Katarzynko proszę trochę mniej nerwów. Nic dzięki temu nie zyskasz a tylko sobie zrobisz krzywdę. Szczególnie tak jak pisałem że jestem pewny - łatwo Ci nie jest.
Polecam jeszcze wszystkim książkę "Psychologia miłości" Bogdana Wojcieszki.
Arcy, dziękuję za dobrą radę, masz rację Co do lektury, chętnie się zapoznam.
Przeczytałem odpowiedź Katarzynki i KOPARA MI OPADŁA. Nie tylko pomieszanie z poplątaniem ^2 (albo i wyższej potęgi) ale i ogromna manipulacja słowami, pojęciami, tym co się samemu wcześniej napisało, negacja tego, negacja pojęć, itd. Dyskusja z tym oznaczała by rozwleczenie tematu na takie "czynniki pierwsze", że już nikt by nic z tego nie zrozumiał. A może o to właśnie chodzi, żeby już nic nie rozumieć z tego?
A teraz parę odniesień. Oczywiście w związku poligamicznym a monogamicznych inaczej traktuje się kwestie zazdrości ale układ poliamoryczny nie jest stałym związkiem poligamicznym ale układem z wymianą partnerów więc trudno tutaj odnieść się do kwestii zazdrości bo ta wynika z wierności a tu jej NIE MA. Powiedzenie, że jest to rozwiązanie na zdradę tylko pokazuje myślenie autorki, że przede wszystkim tutaj chodziło właśnie o zdradę i przyzwolenie na nią. Ciekawe co by powiedział mąż autorki na taką genezę układu, w którym tkwią do dzisiaj. A sama zdrada czy kontrolowana przez partnera czy nie dalej jest zdradą, oddaniem gdzie indziej swojej intymności, uczuć.
Po drugie kwestia tego co się chce albo nie chce. Ludzie chcą różnych rzeczy, jeden chce kochać się z psami, inny z dziećmi, inny z wieloma partnerami. I tu celowo podaje takie "drastyczne" przykłady, żeby pokazać, że to co jest dozwolone jest kwestią, pochodną ustaleń i norm społecznych. Jaka bowiem jest granica tego, że np. poliamoria jest dozwolona a pedofilia nie jest? Przecież "poliamoryście" będzie odpowiadało dopuszczenie społeczne związków "wielo" a "pedofilowi" współżycie z dziećmi. Każdy z nich z racji swoich "potrzeb" będzie dążył do realizacji swojego "modelu", który będzie uważał za słuszny. Dlatego też trzeba jasno powiedzieć, że w modelu społeczeństwa chrześcijańskiego, gdzie rodzina zdefiniowana jest jako związek kobiety i mężczyzny, inne zachowania (odstępstwa) są antyspołeczne. W "modelach" proponowanych przez liberalizm (w celu psucia społecznego - moja opinia, też dlatego, że są charakterystyczne dla okresu tzw. dekadencji, upadku - patrz odniesienia historyczne) mamy dopuszczenie wszelkich zachowań sprzecznych z modelem społeczeństwa chrześcijańskiego, czyli różne zachowania seksualne, drapieżne, modele ekonomiczne, czy zagrożenie wartości życia np. eutanazja, itp. Chyba większość z nas ma jednak odczucie, że nadal żyjemy w społeczeństwie chrześcijańskim w Polsce? Skąd więc taki wielki krzyk i chęć przeprowadzenie "rewolucji liberalnej"? Są ku temu powody i ekonomiczne i społeczne. A ponieważ zachowanie "poli" jest zachowaniem antyspołecznym w naszej kulturze i to jest ważne, przytoczmy więc definicję antyspołecznego zachowania:
"Antyspołeczność – synonim psychopatii i socjopatii. Jest to czynne działanie przeciwko społeczeństwu; charakteryzuje się agresywnymi działaniami przeciwko jednostkom społecznym lub grupom społecznym (agresja słowna, przemoc); brakiem empatii. Na podstawie społecznej, etycznej i prawnej oceny tego typu działań, wyróżnia się trzy typy osobowości antyspołecznej: antyspołeczne zaburzenie osobowości, socjopatia i psychopatia. Osoby antyspołeczne mogą wyróżniać się urokiem osobistym, inteligencją. Cechuje je brak zdolności do identyfikowania się z jednostkami i grupami społecznymi. Motywacją ich agresywnych zachowań i działań jest pociąg do przeżywania silnych emocji. Charakteryzują się również brakiem zdolności do prowadzenia stabilnego życia rodzinnego, do utrzymywania więzi."
I nagle wszystkie wypowiedzi autorki i zachowania stają się jasne i zrozumiałe. A dla nas jest to do przemyślenia.
A teraz na koniec "wybitny" cytat z wypowiedzi autorki, gdzie manipulacja goni manipulacje, po prostu majstersztyk pomieszania pojęć i sugerowania czegoś fałszywego:
"Poliamoria zakłada natomiast, że ludzie są zdolni prawdziwie obdarzyć uczuciem romantycznym więcej niż jedną osobę. I pokochanie drugiego człowieka, nie powinno z automatu przekreślać dotychczasowej relacji. Paradoksalnie poliamoryczna żona może być dużo wierniejsza od żony monogamicznej wink
Znasz już moją historię. Gdybym trzymała się mono-normy, (mówiącej o tym, że kochać można w tym samym czasie tylko jedną osobę), cóż miałabym uczynić w momencie, gdy zdałam sobie sprawę, że kocham przyjaciela? Porzucić męża? I gdzie tu ta cała trwałość rodziny? Oczywiście, najłatwiej powiedzieć – nie zakochiwać się! Ale – chociaż możemy nad tym łamać ręce – ludzie w udanych związkach tęż się zakochują i zakochiwać będą. Wiesz to, czytasz wiele historii na tym forum. Poliamoryczny związek może być w takich chwilach uczciwą alternatywą dla zdrady czy porzucenia."
Po pierwsze poliamoria dotyczy głównie zachowań seksualnych, gdzie "miłość" jest głównie kwestią posiadania wielu partnerów seksualnych i na tym się opiera. Po drugie napisanie o wierności w sytuacji zdrady jest kłamstwem wręcz szokującym, że poliamoryczna żona jest wierniejsza?! Co za pomieszanie! A przy okazji czemu monogamiczna żona nie jest wierna, bo nie współżyje z przyjacielem" i "nie zdradza męża"? Niesamowite wręcz odwrócenie pojęć! Kolejne: Bardzo prostackie wręcz podejście w kwestii zakochania się w kimś innym kiedy się jest w związku, bo nie można sobie odmówić? I to ma potwierdzać to, że osoby w monogamicznych związkach też się zakochują? Zdarza się. Tylko, że tam kwestia postępowania, co oni robią jest zupełnie inna! To jak można to porównywać?!!!!!!!!!!!!!!!!!! To tak jakby pijak tłumaczył swoje pijaństwo tym, że ktoś inny ma ochotę na wypicie butelki wódki. Owszem ma ale tego nie robi. Róznica zasadnicza i obala całą to nielogiczną ale wybitnie manipulującą wypowiedź autorki.
Pozostaje pytanie jak osoby zmanipulowane przez autorkę (przede wszystkim mąż, który sam jest sobie winien) naprawdę się czują w tym pseudopięknym układzie. Ale na to pytanie nie uzyskamy tu odpowiedzi.
Katarzynko
Żytj z kim chcesz, spij z kim chcesz, uprawiaj seks z kim chcesz, ale na litośc boską ...:) nie rob z tego religii.. i nie kłam.
Zgadza się Katarzynko nie rób religii Pamiętaj, że wszystkie religie bardzo BARDZO nie znoszą konkurencji
135 2018-11-05 13:16:47 Ostatnio edytowany przez adiafora (2018-11-05 13:18:10)
Katarzynka, że też Ci się chce z fanatykami jedynie słusznej drogi dyskutować. Masz cierpliwość dziewczyno.
Misinx, dobre!
Katarzynka, że też Ci się chce z fanatykami jedynie słusznej drogi dyskutować. Masz cierpliwość dziewczyno.
Misinx, dobre!
Za to Tobie się nie chce Poza tym co to za stwierdzenie "jedynie słuszna droga"? Ja postawiłem konkretne pytanie, gdzie jest granica przekraczania tej drogi? Czy jest nią np. przyzwolenie na poliamoryzm, czy jest nią przyzwolenie na pedofilię, czy przyzwolenie na zoofilię? W ujęciu społecznym oczywiście z wzięciem pod uwagę, że pewne granice są już przekroczone i, że dążenie jest do przekraczania kolejnych. Co jest tym kryterium? Czy to co uważano kiedyś, czy uważa się dzisiaj, czy będzie uważać jutro? Jaki system społeczny pozwala na jedne zachowania a nie pozwala na inne, jakie i dlaczego?
