dziwne rozstanie, sprzeczności. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » dziwne rozstanie, sprzeczności.

Strony Poprzednia 1 106 107 108 109 110 123 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 6,956 do 7,020 z 7,946 ]

6,956

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
Chio napisał/a:

Wyimaginowana postaraj się nie skupiać na smutku a więcej łap radosnych chwil,zobaczysz że to samo wejdzie w nawyk, jak pamięć mięśniową.Najpierw na siłę, potem samo przyjdzie. Jesteście młode MOŻECIE WSZYSTKO!!!

Staram się, staram. Moje funkcjonowanie jest naprawdę inne niż kilka miesięcy temu. Tyle ze ten smutek pod spodem ciagle się czai. Smutek w depresji to coś innego niż smutek reaktywny. Moje problemy obecnie są tylko pośrednio związane z exem (on nie był nawet mierny wink ) to tylko zapalnik, który uruchomił różne rzeczy we mnie i to one sa teraz do ogarnięcia, ale może to dobrze bo może lepiej teraz się ie pozmieniać i popracować niż jakbym miała 50 lat. On niech sobie tam żyje, działa, nic mi do tego. Szczęścia by mi nie dał, może chwilowe namiastki ale to już wiem od dawna. Nie roztrząsam w kategoriach co by było jakby był. Ale dlaczego jest tak jak jest jak go nie ma. Ale się nie poddaje, działam, robię co mogę i co chcę. Nie da się tez tak zgilotynować wszystkiego, wstać rano i powiedzieć - nic się nie wydarzyło, dalej mogę wszystko. Mogę, ale wszystko w swoim czasie. I wierze ze ten czas nadejdzie wink)
Pozdrawiam znad kosza grzybów wink Nobla dla tego kto wymyślił rękawiczki bo obieranie maślaków to katorga

Zobacz podobne tematy :

6,957

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
GwiezdnyPył napisał/a:
paslawek napisał/a:

I jedno i drugie Pyłku smile fotek kota jest już milion smile z tendencją wzrostową. big_smile

Nie wątpię ja mam tak ze swoją psina i też szybko wzrasta .

A myślałam ze tylko ja mam przeładowany telefon zdjęciami futrzaków big_smile ostatnio mi powiadomienie przyszło ze miejsce w chmurze się kończy big_smile

6,958

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Też miałam zapytać jak się wkleja zdjęcia:)Wyimaginowana chodzi mi o takie przeprogramowanie się. Też otarłam się o depresję i nigdy w życiu więcej, dlatego staram się nie skupiać,ucinać wspomnienia, łapać pozytywne aspekty. To naprawdę działa. Im więcej wykonuję działań, pracy,tym fajniejsze rzeczy pojawiają się na mojej drodze:(chociaż też czekam na wiosnę bo choróbska wykańczają;)Pasławku kota w szelki:P

6,959

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Szkoda ze Paslawek już po urodzinach, kupilibyśmy mu szelki dla kota big_smile

6,960

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
Chio napisał/a:

Też miałam zapytać jak się wkleja zdjęcia:)

Chio w tym wątku na stronie 79 od postu 4,327 jest jak wklejać fotki i jest śmiesznie  z resztą .

Wymig szelki dostał od mojego starszego brata ,ale jeszcze trochę za duże dla niego i oporny jest ale przyzwyczajam go powoli i stopniowo .Dzisiaj natomiast mój brat przywozi mu drapak własnej konstrukcji - też inżynierski łeb smile ostatnio częściej niby przypadkiem przyjeżdża "do nas" .

6,961

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
Chio napisał/a:

Też miałam zapytać jak się wkleja zdjęcia:)

A tak:

[img]https://ocdn.eu/pulscms-transforms/1/wR4k9kpTURBXy9mOTk1NzZhNTY3YjhlYjljZWQ3MDcxMGJjNWEzZTZhNy5qcGeSlQMAFs0C1M0Bl5MFzQMUzQG8gaEwAQ[/img]

Zdjęcie musi być gdzieś w internecie, może być dowolny serwis udostępniania plików.
Efekt:
https://ocdn.eu/pulscms-transforms/1/wR4k9kpTURBXy9mOTk1NzZhNTY3YjhlYjljZWQ3MDcxMGJjNWEzZTZhNy5qcGeSlQMAFs0C1M0Bl5MFzQMUzQG8gaEwAQ
(przypadkowe zdjęcie z internetu)

6,962

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Moje pogorszenie nastroju nie ma nic wspólnego z ex, te sny mnie zaskoczyły, chyba „dostałam” je w pakiecie z chandra, po prostu :-P Jest mi dobrze samej ze sobą tak na codzien, czasem jedynie brakuje mi kogoś bliskiego, do kogo mogłabym wracać po ciężkim dniu, przytulić się, poczuć ciepło.

Ostatnio u mnie w pracy był przyjaciel ex i próbował mnie zagadywać, ale szybko ucięłam rozmowę. Na początku go nawet nie poznałam, dopiero po chwili ogarnelam kto to. Wczoraj wyszłam na imprezę, w pubie spotkałam była-aktualna ex. Zachowanie jej i jej przyjaciółki po prostu poniżej poziomu, zero klasy. Dzisiaj od rana wypisywała do mojego przyjaciela. Ta dziewczyna ma jakiś problem, nie wiem tylko dlaczego, bo nie szukałam kontaktu po rozstaniu z ex czy coś w tym stylu. Sick. Niemniej weekend zaliczam do bardzo udanych, wytanczylam się za wszystkie czasy, wybawilam. Spałam 3h i znowu aktywny dzień naładowany endorfinami. Fajnie było, naladowalam baterie pozytywna energia, choć fizycznie padam na twarz big_smile

6,963

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
Jazzmine napisał/a:

Moje pogorszenie nastroju nie ma nic wspólnego z ex, te sny mnie zaskoczyły, chyba „dostałam” je w pakiecie z chandra, po prostu :-P Jest mi dobrze samej ze sobą tak na codzien, czasem jedynie brakuje mi kogoś bliskiego, do kogo mogłabym wracać po ciężkim dniu, przytulić się, poczuć ciepło.

Ostatnio u mnie w pracy był przyjaciel ex i próbował mnie zagadywać, ale szybko ucięłam rozmowę. Na początku go nawet nie poznałam, dopiero po chwili ogarnelam kto to. Wczoraj wyszłam na imprezę, w pubie spotkałam była-aktualna ex. Zachowanie jej i jej przyjaciółki po prostu poniżej poziomu, zero klasy. Dzisiaj od rana wypisywała do mojego przyjaciela. Ta dziewczyna ma jakiś problem, nie wiem tylko dlaczego, bo nie szukałam kontaktu po rozstaniu z ex czy coś w tym stylu. Sick. Niemniej weekend zaliczam do bardzo udanych, wytanczylam się za wszystkie czasy, wybawilam. Spałam 3h i znowu aktywny dzień naładowany endorfinami. Fajnie było, naladowalam baterie pozytywna energia, choć fizycznie padam na twarz big_smile

Jezz już ci pisałam że to jakaś psycholka. Ty w ogóle nic nie musisz robić żeby ona miała fiksacje na twoim punkcie , może jesteś częstym tematem w ich rozmowach . Może ona nie jest w stanie mu wybaczyć ciebie po mimo że to on zostawił . Zresztą to nie ważne , ważne jest to że się dobrze bawiłaś :-).
Ja zaczynam się zastanawiać czy nie warto kogoś zacząć szukać bo lata lecą :-P.
Oczywiście mówię o sobie .
Pomarszcze się to nik nie będzie mnie już chciał hahaha . Miłego wieczoru kochani

6,964

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Jazz ale pomoc snu to odzwierciedlenie myśli, tego co się dzieje, świadomych bądź nie. Co do byłej-aktualnej exa to miej to w dupie. Świadczy to tylko o niej/o nich a nie o Tobie. Myśle ze to i tak bez przyszłości jak ona ma taki problem z Tobą. No ale to nie Twój cyrk i nie twoje małpy wink
Pyłku, jakie marszczenie, co ty gadasz. Marszczy to się stary dywan wink ja szukam ale spodni w szafie, takich które nie pękną jak siadam....

6,965

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
wyimaginowana napisał/a:

Jazz ale pomoc snu to odzwierciedlenie myśli, tego co się dzieje, świadomych bądź nie. Co do byłej-aktualnej exa to miej to w dupie. Świadczy to tylko o niej/o nich a nie o Tobie. Myśle ze to i tak bez przyszłości jak ona ma taki problem z Tobą. No ale to nie Twój cyrk i nie twoje małpy wink
Pyłku, jakie marszczenie, co ty gadasz. Marszczy to się stary dywan wink ja szukam ale spodni w szafie, takich które nie pękną jak siadam....

