Beckett, co tam u Ciebie?
Udało się poukładać relacje z ojcem dziecka?
2,146 2019-12-12 18:42:16
2,147 2019-12-12 19:27:34
Właśnie kolego Beckett, jak Ci się tam życie układa naczelny męczenniku III RP?
2,148 2019-12-12 19:37:46
Czyżby Szefowa zaciążyła?
2,149 2019-12-12 19:41:46
Too by dopiero było...Wszystkie nasze teorie wzięłyby w łeb..A nuż się okaże, że żyją szczęśliwą rodzinką w domku z ogródkiem i psem
2,150 2019-12-12 20:01:23
Too by dopiero było...Wszystkie nasze teorie wzięłyby w łeb..A nuż się okaże, że żyją szczęśliwą rodzinką w domku z ogródkiem i psem
Oby, o ile ułożą kontakty z ojcem i nie będzie to rzutować na ich relację... bo jak wiadomo z tym ciężko bywa
2,151 2019-12-12 21:25:49
W tym całym wątku Becketta nie ogarniałem do końca motywu ojca dziecka. Przedstawiany był zupełnie w różnym świetle, raz jako intelektualista, pliglota, raz jako zupełny przegryw...tutaj już do końca nie wiem co jest prawdą..
2,152 2019-12-15 13:26:19
Hej. Tak, kwestie z ojcem dziecka poukładane, przyjeżdża raz w tygodniu na 3 godziny. Są jeszcze sprawy sądowe, ale to się będzie ciagnęło, wiadomo. Ta kwestia nie rzutuje na zwiazek. Robi trochę zamieszania, ewidentnie jest o mnie zazdrosny, strzela fochy, ale to mało istotne.
Między nami jest dobrze. Choć są tarcia na tle różnic osobowości. Nasze przejścia też na to rzutują. Są też różnice na tle różnych modeli wychowawczych. Staram się dostosować, ale trudno ustalić wspólny konkretny model wychowania (zasad, konsekwencji) bo moja partnerka jest w tej kwestii jak chorągiewka. No ale jakoś próbujemy się zgrać.
Ponoć czeka na oświadczyny, ale...dajmy czasowi czas.
2,153 2019-12-15 13:34:13
Witaj.
Skoro Pani wyraźnie Ci powiedziała co czuje i jak czuje to trzeba jej powiedzieć - rozumiem, jeśli się zdecydujesz to wiesz gdzie mnie znaleźć. I na tym zakończyć wszelkie kontakty. Nie odbierać telefonu, nie kontaktować się. Niech dziewczyna się namyśla, a Ty się zajmij sobą po prostu.
Jeśli ona nie umie się zachować tak jak sama powiedziała że chce, to chociaż Ty miej szacunek do siebie nie biegaj za kimś kto wprost powiedział że Cię nie chce.
2,154 2019-12-15 15:54:07
Lacrymossa przeczytała chyba tylko pierwszy post
Beckett, jak to ponoć czeka? Powiedziała Ci, rzuciła aluzję czy tak otwarcie?
Coś czuję, że będą to piękne święta
2,155 2019-12-15 21:39:25
Otwarcie. Ale naprawdę potrzeba jeszcze czasu. Trzeba się dotrzeć w tej "nowej" rzeczywistości. Bo to inna jakość, inny poziom świadomosci dziś jest niż rok temu.
2,156 2019-12-15 21:42:49 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-12-15 21:46:17)
Otwarcie. Ale naprawdę potrzeba jeszcze czasu. Trzeba się dotrzeć w tej "nowej" rzeczywistości. Bo to inna jakość, inny poziom świadomosci dziś jest niż rok temu.
To już mieszkacie razem tak "razem razem" u pani Dr ?
A Ty nie jesteś zazdrosny o eksa tak wcale absolutnie ?
moja partnerka jest w tej kwestii jak chorągiewka..
Akurat w tym to nie ma nic dziwnego rodzicem człowiek długo się uczy być i jest czasem wychowywany przez "dziecię" swe .
2,157 2019-12-17 17:10:43
Czyli co, mieszkacie już razem? Tak całkowicie i na dobre? No tego to siuę chyba nikt nie spodziewał...
2,158 2019-12-17 20:02:35 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-12-17 20:07:05)
Czyli co, mieszkacie już razem? Tak całkowicie i na dobre? No tego to siuę chyba nikt nie spodziewał...
No nie wiem czy nie spodziewał. Jest ogólna zasada "masz to na co się godzisz". Na razie ojciec godzi na 1 spotkanie w tygodniu, co nie zaburza im jakoś bardzo życia. Jednak w wypowiedziach Becketta trudno dostrzec entuzjazm... ok ona czeka na oświadczyny, ale one przecież już były. Sam pisze, że trzeba dotrzeć, bo teraz inna świadomość. No tak bo wtedy hormony buzowały, wielka miłość... a teraz rozsądek już bierze górę. Pani Doktor wie, że ma już swoje lata i z dzieckiem nie łatwo będzie jej kogoś znaleźć. Ma też jasną sytuację z ex, bo ten ją olał jak chciała wrócić. Z drugiej strony Beckett wie, że taka kobieta już mu się nie trafi, bo jednak da się wyczuć, że dla niego to prestiż być z tą panią.
Może i da się to jakoś poukładać, by ten związek funkcjonował i rokował. Oboje z niego korzystają choć na innych płaszczyznach.
Nie można mieć wszystkiego. A związki ludzi starszych mają to do siebie, że każdy jest po jakichś przejściach, związkach, rozwodach, ma dzieci. Więc siłą rzeczy trzeba iść na kompromisy, kalkulować, co jesteśmy w stanie zaakceptować a co nie. A Beckett wiążąc się z kobietą z dzieckiem siłą rzeczy musi pogodzić z tym, że ojciec jej dziecka będzie w ich życiu obecny. I chyba też jest świadomy, że dostał szansę, bo tamten miał dla jego pani do zaproponowania tylko romans.
Niech im się wiedzie!
2,159 2019-12-17 20:15:24
Obojgu najwyraźniej to odpowiada. Może byliby w stanie pójść na związek innego typu, powiedzmy o bardziej standardowym charakterze:) Jednak nie chcą ryzykować, wiedząc, że można sporo stracić.
Liczą na to, że się wszystko jakoś poukłada. Tak czy inaczej, ojciec dziecka obecny będzie, pytanie czy będzie przestrzegał terminów wizyt i czy obojgu będzie to cały czas odpowiadało...
2,160 2019-12-18 12:18:42
Niech mnie Beckett poprawi, ale widzę że chłop dochodzi do tego miejsca w którym każdy w podobnej sytuacji się znajduje... posłużę się metaforą odnoszącą się do butów. Każdy chociaż raz w życiu przeżył sytuację że tak bardzo podobały mu się jakieś buty że przymknął oko na to że nie do końca pasują - wiadomo ta myśl przecież się rozejdą i będzie bajka... ale czasem zdarza się że niezależnie od tego jak bardzo tego pragniemy buty dalej uwierają, nogi bolą i pomimo tego jak bardzo chcemy żeby pasowały to nie pasują... jedni tak jak ja poddają się szybko, inni jak Anderstud walczą i nawet podniszczą je trochę i są tacy jak beckett którzy cierpią w ciszy ale dalej je noszą... bo "pasują" i ch*j bo tak mówię i już, ale euforii już nie ma, stopy jakie są po chodzeniu sam widzi i choćby obraził się na cały świat to stopa nie pasuje do buta.
Podoba mi się ta heroiczna walka Becketta i trzymam za niego kciuki, ale widzę że powoli chłop przegląda na oczy i w końcu się podda, a potem walnie się w głowie po jaką cholerę tyle czasu zmarnowałem.
2,161 2019-12-18 13:04:40
Niech mnie Beckett poprawi, ale widzę że chłop dochodzi do tego miejsca w którym każdy w podobnej sytuacji się znajduje... posłużę się metaforą odnoszącą się do butów. Każdy chociaż raz w życiu przeżył sytuację że tak bardzo podobały mu się jakieś buty że przymknął oko na to że nie do końca pasują - wiadomo ta myśl przecież się rozejdą i będzie bajka... ale czasem zdarza się że niezależnie od tego jak bardzo tego pragniemy buty dalej uwierają, nogi bolą i pomimo tego jak bardzo chcemy żeby pasowały to nie pasują... jedni tak jak ja poddają się szybko, inni jak Anderstud walczą i nawet podniszczą je trochę i są tacy jak beckett którzy cierpią w ciszy ale dalej je noszą... bo "pasują" i ch*j bo tak mówię i już, ale euforii już nie ma, stopy jakie są po chodzeniu sam widzi i choćby obraził się na cały świat to stopa nie pasuje do buta.