Daro, znajdź sobie chłopie jakąś kobitę, to nie będziesz musiał w necie krucjat uskuteczniac. Sorry za szczerość, ale nudzisz okrutnie z tą swoją retoryką radiowo maryjną. Żyj i daj żyć innym. A w kwestii poliamorii to się może doksztalc bardziej zamiast klepać co Ci ślina na język przyniesie. To, ze czegoś nie lubisz a nawet nie znosisz to jedno, nie masz obowiązku wszystkiego akceptować. Ale żeby tak się przypie**dalać do wszystkiego, co stoi w sprzeczności z Twoim światopoglądem i to flekować na każdym kroku to już obsesja jakaś. Co na to Twój lekarz?
adiaphora napisał/a:Katarzynka, że też Ci się chce z fanatykami jedynie słusznej drogi dyskutować. Masz cierpliwość dziewczyno.
Misinx, dobre!
Za to Tobie się nie chce
Poza tym co to za stwierdzenie "jedynie słuszna droga"? Ja postawiłem konkretne pytanie, gdzie jest granica przekraczania tej drogi? Czy jest nią np. przyzwolenie na poliamoryzm, czy jest nią przyzwolenie na pedofilię, czy przyzwolenie na zoofilię? W ujęciu społecznym oczywiście z wzięciem pod uwagę, że pewne granice są już przekroczone i, że dążenie jest do przekraczania kolejnych. Co jest tym kryterium? Czy to co uważano kiedyś, czy uważa się dzisiaj, czy będzie uważać jutro? Jaki system społeczny pozwala na jedne zachowania a nie pozwala na inne, jakie i dlaczego?
Chłopie jak Ty zestawiasz poliamoryzm z krzywdzeniem dzieci, albo zwierząt, to Ty szukaj rozmówców tylko wśród takich jak Ty. Z nikim innym się nie dogadasz. Kiedyś dla takich jak Ty problemem było choćby to, że kobiety ubrały spodnie. Ty wiesz jakie to miało skutki społeczne ???
Daro, znajdź sobie chłopie jakąś kobitę, to nie będziesz musiał w necie krucjat uskuteczniac. Sorry za szczerość, ale nudzisz okrutnie z tą swoją retoryką radiowo maryjną. Żyj i daj żyć innym. A w kwestii poliamorii to się może doksztalc bardziej zamiast klepać co Ci ślina na język przyniesie. To, ze czegoś nie lubisz a nawet nie znosisz to jedno, nie masz obowiązku wszystkiego akceptować. Ale żeby tak się przypie**dalać do wszystkiego, co stoi w sprzeczności z Twoim światopoglądem i to flekować na każdym kroku to już obsesja jakaś. Co na to Twój lekarz?
Bravo!
Adiaphoro, Twój post to jak łyk świeżego powietrza po wyjściu z trupiarni.
Dariowi dedykuję 9 Act 1 Finale Part 1 2 Viva La Liberta! z Don Giovanniego. Może wyluzuje ...
140 2018-11-05 14:37:26 Ostatnio edytowany przez DoswiadczonyDaro (2018-11-05 14:47:32)
DoswiadczonyDaro napisał/a:adiaphora napisał/a:Katarzynka, że też Ci się chce z fanatykami jedynie słusznej drogi dyskutować. Masz cierpliwość dziewczyno.
Misinx, dobre!
Za to Tobie się nie chce
Poza tym co to za stwierdzenie "jedynie słuszna droga"? Ja postawiłem konkretne pytanie, gdzie jest granica przekraczania tej drogi? Czy jest nią np. przyzwolenie na poliamoryzm, czy jest nią przyzwolenie na pedofilię, czy przyzwolenie na zoofilię? W ujęciu społecznym oczywiście z wzięciem pod uwagę, że pewne granice są już przekroczone i, że dążenie jest do przekraczania kolejnych. Co jest tym kryterium? Czy to co uważano kiedyś, czy uważa się dzisiaj, czy będzie uważać jutro? Jaki system społeczny pozwala na jedne zachowania a nie pozwala na inne, jakie i dlaczego?
Chłopie jak Ty zestawiasz poliamoryzm z krzywdzeniem dzieci, albo zwierząt, to Ty szukaj rozmówców tylko wśród takich jak Ty. Z nikim innym się nie dogadasz. Kiedyś dla takich jak Ty problemem było choćby to, że kobiety ubrały spodnie. Ty wiesz jakie to miało skutki społeczne ???
He, nie wiem ale czy aż tak można być pozbawionym wyobraźni żeby nie widzieć, że nie ma różnicy, nie rozumieć sensu wypowiedzi? Różnica jest w tylko w skali. Bowiem coś co było nie do pomyślenia 50 lat temu, dziś jest "normą" a co jest nie do pomyślenia dzisiaj, jutro będzie "normą". Coś co cię oburza jest "normą" dla kogoś innego, a co jest "normą" dla ciebie oburza kogoś innego. Czy nie jest właśnie tak, że pewne poglądy społeczne każą ci patrzeć na coś w określony sposób, i wtedy reagujesz tak jak reagujesz? Stąd moje konkretne pytanie o kryteria oceny tego co jest dozwolone a co nie jest dozwolone i wg. jakiego modelu społecznego?
Na to pytanie nie umiecie albo nie chcecie odpowiedzieć.
Przytoczę też wypowiedź:
Daro, znajdź sobie chłopie jakąś kobitę, to nie będziesz musiał w necie krucjat uskuteczniac. Sorry za szczerość, ale nudzisz okrutnie z tą swoją retoryką radiowo maryjną. Żyj i daj żyć innym. A w kwestii poliamorii to się może doksztalc bardziej zamiast klepać co Ci ślina na język przyniesie. To, ze czegoś nie lubisz a nawet nie znosisz to jedno, nie masz obowiązku wszystkiego akceptować. Ale żeby tak się przypie**dalać do wszystkiego, co stoi w sprzeczności z Twoim światopoglądem i to flekować na każdym kroku to już obsesja jakaś. Co na to Twój lekarz?
Powyższa wypowiedź jest pełna jadu, przytyków, słów haseł używanych do hejtowania, jest typowym przykładem mowy nienawiści, używaniem wulgaryzmów, obrażaniem. To są argumenty? Skąd taka reakcja? Co ją wywołuje? Czemu ktoś zmusza się do takiego wysiłku OPLUWANIA kogoś innego? Bo ktoś dosadnie coś pokazuje, że nie można tego znieść? LOL
Misinx napisał/a:DoswiadczonyDaro napisał/a:Za to Tobie się nie chce
Poza tym co to za stwierdzenie "jedynie słuszna droga"? Ja postawiłem konkretne pytanie, gdzie jest granica przekraczania tej drogi? Czy jest nią np. przyzwolenie na poliamoryzm, czy jest nią przyzwolenie na pedofilię, czy przyzwolenie na zoofilię? W ujęciu społecznym oczywiście z wzięciem pod uwagę, że pewne granice są już przekroczone i, że dążenie jest do przekraczania kolejnych. Co jest tym kryterium? Czy to co uważano kiedyś, czy uważa się dzisiaj, czy będzie uważać jutro? Jaki system społeczny pozwala na jedne zachowania a nie pozwala na inne, jakie i dlaczego?
Chłopie jak Ty zestawiasz poliamoryzm z krzywdzeniem dzieci, albo zwierząt, to Ty szukaj rozmówców tylko wśród takich jak Ty. Z nikim innym się nie dogadasz. Kiedyś dla takich jak Ty problemem było choćby to, że kobiety ubrały spodnie. Ty wiesz jakie to miało skutki społeczne ???
He, nie wiem ale czy aż tak można być pozbawionym wyobraźni żeby nie widzieć, że nie ma różnicy, nie rozumieć sensu wypowiedzi? Różnica jest w tylko w skali. Bowiem coś co było nie do pomyślenia 50 lat temu, dziś jest "normą" a co jest nie do pomyślenia dzisiaj, jutro będzie "normą". Coś co cię oburza jest "normą" dla kogoś innego, a co jest "normą" dla ciebie oburza kogoś innego. Czy nie jest właśnie tak, że pewne poglądy społeczne każą ci patrzeć na coś w określony sposób, i wtedy reagujesz tak jak reagujesz? Stąd moje konkretne pytanie o kryteria oceny tego co jest dozwolone a co nie jest dozwolone i wg. jakiego modelu społecznego?
Na to pytanie nie umiecie albo nie chcecie odpowiedzieć.
Na to pytanie nie ma jednej odpowiedzi. Ty masz swoje teorie o szkodliwościach społecznych, ja mam swoje, inni mają swoje itd. Gdy zbiera się spora grupa ludzi, która zaczyna wspólnie twierdzić, że coś ich wspólnie "uwiera" w obecnym stanie rzeczy i że chcą zmiany to ją forsują. Zazwyczaj im idzie na początku opornie. Czasem im się udaje, a czasem nie. Przyjrzyj się jak było z np. z sufrażystkami, w ogóle z całym ruchem kobiet, który wywracał do góry nogami ówczesny ład społeczny. Dla wielu ludzi to co robiły "łamaniem praw boskich", "praw natury" i tym podobne bzdety. Też było wtedy mnóstwo zadziwiających dzisiaj teorii naukowych stojących w opozycji do tej rewolucji.