No dobra masz rację dywan się marszczy
:-P. Kurde ja znowu chudnę do listopada jak dycha znowu poleci to już będę miała spora niedowagę masakra .

6,966

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
GwiezdnyPył napisał/a:
wyimaginowana napisał/a:

Jazz ale pomoc snu to odzwierciedlenie myśli, tego co się dzieje, świadomych bądź nie. Co do byłej-aktualnej exa to miej to w dupie. Świadczy to tylko o niej/o nich a nie o Tobie. Myśle ze to i tak bez przyszłości jak ona ma taki problem z Tobą. No ale to nie Twój cyrk i nie twoje małpy wink
Pyłku, jakie marszczenie, co ty gadasz. Marszczy to się stary dywan wink ja szukam ale spodni w szafie, takich które nie pękną jak siadam....

No dobra masz rację dywan się marszczy
:-P. Kurde ja znowu chudnę do listopada jak dycha znowu poleci to już będę miała spora niedowagę masakra .

Ja mam w druga stronę ... może się podzielmy ;D

6,967

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

To ona ma problem - nie ja, nie rozkminiam. Po prostu nie pojmuje jak można być tak rabnietym człowiekiem i wypisywać po moich znajomych. Damn!

Wymig moje sny bywają na tyle popieprzone i przewrotne, ze nie biorę ich ani trochę na serio :-P ostatnio mi się śniło, ze kopałam w piasku i non stop znajdowałam pieniądze. Albo, ze wróciłam do znienawidzonej pracy, która rzuciłam lata temu. Znalazłabym wiele różnych kwiatków, o których nie myśle, a które mi się śnią. W niektórych snach mój brat był zombie:D hahahaha, cóż :-)

Pyłku jaka pomarszczona? Tys jest młoda i piękna!:-)

6,968

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Hej wszystkim, wiem, że jestem tu chyba jedynym facetem wciąż wylewającym swoje żale, ale traktuje was trochę jak grupę wsparcia smile Nie wiem czy to cokolwiek daje, jednak to w zasadzie jedyna możliwość dla mnie podzielenia się z kimś swoimi emocjami. Na co dzień już tak nie myślę, nie analizuję, aczkolwiek dziś i mnie dopadły sny. Dobry nastrój pękł jak bańka i obudziłem się z tak wielkim uczuciem tęsknoty jakiego już dawno nie czułem. Mam dziś dzień wolny i zauważyłem, że od czasu rozstania zdecydowanie nie lubię takich dni, wolę chodzić do pracy. Mimo, że na wolnym też mam masę zajęć i roboty to i tak moje myśli częściej lecą w niepożądanym kierunku. W takie dni jak ten, po prostu odechciewa się czegokolwiek. Wiem, że obiektywnie patrząc powinienem się cieszyć, jestem zdrowy, mam rodzinę, żadnych większych kłopotów. Oglądałem ostatnio film o Hawkingu "Teoria wszystkiego", po tym filmie naszła mnie refleksja, ze ludzie mają w życiu o wiele gorzej, a ja narzekam na samotność. Jednak mimo rozsądku i starania się myśleć pozytywnie o swoim życiu, emocje i uczucia robią swoje. Głupie to trochę, bo wiem, że nie doceniam tego co mam, ale nie umiem tego uczucia pokonać, nie odnajduję się w tej samotności.

6,969

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
niktinny napisał/a:

Hej wszystkim, wiem, że jestem tu chyba jedynym facetem wciąż wylewającym swoje żale, ale traktuje was trochę jak grupę wsparcia smile Nie wiem czy to cokolwiek daje, jednak to w zasadzie jedyna możliwość dla mnie podzielenia się z kimś swoimi emocjami. Na co dzień już tak nie myślę, nie analizuję, aczkolwiek dziś i mnie dopadły sny. Dobry nastrój pękł jak bańka i obudziłem się z tak wielkim uczuciem tęsknoty jakiego już dawno nie czułem. Mam dziś dzień wolny i zauważyłem, że od czasu rozstania zdecydowanie nie lubię takich dni, wolę chodzić do pracy. Mimo, że na wolnym też mam masę zajęć i roboty to i tak moje myśli częściej lecą w niepożądanym kierunku. W takie dni jak ten, po prostu odechciewa się czegokolwiek. Wiem, że obiektywnie patrząc powinienem się cieszyć, jestem zdrowy, mam rodzinę, żadnych większych kłopotów. Oglądałem ostatnio film o Hawkingu "Teoria wszystkiego", po tym filmie naszła mnie refleksja, ze ludzie mają w życiu o wiele gorzej, a ja narzekam na samotność. Jednak mimo rozsądku i starania się myśleć pozytywnie o swoim życiu, emocje i uczucia robią swoje. Głupie to trochę, bo wiem, że nie doceniam tego co mam, ale nie umiem tego uczucia pokonać, nie odnajduję się w tej samotności.

Współczuję takich uczuć też takie miałam przez prawie rok wszystko ok i nagle wielka tęsknota .  U mnie za trzy miesiące minie dwa lata matko jak ten czas leci . Myślę ostatnio o nim dużo ale już bez bólu tęsknota się pojawią ale już inna niż na początku . Daj sobie poprostu czas na wyleczenie się z tego . Po prostu żyj . Przyjmij te uczucia takie jakie są tylko się w nich nie zagłębiaj staraj się kierować myśli gdzie indziej to pomaga . Trzymaj się

6,970

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
niktinny napisał/a:

Hej wszystkim, wiem, że jestem tu chyba jedynym facetem wciąż wylewającym swoje żale, ale traktuje was trochę jak grupę wsparcia smile Nie wiem czy to cokolwiek daje, jednak to w zasadzie jedyna możliwość dla mnie podzielenia się z kimś swoimi emocjami. Na co dzień już tak nie myślę, nie analizuję, aczkolwiek dziś i mnie dopadły sny. Dobry nastrój pękł jak bańka i obudziłem się z tak wielkim uczuciem tęsknoty jakiego już dawno nie czułem. Mam dziś dzień wolny i zauważyłem, że od czasu rozstania zdecydowanie nie lubię takich dni, wolę chodzić do pracy. Mimo, że na wolnym też mam masę zajęć i roboty to i tak moje myśli częściej lecą w niepożądanym kierunku. W takie dni jak ten, po prostu odechciewa się czegokolwiek. Wiem, że obiektywnie patrząc powinienem się cieszyć, jestem zdrowy, mam rodzinę, żadnych większych kłopotów. Oglądałem ostatnio film o Hawkingu "Teoria wszystkiego", po tym filmie naszła mnie refleksja, ze ludzie mają w życiu o wiele gorzej, a ja narzekam na samotność. Jednak mimo rozsądku i starania się myśleć pozytywnie o swoim życiu, emocje i uczucia robią swoje. Głupie to trochę, bo wiem, że nie doceniam tego co mam, ale nie umiem tego uczucia pokonać, nie odnajduję się w tej samotności.

Takie „napady” tęsknoty i wspomnień będą się jeszcze zdarzać. Nie blokuj tego ale tez nie zanurzaj się w tym. Myślę ze to tylko oznaka tego ze masz uczucia, ze ten związek to nie było „hop siup”, ze dawało ci to zaspokojenie potrzeb, które teraz są frustrowane. Pod spodem może jest lęk, o to jak to będzie dalej, spada poczucie wartości bo znalazłeś się poza strefa komfortu. To niefajne miejsce ale ono może rozwijać jak się na to powoli. Ja ostatnio tez miałam taki nawrot, jeden dzień to była tragedia, siedziałam tak jak rok temu i zalewałam się łzami. Ale pozwoliłam sobie na to. W końcu ze zmęczenia poszłam spac. Ulżyło, wróciłam do normalności. Tej nowej której się uczę. I tez wole teraz spędzać dnie w pracy, jadac posiłki w pracy z ludźmi niż sama w sterach ścianach, szukam zajęć, taki etap, jeśli pomaga to ok.
Co do porównywania się na zasadzie „obiektywnie to to i tamto”, to nie ma czegoś takiego. Bo każdy ma inne potrzeby, cele i wartości. Tak jak odporność ma stres i konstrukcje osobowości. Jeden załamie się jak go okradną a inny przeżyje utratę całej rodziny i się pozbiera. I obiektywnie niby pierwsze zdarzenie powinno być mniej obciążające. Ale reakcji nie przewidzisz. Bo życie jest nieprzewidywalne. Nie da się przeżyć tylko w strefie komfortu, niestety.
Ja wczoraj z okazji urodzinowej imprezy tez byłam wypytywana o poszukiwania nowej połówki itd. I padło sformułowanie ze z takim podejściem zostanę zgryźliwa panna z kotem. I wiesz co? Mam to gdzieś. Robię wszystko w swoim tempie, tak jak uważam i w zgodzie ze sobą. Nie będę dostosowywać się do narzuconych standardów bo pan/pani XYZ zrobiła tak czy siak. Ok, przeżywali i radzili sobie jak chcieli. Ja tez tak robię. Nie stawiam Ex pomnika, nie czekam, nie analizuje dkaczego i jak w ogóle można tak postąpić itd. Zrobił to bo MÓGŁ i CHCIAŁ i muszę to przyjac i żyć dalej. Nie mogłam nic zrobić aby było inaczej, ale dużo czasu zajęło mi dojście do tego aby uznać ze nie miałam wpływu, ze nie mogłam zmienić ani jego ani sytuacji. Mogłam może zachowac się inaczej ale tego już nie cofnę a i tak nie miałabym gwarancji ze cokolwiek potoczyłoby się inaczej. Tak miało być widocznie. Ludzie maja wolną wolę (ale nie każdy ma sumienie wink )

