Czy myślicie, że my kobiety bardziej przeżywamy wszystko jesteśmy bardzo emocjonalne ?
Bo przyznam, że rzadko spotyka się mężczyznę,który by wpadał w taka histerię jak my.
Przyznam, że żadnego nie spotkałam.
Wydaje mi się, że mężczyzna łatwiej i szybciej godzi się z takim obrotem sytuacji, nie analizuje nie myśli po prostu się odcina.
Nie chce tutaj oczywiście nikogo obrazić tylko mnie to zastanawia.
652 2018-04-17 22:19:33 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2018-04-23 10:44:24)
Czy myślicie, że my kobiety bardziej przeżywamy wszystko jesteśmy bardzo emocjonalne ?
Bo przyznam, że rzadko spotyka się mężczyznę,który by wpadał w taka histerię jak my.
Przyznam, że żadnego nie spotkałam.
Wydaje mi się, że mężczyzna łatwiej i szybciej godzi się z takim obrotem sytuacji, nie analizuje nie myśli po prostu się odcina.
Nie chce tutaj oczywiście nikogo obrazić tylko mnie to zastanawia.
Generalizujesz .
Zakładam ze gdybys mnie zobaczyla na ulicy to raczej nie załozylabys ze „ ten pewnie placze „
A i owszem - łezka mi sie uroniła - aaczkolwiek fakt - histeria bym tego nie nazwał .
Takze nie uogólniaj i nie zakładaj ram dla ludzi
Taki brzydal z obitą gęba jak ja w srodku jest wulgaryzm romantykiem
Także nie ma 0/1 sytuacji
Ps - kostka fioletowa ale trening zrobiony - ehh jednak mam nierowno pod sufitem
Vex, mam wrażenie, że jesteś na etapie odrzucenia wszystkich uczuć. Uważaj. Za szybko poszło, może jeszcze do Ciebie wrócić z zwielokrotnioną energią. Zwłaszcza, że jeszcze z tydzień temu się tutaj obrażałaś na wszystkie opinie inne niż pocieszające i głaskające po głowie. Boję się, że to jeszcze wróci do Ciebie, nie daj się wtedy ugiąć.
Wydajemisie - masa jest tutaj tematów przeżywających facetów, więc to żadna reguła. Po prostu kobieta ma większą tendencję do opowiadania wszystkim naokoło o tym, jak jej jest źle. Dobra rada jest taka, że to po 2-3 związku przechodzi i wtedy już nie opowiada się nikomu. Po prostu jest jak jest.
Pierwszy związek to motylki, przeżycia, a kolejne to już większa normalność. Przynajmniej ja tak mam. Pierwszy związek był dla wszystkich na pokaz. Chwaliłam się nim ile mogłam, cieszyłam się publicznie, był miliard komentarzy na fejsie z obu stron itd. A teraz? Teraz w jest spokojniej, prywatniej, milion razy lepiej. Moi znajomi dowiedzieli się o moim chłopaku jak już 2 miesiące byliśmy ze sobą (4 miesiące spotkań). Wszystko jest takie tylko nasze i chcemy, żeby tak to zostało. Podejrzewam, że w przypadku rozstania przeżywałabym też prywatniej.
Vex poprostu nie poznaję że to pisze ta sama osoba . Super że się wkoncu podnosisz z tego . Ja wiem co to za cudowne uczucie zacząć wstawać bez łez i łapać się na tym że już się o nim nie myśli . Ja zaczęłam się teraz cieszyć z każdej chwili która przeżywam poczułam się wolna i dobrze mi z tym. Jeszcze tylko jak zabierze rzeczy bo oczywiście znowu nie przyjechał to uwolnie się całkowicie od niego i będę mogła wkoncu nie uciekać z domu. jednak to prawda czas leczy rany
Zainwestuj w kontener śmieciowy i wywal to wszystko na raz. Albo daj ogłoszenie na allegro że oddasz AGD za darmo.
Czy myślicie, że my kobiety bardziej przeżywamy wszystko jesteśmy bardzo emocjonalne ?
Bo przyznam, że rzadko spotyka się mężczyznę,który by wpadał w taka histerię jak my.
Przyznam, że żadnego nie spotkałam.
Wydaje mi się, że mężczyzna łatwiej i szybciej godzi się z takim obrotem sytuacji, nie analizuje nie myśli po prostu się odcina.
Nie chce tutaj oczywiście nikogo obrazić tylko mnie to zastanawia.
Nie przeżywacie bardziej, tylko inaczej. Jak ja wpadam w kłopoty, to szukam rozwiązania konkretnego problemu. Jak moja zona w nie wpada, to sypie się jej cały świat. Musi się najpierw uporać ze sobą, a dopiero potem bierze się za problemy. Ot i cała tajemnica.
Lady Loka, nie kracz! Też się tego boję i mam nadzieję, że to jednak nie to.
Nie tydzień temu się tu obrażałam, tylko co najmniej dwa, dlatego też ucieszyłam się, że zrobiłam skok psychicznie.
Macie racje każdy człowiek, jest inny to było tylko moje pytanie.
Mam kiepskie doświadczenie.
Lady Loka, nie kracz! Też się tego boję i mam nadzieję, że to jednak nie to.
Nie tydzień temu się tu obrażałam, tylko co najmniej dwa, dlatego też ucieszyłam się, że zrobiłam skok psychicznie.
Vex powiem po sobie dwa czy trzy tygodnie nic mnie nie ruszało a wystarczyło że zobaczyłam jego zdjęcie i wszystko wróciło tęsknota za nim dlatego jakich kolwiek wspomnień czy wieści o nim unikaj jak ognia ale widać że już lepiej z tobą że wychodzisz na prostą to super
Ania to ja miałam odwrotnie. Pierwsze tygodnie to była masakra, a teraz czuję w środku, że mi to zwisa.
Wolałabym jednak żeby mi to nie wróciło
vex napisał/a:Lady Loka, nie kracz! Też się tego boję i mam nadzieję, że to jednak nie to.
Nie tydzień temu się tu obrażałam, tylko co najmniej dwa, dlatego też ucieszyłam się, że zrobiłam skok psychicznie.
Vex powiem po sobie dwa czy trzy tygodnie nic mnie nie ruszało a wystarczyło że zobaczyłam jego zdjęcie i wszystko wróciło tęsknota za nim dlatego jakich kolwiek wspomnień czy wieści o nim unikaj jak ognia ale widać że już lepiej z tobą że wychodzisz na prostą to super
ja po 4 jeszcze ryczę jak widzę zdjęcia, nie mam sumienia tylu lat wykasować... ale plus/minus ( że to nie ja) , że usunął mnie z listy znajomych już nie korci żeby wchodzić na profil i mam nadzieję, że nie będę się prosiła nikogo żeby mi pokazał.
Vex - Trzymam kciuki żeby nie wróciło.
ja po 4 jeszcze ryczę jak widzę zdjęcia, nie mam sumienia tylu lat wykasować... ale plus/minus ( że to nie ja) , że usunął mnie z listy znajomych już nie korci żeby wchodzić na profil i mam nadzieję, że nie będę się prosiła nikogo żeby mi pokazał.
Vex - Trzymam kciuki żeby nie wróciło.
ja nie usuwałam, on też nie usunął. skasował tylko status związku i patrzy sobie na snapchacie, jak coś wrzucę. a niech patrzy...
ja nie patrzę. nie sprawdzam, nie monitoruję. pewnie ma jakieś nowe laski, pewnie znalazł sobie zajęcie, zrozumiałam po prostu że on nie jest smutny, nie cierpi, nie żałuje swojej decyzji, bo ZROBIŁ TO CO CHCIAŁ ZROBIĆ.
a to, że ja uważam to za głupie, niesprawiedliwe i bardzo to przeżyłam, to już jest wyłącznie mój problem. ktoś mi tu mądrze napisał na początku wątku, że ludzie mają uczucia innych w d*pie i nie oglądają się na to, kiedy podejmują decyzje. dokładnie tak jest.
dlatego im szybciej uda nam się to zrozumieć (nie mówię przewalczyć), tym lepiej dla nas. na pewno takie sprawy będą bolały długo, będą wracały, będzie okropnie. nie jesteśmy robotami, mamy emocje + mamy poczucie porzucenia. odrzucił mnie, moje uczucia, jak on tak mógł. a no mógł. i zrobił. i mu z tym całkiem nieźle.
mi to już wszystko jedno, ale martwię się o Was.
wiecie, pamiętam swoje poprzednie rozstanie. wielka miłość, wieeeeele lat związku, wspólne mienie, wszystko bajkowo, aż w końcu ktoś, kto chciał bym z nim była, zaczął w tym mieszać i zepsuł. mój wtedy partner niby mu nie wierzył, niby ufał mi, ale jednak... zaczął się oddalać. to trwało długo, stopniowo, jak taka woda wymywająca brzeg. jak dziś pamiętam jak podczas spaceru zadałam pytanie "dlaczego ty mnie już nie przytulasz?" a on nie umiał odpowiedzieć. miesiąc później odszedł. bez rozmowy, wyjaśnień, nic. myślałam wtedy, że pęknie mi serce. że umrę. że to koniec wszystkiego. trzeba było mnie zmuszać nawet do mycia się, wstawanie do pracy to był koszmar. nie żyłam. działałam jak robot, płakałam w pracy, w autobusie, w sklepie przy kasie.