Dla mnie osobiście jedynym kryterium tego co jest dozwolone jest to, czy ktoś nie ponosi z tego tytułu krzywdy, cierpienia i tyle. Ale to jest moje indywidualne kryterium.
karolcia_38 napisał/a:. Najbardziej.charakeryzuje mnie to powiedzenie... "między bodźcem a reakcją leży największa siła człowieka... wolna wola." Dzięki temu czuję się wolnym człowiekiem nawet wówczas gdy popełniam błędy. Jednak nikogo za te błędy nie winię. No ale faktycznie nie mam już 20 lat.
karolcia_38; to bardzo dojrzała postawa. Nie przychodzi sama z siebie, ale jak pisalas wymaga dużej pracy, żeby przestać obwiniać innych za swoje błędy.
Wiem, bo sama przeszłam podobną, może tylko w części , drogę, mam nadzieję że skuteczną, chociaż ciagle się łapie zna tym, że działam „pod wpływem” i po czasie zareagowałabyś inaczej.Jednak, jest wiele osób które tej drogi jeszcze nie przeszły ani w kawałku i ciagle szukają wzorców do naśladowania.
Wiem, że moje zachowanie może mieć wpływ na ich decyzje.
Oby dobre.
Ale miałabym kaca moralnego, gdyby moje złe decyzja skutkowały ich złymi decyzjami.
Nie chce być odebrwna jako samochwala - bywam dla niektórych autorytetem, a to zobowiązuje.
Czasami aż za bardzoA ze nie jestem idealna... to przynajmniej staram się idealnie sobie z tym radzić
Hmmm... no i widzisz Secondo bardzo ciekawą kwestię poruszyłaś. I tu wyłania się mój egoizm w pełnej krasie. Ja jako, że z przyczyn niezależnych od siebie byłam zmuszona szukać sama własnej drogi niejednokrotnie kalecząc się okrutnie przyjęłam postawę bezkompromisowej niezależności działającej w dwie strony. Skoro ja nauczyłam się odpowiedzialności za własne życie, myśli, decyzje, wybory, słowa etc. i nikogo nie obarczam współodpowiedzialnością za to, nie mam ochoty ani wewnętrznej zgody by ktokolwiek obarczał mnie odpowiedzialnością za jego życie, myśli ...... etc. Bo widzisz.... to też wielokrotnie efekt mojej rewolucyjnej ewolucji popartej w życiu osobistym doświadczeniem gdy nie istotna była prawdziwa moja intencja i prawda bo inny człowiek i tak przefiltrował przez własne ego i dostrzegł, usłyszał, zinterpretował to co miał potrzebę. I na nic tu moja postawa czy odpowiedzialność bo nie TO jest clue problemu a właśnie to JAK chce nas odebrać drugi człowiek. I ze świętego można w końcu zrobić pożalsięboże istotę przypisując mu własne słabości czy projektując trawiące nas lęki, strachy, fobie. Stąd moja postawa odcinająca się całkowicie od takich ludzi. I guzik mnie obchodzi, że chadzają po omacku. Ja też kiedyś chadzałam. Jednocześnie być może właśnie z tego samego powodu, że można..... wierzę w ludzi. Potrafię widzieć z empatią. Jest mi łatwiej bo w zasadzie nic mi nie zagraża a jednocześnie nic nie ogranicza. Wszak wszystko co widzę, co zrobię zaczyna i kończy na mnie na mojej odpowiedzialności nawet za moje błędne patrzenie czy błędną interpretację tego co widzę.
A dyskusja z Daro właśnie pokazuje na czym polegają wewnętrzne filtry. To szablonowa rozmowa ślepego z głuchym. I ani głuchy ani ślepy nad drugim przewagi nie ma. Po prostu są inni.
Niestety autorka Ameryki nie odkryła ale przeinacza kwestię odpowiedzialności i swojej niezależności w sensie wolności wyboru innych. Mąż bowiem nie był tu wolny. Np. wg. Santrea są trzy warianty realacji międzyludzkich. Są to prośba, wymaganie i apel. Autorka stosuje tutaj relację typu wymaganie wobec męża co jest przejawem relacji "pan - niewolnik". To tylko taka luźna uwaga z punktu widzenia psychologii
Możemy też spojrzeć na relację z innego punktu widzenia. Kwestii miłości vs. wolności. Świetnie to przedstawia wielu autorów. Wg. mnie wiele elementów tego jest związane z tzw. stanem psychotycznym nawet jeśli to jest przesada. Wszyscy chyba wiemy jak wygląda rozmowa z zadużonym w kimś dzieckiem? To przemija bez nowych bodźców dlatego "ciekawe jest" co będzie za 3-5 lat?
Warto się zastanowić czy czasem ktoś nie stał się niewolnikiem tego układu? Tego się oczywiście też nie dowiemy.
Niewolnikiem można być w dwójnasob. W wersji nieświadomości siebie. Bądź w wersji wyboru. Zarówno pierwsza jak i druga postawa nie odbiera człowiekowi odpowiedzialności za stan w jakim się znajduje. I skoro zdolny do abstrakcyjnego myślenia człowiek pozostaje w "niewygodzie niewolniczej" dlaczego ktoś inny ma autoryzować z pozycji nadrzędnej bądź co bądź jego wybór? Wszak brak wyboru jest niczym innym jak wyborem tyle, że zaniechania.
Daro bardzo chętnie podpierasz się badaniami czy słowami takimi jak psychologia. Takie postępowanie uznaję za manipulację ludźmi, którzy to czytają.
Sytuacje którą opisała Katarzyna nazwałbym "uzgodnieniem" i to całej trójki
Co do pytania o granicę, dla mnie jest nią wolność drugiej istoty. Dopuszczalne jest to, co odbywa się między dorosłymi ludźmi, za ich świadomie i dobrowolnie wyrażoną zgodą. Pedofilia ani zoo filia nie spełniają tej definicji. Polegają na wykorzystaniu stosunku zależności, przymusie fizycznym bądź psychicznym, ewentualnie wykorzystaniu istoty niezdolnej do wyrażenia woli.
Kwestia zdrady to też ciekawy problem. Jak ją bowiem rozumieć? Wg mnie zdrada jest złamaniem umowy. Dopóki więc jesteśmy szczerzy i trzymamy się ustalonych w związku reguł, dopóty jesteśmy "wierni".
A niezależność w miłości? Niestety ludzie często w związkach zgadzają się na różne rzeczy, których tak naprawdę nie chcą: jakiś rodzaj praktyk seksualnych, wymiana znajomych, pracy, przeprowadzka czy choćby dalsze trwanie w unieszczęśliwiającej relacji. Poliamoria czy otwarcie związku nie są tu pewnie wyjątkiem, co jednak niewiele mówi o samym zjawisku.
Karolciu, rozmowa ślepego z głuchym - racja, ale myślę, że przy odrobinie dobrej woli jesteśmy w stanie lepiej pojąć swoje racje (nie mówię zaakceptować). U Dara niestety nie widzę dobrej woli, ale wręcz upartą niechęć do czytania ze zrozumieniem, połączoną z napastliwym tonem. Taka postawa mocno zniechęca do dyskusji.
Co do pytania o granicę, dla mnie jest nią wolność drugiej istoty. Dopuszczalne jest to, co odbywa się między dorosłymi ludźmi, za ich świadomie i dobrowolnie wyrażoną zgodą. Pedofilia ani zoo filia nie spełniają tej definicji. Polegają na wykorzystaniu stosunku zależności, przymusie fizycznym bądź psychicznym, ewentualnie wykorzystaniu istoty niezdolnej do wyrażenia woli.
Kwestia zdrady to też ciekawy problem. Jak ją bowiem rozumieć? Wg mnie zdrada jest złamaniem umowy. Dopóki więc jesteśmy szczerzy i trzymamy się ustalonych w związku reguł, dopóty jesteśmy "wierni".
A niezależność w miłości? Niestety ludzie często w związkach zgadzają się na różne rzeczy, których tak naprawdę nie chcą: jakiś rodzaj praktyk seksualnych, wymiana znajomych, pracy, przeprowadzka czy choćby dalsze trwanie w unieszczęśliwiającej relacji. Poliamoria czy otwarcie związku nie są tu pewnie wyjątkiem, co jednak niewiele mówi o samym zjawisku.
Karolciu, rozmowa ślepego z głuchym - racja, ale myślę, że przy odrobinie dobrej woli jesteśmy w stanie lepiej pojąć swoje racje (nie mówię zaakceptować). U Dara niestety nie widzę dobrej woli, ale wręcz upartą niechęć do czytania ze zrozumieniem, połączoną z napastliwym tonem. Taka postawa mocno zniechęca do dyskusji.
Dyskusja polega na otwartości, prawdzie i braku manipulacji. Przede wszystkim jeśli mówimy o wolnej woli to powinniśmy dać się wypowiedzieć tutaj twojemu mężowi ponieważ doświadczenie pokazuje, że dana sytuacja zrelacjonowana przez kogoś innego wygląda zupełnie inaczej. Poza tym ktoś może być "ubezwłasnowolniony" samą sytuacją nawet a szczególnie jeśli jest osoba dorosłą i kalkuluje. Opisany tutaj obraz jest jednoznaczny. Mąż zgodził się bo nie chciał stracić przyjaciela przy nieugiętej postawie żony, która chciała go z nim zdradzić, musi się pocieszać przygodnymi kochankami aby jego poczucie wartości nie upadło z kretesem. Jest to przykład prawdziwej desktrukcji, takiej jednak nieoczywistej, zniewolenia a nie wolności. Jak miałby się przeciwstawić skoro był przegadany i zmanipulowany. Nie na tym polega wolny wybór ale raczej na patrzeniu na drugiego człowieka i odgadywaniu jego potrzeb. Potrzeba posiadania kochanka nie była potrzebą męża i nie on to zaproponował. On nie odmówił. To wszystko w kwestii wolności wyboru.
