Toż napisałam zdaje się, co wcale nie znaczy, że tak jest w istocie, ale że takie stwarza wrażenie
. Tym niemniej specjalnie przed chwilą zapytałam "mężu mój, ja mam rozstępy czy ich nie mam?". Co prawda popatrzył na mnie jakbym właśnie spadła z Księżyca, ale ostatecznie stwierdził, że nie mam, a jeśli mam, to zupełnie go to nie zajmuje, bo widocznie nie widać. I niech tak pozostanie
.
Z drugiej strony jeśli nie widział swoich, to dlaczego miałby widzieć moje?
W każdym razie ja o jego niedoskonałościach wiem doskonale, ale nie przeszkadzają mi w żadnej mierze i dopóki w kontekście pewnej rozmowy, gdy ten temat wypłynął, nie zarzekał się, że on rozstępów nie ma na pewno, w ogóle nie czułabym potrzeby odbierania mu tej boskiej nieświadomości.Canariosie, topografia topografią, ale - choć pewnie zdarzają się odstępstwa - mężczyźni z natury swojej patrzą na każdy obiekt, również ten pożądania, całościowo i w ten sam sposób go oceniają, czyli bez rozbijania na czynniki pierwsze. To dlatego jeśli kobieta podoba się i budzi zainteresowanie, to fakt posiadania jednego czy dwóch rozstępów albo drobnego cellulitu tego nie zmienia, a nawet wydaje się na tyle nieistotny, że wręcz niezauważalny.
Właśnie do podobnych spostrzeżeń doszedłem już dawno i próbowałem je wyartykułować na tym forum jednak zawsze spotykam się z oporem. Kobiecość tkwi znacznie głębiej niż sięga powierzchowność i jest to zbiór cech charakteru a nie rysów fizycznych. Magia związku nie polega na fizyczności tylko na duchowości. W fizyczności możemy zajść tylko tak daleko jak daleko oko nas zawiedzie. W duchowości tak daleko jak zawiedzie nas serce.