Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 196 do 260 z 333 ]

196 Ostatnio edytowany przez DoswiadczonyDaro (2018-10-19 09:01:20)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Gary napisał/a:
Erni napisał/a:

... faceci spotykaja sie z kobietami tylko dla seksu. ..... Kolo piecdziesiatki, wiekszosc .. o potomku smile
...bawia sie w tatusio-dziadka smile

Jako mężczyzna twierdzę, że dobrze mieć dzieci, full rodzinę. Byłem wierny wiele lat, więc wiem o czym mówię.

Wg. mnie sam nie wiesz już co piszesz, jak piszesz, po co, co jest prawdą a co kłamstwem tak to wszystko jest pokręcone. I nie jest to osobisty atak ale zwrócenie uwagi na "wartość" a raczej jej brak, tego co w istocie piszesz, tam gdzie udziela się rad innym ludziom. To co mnie zaszokowało w temacie właśnie Katarzynki to ta twoja wypowiedź:

"Dwoje ludzi, mąż i żona -- to jest trudne życie. Trudniejsze niż życie samemu. Jak pojawią się dzieci, to trudność rośnie jeszcze bardziej i bardziej. A jeśli to ma być trójka osób... hmm... to organizacja życia jeszcze trudniejsza. Czyli pierwszym zagrożeniem jest zwykłe życie.
Drugim zagrożeniem jest zdrada. Któryś z Panów będzie chciał seksu z inną kobietą. Albo ktoś się zakocha poza tym trójkątem. Czyli takie same problemy jak w standardowych małżeństwach.
Wydaje się, że fajnie byłoby razem żyć z ukochaną osobą, ale w związku, który nie wymaga wyłączności -- ani seksualnej ani uczuciowej. Zakochania przechodzą, a seks to tylko zabawa."


która pokazuje, że twój stosunek do życia rodzinnego, w sensie jego oceny takiego życia, jest w istocie negatywny. A jednak "dobrze mieć dzieci, full rodzinę". Osobiście z takim konformistycznym i hedonistycznym jednocześnie podejściem dożycia się nie spotkałem. Ludzie z reguły jednak przeżywają to co robią sami i innym, dostrzegają jakieś tam tego skutki.

Niestety ale tacy ludzie nie zamienili by jednak życia w tym konserwatywnych polskim społeczeństwie na życie w społeczeństwie w 90% hedonistycznym, bo tam nie mogli by KŁAMAĆ i OSZUKIWAĆ partnera, udając jednocześnie kogoś innego, tak jak mają to możliwość robić tutaj.

Zobacz podobne tematy :

197

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
DoswiadczonyDaro napisał/a:

Wg. mnie sam nie wiesz już co piszesz, jak piszesz, po co, co jest prawdą a co kłamstwem tak to wszystko jest pokręcone.

Hmm... skoro tak uważasz, to twoja sprawa, masz do tego pełne prawo. Artysta śpiewał:  "And I am, whatever you say I am ".


I nie jest to osobisty atak ale zwrócenie uwagi na "wartość" a raczej jej brak, tego co w istocie piszesz, tam gdzie udziela się rad innym ludziom. To co mnie zaszokowało w temacie właśnie Katarzynki to ta twoja wypowiedź:

"Dwoje ludzi, mąż i żona -- to jest trudne życie. Trudniejsze niż życie samemu. Jak pojawią się dzieci, to trudność rośnie jeszcze bardziej i bardziej. A jeśli to ma być trójka osób... hmm... to organizacja życia jeszcze trudniejsza. Czyli pierwszym zagrożeniem jest zwykłe życie.
Drugim zagrożeniem jest zdrada. Któryś z Panów będzie chciał seksu z inną kobietą. Albo ktoś się zakocha poza tym trójkątem. Czyli takie same problemy jak w standardowych małżeństwach.
Wydaje się, że fajnie byłoby razem żyć z ukochaną osobą, ale w związku, który nie wymaga wyłączności -- ani seksualnej ani uczuciowej. Zakochania przechodzą, a seks to tylko zabawa."

Ludzie się zmieniają i zmieniają się też ich poglądy. Przeczytałem tę swoją wypowiedź i się wciąż pod nią podpisuję. To moja opinia na temat życia w trójkącie: ona + dwóch mężów. Moja opinia która mówi, że życie rodzinne mąż+żona+dzieci jest trudne, a co dopiero w trójkącie.

Ostatnie zdanie "Wydaje się..." jest ważne. Wiele osób poza małżeństwem się zakochuje ma przyjaźń, co jest sprzeczne z "wyłącznością uczuciową". Wiele osób pożąda lub ma seks poza małżeństwem co jest sprzeczne z "wyłącznością seksualną".

Wielokropek mówiła, że "są związki gdzie jest wyłączność seksualna, oraz związki gdzie tej wyłączności nie ma" (cytat z pamięci). Ja dokładam też aspekt uczuciowy.


która pokazuje, że twój stosunek do życia rodzinnego, w sensie jego oceny takiego życia, jest w istocie negatywny. A jednak "dobrze mieć dzieci, full rodzinę".

Popełniasz dwa błędy i dlatego masz sprzeczność:

1. Moją opinię na temat życia rodzinnego bierzesz z opinii na temat życia w trójkącie.
2. Wnioskujesz, że jeśli coś jest trudne to jest złe, niedobre. Trudne rzeczy są też dobre.

Dlatego posiadanie rodziny jest trudne, ale też dobre.


Osobiście z takim konformistycznym i hedonistycznym jednocześnie podejściem dożycia się nie spotkałem. Ludzie z reguły jednak przeżywają to co robią sami i innym, dostrzegają jakieś tam tego skutki.

"konformistyczny" i "hedonistyczny" -- ciągle sprawdzam to w słowniku i ciągle zapominam; sprawdziłem ponownie; sprzeczność Ci wychodzi bo jak wyżej 1 i 2.

Jeśli się nie spotkałeś z takim podejściem, to możesz albo zignorować, albo sam siebie zapytać "Yyyy... zaraz, zaraz... coś mi tu nie gra. Dlaczego ten gość tak dziwnie mówi? O co mu chodzi? Gdzie leży trik? Może bym jego pogląd porównał z moim wartościami, bo może jestem w błędzie? Może mnie coś boli i uwiera, ale nie wiem co to jest, a może zobaczę w innym świetle, z innego miejsca?".

198

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Erni napisał/a:

Kwestia rozwodow, koniecznosc alimentow na zone, latwosc posadzenia o przemoc, sposob podzialu majatku, wieksze prawa kobiet wobec wspolnych dzieci, itd. powoduje, ze na faceta 30-paro letniego w zwiazku patrzy sie jak na samobojce smile

Widze pogląd bliski  MGTOW i RedPill.

Oczywiście, że małżeństwo się nie opłaca mężczyźnie a bardzo opłaca kobiecie.

Ale odejście od tematu. Autorka pyta czy jak zdradzi męża to jest OK i chce od forumowiczów potwierdzenia, że OK.

Ja mówię OK. Spróbuj.

199 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2018-10-19 16:06:33)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Gary napisał/a:

która pokazuje, że twój stosunek do życia rodzinnego, w sensie jego oceny takiego życia, jest w istocie negatywny. A jednak "dobrze mieć dzieci, full rodzinę".

Popełniasz dwa błędy i dlatego masz sprzeczność:

1. Moją opinię na temat życia rodzinnego bierzesz z opinii na temat życia w trójkącie.
2. Wnioskujesz, że jeśli coś jest trudne to jest złe, niedobre. Trudne rzeczy są też dobre.

Dlatego posiadanie rodziny jest trudne, ale też dobre.

Nie wiem po co Gary udaje „wsiowego głupka”, który nie pojmuje istoty rzeczy.
Przecież Daro cały czas usilnie próbuje pokazać, że to zło jest proste i banalne, bo jednym krokiem w celu zaspokojenia przyziemnej chuci niszczy się dom, rodzinę, częściowo drugiego człowieka - jego zaufanie i nadzieję. O wiele trudniejsze jest dobro, które wymaga wysiłku, obok motywacji uczuciowych.

To, co pisze Gary się logicznie nie trzyma przysłowiowej kupy, bo jeśli komuś na rodzinie zależy, to nie ryzykuje jej rozpadu i straty.


Daro, nie wydaje Ci się, że w rodzinie Garego nie ma miłości, nie ma bliskości, bo gdyby była choć namiastka z tego, to żona już dawno widziałaby, że Gary czas, myśli i energię angażuje zupełnie gdzie indziej. Niepotrzebnie, zupełnie niepotrzebnie się tu nakręcasz, bo ludzie czasami są z sobą, bo tak nakazuje społeczna konwencja. Geny też trzeba powielić, bo taki jest instynkt. Ale takiego związku nie żal zaryzykować dla chuci. Najwyżej powie się trudno, nie wyszło, a przynajmniej geny się rozsialo w ramach społecznej konwencji.

200

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

odpusc sobie.. zrujnujecie niejedno zycie hmm

201

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Katarzynka88 napisał/a:

Excop, kwadraty bywają bardziej harmonijne niż trójkąty - z uwagi na swoją symetrię.

Dobre to było, Katarzynko. smile
Niestety, większość z nas nie potrafi kreślić idealnie równych linii w rysunku technicznym, czy choćby na lk lekcji geometrii. Ja, noga z tego jestem, akurat. smile

Katarzynka88 napisał/a:

Czy jednak tu musiałby być zaraz czworokąt? Mało prawdopodobne, by się taka misja powiodła. Ale może wystarczyłaby szczera rozmowa: "słuchaj, kocham Cię i chcę być z tobą, ale zakochałam się w X. Chcę znaleźć wyjście z tej sytuacji. Znajdźmy je razem. A jeśli to mnie skreśla jako żonę, daję ci możliwość świadomego podjęcia decyzji o rozstaniu" I kto wie jakby się sprawa skończyła? Może mąż odszedłby od Lidki, może nagle wyznałby jej, że sam od dawna marzy o swojej przyjaciółce, a może jeszcze inaczej - zawalczyłby jak lew i zrobił takie trzęsienie ziemi w związku, że miłość do kolegi okazałaby się nic nie znaczącą fascynacją. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć.

Właśnie o to "może", wszystko się rozbija.
Jak już wcześniej wspomniałem, nie stać jej na to, bo i kochanek od żony nie odejdzie.
Autorka chciałaby, ale się boi. Moim zdaniem słusznie.
Sama mężowi prawdy nie powie, bo zna go te 20 lat, nieprawdaż? I co, jak co, psów na nim nie wiesza.
Z przyzwoitości i tej resztki lojalności, której większość uleciała w ramach spotkań rocznicowych itp?

Katarzynka88 napisał/a:

Dziwi mnie tylko, że chociaż tak często w tematach o zdradzie głośno się krzyczy o braku szczerości, to jakoś niewiele osób doradza autorce przyznanie się do swoich uczuć. Raczej jest lincz, teksty "ty już zdradziłaś" albo sporadyczne zachęty: just do it!

Bo tak to działa. Tyle jest wątków o zdradach, że każde z nas mogłoby się doktoryzować z zakresu psychologii związków partnerskich (nie oddzielam formalnych od tych formalnych mniej), a i tak, psu na budę to.się nadaje.
Swoje przeszedłem, ale dawno to było, więc dystans zdążyłem określić.
Zachęcałem i Autorkę i inne osoby wcześniej, do poważnych rozmów o kondycji ich związków.
Bez tego bowiem, marazm, bądź równia pochyła pozostają. Albo, romans....

