Widzę Aniu, bardzo ładny 
No a u mnie całkiem nieźle. Dużo pracy, więc brak mi czasu na dramaty emocjonalne 
Prywatnie... hm. Ja mam na sobie chyba jakąś klątwę. Klątwę słabych związków. Tak tak, analizowałam czy problem nie leży we mnie 
Zacznę od końca: facet idealnie w moim typie urodowym, och i ach, w łóżku też och i ach (poprzedni mnie w tej kwestii morzył głodem) i przede wszystkim zapatrzony we mnie jak w obrazek.
ALE... totalnie nieżyciowy. Zero wykształcenia poza tym do którego goniła mamusia. Mieszka z rodzicami. Dwie byłe, obie toksyczne (jedną znam, idiotka, znam ją niezależnie od niego - świat jest mały). Praca kiepska i zupełnie nierozwojowa. Ambitny nieszczególnie.
Taki... zdolny, ale leń, jak ja w podstawówce.
Dobry chłopak, uczynny, zawsze przy mnie, ledwo kichnę to leci z lekarstwami, miauknę że zjadłabym coś, on już grzeje patelnię, no generalnie cud miód. Trochę irytujący.
Ja wiem, że nie wolno patrzeć tylko na kasę, że dzisiaj ofiara losu, a jutro milioner itd. No wiem. Ale no kurna.
Pogoniłam do pracy dodatkowej, sama też się ruszyłam żeby mu nie było przykro, że sam musi zasuwać. Zasugerowałam zmianę pracy. Działa chłopak, nie siedzi na kanapie.
Ale mnie wciąż jakoś w dupkę kłuje ta jego nieżyciowość. 3 dychy na karku i nic własnego, zero doświadczenia, nawet samochód stary i zdechły. Wiecie, zero odhaczonych takich męskich punktów na liście. I wiecznie na pożyczonej kasie, bo z tych jego zarobków mu nie wystarcza.
Śmiesznie to wygląda w zestawieniu z moją manią wielkości, ambicją, samorozwojem i prawie spaniem w pracy, o ile tylko zdrowie pozwala 
Ja nie mam kija w tyłku, nie stanowi dla mnie problemu zapłacenie za coś, sfinansowanie wyjazdu itd. Naturalnym też jest dla mnie, że jak mu się kończy żel pod prysznic, a ja idę do drogerii na R, to mu go bez słowa po prostu kupię.
On też jak mu grosz wpadnie, to mnie gdzieś zaprosi, coś kupi, gdzieś pojedziemy. Także nie jest to tak, że nie daje nic od siebie. Ale... to jest rzadko. Na codzień nie ma na paliwo do samochodu i na bułkę do pracy. Gdyby nie rodzice, umarłby z głodu.
On chce ze mną mieszkać. Po pół roku znajomości. Okej, moje koleżanki zamieszkały ze swoimi po kilku tygodniach i są z nimi po 10 lat, spoko. Ale za co on chce ze mną mieszkać? 
Także albo jestem rozwydrzona i chcę buk wie kogo, albo się czepiam, albo... No cóż, jest nieżyciowy.
No. Wyżaliłam się. Ufff.
***
Ja oglądam ostatnio 13 powodów na netflixie! Nastoletni, ale mnie wciągnął 