Na ten moment nie mam potrzeby być z kimś. Nie zakończyłam jeszcze poprzedniego etapu wiec nie będę oszukiwać ani kogoś ani tymbardziej siebie. Będzie ktoś kiedyś to będzie, a jak nie to są inne sprawy w życiu, które mogą dawać radosc. Jedyne co sobie narzucam to staram się właśnie w te przyszłość nie wybiegać. W przeszłość tez. Jest dzień, trzeba go ogarnąć na ile się da. I tak codziennie. Pracuje nad tym żeby się nie obwiniać, nie deprecjonować ze jestem inna czy jakaś w ogóle. Jestem jaka jestem. I już.
A teraz idę leczyć kaca wink)) połówka się znalazła ale w szklanej butelce (i wcale nie szukałam) smile)))
Pozdrowienia

6,971

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Dzięki dziewczyny za odpowiedzi. Pocieszająca jest myśl, że mogę się wygadać i na dodatek ktoś to jeszcze czyta i nawet odpowiada wink Obie radzicie to samo i właśnie to staram się robić, nie zagłębiać się w te uczucia. Jak przychodzi jakaś myśl, czy emocja już się nie powstrzymuję. Daje sobie chwilę na przetrawienie tego, ale sam siebie strofuję i pilnuję, aby nie brnąć dalej w kolejną myśl czy wspomnienie.
Wyimaginowana w sumie świetnie zobrazowałaś to obiektywne podejście do różnych sytuacji. Faktycznie dla każdego człowieka tragedia będzie miała różne definicje. A jeśli chodzi o zdanie innych osób, to moim zdaniem smile robisz bardzo dobrze, ze się nie przejmujesz. To Twoje życie, Twoje wybory i nikt nie będzie ponosił za nie konsekwencji oprócz Ciebie. Trzeba żyć w zgodzie ze sobą i nie dać się porwać tłumowi, modzie czy innym rzeczom typu "tak wypada". Ja jeszcze mam czasem takie myśli, że może gdybym zrobił coś tak czy siak to byłoby inaczej. Choć tak jak piszesz człowiek ma wolną wolę, więc pewnie guzik by to dało co bym zrobił i tak prędzej czy później skończyło by się tak samo. Choć faktycznie po tym co się wydarzyło mogę się podpisać, że nie każdy ma sumienie. Ale dobrze, że Ty już do tego doszłaś i zaakceptowałaś myśl, ze nie miałaś na to wpływu. Tak jak piszę GwiezdnyPył zostaje nam "po prostu żyć" smile Tu i teraz, w przyszłość też się zbytnio staram nie wybiegać, aczkolwiek planuję powoli zmianę otoczenia i przeprowadzkę. Myślę, że trochę bardziej mi to pomoże w powrocie do normalności, bo codzienny widok "naszego", jej domu i jego auta przy nim zdecydowanie sprawy nie ułatwia. Chciałbym aby kiedyś ktoś się jeszcze w moim życiu pojawił, ale w tym momencie też uważam, ze byłoby to tylko krzywdzące i dla mnie i dla kogoś innego. Także na siłę nie szukam, będzie co ma być.
Tymczasem łączę się w bólu (mama urządzała wczoraj imieniny), ale dziś dzień wolny więc przynajmniej mogłem się wyspać big_smile Miłego tygodnia wszystkim smile

6,972

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

To co to moze i ja powiem co działo się przez tak długi czas u mnie?
Zapewniam że ja to dopiero mam w tym końcu roku młyn.
Jestem od 16 miesięcy bez niego, i pomimo dalszych grzecznosciowych prób jego wejścia z butami ponownie w moje życie ,bez jakichkolwiek normalnych pobudek każda próba została przezemnie zignorowała. Najpierw chcial oddac mi książki , wiec tej wiadomości akurat nawet nie odczytałam (dziękuję za inteligentne smartfony i paski powiadomień haha) potem sucho zlozyl mi zyczenia urodzinowe przez SMS świadom ze msg nie odczytałam  po dzis dzien.

Dlaczego taka jestem mimo ze wiecie że bylam bardzo wyrozumiala i przyjaznie nastawiona napisze za chwilę.

Urodziny natomiast to byl kolejny krok do wymazania jego. Wypiliśmy NASZE whysky, a w prezencie dostalam od przyjaciółek nowa piekna czerwona bransoletkę na rękę , stara z literka T została spalona.
Pół imprezy wylam jak debil bo to było swiadome pozbycie się pamiątek po nim. Pomimo wszystko nadal zdąża mi się tęsknić i marzyc o cudzie.

A teraz najmniej sympatyczna czesc mojej wypowiedzi. Dorosłam po 16 latach w branży Beauty i ponad 7 na własnej dzialalnosci ze pora zamknac salon. Nabawilam się mnóstwa problemów finansowych, (jednak w pojedynkę to nie takie proste) upadlam na zdrowiu, zyje w wiecznym stresie, a najgorsze jest poczucie własnej głupoty. Bo do tej sytuacji doprowadzilam sama.  Przez te 16 lat nie dorobilam się niczego. Uwierzcie mi mówię prawde, nawet auto za 2000 jest prezentem od ojca. Jedyne co mam to fajne wspomnienia, grono koleżanek , wyjazdów z dziećmi i z 150 dyplomów .
Jako że mieszkam przy granicy z De pracę załatwię sobie bez problemu i gdy byc moze zacznę pracowac za normalna pensje i zejdzie ze mnie przedewszystkim koszt utrzymania salonu (na oko ok. 5500zl co miesiac) do tego niemieckie dodatki na dzieci i co najważniejsze , dalej mogę dorabiać ale juz np. Wieczorkiem w domu z wybranymi klientkami , to mam nadzieję ze wtedy zaczne oddychać z ulgą.

I teraz najmniej zabawne. Decyzję taką podielam po uzyskaniu informacji o kontroli i donosie na moj salon. Wtedy się załamałam. Mając znajomości zostalam pokierowana co mam zrobić by nie mieć problemow , a uwierzcie mi moglo sie skończyć prokuratura i nawet pudłem. Donos został tak sformułowany ze wyszłam na największą przestepczynie w mieście. I majac swoje wtyki dowiedziałam się kto na mnie doniósł, gdyz ta instytucja anonimow nie przyjmuje.
Na tacy dostałam imie i nazwisko nowej dziewczyny mojego ex. Jazz ty mowisz ze nowa Stara ex na bzika na twoim punkcie to pomysł sobie co ma ta , doprowadzajac do plajty obca sobie osobę z dwójką dzieci. Do momentu tego donosu miałam siłę walczyć o salon, zapierniczalam jak głupia by choć częściowo spłacać zadłużenia ale w tym momencie poddalam się całkowicie. Czy ona będzie miała satysfakcję ? Nie wiem. Odbieram to jako kop i krok mi nowemu.

Od dawna juz wam pisalam ze dziewczyna ta zavhowuje się dziwnie, pomijam fakt że spedzila pol roku w psychiatryku, zmieniła styl ubioru na moj, nawet nie wiem czy aktualnie nie jeździ samochodem jak moj, nawet w tym samych kolorze gdyz taki stoi u nich pod blokiem (mieszkamy koło siebie) ale ja sie od nich na maksa odizolowalam wiec nie mogę potwierdzić ze to jej. Jednak tak podpowiada mi intuicja a ta akurat nigdy co do tej osoby mnie nie zawiodła. Nikt mi nie wierzył A teraz wszyscy panikuja bo nie wiadomo co może ktos taki zrobić.