to obecne rozstanie, które też jak wiecie bardzo przeżyłam, bolało mnie nieporównywalnie mniej do tamtego. myślę, że między innymi dlatego po miesiącu funkcjonuję w miarę dobrze, bo tamte wydarzenia mnie zahartowały. to był piekielny, wręcz odczuwalny fizycznie ból. trwający miesiącami.
wtedy miałam poczucie, że już umarłam, że opuściłam swoje ciało, że to, że jestem w pracy i gapię się tępo w monitor (że nikt mnie wtedy nie zwolnił! to trwało kilka miesięcy!) to robi ktoś inny, a ja na to tylko patrzę z zewnątrz. a teraz? kompletnie inaczej.
co nas nie zabije, to nas wzmocni, kochani.
ja nie usuwałam, on też nie usunął. skasował tylko status związku i patrzy sobie na snapchacie, jak coś wrzucę. a niech patrzy...
ja nie patrzę. nie sprawdzam, nie monitoruję. pewnie ma jakieś nowe laski, pewnie znalazł sobie zajęcie, zrozumiałam po prostu że on nie jest smutny, nie cierpi, nie żałuje swojej decyzji, bo ZROBIŁ TO CO CHCIAŁ ZROBIĆ.
a to, że ja uważam to za głupie, niesprawiedliwe i bardzo to przeżyłam, to już jest wyłącznie mój problem. ktoś mi tu mądrze napisał na początku wątku, że ludzie mają uczucia innych w d*pie i nie oglądają się na to, kiedy podejmują decyzje. dokładnie tak jest.
dlatego im szybciej uda nam się to zrozumieć (nie mówię przewalczyć), tym lepiej dla nas. na pewno takie sprawy będą bolały długo, będą wracały, będzie okropnie. nie jesteśmy robotami, mamy emocje + mamy poczucie porzucenia. odrzucił mnie, moje uczucia, jak on tak mógł. a no mógł. i zrobił. i mu z tym całkiem nieźle.
mi to już wszystko jedno, ale martwię się o Was.
wiecie, pamiętam swoje poprzednie rozstanie. wielka miłość, wieeeeele lat związku, wspólne mienie, wszystko bajkowo, aż w końcu ktoś, kto chciał bym z nim była, zaczął w tym mieszać i zepsuł. mój wtedy partner niby mu nie wierzył, niby ufał mi, ale jednak... zaczął się oddalać. to trwało długo, stopniowo, jak taka woda wymywająca brzeg. jak dziś pamiętam jak podczas spaceru zadałam pytanie "dlaczego ty mnie już nie przytulasz?" a on nie umiał odpowiedzieć. miesiąc później odszedł. bez rozmowy, wyjaśnień, nic. myślałam wtedy, że pęknie mi serce. że umrę. że to koniec wszystkiego. trzeba było mnie zmuszać nawet do mycia się, wstawanie do pracy to był koszmar. nie żyłam. działałam jak robot, płakałam w pracy, w autobusie, w sklepie przy kasie.
to obecne rozstanie, które też jak wiecie bardzo przeżyłam, bolało mnie nieporównywalnie mniej do tamtego. myślę, że między innymi dlatego po miesiącu funkcjonuję w miarę dobrze, bo tamte wydarzenia mnie zahartowały. to był piekielny, wręcz odczuwalny fizycznie ból. trwający miesiącami.
wtedy miałam poczucie, że już umarłam, że opuściłam swoje ciało, że to, że jestem w pracy i gapię się tępo w monitor (że nikt mnie wtedy nie zwolnił! to trwało kilka miesięcy!) to robi ktoś inny, a ja na to tylko patrzę z zewnątrz. a teraz? kompletnie inaczej.
co nas nie zabije, to nas wzmocni, kochani
Widzisz bo tak się zachowują dorośli ludzie, nie kasują nie oczerniają nie próbują łamać Ci psychiki.
Tak mówią, że każde kolejne mniej się przeżywa, ja przeżywam swoja pierwszą stratę prawdziwej miłości.
Tak teraz czuje, że tylko egzystuje, nic mi się nie chce, nic mnie nie cieszy każdy dzień to katastrofa.
U mnie również wieeele lat związku, też zauważyłam te oznaki braku podstawowych czułości.
2 - 3 mc i już go nie było, również bez wyjaśnień, nie chciał rozmawiać wolał uciec a niestety to jest najgorsze za dużo myśli.
Nasze zachowanie zmienia się z wiekiem. To co kiedyś było dla nas końcem świata, dzisiaj jesteśmy w stanie wziąć na klatę. Z każdym rokiem robimy się bardziej dojrzali, umiemy podejść do wielu spraw racjonalnie, a nie tylko emocjonalnie. Mając kilkanaście czy dwadzieścia kilka lat, nie zawsze umiemy spojrzeć trzeźwo na sytuację. Oczywiście, każdy związek, rozstanie, uczy nas czegoś nowego, dlatego następnym razem jesteśmy już o to mądrzejsi.
Vex, napisałaś, że inni mają w nosie nasze uczucia. Nie do końca się z tym zgadzam. Czasami musimy dbać o siebie, niestety często raniąc drugiego człowieka. Skoro nie jestem szczęśliwa w związku, w którym jestem traktowana niesprawiedliwie, odchodzę. W takim przypadku, mamy prawo myśleć o sobie, swoich uczuciach, chociaż często ta druga osoba cierpi i nie rozumie podjętej przez nas decyzji. Wtedy zarzuca nam właśnie egoizm. Wszystko zależy od tego, po której stronie się znajdujemy. Wydaje mi się, że osoba, która decyduje się odejść, kieruje się swoimi uczuciami w trosce o siebie i to jest normalne. Osoba odrzucona cierpi, bo nie rozumie. Nie ma bezbolesnych rozstań.
Nasze zachowanie zmienia się z wiekiem. To co kiedyś było dla nas końcem świata, dzisiaj jesteśmy w stanie wziąć na klatę. Z każdym rokiem robimy się bardziej dojrzali, umiemy podejść do wielu spraw racjonalnie, a nie tylko emocjonalnie. Mając kilkanaście czy dwadzieścia kilka lat, nie zawsze umiemy spojrzeć trzeźwo na sytuację. Oczywiście, każdy związek, rozstanie, uczy nas czegoś nowego, dlatego następnym razem jesteśmy już o to mądrzejsi.
Vex, napisałaś, że inni mają w nosie nasze uczucia. Nie do końca się z tym zgadzam. Czasami musimy dbać o siebie, niestety często raniąc drugiego człowieka. Skoro nie jestem szczęśliwa w związku, w którym jestem traktowana niesprawiedliwie, odchodzę. W takim przypadku, mamy prawo myśleć o sobie, swoich uczuciach, chociaż często ta druga osoba cierpi i nie rozumie podjętej przez nas decyzji. Wtedy zarzuca nam właśnie egoizm. Wszystko zależy od tego, po której stronie się znajdujemy. Wydaje mi się, że osoba, która decyduje się odejść, kieruje się swoimi uczuciami w trosce o siebie i to jest normalne. Osoba odrzucona cierpi, bo nie rozumie. Nie ma bezbolesnych rozstań.
Hm, a skoro ta osoba uważa, że jest traktowana niesprawiedliwie i chroni swoje uczucia , czy nie powinna porozmawiać na ten temat co jej nie pasuje i co chciałaby zmienić ?
Hm, a skoro ta osoba uważa, że jest traktowana niesprawiedliwie i chroni swoje uczucia , czy nie powinna porozmawiać na ten temat co jej nie pasuje i co chciałaby zmienić ?
Oczywiście, że powinna. Ja mówię o sytuacji, kiedy nic nie pomaga. Niestety często jest tak, że ktoś nam daje sygnały, albo mówi wprost, a my to bagatelizujemy, udajemy że nic się nie dzieje, nie chcemy słuchać i nagle jest zdziwienie, że ktoś odchodzi z dnia na dzień, bez słowa. Nie ma tak. Zawsze są symptomy, których nie zauważamy. Są rozmowy, o których nie pamiętamy, albo nie zgadzamy się z "zarzutami".
Często zakochani mają klapki na oczach i nie widzą, co się dzieje dookoła. Jedni kochają za bardzo, poświęcają siebie i oczekują tego samego od drugiego człowieka. Normalny człowiek się na to nie zgodzi i będzie nas o tym informował, raz, drugi, trzeci, aż przestanie, bo stwierdzi, że nie ma to sensu. Pobędzie jeszcze trochę w takim związku, już nie będzie mówił co mu przeszkadza, bo po co, skoro ta druga strona niczego nie zmienia i pewnego dnia powie "żegnam".
Wydajemisię napisał/a:Hm, a skoro ta osoba uważa, że jest traktowana niesprawiedliwie i chroni swoje uczucia , czy nie powinna porozmawiać na ten temat co jej nie pasuje i co chciałaby zmienić ?
Oczywiście, że powinna. Ja mówię o sytuacji, kiedy nic nie pomaga. Niestety często jest tak, że ktoś nam daje sygnały, albo mówi wprost, a my to bagatelizujemy, udajemy że nic się nie dzieje, nie chcemy słuchać i nagle jest zdziwienie, że ktoś odchodzi z dnia na dzień, bez słowa. Nie ma tak. Zawsze są symptomy, których nie zauważamy. Są rozmowy, o których nie pamiętamy, albo nie zgadzamy się z "zarzutami".