Podoba mi się ta heroiczna walka Becketta i trzymam za niego kciuki, ale widzę że powoli chłop przegląda na oczy i w końcu się podda, a potem walnie się w głowie po jaką cholerę tyle czasu zmarnowałem.
A ja myślę, że Beckett prędzej pojedzie w tych butach w swoją ostatnią drogę nogami do przodu, niż przyzna, że są chuj...we.
2,162 2019-12-18 14:05:08
john.doe80 napisał/a:Niech mnie Beckett poprawi, ale widzę że chłop dochodzi do tego miejsca w którym każdy w podobnej sytuacji się znajduje... posłużę się metaforą odnoszącą się do butów. Każdy chociaż raz w życiu przeżył sytuację że tak bardzo podobały mu się jakieś buty że przymknął oko na to że nie do końca pasują - wiadomo ta myśl przecież się rozejdą i będzie bajka... ale czasem zdarza się że niezależnie od tego jak bardzo tego pragniemy buty dalej uwierają, nogi bolą i pomimo tego jak bardzo chcemy żeby pasowały to nie pasują... jedni tak jak ja poddają się szybko, inni jak Anderstud walczą i nawet podniszczą je trochę i są tacy jak beckett którzy cierpią w ciszy ale dalej je noszą... bo "pasują" i ch*j bo tak mówię i już, ale euforii już nie ma, stopy jakie są po chodzeniu sam widzi i choćby obraził się na cały świat to stopa nie pasuje do buta.
Podoba mi się ta heroiczna walka Becketta i trzymam za niego kciuki, ale widzę że powoli chłop przegląda na oczy i w końcu się podda, a potem walnie się w głowie po jaką cholerę tyle czasu zmarnowałem.
A ja myślę, że Beckett prędzej pojedzie w tych butach w swoją ostatnią drogę nogami do przodu, niż przyzna, że są chuj...we.
Już mu Pani Doktor w łóżku z powszedniała, powoli nie każda akcja kończy się fajerwerkami i happy endem, zaczyna się kac... może zaczął już dostrzegać jak głęboko w D... jest, a może po porostu znalazł się już płachta i szpada na niego...
2,163 2019-12-18 14:48:34
Już mu Pani Doktor w łóżku z powszedniała, powoli nie każda akcja kończy się fajerwerkami i happy endem...
To akurat paradoksalnie może dobrze im zrobić, bo zamiast przerywać i odkładać poważne i trudne rozmowy koncentrując się na przyjemnościach i fajerwerkach, w końcu zaczną rozwiązywać problemy.
A co do butów, co tam, że nie pasują, że uwierają, ważne, że są piękne i markowe... kto by takich nie chciał?
Co tam, że niewygodnie, ważne że można się w nich pokazać!
2,164 2019-12-18 14:55:15 Ostatnio edytowany przez john.doe80 (2019-12-18 14:55:59)
john.doe80 napisał/a:Już mu Pani Doktor w łóżku z powszedniała, powoli nie każda akcja kończy się fajerwerkami i happy endem...
To akurat paradoksalnie może dobrze im zrobić, bo zamiast przerywać i odkładać poważne i trudne rozmowy koncentrując się na przyjemnościach i fajerwerkach, w końcu zaczną rozwiązywać problemy.
A co do butów, co tam, że nie pasują, że uwierają, ważne, że są piękne i markowe... kto by takich nie chciał?
Co tam, że niewygodnie, ważne że można się w nich pokazać!
No nie wiem, jeśli to jego jedyna para butów, przynajmniej na razie... chyba że zaczął przeglądać na oczy bo znalazł jakieś wygodne sandałki...
2,165 2019-12-18 18:30:35
No nie wiem, jeśli to jego jedyna para butów, przynajmniej na razie... chyba że zaczął przeglądać na oczy bo znalazł jakieś wygodne sandałki...
No nie wiem, może da się tą parę jakoś rozchodzić, tak by nie uwierała?
Wydaje mi się, że w takich związkach, w których jedna osoba ma dziecko najciężej jest się dograć na samym początku, szczególnie kiedy dziecko jest malutkie. Im jest starsze, tym łatwiej to wszystko jakoś uporządkować, szczególnie relacje z biologicznym rodzicem. Przy malutkim dziecku problemem są nie tylko widzenia w domu matki, ale i ewentualna jej więź emocjonalna z ex. W końcu dziecko skądś się wzięło. A chyba każda matka, przynajmniej początkowo, chciałaby pełnej rodziny dla swego dziecka z biologicznym ojcem. Tak też było w tym przypadku. Sytuacja się jednak sporo zmieniła przez ten rok, Pani Doktor chyba na dobre straciła nadzieję, że ex się z nią zwiąże, więc jeden "problem" z głowy. Beckett też już chyba odpuścił zapędy by zastąpić ojca dziecku a exa posłać w kosmos. I chyba to jest ta na nowa rzeczywistość i świadomość o której pisał, tzn mam taką nadzieję.
Oni oboje (a szczególnie Beckett) weszli w ten związek skupiając głównie na uczuciu, namiętności, "motylkach", wierząc, że to wystarczy by stworzyć szczęśliwą rodzinę 2+1 a Beckett by zaimponować Pani stawał na głowie by udowodnić, że jest lepszym "ojcem" dla jej dziecka naiwnie wierząc, że on zniknie z ich życia, zapominając przy tym, że on też ma swoje prawa.
Teraz, kiedy pierwsze "wow" minęło, jest czas by bardziej świadomie budować relację, docierać. Jeżeli oboje tego chcą i są w stanie pójść na kompromisy tak by żadne nie czuło pokrzywdzone, dawać ale też czerpać z tego związku, to może się to udać.
Tak na dobrą sprawę w tym wątku od początku powtarzały się dwa zarzuty/wątpliwości:
1. Nadgorliwość Becketta w stosunku do dziecka i jego próby wejścia w rolę ojca, przy jednoczesnej chęci wyeliminowania tego drugiego z ich życia
2. Emocjonalna wieź Pani Doktor z ex
Jeżeli te dwa "problemy" udało im się rzeczywiście przezwyciężyć i nadal jest między nimi szczera chęć bycia razem, to chyba nic więcej nie stoi na przeszkodzie.
Motylki i tak wcześniej czy później zdechną, ważne by się szanować, wspierać, pożądać... dbać o siebie nawzajem.
Może paradoksalnie ta sytuacja wzmocni ich związek... a może pokaże, że nic tu nie ma do ratowania.
Ja zawsze będę powtarzać, że nie sposób nieć fajny, udany związek, jak nie ma (większych) problemów. Prawdziwym testem są jednak sytuacje kryzysowe. Dopiero wtedy tak naprawdę poznaje drugiego człowieka i przekonuje ile ten związek jest wart.
2,166 2019-12-19 17:45:04
Lacrymossa przeczytała chyba tylko pierwszy post
Beckett, jak to ponoć czeka? Powiedziała Ci, rzuciła aluzję czy tak otwarcie?
Coś czuję, że będą to piękne święta
Lacrymossa przeczytała całość z której wynika moim zdaniem jasno i wyraźnie co ta Pani myśli. Ale jak autor artykułu woli mieć koronę z iluzji i zastanawiac się co ona ma w głowie i jak tu złapać prawą ręką za lewe ucho to jego sprawa
2,167 2020-01-13 14:56:03 Ostatnio edytowany przez beckett (2020-01-13 14:56:51)
1. Nadgorliwość Becketta w stosunku do dziecka i jego próby wejścia w rolę ojca, przy jednoczesnej chęci wyeliminowania tego drugiego z ich życia
2. Emocjonalna wieź Pani Doktor z ex
Ad 1. To nie jest prawda. Miałem i mam różne uczucia do swojej partnerki, ale za to dziecko dałbym się poćwiartować. Zebrałem już cięgi za szczerość, ale to jest przybrany syn, którego nie mam, a którego od dawna chciałem mieć. Dobrze mi z rolą przybranego taty, spełniam się, czas spędzany sam na sam z dzieckiem jest dla mnie bardzo wartościowy i satysfakcjonujący. Dzieciak jest obecnie najjaśniejszą częścią mojego życia, daje mi trochę sensu. Eliminować ojca nie chcę, sam się eliminuje. Ma możliwość zabierania dziecka w niedzielę na kilka godzin, ale przez pół roku zrobił to raz. Przyjeżdża raz w tygodniu na 2-3 godziny i przez większość tego czasu puszcza mu bajki. Więzi nie budują.
