@Roxann...
Zobacz -- wróciłem tematu wątku... więc moglibyśmy się skupić bardziej na filozofii zdrady i związku, małżeństwa niż na mnie.
Np. nie ma znaczenia czy jestem empatyczny czy nie.
Roxann napisał/a:Ok, Ty masz takie podejście bo poniekąd sam tak postępujesz, więc takiej reakcji oczekujesz. Przyznam szczerze, że gdyby mojemu partnerowi zdarzył się jakiś przypadkowy seks na boku, też wolałabym o tym nie wiedzieć.
Wcale nie oczekuję od niej takiej akceptacji. Naprawdę nie oczekuję.
Pewnie jak zdrady wyjdą na jaw, to żona wybrałaby drogę do rozwodu, bo nie pogodzimy naszych filozofii życia. Lepiej niech żona nie drąży i nie śledzi, bo ta sytuacja byłaby dla wszstkich niekorzystna. Powstałoby ultimatum (1) wejdź proszę do tej ciasnej klatki, przeproś, i nigdy więcej z niej nie wychodź (2) albo to koniec z nami.
Wybór niemoralny. Dla mnie nie ma powrotu do bycia wiernym mężem.
Niemniej jednak, z seksem jest tak, że nie można się zaspokoić na jakiś długi zapas.
Racja. Nie można się seksić na zapas, tak jak i nie można się najeść na zapas.
Liczenie, że romans nic nie zabiera, a nawet dodaje jest bardzo mylne i złudne.
Romans dużo zmienia. Ale dbać należy o to, aby nie psuł małżeńśtwa.
Może osoba zdradzająca ma takie poczucie, ale jej już dawno emocjonalnie w tym małżeństwie nie ma. Zdradzający staje się aktorem w swoim domu, egoistą nastawionym na siebie, swoje potrzeby. W końcu kłamcą.
Nie uważam tego za prawdę. To twoje poglądy. Nie zgadzam się z nimi. Przyklejanie etykiet do zdradzającego.
Sam przyznałeś, że wyszedłeś z klatki, stworzyłeś swój własny świat poza małżeństwem/rodziną, o którym oni nie mają pojęcia. A to jest świat, który zapewne zaburzyłby ich własny, ale stworzony z pozorów, z mylnej oceny Twojej osoby.
Bardzo prosty przykład. Mąż ma przyjaciólkę. I spotyka się z nią. Ale nie może robić jawnie, bo żona robi awantury. Dlatego musi robić to po kryjomu. Skoro musi się kryć, to znaczy, że robi to przeciwko żonie. Skoro tak to jest to zdradą. Skoro zdradza, to bez znaczenia czy to kawa czy seks.
Piszesz, że gdyby nie seks na boku, Twoje małżeństwo by nie przetrwało. Ale bo co, bo żona z Tobą nie chce sypiać, albo tylko po ciemku pod kołdrą? Bo nie rozumiem. Może żona też by chciała urozmaicenia, ale nie potraficie/nie potrafiliście o tym szczerze porozmawiać. Ty wybrałeś zdradę.
Skomplikowane. Po pierwsze z żoną mam dobry seks. Po drugie wyszedłem z klatki, a poza klatką jest mi dobrze. Dawniej pisałem "seks na boku" może... ale dzisiaj mówię "inne kobiety". Czy to przyjaciółka z którą nie mam seksu, czy wirtualna przyjaciółka, czy przyjaciółka gdzie jest seks, czy prostytutka.
Wiesz, tak sobie pomyślałam, kiedy bym nie miała nic przeciwko temu (by mieć święty spokój). Otóż wtedy, gdybym miała na niego kompletnie wy....ne. Gdybym nie czuła nic do niego albo zwyczajnie mnie brzydził. Wtedy traktowałabym go jak bezosobową postać, która ma za zadanie wypełniać jakieś role, zadania w moim życiu/domu. Inaczej sobie tego nie wyobrażam.
