Roxann napisał/a:beckett napisał/a:Znowu zbyt daleko posunięty wniosek.
Na tych kilka rozmów i wiele poruszonych problemów mieliśmy tylko jedno spięcie.
Myślisz że wszystko powinno iść jak z płatka? Nie. Nie będzie lekko. Przepracowanie problemów nie odbywa się bezboleśnie.
I nikt niczego nie zamiata pod dywan. Wręcz przeciwnie.
Beckett, wcale nie twierdzę, że ma/musi iść wszystko z płatka, ale w Twoim przypadku to jest wejście 2 raz do tej samej rzeki.
Bardzo enigmatycznie opisałeś powody czy też "szczegóły" waszych nieporozumień sprzed kilku miesięcy (ok, rozumiem, możesz po prostu nie chcieć o nich pisać). A w nich jest pies pogrzebany. Po 8 miesiącach sielanki, bycia siebie pewnymi do tego stopnia, że zaczęliście planować wspólną przyszłość i potomka, wystarczyło niewiele, by wszystko szlag trafił i doszło do rozstania. Takie rzeczy nie dzieją się bez powodu. Już na samym początku ktoś napisał, że zacząć powinniście od przepracowania tego co się stało w okresie tych 1,5 - 2 msc od połowy grudnia do połowy lutego. Nawet jeśli tamte problemy częściowo "same" się rozwiązały, to pojawią nowe. Nie sposób żyć w zgodzie i spijać z dzióbków, kiedy unika się lub gdy nie pojawiają się problemy/sporne kwestie. Wy zamiast je rozwiązać, woleliście się rozstać, a to dobrze nie wróży.
Teraz sam piszesz, że pani doktor znów zaczyna agresywnie reagować, kiedy próbujesz coś z nią ważnego ustalić (domyślam się, że chodzi o rzeczy ważne dla Ciebie). Ty już się wkręciłeś na powrót, znów zaczęło Ci zależeć...
Obyś jednak (znów) nie znalazł się w punkcie zero: "albo będzie po mojemu, albo będziemy musieli się rozstać".
Jak sam powiedziałeś - liczą się czyny, nie słowa.
Roxann napisał/a:Ela210 napisał/a:Na Twoim miejscu Beckett upewnilabym sie ze startuję w konkursie na jej mezczyznę a nie Pana Nianię.
Pani doktor potrzebuje Becketta do odegrania określonej roli w jej życiu, niekoniecznie pokrywającej się z jego wizją. I choćby się chłopak dwoił i troił, tego nie zmieni.
(...)
Becket niby stroszy piórka, niby chce grać o swoje, stawiać granice ale jak tylko widzi, że Pani niezadowolona, że puszczają jej nerwy, grzecznie się wycofuje, bo boi się, że znów pójdzie z kwitkiem. Także dopóki Beckett będzie wypełniał grzecznie polecenia Pani, dopóty ona będzie dla niego miła i skłonna do całonocnych łóżkowych igraszek, snucia marzeń o białej sukni i gromadne dzieci, ale jak tylko Beckett wyłamie się i zacznie Pannę ustawiać pod siebie, sielanka się skończy.
Tak ja to widzę.
Roxann napisał/a:Panna na powroty do problemów zaczyna reagować agresywnie, Beckett by nie psuć miodowego miesiąca zgodził się póki co odłożyć pertraktacje na kilka dni ale wie, że nie można tego w nieskończoność zamiatać pod dywan żyjąc w iluzji idealnego związku.
Pytanie, na ile Beckettowi starczy cierpliwości? Czy to te 2 tyg. Anderstuda?
anderstud napisał/a:Ela210 napisał/a:I niestety co było do przewidzenia, od kiedy wciągnęła Cię na swoje poletko przewagi- czyli seks- masz już zamglone widzenie spraw..
Czy ja się w końcu dowiem, który to już dzień? Tak tylko z czystej ciekawości o ile się pomylę 
beckett napisał/a:
Dzień liczony od którego momentu?
Spotykamy się "od nowa" ponad miesiąc.
Zachowujemy się jak para i widujemy się praktycznie codziennie od ok 2-3 tygodni.
Czyli jeszcze dajesz mi jakieś 2 tygodnie 
Dzień liczony od momentu pełnej penetracji, a więc nie ponad miesiąc, ani nie 2-3 tygodnie, tylko już ty dobrze wiesz ile
i od tego właśnie dnia możesz sobie skreślać w kalendarzu, żeby lepiej widzieć ile tej cudnej sielanki jeszcze ci zostało
Jedna kartka w zupełności wystarczy, bo niemal nigdy ten okres nie wykracza poza równy miesiąc od pierwszego puknięcia.
Oczywiście możesz cały proces skrócić i przyspieszyć, wystarczy że choć raz staniesz okoniem swej kochanej myszce,
a wtedy w mig się przekonasz jaką rzeczywistą wartość dla niej miała ta cała maskarada i twoja osoba też przy okazji.
Działka? Dom? Dobrze ty się czujesz? Jak masz za dużo wolnego hajsu i ci w szafie zalega, to ja chętnie przyjmę nadmiar.
Zresztą i tak podejrzewam, że twój sen o zamieszkaniu razem w ślicznym domku z białym płotkiem pryśnie jak bańka mydlana,
gdy tylko ona usłyszy, że nie ma nic na gębę i na wszystko chcesz mieć w ręku papier, a więc na połowę działki, połowę domu,
połowę każdej faktury za usługi ekipy wykończeniowej oraz materiały, meble czy elementy wyposażenia, no i komplet własnych kluczy.
Jak ja swojej tylko coś nieśmiało napomknąłem, że chyba ocipiała do reszty, jeśli naprawdę uważa mnie za takiego kretyna,
który rzuci własną robotę i jeszcze swoich ludzi zagoni do wykańczania jej domu, najlepiej za darmo i bez jakichkolwiek gwarancji,
że kiedykolwiek w tym domu zamieszkam... to w jednej chwili ze słodkiej i kochanej anielicy zamieniła się w tą laskę z Egzorcysty.
Pamiętasz Egzorcystę? No. I tak jej już zostało, a wykopanie mnie z chaty, to była kwestia czasu i wynalezienia jakiegoś pretekstu z dupy.
Tak więc myślę, że już nawet same przymiarki do konkretnych rozmów na temat tej waszej budowy będą dobrym testem relacji
w którą coraz głębiej się angażujesz, chociaż miałeś tego nie robić, żeby nie podzielić losu mojego czy Johna i milionów facetów,
którzy każdego dnia gdzieś tam na świecie czy nawet za ścianą, przechodzą w tej chwili dokładnie przez to samo, ale nie słuchasz...
a ja myślę, że chyba jednak powinieneś 