Gdzies wyczytalem, ze Beckett to juz legenda forum wiec bedac w pracy przeczytalem ten fascynujacy temat. Takiej tragikomedii tu jeszcze nie bylo
Generalnie muszę podziekowac autorowi. Byly tu różne tematy, rozne ponizajace i zastanawiajace zachowania facetów w stosunku do kobiet. Sam popelnilem szereg błędów za ktore mi dzis wstyd.
Ale to co robi Beckett pokazuje facetom, ze zawsze moze byc gorzej i jest to pocieszajace w jakims stopniu.
1,626 2019-07-23 09:36:19 Ostatnio edytowany przez Markotny (2019-07-23 09:37:23)
1,627 2019-08-04 21:55:43 Ostatnio edytowany przez authority (2019-08-04 22:09:26)
Legenda sadomaso. Skąd wiecie może go to kręci
Facetów jest więcej, siłą rzeczy wolnych tez więcej, zawsze masz duży wybór.e.
PS Tu zdecydowanie kłamiesz co za bzdury nas facetów w Polsce jest mniej niż kobiet na 1 kobietę statystycznie przypada 0,93 faceta.
Wiec my faceci mamy duży wybór za to ci co z charakteru pijawki chwasty od których z daleka widać zakłamanie fałszywość jak od Witek, Zalewskiej czy Morawieckiego tacy nigdy nikogo nie znajda ponieważ kobiety (chyba iż te z niską samooceną) ponieważ kobiety mają do nich intuicję.
1,628 2019-08-04 23:55:13
Legenda sadomaso. Skąd wiecie może go to kręci
Burzowy napisał/a:Facetów jest więcej, siłą rzeczy wolnych tez więcej, zawsze masz duży wybór.e.
PS Tu zdecydowanie kłamiesz co za bzdury nas facetów w Polsce jest mniej niż kobiet na 1 kobietę statystycznie przypada 0,93 faceta.
Wiec my faceci mamy duży wybór za to ci co z charakteru pijawki chwasty od których z daleka widać zakłamanie fałszywość jak od Witek, Zalewskiej czy Morawieckiego tacy nigdy nikogo nie znajda ponieważ kobiety (chyba iż te z niską samooceną) ponieważ kobiety mają do nich intuicję.
Zalewska ma męża, Morawiecki ma żonę nie wiem kim jest Witek to się nie wypowiem.
Ale mam prośbę nie wprowadzaj tutaj polityki bo wiesz Tusk, Schetyna itd. itp. po co to nam?
1,629 2019-08-06 11:51:18
Chio napisał/a:Jedni podniosą się po kopach inni nie.W wiadomościach co raz więcej informacji że jednak z roku na rok co raz mniej się podnosi.Jak byłam dzieckiem to w otoczeniu niewiele kto chodził do psychologa.Dziś psycholodzy nie mogą narzekać na brak pracy.Myślę,że koszty emocjonalne i psychicznie takich przejść przewyższają zyski w postaci doświadczeń życiowych!
Szczególnie, że już taki Beckett zdaje się nie być w stanie funkcjonować bez pomocy psychologicznej. Chyba nie tylko ja odnoszę wrażenie, że jego wypowiedzi, to są głównie cytaty psychologa, zero tu już zdolności jakichś własnych przemyśleń/refleksji ot tak "na zdrowy rozsądek. Autor sam już przyznaje, że czuje się przeteoretyzowany i skutki tego są jakie są. Autor nie przyszedł tu by dostać jakieś rady, porozmawiać o swoich wątpliwościach, tylko po to by przedstawić swoją sytuację i podeprzeć je tezami i definicjami z książek, dodatkowo jeszcze przedstawić notatki skrupulatnie przygotowywane na kolejne konsultacje - wszelkie wyliczanki, porównania (tu głownie z Panem Tatą) itd. To wszystko powoduje, że ten cały wątek staje się jedna wielką groteską. Bo wypracowane opisy, przemyślenia Becketta, kompletnie mijają z tym co mówią fakty, konkretne zdarzenia. To tyczy się nie tylko Becketta (już chyba sztandarowy przykład, że przedstawiał siebie tutaj jako samiec Alfa), ale też Pani Doktor i Ojca dziecka. Nic tu się kupy nie trzyma... no chyba, że ktoś czyta wypowiedzi Becketta bez głębszej refleksji i po prostu przytakuje bo Beckett mówi "tak, jest, uwierz".
Ja zaczynam mieć wrażenie, że to zwykły troll.
Przypomniała mi się sytuacja sprzed kilku lat chyba, że też jakiś facet prosił bym opuściła jego wątek a nawet zabraniał mi się w nim wypowadać, kiedy mu wytykałam kłamstwa i nieścisłości, bo burzę jego przekaż itdTeraz też już stałam się niewygodna, ale tu nawet nie trzeba zbyt wiele wysiłku, by te nieścisłości wytknąć, zresztą odkryłam, że to "stary" Radeusz. Coś mi się zdaje, że Beckett już wcześniej był na forum, ale kompletnie już nie pamiętam jaki to był watek ale był tak samo pełen sprzeczności i psychologicznych cytatów.
Nie. Nie było mnie na forum wcześniej. Nie, jestem w stanie funkcjonować bez pomocy psychologa. Wbrew pozorom jestem dość normalnym facetem, ze szczęśliwym życiem, pasjami, zrealizowanym zawodowo. Półtora roku temu postanowiłem udać się na terapię, bo zaczęło mnie frapować co robię nie tak, że wszystkie swoje związki rozwalam albo nie umiem się w pełni zaangażować na dłużej. Kilka miesięcy temu wróciłem do psychologa, ale nie na terapię tylko konsultacje. Bo gdy w pełni udało mi się otworzyć na drugą osobę i zaangażować, to okazało się ze wybrałem osobę z problemami. Być może takimi samymi jak moje z przeszłości. Dlaczego wybrałem tak a nie inaczej - to mnie zastanawia.
Aha. Jesteśmy nadal razem. Wakacje były świetne. I dłuższe niż planowaliśmy.
1,630 2019-08-11 23:47:53
Jak tam Becket sytuacja u Ciebie? Bo jeśli w wątku nie ma nic nowego od prawie tygodnia, to rozumiem, że historia zmierza do szczęśliwego zakończenia?
1,631 2019-08-12 23:24:24 Ostatnio edytowany przez authority (2019-08-12 23:24:34)
Napisał w ostatnim zdaniu.
1,632 2019-08-13 07:19:15
Cisza przed burzą?;) Oczywiście to żart i wbrew pozorom życzę Ci Beckett, żeby wypalił wam ten związek, ale... No właśnie ale. Kilka osób przepowiadało na forum, że wakacje będą ok (dlaczego miałyby nie byc - w końcu to odskocznia od codziennosci), a problemy pojawia się najpóźniej we wrześniu. Napisz co tam u szeryfa (ojca dziecka)? Nadal przychodzi kiedy chce, poznałeś go, luba uregulowała wizyty? Jeżeli nic nie poszło do przodu, to nadal wasz związek jest ładnie pomalowanym trupem. Pozdrawiam.