202

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Tak czytam ten wątek i odnoszę wrażenie, że nie ma jednej "racji". Bo i każdy z nas jest inny, ma różne doświadczenia, priorytety. Każdy z nas ma też inną wrażliwość, poziom empatii, zasady.
Myślę, że osób podobnych do Gary'ego jest wiele wśród nas. Nie każdy jednak o tym głośno mówi. Mnie jednak zaciekawiła wypowiedź mówiąca o szczerości w związku w kontekście tej całej dyskusji, szczególnie w kontekście tego co pisała Katarzynka88. Osoby z powiedzmy luźnym podejściem do zdrady, ograniczają jej 'wagę' do niezobowiązującego seksu, zabawienia się, co nie ma według nich wpływu na stały związek. Ale przecież nie o to tu chodzi, zdrada to też albo przede wszystkim celowe działanie, które wiąże się z kłamstwem i niesie za sobą ryzyko. Nawet jeśli nie ma emocjonalnego angażowania, osoba zdradzona ma prawo czuć się okłamywana, w jakiś sposób poniżona. Dlatego uważam, że osoba, która zdradza nawet automatycznie, bez uczuć, nie kocha drugiej osoby i nie szanuje. A już tłumaczenia, że czego oczy nie widzą albo, że tak naprawdę nie chce ich poznać, bo wchodząc w związek zaczyna ograniczać, przez co dana osoba nie może być sobą do końca i musi się ze swoimi 'słabościami' ukrywać zostawię bez komentarza.
Oczywiście można i tak przeżyć całe życie, ale zdrady często wychodzą całkiem niespodziewanie. Każdy facet wielki chojrak póki zdrada się nie wyda. Inny przypadek to Hrefi, który wie, że zona i tak nie odejdzie. To rozzuchwala. Spójrzcie np na ostatni głośny przykład posła Pięty. Jak zdrada/romans, o którym wszyscy wokół wiedzieli wyszła na jaw, każdy myślał, co za d.pek. A potem co? On triumfalnie, że ok źle zrobił ale żona mu wybaczyła. Ogólnie wśród wielu facetów panuje zasada, że nie głupi ten co zdradza, tylko ten co wybierze 'głupią' kochankę, co go wyda, albo ten co da się nakryć na zdradzie. Czy facet, który oficjalnie (wersja dla żony/partnerki) jedzie w np delegację, albo ma przedłużające się spotkanie biznesowe, kłamie bo ją kocha? Bo nie chce by cierpiała? Bo nie chciała go poznać i zaakceptować jego słabości? No ludzie..
W takiej sytuacji podejście Katzarzynki88 wydaje się najbardziej uczciwe, choć raczej krótkodystansowe. Sama przyznała, że trwa w takim związku, trójkącie rok, to niewiele. Co jeśli np zdarzy się ciąża?
Podobnie w przypadku Gary'ego, co jeśli żona dowie, albo w przypadku Hrefi'ego co jeśli mąż kochanki dowie? Dalej będą tacy pewni swego i namawiać 'luźno' do zdrady, bycia 'sobą'? Bo nie warto przez to rozwalać rodziny?
Dla nich pewnie tak, ale osoba podobno dla nich ważna a tkwiąca w tym trójkącie, czy innym wielokącie nieświadomie może mieć inne na to zdanie. To są też jej potrzeby, zasady. Dlaczego je deprecjonują? Z 'miłości"? Dobre żarty.
I jeszcze jedna kwestia skoro niby Gary czy inny taki otwarty na ew zdrady żony pod warunkiem, że on o niczym nie wie..co jeśli z tej zdrady byłoby dziecko. Jak byś zareagował? Albo jakbyś sam wpadł to co te oszczędności co wydajesz na swoje przyjemności wydawałbyś na alimenty bez dalszej wiedzy żony?
Już o choróbskach nie wspomnę.

203

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Nieprawda, ze zdrada nie wiąże się z uczuciami. Właśnie ten wątek jest idealnym kontrprzykładem. Są uczucia poza związkiem, tylko seksu jeszcze nie było. Zdrada gdzie jest tylko seks jest mniej angażująca, można by rzec, że żona traci mniej, skoro już w takim tonie budujesz swoją wypowiedź.

Ale powiedzmy sobie szczerze -- zdrada to nie tylko seks, ale i uczucia, emocje. Jakie? Może być zauroczenie, może być zakochanie, może i być druga miłość, może być pożądanie, może być przyjaźń.

Jeśli ktoś zaczyna flirt, to powinien wiedzieć że ten flirt się gdzieś się kończy. Jeśli ktoś zaczyna zdradzać, to zdrady też się gdzieś kończą. Być może tym że wyjdą na jaw.

Dziecko mojej żony z obcym mężczyzną które poczęło się w wyniku zdrady? Żona powinna wiedzieć z kim chce mieć dziecko i tak robić aby nie zachodzić w ciążę gdy nie chciała. Mówiąc o alimentach miałaś na myśli pieniądze, jakie bym przeznaczał na dziecko, które żona poczęła (chociaż lepsze słowo "zrobiła") z kochankiem? Pewnie niejeden mąż tak ma... Nie rozmyślałem nad tym problemem, faktycznie.

Choroby i ryzyko to inny temat. To jakby rozważać dobrodziejstwo powszechnego dostępu do samochodów pod kątem wypadków. Tak, są wypadki, nie unikniemy ich.

204

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Gary napisał/a:

Nieprawda, ze zdrada nie wiąże się z uczuciami. Właśnie ten wątek jest idealnym kontrprzykładem. Są uczucia poza związkiem, tylko seksu jeszcze nie było. Zdrada gdzie jest tylko seks jest mniej angażująca, można by rzec, że żona traci mniej, skoro już w takim tonie budujesz swoją wypowiedź.

Zgoda, ale zdrada pozostaje kłamstwem, nieuczciwością. Moje pytanie na ile to ma się do tej miłości do żony?

Gary napisał/a:

Dziecko mojej żony z obcym mężczyzną które poczęło się w wyniku zdrady? Żona powinna wiedzieć z kim chce mieć dziecko i tak robić aby nie zachodzić w ciążę gdy nie chciała. Mówiąc o alimentach miałaś na myśli pieniądze, jakie bym przeznaczał na dziecko, które żona poczęła (chociaż lepsze słowo "zrobiła") z kochankiem? Pewnie niejeden mąż tak ma... Nie rozmyślałem nad tym problemem, faktycznie.

Tu akurat mi chodziło o ew twoją 'wpadkę'. Alimenty kryłbyś przed żoną w imię 'miłości'?

205

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
MagdaLena1111 napisał/a:
Gary napisał/a:

która pokazuje, że twój stosunek do życia rodzinnego, w sensie jego oceny takiego życia, jest w istocie negatywny. A jednak "dobrze mieć dzieci, full rodzinę".

Popełniasz dwa błędy i dlatego masz sprzeczność:

1. Moją opinię na temat życia rodzinnego bierzesz z opinii na temat życia w trójkącie.
2. Wnioskujesz, że jeśli coś jest trudne to jest złe, niedobre. Trudne rzeczy są też dobre.

Dlatego posiadanie rodziny jest trudne, ale też dobre.

Nie wiem po co Gary udaje „wsiowego głupka”, który nie pojmuje istoty rzeczy.
Przecież Daro cały czas usilnie próbuje pokazać, że to zło jest proste i banalne, bo jednym krokiem w celu zaspokojenia przyziemnej chuci niszczy się dom, rodzinę, częściowo drugiego człowieka - jego zaufanie i nadzieję. O wiele trudniejsze jest dobro, które wymaga wysiłku, obok motywacji uczuciowych.

To, co pisze Gary się logicznie nie trzyma przysłowiowej kupy, bo jeśli komuś na rodzinie zależy, to nie ryzykuje jej rozpadu i straty.


Daro, nie wydaje Ci się, że w rodzinie Garego nie ma miłości, nie ma bliskości, bo gdyby była choć namiastka z tego, to żona już dawno widziałaby, że Gary czas, myśli i energię angażuje zupełnie gdzie indziej. Niepotrzebnie, zupełnie niepotrzebnie się tu nakręcasz, bo ludzie czasami są z sobą, bo tak nakazuje społeczna konwencja. Geny też trzeba powielić, bo taki jest instynkt. Ale takiego związku nie żal zaryzykować dla chuci. Najwyżej powie się trudno, nie wyszło, a przynajmniej geny się rozsialo w ramach społecznej konwencji.

Nie wiem jaki jest jego poziom udawania ale na pewno to jak postępujemy ma wpływ na jakość związku oraz na nas samych. Rzeczywiście też to zauważyłem, że kochający cżłowiek wykazuje więcej troski w stosunku do drugiego, więcej dostrzega i się drugim przejmuje. Natomiast jeśli ktoś mówi, że kocha ale okłamuje w podstawowych kwestiach to oczywiste jest, że to jest sprzeczność i że to jest zakłamanie. Każdy specjalista od związków to powie.  Oraz to, że ma to wpływ na głębię relacji.

206

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Przez to wasze pisanie autorka się wystraszyla i poszła sobie a ja czekałem na szczegóły pierwszego razu z kochankiem, wieloletnim przyjacielem.

Lidka, napisz jak było.

207 Ostatnio edytowany przez Gary (2018-10-19 20:08:55)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Roxann napisał/a:
Gary napisał/a:

Nieprawda, ze zdrada nie wiąże się z uczuciami. Właśnie ten wątek jest idealnym kontrprzykładem. Są uczucia poza związkiem, tylko seksu jeszcze nie było. Zdrada gdzie jest tylko seks jest mniej angażująca, można by rzec, że żona traci mniej, skoro już w takim tonie budujesz swoją wypowiedź.

Zgoda, ale zdrada pozostaje kłamstwem, nieuczciwością. Moje pytanie na ile to ma się do tej miłości do żony?

A czym dla Ciebie jest miłość? Jak zmierzyć miłość? Sukcesy żony są moimi sukcesami, porażki żony są moimi porażkami, nerkę czy krew bym jej oddał. Jedynie nie poświęcam się dla małżeństwa. Dochodzimy do tego dziwnego miejsca, w którym miłość znaczy wolność.



Tu akurat mi chodziło o ew twoją 'wpadkę'. Alimenty kryłbyś przed żoną w imię 'miłości'?

Aaaaa... moją. Nawet o tym nie myślałem, seks zawsze w gumce.



Natomiast jeśli ktoś mówi, że kocha ale okłamuje w podstawowych kwestiach to oczywiste jest, że to jest sprzeczność i że to jest zakłamanie. Każdy specjalista od związków to powie.

Podaj przykłady tych specjalistów. Chętnie poczytam. Bo choć czytam wszyskto co mi w ręce wpada o seksie czy relacji kobieta-mężczyzna, to głównie jest to makulatura do wyrzucenia. W zakresie związków znam tylko jeden hit -- "Kocha, lubi, pragnie" Starowicza i niestety tam jest o niewierności. Kogo polecisz?


Oraz to, że ma to wpływ na głębię relacji.

Głębię relacji? Tak mówią księża na wykładach. Widzę dwie opcje -- Ci ludzie co czekali do ślubu i są monogamistyczni to siedzą teraz w domach szczęśliwi, albo oni nie istnieją, albo są tak nieszczęśliwi że nawet na portal "netkobiety" (fuuuuujjj.. jakie to musi być zboczeńśtwo "net" + "kobiety"...) strach wejść.

208

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Gary napisał/a:

Tu akurat mi chodziło o ew twoją 'wpadkę'. Alimenty kryłbyś przed żoną w imię 'miłości'?

Aaaaa... moją. Nawet o tym nie myślałem, seks zawsze w gumce.

A jak pęknie?

209

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
santapietruszka napisał/a:

A jak pęknie?

To trzeba dobrze zakładać a cipka ma być mokra.

210

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Gary napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

A jak pęknie?

To trzeba dobrze zakładać a cipka ma być mokra.

Oj, Gary, Gary big_smile

211

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
santapietruszka napisał/a:
Gary napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

A jak pęknie?

To trzeba dobrze zakładać a cipka ma być mokra.

Oj, Gary, Gary big_smile

Hihihi... no tośmy pożartowali. Jak przy stole na imprezie smile smile

212

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Gary napisał/a:
Roxann napisał/a:
Gary napisał/a:

Nieprawda, ze zdrada nie wiąże się z uczuciami. Właśnie ten wątek jest idealnym kontrprzykładem. Są uczucia poza związkiem, tylko seksu jeszcze nie było. Zdrada gdzie jest tylko seks jest mniej angażująca, można by rzec, że żona traci mniej, skoro już w takim tonie budujesz swoją wypowiedź.

Zgoda, ale zdrada pozostaje kłamstwem, nieuczciwością. Moje pytanie na ile to ma się do tej miłości do żony?

A czym dla Ciebie jest miłość? Jak zmierzyć miłość? Sukcesy żony są moimi sukcesami, porażki żony są moimi porażkami, nerkę czy krew bym jej oddał. Jedynie nie poświęcam się dla małżeństwa. Dochodzimy do tego dziwnego miejsca, w którym miłość znaczy wolność.