Często zakochani mają klapki na oczach i nie widzą, co się dzieje dookoła. Jedni kochają za bardzo, poświęcają siebie i oczekują tego samego od drugiego człowieka. Normalny człowiek się na to nie zgodzi i będzie nas o tym informował, raz, drugi, trzeci, aż przestanie, bo stwierdzi, że nie ma to sensu. Pobędzie jeszcze trochę w takim związku, już nie będzie mówił co mu przeszkadza, bo po co, skoro ta druga strona niczego nie zmienia i pewnego dnia powie "żegnam".
To już wiem, że kocham za bardzo, bo kocham i oczekuje tego samego skoro ja jestem lojalna również tego oczekuje, pewnie nie słuchałam ale próbowałam rozmawiać i chciałam usłyszeć co zmienić ale mi nie wyszło... słyszałam tylko " przestań bo zostaniesz sama". i zostałam bo nie słuchałam nadal wydaje mi się, że skoro wiązałam życie z drugim człowiekiem,a on ze mną to ja się poświęcam w jakiś sposób dla niego a on dla mnie.
Moim zdaniem to nie jest kwestia kochania za bardzo, albo czegoś w tym stylu. Bo każdy z nas ma jakiś bagaż emocjonalny. Najważniejsze jest to, żeby sobie z tego zdawać sprawę i nie obciążać swoimi problemami nadmiernie drugiej osoby. I trzeba bardzo zwracać uwagę na potrzeby drugiej osoby.
Ja mam za sobą bardzo dużo relacji, które skończyły się odrzuceniem mnie. I wiem, że mam na tym tle problemy, ale też nie mogę wszystkiego tego przelać na mojego chłopaka.
A on też nauczył się, że jak za dużo mi jojczy o swoim tęsknieniu jak się długo nie widzimy, to wbija mnie bardzo mocno w doła. Ale też wiem, że jak mnie zły nastrój złapie, to zawsze mogę na niego liczyć - nawet jeżeli będę mu 2h wisieć na telefonie właściwie bez powodu, bo mam doła.
Wierzę, że znalazłam kogoś, kto po prostu dla mnie jest najlepszy. I o to chodzi.
Tylko do tego trzeba znać samą siebie i wiedzieć, nad czym pracować. Ja ciągle pracuję nad swoim charakterem i widzę postępy.
Moim zdaniem to nie jest kwestia kochania za bardzo, albo czegoś w tym stylu. Bo każdy z nas ma jakiś bagaż emocjonalny. Najważniejsze jest to, żeby sobie z tego zdawać sprawę i nie obciążać swoimi problemami nadmiernie drugiej osoby. I trzeba bardzo zwracać uwagę na potrzeby drugiej osoby.
Ja mam za sobą bardzo dużo relacji, które skończyły się odrzuceniem mnie. I wiem, że mam na tym tle problemy, ale też nie mogę wszystkiego tego przelać na mojego chłopaka.
A on też nauczył się, że jak za dużo mi jojczy o swoim tęsknieniu jak się długo nie widzimy, to wbija mnie bardzo mocno w doła. Ale też wiem, że jak mnie zły nastrój złapie, to zawsze mogę na niego liczyć - nawet jeżeli będę mu 2h wisieć na telefonie właściwie bez powodu, bo mam doła.
Wierzę, że znalazłam kogoś, kto po prostu dla mnie jest najlepszy. I o to chodzi.Tylko do tego trzeba znać samą siebie i wiedzieć, nad czym pracować. Ja ciągle pracuję nad swoim charakterem i widzę postępy.
Że też nie trafiłam na takie porady przed finałem. Może inaczej by się to zakończyło.
To już wiem, że kocham za bardzo, bo kocham i oczekuje tego samego skoro ja jestem lojalna również tego oczekuje, pewnie nie słuchałam ale próbowałam rozmawiać i chciałam usłyszeć co zmienić ale mi nie wyszło... słyszałam tylko " przestań bo zostaniesz sama". i zostałam bo nie słuchałam nadal wydaje mi się, że skoro wiązałam życie z drugim człowiekiem,a on ze mną to ja się poświęcam w jakiś sposób dla niego a on dla mnie.
Napisałam odpowiedź w Twoim wątku. Nie jesteś osobą kochającą za bardzo. Jesteś osobą, która planowała przyszłość z kimś, kto nie był na to gotowy.
Nie szukaj w sobie win.
Wydajemisię, czytałam Twój wątek. Ty czekasz na jego powrót, jak ja jeszcze kilka tygodni temu.
Musisz czekać? Czy naprawdę nie masz żadnej wartości, sama, bez niego? Co takiego on miał w sobie, co powodowało, że czułaś się lepsza u jego boku?
W tej chwili mi nie odpowiadaj. Odpowiedz sama sobie. I zadaj sobie te same pytania za 3 tygodnie. Mi podobne pytanie zadał Nibyokej - w tej chwili odpowiedziałabym trochę inaczej.
Wiecie, ja doszłam do wniosku, że ten niemój był pewien, że ja będę błagała o powrót, że będę prosić, walczyć, poniżać się, cierpieć i zamknę się w domu. Ania miała podobne zdanie.
Myślę, że jest zaskoczony, że nie robię tego, nie walczę, nie mam z nim żadnego kontaktu. Myślę, że zdaje sobie z tego sprawę, że poszłam do przodu.
Widział mój płacz kiedy się rozstawaliśmy i pamięta, w jakim byłam stanie po rozstaniu z jego poprzednikiem. Wiedział też, że zależy mi na nim potwornie i że próbowałam wyciągać rękę po tygodniu od rozstania. Logiczne więc, że spodziewał się mojego wydzwaniania co 5 minut i chlipania w słuchawkę.
A tu nic. Jednorazowa próba. Odrzucenie. No 3 razy mi powtarzać nie trzeba. Ale łatwo nie było...
I wiecie co jeszcze? Mam to gdzieś.
Nie sądziłam, że to się tak zmieni - ale mam z kim wyjść z domu, mam przy sobie świetnych ludzi, nie muszę i przede wszystkim nie chcę myśleć o nim 24/7, nie interesuje mnie co on robi ze swoim wolnym czasem i nie widzę powodu, żeby się w tym dalej poniewierać.
On nie usunął mnie z niczego, wie doskonale, że jestem aktywna na snapie itd. Zawsze byłam, to dlaczego mam to nagle zmieniać? Widzę, że ogląda co robię. Niech sobie ogląda, nie mam z tym ani problemu, ani mnie to nie cieszy.
Niepielęgnowana miłość umiera. Co z oczu, to z serca. I tak dalej.
Nie zamierzam zmieniać siebie, zmieniać nawyków i swojego życia. Nic nie poradzę na to, że mnie nie chciał. Ale mam wpływ na to, jak się czuję i mogę zrobić wszystko, żeby umieć po tym stanąć na nogi. Naprawdę polecam zmianę myślenia i przede wszystkim działanie. Ruszenie się z łóżka. Trzeba sobie wbić do głowy - nie chciał mnie, zrobił to, co zrobić zamierzał i czuje się z tym dobrze.
Bo przecież gdyby czuł się źle ze swoją decyzją, to próbowałby ją odkręcić, prawda?
A tymczasem u żadnej z nas nikt nic nie robi, żeby cokolwiek naprawić. Więc proponuję przyjąć to za fakt i po prostu zająć się swoimi potrzebami.
Myślę, że tematy z naszymi ex są już zakończone, więc najlepiej byłoby przestać liczyć dni ile się już nie odzywa i zastanawiać się, czy się odezwie.
Jak się ma odezwać, to to zrobi. Na ten moment ma Cię gdzieś. Chcesz być kimś, kogo można mieć gdzieś?
Wydajemisię, czytałam Twój wątek. Ty czekasz na jego powrót, jak ja jeszcze kilka tygodni temu.
Musisz czekać? Czy naprawdę nie masz żadnej wartości, sama, bez niego? Co takiego on miał w sobie, co powodowało, że czułaś się lepsza u jego boku?
W tej chwili mi nie odpowiadaj. Odpowiedz sama sobie. I zadaj sobie te same pytania za 3 tygodnie. Mi podobne pytanie zadał Nibyokej - w tej chwili odpowiedziałabym trochę inaczej.Wiecie, ja doszłam do wniosku, że ten niemój był pewien, że ja będę błagała o powrót, że będę prosić, walczyć, poniżać się, cierpieć i zamknę się w domu. Ania miała podobne zdanie.
Myślę, że jest zaskoczony, że nie robię tego, nie walczę, nie mam z nim żadnego kontaktu. Myślę, że zdaje sobie z tego sprawę, że poszłam do przodu.
Widział mój płacz kiedy się rozstawaliśmy i pamięta, w jakim byłam stanie po rozstaniu z jego poprzednikiem. Wiedział też, że zależy mi na nim potwornie i że próbowałam wyciągać rękę po tygodniu od rozstania. Logiczne więc, że spodziewał się mojego wydzwaniania co 5 minut i chlipania w słuchawkę.
A tu nic. Jednorazowa próba. Odrzucenie. No 3 razy mi powtarzać nie trzeba. Ale łatwo nie było...
I wiecie co jeszcze? Mam to gdzieś.
Nie sądziłam, że to się tak zmieni - ale mam z kim wyjść z domu, mam przy sobie świetnych ludzi, nie muszę i przede wszystkim nie chcę myśleć o nim 24/7, nie interesuje mnie co on robi ze swoim wolnym czasem i nie widzę powodu, żeby się w tym dalej poniewierać.
