Roxann napisał/a: mnie z kolei bardzo razi jego podejście do życia sytuacji na zasadzie: psycholog powiedział(a), z definicji psychologii wynika to i to itd., tak jakby sam był pozbawiony myślenia a już tym bardziej doświadczenia życiowego tylko wszystko opierał na "teorii". Nawet podnoszone tu kwestie/zarzuty cięgle odnosił do cytatów z podręczników, a nie realnych sytuacji, chyba że pobieżnie jak mu pasowało.
Próbuję coś zacytować, może mi nie wyjść, nowa jestem, chociaż zaczytana od dawna...
Mnie powyższe wcale nie dziwi, jak się w takim g... tkwi tyle czasu, ja też tak tkwiłam, to się najpierw traci zaufanie do własnych emocji, potem do własnej intuicji, a potem już się podpiera literaturą, która podpowiada co powinno się czuć i co myśleć, bo z bólu człowiek się po prostu odcina od czucia czegokolwiek w sobie.
Ja do dziś tak mam. I jestem w terapii i moja terapeutka co i rusz po łapach mnie trąca, że przychodzę znowu z jakimiś wyczytanymi mądrościami, zamiast się zawziąć i po prostu POCZUĆ rzeczy, które przecież i tak wiem, tylko jakoś... się od siebie odcięłam.
To oznacza tylko tyle, że beckett po prostu w ramach ratowania się odciął się sam od siebie i tego, co czuje. Zakładam że po to, żeby nie bolało, u mnie to było właśnie po to. Dlatego też się zalogowałam, stąd to co napisałam poprzednio, że może mi ten wątek pomoże. Właśnie POCZUĆ to od czego się odcięłam, bo na razie tak samo dłubię w mądrych książkach i wiedzę zgromadziłam ogromną, ale co z tego, kiedy czuję, że to tylko do głowy trafia, i nawet wiem, że mnie dotyczy, ale nie umiem się z tym jakoś... połączyć, zjednoczyć, poczuć.
Może nie umiem tego przekazać słowami, ale wydaje mi się, że wiem, co czuje beckett, albo właśnie jak bardzo nie czuje, tylko myśli. Bo poczuć się boi, bo to będzie bolało. Bardzo.