Ad 2. Nie istnieje i co do tego jestem pewien. Jestem też pewien że Jej na mnie bardzo zależy...natomiast...
...ja się wycofuję. Ogólnie z życia. Ostatni rok opisany w tym wątku był dla mnie bardzo trudny emocjonalnie, psychicznie. Zawaliłem niestety wiele spraw życiowych, głównie zawodowych. A jak się prowadzi własną firmę, to nie ma miejsca na depresję. Trzeba być zawsze na 101%, inaczej wszystko się wali. I u mnie się zawaliło. Do tego doszły problemy związane z moimi rodzicami. Ok, życie to nie bajka, ale nastąpiła u mnie kumulacja, jestem przeciążony od ponad miesiąca, przebodźcowany, przestałem nocować u mojej partnerki, częściej wolę być sam w domu. Jedynie święta i nowy rok były cudowne, jakby mnie odmieniło na chwilę. Moja partnerka chce mi pomóc, ale ja pomoc odrzucam. Wiem że to irracjonalne, bo nadal ją kocham, ale równocześnie jestem jakiś poblokowany - nie mam ochoty na bliskość, jestem przygnębiony, wycofany, nie rozmawiam. Nie mam też motywacji do pracy, spotykania się z ludźmi. Depresja. Skończy się zapewne tak, że i ona się wycofa, bo jestem człowiekiem z którym sam nie miałbym ochoty przebywać.
Nawet ciężko mi o tym pisać.
Może płacę cenę o wysokości której przestrzegano mnie na tym forum.
Biorę leki, ale nie pomagają na razie.
2,168 2020-01-13 15:23:19
.natomiast...
...ja się wycofuję. Ogólnie z życia. Ostatni rok opisany w tym wątku był dla mnie bardzo trudny emocjonalnie, psychicznie. Zawaliłem niestety wiele spraw życiowych, głównie zawodowych. A jak się prowadzi własną firmę, to nie ma miejsca na depresję. Trzeba być zawsze na 101%, inaczej wszystko się wali. I u mnie się zawaliło. Do tego doszły problemy związane z moimi rodzicami. Ok, życie to nie bajka, ale nastąpiła u mnie kumulacja, jestem przeciążony od ponad miesiąca, przebodźcowany, przestałem nocować u mojej partnerki, częściej wolę być sam w domu. Jedynie święta i nowy rok były cudowne, jakby mnie odmieniło na chwilę. Moja partnerka chce mi pomóc, ale ja pomoc odrzucam. Wiem że to irracjonalne, bo nadal ją kocham, ale równocześnie jestem jakiś poblokowany - nie mam ochoty na bliskość, jestem przygnębiony, wycofany, nie rozmawiam. Nie mam też motywacji do pracy, spotykania się z ludźmi. Depresja. Skończy się zapewne tak, że i ona się wycofa, bo jestem człowiekiem z którym sam nie miałbym ochoty przebywać.
Nawet ciężko mi o tym pisać.
Może płacę cenę o wysokości której przestrzegano mnie na tym forum.
Biorę leki, ale nie pomagają na razie.
Bardzo mi przykro.
Włożyłeś jak widać całą swoją energię w odbudowywanie tego związku, w rozwiązywanie jej problemów, zapominając o sobie/swoim życiu i obowiązkach. Dlaczego nie chcesz od niej pomocy?
W końcu... czy było warto? Przestrzegano Cię tu wiele razy, że cena jaką przyjdzie Ci zapłacić za tą pogonią za marzeniami może być zbyt wysoka. Tym bardziej, że każdy kto śledził Twój wątek widział/czuł jak Twoje poczucie wartości niebezpiecznie spada.
Co do depresji to nie będę się wypowiadać bo nie jestem w tym temacie kompetentną osobą. Korzystasz z pomocy specjalisty?
2,169 2020-01-13 16:13:26
Może płacę cenę o wysokości której przestrzegano mnie na tym forum.
E tam Beckett, po prostu ten twój wymarzony raj na ziemi wziął i ci zwyczajnie spowszedniał.
Zniknęły smoki z którymi trzeba walczyć, odeszły problemy z którymi trzeba się borykać, nieziemski seks jaki by on tam nie był,
to też prędzej czy później staje się zwyczajny i normalny, podobnie jak wspólne wyjazdy czy spędzanie razem czasu w inny sposób.
Tematy przegadane, w pracy to samo co wczoraj, na obiad znowu pomidorowa i jest jak w polskim filmie - nuda panie, nic się nie dzieje.
Nie ma tej ekscytacji, która towarzyszy początkom znajomości czy powrotom po przerwach (tak wiem, tu powinno być "a nie mówiłem?")
za to zaczyna pojawiać się zmęczenie, znudzenie czy wręcz jakieś takie rozdrażnienie powtarzającymi się jak w Dniu Świstaka sytuacjami.
Próbujesz się ukryć na chwilę gdzieś, gdzie nikt nie przyjdzie za chwilę zapytać - a co ty robisz, a czemu tu jesteś, a po co, a dlaczego -
złapać tą chwilę dla siebie, pobyć z własnymi myślami, walnąć się na wyro i pogapić w sufit, pooglądać memy czy śmieszne filmiki na youtube,
chcesz pożyć swoim dawnym życiem, tym jakie wiodłeś, zanim wszystko się zmieniło i chociaż zawsze o tm marzyłeś... to jednak czegoś ci brak...
Gówno tam nie depresja.
2,170 2020-01-13 19:07:48
Gówno tam nie depresja.
Bardzo możliwe, że masz racje. Beckett niespełna miesiąc wspominał o oświadczynach ale też potrzebie dotarcia w "nowej" rzeczywistości. Co innego życie na haju, determinacja w udowodnieniu czegoś sobie (i nam, że się mylimy), rywalizacja (realna bądź nie) o względy Pani z jej ex., a co innego codzienność. Póki Beckett jechał na adrenalinie od urlopu do urlopu, a jego celem było ponowne zdobycie Pani i pokazanie jej exowi gdzie jego miejsce, to jeszcze się jakoś kręciło aż nadszedł czas kiedy tego "paliwa" zwyczajnie zabrakło. Pani zdobyta, sprawy z ex uporządkowane, niby już nic nie stoi na przeszkodzie by marzenie Becketta o domku z płotkiem się ziściło, a tu nagle... Beckett się wycofuje. Dlaczego? Czy na pewno powodem są problemy w pracy i rodzinne? Przecież problemy u każdego się zdarzają a chyba łatwiej jest je pokonywać kiedy ma się obok ukochaną osobę - wsparcie. A co Beckett robi? Izoluje się. Czy nie chodzi o to co tu kilkukrotnie było poruszane a mianowicie przejście na nowy etap związku - normalnej, codziennej prozy życia po emocjonujących randkach i przyjemnych urlopach/wypadach. Już raz, rok temu na tym polegli z powodu sytuacji z exem, skoro ona teraz została unormowana, to co jest problemem? Brak komunikacji, zaufania? Wypalenie? Przecież chwilowe problemy w pracy to nie dramat. Z rodzicami też wiele osób ma różne perypetie. Dlaczego więc Beckett się zamyka w sobie zamiast przejść przez to ze swoją kobietą? Czyżby już mu się odechciało tego związku? Czuje, że więcej (zbyt wiele) dał niż zyskał? Ma teraz szansę by Pani Doktor się wykazała, ale z jakiegoś powodu nie chce z tego skorzystać.
Też trochę nie wierzę w tą depresję... zwyczajnie emocje, adrenalina opadała i Beckett zaczął najwyraźniej w tym związku dusić. Przestał on być dla niego taki ekscytujący a wyniesiona na piedestał Pani Doktor spowszedniała.
