Chciałabym przed ślubem, przyjaźnić się z przyszłym facetem przynajmniej rok, potem około trzy lata zawiązku, zaręczyny, po około dwóch latach ślub, ale tylko cywilny, sama ceremonia dla najbliższej rodziny, potem kieliszek szampana i tyle, żadnego wesela ani nawet obiadu w restauracji. Nie zmieniałabym nazwiska po ślubie z własnej wygody. Zero zobowiązań typu dzieci do końca życia. Ja bym pracowała zdalnie w domu, rehabilitowała i pisała książę. Najlepiej też gdyby albo on gotował, albo zamawialibyśmy jedzenie No i jakieś mieszkanko w klimatycznej kamienicy. Co o tym myślicie?
Najpierw to chyba kandydata musisz znaleźć...
Życie to nie książka....rzadko kiedy scenariusze się sprawdzają.
I albo będzie bolesne rozczarowanie, albo będziesz żyć marzeniami samotnie do końca życia.....
każdy mógłby wypowiadać się za siebie, dla mnie np. 6 lat znajomości przed ślubem to rozsądny okres, na zmianie nazwiska przez dziewczynę nie zależałoby mi, na weselu również nie - to duży wydatek i wolę inaczej spożytkować pieniądze, dzieci również nie planuję z różnych przyczyn z których jedna to niechęć do zobowiązań. więc mi nie wydaje się to chore ale każdy może mieć inne wyobrażenia przyszłego życia.
Możemy się dogadać, ale mi się nie chce pracować to mogła byś mnie utrzymywać.. ja bym chodził na siłownie, i robił nam rano jajecznice z pieczarkami i cebulą - co Ty na to ?
Chciałabym przed ślubem, przyjaźnić się z przyszłym facetem przynajmniej rok, potem około trzy lata zawiązku, zaręczyny, po około dwóch latach ślub, ale tylko cywilny, sama ceremonia dla najbliższej rodziny, potem kieliszek szampana i tyle, żadnego wesela ani nawet obiadu w restauracji. Nie zmieniałabym nazwiska po ślubie z własnej wygody. Zero zobowiązań typu dzieci do końca życia. Ja bym pracowała zdalnie w domu, rehabilitowała i pisała książę. Najlepiej też gdyby albo on gotował, albo zamawialibyśmy jedzenie
No i jakieś mieszkanko w klimatycznej kamienicy. Co o tym myślicie?
Roszczeniowa wizja związku.
Masz coś do zaoferowania drugiej osobie, czy jesteś nastawiona tylko i wyłącznie na branie?
Nigdy bym się nie zainteresowała kimś takim.
7 2019-05-11 09:29:25 Ostatnio edytowany przez balin (2019-05-11 09:31:17)
Jakaś tam wizja to jest. A może zamiast męża pies? Jest wierny, nie marudzi, czas od czasu weźmiesz go na spacer i będzie przeszczęśliwy.
Teoretycznie wizja teoretycznego związku nie jest zła. Życie natomiast pisze różne scenariusze. Ja ze swoją żoną znałem się rok jak wzięliśmy ślub. I jesteśmy ponad połowę życia razem. Inni są po dziesięć lat narzeczonymi i się rozstają. Każdy miał kiedyś jakaś tam wizję, jak to będzie. Potem wszystko się zmienia, bo dynamika każdego związku jest inna. Będziesz w trzech związkach i każdy będzie inny. W jednym rzucisz się na mężczyznę na pierwszej randce, a po tygodniu będziesz chciała spędzić z nim życie, w drugim po miesiącach podchodów zdecydujecie się na pierwszy raz.
Ale nikt nie zabroni ci marzyć.
9 2019-05-11 11:44:06 Ostatnio edytowany przez niepodobna (2019-05-11 12:13:37)
Autorko, najpierw poznaj kogoś, a potem będziecie dyskutować o swoich wyobrażeniach o wspólnym życiu. Ustalać warunki, dogadywać szczegóły. Wszystko już masz zaplanowane, szczegóły organizacyjne i cała otoczka, tylko dla człowieka miejsca jakby mało, nawet jeszcze zanim się pojawił.
Nie da się w najdrobniejszych detalach zaplanować życia, a usztywnione oczekiwania utrudniają stworzenie relacji. Nie możesz przewidzieć nawet swoich reakcji na tego konkretnego faceta. Może, jak już ktoś napisał, wcale nie będziesz chciała się z nim przyjaźnić albo tworzyć związków na odległość, tylko tak wam "odbije", że wszystko potoczy się błyskawicznie?
Poznawaj i nie miej założeń. Zaczynanie od roszczeń może tylko spowodować, że ktoś całkiem sensowny ucieknie.