Ok, masz partnerkę z którą łączy Cię relacja, 'wspólnota' zwana małżeństwem, rodziną. Każde z Was ma w nim swoją rolę, zadania. W której dajesz sobie swobodę i przyzwolenie dla własnych że tak to nazwę słabości, których 2 strona najpewniej by nie zaakceptowała. A z którymi czujesz się ok, póki zostaje ono tajemnicą wobec najbliższej osoby.
Moim zdaniem to nie miłość, tylko pragmatyzm i egoizm.
Otóż ja też miałam łatwą możliwość iść w zdradę, mieć ciastko i zjeść ciastko... ale szacunek do osoby która obdarzyła mnie zaufaniem spowodował, że wiem, że nie potrafiłabym mu (nie sobie) potem spojrzeć w oczy. Moja 'moralność' nie była głównym czynnikiem, który spowodował, że wolałam odejść kiedy wiedziałam, że zdrada jest o krok. Po prostu uważam, że 2 osoba sobie na to nie zasłużyła bym go okłamywała, robiła z niego idiotę.. no tak.. kłamanie komuś w twarz, pisanie za plecami, wymyślanie wymówek by sobie poużywać, zabawić, to robienie z 2 osoby idioty, naiwnego idioty. Z osoby, którą podobno się kocha, szanuje? Dla mnie w zdradzie to chyba jest najgorsze, nawet nie sam seks.
Dlatego w wątku Hrefiego tak oburzało jak pisał, że wracał od kochanki i zaraz brał się za żonę.. no ale on akurat żony nie szanuje, co przyznał. Jest bo jest bo jest matką dziecka, żoną z urzędu.. ale..
Np wracasz od jakiejś prostytutki i jakby nigdy nic przytulasz żonę, całujesz, pytasz jak jej minął dzień... sam swoje opowieści ograniczając do tego co uważasz za niezbędne. Gdzie tu miłość, szacunek? Szczególnie, że podświadomie wiesz, że gdyby żona wiedziała skąd wracasz, pewnie na twój widok miałaby odruch wymiotny... bo na kobiety czesto to tak działa...

213 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-10-19 20:35:06)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Roxann napisał/a:

Otóż ja też miałam łatwą możliwość iść w zdradę, mieć ciastko i zjeść ciastko... ale szacunek do osoby która obdarzyła mnie zaufaniem spowodował, że wiem, że nie potrafiłabym mu (nie sobie) potem spojrzeć w oczy. Moja 'moralność' nie była głównym czynnikiem, który spowodował, że wolałam odejść kiedy wiedziałam, że zdrada jest o krok. Po prostu uważam, że 2 osoba sobie na to nie zasłużyła bym go okłamywała, robiła z niego idiotę.. no tak.. kłamanie komuś w twarz, pisanie za plecami, wymyślanie wymówek by sobie poużywać, zabawić, to robienie z 2 osoby idioty, naiwnego idioty. Z osoby, którą podobno się kocha, szanuje? Dla mnie w zdradzie to chyba jest najgorsze, nawet nie sam seks.
Dlatego w wątku Hrefiego tak oburzało jak pisał, że wracał od kochanki i zaraz brał się za żonę.. no ale on akurat żony nie szanuje, co przyznał. Jest bo jest bo jest matką dziecka, żoną z urzędu.. ale..
Np wracasz od jakiejś prostytutki i jakby nigdy nic przytulasz żonę, całujesz, pytasz jak jej minął dzień... sam swoje opowieści ograniczając do tego co uważasz za niezbędne. Gdzie tu miłość, szacunek? Szczególnie, że podświadomie wiesz, że gdyby żona wiedziała skąd wracasz, pewnie na twój widok miałaby odruch wymiotny... bo na kobiety czesto to tak działa...

Roxann, wybacz, ale chyba jesteś ostatnią osobą tu, która mogłaby prawić tego typu kazania big_smile Od Ciebie też gość wracał do żony i kij wie, czy się mył potem big_smile

Nic do Ciebie nie mam - ale serio, ten zapał neofitki mogłabyś sobie darować big_smile

214

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
santapietruszka napisał/a:

Roxann, wybacz, ale chyba jesteś ostatnią osobą tu, która mogłaby prawić tego typu kazania big_smile Od Ciebie też gość wracał do żony i kij wie, czy się mył potem big_smile

Ja tej wiedzy nie miałam. Wtedy (na początku) nie miałam nawet wiedzy, że ma żonę big_smile
A żona mu nawet jawną zdradę wybaczyła, wiec dla niej to chyba nie problem. Dla mnie tak..

215

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Roxann napisał/a:

Ok, masz partnerkę z którą łączy Cię relacja, 'wspólnota' zwana małżeństwem, rodziną. Każde z Was ma w nim swoją rolę, zadania.

Tak. Relacja. Bardzo szczególna -- razem żyjemy i mamy dzieci.  Nazwa relacji nie jest koniecznie potrzebna.  Co do ról czy zadań -- można tak to ująć, ale nie wynika to z przymusu, tylko uważamy że tak trzeba robić. Zresztą inni tez tak robią.



W której dajesz sobie swobodę i przyzwolenie dla własnych że tak to nazwę słabości, których 2 strona najpewniej by nie zaakceptowała.

Tak zgadza się. Nie zaakceptowałaby ze względu na czysty egoizm. Najbardziej krystaliczny egoizm.



A z którymi czujesz się ok, póki zostaje ono tajemnicą wobec najbliższej osoby.

Albo nie będę miał relacji z innymi kobietami, albo będę to robił bez wiedzy żony, albo małżeństwo szlag trafi.



Moim zdaniem to nie miłość, tylko pragmatyzm i egoizm.
Otóż ja też miałam łatwą możliwość iść w zdradę, mieć ciastko i zjeść ciastko... ale szacunek do osoby która obdarzyła mnie zaufaniem spowodował, że wiem, że nie potrafiłabym mu (nie sobie) potem spojrzeć w oczy. Moja 'moralność' nie była głównym czynnikiem, który spowodował, że wolałam odejść kiedy wiedziałam, że zdrada jest o krok.

Nie znam twojej historii. Rozumiem, że odeszłaś gdy kogoś poznałaś. Okej. Twój wybór. Mam nadzieję że jesteś szczęśliwa.
Ja wybrałem inaczej:    NIE odejdę, robię tak aby wszyscy byli szczęśliwi, przy czym WSZYSCY znaczy że ja też.



Po prostu uważam, że 2 osoba sobie na to nie zasłużyła bym go okłamywała, robiła z niego idiotę.. no tak.. kłamanie komuś w twarz, pisanie za plecami, wymyślanie wymówek by sobie poużywać, zabawić, to robienie z 2 osoby idioty, naiwnego idioty.

Cóóóóóż... wyżej koleżanka twwierdziła, że moja żona mnie dokładnie nie zna.
Ale aby kogoś dokładnie poznać, to nie można na niego kierować agresji za to jaki on jest. To niemoralne.

Obrazowo...
Żona jest zaborcza jak każda standardowa żona, więc zaczęła wyznaczać granice, a ja zacząłem ulegać aby było dobrze.
W sumie to logiczne... żonaty mężczyzna nie może mieć koleżanek, przyjaciółek -- one wszystkie zostaną zastąpione żoną.
Jak klatka robiła się ciasna, to ja tylko wyszedłem z tej klatki i stanąłem obok.
Żona ma pustą klatkę oraz mnie stojącego obok. Ja czasem zabawię się gdzieś tam, ale rodziny nie opuszczam.
Nie drażnię żony twierdząc, że klatka jest niepotrzebna, bo skoro zakładała klatkę, to pewnie musi ją mieć.



Z osoby, którą podobno się kocha, szanuje? Dla mnie w zdradzie to chyba jest najgorsze, nawet nie sam seks.

W sumie to teraz mam głównie seks za pieniądze. Dla niektórych to nie zdrada.
A autorka wątku miałaby seks z przyjacielem z dzieciństwa... wg mnie to nie jest zbrodnia.

Jak w mojej stopce -- mniejszą zdradą jest seks z kimś innym niż życie wiele lat razem bez miłości.


... żona wiedziała skąd wracasz, pewnie na twój widok miałaby odruch wymiotny... bo na kobiety czesto to tak działa...

Różnie można na świat patrzeć. Na przykład jedni mają odruch wymiotny na widok cipki, bo to brudny narząd do wydalania substancji odfiltrowanych w nerkach, który w dodatku ma kilka warstw fałdek, między którymi roi się od bakterii i w dodatku ze środka ciągle wypływają jakieś płyny ustrojowe, a inni zjedli by cipkę jak ciastko, bo przecież ona jest sterylna, bo cały czas się spłukuje, i jest bardziej czysta niż jama ustna, albo telefon komórkowy, którego każdy obmacuje całymi dniami.

216

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Gary napisał/a:
Roxann napisał/a:

Ok, masz partnerkę z którą łączy Cię relacja, 'wspólnota' zwana małżeństwem, rodziną. Każde z Was ma w nim swoją rolę, zadania.

Tak. Relacja. Bardzo szczególna -- razem żyjemy i mamy dzieci.  Nazwa relacji nie jest koniecznie potrzebna.  Co do ról czy zadań -- można tak to ująć, ale nie wynika to z przymusu, tylko uważamy że tak trzeba robić. Zresztą inni tez tak robią.

Gary, ja rozumiem Twój punkt widzenia, bo gdybym weszła w romans będąc w związku, który nie do końca mnie satysfakcjonował, a romans byłby dopełnieniem mojego szczęścia i spełnienia. Uznałam jednak, że mój ówczesny partner nie zasługuje na to by być okłamywany a ja nie mogłabym patrzeć mu w oczy i go okłamywać.
Ja długo szukałam relacji, która by była dla mnie satysfakcjonująca w której czułabym się spełniona i mogła być sobą. Opartej na szczerości. Wiem jak to jest unikać tematów by kogoś np nie ranić, ale to droga do donikąd, jeśli jest się świadomym siebie swoich potrzeb i tego co sami możemy 2 osobie zaoferować będąc takimi jacy jesteśmy.
Jedni mogą żyć powierzchownie, szukając siebie, spełnienia gdzieś indziej, poza związkiem, klatką, inni wolą stworzyć związek oparty na zaufaniu, szczerości i szacunku do siebie, do własnych niedoskonałości.
Sam piszesz, że gdyby nie seks na boku, twoje małżeństwo by się rozpadło.. marne fundamenty, wręcz atrapa nie małżeństwo.

217 Ostatnio edytowany przez Gary (2018-10-19 21:39:50)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Jeszcze odnośnie tego:

... gdyby żona wiedziała skąd wracasz, pewnie na twój widok miałaby odruch wymiotny... bo na kobiety czesto to tak działa...

To jest absolutnie nie fair, że Ty jako kobieta tak mówisz o innej kobiecie, bo każda może być tą, na myśl o której inna dostaje odruchu wymiotnego. Prostytutka to też kobieta.

Wszystko można obrócić do góry nogami. Spójrz -- prostytutka wykonuje bardzo moralną pracę, bo za pieniądze bawi się z mężczyznami. A nauczyciel od korepetycji który uczy dzieci? Mógłbym powiedziec, że nauczyciel to jest dopiero sz*ja, bo nic nie sprzedaje, tylko udostępnia wiedzę i bierze za to kasę, a przecież go to nic nie kosztuje.   Albo trener tańca?  Bawi się z ludźmi za pieniądze?



Roxann napisał/a:

Gary, ja rozumiem Twój punkt widzenia, bo gdybym weszła w romans będąc w związku, który nie do końca mnie satysfakcjonował, a romans byłby dopełnieniem mojego szczęścia i spełnienia. Uznałam jednak, że mój ówczesny partner nie zasługuje na to by być okłamywany a ja nie mogłabym patrzeć mu w oczy i go okłamywać.

Ok, rozumiem.



Jedni mogą żyć powierzchownie, szukając siebie, spełnienia gdzieś indziej, poza związkiem, klatką, inni wolą stworzyć związek oparty na zaufaniu, szczerości i szacunku do siebie, do własnych niedoskonałości.
Sam piszesz, że gdyby nie seks na boku, twoje małżeństwo by się rozpadło.. marne fundamenty, wręcz atrapa nie małżeństwo.

Też bym chciał, aby tak było jak piszesz, ale nie jest. Jak w mojej stopce -- są szarości i wtych szarościach trzeba żyć.
Seks na boku dodaje szczęścia... może mi się kiedyś znudzi.
Nie romansuję, bo to oszukiwanie kobiet -- udawanie uczuć, aby mieć seks.
Ale mam przyjaciółki, których bym nie miał w "normalnym małżeństwie".

Na przykład autorka wątku nie może się swobodnie przyjaźnić z tym kolegą z dzieciństwa. Nie mogą razem ze sobą spedzić czasu.

218 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2018-10-19 21:53:59)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Gary napisał/a:

Nie romansuję, bo to oszukiwanie kobiet -- udawanie uczuć, aby mieć seks.