Mąż zgodził się bo nie chciał stracić przyjaciela przy nieugiętej postawie żony (...) Potrzeba posiadania kochanka nie była potrzebą męża i nie on to zaproponował. On nie odmówił.
Nieprawda. Przypomnę pierwsze posty:
Zaczął mnie namawiać, byśmy jeszcze kiedyś dali szansę S.
Nie wiedziałam co z tym począć.
W końcu, po urodzinach męża, zgodziłam się. (...)
Było więc jasne, że miłość będzie trwała, jeżeli dalej będzie naszym przyjacielem. Co więc z tym począć? Zerwać kontakt zupełnie? Przez długi czas myślałam, że to najlepsze wyjście. O tym ani S., ani mój mąż nie chcieli nawet słyszeć. (...)
Gdy pytam chłopaków, czy zmieniliby cokolwiek mogąc cofnąć czas, bez wahania odpowiadają, że nie.
O to właśnie mi chodziło, gdy pisałam o Twojej upartej niechęci do czytania ze zrozumieniem. Konsekwentnie wypaczasz moją historię pod swoje tezy. Stworzyłeś w swej głowie jakiś obraz mojej osoby, mojej relacji z mężem, moich motywacji i teraz dzielnie wojujesz z tym wyobrażeniem. Nie ma ono jednak wiele wspólnego z rzeczywistością, więc ciężko mi się odnieść do niektórych ataków.
A jeśli chodzi o mojego męża, to w wolnych chwilach śledzi ten temat i ma z Twoich postów niesamowitą uciechę
Nie na tym polega wolny wybór ale raczej na patrzeniu na drugiego człowieka i odgadywaniu jego potrzeb
Zgadzam się z tobą. Też uważam, że ludzie często ulegają presji ukochanej osoby i moralnym obowiązkiem jest tego nie wykorzystywać, a wręcz przeciwnie, szanować potrzeby partnera (zarówno te wypowiedziane jak i dorozumiane). Było to dla mnie pierwszorzędną kwestią w całym procesie decyzyjnym, który był długi i trudny, ale z pewnością wspólny. Swoją drogą mój mąż ma bardzo silny charakter i brał aktywny udział w kształtowaniu naszej relacji. W innym temacie ktoś nawet sugerował, że to ja się dostosowałam do woli męża Ot tyle na temat sensu odgadywania cudzych motywacji „na odległość”.
Z pewnością twoje rozumowanie byłoby bliższe prawdy, gdyby mój mąż był typowym facetem. To jednak człowiek zupełnie niepodobny do żadnego innego mężczyzny jakiego znam - jest pewny siebie, od zawsze wyzbyty uczucia zazdrości, serdeczny, otwarty, szczery i radosny. Wiem, że tego nie pojmujesz, ale jesteśmy naprawdę szczęśliwymi, kochającymi się ludźmi
Cześć po przerwie! Spotkała nas niedawno przeciekawa sytuacja. Pewien reporter przeczytał ten temat i uznał, że historia idealnie nadaje się do materiału o poliamorii, jaki planuje zrobić dla Dzień Dobry TVN Wymieniliśmy klika wiadomości, maili, telefonów. Zachęcał naszą trójkę do rozmowy przed kamerami. Z racji, że temat jest bardzo intymny, zgodziliśmy się, pod warunkiem pełnej anonimizacji (modulacja głosu, ujęcia bez twarzy). W miniony weekend byliśmy na nagraniach.
Ze wstępnych informacji wiem, że emisja palowana jest w wakacyjny weekend. Nie mam pojęcia, jak będzie wyglądała całość po montażu, więc nie wiem czy jest co polecać Ale jeśli kogoś ciekawi jak brzmi wersja moich partnerów, to będzie okazja usłyszeć w TV.
Jak będę znała dokładną datę emisji, dam znać.
150 2019-05-23 06:52:35 Ostatnio edytowany przez Excop (2019-05-23 06:59:44)
Nie wiem na pewno, ale to ostatnie kupy się nie trzyma.
z tym wcześniejszymi.
Po co ten ekshibicjonizm? Najpierw temat na forum, teraz telewizja, a potem co? założycie partię? Fajnie, że żyjecie sobie w trójkącie, ale naprawdę chcecie o tym opowiadać? Twoi mężczyźni tacy są skorzy do opowiadania o tym, że dzielą się kobietą? Nie ogarniam tego lansu.
A ja chętnie obejrzę. Koniecznie podaj datę emisji.
153 2019-05-24 19:16:22 Ostatnio edytowany przez Katarzynka88 (2019-05-24 19:16:45)
Perydot, bez twarzy i nazwisk, coś słaby ten lans, ale niech będzie Może masz rację, w sumie nie rozkładaliśmy naszych motywacji na czynniki pierwsze, po prostu uznaliśmy, że dla nas samych będzie to ciekawa przygoda i rozmowa.
Poza tym, jak już pisałam, sama 2 lata temu z podziękowaniem przyjęłabym wszystkie porady, uwagi i przestrogi od osób doświadczonych w temacie, więc może chociaż ktoś w podobnej sytuacji wyniesie z tego coś dla siebie.
Cyngli, podam podam Sama jestem ciekawa jak wyjdzie. Ma być podobno, obok naszego wywiadu, jakiś komentarz eksperta i dyskusja w studiu, ale nie mamy żadnego wpływu kto i jak będzie to komentował.
Jak nie robicie autoryzacji, można się mocno zdziwić..
Nie no spoko, tylko faktycznie nie wiadomo w jakim kierunku ta rozmowa się potoczy, jak ukierunkowani będą prowadzący. Wy możecie mieć dobre intencje, a reszta przeciwnie, będzie chciała was zdyskredytować. A temat intymny i dość kontrowersyjny jednak.
I ja chętnie obejrzę
157 2019-05-29 18:01:48 Ostatnio edytowany przez Naprędce (2019-05-29 18:02:27)
wiekszosc ludzi kosztuja zwiazki monogamiczne z ktorych nie moga sie wyrwac i nie sa szczesliwi
ale nikt im nie mowi: ej ty, sluchaj, nie wiaz sie monogamicznie, bo nawet jesli teraz bedziesz mial satysfakcje, to pozniej moze cie to duzo kosztowacwiec dlaczego tak sie mowi osobom? ktore wybieraja inne zycie?
...
Jak to się nie mówi ? :D
Czy jest na sali facet, który nie uslyszal kiedyś słów: "...i dlatego stary, mówię Ci: nie żeń sie!"
Albo "Taaaak, żeń się, żeń - czemu masz mieć lepiej niz ja ( my ) ?
;)
Jaka tutaj burza jest w tym temacie.. nawet jeżeli by jej mąż był bi to co z tego?! O ile to żona na wszystko się zgadza i wszystko rozumie to why not?
Haha to raczej żona korzysta, a nie mąż.
160 2019-06-06 12:12:33 Ostatnio edytowany przez Excop (2019-06-06 12:16:25)
Jaka tutaj burza jest w tym temacie.. nawet jeżeli by jej mąż był bi to co z tego?! O ile to żona na wszystko się zgadza i wszystko rozumie to why not?
Tyle, że Katarzynka nie potwierdziła dotąd mojej sugestii, że jej adoratorzy są biseksualni.
Dlaczego nie? Dlatego, że w ogólnopolskiej stacji komercyjnej, zamierzają się schować, by rodziny się nie dowiedziały, aby o szczęściu opowiedzieć przy okazji jednak? Moim zdaniem, trolling to jest.
Jeżeli to nie jest historia wynikająca ze zbyt bujnej wyobraźni, to podziwiam. I szanuję to, że pomimo tak nietypowych połączeń i przeżyć nadal można prawdziwie kochać. A to jest w końcu najważniejsze, przynajmniej moim zdaniem. Z tego typu tematyki mogę polecić materiał z kanału YT "5 metrów pod ziemią". Linka nie wrzucam, jak ktoś będzie chciał, to bez problemu odnajdzie to o co mi chodziło.
162 2019-06-07 11:50:48 Ostatnio edytowany przez Katarzynka88 (2019-06-07 12:05:40)
Paulino, czy chodzi o wywiad z Żenią Aleksandrową? Czy były też jakieś inne w tematyce poliamorii?
Mal_Ninka, też nie uważam, by ewentualny biseksualizm moich partnerów był czymś negatywnym dla tej relacji. Panowie jednak biseksualni nie są. W szczególności mój mąż ma awersję do wszelkich eksperymentów w tym kierunku. Co nie oznacza Burzowy, że tylko ja „korzystam” na otwartości naszego małżeństwa, co też opisałam w poprzednich postach.