Gdzie tutaj roszczeniowa postawa autorki? Moim zdaniem dobrze mieć swoje wizje, cele, bo gdy się tego nie ma, to można znaleźć się pośrodku niczego
Gdzie tutaj roszczeniowa postawa autorki? Moim zdaniem dobrze mieć swoje wizje, cele, bo gdy się tego nie ma, to można znaleźć się pośrodku niczego
Jeśli jakiś cel można w jej poście zauważyć to raczej cele prywatne. Co do związku, to nic ważnego ani sprzyjającego budowaniu więzi, wyłączając wspólne mieszkanie, nie widzę.
Więc jeśli faktycznie tak chce to będzie z niej kolejna "stara panna".
kao_makao napisał/a:Gdzie tutaj roszczeniowa postawa autorki? Moim zdaniem dobrze mieć swoje wizje, cele, bo gdy się tego nie ma, to można znaleźć się pośrodku niczego
Jeśli jakiś cel można w jej poście zauważyć to raczej cele prywatne. Co do związku, to nic ważnego ani sprzyjającego budowaniu więzi, wyłączając wspólne mieszkanie, nie widzę.
Więc jeśli faktycznie tak chce to będzie z niej kolejna "stara panna".
Ma swoją wizję i teraz albo przyszły partner to zaakceptuje albo nie. Nikt nikomu nie każe się wiązać. A jeśli autorka miałaby pod kogoś zmieniać swoją wizję, to niedobrze. Albo się wchodzi w związek na takich a nie innych zasadach, albo się nie wchodzi
mam nadzieję że te przedziały czasowe to są tak mniej więcej a nie dokładnie rok przyjaźni bo jak to będzie 9 miesięcy to za wcześnie a jak 14 to spadaj bo za długo czekałeś. Po prostu warto wiedzieć że związek chcesz opierać na przyjaźni. Generalnie dobrze że wiesz że dzieci nie chcesz i gotować też nie chcesz... Wyobrażenie o ślubie chyba duża część kobiet ma nawet jak jeszcze nie są w związkach więc też nic dziwnego nie widzę w tym.
Też nie jestem za dziećmi, ślubami i z obecnym facetem przyjaźniłam się z 8 miesięcy zanim to się zmieniło w coś więcej ale niestety z gotowaniem nie pykło - domowe jedzenie podane po pracy sprawia mu tyle radości że pogodziłam się z gotowaniem
Roztaczasz wizję nad jakimiś nic nieznaczącymi szczegółami i dlatego twoja wizja jest po prostu nierealistyczna. Co za różnica ile lat będziesz się przyjaźnić czy ile lat będziesz miała taki a nie inny status związku ? Co za różnica czy ślub będzie taki czy inny ? Jak to się ma do codziennego życia z drugą osobą i wspólnym chceniem bycia razem? Jak nie umiesz gotować to się naucz bo to taka słabość że nie umiesz robić podstawowej rzeczy aby przeżyć. Poza wytyczaniem jakiś sztucznych ram czasowych to w twojej wizji nie ma nic co miało by zachęcić potencjalnego kandydata aby z Tobą być. Lepiej się zastanawiaj jak się zachowasz gdy jedno z was straci pracę albo twoja praca w domu nie wystarczy na życie. Albo nad tym jak podzielić wspólne obowiązki domowe aby twój wybranek był zadowolony. Albo nad tym jaki masz apetyt na pieszczoty i czy on jest kompatybilny z kandydatem. I czy twoje z góry zakładanie że nie chcesz mieć dzieci nie jest aby zbyt wczesne i co jeśli dany pan jednak je będzie chciał mieć . Co jak któreś z was wpadnie w nałogi albo zachoruje poważnie. Albo gdy wybranek serca zacznie się buntować z powodu choćby tych ram czasowych ?
Roztaczasz wizję nad jakimiś nic nieznaczącymi szczegółami i dlatego twoja wizja jest po prostu nierealistyczna. Co za różnica ile lat będziesz się przyjaźnić czy ile lat będziesz miała taki a nie inny status związku ? Co za różnica czy ślub będzie taki czy inny ? Jak to się ma do codziennego życia z drugą osobą i wspólnym chceniem bycia razem? Jak nie umiesz gotować to się naucz bo to taka słabość że nie umiesz robić podstawowej rzeczy aby przeżyć. Poza wytyczaniem jakiś sztucznych ram czasowych to w twojej wizji nie ma nic co miało by zachęcić potencjalnego kandydata aby z Tobą być. Lepiej się zastanawiaj jak się zachowasz gdy jedno z was straci pracę albo twoja praca w domu nie wystarczy na życie. Albo nad tym jak podzielić wspólne obowiązki domowe aby twój wybranek był zadowolony. Albo nad tym jaki masz apetyt na pieszczoty i czy on jest kompatybilny z kandydatem. I czy twoje z góry zakładanie że nie chcesz mieć dzieci nie jest aby zbyt wczesne i co jeśli dany pan jednak je będzie chciał mieć . Co jak któreś z was wpadnie w nałogi albo zachoruje poważnie. Albo gdy wybranek serca zacznie się buntować z powodu choćby tych ram czasowych ?