1,633 2019-08-13 10:29:05
Nie przychodził kiedy chciał, miał ustalone trzy dni w tygodniu. Naromiast frekwencję ma dość luźną. Aktualnie nie ma go od miesiąca, ale zaraz się pojawi.
Jesteśmy na terapii, aktualnie moja partnerka uczęszcza na sesje indywidualne. Ma niestety dolegliwości lękowe, wg terapeuty wynikające ze zmian w zyciu i trudnosci z podejmowaniem decyzji.
Oczywiście nadal czekam na rozwiązanie spraw. Zaczynają się u mnie napięcia, w sobotę miałem trudny dzień, straciłem cierpliwość do dziecka, co mi się nie zdarza. To frustracja.
1,634 2019-08-13 12:51:54
Nie przychodził kiedy chciał, miał ustalone trzy dni w tygodniu. Naromiast frekwencję ma dość luźną. Aktualnie nie ma go od miesiąca, ale zaraz się pojawi.
Jesteśmy na terapii, aktualnie moja partnerka uczęszcza na sesje indywidualne. Ma niestety dolegliwości lękowe, wg terapeuty wynikające ze zmian w zyciu i trudnosci z podejmowaniem decyzji.
Oczywiście nadal czekam na rozwiązanie spraw. Zaczynają się u mnie napięcia, w sobotę miałem trudny dzień, straciłem cierpliwość do dziecka, co mi się nie zdarza. To frustracja.
Dzieki za odpowiedz. Jest na tym forum kilka osób, ktore twoja historia zainteresowala i staraly sie jakos doradzic. Sam uwazam, ze lepiej byloby dla ciebie rzucic to w diably, ale zycze jak najlepiej.
1,635 2019-08-13 13:02:49
Sam tak uważam. To nie jest związek który mnie uskrzydla i sprawia że jestwm lepszą wersją siebie.
1,636 2019-08-13 15:34:35
Strasznie mi przykro
Kibicuję Ci bo Twoja historia ma wiele wspólnych momentow z moim życiem.
Trzymaj się.
1,637 2019-08-13 16:41:41
Ode mnie również głos żebyś zapomniała
1,638 2019-08-23 12:46:55
Nadchodzi wrzesień
1,639 2019-08-23 12:52:27
Nadchodzi wrzesień
To prawda mój ulubiony miesiąc niezależnie od Twojej sytuacji jakoś najbardziej aktywny bywam we wrześniu może dlatego że się urodziłem w tym miesiącu nie wiem
A jak Ty się czujesz robisz coś dla siebie wyluzowałeś trochę ?
Pozdrowienia .
1,640 2019-08-23 12:59:12
Cóż chciałeś zakomunikować Beckett? Że do szkolnej ławki wracasz?
1,641 2019-08-23 13:00:10
Nadchodzi wrzesień
Ale jeszcze są wakacje
Dawno mnie tu nie było, umknęło mi kilka Twoich wpisów i trafiłam na ten:
aktualnie moja partnerka uczęszcza na sesje indywidualne. Ma niestety dolegliwości lękowe, wg terapeuty wynikające ze zmian w zyciu i trudnosci z podejmowaniem decyzji.
Dowiedziałeś się tego od niej czy od terapeuty?
Czy ten stany lękowe nie są aby spowodowane początkiem "września" tj. planami na wspólne życie?
Czy tylko ja wyczułam początek jej ewakuacji?
1,642 2019-08-23 13:00:40
Dziękuje za pozdrowienia. Mój stan psychiczny to niestety nadal huśtawki. Niby jest ok, zacieśniamy więzi, tworzymy "rodzinę" (bez mieszkania razem na stałe), ale nadal jest niepewność, nierozwiązane sprawy i moje czułe radary obserwujące jej zaangażowanie i bijące na alarm jak coś wychwycą.
Ojciec dziecka zniknął. Ciagle coś wymyśla, a to wyjazd a to chore dziecko itd. Ale sprawa jest prozaiczna wg mnie, w lato nie ma co zrobić z dziecmi i jako rentier z wolnym czasem, siedzi z nimi w domu. Niewazne w sumie. Ma być w niedzielę i mam go poznać.
Pani doktor jest na terapii dotyczącej jej aktualnej nerwicy, problemami z budowaniem normalnej relacji i wahaniami uczuć (przyciaganie/oddalanie). Widzę ze chce być ze mną, ale na czym ta chęć jest budowana...to się okaże czy fundament wytrzyma.
1,643 2019-08-23 13:05:20
beckett napisał/a:Nadchodzi wrzesień
Ale jeszcze są wakacje
Dawno mnie tu nie było, umknęło mi kilka Twoich wpisów i trafiłam na ten:
beckett napisał/a:aktualnie moja partnerka uczęszcza na sesje indywidualne. Ma niestety dolegliwości lękowe, wg terapeuty wynikające ze zmian w zyciu i trudnosci z podejmowaniem decyzji.
Dowiedziałeś się tego od niej czy od terapeuty?
Czy ten stany lękowe nie są aby spowodowane początkiem "września" tj. planami na wspólne życie?
Czy tylko ja wyczułam początek jej ewakuacji?
Ewakuacji raczej nie. Mamy wspólne plany dalekosiężne. Wyjazd we wrześniu, narty w grudniu. Zyjemy razem. Ma natomiast wahania emocjonalne. Wg terapeuty lęk jest powodowany próbą wejścia w relację jakiej nigdy nie znała (z dostepnym i bliskim facetem), poważnymi zmianami w zyciu, lękiem w tym kontekscie o przyszłość dziecka i odsunieciem ojca biologicznego od małego.
1,644 2019-08-23 13:35:03 Ostatnio edytowany przez beckett (2019-08-23 13:36:09)
Reasumując. Diagnoza. Lęk przed bliskością. Przyczyna. Niedostępna w dzieciństwie, zajęta karierą matka i brak ojca. W doroslym zyciu powiela tę relację i taką ma matrycę miłości.
1,645 2019-09-04 18:18:15
Jak Ci tam?
1,646 2019-09-09 11:36:52 Ostatnio edytowany przez beckett (2019-09-09 11:38:12)
Cześć Rox Dziękuję za pamięć.
Moje radary na jej uczucia nadal działają i kierują moim nastrojem. W zasadzie, patrząc z boku, wszystko jest OK. Bez zmian, widujemy się codziennie, zaczęliśmy nawet wychodzić na nocne randki (małego zostawiamy u babci), uprawiamy wspólnie nasze hobby, zajmuje nas sytuacja z posłaniem małego do przedszkola, ot życie. Od kilku dni zauważyłem jednak mniejszą jej potrzebę na bliskość fizyczną. W piątek, gdy w nocy kochaliśmy się, czułem że ten seks jest OK, ale jest to raczej seks a nie kochanie się z pełną bliskością - znam ją dobrze i wyczuwam to od razu. Zacząłem z nią rozmawiać, zapytałem się czy mam rację że mnie nie kocha - powiedziała że mam rację. Zeszło ze mnie wtedy napięcie, zrobiło mi się smutno, ale byłem spokojny, przyjąłem to ze zrozumieniem. Powiedziałem że w takim razie chyba rozumie że to nie ma sensu, że dotąd miałem wątpliwości, ale teraz skoro sprawa jest jasna, to trzeba się rozejść. Popłakała się strasznie, zaczęła trochę wycofywać, mówić że teraz tak czuje, że w sumie sama nie wie, że ma wahania które ją wykańczają psychicznie. Z tego powodu zaczęła brać antydepresanty. Twierdzi że boi się stracić coś bardzo wartościowego, boi się popełnić błąd - tyle że dla mnie to kierowanie się rozsądkiem, lęk, a on nie powinien kierować decyzją o związku. Ja chcę być kochany i kochać. No i pojechałem w nocy do swojego domu, zapowiadając że rano oczywiście przyjadę po małego - bo mu obiecałem męski wypad dzień wcześniej, a dziecka zawieść nie mogę.