Excop, trolling?! Touche. Już myślałam że rok forumowych dyskusji stawia mnie poza takimi podejrzeniami. To, że o naszym życiu (anonimowo!) opowiadać lubię, wiadomo nie od dziś, więc fakt, że się w końcu zgodziliśmy na anonimowy wywiad nie powinien dziwić. Najwięcej oporów miał nasz przyjaciel, ale po wszystkim stwierdził, że nie żałuje, bo skonfrontował się z paroma pytaniami, których wcześniej sobie nie zadał.
Pewnie jest jakieś ryzyko, że znajome osoby, pomimo anonimizacji, domyślą się kto zacz, ale w ten ostatni rok i tak zdążyliśmy się ujawnić przed większością najbliższych. Mimo to nalegaliśmy na pełną anonimowość, bo nie chcieliśmy pod własną twarzą i nazwiskiem zdradzać połowie Polski szczegółów życia łóżkowego i uczuciowego – nieważne czy byłoby purytańskie czy rozwiązłe.
Macie jednak rację, że wywiad nieautoryzowany, więc możemy się zdziwić jak zostanie przedstawiona cała historia. Rozmawiano z każdym z nas z osobna (ponad 2 h łącznie), więc z pewnością będzie parę smaczków idealnych do wyrwania z kontekstu. Liczę jednak na uczciwość autorów i choć oczywiście nie oczekujemy laurki, to mamy nadzieję nie robić za babę z brodą.
Wychodzi na to, ze Twój mąż, to masochista, a we trójkę, ekshibicjonizm prezentujecie.
Od razu należało tak powiedzieć.
Wybacz, Katarzynko, ale nie wierzę w tę historię.
164 2019-06-07 12:51:42 Ostatnio edytowany przez Katarzynka88 (2019-06-07 12:53:28)
Twoje prawo. Może zmienisz zdanie, po wysłuchaniu nas. A jeśli oglądać nie zamierzasz, to cóż, nie zmieni to faktu, że istniejemy i mamy się dobrze
165 2019-06-07 13:20:28 Ostatnio edytowany przez Excop (2019-06-07 13:21:16)
Twoje prawo. Może zmienisz zdanie, po wysłuchaniu nas. A jeśli oglądać nie zamierzasz, to cóż, nie zmieni to faktu, że istniejemy i mamy się dobrze
Właśnie, że chcę obejrzeć. I czekam na podanie terminu, Katarzynko.
Niekiedy, warto skonfrontować prezentowane poglądy, z przekazem "na żywo".
166 2019-06-13 21:15:22 Ostatnio edytowany przez Naprędce (2019-06-13 21:16:15)
Kogoś kto nie odnajduje się w tradycyjnym modelu relacji lub kto miał „nieszczęście” zakochać się, będąc w udanym związku.
Druga część tego zdania odnosi się do Ciebie, a pierwsza do Twojego męża?
Faktycznie, patrząc z boku można się zastanawiać "co do cholery ten mąż z tego ma?" S. łatwiej zrozumieć, bo on "zyskał", podczas gdy mąż podzielił się tym, co dotąd miał tylko dla siebie (nie tylko łóżkowo, ale przede wszystkim mój czas i uwagę). Gdy o to pytam męża, z bonusów wymienia zacieśnienie koleżeńskich więzi (serio, S. jest nam bliższy niż rodzina i wiemy, że dla nas wskoczyłby w ogień), urozmaicenia w łóżku, pomoc w domowych obowiązkach, osłabienie mojej zazdrości, a także… radość z naszego szczęścia.
Nie chcę być nieuprzejmy, ani atakować Waszego sposobu na życie- życzę Ci dobrze, ale jesteś pewna że "podzielenie się czasem i uwagą" jest jego "stratą", a nie "zyskiem"?
Z czego wynikała Twoja zazdrość? (raczej nie ma genu zazdrości- to apropo Twojego sformułowania "chorobliwa z natury").
Czy była uzasadniona? Oparta na faktach? Czy jej przyczyny umiejscowiłabyś raczej w sobie samej? Jak sie przejawiała? Jak duże problemy generowała? Czy Twój mąż dawał znaki, że jest sfrustrowany z jej powodu?
Ta historia może być odebrana przez wielu (mężczyzn) nieco inaczej niż miałaś nadzieję, że będzie.
A mianiowicie ekstremalny "sposób na zazdrosną żonę", lub wręcz "przerobienie" partnerki na własne podobieństwo po to, by realizować na boku swoje fantazje (głównie seksualne).
Oto znajdź czarującego, wytrwałego przyjaciela, "wsuwaj" go jej stopniowo do łóżka, a kiedy ona już się zaangażuje, będziesz miał wolną rękę- bo będzie czuła się zobowiązana do dania jej Tobie.
Nie chcę sprawiać wrażenia, że próbuję podważać Twoje zaufania do męża. Tylko pytam... nie czułaś się ani przez chwilę zmanipulowana przez niego?
Jak to się stało, że Ty- która jak utrzymujesz -musisz nawiązać więź emocjonalną zanim się zaangażujesz (i w efekcie zdecydujesz się na seks- dobrze zrozumiałem?), będąc na dodatek w udanym związku, wylądowałaś w łózku z kimś, którego darzyłaś powiedzmy "umiarkowaną sympatią" (trafne określenie?). Czy nie był to aby z kolei Twój sposób na ratowanie tego związku?
Naprędce, dzięki za wiadomość. Ciekawa perspektywa.
Był faktycznie okres, w którym czułam się zmanipulowana. Wspomniałam o tym w pierwszych postach pisząc: „początkowo był we mnie jeszcze opór. Wyrzucałam mężowi, że być może zrobił wszystko z wyrachowania, że „wpakował” nam S. do łóżka, bym później czuła się w obowiązku się zgodzić na inne kobiety.”
Ale… nawet jeśli mąż miał taki plan, by małżeństwo w ten sposób otworzyć na obustronne eksperymenty łóżkowe, to rzeczywistość poszła własną drogą. Na pewno mąż nie spodziewał się, że przyjaciel i ja się w sobie zakochamy. To był zaskakujący i raczej niepożądany skutek uboczny.
Z czego wynikała Twoja zazdrość? (raczej nie ma genu zazdrości- to apropo Twojego sformułowania "chorobliwa z natury").
Czy była uzasadniona? Oparta na faktach? Czy jej przyczyny umiejscowiłabyś raczej w sobie samej? Jak sie przejawiała? Jak duże problemy generowała? Czy Twój mąż dawał znaki, że jest sfrustrowany z jej powodu?
Nie byłam zazdrosna chorobliwie, ale z pewnością na tyle, że ograniczałam mężowi swobodne bycie sobą. A jaki jest mój mąż? Jest typem kobieciarza. Na imprezach jest zazwyczaj w centrum uwagi. Dowcipny, czarujący, komplemenciarz. Lubi (z wzajemnością) towarzystwo innych kobiet, lubi flirt. Ja natomiast po każdej takiej imprezie potrafiłam zrobić awanturę. Co jeszcze…? Nigdy nie przeglądałam jego prywatnej korespondencji, ale np. chciałam wiedzieć z kim smsuje, o czym. Kto będzie na imprezie firmowej, co będzie się tam działo. Kontrolowałam jego przyjaźnie, doszukując się zalążka potencjalnej zdrady.
Wiedziałam przy tym, że mężowi ciąży brak większych przedmałżeńskich doświadczeń. Poznał mnie jeszcze w LO i przez to nie „pokorzystał” z życia. Sam zazdrosny nigdy nie był, nie rozumiał tego uczucia i z pewnością chciał, żebym miała podobnie. Szybko podchwycił temat trójkąta, być może licząc, że będzie to pierwszym krokiem do zmiany mojego podejścia.
Nie było to jednak takie proste. Mimo, że sama zaczęłam sypiać z dwoma mężczyznami, nadal nie umiałam się wyzbyć zazdrości o męża. Tzn. teoretycznie się zgadzałam na jego poszukiwania kochanki, ale w praktyce sama chciałam wybrać mu dziewczynę i wetowałam po kolei potencjalne kandydatki. Frustracja męża rosła i wtedy faktycznie zaczęło się psuć pomiędzy nami. Mieliśmy mały kryzys, w trakcie którego postanowiłam wziąć się za swoje emocje, przepracować je. Szukałam przyczyn zazdrości i pierwszą był oczywiście lęk przed utratą męża. Wytłumaczyłam sobie jednak, że nie ma żadnego skutecznego lekarstwa na porzucenie, a zazdrosne strzeżenie swego terytorium może co najwyżej skłonić męża do zdrady w ukryciu. Poza tym co to za wierność, która zamiast z wewnętrznej potrzeby, wynika wyłącznie z narzuconych przez partnera rygorów? Moja zazdrość brała się też ze zwykłego narcyzmu. Chciałam być zawsze w centrum zainteresowania męża, jego fascynacja innymi kobietami uderzała w moją próżność. No bo jak to?! Sama jednak widzę, zauroczenie i flirt są przyjemne, ubogacają nas, to są fajne doświadczenia i nie chcę go od takich doświadczeń odcinać, skoro ich potrzebuje. Tym bardziej, że jak pokazał mój przykład, nie oznacza to z definicji osłabienia miłości w stałym związku. I najważniejsza rzecz… wyzbycie się uprzedzeń do „konkurencji”. Umiejętność dostrzeżenia, że to naprawdę fajne, normalne dziewczyny, z którymi ja też mogę pogadać i pośmiać się przy piwie.