Najpełniej w swiecie należał by sue jej porządny wprd ale ja odpyszczam. Ona sama ribi sobie krzywde, a największą krzywdę robi jej on. Wiem że nadal jestem w jego glowie, wiem ze nadal interesuje się moim zyciem, ale wiem rowniez ze odczuwa ogromną stratę bo wraz ze mna stracił cennych przyjaciół (oczywiście nadal się koleguja ale to już nie to) przygody, atrakcje , wieczny smiech (pomimo problemów nie pozwoliłam siebie na zniszczenie tej pozytywnej mnie i nadal aktywnie żyje pełną piersia)  cechy i wartosci które zawsze robiły to ze ludzie mnie lubia i chcą ze mną siedzac czas. Zostala mu za to dziewczyna z depresją i obowiazek opieki . Tak wybrał i jak od poczatku wam mowilam ze się wykańcza wzajemnie tak zdania nie zmieniam. Szkoda tylko ze wciągnęli w to mnie.

A na koniec odrobinę optumistycznie, plaster jest już od ponad 5 miesięcy, jednak miłości nie ma. Nadal mamy prosty układ choc od dwóch dni jakaś sprzeczka sie zrobiła i jakoś mi się chce od niego odpocząć. Myślę ze i on musi ode mnie .
Jest doskonalym przykładem ze jestem osoba z która jest fajnie, milo, zabawnie, sympatycznie. Bezpiecznie I dobrze. Powtarza mi to za kazdym eazem gdy mowie ze pora to zakończyć.
Pewnie powiecie ze sie zakochał ale o tym też z nim rozmawiałam i na szczęście nie smile .
Ja na miłość juz nie czekam.

Wiem ze długi post ale tyle sie nazbieralo a i tak połowy nie powiedziałam.

6,973

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
Promyczek87 napisał/a:

To co to moze i ja powiem co działo się przez tak długi czas u mnie?
Zapewniam że ja to dopiero mam w tym końcu roku młyn.
Jestem od 16 miesięcy bez niego, i pomimo dalszych grzecznosciowych prób jego wejścia z butami ponownie w moje życie ,bez jakichkolwiek normalnych pobudek każda próba została przezemnie zignorowała. Najpierw chcial oddac mi książki , wiec tej wiadomości akurat nawet nie odczytałam (dziękuję za inteligentne smartfony i paski powiadomień haha) potem sucho zlozyl mi zyczenia urodzinowe przez SMS świadom ze msg nie odczytałam  po dzis dzien.

Dlaczego taka jestem mimo ze wiecie że bylam bardzo wyrozumiala i przyjaznie nastawiona napisze za chwilę.

Urodziny natomiast to byl kolejny krok do wymazania jego. Wypiliśmy NASZE whysky, a w prezencie dostalam od przyjaciółek nowa piekna czerwona bransoletkę na rękę , stara z literka T została spalona.
Pół imprezy wylam jak debil bo to było swiadome pozbycie się pamiątek po nim. Pomimo wszystko nadal zdąża mi się tęsknić i marzyc o cudzie.

A teraz najmniej sympatyczna czesc mojej wypowiedzi. Dorosłam po 16 latach w branży Beauty i ponad 7 na własnej dzialalnosci ze pora zamknac salon. Nabawilam się mnóstwa problemów finansowych, (jednak w pojedynkę to nie takie proste) upadlam na zdrowiu, zyje w wiecznym stresie, a najgorsze jest poczucie własnej głupoty. Bo do tej sytuacji doprowadzilam sama.  Przez te 16 lat nie dorobilam się niczego. Uwierzcie mi mówię prawde, nawet auto za 2000 jest prezentem od ojca. Jedyne co mam to fajne wspomnienia, grono koleżanek , wyjazdów z dziećmi i z 150 dyplomów .
Jako że mieszkam przy granicy z De pracę załatwię sobie bez problemu i gdy byc moze zacznę pracowac za normalna pensje i zejdzie ze mnie przedewszystkim koszt utrzymania salonu (na oko ok. 5500zl co miesiac) do tego niemieckie dodatki na dzieci i co najważniejsze , dalej mogę dorabiać ale juz np. Wieczorkiem w domu z wybranymi klientkami , to mam nadzieję ze wtedy zaczne oddychać z ulgą.

I teraz najmniej zabawne. Decyzję taką podielam po uzyskaniu informacji o kontroli i donosie na moj salon. Wtedy się załamałam. Mając znajomości zostalam pokierowana co mam zrobić by nie mieć problemow , a uwierzcie mi moglo sie skończyć prokuratura i nawet pudłem. Donos został tak sformułowany ze wyszłam na największą przestepczynie w mieście. I majac swoje wtyki dowiedziałam się kto na mnie doniósł, gdyz ta instytucja anonimow nie przyjmuje.
Na tacy dostałam imie i nazwisko nowej dziewczyny mojego ex. Jazz ty mowisz ze nowa Stara ex na bzika na twoim punkcie to pomysł sobie co ma ta , doprowadzajac do plajty obca sobie osobę z dwójką dzieci. Do momentu tego donosu miałam siłę walczyć o salon, zapierniczalam jak głupia by choć częściowo spłacać zadłużenia ale w tym momencie poddalam się całkowicie. Czy ona będzie miała satysfakcję ? Nie wiem. Odbieram to jako kop i krok mi nowemu.

Od dawna juz wam pisalam ze dziewczyna ta zavhowuje się dziwnie, pomijam fakt że spedzila pol roku w psychiatryku, zmieniła styl ubioru na moj, nawet nie wiem czy aktualnie nie jeździ samochodem jak moj, nawet w tym samych kolorze gdyz taki stoi u nich pod blokiem (mieszkamy koło siebie) ale ja sie od nich na maksa odizolowalam wiec nie mogę potwierdzić ze to jej. Jednak tak podpowiada mi intuicja a ta akurat nigdy co do tej osoby mnie nie zawiodła. Nikt mi nie wierzył A teraz wszyscy panikuja bo nie wiadomo co może ktos taki zrobić.

Najpełniej w swiecie należał by sue jej porządny wprd ale ja odpyszczam. Ona sama ribi sobie krzywde, a największą krzywdę robi jej on. Wiem że nadal jestem w jego glowie, wiem ze nadal interesuje się moim zyciem, ale wiem rowniez ze odczuwa ogromną stratę bo wraz ze mna stracił cennych przyjaciół (oczywiście nadal się koleguja ale to już nie to) przygody, atrakcje , wieczny smiech (pomimo problemów nie pozwoliłam siebie na zniszczenie tej pozytywnej mnie i nadal aktywnie żyje pełną piersia)  cechy i wartosci które zawsze robiły to ze ludzie mnie lubia i chcą ze mną siedzac czas. Zostala mu za to dziewczyna z depresją i obowiazek opieki . Tak wybrał i jak od poczatku wam mowilam ze się wykańcza wzajemnie tak zdania nie zmieniam. Szkoda tylko ze wciągnęli w to mnie.

A na koniec odrobinę optumistycznie, plaster jest już od ponad 5 miesięcy, jednak miłości nie ma. Nadal mamy prosty układ choc od dwóch dni jakaś sprzeczka sie zrobiła i jakoś mi się chce od niego odpocząć. Myślę ze i on musi ode mnie .
Jest doskonalym przykładem ze jestem osoba z która jest fajnie, milo, zabawnie, sympatycznie. Bezpiecznie I dobrze. Powtarza mi to za kazdym eazem gdy mowie ze pora to zakończyć.
Pewnie powiecie ze sie zakochał ale o tym też z nim rozmawiałam i na szczęście nie smile .
Ja na miłość juz nie czekam.

Wiem ze długi post ale tyle sie nazbieralo a i tak połowy nie powiedziałam.

Hmmm promyk widziałam te stylizacje jej podobne do ciebie również uważam że ona ma coś z głową . Uważaj na siebie . To co ona zrobiła to czyste świństwo ale spokojnie kiedyś jej się to odbije . Jesteś mega silna babka . Co do plastra jesteś pewna że się nie zakochał ? Są osoby które kochają skrycie i się nie przyznają żeby nie stracić tej osoby .