On nie usunął mnie z niczego, wie doskonale, że jestem aktywna na snapie itd. Zawsze byłam, to dlaczego mam to nagle zmieniać? Widzę, że ogląda co robię. Niech sobie ogląda, nie mam z tym ani problemu, ani mnie to nie cieszy.
Niepielęgnowana miłość umiera. Co z oczu, to z serca. I tak dalej.
Nie zamierzam zmieniać siebie, zmieniać nawyków i swojego życia. Nic nie poradzę na to, że mnie nie chciał. Ale mam wpływ na to, jak się czuję i mogę zrobić wszystko, żeby umieć po tym stanąć na nogi. Naprawdę polecam zmianę myślenia i przede wszystkim działanie. Ruszenie się z łóżka. Trzeba sobie wbić do głowy - nie chciał mnie, zrobił to, co zrobić zamierzał i czuje się z tym dobrze.
Bo przecież gdyby czuł się źle ze swoją decyzją, to próbowałby ją odkręcić, prawda?
A tymczasem u żadnej z nas nikt nic nie robi, żeby cokolwiek naprawić. Więc proponuję przyjąć to za fakt i po prostu zająć się swoimi potrzebami.
Myślę, że tematy z naszymi ex są już zakończone, więc najlepiej byłoby przestać liczyć dni ile się już nie odzywa i zastanawiać się, czy się odezwie.
Jak się ma odezwać, to to zrobi. Na ten moment ma Cię gdzieś. Chcesz być kimś, kogo można mieć gdzieś?
Taak cóż, wiadomo jaka była by moja odpowiedz w tej chwili. Ja nie błagałam o powrót bo uważałam, że to on mnie zostawił i musi przemyśleć sprawę co prawda zdarzyło mi się napisać do niego 2 razy na messengerze żeby upewnić się czy zmienił zdanie.
I nie zmienił a na dodatek mnie zablokował, taka jestem okropna.
Nasi teraz już jego znajomi również się do mnie nie odzywają co każe mi sądzić, że cała ta sytuacja jest choraaaaa a ja serio muszę być wariatka ^^ .
Bardzo zazdroszczę ci tych ludzi, których masz przy sobie jest to teraz bardzo ważne dla odzyskania normalności w życiu.
Na pewno podświadomie wie, że ja lezę i płacze za nim co jeszcze bardziej go podbudowuje, albo po prostu ma to w głębokim poważaniu.
Powolutku małymi kroczkami uczę się żyć na nowo, patrzcie minął już miesiąc i nadal do was pisze to już postęp co nie ?
Oczywiście, że nie chce być z kimś kto ma mnie gdzieś chce być z tą osoba przed paru miesięcy ale jej już nie ma.
Taki paradoks Ty mnie odrzucasz, a ja za tobą lecę bo nagle sobie uświadamiasz co tracisz.
VEX życzę Tobie z całego serduszka żebyś dalej była dzielna
672 2018-04-20 12:55:57 Ostatnio edytowany przez vex (2018-04-20 12:58:02)
Wydajemisię, ja na swoim przykładzie, choćby po tym, co napisałam wyżej, jestem pewna, że i Tobie minie.
Ja miesiąc temu byłam przekonana, że sobie życia nigdy nie ułożę.
Umaluj się, ubierz, napisz do koleżanek, do kolegów, pomyśl sobie ile osób zaniedbałaś przez czas tego związku, jak ktoś Cię gdzieś wyciąga to się głupio nie wykręcaj. Jak nie masz kasy to powiedz to wprost, zawsze da się coś wymyślić i bez tego.
Przestań żyć czekaniem. Ty tu nie jesteś od czekania! To Twoja młodość i nikt Ci jej nie odda, a skoro nie chcesz być panienką do olewania, to po co siedzieć i czekać?
Jak Ci będzie gorzej, to poczytaj sobie moje pierwsze posty
edit: a niemój to dumna jednostka, teraz pewnie siedzi obrażony, że go tak podle potraktowałam bo nie błagałam by wrócił tak mi się to jakoś widzi. no albo ma to wszystko gdzieś, przecież tak też może być.
Nie analizujmy. Jeśli ktoś pokazuje, że ma Cię gdzieś = ma Cię gdzieś.
Wydajemisię, ja na swoim przykładzie, choćby po tym, co napisałam wyżej, jestem pewna, że i Tobie minie.
Ja miesiąc temu byłam przekonana, że sobie życia nigdy nie ułożę.
Umaluj się, ubierz, napisz do koleżanek, do kolegów, pomyśl sobie ile osób zaniedbałaś przez czas tego związku, jak ktoś Cię gdzieś wyciąga to się głupio nie wykręcaj. Jak nie masz kasy to powiedz to wprost, zawsze da się coś wymyślić i bez tego.
Przestań żyć czekaniem. Ty tu nie jesteś od czekania! To Twoja młodość i nikt Ci jej nie odda, a skoro nie chcesz być panienką do olewania, to po co siedzieć i czekać?
Jak Ci będzie gorzej, to poczytaj sobie moje pierwsze posty
edit: a niemój to dumna jednostka, teraz pewnie siedzi obrażony, że go tak podle potraktowałam bo nie błagałam by wrócił
tak mi się to jakoś widzi. no albo ma to wszystko gdzieś, przecież tak też może być.
Nie analizujmy. Jeśli ktoś pokazuje, że ma Cię gdzieś = ma Cię gdzieś.
Vex przeczytałam Twoje wszystkie posty
Straciłam tak wiele znajomości, których już się nie odzyska bo przecież zawsze byliśmy w tym razem.
A przez te wszystkie lata ludzie już mają swoje życia, kiedy ja tkwiłam w związku oni się bawili, a teraz oni mają związki
a niemój to dumna jednostka, teraz pewnie siedzi obrażony, że go tak podle potraktowałam bo nie błagałam by wrócił tak mi się to jakoś widzi. no albo ma to wszystko gdzieś, przecież tak też może być. -- tak też bym się nie zdziwiła, że ma żal do mnie o to że na drug i dzień nie stałam u niego pod domem bo przecież zawsze tak było ale jasno się określił i pokazał jak się wyprowadzał.
Wydajemisię, czytałam Twój wątek. Ty czekasz na jego powrót, jak ja jeszcze kilka tygodni temu.
Musisz czekać? Czy naprawdę nie masz żadnej wartości, sama, bez niego? Co takiego on miał w sobie, co powodowało, że czułaś się lepsza u jego boku?
W tej chwili mi nie odpowiadaj. Odpowiedz sama sobie. I zadaj sobie te same pytania za 3 tygodnie. Mi podobne pytanie zadał Nibyokej - w tej chwili odpowiedziałabym trochę inaczej.Wiecie, ja doszłam do wniosku, że ten niemój był pewien, że ja będę błagała o powrót, że będę prosić, walczyć, poniżać się, cierpieć i zamknę się w domu. Ania miała podobne zdanie.
Myślę, że jest zaskoczony, że nie robię tego, nie walczę, nie mam z nim żadnego kontaktu. Myślę, że zdaje sobie z tego sprawę, że poszłam do przodu.
Widział mój płacz kiedy się rozstawaliśmy i pamięta, w jakim byłam stanie po rozstaniu z jego poprzednikiem. Wiedział też, że zależy mi na nim potwornie i że próbowałam wyciągać rękę po tygodniu od rozstania. Logiczne więc, że spodziewał się mojego wydzwaniania co 5 minut i chlipania w słuchawkę.
A tu nic. Jednorazowa próba. Odrzucenie. No 3 razy mi powtarzać nie trzeba. Ale łatwo nie było...
I wiecie co jeszcze? Mam to gdzieś.
Nie sądziłam, że to się tak zmieni - ale mam z kim wyjść z domu, mam przy sobie świetnych ludzi, nie muszę i przede wszystkim nie chcę myśleć o nim 24/7, nie interesuje mnie co on robi ze swoim wolnym czasem i nie widzę powodu, żeby się w tym dalej poniewierać.
On nie usunął mnie z niczego, wie doskonale, że jestem aktywna na snapie itd. Zawsze byłam, to dlaczego mam to nagle zmieniać? Widzę, że ogląda co robię. Niech sobie ogląda, nie mam z tym ani problemu, ani mnie to nie cieszy.
Niepielęgnowana miłość umiera. Co z oczu, to z serca. I tak dalej.
Nie zamierzam zmieniać siebie, zmieniać nawyków i swojego życia. Nic nie poradzę na to, że mnie nie chciał. Ale mam wpływ na to, jak się czuję i mogę zrobić wszystko, żeby umieć po tym stanąć na nogi. Naprawdę polecam zmianę myślenia i przede wszystkim działanie. Ruszenie się z łóżka. Trzeba sobie wbić do głowy - nie chciał mnie, zrobił to, co zrobić zamierzał i czuje się z tym dobrze.
Bo przecież gdyby czuł się źle ze swoją decyzją, to próbowałby ją odkręcić, prawda?
A tymczasem u żadnej z nas nikt nic nie robi, żeby cokolwiek naprawić. Więc proponuję przyjąć to za fakt i po prostu zająć się swoimi potrzebami.
Myślę, że tematy z naszymi ex są już zakończone, więc najlepiej byłoby przestać liczyć dni ile się już nie odzywa i zastanawiać się, czy się odezwie.