PS. Ja się w sumie cieszę, że u mnie kwestie nieślubnego dziecka A. zostały przesunięte w czasie tak, że mieliśmy/mamy go wystarczająco na poukładanie swoich spraw, sprawdzenia się w trudnych sytuacjach, przełamania w mówieniu o swoich problemach, wypracowywaniu najlepszych rozwiązań. Ja już miałam kilka relacji gdzie były same ochy i achy, ale jak szybko i spektakularnie te znajomości zaczynały, tak szybko kończyły. Zawsze będę powtarzała, że nie sposób mieć fajny, udany związek, jak nie ma problemów (albo udaje, że ich nie ma), jak jedno nadskakuje drugiemu by zaimponować i wszystko kręci się wokół przyjemności. Podejrzewam, że gdyby dziecko A. pojawiło w naszym życiu już w listopadzie, to byłabym pewnie w podobnej sytuacji co Beckett - miała wrażenie, że to ja się poświęcam, daję więcej od siebie … a nawet czuła, że zostałam wykorzystana. Pewnie też nie powiedziałabym A. jak rzeczywiście wygląda sytuacja z moimi rodzicami, tylko (jak Beckett) izolowała w kryzysowych momentach i nie chciała z ni o tym rozmawiać (jak z każdym ex, z wyjątkiem jednego, ale i tak szybko pożałowałam, bo ten nie wykazał zrozumienia). Ja też nie wiem jak dalej mój związek potoczy, ale pierwszy raz czuję w relacji z kimś naprawdę komfortowo - nic nie muszę udawać, o wszystkim mogę powiedzieć. Jeśli nawet nie zostanie moim mężem, to przynajmniej teraz mam poczucie, że to jest mój prawdziwy przyjaciel na którym mogę polegać, w którym mam wsparcie (i to takie prawdziwe, na każdej płaszczyźnie, nie tylko słowne) i którego kocham.
2,171 2020-01-13 19:21:48 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-01-13 19:42:30)
Niektórzy chyba tak mają, że jak się absolutnie nic nie dzieje, to zaczynają na swój sposób "wiednąć". Wiadomo, że wyzwania są niejako potrzebne a pojawienie się pewnych problemów w życiu powinno nas w odpowiedni sposób motywować do ich rozwiązywania. To, jak się z nimi zmierzymy i czy wspólnie damy radę pokonać trudności, zależy od nas. W bliższej relacji nie wyobrażam sobie zwyczajnie unikać cieżkich tematów, bo to za bardzo rzutuje na samopoczucie i codzienne zachowanie. Jak dzieje się coś poważnego, to nie można udawać, że się nic nie dzieje. Czasami słyszy się np o sytuacji, kiedy facet ukrywa przed żoną/rodziną, ze stracił pracę czy o tym, iż po padł w długi. KOnsekwencje bywają nawet tragiczne..Choc to może kwestia lęku przed reakcją drugiej strony, kiedy zamiast wsparcia spodziewamy się krytyki. Emocje biorą górę i taka żona moze zacząć wyzywać męża od nieudaczników czy przegrywów..Ja w każdym razie wolę, jak tych problemów nie ma zbyt dużo..:) za to odnoszę wrażenie, żę niktórzy są uzależnieni od stresu i ciężkich sytuacji(czyt. emocji z nimi związanych).
2,172 2020-01-13 19:37:42
Możecie mieć rację, bo Becketta mocno nakręca rywalizacja.
W własnym biznesie może nakręcać rywalizacja, kasa, albo ludzie. Może tak się porobiło że tego tam już nowe ma i trzeba poszukać czegoś nowego?
Może byc też zmęczenie materiału bo długo na adrenalinie ciągnąć się nie da, ale zwykłe związek udany to jestem taki azyl, do którego się wraca, a nie ucieka...
2,173 2020-01-13 20:44:02 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-01-13 20:46:31)
Możecie mieć rację, bo Becketta mocno nakręca rywalizacja.
W własnym biznesie może nakręcać rywalizacja, kasa, albo ludzie. Może tak się porobiło że tego tam już nowe ma i trzeba poszukać czegoś nowego?Może byc też zmęczenie materiału bo długo na adrenalinie ciągnąć się nie da, ale zwykłe związek udany to jestem taki azyl, do którego się wraca, a nie ucieka...
Ja też jestem uzależniona od adrenaliny. Od dzieciństwa. Już pomijając kwestie rodzinne, od małego trenowałam pewną dyscyplinę sportu i brałam udział w różnych zawodach, ale też olimpiadach naukowych (z matmy ). Teraz też można powiedzieć, że jestem już na swoim i mam spokojniejszy tryb pracy (głownie przy komputerze) ale adrenaliny dostarczają mi wystąpienia publiczne. Pół biedy jak jest prasa czy radio, 'gorzej' z tv. To mega stres. Chyba największy w dobie Internetu. Dlatego (już) nie potrzebuję tej adrenaliny w życiu codziennym. Mam jej wystarczająco. Motywację by się rozwijać i dobrze prezentować też. Od chwil z partnerem oczekuję raczej wyciszenia i skupienia na sobie, codziennym życiu.
Myślę, że w końcu znalazłam ten "balans". A że facet ponad 10l starszy... no cóż. Coś za coś. W Sylwestra poznaliśmy się trochę z jego i moimi znajomymi, tak naprawdę pierwszy raz. Ja coś tam opowiadałam o nim ale dla moich koleżanek facet 50l to "dziadek". Ale jak nas razem zobaczyli to potem usłyszałam, że pasujemy do siebie i widać między nami uczucie. Ze str. znajomych A. to wiadomo ochy i achy bo "panna" młodsza ponad 10l, wręcz zazdrość.
A czego Beckett w życiu chce? "Reprezentacyjnej partnerki" którą może pochwalić ale niekoniecznie dzielić problemy? Tzn jej tak ale jak ma swoje to się wycofuje bo mniej ważne? Albo ich wstydzi? Bo jak prace zawalił skupiając na niej, rozwiązywaniu jej problemów, to już nie jest jej "wart"? I tu wychodzi ta nieszczęsna niska samoocena. Ktoś ważniejszy niż ja.
2,174 2020-01-13 21:35:21 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-01-13 21:37:37)
Ja niestety na adrenalinie pracuję najefektywniej. W domu marzyłam o spokoju, ale tam też była adrenalina..
Więc po latach padło w pracy.. najpierw..
Ex zapewnił więc większą dawkę w domu teraz dalej pracuję na swoim, ale robię coś spokojniejszego i bardziej kobiecego.. ale ręki sobie uciąc nie dam, że znów nie pójdę na wojnę..:)
A może Beckett masz taki idealny obraz własnej osoby, że jako biedny miś z kłopotami, na głaskanie przez kobietę nie zasługujesz?
2,175 2020-01-13 21:55:18 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-01-13 21:58:25)
Ja niestety na adrenalinie pracuję najefektywniej.
Chyba każdy. Jak słuchasz 1-nki może i mnie słyszałaś Nie chcę tu mówić czym dokładnie zajmuję. Może znasz mnie ze słyszenia albo widzenia?
Tu jednak woliny być anonimowi. I niech tak będzie.
2,176 2020-01-13 22:07:05 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-01-13 22:15:38)
No właśnie świat jest mały i zawsze można się dokopać wspólnych znajomych..forum daje anonimowość i to cenię.
2,177 2020-01-13 23:59:56
beckett wszystko co napisałeś świetnie znam, wykańcza Cię stres choć nie chcesz tego przyznać, jako dodatek do tego co napisał Anderstud,
Niestety prze stymulowany organizm się poddaje...
2,178 2020-01-17 00:18:17
Becketta sam kiedyś napisałeś, że szybko się nudzisz, gdy kobieta "chce Ciebie". Teraz (chyba) jest taki etap w Twoim związku, że w końcu pani dr "Ciebie chce". I zaczynasz widzieć pustkę. Czy to co napisała Roxann (o tym żeby te adrenalinę dostarczyć sobie w pracy a nie w związku) faktycznie jest remedium na ten problem? A może praca nie jest już dla Ciebie wyzwaniem?
Albo dopiero teraz wychodzą te braki, ponieważ wszystko ładowales relacje a nie jesteś przecież studnia bez dna.