6,974

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Promyczku, wszystko się dzieje po coś. I niestety, ja też próbuję w to wierzyć, bo sama już nie mam sił. Mam serdecznie dość tego parszywego roku i odliczam dni do końca. Jestem zapewne głupia i naiwna, że z nowym rokiem będzie lepiej, ale już gorzej być nie może. Same stresy, nerwy, choroby. Cóż, że wygrałam z ex, dwie bitwy w sądzie, jak przede mną apelacje w sądzie okręgowym, które są bardziej stresujące. O finansach z tym związanych nie wspomnę. Już ledwo wiążę koniec z końcem. Do dnia dzisiejszego nie otrzymałam całości wypłaty, bo szefowa ma problemy. Pod wpływem emocji i wku**u aplikowałam na kilka ogłoszeń o pracę, ale wątpię by coś z tego wyszło. Poza tym, nie jestem mentalnie gotowa do zmiany pracy, choć portfel i niezapłacone rachunki, mówią inaczej.
Wszystko co się u mnie dzieje, jest efektem kuli śnieżnej. Od jednego małego problemu, zaczyna się trzęsienie ziemi.
Za dwa tygodnie mam biopsję, mam nadzieję że nie będzie konieczności cięcia.
W domu, od tygodnia znów mam ciche dni. Przez ostatni miesiąc udało nam się wytrzymać w zgodzie może tydzień. Teraz jesteśmy na etapie jego wyprowadzki z końcem listopada.
Powiem Wam, że nie mam sił. Brak stabilności finansowej jest chyba najgorszym zmartwieniem, bo przecież muszę mieć na wynajem, rachunki, jedzenie. I to jest teraz dla mnie priorytetem. Nie wiem jak rozmawiać z szefową, która jest moją przyjaciółką i oczekuje, że jak zawsze, będę przy niej trwać, tylko że ja już nie mogę.
Ehhh, popieprzone to wszystko. Padam na twarz ze zmęczenia, a nie ma widoków na odpoczynek.
Trzymajcie się.

6,975

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Pokrecona Ty to masz młyn. Ja posiadam jedną umiejętność. Nie biorę wszystkiego do siebie. Zaleta i wada.
Zaleta bo potrafię odstawuc problemy na bok, wada bo często o nich zapominam i potem kumulują się do granic wytrzymalosci. I teraz ten moment nastał.

6,976

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Owieczka kogo wyprowadzki obecnego ?
Dla mnie też ciężki listopad bo będę się widzieć pod przymusem z exem masakra . Trzymajcie się dziewczyny

6,977

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Owieczka, a co się dzieje takiego, że się kłócicie? Jakieś zewnętrzne czynniki wchodzą? Może da się to jakoś jeszcze wyeliminować i jakoś wypracować porozumienie. Bo wyprowadzka to duży krok zwiastujący zresztą bardziej koniec niż nowy początek.

Ja też powoli szykuję się do wyprowadzki tylko muszę znaleźć coś przystępnego cenowo, gdzie mogłabym spokojnie mieszkać. Życie.

6,978

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
Lady Loka napisał/a:

Owieczka, a co się dzieje takiego, że się kłócicie? Jakieś zewnętrzne czynniki wchodzą? Może da się to jakoś jeszcze wyeliminować i jakoś wypracować porozumienie. Bo wyprowadzka to duży krok zwiastujący zresztą bardziej koniec niż nowy początek.

Ja też powoli szykuję się do wyprowadzki tylko muszę znaleźć coś przystępnego cenowo, gdzie mogłabym spokojnie mieszkać. Życie.

Loka ale jesteście razem ?

6,979

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
GwiezdnyPył napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Owieczka, a co się dzieje takiego, że się kłócicie? Jakieś zewnętrzne czynniki wchodzą? Może da się to jakoś jeszcze wyeliminować i jakoś wypracować porozumienie. Bo wyprowadzka to duży krok zwiastujący zresztą bardziej koniec niż nowy początek.

Ja też powoli szykuję się do wyprowadzki tylko muszę znaleźć coś przystępnego cenowo, gdzie mogłabym spokojnie mieszkać. Życie.

Loka ale jesteście razem ?

Tak, ale to już takie ostatnie podrygi i próby reanimacji. Ja chciałam się wyprowadzać w sierpniu, ale po wielkich płaczach i prośbach jeszcze zostałam, bo też nie chciałam go zostawiać na lodzie z koniecznością wynajmowania całego mieszkania, bo mam głupie poczucie odpowiedzialności, bo to był mój pomysł, żeby razem zamieszkać i ja go tu ściągnęłam, więc jak mam mu teraz powiedzieć, żeby sobie szedł mieszkać na stancji ze współlokatorami.

6,980

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
Lady Loka napisał/a:
GwiezdnyPył napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Owieczka, a co się dzieje takiego, że się kłócicie? Jakieś zewnętrzne czynniki wchodzą? Może da się to jakoś jeszcze wyeliminować i jakoś wypracować porozumienie. Bo wyprowadzka to duży krok zwiastujący zresztą bardziej koniec niż nowy początek.

Ja też powoli szykuję się do wyprowadzki tylko muszę znaleźć coś przystępnego cenowo, gdzie mogłabym spokojnie mieszkać. Życie.

Loka ale jesteście razem ?

Tak, ale to już takie ostatnie podrygi i próby reanimacji. Ja chciałam się wyprowadzać w sierpniu, ale po wielkich płaczach i prośbach jeszcze zostałam, bo też nie chciałam go zostawiać na lodzie z koniecznością wynajmowania całego mieszkania, bo mam głupie poczucie odpowiedzialności, bo to był mój pomysł, żeby razem zamieszkać i ja go tu ściągnęłam, więc jak mam mu teraz powiedzieć, żeby sobie szedł mieszkać na stancji ze współlokatorami.

Pamiętam jak mówiłaś że teraz to po dwóch latach się ślub powinno brać i tak chyba mniej więcej u was będzie niedługo te dwa lata ? Cisza na forum myślałam że wyskoczysz z wiadomością o ślubie . To już jest nie do odratowania ?

6,981

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Dziewczyny! U mnie może mniej dramatycznie, ale po przeczytaniu Waszych postów, po kumulacji wszystkiego, całego stresu związanego z różnymi sytuacjami, po prostu się poryczalam. Rzadko płacze, baaaaaardzo rzadko, ale już po prostu pękłam. Zastanawiałam się co u Was i nie spodziewałam się takich wiadomości sad

Promyczku wierze w to, ze karma zawsze wraca. Prędzej czy później, ale jednak. Do niej tez wróci. Ciężko mi sobie wyobrazić, jak podła trzeba być osoba, żeby zrobić komuś takie świństwo. Jednocześnie chyba tez strasznie słaba, niepewna siebie i zakompleksiona. Ściskam Cię mocno.

Owieczko, wyprowadzka najczęściej wiąże się już z brakiem powrotu. Jesteście pewni tej decyzji? Przyjaciółka powinna wiedzieć, ze za coś musisz żyć, nakarmić dziecko i opłacić rachunki. Przyjaźnią za to wszystko nie zapłacisz, uczciwie pracujesz i wynagrodzenie Ci się należy. Co do biopsji - mocno, bardzo mocno trzymam kciuki.

Loka koniec? Ech, przykro mi sad

Ja zdecydowałam się w końcu na zmiane pracy. Rzucam się na mega głęboka wodę i nie ukrywam, ze się stresuje. W (jeszcze) obecnej pracy wojna z jedna wariatka, po 4 latach w końcu wyrzygalam jej brak profesjonalizmu i kompetencji. Zastanawiałam się tylko czy klienci nie słyszeli tego wszystkiego. Poklocilam się z PsiapsiGejem, bo próbował na mnie odreagować swoje niepowodzenia. No po prostu jestem taka jakaś zmęczona, ze chcialabym wyjechać na jakaś bezludna wyspę i tydzień pobyć kompletnie sama.

6,982

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Mam pytanie do was zastanawialiście się co z naszą gilotyna ? Ostatnio myślałam o niej ale zniknęła mi z portali macie ja na portalach czy tylko mnie usunęła ?

6,983 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-11-08 00:13:44)

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Promyczku dwa razy zamykałem działalność z tego co pamiętam to u Ciebie to nie jest pierwsza branża.
Żal ,przykro bo za drugim razem niby wcale nie musiałem w pewnym sensie miałem fajną załogę kryzys (kolejny któryś tam z rzędu )mnie nie dotknął ale za dużo napięcia za dużo presji mojej we mnie na mnie samego prace zaczęłam traktować po jakimś czasie jako źródło i ucieczkę od napięcia jednocześnie o mało nie straciłem rodziny wtedy i nie tylko ,teraz nie żałuje "czasem życie nas przerasta"
i już koniec kropka nie ma rady,nie ma siły porażka to nie koniec świata dla mnie.Wolno sobie nie radzić i być słabym wtedy szukamy możliwości .
Po za tym jak ochłoniesz uspokoi się to możesz za jakiś czas wrócić jak będziesz chciała do prowadzenia salonu .
W dodatku jeszcze silniejsza i mądrzejsza .
Owieczko i Loka trzymajcie się też przykro mi i nie wiem co napisać tak naprawdę .
Pomyślę jednak .

GwiezdnyPył napisał/a:

Mam pytanie do was zastanawialiście się co z naszą gilotyna ? Ostatnio myślałam o niej ale zniknęła mi z portali macie ja na portalach czy tylko mnie usunęła ?

Chyba wszystkich usunęła .

