z tą emeryturą to tak w przenośni bardziej
chodziło mi o te lata oczekiwania na zmianę i goszczenia do starości....no oby warto było obym znowu się nie pomyliła
67 2019-04-08 11:46:30 Ostatnio edytowany przez ulle (2019-04-08 11:47:17)
Myślę, że masz dobry plan. Na razie dajesz szansę tej znajomości, ale gdy tylko zobaczysz, że facet dalej uprawia dziadowanie, to zakonczysz to wszystko.
Dobra decyzja, chociaż niesmak na pewno pozostanie ci na długo.
Teraz wszystko w rękach tego faceta. Przekonasz się kim on jest naprawdę i jakim jest człowiekiem.
Mnie wydaje się, że to typowy bluszcz bez większych ambicji. Ale czas pokaże jak jest naprawdę.
Życzę powodzenia.
Też mam obawy, że i tak nic z tego nie wyjdzie ale przynajmniej nie będę się zastanawiała i żałowała , że mogłam spróbować , że może jednak by wyszło... będę miała pewność i nie będę miała żalu do siebie po ewentualnym zerwaniu ...tak czy siak jestem bardzo wdzięczna wszystkim za wsparcie i rady bo jak człowiek jest sam to nigdy nie wie czy dobrze myśli czy nie a teraz dzięki Wam jestem pewna co i jak mam robić co jest ok a co nie..
Troche Ci sie dziwie Autorko, ze dalas mu szanse. Rozumiem, ze chcialas jeszcze raz sprobowac ale mysle ze to bedzie tylko stracony czas. Mniejsza o to czy on faktycznie zacznie sie wywiazywac z tych warunkow tzn placic za siebie. Mnie bardziej uwieraloby to ze wogole musialo dojsc do takiej sytuacji w ktorej musialabym doroslemu facetowi mowic ze wypada sie poczuc do placenia za siebie. Czulabym niesmak i zlosc do niego, ze zmusil mnie do takiej rozmowy bo to faktycznie musi byc zenujace przeprowadzac taka konwersacje. To tak jakbym musiala naprowadzac swojego partnera ze wypada sie myc czesciej niz raz w tygodniu a on robilby wielkie oczy ze nie byl swiadomy bo przeciez mu nie mowilam ze smierdzi... No sorry ale nawet gdyby potem pucowal sie codziennie to mialabym juz do niego jakis wstret ze robi to dopiero pouczony a nie jest to jego naturalny odruch. Nie wspominajac juz wogole o sytuacji gdyby robil to z wyrachowaniem czyli wiedzial ze cuchnie ale byl zbyt leniwy zeby isc do lazienki. Nie masz podobnie, ze mimo wszystko juz cos sie nieodwracalnie zepsulo i troche musisz sie zmuszac do tej "szansy"? Warto?
Autorko doskonale cię rozumię, też byłam z takim pasożytem albo i gorszym więc pociesz się że nie jesteś sama mój były zarabiał niemal dwa razy tyle co ja ale jakimś cudem on nigdy nie miał pieniędzy. Jak szliśmy do kina "to kup bilety a ja ci oddam" - nie oddawał, jak wychodziliśmy np na pizzę ze znajomymi i przychodziło do płacenia to nawet się nie zająknął że po połowie, tylko płaciłam ja. To był związek na odległość więc przyjeżdżał co weekend do mnie, też żył za moje i też mnie to irytowało. Jak szedł do sklepu np po fajki to kupował też piwko ale SOBIE! Ja mam zwyczaj robić zakupy duże raz w tygodniu, więc zaczęłam go zabierać na te zakupy żeby zobaczył ile życie kosztuje. Płacąc przy kasie kilkaset złotych on się za głowę łapał i mówił "Boże jakie wszystko drogie" ale aluzji nie zrozumiał. Czasem też dokładał mi do koszyka mówiąc że za to mi odda, ale oczywiście nie oddawał. A mało też nie jadł.. Mało tego jego matka mi biadoliła że on jej się ani groszem do życia nie dokłada a wiecznie pieniędzy nie ma. Odłożonego też nic nie miał, bo jak jechaliśmy na urlop to brał z pracy zaliczkę bo nie miał. Jak gdzieś tam mieliśmy jechać z jego znajomymi i powiedziałam że ja nie pojadę bo w tym miesiącu nie mam na to kasy to stwierdził że rozumie i pojedzie sam
Tacy faceci istnieją, nawet niedawno był tu temat kobiety u której też przesiadywał wracający z wyjazdów facet i jeszcze się oburzał że ona mu nie chce słoików na wyjazd robić moim zdaniem twój facet bwezmie na przeczekanie a potem wróci do normy tak jak to było poprzednim razem a ty zmarnujesz jeszcze więcej czasu, a gorycz zostanie.
