Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 333 ]

131

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Ta relacja zapewne skończy się tak jak wszytkie tego typu. Dojdzie do problemów w małżeństwie.

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
DoswiadczonyDaro napisał/a:
adiaphora napisał/a:

oho, objawił się kolejny kaznodzieja... wink

niestety nie o to chodzi ale raczej o brak odpowiedzialności osób, które się tu udzielają, może lepiej na przykładzie:

jeżeli skutki pijaństwa są złe, w prawie każdym temacie dotyczącym życia z alkoholikiem autorce tematu radzi się pozostawienie delikwenta, pójście na terapię, itp. to jak
byłaby potraktowana osoba, która zachęcała by autorkę do picia razem z alkoholikiem? albo jaka byłaby ocena osoby, która nie widziała by w tym nic złego albo zachęcała
do picia? nawet kładąc na bok to, że w Polsce picie i alkoholizm są tolerowane, albo jakby w takim przypadku wyglądało forum gdzie alkoholikowi doradzaliby
inni alkoholicy i zachęcali do dalszego picia? a przecież kryterium które można przyjąć oceny takiego postępowania będą społeczne skutki alkoholizmu

to czy czasem dyskusja tutaj nie przypomina takiej patologicznej sytuacji jakby hipotetycznej z przykładu powyżej? przecież liczne negatywne osobiste i społeczne
skutki zdrady są znane, jak więc można w ogóle do tego zachęcać czy nawet tolerować? czy to nie jest jakaś nielogiczna sprzeczność?

wyśmiewanie mojej postawy nic nie da, bo w społeczeństwie jest wiele osób myślących podobnie, które niekoniecznie muszą się udzielać na formach internetowych, ale przecież nie o to chodzi
żeby ja czy coś tam, tylko o to co napisałem o przykładzie oraz o wyciąganiu innych lub ściąganiu innych i braniu za to dojrzałej odpowiedzialności

Zgadzam się w pełni. Wielokrotnie piętnowałem zdrady na tym forum i zawsze znalazły się osoby które broniły takiej osoby. Jak może doradzać innym ktoś kto sam jest wykolejeńcem moralnym?

Ludzie takie rzeczy czytają i utwierdzają sie że to co robią jest dobre. A potem płacz.

133 Ostatnio edytowany przez DoswiadczonyDaro (2018-10-17 11:23:32)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
themusik napisał/a:
DoswiadczonyDaro napisał/a:
adiaphora napisał/a:

oho, objawił się kolejny kaznodzieja... wink

niestety nie o to chodzi ale raczej o brak odpowiedzialności osób, które się tu udzielają, może lepiej na przykładzie:

jeżeli skutki pijaństwa są złe, w prawie każdym temacie dotyczącym życia z alkoholikiem autorce tematu radzi się pozostawienie delikwenta, pójście na terapię, itp. to jak
byłaby potraktowana osoba, która zachęcała by autorkę do picia razem z alkoholikiem? albo jaka byłaby ocena osoby, która nie widziała by w tym nic złego albo zachęcała
do picia? nawet kładąc na bok to, że w Polsce picie i alkoholizm są tolerowane, albo jakby w takim przypadku wyglądało forum gdzie alkoholikowi doradzaliby
inni alkoholicy i zachęcali do dalszego picia? a przecież kryterium które można przyjąć oceny takiego postępowania będą społeczne skutki alkoholizmu

to czy czasem dyskusja tutaj nie przypomina takiej patologicznej sytuacji jakby hipotetycznej z przykładu powyżej? przecież liczne negatywne osobiste i społeczne
skutki zdrady są znane, jak więc można w ogóle do tego zachęcać czy nawet tolerować? czy to nie jest jakaś nielogiczna sprzeczność?

wyśmiewanie mojej postawy nic nie da, bo w społeczeństwie jest wiele osób myślących podobnie, które niekoniecznie muszą się udzielać na formach internetowych, ale przecież nie o to chodzi
żeby ja czy coś tam, tylko o to co napisałem o przykładzie oraz o wyciąganiu innych lub ściąganiu innych i braniu za to dojrzałej odpowiedzialności

Zgadzam się w pełni. Wielokrotnie piętnowałem zdrady na tym forum i zawsze znalazły się osoby które broniły takiej osoby. Jak może doradzać innym ktoś kto sam jest wykolejeńcem moralnym?

Ludzie takie rzeczy czytają i utwierdzają sie że to co robią jest dobre. A potem płacz.

Ciekawe lub szokujące jest to, że kiedy szuka się merytorycznych informacji na temat zdrady, czyta opinie psychologów, poradni, rozmawia się z nimi, czyta się na ten temat opracowania a jest tego setki w internecie, to nigdzie nie ma przedstawienia zdrady jako czegoś pozytywnego. Dlatego KONTRAST między merytorycznym podejściem do tematu a tym co tutaj czasami czytam, jest co najmniej szokujący. I to piszą osoby, które określają siebie jako "dojrzałe", "doświadczone", "mądre", itp.

I czym innym jest pochylenie się nad daną osobą, zrozumienie, rozmowa a nawet dyskusja a czymś innym zachęcanie do zdrady albo traktowaniem tego jako czegoś pozytywnego czy nawet bez znaczenia a jednocześnie wiadomo, że jednym ze skutków zdrady jest właśnie "racjonalizacja" swojego postępowania, przedstawianie tego, jakby "nic takiego się nie stało".

ZŁY PRZYKŁAD rodzi ZŁE SKUTKI a DOBRY PRZYKŁAD rodzi dobre skutki. I o tym również można przeczytać w opracowaniach specjalistów w temacie związków, relacji, rodziny, społeczeństwa.

134

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Gary napisał/a:

Singowanie odpada też z innego powodu... Jeśli mąż nawiąże relację z fajną panią, która będzie chciała z nim seksu, to co wtedy? Mąż pójdzie do żony i powie "Eeee... wiesz... pójdę się teraz zabawić sam"? To będzie zdrada. Zdrada u niby-otwartych swingersów.

Niby szczęśliwy otwarty związek, to może być po prostu upadające małżeństwo, których łączą ich kredyty i dzieci, brak miłości, tylko partnerstwo, jeden zespół, który wspólnie gra, każdy może wychodzić i przychodzić kiedy chce, byle hamornogram uzgodnić. Czy to w ogóle jest związek? Może lepszy niż gnijące małżeństwo z awanturami w środku.   

W związku otwartym mogą się też umówić na reguły, których łamanie jest zdradą. Przykładowo jak mąż będzie chciał zdradzić, to zadzwoni do żony aby jej o tym powiedzieć. Tylko tyle, brzmi pięknie. Ale od strony uczuć, to jest jak chłopak po szkole, który dzwoni i mówi "Mamo! Idę do kolegi oglądać film... wrócę za 3 godziny". I ma tak dzwonić do żony za każdym razem jak idzie na randkę? Np. jeśli skończył pracę wcześniej i idzie z kochanką na seks, to ma dzwonić, że idzie na randkę, ale będzie o tej samej godzinie w domu co zawsze? A ona w tym czasie może ciężko pracuje? Jak nie zadzwoni, to będzie jak zdrada.   

Może jedyny stabilny ukłąd jest taki, że nie trzeba się ukrywać, że co jakiś czas mamy seks poza związkiem. Że ten seks pozamałżeński jest akceptowany. A żonę i męża łączy przyjaźń, miłość, wspólne życie, czyli granie w tym samym zespole, aby wszyscy byli szczęśliwi, seks. Oni sobie powiedzieli "Wiesz... jak będzie któreś z nas miało ochotę na skok w bok, to zgadzamy się na to, ale starajmy się robić tak, aby w małżeństwie nic nie psuć.". Żona mówi mężowi "W środe wieczorem mnie nie będzie, bo idę z kolegą na kolację, pewnie wrócę w nocy albo rano dopiero.". Mąż się nie martwi, bo ona jest zaangażowana w życie rodzinne.

Żona "akceptująca seks poza małżeństwem" bardzo niewiele różni się od żony "nie zadaję pytań na które nie chcę usłyszeć odpowiedzi". Przy tej drugiej trzeba trochę kłamać, nie można wyjść na wieczór z koleżanką.

Czytam Cię Gary i powiem Ci, że nie ma wszystkich takich samych żon, które nie zadają pytań, i nie ma takich samych otwartych. Dyskusja teoretyczna. Ważniejsze jest co Ciebie przywiodło do tej dyskusji?? Już wiem, Twój wybór, który jednak nie daje Ci spokoju. Wcale nie zapewnił Ci szczęścia, tylko teraz to nieszczęście i zakłamanie zmieniło trochę punkt ciężkości. Twoja biologia jest bardziej zadowolona, ale tylko ona. Ten sam robak, tylko w innym przebraniu trawi Twoją dusze. Udajesz, że masz wszystko. Nie masz. Jaką cenę zapłacisz za to i kiedy? Tego nikt nie wie. Otworzyłeś pewne drzwi i wszedłeś tam i teraz musisz to chwalić, bo inaczej wyjdziesz na głupka, stracisz w swoich oczach. To tak jak z kupnem samochodu, po fakcie nawet jak zauważasz wady to go wychwalasz, bo już go nabyłeś.

135 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-10-17 11:36:34)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
DoswiadczonyDaro napisał/a:
adiaphora napisał/a:

oho, objawił się kolejny kaznodzieja... wink

niestety nie o to chodzi ale raczej o brak odpowiedzialności osób, które się tu udzielają, może lepiej na przykładzie:

jeżeli skutki pijaństwa są złe, w prawie każdym temacie dotyczącym życia z alkoholikiem autorce tematu radzi się pozostawienie delikwenta, pójście na terapię, itp. to jak
byłaby potraktowana osoba, która zachęcała by autorkę do picia razem z alkoholikiem? albo jaka byłaby ocena osoby, która nie widziała by w tym nic złego albo zachęcała
do picia? nawet kładąc na bok to, że w Polsce picie i alkoholizm są tolerowane, albo jakby w takim przypadku wyglądało forum gdzie alkoholikowi doradzaliby
inni alkoholicy i zachęcali do dalszego picia? a przecież kryterium które można przyjąć oceny takiego postępowania będą społeczne skutki alkoholizmu

I tak właśnie dokładnie jest w życiu. Jedni będą się starać namówić tego alkoholika na terapię, drudzy na flaszkę. Ale to alkoholik podejmie własną decyzję, dokąd chce iść. Nie rozumiem, dlaczego na internetowym forum miałoby być inaczej i miałyby być prezentowane jedynie słuszne według ciebie poglądy. Możesz założyć sobie swoje własne forum i tam przy rejestracji wymagać np. opinii o moralności użytkownika od proboszcza czy sąsiadów - tu nie pozostaje ci nic innego, jak pogodzić się z regulaminem.

136

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
themusik napisał/a:
DoswiadczonyDaro napisał/a:
adiaphora napisał/a:

oho, objawił się kolejny kaznodzieja... wink

niestety nie o to chodzi ale raczej o brak odpowiedzialności osób, które się tu udzielają, może lepiej na przykładzie:

jeżeli skutki pijaństwa są złe, w prawie każdym temacie dotyczącym życia z alkoholikiem autorce tematu radzi się pozostawienie delikwenta, pójście na terapię, itp. to jak
byłaby potraktowana osoba, która zachęcała by autorkę do picia razem z alkoholikiem? albo jaka byłaby ocena osoby, która nie widziała by w tym nic złego albo zachęcała
do picia? nawet kładąc na bok to, że w Polsce picie i alkoholizm są tolerowane, albo jakby w takim przypadku wyglądało forum gdzie alkoholikowi doradzaliby
inni alkoholicy i zachęcali do dalszego picia? a przecież kryterium które można przyjąć oceny takiego postępowania będą społeczne skutki alkoholizmu

to czy czasem dyskusja tutaj nie przypomina takiej patologicznej sytuacji jakby hipotetycznej z przykładu powyżej? przecież liczne negatywne osobiste i społeczne
skutki zdrady są znane, jak więc można w ogóle do tego zachęcać czy nawet tolerować? czy to nie jest jakaś nielogiczna sprzeczność?

wyśmiewanie mojej postawy nic nie da, bo w społeczeństwie jest wiele osób myślących podobnie, które niekoniecznie muszą się udzielać na formach internetowych, ale przecież nie o to chodzi
żeby ja czy coś tam, tylko o to co napisałem o przykładzie oraz o wyciąganiu innych lub ściąganiu innych i braniu za to dojrzałej odpowiedzialności

Zgadzam się w pełni. Wielokrotnie piętnowałem zdrady na tym forum i zawsze znalazły się osoby które broniły takiej osoby. Jak może doradzać innym ktoś kto sam jest wykolejeńcem moralnym?

Ludzie takie rzeczy czytają i utwierdzają sie że to co robią jest dobre. A potem płacz.

to może Moderacja powinna dla Szacownej Inkwizycji strzegącej moralności  forumowiczów, stosowny dział utworzyć, gdzie ta w majestacie regulaminu mogłaby napiętnować tych wszystkich wykolejeńców? Lub choćby jakiś  skromny Oddział Prewencji z licencją na banowanie? smile smile

137

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
adiaphora napisał/a:
themusik napisał/a:
DoswiadczonyDaro napisał/a:

niestety nie o to chodzi ale raczej o brak odpowiedzialności osób, które się tu udzielają, może lepiej na przykładzie:

jeżeli skutki pijaństwa są złe, w prawie każdym temacie dotyczącym życia z alkoholikiem autorce tematu radzi się pozostawienie delikwenta, pójście na terapię, itp. to jak
byłaby potraktowana osoba, która zachęcała by autorkę do picia razem z alkoholikiem? albo jaka byłaby ocena osoby, która nie widziała by w tym nic złego albo zachęcała
do picia? nawet kładąc na bok to, że w Polsce picie i alkoholizm są tolerowane, albo jakby w takim przypadku wyglądało forum gdzie alkoholikowi doradzaliby
inni alkoholicy i zachęcali do dalszego picia? a przecież kryterium które można przyjąć oceny takiego postępowania będą społeczne skutki alkoholizmu

to czy czasem dyskusja tutaj nie przypomina takiej patologicznej sytuacji jakby hipotetycznej z przykładu powyżej? przecież liczne negatywne osobiste i społeczne
skutki zdrady są znane, jak więc można w ogóle do tego zachęcać czy nawet tolerować? czy to nie jest jakaś nielogiczna sprzeczność?

wyśmiewanie mojej postawy nic nie da, bo w społeczeństwie jest wiele osób myślących podobnie, które niekoniecznie muszą się udzielać na formach internetowych, ale przecież nie o to chodzi
żeby ja czy coś tam, tylko o to co napisałem o przykładzie oraz o wyciąganiu innych lub ściąganiu innych i braniu za to dojrzałej odpowiedzialności

Zgadzam się w pełni. Wielokrotnie piętnowałem zdrady na tym forum i zawsze znalazły się osoby które broniły takiej osoby. Jak może doradzać innym ktoś kto sam jest wykolejeńcem moralnym?

Ludzie takie rzeczy czytają i utwierdzają sie że to co robią jest dobre. A potem płacz.

to może Moderacja powinna dla Szacownej Inkwizycji strzegącej moralności  forumowiczów, stosowny dział utworzyć, gdzie ta w majestacie regulaminu mogłaby napiętnować tych wszystkich wykolejeńców? Lub choćby jakiś  skromny Oddział Prewencji z licencją na banowanie? smile smile

Poki co to Ci liberalni i wyzwoleni najglosniej krzycza ban ban ban, zaraportowalam Cie, zedytuj posta zeby moderacji tego oszczedzic. smile Nie wiem wiec kto tu predzej tak naprawde inkwizycje tworzy i w obronie czego.