Udajesz za to inne rzeczy, i tym sposobem również oszukujesz (w Twoim przypadku żonę). Każde udawanie, nie tylko tego co jest, ale także, że czegoś nie ma, jest oszukiwaniem. I bynajmniej nie jest to wycieczka etyczno-moralna, a tylko takie moje spostrzeżenie wink
I to nieprawda, że romans musi być od razu udawaniem czegokolwiek. Romans jest jedynie czymś przelotnym, z góry określonym na czas, a to nie to samo co udawanie uczuć. W każdym razie nie z definicji, jak można wnosić z Twojej wypowiedzi.

219

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Gary napisał/a:

Jeszcze odnośnie tego:

... gdyby żona wiedziała skąd wracasz, pewnie na twój widok miałaby odruch wymiotny... bo na kobiety czesto to tak działa...

To jest absolutnie nie fair, że Ty jako kobieta tak mówisz o innej kobiecie, bo każda może być tą, na myśl o której inna dostaje odruchu wymiotnego. Prostytutka to też kobieta.

Wszystko można obrócić do góry nogami. Spójrz -- prostytutka wykonuje bardzo moralną pracę, bo za pieniądze bawi się z mężczyznami. A nauczyciel od korepetycji który uczy dzieci? Mógłbym powiedziec, że nauczyciel to jest dopiero sz*ja, bo nic nie sprzedaje, tylko udostępnia wiedzę i bierze za to kasę, a przecież go to nic nie kosztuje.   Albo trener tańca?  Bawi się z ludźmi za pieniądze?

Nie o ten punkt widzenia mi chodzi. Nie oceniam prostytutki, nie ona mnie w tej sytuacji brzydzi.. mówiąc o odruchu wymiotnym mówię o patrzeniu na swojego własnego faceta, który wiem że wraca od takowej, nie ważne czy prostytutki czy innej kobiety i udaje że wraca styrany po godzinach pracy, wciska mi kit i ew jeszcze próbuje przytulić..
Oczywiście, jak jest się nieświadomym to teoretycznie problemu nie ma..  albo się go wypiera.
Oczywiście nie każdego może to brzydzić. Może kogoś nawet podniecać...

220

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Gary napisał/a:

Nie romansuję, bo to oszukiwanie kobiet -- udawanie uczuć, aby mieć seks.

Nie oszukujesz (innych?) kobiet? Ale małżonkę i owszem.
Udajesz małżeństwo, męża, aby mieć seks, albo odwrotnie.. masz seks (na boku) by móc udawać małżeństwo.

221

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Co to jest milosc bez wymagan ?

Hrefi, bez wymagań bycia centrum wszechświata partnera. Akceptacja, że jest to odrębna jednostka, mająca swoje życie, namiętności, plany i marzenia.

Aż się zdziwiłem, jak ktoś kto prowadzi hedonistyczne życie, negatywnie ocenia innego typu również hedonistyczne życie u kogoś innego albo krytykuje "wartości", których gdzie indziej broni. W sumie typowe, bo ciągle to obserwujemy gdzie różne grupy będące "razem" przeciwko czemuś, zwalczają siebie nawzajem, tak naprawdę nie mają żadnych wspólnych "wartości" i "plączą się w zeznaniach".

Ejże, co to za teoria?! Dlaczego niby Gary miałby mieć stanowisko spójne z moim, skoro nasz system wartości leży a przeciwległych biegunach? Zgadzamy się jedynie co do tego, że wyłączność nie jest immanentną cechą miłości, ale na tym nasze drogi się rozchodzą. Ja wybieram transparentność, Gary woli teorię „moralnego kłamstwa”. Proszę nas nie pakować do jednego worka, robić z nas jakiejś grupy będącej "razem" (nie żebym miała coś przeciw Gary’emu, ale uderza mnie tak bezrefleksyjne stawianie znaku równości pomiędzy naszymi jakże odrębnymi filozofiami).

Jak już wcześniej wspomniałem, nie stać jej na to, bo i kochanek od żony nie odejdzie.
Autorka chciałaby, ale się boi. Moim zdaniem słusznie.

Haha, i to jest właśnie ta opresja monogamii. Nie przyznajemy się do takich rzeczy, bo chociaż setki osób przed nami i po nas będą czuć podobnie, mus nam udawać. Miłość nr 2 to grzech śmiertelny, więc trzeba dławić uczucia lub wybierać na siłę (aby Darowie tego świata nas nie posądzili o dawanie złych przykładów). I tak podziwiam autorkę, że nie zaczęła od razu szukać problemów w sobie lub w swoim małżeństwie. Tak przecież nakazywałby wpajany nam (wg mnie fałszywie) ideał jedynej prawdziwej miłości: skoro pokochałam innego, to albo prawdziwie nie kochałam męża, albo nie kocham przyjaciela, albo żadnego z nich.

W takiej sytuacji podejście Katzarzynki88 wydaje się najbardziej uczciwe, choć raczej krótkodystansowe. Sama przyznała, że trwa w takim związku, trójkącie rok, to niewiele. Co jeśli np zdarzy się ciąża?

Poprawka, 1,5 roku, chociaż fakt, nadal nie jest to imponujący staż. Nie wiemy czy będzie to długo czy krótkotrwałe, nie sposób przewidzieć przyszłości. Na ten moment pragnę, by „jak najdłużej”, ale nie znam recepty na wieczność relacji (jakiejkolwiek, mono czy poli). Co do ciąży, w temacie „życie w trójkącie” odnosiłam się też i do tej kwestii.

222 Ostatnio edytowany przez Gary (2018-10-19 22:34:52)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

mówiąc o odruchu wymiotnym mówię o patrzeniu na swojego własnego faceta, który wiem że wraca od takowej, nie ważne czy prostytutki czy innej kobiety i udaje że wraca styrany po godzinach pracy, wciska mi kit i ew jeszcze próbuje przytulić..

Dobrze, masz rację, żenujące.

Ironia, nie wkurzać się:             do jakiej to patologii zaborcza żona może doprowadzić, aby mąż musiał tak kombinować.



autorka napisał/a:

Kocham męża, On kocha żonę, a jest nam razem dobrze...

Czy żona może mieć przyjaciela z dzieciństwa? Z liceum? Czy po ślubie już nie może? Dlaczego musi się z tym ukrywać, jeśli to tylko przyjaciel? Skoro musi się ukrywać, to znaczy, że robi coś złego? Czy można spędzić z przyjacielem pół dnia razem? A potem trzeba zdać raport mężowi jak było, aby się upewnił, że nie przekracza granic? No i jak często jest dopuszczalne takie spotkanie? CZy przyjaciel to powinien być neutralny aseksualny kolega? A może jednak kolega, co ma seksapil, jest innej płci niż żona, z innego świata, ale oni się lubią?  A jak się bardzo lubią? A bardzo, bardzo? A co jeśli się za bardzo lubią (= czyli wg Kubusia Puchatka kochają)? O co w ogóle chodzi w tym wątku? Bo ona się chce bzyknąć z nim, ale ... ale co? Chcą, ale ich małżonkowie by się na to nie zgodzili. Nie można zapytać, bo byłaby afera.

No dobra... nie chcą mieć seksu. Ale co jeśli ona się dobrze bawi z przyjacielem? Co jeśli jest przy nim bardziej radosna niż przy mężu? I co jeśli mąż stwierdzi błysk w jej oku, albo że jest zbyt radosna? Kiedy mąż weźmie dzidę zazdrości i w nią ciśnie? Da do zrozumienia, że przegina?

Najlepiej, aby ona jednak tego przyjaciela nie miała. Tylko mąż. A reszta to koledzy poza jakimkolwiek kręgiem zainteresowania.

223

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Gary napisał/a:

mówiąc o odruchu wymiotnym mówię o patrzeniu na swojego własnego faceta, który wiem że wraca od takowej, nie ważne czy prostytutki czy innej kobiety i udaje że wraca styrany po godzinach pracy, wciska mi kit i ew jeszcze próbuje przytulić..

Dobrze, masz rację, żenujące.

Ironia, nie wkurzać się:             do jakiej to patologii zaborcza żona może doprowadzić, aby mąż musiał tak kombinować.



autorka napisał/a:

Kocham męża, On kocha żonę, a jest nam razem dobrze...

Czy żona może mieć przyjaciela z dzieciństwa? Z liceum? Czy po ślubie już nie może? Dlaczego musi się z tym ukrywać, jeśli to tylko przyjaciel? Skoro musi się ukrywać, to znaczy, że robi coś złego? Czy można spędzić z przyjacielem pół dnia razem? A potem trzeba zdać raport mężowi jak było, aby się upewnił, że nie przekracza granic? No i jak często jest dopuszczalne takie spotkanie? CZy przyjaciel to powinien być neutralny aseksualny kolega? A może jednak kolega, co ma seksapil, jest innej płci niż żona, z innego świata, ale oni się lubią?  A jak się bardzo lubią? A bardzo, bardzo? A co jeśli się za bardzo lubią (= czyli wg Kubusia Puchatka kochają)? O co w ogóle chodzi w tym wątku? Bo ona się chce bzyknąć z nim, ale ... ale co? Chcą, ale ich małżonkowie by się na to nie zgodzili. Nie można zapytać, bo byłaby afera.

No dobra... nie chcą mieć seksu. Ale co jeśli ona się dobrze bawi z przyjacielem? Co jeśli jest przy nim bardziej radosna niż przy mężu? I co jeśli mąż stwierdzi błysk w jej oku, albo że jest zbyt radosna? Kiedy mąż weźmie dzidę zazdrości i w nią ciśnie? Da do zrozumienia, że przegina?

Najlepiej, aby ona jednak tego przyjaciela nie miała. Tylko mąż. A reszta to koledzy poza jakimkolwiek kręgiem zainteresowania.

Zazdrość, zaborczość, ograniczanie nie jest dobre w żadnym wypadku. Ale to jest kwestia komunikacji, zaufania. Jeżeli nie ma symetrii, związek staje się toksyczny. Zauważ, że mąż autorki nie ogranicza, nie miał nic przeciwko znajomym, koledze przez tyle lat. Zauroczenie może przytrafić się każdemu, na różnym etapie życia. Zdrada/romans to decyzja tej osoby czy w to pójdzie czy nie i jak potem będzie się zachowywać wobec zdradzonego partnera. Czy będzie mieć wyrzuty sumienia? Czy będzie racjonalizować swoje czyny a może nawet winy szukać w zdradzonym partnerze, a może zaprosi go do trójkąta?
Wiesz dlaczego partnerzy są zaborczy? Bo obawiają się właśnie takiej sytuacji, że koleżeńska relacja przerodzi w coś więcej. Kiedy nie do końca ufają albo partnerowi albo koledze/koleżance. Mąż autorki jej, im ufał i co? Autorka po tańcach przytulańcach jest o krok od zdrady. Wiadomo, nie upilnujesz.. jak ktoś chce zdradzić to i tak zdradzi. Pytanie co potem? Kłamanie, kręcenie, ukrywanie... i twierdzenie, że to z miłości do małżonków?
Sam przyznaj, że patrząc z boku to co najmniej żenujące.

224

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Gdybym był mężem autorki, to pewnie bym sprawę pod dywan zamiótł, na zasadzie "mądrej żony":    "nie wnikam czy mnie zdradza, czy nie zdradza, ważne co jest w małżeńśtwie". Liczyłbym na to, że nawet jak sie ona zakochała, nawet jak ma z nim seks, to będzie na tyle mądra, aby nie psuć małżeństwa. Będzie na tyle twarda, aby wrócić tego dnia co miała z nim seks i zachowywać się normalnie. Nie ograniczałbym żony, ale oczekiwał od niej, że przez swój romans mi niczego nie zabierze.

To tylko takie moje "gdybanie", bo jak mówią  "wiemy o sobie tylko tyle na ile nas sprawdzono".

225

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Gary napisał/a:

Gdybym był mężem autorki, to pewnie bym sprawę pod dywan zamiótł, na zasadzie "mądrej żony":    "nie wnikam czy mnie zdradza, czy nie zdradza, ważne co jest w małżeńśtwie". Liczyłbym na to, że nawet jak sie ona zakochała, nawet jak ma z nim seks, to będzie na tyle mądra, aby nie psuć małżeństwa. Będzie na tyle twarda, aby wrócić tego dnia co miała z nim seks i zachowywać się normalnie. Nie ograniczałbym żony, ale oczekiwał od niej, że przez swój romans mi niczego nie zabierze.

