Wiesz co mi się wydaje że on wcale niechcial wrócić do ciebie poprostu ciekaw był co u ciebie i tyle . Masz teraz dowód że nie jest wart twoich łez ,nerwów i starań . Dzięki Bogu że nie wróciliście do siebie wiesz co by było bylibyście ze sobą może miesiąc a on znowu by cię zostawił tylko ty byś juz się nie pozbierała . Moja dobra rada zapomnij o nim i to jak najszybciej dla własnego zdrowia psychicznego
Wiesz co mi się wydaje że on wcale niechcial wrócić do ciebie poprostu ciekaw był co u ciebie i tyle . Masz teraz dowód że nie jest wart twoich łez ,nerwów i starań . Dzięki Bogu że nie wróciliście do siebie wiesz co by było bylibyście ze sobą może miesiąc a on znowu by cię zostawił tylko ty byś juz się nie pozbierała . Moja dobra rada zapomnij o nim i to jak najszybciej dla własnego zdrowia psychicznego
Dokładnie, a poza tym przerobił Cię tak, ze masz teraz poczucie winy, że rozpad tego związku to wszystko Twoja wina. Nieprawda! Winne są zawsze dwie strony.
Wydajemisię, zrobiłaś to, na co miałaś ochotę. Teraz widzisz, że może to nie był najlepszy pomysł, ale stało się.
Pytanie co teraz zrobisz?
Załóżmy, że on jednak się odezwie, przeprosi za wszystko i będzie chciał wrócić. Co zrobisz?
Umiałabyś budować od nowa związek z kimś, kto był nieuczciwy, nielojalny, niewierny? Z kimś, komu nie ułożyło się w nowej relacji i wraca do Ciebie jak gdyby nigdy nic? Gdzie jest szacunek? Jego do Ciebie i Twój do siebie samej?
On Cię nie kocha, po prostu może nie ma gdzie się podziać? Nie masz pewności, że za trzy miesiące nie spotka kolejnej, dla której znów Cię zostawi.
Ja na Twoim miejscu, tak jak napisała Loka, zerwałabym wszelkie kontakty. Zero, żadnych telefonów, spotkań rozmów. Nie powinien dla Ciebie istnieć.
On nie jest Ciebie wart.
979 2018-05-25 13:20:34 Ostatnio edytowany przez GwiezdnyPył (2018-05-25 13:22:56)
Wydajemisie COS CI ZACYTUJE i polecam książkę "oczami mężczyzny "
Wszystko będzie dobrze. Czeka Cię jeszcze wiele pięknych i wyjątkowych chwil. Nie będzie łatwo, bo życie rzuci Ci pod nogi kolejne przeszkody i jak zwykle zaskoczy w najgorszym możliwym momencie. Jednak poradzisz sobie. Zawsze to robisz. Mimo wszystkich przeciwności i kłopotów. Pomimo rozczarowań i chwil, które chwilami bywają wręcz dramatyczne. Choć inni na Twoim miejscu mogli by się poddać to Ty tego nie zrobisz.
Czekają Cię trudne decyzje i zdajesz sobie sprawę, że musisz pozbyć się raz na zawsze ze swojego życia ludzi, którzy nieustannie odbierają Ci radość i szczęście.
Zrobisz krok do przodu, przekroczysz próg i zostawisz ich daleko za sobą. Jednak tym razem nie zamykaj za sobą spokojnie drzwi. Rąbnij nimi tak, by z hukiem wyleciały z futryny. Niech wszyscy ludzie, którzy nigdy nie zasługiwali na to, by być w Twoim życiu raz na zawsze zrozumieją, że nie ma w nim dłużej dla nich miejsca.
Czasem musisz powiedzieć "dość" i przestać słuchać ludzi, którzy nieustannie próbują coś w Tobie zmienić. Nie trać czasu. Nie męcz się. Nie rób niczego na siłę. Nie jesteś zupą pomidorową, żeby wszystkim pasować. Jeśli ktoś będzie chciał być przy Tobie to po prostu będzie. Jeśli zaś bez przerwy widzi w Tobie problemy niech zwyczajnie spierdala.
Kochaj tych, którzy szanują Ciebie i mają dobre serce. Całej reszcie pokaż wyraźnie, że nie ma już w Twoim życiu dla nich więcej miejsca.
Miłość. Szacunek. Przyjaźń.
NIE zawiść, zazdrość i wieczne pretensje.
- Rafał Wicijowski
Smutnania - byc może tak było, chciał zobaczyć do czego doprowadził, chciał się pochwalić co on osiągnął przez ten czas. Nie pokazałam mu sie z najlepszej strony, wręcz przeciwnie z tej najgorszej od razu było po mnie widać.. powiedział że strasznie schudłam i żę cała ta sytuacja nie jest warta mojego zdrowia. Ale mówił, że by chciał spróbować tylko powoli bo jak będzie szybko to się zaraz posypie.. Czytam jego blog i mam na FB
Younglady- jestem zadziwiona sama sobą, że tyle walczyłam żeby pozbyć się poczucia winy i on znowu to zrobił.. oczywiście, że ma racje z moim zachowaniem ale to nie znaczy, że ludzie nie mogą pracowac nad sobą.... Niby przyznał, że to również jego wina. On teraz wmawia mi że ja jestem przyczyna tego, że on "nie wie" czy do mnie wrócić.
Pokręcona Owieczka - wydawało mi się, że jak powiem wszystko co mi leży na sercu to zrozumie, co zrobił, jak ja się czuje i dlaczego zachowywałam się tak a nie inaczej. Nie odezwie wiecie ewidentnie pokazał że ma mnie gdzieś niby bardzo chciał aleeee jednak mu się odechciało ;/ ... tak że nie wiem wógle po co to było.. Nie mam poruszyłam te wszystkie kwestie, co będzie jak znowu postanowi kogoś znaleźć, dlaczego tak zrobił itd. .. ale skoro on sam nie wie czego chce to ja mam wiedzieć? Dokładnie tak jest on nie ma szacunku do mnie i ja sama do siebie . Być może to wyczuł i stwierdził, że znowu można zrobić z nią to co mi się podoba.. tego nie wiem..
Wiecie powiedział mi dużo rzeczy i miałam trochę wrażenie jak by sam sobie zaprzeczał.. i ruszają mnie męskie łzy gdyby nie to nie było by tej rozmowy.. ale co z tego jak znowu pokazał mi ze jestem nic nie warta.
Myślałam, że stanełam na nogi juz było coraz lepiej i pojawił się żeby znowu mnie podkopać.. jaki cel w tym ? nie wiem
Może chciał podnieś swoje ego a może chciał zobaczyć jak on działa na ciebie i czy wrazie co gdyby mu się nie udało w życiu miałby gdzie wracać . Wiesz co nie zastanawiaj się nad tym bo to niema sensu
Wiecie powiedział mi dużo rzeczy i miałam trochę wrażenie jak by sam sobie zaprzeczał.. i ruszają mnie męskie łzy gdyby nie to nie było by tej rozmowy.. ale co z tego jak znowu pokazał mi ze jestem nic nie warta.
Myślałam, że stanełam na nogi juz było coraz lepiej i pojawił się żeby znowu mnie podkopać.. jaki cel w tym ? nie wiem
Przestań tak myśleć, bo jesteś warta wszystkiego.
983 2018-05-25 15:18:12 Ostatnio edytowany przez younglady (2018-05-25 15:19:44)
Wydajęmisię, ja już o tym kiedyś pisałam, ale opowiem Ci jeszcze raz. Byłam z chłopakiem 2 lata, ale jak to bywa rozstaliśmy się. Rozstanie przeżywałam bardzo ciężko, chyba bardzo podobnie do Ciebie. Też przez pół roku nie potrafiłam się otrząsnąć i wyjść z tego. Rozstaliśmy się w styczniu i przez miesiąc ze sobą pisaliśmy – przez co ja nie mogłam się odciąć. Pomogło mi to, że dowiedziałam się, ze on spotyka się z jakąś dziewczyną – dla mnie choć nie byliśmy już razem to była zdrada! Kazałam nie pisać, nie dzwonić i sama miałam w sobie jeszcze tyle godności, że się nie odezwałam. Czułam się zdradzona i upokorzona. W wakacje zaczęłam stawać na nogi, a pod koniec roku byłam już całkiem na „zdrowej drodze”. Pewnego dnia on napisał do mnie, bo niby się pomylił – potem się przyznał, że to nie była pomyłka. Pomyślałam, a co mi tam? Odpiszę – jestem już wyleczona. O jakże byłam głupia. Zaczęły się smsy, potem telefony, a potem było również spotkanie – nie jedno. Poczułam się jakby ten czas jak nie jesteśmy razem nie istniał, jakby to był zły sen. Wszelkie moje uczucia wróciły. Też były jego piękne słowa, że on w życiu takiej jak ja nie znajdzie, że ja byłam wyjątkowa, ale muszę się zmienić, bo on nie wiem czy da radę wrócić. Teraz po latach wiem, ze wcale nie muszę się zmieniać to on miał problem i chciał MI wmówić, ze to moja wina, a on jest idealny. Był to okres Bożonarodzeniowy, więc zbliżał się sylwester. Spotykaliśmy się już od miesiąca, a on wspominał, ze idzie na bal, ale nie ma z kim. Nie byłam nachalna i nie mówiłam, że ze mną – ale oczekiwałam tego i na to liczyłam. O głupia! Poszedł z koleżanką, którą zaprosił przed wysłaniem smsa do mnie. Koleżance nie umiał odmówić. Poczułam się oszukana. Cały rok uczyłam się żyć bez niego i mi to nawet wychodziło, przyszedł on i wszystko zmarnował. Domyślasz się, ze sylwester był dla mnie masakrą? Jeszcze nie napisał mi życzeń, bo „zapomniał” telefonu. Mało tego, potem jeszcze chwilę się spotkaliśmy. W sumie dowiedziałam się, że to moja wina, ze on poszedł z koleżanką, olał mnie całkowicie, bo poznał jeszcze jakąś inną i przy MNIE z nią rozmawiał przez telefon. Koniec końców rozstaliśmy się definitywnie.
Po co wracał? Do tej pory nie wiem, ale mnie to kompletnie już nie interesuje.
984 2018-05-25 16:08:51 Ostatnio edytowany przez Wydajemisię (2018-05-25 16:35:22)
Tak na pewno chciał podnieść swojego ego.. ale wiecie jak pierwszego dnia pisania mi się podniosło ? Poczułam się taka ważna, że on chce o nas walczyć haha trwało to jeden dzień...