Jak się ma odezwać, to to zrobi. Na ten moment ma Cię gdzieś. Chcesz być kimś, kogo można mieć gdzieś?
Vex, jestem z Ciebie dumna! Brawo!!! Na to czekaliśmy wszyscy tu piszący! Pamiętaj, jesteś Wielka i tak trzymać!
Dziękuję Owieczko
Sama wiesz, że nie było to proste i nie przyszło lekko
676 2018-04-20 13:43:36 Ostatnio edytowany przez Pokręcona Owieczka (2018-04-20 13:44:06)
Dziękuję Owieczko
Sama wiesz, że nie było to proste i nie przyszło lekko
Zawsze tak jest Trzymam za Ciebie kciuki, jesteś wspaniałą Kobietą i zasługujesz na najlepsze.
Wydajemisię teraz Twoja kolej Czas ruszyć do przodu i pozamykać drzwi za przeszłością.
Wydajemisię ruszy. Ona rozumie co się do niej mówi, tak jak i ja rozumiałam. Tylko potrzebowałam czasu na przeprocesowanie tego w sobie. Docierało do mnie, co mi mówiliście, ale czułam się za słaba na podniesienie się.
Jak się w końcu zepnie, to to zrobi. Tylko to się nie dzieje na siłę, nagle sama się zorientuje, że nie jest skazana na bycie ofiarą.
Będzie dobrze, ja jestem dobrej myśli co do nas wszystkich, najważniejsze to nie blokować się na świat i szukać obiektywnych i rozsądnych pośród doradzających.
Vex wkoncu ci się udało bardzo się cieszę
Vex wkoncu ci się udało bardzo się cieszę
No ale jak Twoja sytuacja?
Smutnania napisał/a:Vex wkoncu ci się udało bardzo się cieszę
No ale jak Twoja sytuacja?
Hmmm.... Podobno ma jutro zabrać resztę rzeczy jutro wyjeżdżam z domu na weekend więc nie mam strachu że go spodkam jedyne co się boję tego że powiedział że będzie chciał się zemną widzieć ale ja już niechce. Szczerze poprostu sama jestem w szoku że już nie wstaje rano myśląc o nim ,nie śni mi się już zanim nie tęsknię . Myślę czasami ale już nie z tęsknota tylko tak poprostu czasmi wspomnienia wracaj i zaraz zajmuje myśli czymś innym. Dużo teraz pracuje nawet nie myślę że zmęczenia
Nie możesz uciekać. Zwłaszcza z własnego domu. To, że on chce się spotkać to dowód na to, co mówił Nibyokej - oni wracają jak bumerangi.
I co, zabrał?
Wracaja bo zaczyna ich ego atakowac - standard .
U mnie jakby kto pytał to widziałem sie z byla piekna .
Znajomi robili grila na ktorym Ona okazalo sie tez byla .
Luzna gadka - ale non stop sie na mnie gapiła co mnie lekko zirytowało wiec bylem pierwsza osoba ktora podziekowala za mily wieczor i pojechalem sie odstersowac na motocyklu - noce juz w miare cieple wiec jak znalazł .
Zadnej gadki „o Nas „ nie bylo / ot takie pierdoły o wisle i o przemysle.
Dzis caly dzien na motocyklu - az mnie wszystko boli .
Ps 2 - w zyciu nie dostalem tak mocnego przytulenia jak wczoraj / jakbym conajmniej wrocil z afganistanu
Ale spokojnie - mam temat gdzies , przynajmniej kiełbaski były smaczne
Takze koko dzambo i do niedzieli
Vex - mordeczo
Jak to sie milo czyta
Nie możesz uciekać. Zwłaszcza z własnego domu. To, że on chce się spotkać to dowód na to, co mówił Nibyokej - oni wracają jak bumerangi.
I co, zabrał?
Jedni wracają, inni nie. Podstawa żebyście wy, dziewczyny, znały swoją wartość. Skoro facet nie spełniałby waszych standardow jako kolega, to czemu chcecie w nim mieć kochanka? Szanujcie się. To nic że serce boli. Człowiek nie sznurek, tak łatwo nie pęka. Jeśli facet raz potrafił się z wami rozstać, to należy to uciąć raz na zawsze. W końcu nikt chyba nie chce być dla jakiegoś palanta tylko pogotowiem seksualnym.
Facet chce pogadać, jasne pogadaj z nim. O tym kiedy zabierze swój syf z twojego garażu. Nie o tym, to nie ma o czym. Nie jesteś pluszowym misiem którego można rzucić w kat i wyciągnąć z niego jak się znudzą inne zabawki.
684 2018-04-22 07:21:08 Ostatnio edytowany przez marta2101 (2018-04-22 08:35:46)
vex super, ze doszlas juz do takiego etapu. ja walczę. Mam jeszcze roznie. Ale sie bardzo denerwuję. Boje się wychodzić by nie spotkać go itp. Założył tindera, dzis mi sie wyswietlil... gdy zobaczylam to znow wszystko wrocilo, ten caly ból.
Poznałam sie z nim właśnie przez tinder. Założył profil, był obok, wyswietlil się i zaraz nas sparowało. Napisal, ze szuka partnerki na wesele. Ja, ok, mozemy sie spotkac i spotkalismy sie tego samego dnia (albo nastepnego). Bylam jedyną osobą, z którą sie sparował, i spotkał. Po tym weselu jak wylądowalismy w łóżku bylismy juz parą (on sam potem przyznal, ze od tamtego seksu dla niego sie wszystko zaczęło, heh taka milość od pierwszego włoż.... jak to się mowi). I usunął konto.
Więc teraz znow szybko kogoś znajdzie, spotka się, pojdą na imprezę, będzie alkohol, seks i jego nowa miłość... choć mogę się mylić, być można teraz podejdzie do tego inaczej. Ja wtedy byłam jego plastrem na dup... bo on był porzucony. I byłam pierwszą lepszą, która się nim zainteresowała. Teraz to on porzucił, więc jest pewny siebie itp.
Troll - w samo sedno. Aniu, dokładnie tak postępuj. Zdecydowanie nie jesteś zabaweczką i nie będzie tak, że siedzisz i czekasz aż się jaśnie pan namyśli z Tobą rozmawiać.
Marta, przestań myśleć co on teraz zrobi. To dla Ciebie nie ma znaczenia. Nie jesteście razem, nie możesz się zastanawiać czy on się pocieszy czy nie. Skoro ma tindera, to znaczy, że szuka - nie myśli o powrocie do Ciebie, otworzył się na nowe znajomości.
Pomyśl za to, jak się zdziwi, jak Ty mu tam wyskoczysz Widzisz, to są dla Ciebie jasne sygnały. Musisz walczyć, sama sobie tłumaczyć, wręcz wbijać do głowy. Jesteś dzielna i nie jesteś idiotką, musisz próbować stanąć na nogi.
on sie nie zdzwi, ze ja tam jestem. raczej uzna, ze mial tylko racje, ze nie bede marnowała czasu... ze szukam pewnie pocieszyciela, że kogoś na siłę... eh. staram sie nie myslec. ale jego widok w galerii, nawet jego zdjecie na tym tinderze wywoluje, we mnie żal, smutek, że coś nie wyszlo. I znow pretensje do siebie mam, że przeze mnie...
Nie możesz uciekać. Zwłaszcza z własnego domu. To, że on chce się spotkać to dowód na to, co mówił Nibyokej - oni wracają jak bumerangi.
I co, zabrał?
Nie nie zabrał dziś podobno przyjechał wystawił przed garaż ma przyjechać kolega busem i zabrać złom . Dam znać jak zabierze . Wtedy poczuje że naprawdę zaczynam życie na nowo bez strachu itp.
Troll on napewno nie będzie chciał gadać o swoich rzeczach nie rozumiem o co mu chodzi z tym że jest jeszcze zawczesnie ale będzie chciał pogadać może pochwalić się że ma nowe lepsze życie i że to była dobra decyzja . Niewiem nie dowiem się tego bo już nigdy się z nim nie spotkam zrobię wszystko żeby tak było.
Nibyokej przytuliła się do ciebie ? Pozwoliłeś jej na to?
Marta poblokuj go na wszystkim nie śledź go co robi i co pisze.
Tak Aniu nawet dostałem cmoka w polika ale jakos mnie to tak ani grzeje ani ziębi .
Kompletnie mnie to nie ruszylo , nie rusza i nie ruszy .
Zreszta ja tam tak jak Wam pisałem nie narzekam na zainteresowanie płci pieknej wiec jakos nie rozpaczam .
Dobrejnocy !
Umnie nic się nie zmieniło
Umnie nic się nie zmieniło
Olej temat i niech się bawi z tym sam. I nie uciekaj przed nim. Chce pogadać? Proszę, o zabraniu rzeczy. Nie pasuje mu? To do widzenia.
Smutnania napisał/a:Umnie nic się nie zmieniło
Olej temat i niech się bawi z tym sam. I nie uciekaj przed nim. Chce pogadać? Proszę, o zabraniu rzeczy. Nie pasuje mu? To do widzenia.
Niechce z nim rozmawiać bo szczerze niewiem jaka będzie moja reakcja boję się że wszystko wróci . Właśnie chyba masz rację przestanę uciekac bo wszyscy mi to już mówią . Poprostu niema prawa wejść do mojego pokoju
vex napisał/a:Smutnania napisał/a:Umnie nic się nie zmieniło
Olej temat i niech się bawi z tym sam. I nie uciekaj przed nim. Chce pogadać? Proszę, o zabraniu rzeczy. Nie pasuje mu? To do widzenia.