To tylko takie moje "gdybanie", bo jak mówią  "wiemy o sobie tylko tyle na ile nas sprawdzono".

Ok, Ty masz takie podejście bo poniekąd sam tak postępujesz, więc takiej reakcji oczekujesz. Przyznam szczerze, że gdyby mojemu partnerowi zdarzył się jakiś przypadkowy seks na boku, też wolałabym o tym nie wiedzieć. Niemniej jednak, z seksem jest tak, że nie można się zaspokoić na jakiś długi zapas. Nawet po najbardziej upojnej nocy, najsilniejszych fajerwerkach, za kilka dni czy tygodni a może już nawet kolejnego dnia ma się ochotę na powtórkę. I często jeszcze większe emocje. Tobie nie przeszkadzałoby gdyby żona się zakochała i miała seks z innym byleby wracała do domu i ogarniała swoje obowiązki, ale nie każdy jest na tyle wyrozumiały i chciałby żyć z taką osobą pod jednym dachem udając, że wszystko jest ok. Liczenie, że romans nic nie zabiera, a nawet dodaje jest bardzo mylne i złudne. Może osoba zdradzająca ma takie poczucie, ale jej już dawno emocjonalnie w tym małżeństwie nie ma. Zdradzający staje się aktorem w swoim domu, egoistą nastawionym na siebie, swoje potrzeby. W końcu kłamcą. Sam przyznałeś, że wyszedłeś z klatki, stworzyłeś swój własny świat poza małżeństwem/rodziną, o którym oni nie mają pojęcia. A to jest świat, który zapewne zaburzyłby ich własny, ale stworzony z pozorów, z mylnej oceny Twojej osoby.
Popatrz, kilka osób tu z niedowierzaniem czytając Twoje posty zapytało czy Ty jesteś jakimś psychopatą? Sam przyznałeś, że przyszedłeś na forum by zrozumieć ból zdrady. No właśnie.. Ty, przepraszam za wyrażenie, jesteś emocjonalną pustką, brak jakiejkolwiek w Tobie empatii, dlatego dla Ciebie ani Twoja zdrada, ani ewentualna żony, nie robi wrażenia. Niby zależy Ci na rodzinie, ale zależny Ci tylko na tym, by dom funkcjonował, by pod jednym dachem byli rodzice i dzieci, a nie na głębszych relacjach z nimi.
Ty to nazywasz byciem twardym.. a zwyczajnie jesteś emocjonalną skałą, dlatego Ci wszystko jedno.
Piszesz, że gdyby nie seks na boku, Twoje małżeństwo by nie przetrwało. Ale bo co, bo żona z Tobą nie chce sypiać, albo tylko po ciemku pod kołdrą? Bo nie rozumiem. Może żona też by chciała urozmaicenia, ale nie potraficie/nie potrafiliście o tym szczerze porozmawiać. Ty wybrałeś zdradę.
Wiesz, tak sobie pomyślałam, kiedy bym nie miała nic przeciwko temu (by mieć święty spokój). Otóż wtedy, gdybym miała na niego kompletnie wy....ne. Gdybym nie czuła nic do niego albo zwyczajnie mnie brzydził. Wtedy traktowałabym go jak bezosobową postać, która ma za zadanie wypełniać jakieś role, zadania w moim życiu/domu. Inaczej sobie tego nie wyobrażam.
I tak, uważam, że można kochać 2 osoby naraz, ale to uczucie nigdy nie jest takie samo, nie da podzielić dokładnie po równo. Sympatię, troskę możemy odczuwać podobnie, ale w jednej osobie bardziej kochamy to w innej tamto.
Jeżeli da się to połączyć w trójkąt jak Katarzynka88, to super. Szczególnie dla niej, przynajmniej na ten moment, bo ona nie musi z niczego rezygnować, ani nie musi okłamywać. Dla nich poniekąd też, bo inaczej zapewne 1 by ją stracił, a tak mogą się nią dzielić. To jest jednak bardzo niesymetryczny układ.
Myśląc o jej wątku, wciąż mam z tyłu głowy film "LOVE". Tyle, że tam były 2 kobiety i 1 facet.  Dlatego pisałam, że to może i fajny i bardziej uczciwy układ, ale raczej krótkookresowy.
Poza tym, przy każdym innym rozwiązaniu, w miarę trwania romansu/zdrady, ta szala się przesuwa na rzecz osoby z którą zdradzamy. Powodują to kłamstwa, emocje jakie zaczynają temu towarzyszyć. Dlatego im dłuższy, intensywniejszy romans, tym stały partner bardziej nam 'uwiera'. Dlatego teraz Autorka może mówić, że obu kocha, ale idąc w romans, front zacznie budować z kochankiem bo to oni zaczną mieć swój świat, tajemnice. I jestem pewna, że za pól roku rok już tak czuje o mężu nie będzie się wypowiadać. Skrajnym przypadkiem jest Hrefi, który przez swoją zdradę, stracił całkowity szacunek do żony.
Gdzieś po środku jest Gary, który z jakichś powodów, wyprał się ze wszelkich uczuć. Ma te swoje prostytutki z którymi uprawia seks za pieniądze, bez angażowania się emocjonalnego, ma też swoją żonę, która jest bo jest bo tak trzeba, ale w zasadzie to nie ma nic przeciwko by też poszła w tango byleby obowiązki domowe wypełniała.

226

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Gary napisał/a:

Gdybym był mężem autorki, to pewnie bym sprawę pod dywan zamiótł, na zasadzie "mądrej żony":    "nie wnikam czy mnie zdradza, czy nie zdradza, ważne co jest w małżeńśtwie". Liczyłbym na to, że nawet jak sie ona zakochała, nawet jak ma z nim seks, to będzie na tyle mądra, aby nie psuć małżeństwa. Będzie na tyle twarda, aby wrócić tego dnia co miała z nim seks i zachowywać się normalnie. Nie ograniczałbym żony, ale oczekiwał od niej, że przez swój romans mi niczego nie zabierze.

Gary, otworzyłeś się i stałeś się bardziej zrozumiały .
Chcesz mieć szczęśliwa rodzine, szczęśliwe dzieci, szczęśliwa żonę , seks oddzielałasz od spraw rodziny i masz nadzieje, że żona tak samo podchodzi do kwestii rodziny i seksu.

Dobrze Ci życzę, dlatego podzielę się z obawa , że to dość idealistyczne,  nierealne podejście .

Może jako facet potrafisz trzymać w ryzach uczucia i oddzielać je od seksu traktowanego jako zaspokojenie potrzeb fizjologicznych, może trochę samczej potrzeby współżycia z połowa populacji kobiet.

U większości kobiet tak to nie działa . Wiesz o tym i dlatego wymigiwałeś się , kiedy podpuszczalam Cię do złożenia żonie „moralnie uzasadnionej niemoralnej propozycji” .
Mogłaby łatwo popłynąć emocjonalnie , co skutkowałoby końcem rodziny a przy okazji końcem Twojej sielanki.

Status quo które chcesz zachować , tez jest dość wątpliwe .
Życie niesie ze sobą mnóstwo nieprzewidywalnych sytuacji, w których żona odkryje , bądź choćby nabierze przekonania o Twoim drugim życiu.
Myślisz , że pójdzie wtedy Twoja droga rozumowania i postępowania ?
Bardzo wątpliwe .
Bardziej prawdopodobne jest to, ze skończy ta sielankę rodzinna odchodząc d Ciebie, a całkiem możliwe że odchodząc do kogoś .
Kobiety wola emocje.
Ty masz duże szanse wzbudzić u niej jak najgorsze , a wtedy Twoje „zdroworozsadkowe” podejście do kwesti rodziny będzie na straconej pozycji.

No chyba, że w wybrałeś na żonę kobietę o bardzo niskiej samoocenie , może nawet uzasadnionej.

Nie bez powodu zaproponowałam  Ci obejrzenie „Braking Bad”.
Tam tez facet dla rodziny zaczyna robić rzeczy co najmniej niemoralne, starając się oddzielić drugie życie od życia rodziny.
Polega na wszystkich frontach.
Rodzina się rozpada, żona znajduje kochanka.

Jest jesCze kilka innych wątków psychologiczno - socjologicznych. Świetny film, choć może trochę za dużo sytuacji sensacyjno-gangsterskich , takich fajerwerków które maja uatracyjnic fabule ale nużą kogoś kto dostrzega w nim coś więcej .

Watpliwe, żebyś miał ciastko i zjadł ciastko.
Trzeba coś wybrać .

227

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

EEE... zaczęłam oglądać ten film.. Dzięki za spojler... big_smile

228

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

To jeszcze taki film.

Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie z 2016 r.

Tam jest obraz zdrad i podejścia zdrowo rozsadkowego. Łatwo się ten film ogląda, ale ciężko później ustosunkować się do jego treści.

229

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Hrefi napisał/a:

To jeszcze taki film.

Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie z 2016 r.

Tam jest obraz zdrad i podejścia zdrowo rozsadkowego. Łatwo się ten film ogląda, ale ciężko później ustosunkować się do jego treści.

Czy ja wiem czy zdroworozsądkowego? Dla mnie ten film to typowy przykład życia na pokaz, gra pozorów wśród znajomych, 'przyjaciół'. Niby niewinna zabawa w "sprawdzam" powoduje lawinę niespodziewanych zdarzeń i zimny pot na czołach każdego po kolei, że coś może się wydać. W końcu nieudolna próba krycia jeden drugiego by niewygodna prawda nie wyszła na jaw... aż do momentu, w którym ukrywane sekrety wychodzą na światło dzienne.
Burzy się cały obraz idealnych relacji, przyjaźni... na co jak się okazuje nie są oni kompletnie przygotowani.
Co w tej sytuacji pozostaje? Albo z tym się zmierzyć, albo udać, że nic się nie wydarzyło i z powrotem wrócić do życia, relacji sprzed "sprawdzam".

230

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Dlatego najlepiej  na tym wyszła para, gdzie gość stwierdził że nie pokaże swojego telefonu.

231

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Ela210 napisał/a:

Dlatego najlepiej  na tym wyszła para, gdzie gość stwierdził że nie pokaże swojego telefonu.

Który z nich niby nie pokazał telefonu? Z tego co pamiętam wszyscy brali udział w tym

232 Ostatnio edytowany przez Gary (2018-10-20 17:16:08)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

@Roxann...
Zobacz -- wróciłem tematu wątku... więc moglibyśmy się skupić bardziej na filozofii zdrady i związku, małżeństwa niż na mnie.
Np. nie ma znaczenia czy jestem empatyczny czy nie.






Roxann napisał/a:

Ok, Ty masz takie podejście bo poniekąd sam tak postępujesz, więc takiej reakcji oczekujesz. Przyznam szczerze, że gdyby mojemu partnerowi zdarzył się jakiś przypadkowy seks na boku, też wolałabym o tym nie wiedzieć.


Wcale nie oczekuję od niej takiej akceptacji. Naprawdę nie oczekuję.

Pewnie jak zdrady wyjdą na jaw, to żona wybrałaby drogę do rozwodu, bo nie pogodzimy naszych filozofii życia. Lepiej niech żona nie drąży i nie śledzi, bo ta sytuacja byłaby dla wszstkich niekorzystna. Powstałoby ultimatum (1) wejdź proszę do tej ciasnej klatki, przeproś, i nigdy więcej z niej nie wychodź    (2) albo to koniec z nami.
Wybór niemoralny. Dla mnie nie ma powrotu do bycia wiernym mężem.






Niemniej jednak, z seksem jest tak, że nie można się zaspokoić na jakiś długi zapas.


Racja. Nie można się seksić na zapas, tak jak i nie można się najeść na zapas.




Liczenie, że romans nic nie zabiera, a nawet dodaje jest bardzo mylne i złudne.


Romans dużo zmienia. Ale dbać należy o to, aby nie psuł małżeńśtwa.






Może osoba zdradzająca ma takie poczucie, ale jej już dawno emocjonalnie w tym małżeństwie nie ma. Zdradzający staje się aktorem w swoim domu, egoistą nastawionym na siebie, swoje potrzeby. W końcu kłamcą.


Nie uważam tego za prawdę. To twoje poglądy. Nie zgadzam się z nimi. Przyklejanie etykiet do zdradzającego.






Sam przyznałeś, że wyszedłeś z klatki, stworzyłeś swój własny świat poza małżeństwem/rodziną, o którym oni nie mają pojęcia. A to jest świat, który zapewne zaburzyłby ich własny, ale stworzony z pozorów, z mylnej oceny Twojej osoby.



