Hrefi napisał/a:Nie rozumiem skąd u Ciebie taki ton wypowiedzi. Próbujesz mnie ośmieszyć, zdyskredytować. Moim zdaniem, po pierwsze, boisz się podświadomie, że twój partner może to samo zrobić tobie co ja żonie więc reagujesz agresywnie. Po drugie może jesteś niedobrym człowiekiem. Całkiem to możliwe. Ja jestem dobrym i wrażliwym człowiekiem i wyczuwam takie niedobre osoby. Lidzia jak tylko zacznie sypiać z kochankiem, to prędzej czy później też prześpi się z mężem po kochanku. Nie uniknie tego.
Pewnie nie zdajesz sobie sprawy, że to Ty sam się ośmieszasz. Sam się dyskredytujesz swoim kulawym pomysłem na życie na dwa fronty. Sam się degradujesz w swym człowieczeństwie i sprowadzasz do roli swawolnego, niedomytego bolca, który utykasz tam, gdzie popadnie. Ja jestem jedynie lustrem Hrefi - odbijam Twoje własne słowa...
Powtórzę raz jeszcze, to nie jest wątek o Tobie. Nie wiem, co jeszcze musiałbyś napisać, by zadziwić społeczność tego Forum. Pokonałeś się sam.
Każde bezeceństwo ciągnie za sobą długi ogon innych paskudnych przywar... Seksualne łakomstwo, wyciąganie łap po "nie swoje" i gonitwa za cudzym tyłkiem niesie fatalne skutki, które bardzo wyraźnie widać u Ciebie, Garego, Roxann i wszystkich tych, którzy opisują na tym Forum swe harce, chełpiąc się niejako swą rzekomą oryginalnością, łamaniem obyczajowego tabu, etc. W rzeczywistości z tego, co piszecie, wyłania się bardzo smutny obraz. Mimo, iż w swych poglądach i postawach życiowych strugacie się na niekonwencjonalnych, mimo, iż jesteście młodymi jeszcze ludźmi, wyglądacie na kompletnie zblazowanych i pozbawionych smaku życia. Nie znajduję w opisywanych przez Was relacjach ani Waszego szczęscia, ani zwyczajnej radości, ani prostoty, wdzięczności...
Gary chowa się jak szczur przed własną żoną, obarcza ją winą za swą niedojrzałość, dorabia coraz bardziej frymuśną ideologię do zdrad, których się dopuszcza, filozofuje o wenerycznym rachunku prawdopodobieństwa i wygląda na to, jakby sam siebie chciał przekonać, że to, co robi swojej rodzinie nie jest zwykłym draństwem. Roxann zaś, od lat pierdzieli o jakimś pryku, co nie chciał wymienić starej dobrej żony na nią, skorzystał z jej naiwności, a po drodze wydmuchał jeszcze parę jej koleżanek z branży, choć to z nią przecież tańczył podczas zakładowych imprez i jej szeptał, że jest naj... naj... naj... Natomiast Ty Hrefi, szukasz usilnie sposobu, by zabłysnąć jak meteor, chwaląc się, że jako dobry i wrażliwy człowiek siedzisz na jednej kanapie ze swoją ślubną, stukasz maile do lali, którą aktualnie posuwasz na małżeńskiej bocznicy, a żonę przekonujesz, że grasz w tym czasie w bierki korespondencyjne z koleżanką...
A Lidzi, która już siedzi na bombie atomowej i jakiś czas temu ochoczo odpaliła lont ściskając się, całując i spędzając długie godziny na rozmowach z gościem "z przeszłości", które zburzyły intymność i wyłączność jej związku z mężem - posyłam piosneczkę, tak ku przestrodze: https://youtu.be/6TpyRE_juyA
DoświadczonyDaro napisał/a: Trafiłaś w sedno. Oczywiście popęd seksualny, chęć realizacji swoich braków uczuciowo-emocjonalnych, chęć przeżycia czegoś ekscytującego, nowego, i wiele, wiele innych rzeczy są często dużą siłą ale po to człowiek ma rozum i zasady postępowania, żeby nad tym panować. A są one po to, żeby nie robić chaosu w życiu swoim i innych. Jestem ciekawy dwóch rzeczy:
Jak autorka ocenia swoje dotychczasowego życie z mężem i skoro tak albo tak to dlaczego myśli o zdradzie z kimś, kogo dodatkowo ten mąż zna (zabolało by go podwójnie)? Oraz czy autorka jest zdolna do autorefleksji i zestawienia różnych etapów życia z mężem, z którym może przeżywała to samo ale było to już dawno a jeśli teraz odczuwa jakieś braki to czemu nie podejmie wysiłku, żeby świadomie coś z tym zrobić w swoim związku?
Jak autorka ocenia intencję swojego potencjalnego kochanka, który zamierzałby oszukiwać i swoją żonę, i przyjaciela a jednocześnie nadal utrzymywałby stosunki i seksualne i emocjonalne ze swoją żoną? Czy zmiana jego pozycji ze "wspaniałego męża i przyjaciela" w zwykłego oszusta coś by zmieniła?
Pytania, które stawiasz są fundamentalne dla osoby, która żyje świadomie, która rozpoznaje swe życiowe zadanie, która jest w stanie dotrzec swe niskie horyzonty i jest zdolna wznieść się ponad emocjonalną przeciętność, własną wygodę, chuć... W obecnym stanie, Lidka LO, lewituje tuż nad ziemią i zaraz pewnie pierdyknie łbem w jakiś słupek drogowy lub hydrant. Jej jednak się zdaje, że leci F-16 i właśnie obrała kurs na swe najgłębsze przeznaczenie... Dokłada do pieca, ciskając weń bierwiona platonicznych uczuć sprzed 20 lat. Oczadziała tak, że rozwalania własnej rodziny już nie widzi. Nawet deklarowana przez jej najmilejszego miłość do żony, jawi jej się jako niezwykły przymiot, bo przecież on tę żonę uwielbia, szanuje, więc pewnie i ją, Lidzię będzie tak kochał do szaleństwa. Póki co, pławi się więc w jakiejś pseudosentymentalnej mgiełce, nawija o wątpliwościach po to, aby zamazać obraz i pokazać jakaż to ona biedna w tym swoim uczuciowym rozdarciu... Ohyda!
Nie wiem zatem Daro, czy przypadkiem nie rzucasz pereł przed wieprze...