Myślę, że powinieneś pozwolić wykazać się teraz partnerce. A może unikasz jej, bo w gruncie rzeczy wiesz, że takiego "słabego" ona Ciebie nie zechce? Wiesz, że to Ty jesteś dawca w tej relacji i w momencie, gdy nie masz co dać wolisz się wycofać niż skonfrontować z prawdą na temat Twojego związku? Może być też tak, że próby pomocy że strony pani dr nie są zbyt szczere, raczej takie "na odwal" i dlatego kończące się niepowodzeniem?
Powodów może być wiele.
2,179 2020-01-27 18:09:20
Hej, jak się tam trzymasz?
Mam nadzieję, że już lepiej z samopoczuciem.
2,180 2020-01-27 18:17:29
Pusto, głucho, wicher wieje..
2,181 2020-01-27 18:25:00
Pusto, głucho, wicher wieje..
Wind of change?
2,182 2020-01-27 18:31:29 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-01-27 18:32:29)
Teraz nasz drogi Autor hmmm się zacznie wycofywać ?
Depresja/ nie depresja była do przewidzenia raz że po takim haju jest tak zawsze to organiczne jest nie ma przebacz, w dodatku z ostrymi skrajnymi huśtawkami emocji wiedział sam jak może być i pisał o tym ostrzegany był też widocznie ma zamiłowanie podobnie jak niektórzy ( w tym ja kiedyś tam ) do eksperymentów na swoim własnym żywym organizmie a żeby było "śmieszniej " nic nie przesądza o tym związku jeszcze chyba że Beckett sięgnął dna lub jest blisko albo tak mu się zdaje.
Jak przejdzie tego doła to z górki wyjaśni się może czego chce od tej kobiety i od siebie.
2,183 2020-01-27 18:45:00
Tak chyba kończą się wszelkie próby "walki o miłość". Wiadomo, że motywacja do tej walki jest duża, czasami ogromna, większa niż własna godność, ale "sukces" nie nadejdzie, albo rozpad będzie rozłożony w czasie.
2,184 2020-01-27 18:54:00
Tak chyba kończą się wszelkie próby "walki o miłość". Wiadomo, że motywacja do tej walki jest duża, czasami ogromna, większa niż własna godność, ale "sukces" nie nadejdzie, albo rozpad będzie rozłożony w czasie.
O ile z pierwszą częścią Twojej wypowiedzi nie trudno nie zgodzić, tak co do drugiej … przecież niby osiągnął "sukces", ojciec dziecka zjawia tylko na parę h raz w tygodniu, nic go z Panią Dr nie łączy i nie połączy... ona podobno czekała na 'oświadczyny bis'. Więc co się stało? Walka wygrana ale "nagroda" już przestała być satysfakcjonująca?
2,185 2020-01-27 18:58:51 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-01-27 18:59:49)
To bardzo przypomina scenariusz, kiedy się za czymś uporczywie goni, goni i goni całe życie a potem, jak się coś osiągnie, to nagle dochodzi się do wniosku, że jednak nie tego się szukało. A zamiast celu przyjemność sprawia droga do celu
2,186 2020-01-27 18:59:19
gracjana1992 napisał/a:Tak chyba kończą się wszelkie próby "walki o miłość". Wiadomo, że motywacja do tej walki jest duża, czasami ogromna, większa niż własna godność, ale "sukces" nie nadejdzie, albo rozpad będzie rozłożony w czasie.
O ile z pierwszą częścią Twojej wypowiedzi nie trudno nie zgodzić, tak co do drugiej … przecież niby osiągnął "sukces", ojciec dziecka zjawia tylko na parę h raz w tygodniu, nic go z Panią Dr nie łączy i nie połączy... ona podobno czekała na 'oświadczyny bis'. Więc co się stało? Walka wygrana ale "nagroda" już przestała być satysfakcjonująca?
To, że z kimś się jest wcale nie oznacza sukcesu. Mnie też kiedyś pewien chłopak "wychodził",byliśmy razem 2 lata ale koniec końców zerwałam z nim, bo wiedziałam, że jeszcze bardziej go ranie. Im jesteśmy starsi tym bardziej doceniamy takie osoby, które wszytsko dla nas zrobią, wybacza, są podpora (żeby nie napisać "podnóżkiem"). Ale to nie zmienia faktu, że do tanga (miłości) trzeba dwojga. Tego się nie kupi.
2,187 2020-01-27 19:03:19
To, że z kimś się jest wcale nie oznacza sukcesu. Mnie też kiedyś pewien chłopak "wychodził",byliśmy razem 2 lata ale koniec końców zerwałam z nim, bo wiedziałam, że jeszcze bardziej go ranie. Im jesteśmy starsi tym bardziej doceniamy takie osoby, które wszytsko dla nas zrobią, wybacza, są podpora (żeby nie napisać "podnóżkiem"). Ale to nie zmienia faktu, że do tanga (miłości) trzeba dwojga. Tego się nie kupi.
Ok, ale to Ty z nim zerwałaś, a Pani Dr podobno (tak pisał Beckett) oczekiwała ponownych oświadczyn.
2,188 2020-01-27 19:09:29
gracjana1992 napisał/a:To, że z kimś się jest wcale nie oznacza sukcesu. Mnie też kiedyś pewien chłopak "wychodził",byliśmy razem 2 lata ale koniec końców zerwałam z nim, bo wiedziałam, że jeszcze bardziej go ranie. Im jesteśmy starsi tym bardziej doceniamy takie osoby, które wszytsko dla nas zrobią, wybacza, są podpora (żeby nie napisać "podnóżkiem"). Ale to nie zmienia faktu, że do tanga (miłości) trzeba dwojga. Tego się nie kupi.
Ok, ale to Ty z nim zerwałaś, a Pani Dr podobno (tak pisał Beckett) oczekiwała ponownych oświadczyn.
Ciekawe jestem czy będąc w jej wieku, mając dziecko (i będąc po tak ciężkim związku jak ona-bycie kochanka) zerwalabym? To nie jest tak, że nic nie czujesz. Są emocje, przeżywasz wszystko, ale nie dajesz z siebie tyle na ile zasługuje partner w zwiazku. Może stąd depresja becketta?
2,189 2020-01-27 19:24:38
Ciekawe jestem czy będąc w jej wieku, mając dziecko (i będąc po tak ciężkim związku jak ona-bycie kochanka) zerwalabym? To nie jest tak, że nic nie czujesz. Są emocje, przeżywasz wszystko, ale nie dajesz z siebie tyle na ile zasługuje partner w zwiazku. Może stąd depresja becketta?
Trudno powiedzieć, bo niby osiągnął, co chciał - ex poszedł w odstawkę, wizyty unormowane...
A może po prostu przysłowiowe "motylki" minęły, seks już tak nie kręci, nie samymi wyjazdami człowiek żyje..
Beckett poświęcił dla niej 100% swojej energii zaniedbując swoje obowiązki. To zawsze jest błąd, nawet w mniej pogmatwanych relacjach. To jest to uczepienie kogoś "zajeb..tego" by podnieść swoje poczucie wartości, zapominając o sobie.
Myślę, że Beckett osiągnąwszy to do czego dążył, angażując w to całą swoją energię, dopiero zauważył jak bardzo zaniedbał siebie.
Czy warto?
2,190 2020-01-27 19:25:01 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-01-27 19:25:52)
Problemem wydaje się to, ze każdy ma chyba trochę inną definicję, na czym polega związek i co powinno się na niego składać. Bo dla jednych to, co wymieniła gracjana wcześniej, w zupełności wystarczy a inni potrzebują zupełnie czegoś innego. Jak czasami widzę czy czytam co ludzie dają drugiemu w związku, wymieniająć tę całą litanię swoich zalet, to potem się dziwę czego jeszcze trzeba,żeby osiągnąć szczeście. Mam wrażenie, że niektórzy potrzebują "tego czegoś", co tak ciężko określić, co podtrzymuje więź miedzy ludźmi a bagatelizowane sa właśnie te kwestie, które w rzeczywisty sposób, sprawiają, że partner może na nas liczyć a my na niego..