Wiecie powiedział, że rozstanie nie było spowodowane ta dziewczyną tylko wszystko się skumulowało wszystkie żale, których nie miał odwagi mi powiedzieć. A ona była klinem , nie zdradził .. że żałuje
że ją poznał bo skrzywdził nas dwie, jej nie może dać nic bo kocha mnie a mi nie może dać stabilności bo ? bo się czepiam i będzie to jeszcze bardziej nasilone ... wiecie co ? On założył już sobie z góry
jak będzie i i ja mu potwierdziłam, że na pewno przez jakiś czas tak by było ( nie da się tak łatwo zapomnieć) ... niby nic nie obiecał ale dał to poczucie że chce, że jestem najważniejsza w jego życiu.. po czym brutalnie to przeciął..
Znowu zostałam sama bez wyjaśnień jak poprzednio.. Oczywiście, że nie jest fajnie wrócić do dziewczyny, która stała się słaba i nie jest sobą.. Nie wiem czego się spodziewał, że będę wyglądała jak miss świata w świetnej kondycji psychicznej ?
Tak wiem, że nie ma co analizować ale taka jestem czekałam ponad 2 mc na wyjaśnienia i w sumie usłyszałam większość do czego sama doszłam.. ale teraz tego nie rozumiem bardziej niż wcześniej, po co zapewnienia o miłości, płacz, pokazanie chwilowe że zależy żeby tak brutalnie znowu to zakończyć może skoro nic sobie nie obiecywaliśmy uważa że nie ma o czym rozmawiać, ale ja uważam że skoro powiedział ze chciałby zacząć od nowa powoli teraz powinien mieć jaja i napisać chociażby sorry nic z tego nie będzie ... Sorry dziewczyny znowu dramatyzuje
Ale powiem szczerze, że nie wiem jak się podnieść .
Tak na pewno chciał podnieść swojego ego.. ale wiecie jak pierwszego dnia pisania mi się podniosło ? Poczułam się taka ważna, że on chce o nas walczyć haha trwało to jeden dzień...
Wiecie powiedział, że rozstanie nie było spowodowane ta dziewczyną tylko wszystko się skumulowało wszystkie żale, których nie miał odwagi mi powiedzieć. A ona była klinem , nie zdradził .. że żałuje
że ją poznał bo skrzywdził nas dwie, jej nie może dać nic bo kocha mnie a mi nie może dać stabilności bo ? bo się czepiam i będzie to jeszcze bardziej nasilone ... wiecie co ? On założył już sobie z góry
jak będzie i i ja mu potwierdziłam, że na pewno przez jakiś czas tak by było ( nie da się tak łatwo zapomnieć) ... niby nic nie obiecał ale dał to poczucie że chce, że jestem najważniejsza w jego życiu.. po czym brutalnie to przeciął..
Znowu zostałam sama bez wyjaśnień jak poprzednio.. Oczywiście, że nie jest fajnie wrócić do dziewczyny, która stała się słaba i nie jest sobą.. Nie wiem czego się spodziewał, że będę wyglądała jak miss świata w świetnej kondycji psychicznej ?
Tak wiem, że nie ma co analizować ale taka jestem czekałam ponad 2 mc na wyjaśnienia i w sumie usłyszałam większość do czego sama doszłam.. ale teraz tego nie rozumiem bardziej niż wcześniej, po co zapewnienia o miłości, płacz, pokazanie chwilowe że zależy żeby tak brutalnie znowu to zakończyć może skoro nic sobie nie obiecywaliśmy uważa że nie ma o czym rozmawiać, ale ja uważam że skoro powiedział ze chciałby zacząć od nowa powoli teraz powinien mieć jaja i napisać chociażby sorry nic z tego nie będzie ... Sorry dziewczyny znowu dramatyzujeAle powiem szczerze, że nie wiem jak się podnieść .
Bardzo ci współczuję wyobrazam sobie co teraz przeżywasz . Czasu już nie cofniesz musisz pogodzić się z tą sytulacja i żebym niewiem jak cię korciło jakieś wyjaśnienia z nim dlaczego zrobił to poraz drugi daruj sobie . I obyś już nigdy go nie zobaczyła i nic nie usłyszała tego ci zycze
Ale powiem szczerze, że nie wiem jak się podnieść .
Tak jak za pierwszym razem, ale nie popełniając tych samych błędów. Daj sobie chwilę na płacz, gniew, niech wszystkie emocje z Ciebie wychodzą. Przede wszystkim zakończ znajomość. Pousuwaj telefony, poblokuj, nie podglądaj, nie interesuj się nim. Zero kontaktu. ZERO.
Zrobilam to za 1 razem teraz znowu mam go na FB odblokowal i zaprosil i mam numer telefonu bo pisał...
Myslalam ze ten płacz juz mam za soba i znowu wrocilam.. popełniłam klasyczny blad .. uwerzylam w słowa.
Nie ma co sie nim interesować skoro znowu zagral na moich uczuciach i sprawilo mu to zabawe..
To go zablokuj i usuń z telefonu.
Zrobilam to za 1 razem teraz znowu mam go na FB odblokowal i zaprosil i mam numer telefonu bo pisał...
Myslalam ze ten płacz juz mam za soba i znowu wrocilam.. popełniłam klasyczny blad .. uwerzylam w słowa.
Nie ma co sie nim interesować skoro znowu zagral na moich uczuciach i sprawilo mu to zabawe..
To go usuń z fb jest taka opcja ja to zrobił że nawet już w wyszukiwarce niemoge go zobaczyć nr tel też skasuj to żaden problem . Ty już nim nie powinnaś się interesować za pierwszym razem . Wyjdziesz z tego tylko posłuchaj tych rad zero kontaktu
Będę to powtarzać do porzygu, ale w tym momencie jesteś dla mnie idealną ilustracją tego, dlaczego po rozstaniu powinno się zamykać wszystkie drzwi i odcinać wszystkie możliwości kontaktu.
W większości przypadków zostają jakieś niedokończone sprawy i niedogadane rzeczy. Nie wszystko trzeba dokładnie dogadywać.
Powtórze za innymi - MUSISZ się odciąć ale tak całkowicie i ostatecznie dla własnego dobra, dla spokoju i zdrowia psychicznego i fizycznego bo nie wyjdziesz z tego. Ja tego nie mogę zrobić bo pracujemy razem i mimo, że od stycznia jest już dużo lepiej ze mną, dużo rzeczy poukładałam sobie w głowie to mimo wszystko widzę, że dopóki nie zmienię pracy i nie przestanę go widywać to tak całkowicie nie wyleczę się z niego. Jego codzienny widok i konieczność rozmawiania z nim jest jak rozdrapywanie świeżej rany. Przez dwa tygodnie nie było go w pracy i ja przez ten czas zupełnie inaczej się czułam gdy nie było tego kontaktu. Nie wiem może idź gdzieś do lasu i wykrzycz ten żal, złość i smutek jeszcze raz, wypłacz to wszystko i odetnij się od niego raz na zawsze, zrób to dla siebie dla własnego dobra i spokoju psychicznego. Wiem, że to nie łatwe ale nie ma innego wyjścia bo odbije się to na Twoim zdrowiu, tak jak u mnie ostatnio zaczęły się problemy z żołądkiem i to jest najprawdopodobniej wynik ostatnich miesięcy ciągłego płaczu, żalu i rozpamiętywania...także nie warto i głowa do góry dla nas też jeszcze kiedyś zaświeci słońce:):)MUSI - BO FAJNE Z NAS BABKI TYLKO ŹLE TRAFIŁYŚMY;P. Ja też przymierzam się do kupna książki "Oczami mężczyzny", na razie czytam na fb i drukuje sobie różne cytaty, które jakoś do mnie trafiają, żeby w chwili słabości mieć pod ręką i wbijać sobie do głowy.
992 2018-05-26 11:37:34 Ostatnio edytowany przez vex (2018-05-26 12:13:18)
Dziewczyny, odnośnie blokowania exów, blokowania rozmów o nich i napływu informacji o ich przygodach - polecam to zrobić. Ja zablokowałam, choć wcześniej pisałam że nie będę tego robiła.
Było tu dalej, ale w obecnej sytuacji wplatanie w tą dyskusję dodatkowo moich przygód jest bez sensu.
Dzięki dziewczyny.. wiem ze idealny ze mnie przykład czego nie robić po rozstaniu ..
Ale na prawdę nie rozumiem po co to zrobil. Mało mu jeszcze bylo krzywdy ktora mi zrobil musial jeszcze dobić ?
Dzięki dziewczyny.. wiem ze idealny ze mnie przykład czego nie robić po rozstaniu ..
Ale na prawdę nie rozumiem po co to zrobil. Mało mu jeszcze bylo krzywdy ktora mi zrobil musial jeszcze dobić ?
O matko...znowu? Przestań to rozkminiać! STOP! Przestań analizować, zastanawiać się. Naprawdę już dość.
Owieczka ma rację popełniasz teraz kolejny błąd ROZPAMIETYWANIE I MYSLENIE CZEMU TAK ZROBIŁ. Trudno zrobił jego strata bo stracił raz na zawsze taka fajna kobietkę , a teraz kolej na ciebie pokaż mu jaka z ciebie silna kobieta i że takich jak on możesz mieć na pęczki .
Wiem to trudne sama mam jeszcze dni że poprostu płacze jak głupia tęsknię i rozmyślam ale to normalne jak się było tyle lat z kimś a on tak potraktował . Najważniejsze żeby z tego jak najszybciej wyjść jak nachodzą myśli odrazu zmieniać je na coś innego. Czytaj forum i na FB oczami mężczyzny to naprawdę pomaga
Ja rozumiem co do mnie piszecie tylko znowu do mnie nie dociera ( niestety juz wspomnialam o tym kiedyś za duzo analizuje i ciezko mi to wyłączyć.. przyznaje się jestem strasznie słaba to dla mnie kolejna porażka.