Niechce z nim rozmawiać bo szczerze niewiem jaka będzie moja reakcja boję się że wszystko wróci . Właśnie chyba masz rację przestanę uciekac bo wszyscy mi to już mówią . Poprostu niema prawa wejść do mojego pokoju
Oby ci nie wróciło.Życzę Ci tego z całego serca. Bo ja przeżywam katusze, gdy zobaczę jego zdjęcie na głupim tinderze, bądź jego samochód na parkingu w galerii. Minął miesiąc a ja nie mogę się poskładać. Chyba jest wręcz gorzej. Codziennie rano muszę sobie tłumaczyć, że on mnie nie chce, nie czekać, tyle rzeczy robię na siłę, nic mnie nie cieszy. Dopiero wieczorem mam spokoj. Ale rano znów, tłumaczenie sobie, że on nie wroci, że mu sie nie podobam. Mam do tego mega dużo pracy... nie mogę się skupić. A jak jestem zmęczona to i nie mogę nad psychiką zapanować. Jak ty droga Vex sobie poradziłaś tak szybko ? Nie dam rady przebywać w mieszkaniu, które ciągle mi o nim przypomina. Te spotkanie moje z nim to był wielki błąd. Zaczełam wtedy od początku. I dlatego, że był miły i wesoły, zaczęły wracać te dobre wspomnienia z początku znajomości. Gdyby był gburem jak zawsze to może bym szybciej doszła do siebie. A tak rozsypałam się totalnie, żyję w jakimś strachu sama nie wiem przed czym.
693 2018-04-23 09:49:36 Ostatnio edytowany przez Pokręcona Owieczka (2018-04-23 09:50:05)
Oby ci nie wróciło.Życzę Ci tego z całego serca. Bo ja przeżywam katusze, gdy zobaczę jego zdjęcie na głupim tinderze, bądź jego samochód na parkingu w galerii. Minął miesiąc a ja nie mogę się poskładać. Chyba jest wręcz gorzej. Codziennie rano muszę sobie tłumaczyć, że on mnie nie chce, nie czekać, tyle rzeczy robię na siłę, nic mnie nie cieszy. Dopiero wieczorem mam spokoj. Ale rano znów, tłumaczenie sobie, że on nie wroci, że mu sie nie podobam. Mam do tego mega dużo pracy... nie mogę się skupić. A jak jestem zmęczona to i nie mogę nad psychiką zapanować. Jak ty droga Vex sobie poradziłaś tak szybko ? Nie dam rady przebywać w mieszkaniu, które ciągle mi o nim przypomina. Te spotkanie moje z nim to był wielki błąd. Zaczełam wtedy od początku. I dlatego, że był miły i wesoły, zaczęły wracać te dobre wspomnienia z początku znajomości. Gdyby był gburem jak zawsze to może bym szybciej doszła do siebie. A tak rozsypałam się totalnie, żyję w jakimś strachu sama nie wiem przed czym.
Po pierwsze, skasuj tego całego tindera, czy jak mu tam. Nie masz go po to, by poznać kogoś tylko po to by podpatrywać exa i dobrze o tym wiesz. Sama sobie robisz krzywdę szukając jakichkolwiek informacji na jego temat. Nie chcesz się odciąć. A jak nie chcesz, to nikt Ci w tym nie pomoże. Możemy Ci tłumaczyć, radzić, ale jak sama nie ruszysz to nic z tego nie będzie. Vex jest w takim a nie innym miejscu, bo postanowiła iść do przodu. Nie myśleć, nie wspominać i przede wszystkim nie czekać. A Ty cały czas stoisz w miejscu i dopóki nie zmienisz myślenia, nic się nie zmieni.
Zgadzam się z Owieczką.
Ja szczerze mówiąc nie wiem, jak stanęłam na nogi. Po prostu to się stało. Stwierdziłam, że skoro on mnie nie chce, to po co ja mam wyć do księżyca i myśleć, co zrobić?
Postawiłam na spędzanie czasu ze znajomymi, wyjazdy do przyjaciółki, malowanie paznokci, przestałam się odcinać od ludzi. Serio. Tu nie ma magicznego sposobu.
Robiłam takie... standardowe rzeczy. Trochę poimprezowałam, trochę posiedziałam w domu, trochę wyszłam na spacer, trochę pojechałam do przyjaciółki, trochę poszłam na piwo ze starymi znajomymi. Kupiłam sobie nową szminkę i sukienkę.
Żyję tak zwyczajnie. Podstawą była zmiana myślenia.
Marta zrozum jedno: jeśli nie wytłumaczysz sama sobie, że nie masz wpływu na cudze decyzje i nie cofniesz kijem Wisły, to nie ruszysz do przodu.
Pamiętaj, jak było ze mną na początku. Pamiętaj, jakiego dramatu dostawałam, jak cokolwiek zrobił. Przypomnij sobie, jak szukałam sprzeczności w rozstaniu i byłam święcie przekonana, że on zaraz wróci.
Minął ponad miesiąc. Nie wrócił. Po diabła ja miałam czekać tyle czasu jak jakaś wariatka, żyć w ascezie i siedzieć w domu, płakać, błagać, dzwonić, prosić, żeby książę się jednak zdecydował w swojej łaskawości odpisać mi na smsa.
Napisałam do niego RAZ. Usiłowałam rozmawiać, tłumaczyć. OLAŁ MNIE. No kochany, na głupią nie trafiło. Pochorowałam jeszcze chwilę, dalej żyjąc nadziejami. Po czym dotarło do mnie jedno: zdecydował. Zrobił co zechciał. Ja nic na to nie poradzę.
Uważam, że może nie jestem najpiękniejsza z całej wsi ani nie należę do Mensy, ale jestem całkiem fajna. To dlaczego mam rezygnować z samej siebie i czekać jak ten pies aż on zmieni zdanie? A jaką ja mam w ogóle pewność, że on cokolwiek zmieni?
Może i to nie koniec. A może i koniec. A może wróci. A może i nie wróci. Nie wiem tego. Na ten moment wiem jedno: ma mnie gdzieś, a ja nie jestem kimś, kogo można mieć gdzieś. Wolę żyć swoim życiem i gdzieś po drodze spotkać kogoś, kto mnie będzie chciał.
Smutnania napisał/a:vex napisał/a:Olej temat i niech się bawi z tym sam. I nie uciekaj przed nim. Chce pogadać? Proszę, o zabraniu rzeczy. Nie pasuje mu? To do widzenia.
Niechce z nim rozmawiać bo szczerze niewiem jaka będzie moja reakcja boję się że wszystko wróci . Właśnie chyba masz rację przestanę uciekac bo wszyscy mi to już mówią . Poprostu niema prawa wejść do mojego pokoju
Oby ci nie wróciło.Życzę Ci tego z całego serca. Bo ja przeżywam katusze, gdy zobaczę jego zdjęcie na głupim tinderze, bądź jego samochód na parkingu w galerii. Minął miesiąc a ja nie mogę się poskładać. Chyba jest wręcz gorzej. Codziennie rano muszę sobie tłumaczyć, że on mnie nie chce, nie czekać, tyle rzeczy robię na siłę, nic mnie nie cieszy. Dopiero wieczorem mam spokoj. Ale rano znów, tłumaczenie sobie, że on nie wroci, że mu sie nie podobam. Mam do tego mega dużo pracy... nie mogę się skupić. A jak jestem zmęczona to i nie mogę nad psychiką zapanować. Jak ty droga Vex sobie poradziłaś tak szybko ? Nie dam rady przebywać w mieszkaniu, które ciągle mi o nim przypomina. Te spotkanie moje z nim to był wielki błąd. Zaczełam wtedy od początku. I dlatego, że był miły i wesoły, zaczęły wracać te dobre wspomnienia z początku znajomości. Gdyby był gburem jak zawsze to może bym szybciej doszła do siebie. A tak rozsypałam się totalnie, żyję w jakimś strachu sama nie wiem przed czym.
Marta2101 mam dokładnie tak samo jak TY, u mnie również minął miesiąc i nie umiem tego poskładać. W tygodniu sobie jakoś radze ale jak przychodzą weekendy jest kiepsko. Również co rano wstaje i tłumacze sobie " dziewczyno on nie wróci, idź do przodu" i poranki słabe, wieczory lepsze.. ja również uciekam z mieszkania jak mogę bo mi o nim przypomina. Dobrze, że długo pracuje ( w obecnej sytuacji bo wcześniej myślę, ze to wpłyneło na naszą relację). Nie zgadzam się z tym, że gdyby był gburem doszłabyś szybciej do ładu jeszcze bardziej byś się zastanawiała, a co TY takiego mu zrobiłaś że on taki dla Ciebie jest. Tak znam to uczucie niepokoju w sobie, ja mam tak jak tylko wyjdę z domu boje się, że go spotkam nie daj panie jeszcze z nowa dziewczyną. Z jednej strony bym chciała ale z drugiej wiem, że to jest dla mnie gorsze i lepiej mi jak go nie widzę.
