Lady Loka napisał/a:Ja myślę, że tutaj akurat nie o kuzynkę się rozchodzi tylko o różnice w wychowaniu. Autorka była wychowana w przekonaniu, że nagość jest czymś złym (a ja u Ciebie z seksem, Judy? Tak swoją drogą. Czy nagość poza łóżkiem z własnym facetem jest ok, czy łóżko, światło zgaszone i żeby jak najmniej było widać?), a chłopak Autorki był wychowany w innym modelu, gdzie nikt aż takiej wagi do tego nie przykładał i nagość była czymś naturalnym.
Pomijając już to, który model jest lepszy, to nie ma żadnych przesłanek od Autorki co do tego, że jej chłopak chce ją zmieniać w tej kwestii. Za to Autorka pierwsze co, to wyskoczyła z moralizowaniem i rozmową na temat tego, że tak przecież nie wolno.
Bo to przecież jest nie do pomyślenia, że oni myślą inaczej i nie chcą przyjąć do wiadomości tego, że Autorka chce i nakazuje to szybko zmienić.
I tak naprawdę o to też się rozchodzi z tymi wszystkimi opiniami wypowiadających się w temacie.
Jest kilkanaście popartych przykładami opinii, ale Autorka i tak łapie się tych, które odpowiadają jej potrzebom. Tak, jak nie przyjmuje do wiadomości tego, że chłopak po prostu ma inne poglądy, tak samo nie przyjmuje do wiadomości tego, że forumowiczki mają inne poglądy. Te poglądy są z biegu określane jako nieodpowiednie, bo sprzeczne z jedynymi i słusznymi, czyli tymi, że nagość jest czymś złym.
Hej dziewczyny, wracam po długiej przerwie. Lady Loka, nie zrozumiałaś mnie w pełni lub źle się wyraziłam. Wbrew temu, co napisałam wcześniej, nie uważam nagości za coś złego pod warunkiem, że jest okazywana jedynie partnerowi lub lekarzowi. Po prostu nie podoba mi się takie ostentacyjne paradowanie i świecenie cyckami oraz tyłkiem, gdy można tego uniknąć. Jeśli chodzi o seks, to nie mam z tym problemów. Nie wstydzę się swojego faceta i mogę to robić przy zapalonym świetle.
W miniony długi weekend (tj. 31.05 – 3.06) byłam w domu rodzinnym mojego chłopaka i jego siostry ciotecznej. Byliśmy zupełnie sami, bo ich rodzice wyjechali na urlop na Mazury. Kuzynka widząc jaki panuje upał, zaproponowała nam wspólne opalanie na trawniku za domem. Zgodziłam się pod warunkiem, że ona nie będzie topless. Zareagowała zaskoczeniem i powiedziała wprost, że u siebie może robić, co chce. Wolność Tomku w swoim domku. Poza tym nie widzi nic złego w takim opalaniu, ponieważ postrzega kobiecy biust tak samo jak odsłoniętą klatkę piersiową mężczyzny. Ponadto powtórzyła po raz kolejny, że nie cierpi białych śladów pod stanikiem. W końcu ustąpiłam i przystałam na jej warunki, ponieważ mój chłopak zachęcił mnie do tego, mówiąc, że nie warto dolewać oliwy do ognia i szkoda nerwów na bezsensowne awantury w tak piękną pogodę. Położyłam się na leżaku po drugiej stronie mojego partnera, półtora metra od niej, żeby nie widzieć jej piersi. Przez resztę weekendu prawie wcale nie odzywałam się do niej. Co sądzicie o zachowaniu tej dziewczyny? Czy według was postąpiłam dobrze, dając za wygraną? Czy raczej powinnam postawić na swoim i zrezygnować z opalania? Czy warto mimo wszystko zaprzyjaźnić się z nią?
Przyznam szczerze, że od momentu sytuacji z tym nieszczęsnym szamponem, nie wydarzyło się nic ''kontrowersyjnego'', więc tak jakby zapomniałam o tamtym zajściu. Teraz znowu o tym myślę...