Albo jak wybuchnie wojna:D nie, przeraszam ale dla mnie takie zastanawianie się co będzie jak stracę pracę albo zachoruję to dopiero wróżenie z fusów. To się i tak wszystko okaże w danej sytuacji jaka będzie na rynku pracy albo na co zachorujesz... Jakby planowanie roku przyjaźni przed związkiem jest już troche za mocnym wybieganiem w przyszłość ale przynajmniej jest to pozytywną myślą.. Lepiej tak niż szukać w googlu ile potrzebujesz kasy na leczenie raka bo może kiedyś zachorujesz.
Widzę że ty jeszcze jesteś małą dziewczynką która czyta bajki a życie to nie bajka W życiu nie można założyć sobie że wszystko będzie tak jak sobie wymarzysz Jak będziesz dojrzalsza to na pewno zmienisz zdanie co do ślubu bo to najpiękniejszy dzień kobiety i każda kobieta marzy o wyjątkowym ubiorze i dniu
17 2019-05-13 15:22:51 Ostatnio edytowany przez Ferreus somnus (2019-05-13 15:23:21)
Chciałabym przed ślubem, przyjaźnić się z przyszłym facetem przynajmniej rok, potem około trzy lata zawiązku, zaręczyny, po około dwóch latach ślub, ale tylko cywilny, sama ceremonia dla najbliższej rodziny, potem kieliszek szampana i tyle, żadnego wesela ani nawet obiadu w restauracji. Nie zmieniałabym nazwiska po ślubie z własnej wygody. Zero zobowiązań typu dzieci do końca życia. Ja bym pracowała zdalnie w domu, rehabilitowała i pisała książę. Najlepiej też gdyby albo on gotował, albo zamawialibyśmy jedzenie
No i jakieś mieszkanko w klimatycznej kamienicy. Co o tym myślicie?
A czemu ktoś miałby się zobowiązywać i żenić się z Tobą? Tylko po to żeby w razie czego być za Ciebie prawnie odpowiedzialnym gdzie nawy nie chciałabyś zmienić nazwiska na jego.
Tym bardziej że póki co napisałaś, że ma być tak-a-tak, ale nic z tego co oferujesz.
Rozumiem, że domem byś się nie zajmowała, na fikołki w łóżku nie ma co liczyć bo jesteś niepełnosprawna (co samo w sobie jest argumentem przeciw wiązaniu się z Tobą).
Może i znajdziesz jakiegoś chętnego, ale, perspektywy mężczyzny, gra niewarta świeczki.
hmm niepełnosprawność jako argument przeciwko wiązaniu się z kimś i zajmowanie się domem? oczywiście może być bardzo miło gdy dziewczyna czasem pomoże ale czy to sens związku? brak planów co do dzieci to akurat zaleta dla mnie, a osób z moim nazwiskiem już jest ileś tysięcy więc +1 mało zmienia, "perspektywa mężczyzny" zależy od konkretnej osoby.
hmm niepełnosprawność jako argument przeciwko wiązaniu się z kimś i zajmowanie się domem? oczywiście może być bardzo miło gdy dziewczyna czasem pomoże ale czy to sens związku? brak planów co do dzieci to akurat zaleta dla mnie, a osób z moim nazwiskiem już jest ileś tysięcy więc +1 mało zmienia, "perspektywa mężczyzny" zależy od konkretnej osoby.
Przecież z taką osobą nawet nie ułożysz grafiku sprzątania. Osoba niepełnosprawna zawsze chce przerzucić jak najwięcej obowiązków na osobę zdrową bo ta może więcej.
A mnie się wcale nie widzi pogarszać jakości swojego życia.
Nie oszukujmy się, niepełnosprawność to duża przeszkoda dla potencjalnego kandydata. A jak już nawet znajdzie takiego, któremu to zwisa, to jaka pewność, że będzie chciał dostosować swoje życie do zaplanowanego z góry grafika Diany?
Tak planować to sobie można zakup domu, a nie małżeństwo.
Oj tam rozmarzyła się kobiecina. Mimo wszystko jako kobieta ma możliwości tak duże, że mimo pewnych przeciwności losu może zrealizować bez większych problemów swoją wizję, może nie w 100%, ale w 50% pewnie tak.
Najpierw to chyba kandydata musisz znaleźć...
dokładanie