Jeśli twierdzisz, że osoba zdradzająca ma "wyj...ne" na osobę z którą zyje, to właśnie ten wątek udowadnia, że tak nie jest. Przecież to oczywiste, że autorka nie ma "wyj...ne" na swojego męża.
I tak, uważam, że można kochać 2 osoby naraz, ale to uczucie nigdy nie jest takie samo, nie da podzielić dokładnie po równo.
Fałszywe założenie w którym zakłądasz, że człowiek się dzieli.
Dla mnie relacje są połączeniami z innymi ludźmi. Jak neurony w mózgu.
Poza tym, przy każdym innym rozwiązaniu, w miarę trwania romansu/zdrady, ta szala się przesuwa na rzecz osoby z którą zdradzamy.
Albo w przeciwną stronę.
Powodują to kłamstwa, emocje jakie zaczynają temu towarzyszyć. Dlatego im dłuższy, intensywniejszy romans, tym stały partner bardziej nam 'uwiera'.
Nie zgadzam się.
Dlatego teraz Autorka może mówić, że obu kocha, ale idąc w romans, front zacznie budować z kochankiem bo to oni zaczną mieć swój świat, tajemnice. I jestem pewna, że za pól roku rok już tak czuje o mężu nie będzie się wypowiadać.
Raczej romans się popsuje.
Secondo1 napisał/a:Chcesz mieć szczęśliwa rodzine, szczęśliwe dzieci, szczęśliwa żonę , seks oddzielałasz od spraw rodziny i masz nadzieje, że żona tak samo podchodzi do kwestii rodziny i seksu.
Nie, nie mam takiej nadziei. Ona ma takie poglądy jak Wy.
Dobrze Ci życzę, dlatego podzielę się z obawa , że to dość idealistyczne, nierealne podejście .
Nie mnie idealistyczne niż wizja gdzie dwie osoby są w monopolu duchowym i fizycznym przez całe życie.
Może jako facet potrafisz trzymać w ryzach uczucia i oddzielać je od seksu traktowanego jako zaspokojenie potrzeb fizjologicznych, może trochę samczej potrzeby współżycia z połowa populacji kobiet.
Nie. To nie zaspokojenie potrzeb fizjologicznych. Jestem mężem, który nie ma smutnych oczu.
Seks to nie tylko seks. To spotkanie z kobietą.
U większości kobiet tak to nie działa . Wiesz o tym i dlatego wymigiwałeś się , kiedy podpuszczalam Cię do złożenia żonie „moralnie uzasadnionej niemoralnej propozycji” .
Mogłaby łatwo popłynąć emocjonalnie , co skutkowałoby końcem rodziny a przy okazji końcem Twojej sielanki.
No to miło, że to widzisz.
Natomiast "koniec mojej sielanki" -- litości... -- zostawiam bez komentarza.
Status quo które chcesz zachować , tez jest dość wątpliwe .
Życie niesie ze sobą mnóstwo nieprzewidywalnych sytuacji, w których żona odkryje , bądź choćby nabierze przekonania o Twoim drugim życiu.
Myślisz , że pójdzie wtedy Twoja droga rozumowania i postępowania ?
Nie, nie pójdzie. Będzie mogła albo zaakceptować że nie będę wierny, albo rozwód. Ale to nie będzie mój wybór.
Ja wybierałem dawno temu wychodząc z klatki.
Bardziej prawdopodobne jest to, ze skończy ta sielankę rodzinna odchodząc d Ciebie, a całkiem możliwe że odchodząc do kogoś .
Prawdziwa miłość daje wolność. Jeśli będzie z kimś innym szczęśliwa, to proszę bardzo -- niech idzie tam gdzie będzie jej dobrze.
To nie jest takie łatwe jak piszesz znaleźć kogoś nowego.
Ja też.
Nie bez powodu zaproponowałam Ci obejrzenie „Braking Bad”.
Gdzie mogę oglądać? CDA odpada bo spowalnia.