Pomyśl czy ty tego chcesz?
Odłożonego też nic nie miał, bo jak jechaliśmy na urlop to brał z pracy zaliczkę bo nie miał. Jak gdzieś tam mieliśmy jechać z jego znajomymi i powiedziałam że ja nie pojadę bo w tym miesiącu nie mam na to kasy to stwierdził że rozumie i pojedzie sam
Nie moge się przestać śmiać, poprawiło mi to humor na cały dzień.
Ja również uważam, że autorka straci tylko czas, bo ten facet jej nie szanuje. Raz mu się udało autorkę "zmiękczyć", za chwilę będzie powtórka z rozrywki. On lubi żyć na cudzy koszt, bo jak się ma dług u bliskiej osoby, to się nie kupuje zegarka za tę kwotę. Poza tym o nie myśli poważnie o przyszłości. A lata lecą...
73 2019-04-09 17:41:30 Ostatnio edytowany przez BulgGirl (2019-04-09 20:29:32)
BulgGirl napisał/a:Autorka akceptowała takie coś przez długi czas, więc co? To że jej się coś nagle zaczęło odmieniać, to chyba nie jego wina jest. Krzywdzenie gościa (teraz musi się prosić), tworzenie związku na czymś takim, a póżniej jakieś wymagania. Gdyby nie udawanie i brak szczerości, to pewnie do tego związku nigdy by nie doszło. Dla mnie chora sytuacja. Jeśli już, to autorka może mieć pretensje sama do siebie. Jak to mówią: "Widziały gały, co brały". Dorosłe kobiety nie wiedzą, czego chcą, a później się żalą po Internetach.
To nie jest kwestia tego, że nie wiedzą czego chcą. Nie wszystko widać na pierwszy rzut oka, ludzie się poznają z czasem i takie kwiatki dopiero z bliższym poznaniem wychodzą. Na początku on mógł się starać, bo chciał pokazać się z lepszej strony. Nigdy nie zdarzyło Ci się poznać człowieka, polubić, a po jakimś czasie zmienić o nim zdania, bo coś się wydarzyło, że wyszły pewne jego cechy, które Ci się nie podobały - i nie mówię tu tylko o kwestii związku, ale ogólnie o poznawaniu ludzi. Mnie sie takie coś zdarzyło kilka razy - czy to w relacjach damsko-męskich, czy koleżeńskich. I co, miałam ciągnąć na siłę daną relację, bo skoro zaczęłam, to muszę? Mimo, że już mi ten człowiek nie pasuje? Bezsens.
Czy to, że jej się zaczęło odmieniać, to jakaś zbrodnia jest? Poznała go bliżej z nieciekawej strony i ma prawo zmienić o nim zdanie. Nie ma obowiazku utrzymywania go do usranej śmierci.
Stawianie wymagań - rozsądnych wymagań, bo nie samą miłością człowiek żyje, rachunki trzeba zapłacić - jest krzywdzeniem gościa??? No biedaczysko, faktycznie. Dorosły facet, a sprawy sobie nie zdawał do tej pory, że prąd kosztuje, gaz i woda też, że jedzenie kosztuje? Dopiero teraz ktoś go sprowadza na ziemię, że te rzeczy nie spadają z nieba?
Dojrzały odpowiedzialny człowiek nawet by nie pomyślał, by żyć na czyjś koszt. A on albo jest pasozytem - z premedytacją, albo jest wygodnicki, albo życiowo niezaradny i niezorientowany (w co trudno mi uwierzyć) - obstawiam pierwszą albo drugą opcję.
Żeby pewne rzeczy ocenić lub wykminić, wystarczy kilka spotkań, a co dopiero miesiące/lata spotkań. Nie udawajmy ślepych czy głuchych (szczególnie w tym wieku). Więc tak. Widziały, gały co brały.
Na siłę nikt jej przecie nie trzyma. Robi, co chce. Ale po co później żalić się z tego powodu po Internetach? Szukanie aprobaty u obcych Internałtów (często zupełnie z innych światów)?