138

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
DoswiadczonyDaro napisał/a:

ZŁY PRZYKŁAD rodzi ZŁE SKUTKI a DOBRY PRZYKŁAD rodzi dobre skutki. I o tym również można przeczytać w opracowaniach specjalistów w temacie związków, relacji, rodziny, społeczeństwa.

a głównie w Piśmie Świętym smile Dziękujemy Ci za oświecenie Ojcze Daro smile

139

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Do Doświadczony Daro - Ciekawe lub szokujące jest to, że kiedy szuka się merytorycznych informacji na temat zdrady, czyta opinie psychologów, poradni, rozmawia się z nimi, czyta się na ten temat opracowania a jest tego setki w internecie, to nigdzie nie ma przedstawienia zdrady jako czegoś pozytywnego. Dlatego KONTRAST między merytorycznym podejściem do tematu a tym co tutaj czasami czytam, jest co najmniej szokujący. I to piszą osoby, które określają siebie jako "dojrzałe", "doświadczone", "mądre", itp.

Nie prawda, i pozycje psychologiczne nie są jednoznaczne, bo nie oceniają, nie gloryfikują ani takiego, ani takiego postępowania, raczej próbują znależć motywy zdrady i niezaspokojone potrzeby w związku, które do niej doprowadziły. Nie jedna zdrada utrzymała małżeństwo, nie jedna pchnęła je do rozwoju, wtedy gdy nikt nie stawiał tej drugiej strony pod pręgierzem, a następowało porządkowanie i przebudowa. Zaraz posypią się gromy. Nie pochwalam zdrady, podobnie jak kłamstwa, przemocy, zabijania, ale to wszystko istnieje.

140

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Gary napisał/a:

Singowanie odpada też z innego powodu... Jeśli mąż nawiąże relację z fajną panią, która będzie chciała z nim seksu, to co wtedy? Mąż pójdzie do żony i powie "Eeee... wiesz... pójdę się teraz zabawić sam"? To będzie zdrada. Zdrada u niby-otwartych swingersów.

Nie byłem w takich relacjach, ale mniemam, że partnerzy po prostu nie boją się ze sobą rozmawiać i ustalają jasno zasady. Poza tym znają partnera i wiedzą na co mogą sobie pozwolić, aby nie zranić drugiej strony. Jeśli komuś nie pasuje, że partner pójdzie na intymne spotkanie z kochankiem, to powinno się to uszanować, a nie wypominać: "no przecież jak wolność to wolność!". Zresztą ja sam nie rozumiem czemu w swingowaniu takie spotkania miałyby by służyć? Dla mnie dwie waginy/penisy są lepsze niż jeden. 

Gary napisał/a:

Niby szczęśliwy otwarty związek, to może być po prostu upadające małżeństwo, których łączą ich kredyty i dzieci, brak miłości, tylko partnerstwo, jeden zespół, który wspólnie gra, każdy może wychodzić i przychodzić kiedy chce, byle hamornogram uzgodnić. Czy to w ogóle jest związek? Może lepszy niż gnijące małżeństwo z awanturami w środku.

Tak gdybać można przecież o każdym związku.     

Gary napisał/a:

W związku otwartym mogą się też umówić na reguły, których łamanie jest zdradą. Przykładowo jak mąż będzie chciał zdradzić, to zadzwoni do żony aby jej o tym powiedzieć. Tylko tyle, brzmi pięknie. Ale od strony uczuć, to jest jak chłopak po szkole, który dzwoni i mówi "Mamo! Idę do kolegi oglądać film... wrócę za 3 godziny". I ma tak dzwonić do żony za każdym razem jak idzie na randkę? Np. jeśli skończył pracę wcześniej i idzie z kochanką na seks, to ma dzwonić, że idzie na randkę, ale będzie o tej samej godzinie w domu co zawsze? A ona w tym czasie może ciężko pracuje? Jak nie zadzwoni, to będzie jak zdrada.

Żona nigdy cię nie pytała po powrocie od divy, gdzie byłeś? Wymyślanie alibi jest dla ciebie mniej upokarzające niż mówienie prawdy? Bo dla mnie właśnie dorosły facet który to tworzy sobie przykrywki, aby mógł "pociupciać na boku" wydaje się zabawniejszy. Poza tym nie sądzę, aby każdy facet od razu leciał do nowej dziury, kiedy ta się pojawi. Można seks odłożyć w czasie, zapytać partnera na spokojnie w domu co o tym myśli. 

Gary napisał/a:

Żona "akceptująca seks poza małżeństwem" bardzo niewiele różni się od żony "nie zadaję pytań na które nie chcę usłyszeć odpowiedzi". Przy tej drugiej trzeba trochę kłamać, nie można wyjść na wieczór z koleżanką.

Różni się, różni. A już największe różnice widać kiedy zdrada wyjdzie na jaw.

141

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
DoswiadczonyDaro napisał/a:

Po prostu karmicie Trolla, który może być kimkolwiek, niekoniecznie tym za kogo się podaje. O tym, że jest to trollowanie (tu i w innych wątkach) swiadczy rozmywanie się, i przez niego, "dyskusji". Trzeba to było dawno zakończyć. To wszystko.

Pozostaje kwestia złego przykładu dla innych i reakcji na to. Trudno nie reagować jak ktoś publicznie przedstawia jako coś dobrego nieetyczne postępowanie w postaci życia rozwiązłego, permamentnego oszukiwania swojego partnera (żony) oraz inne rzeczy, które świadczą o tym, że ta osoba wyznaje konformistyczny i hedonistyczny sposób życia. Jest to szczególnie niebezpieczne w dziale zdrady, gdzie ludzie szukają porady w kwestii zdrady, zranienia, radzenia sobie, itd. a jednocześnie wiemy, że przecież zdrada jest zjawiskiem wyjątkowo negatywnym, przynoszącym katastrofalne skutki. Dziwię się, że moderacja na to w ogóle nie reaguje, bo to jest torpedowanie normalnych dyskusji i przemyśleń, w sumie głównie przez jedną osobę, a zwraca uwagę na normalne, naturalne reakcje osób oburzonych taką postawą. Jest to w moim odczuciu bardzo "pokrętne" i jestem tym osobiście bardzo rozczarowany oraz zażenowany.

Daro, a ja mysle ze Gary jest potrzebny. Tacy ludzie RZECZYWISCIE sa wsrod nas. I warto o tym sie dowiedziec, chociazby z tego forum.

142 Ostatnio edytowany przez Excop (2018-10-17 14:04:41)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Zielona Kana napisał/a:

Daro, a ja mysle ze Gary jest potrzebny. Tacy ludzie RZECZYWISCIE sa wsrod nas. I warto o tym sie dowiedziec, chociazby z tego forum.

Zgadzam się.
Osobiście nie uważam Garego za trolla. Prędzej Hrefiego.
Gary, o ile ktoś się pod niego nie podszywa, od dość dawna  jest na Forum. Chyba dłużej ode mnie. A to już cztery lata + wartość Pi liczona w miesiącach. smile
Mnie by się nie chciało mieszać dla samego mieszania przez tyle czasu. A treść jego postów, na stałym poziomie pozostaje. smile
To tyle w zakresie off top.
Na temat rzekomych dylematów Autorki już się wypowiedziałem. Nic więcej do powiedzenia, nie mam.

Edit: Przepraszam za kilkukrotne edytowanie, ale literówki wynalazłem, a nie chciało mi się ruszyć tyłka po okulary, gdy oryginał płodziłem. smile

143

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Nie wiem jak inne Panie na kobiecym jakby nie było forum, ale ja mam straszny dysonans, jak chwalący wierność i mówiący o szacunku do kobiet Panowie  wyrażają się o kobietach "dziura" ..
Smutne to- a jeszcze  bardziej gdy pomyślę, że kobiety są przez nich segregowane jako mniej lub bardziej godne szacunku, w zależności od podejścia do seksu.

144 Ostatnio edytowany przez DoswiadczonyDaro (2018-10-17 14:12:09)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
frania52 napisał/a:

Do Doświadczony Daro - Ciekawe lub szokujące jest to, że kiedy szuka się merytorycznych informacji na temat zdrady, czyta opinie psychologów, poradni, rozmawia się z nimi, czyta się na ten temat opracowania a jest tego setki w internecie, to nigdzie nie ma przedstawienia zdrady jako czegoś pozytywnego. Dlatego KONTRAST między merytorycznym podejściem do tematu a tym co tutaj czasami czytam, jest co najmniej szokujący. I to piszą osoby, które określają siebie jako "dojrzałe", "doświadczone", "mądre", itp.

Nie prawda, i pozycje psychologiczne nie są jednoznaczne, bo nie oceniają, nie gloryfikują ani takiego, ani takiego postępowania, raczej próbują znależć motywy zdrady i niezaspokojone potrzeby w związku, które do niej doprowadziły. Nie jedna zdrada utrzymała małżeństwo, nie jedna pchnęła je do rozwoju, wtedy gdy nikt nie stawiał tej drugiej strony pod pręgierzem, a następowało porządkowanie i przebudowa. Zaraz posypią się gromy. Nie pochwalam zdrady, podobnie jak kłamstwa, przemocy, zabijania, ale to wszystko istnieje.

Nie znam ani jednego źródła, które by mówiło o tym, że zdrada jest ok. Wręcz przeciwnie, każde z nich zajmuje się tym problemem z poznawczego punktu widzenia szukając motywów ale głównie z punktu widzenia terapeutycznego, jak naprawić relację, jak pomóc ludziom. A jeśli coś się naprawia to oznacza, że coś było zepsute. A jeśli coś było zepsute to nie jest to pozytywnie "ocenione" nawet jeśli nie padają tam słowa jednoznacznie negatywne. Coś Ci się bardzo pomyliło a twoja wypowiedź ma manipulacyjny charakter. Sugerujesz bowiem, że jak można coś naprawić, że jak się wyciągnie pozytywne wnioski z naprawy, coś się zrozumie, to usprawiedliwia to i w innym świetle stawia wcześniejszą sytuację, która do tego doprowadziła. Otóż, są to dwie rozdzielne sprawy i z tego, że udało się coś naprawić (co nastąpiło później) nie wynika to, że zepsucie spraw było dobre (co miało miejsce wcześniej) albo, że psychologia pochwala coś tak kuriozalnego jak "naprawę związku przez zdradę". To tak samo jakby lekarz pochwalał zaaplikowanie Ci zjadliwego zarazka choroby (bo zdrada to nie zwykła grypa) a potem Cię z tego leczył. Nie widzisz jak się można zapętlić na siłę usprawiedliwiając to czego nie da się usprawiedliwić? Można oczywiście szukać powodów, przyczyn aby zrozumieć ale to trochę inna kategoria rzeczy. A samo zrozumienie (bo w tym sensie piszesz) nie oznacza akceptacji.


"I tak właśnie dokładnie jest w życiu. Jedni będą się starać namówić tego alkoholika na terapię, drudzy na flaszkę. Ale to alkoholik podejmie własną decyzję, dokąd chce iść. Nie rozumiem, dlaczego na internetowym forum miałoby być inaczej i miałyby być prezentowane jedynie słuszne według ciebie poglądy. Możesz założyć sobie swoje własne forum i tam przy rejestracji wymagać np. opinii o moralności użytkownika od proboszcza czy sąsiadów - tu nie pozostaje ci nic innego, jak pogodzić się z regulaminem."

Osobiście bardzo szokuje mnie taka opinia i sposób postępowania bo oznacza on odrzucanie odpowiedzialności za skutki tego co się robi (tutaj pisze). To dokładnie taka sama sytuacja jaką widziałem w prawdziwym życiu, kiedy mojego sąsiada, który miał wszytą tabletkę kolega namówił do picia. Jak się to skończyło? Sąsiad zmarł. A pisząc, też rodzimy określone skutki tylko tego bezpośrednio nie widzimy, dlatego łatwo się chować za parawanem forum i odrzucać odpowiedzialność za swoje postępowanie bo jest to z pozoru bezkarne. A skutki, one zawsze gdzieś tam są.

145

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Proponuję założyć odrębny wątek poświęcony Garemu, bo nawet jeśli jego osobista sytuacja i podejście do pewnych tematów mogą Autorce pomóc w podjęciu decyzji, to jednak nie postawa Garego jest tematem niniejszych rozważań. Po raz drugi i ostatni proszę o powstrzymanie się od osobistych wycieczek i off topu. Szanujmy się, proszę, nawzajem.
Pozdrawiam, życząc miłego dnia, Olina

146

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
feniks35 napisał/a:
adiaphora napisał/a:
themusik napisał/a:

Zgadzam się w pełni. Wielokrotnie piętnowałem zdrady na tym forum i zawsze znalazły się osoby które broniły takiej osoby. Jak może doradzać innym ktoś kto sam jest wykolejeńcem moralnym?

Ludzie takie rzeczy czytają i utwierdzają sie że to co robią jest dobre. A potem płacz.

to może Moderacja powinna dla Szacownej Inkwizycji strzegącej moralności  forumowiczów, stosowny dział utworzyć, gdzie ta w majestacie regulaminu mogłaby napiętnować tych wszystkich wykolejeńców? Lub choćby jakiś  skromny Oddział Prewencji z licencją na banowanie? smile smile

Poki co to Ci liberalni i wyzwoleni najglosniej krzycza ban ban ban, zaraportowalam Cie, zedytuj posta zeby moderacji tego oszczedzic. smile Nie wiem wiec kto tu predzej tak naprawde inkwizycje tworzy i w obronie czego.

ale te raportowanie to chyba za osobiste wycieczki a nie za poglądy? smile Ja nikogo nie raportowałam z powodu tej dyskusji smile
Rozumiem, że temat może budzić emocje, głównie u tych, co mają ze zdradą bardzo przykre doświadczenia. Ale chyba można pogadać bez tego moralizatorskiego tonu. Wszyscy jesteśmy dorośli i jakieś połajanki nic nie wnoszą w temat oprócz kwasów. Ja w każdym bądź razie nie czuję potrzeby, aby mnie ktoś pouczał jak mam żyć.
  Zdrada to nie jest coś czym można się chwalić, ale są gorsze świństwa jakie ludzie sobie robią, więc nie demonizujmy tak tego jak inni probuja.
Niektórzy są jacyś zafiksowani na punkcie tej wierności. Przykładem jest wątek, gdzie kobieta, matka, żona,  martwi się tym, że mąż może posuwać jakas panne na boku podczas gdy jakby mimochodem dowiadujemy się, że to pijak i damski bokser.  Ale to w ogóle jakby  nie problem dla niej, tylko to, czy przypadkiem nie ma kogoś na boku. Bo jak ma, to nie wiem... pewnie jej świat się załamie i będzie tu płakać na forum jaki to łajdak...  Ale, że on jest już łajdak bo lekceważy, bije ja a może i dzieci to...zycie. Można wybaczyc. I z tego powodu jakiegoś napiętnowania nie ma ani krucjat. Gdzie tu logika? To właśnie pokazuje to zafiksowanie.  Wiernosc jako nadrzędna wartość a reszta w tyle. Po prostu wydmuszka.  Bo najważniejsze jest przecież, żeby nie przeleciał jakiejś panny. Bo to największa potwarz! Bo to znaczy, że ona musi być lepsza ode mnie.  Ludzie są w stanie wybaczyć rozne kłamstwa  i świństwa  partnerowi, ale niewierności nie. Nie rozumiem histerii z tego powodu.

Jestem w sumie szczęśliwa i spełniona w małżeństwie nie z powodu wierności męża, bo przecież nie wiem czy jest mi wierny, może miał jakieś epizody w temacie, wróżka nie jestem smile ale z powodu tego, jakim na co dzień, od wielu lat,  jest dla mnie czlowiekiem. A jest takim, że nawet, gdy zdarzył mu sie jakiś skok w bok  przez te lata to nie jest on w stanie tego co nas łączy, przekreslic ani zmienić mojego podejścia do niego.  Dlatego, gdy czytam te moralizatorskie teksty o katastrofalnych osobistych i spolecznych skutkach zdrady to się zwyczajnie nie zgadzam z takim kaznodziejskim i apokaliptycznym tonem. To nie jest regula. Zdrada  nie jest atomowka, ktora sieje spustoszenie wokol. To ludzie nadaja range zdarzeniom i tylko od nich zależy co z tym zrobią. Jedni więc wyjdą tylko drasnieci z tej sytuacji, inni będą cierpieć latami.