6,984

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Dalej uważam, że po 2 latach już się wie wink nie chodzi o to, żeby po 2 latach być już po ślubie, tylko po takim czasie juz można podjąć decyzję co do wspólnej przyszlości.
Mam znajomych, którzy ostatnio wzięli ślub po 1.5 roku bycia razem, to mi się wydaje jednak trochę pospieszne. Bo w sumie trzeba się zaręczać bardzo szybko, żeby zdążyć z salami i terminami.
No ale to już wybór konkretnych ludzi smile

Też macie tak, że listopad jest najgorszy? Grudzień jest spoko, bo robi się już klimat świąteczny i już czuć taką przyjemną atmosferę, ale listopad jest okropny, ciemno, zimno, bleh. Potem też jest kryzys styczen/luty, bo już nie ma atmosfery, wszystko przeszło, a dalej jest zimno. A potem już z górki, bo wiosna idzie smile
Swoją drogą od 1.5 miesiąca jestem na diecie smile mój plan zakłada jeszcze 11 miesięcy i będzie efekt wow.

6,985

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
Lady Loka napisał/a:

Owieczka, a co się dzieje takiego, że się kłócicie? Jakieś zewnętrzne czynniki wchodzą? Może da się to jakoś jeszcze wyeliminować i jakoś wypracować porozumienie. Bo wyprowadzka to duży krok zwiastujący zresztą bardziej koniec niż nowy początek.

Ja też powoli szykuję się do wyprowadzki tylko muszę znaleźć coś przystępnego cenowo, gdzie mogłabym spokojnie mieszkać. Życie.

Odkąd zaczęłam mieć problemy z ex i sprawy sądowe, jest do bani. Czyli jakoś od maja. On ma pretensje do mnie, że cały czas żyję przeszłością, że się boję exa, zamiast być twarda, że się angażuję i przenoszę to na nasz związek. Nie umiem z nim na ten temat rozmawiać, bo on chyba nic nie rozumie. Ja nie żyję przeszłością, ale mam traumę, boję się ex, dlatego też postanowiłam wrócić na terapię. Angażuję się, bo chodzi tu o moje dziecko, nie mogę napisać do ex "spier**aj", bo zaraz wywlecze to przed sądem. Mi się wydaję, że mój jeszcze obecny, mimo wszystko jest zazdrosny. W małżeństwie żyło mi się dobrze, mieliśmy dom bez kredytu, nie mieliśmy problemów finansowych, żyło nam się ok, wg niego miałam wszystko. Szkoda, że nie widzi już tej przemocy psychicznej i fizycznej itd. Tzn. twierdzi, że widzi, ale to już było i ja powinnam o tym zapomnieć, bo jestem już z nim. No nie da się. Nie jest łatwo o wszystkim zapomnieć, o tym, ze ktoś w nocy stał nad Tobą z nozem, że planował się wieszać, siedząc godzinami pod liną a Ty wyłaś i błagałaś, by tego nie robił. Tak, ex zniszczył mi psychikę, wróciłam na terapię, ale nie jestem w stanie tego nie przeżywać. Tym bardziej, że niestety ale mam i będę mieć z nim kontakt.

Ja z kolei mam chyba jakąś obsesję na temat jego ex. Nie wiem, czy mają kontakt, ale coś wyczuwam. Nakręcam się i nie potrafię przestać myśleć.
Kobieta starsza od niego, mężatka, mimo wszystko byli razem kilka lat. Bardzo ambitna, pracoholik, zarabia pewnie zajebiście, jest jakimś dyrektorem w banku. Rozstali się jakieś dwa lata przed tym jak my się poznaliśmy. Ale...mam kompleksy. Co z tego, że skończyłam studia, jak utknęłam w kiepsko płatnej pracy. Miałam zajebistą pracę, w wieku 23 lat byłam kierownikiem w fajnej firmie, ale mój (wtedy) mąż, kazał mi się zwolnić z pracy, bo był zazdrosny o kolegów.
A ja głupia to zrobiłam. Zostałam kurą domową, perfekcyjną Panią domu itp. Po latach jestem tu gdzie jestem, kiedy słyszę jak moj obecny, namawia mnie do zmiany pracy, myślę, że gdzieś mnie tam porównuje. Że miał super dziewczynę, która zrobiła naprawdę karierę, a ja jestem beznadziejna. Mówił, że nie mają kontaktu, a wczoraj zobaczyłam, że mają się na Linkedinie....
W ostatnią sobotę października, był na koncercie z kolegą - sama mu to zaproponowałam, bo ja nie mogłam z nim iść. Wyjechałam po niego o północy, i nawet nie sądziłam, że jest tak nawalony....ale nic. Nie wiem po co, ale powiedział mi, że ten kolega z którym był, wychodząc na koncert, minął się w drzwiach właśnie z tą jego ex. ( ona przyjaźni się z dziewczyną jego przyjaciela). Po kiego mi była ta wiedza? Nie wiem. Po co była mu potrzebna? Więc to była sobota.
We wtorek dostaję po południu wiadomość, że idzie na krótkie piwo pracowe. Ok. Zapomniał chyba, że obiecał mojej córce pomóc jej w nauce do środowego sprawdzianu. Dałyśmy radę. W czwartek był ostatni dzień października, halloween. Udało mi się wygrać mały konkurs w radio, pochwaliłam mu się, ucieszył się. Moja córka po południu, miała iść z koleżankami z cukierkami, wróciłam szybko z pracy, umalowałam ją na trupa a tu się okazało, że obie koleżanki wystawiły moją córkę i nie idą. Płacz, smutek, złość. On do mnie pisze, że jest koniec miesiąca i musi zostać godzinę dłużej w pracy, ale zrobił małe zakupy. Ok i piszę mu o sytuacji w domu. Reaguje smutną buźką. Po godzinie, dostaję wiadomość, że on idzie na kilka szotów w kolegą...No i się miarka przebrała. Nie wytrzymałam i pooooszłooooo! Napisałam że mam dość, że mam w domu lokatora, a ja nie potrzebuję lokatora, że nie ma czasu, od tygodnia chlanie i powrót po północy itd. 
On, żeby mi dopiec od razu upomniał się o pieniądze, które od niego pożyczyłam, bo nie dostałam pensji i rata za mieszkanie (najem), razem 1600...ja 0 na koncie. I tak dalej....
Nie mam sił, nie czuję wsparcia tylko ataki, on uważa, że wspierał mnie podczas rozpraw, a ja tego nie czuję, cały czas były ataki i co ja powinnam robić z ex.
On twierdzi, że nie okazuję czułości, że jestem zimna, i dlatego on jest taki sam. Nie, ja jestem taka, bo on jest taki. Przytulam się, interesuję co u niego, a on nic. Siedzi cały czas w telefonach.
Od tygodnia śpię z córką, wczoraj oddałam mu resztę pieniędzy. On się nie odzywa. Próbowaliśmy rozmawiać w sobotę, ale do niczego to nie doprowadziło.
Kocham go, ale nie ufam. Może i nie zdradza fizycznie, bo wraca normalnie, ale nie wiem czy się nie kontaktują. 
Nie wyciągnę pierwsza ręki, nie tym razem. Więc jeśli ma być to koniec, niech nastąpi. Wiem, że sobie poradzę, martwię się o córkę.

Jezu, rozpisałam się, a i tak wszystkiego nie napisałam, przepraszam sad

6,986

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
Pokręcona Owieczka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Owieczka, a co się dzieje takiego, że się kłócicie? Jakieś zewnętrzne czynniki wchodzą? Może da się to jakoś jeszcze wyeliminować i jakoś wypracować porozumienie. Bo wyprowadzka to duży krok zwiastujący zresztą bardziej koniec niż nowy początek.

Ja też powoli szykuję się do wyprowadzki tylko muszę znaleźć coś przystępnego cenowo, gdzie mogłabym spokojnie mieszkać. Życie.

Odkąd zaczęłam mieć problemy z ex i sprawy sądowe, jest do bani. Czyli jakoś od maja. On ma pretensje do mnie, że cały czas żyję przeszłością, że się boję exa, zamiast być twarda, że się angażuję i przenoszę to na nasz związek. Nie umiem z nim na ten temat rozmawiać, bo on chyba nic nie rozumie. Ja nie żyję przeszłością, ale mam traumę, boję się ex, dlatego też postanowiłam wrócić na terapię. Angażuję się, bo chodzi tu o moje dziecko, nie mogę napisać do ex "spier**aj", bo zaraz wywlecze to przed sądem. Mi się wydaję, że mój jeszcze obecny, mimo wszystko jest zazdrosny. W małżeństwie żyło mi się dobrze, mieliśmy dom bez kredytu, nie mieliśmy problemów finansowych, żyło nam się ok, wg niego miałam wszystko. Szkoda, że nie widzi już tej przemocy psychicznej i fizycznej itd. Tzn. twierdzi, że widzi, ale to już było i ja powinnam o tym zapomnieć, bo jestem już z nim. No nie da się. Nie jest łatwo o wszystkim zapomnieć, o tym, ze ktoś w nocy stał nad Tobą z nozem, że planował się wieszać, siedząc godzinami pod liną a Ty wyłaś i błagałaś, by tego nie robił. Tak, ex zniszczył mi psychikę, wróciłam na terapię, ale nie jestem w stanie tego nie przeżywać. Tym bardziej, że niestety ale mam i będę mieć z nim kontakt.

