To ja się też poprawie, bo u mnie zapowiadał, że "musimy porozmawiać" a był monolog.
Niepotrzebnie się odezwałam, żeby dziecku nie pozwalać biegać w bucikach po meblach, bo niszczą się sofy. Dodałam, że ja z nich nie będę korzystać, ale po co mają być rozdarte. Rozzloscil się, chciał rozmawiac jak mały zaśnie.
Potem to było głównie naskakiwanie na mnie. Dowiedziałam się od niego, że:
- przyzwyczaja się do myśli, że mnie nie będzie
- jestem idiotka, bo non stop zasłaniam się dobrem dziecka
- nigdy mi na nim nie zależało
- nie takie rzeczy się dzieją w rodzinach (!) i ludzie dalej żyją że sobą (żenada, wiem)
- w ogóle go nie wspieram
- wszystkie obelgi, przekleństwa, które były kierowane w moją stronę, szarpanie i to że mnie kilka razy uderzył NALEŻAŁO MI SIĘ (!)
- mam się nie wtrącać w to, jak on się odzywa do dziecka i jak go "wychowuje" bo jest ojcem i to co powie dziecku to jest święte (zgadzam się, że rodzice nie powinni podwazac swojego autorytetu nawzajem, ale kiedy jedno robi albo mówi źle, to drugi rodzic ma OBOWIĄZEK stanąć w obronie dziecka i przystopować partnera, dziecko to nie nasza własność, z którą możemy robić co chcemy)
- to JA jestem winna tego, jak on się zachowuje (bez komentarza), ja go doprowadzam do szału, ja w nim wyzwalam agresję, jak dochodziło do różnych rzeczy to ja byłam winna, bo pyskowalam i prowokowalam swoim zachowaniem. Tu muszę dodać, że zaatakowałam go przy tym pytaniem, jak się zachowywał jak był we wcześniejszych związkach, kiedy nie było mnie która tak go rozstraja i doprowadza do obłędu jak mówi. Cisza. Znów pytam. Jak się zachowywałes jak że mną nie byłeś, jaki byłeś w związku z inną i swoim domu. Cisza. Powiedziałam, że nie odpuszczę dopóki nie odpowie. No i przyznał w końcu "wiesz ze zawsze taki byłem" eureka!
- to ja się mam iść leczyć mimo że on jeszcze w ubiegłym tygodniu proponował, że pójdzie na terapię
- jestem chora psychicznie
- nie da się że mną żyć, jestem paniusią i księżniczka (ale później nagle zaczął mówić o wspólnym domu w Polsce, o tym że na pewno nie będziemy mieszkać z moją rodziną). Już się powstrzymałam od komentarza, że nigdzie nie będziemy mieszkać razem.
- za dużo się naogladalam filmów o miłości i programów, gdzie pokazują idealne rodziny i wymagam niemożliwego (moja kontra, że chce tylko żyć w związku bez przemocy psychicznej, obelg i szarpanin, to on znowu że mi się należy)
- on się nie zmieni i żebym nie wymagała cudów, widziały galy co brały!
- znowu że ja jestem wszystkiemu winna
- jeszcze mi pokaże moja rodzina rogi i wrócę z podkulonym ogonem (standard).
A więc podsumowując nic nowego. Tylko gadki szmatki, żeby mnie zastraszyc i uciszyc.
Ogólnie jak pytałam jak chce to rozwiązać, jak naprawić, bo cały czas mówił o tym że trzeba coś zrobić, to on tylko na mnie naskakiwal jaka jestem zła i niedobra i że muszę się zmienić
Jak mu tłumaczyłam, że nie mogę z nim normalnie żyć, bo on się non stop awanturuje, czepia itp że mnie wyzywa to on kota ogonem że sama jestem winna bo ja to ja tamto. I tak w kółko.
Mój największy argument, że dziecko się nie będzie wychowywać w takim domu, to on ze jestem poje..na, że w każdym domu są awantury, że u mnie ojciec nie krzyczał i nas nie bił, dlatego jestem jaka jestem, że dawno powinnam dostać porządny wpierd..l, że jego koledzy też się nieraz brzydko odzywaja do swoich kobiet a ja wymagam Bóg wie czego. Ze sobie wymyśliłam idealna rodzinę, a wszędzie są problemy i kłótnie itd itp
Na koniec kazał mi wypier...
Także dziewczyny bez komentarza, ja się tylko upewniam każdego dnia, że słusznie robię. Te, które mają wątpliwości lub te które odeszły i chcą wrócić niech sobie przypomną czytając powyższe, bo pewnie to dobrze znacie. To jest nie do zmiany i nieodwracalne. U mnie był dopiero "miesiąc miodowy". Szybko się to zmienia prawda?
Kazał mi jeszcze jak najszybciej wyjechać, ale pewnie w ciągu tygodnia zmieni zdanie sto razy i będzie chciał się godzić.
Ulle, prawda to co pisałaś. Dopiero się zacznie jak odejdę, on zaczyna wariowac. Ja już milkne i nie odzywam się o żadnym rozstaniu, żeby nie pogarszac sytuacji, żeby dał mi spokój i by uśpić jego czujność.
Nagralam cała wczorajszą rozmowę. Dużo padło wyzwisk i nawet mi groził! Pokazał oblicze furiata.
Dzis w pytaniu na śniadanie pani adwokat mówiła, że nagrywanie takich sytuacji jest zgodne z prawem i w razie czego to mocny dowód w sądzie.
Tak samo jak to, że kobieta chodzi do psychologa. To nie czyni z nas wariatek jak oni twierdzą, tylko potwierdza, że dzieje się coś złego w domu, z czym sobie nie radzimy.
Może to dziwne, ale jestem dziś silniejsza. Nie przejmuje się. Myślałam o Was podczas tej słownej przepychanki wczoraj, dawało mi to siłę.
Trzymajcie się dziewczyny.