Dzięki tym i innym przemyśleniom przeszłam do porządku dziennego ze wspomnianą „wesołą blondynką z jego byłej pracy”. Na fali pozytywnych emocji wynikających z tej ulgi, zaczęłam pisać tu na forum. Od tego czasu relacja z blondyną umarła śmiercią naturalną, za to pojawiła się dużo głębsza, emocjonalna więź męża z moją imienniczką. To był prawdziwy sprawdzian mojej „przemiany”, który także udało mi się zdać.
I doszło do mnie, że naprawdę dobrze się czuję odkąd zazdrość osłabła. Zazdrość nie tylko męczy partnera, ale przede wszystkim osobę zazdrosną. To wyniszczające uczucie. Nawet jeśli mąż „wsunął” mi przyjaciela do łóżka i dzięki temu jest wolny od zazdrosnej żony, to ja też się od niej szczęśliwie uwolniłam.
Łał historia niezła i powiem że podziwiam za odwagę, bo ja bym tak nie potrafiła, czułabym jakbym mimo wszytsko zdradzała męża
Ja bym tak nie mogła, ale skoro Wam to pasuje i nikogo nie krzywdzicie, to dlaczego nie.
Zastanawiam się tylko, co będzie, gdy pojawią siedzi, lub, gdy któreś z Was zacznie mieć dość takiego układu.
...I ja bym tak nie mogła.To jakieś chore i nienormalne.Jestem w szoku!!!!!
Przeczytałam wszystko od początku do końca i uważam,że tu się kłania psychologia!!!!!!
Nie chcę tu oceniać nikogo,ale uważam,że ludziom poprzewracało się w głowach!!!!!
Świat został skażony,czysta ,prawdziwa miłość - rzadkość!!!!!!!
Gdybym miała znaleźć się w takiej sytuacji wolałabym mieć kochanka.....
Bo to co opisujesz jest szokujące (jak dla mnie).Nie umię takiego czegoś zaakceptować.
Uważam takie zachowanie za......zwierzęce!!!!!!I to nazywasz miłością??????!!!!!
Cyngli napisał/a:Ja bym tak nie mogła, ale skoro Wam to pasuje i nikogo nie krzywdzicie, to dlaczego nie.
Zastanawiam się tylko, co będzie, gdy pojawią siedzi, lub, gdy któreś z Was zacznie mieć dość takiego układu.
...I ja bym tak nie mogła.To jakieś chore i nienormalne.Jestem w szoku!!!!!
Przeczytałam wszystko od początku do końca i uważam,że tu się kłania psychologia!!!!!!
Nie chcę tu oceniać nikogo,ale uważam,że ludziom poprzewracało się w głowach!!!!!
Świat został skażony,czysta ,prawdziwa miłość - rzadkość!!!!!!!
Gdybym miała znaleźć się w takiej sytuacji wolałabym mieć kochanka.....
Bo to co opisujesz jest szokujące (jak dla mnie).Nie umię takiego czegoś zaakceptować.
Uważam takie zachowanie za......zwierzęce!!!!!!I to nazywasz miłością??????!!!!!
Dzisiaj jest pomieszanie pojęć stąd się bierze brak prawidłowego zdefiniowania tego co opisuje autorka. Podam Ci przykład. Małżeństwo, związek kobiety i mężczyzny. Ma ono swoją rolę społeczną i psychologiczną. Konkubinat już tej definicji nie spełnia w pełni ale większość zadań małżeństwa realizuje. Nadal jest to jednak związek kobiety i mężczyzny (w naszym kręgu kulturowym 1:1). Obok tego mamy wolne związki, związki homoseksualne, sytuacje podwójnego życia, itp. Te różne rzeczy nie spełniają społecznej roli małżeństwa, często też nie spełniają psychologicznej roli dla uczestników małżeństwa (poczucie bezpieczeństwa, w tym dla dzieci, zapewnienie rozwoju, itp.). Za to spełniają funkcję realizacji "zachcianek", tak jak to jest z alkoholem, szybkimi samochodami, z wyłączeniem szczególnych sytuacji, gdzie mamy do czynienia z realizacją niemogących ulec zmianie preferencji dorosłych osób w kwestii homo ale nie jest to eksponowane społecznie (patrz krąg kulturowy).
Na świecie mamy też poligamię, czyli wielomałżeństwo, co wynika z konkretnej kultury, tradycji czy religii. Jest to jednak realizacja roli społecznej, podobnie jak w przypadku małżeństwa monogamicznego. Są więc tam dzieci, jest wierność partnera w ramach rodziny, jest troska i rodzinę, wychowanie dzieci, itd. Życie w takim czymś wymaga jednak zwykle urodzenia się i wychowania w takiej kulturze.
To co przedstawia autorka nie jest poligamią ale poliamoryzmem. Związane jest to z realizacją tych samych "potrzeb", które wymieniłem pod koniec pierwszego akapitu mojej wypowiedzi. Poliamoryzm nie jest związany z wiernością (nie jest to rodzina poligamiczna) ale z realizacją różnych potrzeb, nie tylko seksualnych (głównie seksualnych; ale wszyscy wiemy że przez seks realizujemy różne potrzeby, np. bliskości, zrozumienia, bo to nie są tylko akty mechaniczne, przeważnie, moze tez byc "miłość"). Poliamoryzm jest więc tym wobec Poligamii czym jest niewierność, otwarty związek i inne układy wobec rodziny. W żadnym razie nie należy tych pojęć ze sobą utożsamiać.
"Sensacyjność tematu" nie wynika jednak z samej realizacji takich potrzeb bo nikt się chyba już "nie zachwyca" związkami niemałżeńskimi w przypadku klasycznej definicji małżeństwa monogamicznego, ale z tego że dotyczy to poliamorii, którą wielu myli z poligamia. Jest jednak ona bardziej zbliżona do czegoś co sie nazywa wymianą partnerów, i innymi tego typu rzeczami, gdybyśmy traktowali to w odniesieniu do znanych nam związków monogamicznych. Tu nie ma wierności, nie ma zakazu korzystania z osób z zewnątrz.
Podsumowując:
Rodzina małżeństwo to zdefiniowany związek monogamiczny (w naszej kulturze) lub poligamiczny (w innych kulturach arabskiej, indyjskiej) mający swoją rolę społeczną i psychologiczną w stosunku do człowieka z tej rodziny
Związki otwarte, poliamoryzm, sytuacja podwójnego życia, wymiana partnerów i inne, to zupełnie inna kategorią układów stojących w opozycji do klasycznego małżeństwa monogamicznego czy nawet poligamicznego.
171 2019-07-02 10:38:39 Ostatnio edytowany przez Excop (2019-07-02 13:31:58)
Ja już w kwestię nomenklatury dotyczącej rodzajów związków "tych normalnych" i od "normalności" odstających, zagłębiał się nie będę.
Powtórzę, nie wierzę w tę historie.
Ostatni zapis Katarzynki utwierdził mnie w tym.
Wyszło na to, że żaden z niego pierdoła bez jaj, ten jej mąż, a wyrachowanym maczo okazał się, który wyrzuty sumienia, kochankiem dla szanownej wytłumił.
Każde sobie rzepkę skrobie, a Katarzynka ofiarą jest bezecności ślubnego, który zakochania ponownego jedynie nie przewidział. I dobrze, bo przechytrzył samego siebie.
Czerwiec minął. Kiedy TVN to puści?
Na początku inaczej to wyglądało. Ciekaw jestem powodów....
Excop, nigdy nie sugerowałam, by mój mąż był „pierdołą” – to Twoje zadnie, któremu od początku zaprzeczałam (patrz: temat Hipokryty). Ty jednak uczepiłeś się wyobrażenia ciapowatego męża i z niedowierzaniem przyjmujesz fakty, które stoją w sprzeczności do Tego stereotypu.
Wcześniej w tym temacie pisałam o moim mężu: „pewny siebie, od zawsze wyzbyty uczucia zazdrości, serdeczny, otwarty, szczery i radosny” – i gdzie tu pierdoła bez jaj? Obawiam się, że tylko w Twej głowie.
Co do daty emisji, jeszcze jej nie znam. Jak pisałam – ma być to wakacyjny weekend, prawdopodobnie przełom lipca i sierpnia.
Okonek, czy masz wypracowaną jakąś moralną ocenę zjawiska poliamorii?
173 2019-07-03 12:59:35 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-07-03 13:01:13)
Katarzynko- gratuluję nie trójkąta bynajmniej- ale tego, że w taką wędrówkę wyruszyłaś dla.. miłości do męża.
Docenił, czy uznał za normalne i Twój wybór? Pewnie to 2.
Życie dało Ci mężczyznę, przy którym się szlifujesz..Co ma swoje dobre i złe strony.