I jeszcze te wstawki o dawaniu przykładu i odpowiedzialności  z tego tytulu. Taaak, wszyscy użytkownicy  sa tu z misją swiecenia przykladem aby inne glupiutkie owieczki  przypadkiem tu trafiwszy i przeczytawszy, nie zainfekowaly sie złem i zepsuciem smile  Serio, jak czytam tego Daro to mam wrażenie, że jakieś Radio Maryja go tu z misją zesłało.   
No rozumiem inne przekonania, światopogląd, ale bez przesady. To nie miejsce na jakieś katechezy.

147 Ostatnio edytowany przez Gary (2018-10-17 14:56:46)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Ela210 napisał/a:

wyrażają się o kobietach "dziura" ..

Mnie to też poraża. Nie do przejścia.


DoswiadczonyDaro napisał/a:

Nie znam ani jednego źródła, które by mówiło o tym, że zdrada jest ok.

Zdrada nie jest ok. Ludzie się jednak zdradzają. "Betty Dodson Orgasms For Two" (Hurra!), Lew Starowisz "Kocha Lubi Pragnie", Miller "Kup kochance męża kwiaty". 



Adiaphora napisał/a:

Jestem w sumie szczęśliwa i spełniona w małżeństwie nie z powodu wierności męża, bo przecież nie wiem czy jest mi wierny, może miał jakieś epizody w temacie, wróżka nie jestem smile ale z powodu tego, jakim na co dzień, od wielu lat,  jest dla mnie czlowiekiem.

O tym właśnie mówiłem pt. "mądra żona". Bingo!
Miał czy nie miał... co za różnica. Liczy się małżeństwo.

148

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Do DoswiadczonyDaro

Lub pomóc ludziom się rozejść, bo szukają nie siebie w życiu. U Ciebie jest tylko białe lub czarne, a są jeszcze inne kolory. Wszystko co jest odmienne od Twojego przekonania to manipulacja. Najczęściej to popsuło się gdzieś wcześniej, a zdrada to tego konsekwencja, a Ty tylko widzisz, że psuje zdrada, czasem otrzeźwia w sposób bardzo bolący.
Znam małżeństwo, ona 7 lat temu zachorowała na raka, szpital, operacje, potem ona ze względu na swój stan zdrowia i trudność pogodzenia się z nowym obliczem swojego ciała rozdzieliła sypialnie, on chciał chociaż, żeby mogli się przytulać, u niej nie wchodziło to w grę. Przez te 7 lat był przy niej, dzień w dzień. Miał kochankę, ona nigdy się o tym nie dowiedziała, w niego nikt nie rzucił kamieniem. Ona już nie żyje. On próbuje jakoś żyć. Nie zbudował póki co nowego związku. Wciąż cierpi.

149 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2018-10-17 16:18:20)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
adiaphora napisał/a:
feniks35 napisał/a:
adiaphora napisał/a:

to może Moderacja powinna dla Szacownej Inkwizycji strzegącej moralności  forumowiczów, stosowny dział utworzyć, gdzie ta w majestacie regulaminu mogłaby napiętnować tych wszystkich wykolejeńców? Lub choćby jakiś  skromny Oddział Prewencji z licencją na banowanie? smile smile

Poki co to Ci liberalni i wyzwoleni najglosniej krzycza ban ban ban, zaraportowalam Cie, zedytuj posta zeby moderacji tego oszczedzic. smile Nie wiem wiec kto tu predzej tak naprawde inkwizycje tworzy i w obronie czego.

ale te raportowanie to chyba za osobiste wycieczki a nie za poglądy? smile Ja nikogo nie raportowałam z powodu tej dyskusji smile
Rozumiem, że temat może budzić emocje, głównie u tych, co mają ze zdradą bardzo przykre doświadczenia. Ale chyba można pogadać bez tego moralizatorskiego tonu. Wszyscy jesteśmy dorośli i jakieś połajanki nic nie wnoszą w temat oprócz kwasów. Ja w każdym bądź razie nie czuję potrzeby, aby mnie ktoś pouczał jak mam żyć.
  Zdrada to nie jest coś czym można się chwalić, ale są gorsze świństwa jakie ludzie sobie robią, więc nie demonizujmy tak tego jak inni probuja.
Niektórzy są jacyś zafiksowani na punkcie tej wierności. Przykładem jest wątek, gdzie kobieta, matka, żona,  martwi się tym, że mąż może posuwać jakas panne na boku podczas gdy jakby mimochodem dowiadujemy się, że to pijak i damski bokser.  Ale to w ogóle jakby  nie problem dla niej, tylko to, czy przypadkiem nie ma kogoś na boku. Bo jak ma, to nie wiem... pewnie jej świat się załamie i będzie tu płakać na forum jaki to łajdak...  Ale, że on jest już łajdak bo lekceważy, bije ja a może i dzieci to...zycie. Można wybaczyc. I z tego powodu jakiegoś napiętnowania nie ma ani krucjat. Gdzie tu logika? To właśnie pokazuje to zafiksowanie.  Wiernosc jako nadrzędna wartość a reszta w tyle. Po prostu wydmuszka.  Bo najważniejsze jest przecież, żeby nie przeleciał jakiejś panny. Bo to największa potwarz! Bo to znaczy, że ona musi być lepsza ode mnie.  Ludzie są w stanie wybaczyć rozne kłamstwa  i świństwa  partnerowi, ale niewierności nie. Nie rozumiem histerii z tego powodu.

Jestem w sumie szczęśliwa i spełniona w małżeństwie nie z powodu wierności męża, bo przecież nie wiem czy jest mi wierny, może miał jakieś epizody w temacie, wróżka nie jestem smile ale z powodu tego, jakim na co dzień, od wielu lat,  jest dla mnie czlowiekiem. A jest takim, że nawet, gdy zdarzył mu sie jakiś skok w bok  przez te lata to nie jest on w stanie tego co nas łączy, przekreslic ani zmienić mojego podejścia do niego.  Dlatego, gdy czytam te moralizatorskie teksty o katastrofalnych osobistych i spolecznych skutkach zdrady to się zwyczajnie nie zgadzam z takim kaznodziejskim i apokaliptycznym tonem. To nie jest regula. Zdrada  nie jest atomowka, ktora sieje spustoszenie wokol. To ludzie nadaja range zdarzeniom i tylko od nich zależy co z tym zrobią. Jedni więc wyjdą tylko drasnieci z tej sytuacji, inni będą cierpieć latami.

I jeszcze te wstawki o dawaniu przykładu i odpowiedzialności  z tego tytulu. Taaak, wszyscy użytkownicy  sa tu z misją swiecenia przykladem aby inne glupiutkie owieczki  przypadkiem tu trafiwszy i przeczytawszy, nie zainfekowaly sie złem i zepsuciem smile  Serio, jak czytam tego Daro to mam wrażenie, że jakieś Radio Maryja go tu z misją zesłało.   
No rozumiem inne przekonania, światopogląd, ale bez przesady. To nie miejsce na jakieś katechezy.

Nie wiem czy mozna nazwac wycieczka osobista sytuacje gdy poglady danej osoby wypelniaja 80% watku a sa akurat ujmijmy to delikatnie "specyficzne". Mi tak naprawde zwisa co robi sobie dana osoba poza wiedza malzonka ale razi mnie ze te swoje postawy probuje propagowac wsrod innych i doradza zrob" jak ja" "masz do tego zle podejscie seks pozamalzenski to super rozwiazanie problemu". Jesli ja mam ochote krasc to moja sprawa ale przegieciem jest propagowanie tego dalej i dorabianie ideologii ze to ma tak naprawde zbawienne skutki bo moja rodzina jest szczesliwsza z powodu dodatkowych dochodow a okradziony ma informacje gdzie jego system zabezpieczen ma slabe punkty, no i oczywiscie sam tez moze okrasc kogos innego wiec w sumie "everyone wins".
Wycieczkami osobistymi predzej nazwalabym wlasnie postawy niektorych osob ktore nie znajac mnie w sumie wcale (bo ja w odroznieniu np do Garego nie opowiadam o sobie za duzo poza tym ze mam meza i nie mamy dzieci) probuja wbic mi szpile tekstami "gwiazda moralnosci" "nie radzi sobie z zyciem" i wysylaja "zyczliwie do terapeuty. Tyle ze mnie to.... lata:) Bo jak mnie moze zranic opinia obcej osoby ktora nie wie o mnie tak naprawde nic gdyz nie wynurzam sie ze szczegolami nt swojego zycia duchowego erotycznego itp. Dlatego nie mam potrzeby raportowania nawet takich tekstow bo mnie one zwyczajnie bawia smile

150 Ostatnio edytowany przez Olinka (2018-10-17 16:12:17)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

[osobiste wycieczki, off top - usunięte przez moderację]

151 Ostatnio edytowany przez Biały (2018-10-17 16:52:22)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Ela210 napisał/a:

Nie wiem jak inne Panie na kobiecym jakby nie było forum, ale ja mam straszny dysonans, jak chwalący wierność i mówiący o szacunku do kobiet Panowie  wyrażają się o kobietach "dziura" ..
Smutne to- a jeszcze  bardziej gdy pomyślę, że kobiety są przez nich segregowane jako mniej lub bardziej godne szacunku, w zależności od podejścia do seksu.

Jeśli to do mnie, to przez określenie "dziura" miałem na myśli pochwę - część ciała, a nie kobietę jako całość. Po prostu nie lubię i nie używam słów typu "cipka", bo głupio brzmią, tak jakoś miękko i zdrobniale. Tak samo jak nie obraziłbym się na określenie bolec w odniesieniu do penisa.

Więc nie smuć się bo nie lubię jak się ktoś smuci z powodu słów. Użyłem takich bo przecież w kontekście myślenia przez faceta penisem.

Przepraszam za off-top.

adiaphora napisał/a:

Zdrada to nie jest coś czym można się chwalić, ale są gorsze świństwa jakie ludzie sobie robią, więc nie demonizujmy tak tego jak inni probuja.

Niektórzy są jacyś zafiksowani na punkcie tej wierności. Przykładem jest wątek, gdzie kobieta, matka, żona,  martwi się tym, że mąż może posuwać jakas panne na boku podczas gdy jakby mimochodem dowiadujemy się, że to pijak i damski bokser.  Ale to w ogóle jakby  nie problem dla niej, tylko to, czy przypadkiem nie ma kogoś na boku. Bo jak ma, to nie wiem... pewnie jej świat się załamie i będzie tu płakać na forum jaki to łajdak...  Ale, że on jest już łajdak bo lekceważy, bije ja a może i dzieci to...zycie. Można wybaczyc. I z tego powodu jakiegoś napiętnowania nie ma ani krucjat. Gdzie tu logika? To właśnie pokazuje to zafiksowanie.  Wiernosc jako nadrzędna wartość a reszta w tyle. Po prostu wydmuszka.  Bo najważniejsze jest przecież, żeby nie przeleciał jakiejś panny. Bo to największa potwarz! Bo to znaczy, że ona musi być lepsza ode mnie.  Ludzie są w stanie wybaczyć rozne kłamstwa  i świństwa  partnerowi, ale niewierności nie. Nie rozumiem histerii z tego powodu.

A ktoś tam poza autorką usprawiedliwia bicie i alkoholizm? To przynajmniej widać. To, że autorka się na to godzi to problem jej psychiki i trzeba udzielić jej wsparcia, choć w takich przypadkach rady na forum raczej nie pomagają. Nikt nie twierdzi, że zdradzający to gorszy typ ludzi niż mordercy czy gwałciciele, alkoholicy czy przemocowcy, bo i po co to porównywać? Można przecież krytykować i jedno i drugie. Po prostu nie jest fajne być zdradzanym (przynajmniej jeśli kogoś to nie kręci) i oszukiwanym, przez osobę której się ufa i na której ci zależy. Skoro można od partnera wymagać bycia zaradnym, ambitnym, dojrzałym to czemu nie wymagać od niego też wierności?

152

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Secondo1 napisał/a:

Gary, aleś się zaperzył na sugestie, że mógłbyś mieć kłopot z warunkiem zony co do jej wolności względem zwiazkow z innymi facetami.

Teraz z przekonaniem mówisz, że nie miałbyś z tym problemów .
No .... każdy inny, ale nie Ty !

Taaaaak, smile
Zobaczymy jak zareagujesz kiedy żona powie : sprawdzam.

Przykład który przytoczyłeś , jest bardzo dobry.
Pewnie żona miałaby ze dwa razy tyle chętnych co Ty.
Dałbyś radę ściskać beret przed żona, prosząc  żeby Cię wpuściła do łóżka w przerwie miedzy jednym a drugim, bo akurat u Ciebie posucha nastała ?


W wieku 19 lat, też nie miałbyś z tym problemu czy ta świadomość dotarła do Ciebie dopiero po nasyceniu się seksem domowym ?

Twierdzisz, że jesteś czysty bo moralnie rozwiązujesz niemoralne prawo .

A co to jest ta moralność na która powołujesz ??

Kto określa co jest moralne, a ci nie jest moralne ?
No i wreszcie , czy ta moralność jest Ci do czegoś potrzebna ?
Myślisz , że Ci w niej do twarzy...

Do Cenzora - prosze o porownanie mojego usunietego wpisu z tym tu wpisem dla przykladu. Czy to nie na temat tej samej osoby? Prosze o wypunktowanie roznic, abym mogla sie stosowac. Z gory dziekuje.

153

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

ZielonaKamo, bądź łaskawa zwrócić uwagę, że post Secondo1 napisany został przed moją drugą uwagą, a Twój tuż po niej. Szanując swój własny czas nie zdecydowałam się na porządki w całym wątku, ale tak demonstracyjne wręcz zignorowanie moderatorskiej prośby, jak miało to miejsce w Twoim wykonaniu, siłą rzeczy nie może ujść uwadze. To raz. Dwa - Twoje przewinienie nie staje się mniej widoczne tylko dlatego, że inni robią tak samo. Trzy - jeśli coś wymaga dalszego wyjaśnienia, to wątek, zresztą zgodnie z zapisami regulaminu, nie jest miejscem właściwym do tego typu dyskusji i zapraszam do kontaktu mailowego: olina@netkobiety.pl

W tym miejscu po raz trzeci i ostatni proszę o zaniechanie wszelkich off topów, osobistych wycieczek i powrót dyskusji na właściwe tory.

Pozdrawiam, Olina

154 Ostatnio edytowany przez lidka_LO (2018-10-17 18:35:14)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

DoświadczonyDaro- przecież mnie tu nikt oprócz Garry nie namawia do zdrady.

Nie spałam z nim. Sypiamy z naszymi małżonkami- coś pięknego.
Nie znajduję tu odpowiedzi na swoje pytania, w sumie nawet za bardzo nie liczyłam.
Może tu po prostu jest za dużo zdradzonych osób.

Dziękuję Adiaphore: u nas jest problem, czy możemy nasze uczucie podzielić? Tak wiem, w naszym czworokącie, dwa nie mają świadomości, że są uczestnikami takowego.

155 Ostatnio edytowany przez Olinka (2018-10-17 23:12:45)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

[off top - usunięte przez moderację]


----------------------------
Lawiniu, Ciebie moje wcześniejsze uwagi również dotyczą, a jeśli naprawdę musisz ciągnąć ten temat, to proponuję założyć oddzielny wątek lub napisać do Garego wiadomość prywatną. W razie konieczności służę kopią usuniętej treści.
Z pozdrawieniami, Olinka

156

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Lawinia napisał/a:

Co do tego, czy karmimy trolla... Załóżmy nawet, że Gary jest samotnym facetem, starszym dziadkiem, lub licealistą z bujną wyobraźnią...

