anderstud napisał/a:To teraz sobie założymy Internetowy Klub Intelektualistów w którym będziemy wymyślać koło na nowo 
kiedy od ponad 20 stron mielimy w kółko kwestie oczywiste - jak masz dobre geny, to możesz być nawet pół debilem
i w początkowej fazie, licząc od momentu pierwszego spojrzenia, twoje IQ nie ma dla nikogo najmniejszego znaczenia.
Opowiadanie sobie dowcipów o głupich blondynkach, jednocześnie robiąc dużo, żeby dobrać im się do majtek
czy kpiny z kolesi pakujących na siłowni zamiast czytać greckich filozofów, jednocześnie marząc o nich w myślach,
to jest czystej wody hipokryzja i dorabianie gęby podstawowym instynktom, które każdy z nas ma zapisane w kodzie DNA,
więc uporczywe silenie się na jakieś wielce głębokie przemyślenia nad sensem istnienia jest po prostu stratą czasu,
bo i tak prędzej czy później wszystko kończy się na dupie. Oczywiście fajnie by było, gdyby była podłączona do niej głowa,
a w tej głowie jeszcze coś by mogło być przy okazji, ale kto o tym myśli w momencie gdy dochodzi do pierwszego kontaktu?
No tak szczerze, kto? Nie mówię, że tutaj teraz w tej chwili, siedząc na tyłku przed komputerem i myśląc nad odpowiedzią,
tylko mówię o sytuacjach nagłych i niespodziewanych, kiedy wszystko trwa sekundy i nie ma czasu na rozmyślania.
Tak, ale nie. To jest temat, który ciężko pojąć. Gdzieś tam nas instynkty trzymają, ale mamy też rozum i bym tego nie bagatelizował. Mimo wszystko przypominam sobie sytuację, gdy chętna do igraszek koleżanko - dziewczyna (fejsbukowe "to skomplikowane") przede mną się rozbiera, a ja mówię nie. Dodam, że to była laska, za którą oglądał się KAŻDY. Podejrzewam, że nawet nasi największy amanci jak john.doe i Harvey by nie pogardzili:)))). Oczywiście cały mój organizm mówił "ło kurde, ale będzie się działo, wygrałeś na loterii". Czemu powiedziałem nie? Bałem się? Wstydziłem? Za mało we mnie instynktów, jestem trefną jednostką, za mało męskim facetem? Nie umiem znaleźć na to do końca szczerzej odpowiedzi. Wiem, że nie chciałem, bo było dla mnie za szybko i nie ufałem jej. Gdybym był kobietą, to coś takiego by nikogo nie zdziwiło. Mimo wszystko mój rozum/intuicja dość dobrze mi sugerowały, że to zwyczajnie nie jest osoba dla mnie, bo nie byłem jej jedynym facetem jak się okazało. W każdym razie na pewno swoje zrobiły błędne wtedy przekonania, że jak się przyciągnąć kobietę o pewnych cechach charakteru, to wypada samemu być podobnym. Nie próbujcie tego w domach. Z kolei przy kobiecie, która mentalnie bardzo mi pasowała, uwielbiałem ją za to jaka jest i mimo, że nie była już tak piękna, to taką się po prostu stała z czasem. I tu byłem gotów na wszystko od razu, to się czuło. I nie bardzo chodziło tu o jej tyłek. Na płaszczyźnie intelektualnej czułem, że jesteśmy równi lub ona ma nawet lekką przewagę. Może to wszystko to też jest "tyłek", tylko mniej typowy, bardziej zawoalowany.
Mimo wszystko na pytanie
anderstud napisał/a:ale kto o tym myśli w momencie gdy dochodzi do pierwszego kontaktu?
No tak szczerze, kto?
Mogę śmiało powiedzieć, że ja tak miałem. Powtórzę, może to wszystko są preferencje czysto seksualne, której ciężej zrozumieć. Wierzę jednak, że to rozum mi dyktuje. Może to schiza, ale od razu rozkminiam co u takiej w głowie. Z czasem od tego odszedłem, teraz mam bardziej wszystko "w dupie" (trochę źle to zabrzmiało). A odszedłem na własne życzenie, mechanicznie i na siłę się przestawiając. Także to chyba TEŻ rozum, a nie instynkty. Nie będę się uważał za lepszego, bo jestem bardziej popierdzielony od innych, ale wydaje mi się, że mimo wszystko ludzi stać na to, by zatrzymać się i pomyśleć. Odrobina szczerości nie zaszkodzi. Jedno wiem na pewno, że w odróżnieniu od wielu osób, nie robi wrażenia na mnie efekt aureoli aż tak. Nie mam w zwyczaju myśleć, że Aśka to jest super dziewczyna, miła i porządna, bo jest ładna, a identyczna do niej Izabela jest wredna i puszczalska, bo jest brzydka. Albo często spotykane; Stefan to taki miły gośc, dlatego z nim jestem. A najmilej jest gdy dostaje co miesiąc swoje 20k na rękę. Generalnie jestem zdania, że te wszystkie rzeczy, o których pisze anderstud można mieć i bez związku, więc absurdalne jest marnowanie swojej przestrzeni na drugą osobę by mieć to samo, co można mieć będąc singlem
. I by podkręcić absurdalność mojego własnego wywodu, tak gdybym miał możliwość to chętnie bym się zamienił w takiego goryla, który myśli tylko o gołej dupie, bałamuci i leci dalej, a otoczka go nie interesuje. Mimo bycia z nieco innego obozu, to w pewien sposób takie osoby podziwiam, bo to właśnie te osoby najwięcej radości z życia łapią i najbardziej odporne na różne żale są
.
Jakby ktoś pytał o co mi chodzi, to staram się zaprzeczyć "teorii dupy".