2,191 2020-01-27 19:30:11 Ostatnio edytowany przez gracjana1992 (2020-01-27 19:30:40)
gracjana1992 napisał/a:Ciekawe jestem czy będąc w jej wieku, mając dziecko (i będąc po tak ciężkim związku jak ona-bycie kochanka) zerwalabym? To nie jest tak, że nic nie czujesz. Są emocje, przeżywasz wszystko, ale nie dajesz z siebie tyle na ile zasługuje partner w zwiazku. Może stąd depresja becketta?
Trudno powiedzieć, bo niby osiągnął, co chciał - ex poszedł w odstawkę, wizyty unormowane...
A może po prostu przysłowiowe "motylki" minęły, seks już tak nie kręci, nie samymi wyjazdami człowiek żyje..
Beckett poświęcił dla niej 100% swojej energii zaniedbując swoje obowiązki. To zawsze jest błąd, nawet w mniej pogmatwanych relacjach. To jest to uczepienie kogoś "zajeb..tego" by podnieść swoje poczucie wartości, zapominając o sobie.
Myślę, że Beckett osiągnąwszy to do czego dążył, angażując w to całą swoją energię, dopiero zauważył jak bardzo zaniedbał siebie.
Czy warto?
Nie wiadomo jak to dokładnie u nich wyglada, ale byłam również "po drugiej stronie barykady" - tej, co zależy bardziej. Moje samopoczucie...nie było wtedy dobre, lekko mówiąc. Ileż można być dawcą ,dodatkowo z wiecznym uśmiechem na twarzy, bo wiadomo - smutny człowiek nie jest atrakcyjny, a trzeba się starać by zasłużyć na "pana/panią".
2,192 2020-01-27 19:33:01
Problemem wydaje się to, ze każdy ma chyba trochę inną definicję, na czym polega związek i co powinno się na niego składać. Bo dla jednych to, co wymieniła gracjana wcześniej, w zupełności wystarczy a inni potrzebują zupełnie czegoś innego. Jak czasami widzę czy czytam co ludzie dają drugiemu w związku, wymieniająć tę całą litanię swoich zalet, to potem się dziwę czego jeszcze trzeba,żeby osiągnąć szczeście. Mam wrażenie, że niektórzy potrzebują "tego czegoś", co tak ciężko określić, co podtrzymuje więź miedzy ludźmi a bagatelizowane sa właśnie te kwestie, które w rzeczywisty sposób, sprawiają, że partner może na nas liczyć a my na niego..
No właśnie, zabieganie o kogoś to jedno, ale poświęcanie komuś do takiego stopnia, że zaniedbuje swoje obowiązki to już moim zdaniem głupota.
Ok, pewnie bycie z Panią Dr podnosiło mu morale (co dało się wyczytać z jego wiadomości), ale... sorry, nie za cenę własnego biznesu!
2,193 2020-01-27 19:33:13
Problemem wydaje się to, ze każdy ma chyba trochę inną definicję, na czym polega związek i co powinno się na niego składać. Bo dla jednych to, co wymieniła gracjana wcześniej, w zupełności wystarczy a inni potrzebują zupełnie czegoś innego. Jak czasami widzę czy czytam co ludzie dają drugiemu w związku, wymieniająć tę całą litanię swoich zalet, to potem się dziwę czego jeszcze trzeba,żeby osiągnąć szczeście. Mam wrażenie, że niektórzy potrzebują "tego czegoś", co tak ciężko określić, co podtrzymuje więź miedzy ludźmi a bagatelizowane sa właśnie te kwestie, które w rzeczywisty sposób, sprawiają, że partner może na nas liczyć a my na niego..
Ja nadal szukam odpowiedzi czym powinien być związek To jakbym chciała, aby to wyglądało nie sprawdza się w życiu.
2,194 2020-01-27 19:44:31
Ja nadal szukam odpowiedzi czym powinien być związek
To jakbym chciała, aby to wyglądało nie sprawdza się w życiu.
Ja jestem ok 10l od Ciebie starsza i też szukam tej odpowiedzi. Na pewno nie ma jednej wiążącej bo my wszyscy jesteśmy różni, na innym etapie życia itd. Pomijając już tą przysłowiową chemię uważam, że po prostu powinno nam być ze sobą dobrze, że umiemy rozmawiać, lubimy spędzać ze sobą czas, potrafimy stawiać czoła problemom i jest równowaga w dawaniu i braniu - to jest chyba najlepszy model.
Ale niestety w życiu bywa zwykle tak, że którejś stronie bardziej zależy i stara 'zasłużyć' na uczucie poświęcając się. W różny sposób.
2,195 2020-01-27 19:54:30 Ostatnio edytowany przez gracjana1992 (2020-01-27 19:55:05)
gracjana1992 napisał/a:Ja nadal szukam odpowiedzi czym powinien być związek
To jakbym chciała, aby to wyglądało nie sprawdza się w życiu.
Ja jestem ok 10l od Ciebie starsza i też szukam tej odpowiedzi. Na pewno nie ma jednej wiążącej bo my wszyscy jesteśmy różni, na innym etapie życia itd. Pomijając już tą przysłowiową chemię uważam, że po prostu powinno nam być ze sobą dobrze, że umiemy rozmawiać, lubimy spędzać ze sobą czas, potrafimy stawiać czoła problemom i jest równowaga w dawaniu i braniu - to jest chyba najlepszy model.
Ale niestety w życiu bywa zwykle tak, że którejś stronie bardziej zależy i stara 'zasłużyć' na uczucie poświęcając się. W różny sposób.
Ja mimo, że mam 27 lat czyli może nie tak dużo, ale już na tyle dużo żeby z pewnych rzeczy zdawać sobie sprawę to...nadal szukam (podświadomie) "szalonej miłości" z bardzo wysoka temperatura. Tylko, jak do tej pory, takiej nie spotakalam, więc powinnam wyciągnąć jakieś wnioski Związek i ogólnie życie go jednak konkretne czyny, a nie...tajemnicze "coś".
2,196 2020-01-27 20:07:54 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-01-27 20:09:32)
Ja mimo, że mam 27 lat czyli może nie tak dużo, ale już na tyle dużo żeby z pewnych rzeczy zdawać sobie sprawę to...nadal szukam (podświadomie) "szalonej miłości" z bardzo wysoka temperatura. Tylko, jak do tej pory, takiej nie spotakalam, więc powinnam wyciągnąć jakieś wnioski
Związek i ogólnie życie go jednak konkretne czyny, a nie...tajemnicze "coś".
Ja tą miłość "szaloną" poznałam w wieku 30l a czkawką mi się odbijała przez kolejne kilka
Tak mówię z perspektywy czasu bo wiadomo że o "prezia" chodzi... tych lat mi jednak nikt nie zwróci
2,197 2020-01-27 20:14:26
gracjana1992 napisał/a:Ja mimo, że mam 27 lat czyli może nie tak dużo, ale już na tyle dużo żeby z pewnych rzeczy zdawać sobie sprawę to...nadal szukam (podświadomie) "szalonej miłości" z bardzo wysoka temperatura. Tylko, jak do tej pory, takiej nie spotakalam, więc powinnam wyciągnąć jakieś wnioski
Związek i ogólnie życie go jednak konkretne czyny, a nie...tajemnicze "coś".
Ja tą miłość "szaloną" poznałam w wieku 30l a czkawką mi się odbijała przez kolejne kilka
Tak mówię z perspektywy czasu bo wiadomo że o "prezia" chodzi... tych lat mi jednak nikt nie zwróci
Wiem właśnie. Mi też takie zajawki na szaloną miłośc zawsze czkawka się odbijają.
2,198 2020-01-27 20:24:34
gracjana1992 napisał/a:Ja mimo, że mam 27 lat czyli może nie tak dużo, ale już na tyle dużo żeby z pewnych rzeczy zdawać sobie sprawę to...nadal szukam (podświadomie) "szalonej miłości" z bardzo wysoka temperatura. Tylko, jak do tej pory, takiej nie spotakalam, więc powinnam wyciągnąć jakieś wnioski
Związek i ogólnie życie go jednak konkretne czyny, a nie...tajemnicze "coś".
Ja tą miłość "szaloną" poznałam w wieku 30l a czkawką mi się odbijała przez kolejne kilka
Tak mówię z perspektywy czasu bo wiadomo że o "prezia" chodzi... tych lat mi jednak nikt nie zwróci
Takie szalone miłości ,akcje po latach fajnie się wspomina i czasem opowiada o nich w formie anegdot oraz dzielenia się doświadczeniem jak się chce ,a ja tam teraz wolę nieszaloną swoją panią doktor i życie z nią a i tak się nie nudzę takie życie .
