Zyję z mężem, mamy wspólne sprawy, tematy, problemy, ale z tyłu głowy siedzi on... i nie oczekuję rad typu zostaw męża itd, chcę porady jak zapomnieć o tamtym. Z pewnością jest tysiące osób zakochanych w kimś z kim nie mogą być, czy to nieszczęśliwie, czy platonicznie, z jakiś powodów związek jest czasem niemożliwy. Jak oni sobie radzą? Może jest jakiś złoty poradnik? Wyobrażenia i myśli że on wcale nie jest taki świetny jak mi się wydaje nie działają, nie umiem go sobie "obrzydzić", nie trafia do mnie argument że zdradza żonę więc mnie też by zdradził. Jestem na to wszystko głucha... zaślepiona... chociaż wiem że w większości macie rację, że nim nie było by pewnie za jakiś czas różowo, trawa nie jest tam bardziej zielona itd... wszystko to wiem...ale to w moim przypadku NIE DZIAŁA... wiem że mam klapki na oczach, ale nie wiem jak je zdjąć. Zaraz ktoś napisze że mam powiedzieć o wszystkim mężowi, oczywiście gdyby tak się stało nie było by powrotu już do niczego bo nie wybaczył by mi.
To proste - zakochałąś się, więc sobie o nim myślisz. Pewnie takie racjonalne myślenie, że trawa nie jest gdzie indziej bardziej zielona, nie zadziałają tak prosto i tak od razu.
Wiesz, kiedyś czytałam o takich przypadkach zakochania się w dużo starszym facecie ze względu na jego wyrobioną już życiowo pozycję - bo bardziej doświadczony, bo bardziej prestiżowo, bo ci czymś imponuje. - Może to twój przypadek?
I jeszcze tak sobie myślę - chyba pisałaś, ze nie puszczasz motylków na prawo i lewo? Wobec tego może, jeśli już ci się zdarzyło poczuć miętę po drodze, to jest to silniejsze uczucie, niż w przypadku kogoś, kto dość często potrafi się zauroczyć? Więc idzie to u ciebie nie w ilość, a w jakość i intensywność?
No i pomyśl, co byłoby z wami za 10 lat... smutny raczej widoczek. I może też by poszedł kicać gdzieś na boku z jakąś młodszą współpracownicą...(Tzn. chyba tylko minetkę jej robić. )