Bardzo prosty przykład. Mąż ma przyjaciólkę. I spotyka się z nią. Ale nie może robić jawnie, bo żona robi awantury. Dlatego musi robić to po kryjomu. Skoro musi się kryć, to znaczy, że robi to przeciwko żonie. Skoro tak to jest to zdradą. Skoro zdradza, to bez znaczenia czy to kawa czy seks.








Piszesz, że gdyby nie seks na boku, Twoje małżeństwo by nie przetrwało. Ale bo co, bo żona z Tobą nie chce sypiać, albo tylko po ciemku pod kołdrą? Bo nie rozumiem. Może żona też by chciała urozmaicenia, ale nie potraficie/nie potrafiliście o tym szczerze porozmawiać. Ty wybrałeś zdradę.


Skomplikowane. Po pierwsze z żoną mam dobry seks. Po drugie wyszedłem z klatki, a poza klatką jest mi dobrze. Dawniej pisałem "seks na boku" może... ale dzisiaj mówię "inne kobiety". Czy to przyjaciółka z którą nie mam seksu, czy wirtualna przyjaciółka, czy przyjaciółka gdzie jest seks, czy prostytutka.






Wiesz, tak sobie pomyślałam, kiedy bym nie miała nic przeciwko temu (by mieć święty spokój). Otóż wtedy, gdybym miała na niego kompletnie wy....ne. Gdybym nie czuła nic do niego albo zwyczajnie mnie brzydził. Wtedy traktowałabym go jak bezosobową postać, która ma za zadanie wypełniać jakieś role, zadania w moim życiu/domu. Inaczej sobie tego nie wyobrażam.


Jeśli twierdzisz, że osoba zdradzająca ma "wyj...ne" na osobę z którą zyje, to właśnie ten wątek udowadnia, że tak nie jest. Przecież to oczywiste, że autorka nie ma "wyj...ne" na swojego męża.






I tak, uważam, że można kochać 2 osoby naraz, ale to uczucie nigdy nie jest takie samo, nie da podzielić dokładnie po równo.


Fałszywe założenie w którym zakłądasz, że człowiek się dzieli.
Dla mnie relacje są połączeniami z innymi ludźmi. Jak neurony w mózgu.




Poza tym, przy każdym innym rozwiązaniu, w miarę trwania romansu/zdrady, ta szala się przesuwa na rzecz osoby z którą zdradzamy.


Albo w przeciwną stronę.




Powodują to kłamstwa, emocje jakie zaczynają temu towarzyszyć. Dlatego im dłuższy, intensywniejszy romans, tym stały partner bardziej nam 'uwiera'.


Nie zgadzam się.








Dlatego teraz Autorka może mówić, że obu kocha, ale idąc w romans, front zacznie budować z kochankiem bo to oni zaczną mieć swój świat, tajemnice. I jestem pewna, że za pól roku rok już tak czuje o mężu nie będzie się wypowiadać.


Raczej romans się popsuje.








Secondo1 napisał/a:

Chcesz mieć szczęśliwa rodzine, szczęśliwe dzieci, szczęśliwa żonę , seks oddzielałasz od spraw rodziny i masz nadzieje, że żona tak samo podchodzi do kwestii rodziny i seksu.


Nie, nie mam takiej nadziei. Ona ma takie poglądy jak Wy.






Dobrze Ci życzę, dlatego podzielę się z obawa , że to dość idealistyczne,  nierealne podejście .


Nie mnie idealistyczne niż wizja gdzie dwie osoby są w monopolu duchowym i fizycznym przez całe życie.






Może jako facet potrafisz trzymać w ryzach uczucia i oddzielać je od seksu traktowanego jako zaspokojenie potrzeb fizjologicznych, może trochę samczej potrzeby współżycia z połowa populacji kobiet.


Nie. To nie zaspokojenie potrzeb fizjologicznych. Jestem mężem, który nie ma smutnych oczu.
Seks to nie tylko seks. To spotkanie z kobietą.






U większości kobiet tak to nie działa . Wiesz o tym i dlatego wymigiwałeś się , kiedy podpuszczalam Cię do złożenia żonie „moralnie uzasadnionej niemoralnej propozycji” .
Mogłaby łatwo popłynąć emocjonalnie , co skutkowałoby końcem rodziny a przy okazji końcem Twojej sielanki.


No to miło, że to widzisz.
Natomiast "koniec mojej sielanki" -- litości... -- zostawiam bez komentarza.






Status quo które chcesz zachować , tez jest dość wątpliwe .
Życie niesie ze sobą mnóstwo nieprzewidywalnych sytuacji, w których żona odkryje , bądź choćby nabierze przekonania o Twoim drugim życiu.
Myślisz , że pójdzie wtedy Twoja droga rozumowania i postępowania ?


Nie, nie pójdzie. Będzie mogła albo zaakceptować że nie będę wierny, albo rozwód. Ale to nie będzie mój wybór.
Ja wybierałem dawno temu wychodząc z klatki.






Bardziej prawdopodobne jest to, ze skończy ta sielankę rodzinna odchodząc d Ciebie, a całkiem możliwe że odchodząc do kogoś .


Prawdziwa miłość daje wolność. Jeśli będzie z kimś innym szczęśliwa, to proszę bardzo -- niech idzie tam gdzie będzie jej dobrze.
To nie jest takie łatwe jak piszesz znaleźć kogoś nowego.




Kobiety wola emocje.


Ja też.




Nie bez powodu zaproponowałam  Ci obejrzenie „Braking Bad”.


Gdzie mogę oglądać? CDA odpada bo spowalnia.

233

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Gdzie oglądać - na Netfliksie

234

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

To ja mam do Ciebie Gary jeszcze jedno pytanie. Zdaje sie, ze ktos juz je zadal ale nie padla odpowiedz lub post z pytaniem zostal usuniety.
Co w sytuacji gdy zlapiesz jakas powazna chorobe weneryczna i zarazisz nia zone? Ona bedac nieswiadoma Twych zdrad nie ma szansy by swiadomie zdecydowac sie na ryzyko seksu z opcja zarazenia lub odmowic Ci wspolzycia. Nie ma tez szans by swiadomie sie zbadac cyklicznie czy czegos nie zlapala. Od razu zaznaczam ze nie interesuja mnie dywagacje ze badac powinno sie tak czy siak bo drogi zarazenia sa rozne. Tak wiem, sama sie tez przebadalam mimo ze nie podejrzewam meza o skoki w bok. Jestem osoba swiadoma ale nie oszukujmy sie ze gdy ktos zdradza lub wie ze jest zdradzany to jednak szansa zlapania czegos od prostytutki jest duzo wieksza i te badania nalezy wykonywac duzo czesciej.
Co wiec w tej sytuacji Gary? Czy nadal nie bedziesz uwazal ze Twoja zdrada skrzywdzila i byla zla? Ze zrobiles niemoralne mega swinstwo zonie i rodzinie zarazajac matke waszych dzieci np HIV? Tyle piszesz o tym ze wolnosc jednej osoby konczy sie tam gdzie zaczyna sie krzywda innej? Jak to sie ma do tego realnego i duzego przy Twym stylu zycia ryzyka zarazenia zony ? Uznasz wtedy ze to jej ryzyko " zawodowe" zony czy przyjmiesz wygodny dla siebie wariant ze pewnie tez uprawiala sex na boku i zarazila sie od tego? Udziel prosze niewymijajacej odpowiedzi typu "zabezpieczam sie" bo wiadomo ze prezerwatywa nie jest zadna gwarancja dla uniekniecia wielu chorob, jedynie zmniejsza ryzyko ich zlapania.

235

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Choroby weneryczne to ryzyko na które narażam zonę. I to jest bardzo złe.        Zadowala Cię niewymijająca odpowiedź?

236

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Gary napisał/a:

Choroby weneryczne to ryzyko na które narażam zonę. I to jest bardzo złe.        Zadowala Cię niewymijająca odpowiedź?

Mnie zadawala a Ciebie powinna zastanowic bo stawia w slabym swietle Twoje teorie ze postepujesz moralnie.

237

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
jjbp napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Dlatego najlepiej  na tym wyszła para, gdzie gość stwierdził że nie pokaże swojego telefonu.

Który z nich niby nie pokazał telefonu? Z tego co pamiętam wszyscy brali udział w tym

Mąż Kasi Smutniak, jak pamiętam, dawno oglądałam.
Nie dopytywał też skąd kolczyki żony, tylko: Nowe? Ładne.. a były od kochanka..
Ten sam film widzieliśmy?

238 Ostatnio edytowany przez jjbp (2018-10-20 19:49:43)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Ela210 napisał/a:
jjbp napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Dlatego najlepiej  na tym wyszła para, gdzie gość stwierdził że nie pokaże swojego telefonu.

Który z nich niby nie pokazał telefonu? Z tego co pamiętam wszyscy brali udział w tym

Mąż Kasi Smutniak, jak pamiętam, dawno oglądałam.
Nie dopytywał też skąd kolczyki żony, tylko: Nowe? Ładne.. a były od kochanka..
Ten sam film widzieliśmy?

Ale on też pokazał swój telefon big_smile
Tylko w tej "alternatywnej" wersji na końcu było że on nie chcial żeby ta zabawa wgl miała miejsce ale nie dlatego że sam miał coś do ukrycia. Tak więc pytanie o której części filmu mówisz bo w tej alternatywnej wersji to nikt się o niczym nie dowiedział więc można powiedzieć że wszyscy na tym dobrze wyszli

239

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Mówicie tu wiele ciekawych rzeczy (ale to brzmi).
Wyjechałam z rodziną na kilka dni i mam czas na myślenie. Zaczynam się uspokajać i myśleć trzeźwo. Niestety/stety stwierdzam, że to żadne zauroczenie (na co miałam nadzieję), to po prostu jest i nie wygonię tego z siebie. On jest mi coraz bliższy, po naszych długich rozmowach jednak stwierdziliśmy, że to nie zaczęło się teraz tylko te 20 lat temu.
Na studiach bardzo często trzymaliśmy się razem, może nie zaiskrzyło bo byliśmy już z kimś. Coraz mniej się nad tym zastanawiam.

Jednocześnie nic nie zmieniło się w stosunku do mojego męża czy Jego żony. Mamy wspaniałe małżeństwa i nie chcemy tego zniszczyć. Wiemy, że to bardzo trudne i skomplikowane...

240

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
feniks35 napisał/a:
Gary napisał/a:

Choroby weneryczne to ryzyko na które narażam zonę. I to jest bardzo złe.        Zadowala Cię niewymijająca odpowiedź?

Mnie zadawala a Ciebie powinna zastanowic bo stawia w slabym swietle Twoje teorie ze postepujesz moralnie.

Skomplikowane. Ryzyko jest zawsze, trzeba go minimalizować.
Większe ryzyko jest w samochodzie, albo w nie dbaniu o swoje zdrowie.

241 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2018-10-20 23:47:21)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
lidka_LO napisał/a:

Jednocześnie nic nie zmieniło się w stosunku do mojego męża czy Jego żony. Mamy wspaniałe małżeństwa i nie chcemy tego zniszczyć. Wiemy, że to bardzo trudne i skomplikowane...

Zaiste przepastne musi być to Twoje uczucie do męża niczym jezioro rynnowe. Wprost utopić się w nim można!
Zaś patos, w jaki ubierasz Twą miłość nr 2, Wasze długie rozmowy, mistyczną komunię dusz, wyjątkowość i tragizm erotycznego niespełnienia, niemal rozrywają serce. Jakież to wzniosłe i jakież dramatyczne!

Doprawdy, jak Ty biedna musisz być na tym wyjeździe z rodziną! Jak strasznie wszystko przeżywać! Jakiejż męki doświadczać! Jakiegoż cierpienia! Jawi Ci się Twój żywot, jako skomplikowane równanie z czterema niewiadomymi (+ potomstwo każdej ze stron)!

Ufam, że teraz, gdy omdlewasz z powodu sercowej rozterki Twój ślubny Cię wspiera i łzy Twoje barwnym liściem klonu ociera...
Niech Cię również pocieszy fakt, że w czasie gdy Ty, jesteś daleko, Twój luby nr 2 ma trochę oddechu i może nieskrępowanie realizować uniesienia miłosne ze swoją własną kobitą. A jak za Tobą zatęskni, to wyśle pewnie parę SMS-ów z kibla...

