Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria.. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 13 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 810 ]

131

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
Lou71.71 napisał/a:
rampampam napisał/a:

Wasza trojca jest nierozlaczna w kazdym temacie - bez znaczenia jaki temat sie otworzy - te same stwierdzenia, te same argumenty, te same zapewnienia i deklaracje.

Z tym to nawet ja się zgodzę big_smile

A ciekawe, jaki to ma związek z tematem wątku... jak już sobie przytykamy, to sprawiedliwie tongue

A w związku z tematem wątku - spotkałam dzisiaj (tak!!!! nawet ja nie siedzę non stop w necie!!! ale jaja!!!) sto lat niewidzianego kolegę ze szkoły. Całkiem fajny chłop, tylko pewnie teraz to już żonaty big_smile No, ale to pewnie ja zrobiłam coś źle, skoro żonaty nie ze mną i miałam za wysokie wymagania w tej 5 czy 6 klasie big_smile

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..

Ja jak miałam związek też mogłam mieć nie jednego po rostaniu chętnych brak

133

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..

A ja w ten przesiedziany w domu sobotni dzień spotkałam w odmętach internetu kogoś, z kim spotkałam się 2 lata temu i kto potem niekiedy się do mnie odzywał, ale jakoś nie byłam zdecydowana na kontynuację znajomości. Wyjaśniliśmy sobie szczerze kilka kwestii, ja nieco (podkreślam: nieco!) poddałam w wątpliwość swoje nieufne myśli i skojarzenia i koniec końców - jutro na dyżurze spodziewam się wizyty znajomego. Powiedziałam mu wprost, że niczego nie obiecuję i nie mam zielonego pojęcia, czy moje uczucia ewoluują, ale jakoś tak ciepło koło serducha się robi, gdy przychodzi wieczorem sms: "Co porabiasz?".
Nie spinam się, nie tworzę scenariuszy, ale się spotkam. Ot, na luzie.

Wiecie, pisałam kiedyś, że miałam darmową kosultację psychologiczną. Parę ciekawych rzeczy usłyszałam na temat negatywnych przekonań i popracowania nad zmianą. Przyznam: dało mi to do myślenia. Nie chcę rezygnować ze swoich ważnych potrzeb i nie zgadzać się na to, co ewidentnie mi nie pasuje, ale może faktycznie za sztywna czasami jestem? smile

134

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
santapietruszka napisał/a:
Lou71.71 napisał/a:
rampampam napisał/a:

Wasza trojca jest nierozlaczna w kazdym temacie - bez znaczenia jaki temat sie otworzy - te same stwierdzenia, te same argumenty, te same zapewnienia i deklaracje.

Z tym to nawet ja się zgodzę big_smile

A ciekawe, jaki to ma związek z tematem wątku... jak już sobie przytykamy, to sprawiedliwie tongue

A w związku z tematem wątku - spotkałam dzisiaj (tak!!!! nawet ja nie siedzę non stop w necie!!! ale jaja!!!) sto lat niewidzianego kolegę ze szkoły. Całkiem fajny chłop, tylko pewnie teraz to już żonaty big_smile No, ale to pewnie ja zrobiłam coś źle, skoro żonaty nie ze mną i miałam za wysokie wymagania w tej 5 czy 6 klasie big_smile

ma związek, tylko źle zacytowałam, tzn.nie wszystko, ale kto chce poczyta i zrozumie smile

135

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..

Lou, kto chce ten się przyłącza. Widocznie mamy podobne zainteresowania. Ciekawe, że i Ciebie tu przywiało.

136

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
Piegowata'76 napisał/a:

A ja w ten przesiedziany w domu sobotni dzień spotkałam w odmętach internetu kogoś, z kim spotkałam się 2 lata temu i kto potem niekiedy się do mnie odzywał, ale jakoś nie byłam zdecydowana na kontynuację znajomości. Wyjaśniliśmy sobie szczerze kilka kwestii, ja nieco (podkreślam: nieco!) poddałam w wątpliwość swoje nieufne myśli i skojarzenia i koniec końców - jutro na dyżurze spodziewam się wizyty znajomego. Powiedziałam mu wprost, że niczego nie obiecuję i nie mam zielonego pojęcia, czy moje uczucia ewoluują, ale jakoś tak ciepło koło serducha się robi, gdy przychodzi wieczorem sms: "Co porabiasz?".
Nie spinam się, nie tworzę scenariuszy, ale się spotkam. Ot, na luzie.

Wiecie, pisałam kiedyś, że miałam darmową kosultację psychologiczną. Parę ciekawych rzeczy usłyszałam na temat negatywnych przekonań i popracowania nad zmianą. Przyznam: dało mi to do myślenia. Nie chcę rezygnować ze swoich ważnych potrzeb i nie zgadzać się na to, co ewidentnie mi nie pasuje, ale może faktycznie za sztywna czasami jestem? smile

"Zazdraszczam" wink
Kurcze, ciągle jacyś zalotnicy kręcą się wokół ciebie. Chętnie przypięłabym się do takiej koleżanki big_smile

137

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
Lou71.71 napisał/a:
rampampam napisał/a:

Wasza trojca jest nierozlaczna w kazdym temacie - bez znaczenia jaki temat sie otworzy - te same stwierdzenia, te same argumenty, te same zapewnienia i deklaracje.

Z tym to nawet ja się zgodzę big_smile

Lou, to chociaż zacytuj właściwą osobę...

138

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
Piegowata'76 napisał/a:

Lou, kto chce ten się przyłącza. Widocznie mamy podobne zainteresowania. Ciekawe, że i Ciebie tu przywiało.

haha, przywiało? Nie, choć może powinno. Temat pojawił mi się na pierwszej stronie, więc zobaczyłam smile

139

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
Lou71.71 napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

A ja w ten przesiedziany w domu sobotni dzień spotkałam w odmętach internetu kogoś, z kim spotkałam się 2 lata temu i kto potem niekiedy się do mnie odzywał, ale jakoś nie byłam zdecydowana na kontynuację znajomości. Wyjaśniliśmy sobie szczerze kilka kwestii, ja nieco (podkreślam: nieco!) poddałam w wątpliwość swoje nieufne myśli i skojarzenia i koniec końców - jutro na dyżurze spodziewam się wizyty znajomego. Powiedziałam mu wprost, że niczego nie obiecuję i nie mam zielonego pojęcia, czy moje uczucia ewoluują, ale jakoś tak ciepło koło serducha się robi, gdy przychodzi wieczorem sms: "Co porabiasz?".
Nie spinam się, nie tworzę scenariuszy, ale się spotkam. Ot, na luzie.

Wiecie, pisałam kiedyś, że miałam darmową kosultację psychologiczną. Parę ciekawych rzeczy usłyszałam na temat negatywnych przekonań i popracowania nad zmianą. Przyznam: dało mi to do myślenia. Nie chcę rezygnować ze swoich ważnych potrzeb i nie zgadzać się na to, co ewidentnie mi nie pasuje, ale może faktycznie za sztywna czasami jestem? smile

"Zazdraszczam" wink
Kurcze, ciągle jacyś zalotnicy kręcą się wokół ciebie. Chętnie przypięłabym się do takiej koleżanki big_smile

Sorry, nie należysz do trójcy big_smile

140

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
rampampam napisał/a:
Lou71.71 napisał/a:
rampampam napisał/a:

Wasza trojca jest nierozlaczna w kazdym temacie - bez znaczenia jaki temat sie otworzy - te same stwierdzenia, te same argumenty, te same zapewnienia i deklaracje.

Z tym to nawet ja się zgodzę big_smile

Lou, to chociaż zacytuj właściwą osobę...

Nie chce mi się wracać. Chcesz, to cytuj i nie czepiaj się, każdemu może się pomylić. Wiadomo o co chodzi tongue

141

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
rampampam napisał/a:
Lou71.71 napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

A ja w ten przesiedziany w domu sobotni dzień spotkałam w odmętach internetu kogoś, z kim spotkałam się 2 lata temu i kto potem niekiedy się do mnie odzywał, ale jakoś nie byłam zdecydowana na kontynuację znajomości. Wyjaśniliśmy sobie szczerze kilka kwestii, ja nieco (podkreślam: nieco!) poddałam w wątpliwość swoje nieufne myśli i skojarzenia i koniec końców - jutro na dyżurze spodziewam się wizyty znajomego. Powiedziałam mu wprost, że niczego nie obiecuję i nie mam zielonego pojęcia, czy moje uczucia ewoluują, ale jakoś tak ciepło koło serducha się robi, gdy przychodzi wieczorem sms: "Co porabiasz?".
Nie spinam się, nie tworzę scenariuszy, ale się spotkam. Ot, na luzie.

Wiecie, pisałam kiedyś, że miałam darmową kosultację psychologiczną. Parę ciekawych rzeczy usłyszałam na temat negatywnych przekonań i popracowania nad zmianą. Przyznam: dało mi to do myślenia. Nie chcę rezygnować ze swoich ważnych potrzeb i nie zgadzać się na to, co ewidentnie mi nie pasuje, ale może faktycznie za sztywna czasami jestem? smile

"Zazdraszczam" wink
Kurcze, ciągle jacyś zalotnicy kręcą się wokół ciebie. Chętnie przypięłabym się do takiej koleżanki big_smile

Sorry, nie należysz do trójcy big_smile

Miałam na myśli real, a tu była św.Trójca Forumowa (a poza tym duuuuuuży uśmiech)

142

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
Lou71.71 napisał/a:
rampampam napisał/a:
Lou71.71 napisał/a:

Z tym to nawet ja się zgodzę big_smile

Lou, to chociaż zacytuj właściwą osobę...

Nie chce mi się wracać. Chcesz, to cytuj i nie czepiaj się, każdemu może się pomylić. Wiadomo o co chodzi tongue

Przy złośliwościach jednak nie powinno, bo rzecz traci na jakości i jest zwyczajnie słaba wink

143

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
rampampam napisał/a:
Lou71.71 napisał/a:
rampampam napisał/a:

Lou, to chociaż zacytuj właściwą osobę...

Nie chce mi się wracać. Chcesz, to cytuj i nie czepiaj się, każdemu może się pomylić. Wiadomo o co chodzi tongue

Przy złośliwościach jednak nie powinno, bo rzecz traci na jakości i jest zwyczajnie słaba wink

No tak, tylko kto tu był złośliwy ....hmmm

144 Ostatnio edytowany przez rampampam (2018-05-01 18:57:58)

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..

Żeby zakończył OT,  mnie tam nie przeszkadza wrzucanie mnie do jednego grona z Pietruszką czy Piegowatą. A dostrzeganie spójności w moich poglądach wręcz mnie cieszy lol
Nie ma się o co spinać wink

145

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
rampampam napisał/a:

Żeby zakończył OT,  mnie tam nie przeszkadza wrzucanie mnie do jednego grona z Pietruszką czy Piegowatą. A dostrzegania spójności w moich poglądach wręcz mnie cieszy lol
Nie ma się o co spisać wink

dokładnie, mnie tym bardziej smile
Tylko o co chodzi ze słowem "spisać"?