Nie dziwię się, że jest ciężko przestać myśleć. Przestać wspominać i w głowie widzieć obrazy tych chwil, które wydawały się być piękne, ale to jest już przeszłość. Trzeba sobie uświadomić, że ten człowiek już nie wróci nigdy, że te myśli to tylko wspomnienie wyidealizowanej osoby, która zniszczyła życie komuś drugiemu. Głowa do góry, podniesiesz się z tego, mimo że uwazasz, że jestes słaba to spójrz na to z tej strony, że kazdego dnia rano wstajesz, piszesz o tym jak się czujesz, ale mimo wszystko nie poddajesz się więc jest w Tobie siła. Uwierz, też czasem przechodzi mi jeszcze jakaś mysl po głowie, ale za chwilę sobie powtarzam, że to było złudzenie. Mam teraz też poważne problemy rodzinne i wszystko się nakłada na siebie, ale wiem że muszę być twarda mimo wszystko bo inaczej nie ogarnęłabym tego. Trzeba ruszyć na przód, pomyśleć o sobie, o tym co na nowo mogłoby przynieść szczescie. A kiedy będziesz gotowa spotkasz się z kimś, kto zmieni Twoje życie i z dzisiejszych problemów będziesz się śmiała. Taka kolej rzeczy, życzę Ci wszystkiego dobrego, wszystkim tego życzę. Każda z nas zasługuje na szczescie w swoim życiu!
Trzeba sobie uświadomić, że ten człowiek już nie wróci nigdy, że te myśli to tylko wspomnienie wyidealizowanej osoby, która zniszczyła życie komuś drugiemu
Nie uważasz, że ta dramaturgia jest zdecydowanie przesadzona ? Osoba, która zniszczyła życie komuś drugiemu ? Bywa, że uczucie przemija... bywa, że nie możemy go odwzajemnić... ale droga od zawodu miłosnego do "zniszczenia" komuś życia jest naprawdę daleka. Rozumiem ból rozstania, bo sama przeżyłam wielkie rozczarowanie partnerem, ale żebym przez tego rodzaju doświadczenie miała SOBIE zniszczyć życie ? To, co naprawdę warto sobie uświadomić, to fakt, że sami dokonujemy wyboru, czy ktoś lub coś wpłynie na jakość naszego dalszego życia.
W przeważającej większości tymi, którzy niszczą sobie życie nie są porzucający a porzuceni.
Porzucający mniej lub bardziej delikatnie się rozstaje. I chwała mu za to, bo po co macie spędzać więcej czasu niż to konieczne z kimś, kto Was nie kocha?
Ale to, co się dzieje później jest niszczeniem sobie życia przez Was same.
To Wy za nimi latacie, piszecie, pytacie, dopytujecie. Oni mogą mniej lub bardziej Was spławiać, traktować jak powietrze, unikać kontaktu. Ale tak długo jak Wy o nich myślicie i zawracacie sobie głowę tym, czemu, po co, co on teraz robi, z kim on jest, o BOŻE, ON MA INNĄ, to same sobie rozwalacie życie.
Brutalnie, ale taka jest prawda.
Jedyna wina exów to to, że przestali kochać, ale to nie jest nawet wina. To coś naturalnego. Więc jedyną PRAWDZIWĄ winą może być to, w jaki sposób przebiegło rozstanie.
1,000 2018-05-27 10:24:27
No tak;) bo my jesteśmy beznadziejne, a nasi ex cudownymi ludźmi...tak cudownymi, że wracają jak do wydajemisie i mącą jej spokój, okazując kompletny brak szacunku do niej i jej uczuć...
Mój przyjaciel rozstał się z dziewczyną pokazując klasę. Wyjasnil wszystko, szczerze. Nie zostawił jej z poczuciem winy, z żadnymi
pytaniami. A po jednej nocy przeplakanej zaczęła normalnie żyć dalej.
On Wiadomo wraca myślami, jest ciekawy co u niej, co u jej rodziny, w końcu kawałek życia ze sobą spędzili. Ale nie robi żadnych cyrków. Woli zapytać delikatnie mnie co u niej, niż ją
, By nie dawać jej niechcący jakiejś nadziei itd. i tu faktycznie nikt do nikogo nie ma pretensji. Nie wyszło trudno. Oboje są szczęśliwi mimo, że są nadal sami.
A w tym wątku, naszą jedyną wina jest to, że się dalysmy zmanipulować, i zostałysmy oszukane, obarczone wina za rozstanie. Mimo, że to oni przestali kochać, i nie mieli jaj by o tym powiedzieć. Wykręcając się praca, stresem itp.
Nie czuję się źle , że płakałam, ze dzwoniłam,że chciałam by wrócił itp. to jest jak z choroba która spada na ciebie nagle. Też masz tysiące pytań, dlaczego ja, dlaczego teraz, co teraz, jak cofnąć czas itp. i też były lekkie sygnały, że coś nie gra. przecież byłam 2 tyg temu na badaniach u lekarza i zapewniał że wszystko jest ok...
Dla mnie to nic złego , że chce się coś naprawić, że chce się walczyć , gdy widzi się nadzieję. Ze jest milion pytan. Analiz.
Tak jak przy chorobie.
Dziewczyny nie dajmy sobie wmówić, że gdzieś jest nasza wina. Nie ma... To oni nas źle potraktowali. I to oni są winni, że nas okłamywali i grali na naszych uczuciach.
1,001 2018-05-27 11:22:00
No tak;) bo my jesteśmy beznadziejne, a nasi ex cudownymi ludźmi...tak cudownymi, że wracają jak do wydajemisie i mącą jej spokój, okazując kompletny brak szacunku do niej i jej uczuć...
Mój przyjaciel rozstał się z dziewczyną pokazując klasę. Wyjasnil wszystko, szczerze. Nie zostawił jej z poczuciem winy, z żadnymi
pytaniami. A po jednej nocy przeplakanej zaczęła normalnie żyć dalej.
On Wiadomo wraca myślami, jest ciekawy co u niej, co u jej rodziny, w końcu kawałek życia ze sobą spędzili. Ale nie robi żadnych cyrków. Woli zapytać delikatnie mnie co u niej, niż ją
, By nie dawać jej niechcący jakiejś nadziei itd. i tu faktycznie nikt do nikogo nie ma pretensji. Nie wyszło trudno. Oboje są szczęśliwi mimo, że są nadal sami.A w tym wątku, naszą jedyną wina jest to, że się dalysmy zmanipulować, i zostałysmy oszukane, obarczone wina za rozstanie. Mimo, że to oni przestali kochać, i nie mieli jaj by o tym powiedzieć. Wykręcając się praca, stresem itp.
Nie czuję się źle , że płakałam, ze dzwoniłam,że chciałam by wrócił itp. to jest jak z choroba która spada na ciebie nagle. Też masz tysiące pytań, dlaczego ja, dlaczego teraz, co teraz, jak cofnąć czas itp. i też były lekkie sygnały, że coś nie gra. przecież byłam 2 tyg temu na badaniach u lekarza i zapewniał że wszystko jest ok...
Dla mnie to nic złego , że chce się coś naprawić, że chce się walczyć , gdy widzi się nadzieję. Ze jest milion pytan. Analiz.
Tak jak przy chorobie.
Dziewczyny nie dajmy sobie wmówić, że gdzieś jest nasza wina. Nie ma... To oni nas źle potraktowali. I to oni są winni, że nas okłamywali i grali na naszych uczuciach.
Dziewczyno, ale o jakiej winie Ty piszesz ? Ktoś obarczył Cię winą za rozstanie, no i ? Nie masz własnego rozumu ? Nie potrafisz dostrzec kiedy pewne zarzuty pod Twoim adresem mogą być w jakimś tam stopniu uzasadnione, a kiedy są zwyczajną "ściemą" pozwalającą najeżdżającemu na Ciebie pozostanie w strefie komfortu. Mało kto lubi myśleć o sobie niepochlebnie, w związku z czym w kryzysowych sytuacjach, większość ludzi ochoczo uruchamia mechanizm przerzucania odpowiedzialność za swoje czyny na inne osoby lub okoliczności.
W przypadku niespodziewanej choroby na Twoje pytanie dlaczego ja, odpowiedziałabym tylko w jeden sposób. A dlaczego nie Ty ? Dlaczego wszelkie ciemne strony życia miałby ominąć jedynie Ciebie ?
1,002 2018-05-27 11:50:27
Wiecie co ok.. Tak jest ze i ja jestem winna i on jest winny. Ja bardziej podobno bo przeze mnie nie mozemy sie zejść .. ale pomijając to wolalam jak mnie zostawil ze słowami " nie kocham Cię " miałam jasność. A tu przychodzi po czasie i mowi wszystko na odwrót niz podczas porzucenie zapewnia jaka to ja nie jestem najważniejsza żeby zaraz znowu olac .. moj błąd ze to uwierzyłam.. ale jak mozna byc tak okrutnym i bawic się czyimś uczuciami ponownie?
Tak lady loka masz racje my porzuceni na wlasne zyczenie niszczymy sobie życie bo ten żal i smutek nas przytłacza... ja nie potrafię po tylu latach stanąć na nogi byc może zaczynam wariowac .. zawsze myslalam ze mam dosc silna psychikę a to mi pokazuje jak bardzo sie myliłam.
1,003 2018-05-27 12:05:08
bo my jesteśmy beznadziejne, a nasi ex cudownymi ludźmi...tak cudownymi, że wracają jak do wydajemisie i mącą jej spokój, okazując kompletny brak szacunku do niej i jej uczuć...
Wybacz Marta, ale ja tego nie powiedziałam. Więc nie wyolbrzymiaj.
Przeczytaj mój post jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz, może zrozumiesz.
NIKT nie jest winny tej sytuacji. Ex nie jest winny, że przestał kochać. Ty nie jesteś winna, że Cię to boli.
Ale jeżeli na siłę szukasz kontaktu POMIMO tego, że on Cię nie chce i Ci to powiedział, jeżeli nie potrafisz przyjąć do wiadomości tego, że coś się skończyło, to tak, rozwalasz sobie psychikę na własne życzenie.
Jak ktoś mówi koniec, to się zamyka drzwi, ucina kontakt i już.
Tak, przeżyliście ze sobą masę czasu. I wiesz, co jest z tym najlepiej zrobić? Nic. Schować w pamięci i do tego nie wracać przynajmniej przez następne 3 lata.
Jeżeli utnie się kontakt dla własnego zdrowia to takie sytuacje jak u Wydajemisie po prostu się nie zdarzą, bo nie będzie na nie szansy ani okazji.
1,004 2018-05-27 12:06:06 Ostatnio edytowany przez marta2101 (2018-05-27 12:11:49)
Chodzi o winę za cierpienie porzuconych. O której pisze lady loka. Jakby same porzucone są sobie winne, że cierpią. Poniekąd tak, wchodząc w związek z kimś kto nas potem rani, ale nie można tego przewidzieć. Ale winę ponosi też porzucajacy, i nie za to, że przestał kochać ale za to jak to wszystko rozegral od momentu, gdy jego uczucia zgasły, udając do końca że kocha.