Ty, jako biała i czysta lilija, stoisz w rozkroku i czekasz, aż Cię to Forum zapyli jaką dobrą radą...   
Jeśli o mnie chodzi, to proponuję Ci metodę "baranka". Jak weźmiesz wystarczająco długi rozbieg, powinno zadziałać...

242

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Gary napisał/a:
feniks35 napisał/a:
Gary napisał/a:

Choroby weneryczne to ryzyko na które narażam zonę. I to jest bardzo złe.        Zadowala Cię niewymijająca odpowiedź?

Mnie zadawala a Ciebie powinna zastanowic bo stawia w slabym swietle Twoje teorie ze postepujesz moralnie.

Skomplikowane. Ryzyko jest zawsze, trzeba go minimalizować.
Większe ryzyko jest w samochodzie, albo w nie dbaniu o swoje zdrowie.

Jak juz to je a nie go. To raz.
Dwa to wiedzialam ze zaczniesz minimalizowac znaczenie swych czynow pod katem mozliwosci zarazenia zony ciezka, smiertlena choroba. Tak ryzyko jest zawsze i wszedzie, np cegla moze nam spasc na glowe gdy idziemy ulica. Nie zmienia  to jednak faktu ze jesli zarazisz zone poprzez zdradzanie jej z prostytutkami to nie „ryzyko” tylko Twoje swiadome, bezwzgledne i ukrywane dzialanie innymi slowy Ty sam bedziesz odpowiedzialny za chorobe a byc moze w konsewkencji smierc swojej zony i matki swych dzieci. Wspolczuje zycia z ta swiadomoscia i ewentualnego spelnienia takiego scenariusza. Mnie by wyrzuty sumienia zezarly.

243 Ostatnio edytowany przez jjbp (2018-10-21 10:45:37)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Też uważam że chorób wenerycznych w tym przypadku nie można porównać do ryzyka jazdy samochodem. Wsiadam do samochodu świadomie zdając sobie sprawę z warunków na drodze, swoich umiejętności kierowcy, stanu auta. Tak samo nie dbanie o swoje zdrowie - palę to biorę pod uwagę ryzyko raka, jem tlusto to nie zdziwie sie jak będę miała nadwagę itd. Sama jestem odpowiedzialna za swoje zdrowie i życie oraz co najważniejsze świadoma ryzyka!
Twoja żona zaś (zakładając że nie domyśla się istnienia Twojego drugiego życia) idzie z Tobą do łóżka myśląc, że robi to świadomie a tak nie jest.
Choroby weneryczne to cholernie ważna sprawa, tu można komuś poważnie spaprać życie. Ze zlamanego serca przez zdradę się człowiek wyleczy, zapomni a z hiva niestety już nie.

244

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
aurora borealis napisał/a:

. A jak za Tobą zatęskni, to wyśle pewnie parę SMS-ów z kibla...

Dlaczego z kibla? Ja emaile do kochanki pisze z salonu z kanapy, żona film ogląda czy tam siedzi na telefonie. To filmowy stereotyp że niby konspiracja po kiblach.

Czasem do niej pisze jak leżę w łóżku. Żadne tam kible.

245

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Choroby weneryczne to cholernie ważna sprawa, tu można komuś poważnie spaprać życie. Ze zlamanego serca przez zdradę się człowiek wyleczy, zapomni a z hiva niestety już nie.

Jak słyszę o HIV, to znaczy że serwujecie medialny przekaz. Nie możecie powiedzieć o rzeżączce czy kile? Zapaleniu wątroby? Chrobach skóry? HPV -- to byłby najlepszy przykład.

Wolałbym nie mieć takiego ryzyka, ale na drugiej szali jest rozpad rodziny. Ciągle i ciągle wracamy do tego samego miejsca.

Autorka wątku ma łatwiej, bo zakłada że ona i jej przyjaciel byli wierni, czyli nie są narażeni na choroby.

246

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Hrefi napisał/a:
aurora borealis napisał/a:

. A jak za Tobą zatęskni, to wyśle pewnie parę SMS-ów z kibla...

Dlaczego z kibla? Ja emaile do kochanki pisze z salonu z kanapy, żona film ogląda czy tam siedzi na telefonie. To filmowy stereotyp że niby konspiracja po kiblach.

Czasem do niej pisze jak leżę w łóżku. Żadne tam kible.

Heehe..:)))

247 Ostatnio edytowany przez jjbp (2018-10-21 12:23:44)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Ten HIV był przykładem pierwszym lepszym który mi przyszedł do glowy. I najbardziej adekwatnym z tego względu że wyleczyć go nie możesz a wiele innych chorób wenerycznych już owszem. Ale ok równie dobrze podstaw w jego miejsce dowolna z wymienionych przez Ciebie chorób.
Rozumiem co chcesz powiedzieć Gary. Tylko tu rozchodzi się o wybór - rozpad małżeństwa bądź potencjalna choroba.
I nie nie mówię że ta choroba musi się zdarzyć. Ale jest ryzyko. Zatem co jest ważniejsze z dwóch wymienionych wyżej rzeczy? Ty zakładasz że ochrona małżeństwa przed rozpadem ale skąd wiadomo że Twoja żona nie wybrałaby inaczej?
Wbrew pozorom ja Cie nie krytykuje za zdrady, Twój wybór Twoje życie. Nie rozumiem po prostu jak możesz tak lekka ręką podejmować decyzje za swoją żonę nie znając jej opinii w sprawach z tym związanych. Dziwi mnie zwyczajnie to że nie chcesz dać jej wyboru, Ty podejmujesz decyzje i zakładasz że one są najlepsze dla wszystkich wokół.
I szczerze mówiąc podzielam Twoje zdanie o nie przyznawaniu się do zdrady jeśli był to jednorazowy wyskok. Zdarzyło się ale mąż chce być z żoną, nie chce tego powtarzać, przebada sie I będą żyć jak wcześniej. Tu rozumiem ochronę małżeństwa poprzez kłamstwo natomiast w Twoim przypadku to jest długotrwały styl życia. To już trochę inna skala, inne ryzyko, inne potencjalne konsekwencje.

248 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-10-21 12:26:44)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Seks bez ryzyka jest tylko między dziewicą i prawiczkiem.. Pózniej juz sprawa dyskusyjna, kto dba o siebie bardziej, prostytutki, dziewczyna poderwana na konferencji, kolezanka z pracy, która miala 3 dluższe związki, kochanka będąca żoną niewiernego męża? I jakie ryzyko ponosisz u kosmetyczki, w hotelu, szpitalu?

249 Ostatnio edytowany przez jjbp (2018-10-21 12:25:14)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

.

250

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
jjbp napisał/a:

I najbardziej adekwatnym z tego względu że wyleczyć go nie możesz a wiele innych chorób wenerycznych już owszem.

Na przyszłość propnuję HPV. Kilkanaście odmian, niektóre rakotwórcze, przenoszone przez minetkę, przez skórę, dotyk. Niewidoczne początkowo, nawet przez wiele lat.



Tylko tu rozchodzi się o wybór - rozpad małżeństwa bądź potencjalna choroba.
I nie nie mówię że ta choroba musi się zdarzyć. Ale jest ryzyko. Zatem co jest ważniejsze z dwóch wymienionych wyżej rzeczy? Ty zakładasz że ochrona małżeństwa przed rozpadem ale skąd wiadomo że Twoja żona nie wybrałaby inaczej?

Tak. Żona nie dokonuje pewnych wyborów. Zupełnie jak ja -- nie mogę wybierać pewnych rzeczy. Takie życie.




Wbrew pozorom ja Cie nie krytykuje za zdrady, Twój wybór Twoje życie. Nie rozumiem po prostu jak możesz tak lekka ręką podejmować decyzje za swoją żonę nie znając jej opinii w sprawach z tym związanych. Dziwi mnie zwyczajnie to że nie chcesz dać jej wyboru, Ty podejmujesz decyzje i zakładasz że one są najlepsze dla wszystkich wokół.

Ktoś wyżej zauważył dlaczego i Ty też na pewno rozumiesz, że jak się wejdzie na tę ścieżkę "poważnych rozmów", to się już wybrało rozpad rodziny.




I szczerze mówiąc podzielam Twoje zdanie o nie przyznawaniu się do zdrady jeśli był to jednorazowy wyskok. Zdarzyło się ale mąż chce być z żoną, nie chce tego powtarzać, przebada sie I będą żyć jak wcześniej. Tu rozumiem ochronę małżeństwa poprzez kłamstwo natomiast w Twoim przypadku to jest długotrwały styl życia. To już trochę inna skala, inne ryzyko, inne potencjalne konsekwencje.

Myślę, że powinno być zupełnie na odwrót. Powinnaś raczej pisać:    "Nie rozumiem ludzi, którym zdarzył się jednorazowy wyskok i potem żałują, bo powinni być zadeklarowani albo po stronie zdrady albo wierności, a nie ulegać emocjom, to zupełnie lekkomyślne. Jeśli już ktoś decyduje się na zdradę, to podjął taką decyzję i wszystko jedno czy zdradzi raz czy milion razy.".

Tak, wiem, że milion razy to większe prawdopodobieństwo choroby.

251 Ostatnio edytowany przez jjbp (2018-10-21 14:40:42)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Dlaczego niby powinnam była napisac odwrotnie? Według mnie to właśnie nie wszystko jedno.
Jasne, uleganie emocjom jest złe ale nie wierzę że są osoby które nigdy minimum raz nie podjęły jakiejś decyzji w emocjach.
Rozumiem ludzi którzy ulegli emocjom ale wyciągają z tego wnioski i podejmują jakąś decyzję (np żałuję więc tego nie powtórzę albo nie mogę żyć w monogamocznym związku to nie dla mnie).
Natomiast nie rozumem wieloletniego podejmowania decyzji i co za tym idzie ich konsekwencji za drugą osobę dorosła. I nie przekonuje mnie argument takie jest życie - co innego pewne rzeczy na które wpływu nie mam i nie mogę podjąć co do nich decyzji a co innego pozbawianie drugiej osoby takiej możliwości bądź co bądź z moich własnych egoistycznych pobudek. W moim odczuciu zaprzecza to całej ideologii życia z drugą osobą w partnerstwie.

252 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-10-21 15:01:54)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

A mnie odrzucają ludzie ulegający w takich sprawach emocjom, jesli tak robią, to głupota, charakter, a nie zdarzenie życiowe.
I powtórzy się, no chyba że ma dla kogoś wartość partner, który nie zdradza nie z przekonania, że wierność jest wartością, ale ze strachu przed tym co straci, kontrolowany na każdym kroku.
Co więcej taka postawa uruchamia obwinianie otoczenia i obarczanie go skutkami własnych decyzji i niech sobie rozwiązują dylematy- bo mąż się zakochał, a potem odkochał..To rozwala, nie sama zdrada.
Jak ktoś ma wejść w romans, to świadomie.

253

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Ela nie odpuszczasz zatem możliwości że ktoś zdradzi i wtedy zrozumie że zdradzanie nie jest dla niego, że woli być z tą jedną osobą? smile tylko od razu musi to być wierność że strachu?

254 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-10-21 15:32:49)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
jjbp napisał/a:

Ela nie odpuszczasz zatem możliwości że ktoś zdradzi i wtedy zrozumie że zdradzanie nie jest dla niego, że woli być z tą jedną osobą? smile tylko od razu musi to być wierność że strachu?

Hmm.. szczerze? dopuszczam jak istnienie 4 listnej koniczyny.
Dlaczego?
Bo jak zdradził świadomie- to jest to końcówka długiej walki- poddał się i wybrał inną drogę
Jeśli pod wpływem impulsu- to się sam nie naprawił.Raczej ktoś tak impulsywny jest na początku długiej drogi rozwoju.  Są wyjątki, oczywiście..

255 Ostatnio edytowany przez DoswiadczonyDaro (2018-10-21 17:11:13)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Gary napisał/a:

Choroby weneryczne to ryzyko na które narażam zonę. I to jest bardzo złe.        Zadowala Cię niewymijająca odpowiedź?

To mi przypomina sytuację również z filmu (niestety nie obyczajowego) Avengers Wojna bez Granic gdzie jeden z głównych "bohaterów" Thanos, który najbardziej na świecie, jedyną miłością darzy
swoją przybraną córkę Gamorę ale kiedy chce osiągnąć swój cel, zdobyć kamień duszy, "bez problemu" poświęca jej życie. Film się kończy jak Thanos z uczuciem zadowolenia ogląda wschód słońca
po wybiciu połowy mieszkańców galaktyki.