146

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..

Lou, Ty na wszystko reagujesz jak pokrzywa. Względnie osa. Zlituj się!
A mnie nie zazdrość zalotników, bo póki co, niewiele z tego wynika. Ot, czasami się zdarzy z kimś umówić na kawę i tyle.

147

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
mambra napisał/a:

Zastanawiam się.. Ciekawa jestem waszego zdania..

Ogólnie uważa się, ze miłości nie należy szukać na siłę - że znajdzie się wtedy, gdy się jej nie szuka, w najmniej spodziewanym momencie..
Generalnie zgadzam się z tym, staram się też tak żyć. Ale zastanawiam się co ma zrobić kobieta, która na tę miłość wciąż nie trafia i nie trafia, a chciałaby jeszcze założyć rodzinę, mieć własne dzieci i związać sie z kimś, z kim uczucie bedzie szczere.. A jej lata lecą, w pewnym wieku już nie będzie mogła mieć własnych dzieci.. Jak waszym zdaniem powinna podejść do tego tematu? Pogodzić się z losem i zdać na to co on jej przyniesie?

I tutaj musisz dokonać wyboru, a dokładnie poważnie przemyśleć priorytety życiowe. Dla mnie ktoś do luźnego związku nie musiałby być nie wiadomo kim - kryteria są średnie. Natomiast już "do końca życia" to kompletnie inna bajka. Niektóre kobiety wybierają jak leci i później płacz powiązany z lamentem. Najważniejsze, abyś doszła do wniosku czy od zawsze towarzyszyła Tobie potrzeba założenia rodziny, czy od pewnego czasu? To zmienia postać rzeczy.
Czy brałabyś pod uwagę sytuację, że to czego pragniesz może ostatecznie wyjść Ci na gorsze? Dlaczego poczucie szczęścia i spełnienia uzależniłaś od tego aspektu?

Jeśli mężczyźni nie podchodzą to być może zachowujesz w ubiorze i zachowaniu skrajności smile? Jeśli wolisz przesiadywać w domu to raz dwa idź zapełniać czas wolny wyjściami. Może zbyt szybko skreślasz i nie dajesz Panom sposobności wzajemnie się poznać do tego stopnia, aby "pierwsze wrażenie" nie było decydującym czynnikiem? Może jak nie w Polsce to poprzez wypoczynek poszukaj kogoś w ciepłych klimatach wink? Zamiast "układać" Sobie przyszłość, panikując, zacznij cieszyć się tym co masz.

148 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-05-01 21:44:11)

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..

Miałam już dziś nie pisać, ale wtrącę swoje trzy grosze, a propos nieodtrącania przy pierwszym spotkaniu.
Jestem zwolenniczką takiego podejścia, o ile ewidentnie coś mi nie przeszkadza na tej pierwszej randce albo nie czuję ewidentnie, że nic z tego nie będzie. Jednak niektórzy panowie to zielone światło odczytują jako przyzwolenie za zbyt wiele albo rodzaj deklaracji z mojej strony. A ja chcę się poprzyglądać sytuacji, dać sobie czas na przekonanie się, czy pierwsze wrażenie ulegnie weryfikacji. To, że chcę się spotykać, jestem zainteresowana, nie znaczy, że już jestem zaangażowana po uszy. Nie, to musi dojrzeć.

149 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-05-01 21:43:02)

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..

Chi, chi, chi. Wyszłam wieczorem na miasto i od razu efekt: zagadnął jakiś męski osobnik w wieku nieco starszawym i zaproponował wspólny spacer na lody - a właśnie ku lodziarni zmierzałam. Zorientowałam się, że jest podpity i czym prędzej się oddaliłam smile

150

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
Piegowata'76 napisał/a:

Miałam już dziś nie pisać, ale wtrącę swoje trzy grosze, a propos nieodtrącania przy pierwszym spotkaniu.
Jestem zwolenniczką takiego podejścia, o ile ewidentnie coś mi nie przeszkadza na tej pierwszej randce albo nie czuję ewidentnie, że nic z tego nie będzie. Jednak niektórzy panowie to zielone światło odczytują jako przyzwolenie za zbyt wiele albo rodzaj deklaracji z mojej strony. A ja chcę się poprzyglądać sytuacji, dać sobie czas na przekonanie się, czy pierwsze wrażenie ulegnie weryfikacji. To, że chcę się spotykać, jestem zainteresowana, nie znaczy, że już jestem zaangażowana po uszy. Nie, to musi dojrzeć.

Nie, no oczywiście z tym szybkim skreślaniem to jednak chodziło mi o sytuacje, gdzie Pan jednak wykazuje kulturę osobistą itp. wink. Raczej chodziło mi o wygląd (ale tutaj też trzeba mieć jakiekolwiek kryteria), bądź spotkanie podczas sytuacji która niewiele nam o nim powie - to dosłownie chwile tzw. pierwsze wrażenie (dość często bardzo mylne) smile.

No i rzeczywiście poruszyłaś bardzo istotną kwestię: dokładnie mylne odczytywanie sygnałów. Zgodziła się na kawę: na pewno coś z tego będzie. Powiedziała, że jest Sama i na dodatek ze mną rozmawia: na pewno coś z tego będzie. No i wiele innych "ciekawych" historii. Nie wspominając o zaczepkach "na budowlańca" i obrażanie się, że kobieta go olała. No smile.

151

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..

Pierwsza zasada . Zacznij bywac z ludzmi. Chodz tam, gdzie mozna kogos spotkac. I to duzo wychodz...nie wiem co lubisz..ale wszelkie imprezy artystyczne,, lub spotkania towarzyskie..Tam bywaj. Przebywaj jak najwiecej sie da, poza domem.Czasem w zyciu ma sie szczescie i cos spada jak grom z jasnego nieba, tylko zeby ten grom uderzyl, trzeba tez znajdowac sie na terytorium jego mocy smile siedzenie w domu nie przyniesie milosci.

152 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-05-04 12:03:23)

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
Piegowata'76 napisał/a:

Swoją drogą miałam do czynienia z mężczyzną, który mnie po prostu wyśmiał i nazwał dziewicą orleańską (którą notabene już nie byłam). Z pogardą wypomniał mi też, że na randce chciałam napić się czekolady, którą uwielbiam. Powiedział, że wygłupiłam się jak dziecko. Palant.
A co, mam piwsko żłopać i wskakiwać obcym do łóżka, żeby coś komuś udowodnić?
Nie zaprzeczę, że myślę o tym ze złością.

Jakoś mnie ta złość nie dziwi smile
Piiegowata, tak sobie myślę, że skoro dostałaś taki komunikat prosto w oczy, to mogłam to być forma manipulacji i próba wymuszenia na tobie określonych zachowań. Stąd złość.
Nikt mi tak wprost nikt nie powiedział i pewnie gdybym nie zaczęła się spotykać z moim mężem, to nawet nie wiedziałabym jak można zostać odebranym. Mój mąż został przede mną ostrzeżony przez jego kolegę, z którym spotykałam się kilka razy parę miesięcy wcześniej i który ochrzcił mnie „panna niedotykalska”. Zatem mój mąż usłyszał, że albo mam jakieś traumy z przeszłości, albo jestem zatwardziałą dziewicą, która nawet na dotyk reaguje alergicznie yikes
Jasne, że jak między mną a tamtym nie iskrzyło, to raczej nie inicjowałam kontaktu, ale osobiście w ogóle nie pamiętam, żebym świadomie uciekała przed próbami złapania mnie za dłoń albo niewinnym pocałunkiem w policzek na pożegnanie, a ponoć coś takiego miało miejsce. Tym bardziej zdziwił się mój mąż, gdy na drugiej randce zaciągnęłam go do łóżka big_smile


Autorko, chyba nic konkretnego nie potrafię tobie doradzić. Ktoś wcześniej pisał, że coś musi zaiskkrzyć i chyba tak to musi być smile

153

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..

Ojeju. I po co to? Na co?
Jak miłość się trafia, to korzystaj. Innego wyjścia nie ma. W końcu, i tak kiedyś umrzemy... Pytanie, czy żyjąc, czy mając dylematy...?

154 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-05-04 13:48:32)

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..

Z teorii i obserwacji zyciowych będzie drogie Panie. smile
Na coś się trzeba zdecydować :
1.szukamy partnera życiowego racjonalnie- wiemy czego chcemy i pod tym kątem szukamy- nie liczymy na motyle przy pierwszych spotkaniach-BO:

tu punkt 2.

jeżeli liczymy na motyle to zamykamy rozum w piwnicy i niech nam nie przeszkadza..:) Przypadkowa zbieżność z wymaganiami rozumu będzie bonusem smile smile

PS droga pośrednia to zawsze rozumowa- czyli nie istnieje na początku znajomości

155

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
Piegowata'76 napisał/a:

Lou, Ty na wszystko reagujesz jak pokrzywa. Względnie osa. Zlituj się!
A mnie nie zazdrość zalotników, bo póki co, niewiele z tego wynika. Ot, czasami się zdarzy z kimś umówić na kawę i tyle.

Piegusko,
To nie było zazdroszczę, ale "zazdraszczam". Nie zauważyłaś znowu różnicy ...
To jest naprawdę pozytywne uczucie. Szczerze, to powinnaś się cieszyć, że masz coś, czego inny nie ma, a chciałby. Każdy czegoś zazdrości, tylko zazdrość zazdrości nie równa. Przykre, że znowu źle mnie odebrałaś

156

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..

Ależ wiem, Lou, że "zazdraszczam" było z przymrużeniem oka. Moja odpowiedź również. To o pokrzywie i osie do czego innego się odnosiło, ale już naprawdę nie ma sensu drążyć.
Co do posiadania wianuszka adoratorów (mocno przesadzone określenie w moim przypadku), to z pewnością mile łechce naszą próżność, ale to raczej powierzchowna wartość. Bazują na tym aż miło, różni etatowi podrywacze polując na niedowartościowane laski.
A znajomy i tak nie przyszedł, czego się spodziewałam. Doszłam do wniosku, że on mnie tak właśnie mile łechtał swoim "zainteresowaniem", dlatego zgodziłam się na to spotkanie, ale w gruncie rzeczy od początku miałam wątpliwości co do tego człowieka.
Kichać to, jak mawia moja koleżanka.

157 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-05-05 07:35:27)

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..

Elu, ja nie potrafiłabym już wyłączyć rozumu. Chyba już nigdy nie zaufam motylom, iskrom czy jak je tam zwał.

