santapietruszka napisał/a:marta2101 napisał/a:on się nigdy nie nudzi. i ze jestem dla niego dziewczyną co potrzebuje by wolny czas spedzac z nią, i dlatego nie chce bym byla kims wiecej
Zapytalam, czy to znaczy ze juz nie chce sie ze mną spotykac
Weź się, Marta, ogarnij, bo wstyd rodzajowi kobiecemu przynosisz. Sorry, ale nie mogę się powstrzymać.
wiem, jak to się czyta, ale tych smsów bylo duzo, nie mam ich już.. teraz napisałam je w takiej treści jak je rozumiem. one byly bardzo dwuznaczne. Dlatego dopytywalam głupio czy to znaczy tak, czy siak. pomiedzy tymi byly jeszcze inne. A ten był odpowiedzią na moje pytanie, kim dla niego jestem, czy kolezanka, dziewczyną, kochanką. Więc napisal, że nie chce bym była kimś wiecej (czyli nie narzeczoną) niż jego dziewczyną.
To była moja pierrwsza z nim kłotnia, i ostatnia. i to jeszcze przez smsy... nie umiałam od razu jednoznacznie ocenić całej sytuacji. na gorąco.
Naskoczyłyście na mnie wszystkie jakbym zrobiła coś na prawde poniżej jakiejkolwiek godności. A ta na prawdę same w 80% tak samo byście postąpiły,a pokazała to sama loka. która "wyciągała by z faceta prawdę" i "wymiksowywałaby" się czegoś z honorem, mimo ze facet dawno ją wymiksował i to bez honoru, jeszcze przed jej wyciąganiem prawdy. i myślala, ze ona jest górą bo grzecznie dałaby mu czas tydzien na odebranie rzeczy. przy tym wszystkim milcząc... jak to możliwe? jakaś telepatia? nie jestem chyba aż tak zaawansowana technologicznie...
Moze i zrobiłam błąd, ze wrocilam do niego. nigdy do nikogo przedtem nie wracałam, nawet jak ktoś błagał na kolanach i obiecywał złote góry. Nigdy. Raz w życiu sprobowałam. Bo z nikim nie było mi tak dobrze. Bo w nikim nie zakochałam się tak bardzo jak w nim. Pogodziłam się z jego wcześniejszym odejściem i nie płakałam jak twierdzi loka, która chyba probowała też z poduszką moją telepatycznie rozmawiac. Zyłam dalej, starałam sie z całych sił, by dać sobie szanse na jeszcze lepsze chwile niż miałam z nim. Mialam chwile, że było mi źle, ale on nie był głównym źródłem tego, był składową, bo zakochalam się, bez wzajemności.
Potknęłam się, i uwierzyłam w to co mówił gdy chciał wrócic, chciałam wierzyć, a wiedział co powiedzieć, np ze on już dojrzał, ze wie czego chce,wtedy nie wiedział. Jednak po powrocie mu się odmieniło, i ok, mogło, nie chce nikogo trzymac siłą przy sobie. Tylko, on perfidnie grał na moich uczuciach. Korzystał ile się da. Bał się powiedzieć, że jednak nie chce być ze mną. Nie chciał wyjść na sk.....Więc zaczął mi wbijać szpileczki. Mnie one zabardzo nie ruszały, ale już czułam, że coś jest nie tak, więc się bardziej wycofałam, dałam dużą swobodę. Aż wykorzystał moją największą słabość - brak znaku życia... Dla was moze to być smieszne. Myślicie, że potrzebuję faceta po prostu kontrolowac... ale tak nie jest. Nie żyje jedna bliska mi osoba, kolezanka z grupy i jedynego brata prawie pochowałam, bo któs powiedział "a pewnie pije gdzieś z kimś" a "pewnie ma kaca i spi" "a pewnie sie poklocil z kims i baluje" i sama też tak mysłałam. Długo próbowalam sobie poradzić z poczuciem winy. Więc mam z kazdym umowę, ze daje znak zycia, że jest bezpieczny gdy wraca sam do domu nocą. Czy to kolega, kolezanka, ktokolwiek. On to wiedział, i zawsze nawet najbardziej pijany wysylal mi cokolwiek, nawet kropkę. a jak nie dał rady to rano dzwonil.
Powiedzcie mi, dlaczego ja przynoszę wstyd rodzajowi kobiecemu? a dlaczego nie on rodzajowi męskiemu? on wiedział, co do niego czułam, i wrócil by to wykorzystać. Mówiłam mu jasno, parę razy, co myslę o tym powrocie. Nie poleciałam od razu w jego ramiona. To poprzedzało co najmniej pare rozmów, gdzie zapewniał mnie, o jego dobrych intencjach. Postarał się również o to bym to odczuła i mu zaufała.I zaufałam jeszcze bardziej niż kiedyś. Nie usłyszałam od Was, chyba ani jednego słowa, o tym, że to on mnie zle potraktował, ze oszukał, że mną manipulował i to do samego końca. Czuję, że wy mu nic nie macie do zarzucenia. On mógł być ch... i ok. a ja będąc zagubiona i zdezorientowana, chcąca wiedząc choć kawałek co sie stało jestem nikim dla Was...nie jestem godna by być kobietą, bo zaufalam i do końca wierzyłam, że on coś do mnie czuje... Jak Wy tworzycie swoje związki? tak bez zaufania i wiary w to, że moze sie udać? da się tak? bo ja bym drugi raz z facetem, który nie wzbudza we mnie zaufania na randkę nie poszła... i temu, może jestem sama.