W sobotę gdy wróciłem z małym, przygotowała mi obiad, zapytała czy wspólnie pojedziemy do naszych przyjaciół żeby dzieciaki się razem pobawiły. Była miła, ciepła, patrzyła mi głęboko w oczy, szukała kontaktu. Znam ją taką niestety - to pieprzone tango, gdy ja odsuwam się, odchodzę, to jej wzmagają się uczucia do mnie. I nie, nie jest to wyrachowanie, u niej to szczera, choć chora, toksyczna, reakcja. Potem poprosiła żebym został na kolację, oczywiście kochaliśmy się i było to pełne emocji, długo potem nie chciała mnie puścić i tuliła się. W końcu zaproponowała żebym został na noc.
Wczoraj wychodząc, gdy tuliła się do mnie, rzuciłem "taaak, teraz mnie kochasz bo mnie tracisz, ale pojutrze Ci się odwidzi, bo znów stanę się bliski i dostępny". Powiedziała że...spróbuje żeby tak nie było. Kompletnie nie wierzę w to że może być inaczej. Szalałaby za mną stale, gdybym utrzymywał ten związek na krawędzi rozstania i był niedostępny emocjonalnie, ale ja tak nie chcę. Co oczywiste. I nie wiem czy ta jej psychoterapia w czymś pomoże. Jej dzieciństwo, relacje z matką i historia byłych związków są tak popieprzone, że nie wiem czy da się to odkręcić. Niestety gram rolę zbawcy (uzależnionego).
W piątek myślałem że to koniec. Niestety mam słabą silną wolę, wiem że nie powinienem zostawać na noc, a tym bardziej iść z nią do łóżka. Ten cały bajzel trwa już zbyt długo.
Aha, uprzedzając pytania o ojca dziecka - nie, nie poznałem. Gość w ogóle się nie pokazuje, ponoć ktoś z rodziny chory, ple ple. Nawet nie pyta o to, jak mały radzi sobie w przedszkolu. Aż mi się nie chciało wierzyć i przeszpiegowałem jej telefon (swoją drogą, do czego muszę się posuwać...brak zaufania jest straszny). Faktycznie, kontakt tylko zdawkowy i jego informowanie że nie może przyjechać.
1,647 2019-09-09 11:57:24
Oj, Beckett. Naprawdę chcesz być w związku z rozsądku , bo jesteś dobra partia. Ona Cię nie kocha, sama to przyznała... Czemu jesteś taki uparty. Nie chcę mówić a nie mówiłam, ale nadejdzie październik i będzie nowy gach.
Na same słowa nie kocham, nie potrafisz odejść, jak ona ma Cię szanować ?
Smutna ta historia.
1,648 2019-09-09 11:58:36 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-09-09 12:00:03)
Ja się zastanawiam, jak Ona definiuje słowo "kocham"
To w końcu Twoja partnerka jest na tej terapii czy nie? czasem dojscie do jakiegoś przełomu i ze 3 lata zajmuje.
1,649 2019-09-09 12:07:24
Backett porzuć te psychologiczne teorie,usprawiedliwienia.Uczuć na dłuższą metę nie da rady Pani D. udawać ale trudno jej porzucić "dobrą partię".Po co do zwykłego wyrachowania kalkulacji,strachu przed samotnością dobudowywać ideologię??Smutne Backett dla Ciebie i Dziecka
1,650 2019-09-09 12:18:35
ale proponuję wziąć pod uwagę, że Beckett kocha- większym szczęściem kochać niż być kochanym.
Więc stąd moje pytanie o definicję miłości z jej strony, jego oczekiwania bo może jest w stanie zaakceptować to co ma? I podstawowe pytanie jej stabilność. Niektórzy słyszą kocham i nic się pod tym nie kryje.
Szum w wątku był o klapki na oczach. Klapek chyba już nie ma, więc wybór będzie trzeżwy.
Czy stabilność, pożądanie, dobra komunikacja- to wystarczy? Co to znaczy Beckett dla Ciebie być kochanym?
1,651 2019-09-09 12:19:57
Zacząłem z nią rozmawiać, zapytałem się czy mam rację że mnie nie kocha - powiedziała że mam rację. Zeszło ze mnie wtedy napięcie, zrobiło mi się smutno, ale byłem spokojny, przyjąłem to ze zrozumieniem. Powiedziałem że w takim razie chyba rozumie że to nie ma sensu, że dotąd miałem wątpliwości, ale teraz skoro sprawa jest jasna, to trzeba się rozejść.
W sobotę gdy wróciłem z małym, przygotowała mi obiad, zapytała czy wspólnie pojedziemy do naszych przyjaciół żeby dzieciaki się razem pobawiły. Była miła, ciepła, patrzyła mi głęboko w oczy, szukała kontaktu.
Potem poprosiła żebym został na kolację, oczywiście kochaliśmy się i było to pełne emocji, długo potem nie chciała mnie puścić i tuliła się. W końcu zaproponowała żebym został na noc.
Niestety mam słabą silną wolę, wiem że nie powinienem zostawać na noc, a tym bardziej iść z nią do łóżka
Becket, litości!!! Poniżasz się, żebrzesz o okruchy.
Czy zdajesz sobie sprawę jak Ty w jej oczach wyglądasz? Nie jest Ci z tym źle?
Jesteś zapchaj dziurą, facetem bez honoru, laska pluje Ci w twarz, a Ty udajesz, że pada deszcze. Jak długo jeszcze będziesz się tarzać?
Przepraszam, ale tracę szacunek do ludzi, którzy dają sobą pomiatać.
1,652 2019-09-09 12:20:28 Ostatnio edytowany przez beckett (2019-09-09 12:21:00)
Na same słowa nie kocham, nie potrafisz odejść, jak ona ma Cię szanować ?
Słuszna uwaga. Jestem tego świadom. Powiedziałem jej o tym, że podświadomie nie szanuje mnie, nie podziwia, bo jestem zbyt dostępny, podany na tacy. Bo znoszę upokorzenia, bo zapowiadam odejście, po czym tego nie robię. Jak w ostatni weekend.
To jest problem we mnie.