A wracając do pytania z początku wątku, to myślę, że nie jest grzechem ani przestępstwem pomóc losowi, skorzystać z jakiegoś sprawdzonego biura matrymonialnego czy poważniejszego portalu, zaufanych koleżanek popytać, czy nie znają kogoś fajnego.
Wszystko jest dla ludzi. Ja na takie opcje nie mam ochoty, ale nic złego w nich nie widzę.
Znam osobiście dwa udane związki, które zaczęły się w internecie, a z opowieści znajomych jeszcze kilka.

158

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
Piegowata'76 napisał/a:

Elu, ja nie potrafiłabym już wyłączyć rozumu. Chyba już nigdy nie zaufam motylom, iskrom czy jak je tam zwał.

ale przecież jedno nie wyklucza drugiego
serio zakochanie nie musi wyłączać mózgu
można być zakochanym i rozsądnym

159

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
_v_ napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

Elu, ja nie potrafiłabym już wyłączyć rozumu. Chyba już nigdy nie zaufam motylom, iskrom czy jak je tam zwał.

ale przecież jedno nie wyklucza drugiego
serio zakochanie nie musi wyłączać mózgu
można być zakochanym i rozsądnym

Oczywiście i to jest sytuacja optymalna smile Tak właśnie powinno być według mnie.

160

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
mambra napisał/a:

Zastanawiam się.. Ciekawa jestem waszego zdania..

Ogólnie uważa się, ze miłości nie należy szukać na siłę - że znajdzie się wtedy, gdy się jej nie szuka, w najmniej spodziewanym momencie..
Generalnie zgadzam się z tym, staram się też tak żyć. Ale zastanawiam się co ma zrobić kobieta, która na tę miłość wciąż nie trafia i nie trafia, a chciałaby jeszcze założyć rodzinę, mieć własne dzieci i związać sie z kimś, z kim uczucie bedzie szczere.. A jej lata lecą, w pewnym wieku już nie będzie mogła mieć własnych dzieci.. Jak waszym zdaniem powinna podejść do tego tematu? Pogodzić się z losem i zdać na to co on jej przyniesie?

Jestem w takiej sytuacji i powiem Ci co mi pomaga.
Pomogło mi banalnie pogodzenie sie z losem na zasadzie,  że teraz jest jak jest i nie będę się sama dołować  i pisać czarnych scenariuszy, że już zawsze i do końca będę sama.  Nie myślę też jednocześnie,  że na pewno kogoś spotkam i będziemy żyć długo i szczęśliwie.  Po prostu staram się o tym nie myśleć i żyć.  Oczywiście te myśli pojawiają się co jakiś czas, nie jestem jakimś robotem, który to raz się zaprogramuje na dane myslenie  i to już jest stałe. Tak nie jest. Staram się wtedy dostrzegać to co mam teraz, a naprawdę żyje mi się całkiem całkiem.  Po ciężkim zeszłym roku teraz naprawdę można rzec, że jest super (ciężkim zawodowo i to się też wiązało z ciągłym brakiem czasu).
Rozmyslając  o swojej sytuacji, że jesteś sama, że może nic się tu nie zmieni, że czas ci ucieka, nie poczujesz sie lepiej, na dodatek czas będzie ci przeciekał przez palce. A przecież w tym czasie można robić tyle rzeczy,  albo nic nie robić i sobie odpoczywać -relaksować sie-a to też sztuka (nad którą stale pracuje).

Co do przyszłości to nikt ci nie zagwarantuje, że kogoś poznasz, ale też nikt nie może stwierdzić,  że już zawsze bedziesz sama. Może być i tak i tak.
Pytasz czy aktywnie szukać?  Spróbować zawsze można,  aczkolwiek z obserwacji koleżanek  widzę,  że znajdowały one swoich partnerów właśnie nie szukajac,  dosyć przypadkowo. Zarówno te towarzyskie, co to w każdy weekend musiały gdzieś wyjść,  jak i te, które lubily spędzać wieczory z książką. 
Sądzę,  że kluczem jest tu gotowość na związek,  jak nie jesteś gotowa, to ten ktoś się nie zjawia. Nie pytaj mnie dlaczego tak jest, bo nie wiem, ale faktycznie tak jest.
Na koniec-nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło a każdy stan ma swoje plusy.
Możesz  być na wieki sama,  albo i nie. Uważam,  że poznać można się w każdym wieku, a cały haczyk jest w tym, aby była to właściwą osoba, macie razem dobrze się czuć w swoim towarzystwie.

161

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
_v_ napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

Elu, ja nie potrafiłabym już wyłączyć rozumu. Chyba już nigdy nie zaufam motylom, iskrom czy jak je tam zwał.

ale przecież jedno nie wyklucza drugiego
serio zakochanie nie musi wyłączać mózgu
można być zakochanym i rozsądnym

to oczywiście tak. smile ale POTEM. smile

bo zauważyłam, że dziewczyny spotykają się z nieznajomym, i dziwią się, że każda kawa taka sama..albo że nie ma motylków, a mają nastawienie jak na rozmowę kwaliikacyjną.- I nic złego w takiej rozmowie..tylko nie można mieć żalu, że motyli brak..
tak, można być zakochanym i rozsądnym- ale najpierw zakochanym.. smile a potem rozsądnym..
albo- najpierw rozsądnym bez motyli, długo kogoś poznawać aż coś zaskoczy...
bieganie z kawy na kawę z zamiarem olśnienia??? może tak, i w końcu zadziała statystyka? wink))

162

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
Piegowata'76 napisał/a:

Ależ wiem, Lou, że "zazdraszczam" było z przymrużeniem oka. Moja odpowiedź również. To o pokrzywie i osie do czego innego się odnosiło, ale już naprawdę nie ma sensu drążyć.
Co do posiadania wianuszka adoratorów (mocno przesadzone określenie w moim przypadku), to z pewnością mile łechce naszą próżność, ale to raczej powierzchowna wartość. Bazują na tym aż miło, różni etatowi podrywacze polując na niedowartościowane laski.
A znajomy i tak nie przyszedł, czego się spodziewałam. Doszłam do wniosku, że on mnie tak właśnie mile łechtał swoim "zainteresowaniem", dlatego zgodziłam się na to spotkanie, ale w gruncie rzeczy od początku miałam wątpliwości co do tego człowieka.
Kichać to, jak mawia moja koleżanka.

Stchórzył...:)
A ja myślę, że przyciągasz ludzi Piegowata, bo jesteś pozytywnie zakręcona jak na forum i gdyby jeszcze....;)

163

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
Ela210 napisał/a:

A ja myślę, że przyciągasz ludzi Piegowata, bo jesteś pozytywnie zakręcona jak na forum i gdyby jeszcze....;)

Czy aż tak przyciągam? No, trochę mnie chyba ludzie lubią, skoro zapraszają na działki i u mnie nocują wink Z facetami sprawa jest bardziej skomplikowana, bo dochodzą tzw. podteksty.
No, właśnie: gdyby co jeszcze? wink

164

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..

Nie bardzo w olśnienia wierzę - to było dobre 20 lat temu. Dziś podchodzę na zasadzie "pożyjemy, zobaczymy". Do mnie te całe iskry nie przemawiają. Oczywiście może być sympatia od pierwszego wejrzenia, może się ktoś od razu spodobać, ale mimo wszystko wolę sobie wchodzić w związek spokojnie i bez szaleństw.

165

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..

Piegowata, te iskry i grom z jasnego nieba od razu to chyba mało do kogo już przemawiają,  chyba, że osoba ma 15 lat smile

166

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
mambra napisał/a:

Zastanawiam się.. Ciekawa jestem waszego zdania..

Ogólnie uważa się, ze miłości nie należy szukać na siłę - że znajdzie się wtedy, gdy się jej nie szuka, w najmniej spodziewanym momencie..
Generalnie zgadzam się z tym, staram się też tak żyć. Ale zastanawiam się co ma zrobić kobieta, która na tę miłość wciąż nie trafia i nie trafia, a chciałaby jeszcze założyć rodzinę, mieć własne dzieci i związać sie z kimś, z kim uczucie bedzie szczere.. A jej lata lecą, w pewnym wieku już nie będzie mogła mieć własnych dzieci.. Jak waszym zdaniem powinna podejść do tego tematu? Pogodzić się z losem i zdać na to co on jej przyniesie?


Czasami i tak bywa, że ktoś chce zmienić coś w swoim życiu,a niestety nie wychodzi,wiele jest takich i panien i facetów,czasami nie da się przeskoczyć pewnych granic,ale jeśli ktoś bardzo się postara wszystko może się ułożyć.  smile

167

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
natolinka napisał/a:
mambra napisał/a:

Zastanawiam się.. Ciekawa jestem waszego zdania..

Ogólnie uważa się, ze miłości nie należy szukać na siłę - że znajdzie się wtedy, gdy się jej nie szuka, w najmniej spodziewanym momencie..
Generalnie zgadzam się z tym, staram się też tak żyć. Ale zastanawiam się co ma zrobić kobieta, która na tę miłość wciąż nie trafia i nie trafia, a chciałaby jeszcze założyć rodzinę, mieć własne dzieci i związać sie z kimś, z kim uczucie bedzie szczere.. A jej lata lecą, w pewnym wieku już nie będzie mogła mieć własnych dzieci.. Jak waszym zdaniem powinna podejść do tego tematu? Pogodzić się z losem i zdać na to co on jej przyniesie?


Czasami i tak bywa, że ktoś chce zmienić coś w swoim życiu,a niestety nie wychodzi,wiele jest takich i panien i facetów,czasami nie da się przeskoczyć pewnych granic,ale jeśli ktoś bardzo się postara wszystko może się ułożyć.  smile

A tu się nie zgodzę.  Jak się jedna osoba stara, a druga nie, to nic z tego nie będzie.
Ale znowu zgodzę się że zdaniem, że jeszcze wszystko się może ułożyć.
Ja sobie lubię powtarzac,  że wszystko jest tak jak być powinno.

168 Ostatnio edytowany przez Olinka (2020-09-06 12:35:25)

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..