A to już nie grupą naukowców prowadzących eksperyment naukowy?

Póżniej napiszę więcej.

157

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
lidka_LO napisał/a:

DoświadczonyDaro- przecież mnie tu nikt oprócz Garry nie namawia do zdrady.

Nie spałam z nim. Sypiamy z naszymi małżonkami- coś pięknego.
Nie znajduję tu odpowiedzi na swoje pytania, w sumie nawet za bardzo nie liczyłam.
Może tu po prostu jest za dużo zdradzonych osób.

Dziękuję Adiaphore: u nas jest problem, czy możemy nasze uczucie podzielić? Tak wiem, w naszym czworokącie, dwa nie mają świadomości, że są uczestnikami takowego.


Wiesz że podzielić uczucie, nawet jeśli to możliwe, to oznacza zmiejszyc go do pierwotnej osoby? Tak działa dzielenie w matematyce.

Na podstawie własnego doświadczenia twierdzę że związek z kochankiem będzie stopniowo oddalal Cię od męża. W "najlepszym" wypadku będziesz miotać się pomiędzy jednym i drugim, z czasem pojawią się wyrzuty sumienia, że oszukujesz ich obu. Bo sypiajac z mężem oszukajesz kochanka i na odwrót. Jeśli zaangażujesz się emocjonalnie w romans to pojawi się jeszcze mnóstwo innych problemów. Będziesz cierpieć na początku. Z czasem pojawi się równowaga, ale nie dająca szczęścia.


Dodatkowo romans i zdrada staje się ... stylem życia. To znaczy nie bardzo po takim czymś chce się wracać do monogamicznego związku. Stan romansu daje olbrzymie emocje, ciężko z nich zrezygnować. Ale na twoim etapie początku romansu to nie jest takie istotne.


Nie mogę uwierzyc, że twoje małżeństwo jest takie udane. To jest całkowicie sprzeczne z moimi obserwacjami dotyczącymi zdrady. Dla mnie do zdrady dochodzi gdy są braki w małżeństwie. Ty mówisz że jest świetnie i chcesz zdradzić ? Ciężko mi to zrozumiec.

158 Ostatnio edytowany przez Annax (2018-10-17 23:16:36)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Uff, ale gorący wątek wink
W dodatku identyczny, jak wiele innych tutaj.
A co do samej autorki? Hmm... Mnie to już nawet nie chce się ani odradzać, ani doradzać, bo wyraźnie widać, że to już jest w głowie Autorki i nic tu po nas.
Ona w to wejdzie...

159

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Hrefi napisał/a:

Nie mogę uwierzyc, że twoje małżeństwo jest takie udane. To jest całkowicie sprzeczne z moimi obserwacjami dotyczącymi zdrady. Dla mnie do zdrady dochodzi gdy są braki w małżeństwie. Ty mówisz że jest świetnie i chcesz zdradzić ? Ciężko mi to zrozumiec.

My też oboje nie potrafimy sobie tego wyjaśnić, nawet już stwierdziliśmy, że nie będziemy próbowali, bo to nie ma sensu.
Szczerze, nawet nie traktowaliśmy tego jako zdrady, takie przytulanie, taniec. Ale zgodziliśmy się, że to jednak chyba zdrada, w końcu nasze połowy o tym nie wiedzą.
Nie chcemy iść dalej, bo się boimy o szeroko pojęte "nas", ale mimo wszystko ciągnie nas do siebie. Mamy bardzo dużo do stracenia, a żadne z nas by tego nie chciało.
I darujcie sobie komentarze w stylu znudził jej się mąż czy jak już padło ciapa. Nic z tych rzeczy! Jesteśmy spełnieni i szczęśliwi w swoim dotychczasowym życiu.

Jedno nam się nasuwa jeszcze ewentualnie: że to jakiś egoizm w nas. Całe życie poświęcamy rodzinie, cały wolny czas, w każdej chwili myślimy jak zrobić, żeby było dobrze dla męża/żony i dzieci.
Tylko czemu akurat teraz to się zdarzyło? Taki zwykły, "normalny" romans? Ja w to po prostu nie wierzę i nie potrafię tego ogarnąć. Oboje nie potrafimy.

160

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Lawinia napisał/a:

Lawiniu, ... jeśli naprawdę musisz ciągnąć ten temat, to proponuję założyć oddzielny wątek

Temat już chyba jest -- "moralność vs zdrada"   
      https://www.netkobiety.pl/viewtopic.php?id=106284
i wydaje mi się, że tam wszystko już zostało powiedziane.

161

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Dzięki Moderacjo, faktycznie nie doczytałam, co na s. 4 i s. 5, zatrzymałam się wcześniej smile

Co do Autorki, powiem tak: Lidka pomyśl o tym, jakim chcesz być człowiekiem, jakie wartości chcesz przekazać dzieciom?

Wyczyszczony off-top właśnie o tym mówi: o podejmowniu decyzji i (nie)oglądaniu się na konsekwencje, o odwracaniu kota ogonem i wygibasach rozumu, byle tylko jakoś utrzymać rozpadającego siebie - wbrew logice i wbrew faktom. Musisz pomyśleć, czy takiego życia i takiej siebie pragniesz. Czy masz ochotę obudzić  się w pewnym momencie i przyłapać się na tym, że usprawiedliwiasz z lisią przebiegłością te rzeczy, którymi dotąd gardziłaś?

Przyjaźń może od tego romansowania brzydko zdechnąć. Bawi Was, ekscytuje, pociąga wizja zakazanego owocu. Ale to chyba tyle. Może czas zrobić przerwę w kontaktach i nabrać dystansu?

I jeszcze jedno: miłość to decyzja, nie same motylki w brzuchu.

Pozdrawiam i życzę dobrej decyzji smile

162

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
lidka_LO napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Nie mogę uwierzyc, że twoje małżeństwo jest takie udane. To jest całkowicie sprzeczne z moimi obserwacjami dotyczącymi zdrady. Dla mnie do zdrady dochodzi gdy są braki w małżeństwie. Ty mówisz że jest świetnie i chcesz zdradzić ? Ciężko mi to zrozumiec.

My też oboje nie potrafimy sobie tego wyjaśnić, nawet już stwierdziliśmy, że nie będziemy próbowali, bo to nie ma sensu.
Szczerze, nawet nie traktowaliśmy tego jako zdrady, takie przytulanie, taniec. Ale zgodziliśmy się, że to jednak chyba zdrada, w końcu nasze połowy o tym nie wiedzą.
Nie chcemy iść dalej, bo się boimy o szeroko pojęte "nas", ale mimo wszystko ciągnie nas do siebie. Mamy bardzo dużo do stracenia, a żadne z nas by tego nie chciało.
I darujcie sobie komentarze w stylu znudził jej się mąż czy jak już padło ciapa. Nic z tych rzeczy! Jesteśmy spełnieni i szczęśliwi w swoim dotychczasowym życiu.

Jedno nam się nasuwa jeszcze ewentualnie: że to jakiś egoizm w nas. Całe życie poświęcamy rodzinie, cały wolny czas, w każdej chwili myślimy jak zrobić, żeby było dobrze dla męża/żony i dzieci.
Tylko czemu akurat teraz to się zdarzyło? Taki zwykły, "normalny" romans? Ja w to po prostu nie wierzę i nie potrafię tego ogarnąć. Oboje nie potrafimy.

A ja CI powiem dlaczego teraz, ponieważ osiągnęliście już tzw. "życiową stabilizację" i nachodzą Was myśli , że może teraz jest czas aby pomyśleć tylko o sobie ?

163 Ostatnio edytowany przez DoswiadczonyDaro (2018-10-18 09:01:39)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
frania52 napisał/a:

Do DoswiadczonyDaro

Lub pomóc ludziom się rozejść, bo szukają nie siebie w życiu. U Ciebie jest tylko białe lub czarne, a są jeszcze inne kolory. Wszystko co jest odmienne od Twojego przekonania to manipulacja. Najczęściej to popsuło się gdzieś wcześniej, a zdrada to tego konsekwencja, a Ty tylko widzisz, że psuje zdrada, czasem otrzeźwia w sposób bardzo bolący.
Znam małżeństwo, ona 7 lat temu zachorowała na raka, szpital, operacje, potem ona ze względu na swój stan zdrowia i trudność pogodzenia się z nowym obliczem swojego ciała rozdzieliła sypialnie, on chciał chociaż, żeby mogli się przytulać, u niej nie wchodziło to w grę. Przez te 7 lat był przy niej, dzień w dzień. Miał kochankę, ona nigdy się o tym nie dowiedziała, w niego nikt nie rzucił kamieniem. Ona już nie żyje. On próbuje jakoś żyć. Nie zbudował póki co nowego związku. Wciąż cierpi.

Przytoczony przez Ciebie opis poruszył mnie dlatego nie chcę oceniać takich sytuacji co nie oznacza, że nie widzę tam stałej prawidłowości, że zdrada tak naprawdę niczego nie rozwiązuje, za to przynosi kolejne problemy. Bo dalej mylimy szukanie wytłumaczenia, powodów zdrady (one zawsze jakieś są) z usprawiedliwianiem zdrady. Poprzez tzw. samoracjonalizację szukamy usprawiedliwienia w różnych sytuacjach a to może prowadzić nas na manowce. Gdybyś np. porozmawiała z psychologiem od tego typu sytuacji to byś się dowiedziała, że na obecny stan tego człowieka, ogromny wpływ ma również to, że w czasie choroby żony on ją zdradzał. I jakkolwiek w czasie jej choroby, kiedy jeszcze żyła, był to jakiś jego sposób radzenia sobie z samotnością, to po jej śmierci to postępowanie stało się dla niego ogromnym brzemieniem, którego nie potrafi się do dziś pozbyć. I odwrotnie, gdyby przez ten cały czas, ja kto się mówi, wytrwał (nie twierdzę, że byłoby łatwo) to dziś, jestem pewien, że byłby w równowadze psychicznej ze sobą, prawdopodobnie w nowym, szczęśliwym związku. Dlatego ja tu dalej nie widzę, żadnego pozytywnego skutku zdrady a długofalowo zdecydowanie negatywny.

Nie wiem ale może jakieś niezrozumienie tutaj nastąpiło, że może nie znam tego jacy ludzie są, lub "teoretyzuję". Dlatego piszę, przede wszystkim o skutkach, następstwach, na podstawie licznych praktycznych obserwacji i nigdzie, nigdy nie widziałem pozytywnych skutków zdrady w żadnym, pojedyńczym przypadku. Natomiast w rzeczywistych sytuacjach ludzkich chodzi o to, że człowiek żyjący świadomie, kiedy takie "rzeczy" zaczynają mu przychodzić do głowy, szuka przyczyn tego i rozwiązuje problem, natomiast cżłowiek żyjący nieświadomie, a takich jest niestety większość, ten problem, którego zdrada jest skutkiem, tylko pogłębia. A jeśli ktoś w jakimkolwiek przypadku "uczy się na błędach" to mówi to tylko o tym, że ten człowiek umie uczyć się na swoich błędach a nie oznacza to, że ten błąd był czymś pozytywnym. Poza tym, większość ludzi nie uczy się na swoich błędach a raczej powiela je i swoje schematy zachowania, wchodzi w nowy "związek" dla związanych z nim "fajerwerków" a potem, z czasem i tak jest tak samo. Zdradza więc niczego nie rozwiązuje, przeciwnie robi to praca nad sobą i dostrzeżenie prawdziwych problemów nie tylko w partnerze, ale przede wszystkim w sobie.

Jest jeszcze kolejny problem, z którego doskonale zdaje sobie sprawę. Jest on związany z tym, że ludzie żyjący nieświadomie wiążą się z nieodpowiednimi dla siebie osobami. Zdrada może być skutkiem takiej sytuacji ale jak wyżej, zawsze istnieje inne rozwiązanie. I znowu powtórzę, wg. mnie tylko samoracjonalizacja pozwala takie sytuacje usprawiedliwiać w sensie pozytywnego postępowania. Bo w takim przypadku to jest tak, że jeśli zrobiliśmy coś złego lub źle, to następnie robimy kolejną rzecz, przez którą brniemy dalej w to zło, w to źle, i niczego przez to nie naprawiamy, a tylko pogłębiamy pierwotny problem. Różnica więc w sensie życia świadomego (kieruje się rozumem, wartościami) a życia nieświadomego (kieruję się popędami) opiera się zasadniczo na podejściu i sposobie rozwiązywania istniejących problemów, czyli tzw. przeszkód życiowych.

I proszę mi nie robić jakiś przytyków w kwestii reprezentowania czegoś lub nie, bo to nie jest merytoryczne to raz, a dwa to tzw. prześmiewanie jest dyskredytowaniem kogoś jak się nie ma argumentów, w rzeczywistości pokazuje ignorancję. A to co piszę to są oczywiste sprawy, bardzo ważne praktycznie i życiowe. Ludzie najczęściej to odrzucają kiedy żyją nieświadomie, w sensie nieświadomości tego co ich pcha do tego albo tamtego. Dlatego trochę dziwne dla mnie jest to, kiedy ktoś kto, jak widać jak na dłoni, nie żyje świadomie, obnosi się swoją "dojrzałością".

Jeszcze w kwestii "literatury", którą przytacza jeden rozmówca tutaj. Otóż to jest znowu kolejna manipulacja. Przykładowo książka Lwa Starowicza, który jest seksuologiem, jest poradnikiem uwodzenia kobiet, ale co to ma wspólnego z tematem zdrady, to nie mam pojęcia? Że zarówno w normalnym związku jak i w przypadku zdrady możemy korzystać z rad Lwa Starowicza? Ale przecież w żaden sposób on zdrady nie usprawiedliwia. Co więcej, słuchałem wielu rozmów z nim, i zawsze widzi on w zdradzie problem społeczny, skutek jakiejś dysfunkcji, natomiast nazywa po imieniu to zjawisko i podchodzi rzetelnie do jego wymiaru ilościowego. I tu znowu może się nam coś pomylić bo może się nam wydawać, że jeśli ktoś o czymś mówi otwarcie, bez ogródek to jednocześnie to popiera i akceptuje. A to jest po prostu nieprawda. Mówi otwarcie i bez ogródek bo się tym zajmuje, "leczy". I tu znowu potrzebny przykład z lekarzem, który lecząc nie uznaje choroby za coś dobrego, mimo, że potrafi otwarcie mówić o jej przyczynach.

164 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-10-18 09:37:54)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Jedno pytanie do Daro:
Czy czlowiek wolny. Czyli nie w malzenstwie, moze zyc jak chce, czyli np 4 partnerkami na raz? Za ich zgodą? Lub mieć 100 seksualnych przygod nie krzywdzac nikogo. Pytanie zamknięte Tak czy Nie?

I czy można mieć doła z powodu żałoby, a nie zdrady?

165

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Ela210 napisał/a:

Jedno pytanie do Daro:
Czy czlowiek wolny. Czyli nie w malzenstwie, moze zyc jak chce, czyli np 4 partnerkami na raz? Za ich zgodą? Lub mieć 100 seksualnych przygod nie krzywdzac nikogo. Pytanie zamknięte Tak czy Nie?

I czy można mieć doła z powodu żałoby, a nie zdrady?

