Mając 23 lata doszedłem już do takiego momentu, że moi znajomi, jak i rodzice mówią mi, że "Mam strasznego pecha w życiu uczuciowym." Dlaczego?
W życiu miałem tylko jedną dziewczynę. Byliśmy razem całe 2,5 roku, a przed oficjalnym związkiem znaliśmy się 9 miesięcy. Było pięknie, lecz potem zrobiło się bardzo toksycznie- przede wszystkim przez jej chorobliwą zazdrość, kontrolę smsów i fb bez mojej wiedzy, jej kłamstwa itd. Postanowiłem z tym skończyć, jednak jestem z tych osób, które uważają, że w związku wina leży po stronie obojga- sam się w jakimś stopniu do tego przyczyniłem.
Od tamtego czasu minęło już 2 lata. I praktycznie cały czas przez te 2 lata próbując kogoś poznać ciągle dostaję kosze. Spośród kilku, może nawet kilkunastu kandydatek na potencjalną dziewczynę tylko jedną udało mi się zaprosić na spotkanie, które przebiegło od początku do końca. Próbowałem różnych sposobów- zapraszałem od razu, zapraszałem po kilku dniach, tygodniach, nawet po 2-3 miesiącach kontaktu, ale dostawałem jedynie odpowiedzi typu "Nie mam czasu", "Sorry, ale już się z kimś spotykam", "Wyjeżdżam" (a jak próbowałem później to pojawiała się jedna z pozostałych odpowiedzi.), "Muszę się uczyć", "Nie mam żadnego wolnego terminu do końca tygodnia/miesiąca/do następnego miesiąca", "Wychodzę ze znajomymi", "Nie, dzięki."
A jeżeli chodzi o tą jedną jedyną, którą zaprosiłem...poszliśmy na spacer, potem do kina, pośmialiśmy się, odwiozłem ją do domu i mówiła "Na pewno jeszcze się spotkamy", po czym jak starałem się ją znowu zaprosić po tygodniu, potem po dwóch to nie miała wolnego czasu ani też nie proponowała swojego terminu. Co się okazało? Poznała faceta, 3 tygodnie znajomości i zostali parą. Kontakt się urwał, a ona rozwiała wszelkie wątpliwości...najśmieszniejsze jest to, że po 2 miesiącach ich związek się rozpadł.
Był jeden przypadek, że umówiłem się na godzinę 17:00 w parku z koleżanką poznaną na uczelni. Powiedziała, że przyjdzie i termin jak najbardziej jej pasuje.
Czekałem na miejscu do 18:30, nie odzywała się, nie dawała znaków życia, a jak się później okazało zablokowała mnie wszędzie, bez żadnego wyraźnego powodu.
Dodam "małym druczkiem", że dalej jestem prawiczkiem, bo moja poprzednia dziewczyna chciała poczekać z seksem do ślubu, więc to uszanowałem.
Drugiego człowieka można poznać po rozmowie z Nim i po przebywaniu w Jego towarzystwie- nie mam zielonego pojęcia dlaczego żadna nie chce mnie poznać. Wątpię czy jest to wina pierwszego wrażenia, skoro kontakt jednak się z dziewczyną utrzymuje, a urywa się w większości przypadków dopiero po wyjściu z inicjatywą- nawet jeżeli spotkanie ma być "po koleżeńsku".
Nie uważam się za nudnego - chodzę na siłownię, studiuję, pracuję, jednak fraza "Nie można w życiu mieć wszystkiego" idealnie pasuje do mojej sytuacji. Drogie kobiety, co mam robić? Jak mam sobie z tym problemem poradzić?