Aby uniknąć ewentualnych nieporozumień informuję, że z uwagi na podobieństwo poruszanych zagadnień oraz fakt, że w nowym temacie Autorki pojawiło się już kilka postów, wątki zostają ze sobą połączone w jedną całość. Pierwszy post nowego tematu znajduje się poniżej, kolejne są kontynuacją tej dyskusji.
Z pozdrowieniami, Olinka

-------------

Zastanawiam się jak to jest: jesli czegokolwiek naprawdę chcę i przez jakiś czas wystrczająco mocno się staram, to w końcu się udaje, tak czy inaczej. Tylko w sferze uczuć całe życie klapa. A mam już prawie 37 lat i właśnie znów zostałam sama, po kilku miesiącach spotykania się z kimś, rozpłynął się w powietrzu. I czuje się bardzo źle, jakbym była jakaś wybrakowana, że się mnie zostawia. Przeważnie, to na poczatku jest świetnie, a potem zaczynają się nudzić i odchodzą.
Gdy widzę jakieś sympatyczne młode małżeństwo, gdy widzę jak on okazuje jej szacunek i uczucie, gdy widzę jak on bawi się, czy po prostu zajmuje swoimi dziećmi - to kroi mi się serce i zastanawiam się czego mi brakuje, jaką mam usterkę. Moje rowiesniczki często są juz w kolejnym związku małżeńskim i mają z 3 dzieci, a ja jak jakaś ułomna. Nie o to mi idzie, że chciałabym, bo wszyscy mają, tylko naprawdę chciałabym mieć już kogoś bliskiego, mieć wspólne plany na przyszłość, i żeby naprawdę mu zależało, a nie że to jest takie na chwilę i pa, albo znow jestem sama. Dlaczego to takie trudne, gdy innym przychodzi tak łatwo?
Wiem, że nikt z was mi tutaj nie odpowie na to pytanie, bo mnie nie znacie i pewnie teraz zastanawiacie się co ze mną nie tak. Ale mam też koleżanki, które wg mnie są bardzo fajne i tez stałe są same, choć wiem, że chciałyby inaczej. I nie rozumiem o co chodzi. I pewnie wiele dziewczyn tutaj ma podobne przemyślenia i spostrzeżenia... Kiedyś uslyszalam od kolegi, że fajne dziewczyny są zajęte. I nie rozumiem kogo mężczyźni postrzegają jako te fajne dziewczyny, bo ja nie widzę często różnicy w fajnosci czy atrakcyjności dziewczyn, które mają kogoś i są kochane, od tych które są same permanentnie.
Inna rzecz, że mi z Polakami związki nie wychodzą w ogóle, jakbyśmy mieli jakieś geny sprzeczne. Przeważnie jeśli z kimś wychodzi choć na jakiś czas, to jest to jakiś obcokrajowiec. Polacy nie zwracają na mnie większej uwagi i wg mnie w ogóle nie widzą moich zalet, traktują mnie jak powietrze albo chcieliby na kilka razy max i pa. Ma któraś z was podobnie?

169

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..

witaj...

170

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
mambra napisał/a:

Zastanawiam się jak to jest: jesli czegokolwiek naprawdę chcę i przez jakiś czas wystrczająco mocno się staram, to w końcu się udaje, tak czy inaczej. Tylko w sferze uczuć całe życie klapa.

Niektórzy twierdzą, że w ten sposób można osiągnąć wszystko. "się staram" pewnie jest kluczowe... Niektórzy wierzą, że na szczęście trzeba zapracować i wierzą, że przez moralne postępowanie, dobre uczynki, pracę na sobą. Przysłowie ludowe mówi, że "jak Pan Bóg zamyka komuś drzwi przed nosem, to uchyla okienko".



A mam już prawie 37 lat i właśnie znów zostałam sama, po kilku miesiącach spotykania się z kimś, rozpłynął się w powietrzu. I czuje się bardzo źle, jakbym była jakaś wybrakowana, że się mnie zostawia. Przeważnie, to na poczatku jest świetnie, a potem zaczynają się nudzić i odchodzą.

Chcieli tylko seksu? W młodości ludzie są razem, bo widzą swoje zalety. W dorosłości ludzie rozstają się, bo widzą wady.



Gdy widzę jakieś sympatyczne młode małżeństwo, gdy widzę jak on okazuje jej szacunek i uczucie, gdy widzę jak on bawi się, czy po prostu zajmuje swoimi dziećmi -

Nie do końca tak jest jak widać.



to kroi mi się serce i zastanawiam się czego mi brakuje, jaką mam usterkę. Moje rowiesniczki często są juz w kolejnym związku małżeńskim i mają z 3 dzieci, a ja jak jakaś ułomna. Nie o to mi idzie, że chciałabym, bo wszyscy mają, tylko naprawdę chciałabym mieć już kogoś bliskiego, mieć wspólne plany na przyszłość, i żeby naprawdę mu zależało, a nie że to jest takie na chwilę i pa, albo znow jestem sama. Dlaczego to takie trudne, gdy innym przychodzi tak łatwo?

Posiadanie dzieci jest bardzo ważne w życiu. Fajnie że chociaż nie mówisz że jesteś singlem z wyboru. To co chcesz, to dobry cel wg mnie.



Kiedyś uslyszalam od kolegi, że fajne dziewczyny są zajęte.

Kolega uważa, że jesteś fajna?


Mistrz mówił, że fajne dziewczyny, to są te, które są dostępne. Takie do których chłopcy podchodzą i rozmawiają. Dostępne każdy kojarzy od razu z rozpustnymi, ale to nie tak... Dostępne w sensie nawiązania kontaktu. I one mają wiele kontaktów, a z wielu kontaktów niektóre mają szansę się nasilić, i ludzie się zbliżają w ten sposób.

171

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..

Masz rację, nie znamy Cię, ale wyraźnie powielasz jakiś schemat. Być może za bardzo chcesz, co w pewnym momencie zaczyna działać przeciwko Tobie, a być może wybierasz ten sam typ mężczyzn, którzy ostatecznie okazują się nie być zainteresowani poważnym związkiem.

Moje obserwacje pokazują, że mężczyźni mianem "fajne" określają kobiety ciekawe, koniecznie miłe (naburmuszona mina i wredne usposobienie odpadają w przedbiegach), takie, z którymi facet się nie nudzi, wychodzące z jakąś inicjatywą, elastyczne, zainteresowane nimi i tym co mają do powiedzenia, niebędące księżniczkami, towarzyskie, na pewno też lubiące seks.
Zastanawiam się czy uroda również kryje się pod tym pojęciem, bo dla mnie to już jakby inna kategoria i przyznam, że nie wiem.

172

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..

Nie wystarczy tylko bardzo chciec i sie starac. Trzeba calkowicie chciec czegos, a nie, ze swiadomie chcesz, a podswiadomie nie.
Poza praca na cos i chceniem to trzeba jeszcze miec dobra zeby to wesprzec. Trzeba miec odpowiednie talenty/charakter/umiejetnosci z natury.

173

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
Olinka napisał/a:

Moje obserwacje pokazują, że mężczyźni mianem "fajne" określają kobiety ciekawe, koniecznie miłe (naburmuszona mina i wredne usposobienie odpadają w przedbiegach), takie, z którymi facet się nie nudzi, wychodzące z jakąś inicjatywą, elastyczne, zainteresowane nimi i tym co mają do powiedzenia, niebędące księżniczkami, towarzyskie, na pewno też lubiące seks.
Zastanawiam się czy uroda również kryje się pod tym pojęciem, bo dla mnie to już jakby inna kategoria i przyznam, że nie wiem.

Dobrze to napisałaś. Dobroć, empatia, zrównoważenie emocjonalne, mądrość, inteligencja, tolerancja i inne pośrednie. To cechy dla mnie istotne, kolejność według według ich ważności. Uroda, atrakcyjność fizyczna jest obok, równie istotna ale oddzielona.
Uroda wystarczy aby nawiązać przelotny romans. Aby stworzyć trwały związek potrzebne są właściwe cechy osobowości i charakteru.
Określenie „fajna”, chyba najczęściej dotyczy połączenia cech charakteru i urody, choć niektórzy określają tym tylko urodę.

Jak czytam takie tematy o problemach kobiet ze znalezieniem trwałej relacji, to widzę ofertę jakiejkolwiek kobiety na Facebooku i te setki propozycji od facetów. Niby rozumiem że to iluzja ale się zastanawiam.

174 Ostatnio edytowany przez mambra (2020-09-06 10:07:24)

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
Gary napisał/a:

Posiadanie dzieci jest bardzo ważne w życiu. Fajnie że chociaż nie mówisz że jesteś singlem z wyboru. To co chcesz, to dobry cel wg mnie.

Tutaj nie chodzi po prostu o posiadanie własnych dzieci, tylko by spotkać kogoś z kim chciałabym również mieć dzieci. I kto sam chciałby tego. Nie interesuje mnie zostanie matką samotnie wychowującą dzieci. Naprawdę, cieszyło by mnie to, gdybym widziała w oczach mojego faceta prawdziwą radość z faktu, że te dzieci mu dałam/mogę mu dać. Inaczej ja nie czuję potrzeby posiadania dzieci.

Winter.Kween napisał/a:

Nie wystarczy tylko bardzo chciec i sie starac. Trzeba calkowicie chciec czegos, a nie, ze swiadomie chcesz, a podswiadomie nie.
Poza praca na cos i chceniem to trzeba jeszcze miec dobra zeby to wesprzec. Trzeba miec odpowiednie talenty/charakter/umiejetnosci z natury.

Hm, twierdzisz, ze tak naprawdę, podświadomie, mogę tego nie chcieć? Wyjaśnij proszę...
Kto wie, może po prostu nie mam w tym kierunku "talentu", jak to określiłaś. Tak się czuję.

Jacekk napisał/a:
Olinka napisał/a:

Moje obserwacje pokazują, że mężczyźni mianem "fajne" określają kobiety ciekawe, koniecznie miłe (naburmuszona mina i wredne usposobienie odpadają w przedbiegach), takie, z którymi facet się nie nudzi, wychodzące z jakąś inicjatywą, elastyczne, zainteresowane nimi i tym co mają do powiedzenia, niebędące księżniczkami, towarzyskie, na pewno też lubiące seks.
Zastanawiam się czy uroda również kryje się pod tym pojęciem, bo dla mnie to już jakby inna kategoria i przyznam, że nie wiem.

Dobrze to napisałaś. Dobroć, empatia, zrównoważenie emocjonalne, mądrość, inteligencja, tolerancja i inne pośrednie. To cechy dla mnie istotne, kolejność według według ich ważności. Uroda, atrakcyjność fizyczna jest obok, równie istotna ale oddzielona.
Uroda wystarczy aby nawiązać przelotny romans. Aby stworzyć trwały związek potrzebne są właściwe cechy osobowości i charakteru.
Określenie „fajna”, chyba najczęściej dotyczy połączenia cech charakteru i urody, choć niektórzy określają tym tylko urodę.

Hm, trudno mi tutaj polemizować na ten temat, bo takie pojęcia bywają względne i subiektywne. Sama mogę szczerze uważać, ze jestem miła, inteligentna, interesująca itd. itp., ale to nie znaczy, że jestem tak właśnie odbierana przez innych. Szczerze mówiąc, to częściej słyszę zarzuty względem siebie, że jestem miła, że "nie mieszam", nie intryguję. Osobiście, nie uważam, bym jakoś mocno odstawała od którejkolwiek z wymienionych przez was tutaj cech i wydaje mi się, że to nie o to chodzi.

Gary napisał/a:

Kolega uważa, że jesteś fajna?
Mistrz mówił, że fajne dziewczyny, to są te, które są dostępne. Takie do których chłopcy podchodzą i rozmawiają. Dostępne każdy kojarzy od razu z rozpustnymi, ale to nie tak... Dostępne w sensie nawiązania kontaktu. I one mają wiele kontaktów, a z wielu kontaktów niektóre mają szansę się nasilić, i ludzie się zbliżają w ten sposób.