Vex ma super podejście my też do tego dojdziemy tylko potrzebujemy więcej czasu jeszcze trochę się potaplać w własnym nieszczęściu
Róbcie wszystko, żeby ten czas zminimalizować. Wbijajcie sobie do głowy jak mantrę. Przypomnijcie sobie swoją wartość. I kupcie sobie coś ładnego
Miesiąc to już jest bardzo długo. Trzeba walczyć o siebie. To już jest miesiąc z Waszego życia, którego nikt Wam nie odda. Nie wolno marnować swojego czasu.
Ja sądzę, że niemojego zaskoczył taki obrót spraw. Choć ma to czego chciał i bez wątpienia nie ma nic przeciwko, myślę, że nie spodziewał się braku walki z mojej strony. Myślał pewnie, że trochę się poobrażam i zacznę wydzwaniać i negocjować.
Czasami się zastanawiam, co siedzi w takich męskich głowach.
Vex ma super podejście my też do tego dojdziemy tylko potrzebujemy więcej czasu jeszcze trochę się potaplać w własnym nieszczęściu
Ale po co? Takie taplanie się, wydłuża czas bólu. Rozgrzebywanie ran nie przyśpiesza ich gojenia.
Potrafisz być obowiązkowa? To narzuć sobie jakąś datę, zaznacz w kalendarzu i postanów, że od tego dnia kończysz z przeszłością. Że od tego dnia, zaczynasz nowe, lepsze życie. Że już koniec czekaniem, z płaczem w poduszkę, zaczynasz on nowa! Głowa do góry, dasz radę
Róbcie wszystko, żeby ten czas zminimalizować. Wbijajcie sobie do głowy jak mantrę. Przypomnijcie sobie swoją wartość. I kupcie sobie coś ładnego
Miesiąc to już jest bardzo długo. Trzeba walczyć o siebie. To już jest miesiąc z Waszego życia, którego nikt Wam nie odda. Nie wolno marnować swojego czasu.
Ja sądzę, że niemojego zaskoczył taki obrót spraw. Choć ma to czego chciał i bez wątpienia nie ma nic przeciwko, myślę, że nie spodziewał się braku walki z mojej strony. Myślał pewnie, że trochę się poobrażam i zacznę wydzwaniać i negocjować.
Czasami się zastanawiam, co siedzi w takich męskich głowach.
Ale widzę, że pomimo wszystko nadal masz ciut nadziei na powrót
W sumie skoro go kochasz nie dziwię ci się, wcale nie mięło tak dużo czasu.
Na pewno pokazałaś dużo siły ze swojej strony, że nie prosiłaś o powrót.
Myślisz, że gdybyś zadzwoniła i chciała negocjować warunki powrotu to co by zrobił?
Myślę, ze nawet faceci piszący tutaj nie odpowiedzą Ci na to pytanie
Wydajemisię napisał/a:Vex ma super podejście my też do tego dojdziemy tylko potrzebujemy więcej czasu jeszcze trochę się potaplać w własnym nieszczęściu
Ale po co? Takie taplanie się, wydłuża czas bólu. Rozgrzebywanie ran nie przyśpiesza ich gojenia.
Potrafisz być obowiązkowa? To narzuć sobie jakąś datę, zaznacz w kalendarzu i postanów, że od tego dnia kończysz z przeszłością. Że od tego dnia, zaczynasz nowe, lepsze życie. Że już koniec czekaniem, z płaczem w poduszkę, zaczynasz on nowa! Głowa do góry, dasz radę
Tak wiem po takim po traktowaniu w ogóle powinnam gościa olać i już na drugi dzień zacząć nowe życie.
Tak mi się wydaje, że nalezę do tych troszkę słabszych psychicznie, że nie umiem się odciąć.
Tak sobie mówię codziennie, że dam radę w końcu załapie
700 2018-04-23 13:36:58 Ostatnio edytowany przez vex (2018-04-23 13:38:06)
Ale widzę, że pomimo wszystko nadal masz ciut nadziei na powrót
![]()
W sumie skoro go kochasz nie dziwię ci się, wcale nie mięło tak dużo czasu.
Na pewno pokazałaś dużo siły ze swojej strony, że nie prosiłaś o powrót.
Myślisz, że gdybyś zadzwoniła i chciała negocjować warunki powrotu to co by zrobił?Myślę, ze nawet faceci piszący tutaj nie odpowiedzą Ci na to pytanie
Nieeeee. Nadziei na powrót zdecydowanie nie. Myśli o powrocie też nie. Naprawdę polecam wbić to sobie do głowy i ruszyć do przodu, bo szczerze mówiąc ja się zastanawiałam, czy nie zwariowałam i zaczęłam się bać o swoje zdrowie psychiczne.
Nie wiem, czy go jeszcze kocham. Co z oczu, to z serca. Pewnie jakbym go zobaczyła, serce by mi zadygotało, ale raczej jako wspomnienie wspólnego czasu niż nadzieja na powrót. Więc na wszelki wypadek nie szwędam się tam, gdzie jest ryzyko dygotania
Na całe szczęście nie mam potrzeby dzwonić i negocjować, ale wiesz... Gdybym tak zrobiła, to:
1. byłby zachwycony - latałabym za nim, on wyraźnie tego oczekiwał
2. kręciłby nosem, robił mi łaskę, nie wiem, muszę pomyśleć, nie widzę tego, muszę się zastanowić
3. ja musiałabym tańczyć jak ta tresowana małpka
4. w ostatecznym rozrachunku pewnie i tak by mnie olał, bo moim zdaniem on swoją decyzję już podjął.
Więc tym bardziej wydaje mi się, że dobrze zrobiłam.
No właśnie kwestia jest tego, że mnie fascynuje, co oni wszyscy mają w głowach, czym to jest spowodowane. Nie mówię o nieswoim, mówię ogólnie. Choć myślę, że to jest kwestia indywidualna, każda z nas miała zupełnie inaczej.
701 2018-04-23 14:58:25 Ostatnio edytowany przez marta2101 (2018-04-23 15:05:52)
Vex ja tez probowalam zgadywać co on ma w glowie. I doszłam myślę, dzięki książce "uzaleznienie od milosci". Jednym z typów "uwodzicieli" jest wlasnie moj ex. A ja jestem książkową kobietą kochającą za bardzo. I ja i on mielismy takie same dziecinstwo. Od razu jak go poznałam, to czułam i mówilam "on jest taki sam jak ja". Te same braki w dziecinstwie zaowocowaly tym jakie mamy podejscie do związków. Nam tak na prawdę nigdy by nie wyszło. Chyba, że oboje bardzo bysmy chcieli, i probowali najpierw siebie uzdrowić, a potem budować związek. Ale to tak tylko w bajkach.
Vex ja tez probowalam zgadywać co on ma w glowie. I doszłam myślę, dzięki książce "uzaleznienie od milosci". Jednym z typów "uwodzicieli" jest wlasnie moj ex. A ja jestem książkową kobietą kochającą za bardzo. I ja i on mielismy takie same dziecinstwo. Od razu jak go poznałam, to czułam i mówilam "on jest taki sam jak ja". Te same braki w dziecinstwie zaowocowaly tym jakie mamy podejscie do związków. Nam tak na prawdę nigdy by nie wyszło. Chyba, że oboje bardzo bysmy chcieli, i probowali najpierw siebie uzdrowić, a potem budować związek. Ale to tak tylko w bajkach.
O, to ciekawe. Muszę kupić tę książkę.
Co jeszcze ciekawsze, ja i niemój też byliśmy wręcz identyczni, te same myśli, to samo podejście. Z tą różnicą, że ja byłam gotowa do pracy nad sobą, nad nami, nad wszystkim, a on był gotów do ucieczki
Marta, nie ma co analizować już. W tej chwili ja bym już się skoncentrowała nad sobą, żeby nie powielać błędów w przyszłości. Skoro już wiesz, że jesteś kobietą kochającą za bardzo, dowiedz się, jak umieć funkcjonować w związku.
Ja też muszę się tego dowiedzieć. Teraz nie mam na to czasu, ale rozważam psychologa - nie w celu przepracowania rozstania, ale w celu przepracowania siebie samej.
ja dopiero w tym związku okazałam się być taką kobietą, zakochałam sie w nim bardzo szybko, gdzie normalnie to trwalo pol roku, rok, zanim w ogole bylam kogos pewna. a on bedac tak podobny do mojego ojca, stal sie moim katem, na moje wlasne żadanie. Byłam jego idealną ofiarą. I tak własnie on mnie widzi, nie ma do mnie szacunku. Jestem dla niego nikim. To boli najbardziej. Nie placzę za nim. Płaczę przez to co sie stało, i użalam nad sobą, że się dałam i tracę sama do siebie szacunek.
Mam nadzieje, że wiecej mi sie nic takiego w zyciu nie przydarzy.
marta2101 napisał/a:Vex ja tez probowalam zgadywać co on ma w glowie. I doszłam myślę, dzięki książce "uzaleznienie od milosci". Jednym z typów "uwodzicieli" jest wlasnie moj ex. A ja jestem książkową kobietą kochającą za bardzo. I ja i on mielismy takie same dziecinstwo. Od razu jak go poznałam, to czułam i mówilam "on jest taki sam jak ja". Te same braki w dziecinstwie zaowocowaly tym jakie mamy podejscie do związków. Nam tak na prawdę nigdy by nie wyszło. Chyba, że oboje bardzo bysmy chcieli, i probowali najpierw siebie uzdrowić, a potem budować związek. Ale to tak tylko w bajkach.
