Mam w rodzinie poważny problem i na chwilę obecną czuję się całkowicie bezradny.
Kilka tygodni temu odkryłem, że moja prawie 60-letnia mama podczas wakacji w Egipcie wdała się w romans z 30-kilkuletnim Egipcjaninem. Już sam ten fakt był dla mnie potwornie szokujący, bo przez całe życie byłem absolutnie przekonany, że moi rodzice zawsze byli sobie nawzajem wierni. Ich relacje małżeńskie są dobre, jestem przekonany, że nadal się kochają i rozpad tej rodziny unieszczęśliwiłby ich oboje. Jednocześnie z całą pewnością przyznaję, że nie ma już między nimi żadnego romantyzmu ani namiętności – ale przecież ludzie po pięćdziesiątce często tak mają, w pożycie wkrada się rutyna, ale to wcale nie oznacza, że przestali się kochać. Okazało się, że jednak mamie tego romantyzmu brakowało, a młody Egipcjanin poznany na wakacjach skutecznie zapełnił ten brak.
Pod koniec zeszłego roku odkryłem w komputerze, z którego korzystają wszyscy domownicy, plik tekstowy usunięty do kosza, zawierający skopiowane z komunikatora internetowego miłosne rozmowy między mamą a tym Arabem. To były rozmowy o niczym, składające się niemal wyłącznie z wzajemnych komplementów i wyznań miłosnych. Tylko same "I love you, you are beautiful, I miss you, my love, I think about you all time" itd., itp. Czyli jednym słowem moja mama w ogóle nie zna tego człowieka, nic konkretnego o nim nie wie, tylko słucha jego czułych słówek, które równie dobrze mogą być skopiowane w 100 % z internetu. Słucha i w to wierzy – i to jest najgorsze. Wierzy, że młody Arab szczerze zakochał się w dwa razy starszej od siebie kobiecie i że ona jest dla niego "My Only Woman in the world". Mama jest niestety osobą naiwną i dała się na to nabrać. Ja od razu pomyślałem, że ten człowiek jest kłamliwym oszustem i będzie próbował wyciągać pieniądze od naiwnej turystki z Europy, a ta cała "big love" to ściema szyta naprawdę grubymi nićmi.
Nie jestem już nastolatkiem, mam 25 lat i potrafię się zdystansować od tej zdrady małżeńskiej mojej mamy. Bądź co bądź, to nie ja jestem zdradzonym mężczyzną, tylko mój tata. Szkoda mi go, ale on o tym nie ma bladego pojęcia i absolutnie pragnę, żeby tak pozostało – żeby on z tego powodu nie cierpiał, bo nie zasłużył sobie na takie coś po tylu latach troszczenia się o rodzinę. Dopóki byłem przekonany, że to tylko wakacyjny romans, krótki skok w bok, a potem trochę bzdurnych wiadomości na poziomie nastolatków, uznałem, że "spuszczę na to zasłonę milczenia".
Ale ten zagraniczny bydlak przeszedł do działania, i to już jakiś czas temu. Dzisiaj wziąłem komórkę mamy, żeby zadzwonić do kolegi, bo na mojej skończyły się minuty, a tam oczom moim ukazały się w otwartym komunikatorze wiadomości z ostatnich miesięcy, że pan Arab potrzebuje pieniędzy, bo:
1) nie może znaleźć pracy, a musiał się wyprowadzić z domu rodzinnego i w tej chwili nie ma gdzie mieszkać i co jeść (!)
2) jego brat jest ciężko chory i potrzebuje pieniędzy na operację
2) on sam nieumyślnie spowodował wypadek samochodowy i musi zapłacić policjantowi łapówkę 300 dolarów, żeby nie iść do więzienia
(nie wszystko na raz, ale średnio jedna taka historyjka w miesiącu)
A poza tym ma ciężką depresję i cały czas opowiada, że zaraz się zabije przez tę swoją tragiczną sytuację życiową i "już czas, żeby poszedł na spotkanie z Allahem, On go przyjmie". I cały czas takie gadanie, że "nie chcę od ciebie pieniędzy, kocham Cię, to wstyd brać pieniądze od kobiety, którą się kocha i być dla niej obciążeniem" – taka jest jego zasłona dymna, że niby nie chce tej kasy i dzięki temu moja mama, uwierzywszy w te brednie o jego tragediach życiowych, sama zaczęła go namawiać, żeby przyjął te pieniądze. To jest perfidne granie na uczuciach naiwnej kobiety – te ciągłe gadanie o samobójstwie i że cieszy się, że przynajmniej ją w życiu zdążył poznać.
Moja mama ma problemy z sercem i ostatnio wylądowała w szpitalu na oddziale kardiologii i wszyscy w domu zastanawialiśmy się, od czego te pogorszenie zdrowia. A data w kalendarzu się zbiega prawie co do dnia z datą tych konwersacji z Arabem o jego bliskim samobójstwie. Oczywiście poszły też przelewy poprzez western union na kilkaset dolarów – widziałem w wiadomościach jak mama podawała mu szczegółowe dane, w jaki sposób bydlak ma odebrać te pieniądze w dowolnym banku w Kairze.
Na chwilę obecną nie zdecydowałem się powiedzieć o tym nikomu z mojego najbliższego otoczenia. Jeśli chodzi o przyjaciół, to nie chcę, żeby źle myśleli o mojej mamie, natomiast jeśli chodzi o moją siostrę, to do tego dochodzi jeszcze to, że nie chcę jej ranić, a na pewno bardzo bym ją zranił tą informacją, gdyby się o tym dowiedziała, tym bardziej, że ona jest jeszcze młoda (20 lat), a poza tym jest dużo bardziej niż ja związana emocjonalnie z naszym tatą. Nie wyobrażam sobie też otwartej rozmowy z mamą na ten temat, bo nie mam żadnych twardych dowodów na to, że ten Arab jest oszustem, a przy jej poziomie zaślepienia miłosnego i naiwności (wnioskując po treści tych rozmów na komunikatorze) ona nie przyjmie tego do wiadomości, ale za to prawie na pewno się potwornie zestresuje, że ja o tym wiem i może znowu coś jej się stanie z sercem. No i od tej pory będzie lepiej pilnować telefonu, a wtedy już nic nie będę wiedział o tym, ile pieniędzy mu wysyła i jakie bajeczki on jej zapodaje. Moi rodzice nie są zamożni, oboje zarabiają nieco ponad 2 tysiące złotych na miesiąc, ale niedawno wywłaszczono nam kawałek działki pod budowę drogi i mama ma na koncie prawie 100 tys. zł. Przeraża mnie myśl, że te pieniądze mogłyby pójść na arabskiego złodzieja!!!
Nie wiem, co powinienem zrobić w tej sytuacji, w której się znalazła cała moja rodzina, dlatego chciałem prosić Was o radę, może ktoś z Was zetknął się już z czymś takim