W moim przypadku było tak, że pytałam nieraz, bo czułam, że coś jest na rzeczy, wprost czy chce ze mna być, czy nie. To słyszałam, ze chce i się złościł, że mu nie ufam i nie wierzę w co mówi... Resztę dziewczyn w podobny sposób ex traktowali. I przykre jest to, że taka lady loka pisze, że to nasza tylko wina. A ex jest biedny bo przestał kochać i musiał biedny udawać i się męczyć z nami przez jakiś czas jeszcze, aż same uznamy, że pora kończyć bo sam jaj na to nie ma. Często szukając np już nastpennej panny. A dlaczego nie jest winny temu, że przestał tą miłość pielęgnować, dbać o nia?
Porównując nagle rozstanie i wieść o chorobie miałam na myśli,to, że mamy prawo cierpieć, że nas to spotkało i zadawać sobie, ex, Bogu, lekarzowi mnóstwo pytań i ich dręczyć wręcz by się dowiedzieć jak najwięcej. Nie uważam, że to coś złego. Należy nam się to. To jest naturalne, że robimy sobie rachunek sumienia, zwiazku itp.
1,005 2018-05-27 12:09:07
Gdyby mi ex powiedział wprost, że nie chce ze mną być. To bym nie czekała, nie pisała, nie dzwonila. A, że mówił "nie wiem", to miałam nadzieję i chciałam walczyć bo kochalam.
1,006 2018-05-27 12:13:40 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2018-05-27 12:24:32)
Marta, nie napisałam tego, że to tylko Wasza wina.
Naprawdę przeczytaj ze zrozumieniem. To nie jest trudne...
Porzucający mniej lub bardziej delikatnie się rozstaje. I chwała mu za to, bo po co macie spędzać więcej czasu niż to konieczne z kimś, kto Was nie kocha?
Ale to, co się dzieje później jest niszczeniem sobie życia przez Was same.
To Wy za nimi latacie, piszecie, pytacie, dopytujecie. Oni mogą mniej lub bardziej Was spławiać, traktować jak powietrze, unikać kontaktu. Ale tak długo jak Wy o nich myślicie i zawracacie sobie głowę tym, czemu, po co, co on teraz robi, z kim on jest, o BOŻE, ON MA INNĄ, to same sobie rozwalacie życie.
Wyjaśnie, żeby nie było wątpliwości.
Facet Cię rzuca. Wreszcie. Po tym co Ci zrobił. No i rzucił. To jak to rozegrał to jest jedna sprawa i tak, tutaj jest jego wina, że zrobił to w taki sposób, a nie inny.
Ale prawda jest taka, że w jakikolwiek sposób by to zrobił, to i tak to boli. I tak się cierpi. Czy jest 2 tygodnie milczenia, czy jest szybkie ucięcie sprawy czy jakieś motanie się tak jak u Ciebie.
Finalnie dochodzisz do sytuacji: Zerwał ze mną facet, boli mnie.
I każda z nas w tej sytuacji była.
Od tego momentu to jest tylko i wyłącznie Twój wybór, jak sobie z tym wszystkim poradzisz. Czy będziesz jątrzyć i się męczyć chodzeniem za facetem i pytaniem go "ale dlaczego", zasypywaniem telefonami dopóki nie zablokuje czy usiądziesz na spokojnie i stwierdzisz "tak, boli mnie to. On mnie nie chciał, to ja też się odetnę, żeby w spokoju zdrowieć".
Porównanie do choroby jest nietrafione.
Bo tak naprawdę ja bym to porównała do tego, że cierpisz i jeszcze wchodzisz w ognisko choroby, bo może to ognisko już zanikło, a tutaj jednak nie zanika i przez to chorujesz jeszcze bardziej.
A możesz leżeć w łóżku, brać leki i wyzdrowieć.
edit.
Jak facet z którym jesteś mówi najpierw, że kocha, a potem, że on nie wie czy kocha i w tej niewiedzy trwa i sam się mota, to nie ma sensu walczyć, bo nie ma o co. Taka prawda.
Czasami trzeba samemu odejść. Nie da się walczyć za dwoje.
A potem trzeba przeanalizować samemu ze sobą, dlaczego tak strasznie chcemy walczyć o kogoś, kto nas nie chce.
1,007 2018-05-27 12:33:29 Ostatnio edytowany przez Wydajemisię (2018-05-27 13:02:52)
Marta, nie napisałam tego, że to tylko Wasza wina.
Naprawdę przeczytaj ze zrozumieniem. To nie jest trudne...Lady Loka napisał/a:Porzucający mniej lub bardziej delikatnie się rozstaje. I chwała mu za to, bo po co macie spędzać więcej czasu niż to konieczne z kimś, kto Was nie kocha?
Ale to, co się dzieje później jest niszczeniem sobie życia przez Was same.
To Wy za nimi latacie, piszecie, pytacie, dopytujecie. Oni mogą mniej lub bardziej Was spławiać, traktować jak powietrze, unikać kontaktu. Ale tak długo jak Wy o nich myślicie i zawracacie sobie głowę tym, czemu, po co, co on teraz robi, z kim on jest, o BOŻE, ON MA INNĄ, to same sobie rozwalacie życie.Wyjaśnie, żeby nie było wątpliwości.
Facet Cię rzuca. Wreszcie. Po tym co Ci zrobił. No i rzucił. To jak to rozegrał to jest jedna sprawa i tak, tutaj jest jego wina, że zrobił to w taki sposób, a nie inny.
Ale prawda jest taka, że w jakikolwiek sposób by to zrobił, to i tak to boli. I tak się cierpi. Czy jest 2 tygodnie milczenia, czy jest szybkie ucięcie sprawy czy jakieś motanie się tak jak u Ciebie.
Finalnie dochodzisz do sytuacji: Zerwał ze mną facet, boli mnie.I każda z nas w tej sytuacji była.
Od tego momentu to jest tylko i wyłącznie Twój wybór, jak sobie z tym wszystkim poradzisz. Czy będziesz jątrzyć i się męczyć chodzeniem za facetem i pytaniem go "ale dlaczego", zasypywaniem telefonami dopóki nie zablokuje czy usiądziesz na spokojnie i stwierdzisz "tak, boli mnie to. On mnie nie chciał, to ja też się odetnę, żeby w spokoju zdrowieć".Porównanie do choroby jest nietrafione.
Bo tak naprawdę ja bym to porównała do tego, że cierpisz i jeszcze wchodzisz w ognisko choroby, bo może to ognisko już zanikło, a tutaj jednak nie zanika i przez to chorujesz jeszcze bardziej.
A możesz leżeć w łóżku, brać leki i wyzdrowieć.edit.
Jak facet z którym jesteś mówi najpierw, że kocha, a potem, że on nie wie czy kocha i w tej niewiedzy trwa i sam się mota, to nie ma sensu walczyć, bo nie ma o co. Taka prawda.Czasami trzeba samemu odejść. Nie da się walczyć za dwoje.
A potem trzeba przeanalizować samemu ze sobą, dlaczego tak strasznie chcemy walczyć o kogoś, kto nas nie chce.
Boli boli jeszcze bardziej niz za 1 razem.. ale to on do mnie przyszedł to on znowu sie miota .. i tym robi mi krzywdę.. wiem, że nie da się walczyć za dwoje to też mu powiedziałam... po prostu ciężko jest walczyć ze sobą.. ja już podjęłam decyzję, że nie będę walczyć wystarczy, że pokazałam swoje chęci.. które zostały ponownie zdeptane.. facet po prostu jest niedojrzały ja to wiem. Nie mogę mu mówić że ma mnie kochać .. sam musi to wiedzieć a on niby to wie ale z drugiej strony sam nie wie jak ma wyglądać jego życie.. po prostu trudno po raz drugi zamknąć ponownie rozdział gdy wiesz, że Twoje serce należny do niego.
Właśnie tak to działa im on sie bardziej odsuwa tym Ty bardziej gonisz..
Podejrzewam, że to urwanie kontaktu to żeby nie musieć znowu spojrzeć w oczy i powiedzieć sorry nic z tego bo za dużo sie powiedziało takie odważne. ..
EDIT tak sobie myślę, że być może w nowym z nowa panią mu się zaczęło nie układać, i chciał sprawdzić czy podjął dobrą decyzję ale jeżeli z taka łatwością przyszło mu mówienie o miłości do mnie tonie rozumiem tego ...
1,008 2018-05-27 16:48:06
Lady Loka napisał/a:Marta, nie napisałam tego, że to tylko Wasza wina.
Naprawdę przeczytaj ze zrozumieniem. To nie jest trudne...Lady Loka napisał/a:Porzucający mniej lub bardziej delikatnie się rozstaje. I chwała mu za to, bo po co macie spędzać więcej czasu niż to konieczne z kimś, kto Was nie kocha?
Ale to, co się dzieje później jest niszczeniem sobie życia przez Was same.
To Wy za nimi latacie, piszecie, pytacie, dopytujecie. Oni mogą mniej lub bardziej Was spławiać, traktować jak powietrze, unikać kontaktu. Ale tak długo jak Wy o nich myślicie i zawracacie sobie głowę tym, czemu, po co, co on teraz robi, z kim on jest, o BOŻE, ON MA INNĄ, to same sobie rozwalacie życie.Wyjaśnie, żeby nie było wątpliwości.
Facet Cię rzuca. Wreszcie. Po tym co Ci zrobił. No i rzucił. To jak to rozegrał to jest jedna sprawa i tak, tutaj jest jego wina, że zrobił to w taki sposób, a nie inny.
Ale prawda jest taka, że w jakikolwiek sposób by to zrobił, to i tak to boli. I tak się cierpi. Czy jest 2 tygodnie milczenia, czy jest szybkie ucięcie sprawy czy jakieś motanie się tak jak u Ciebie.
Finalnie dochodzisz do sytuacji: Zerwał ze mną facet, boli mnie.I każda z nas w tej sytuacji była.
Od tego momentu to jest tylko i wyłącznie Twój wybór, jak sobie z tym wszystkim poradzisz. Czy będziesz jątrzyć i się męczyć chodzeniem za facetem i pytaniem go "ale dlaczego", zasypywaniem telefonami dopóki nie zablokuje czy usiądziesz na spokojnie i stwierdzisz "tak, boli mnie to. On mnie nie chciał, to ja też się odetnę, żeby w spokoju zdrowieć".Porównanie do choroby jest nietrafione.
