john.doe80 napisał/a:Czyli zdradę z:
beckett napisał/a:jeśli widziałbym że eks przyjeżdża do niej, a nie do dziecka i przesiaduje u niej po tym jak ona wróci z pracy - tak jak to było zimą i w marcu.
Już przebolałeś i teraz puki:
beckett napisał/a:musiałbym przestać widzieć jej zaangażowanie i uczucia.
Będziesz czekał na kolejną. Sinusoida SINUSOIDA !
Ile mam pisać że nie było zdrady. Tzn. wg mnie była emocjonalna - choć Ona zaprzecza, twierdzi że go nie kocha, że to raczej syndrom sztokholmski.
I było to wtedy, kiedy rozstaliśmy się na amen w atmosferze wzajemnej niechęci.
Sinusoid nie ma od półtora miesiąca. To raczej ja mam wahania. I jestem przewrażliwiony. Mam radary nastawione na odrzucenie, jej słabsze uczucia. Potem wychodzę na głupka, na szczęście tylko przed samym sobą, bo nie ujawniam się z tym. Nie umiem zaufać.
gracjana1992 napisał/a:A jakie są te warunki?
Wynajem wspólnego domu. Z równymi prawami do niego, w tym do decydowania kto i jak długo w nim przebywa.
Wzięcie pełnej odpowiedzialności ojca za swoje kontakty z dzieckiem - ma je zabierać, a nie plątać mi się pod nogami.
Ten drugi warunek to szach mat, bo z drugiej strony ja jej wątpliwości i obawy jako matki rozumiem.
Roxann napisał/a:maku2 napisał/a:Jeśli ona chce mieć dzieci to musi się streszczać urodzenie zdrowego dziecka z wiekiem wzrasta. Jesteś pewien że ona mówiła o dzieciach a nie o dziecku? Bo coś mi się wydaje że z eks to nie była wpadka tylko wyrachowanie bo zegar tyka.
Nie wiem czy wpadka czy nie, ale mało brakowało by i z Beckettem oczekiwała potomka. Widać panna szybko się zakochuje i szybko podejmuje decyzje o dziecku, zanim jeszcze dobrze pozna partnera. Beckett wtedy na to przystaną, może i z Panem Tatą też to uzgodnili? (tak tak Beckett oczywiście, tamto była pomyłka, za to Tobą wielka miłość
), tylko ciekawe, że po takiej deklaracji, chyba najważniejszej w życiu (ważniejszej moim zdaniem niż ślub), po kilku tyg. już Cię wyprosiła z mieszkania?
Rox, ta deklaracja z jej strony była już w sierpniu. I to było bardzo szybko, fakt. I dziwiło mnie to. Ja się oświadczyłem w październiku. Wtedy też uznaliśmy, zapominając że kochamy się w dni płodne, że co ma być to będzie, a jak będzie to będziemy się cieszyć
Kryzys przyszedł w grudniu, pod koniec stycznia zacząłem pakować manatki.
Co do marzeń, to rozumiem że kierujecie się, droga publiko, perspektywą cynika. Ale ludzie chcą mieć rodziny, chcą mieć gwarny dom, chcą żeby dzieci miały rodzeństwo. W ten sposób chyba przetrwaliśmy jako gatunek, nie?
Dziecko nie przeszkadza bardzo w karierze, jeśli ma się wolny zawód i pieniądze na nianię. Da się wszystko pogodzić, nie trzeba z karierą popadać w skrajności - co zresztą bardzo mi się u niej zawsze podobało, że ma równowagę w życiu zawodowym i domowym. A z moim partnerkami bywało różnie - albo zafiksowana karierowiczka, albo zawieszona na mnie domatorka. Pierwsza męczy, druga nudzi.