Walka o uczucia i miłość nie kończy się dobrze ponieważ wymaga wroga jak by nie patrzył podświadomego,nawet ukrytego i jest też walka z samym sobą w rozdarciu między kontrolą a postawą miłości poprzez całe spektra emocji i uczuć.
2,199 2020-01-27 20:51:53
Takie szalone miłości ,akcje po latach fajnie się wspomina i czasem opowiada o nich w formie anegdot oraz dzielenia się doświadczeniem jak się chce .
No tak. Ale z perspektywy czasy szkoda mi tych lat na tamtą "miłość".
Owszem spędziłam z tym człowiekiem mnóstwo niezapomnianych chwil, ale wspominam je bezosobowo.
W tym czasie człowiek nie myśli, że traci "lata".
Te najlepsze.
Ja kochałam tamtego człowieka nad życie... a straciłam przez niego kilka dobrych lat.
2,200 2020-01-27 23:45:51
(...) Pomijając już tą przysłowiową chemię uważam, że po prostu powinno nam być ze sobą dobrze, że umiemy rozmawiać, lubimy spędzać ze sobą czas, potrafimy stawiać czoła problemom i jest równowaga w dawaniu i braniu - to jest chyba najlepszy model(...)
W pełnie się zgadzam Rox. Chemia chemią, ale to przecież szybko mija, emocje i motylki opadają i potem co? Trzeba związek oprzeć na jakiś solidniejszych podstawach.
To się Beckett zdziwi jak tu wróci i zobaczy co się dzieje w jego wątku
2,201 2020-02-05 13:07:35
Myślę, że Beckett osiągnąwszy to do czego dążył, angażując w to całą swoją energię, dopiero zauważył jak bardzo zaniedbał siebie.
Dokładnie.
To forma wypalenia emocjonalnego, nagromadzenia stresu, huśtawek, trochę się zruinowałem psychicznie.
Czy warto?
Nie wiem. Jeśli nam się poukłada i ja się poukładam, to chyba warto.
Na razie bywam nieznośny, aż sam się dziwię że Ona ma siłę by mnie kochać.
2,202 2020-02-05 13:38:55
"Jak się poukłada" - czyli się nie poukładało do tej pory? Nie masz wrażenia, że potrzebujesz się cod tego jakoś odciąć, odpocząć od tego ciągłego stresu i presji, jaka na Ciebie spada? Czy może ciągle się karmisz tą adrenaliną i napięciem? Przecież taki kołowrotek się mocno przekłada na życie zawodowe i samo zdrowie. Wykończysz się...
2,203 2020-02-05 13:54:48
W tym momencie to raczej problemy zawodowe przekładają się na to "nieukładanie się". Wychodzi ze mnie stres, frustracja. Jestem bardziej nerwowy i mnie tolerancyjny - a polem konfliktu jest ponownie wychowanie dziecka. Czepiam się tego, że wychowuje niesamodzielnego egocentryka, zwłaszcza że niestety widać symptomy przed którymi przestrzegałem dawno. Jest zbyt pobłażliwa i nadopiekuńcza. Krytykuję, że karmi czterolatka (przy mnie jada sam nożem i łyżką), że nie uczy robienia grubszych tematów do nocnika (siku robi, ale kupę do pieluchy - Ona nie chce go do niczego przymuszać), że pozwala dziecku na spanie w naszym łóżku, po czym ja ląduję na kanapie, bo Młody jest już duży i rozpycha się. Przy czym Ona twierdzi że jestem zazdrosny o dziecko - no można tak to nazwać, ale przede wszystkim uważam że czterolatek ma mieć własne łóżko i pokój, a dorośli własną przestrzeń na intymność. Poza tym dziecko należy uczyć samodzielności, a nie spania z mamusią i beckettem.
2,204 2020-02-06 08:04:42
Nie idź tą drogą Beckett. Przegrasz z kretesem. Wiesz jakie jest najgorsze miejsce na ziemi?
Najgorsze miejsce na ziemi jest między matką a jej dzieckiem. Przerabiałem dwukrotnie, potwierdzone info.
Dzisiaj rozpycha się w łóżku, jutro powie ci wprost że jesteś głupi, a za rok będzie sikał do butelek po coli
i wylewał te szczyny do zlewu pełnego naczyń, które miał umyć, a ty zamiast tylko się czepiać biednego dziecka
sam mógłbyś dupę ruszyć i te gary pozmywać. Teraz sobie myślisz - a ten czego znowu się nażarł, że pie*doli jak poparzony -
ale zanim się obejrzysz tak będzie wyglądała twoja codzienność, bo mamusia zawsze murem stanie za dzieckiem i nie zrobisz nic.
2,205 2020-02-06 09:50:40
Krytykuję, że karmi czterolatka (przy mnie jada sam nożem i łyżką), że nie uczy robienia grubszych tematów do nocnika (siku robi, ale kupę do pieluchy - Ona nie chce go do niczego przymuszać), że pozwala dziecku na spanie w naszym łóżku, po czym ja ląduję na kanapie, bo Młody jest już duży i rozpycha się. Przy czym Ona twierdzi że jestem zazdrosny o dziecko - no można tak to nazwać, ale przede wszystkim uważam że czterolatek ma mieć własne łóżko i pokój, a dorośli własną przestrzeń na intymność. Poza tym dziecko należy uczyć samodzielności, a nie spania z mamusią i beckettem.
Jeśli chodzi o karmienie dziecka to z nią nie dyskutuj spróbuj wjechać na ambicję młodemu(chodzi do przedszkola) na zasadzie że będą się z niego śmiać itp. może coś da.
Co do pieluchy u 4 latka jedno słowo - masakra.
Co do spania na kanapie, chcesz tam spać przez kolejne lata? musisz z nią porozmawiać że jak tak ma być to na noc wracasz do siebie - tylko na spokojnie że np. tam się nie wysypiasz - oczywiście to was cofnie w związku ale ...teraz czujesz się komfortowo? Ja na coś takiego bym się nie godził a tekst o zazdrości względem dziecka ... to zwykła manipulacja.
2,206 2020-02-06 17:45:12 Ostatnio edytowany przez beckett (2020-02-06 17:51:31)
No i dokładnie tak zrobiłem. Sypiam u siebie. Moja partnerka uważa że robię dziecinne fochy wychodząc do domu. Twierdzi że spanie Mlodego z nią jest tymczasowe, bo jest chory. Tylko że to żadna wymówka, jego lóżko jest metr od naszego. Poza tym śpi dobrze. Kaszle w nocy, ale dostaje syrop i jest ok. Trwa to już długo. Połowę grudnia, większość stycznia. Od dwóch czybtrzech tygodni non stop. Tak się przyzwyczaił że nie ma innej opcji. Co więcej, widzi że mamy na tym polu konflikt i sam mnie wygania z łóżka. Bo jest chory i on śpi z mamą. Ma katarek Moja partnerka jest uległa i uważa że dziecko jej potrzebuje. Ma duże poczucie winy wobec dziecka, że pracuje, że wybrała złego ojca, itd. Przyznaje sie że to nią kieruje. Teraz twierdzi że to tymczasowe, ze Młody potrzebuje swojego pokoju, że Ona uwielbia spać ze mną (wiem to, bo tuli się bardzo). Tylko jakoś dzieciak rośnie a jest gorzej niż było.
Postawiłem sprawę jasno ze swojej strony, od poniedziałku mamy ochłodzenie. Dama uznaje że myslę o sobie, a nie o tym ze dziecko chore i potrzebuje mamy.
Co do samodzielnego jedzenia, to nie będę wchodził dziecku na ambicje. Za mały na to jest, może to zaszkodzić jego poczuciu wartości. Przy mnie jest samodzielny. W przedszkolu też. Przy mamie natomiast kompletnie nie. Wszystko musi być z mamą, domaga się uwagi, zwłaszcza kiedy np. przytulamy się lub rozmawiamy. Normalnie książkowy przykład okresu kompleksu Edypa Naturalny okres i zachowania, ale niestety moja partnerka gruntuje w nim wiszenie na maminej spódnicy. Wyręcza we wszystkim, ppzwala na przerywanie nam, dzieciak ma centralne miejsce i uważa się za boga. Jestem zdanianże to niewychowawcze bardzo.