Los dał Ci drugiego- dla uzupełnienia.
Mąż robi tak, by jemu było dobrze. Tobie pozostaje to samo.
Jak poczujesz, ze ta ścieżka nie jest jednak Twoja- porzuć bez żalu.
na emisję nie czekam, bo niczego głębokiego po TV się nie spodziewam
Excop, nigdy nie sugerowałam, by mój mąż był „pierdołą” – to Twoje zadnie, któremu od początku zaprzeczałam (patrz: temat Hipokryty). Ty jednak uczepiłeś się wyobrażenia ciapowatego męża i z niedowierzaniem przyjmujesz fakty, które stoją w sprzeczności do Tego stereotypu.
Wcześniej w tym temacie pisałam o moim mężu: „pewny siebie, od zawsze wyzbyty uczucia zazdrości, serdeczny, otwarty, szczery i radosny” – i gdzie tu pierdoła bez jaj? Obawiam się, że tylko w Twej głowie.Co do daty emisji, jeszcze jej nie znam. Jak pisałam – ma być to wakacyjny weekend, prawdopodobnie przełom lipca i sierpnia
Wybacz, Katarzynko, ale do teraz, męża swojego przedstawiałaś jako tego, który pogodził się z zakochaniem żony w innym, by cię nie stracić.
On zaś, swoje cele w tym miał, okazało się.
Kto więc kogo w końcu w ten trójkąt wplątał?
Excop, historia od początku jedna i ta sama tylko Wasze interpretacje różne.
Streszczając ponownie: trójkąt seksualny to była propozycja przyjaciela, którą mąż w końcu podchwycił. Być może tylko z ciekawości, a może właśnie po to, abym się mu później czuła w obowiązku odwdzięczyć.
Z czasem, gdy pojawiły się silne uczucia, zaczęliśmy szukać najlepszego dla wszystkich rozwiązania. I mąż powiedział - okej, możemy to kontynuować pod warunkiem, że i ja będę mógł sobie znaleźć kochankę. To wszystko jest opisane w pierwszych postach. Pytanie, jakie wnioski z nich wyciągniemy. Ty stwierdziłeś, że to ja wplątałam męża w trójkąt, a Naprędce po przeczytaniu dokładnie tej samej historii, że było wręcz odwrotnie.
Gdzie leży prawda? Nie wiem, bo nie łatwo być sędzią w swojej sprawie, ale uważam, że nikt nikogo w nic z wyrachowania nie wplątał. Z perspektywy czasu można nam przypisywać różne motywacje, które mogły być mniej lub bardziej uświadomione.
Ela, dziękuję Cieszę się z tego szlifowania, bo póki co sama dobrze się czuję ze zmianami.
Excop, historia od początku jedna i ta sama tylko Wasze interpretacje różne.
Streszczając ponownie: trójkąt seksualny to była propozycja przyjaciela, którą mąż w końcu podchwycił. Być może tylko z ciekawości, a może właśnie po to, abym się mu później czuła w obowiązku odwdzięczyć.
Z czasem, gdy pojawiły się silne uczucia, zaczęliśmy szukać najlepszego dla wszystkich rozwiązania. I mąż powiedział - okej, możemy to kontynuować pod warunkiem, że i ja będę mógł sobie znaleźć kochankę. To wszystko jest opisane w pierwszych postach. Pytanie, jakie wnioski z nich wyciągniemy. Ty stwierdziłeś, że to ja wplątałam męża w trójkąt, a Naprędce po przeczytaniu dokładnie tej samej historii, że było wręcz odwrotnie.
Gdzie leży prawda? Nie wiem, bo nie łatwo być sędzią w swojej sprawie, ale uważam, że nikt nikogo w nic z wyrachowania nie wplątał. Z perspektywy czasu można nam przypisywać różne motywacje, które mogły być mniej lub bardziej uświadomione.
Ela, dziękuję
Cieszę się z tego szlifowania, bo póki co sama dobrze się czuję ze zmianami.
Moi znajomi żyją w trójkącie, ale ten trójkąt który znam, to trzecia osoba po prostu obserwuje jak oni uprawiają seks bo to tej trzeciej osobie sprawia satysfakcję, a potem wymiana.
Excop, historia od początku jedna i ta sama tylko Wasze interpretacje różne.
Streszczając ponownie: trójkąt seksualny to była propozycja przyjaciela, którą mąż w końcu podchwycił. Być może tylko z ciekawości, a może właśnie po to, abym się mu później czuła w obowiązku odwdzięczyć.
Z czasem, gdy pojawiły się silne uczucia, zaczęliśmy szukać najlepszego dla wszystkich rozwiązania. I mąż powiedział - okej, możemy to kontynuować pod warunkiem, że i ja będę mógł sobie znaleźć kochankę. To wszystko jest opisane w pierwszych postach. Pytanie, jakie wnioski z nich wyciągniemy. Ty stwierdziłeś, że to ja wplątałam męża w trójkąt, a Naprędce po przeczytaniu dokładnie tej samej historii, że było wręcz odwrotnie.
Gdzie leży prawda? Nie wiem, bo nie łatwo być sędzią w swojej sprawie, ale uważam, że nikt nikogo w nic z wyrachowania nie wplątał. Z perspektywy czasu można nam przypisywać różne motywacje, które mogły być mniej lub bardziej uświadomione.
Z pewnością, nie chcę być sędzią lub luźnym interpretatorem.
Zrozumiałem w końcu, ze Ty właśnie, Katarzynko, stałaś się "ofiarą" tej układanki.
Na ile ten roczny eksperyment wzmocnił Twą więź z mężem, czy raczej, przeglądasz na oczy w sumie dopiero?
"Chcę mieć kochankę" w zamian. No, nieźle.
Czyli co z Was zostaje w tej sytuacji?
Przyjaciel z Tobą, a mąż gdzie indziej od czasu do czasu?
Trójkąt, w którym Ty jedna, nie masz nic do gadania, niestety.
Emisja w najbliższy weekend.
Emisja w najbliższy weekend.
Gdzie to można będzie obejrzeć ?
Materiał był realizowany dla Dzień Dobry TVN, więc zgaduję, że na normalnym Tefałenie. Z tego co widzę, program Dzień Dobry Wakacje rozpoczyna się od 8:30 i tam powinien być wyemitowany reportaż. Dopytałam już o szczegóły i czekam na odpowiedź.
Emisja jutro w TVN.
Czy mogl by ktos podac link to tej emisji? Dzieki.
Również bym z ciekawością zobaczył
Na priv podawać, jakby co ;-)
Śmiem wątpić w tę emisję, która pojawić się miała dobry miesiąc wcześniej.
Trollem jsteś, Katarzynko. Nie wiem tylko, kto, za co i ile tobie płaci....
To znaczy nie było emisji wcale ?
187 2019-09-07 10:54:18 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2019-09-07 10:57:20)
Emisja byla. W sobotniej sniadaniowce TVN. Jakis miesiac temu. Ja akurat nie ogladalam ale kolezanka z pracy owszem. Opowiadala mi o tym i od razu skojarzylam z Katarzynka. Twarze wypowiadajacych sie nie byly pokazane ale historia trojkata zostala przedstawiona. Takze pudlo Excop, jak sie nie ma dowodow to sie nie wydaje od razu wyroku.
Tak na marginesie tez bym chetnie obejrzala powtorke:)
Emisja byla. W sobotniej sniadaniowce TVN. Jakis miesiac temu. Ja akurat nie ogladalam ale kolezanka z pracy owszem. Opowiadala mi o tym i od razu skojarzylam z Katarzynka. Twarze wypowiadajacych sie nie byly pokazane ale historia trojkata zostala przedstawiona. Takze pudlo Excop, jak sie nie ma dowodow to sie nie wydaje od razu wyroku.
Tak na marginesie tez bym chetnie obejrzala powtorke:)
Wobec tego, cofam moje orzeczenie i przepraszam Autorkę i pozostałych uczestników trójkąta oraz tych, którzy inne zdanie, niż ja mieli.
189 2019-09-08 12:32:49 Ostatnio edytowany przez Katarzynka88 (2019-09-08 12:36:56)
Fragmenty rozmowy mozna znaleźć pod tym linkiem https://dziendobry.tvn.pl/a/poliamoria- … o-w-polsce ewentualnie wpisując w googla "poliamoria dd tvn".
Rozmowa niestety mocno okrojona.
Taki urok współczesnej telewizji .
Faktycznie znacznie więcej z Twojego wątku można się dowiedzieć o emocjach,różnych,stanach fazach Twojego Waszego związku.