Może najpierw odpowiedź na drugie pytanie, bo jest to rzecz znana. Nie wiem czy kiedykolwiek uczestniczyłaś w szkoleniach z zakresu radzenia sobie ze stresem? Bo tam się definiuje stresogenność zdarzeń w skali 100, szczerze, nie wiem czy to jest wynikiem jakieś "nauki" w tym przypadku czy podejścia konkretnego szkoleniowca. Jednak szokujące dla mnie było to, że w tej skali wszelki stresogenne wydarzenia, zdarzenia nie przekraczały wartości 30 ... poza dwoma. Śmiercią bliskiej osoby (chyba ok. 100 w tej skali) i utratą bliskiej osoby (nie pamiętam ale też duża liczba ok.70 lub 80 w tej skali). No to jeśli wiążesz pojęcie "doła" z pojęciami żałoby i zdrady, to w tej skali żałoba ma większy przykop.

Co do pierwszego pytania to sprowadza się ono do filozofii życia, na czym ma być ono oparte, czy np. na etyce chrześcijańskiej, czy np. na tzw. hedonizmie materialistycznym bo to akurat są dwa całkowicie przeciwstawne sobie systemy "etyczne" rodzące określone skutki zarówno społeczne jak i osobiste. To "etyczne" jest trochę na wyrost bo osobiście uważam hedonizm za nieetyczny. Mówimy tu przede wszystkim o stronie tzw. praktycznej a nie o przypadkach gdy ktoś obnosi się za jakś etyką ale w praktyce jej nie reprezentuje, bo to byłoby przekłamanie.

I teraz odpowiedź na twoje pytanie nie będzie w stylu czy może, czy nie to, bo to jest pytanie tzw. podchwytliwe. Odpowiem inaczej. Wszystko co robimy społecznie a nawet osobiście ma wpływ zarówno na nas, jak i na innych, na społeczeństwo. Możemy za to brać odpowiedzialność lub nie (żyjąc świadomie lub nie) ale to nie zmienia tego, że pojawiają się określone skutki. Dlatego to czy ktoś będzie żył w małżeństwie czy nie, "jak chce", "z 4 partnerkami na raz lub 1dną" "będzie miał lub nie określoną ilość przygód seksualnych" będzie miało wpływ na niego samego i na innych społecznie ale i jednostkowo.

Tutaj też użyłaś manipulacji pisząc "mieć 100 seksualnych przygod nie krzywdzac nikogo" bo posiadanie "100 seksualnych przygód" rodzi określone skutki jednostkowe i społeczne ale nie można na tym etapie "dyskusji" stwierdzić, że "nie krzywdzi się nikogo".

Teraz jakie są tego skutki? Bardzo, ale to bardzo dużo zależy od okoliczności oraz wynika z tego, że seksualność jest bardzo intymną i delikatną, subtelną sferą człowieka. Dlaczego? Choćby dlatego, że okradzenie nas z portfela w młodości nie rodzi jakiś tragicznych skutków na całą dorosłość ale tzw. "zły dotyk" najczęściej rodzi negatywne skutki u osoby skrzywdzonej, bardzo często na całe życie!!!!

Skoro więc seksualność jest taką wyjątkową sferą to nie możemy jej traktować w ogólności jako czegoś takiego jak picie kawy, czy uprawianie sportu. Przygoda sportowa a "przygoda seksualna" to będą przeżycia z zupełnie dwóch różnych kategorii jakościowych, przynajmniej u większości z nas.

Ale jednocześnie zdaje sobie sprawę, że czym innym będzie przeżycie sytuacji intymnej przez młodą dziewczynę, chłopaka a czym innym przez np. 40, 50 letnią osobę. Dlatego też odpowiedź na twoje pytanie w przypadku jednostkowym, konkretnej osoby, będzie zależała od tego kim ta osoba jest, z jakiego środowiska się wywodzi, jakie miała doświadczenia, jak jest wychowana, itp. Tu można by całe eleboraty pisać albo raczej należałoby się ustosunkować się do konkretnej sytuacji. Natomiast jeśli mówimy o skutkach społecznych to już możemy sobie pozwolić na pewne uogólnienia dla konkretnego społeczeństwa.

Wiemy, że w przypadku społeczeństwa gro ludzi wyznaje tzw. konformizm i naśladownictwo. Jeśli więc większość żyje w związkach monogamicznych, inni starają się ich naśladować, a życie w inny sposób jest najczęściej piętnowane. Jeśli większość żyje w związkach poligamicznych, to inni starają się ich naśladować a życie w inny sposób może być piętnowane. Każdy sposób życia rodzi określone skutki społeczne w postaci sposobu relacji między ludźmi, demografii, konsumpcji, itd. niezależnie od naszej oceny moralnej takiego czy innego postępowania. Ale przykład pozostaje przykładem. Zawsze rodzi jakieś skutki.

W przypadku naszego polskiego społeczeństwa możemy mówić o sytuacji, w której wcześniejsze bardziej konserwatywne społeczeństwo opierające się na etyce chrześcijańskiej zboczyło ze swojej ścieżki w kierunku pseudowolności (która jest w rzeczywistości ograniczona do określonych zachowań) tego co się dzieje na zachodzie europy. To jeśli teraz chcemy sobie odpowiedzieć na pytanie jakie czy te konkretne sytuacje rodzą swoje skutki ("czy wolno") to czemu nie popatrzysz na skutki, które są już dziś obecne w społeczeństwach na zachodzie?! Tylko skupmy się tam na skutkach społecznych z pominięciem tzw. "dobrobytu materialnego" pewnego przekłamania, który przesłania wszystko.

Skutki konkretnego postępowania są konkretne, jest ich wiele i musielibyśmy się skupić na jednym bo inaczej wszystko się rozwlecze. Np. osoba mająca "100 przygód seksualnych" w określony sposób traktuje sama siebie i swoich przygodnych partnerów bo nie jest w stanie poświęcić każdemu z nich uwagi takiej jak osoba mająca jednego stałego partnera. Dalej, życie w związkach poligamicznych (to nie jest to samo co przytaczany przez ciebie poliamoryzm) wymaga zupełnie innego podejścia do tematu, rodzi inne skutki i problemy. Jesteś ciekawa odpowiedzi? Przecież prawie 2 mld ludzi żyje w taki sposób, a są do muzułmanie oraz hinduiści. Itd. itd.

166 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-10-18 10:56:25)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

To jest pytanie PROSTE. na które nie odpowiadasz.Chodziło mi o to, czy TY dopuszczasz możliwość że Tak.? W Polsce- doprecyzuję..

167

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Dobrym przykładem wpływu hedonizmu na problemy dorosłych mężczyzn opisał jeden z naukowców - psychologów amerykańskich. Powiązał on sprzeczność wymagań wobec dorastających chłopców ze strony kobiet (które jednocześnie
wymagają wierności ale sprawności, spokoju ale męskości związanej z agresją, itd., itd.) oraz konieczność podporządkowania się hedonizmowi społecznemu (przez konieczność wykazywania się, pozycja z powodu posiadania wielu partnerek w swoim środowisku) z ich późniejszymi problemami z tożsamością roli w społeczeństwie, i wielkość tego problemu oszacował na 50%. Oznacza to, że aż 50% mężczyzn ma potem problem z prawidłowym wykonywaniem swojej roli odpowiedzialnego, wiernego ojca, męża, partnera, swoją własną "siłą", zrozumieniem siebie, w pracy, w domu, właśnie przez "zabijanie" roli mężczyzny we wcześniejszych etapach wychowania.

To takie nawiązanie żeby łatwiej zrozumieć inną sprzeczność. Jeśli np. chcemy znaleźć jednego, kochającego nas z wzajemnością partnera "na całe życie" a jednocześnie wcześniej pozwalamy sobie na "100 przygód seksualnych" to po pierwsze dajemy odpowiedni przykład społecznie na zewnątrz dla innych i przez to statystycznie dla siebie takiego "modelu" przez co nie możemy potem znaleźć takiego partnera (bo coraz więcej osób wyznaje "nasz model") a jednocześnie sami
"odchowujemy się" od umiejętności życia w takim stałym związku (poprzez różne nawyki, sposoby zachowania i radzenia sobie w różnych sytuacjach) przez co nie umiemy takiego związku stworzyć albo utrzymać. Widzimy więc tutaj sprzeczność, ogromną sprzeczność i w sumie oszukiwanie ludzi, którym wmawia się, że w przelotnych znajomościach znajdą czułość, szczęście a jednocześnie charakter i sposób ich nawiązywania wyklucza tę prawdziwą czułość i szczęście oraz oducza od życia w wierności i szczęściu.

Nie chcę już tego rozwijać ale na koniec powiem Elu, że to co proponujesz jest bardzo powierzchowne. A odpowiedzią na Twoje pytanie jest chyba to, że jeśli czegoś konkretnego oczekujesz od innych, lub od społeczeństwa a sama postępujesz inaczej, to jest to po prostu "samosprzeczne" ze sobą i bardzo, bardzo naiwne. Oczywiście, że każdy "może" bo to wynika z pojęcia wolnej woli ale to, że "może" to nie znaczy, że może. Jeszcze jest coś takiego jak bezkarność i jej skutki. Często jak ktoś zrobi coś nie tak a nie jest dyscyplinowany (np. przez wychowanie) do korekty tego zachowania to potem je pogłębia i powiela.

168

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Ela210 napisał/a:

To jest pytanie PROSTE. na które nie odpowiadasz.Chodziło mi o to, czy TY dopuszczasz możliwość że Tak.? W Polsce- doprecyzuję..

Przecież to jasno wynika z tego co napisałem. Do więzienia Cię za Twoje życie nie wsadzę ale jeśli będę wyznawał etykę chrześcijańską to nie będę w taki sposób postępował, będę takie postępowanie piętnował, będę uczył dzieci, że to jest zły przykład życia nie dający stałego szczęścia i spokoju, że w takich przypadkach tak naprawdę człowiek jest samotny., itd.

Moja koleżanka kiedyś to fajnie podsumowała jednej rozmowie, że jeśli ktoś chce żyć w związku poligamicznych to niech się wyprowadzi do Indonezji.

Osobiście uważam, że jeśli ktoś prezentuje jakiś model życia, naprawdę z przekonania a nie ze zwykłego hedonizmu to ma możliwość znalezienia sobie miejsca na Ziemi gdzie taki model jest akceptowalny, zamiast prowadzenia "misji"przez ciągłe atakowanie ludzi żyjących tradycyjnym w danym regionie modelem życia, lub przez różne prowokacje, np. środowisk LGBT uważam, za przejaw zwykłej agresji.

Podam tutaj ciekawy przykład. Jakiś czas zajmowałem się problemem demografii w Polce. Znam też trochę historię traktowania rodzin wielodzietnych przez ustawodawców w Polsce. Przez wieki wieku taki model rodziny był modelem powszechnie szanowanym, tradycyjnym, jeszcze do czasów naszych dziadków. Potem przyszedł komunizm, który w Polsce ten model niszczył a potem liberalizm, który zniszczył jeszcze bardziej. W liberalnym ustawodawstwie (czy rozporządzeniach) pojawiły się nawet takie kuriozalne sformułowania jak  patologia z powodu wielodzietności a w momencie starania się o jakąś pomoc rodziny takie były wręcz szykanowane przez różne kontrole i wywiady społeczne. Takie rodziny były wręcz wytykane czasami na ulicach a kiedy zobaczyłem jak w obecności wycieczki z Ameryki Płd. w Polsce jakieś 10 lat temu taka rodzina zaczęła być dosłownie obejmowana przez tych ludzi-turystów, którzy się autentycznie ucieszyli...przeżyłem SZOK! Potem zacząłem sobie czytać o tych społeczeństwach i dowiedziałem się, że tam rodzina z większą liczbą dzieci jest powszechnie szanowana i jest to wręcz atut, zupełnie inaczej niż w liberalizmie.

Dlatego też nie rozumiem jednej rzeczy, tego z jaką siłą liberałowie i hedoniści atakują tradycyjny model życia i moralności w Polsce, kiedy jednocześnie mogą się wyprowadzić tam, gdzie ich sposób życia nie będzie przez nikogo piętnowany a i oni nie będą musieli nikogo atakować. Ale zaraz jak to sobie pomyślałem to zrozumiałem, że wcale nie o to im chodzi. Bo wprawdzie chcą tacy ludzie prowadzić rozwiązły tryb życia ale jednocześnie chcą mieć jakąś swoją bezpieczną przystań, co w 90% hedonistycznym społeczeństwie nie będzie możliwe.

Natomiast człowiek "wolny". Człowiek nigdy nie jest wolny jak żyje w społeczeństwie. Ale przecież kolejną znaną rzeczą jest to, że ludzie "wolni", prowadzący takie życie jak proponujesz, po 40, po 50 przeżywają traumy z powodu samotności albo problemy w wyniku nieumiejętności stworzenia trwałej relacji. To co wcześniej im tak odpowiadało, teraz wręcz nienawidzą. Także wiele rzeczy jest po prostu ułudą a na hedonistycznym modelu życia niczego nie zbudujesz. Będziesz się "bawić" do czasu.

169 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-10-18 11:38:32)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Wersja skrócona dla maluczkich: Tak, dopuszczasz zaistnienie takiego faktu jako moralnego,( moja definicja to brak krzywdy swojej czy innych) czy NIE? bo nie rozumiem..

PS w PL nikt póki co nie zabrania żyć jak chcesz. więc dlaczego Ci, co nie chcą jak Ty mieliby się wyprowadzać? Byś Ty nie miał dysonansu, że krytykują coś? I póki co KONSTYTUCJA nie pozwala na piętnowanie innego stylu życia niż sąsiad. Ja Twojego nie piętnuję i nie wypowiadam się na temat Twojej dojrzałości, bo Cię nie znam i o to mnie nie prosiłeś. I ja nie Proponuję nikomu stylu życia., ani Tobie ani Autorce. Zresztą od NIKOGO tu nie usłyszała idż zabaw się. WOLNA WOLA

170

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

No dobrze Daro ale czy rozumiesz że przeprowadzenie się na drugi koniec świata tak hop siup bo mam taki a nie inny pogląd na życie nie jest tak proste jak się zdaje?
Czy zamiast przerzucac się z kraju do kraju w momencie zmiany jakiejś opinii nie lepiej żeby wszyscy w miarę możliwości akceptowalni się i jak mówi Ela szanowali inne podejście do życia sąsiada?

171

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Ela210 napisał/a:

Wersja skrócona dla maluczkich: Tak, dopuszczasz zaistnienie takiego faktu jako moralnego,( moja definicja to brak krzywdy swojej czy innych) czy NIE? bo nie rozumiem..

PS w PL nikt póki co nie zabrania żyć jak chcesz. więc dlaczego Ci, co nie chcą jak Ty mieliby się wyprowadzać? Byś Ty nie miał dysonansu, że krytykują coś?

Ciągle nie o tym piszę. Nie zabraniam Ci żyć po swojemu (bo masz wolną wolę) ale nie podoba mi się przedstawianie złych zachowań jako coś pozytywnego albo jako coś neutralnego, albo że w czym nie bierzemy udziału jeśli jesteśmy tylko kochanką, jak to ma miejsce w przypadku zdrady. Każdy specjalista, nie wyłączając przywoływanego tutaj specjalisty od seksuologii nie uważa zdrady
jako zjawiska pozytywnego. Jednocześnie usiłuję Ci pokazać, że życie w wolnych związkach również ma swoje określone następstwa. Nie są one pozytywne jeśli taka osoba chce w przyszłości stworzyć
trwały związek bo po prostu jej przeszłe doświadczenia nie będą z tym współgrać. Osoba prowadząca wolne życie, statystycznie jest skazana na samotność w starszym wieku, oraz w wielu przypadkach jej
relacje z partnerami nie są głębokie. Co nie oznacza automatycznie, że 100% stałych związków to relacje zawsze głębokie. Piszę po prostu o pewnej "statystycznej" prawidłowości.

