Piegowata'76 napisał/a:Miał jeszcze parę innych, które zresztą okazały się zaletami i wadami jednocześnie. Na przykład upór i konsekwencja. Był też praktycznym człowiekiem, nie bał się domowych obowiązków, nie martwiłam się o jakieś skoki w bok czy inne kobiety w jego życiu, bo dla nas obojga było jasne, że tego się nie robi. W ogóle wydawał mi się bardzo porządnym człowiekiem, ale trochę się jednak pomyliłam.
Niestety, miał też nieprzepracowane problemy ze sobą. I ja też - co tu dużo mówić, a to zaowocowało toksyczną relacją.
Piegowata, wiesz, co mnie uderzyło w Twojej wypowiedzi? Ty się tak strasznie zawsze starasz dostrzec dobre strony we wszystkim, że nawet jeśli Twój mąż był ewidentnym toksykiem - a był, wszyscy się tu chyba ze mną zgodzą, że to nie Wasz związek sam w sobie był toksyczny, bo i po rozwodzie Twój mąż pokazywał, co potrafi, sama o tym dobrze wiesz, ale - nie wiem? - wypierasz to chyba jakoś? - no więc, tak strasznie się starasz, że obwiniasz teraz siebie za coś, na co nie miałaś wpływu tak naprawdę. Twierdzisz, że TY miałaś problemy, TY się pomyliłaś itd. - no, ok, ale każdy ma prawo się pomylić, niczyja wina to nie jest, a moim skromnym zdaniem Twój były miał znacznie większy wkład w niepowodzenie Waszego małżeństwa, tak sądzę po opisie tego, co wydarzało się potem.
Co ma do tego ilość jego kobiet? Nic, null, zero. Mój były mąż był prawiczkiem, jak go poznałam (co nie jest jakieś bardzo dziwne, bo mieliśmy 18 lat wtedy, żeby nie było), potem miał 1 "piękny, długoletni" związek ze mną (w papierkach wygląda bardzo ładnie, o ile ktoś nie dotrze do rozwodowych...), czyli według Ciebie świetny kandydat do związku? No to Ci przedstawię dalszy ciąg - po mnie była druga żona, której się oświadczył po pół roku znajomości, po roku wzięli ślub, a po następnym się z nią rozwiódł, a potem z 50 różnych babek z portali randkowych, robiliśmy z sąsiadami zakłady, jakim autem następna w następny weekend przyjedzie... a potem w końcu trafił na taką, którą "udupił" (mam nadzieję, że to nie jakiś straszny wulgaryzm), szczegółów opowiadać nie będę, ale nawet sama ja z początku myślałam, że po prostu dorósł i dej-mu-pon-bócek-zdrowie, ale jednak nie. Nie zmieniło się nic. Ale przecież każdej następnej może powiedzieć, że miał tylko dwa nieudane poważne związki, i po prostu źle trafił... no i tak w sumie mówił tym paniom pomiędzy, bo pech chciał, że trafił na znajomą kuzynki, stąd wiem 
Ja to jak najbardziej rozumiem, że te pozytywne strony starasz się dostrzegać we wszystkich i wszędzie. Ale chyba zatraciłaś w tym równowagę, serio. Proszę Cię, przemyśl to, a na razie możesz się na mnie sfochać, moja Ty impulsywna osobo, książkę mam dla Ciebie 
I sorki, droga Moderacjo, za offtop, ale w innym wątku musiałabym pisać wszystko od początku...