Poznałam kiedyś pewnego chłopaka. Byliśmy na spacerze. W pewnym momencie on coś mi pokazywał, stanął jakby za mną i położył mi jedna rękę na ramieniu, a drugą wskazywał na daną rzecz. Potem, po kilku miesiącach, powiedział mi, że to, że się wtedy nie cofnęłam, gdy położył mi tę dłoń na ramieniu, było dla niego sygnałem, że jestem "dostępna"( czy "uległa"? Jakoś tak to określił). I potem podrywał mnie dalej, oczywiście sprawiając wrażenie, jakby mu naprawdę zależało itd. Gdy po jakimś czasie myślałam, ze jesteśmy już bliżej emocjonalnie i zbliżyliśmy się też fizycznie, to on się zmienił i przestał już wyglądać na kogoś dobrego, czułego i zaangażowanego.

W ogóle z tą dostępnością, to są chyba różne szkoły, bo jedni twierdzą, że to co ich pociąga to własnie niedostępność kobiet, bo wtedy chce się je zdobywać, jak to określił mój znajomy "jest za czym podążać". Ale może źle zrozumiałam to o czym tutaj mówisz.

175 Ostatnio edytowany przez Jacekk (2020-09-06 10:38:01)

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
mambra napisał/a:
Jacekk napisał/a:

Dobroć, empatia, zrównoważenie emocjonalne, mądrość, inteligencja, tolerancja i inne pośrednie. To cechy dla mnie istotne, kolejność według według ich ważności. Uroda, atrakcyjność fizyczna jest obok, równie istotna ale oddzielona.
Uroda wystarczy aby nawiązać przelotny romans. Aby stworzyć trwały związek potrzebne są właściwe cechy osobowości i charakteru.
Określenie „fajna”, chyba najczęściej dotyczy połączenia cech charakteru i urody, choć niektórzy określają tym tylko urodę.

Hm, trudno mi tutaj polemizować na ten temat, bo takie pojęcia bywają względne i subiektywne. Sama mogę szczerze uważać, ze jestem miła, inteligentna, interesująca itd. itp., ale to nie znaczy, że jestem tak właśnie odbierana przez innych. Szczerze mówiąc, to częściej słyszę zarzuty względem siebie, że jestem miła, że "nie mieszam", nie intryguję. Osobiście, nie uważam, bym jakoś mocno odstawała od którejkolwiek z wymienionych przez was tutaj cech i wydaje mi się, że to nie o to chodzi.

Same cechy jak i ich posiadanie nie jest względne czy subiektywne. Względny może być ich odbiór czy czy istotność dla drugiej strony, i tu można polemizować.
Jeżeli wybierasz facetów szukających tylko wrażeń, to Twoje cechy charakteru będą dla nich praktycznie nieistotne, będzie liczyła się Twoja uroda i przystępność seksualna. Dla innych desperatów i nieszczęśników, też cechy charakteru mogą nie mieć takiego znaczenia, dla nich ważne że wreszcie poznali kobietę. W obu przypadkach trudno o trwałą relację.
Pamiętaj też, że ludzie intuicyjnie (i ewolucyjnie) dobierają się w zbliżonym do siebie poziomem, także przyciągasz i wybierasz podobnych sobie.
W dużej mierze to Twoje „ogarnięcie życiowe”, poczucie stabilności, pewności siebie, kompleksy, asertywność, będą decydowały jak udane będą Twoje związki, jakich będziesz wybierała partnerów i jacy będą Ciebie wybierali. Tu może być przyczyna niepowodzeń.

176

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
mambra napisał/a:

Poznałam kiedyś pewnego chłopaka. Byliśmy na spacerze. W pewnym momencie on coś mi pokazywał, stanął jakby za mną i położył mi jedna rękę na ramieniu, a drugą wskazywał na daną rzecz. Potem, po kilku miesiącach, powiedział mi, że to, że się wtedy nie cofnęłam, gdy położył mi tę dłoń na ramieniu, było dla niego sygnałem, że jestem "dostępna"( czy "uległa"? Jakoś tak to określił). I potem podrywał mnie dalej, oczywiście sprawiając wrażenie, jakby mu naprawdę zależało itd. Gdy po jakimś czasie myślałam, ze jesteśmy już bliżej emocjonalnie i zbliżyliśmy się też fizycznie, to on się zmienił i przestał już wyglądać na kogoś dobrego, czułego i zaangażowanego.

Pewnie manipulował, taki PUA, uwodziciel. Trudno jest odróżnić chłopaka zaangażownaego od udającego zaangażowanie. Po seksie okazuje się na czym mu zależało. Niewarto odwlekać seksu. Kobieta z seksu powinna mieć przyjemność. Nie może żałować.

177 Ostatnio edytowany przez mambra (2020-09-06 15:32:44)

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
Gary napisał/a:
mambra napisał/a:

Poznałam kiedyś pewnego chłopaka. Byliśmy na spacerze. W pewnym momencie on coś mi pokazywał, stanął jakby za mną i położył mi jedna rękę na ramieniu, a drugą wskazywał na daną rzecz. Potem, po kilku miesiącach, powiedział mi, że to, że się wtedy nie cofnęłam, gdy położył mi tę dłoń na ramieniu, było dla niego sygnałem, że jestem "dostępna"( czy "uległa"? Jakoś tak to określił). I potem podrywał mnie dalej, oczywiście sprawiając wrażenie, jakby mu naprawdę zależało itd. Gdy po jakimś czasie myślałam, ze jesteśmy już bliżej emocjonalnie i zbliżyliśmy się też fizycznie, to on się zmienił i przestał już wyglądać na kogoś dobrego, czułego i zaangażowanego.

Pewnie manipulował, taki PUA, uwodziciel. Trudno jest odróżnić chłopaka zaangażownaego od udającego zaangażowanie. Po seksie okazuje się na czym mu zależało. Niewarto odwlekać seksu. Kobieta z seksu powinna mieć przyjemność. Nie może żałować.

Właśnie też kiedyś to rozkminialam. Podejścia są różne. W poradnikach dla kobiet, tez takich tworzonych przez mężczyzn, często spotkać można się właśnie z radą, by z seksem zaczekać min. miesiąc, przy założeniu, że spotykamy się w miarę często.  Po to by on miał czas się zaangażować, przywiązać emocjonalnie. Bo gdy szybko pójdziemy do łóżka, to potem, z jego strony, pojawia się myśl, że już wszystko odkrył, dostał najlepsze, wiec się nudzi, zniechęca i odchodzi. Z drugiej strony faceci teraz tez bardzo często czekają do tych 3 randek i jak nie ma seksu, to znikają. Więc sama zastanawiam się czy w takim razie nie lepiej przeczekać go trochę, zrobić tę wstepna selekcję. Choć jak dla mnie, jeśli jest fajnie, dobrze mi przy nim, to sama chętnie przespalabym się z nim już na tym 2, 3 spotkaniu. I wydaje mi się to wręcz dziwne i nienaturalne, bym miała udawać miesiąc, że nie chce, gdy chcę. I wielu facetów tez przecież dobrze to widzi, że skoro ona chce się ze mną spotykać,  dobrze nam razem, to jak to? Nie chce bliskości fizycznej? Wiedzą, ze to jest sztucznie i na sile odkładane przez nią, by nie wyjść na łatwą czy by wpierw on się bardziej przywiązał. Tym bardziej wydaje mi się to sztuczne. I śmieszne. By czekać tygodniami. I co wlasciwie mówić, jak to wyjasniać, ze spotykamy sie juz prawie miesiąc i dzis tez jeszcze nie pojdziemy do lozka, bo czekamy az uplynie odpowiedni czas?;) Z drugiej strony, z takim podejściem dziewczyna naraża się na bycie często porzucana. I sama nie wiem. Może trzeba po prostu przyjąć, że to normalne u facetow i próbować do skutku. Tylko. Że. Nie chcę być takim workiem zabawką dla wielu. I kolo się zamyka... Brak rozwiązania.

Właśnie cholernie trudno jest odróżnić szczere zainteresowanie od tego, tylko by zaliczyć. Bo przed wy zawsze bywacie wspaniali, kochani, przesympatyczna itd. itp.

178 Ostatnio edytowany przez Gary (2020-09-06 16:50:34)

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
mambra napisał/a:

Właśnie też kiedyś to rozkminialam. Podejścia są różne. W poradnikach dla kobiet, tez takich tworzonych przez mężczyzn, często spotkać można się właśnie z radą, by z seksem zaczekać min. miesiąc, przy założeniu, że spotykamy się w miarę często.  Po to by on miał czas się zaangażować, przywiązać emocjonalnie. Bo gdy szybko pójdziemy do łóżka, to potem, z jego strony, pojawia się myśl, że już wszystko odkrył, dostał najlepsze, wiec się nudzi, zniechęca i odchodzi.

A jeśli on się znudzi, zniechęca i odchodzi gdy odkryje co najlepsze... to jeśli taki związek miałby trwać np. 20 lat... to czy czekanie z seksem przy takim mężczyźnie ma sens?

Wg mnie jak tylko pojawia się myśl u kobiety, że chętnie by poszła z mężczyzną do łóżka, to niech idzie... ze świadomością, że robi to dla siebie.

"miał czas się zaangażować" -- czyli upłynął czas, aby jego poziom "inwestycji" w daną znajomość był tak duży, że szkoda byłoby mu tę znajomość tracić. To samo niektórzy twierdzą o kobietach -- aby ona się angażowała, bo wtedy z biegiem czasu uzna "tak dużo włożyłam w ten związek, że teraz się nie wycoofam przecież". Manipulatorzy czekają, cierpliwie. Może mają wiele równoległych relacji tego typu.

Seks te sprawy prostuje, bo po seksie ludzie się "mogą normalnie zachowywać" (© Neil Strauss). Relacja nie jest skrzywiona dążeniem do seksu.


Z drugiej strony faceci teraz tez bardzo często czekają do tych 3 randek i jak nie ma seksu, to znikają. Więc sama zastanawiam się czy w takim razie nie lepiej przeczekać go trochę, zrobić tę wstepna selekcję. Choć jak dla mnie, jeśli jest fajnie, dobrze mi przy nim, to sama chętnie przespalabym się z nim już na tym 2, 3 spotkaniu.

O to właśnie chodzi. Jak masz ochotę to zrób to. Może będzie do bani, może seks będzie kiepski... a może właśnie coś zaiskrzy, może i jedno i drugie pomyśli sobie "Jak mi dobrze z nim/nią było... Chcialbym to ciągnąć dalej, chciałbym ją poznać...".

Czyli Ty decydujesz. Seks powinien taki być, abyś nie żałowała później.