2,207 2020-02-06 18:05:20
To samo życie powszednie tylko ja mam wrażenie że znowu wykorzystujesz te sytuacje gdzie w wielu punktach masz słuszność co do młodego do tego żeby nie zadbać o siebie i to co np w pracy powszednienie czy depresja co musiało nastąpić sam wiedziałeś o tym że j...nie albo musi być euforia nic po środku opanuj się.
Moja córka też miała taki okres gdzie ładowała się do łóżka przypadek jakby przerwał ten proceder to będzie obleśne trochę uprzedzam,którejś nocy prosto w twarz bo ona dziwne akrobacje robiła śpiąc puściła straszliwego cichacza moje zonie okropnie smrodliwego aż dziw gdzie to było i ile tego się zmieściło w takim małym ciałku także problem się rozwiązał żoną jest mało odporna na takie zapachy młodej po tygodniu abstynencji od spania z nami przeszło
2,208 2020-02-06 19:59:05
beckett im dalej w las tym więcej drzew, aż szkoda mi tego słuchać, bo widzę że co raz mniej szczęścia w Tobie, trzymaj się brachu.
P.S.
anderstud zastanawiam się czy beckett nie jest na wczesnym etapie twoich perypetii i nie skończy się na otwartej wojnie jak mały dorośnie.
2,209 2020-02-06 20:27:16 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-02-06 20:30:53)
Przy mamie natomiast kompletnie nie. Wszystko musi być z mamą, domaga się uwagi, zwłaszcza kiedy np. przytulamy się lub rozmawiamy. Normalnie książkowy przykład okresu kompleksu Edypa
Naturalny okres i zachowania, ale niestety moja partnerka gruntuje w nim wiszenie na maminej spódnicy. Wyręcza we wszystkim, ppzwala na przerywanie nam, dzieciak ma centralne miejsce i uważa się za boga. Jestem zdanianże to niewychowawcze bardzo.
No już nie przesadzaj, że uważa się za Boga, to mały dzieciak - one zawsze lubią być w centrum uwagi.
Nie zazdroszczę Ci sytuacji, choć sama jestem/będę w nie lepszej.
Ja sama nie mam dzieci, ale jestem w stanie poniekąd zrozumieć swoją partnerkę. Nie dość, że na ojca dziecka wybrała faceta jakiego wybrała, to jest to jej jedyne dziecko - oczko w głowie. Skoro ojciec jest tylko gościem w jego życiu, to na niej spoczywa całkowita odpowiedzialność za jego wychowanie. Ok, jesteś jeszcze Ty, ale umówmy się, to nie to samo, poza tym nie wiadomo czy będziecie już na zawsze razem, także sorry, ale to dziecko zawsze będzie dla niej na pierwszym miejscu.
Poza tym piszesz, że to dziecko widzi, że macie na tym polu konflikt i dlatego wygania Cię z łóżka... no proszę Cię! Serio 4-latkowi zarzucasz perfidne zaognianie konfliktu? Moim zdaniem przesadzasz.
Rozumiem, że chciałbyś być "ważniejszy", że potrzebujesz intymności itd., ale … wziąłeś sobie kobietę z małym dzieckiem i powinieneś (moim zdaniem) być bardziej wyrozumiały. Piszesz, że przy Tobie jest samodzielny, no i super. Mama jest więc do rozpieszczania. Może i jest nadopiekuńcza i mało stanowcza, ale też powinieneś zrozumieć ją. Zamiast awantur czy swoich żądań, może warto powoli jakieś zmiany wprowadzać, chce spać/zasypiać z nią ok, ale jak zaśnie to co stoi na przeszkodzie by go położyć do łóżeczka?
Ja akurat wśród bliskich (znajomych) mam takie małe dziecko. I wiesz co? Niby ma swój pokój, ale jak jest chore, to matka śpi u niego w pokoju. Czyli teoretycznie też nie śpi wtedy z mężem, ale zgadzam się , że jednak spanie w jednym łóżku kiedy łóżeczko stoi obok to już przesada zwłaszcza, że to trwa już kilka tygodni.
Co do robienia grubszej sprawy w pieluchę w takim wieku.. są różne teorie. Podobno teraz wśród lekarzy jest właśnie coraz bardziej powszechna opinia/teoria by dziecka nie zmuszać, że jak przyjdzie czas to samo zacznie 'się prosić' i nie potrzeba dziecka stresować, wymuszać itd. Ta moja znajoma (a też została późno matką, bo tuż przed 40-stką) taką zasadę przyjęła. Oczywiście wiadomo jaka była reakcja rodziny/znajomych, że jak to taki "duży" chłopczyk i jeszcze w pieluchę robi? Owszem próbowała kilka razy ale kończyło się to wielkim płaczem, a ona jako (też) nadopiekuńcza matka, która w końcu ma to swoje upragnione dziecko, nie mogła na to patrzeć i winiła "doradców", że tylko dziecko niepotrzebnie męczy. Tak się zawzięła, że na wszelkie komentarze odpowiadała krótko: "ja przewijam, nie ty, więc się odczep". I jakoś niedługo po tym jak dziecko skończyło 3 lata, samo zaczęło kupę robić. Ja odwiedzam ich czasem, w sumie dość regularnie, ale jakoś ten moment mi umknął, ona też nie chwaliła i kiedyś jak u nich byłam Młody podczas zabawy wziął mnie za rękę i prowadzi do łazienki. No ok.. i jeszcze krzyczy szybciej! Nie wiedziałam początkowo o co chodzi. A on mi mówi bym pomogła zdjąć gacie, potem pokazuje na papier itd. i że ma rączki umyć... i jaki dumny!
Ja potem wychodzę, patrzę na nią (matkę) jeszcze będąc w szoku... a ona … spokojnie z lekkim uśmiechem: "no zaczął sam już się prosić".
Także nie wiem czy to jakieś badania naukowe na to się złożyły czy lobby producentów pieluch, ale rzeczywiście taki teraz jest albo zaczyna być trend i to właśnie wśród lekarzy. Także może Twoja partnerka też jest jego zwolenniczką.
beckett im dalej w las tym więcej drzew, aż szkoda mi tego słuchać, bo widzę że co raz mniej szczęścia w Tobie, trzymaj się brachu.
P.S.
anderstud zastanawiam się czy beckett nie jest na wczesnym etapie twoich perypetii i nie skończy się na otwartej wojnie jak mały dorośnie.
Eh, ciarki mnie przechodzą. Ja szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia jak to u mnie/nas będzie wyglądało, ale przeraża mnie sama perspektywa. Niby ogólnie rzecz biorąc lubię dzieci ale w tak zawiłych układach nie wiem czy się odnajdę. Wiadomo, że będzie inaczej bo A. nie będzie z dzieckiem na co dzień ale... Zapewne dla osób, które same mają dzieci jest/byłoby łatwiej, chociaż z drugiej strony patrząc choćby na Anderstuda, niekoniecznie. Tzn może i jemu łatwo zaakceptować, że partnerka ma dzieci, ale to nie oznacza, że dzieci zaakceptują 'nas'.
Mnie najbardziej przeraża to, że Mały jest taki mały. Gdyby miał naście lat to pół biedy. A już dorosłe dziecko, jak córka A. to żaden problem.
Ja u siebie też czarno to widzę. Ale chcę przynajmniej się przekonać … choćby na przyszłość. Bo nawet jakbym znalazła innego faceta, to pewnie też będzie "po przejściach" i prawdopodobniej z dziećmi. Tak jak sytuacja z 'preziem' wyczuliła mnie na żonatych facetów (że od razu trzeba to sprawdzić, zanim uczucie pojawi), tak może z A. na tych z małymi dziećmi.
2,210 2020-02-06 21:45:44 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-02-06 21:46:28)
Przesadzasz. to 2 tygodnie i kaszel w nocy, każda matka nasłuchuje.
A każdy dzieciak wygania w pewnym wieku ojca od matki, dziewczynka wygania matkę od ojca itd.. wyrastają z tego.
Co do kupy też bym się nie wtrącała.
Szukasz sobie problemów chyba