Lady Loka napisał/a:Sama też nie chciałabym, żeby czegoś mi zakazywał, dla mnie taka postawa jak Autorki wątku i innych tutaj, którzy twierdzą, że trzeba kontrolować albo wcinać się w spotkania innych sprawiłyby, że zastanawiałabym się nad sensem związki.
Uważam podobnie. W ogóle, o ile czegoś nie przeoczyłam, to zgadzam się chyba ze wszystkim co napisałaś w tym wątku. I również nie wyobrażam sobie, abym miała mojego męża pytać czy gdzieś lub z kimś mogę wyjść. Mówię gdzie i z kim wychodzę, ewentualnie wcześniej to z nim konsultując, żeby nie okazało się, że nam to z czymś koliduje, ale nie pytam czy mi wolno. Jestem dorosła, odpowiedzialna, sama wiem gdzie leżą granice, których przekraczać się nie powinno i tego się trzymam. Człowiek nie jest niczyją własnością, także ten będący w związku, a nawet z obrączką na palcu, zaś ograniczanie swobody ma to do siebie, że drugi może zacząć się w takiej relacji dusić, a wtedy osiąga się efekt odwrotny do zamierzonego.
Z drugiej strony warto dać drugiemu prawo do mówienia o swoich uczuciach, także wtedy, a właściwie przede wszystkim wtedy, gdy coś go niepokoi, starać się doceniać szczerość oraz rozumieć i szanować te uczucia. Jeśli wiemy, że partner/partnerka w danej sytuacji nie czuje się komfortowo, to wyraźnie z czegoś to wynika i warto dojść do przyczyny problemu, a te mogą być bardzo różne - od zaniżonego poczucia własnej wartości poprzez negatywne doświadczenia z przeszłości (dotyczące tak obecnego, jak i poprzednich związków) aż po zwykłą, patologiczną zazdrość i zaborczość.
Ela210 napisał/a:Wierzę Ci, że znasz siebie:) Bo tak naprawdę tylko siebie znamy (...)
Ale wiara że znamy drugą osobę to naiwność.
Z innej strony bez sensu kogoś pilnować i tracić na to nerwy- ja mimo złych doświadczeń i tak bym tego nie robiła.
Ale jeszcze czymś innym jest okazywanie szacunku do uczuć partnera. I tu też trzeba wypracować równowagę.
Nie sposób nie zgodzić się z tym, co napisałaś.
Osobiście zawsze twierdziłam i twierdzę nadal, że będąc w związku nieustannie należy zadawać sobie pytanie, czy dane spotkanie, zachowanie, rozmowa już narusza tę cienką granicę, za którą kończy się lojalność, czy nie. To oczywiście przychodzi automatycznie, ale nie zmienia faktu, że taka refleksja wystarczy, by nie doprowadzać do potencjalnie ryzykownych sytuacji. Przecież sami najlepiej czujemy jakie są nasze prawdziwe intencje i czy ze świadomością, że coś robimy zaczynamy czuć się niekomfortowo, a nawet to ukrywać.
Być może partner Autorki zachował resztki rozsądku i dlatego doskonale zdając sobie sprawę, że to się nie ukryje, otwarcie powiedział jaką otrzymał propozycję i co ma zamiar z nią zrobić, a być może słowa z pierwszego posta "mój narzeczony nic dziwnego nie widzi w takim wyjściu" są zgodne z tym jak on to odbiera. Prawdziwy problem zacznie się wówczas, gdy takie wyjścia na piwo zacznie ukrywać.
I jeszcze na koniec:
Ewitka napisał/a:Nie wiem co robić. Zabronić mu? Zarzucic focha? Awantura?
Naprawdę uważasz, że którekolwiek z tych "rozwiązań" może przynieść efekt, którego oczekujesz? Co prawda spotkanie na ten moment zostało przez Kasię odwołane, ale warto to przemyśleć także na przyszłość.