Nie pamiętam. gdzie robiono takie doświadczenie. Na sali było wiele osób i kazano im dobrać się w pary (bez rozmawiania). no i okazało się, że ludzie dobrali się wg swoich zaburzeń osobowości, czyli dobierano się w pary na skali popaprania blisko siebie, czyli 56 z np. 68, a nie 24 z 86. To obrazowało, że dobieramy się w pary wg tego, co znajduje się "za kurtyną", co nie takie jasne i oczywiste. Z tej historii wynika, że ta para dobrała się wg schematu zaburzeń, który pozwala im kręcić tą opowieść. To taka ładna opowieść medialna, materiał na film. On ją kocha i lata, ona kocha jego, na ich drodze pełno przeciwności losu, ten trzeci. Taaa, a to raczej zaburzenia osobowości, aniżeli zdrowe uczucia.
Wydaje się, że lekarka jest mocniej zaburzona. Więc jej "film" kręci się szybciej, ale w końcu to wątek Becketta, więc relacja jest jednostronna. w jej wątku pewnie ona wydawałaby się bardziej zdrowa i może to byłby jednak inny film.
Uczucia u zdrowych ludzi (na tyle na ile występują zdrowi w ogóle) mają mniejszą amplitudę wahań, są nudniejsze, więcej w nich spokoju, czyli zdecydowanie mało ciekawy materiał na film i forum.
Większość z nas to jednak mniej czy bardziej popaprańcy.
Cóż więc można zrobić w tej nabrzmiałej sytuacji?
Ano starać się dążyć do zdrowej nudy.
A w praktyce znaczy to, że lekarka ojca swojego dziecka kochała chorą, zaburzoną "miłością", a Ciebie Beckett bardziej zdrową. Dla Ciebie to oczywiście znaczy, że jego kochała bardziej. A większość z nas dąży do tych fajerwerków, przeżyć, trzęsień ziemi. Więc rozkminiasz na czynniki pierwsze, dlaczego Ciebie kocha mniej, gorzej? A kobieta raczej idzie w kierunku zdrowia, co powinno cieszyć. Widzi to jej matka, dlatego kibicuje Tobie. Kiedy lekarka zgodzi się w sobie na mniej fajerwerków i więcej spokoju, a to raczej się dzieje, bo stawia na Ciebie, to idzie dobrą drogą. Zaczęła pewnie w chory sposób, może jakoś doszła do ściany w tych chorych emocjach, wystraszyła się, może włączyła myślenie i chce, aby było bardziej zdrowo, czyli nudniej. Ale w pamięci ma te "chore" jazdy, więc może i prowokuje Ciebie do tych chorych jazd? Chore jazdy uzależniają, bo ach... tych koni żal...
A teraz Ty.
Nie wybrałbyś jej, gdybyś nie był podobnie popaprany jak ona. Zdajesz sobie chyba z tego sprawę. Może Ty jesteś zdrowszy, a może nie. Patrząc jak się miotasz to nie wiem, które z Was ciągnie to drugie w górę. Bo jedno jest mniej popaprane, drugie bardziej. to mniej popaprane może ciągnąć ten związek w górę. To może spowodować zdrowienie tej drugiej osoby.
Ale to ciężka praca wymagająca współdziałania obu stron, najlepiej popartego najpierw osobnymi terapiami u psychologa, a może potem wspólną terapią.
To nie będzie najłatwiejsza droga. I bez pewności szczęśliwego zakończenia. No bo może będziesz musiał podjąć decyzję o rozstaniu, pytanie czy i kiedy to nastąpi. Bo czasami trzeba powiedzieć dosyć. A Ty widać masz problem z tą nudą w związku.
Inny wariant jest taki, że zrywasz z nią i szukasz osoby zdrowszej od siebie, czyli w pojęciu ogólnym nudniejszej i nudniejszego związku z mniejszymi wahaniami emocji. Ale będzie brakować tych emocji chorych, czyli znowu... koni żal.