beckett napisał/a:To nie jest kwestia wiary, tylko wiedzy. Jej historia nie jest tajemnicą, mamy wspólnych znajomych, wiem jaki dramat przeżyła jak zaszła w ciążę i się dowiedziała o jego tajemnicy. Ich romans wtedy runął i została samotną mamą.
Jestem jednym z jej wielu, a Ona jest jedną z moich wielu. Mamy po cztery dychy. Tak nam się życie ułożyło, takie robiliśmy wybory. Dwoje połamańców.
Rany, Beckett Ty tak serio? Naprawdę zadziwiająca jej ta Twoja naiwność. Otóż zrozum w końcu, że nie ma takiej możliwości by facet przez 2 lata ukrywał rodzinę, a D. przez ten czas nic nie podejrzewała, tym bardziej, że tych weekendów, wakacji, świąt było przecież wiele. 2 lata to kupa czasu, sam z nią spotykasz z przerwami chyba 2,5 a popatrz ile wydarzyło. Tak wiem, zaraz powiesz, że Wy tworzyliście związek a tam był tylko romans. Nawet jeśli romans to relatywnie bardzo długi, który zakończył ciążą i jakże przewidywalnym scenariuszem - facet mimo to nie zostawił rodziny. Nie dziwię się, że ona przeżyła wtedy dramat ale jego powód jest trochę inny niż Ci się wydaje. Poza tym przypomnę, bo zdaje się to też ze swojej świadomości wyparłeś, że ona chciała z nim być, dać mu szansę, w czasie kiedy mieliście przerwę. Nie kryła się z uczuciami do niego. A wtedy doskonale wiedziała o jego rodzinie i małym dziecku. A to świadczy o tym, że ten fakt ogólnie jej nie przeszkadzał. To, że teraz wychodzą jakieś rzeczy, to inna kwestia.
Zabawne jest też to, że piszesz, że Ci żal jej byłych facetów. Serio? To co powiesz o sobie? Uparłeś się by jej miłość, zakochanie sprowadzać do romansów (nieprawdziwych relacji) i próbujesz chyba na siłę ją przekonać, że bycie w związku (z Tobą) po prostu jest nudne bo być musi, nie ważne, że facet irytuje w końcu "prawdziwy związek" to też wady podane na tacy, które trzeba zaakceptować.
Coś mi się wydaje, że gdyby ojciec dziecka wybrał ją, ona nie miałaby takich dylematów. Można mieszkać ze sobą zostawiając sobie przestrzeń. Poza tym jeśli jest uczucie, to tych różnych wad się po prostu nie zauważa, inaczej (jak teraz u Was), najmniejsza rzecz zaczyna ją w Tobie irytować. Jak nie ma miłości ani szacunku, to jest jak jest.
Choćbyś się dwoił i troił i robił jej codziennie wykłady o "prawdziwych związkach" i ich przewadze nad romansami, ona tego nie czuje i tyle. A nie czuje bo Cię nie kocha. Mimo, że Ty ciągle to wypierasz i zwalasz na jej "braki". A dlaczego początkowa fascynacja nie przerodziła w głębsze uczucie i szacunek, to tylko ona wie. Może po prostu za szybko w ten związek weszła kochając wciąż ojca dziecka, a może zraziła się Twoimi scenami, ciągłą krytyką i graniem na emocjach, a może jeszcze coś innego.
Trudno powiedzieć dlaczego czasem zakochujemy się w tej a nie innej osobie, mimo, że czasem obiektywnie ktoś inny jest bardziej rokujący na trwały związek (choć moim zdaniem Ty również masz spore problemy emocjonalne i niskie poczucie wartości, co słabo rokuje ale... mniejsza o większość).
Popatrz, Ty się zakochałeś w "niedostępnej" D. myśląc, że przy Tobie się zmieni i stworzycie domowe ognisko dla Waszej 3-ki, a z czasem może i 4-ki. Z kolei D. zakochała się w "niedostępnym" ojcu dziecka myśląc, że ciążą skłoni go do odejścia od rodziny i bycia z nią. Schemat wbrew pozorom jest bardzo podobny. Ojciec dziecka traktuje D., tak jak ona Ciebie. Gdyby ja kochał i szanował, nie proponowałby jej romansu, podobnie gdyby ona Ciebie kochała i szanowała, nie wylądowałbyś na "wycieraczce".