Ja się zastanawiam, jak Ona definiuje słowo "kocham"
Bardzo dobre pytanie. Uważam że Ona myli zakochanie, a także tęsknotę za osobą niedostępną, z normalną, spokojną, stabilną miłością. Zresztą w naszym związku to Ona wyznała pierwsza miłość, bardzo płomiennie i ... bardzo szybko. Jak dla mnie zbyt szybko. I w ogóle temperatura jej uczuć do mnie wybuchła na początku z ogromną siłą. U mnie to się rozwijało dużo wolniej. Zauroczyłem się, zakochałem, zaprzyjaźniłem i pokochałem. Wszystko zajęło mi co najmniej pół roku. U niej, mam wrażenie, wybuchło z pełną mocą, by z czasem zacząć słabnąć. W zasadzie to Ona po miesiącu przyjęłaby oświadczyny i miała ze mną gromadkę dzieci - zresztą mówiła o tym. A ja robiłem duże oczy, choć było to dla mnie miłe.
To w końcu Twoja partnerka jest na tej terapii czy nie? czasem dojscie do jakiegoś przełomu i ze 3 lata zajmuje.
Jest. Ale na razie miała jakieś 5 sesji. Głównie rozmawiają o tym, co ją we mnie irytuje (drobne zachowania, serio) i dlaczego zamiast patrzeć na mnie całościowo, zaczyna się skupiać na wadach i w efekcie odsuwa się ode mnie.
No bo to dla niej największy problem - że głośno rozmawiam przez telefon albo czuję się zbyt swobodnie w gościach u naszych przyjaciół, nie przestrzegając wg niej savoir vivre o czym nota bene rozmawiała z przyjaciółką, a ona zrobiła wielkie oczy i stwierdziła że jej jest miło że czuję się swobodnie u nich i dzięki temu ona nie jest spięta.
Używając nomenklatury psychologicznej z teorii lęku przed bliskością - panna sabotuje swoje uczucia w zbyt bliskiej relacji, doszukując się usprawiedliwień.
Zresztą sama przyznała że w każdym partnerze zaczynała szukać wad, które powodowały że się odsuwa. Ma 39 lat...to nie przypadek że nie trafiła nigdy na swój ideał. Bo ideałów nie ma...
Czy wierzę że coś się zmieni? Nie.
Czy chcę odejść? Tak.
1,653 2019-09-09 12:25:28 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-09-09 12:30:16)
Jak ktoś jest zbyt dostępny a druga strona za to go nie szanuje, to problem w 2 stronie leży. Na tym polega komfort w relacji bliskiej.
I to nie znaczy, że jest nudno, tylko gdzieś głębiej znajdują inspirację a nie ww robieniu szumu.
Skupia się na takich wadach jak opisałeś ten, kto ma potrzebę olbrzymiego poczucia kontroli, czyli na przyjęciach jesteś jej reprezentacją sama krytyczna wobec siebie strofuje Ciebie..
1,654 2019-09-09 12:25:37
Becket, litości!!! Poniżasz się, żebrzesz o okruchy.
Czy zdajesz sobie sprawę jak Ty w jej oczach wyglądasz? Nie jest Ci z tym źle?
Jesteś zapchaj dziurą, facetem bez honoru, laska pluje Ci w twarz, a Ty udajesz, że pada deszcze. Jak długo jeszcze będziesz się tarzać?
Przepraszam, ale tracę szacunek do ludzi, którzy dają sobą pomiatać.
Nie żebrzę. O nic nie proszę. Nie zabiegam o spotkania. Pod tym względem jest normalnie, jak w każdej relacji. Jest równowaga.
Nie ma jednak równowagi uczuć. Ale o nie też nie żebrzę. W piątek spokojnie przyjąłem jej wyznanie, powiedziałem że to koniec i pojechałem do domu.
Oczywiście. Nie mam do siebie szacunku, to prawda. Bo dawno powinienem był odejść. I nie jest wytłumaczeniem to, że ona nie chce mnie puścić.
1,655 2019-09-09 12:27:36
Ona nie sabotuje ona poprostu nie kocha i chce się do Ciebie przekonać,zmusić bo nikogo lepszego nie ma na horyzoncie.Ela gdyby dawanie wystarczało to nie było by tego wątku.
1,656 2019-09-09 12:28:18
Jak ktoś jest zbyt dostępny a druga strona za to go nie szanuje, to problem w 2 stronie leży. Na tym polega komfort w relacji bliskiej.
I to nie znaczy, że jest nudno, tylko gdzieś głębiej znajdują inspiracjęa nie ww robieniu szumu.
Ano.
Te inspiracje to dzieciństwo, matryca relacji z niedostępną matką. Matryca relacji w dorosłym życiu.
Czy istnieją succes story wyjścia z tego? Wątpię.
Widzę jakie to silne u niej jest i poza kontrolą. Od chłodu, po żar w oczach i łapczywe całowanie moich ust.
I to bez przyczyn - to znaczy przyczyna jest jedna - to czy jestem blisko/daleko.
1,657 2019-09-09 12:28:59
Czy wierzę że coś się zmieni? Nie.
Czy chcę odejść? Tak.
O rany, daję się wciągnąć w ten temat, przeczytałam ostatnie wpisy, pobieżnie wcześniejsze...
Nie usprawiedliwiaj ani siebie, ani Jej, nie doszukuj się czegoś czego nie ma, dziecko się przywiązuje i z tym to ostrożnie - jak to razem podsumujesz łacznie z powyższym co napisałeś to co Ci wychodzi ?
Ale decyzja jest TWOJA.
1,658 2019-09-09 12:31:07
Ona nie sabotuje ona poprostu nie kocha i chce się do Ciebie przekonać,zmusić bo nikogo lepszego nie ma na horyzoncie.Ela gdyby dawanie wystarczało to nie było by tego wątku.
Raz kocha raz nie kocha.
Ale to nie jest miłość. To silne emocje, ale nie miłość. Ja definicję miłości mam inną. I tu masz rację.
Rację masz też w tym że wiem że ona chce być ze mną i stara się.
Ale to za mało. A i ja nie chcę być w takim związku. Wbrew pozorom stać mnie na kogoś kto będzie mnie kochał stabilnie. A nie miewał humory i muchy w nosie.
1,659 2019-09-09 12:33:45
dziecko się przywiązuje i z tym to ostrożnie
Tutaj to już jest katastrofa po całości. Dziecko jest ze mną bardzo związane.
"a ja mam mamę i becketta".
Ale to oddzielny wątek.
Staram się nie czuć winny tej sytuacji - ja wiem czego chcę.
1,660 2019-09-09 12:34:19
Rację masz też w tym że wiem że ona chce być ze mną i stara się.
Hm..., czy na pewno z Tobą chce być ? TOBĄ. Hm..., czy Ona Ciebie aż tak dobrze zna że chce byc z Tobą ?
1,661 2019-09-09 12:35:43
Ona nie sabotuje ona poprostu nie kocha i chce się do Ciebie przekonać,zmusić bo nikogo lepszego nie ma na horyzoncie.Ela gdyby dawanie wystarczało to nie było by tego wątku.
Samo dawanie nie. Dlatego napisałam- pożądanie, stabilność, dobra komunikacja.
Beckett dużo zainwestował w tą relację jak juz nie patrzy przez różowe okulary- tooo.. można poczekać na nic nie licząc. Czym jest rok np wobec całego życia?