Witam. Przeczytałem właśnie cały temat od początku, ominąłem tylko parę słownych potyczek. Obejrzałem także cały reportaż i im więcej się dowiaduje tym mniej umiem taki związek na codzień wyobrazić. Dodam, że przyszedłem tu z innego posta gdzie się Katarzynka wypowiadałaś o seksie w trójkącie. Nie będe Cię ani potępiał ani chwalił. Bardziej chiałbym wystąpić jako ciekawski obserwator bo ta sytuacja jest nietuzinkowa. Jak dalej toczy się wasze życie? Czy macie już wspólne plany na przyszłość? A teraz zapytam jak wścibska ciotka: Planujecie dzieci? No i na końcu będe wścibskim wujkiem: Jak wygląda wasze pożycie seksualne? Czy możesz powiedzieć coś więcej o pozycjach? I czy próbowaliście np. podwójnej penetracji? Pytam bo sam marzę właśnie o trojkącie z innym mężczyzną choć jestem hetero. Często o tym z partnerką fantazjujemy i szalenie mnie interesuje jak to wygląda i chciałbym dowiedzieć się od kogoś doświadczonego kto naprawdę takie rzeczy ma za sobą Pozdrawiam.
Witam. Przeczytałem właśnie cały temat od początku, ominąłem tylko parę ...
.....
Często o tym z partnerką fantazjujemy i szalenie mnie interesuje jak to wygląda i chciałbym dowiedzieć się od kogoś doświadczonego kto naprawdę takie rzeczy ma za sobąPozdrawiam.
Pociagajace ale zbyt niebezpieczne. Skad wezmiesz 'bezpiecznego' samca. Czyli takiego ktory majac luzny stosunek do seksu ale nie ma zadnej choroby. Ktory zachowa Wam wiernosc, czyli nie bedzie miał jednoczesnie innych kontaktow seksualnych z innymi przypadkowo poznanymi osobami. Ktory nie zaangazuje sie emocjonalnie i w razie Waszej checi zakonczenia znajomosci nie zacznie robic problemow. Ktory jednoczesnie bedzie atrakcyjny fizycznie (nie chcialbys aby jakis brzydal pukał partnerke) i jdnoczesnie nie miał innych kontaktow seksualnych. Ogolnie, idea pociągająca ale trudnorealizowalna. Chyba najbezpieczniej znalesc inna pare i tu robic rozne konfiguracje typu 1+1, 2+1, 2+2.
Niestety oglądałam. Istotne wątki zostały pominięte, ten pan trzeci jakiś zagubiony się wydawał. Niemniej jakbym nie czytała wcześniej tego tematu, to może bym i uwierzyła w tę "poliamorię".
194 2019-09-11 10:07:39 Ostatnio edytowany przez Katarzynka88 (2019-09-11 13:10:19)
Perydot, nasza historia może cię nie przekonywać, ale to chyba nie jest wystarczający powód żeby kwestionować zjawisko poliamorii w ogólności. Są na świecie miliony ludzi żyjących w szczęśliwych związkach wieloosobowych. Monogamia to dominująca forma dla naszych czasów/naszego kręgu kulturowego. Kiedy żyliśmy jako koczownicze ludy, byliśmy pozbawieni prawdziwej miłości? Albo są jej pozbawione kultury tworzące rodziny poligamiczne/poliandryczne?
Jak dalej toczy się wasze życie? Czy macie już wspólne plany na przyszłość?
Mieliśmy. Chcieliśmy z przyjacielem zamieszkać we troje i zrobić coming out przed całą rodziną. Życie jednak poszło w inną stronę. Mąż jakiś czas temu zakończył intensywny związek, w który był mocno zaangażowany. To zniechęciło go do dalszych prób i zapragnął wrócić do monogamii (w dalszym ciągu twierdzi, że relacja tylko we troje, to nie jest układ dla niego).
Słysząc to, postanowiliśmy z przyjacielem spróbować wygasić naszą relację i wrócić do stanu sprzed dwóch lat. Nie spaliśmy ze sobą od tygodni. Spotykamy się we troje nadal często, byliśmy tydzień temu w Bieszczadach na wspólnym wyjeździe. Przyjaźń więc póki co nie ucierpiała, ale poza tym przyznaję, jest ciężko. Miłość, pożądanie, tęsknota, wszystkie emocje ciągle żywe. Nie wiemy jeszcze, czy przy regularnym kontakcie da się ot tak wrócić na stopę przyjacielską. No i najgorsze jest poczucie niepewności. Czy to ostateczne? A co jeśli za rok mąż kogoś pozna i zechce znowu otworzyć związek? Szczerze powiem, że obecnie czuję się trochę w kropce. W stanie zawieszenia, czekając na... Nie wiem. Nie widzę szczęśliwego zakończenia. Potwierdziły się przypuszczenia niektórych forumowiczów, że ciężko z udziałem dwóch heteroseksualnych mężczyzn zbudować trwały i szczęśliwy dla wszystkich trójkąt mkm. Warunkiem dla męża była możliwość nawiązywania pobocznych romansów, a gdy stracił na to ochotę, cały trójkąt też przestał mieć dla niego sens.
Gwoli ścisłości, nie żałujemy. Małżeństwo nie ucierpiało, a z przyjacielem przeżyliśmy tyle cudownych chwil, że nic ich nie przeciwważy. Ale przyznaję, boli okropnie... Pewnie jestem naiwna, ale naprawdę wierzyłam, że we troje będziemy żyć długo i szczęśliwie. Na ten moment więc historia dobiegła końca. Może za parę miesięcy się odezwę i powiem, czy i jak udało nam się uporać ze wszystkim.
Ife, wścibski wujku Nie czuję się komfortowo, pisząc na forum o szczegółach życia łóżkowego, ale w wolnej chwili wyślę Ci prywatną wiadomość. Powiem tylko, że seks we troje w układzie 2m + k jest bardzo satysfakcjonujący i to nie tylko dla mnie. Obaj moi panowie próbowali też układów kmk i uznają je za zdecydowanie mniej praktyczne i ciekawe.
Perydot, nasza historia może cię nie przekonywać, ale to chyba nie jest wystarczający powód żeby kwestionować zjawisko poliamorii w ogólności. Są na świecie miliony ludzi żyjących w szczęśliwych związkach wieloosobowych. Monogamia to dominująca forma dla naszych czasów/naszego kręgu kulturowego. Kiedy żyliśmy jako koczownicze ludy, byliśmy pozbawieni prawdziwej miłości? Albo są jej pozbawione kultury tworzące rodziny poligamiczne/poliandryczne?
Jak dalej toczy się wasze życie? Czy macie już wspólne plany na przyszłość?
Mieliśmy. Chcieliśmy z przyjacielem zamieszkać we troje i zrobić coming out przed całą rodziną. Życie jednak poszło w inną stronę. Mąż jakiś czas temu zakończył intensywny związek, w który był mocno zaangażowany. To zniechęciło go do dalszych prób i zapragnął wrócić do monogamii (w dalszym ciągu twierdzi, że relacja tylko we troje, to nie jest układ dla niego).
Słysząc to, postanowiliśmy z przyjacielem spróbować wygasić naszą relację i wrócić do stanu sprzed dwóch lat. Nie spaliśmy ze sobą od tygodni. Spotykamy się we troje nadal często, byliśmy tydzień temu w Bieszczadach na wspólnym wyjeździe. Przyjaźń więc póki co nie ucierpiała, ale poza tym przyznaję, jest ciężko. Miłość, pożądanie, tęsknota, wszystkie emocje ciągle żywe. Nie wiemy jeszcze, czy przy regularnym kontakcie da się ot tak wrócić na stopę przyjacielską. No i najgorsze jest poczucie niepewności. Czy to ostateczne? A co jeśli za rok mąż kogoś pozna i zechce znowu otworzyć związek? Szczerze powiem, że obecnie czuję się trochę w kropce. W stanie zawieszenia, czekając na... Nie wiem. Nie widzę szczęśliwego zakończenia. Potwierdziły się przypuszczenia niektórych forumowiczów, że ciężko z udziałem dwóch heteroseksualnych mężczyzn zbudować trwały i szczęśliwy dla wszystkich trójkąt mkm. Warunkiem dla męża była możliwość nawiązywania pobocznych romansów, a gdy stracił na to ochotę, cały trójkąt też przestał mieć dla niego sens.
Gwoli ścisłości, nie żałujemy. Małżeństwo nie ucierpiało, a z przyjacielem przeżyliśmy tyle cudownych chwil, że nic ich nie przeciwważy. Ale przyznaję, boli okropnie... Pewnie jestem naiwna, ale naprawdę wierzyłam, że we troje będziemy żyć długo i szczęśliwie. Na ten moment więc historia dobiegła końca. Może za parę miesięcy się odezwę i powiem, czy i jak udało nam się uporać ze wszystkim.
Ife, wścibski wujku
Nie czuję się komfortowo, pisząc na forum o szczegółach życia łóżkowego, ale w wolnej chwili wyślę Ci prywatną wiadomość. Powiem tylko, że seks we troje w układzie 2m + k jest bardzo satysfakcjonujący i to nie tylko dla mnie. Obaj moi panowie próbowali też układów kmk i uznają je za zdecydowanie mniej praktyczne i ciekawe.
Taka relacja moze byc udana, ale z bardzo specyficznym partnerem. Znam kogos takiego, kto jest wierny tylko partnerce i w pewnym sensie ma obsesje na jej punkcie i ma fetysz taki, ze chcialby ja zobaczyc z innym i zgodzilby sie na taki zwiazek bez chodzenia w bok. Nie otwarty bo to czesc fetyszu, ze ona z kims innym, a on nie.