Ja z kolei mam chyba jakąś obsesję na temat jego ex. Nie wiem, czy mają kontakt, ale coś wyczuwam. Nakręcam się i nie potrafię przestać myśleć.
Kobieta starsza od niego, mężatka, mimo wszystko byli razem kilka lat. Bardzo ambitna, pracoholik, zarabia pewnie zajebiście, jest jakimś dyrektorem w banku. Rozstali się jakieś dwa lata przed tym jak my się poznaliśmy. Ale...mam kompleksy. Co z tego, że skończyłam studia, jak utknęłam w kiepsko płatnej pracy. Miałam zajebistą pracę, w wieku 23 lat byłam kierownikiem w fajnej firmie, ale mój (wtedy) mąż, kazał mi się zwolnić z pracy, bo był zazdrosny o kolegów.
A ja głupia to zrobiłam. Zostałam kurą domową, perfekcyjną Panią domu itp. Po latach jestem tu gdzie jestem, kiedy słyszę jak moj obecny, namawia mnie do zmiany pracy, myślę, że gdzieś mnie tam porównuje. Że miał super dziewczynę, która zrobiła naprawdę karierę, a ja jestem beznadziejna. Mówił, że nie mają kontaktu, a wczoraj zobaczyłam, że mają się na Linkedinie....
W ostatnią sobotę października, był na koncercie z kolegą - sama mu to zaproponowałam, bo ja nie mogłam z nim iść. Wyjechałam po niego o północy, i nawet nie sądziłam, że jest tak nawalony....ale nic. Nie wiem po co, ale powiedział mi, że ten kolega z którym był, wychodząc na koncert, minął się w drzwiach właśnie z tą jego ex. ( ona przyjaźni się z dziewczyną jego przyjaciela). Po kiego mi była ta wiedza? Nie wiem. Po co była mu potrzebna? Więc to była sobota.
We wtorek dostaję po południu wiadomość, że idzie na krótkie piwo pracowe. Ok. Zapomniał chyba, że obiecał mojej córce pomóc jej w nauce do środowego sprawdzianu. Dałyśmy radę. W czwartek był ostatni dzień października, halloween. Udało mi się wygrać mały konkurs w radio, pochwaliłam mu się, ucieszył się. Moja córka po południu, miała iść z koleżankami z cukierkami, wróciłam szybko z pracy, umalowałam ją na trupa a tu się okazało, że obie koleżanki wystawiły moją córkę i nie idą. Płacz, smutek, złość. On do mnie pisze, że jest koniec miesiąca i musi zostać godzinę dłużej w pracy, ale zrobił małe zakupy. Ok i piszę mu o sytuacji w domu. Reaguje smutną buźką. Po godzinie, dostaję wiadomość, że on idzie na kilka szotów w kolegą...No i się miarka przebrała. Nie wytrzymałam i pooooszłooooo! Napisałam że mam dość, że mam w domu lokatora, a ja nie potrzebuję lokatora, że nie ma czasu, od tygodnia chlanie i powrót po północy itd. 
On, żeby mi dopiec od razu upomniał się o pieniądze, które od niego pożyczyłam, bo nie dostałam pensji i rata za mieszkanie (najem), razem 1600...ja 0 na koncie. I tak dalej....
Nie mam sił, nie czuję wsparcia tylko ataki, on uważa, że wspierał mnie podczas rozpraw, a ja tego nie czuję, cały czas były ataki i co ja powinnam robić z ex.
On twierdzi, że nie okazuję czułości, że jestem zimna, i dlatego on jest taki sam. Nie, ja jestem taka, bo on jest taki. Przytulam się, interesuję co u niego, a on nic. Siedzi cały czas w telefonach.
Od tygodnia śpię z córką, wczoraj oddałam mu resztę pieniędzy. On się nie odzywa. Próbowaliśmy rozmawiać w sobotę, ale do niczego to nie doprowadziło.
Kocham go, ale nie ufam. Może i nie zdradza fizycznie, bo wraca normalnie, ale nie wiem czy się nie kontaktują. 
Nie wyciągnę pierwsza ręki, nie tym razem. Więc jeśli ma być to koniec, niech nastąpi. Wiem, że sobie poradzę, martwię się o córkę.

Jezu, rozpisałam się, a i tak wszystkiego nie napisałam, przepraszam sad

Matko owieczko bardzo ci współczuję i jestem z Tobą trzymaj się . Co do zazdrości a raczej braku zaufania nie bierze się z nikąd w sumie sam zaczął mówiąc ci że jego kolega ja widział wiadomość nie potrzebna dla ciebie . A może poprostu chce ci dopiec a wie czym i jako sposób . Przykre to wszystko że tak się u was dzieje trzymam za was kciuki dziewczyny .

6,987

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Owieczko, a ewentualna terapia dla par u Was? Czy już nie chcesz walczyć?

6,988

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Owieczko, jeśli mogę Ci cokolwiek doradzić, bazując na własnych, bardzo podobnych doświadczeniach - to jest egzekucja należnych Ci poborów od przyjaciółki, albo zmiana pracy.
Przyjaźń przyjaźnią, jej problemy problemami, ale Ty wykonujesz dla niej pracę, która nie jest wolontariatem.
Czy ona ma problemy z przetrwaniem na równi z Tobą, z tego tytułu, że nie płaci Ci wynagrodzenia? To jest skrajnie nieuczciwe wykorzystywanie Ciebie, które naraża Cię na dodatkowy, ogromny i całkowicie Ci teraz niepotrzebny stres.
Kiedyś, kiedyś, kiedy byłam piękna i młoda, a na ziemi żyły dinozaury wink utknęłam w bardzo podobnej sytuacji, z tą różnicą, że dzieci miałam dwoje.
Praca była fajna, szefem był mój dobry znajomy. Była świetna atmosfera, ludzie fajni. Dobrze się tam czułam, lubiłam swoje zajęcia, miałam sporo sukcesów ... tylko ta cholerna wypłata. Albo jej nie było, albo była rozciągnięta przez miesiąc i płatna w 10 ratach. I tak w piątek dostawałam jakieś tam grosze, robiłam zakupy na weekend, w poniedziałek szłam do kasy po resztę, a oburzona księgowa mówi do mnie: no przecież w piątek pani dostała! big_smile
Dzisiaj się z tego śmieję, ale wtedy to był dramat.
Ciągnęło się to przez dwa lata. Dwa lata męki, podczas których ciągle martwiłam się o pieniądze. Dwa razy wywalali mnie z wynajmowanych mieszkań, bo nie płaciłam na czas. Narobiłam sobie mnóstwo problemów i długów. Ciągle musiałam się zapożyczać, a nie bardzo było od kogo. Jak już dostawałam jakiś ochłap, to zaraz musiałam oddać długi i znowu byłam kompletnie bez grosza.
Bardzo nie chciałam zmieniać pracy, na tamtą chwilę nie wyobrażałam sobie że mogłabym stamtąd kiedykolwiek odejść.
Ale powoli zaczęło docierać do mnie, że szef rozkręca nowy biznes równoległy. Że raczej mu niczego nie brakuje. Że widziałam jakim samochodem przyjechała kiedyś do firmy jego niepracująca żona.
I kiedy pojawiło się ogłoszenie, które mi odpowiadało, postanowiłam na nie aplikować.
Nową pracę dostałam, i mimo że wiele rzeczy było w niej gorszych - atmosfera, zespół, a przede wszystkim szef - jakie było moje zdumienie, kiedy po pierwszym przepracowanym miesiącu, ostatniego dnia miałam na koncie całą wypłatę.
I to już? -pomyślałam sobie. Tak, to było już. Okropnie dziwnie i niezwykle komfortowo było regulować na czas swoje zobowiązania, mieć cały budżet do dyspozycji i rozplanowania na cały miesiąc.
Tą jedną decyzją zapewniłam sobie komfort w podstawowych, bo egzystencjalnych sprawach.
I to było bardzo, bardzo wiele dla mnie. Tak, jakby odjęto mi przynajmniej połowę zmartwień.
Zupełnie inaczej było mi wtedy i ze sprawami - bo mój ex i jego na tamte czasy dziewczyna - mocno szarpali mnie po sądach. I zupełnie inaczej było ze zdrowiem, bo też zaczynały się powoli różne historie nowotworowe, które trzeba było badać i leczyć.
A tak samo jak Ty - ani nie byłam gotowa na zmianę pracy, ani tego nie chciałam.