1,662 2019-09-09 12:36:57
Chio napisał/a:Ona nie sabotuje ona poprostu nie kocha i chce się do Ciebie przekonać,zmusić bo nikogo lepszego nie ma na horyzoncie.Ela gdyby dawanie wystarczało to nie było by tego wątku.
Samo dawanie nie. Dlatego napisałam- pożądanie, stabilność, dobra komunikacja.
Beckett dużo zainwestował w tą relację jak juz nie patrzy przez różowe okulary- tooo.. można poczekać na nic nie licząc. Czym jest rok np wobec całego życia?
Inwestuję zdrowie psychiczne. Nie jest lekko.
Brak stabilności wykańcza.
1,663 2019-09-09 12:41:40
Muszę kończyć, bo obowiązki wzywają. Napiszę tylko, że baty są mi niepotrzebne, doskonale zdaję sobie sprawę jak to wygląda. Bo przyjdzie zaraz Rox i na mnie wejdzie
Moja wybranka ma problemy relacyjne, ale ja też mam swoje, poważne.
Nie chronię siebie, poświęcam się i spalam.
1,664 2019-09-09 12:44:07
Bo za bardzo z kolei angażujesz się we wszystko analizujesz ją. Od tego jest terapeuta.
Żeby przetrwać terapię drugiej strony trzeba się zdystansować.
1,665 2019-09-09 12:48:22
ale proponuję wziąć pod uwagę, że Beckett kocha- większym szczęściem kochać niż być kochanym.
Więc stąd moje pytanie o definicję miłości z jej strony, jego oczekiwania bo może jest w stanie zaakceptować to co ma? I podstawowe pytanie jej stabilność. Niektórzy słyszą kocham i nic się pod tym nie kryje.
Szum w wątku był o klapki na oczach. Klapek chyba już nie ma, więc wybór będzie trzeżwy.
Czy stabilność, pożądanie, dobra komunikacja- to wystarczy? Co to znaczy Beckett dla Ciebie być kochanym?
Przepraszam, pominąłem tego posta w natłoku.
Widzisz, ja mam swoje potrzeby. I chcę być kochanym. Potrzebuję stabilności, pewności uczuć drugiej strony. Potrzebuję bliskości - sam jej dużo daję. W tej relacji, bo bywało baaardzo różnie.
Chcę też akceptacji, to potrzeba każdego faceta. Akceptacji, bycia docenianym. Gdy uczucia drugiej strony się wahają, nie czuję tego. Miłość to akceptacja. Ze wszystkimi wadami.
Jaj jej wady znam i akceptuję. Choć irytują mnie. Ale patrzę na nią całościowo.
Kiedyś też szukałem idealnej partnerki, chciałem je zmieniać na własną modłę, przeszkadzały mi pierdoły, odsuwałem się i w efekcie przerobiłem tak dużo związków by obudzić się przed czterdziestką że nie ma ludzi idealnych.
1,666 2019-09-09 13:09:07
Muszę kończyć, bo obowiązki wzywają. Napiszę tylko, że baty są mi niepotrzebne, doskonale zdaję sobie sprawę jak to wygląda. Bo przyjdzie zaraz Rox i na mnie wejdzie
Oj bez obaw ... nie wejdę! Mam na kogo "wchodzić"
Zresztą sama obecnie mam trochę problemów, więc Cię oszczędzę tym razem
Szczerze, to spodziewałam się takiej odpowiedzi w tych okolicznościach. Nic się nie zmieni póki "ojciec" nie wróci, albo inny facet na horyzoncie nie pojawi. Panna nie kocha, ale nie chce być sama, a Beckett to w sumie dobra partia i dziecko go lubi i matce odpowiada... także można trochę poudawać nawet w łóżku (sorry Beckett ale to wcale nie jest takie trudne, kiedy rachunek jest na + ) Ty oczywiście przy przypływie jej namiętności (którą mylisz z uczuciem, tłumaczysz przyciąganiem/odpychaniem itd.) tracisz głowę i tak ta cała szopka trwa.
1,667 2019-09-09 14:49:02
Anderstud dał termin wrzesień i jestem szczerze zdziwiona jak dobrze to oszacował. Słońce zniknęło, wszyscy wrócili do szarej codzienności no i pani doktor zrozumiała, że trzeba spojrzeć prawdzie w oczy.
Panią doktor i jej rozterki w pełni rozumiem...
1,668 2019-09-09 15:30:32
Nic nie oszacował. To jest powtórka z rozrywki. Oboje jesteśmy wspóluzaleznieni. I mogę to bez problemu ciągnąć dalej odsuwając się i przybliżając. I tak w nieskonczoność. Oboje nie umieny tego zakończyć.
1,669 2019-09-09 15:34:56
Ta terapia, to jakaś zasłona, aby było, że się stara, że coś robi oprócz płaczu i wiecznych próśb. Tak w ogóle, to pacjent nie opowiada osobom trzecim, jak przebiega sesja i co jest na niej poruszane.
Kobieta czeka na kolejnego adoratora, a teraz pazurami trzyma się "zdobyczy" i męczy się, oj bardzo.
1,670 2019-09-09 15:37:16
Ten termin nie jest taki przypadkowy,mozna wydedukować.Koncza się wakacje,poziom endorfin,witaminy D w organizmie spada, tak jak Gracjaną napisała codzienność i depresja jesienna.Na wakacje fajnie z kimś pojechać,zmiana otoczenia ,słońce różowe okulary,wypoczynek:).No ja typowalam,że przetrwasz i to!
1,671 2019-09-09 16:47:32 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-09-09 17:00:44)
"Mówisz, że kochasz deszcz, a rozkładasz parasolkę, gdy zaczyna padać.
Mówisz, że kochasz słońce, a chowasz się w cieniu, gdy zaczyna świecić.
Mówisz, że kochasz wiatr, a zamykasz okno, gdy zaczyna wiać.
Właśnie dlatego boję się, kiedy mówisz, że mnie kochasz.''
5 wizyt to dopiero początek początku terapeuta sprawdza i bada jak otwarta i zmotywowana jest Twoja dziewczyna jak potrafi skupić się na sobie ,bo opisując to co u Ciebie ją irytuje i czego nie akceptuje opisuje po części siebie taki elementarz .
Rok z Twojego życia w związku to faktycznie niewiele z resztą jak odejdziesz to co Ty będziesz robił ?
Akceptujesz panią doktor ale Ciebie irytuje,bardzo dobrze bo akceptacja to stale zmieniający się proces przechodzi różne fazy.
Pomaleńku chyba do Ciebie dochodzi że całej jej nie dostaniesz nie zawłaszczysz jeszcze Trochę powalczysz poszamoczesz się.
Zero gwarancji na stabilność stałość i pewność tego co drugi człowiek czuje i myśli mnie to zajęło sporo czasu i na końcu wcale nie zwariowałem napięcia niepokoje odchodzą wraz z żądaniami pełnej kontroli pogodzenie przynosi spokój a jednocześnie nie wyklucza oczekiwań i potrzeb tych moich takie cuda panie się dzieją.