Bo tak naprawdę ja bym to porównała do tego, że cierpisz i jeszcze wchodzisz w ognisko choroby, bo może to ognisko już zanikło, a tutaj jednak nie zanika i przez to chorujesz jeszcze bardziej.
A możesz leżeć w łóżku, brać leki i wyzdrowieć.edit.
Jak facet z którym jesteś mówi najpierw, że kocha, a potem, że on nie wie czy kocha i w tej niewiedzy trwa i sam się mota, to nie ma sensu walczyć, bo nie ma o co. Taka prawda.Czasami trzeba samemu odejść. Nie da się walczyć za dwoje.
A potem trzeba przeanalizować samemu ze sobą, dlaczego tak strasznie chcemy walczyć o kogoś, kto nas nie chce.Boli boli jeszcze bardziej niz za 1 razem.. ale to on do mnie przyszedł to on znowu sie miota .. i tym robi mi krzywdę.. wiem, że nie da się walczyć za dwoje to też mu powiedziałam... po prostu ciężko jest walczyć ze sobą.. ja już podjęłam decyzję, że nie będę walczyć wystarczy, że pokazałam swoje chęci.. które zostały ponownie zdeptane.. facet po prostu jest niedojrzały ja to wiem. Nie mogę mu mówić że ma mnie kochać .. sam musi to wiedzieć a on niby to wie ale z drugiej strony sam nie wie jak ma wyglądać jego życie.. po prostu trudno po raz drugi zamknąć ponownie rozdział gdy wiesz, że Twoje serce należny do niego.
Właśnie tak to działa im on sie bardziej odsuwa tym Ty bardziej gonisz..
Podejrzewam, że to urwanie kontaktu to żeby nie musieć znowu spojrzeć w oczy i powiedzieć sorry nic z tego bo za dużo sie powiedziało takie odważne. ..EDIT tak sobie myślę, że być może w nowym z nowa panią mu się zaczęło nie układać, i chciał sprawdzić czy podjął dobrą decyzję ale jeżeli z taka łatwością przyszło mu mówienie o miłości do mnie tonie rozumiem tego ...
Jakby się odezwał do Ciebie teraz że chce wrócić wróciła byś do niego ?
1,009 2018-05-27 21:25:38
Ciezkie pytanie z jeden strony tak z drugiej nie... tylko proszę sie na mnie nie rzucać od razu.. po prostu mam mętlik w glowie
1,010 2018-05-27 21:59:47
Ciezkie pytanie z jeden strony tak z drugiej nie... tylko proszę sie na mnie nie rzucać od razu.. po prostu mam mętlik w glowie
Ja niemam zamiaru się rzucać na ciebie bo bardzo dobrze cię rozumiem co znaczy kogoś kochać i zanim tęsknić umnie to się już nie wydarzy bo już ma swoją narzeczoną ale tobie mogę tylko współczuć że twój ex poraz drugi cię zranił :-( . Ja z moim ex rostalam się po dwóch latach związku na półtora miesiąca wróciliśmy do siebie i było naprawdę super choć czasami były gorsze dni , ale tak czy inaczej ten związek jeszcze przetrwał 8lat . Nie żałuję tych lat bo były wspaniałe chwile miłość wspólne wyjazdy zaręczyny .... tylko to się niestety skończyło. Jak się poznaliśmy miałam 20lat zostawil mnie mam teraz 30 i boję się że już zostanę sama że może jak poraz pierwszy się rostalismy już powrotu nie powinno być . Byłam wtedy młoda miałam szansę kogoś poznać a teraz boję się że zostanę sama ... Wiesz tak naprawdę musisz się dobrze zastanowić nad tym czego chcesz od życia i czy tak naprawdę chcesz być znim, skoro on tego nie jest pewny to myślę że nie masz się już nad czym zastanawiać . Masz teraz szansę poznać kogoś , kogoś kto cię pokocha calym sercem i sobą wracając do niego tracisz ta możliwość i niemasz pewności czy cie w lata nie wciągnie
1,011 2018-05-27 23:20:58
Evidetely napisał/a:Trzeba sobie uświadomić, że ten człowiek już nie wróci nigdy, że te myśli to tylko wspomnienie wyidealizowanej osoby, która zniszczyła życie komuś drugiemu
Nie uważasz, że ta dramaturgia jest zdecydowanie przesadzona ?
Osoba, która zniszczyła życie komuś drugiemu ? Bywa, że uczucie przemija... bywa, że nie możemy go odwzajemnić... ale droga od zawodu miłosnego do "zniszczenia" komuś życia jest naprawdę daleka. Rozumiem ból rozstania, bo sama przeżyłam wielkie rozczarowanie partnerem, ale żebym przez tego rodzaju doświadczenie miała SOBIE zniszczyć życie ? To, co naprawdę warto sobie uświadomić, to fakt, że sami dokonujemy wyboru, czy ktoś lub coś wpłynie na jakość naszego dalszego życia.
Chodziło o to, że w momencie rzucenia czuje się swego rodzaju "zniszczenie", jakby grunt pod nogami się rozpadł. Wydaje się, że wszystko jest poukładane, w jakimś stopniu zaplanowane, a pewnego dnia tak nagle dowiadujesz się że x lat które żyłaś z kimś okazują sie fikcją. Ja tak się czułam, jakby zniszczył moją osobę i życie. Ale to było chwilowe bo nauczyłam się, że samemu też się da funkcjonować i że to kim jestem, jest niezmienne. Dostałam kilka kopów po tyłku i się podniosłam. Każdy zrobi to swoim, najlepszym dla siebie sposobem. Życie jest zbyt cenne, żeby tracić czas na użalanie się nad sobą. Coś było, skończyło się i taki jest fakt, że trzeba iść dalej.
1,012 2018-05-28 00:02:18 Ostatnio edytowany przez Wydajemisię (2018-05-28 00:21:29)
My podczas tych 8 lat tez nie raz się rozstawaliśmy ale nigdy nie na dłużej niż tydzień... Wiecie on by chciał tej dziewczyny w której się zakochał .. ale jak nia być jak przyszło dorosłe życie? Jak postąpił ze mną w taki sposób? Nie potrafię być już radosna, bo czuje się cała spięta.. Mnie tez jest przykro, że drugi raz dałam się nabrać..
Ja w tym momencie trochę żałuje tych lat miałam wiele pięknych chwil itd ale czuje że straciłam te lata i zatraciłam siebie.. tlyko widzisz ja cały czas tylko jego widze w swojej przyszłości .. nie jestem w stanie póki co zobaczyć nic innego... i własnie to co pisze Evidetety - ten grunt mi sie zawalił moje plany moje życie.. i dokłądnie tak się czuje jak by zniszczył moje całe życie i mnie bo zabrał mi moje dotychczasowe marzenia i plany.. i teraz mam wielki problem odnaleźć w tym nową przyszłośc może za szybko bym chciala może samo sie pojawi w glowie jak przyjdzie czas..
1,013 2018-05-28 07:11:25
Ja zupełnie nie rozumiem sensu rozstawania się i schodzenia w czasie związku. Dla mnie byłoby to sygnałem, że to wcale nie jest dobry związek i nie rokuje na przyszłość.
Zawsze patrzę na takie sytuacje w kontekście wspólnej przyszłości, nie wyobrażam sobie, żeby mój mąż mnie rzucał co jakiś czas i wracał. Zresztą to też samo w sobie robi huśtawkę emocjonalną.
Wi€c dla mnie po 1, max 2 takiej akcji byłby koniec ostateczny.
Same popatrzcie, że Wasze związki wcale nie były tak idealne jak by się chciało. I im bardziej o nich mówicie tym bardziej wychodzi to, że w większości one powinny były rozpaść się dużo wcześniej tylko któraś strona się łamała.
1,014 2018-05-28 08:13:40
Ja zupełnie nie rozumiem sensu rozstawania się i schodzenia w czasie związku. Dla mnie byłoby to sygnałem, że to wcale nie jest dobry związek i nie rokuje na przyszłość.
Zawsze patrzę na takie sytuacje w kontekście wspólnej przyszłości, nie wyobrażam sobie, żeby mój mąż mnie rzucał co jakiś czas i wracał. Zresztą to też samo w sobie robi huśtawkę emocjonalną.
Wi€c dla mnie po 1, max 2 takiej akcji byłby koniec ostateczny.Same popatrzcie, że Wasze związki wcale nie były tak idealne jak by się chciało. I im bardziej o nich mówicie tym bardziej wychodzi to, że w większości one powinny były rozpaść się dużo wcześniej tylko któraś strona się łamała.
Ok może źle to nazwalam nie byly to rozstania tylko ciche dni klotnia i nie odzywanie sie do siebie. Jeżeli chodzi o rozstanie to bylo jedno..
Nie moj związek nie byl idealny pewnie masz racje ze pownien sje rozpaść dawno temu ale tak sie nie stało. Jeszcze kiedyś była w tym miłość obustronna. Chociaż przyznaje ze zawsze ja bardziej wyciagalam reke na zgode. A teraz to moge sobie plakac nad rozlanym mlekiem.
1,015 2018-05-28 08:15:15
Wydajemisię, nie do końca Cię rozumiem. Ja, na Twoim miejscu, byłabym wqurwiona, a nie że byłoby mi przykro, że on po raz drugi zrobił mi to samo...
Dziewczyno, przejrzyj na oczy. Facet się Tobą bawi, robi z Tobą co chce. Mało tego, Ty się zastanawiasz czy chciałabyś byście znów byli razem! Po co? By znów Cię zostawił? Gdyby Cię kochał, nigdy by do tego wszystkiego nie doszło. Nie ma tłumaczeń, nie ma że to Twoja wina, nie i koniec. Obudź się w końcu.
Loka ma rację. Te związki nie były idealne, one były toksyczne, skoro były zrywania, powroty i tak co jakiś czas.
Siedzicie, rozpamiętujecie, grzebiecie się w tym, zamiast iść do przodu.
1,016 2018-05-28 08:25:08
Pokręcona Owieczko tez bym chciała byc wsciekla ale nie potrafię, wlasnie dobija mnie ten fakt ze bawi sie mna i mnie nie kocha no bo dlaczego? Bo ma do tego prawo wiem .. akceptuję jego prawo ale dla mnie to cios ze moje zycie okazało sie nie prawda. A co do zabawy drugim człowiekiem nie potrafię tego pojac jak ludzie tak moga robić co z tego maja jakks fun?