I wydaje mi się to wręcz dziwne i nienaturalne, bym miała udawać miesiąc, że nie chce, gdy chcę. I wielu facetów tez przecież dobrze to widzi, że skoro ona chce się ze mną spotykać,  dobrze nam razem, to jak to? Nie chce bliskości fizycznej? Wiedzą, ze to jest sztucznie i na sile odkładane przez nią, by nie wyjść na łatwą czy by wpierw on się bardziej przywiązał. Tym bardziej wydaje mi się to sztuczne. I śmieszne. By czekać tygodniami. I co wlasciwie mówić, jak to wyjasniać, ze spotykamy sie juz prawie miesiąc i dzis tez jeszcze nie pojdziemy do lozka, bo czekamy az uplynie odpowiedni czas?;) Z drugiej strony, z takim podejściem dziewczyna naraża się na bycie często porzucana. I sama nie wiem. Może trzeba po prostu przyjąć, że to normalne u facetow i próbować do skutku. Tylko. Że. Nie chcę być takim workiem zabawką dla wielu. I kolo się zamyka... Brak rozwiązania.

Faktycznie jest stereotyp że kobieta została wykorzystana jako zabawka dla wielu.
Ale może ten stereotyp się zmienia? Kobieta też się bawi?

Pewnie jak poznaje się kogoś aby iść przez życie, to seks nie jest najważniejszą sprawą wtedy...


Właśnie cholernie trudno jest odróżnić szczere zainteresowanie od tego, tylko by zaliczyć. Bo przed wy zawsze bywacie wspaniali, kochani, przesympatyczna itd. itp.

No właśnie.

W dodatku są tacy, co:

-- są szczerze zainteresowani kobietą
-- wyglądają na szczerze zainteresowanych, ale po seksie spadają im różowe okulary i tracą zainteresowanie
-- wyglądają na szczerze zainteresowanych, ale świadomie manipulują aby wyłudzić seks

179 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2020-09-06 18:48:28)

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..

"Z drugiej strony, z takim podejściem dziewczyna naraża się na bycie często porzucana.". A z dwojga złego, wolisz czuć się wykorzystana czy porzucona?                      Nie, panowie, nie mówcie mi, że gdy kobieta się zgodziła, to nie powinna się czuć wykorzystana, to tak nie działa...  Zasadniczo kobieta jednak lubi czuć jakieś zaangażowanie emocjonalne i porzucenie po seksie po prostu.. Pfff.  Co jest zabawnego w tym, że nie masz pojęcia, jak mu sprawić przyjemność, a on zastanawia się, też nad tym samym?  Urok nowości? Przereklamowane, za dużo niepewności i niezręczności. Jak pokażesz, że chcesz sprawić przyjemność, wyjdziesz na wulgaryzm, jak przesadzisz w drugą stronę, wyjdziesz na kłodę, same nerwy...

180

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
Gary napisał/a:

Faktycznie jest stereotyp że kobieta została wykorzystana jako zabawka dla wielu.
Ale może ten stereotyp się zmienia? Kobieta też się bawi?

Pewnie jak poznaje się kogoś aby iść przez życie, to seks nie jest najważniejszą sprawą wtedy...

Tylko, że mi nie chodzi o to, żeby się po prostu tak "bawić z facetami", tylko budować relację i z kimś takim wtedy bawić się również seksem. Poza tym cięzko bawić się seksem, gdy w głowie masz myśl "ciekawe, czy ten po seksie zrobi się obojętny i sobie odejdzie?", gdy w dodatku jest to facet, którego naprawdę lubisz i chciałoby się rozwijać tę relację, a nie czuć znów porzuconym. Ciężko jest się w takim układzie nastawić na zabawę po prostu. Próbowałeś to sobie wyobrazić w odwrotną stronę? Spotykasz sie z kobietą, na której Ci zależy i jest fajnie do momentu aż się prześpicie, wtedy ona zmienia się, swoje zachowanie względem Ciebie i zlewa Cię już później... Nie wiem czy można to tak przetłumaczyć na męski język, ale może wyobraź sobie sytuację, gdy Ci naprawdę zależy na niej... I że kobiety tak mają, że to jest norma w ich zachowaniu... Że spotykasz kogoś z kim jest cudownie pod każdym względem, przeżywacie cudowne chwile razem, i nagle ot tak znika. I to się stale powtarza

Seks jest dla mnie też bardzo ważny, potrzebuję go, lubię, ale można dostać urazu psychicznego po którymś razie, gdy facet się zmienia po. I to już nie jest wtedy ten cudowny, opiekuńczy,zapatrzony w ciebie jak w obrazek koleś. Tylko obojętny, oddalony i oddalający się coraz bardziej, zachowujący się już bardziej jak kolega. Jak można się w takim układzie nastawić na zabawę? Musiałabym wziąć coś, albo jeszcze pomieszać to z alkoholem chyba.

Gary napisał/a:

W dodatku są tacy, co:

-- są szczerze zainteresowani kobietą
-- wyglądają na szczerze zainteresowanych, ale po seksie spadają im różowe okulary i tracą zainteresowanie
-- wyglądają na szczerze zainteresowanych, ale świadomie manipulują aby wyłudzić seks

Tak, to prawda. W wielu przypadkach miałam poczucie, że "przed" on zachowywał się jakby naprawdę był szczerze zainteresowany. A gdy już weszliśmy w fazę seksu, to po jakimś czasie, albo od razu to się zmieniało na biegun przeciwny. Z czego to wynika u facetów? Skoro dziewczyna im się podoba przed, fajnie się rozmawia, jest wspólny język, zainteresowania, ciekawe spotkania, to jak to im potem "opadają klapki z oczu"? W czym ona może być taka beznadziejna?

181 Ostatnio edytowany przez Panna z Kapeluszem (2020-09-06 19:34:23)

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..

Droga Autorko,

Jestem w Twoim wieku, i prawie całe życie szukałam/pragnęłam miłości mezczyzny który by mnie prawdziwie kochał, nadawałby się do zycia, był zaradnym człowiekiem, spokojnym, z pokorą,
mądrym życiowo, przy którym bym się czuła dobrze, pewnie, bezpiecznie, jednak do dnia dzisiejszego go nie odnalazłam...
Tez trochę w tym moich błędów,
a lata szybko mijają,
szukałam tylko starszych ode mnie, i to przynajmniej takich 10 lat-starszych, inni mnie nie interesowali, tym bardziej młodsi chłopcy ode mnie, nigdy mnie nie pociągali, i nie pociągalją, są dla mnie aseksualni,
czułabym się z takim jak z młodszym bratem...

Niestety znaleźć mężczyznę który nadaje się do zycia, z którym można by było założyć rodzine, byłby odpowiedzialnym człowiekiem, niestety bardzo trudno, częściej można poznac mężczyznę który nadaje się tylko na seks/romans, i nic więcej sad
Pełno takich którzy boją się związków, odpowiedzialności, wygodniej im być singlem nie angażować się i spotykać się równocześnie z 3 różnymi kobietami, nie mieć obowiązków.

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
Gary napisał/a:

W dodatku są tacy, co:

-- są szczerze zainteresowani kobietą
-- wyglądają na szczerze zainteresowanych, ale po seksie spadają im różowe okulary i tracą zainteresowanie
-- wyglądają na szczerze zainteresowanych, ale świadomie manipulują by wytludzic seks


Są i tacy którzy „chcą wyłudzić seks”/pobawić się kobieta, by zaoszczędzić na prostytutkach, kiedyś gdzieś to czytałam.

183 Ostatnio edytowany przez mambra (2020-09-06 20:09:15)

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
Panna z Kapeluszem napisał/a:
Gary napisał/a:

W dodatku są tacy, co:

-- są szczerze zainteresowani kobietą
-- wyglądają na szczerze zainteresowanych, ale po seksie spadają im różowe okulary i tracą zainteresowanie
-- wyglądają na szczerze zainteresowanych, ale świadomie manipulują by wytludzic seks


Są i tacy którzy „chcą wyłudzić seks”/pobawić się kobieta, by zaoszczędzić na prostytutkach, kiedyś gdzieś to czytałam.

No to jest ten 3 przypadek właśnie.

Hm, trochę szkoda, ze te wątki zostały połączone, bo osoby, które wcześniej wypowiadały się pod nowym tematem, już teraz się nie wypowiedzą, bo straciły go z oczu. I wolałam swój obecny tytuł postu. Ale faktycznie wątki są bardzo podobne. Nie pamiętałam już tego tutaj. Uderzyło  mnie, że minął ładny kawałek czasu, a ja motam się stale z tym samym problemem tak naprawdę. Jakbym ani o  krok nie ruszyła do przodu, choć od tamtego czasu przeszłam już wile nowych ścieżek w życiu.

184

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
Panna z Kapeluszem napisał/a:

Droga Autorko,

Jestem w Twoim wieku, i prawie całe życie szukałam/pragnęłam miłości mezczyzny który by mnie prawdziwie kochał, nadawałby się do zycia, był zaradnym człowiekiem, spokojnym, z pokorą,
mądrym życiowo, przy którym bym się czuła dobrze, pewnie, bezpiecznie, jednak do dnia dzisiejszego go nie odnalazłam...
Tez trochę w tym moich błędów,
a lata szybko mijają,
szukałam tylko starszych ode mnie, i to przynajmniej takich 10 lat-starszych, inni mnie nie interesowali, tym bardziej młodsi chłopcy ode mnie, nigdy mnie nie pociągali, i nie pociągalją, są dla mnie aseksualni,
czułabym się z takim jak z młodszym bratem...

Niestety znaleźć mężczyznę który nadaje się do zycia, z którym można by było założyć rodzine, byłby odpowiedzialnym człowiekiem, niestety bardzo trudno, częściej można poznac mężczyznę który nadaje się tylko na seks/romans, i nic więcej sad
Pełno takich którzy boją się związków, odpowiedzialności, wygodniej im być singlem nie angażować się i spotykać się równocześnie z 3 różnymi kobietami, nie mieć obowiązków.

Ale więcej niż 50% małżeństw jest szczęśliwych i nie rozpada się, więc więcej niż 50% facetów spełnia opisane oczekiwania.

185

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..

Może,  jeżeli dzieje się tak i schemat powtarza,  po prostu  za mało się skupiają na tej drugiej  stronie,  a za bardzo na swoich oczekiwaniach?
Wiem że wiele teorii doradza skupianie się na sobie,  bo to ważne rozpoznać czego Ty pragniesz. Ale jeśli nie potrafisz też oderwać  się od tego i spojrzeć wnikliwiej  na mężczyznę, nie dostrzegasz, że On po prostu ma inne cele i plany wobec Twojej osoby.
Pewnie  wysyła wiele sygnałów,  z których da się wnioskować, czy pragnie Twojej duszy i ciała, czy tylko ciała, czy tylko duszy.
Wszelkie manipulacje seksem w stylu  żeby nim coś  ugrać  lepiej  sobie odpuścić. 
Chcesz,  zrób to. Jeśli z tego powodu  mężczyzna nie miałby szanować  kobiety, chociaż zrobili to oboje, to robi Ci chyba przysługę, znikając i nie zabierając czasu?
Bardzo  mi się podoba, co napisałaś o dzieciach.