O, to ciekawe. Muszę kupić tę książkę.
Co jeszcze ciekawsze, ja i niemój też byliśmy wręcz identyczni, te same myśli, to samo podejście. Z tą różnicą, że ja byłam gotowa do pracy nad sobą, nad nami, nad wszystkim, a on był gotów do ucieczki
Marta, nie ma co analizować już. W tej chwili ja bym już się skoncentrowała nad sobą, żeby nie powielać błędów w przyszłości. Skoro już wiesz, że jesteś kobietą kochającą za bardzo, dowiedz się, jak umieć funkcjonować w związku.
Ja też muszę się tego dowiedzieć. Teraz nie mam na to czasu, ale rozważam psychologa - nie w celu przepracowania rozstania, ale w celu przepracowania siebie samej.
Ja również rozważyłam psychologa ale jednak pod kontem rozstania, niestety wszystkie słowa i zachowanie które padły z jego strony w moją bardzo się we mnie odcisnęły.
Ciesze się, że on o tym nie wie bo by skakał z radości, że osiągnął swój cel i utwierdziłby się tylko w przekonaniu że podjął właściwa decyzje uwalniając się od wariatki . .
Jasne też bym chciała wiedzieć co ma w głowie robiąc to co robi i robił ale nie będzie mi dane się tego dowiedzieć.
Ja widzę częściowo swoje błędy ale nie wiem gdzie popełniłam ten decydujący błąd, bo skoro wszystkim rozpowiada, że to moja wina to chętnie bym go poznała. Chyba, że już znam tylko wydaje się on dla mnie błahy.
Może lepiej nie mieć nadziei tylko być przygotowanym po takim ciosie na wszystko, życie jeszcze nie raz nas zaskoczy
Wydajemisię, bo mnie to nurtuje: po czym wniosłaś, że ja mam nadzieję na powrót do Pana Idyllicznego?
Mam do Was takie pytanie, czy odrzuciłyście kiedykolwiek osobę, która bardzo pragnęła być z Wami, ale czułyście, że z Waszej strony to kompletnie "nie iskrzy"?
Ja na przykład czulam wtedy ulgę. To było odzyskanie wolności i przestrzeni. Mogłam w końcu zrezygnować z kurtuazji, z udawania, że jest fajnie. Nikt za mną nie łaził, nie upominał się o spotkania, rozmowy, wspólne sprawy... Nie musiałam szukać wymówek, dlaczego wolę gdzieś czmychnąć, niż dusić się w towarzystwie kogoś, kto mi nadskakiwał, bez wzajemności. Mogłam odejść do swojego życia...
Zdaję sobie sprawę, że przeżywacie bardzo mocno niedawne wydarzenia i że zabrzmi brutalnie to, co teraz napiszę, ale gdy zadajecie sobie pytanie, co jest w głowie Waszych ex, to mogłybyście się naprawdę zdziwić i byłoby Wam jeszcze bardziej przykro, odkrywając, że jest w niej wszystko, oprócz... Was.
Zbierajcie się do życia, Dziewczyny! Pozwólcie się odkryć komuś, kto na Was czeka, kto pragnie poznać i prawdziwie pokochać kogoś takiego jak Wy. Dajcie sobie i komuś szansę...
Może lepiej nie mieć nadziei tylko być przygotowanym po takim ciosie na wszystko, życie jeszcze nie raz nas zaskoczy
Wiesz na czym polega bycie zwycięzcą? Nie na tym że nigdy nie upadniesz. Zwycięzcą jest ten kto nawet jak przegra, to się podnosi, otrzepuje ubranie i walczy dalej.
Skoro dostałaś kopa od życia, to teraz już może być tylko lepiej. Twój wymarzony mężczyzna czeka za rogiem. Wie że jeszcze nie jesteś gotowa, więc czeka, ale jak przyjdzie czas to się zjawi.
Nie wolno się poddawać, nie wolno dać sobie wmówić, że nie zasługujecie na szczęście. Nie wierzcie że jakoś zasłużyłyście na to co was spotkało. Trzeba zebrać się w sobie i iść dalej. A wasi ex? Oni byli tylko kolejnym krokiem na drodze do szczęścia. Nie ułożyło się, ale to dlatego że to nie z nimi jest wam pisane się zestarzeć.
Wydajemisię, bo mnie to nurtuje: po czym wniosłaś, że ja mam nadzieję na powrót do Pana Idyllicznego?
Ja sądzę, że niemojego zaskoczył taki obrót spraw. Choć ma to czego chciał i bez wątpienia nie ma nic przeciwko, myślę, że nie spodziewał się braku walki z mojej strony. Myślał pewnie, że trochę się poobrażam i zacznę wydzwaniać i negocjować.
Vex po tym co napisałaś powyżej nie wiem dlaczego ale odniosłam takie wrażenie, że właśnie jak byś wiedziała czego on oczekuje i robisz odwrotnie z iskierka nadziei.
Ale wiesz to co ja myślę, ostatnio bardzo mnie zgubiło tak że nie bierz tego do siebie
Wydajemisię napisał/a:Może lepiej nie mieć nadziei tylko być przygotowanym po takim ciosie na wszystko, życie jeszcze nie raz nas zaskoczy
Wiesz na czym polega bycie zwycięzcą? Nie na tym że nigdy nie upadniesz. Zwycięzcą jest ten kto nawet jak przegra, to się podnosi, otrzepuje ubranie i walczy dalej.
Skoro dostałaś kopa od życia, to teraz już może być tylko lepiej. Twój wymarzony mężczyzna czeka za rogiem. Wie że jeszcze nie jesteś gotowa, więc czeka, ale jak przyjdzie czas to się zjawi.Nie wolno się poddawać, nie wolno dać sobie wmówić, że nie zasługujecie na szczęście. Nie wierzcie że jakoś zasłużyłyście na to co was spotkało. Trzeba zebrać się w sobie i iść dalej. A wasi ex? Oni byli tylko kolejnym krokiem na drodze do szczęścia. Nie ułożyło się, ale to dlatego że to nie z nimi jest wam pisane się zestarzeć.
Troll piękne słowa.
Będę sobie je powtarzać jak mantrę, że szczęście mnie jeszcze odnajdzie i na nie zasługuje
Mam do Was takie pytanie, czy odrzuciłyście kiedykolwiek osobę, która bardzo pragnęła być z Wami, ale czułyście, że z Waszej strony to kompletnie "nie iskrzy"?
Ja na przykład czulam wtedy ulgę. To było odzyskanie wolności i przestrzeni. Mogłam w końcu zrezygnować z kurtuazji, z udawania, że jest fajnie. Nikt za mną nie łaził, nie upominał się o spotkania, rozmowy, wspólne sprawy... Nie musiałam szukać wymówek, dlaczego wolę gdzieś czmychnąć, niż dusić się w towarzystwie kogoś, kto mi nadskakiwał, bez wzajemności. Mogłam odejść do swojego życia...
Zdaję sobie sprawę, że przeżywacie bardzo mocno niedawne wydarzenia i że zabrzmi brutalnie to, co teraz napiszę, ale gdy zadajecie sobie pytanie, co jest w głowie Waszych ex, to mogłybyście się naprawdę zdziwić i byłoby Wam jeszcze bardziej przykro, odkrywając, że jest w niej wszystko, oprócz... Was.Zbierajcie się do życia, Dziewczyny! Pozwólcie się odkryć komuś, kto na Was czeka, kto pragnie poznać i prawdziwie pokochać kogoś takiego jak Wy. Dajcie sobie i komuś szansę...
O jakże się zgadzam. Też o tym myślałam - ile razy ja uciekałam od związków, znajomości, niechcianych amorów?
Dlatego też pisałam: myślę, że on zrobił to co chciał zrobić i dobrze mu jest z podjętą decyzją.
Chciała tylko napisać że już jestem wolna od ex zabrał swoje manele i złom poczułam ulgę i taki dziwny spokój . Wydajemisie i Marta przejdzie wam to wszystko z czasem tylko musicie tego chcieć .Vex i ja dałysmy radę wy też dacie .
Chciała tylko napisać że już jestem wolna od ex zabrał swoje manele i złom poczułam ulgę i taki dziwny spokój . Wydajemisie i Marta przejdzie wam to wszystko z czasem tylko musicie tego chcieć .Vex i ja dałysmy radę wy też dacie .
Taaaak! Gratulacje! Naleję sobie wina z tej okazji!
No to jesteś prawdziwie wolną kobietą
Smutnania napisał/a:Chciała tylko napisać że już jestem wolna od ex zabrał swoje manele i złom poczułam ulgę i taki dziwny spokój . Wydajemisie i Marta przejdzie wam to wszystko z czasem tylko musicie tego chcieć .Vex i ja dałysmy radę wy też dacie .
Taaaak! Gratulacje! Naleję sobie wina z tej okazji!
No to jesteś prawdziwie wolną kobietą
Tak teraz już można tak powiedzieć
Wasz związek był niespokojny i może tobie jako kobiecie żądnej wrażeń i emocji to pasowało, jemu może też przez chwilę, ale na dłuższą metę nie da się żyć w takim związku, który jest ciągłą walką.
Widocznie jemu skończyła się cierpliwość. Pewnie jest tobą zmęczony. Daj mu spokój na kilka tygodni, może będzie chciał jeszcze wrócić, ale nie nastawiaj się na to. Zacznij żyć swoim życiem.