Codzinnie staram sie isc do przodu ale jakos nie moge zatrzymać mysli, ktore nie daja mi spokojnie odetchnąć.
1,017 2018-05-28 08:26:10
Nie da się stworzyć związku bez równowagi.
Ja już w innym temacie się wypowiadałam - dla mnie ciche dni są równoznaczne z końcem. Ochłonięcie po kłótni spoko, ale ciche dni? Bez jaj. Zresztą nie wyobrażam sobie w moim związku aż takiej kłótni, po której potrzebne by było ochłonięcie.
Dzisiaj w sumie mija 7 miesięcy, jak jesteśmy razem i pomimo tego, co tutaj na forum słyszę, że początki są piękne, a potem jest gorzej i blablabla, to nam się jeszcze nie zdarzyło pokłócić.
Czasami trzeba patrzeć realnie na to, co się ma.
Jak w związku jest masa kłótni, ciche dni, brak szacunku, to może to nie jest tak, że tak trzeba, bo "się docieramy". Może to oznacza brak dopasowania? Może lepiej się rozstać? Może z kimś innym będę bardziej dopasowana?
Nie ma co siedzieć przy jednym facecie, bo "nikt inny mnie już nie zechce". Lepiej samemu niż z byle kim.
Bo taki niedopasowany związek i tak prędzej czy później się rozleci. Można go skończyć w momencie, kiedy wychodzą różnice, można go skończyć tak jak u Was, po latach wyrzeczeń i przyzwyczajenia się, a można go skończyć 10 lat po ślubie.
Dlatego ja bym osobiście coś takiego ucinała w zarodku.
1,018 2018-05-28 08:34:36
Loka, ja też się wypowiadałam w tamtym wątku i dla mnie kłótnie/sprzeczki są rzeczą normalną. Wszystko zależy o co się kłócimy, jak się kłócimy i co się dzieje po dojściu do porozumienia. Ja mam dzień, dwa ciszy, bo tego jest mi potrzeba. Ale piszemy codziennie "dzień dobry, kocham Cię", bo mimo jakiś zwad, nadal się kochamy. Żadna nasza kłótnia nie ocierała się o rozstanie czy wątpliwość co do naszej przyszłości. Nie akceptuję rozstań i powrotów.
Wydajemisię, nie zmusisz nikogo do miłości, ale o tym doskonale wiesz.
1,019 2018-05-28 08:41:31
Loka, ja też się wypowiadałam w tamtym wątku i dla mnie kłótnie/sprzeczki są rzeczą normalną. Wszystko zależy o co się kłócimy, jak się kłócimy i co się dzieje po dojściu do porozumienia. Ja mam dzień, dwa ciszy, bo tego jest mi potrzeba. Ale piszemy codziennie "dzień dobry, kocham Cię", bo mimo jakiś zwad, nadal się kochamy. Żadna nasza kłótnia nie ocierała się o rozstanie czy wątpliwość co do naszej przyszłości. Nie akceptuję rozstań i powrotów.
Wydajemisię, nie zmusisz nikogo do miłości, ale o tym doskonale wiesz.
No tak, to też napisałam, że zależy od rodzaju kłótni. I od tego, jak to się traktuje. Ja nie lubię, wolę mocniejszą dyskusję. Ale kłótnia po której byłyby ciche dni jest dla mnie z automatu końcem jakiejkolwiek relacji. A rzucanie i powroty? Za pierwszym razem w pierwszym związku się na to dałam wziąć i wróciłam. Teraz jestem silniejsza i choćby nie wiem jak było mi źle to bym nie wróciła do kogoś, kto mnie rzucił.
1,020 2018-05-28 08:52:21
Lady i owieczka macie w 100% rację w tym co piszecie ja jak bym wiedziała że ten czlowiek mnie zostawi po 10latach pewnie bym już za 1razem nie wróciła ale byłam młoda miałam 22lata pierwszy związek teraz wiem że jak coś raz się przerwie to już będzie koniec . To tak jak z łańcuszkiem raz się przerwie będzie się już zawsze rwał . Dziewczyny kobieta która jest zakochana nie widzi wad w człowieku poprostu chce ratować pomimo wszystko , dlatego myślę że Wydajemisie ma teraz taki problem dowiedziała się że ex ja kocha namoncil jej w głowie i jest w takim stanie jakim jest. Tak jak z nałogiem człowiek z niego wyjdzie ale pod warunkiem że sam chce z niego wyjść i niema żadnych pokus np alkoholik unika barów tam gdzie się leje alkohol litrami. Wydajemisie wychodziła z "z nałogu " a tu znowu pojawiła się okazja do bycia może razem. Jej ex zachował się egoistycznie spotykając się z nią dając nadzieję i ja zaraz odbierając . Przykre to wszystko
1,021 2018-05-28 08:56:50 Ostatnio edytowany przez Wydajemisię (2018-05-28 09:00:05)
Bardzo sie ciesze ze macie takie podejście i takie sytuacje juz za soba. Ale jeżeli to taka jednostronna milosc juz na cale zycie ? Taka ktora pomimo checi ulozenia sobie nowego życia juz zawsze będzie i to nastepne juz nigdy nie bedzie tym? Takie sytuacje tez sie zdarzają..
Wiem wiem ze do milosci nikogo nie zmusisz choc bys nie wiadomo co robila druga osoba sama musi wiedziec ze chce właśnie ciebie na cale zycie
Tak dzieki smutnania dokładnie tak jest znowu mi cos dal i zabral .. czego nie rozumiem jak tak mozna.. wolam te wersje gdy mowil ze nie kocha .. czuje sie jak osoba uzalezniona od niego
1,022 2018-05-28 09:09:15
Bardzo sie ciesze ze macie takie podejście i takie sytuacje juz za soba. Ale jeżeli to taka jednostronna milosc juz na cale zycie ? Taka ktora pomimo checi ulozenia sobie nowego życia juz zawsze będzie i to nastepne juz nigdy nie bedzie tym? Takie sytuacje tez sie zdarzają..
Wiem wiem ze do milosci nikogo nie zmusisz choc bys nie wiadomo co robila druga osoba sama musi wiedziec ze chce właśnie ciebie na cale zycieTak dzieki smutnania dokładnie tak jest znowu mi cos dal i zabral .. czego nie rozumiem jak tak mozna.. wolam te wersje gdy mowil ze nie kocha .. czuje sie jak osoba uzalezniona od niego
Gdzie się dzieją takie rzeczy? Czy Ty wyobrażasz sobie kochać kogoś przez całe życie bez wzajemności? Ba! Nawet, nie będąc z tą osobą?
Piszesz, że druga osoba musi wiedzieć, że chce Ciebie na całe życie. On nie chce. Koniec i kropka.
Po co się biczować? Poświęcać?
Widzę, że żadne, nawet ostre słowa, nie docierają do Ciebie.
1,023 2018-05-28 10:11:16
Wydajemisię napisał/a:Bardzo sie ciesze ze macie takie podejście i takie sytuacje juz za soba. Ale jeżeli to taka jednostronna milosc juz na cale zycie ? Taka ktora pomimo checi ulozenia sobie nowego życia juz zawsze będzie i to nastepne juz nigdy nie bedzie tym? Takie sytuacje tez sie zdarzają..
Wiem wiem ze do milosci nikogo nie zmusisz choc bys nie wiadomo co robila druga osoba sama musi wiedziec ze chce właśnie ciebie na cale zycieTak dzieki smutnania dokładnie tak jest znowu mi cos dal i zabral .. czego nie rozumiem jak tak mozna.. wolam te wersje gdy mowil ze nie kocha .. czuje sie jak osoba uzalezniona od niego
Gdzie się dzieją takie rzeczy? Czy Ty wyobrażasz sobie kochać kogoś przez całe życie bez wzajemności? Ba! Nawet, nie będąc z tą osobą?
Piszesz, że druga osoba musi wiedzieć, że chce Ciebie na całe życie. On nie chce. Koniec i kropka.
Po co się biczować? Poświęcać?
Widzę, że żadne, nawet ostre słowa, nie docierają do Ciebie.
No nie wiem tyle jest przypadków nieszczęśliwych miłości . boję się, że zawsze będę go tak kochać a chciałabym dojść do momentu że myśląc o nim nie będę czuła nic.
Docierają do mnie wasze słowa... ale mam tyle myśli w głowie bez odpowiedzi, i nie wiem jak je wyłączyć. Cokolwiek nie robię one mnie nachodzą.
1,024 2018-05-28 10:18:14
Ale jeżeli to taka jednostronna milosc juz na cale zycie ? Taka ktora pomimo checi ulozenia sobie nowego życia juz zawsze będzie i to nastepne juz nigdy nie bedzie tym? Takie sytuacje tez sie zdarzają..
A wiesz, kiedy dokładnie takie sytuacje się zdarzają?
Ja Ci chętnie odpowiem.
Otóż one się zdarzają wtedy, kiedy ktoś nie chce iść do przodu, uznać poprzedniego związku za zakończony, wyleczyć się z poprzedniego partnera i iść przez życie do przodu.
Jak ktoś wchodzi w nowy związek bo boi się być sam, ale tak naprawdę nic nie przepracował.
Wtedy jest porównywanie do poprzedniego, bo tamten poprzedni był taki idealny. A no był idealny, bo się go idealizuje, bo już go nie ma. Bo w nim niektóre problemy były przepracowane, a w nowym jeszcze nie są. Bo niektórych problemów nie było, a w nowym są.
Taka sytuacja jest tylko i wyłącznie na własne życzenie osoby, której to dotyka.
Już pomijając fakt, że każdego partnera kocha się inaczej i ciężko porównać, że gdzieś się kocha bardziej, a gdzieś mniej. Po prostu jest zupełnie inna jakość miłości.
1,025 2018-05-28 10:48:55 Ostatnio edytowany przez Pokręcona Owieczka (2018-05-28 10:50:33)
Już pomijając fakt, że każdego partnera kocha się inaczej i ciężko porównać, że gdzieś się kocha bardziej, a gdzieś mniej. Po prostu jest zupełnie inna jakość miłości.