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
foggy napisał/a:
Panna z Kapeluszem napisał/a:

Droga Autorko,

Jestem w Twoim wieku, i prawie całe życie szukałam/pragnęłam miłości mezczyzny który by mnie prawdziwie kochał, nadawałby się do zycia, był zaradnym człowiekiem, spokojnym, z pokorą,
mądrym życiowo, przy którym bym się czuła dobrze, pewnie, bezpiecznie, jednak do dnia dzisiejszego go nie odnalazłam...
Tez trochę w tym moich błędów,
a lata szybko mijają,
szukałam tylko starszych ode mnie, i to przynajmniej takich 10 lat-starszych, inni mnie nie interesowali, tym bardziej młodsi chłopcy ode mnie, nigdy mnie nie pociągali, i nie pociągalją, są dla mnie aseksualni,
czułabym się z takim jak z młodszym bratem...

Niestety znaleźć mężczyznę który nadaje się do zycia, z którym można by było założyć rodzine, byłby odpowiedzialnym człowiekiem, niestety bardzo trudno, częściej można poznac mężczyznę który nadaje się tylko na seks/romans, i nic więcej sad
Pełno takich którzy boją się związków, odpowiedzialności, wygodniej im być singlem nie angażować się i spotykać się równocześnie z 3 różnymi kobietami, nie mieć obowiązków.

Ale więcej niż 50% małżeństw jest szczęśliwych i nie rozpada się, więc więcej niż 50% facetów spełnia opisane oczekiwania.


Ja szukałam uczciwego, spokojnego, zaradnego, odpowiedzialnego, lojalnego,
z pokorą mężczyznę, mądrego życiowo,
przy którym czułabym się dobrze, swobodnie, bezpiecznie,
który chciałby mieć rodzinę
i nie znalazłam...


Być może nie miałyśmy tyle szczęścia co inne, być może nie akceptowalybysmy rzeczy takich jak inne akceptują?

187

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
Ela210 napisał/a:

Wszelkie manipulacje seksem w stylu  żeby nim coś  ugrać  lepiej  sobie odpuścić.
Chcesz,  zrób to. Jeśli z tego powodu  mężczyzna nie miałby szanować  kobiety, chociaż zrobili to oboje, to robi Ci chyba przysługę, znikając i nie zabierając czasu?

Podpisuję się. Uważam, że wszelkie gierki typu "na drugiej randce pocałunek, seks nie wcześniej niż po miesiącu czy trzech" robią nam więcej szkody niż pożytku, jeśli są sztucznie narzuconymi ograniczeniami. Facet, który dąży do seksu, a po osiągnięciu założonego celu przestaje być zainteresowany, tłumacząc to utratą szacunku do kobiety jest zwykłym gnojkiem i manipulantem, notabene stosującym podwójne standardy.

188 Ostatnio edytowany przez krolowachlodu87 (2020-09-07 07:59:38)

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..

Ciekawym jest, że ja nawet za bardzo nie znam kobiet, które miały by do wyboru tylu mężczyzn a jeśli już to ich kryteria są żadne big_smile Nie mówię oczywiście że takich kobiet nie ma bo już mi życie nie raz udowodniło istnienie ludzi z nawet najbardziej niedorzecznych internetowych memów big_smile ale skala zjawiska wydaje mi się na żywo dużo mniejsza niż w internetach big_smile
Ja bym powiedziała że jeśli masz standardowe priorytety i kryteria + szczęście to znajdziesz partnera na 100%
standardowe priorytety i kryteria + brak szczęścia - znajdziesz na 80%
niestandardowe priorytety i kryteria + szczęście - to już tak pół na pół
niestandardowe priorytety i kryteria + brak szczęścia - takie 25% bym dała big_smile

Chociaż koleżanka mi kiedyś opowiadała historię o tym jak ona bardzo szukała kandydata na ojca bo kręciło ją macierzyństwo no i facet po jakimś czasie spotykania się stwierdził że on ojcem nie chce być. Tą myśl podchwyciła jej koleżanka która dzieci mieć nie może i zaczęła się kręcić koło gościa po czym on po paru spotkaniach stwierdził że jednak chce ale nie teraz xD

dodajmy do tego rosnący wiek i malejące w raz z nim szanse. Tak, jestem w stanie uwierzyć że ludzie, mimo że chcą i szukają, to zostają sami.

189 Ostatnio edytowany przez Ajko (2020-09-07 09:14:54)

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
mambra napisał/a:

Zastanawiam się jak to jest: jesli czegokolwiek naprawdę chcę i przez jakiś czas wystrczająco mocno się staram, to w końcu się udaje, tak czy inaczej. Tylko w sferze uczuć całe życie klapa. A mam już prawie 37 lat i właśnie znów zostałam sama, po kilku miesiącach spotykania się z kimś, rozpłynął się w powietrzu. I czuje się bardzo źle, jakbym była jakaś wybrakowana, że się mnie zostawia. Przeważnie, to na poczatku jest świetnie, a potem zaczynają się nudzić i odchodzą.
Gdy widzę jakieś sympatyczne młode małżeństwo, gdy widzę jak on okazuje jej szacunek i uczucie, gdy widzę jak on bawi się, czy po prostu zajmuje swoimi dziećmi - to kroi mi się serce i zastanawiam się czego mi brakuje, jaką mam usterkę. Moje rowiesniczki często są juz w kolejnym związku małżeńskim i mają z 3 dzieci, a ja jak jakaś ułomna. Nie o to mi idzie, że chciałabym, bo wszyscy mają, tylko naprawdę chciałabym mieć już kogoś bliskiego, mieć wspólne plany na przyszłość, i żeby naprawdę mu zależało, a nie że to jest takie na chwilę i pa, albo znow jestem sama. Dlaczego to takie trudne, gdy innym przychodzi tak łatwo?
Wiem, że nikt z was mi tutaj nie odpowie na to pytanie, bo mnie nie znacie i pewnie teraz zastanawiacie się co ze mną nie tak. Ale mam też koleżanki, które wg mnie są bardzo fajne i tez stałe są same, choć wiem, że chciałyby inaczej. I nie rozumiem o co chodzi. I pewnie wiele dziewczyn tutaj ma podobne przemyślenia i spostrzeżenia... Kiedyś uslyszalam od kolegi, że fajne dziewczyny są zajęte. I nie rozumiem kogo mężczyźni postrzegają jako te fajne dziewczyny, bo ja nie widzę często różnicy w fajnosci czy atrakcyjności dziewczyn, które mają kogoś i są kochane, od tych które są same permanentnie.
Inna rzecz, że mi z Polakami związki nie wychodzą w ogóle, jakbyśmy mieli jakieś geny sprzeczne. Przeważnie jeśli z kimś wychodzi choć na jakiś czas, to jest to jakiś obcokrajowiec. Polacy nie zwracają na mnie większej uwagi i wg mnie w ogóle nie widzą moich zalet, traktują mnie jak powietrze albo chcieliby na kilka razy max i pa. Ma któraś z was podobnie?

Bardzo mnie ciekawi problem tego postu. Dlaczego tak się dzieje, ze ludzie nie mogą znaleźć tej 2 przyjaznej duszy. Moje przemyślenia krążą w okół wybierania zawsze partnerów, którzy zawiodą. Mam wrażenie, że przez to nakręcanie się na jakiś obrazkowy ideał cech fizycznych i charakteru, będzie wręcz 100% pewne, że te osoby wybiorą kogoś kto da złudzenie spełnienia tych oczekiwań. A wybierane osoby na tym bazują by to złudzenie perfekcyjnie dać. Te bajkowe tęsknoty, schematy to jest pułapka takich osób. Nawet gdy się uda, to już takie osoby czują presję, że ten związek musi wyglądać tak jak sobie wymarzyły. A gdyby tak odciąć się od bajek i chcieć partnera (mam na myśli kobitę, albo chłopa) dobrego z charakteru, ale bez oczekiwań na rozwój wydarzeń według "planu". Partnera przy którym miło się spędzi czas, bez ciągłych poważnych rozmów. Partnera, który jest zwyczajnym człowiekiem. Partnera, który jest sobą i nie musi na początku ściemniać o atrakcyjności 2 strony, o domku o dzieciach. Partnera, który szanuje ciebie takim jakim jesteś, nie musisz przy nim udawać kogoś innego i ty nie musisz udawać przy nim lepszej niż jesteś. Partnera, który nie będzie musiał domyślać się jakie teraz twoje ukryte marzenie ma spełnić, bo zawsze może liczyć na informację od ciebie. Partnera, który będzie się czuł bezpiecznie bo nie będzie poddawany dziwacznym psychologicznym testom. Partnera, który ma prawo mieć wady i gorszy dzień. Partnera, który będzie miał prawo mieć swoje zdanie i pozwala ci mieć swoje. Czasem można pominąć kwestię wielkiej miłości, a cieszyć się z sympatii i tego, że miło jest spędzić kawałek czasu razem, bez oczekiwania  bajkowego związku do końca życia. Czasami nam się to przytrafia, ale okazuje się, że musimy koniecznie się porównywać z innymi i wolimy pielęgnować w sobie rozczarowanie niż radość z tego, że przytrafiło nam się coś wyjątkowego i całkiem miłego, spokojnego.
Osoby, które by potencjalnie mnie przyciągały to faceci zwyczajni, mili w obyciu (ale nie przesadnie, bo to podejrzane). Lubię lekko nieśmiałych, nieporadnych lekko na początku  bo to daje nadzieję na normalnego człowieka nie skażonego poradnikami zakompleksionych "samców alfa" wydaje mi się, że nie mają ochoty na durne gierki damsko męskie. Włącza mi się od razu alarm jak facet  rzuca fałszywe standardowe komplementy, jak w opowiadaniach nie szanuje swoich byłych. Jak olewa swoje dzieci. Jak przedstawia się jak ideał.

190 Ostatnio edytowany przez Jacekk (2020-09-07 10:19:57)

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..

To nie kwestia szczęścia, pecha, trafiania na złych facetów co chcą tylko jednego, analizowania co on powiedział i jak się zachował, znajdywania, uzasadniania jej/jego winy, itp..
Szukanie winy poza sobą (obwinianie) - to taktyka obronna osób, które nie dopuszczają do siebie myśli, że mogą coś robić źle, unikają myślenia i przyznania się do swoich wad i błędów. Oprócz tego inne błędy: myślenia, poznawcze, atrybucji, które dotyczą nas wszystkich.
Dlatego cały problem w znalezieniu i utrzymaniu relacji leży w nas samych i nad tym należałoby się zastanawiać oraz pracować.

