Nie oszukujmy się, dziecko w domu ogranicza nam, dorosłym kontakty seksualne.
Ja mam taką sytuację i naprawdę trzeba się czasem naczekać, odpuścić, albo tłumić dźwięki pod kołdrą
Pół biedy jak ma się duży dom, sypialnie na piętrze i drzwi, które można zamknąć na kluczyk. Ja nie mam takiego szczęścia, nie mam sypialni, tylko śpimy w dużym pokoju, do którego nie ma drzwi, a pokój dziecka jest za ścianą.
Córka chodzi spać późno, bo ok. 23, więc kiedy ja kładę się spać jest już prawie północ. o tej porze, jedyne o czym marzę to jak najszybciej zasnąć. Zatem nie dziwię się żonie Autora, że ona nie ma siły ani ochoty na sex, kiedy w końcu położy głowę na poduszkę.
Jakie jest wyjście? Nie wiem. Kiedyś przeczytałam artykuł, w którym proponowano wpisać sex w grafik zajęć w tygodniu i tego się trzymać. Może to jakiś sposób?
Jeszcze jedna rzecz. Piszesz, Autorze, że jesteście 10 lat po ślubie a od 3-4 lat już się psuje między Wami. To ile było tego "normalnego" małżeństwa 5 lat (połowa?). A druga połowa to fochy i czytanie książki? To nie wygląda zbyt dobrze.
Jeszcze jedna rzecz. Piszesz, Autorze, że jesteście 10 lat po ślubie a od 3-4 lat już się psuje między Wami. To ile było tego "normalnego" małżeństwa 5 lat (połowa?). A druga połowa to fochy i czytanie książki? To nie wygląda zbyt dobrze.
To raczej byłoby falami i nie zawsze we wszyskich aspektach psuło się; czasem robiło sie lepiej (np w łóżku było najlepiej tak po 3-4latach) . Zmiany bardzo powoli więc to nie kwestia fochów z konkretnego powodu czy impulsu. Żona wogóle coraz mniej jest skłonna do spontanicznych działań i coraz bardziej utwierdza si ę w nawykach.
Żona wogóle coraz mniej jest skłonna do spontanicznych działań i coraz bardziej utwierdza si ę w nawykach.
Jak każdy, w którego życie wkradła się monotonia i nuda, i nie ma możliwości odskoczni.
ZielonyJaszczur napisał/a:Żona wogóle coraz mniej jest skłonna do spontanicznych działań i coraz bardziej utwierdza si ę w nawykach.
Jak każdy, w którego życie wkradła się monotonia i nuda, i nie ma możliwości odskoczni.
Dla niektórych to może być uciążliwe i cierpią gdy rutyna i codzienność ich przygniata (np mi zbytnia monotonia przeszkadza) ale są tacy, którym rutyna i minimalizm aktywności, stałe nawyki dają poczucie komfortu fizycznego i psychicznego - żona ma taką naturalną skłonność (ponoć od dziecka). Mam ją na siłę uszczęśliwiać wymyślanymi przez siebie spontanicznymi inicjatywami?
Wymyślonymi nie, ale może warto rozważyć taką aktywność, która jest spokrewniona z jej hobby? Mówisz, że lubi czytać, może poszukaj jakiś targów książki, spotkania autorskiego i ją tam zabierz?
Ja też nie lubiłam zmian, dobrze się czułam w znanych mi przestrzeniach, do czasu gdy nie poznałam nowych. Fajnie jest mieć wspólne zainteresowania, macie coś co Was łączy? Np. planszówki, muzyka?