Dokładnie. Każda miłość jest inna i każdy związek jest inny. Nie ma co działać na zasadzie klina, bo dopóki nie przepracuje się tego co było, nic nowego się nie ułoży. Nikt nie mówi, że masz już, od razu, rozglądać się za kimś innym, tylko musisz zamknąć drzwi za przeszłością. Da się to zrobić. Wymaga to czasu, ale jest to wykonalne. Nikt za Ciebie tego nie zrobi. Trzeba powiedzieć sobie, że to koniec, przestać analizować, idealizować i zacząć żyć.
1,026 2018-05-28 10:58:51
Dlatego właśnie nie chce nowego związku, a z drugiej bym chciała bo nie chce tej samotności nie czuje się dobrze sama.
Ale wiem, że skrzywdziłabym tylko nową osobę.
Doskonale zdaję sobie sprawę , że zanim coś takiego nastąpi muszę mieć już jasny umysł bez niego w głowie.
Mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję wam napisać że kocham kogoś innego i jakie to uczucie.
Póki co muszę przestać się użalać nad sobą.
1,027 2018-05-28 11:24:11
No ale od postawy, o której mówisz teraz czyli poczekania na spokojnie i przepracowania tego co było jest długa droga do postawy, którą pokazałaś wcześniej, że nikt nie będzie tak idealny jak Twój ex i żaden nowy związek tamtemu nie dorówna.
A to tylko kwestia Twojego podejścia do tematu.
1,028 2018-05-28 17:44:49
Tak więc dluga droga przede mną do całkowitego wyleczenia sie.
1,029 2018-05-28 17:57:50
Tak więc dluga droga przede mną do całkowitego wyleczenia sie.
To prawda jak każdego chyba jak się kogoś bardzo kochało ja już odrzucam myśli że coś do niego czuje ale nie było dnia od stycznia żebym o nim nie myślała , podejrzewam że nadal go kocham . Umnie trochę inna sytulacja bo jest już zaręczony więc mam pewność że się już nie odezwie i teraz ja muszę zrobić krok do przodu żeby przestać o nim myśleć ale strasznie ciężko mi to idzie
1,030 2018-05-28 18:11:53
a ja jestem w kropce. widuje go codziennie prawie. przez co wracają mysli, sny. wpadam w paranoję bo boję się wyjsc z domu. zbyt blisko mnie mieszka... robię okrążenia zeby tylko go nie spotkać. a i tak gdzieś mi mignie. i to przed nosem samym.
1,031 2018-05-28 18:16:38
Tez tak mialam ze balam sie wyjsc z domu teraz juz mi przeszło chociaż nie wykluczone ze nie wroci bardziej nie chce jej spotkać jezeli ponownie sie spotykają ... ja wiem ze nadal kocham nawet przez chwilę nie pomyślałam ze jest inaczej..
Marta czemu boisz sie go spotkać.?
1,032 2018-05-28 19:11:12
A u mnie jest od paru dni jakoś inaczej...niby gdzieś tam cały czas siedzi mi głowie ale jakoś inaczej. Dziś chyba pierwszy raz od stycznia byłam w stanie tak w miarę normalnie z nim porozmawiać, wcześniej nie byłam w stanie nawet spojrzeć mu w oczy (nie wiem dlaczego bo to jemu powinno być wstyd). I widzę po sobie, że mimo tego żalu, który gdzieś tam we mnie jeszcze siedzi do niego i do siebie samej też (bo pozwalałam na takie a nie inne jego zachowania i na sposób w jaki mnie traktował), jest we mnie paradoksalnie więcej pewności siebie, częściej się uśmiecham, zaczęłam inaczej się ubierać (co zauważyli koledzy z pracy:P), zaczęłam biegać, chodzę na aerobic, próbuję odnowić jakieś stare znajomości, żeby mieć wyjść z kimś chociażby na piwo, no i odważyłam się na coś na co nigdy nie miałam odwagi bo bałam się opinii innych - zrobiłam tatuaż z którego jestem mega dumna:)). Zauważyłam też, że jestem dużo spokojniejsza, nie ma tego ciągłego napięcia i myślenia co robi, gdzie i z kim jest, czy znajdzie w ciągu całego dnia chociaż chwilę żeby napisać albo zadzwonić...Chyba w końcu po pięciu miesiącach zaczynam godzić się z sytuacją, cholernie brakuje mi kogoś dla kogo byłabym najważniejsza, takiego poczucia bycia czyjąś,przytulenia, bliskości, tęsknie za własną rodziną, mężem dziećmi i boję się samotności to jednak jestem w stanie skupić się na tym co jest tu i teraz a nie na tym czego mi brakuje...I mimo tych wszystkich nocy, które przez niego przepłakałam to chyba te zmiany we mnie w jakimś stopniu zawdzięczam jemu (na razie na pewno nie ale może kiedyś mu za to podziękuję )) Skłamałabym, że jego widok mnie nie rusza i jasne, że szybciej doszłabym do siebie gdybym go codziennie nie oglądała, ale może to wszystko jest po coś np. po to żebym w końcu po kilku latach otrząsnęła się z żałoby...podobno każdy w naszym życiu pojawia się po coś i może on pojawił się w moim, żebym w końcu się obudziła i zaczęła żyć....
1,033 2018-05-29 09:34:50
A u mnie jest od paru dni jakoś inaczej...niby gdzieś tam cały czas siedzi mi głowie ale jakoś inaczej. Dziś chyba pierwszy raz od stycznia byłam w stanie tak w miarę normalnie z nim porozmawiać, wcześniej nie byłam w stanie nawet spojrzeć mu w oczy (nie wiem dlaczego bo to jemu powinno być wstyd). I widzę po sobie, że mimo tego żalu, który gdzieś tam we mnie jeszcze siedzi do niego i do siebie samej też (bo pozwalałam na takie a nie inne jego zachowania i na sposób w jaki mnie traktował), jest we mnie paradoksalnie więcej pewności siebie, częściej się uśmiecham, zaczęłam inaczej się ubierać (co zauważyli koledzy z pracy:P), zaczęłam biegać, chodzę na aerobic, próbuję odnowić jakieś stare znajomości, żeby mieć wyjść z kimś chociażby na piwo, no i odważyłam się na coś na co nigdy nie miałam odwagi bo bałam się opinii innych - zrobiłam tatuaż z którego jestem mega dumna:)). Zauważyłam też, że jestem dużo spokojniejsza, nie ma tego ciągłego napięcia i myślenia co robi, gdzie i z kim jest, czy znajdzie w ciągu całego dnia chociaż chwilę żeby napisać albo zadzwonić...Chyba w końcu po pięciu miesiącach zaczynam godzić się z sytuacją, cholernie brakuje mi kogoś dla kogo byłabym najważniejsza, takiego poczucia bycia czyjąś,przytulenia, bliskości, tęsknie za własną rodziną, mężem dziećmi i boję się samotności to jednak jestem w stanie skupić się na tym co jest tu i teraz a nie na tym czego mi brakuje...I mimo tych wszystkich nocy, które przez niego przepłakałam to chyba te zmiany we mnie w jakimś stopniu zawdzięczam jemu (na razie na pewno nie ale może kiedyś mu za to podziękuję
)) Skłamałabym, że jego widok mnie nie rusza i jasne, że szybciej doszłabym do siebie gdybym go codziennie nie oglądała, ale może to wszystko jest po coś np. po to żebym w końcu po kilku latach otrząsnęła się z żałoby...podobno każdy w naszym życiu pojawia się po coś i może on pojawił się w moim, żebym w końcu się obudziła i zaczęła żyć....