Nie jest dobrze że tak nadzorujesz terapię pani doktor ale i tak jeszcze ją nadzorujesz i wiesz o tym coraz lepiej.
Dobrze że rozpoznajesz cykle oddaleń i zbliżeń regulacji uczuć wzajemnych "głodów" samo to oczywiście nie uzdrowi uczuć potrzebna u Ciebie głębsza terapia nad zmianą myślenia konkretne zadania powinieneś dostawać .
Pani doktor jeżeli się wciągnęła autentycznie w terapię to na razie raczkuje ale spoko czas pokarze.
Nad Swoim wypalaniem popracuj potrzebujesz tego ciało za chwile da Ci znaki o sobie coś zacznie boleć .żołądek albo głowa, kark,plecy tym się zajmij relaksem sam seks nie wystarczy do rozładowania napięć nie od tego jest z resztą tylko w związku.
No i te nieszczęsne wasze deficyty kto ma o nie zadbać .Doceń i zobacz ile masz w sobie domyślnie właściwie wszystko co potrzebne do życia kwestia dzielenia,obdarzania, wspierania i otrzymywania wzajemnie to wieloletnia praca w waszej sytuacji i nie tylko waszej tak na marginesie.
Dalej trochę przekornie uważam nie odchodź bo jak będziesz sam nie doświadczysz tego co teraz będziesz siedział i użalał się nad sobą jeszcze bardziej albo szukał w desperacji byle kogo z rozsądku panicznie.
Z panią doktor ogromna niewiadoma sama odkrywa dopiero co ma w sobie na efekt działania antydepresantów też trzeba poczekać to nie relanium .Bardzo zagubiona dziewczyna podobnie jak Ty.
1,672 2019-09-09 16:55:57
Pani doktor myśli "Jak go rzucę to potem będę żałować". Ale wiesz co jest najlepsze? Wcale nie będzie. Dopiero, gdy minie jakiś czas po zerwaniu (ale takim prawdziwym, bez kontaktowania się) ona zarozumie jak jej ulżyło. Zacznie zastanawiać się czemu nie żałuje? Może jeszcze za wcześnie? A później minie jeszcze więcej czasu, a ona zacznie zastanawiać się w imię czego tak się męczyła? Bo udawanie uczuć jest bardzo męczące. A ona to robi. Powiedziała to.
Trzyma się Ciebie, bo boi się, że będzie żałować nie wiedząc, że samej sobie robi kuku.
1,673 2019-09-09 17:16:08
Nic nie oszacował. To jest powtórka z rozrywki. Oboje jesteśmy wspóluzaleznieni. I mogę to bez problemu ciągnąć dalej odsuwając się i przybliżając. I tak w nieskonczoność. Oboje nie umieny tego zakończyć.
Według mnie masz mylną ocenę sytuacji/Waszej relacji bo ciężko to nazwać związkiem, choć zaraz pewnie się zaczniesz oburzać wliczając co to Was nie łaczy i ile to czasu ze sobą nie spędzacie. Ale jakie są fakty? Ok, spotykacie się, sypiasz z nią, opiekujesz jej dzieckiem, ale nie tworzycie prawdziwego związku, nie mieszkacie mimo wszystko razem (nie ważne ile razy u niej w tygodniu nocujesz) a i wspólne plany na przyszłość jakby się rozmyły... Jak dla mnie jesteście zwykłymi kochankami, którzy udają, że są w związku. Ty może ją jeszcze kochasz, ale ona już nawet nie ukrywa tego, że Ciebie nie kocha. Zaraz znów się oburzysz, że przecież to ona o Ciebie zabiegała i pierwsza wyznała uczucia, ok... ale to było po pierwsze 1,5 roku temu, poza tym na samym początku kiedy motylki robiły swoje i wizja domu z białym płotkiem i gromadką dzieci dodatkowo podsycała tą ekscytację. Przyszła proza życia i wszystko rypło bardzo szybko. Tylko oboje nie potraficie tego zakończyć mnożąc powody, grając wzajemnie sobie na emocjach - ona Ci robi wodę z mózgu seksem, a Ty jej wyrzutami, że nie jest zdolna do budowania bliskich relacji i że powinna Cię kochać dla dobra dziecka, że każdy ma wady a Ty jesteś jej i jej dziecku dać stabilizację. Według mnie na tym polega ta toksyczność w Waszym związku. Oboje gracie sobie na emocjach i każde chce coś sobie udowodnić. Wystarczy gdyby któreś odpuściło i spojrzało na tą relacje realistycznie. Ale nie. Ty będziesz żebrał o jej atencję i bliskość grając na jej uczuciach, a dokładnie na tym że pochodzi z rozbitej rodziny i powiela schematy... Pisałeś kilkukrotnie, że podoba Ci się w niej jej delikatność i wrażliwość. Wcale sie nie dziwię... inna by Ci po prostu dała kopa, albo powiedziała "przestań p...lić", a ona co robi zwykle podczas tego typu rozmów? Ano płacze... a potem chce wrócić. Ty znów czujesz chwilowy triumf, znów macie super seks, ona pewnie tłumaczy sobie, że powinna być z Tobą dla dobra dziecka, przyszłej pełnej rodziny, ale na niewiele to wystarcza... kiedy emocje opadają, ona znów dochodzi do wniosku, że Cię nie kocha (to że małe rzeczy ją w Tobie irytują, jest tylko tego potwierdzeniem), nawet Ci to komunikuje, Ty odchodzisz, ale znów zaczyna się powtórka z rozrywki i rzeczywiście pod tym względem możecie tak w nieskończoność. Jednak moim zdaniem przeceniasz w tym wypadku jej rodzinne relacje. Mało tego, one niebezpiecznie stały się Twoją tarczą obronną, polem do manipulacji. Czy naprawdę chcesz by ona byla z Tobą z wyrzutów sumienia, z poczucia winy, źle rozumianego rozsądku? Bo raczej do tego się to sprowadza. Bo wszystkie znaki mówią, że ona Cię (już) nie kocha o ile kiedykolwiek kochała... choć początkowo może i zauroczona była. Tak ciężko przyjąć Ci to do wiadomości, tak bardzo seks z nią Cię zaślepia? Tylko nie tłumacz się relacjami z dzieckiem bo ja akurat wiele na ten temat mogłabym powiedzieć, ale ... raz, że nie mam ochoty wchodzić w temat teraz, a dwa do Ciebie i tak by nic nie dotarło. A ona? Moim zdaniem jest teraz pod wpływem Twojej toksyczności... choć może Ci się wciąż wydawać, że jest na odwrót i to Ty jesteś "emocjonalną ofiarą". Ty znalazłeś jej czuły punkt i na tym się skupiasz, bez skrupułów doprowadzasz ją do płaczu wiedząc, że wtedy wróci. To nie jest żadna miłość. I tak, oboje jesteście już uzależnieni od chorych emocji. Dlatego z tej mąki chleba nie będzie a zasłanianie się "dobrem dziecka" wbrew pozorom przyniesie odwrotny efekt. Wy nie budujecie już relacji tylko przepychacie sie mając na siebie "haki" czy też sposób - ona poprzez seks, "okazywanie uczuć", Ty poprzez granie na jej emocjach dotykając najbardziej czułego punktu - rozbitej rodziny. Podpierając się przy tym psychologicznymi "mądrościami".