Sprzeciwiam się więc przedstawianiu zjawisk, postępowań, które mają złe skutki społeczne jako ok oraz narzucania innym związanej z tym kultury bo wg. mnie jest to proste przekłamywanie tych zjawisk. Przecież ludzie, którzy
tutaj piszą nie cierpią z powodu "dobrego postępowania innych czy swojego". To naprawdę powinno to ukrócić już dyskusję na temat co jest wolno a co nie. Ktoś kto czuje się odpowiedzialny za innych, też za siebie będzie co innego "wolno mu" robił, a ten co nie czuje się odpowiedzialny za innych będzie co innego "wolno mu" robił, prawo nie zakazuje wolnych związków ale społecznie mierzymi się z takimi zjawiskami jak rodziny niepełne, zdrady, zranienia, porzucenia, samotność, powierzchowność relacji. Nie robią tego krasnoludki.

Na koniec (bo nie mam już czasu pisać a jest dużo raczej tekstu do przemyślenia sobie) podam przykład takiego wątku tutaj netkobiety.pl/t114901.html (dopisz sobie https i www) gdzie dziewczyna, która tworzyła wolny związek, dzięki mojej odpowiedzi zaczęła dostrzegać to a raczej definiować to co było już w niej samej, że taka relacja, w jej przypadku, przestała jej odpowiadać i dlaczego, jak się potem zachować, gdybyś napisała jej, że to nic złego, odczuła by ona dysonans między tym co sama czuje, ma jednak teraz szansę naprawić swoją psyche i nie niszczyć jej dalej, ale gdyby natrafiła na inną radę, kontynułowała i powielała swoje postępowanie, weszła w to głębiej, za jakiś czas może nie dostrzegała by już możliwości innego życia, a gdyby chciała stworzyć jakąś trwałą relację w przyszłości, zamiast tego spotykała by samym chłopaków do seksu, i tu nie chodzi mi o ocenę takiego postępowania, ale o skutki określonego postępowania

To jak postępujemy, jak radzimy innym, jaki przykład dajemy rodzi określone skutki dlatego trudno zrozumieć dlaczego tyle osób, które nawet jeśli zdają sobie sprawę, że może chciałyby żyć inaczej, albo widzą skutki swojego własnego postępowania czy innych, tak bardzo usiłuje ściągać innych w dół, szczególnie ludzi w innych sytuacjach, o innej strukturze psychicznej, gdzie często jak na talerzy widać, że proponowane "rozwiązania" doprowadzą ich do destrukcji.

Uważasz, że "wolne życie" jest fajne, że daje dużo szczęścia i satysfakcji, że zdrada jest ok.?, ja przeżywszy swoje uważam zupełnie inaczej bo widzę społeczne skutki takiego postępowania.

172 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-10-18 12:21:30)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Nie ma sensu dyskutować z kimś, kto wkłada mi w usta nie moje zdania i nie odpowiada na pytania.
I mam to gdzieś, będę się martwić przed wyborami, by nie było takich w większości konstytucyjnej, bo wtedy każą się wyprowadzić innowiercom.
I nie Daro, nie afirmuję zdrady jako stylu życia- ani też cierpienia czy poświęcania się. Każdy ma obowiązek dbać o siebie, by nie obciążać swoimi dylematami innych. I jak ktoś żyje szczęśliwie w monogamii,to super. Jak żyje nieszczęśliwie w monogamii- to źle. Jak żyje nieszczęśliwie w monogamii, ma żal do swojego małżonka o swoje nieszczęście- to bardzo żle. Rozwód też dobry nie jest jak są dzieci. Coś wybieramy zawsze.
Mogłabym to ubrać w filozoficzne wywody- ale oszczędzam oczy czytających.

173 Ostatnio edytowany przez DoswiadczonyDaro (2018-10-18 12:43:37)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
jjbp napisał/a:

No dobrze Daro ale czy rozumiesz że przeprowadzenie się na drugi koniec świata tak hop siup bo mam taki a nie inny pogląd na życie nie jest tak proste jak się zdaje?
Czy zamiast przerzucac się z kraju do kraju w momencie zmiany jakiejś opinii nie lepiej żeby wszyscy w miarę możliwości akceptowalni się i jak mówi Ela szanowali inne podejście do życia sąsiada?

Zadałaś klasyczne pytanie o granicę wolności swojego postępowania, pytanie znane od lat, na które odpowiedzi znane są od lat. To odpowiem Ci tak:

jeśli masz sąsiada, którego np. lubisz i ten twój 45 letni sąsiad zwiąże się z młodziutką 20 letnią dziewczyną, to nie tylko nie zareagujesz, nie tylko nie będziesz miała nic przeciwko temu, ale również chętnie
zaprosisz ich razem na grilla, w celu zaspokojenia swoje ciekawości czy chęci utrzymania znajomości, czyż nie?

ale, jeśli twoja 20 letnia córka pozna 45 letniego "partnera" z którym zacznie uprawiać seks, będzie chciała się z nim związać na stałe, to zapewne Twoja reakcja będzie zupełnie inna

statystycznie obie te IDENTYCZNE sytuacje będą poddane zupełnie różnej ocenie, przez tę samą osobę

ale przecież są identyczne, to społecznie akceptujemy taką sytuację czy nie? statystycznie tak,... dopóki nie dosięgnie ona bezpośrednio nas

jeśli więc będziemy widzieli wokół siebie wolne związki, poligamiczne związki a nie będzie to nas dotyczyć, to nic z tym nie będziemy robić, jeśli natomiast nasz syn
przyprowadzi do domu jednocześnie dwie dziewczyny i oznajmi, że przecież sąsiad tak żyje, to zareagujemy i na syna i na sąsiada

to wszystko pokazuje w jakich absurdach żyjemy i do czego zmierza dyskusja, dlatego chce pokazać, że społecznie w rzeczywistości akceptujemy złe zachowania, póki
one nas bezpośrednio nie dotyczą, a że są one złe dowodzi tego nasza bezpośrednia reakcja na nie jeśli one nas zaczynają bezpośrednio dotykać

po prostu chcę pokazać, że z pozoru "niewinne" i "niekrzywdzące" nikogo zachowania, nie tylko rodzą społeczne określone skutki, ale też mogą bezpośrednio dotykać kogoś konkretnego, i od tego nie ma żadnych wyjątków w stylu "bo jesteśmy dorośli" czy "wiemy co robimy"

tu też nie chodzi o to, żeby kogoś wyrzucać naprawdę ale o to, że osoby, które koniecznie chcą akceptacji swojego zachowania, ciągle narzucają te "złe w skutkach" postawy innym, chcą wypowiedzenia słowa, "tak żyje sobie tak, pokazuj to sobie, bo to jest dobre" i to one nie potrafią zaakceptować rzeczywistej sytuacji, że nikt ich za to nie ściga ale się z nimi nie zgadza, i że to jest zły przykład, bo rodzi złe skutki, które w taki, czy inny sposób odczuwamy wszyscy

[EDIT] Inny przykład, z życia wzięte. Były dwie przyjaciółki, wieloletnie z dzieciństwa, z młodości. Jedna wyszła za mąż za chłopaka, który dużo pracował poza domem, mieli dziecko. Druga w wyniku ciąży za chłopaka, który też dużo pracował ale nie w nocy. Oba związki miały dysfunkcje, w obu pojawiły się dzieci. Młodzi ludzie właściwie dopiero się poznawali. W pierwszym przypadku mąż "pozwolił" na dość swobodne postępowanie swojej żony, w drugim przypadku mąż raczej kontrolował postępowanie swojej żony. Kiedy w pierwszym związku pojawił się kochanek u tej pierwszej dziewczyny, ta wszystkim dzieliła się ze swoją przyjaciółką, która też nie widziała w tym "nic złego" bo tamta "radziła sobie w ten sposób z samotnością". Drugi mąż widząc co się dzieje doprowadził do całkowitego zerwania kontaktu swojej żony z jej przyjaciółką, widząc też, że ta pod wpływem tej pierwszej zaczyna szukać jakiś znajomości w internecie. Pierwsza zaczęła prowadzić "wolne" życie, pojawiło się kolejne dziecko już kogoś innego, i mimo, że to małżeństwo się formalnie utrzymało, stało się jakby "luźne". Dzieci ich mają różne komplikacje. Drugie małżeństwo też trwa do dziś, mają kilkoro swoich, dorosłych już dzieci, które nie wchodzą w "wolne związki". Może już niedługo będą wnuki. I tyle. Nie oceniam tu szczegółowo ani relacji, ani czegokolwiek innego. Tylko to co chce pokazać to konkretne skutki społeczne określonego postępowania, przykładu i wpływ tego na innych ludzi.

174

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Odnośnie pytania Eli, czy można mieć 100 partnerów seksualnych jeden po drugim lub wszystkich naraz :
Artykuł z psychologia.net.pl , dr hab. Mirosław Szmiłło -
Opisujący jak zaczęło się i jak skończyło całkiem podobne doświadczenie na „żywym organizmie”:
„Bolszewicka rewolucja seksualna

W grudniu 1917 r. przywódca bolszewików Włodzimierz Ilicz Lenin podpisał serię dekretów likwidujących w praktyce instytucję małżeństwa oraz znoszących dotychczasowe kary za utrzymywanie stosunków homoseksualnych i usuwanie ciąży. Tak zaczęła się w Rosji bolszewicka rewolucja seksualna, zmierzająca do rozbicia rodziny i zniszczenia starej, tzw. burżuazyjnej moralności.

Rewolucja miała w sposób fundamentalny zmienić położenie kobiet i stosunki między płciami. Wiele lat wcześniej pisali o tym twórcy marksizmu. Fryderyk Engels w dziele "Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa", twierdził, że rodzina monogamiczna nie była instytucją naturalną. Według niego stanowiła ona jedynie wytwór konkretnych warunków historycznych towarzyszących triumfowi własności prywatnej nad pierwotną własnością wspólnotową. Pierwszym "uciskiem klasowym" był zatem ucisk mężczyzny nad kobietą. Aby wyzwolić seksualnie kobietę należało uwolnić ją od domowych obowiązków i wysłać do pracy zarobkowej. Opiekę nad dziećmi i ich wychowanie miało przejąć całe społeczeństwo.

Pierwszym obiektem ataku bolszewików musiało być zatem małżeństwo. Sowiecki dekret z 16 grudnia 1917 r. zezwalał obu małżonkom na rozwiązanie związku choćby jedynie ze względu na tzw. niezgodność charakterów. Był to pierwszy tego typu akt prawny na świecie. Aby uzyskać rozwód wystarczyło, że jeden z małżonków wniósł do sądu odpowiednie podanie. Z kolei według kodeksu rodzinnego z 1926 r. wystarczyło tylko posłać kartkę pocztową do urzędu stanu cywilnego.

Aleksandra Kołłontaj, bolszewicka komisarz do spraw opieki społecznej Apostołką "wolnej miłości" była Aleksandra Kołłontaj [1], bolszewicka komisarz do spraw opieki społecznej. W 1919 r. opublikowała książkę "Nowa moralność a klasa robotnicza", w której lansowała tezę, że kobiety należy wyzwolić nie tylko pod względem ekonomicznym, ale także psychologicznym. Seks bez zobowiązań miał wpoić kobietom nawyk chronienia swojej osobowości w społeczeństwie opanowanym przez mężczyzn. Wszelkie formy związków seksualnych były więc dopuszczalne. Przewidywała, że z biegiem czasu rodzina zaniknie, a kobiety nauczą się traktować wszystkie dzieci jak własne.

Kołłontaj mówiąc o równouprawnieniu płci posługiwała się bardzo prostym porównaniem: dzięki bolszewikom zaspokojenie popędu płciowego miało być tak łatwe, jak wypicie szklanki wody. Jej celem było "wyrwanie kobiety z seksualnej pańszczyzny", ale skutki wprowadzania w życie teorii wolnej miłości okazywały się często odwrotne od zamierzonych. Rosyjscy rewolucjoniści rozumieli ją bowiem w uproszczony sposób. Latem 1918 r. w Moskwie został rozpowszechniony "dekret o uspołecznieniu panienek i pań". We Włodzimierzu miejscowy komitet rewolucyjny wprowadził obowiązek rejestracji kobiet między 18. a 30. rokiem życia, a mężczyźni otrzymywali specjalne talony na ich "użytkowanie".

Na pierwszym zjeździe młodzieżowego Komsomołu [2] przyjęto statutowy zapis nakładający na każdego komsomolca i komsomołkę obowiązek zaspokajania popędu płciowego współtowarzyszy.

Każda komsomołka zobowiązana jest iść mu naprzeciw, inaczej jest burżujką. Każdy komsomolec może i powinien zaspokajać swoje seksualne potrzeby.
Każda komsomołka zobowiązana jest iść mu naprzeciw, inaczej jest burżujką. Każdy komsomolec może i powinien zaspokajać swoje seksualne potrzeby.

Wprowadzenie przez bolszewików edukacji seksualnej w szkołach spowodowało wielką falę gwałtów na dziewczynach pochodzących ze starych elit, dokonywanych przez proletariackich kolegów z klasy. Wprowadzali oni w życie rewolucyjne pomysły, za jednym zamachem zwalczając "wrogów ludu" i wyzwalając ich od reakcyjnych przesądów. Większość rosyjskich studentów twierdziła w latach 20., że miłość i małżeństwo to "burżuazyjne przeżytki", a komuniści powinni prowadzić niczym nieskrępowane życie seksualne - im mniej w związkach damsko-męskich uczucia, tym bardziej mają one komunistyczny charakter. Małżeństwo miało ograniczać wolność i poniżać kobiety. „

Jeden ze zwolenników walki klas i płci w maju 1925 r. pisał otwarcie na łamach moskiewskiej "Prawdy":
Jakiego rodzaju ład społeczny mamy? Jest on oparty na systematycznej destrukcji własności prywatnej. To daje naszemu porządkowi jego szczególne oblicze. Jeśli chodzi o rodzinę, to odznacza się on systematyczną destrukcją podstaw rodziny. Współczesne stosunki seksualne są niczym innym niż głębokim odbiciem procesów ekonomicznych naszego kraju. Życie dzisiejszej młodzieży jest rewolucyjnym zerwaniem ze stosunkami seksualnymi opartymi o ideę własności prywatnej. W oczach młodzieży dziewczyna, która wstrzymuje się od seksu jest nie tylko burżujką, ale również taką, która niszczy swą młodość w imię przesądów przeszłości, która oszczędza się dla męża, posiadacza prywatnej własności.

"Wolna miłość" była jednak w praktyce ograniczona, bowiem dobór partnera powinien się odbywać ściśle według kryteriów klasowych. Surowo potępiano proletariuszy, którzy wiązali się na dłużej z "burżujkami". Paszportyzacja na początku lat 30. przywiązała chłopów do ziemi, likwidując możliwość związków małżeńskich między mieszkańcami miast i wsi. Zhierarchizowany system sowiecki doprowadził do powstania prawdziwych kast. Nowa sowiecka arystokracja nie utrzymywała stosunków z plebsem.

Odgórnie zaprojektowana "wolna miłość" zamiast świadomego seksu zaowocowała plagą prostytucji, zbiorowych gwałtów, niechcianych dzieci oraz chorób wenerycznych (zwłaszcza syfilisu). W 1926 r. w jednej z moskiewskich fabryk ponad 50 proc. robotnic miało tego typu schorzenia.

Bolszewicka Rosja przodowała jeszcze w jednej dziedzinie. Na mocy dekretu z 18 listopada 1920 r. każda kobieta miała prawo do bezpłatnej aborcji na własną prośbę pod warunkiem, że przeprowadzi ją lekarz w szpitalu. Było to pierwsze tego typu prawo na świecie (w komunistycznej Polsce doszło do tego w 1956 r., natomiast w Wielkiej Brytanii w 1967 r.). Efektem był szybki spadek współczynnika urodzeń w ZSRR. W 1928 r. szacowano, iż 41 proc. ciąż zakończyło się aborcją, zaś w 1934 r. już 72 proc. To była prawdziwa rzeź nienarodzonych dzieci. Jeden z badaczy stwierdził:
W latach 20-tych XX wieku w Rosji została stworzona swoista kultura aborcyjna - dostosowanie i przyzwyczajenie społeczeństwa do szerokiego stosowania aborcji jako głównego albo nawet jedynego sposobu regulacji liczby dzieci w rodzinie.