Sama nie wiem , po prostu tym razem zostało wszystko powiedziane wprost bez subtelności, bez aluzjii po prostu wprost ( dlatego to takie żenujące dla mnie ....) i może dlatego jeszcze ta ostatnia szansa bo tym razem nie będzie już wymówek typu " nie wiedziałem " " nie rozumiałem" " nie mówiłaś że mam kupić " " myślałem że jestem zaproszony"....tym razem powiedziałam wprost, że już nie zapraszam...( jeszcze się nie widzieliśmy , straconego czasu już nie będzie bo tym razem dam sobie spokój od razu jak tylko zobaczę próbę powrotu do " normy".... tak zaraz po kilku razach nie jest łatwo ocenić jeśli nie ma się doświadczenia a tym bardziej , że na początku było zupełnie inaczej to tak stopniowo narastało z przerwą na poprawę po subtelnych uwagach . Ja dopiero teraz to może bym była mądrzejsza i od razu rozpoznała ale to dopiero po nauczce po tym związku...ech
Czytałam kilka różnych postów i widzę , że mój wpis jest często przytaczany jako wzór na żerowanie faceta na kobiecie ...i tak stale daje mi to do myślenia...ale po tej ostatniej rozmowie płaci, dokłada się do rachunków tak jak chciałami ,robi te zakupy też tak jak chciałam...wiadomo , że jest to i tak znacznie mniej niż gdyby musiał łożyć mieszkając ze mną no ale nie mieszka i mimo wszystko nadal o tym mowy nie ma i to nie tylko ze względu na niego ale też ze względu na jego byłą żonę , która ma stale rosnące roszczenia finansowe chociaż on płaci alimenty regularnie i dobrowolnie bez nakazu sądu ( tam był rozwód z jej winy i ma innego partnera , z którym mieszka) ale mimo wszystko stale woła daj daj i daj tu zapłać tam zapłać tu zapisałam zapłać tam zapisałam zapłać...trochę mnie to przeraża..też mam dzieci i też dostaję alimenty ale na tym się kończy i sama sobie radzę z całą resztą . Jednego jestem pewna , jesli tutaj się posypie to na pewno nigdy nie zwiążę się z facetem z małym dzieckiem i byłą roszczeniową żoną w tle.....tak więc o wspólnym zamieszkaniu mowy nie ma bo nie wyobrażam sobie żeby jeszcze mieć byłą małżonkę na głowie
witaj ania.now7:) akurat dzisiaj w moim poście wstawiałem link:) czyli postępowanie byłej żony Twojego chłopaka można by uznać za kontrowersyjne, ale nie mam wystarczającej ilości informacji aby rozwijać wypowiedź na ten temat. Cieszę się że on zrozumiał niektóre rzeczy związane z tą sytuacją i że są zmiany na lepsze. Może związek będzie udany bez wspólnego mieszkania:)
77 2019-06-09 09:02:19 Ostatnio edytowany przez Gitta (2019-06-09 11:22:52)
Za zaistniałą sytuację odpowiadasz również i Ty... Nie komunikując, nie rozmawiając. Dziwne, że trwało to 3 czy 4 lata.
Najpierw pożyczasz, wspierasz, nie rozmawiasz a potem masz pretensje i kieruje Tobą niechęć... Czujesz się wykorzystana a dalej sponsorujesz (np. osławione ferie).
Wybacz, ale mnie to bardzo śmieszy. Robiąc coś, nie powinniśmy oczekiwać rewanżu (chyba że byłoby to wcześniej ustalone) lub być wściekłą i jednak żałować, że się to zrobiło.
Sama wyskakiwałaś przed szereg z opcjami, to i korzystał, a Ty byś nie korzystała? O swoich potrzebach się rozmawia, czy Ty masz dwójkę dzieci?
Po rozmowie z partnerem widzisz poprawę, ale w dalszym ciągu nie chcesz zdecydować się na życie razem.
Swoją decyzję argumentujesz faktem, że on nie usamodzielnił się (powinien kupić sobie nowe mieszkanie i wziąźć na nie kredyt, czy wtedy byłabyś zadowolona czy dalej narzekała, że ma długi i kredyty).
A więc wychodzi na to, że on musi płacić i matce i Tobie. Sytuacja dla niego moim zdaniem jest trudna. Zgadzam się, że powinien Tobie również dopłacać do życia, może jednak liczył na to, że w końcu zaproponujesz mieszkanie razem?
Do tego dochodzą jeszcze te komentarze nt. korzyści płynących ze spotykaniem się z mężczyzną posiadającym dziecko. Co to za związek...
Jak partnerka możesz mu także doradzić i zaproponować nieco ucięcie kurka byłej żonie.
Moim zdaniem to Ty nie chcesz z facetem mieszkać, tak widzisz związek (a więc bardzo luźny związek, zero mieszkania razem) i powinnaś mu to jasno zakomunikować i od razu problemy omawiać z mężczyzną.
Nieco ujmę się za Twoim partnerem dzisiaj, postaraj się spojrzeć na to z jego strony.
Moja propozycja: niech u Ciebie nie nocuje, spotykajcie się na mieście na godzinę-dwie, na spacer czy rozmowę i bzykajcie się w hotelu.
Za wszystko płaćcie po połowie albo szukaj sobie chłopa bez dziecka lub dochodzącego tylko do seksu.
Jak wyglada sytuacja 2 lata później? Czy rozmowa pomogła? Byłam kiedyś w podobnej sytuacji i nic się nie zmieniło. Na szczęście już to za mną. Pozdrawiam.