1,674 2019-09-09 17:31:34
Pani doktor myśli "Jak go rzucę to potem będę żałować". Ale wiesz co jest najlepsze? Wcale nie będzie. Dopiero, gdy minie jakiś czas po zerwaniu (ale takim prawdziwym, bez kontaktowania się) ona zarozumie jak jej ulżyło. Zacznie zastanawiać się czemu nie żałuje? Może jeszcze za wcześnie? A później minie jeszcze więcej czasu, a ona zacznie zastanawiać się w imię czego tak się męczyła? Bo udawanie uczuć jest bardzo męczące. A ona to robi. Powiedziała to.
Trzyma się Ciebie, bo boi się, że będzie żałować nie wiedząc, że samej sobie robi kuku.
Otóż to. O tym pisałam wyżej. Moim zdaniem Beckett gra jej na emocjach i tym chwilowo "wygrywa". Wcześniej nie zauważałam, że to on teraz może być tą toksyczną osobą w ich "związku", ale zwróciło moją uwagę to, jak mówił, że po ich rozmowach gdzie ciągle porusza na pewno bolesny dla niej temat, ona płacze. Ponadto przyznał, że lubi kobiety delikatne i wrażliwe, a takimi łatwo manipulować. Wystarczy znaleźć czuły punkt. Dlatego także uważam, że jak w końcu naprawdę go rzuci, nie będzie żałować.
1,675 2019-09-09 17:34:13
No cóż według mnie cudownego przebudzenia Pani D. nie będzie tym bardziej że nie wydarzyło się przez tyle miesięcy.Nie wiem co by się musialo się stać żeby ta relacja miała dodatnią energię
1,676 2019-09-09 17:40:34 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-09-09 17:43:08)
No cóż według mnie cudownego przebudzenia Pani D. nie będzie tym bardziej że nie wydarzyło się przez tyle miesięcy.Nie wiem co by się musialo się stać żeby ta relacja miała dodatnią energię
Moim zdaniem teraz na to szans nie ma. Oboje zaczęli tę relację w złych okolicznościach (oboje na świeżo po przejściach - ona zostając sama z dzieckiem i nie uregulowanymi relacjami z jego ojcem, on po(dczas) terapii po poprzednim związku)... Oboje się chyba zachłysnęli tym, że niby dawna miłość szkolna, że teraz już tylko sielanka, ale marzenia szybko rozwiała proza życia... teraz to już została klasyczna toksyczna relacja. Oboje początkowo dali sobie to czego pragnęli - ona mu wielką miłość, on poczucie bezpieczeństwa i szanse na dom z ogródkiem i gromadką dzieci... ale te marzenia pękły jak bańka mydlana. Teraz nieudolnie próbują to sklejać...
1,677 2019-09-09 17:53:52 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2019-09-09 18:05:03)
Nie gram na jej emocjach, nie jestem manipulantem.
Litości, nie gram dzieckiem! Ja nawet nigdy nie powiedziałem jej, że robimy małemu krzywdę. Co więcej, wspieram ją stale w macierzyństwie i przypominam że jest wspaniałą mamą - bo jest, ale jako neurotyczka ma wiele wątpliwości i lęków. Nigdy nawet nie zasugerowałem że powinniśmy być razem dla dobra dziecka. Wręcz przeciwnie - mówiłem wprost że samo to, że jestem dobrym przyszywanym tatą i dobrym materiałem na męża, to za mało żeby być razem i nie chcę być w związku z rozsądku.
Nie wmawiam jej też jej problemów relacyjnych - to ona zdaje sobie z nich doskonale sprawę. Zresztą trudno nie zdawać mając taką historię relacji. Wspierałem ją w tym, wierzyłem że jest w stanie coś zmienić, wierzyłem że chce zmienić. Terapia to jej pomysł. Przecież nie ja ją wymyśliłem.
I nie, nie tylko seks mnie zaślepia. Zaślepia mnie też codzienność. Jej troska o mnie, moje sprawy, prowadzenie domu, włączenie mnie w życie i rozwój dziecka, wieczorne rozmowy, żeglowanie, poczucie humoru...do jasnej...seks mamy super, ale naprawdę nie tylko o to chodzi.
Ale..."to musi wulgaryzm"
1,678 2019-09-09 17:54:55 Ostatnio edytowany przez gracjana1992 (2019-09-09 17:55:28)
Ja to się dziwie, że pani doktor jeszcze nie jest na etapie, że wszystko ja w Beckett'cie wkurza. Ten pan ojciec musiał jej mocno w kość dać skoro teraz na tak wiele się zgadza.
Tak jakby depseracko bała się, że stoi przed wyborem "albo pan ojciec, który mnie olewa albo Beckett" nie zdając sobie sprawy, że jest trzecia opcja....miłość dwustronna.
1,679 2019-09-09 18:04:42 Ostatnio edytowany przez beckett (2019-09-09 18:06:12)
A przepraszam bardzo, dlaczego miałaby mnie dość? To ja się na wszystko zgadzam, niestety. Ja nie stawiam granic. Ona przyznaje że jestem aż za dobry. Dbam o nią, jej dziecko, o jej sprawy, pomagam, załatwiam, jestem na każde skinienie. Taki też byłem gdy mieszkaliśmy razem. Może za dobry. Ma mnie na tacy.
Nie mogę też powiedzieć że ona o mnie nie dba. Mam poprasowane koszule, zrobiony obiad, przyjaźń, dobry seks.
Fair deal w sumie. Bez miłości.
1,680 2019-09-09 18:17:54
Dalej trochę przekornie uważam nie odchodź bo jak będziesz sam nie doświadczysz tego co teraz będziesz siedział i użalał się nad sobą jeszcze bardziej albo szukał w desperacji byle kogo z rozsądku panicznie.
Nigdy nie szukałem nikogo z desperacji. Po związkach zawsze wybierałem siebie. I bycie samemu było dobre, produktywne, szczęśliwe.
Wolę żałobę po związku w samotności. I fajnie jest odnaleźć znowu radość życia, z którą można się z kimś podzielić. Mając czysty umysł i radość w sercu.
Cały Twój post być może jest mądry, ja tego nie wiem. Wiem tylko że straty emocjonalne z trwania mam spore. Zawalam pracę, relacje z ludźmi, siebie samego. Ona sprawia że jestem najlepszą ale i najgorszą wersją siebie. Do drzwi puka czasem depresja i apatia. Niebezpieczna to zabawa.
1,681 2019-09-09 18:20:07
Nie gram na jej emocjach, nie jestem manipulantem.
Litości, nie gram dzieckiem! Ja nawet nigdy nie powiedziałem jej, że robimy małemu krzywdę. Co więcej, wspieram ją stale w macierzyństwie i przypominam że jest wspaniałą mamą - bo jest, ale jako neurotyczka ma wiele wątpliwości i lęków. Nigdy nawet nie zasugerowałem że powinniśmy być razem dla dobra dziecka. Wręcz przeciwnie - mówiłem wprost że samo to, że jestem dobrym przyszywanym tatą i dobrym materiałem na męża, to za mało żeby być razem i nie chcę być w związku z rozsądku.