Jednak jak każda sytuacja jest w niej wiele warstw. Zabranie życia Gamorze skutkuje niemożnością realizacji przez nią planu życia, przeżywania swojej miłości do kogoś innego (w tym przypadku jest
to StarLord), itd.

Taki przykład mi się nasunął bo oglądałęm akurat to niedawno z "moją młodzieżą". Ale i też o tym wcześniej pisałem, że postępując w określony sposób niejako ubezwłasnowalniamy drugą osobę. Jeśli to
rozwinąć oznacza to nie tylko traktowanie jej przedmiotowo ale również zabranie jej możliwości rozwoju oraz przeżycia życia naprawdę.

Osobiście uważam to za ogromne sk..... wobec drugiej osoby, bo innych słów tutaj nie znajduję. A nazywanie tego miłością? Każdy definiuje miłość jak chce w tym sensie, że dżdżownicę ktoś może nazwać ptakiem. Kto mu zabroni?
To raczej my powinniśmy wiedzieć, że taka osoba plecie bzdury, zamiast się z nią "spierać".

Co do do HIV. Otóż sprawa nie jest wcale taka "prosta". Można to w sobie nosić przez wiele lat dlatego, trzeba by się na okoliczność HIVa przebadać. Nie wiem czy pamiętacie sytuacje S. Mola, który zaraził w Polsce kilkadziesiąt kobiet prowadzących
"otwarte" życie lub się z nim w jakiś sposób wiążących. Potem te kobiety miały kontakty seksualne z innymi mężczyznami a po uświadomieniu im "zarażenia się" stanęły w sytuacji osobistego wyboru, czy powstrzymać się od współżycia już do końca życia czy świadomie zarażać innych. One miały na ten temat spotkania ale dość już szczegółów. Wstrząsające wywiady można znaleźć w internecie.

256

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
jjbp napisał/a:

Natomiast nie rozumem wieloletniego podejmowania decyzji i co za tym idzie ich konsekwencji za drugą osobę dorosła. I nie przekonuje mnie argument takie jest życie - ..... co innego pozbawianie drugiej osoby takiej możliwości bądź co bądź z moich własnych egoistycznych pobudek. W moim odczuciu zaprzecza to całej ideologii życia z drugą osobą w partnerstwie.

Wchodzimy w rozważania filozoficzne. Wzięłaś jaskrawy przykład że zdradzam, narażam żonę na choroby, a ona takiego ryzyka nie jest świadoma. (1)

Mam nadzieję, że Ty jjbp jesteś w co najmniej kilkunastolenim, mnogamicznym związku, gdzie są dzieci. W przeciwnym wypadku dyskusja z Tobą nie ma sensu, bo to jakby z singielką albo księdzem rozprawiać o posiadaniu dzieci.

Ludzie podejmują egoistyczne decyzje, które uderzają w drugą osobę. Klasyka żon polskich -- mąż wychodzi z kolegami z pracy na coroczne spotkanie w barze, a ona robi mu awanturę. To jest jej egoistyczna opresja, która pomniejsza szczęście męża. W związkach jest wiele takiej agresji, gdzie jedna osoba pasożytuje na drugiej. Nie jest to śmiertelna choroba, ale systematyczne wyniszczanie drugiej osoby.

(1) możemy porównać do metorytu który spada z nieba i może zabić na miejscu.    (2) to częstsze lub rzadsze deszcze, które uniemożliwiają szczęśliwe życie.
Gdybym miał wybierać, to bym wolał być narażony na metoryt niż częste deszcze.

Żona podejmuje z egoistycznych powodów różne działania, które powodują, że małżeństwo nie jest tak szczęśliwe jak by mogło być. Trwa to całe życie, przez wiele lat. Nie podejmuję decyzji o tych działaniach, a ponoszę ich skutki. Takie jest życie.

Foch żony skierowany w stronę męża jest atakiem na jego osobę. A zdrada to tylko chwilowe zabranie swoich zabawek do innej dziewczynki.

257

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Gary napisał/a:
jjbp napisał/a:

Natomiast nie rozumem wieloletniego podejmowania decyzji i co za tym idzie ich konsekwencji za drugą osobę dorosła. I nie przekonuje mnie argument takie jest życie - ..... co innego pozbawianie drugiej osoby takiej możliwości bądź co bądź z moich własnych egoistycznych pobudek. W moim odczuciu zaprzecza to całej ideologii życia z drugą osobą w partnerstwie.

Wchodzimy w rozważania filozoficzne. Wzięłaś jaskrawy przykład że zdradzam, narażam żonę na choroby, a ona takiego ryzyka nie jest świadoma. (1)

Mam nadzieję, że Ty jjbp jesteś w co najmniej kilkunastolenim, mnogamicznym związku, gdzie są dzieci. W przeciwnym wypadku dyskusja z Tobą nie ma sensu, bo to jakby z singielką albo księdzem rozprawiać o posiadaniu dzieci.

Ludzie podejmują egoistyczne decyzje, które uderzają w drugą osobę. Klasyka żon polskich -- mąż wychodzi z kolegami z pracy na coroczne spotkanie w barze, a ona robi mu awanturę. To jest jej egoistyczna opresja, która pomniejsza szczęście męża. W związkach jest wiele takiej agresji, gdzie jedna osoba pasożytuje na drugiej. Nie jest to śmiertelna choroba, ale systematyczne wyniszczanie drugiej osoby.

(1) możemy porównać do metorytu który spada z nieba i może zabić na miejscu.    (2) to częstsze lub rzadsze deszcze, które uniemożliwiają szczęśliwe życie.
Gdybym miał wybierać, to bym wolał być narażony na metoryt niż częste deszcze.

Żona podejmuje z egoistycznych powodów różne działania, które powodują, że małżeństwo nie jest tak szczęśliwe jak by mogło być. Trwa to całe życie, przez wiele lat. Nie podejmuję decyzji o tych działaniach, a ponoszę ich skutki. Takie jest życie.

Foch żony skierowany w stronę męża jest atakiem na jego osobę. A zdrada to tylko chwilowe zabranie swoich zabawek do innej dziewczynki.

Jesli porownujesz konsekwencje egoizmu zony (fochow ktore psuja Ci humor i unieszczesliwiaja) do konsekwencji swojego egoizmu(zdrad ktore moga zaoowocowac zarazeniem zony smiertelna lub bardzo brzemienna w skutkach choroba weneryczna) to z mojej perspektywny nie warto zamienic z Toba nawet zdania wiecej bo to smiech na sali.

258 Ostatnio edytowany przez jjbp (2018-10-21 19:44:05)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

No cóż Gary ale skąd pomysł ze ja fochy I awantury o wyjścia z kolegami usprawiedliwiam? Uważam, że to przykład zachowania toksycznego - tu się w pełni z Tobą zgodzę.
Człowiek nie jest w pełni zdolny do pozbycia się egoizmu ale uważam, że w związku opartym na partnerstwie powinien go tak często jak tylko się da eliminować jeśli uderza on w drugą osobę.
Co do porównania z meteorytem - znowu pojawia się zdanie że Ty wybierasz. Ale co wybralaby Twoja żona? Tylko o to mi tu chodzi, tylko tego nie rozumiem.
Jeśli zaś przykład o fochach faktycznie jest wzięty z Twojego małżeństwa to nikt nie każe Ci w nim trwać albo tego znosić, fochy to nie jest cecha wrodzona, to można zmienić. Czemu nie powiesz żonie tego co mam tu o deszczu utrudniającym Ci stale życie? Chyba że powiedziałeś to nie rozumiem czemu Twoja żona nie chce tego zmienić.
I na marginesie ja naprawdę nie chcę Cie potępiac, czy pouczać - nie mam do tego prawa przecież. Mówisz ciekawie, lubię Twoje posty, angażujesz sie w dyskusję więc po prostu dopytuje

259 Ostatnio edytowany przez Gary (2018-10-21 23:49:21)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
jjbp napisał/a:

No cóż Gary ale skąd pomysł ze ja fochy I awantury o wyjścia z kolegami usprawiedliwiam? Uważam, że to przykład zachowania toksycznego - tu się w pełni z Tobą zgodzę.

Nie, nie -- nie zarzucam Ci tego.
Powiedziałaś, że narażam źonę na konsekwencje decyzji które ja podejmuję, a ona nie może z tym nic zrobić.
Stwierdziłem, że takie jest życie, że nie wszystko kontrolujemy. Pokazałem, że mężowie są też narażeni na takie konsekwencje ze strony żon i dlatego mają nieszczęśliwe oczy.  (*)
Meteoryt vs tysiące kropelek deszczu... Meteoryt zabija. Kropelki są toksyczne.

(* @Wielokropek -- tak wiem, że to brzmi jak "ja robię źle, ale inni też robią źle"; ale chodzi o to, że nie da się uzyskać takiej czystości życia jak byśmy chcieli)



Człowiek nie jest w pełni zdolny do pozbycia się egoizmu ale uważam, że w związku opartym na partnerstwie powinien go tak często jak tylko się da eliminować jeśli uderza on w drugą osobę.

Zgadzam się. Ale jestem w miejscu, gdzie to ryzyko istnieje. Jakby jestem w miejscu "najmniejszego zła". Oceniłem ryzyko chorób tak jak oceniłem i decyzje są takie jakie są.



Co do porównania z meteorytem - znowu pojawia się zdanie że Ty wybierasz.

Tak. Wybrałem. Choroby są bardziej prawdopdoobne niż meteoryt, wiem.


Ale co wybralaby Twoja żona? Tylko o to mi tu chodzi, tylko tego nie rozumiem.

Wybrałaby abym nie zdradzał.



Jeśli zaś przykład o fochach faktycznie jest wzięty z Twojego małżeństwa to nikt nie każe Ci w nim trwać albo tego znosić, fochy to nie jest cecha wrodzona, to można zmienić. Czemu nie powiesz żonie tego co mam tu o deszczu utrudniającym Ci stale życie? Chyba że powiedziałeś to nie rozumiem czemu Twoja żona nie chce tego zmienić.

Co do faktów... na kilkunastu mężów którzy mieli przyjsć na to spotkanie dwóch nie przyszło (!!!), bo żony nie "pozwoliły". Na xxxxxxxx-lecie matury przyjaciółka nie przyszła, bo mąż by jej nie dał żyć. Tak się dzieje w małżeńśtwach, a to są tylko takie drobne przykładziki zła.

Ja swoje problemy tego typu rozwiązałem dawno temu. Wychodzenie z klatki było proste -- "nie robię nic złego, jeśli pójdę z kolegami do baru, więc oznajmiam żonie, że idę do baru odpowiednio wcześnie, a gdy przychodzi ten dzień, to idę do baru". Początkowo były fochy, ale potem się to unormowało. Gdybym miał iść z koleżanką na kawę, to byłoby to niemożliwe i tutaj zaczyna się ukrywanie prawdy. Mogę robić to, co każdy wierny i nie zainteresowany innymi kobietami, mąż może robić.     



Mówisz ciekawie, lubię Twoje posty, angażujesz sie w dyskusję więc po prostu dopytuje

Ok, dzięki.

260

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Hrefi napisał/a:
aurora borealis napisał/a:

. A jak za Tobą zatęskni, to wyśle pewnie parę SMS-ów z kibla...

Dlaczego z kibla? Ja emaile do kochanki pisze z salonu z kanapy, żona film ogląda czy tam siedzi na telefonie. To filmowy stereotyp że niby konspiracja po kiblach.

Czasem do niej pisze jak leżę w łóżku. Żadne tam kible.

Hrefi, tak, już to wiemy...  Już miałeś swoje 5 minut. Pochwaliłeś się w założonym przez Ciebie wątku, że się nawet nie podmywasz, gdy używasz dwóch kobiet jedna po drugiej, więc to, że w obecności żony, jedną ręką ślesz do kochanki SMS-y, a drugą w tym czasie marszczysz freda z uciechy, że odpisała Ci i załączyła wesołą emotkę, już nie zrobi na nikim wrażenia... To nie jest bajka o Tobie, tylko o Lidzi LO, a ona, wyraźnie wskazała, że:

lidka_LO napisał/a:

Nie spałam z nim. Sypiamy z naszymi małżonkami- coś pięknego. (...)
(...) u nas jest problem, czy możemy nasze uczucie podzielić? Tak wiem, w naszym czworokącie, dwa nie mają świadomości, że są uczestnikami takowego.

Przeoczyłeś to? Nie doczytałeś? Idź w takim razie do okulisty, bo podobno zbyt dużo seksu powoduje miopię...

Posty [ 196 do 260 z 333 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024