Niejaki dr Berkowicz propagował seks w połączeniu z eugeniką, aby stworzyć socjalistycznego "supermana", zaś autorem tej koncepcji był sam Lew Trocki [3]. W końcu eugenika miała być logicznym krokiem na drodze "wzniesienia dobra społeczeństwa ponad indywidualne żądania". Berkowicz chciał "całkowitej racjonalizacji seksu". Wykluczał ze swego bolszewickiego raju "epileptyków, chorych psychicznie, typy zdegenerowane oraz innych".

Bolszewicy chcieli także przejąć pieczę nad wszystkimi dziećmi w chwili ich narodzin, odbierając je rodzicom i umieszczając w żłobkach. Oficjalnie chodziło im o uwolnienie kobiet od zajmowania się dziećmi, aby mogły całkowicie poświęcić się pracy zawodowej. Faktycznie zaś o indoktrynację i stworzenie tzw. nowego człowieka. Urzędniczka Ludowego Komisariatu do Spraw Narodowościowych Złata Lilina w 1921 r. stwierdziła, że umieszczając dzieci poza domem, działa się dla ich dobra:
Rodzina ma charakter indywidualistyczny i egoistyczny i jeśli dziecko wychowuje się w niej, to staje się w dużej mierze aspołeczne i nabiera egoistycznych skłonności (...). Wychowanie dzieci nie jest prywatną sprawą rodziców, lecz zadaniem społeczeństwa.

Sowiecki kodeks rodzinny z 1926 r. w intencji jego twórców był właśnie ostatnim krokiem na drodze do zaniku rodziny jako komórki społecznej. W "Małej Encyklopedii Sowieckiej" stwierdzono, że "rodzina była pierwotną formą niewolnictwa" i zapowiadano rychłe jej obumarcie wraz z własnością prywatną i państwem. Obowiązujące w latach 20. hasło brzmiało: "Rozbijając ognisko rodzinne, wymierzamy ostateczny cios ustrojowi burżuazyjnemu". Na szczęście plany odebrania wszystkich dzieci rodzicom pozostały na papierze, bowiem na założenie aż tylu żłobków brakowało funduszy i personelu.

W końcu lat 20. władze bolszewickie zaczęły stopniowo ograniczać wolność seksualną, która wymknęła się spod ich kontroli. Totalitarne państwo nie mogło na to pozwolić. Przede wszystkim potrzebowano jednak milionów robotników i zdrowych żołnierzy, którzy mieli rozszerzyć komunizm na cały świat. Stalin doszedł do słusznego wniosku, że efektywnym wychowaniem nowych bojowników i "budowniczych socjalizmu" może zająć się tylko tradycyjna rodzina. W 1936 r. wprowadzono zakaz aborcji, utrudniając także procedurę rozwodową. Jednocześnie cała sfera seksualności człowieka podlegała ingerencji państwa.

Nowe prawo przyniosło krótkotrwały efekt w postaci dwukrotnego wzrostu wskaźnika urodzeń. Liczba oficjalnie zarejestrowanych aborcji w 1940 r. wyniosła ok. 500 tys., ale nielegalnych było zapewne kilka razy więcej. W 1956 r. ponownie zniesiono kary za dokonywanie aborcji. Ich liczba gwałtownie rosła do 1964 r. osiągając wówczas apogeum - 5,6 miliona takich zabiegów w ciągu roku. W sumie, jak wyliczono, w latach 1960-1980 straty ludnościowe spowodowane aborcją były 2,5 raza większe niż straty z okresu pierwszej wojny światowej, wojny domowej i tzw. wielkiej wojny ojczyźnianej razem wzięte.

Prowadzona przez bolszewików depenalizacja homoseksualizmu utrzymała się natomiast tylko do 1934 r. Od tego momentu stosunek homoseksualny był karany pozbawieniem wolności na okres od 3 do 5 lat. Sugerowano, że bolszewicka wolna miłość nie powinna dotyczyć homoseksualizmu, który nie był proletariacki, ponieważ szerzył się wśród "aktorów, artystów, muzyków oraz pisarzy".

Równouprawnienie kobiet doprowadziło do jednego z największych paradoksów systemu sowieckiego. Na ich barkach spoczywał główny ciężar życia, a zarazem nie miały one praktycznie żadnego prawa głosu w kwestiach ich dotyczących. Kobiety wykonywały najcięższe prace fizyczne w fabrykach, a jednocześnie spełniały wszystkie obowiązki domowe. "Nasze kobiety cierpią wskutek równouprawnienia" - wyznała anonimowa moskwiczanka szwedzkim dziennikarzom w 1983 r. Jednocześnie kobiety nie miały praktycznie żadnego dostępu do stanowisk kierowniczych.

Bolszewicka polityka radykalnej przebudowy społeczeństwa i stopniowego zaniku rodziny nie zakończyła się pełnym sukcesem, ponieważ w ówczesnych warunkach nie mogła być zrealizowana. Po kilkunastu latach eksperymentowania stwierdzono, że państwo nie jest w stanie zastąpić rodziny w jej podstawowych funkcjach, a spadek wskaźnika urodzeń jest szkodliwy dla sprawy zwycięstwa komunizmu. Dalekosiężne skutki tej polityki są widoczne we współczesnej Rosji w postaci masowych aborcji i demoralizacji młodzieży. Bolszewicka "wolna miłość" inspirowała także zachodnioeuopejską i amerykańską Nową Lewicę, czego efektem była rewolucja seksualna lat 60”

Mniejsza o ideologię, czy to komunizm czy jakiś inny ruch społeczny jest tylko kwestia żonglowania słowami dla uzasadnienia, usprawiedliwienia poglądów .
Eksperyment dający odpowiedz na pytanie zostal przeprowadzony.
Efekty nie zachęcały do jego kontynuowania .

175 Ostatnio edytowany przez Excop (2018-10-18 12:52:24)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
lidka_LO napisał/a:

My też oboje nie potrafimy sobie tego wyjaśnić, nawet już stwierdziliśmy, że nie będziemy próbowali, bo to nie ma sensu.
Szczerze, nawet nie traktowaliśmy tego jako zdrady, takie przytulanie, taniec. Ale zgodziliśmy się, że to jednak chyba zdrada, w końcu nasze połowy o tym nie wiedzą.
Nie chcemy iść dalej, bo się boimy o szeroko pojęte "nas", ale mimo wszystko ciągnie nas do siebie. Mamy bardzo dużo do stracenia, a żadne z nas by tego nie chciało.
I darujcie sobie komentarze w stylu znudził jej się mąż czy jak już padło ciapa. Nic z tych rzeczy! Jesteśmy spełnieni i szczęśliwi w swoim dotychczasowym życiu.

Jedno nam się nasuwa jeszcze ewentualnie: że to jakiś egoizm w nas. Całe życie poświęcamy rodzinie, cały wolny czas, w każdej chwili myślimy jak zrobić, żeby było dobrze dla męża/żony i dzieci.
Tylko czemu akurat teraz to się zdarzyło? Taki zwykły, "normalny" romans? Ja w to po prostu nie wierzę i nie potrafię tego ogarnąć. Oboje nie potrafimy.

Miałem już się nie odzywać, bo wątek poszedł w przepychanki.
Skoro jednak Lidka odezwała się, pozwolę sobie na suplement.
Moim zdaniem, w tym swoim ostatnim poście, Hrefi ma rację.
Nie wszystko gra. Komunikacja zawodzi przede wszystkim.
Chciałabyś czegoś nowego, ekscytującego i znalazłaś to na zewnątrz.
Dlaczego nie potrafisz powiedzieć mężowi, że nudzisz się w tej stabilizacji?
Wierzę, że jest Tobie bardzo bliski, szanujesz go i taj dalej.
Ale, nie ufasz mu, skoro nie jesteś skłonna wyjawić mu swoich potrzeb w zakresie ożywienia związku.
"Cały czas poświęcamy rodzinie"?
Mówisz o sytuacji swojej i także kochanka, jak zgaduję?
A Twój mąż? Czy i w jego imieniu to powiedziałaś?
Czy jego jednak, na myśli nie miałaś w tym wszystkim?
Bo jemu tego, o czym rozmawiasz z tym drugim, nie jesteś w stanie powiedzieć?
Gorzkie to, ale czy nie prawdziwe?

176 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-10-18 13:09:57)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Secondo, litości.. big_smile  Może podasz przykłady jak bolszewicka Rosja wyszła na wielbieniu jedynej słusznej drogi?
I co z tego experymentu ma wynikać?
Jak ktoś jest homo, to ma przestać być, bo się nie rozmnoży i koniec narodu? big_smile
Nie ma dla niego miejsca w społeczeństwie? 
Bolszewicki eksperyment  skazałby ich na wygnanie bo Sasza by napisał- nie ma z nich pożytku?
Skąd pomysł że ni doceniam roli rodziny?

177

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Lidka, przepraszam za moje Off-topy w Twoim wątku .

Dyskusje poboczne które się tu toczą nie są odpowiedzią wprost na Twoja historie , jednak pośrednio o nią zahaczają .
Może nie są dla Ciebie zupełnie bezużyteczne ...


Co do Twojego ostatniego wpisu :
- jak dla mnie, to przebija w nim znużenie codzinną troska o innych.
Taki efekt wypalenia , uczucia że więcej dajesz niż otrzymujesz.

Gdyby Twoje relacje z mężem były tak wspaniałe jak opisujesz, to takie odczucia nie powstałyby .

W codziennym rodzinnym zabieganiu, którego początek ma miejsce kiedy pojawiają się pisklęta , nad którymi trzeba sprawować opiekę 48 godzin na dobę smile , potem dochodzi praca, szkoła , odrabianie lekcji itd. co powoduje ze małżonkowie traktuje siebie nawzajem bardziej jak roboty z przypisanymi zadaniami do wykonania, niż ludźmi których połączyło uczucie.
Może tak jest w Waszym małżeństwie ?

178 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-10-18 13:20:13)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Excop- słuszne uwagi. Dlatego na początku pisałam autorce by popatrzyła co kupuje i za ile i czy ją stać. Al tylko Ona ma pełne ku temu dane.
Choćby wskażnikiem odpowiedź na Twoje 2 ostatnie wersy.. Bo My tej odpowiedzi nie znamy.

179

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Ela, dlaczego uważasz , że ja podejrzewam Ciebie o brak doceniania roli rodziny ?

Artykuł odpowiada na kilka pytań , miedzy innymi jak wpływa na rozwój społeczeństwa nieograniczona wolność seksualna.

Co z tego, że opisuje sytuację akurat w Rosji i akurat w komunizmie ?

180 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-10-18 13:32:53)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

No ale tam nie było wolności.. smile jak to w bolszewickim eksperymencie, przynajmniej ja nie widzę..Obowiązek zaspokajania popędów kolegów konsomolców? Jak w sektach? Zabieranie dzieci?
A równoupawnienie kobiet ? Wstyd mi za te kobiety, co biorą sobie z własnej woli wszystko na bary i jeszcze są z tego dumne..
No sorry głupota..

181 Ostatnio edytowany przez Katarzynka88 (2018-10-18 20:22:53)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Ale ten temat jest doskonały! Rewelacyjnie się czyta Wasze dyskusje.

Autorko – wierzę, że kochasz ich obu. Wierzę, że to możliwe. Na naszej zdolności kochania wielu osób romantycznie opiera się filozofia poliamorii, coraz popularniejsza. Zakłada ona jednak szczerość i pełną świadomość wszystkich osób zaangażowanych. No i na tej szczerości zaczynają się schody…
Sama kocham dwóch mężczyzn i od ponad roku żyję z nimi w związku. Na forum jest opisana cała nasza historia. Nie będę jednak (więcej) reklamować naszego stylu życia, bo droga była ciężka i gdyby nie wielka motywacja do dogadania się, pewnie wszystko trafiłby szlag wink Życzę szczęśliwego zakończenia, chociaż łatwo nie będzie.

Proszę moderacji, pozwólcie dyskutować Garemu, z Garym i o Garym, to najciekawsza część wątku big_smile Cholera, chyba muszę zajrzeć do tego reklamowanego tematu o zdradzie i moralności.


Hrefi napisał/a:

Wiesz że podzielić uczucie, nawet jeśli to możliwe, to oznacza zmiejszyc go do pierwotnej osoby? Tak działa dzielenie w matematyce.
.

Dlatego właśnie jak ludziom rodzi się drugie dziecko, to pierwsze oddają do schroniska.

Nie zgadzam się zupełnie, serce to nie portfel w którym może zabraknąć kasy. Czas, uwaga, tego nie można podzielić, ale uczuć ta reguła nie dotyczy (przynajmniej nie moich).

182 Ostatnio edytowany przez Excop (2018-10-18 20:55:25)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Katarzynka88 napisał/a:

Ale ten temat jest doskonały! Rewelacyjnie się czyta Wasze dyskusje.

Autorko – wierzę, że kochasz ich obu. Wierzę, że to możliwe. Na naszej zdolności kochania wielu osób romantycznie opiera się filozofia poliamorii, coraz popularniejsza. Zakłada ona jednak szczerość i pełną świadomość wszystkich osób zaangażowanych. No i na tej szczerości zaczynają się schody…
Sama kocham dwóch mężczyzn i od ponad roku żyję z nimi w związku. Na forum jest opisana cała nasza historia. Nie będę jednak (więcej) reklamować naszego stylu życia, bo droga była ciężka i gdyby nie wielka motywacja do dogadania się, pewnie wszystko trafiłby szlag wink Życzę szczęśliwego zakończenia, chociaż łatwo nie będzie.

Proszę moderacji, pozwólcie dyskutować Garemu, z Garym i o Garym, to najciekawsza część wątku big_smile Cholera, chyba muszę zajrzeć do tego reklamowanego tematu o zdradzie i moralności.


Hrefi napisał/a:

Wiesz że podzielić uczucie, nawet jeśli to możliwe, to oznacza zmiejszyc go do pierwotnej osoby? Tak działa dzielenie w matematyce.
.

Dlatego właśnie jak ludziom rodzi się drugie dziecko, to pierwsze oddają do schroniska.

Nie zgadzam się zupełnie, serce to nie portfel w którym może zabraknąć kasy. Czas, uwaga, tego nie można podzielić, ale uczuć ta reguła nie dotyczy (przynajmniej nie moich).

Katarzynko, to co piszesz, ma sens. W Twoim przypadku.
Przekonałaś męża, że na nowym Twoim kochaniu, nie straci. Jakoś to ułożyliście, na razie.
Tutaj jest jednak zupełnie inna sytuacja.
To już nie trójkąt, a kwadrat musiałby być.
Tyle, że oboje kochanków nie stać na to, by się z tym zmierzyć. Chcą status quo na swoich, ukrywanych przed kochanymi ponoć partnerami, warunkach. Czyli, ze szczerości, nici.
Z czegoś wynikać musi, że obawiają się reakcji partnerów w przypadku ewentualnego wyjścia na jaw ich romansu? Że, normalnie, od lat ich oszukują, na przykład?
Z tą wielostronną miłością, sceptyczny zostanę jednak. To, tak na marginesie. smile

Edit:
Mały off top.
Co do Garego, lubię się z nim spierać, ale cóś mnie unika ostatnio. smile

183

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Excop, kwadraty bywają bardziej harmonijne niż trójkąty - z uwagi na swoją symetrię. Czy jednak tu musiałby być zaraz czworokąt? Mało prawdopodobne, by się taka misja powiodła. Ale może wystarczyłaby szczera rozmowa: "słuchaj, kocham Cię i chcę być z tobą, ale zakochałam się w X. Chcę znaleźć wyjście z tej sytuacji. Znajdźmy je razem. A jeśli to mnie skreśla jako żonę, daję ci możliwość świadomego podjęcia decyzji o rozstaniu" I kto wie jakby się sprawa skończyła? Może mąż odszedłby od Lidki, może nagle wyznałby jej, że sam od dawna marzy o swojej przyjaciółce, a może jeszcze inaczej - zawalczyłby jak lew i zrobił takie trzęsienie ziemi w związku, że miłość do kolegi okazałaby się nic nie znaczącą fascynacją. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć.

