Wiesz, jak sytuacja bedzie wygladala z Twoim facetem tego nikt Ci nie zagwarantuje. Ja mieszkam zagranicą i mam też kumpla w więzieniu. Znam dobrze jego żone. Dostał 3 lata. Był pół roku w więzieniu o zaostrzonym rygorze. Kolejne pół w więzieniu, które było takim jakby zamkniętym ośrodkiem (bez cel, domki, ogrodzony otwarty teren). Pozniej wydostał się do aresztu i od tego czasu wszystko jest ok. Jak był w więzieniu o zaostrzonym rygorze to był chyba najgorszy etap, bo był naprawdę dla wszystkich okropny. W tym czasie zmarl jeden z jego rodzicow i druga bliska osoba z rodziny (wiadomo, że nie mogl byc na pogrzebie i coz.. zachowywal sie okropnie, wszystkich jechal lacznie z zona, ktora ledwo ciagnela sama koniec z koncem). Wszyscy bliscy i znajomi bali sie, ze dostanie na leb i sie zmieni. Ale kiedy przeszedl do aresztu wszystko wrocilo do normy. Po pierwsze pracuje. Po pracy pomaga w domu i wieczorem jedzie do aresztu, ktory wyglada w srodku jak akademik (wchodzi, melduje sie na recepcji). Gadalam z nim ostatnio i widze ze faktycznie sie zmienil... ale na lepsze. Opowiadal mi, ze zauwazyl, ze byl sanolubny. Ze ten wieczny wyscig o pieniadze, go troche zaslepil. Zbyt malo czasu spedzal z rodzina (akurat przyrownujac go do zwyklego Kowalskiego wypadal w porzadku). Powiedzial tez , ze po pracy zawsze lecial na silownie egoistycznie i nigdy nie zapytal, czy jego zona nie ma ochoty isc na jakis trening, ze glownie dbal o swoja dupe i to teraz widzi. Ze byl ok ojcem i mezem, ale mozna bylo wszystko zrobic lepiej, ze jego bliscy zasluguja na wiecej. Jest nadaktywny jesli chodzi o pomoc zonie, przyjaciolom - mam wrazenie, ze przewartosciowal sobie kilka spraw. Ma teraz mozliwosc przejsc na areszt domowy. Wyrok konczy mu sie za kilka miesiecy, ale uznal, ze zostaje w areszcie. Praktycznie caly dzien, jest wolny i moze robic, co chce i jezdzic, gdzie chce np. odebrac dzieci ze szkoly, pojechac po pracy zrobic zakupy. Przy areszcie domowym nie bedzie mial tej mozliwosci i nie zdecydowal sie na niego. Plus jest tez taki, ze z pelna swiadomoscia wzial na siebie wyrok (ktory przez smierc bliskich byl ostrzejsza kara niz sie spodziewalismy). Mowi, ze wie co odwalil, ze nie siedzi za darmo i jak sie robi takie numery to i taka tez za to jest kara i wiedzial o tym wczesniej (wiec mu sie nalezalo). Dwojka najlepszych przyjaciol tez odwalila mu numer. Kuzyn probowal wyludzic pieniadze od jego zony (ktora zostala sama, z jedna pensja z dwojka malych dzieci), a drugi ukradl ich oszczednosci, ktorych nie bylo zreszta zbyt duzo, ale jednak, w tej sytuacji mialy byc deska ratunkowa dla jego rodziny. Inni znajomi wspierali i pomagali jego zonie jak mogli. Bylo jej mega ciezko, ale przetrwala. Zauwazylam, ze on jest nam teraz bardzo wdzieczny i stara sie za to wszystko tak jakby odplacic i jest na prawde wdzieczny, czesto o tym mowi. Jak wrocil do pracy, to najpiew splacil wszystkie dlugi, choc nie nalegaliśmy. Mysle ze wiezienie wyszlo mu na dobre. Jego zona tez nauczyla sie troche samodzielnosci. Choc to moja kumpela, to zawsze byla taka mimoza, a teraz jest rowna, samodzielna babka. Jesli mam byc szczera, to zawsze uwazalam tego kolesia za pustaka, dbal o zone, ale zawsze najpierw o wlasny tylek. Ona byla oddana ponad wszystko, on to wykorzystywal. Zawsze mialam takie poczucie, ze kiedys kopnie ja w tylek. Ale juz tego nie czuje. Mam wrazenie, ze nabral wiernosci. Docenil bardziej to co ma i wiezienie jeszcze bardziej ich scalilo jako malzenstwo. Niech im sie wiedzie. Mam nadzieje, ze Twoja historia tez sie zakonczy mozliwie pozytywnie, mimo problemow.