Nie wmawiam jej też jej problemów relacyjnych - to ona zdaje sobie z nich doskonale sprawę. Zresztą trudno nie zdawać mając taką historię relacji. Wspierałem ją w tym, wierzyłem że jest w stanie coś zmienić, wierzyłem że chce zmienić. Terapia to jej pomysł. Przecież nie ja ją wymyśliłem.
Beckett, litości! Mam szukać cytatów? Nie chce mi się szczerze powiem ale było ich mnóstwo. Kogo Ty chcesz oszukać? To, że Twoja Pani jest być może naiwna, to jedno, ale ani mnie ani zapewne innych forumowiczów nie oszukasz. I tak płakała wielokrotnie po Waszej rozmowie, bo ot taki miała kaprys, bo lubi.. litości. Nie musisz się tu wybielać, ani jej bo tu wszystko czarne na białym i osoby zaangażowane w wątek doskonale pamiętają co pisałeś.
Jak uważasz, że to fair deal, to ok. Każdy ma to na co się godzi.
PS. To jakie były Twoje poprzednie związki, skoro ten Cię jednak satysfakcjonuje? Kiedy chyba każdy mający odrobinę honoru i poczucia własnej wartości by wiał...
1,682 2019-09-09 18:23:49
A przepraszam bardzo, dlaczego miałaby mnie dość? To ja się na wszystko zgadzam, niestety. Ja nie stawiam granic. Ona przyznaje że jestem aż za dobry. Dbam o nią, jej dziecko, o jej sprawy, pomagam, załatwiam, jestem na każde skinienie. Taki też byłem gdy mieszkaliśmy razem. Może za dobry. Ma mnie na tacy..
Dlatego bo Cię nie kocha. Czego tu nie rozumiesz?
1,683 2019-09-09 18:37:19
Niezależnie od powodów ja uważam że skóra nie warta wyprawki.Jesli relacja wyniszcza,bazuje na niezdrowych silnych emocjach przez długi czas,to już nie ma w tej sytuacji znaczenia kto ma rację,kto zdrowszy,kto lepszy lub gorszy bo nic dobrego z tego nie będzie. Poza tym o takiej narośniętej górze lodowej trudno zapomnieć,trudno przeskoczyć.Poza tym w stanie wycieńczenia emocjonalnego trudno jeszcze wykrzesać pozytywnej energii żeby o coś walczyć,trudno nawet o same działanie a jego brak umacnia kryzys, powoduje jeszcze większą bezradność a co dopiero pokonanie góry lodowej!
1,684 2019-09-09 18:40:30
No i jeszcze po co walczyć z przeciwnościami jak się kogoś nie kocha.Nie ma motywacji
1,685 2019-09-09 18:42:43
Płacz to też manipulacja. Powiedziałabym że tu jest sytuacja złapał kozak Tatarzyna..
bilans Ty znasz Beckett najlepiej.
1,686 2019-09-09 18:57:09 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-09-09 21:24:57)
Nigdy nie szukałem nikogo z desperacji. Po związkach zawsze wybierałem siebie. I bycie samemu było dobre, produktywne, szczęśliwe.
Wolę żałobę po związku w samotności. I fajnie jest odnaleźć znowu radość życia, z którą można się z kimś podzielić. Mając czysty umysł i radość w sercu.
Wiem tylko że straty emocjonalne z trwania mam spore. Zawalam pracę, relacje z ludźmi, siebie samego. Ona sprawia że jestem najlepszą ale i najgorszą wersją siebie. Do drzwi puka czasem depresja i apatia. Niebezpieczna to zabawa.
Zabrzmiało to w kontekście Twoich przeszłych związków i obecnego że wchodzisz w związki żeby je w końcu zniszczyć poczuć klęskę i ten jest kolejny potem żałoba ulga radość z nowego związku i od nowa .Raz Ciebie zostawiają raz Ty porzucasz.Nie na wszystka miałeś też wpływ.
Takie rzeczy to nic nadzwyczajnego wcale jakoś mnie to nie zaskakuje w pewnym sensie też tak miałem.
"Niebezpieczna to zabawa" ale inaczej nie poznasz własnej wytrzymałości jej granic mocnych i słabych stron .
To konieczne w życiu z jednej strony masz farta a z drugiej pecha.
Na uczuciach grasz Rox ma rację może nieświadomie to robisz wiesz że ten jej płacz to jej wewnętrzne dziecko w niej płacze to nie są żadne głupoty .Kto nie tęskni tęsknił za miłością ?Dzieci płaczą z różnych powodów i w różnych celach nie zawsze to takie niewiniątka.
Wygląda też na to że ten związek jest też "ćwiczebny" jeszcze nie ostatni.Jesteś trochę bardziej świadomy ale związek sam spisałaś chyba już " na straty".
1,687 2019-09-09 19:04:50 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-09-09 19:07:37)
Płacz to też manipulacja. Powiedziałabym że tu jest sytuacja złapał kozak Tatarzyna..
bilans Ty znasz Beckett najlepiej.
Ja się z Tobą zgadzam. Była w tym wątku już mowa o toksyczności i uznałam wtedy, że taką osobą jest Pani D. teraz natomiast widzę, że Beckett też się nią stał (o ile nie był wcześniej). Teraz tylko dla mnie stało się jasne na czym ten ich "związek", a raczej gra w przyciąganie-odpychanie polega i jakie ma źródła. Klasyczny toksyk. Z obu (teraz) stron.
Edit: co do bilansu to Beckett się już chyba wypowiedział. Akceptuje to, że ona go nie kocha ale uważa nadal ten związek za fair deal. Pytanie czy ona tak samo uważa, czy tylko pod wpływem jego czy też matki manipulacji i braku laku?
1,688 2019-09-09 19:13:56 Ostatnio edytowany przez random.further (2019-09-09 19:14:12)
o rany, jest 36 strona z konkluzją że dwoje toksyków stworzy toksyczny układ który zapewni im toksyczne a może konsekwentnie : prawidłowe funkcjonowanie, czy to jest możliwe ? wymiękam, serio...
Które z nich jest silniejsze i steruje ? Chyba beckett jednak...
1,689 2019-09-09 19:15:09
Pasławku wydaje mi się że takie testowanie swoich możliwości wytrzymałości to gdyby Backett nie był zaangażowany emocjonalnie bo inaczej to operacja na otwartym sercu albo mózgu alee w sumie też po co?Jednego jestem ciekawa czy jest tu na forum osoba/osoby które były w toksycznych związkach tyle czasu i czy udało im się stworzyć szczęśliwy związek,wypracować.Raczej chyba doświadczenia są tutaj ludzi inne ale może ktoś wykonał tak karkołomną według mnie pracę i dokonał wręcz niemożliwego.
1,690 2019-09-09 19:22:17
Konkluzja chyba też taka że w dłuższej relacji z toksykami chyba powoli stajemy się też nimi