Super że u Ciebie coraz lepiej umnie jakoś znowu gorzej nie mogę wogole onim zapomnieć nie to żebym chciala żeby wrócił bo to jest niemożliwe i sama tego niechce ale wracają miłe wspomnienia ciągle które mnie męczą . Ja tez się ciesze z tatuażu że wkoncu się na niego odwazylam
1,034 2018-05-29 17:31:32
Super że u Ciebie coraz lepiej umnie jakoś znowu gorzej nie mogę wogole onim zapomnieć nie to żebym chciala żeby wrócił bo to jest niemożliwe i sama tego niechce ale wracają miłe wspomnienia ciągle które mnie męczą . Ja tez się ciesze z tatuażu że wkoncu się na niego odwazylam
Raz jest lepiej a raz gorzej, ale staram się nie skupiać na tych gorszych momentach. Staram się tak jak ktoś tutaj pisał żeby te myśli były jak fale wpływały i wypływały, staram się nie koncentrować na nich, nie jest to łatwe i nie zawsze się udaje ale widzę jakiś postęp i jestem z siebie dumna. Zajmuje mi to dużo czasu bo od stycznia to już dawno powinnam o nim zapomnieć i dać sobie spokój ale charakter mam jaki mam;/.Jak ktoś ma miękkie serce to musi mieć twardą du..ę, w moim przypadku sprawdza się to w 100%. Analizowanie, rozpamiętywanie, obwinianie o wszystko siebie tooo w moim przypadku tragedia i świadczy o niskim poczuciu własnej wartości, które przez chwilę odbiło się od dna bo biegał za mną młody i bardzo przystojny facet, a jak się mu znudziłam to z powrotem sięgnęło dna...ale walczę z tym jak mogę, bo to, że ktoś mnie nie chce nie znaczy, że jestem gorsza albo coś ze mną jest nie tak. To, że jestem sama to mój największy kompleks, bo uzależniam swoje szczęście i poczucie własnej wartości od faceta, a tak nie powinno i nie może być. Z dochodzeniem do siebie po rozstaniu jest jak z żałobą, ja wychodziłam z niej kilka długich lat. I nie chcę żeby tu trwało to następne kilka lat, bo on swoim zachowaniem i swoim brakiem dojrzałości nie zasłużył sobie na moje łzy. Widuję go codziennie i jakoś się do tego przyzwyczaiłam ale kiedyś zobaczyłam jego zdjęcie z nową dziewczyną wesoły, uśmiechnięty, szczęśliwy - moje przeciwieństwo i chyba wtedy dotarło, że nie chcę ciągle płakać i zatracić się w tym rozpamiętywaniu. Ale to przyszło jakoś tak naturalnie, tak jakbym doznała nagle jakiegoś olśnienia. Kiedyś kilka lat byłam w związku opartym na szacunku, miłości, poczuciu bezpieczeństwa, mimo, że mieliśmy różne charaktery i często różne zdania na różne tematy to nie było kłótni, cichych dni, nie było też jakiegoś znudzenia sobą, przerw czy innych tego typu dziwnych wymysłów. Wiem co to znaczy być kochaną i szanowaną przez mężczyznę ale ten mężczyzna musi być dojrzałym człowiekiem, musi wiedzieć czego chce. Gdyby nie wypadek dziś moje życie pewno wyglądałoby inaczej i pewno też przez tą samotność i tęsknotę za przytuleniem i bliskością wpakowałam się w coś co nie miało prawa się udać. Ale najważniejsze, że wyszłam z tego i mimo, że ten proces leczenie jeszcze nie dobiegł końca to widzę po sobie, że mimo, że jestem sama i jest mi z tym źle to jednak jestem mniej nerwowa i spokojniejsza. Dziś też usłyszałam, że ostatnio pięknieje w oczach:) sama nigdy bym tak o sobie nie pomyślała, ale miło było to usłyszeć:))). Będzie dobrze wyjdziemy z tego wszystkie, tylko potrzeba czasu, silnej woli i motywacji, żeby sie podnieść i iść dalej mimo tego żalu i bólu, który gdzieś tam w środku jeszcze siedzi. Pozdrawiam i miłego po południa życzę:)))
1,035 2018-05-29 17:50:32
Smutnania napisał/a:Super że u Ciebie coraz lepiej umnie jakoś znowu gorzej nie mogę wogole onim zapomnieć nie to żebym chciala żeby wrócił bo to jest niemożliwe i sama tego niechce ale wracają miłe wspomnienia ciągle które mnie męczą . Ja tez się ciesze z tatuażu że wkoncu się na niego odwazylam
Raz jest lepiej a raz gorzej, ale staram się nie skupiać na tych gorszych momentach. Staram się tak jak ktoś tutaj pisał żeby te myśli były jak fale wpływały i wypływały, staram się nie koncentrować na nich, nie jest to łatwe i nie zawsze się udaje ale widzę jakiś postęp i jestem z siebie dumna. Zajmuje mi to dużo czasu bo od stycznia to już dawno powinnam o nim zapomnieć i dać sobie spokój ale charakter mam jaki mam;/.Jak ktoś ma miękkie serce to musi mieć twardą du..ę, w moim przypadku sprawdza się to w 100%. Analizowanie, rozpamiętywanie, obwinianie o wszystko siebie tooo w moim przypadku tragedia i świadczy o niskim poczuciu własnej wartości, które przez chwilę odbiło się od dna bo biegał za mną młody i bardzo przystojny facet, a jak się mu znudziłam to z powrotem sięgnęło dna...ale walczę z tym jak mogę, bo to, że ktoś mnie nie chce nie znaczy, że jestem gorsza albo coś ze mną jest nie tak. To, że jestem sama to mój największy kompleks, bo uzależniam swoje szczęście i poczucie własnej wartości od faceta, a tak nie powinno i nie może być. Z dochodzeniem do siebie po rozstaniu jest jak z żałobą, ja wychodziłam z niej kilka długich lat. I nie chcę żeby tu trwało to następne kilka lat, bo on swoim zachowaniem i swoim brakiem dojrzałości nie zasłużył sobie na moje łzy. Widuję go codziennie i jakoś się do tego przyzwyczaiłam ale kiedyś zobaczyłam jego zdjęcie z nową dziewczyną wesoły, uśmiechnięty, szczęśliwy - moje przeciwieństwo i chyba wtedy dotarło, że nie chcę ciągle płakać i zatracić się w tym rozpamiętywaniu. Ale to przyszło jakoś tak naturalnie, tak jakbym doznała nagle jakiegoś olśnienia. Kiedyś kilka lat byłam w związku opartym na szacunku, miłości, poczuciu bezpieczeństwa, mimo, że mieliśmy różne charaktery i często różne zdania na różne tematy to nie było kłótni, cichych dni, nie było też jakiegoś znudzenia sobą, przerw czy innych tego typu dziwnych wymysłów. Wiem co to znaczy być kochaną i szanowaną przez mężczyznę ale ten mężczyzna musi być dojrzałym człowiekiem, musi wiedzieć czego chce. Gdyby nie wypadek dziś moje życie pewno wyglądałoby inaczej i pewno też przez tą samotność i tęsknotę za przytuleniem i bliskością wpakowałam się w coś co nie miało prawa się udać. Ale najważniejsze, że wyszłam z tego i mimo, że ten proces leczenie jeszcze nie dobiegł końca to widzę po sobie, że mimo, że jestem sama i jest mi z tym źle to jednak jestem mniej nerwowa i spokojniejsza. Dziś też usłyszałam, że ostatnio pięknieje w oczach:) sama nigdy bym tak o sobie nie pomyślała, ale miło było to usłyszeć:))). Będzie dobrze wyjdziemy z tego wszystkie, tylko potrzeba czasu, silnej woli i motywacji, żeby sie podnieść i iść dalej mimo tego żalu i bólu, który gdzieś tam w środku jeszcze siedzi. Pozdrawiam i miłego po południa życzę:)))
Umnie też od stycznia to naprawdę dużo czasu żeby się już pogodzić . Ja się niby pogodziłam ale brakuje mi go jako człowieka tyle lat razem ciężko od tak poprostu zapomnieć . Ja tak jak ty wierzę że przyjdzie taki dzień że się wszystko pouklada.
1,036 2018-05-29 18:16:54
Nie zgadzam sie ze to jest duzo czasu każdy potezebuje swojego. Mowi sie ze cierpienie po rozstaniu trwa połowę czasu zwiazku i słuchajcie moze tak byc moze już nie będzie tego placzu, wielkiego bólu ale emocje do tego człowieka przez ten czas moga być zywe tylko juz znajdziemy sposob ma chowanie ich w szufladaki.. Nie wiem czy tak jest ale mysle ze jezeli za rok powiecie ze nadal wam smutno i tesknicie nie bedzie to nic złego wazne zeby sie nie załamać .. ja mam różne dni raz lepsze raz gorsze potrafię cala sobote przeplakac w lozku a w niedziele wstać i cos zrobic.. taka sinusoida.. mysli nachodzą mnie codzinnie tego nie umiem zatrzymac.. mozg mi sie buntuje i przesyla te najpiękniejsze wspomnienia. Teraz bym chciała najbardziej odpuścić sobie zeby ten ciężar spadł ze mnie zebym mogla sie zaczac cieszyć z małych rzeczy. Brakuje mi bardzo kontaktu drugiego czlowieka zwyklego przytulanie nawet niestety ramiona mamy to nie sa te ktore bym chciała ale dają lekkie ukojenie;)
1,037 2018-05-29 19:20:51
Nie zgadzam sie ze to jest duzo czasu każdy potezebuje swojego. Mowi sie ze cierpienie po rozstaniu trwa połowę czasu zwiazku i słuchajcie moze tak byc moze już nie będzie tego placzu, wielkiego bólu ale emocje do tego człowieka przez ten czas moga być zywe tylko juz znajdziemy sposob ma chowanie ich w szufladaki.. Nie wiem czy tak jest ale mysle ze jezeli za rok powiecie ze nadal wam smutno i tesknicie nie bedzie to nic złego wazne zeby sie nie załamać .. ja mam różne dni raz lepsze raz gorsze potrafię cala sobote przeplakac w lozku a w niedziele wstać i cos zrobic.. taka sinusoida.. mysli nachodzą mnie codzinnie tego nie umiem zatrzymac.. mozg mi sie buntuje i przesyla te najpiękniejsze wspomnienia. Teraz bym chciała najbardziej odpuścić sobie zeby ten ciężar spadł ze mnie zebym mogla sie zaczac cieszyć z małych rzeczy. Brakuje mi bardzo kontaktu drugiego czlowieka zwyklego przytulanie nawet niestety ramiona mamy to nie sa te ktore bym chciała ale dają lekkie ukojenie;)
A jak tam u ciebie sytulacja odzywa się po ostatniej rozmowie?
1,038 2018-05-30 00:03:02 Ostatnio edytowany przez Wydajemisię (2018-05-30 00:11:58)
Powiedzmy ze odezwał dokładnie zrobił to samo co 3 mc temu ogólnie szkoda poruszać ten temat.. mam do czynienia z totalnie niedojrzalym tchórzem... rozdział zamknięty.. ale musze dodac ze ten czlowiek byl o wiele bardziej dojrzały w wieku 24 lat niz teraz..
1,039 2018-05-30 00:15:50
Nie wiem na ile to będzie interesujące z Waszej obecnej perspektywy, ale naszło mnie dzisiaj życiowe przemyślenie.
Wiecie co, ja w sumie to jakbym teraz spotkała mojego ex to bym mu podziękowała za to, że mnie rzucił.
Bo jak pomyślę o tym, że tkwiłabym dalej w tamtym związku z braku laku biorąc co jest i mogłoby mnie ominąć to, co mam teraz, to normalnie aż mnie zimny pot oblewa. W życiu nie byłabym tak szczęśliwa jak jestem teraz, a prawda jest taka, że pewnie też bałabym się zerwać, bo nie chciałam być sama.
Teraz myślę, że to była głupota. Ale ta głupota doprowadziła mnie do najwspanialszego człowieka, jakiego spotkałam w życiu. I dopiero teraz widzę, jakie w efekcie mam wielkie szczęście.
I tego życzę każdej z Was na przyszłość
1,040 2018-05-30 00:28:52
Nie wiem na ile to będzie interesujące z Waszej obecnej perspektywy, ale naszło mnie dzisiaj życiowe przemyślenie.
Wiecie co, ja w sumie to jakbym teraz spotkała mojego ex to bym mu podziękowała za to, że mnie rzucił.
Bo jak pomyślę o tym, że tkwiłabym dalej w tamtym związku z braku laku biorąc co jest i mogłoby mnie ominąć to, co mam teraz, to normalnie aż mnie zimny pot oblewa. W życiu nie byłabym tak szczęśliwa jak jestem teraz, a prawda jest taka, że pewnie też bałabym się zerwać, bo nie chciałam być sama.
Teraz myślę, że to była głupota. Ale ta głupota doprowadziła mnie do najwspanialszego człowieka, jakiego spotkałam w życiu. I dopiero teraz widzę, jakie w efekcie mam wielkie szczęście.
I tego życzę każdej z Was na przyszłość
A wiesz dlaczego była byś obojętna do exa, bo masz teraz kogoś i jesteś szczęśliwa . Inaczej byś myślała i inne byś miała podejście będąc nadal sama ale to jest normalne. Ludzki odruch poprostu . Gratuluje Ci szczęśliwego związku i oby to trwało jak najdłużej