Dziwi mnie tylko, że chociaż tak często w tematach o zdradzie głośno się krzyczy o braku szczerości, to jakoś niewiele osób doradza autorce przyznanie się do swoich uczuć. Raczej jest lincz, teksty "ty już zdradziłaś" albo sporadyczne zachęty: just do it!

184

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Katarzynka88 napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Wiesz że podzielić uczucie, nawet jeśli to możliwe, to oznacza zmiejszyc go do pierwotnej osoby? Tak działa dzielenie w matematyce.
.

Dlatego właśnie jak ludziom rodzi się drugie dziecko, to pierwsze oddają do schroniska.

Nie zgadzam się zupełnie, serce to nie portfel w którym może zabraknąć kasy. Czas, uwaga, tego nie można podzielić, ale uczuć ta reguła nie dotyczy (przynajmniej nie moich).

Poważnie stawiasz znak równości pomiędzy miłością dorosłych osób a miłością rodzica do dziecka ?

Owszem, miłość do dzieci da się podzielić prawie po równo. Prawie bo jednak w wielu rodzinach są dzieci faworyzowane w rodzeństwie. Później w doroslym życiu  siostra ma np. pretensje do brata bo ten był zawsze oczkiem w głowie matki. Nawet tutaj, w miłości rodzicielskiej, nie zawsze da się obdzielić miłością po równo.

Miłość dorosłych to zupełnie coś innego. To także miłość erotyczna, zazdrość, emocje. To miłość jednak w większym stopniu interesowna, nawet najbardziej zakochani układają plany co do swojego związku. To chęć oddania siebie tylko jednej osobie, na wyłączność. Oraz chęć posiadania drugiej osoby na wyłączność dla siebie. Wyłączność jest tu kluczowa.

Jesli jest inny typ miłości to ja go nie pojmuję nawet i wyobraźnią.

185 Ostatnio edytowany przez Katarzynka88 (2018-10-18 21:14:29)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Hrefi napisał/a:

Poważnie stawiasz znak równości pomiędzy miłością dorosłych osób a miłością rodzica do dziecka ? .

Stawiam niepoważnie wink

Fakt, w okresie tzw. motylków, największego uderzenia, gdy chemia w mózgu robi totalne spustoszenie, jest u większości homo sapiens silne pragnienie wyłączności. I to w obie strony: człowiek nie tylko chce posiadać na wyłączność, ale jest przekonany że sam chce się na wyłączność oddać. Dojrzała miłość jednak niewiele ma z tym stanem wspólnego.

Ale nie upieram się przy swoim. To moje doświadczenia (a wraz ze mną wielomilionowej społeczności poli) - potrafiłam się wyzbyć pragnienia posiadania męża na wyłączność i sama umiałam pokochać innego bez uszczerbku dla naszego uczucia. I zbudowaliśmy coś naprawdę fajnego. Czy jednak każdy ma ku temu predyspozycje? Nie wiem.

186

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Bo Ty Hrefi piszesz o milosci związanej z posiadaniem kogoś.
I mimo ze nie potrafilabym zyc w trókącie takim jak Katarzynka, to,ona wlasnie mówi o miłości bez wymagań.
Chociaz jej sobie nie wyobrażasz..
Ta o której Ty piszesz, znika gdy nie możemy posiadać..

187

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

miłości bez wymagań

Ela, dziękuję za przedstawienie w trzech słowach istoty sprawy smile Muszę popracować nad zwięzłością wypowiedzi.

188

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Ela210 napisał/a:

Bo Ty Hrefi piszesz o milosci związanej z posiadaniem kogoś.
I mimo ze nie potrafilabym zyc w trókącie takim jak Katarzynka, to,ona wlasnie mówi o miłości bez wymagań.
Chociaz jej sobie nie wyobrażasz..
Ta o której Ty piszesz, znika gdy nie możemy posiadać..


Co to jest milosc bez wymagan ? Nie znam takiego czegoś. To coś innego niż kochać kogoś za nic ? Czy to jest to samo tylko inaczej nazwane ?

189 Ostatnio edytowany przez Gary (2018-10-18 22:16:16)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Excop napisał/a:

Co do Garego, lubię się z nim spierać, ale cóś mnie unika ostatnio. smile

Wcale Cię nie unikam. Może po prostu się zgodziłem z tym co mówisz, albo może uznałem, że masz inne zdanie i trudno dyskutować, bo każdy idzie swoją drogą. Może ignoruję tylko jak ktoś mięsem rzuca, a Ty tak nie robisz.


EDIT:    znalazłem... zastanawiałeś się czy jestem trolem. Mogę tylko powiedzieć że nie jestem, ale to bez znaczenia.

EDIT2:   

Gary! Skup się i podobnie, jak niedawno, stwórz jakiś sensownie brzmiący tekst, wymagający wysilenia szarych komórek w logicznym wywodzie, bez nonsensownego odbijania pałeczki?

smile smile Czytałem, no ale tutaj dyskutowaliśmy o Lidce. Ma kilka dróg do wyboru... ja powiedziałem swoje, ona swoje.

190

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Hrefi napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Bo Ty Hrefi piszesz o milosci związanej z posiadaniem kogoś.
I mimo ze nie potrafilabym zyc w trókącie takim jak Katarzynka, to,ona wlasnie mówi o miłości bez wymagań.
Chociaz jej sobie nie wyobrażasz..
Ta o której Ty piszesz, znika gdy nie możemy posiadać..


Co to jest milosc bez wymagan ? Nie znam takiego czegoś. To coś innego niż kochać kogoś za nic ? Czy to jest to samo tylko inaczej nazwane ?

Bez wymagań co do wyłączności. Inne wymagania co do relacji pozostają na swoim miejscu smile Sorry za nieprecyzję.

191 Ostatnio edytowany przez DoswiadczonyDaro (2018-10-18 23:57:57)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Katarzynka88 napisał/a:

Ale ten temat jest doskonały! Rewelacyjnie się czyta Wasze dyskusje.

Autorko – wierzę, że kochasz ich obu. Wierzę, że to możliwe. Na naszej zdolności kochania wielu osób romantycznie opiera się filozofia poliamorii, coraz popularniejsza. Zakłada ona jednak szczerość i pełną świadomość wszystkich osób zaangażowanych. No i na tej szczerości zaczynają się schody…
Sama kocham dwóch mężczyzn i od ponad roku żyję z nimi w związku. Na forum jest opisana cała nasza historia. Nie będę jednak (więcej) reklamować naszego stylu życia, bo droga była ciężka i gdyby nie wielka motywacja do dogadania się, pewnie wszystko trafiłby szlag wink Życzę szczęśliwego zakończenia, chociaż łatwo nie będzie.

Proszę moderacji, pozwólcie dyskutować Garemu, z Garym i o Garym, to najciekawsza część wątku big_smile Cholera, chyba muszę zajrzeć do tego reklamowanego tematu o zdradzie i moralności.


Hrefi napisał/a:

Wiesz że podzielić uczucie, nawet jeśli to możliwe, to oznacza zmiejszyc go do pierwotnej osoby? Tak działa dzielenie w matematyce.
.

Dlatego właśnie jak ludziom rodzi się drugie dziecko, to pierwsze oddają do schroniska.

Nie zgadzam się zupełnie, serce to nie portfel w którym może zabraknąć kasy. Czas, uwaga, tego nie można podzielić, ale uczuć ta reguła nie dotyczy (przynajmniej nie moich).

Przeczytałem cały Twój wątek, który zareklamowałaś. Napiszę tam jak tylko znajdę więcej czasu. Chciałem dzisiaj ale nie dam rady.

Secondo1 - ciekawy artykuł bo pokazuje skąd się to wszystko wzięło, ale mało kto to zrozumie (co nie jest winą artykułu) zwłaszcza, że ideologia niszczenia rodziny, promocji rozwiązłego życia ma właśnie swoje korzenie w marksizmie, z którego to wywodzi się nie tylko komunizm ale i liberalizm, nazywany przez socjologów marksizmem kulturowym. Dlatego negatywne zjawiska z tym związane, w sferze życia intymnego, obserwujemy przede wszystkim, dzisiaj.

W wątku Katarzynki88 jest też wypowiedź Mr. G, która w końcu pokazuje jego prawdziwe intencje. Aż się zdziwiłem, jak ktoś kto prowadzi hedonistyczne życie, negatywnie ocenia innego typu również hedonistyczne życie u kogoś innego albo krytykuje "wartości", których gdzie indziej broni. W sumie typowe, bo ciągle to obserwujemy gdzie różne grupy będące "razem" przeciwko czemuś, zwalczają siebie nawzajem, tak naprawdę nie mają żadnych wspólnych "wartości" i "plączą się w zeznaniach".

192 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-10-19 00:40:45)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Dopuść myśl, że może nie wszystko ogarniasz intelektem Daro, .:) to może być orzeźwiające doświadczenie:))Ja też tą myśl dopuszczam i od tej pory włączam Ci taryfę ulgową.

Ale zdziwienie dobra rzecz..:) podstawą do analizy, a nie szybkiego wyciągania wnioskow być powinno.

193

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

fajnie tu sobie dyskutujecie. A postanowilem sie wlaczyc (sorki nie mam polskich liter).
seks jest fajny. Ale...niewlasciwie uzyty jest bronia masowego razenia.
Obserwuje to od dluzszego czasu po stronie zachodniej do Polski. Tutaj faceci spotykaja sie z kobietami tylko dla seksu.
Cos nie pasuje ? OK. Do widzenia.
I tak az do 50. Kolo piecdziesiatki, wiekszosc panow zaczyna myslec o potomku smile
Znajduja mlodsza od siebie (biologia...) i bawia sie w tatusio-dziadka smile

No a gdzie tu problem seksu ?
taki, ze tym panom wczesniej nie kalkuluje sie zadna inna relacja z kobieta niz oparta wylacznie na zaspokojeniu potrzeb seksualnych.
Bo po co ?
Ryzyko wejscia w trwaly zwiazek, oparty oprocz seksu na wspolnocie majatkowej, emocjonalnej jest z wielu powodow duzym ryzykiem dla faceta.
Dysproporcja praw kobiet nad mezczyznami, powoduje, ze dla mlodych facetow kobiety sa atrakcyjne jedynie jako obiekt seksualnym, ale nie potencjalem na partnerke z ktora mozna tworzyc relacje.
Kwestia rozwodow, koniecznosc alimentow na zone, latwosc posadzenia o przemoc, sposob podzialu majatku, wieksze prawa kobiet wobec wspolnych dzieci, itd. powoduje, ze na faceta 30-paro letniego w zwiazku patrzy sie jak na samobojce smile
A, ze media trabia, epatuja seksem i reklamuja go - to dlaczego nie skorzystac. Wystarcczy apka na mobile a chetna zawsze sie znajdzie na jedna noc.
aAe nic wiecej.
Gdzies powoli, zaczynaja sie glosy kobiet wspominajace spokojne zycie ich matek i babc sad
Moze bez super orgazmow, ale bardziej przewidywalne i oparte na bliskosci z drugim czlowiekem.

194 Ostatnio edytowany przez DoswiadczonyDaro (2018-10-19 07:40:20)

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Ela210 napisał/a:

Dopuść myśl, że może nie wszystko ogarniasz intelektem Daro, .:) to może być orzeźwiające doświadczenie:))Ja też tą myśl dopuszczam i od tej pory włączam Ci taryfę ulgową.

Ale zdziwienie dobra rzecz..:) podstawą do analizy, a nie szybkiego wyciągania wnioskow być powinno.


Posłuchaj. Ludzie są różni, różnie myślą, różnie patrzą na świat, różnie postępują. Nie każdy jest taki jak Ty, taki jak ja, albo taki jak ktoś inny. Niestety z Twojej strony są w moją ciągle i tylko osobiste, niemerytoryczne wycieczki, próby ośmieszania i dyskredytowania, nie tylko w tym ale i w innych wątkach.  To może się sama zastanów z czego to wynika, co Cię takie poruszyło albo przeanalizuj, skoro tak się obnosisz, że swoją zdolnością do analizy, do ogarniania tematów, co jest z Tobą nie tak, co Cię poruszyło, że aż w taki dziecinny sposób musisz się sama przed samą sobą bronić. Bo Twoja pseudodyskusja ze mną sprowadza się tylko i jedynie do przytyków i prób ośmieszania rozmówcy.

Osobiście nie uważam się ani za mądrzejszego, ani za bardziej doświadczonego od innych (np. jeslibym użył nicka mały czy oznaczałoby to że jestem mały?), lepszego ale też nie głupszego, nie gorszego, itp. To są oczywiste rzeczy. Ale czasami, żeby dyskutować na pewnym poziomie, trzeba podjąć wysiłek intelektualny zrozumienia. Skoro go nie podejmujesz to po prostu się odczep i tyle. Są inni dla których to mogą być wartościowe przemyślenia.

195

Odp: Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.
Erni napisał/a:

... faceci spotykaja sie z kobietami tylko dla seksu. ..... Kolo piecdziesiatki, wiekszosc .. o potomku smile
...bawia sie w tatusio-dziadka smile

Nie podoba mi się takie życie.



No a gdzie tu problem seksu ?
taki, ze tym panom wczesniej nie kalkuluje sie zadna inna relacja z kobieta niz oparta wylacznie na zaspokojeniu potrzeb seksualnych.

Jesteś pewien? Może oni nie mogą znaleźć właściwej kobiety, a może są tak beznadziejni, że żadna ich nie chce?



Ryzyko wejscia w trwaly zwiazek, oparty oprocz seksu na wspolnocie majatkowej, emocjonalnej jest z wielu powodow duzym ryzykiem dla faceta.

A co z kobietą, która najpierw będzie miała 9 miesięcy ciąży, potem noworodka, małe dziecko. Mężczyzna powinien zapewnić w tym czasie bezpieczeństwo, w szczególności majątkowe.



... dla mlodych facetow kobiety sa atrakcyjne jedynie jako obiekt seksualnym, ...

Dla jednych pewnie tak, a dla drugich nie. Śmiem nawet twierdzić, że są miliony młodych dziewczyn i chłopców, którzy marzą o normalnej relacji, zakochaniu, byciu razem, poznawaniu seksu powoli.



Kwestia rozwodow, koniecznosc alimentow na zone, latwosc posadzenia o przemoc, sposob podzialu majatku, wieksze prawa kobiet wobec wspolnych dzieci, itd. powoduje, ze na faceta 30-paro letniego w zwiazku patrzy sie jak na samobojce smile

Jako mężczyzna twierdzę, że dobrze mieć dzieci, full rodzinę. Byłem wierny wiele lat, więc wiem o czym mówię.



A, ze media trabia, epatuja seksem i reklamuja go - to dlaczego nie skorzystac. Wystarcczy apka na mobile a chetna zawsze sie znajdzie na jedna noc.

Nie ma tak łatwo -- najpierw musisz poderwać aby mieć seks, albo pracować i zapłacić za seks. W obu przypadkach trzeba długo szukać, aby znaleźć dobrą kochankę.

Posty [ 131 do 195 z 333 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Kocham męża, On kocha żonę a jest nam dobrze razem.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024