191

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
Ajko napisał/a:
mambra napisał/a:

Zastanawiam się jak to jest: jesli czegokolwiek naprawdę chcę i przez jakiś czas wystrczająco mocno się staram, to w końcu się udaje, tak czy inaczej. Tylko w sferze uczuć całe życie klapa. A mam już prawie 37 lat i właśnie znów zostałam sama, po kilku miesiącach spotykania się z kimś, rozpłynął się w powietrzu. I czuje się bardzo źle, jakbym była jakaś wybrakowana, że się mnie zostawia. Przeważnie, to na poczatku jest świetnie, a potem zaczynają się nudzić i odchodzą.
Gdy widzę jakieś sympatyczne młode małżeństwo, gdy widzę jak on okazuje jej szacunek i uczucie, gdy widzę jak on bawi się, czy po prostu zajmuje swoimi dziećmi - to kroi mi się serce i zastanawiam się czego mi brakuje, jaką mam usterkę. Moje rowiesniczki często są juz w kolejnym związku małżeńskim i mają z 3 dzieci, a ja jak jakaś ułomna. Nie o to mi idzie, że chciałabym, bo wszyscy mają, tylko naprawdę chciałabym mieć już kogoś bliskiego, mieć wspólne plany na przyszłość, i żeby naprawdę mu zależało, a nie że to jest takie na chwilę i pa, albo znow jestem sama. Dlaczego to takie trudne, gdy innym przychodzi tak łatwo?
Wiem, że nikt z was mi tutaj nie odpowie na to pytanie, bo mnie nie znacie i pewnie teraz zastanawiacie się co ze mną nie tak. Ale mam też koleżanki, które wg mnie są bardzo fajne i tez stałe są same, choć wiem, że chciałyby inaczej. I nie rozumiem o co chodzi. I pewnie wiele dziewczyn tutaj ma podobne przemyślenia i spostrzeżenia... Kiedyś uslyszalam od kolegi, że fajne dziewczyny są zajęte. I nie rozumiem kogo mężczyźni postrzegają jako te fajne dziewczyny, bo ja nie widzę często różnicy w fajnosci czy atrakcyjności dziewczyn, które mają kogoś i są kochane, od tych które są same permanentnie.
Inna rzecz, że mi z Polakami związki nie wychodzą w ogóle, jakbyśmy mieli jakieś geny sprzeczne. Przeważnie jeśli z kimś wychodzi choć na jakiś czas, to jest to jakiś obcokrajowiec. Polacy nie zwracają na mnie większej uwagi i wg mnie w ogóle nie widzą moich zalet, traktują mnie jak powietrze albo chcieliby na kilka razy max i pa. Ma któraś z was podobnie?

Bardzo mnie ciekawi problem tego postu. Dlaczego tak się dzieje, ze ludzie nie mogą znaleźć tej 2 przyjaznej duszy. Moje przemyślenia krążą w okół wybierania zawsze partnerów, którzy zawiodą. Mam wrażenie, że przez to nakręcanie się na jakiś obrazkowy ideał cech fizycznych i charakteru, będzie wręcz 100% pewne, że te osoby wybiorą kogoś kto da złudzenie spełnienia tych oczekiwań. A wybierane osoby na tym bazują by to złudzenie perfekcyjnie dać. Te bajkowe tęsknoty, schematy to jest pułapka takich osób. Nawet gdy się uda, to już takie osoby czują presję, że ten związek musi wyglądać tak jak sobie wymarzyły. A gdyby tak odciąć się od bajek i chcieć partnera (mam na myśli kobitę, albo chłopa) dobrego z charakteru, ale bez oczekiwań na rozwój wydarzeń według "planu". Partnera przy którym miło się spędzi czas, bez ciągłych poważnych rozmów. Partnera, który jest zwyczajnym człowiekiem. Partnera, który jest sobą i nie musi na początku ściemniać o atrakcyjności 2 strony, o domku o dzieciach. Partnera, który szanuje ciebie takim jakim jesteś, nie musisz przy nim udawać kogoś innego i ty nie musisz udawać przy nim lepszej niż jesteś. Partnera, który nie będzie musiał domyślać się jakie teraz twoje ukryte marzenie ma spełnić, bo zawsze może liczyć na informację od ciebie. Partnera, który będzie się czuł bezpiecznie bo nie będzie poddawany dziwacznym psychologicznym testom. Partnera, który ma prawo mieć wady i gorszy dzień. Partnera, który będzie miał prawo mieć swoje zdanie i pozwala ci mieć swoje. Czasem można pominąć kwestię wielkiej miłości, a cieszyć się z sympatii i tego, że miło jest spędzić kawałek czasu razem, bez oczekiwania  bajkowego związku do końca życia. Czasami nam się to przytrafia, ale okazuje się, że musimy koniecznie się porównywać z innymi i wolimy pielęgnować w sobie rozczarowanie niż radość z tego, że przytrafiło nam się coś wyjątkowego i całkiem miłego, spokojnego.
Osoby, które by potencjalnie mnie przyciągały to faceci zwyczajni, mili w obyciu (ale nie przesadnie, bo to podejrzane). Lubię lekko nieśmiałych, nieporadnych lekko na początku  bo to daje nadzieję na normalnego człowieka nie skażonego poradnikami zakompleksionych "samców alfa" wydaje mi się, że nie mają ochoty na durne gierki damsko męskie. Włącza mi się od razu alarm jak facet  rzuca fałszywe standardowe komplementy, jak w opowiadaniach nie szanuje swoich byłych. Jak olewa swoje dzieci. Jak przedstawia się jak ideał.

Mnie się podoba bardzo Twoja obserwacja życia Ajko po prostu .

192

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
Jacekk napisał/a:

To nie kwestia szczęścia, pecha, trafiania na złych facetów co chcą tylko jednego, analizowania co on powiedział i jak się zachował, znajdywania, uzasadniania jej/jego winy, itp..
Szukanie winy poza sobą (obwinianie) - to taktyka obronna osób, które nie dopuszczają do siebie myśli, że mogą coś robić źle, unikają myślenia i przyznania się do swoich wad i błędów. Oprócz tego inne błędy: myślenia, poznawcze, atrybucji, które dotyczą nas wszystkich.
Dlatego cały problem w znalezieniu i utrzymaniu relacji leży w nas samych i nad tym należałoby się zastanawiać oraz pracować.

Zgodziłabym się z tobą ale jakieś 50 lat temu. W momencie kiedy większość miała jeden słuszny plan na życie w głowie i role społecznie były nie do przeskoczenia.

Teraz jeden chce podróżować a drugi zakładać rodzinę, inny robić karierę a kolejny odbębnić swoje 8h i zarobić minimum na utrzymanie. Jakby mi przyszło pracować i żyć z moim mało wylewnym chłodnym profesjonalizmem wśród rozkrzyczanych włochów to na 100% mogę powiedzieć że męża bym tam nie znalazła big_smile

Jasne że jak bardzo chcesz to z dużym prawdopodobieństwem w końcu znajdziesz. W końcu jest internet. Ja w każdym razie mając masę ludzi w pracy i paru znajomych nie widzę nikogo kto by się do związku ze mną nadawał (specjalnie piszę że ze mną bo każdy ma teraz własne preferencje) Tak więc jak się kiedyś z obecnym partnerem rozejdę to w perspektywie mam samotność do śmierci:D

193

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
paslawek napisał/a:

Mnie się podoba bardzo Twoja obserwacja życia Ajko po prostu .

Mnie też się podoba.
Zwyczajność jest taka fajna, normalność - cudowna.

194 Ostatnio edytowany przez Jacekk (2020-09-07 11:29:48)

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
krolowachlodu87 napisał/a:

Zgodziłabym się z tobą ale jakieś 50 lat temu. W momencie kiedy większość miała jeden słuszny plan na życie w głowie i role społecznie były nie do przeskoczenia.

Teraz jeden chce podróżować a drugi zakładać rodzinę, inny robić karierę a kolejny odbębnić swoje 8h i zarobić minimum na utrzymanie. Jakby mi przyszło pracować i żyć z moim mało wylewnym chłodnym profesjonalizmem wśród rozkrzyczanych włochów to na 100% mogę powiedzieć że męża bym tam nie znalazła big_smile

To o czym piszesz to dopasowanie oczekiwań, ważne, kluczowe, ale celowo tego nie wyszczególniłem, bo to jednak zależy też od nas samych, więc jest też naszym problemem, uzasadnionym podbudowującym przekonaniem, że to tylko przecież nasze wymagania, mamy prawo ...

  napisał/a:

Ja w każdym razie mając masę ludzi w pracy i paru znajomych nie widzę nikogo kto by się do związku ze mną nadawał (specjalnie piszę że ze mną bo każdy ma teraz własne preferencje)

I kto jest temu "winny"? Ty, oni, czy Wy wszyscy?  Czy to znowu tylko Wasze oczekiwania (preferencje), do których macie prawo? To jest jedna z przyczyn dlaczego tyle ludzi pozostaje bez relacji.

195

Odp: Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..
Jacekk napisał/a:
krolowachlodu87 napisał/a:

Zgodziłabym się z tobą ale jakieś 50 lat temu. W momencie kiedy większość miała jeden słuszny plan na życie w głowie i role społecznie były nie do przeskoczenia.

Teraz jeden chce podróżować a drugi zakładać rodzinę, inny robić karierę a kolejny odbębnić swoje 8h i zarobić minimum na utrzymanie. Jakby mi przyszło pracować i żyć z moim mało wylewnym chłodnym profesjonalizmem wśród rozkrzyczanych włochów to na 100% mogę powiedzieć że męża bym tam nie znalazła big_smile

To o czym piszesz to dopasowanie oczekiwań, ważne, kluczowe, ale celowo tego nie wyszczególniłem, bo to jednak zależy też od nas samych, więc jest też naszym problemem, uzasadnionym podbudowującym przekonaniem, że to tylko przecież nasze wymagania, mamy prawo ...

  napisał/a:

Ja w każdym razie mając masę ludzi w pracy i paru znajomych nie widzę nikogo kto by się do związku ze mną nadawał (specjalnie piszę że ze mną bo każdy ma teraz własne preferencje)

I kto jest temu "winny"? Ty, oni, czy Wy wszyscy?

Masz jakąś manię z tą winą?:D Czasem nikt nie jest winny i tak po prostu jest. Co powiesz osobie o orientacji homoseksualnej która nie może znaleźć partnera? Że to jego wina? On zawinił że homoseksualistów jest kilka procent tylko? Panowie z niskim wzrostem bardzo często też narzekają na brak zainteresowanych kobiet, to też ich wina? Jak nie czuję instynktu macierzyńskiego a większość jest nastawiona na rozmnażanie to mam robić jak wszyscy? Nie zawsze warto się dostosowywać a czasem jest to wręcz niemożliwe bo jak masz 30 lat to już raczej do średniej wzrostu w danym kraju nie dociągniesz.

Posty [ 131 do 195 z 810 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 13 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Dylemat Nie-takiej-już-młodej.. Czyli rzeczywistość kontra teoria..

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024