Życzę Ci, żeby udało Ci się dojść do decyzji i czynów, które chociaż w tym zakresie zdejmą z Ciebie stres i obciążenie psychiczne.
Wiezienie się na Twoich plecach, bo "szefowa ma problemy" jest skrajnie, wstrętnie wręcz nieuczciwe.

6,989

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
Lady Loka napisał/a:

Owieczko, a ewentualna terapia dla par u Was? Czy już nie chcesz walczyć?

hmm. On nie widzi potrzeby terapii, bo to ze mną jest nie tak. A ja na swoją chodzę.

Myślę, że chodzi tu też o te Twoje "przechodzenie związku". Jesteśmy razem ponad 3 lata. I stoimy w miejscu. Pewnie trochę z mojej winy, bo ja od początku deklarowałam, że już nie chcę wychodzić za mąż i mieć więcej dzieci. Ostudziło to jego zapędy i potrafi mi nadal to wypomnieć, dokładnie pamięta kiedy to powiedziałam. Tylko, że miał przecież możliwość wyboru. Ja go nie zmuszałam do bycia ze mną.
Po czasie, sama widzę, że to co jest to jest nic. Czegoś brakuje, nasz związek przestał się rozwijać. Co dalej?
Wiem, że poznałam człowieka, który mnie naprawdę pokochał, ale nie daje rady z moją przeszłością, z moim ex. Ale to też wiedział od samego początku. Wiedział, że to nie będzie łatwe. Wydaje mi się, że to jemu już nie zależy.
Jak rozmawialiśmy w sobotę, powiedział że żałuję tego co się stało ( chodziło o te piątkowe wyjście), ale czasu nie cofnie i tyle. Szkoda, że nie usłyszałam, przepraszam. Odsuwając się ode mnie, odsuwa się od mojej córki. To jest straszne. W domu jest cisza. On nie wykazuje inicjatywy, więc co mogę. Loka, zawsze wyciągałam pierwsza rękę. Zawsze. Teraz czuję ból, kiedy potrzebowałam by był, pocieszył, on wybrał kolejne spotkanie z kimś innym.
Nie zabraniałam mu nigdy wychodzić, ale może ja faktycznie jestem chora tak jak mój ex, ale wyjścia co tydzień, czy kilka razy w tygodniu, kiedy ze mną nigdzie nie wychodzi, mi nie pasują. Nie wiem z kim się spotyka, gdzie jest, o której wróci. Tym bardziej, że mieszkamy pod Warszawą, więc musi wracać jakimś pociągiem. Wszystkie wyjścia to tajemnica, a jak się pytam, to zaraz wychodzi, że jestem zaborcza....

6,990

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

A nie jesteś w stanie trochę bardziej jeszcze odciąć się od swojego ex? Albo znaleźć kogoś, przez kogo byście się kontaktowali jeżeli chodzi o Waszą córkę?
Nie mówię, że to rozwiązanie na teraz, ale na przyszłość dla Twojego zdrowia psychicznego?

6,991

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

IsaBella, dziękuję. Od jakiegoś czasu, zdaję sobie sprawę, że jestem przy niej, mojej szefowej, z poczucia wdzięczności. Dała mi pracę, kiedy jej szukałam, pomagała mi podczas mojego rozstania, zawsze mogłam na nią liczyć. Kiedy muszę wyjść w ciągu dnia do lekarza - nie ma problemu, kiedy coś z dzieckiem - nie ma problemu, mogę wziąć i home office. Ale...od zawsze jestem zatrudniona na minimalkę, więc Zus, wiadomo. Od pół roku w ogóle nie płaci składek, komornik sądowy zajął konto. Ona otworzyła nową działalność na słupa. Ja jestem jeszcze w tej starej. Ona nie pracuje ze mną, bo jest 200 km stąd. Pracujemy zdalnie.
Sama jest po rozwodzie, ma dwie córki i dobre alimenty. Kupiła mieszkanie, remontuje, ale nigdy nie ma kasy.  Ja nie mam zdolność kredytowej, bo mając umowę na 1540 zł trudną ją mieć. W ogóle, od pół roku nie mam kasy na koncie, tylko do ręki. Ona u siebie, zajmuje się kilkoma sprawami, a ja co miesiąc słyszę, że tu są koszty, bo i biuro w którym pracuję to koszty  i pensje, razem ok. 10 000 a obrót jest na 12000. Ok, ale ja  robię za 3 osoby. Jestem obsługą klienta, zaopatrzeniowcem, pomagam w produkcji itp. Mam wrażenie, że nie ważne ile robię, zawsze jest za mało, i oczekuje się ode mnie, że sama zarobię na własną pensję i zus, którego nie płaci. Pisząc co, sama się śmieję z beznadziejności tej sytuacji. Powiedzcie mi tylko, który pracodawca pozwoli mi wyjść w ciągu dnia do psychologa, czy podjechać do szkoły córki, czy na spotkanie z prawnikiem? Teraz do pracy mam 5 minut samochodem, szukając innej, muszę brać pod uwagę, że to nie będzie już 5 minut, a córka dłużej zostanie sama w domu.
Czuję się wrednie, bo aplikowałam na dwa ogłoszenia, nie mówiąc szefowej, że zaczynam się rozglądać. Nie wiem jak mam jej powiedzieć, bo ona cały czas mi dziękuję, ze z nią jestem, że niby je też cięzko, że musimy zacząć zarabiać, tylko czy to ja mam sama zrobić?

Loka, próbuję. Pracuję nad tym z psychologiem. Po pierwsze mam od razu nie czytać maili a tym bardziej na nie odpowiadać. Mam się dystansować i nie dawać się wkręcać i grać w jego gierki. Robię postępy, ale zaraz przyjdzie apelacja, więc nerwy będą.

6,992

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Tak Loka. Dla mnie również listopad jest najcięższym miesiącem. Zgniła pogoda i same zle wieści od bliskich. Przez 2 lata ledwo dźwigałam siebie i to, co mnie spotykało. A w tym roku dźwigam bliskich i przyznaje, ze chwilami brakuje mi sił, werwy i chęci. Pocieszam się tym, ze zmieniam prace i mam poczucie, ze to krok ku czemuś nowemu, nowe wyzwania, chce działać, uczyć się, rozwijać. To mnie nakręca i tego się trzymam.

6,993

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
Pokręcona Owieczka napisał/a:

Od jakiegoś czasu, zdaję sobie sprawę, że jestem przy niej, mojej szefowej, z poczucia wdzięczności. Dała mi pracę, kiedy jej szukałam, pomagała mi podczas mojego rozstania, zawsze mogłam na nią liczyć. Kiedy muszę wyjść w ciągu dnia do lekarza - nie ma problemu, kiedy coś z dzieckiem - nie ma problemu, mogę wziąć i home office. Ale...od zawsze jestem zatrudniona na minimalkę, więc Zus, wiadomo. Od pół roku w ogóle nie płaci składek, komornik sądowy zajął konto. Ona otworzyła nową działalność na słupa. Ja jestem jeszcze w tej starej. Ona nie pracuje ze mną, bo jest 200 km stąd. Pracujemy zdalnie.
Sama jest po rozwodzie, ma dwie córki i dobre alimenty. Kupiła mieszkanie, remontuje, ale nigdy nie ma kasy.  Ja nie mam zdolność kredytowej, bo mając umowę na 1540 zł trudną ją mieć. W ogóle, od pół roku nie mam kasy na koncie, tylko do ręki. Ona u siebie, zajmuje się kilkoma sprawami, a ja co miesiąc słyszę, że tu są koszty, bo i biuro w którym pracuję to koszty  i pensje, razem ok. 10 000 a obrót jest na 12000. Ok, ale ja  robię za 3 osoby. Jestem obsługą klienta, zaopatrzeniowcem, pomagam w produkcji itp. Mam wrażenie, że nie ważne ile robię, zawsze jest za mało, i oczekuje się ode mnie, że sama zarobię na własną pensję i zus, którego nie płaci. Pisząc co, sama się śmieję z beznadziejności tej sytuacji. Powiedzcie mi tylko, który pracodawca pozwoli mi wyjść w ciągu dnia do psychologa, czy podjechać do szkoły córki, czy na spotkanie z prawnikiem? Teraz do pracy mam 5 minut samochodem, szukając innej, muszę brać pod uwagę, że to nie będzie już 5 minut, a córka dłużej zostanie sama w domu.
Czuję się wrednie, bo aplikowałam na dwa ogłoszenia, nie mówiąc szefowej, że zaczynam się rozglądać. Nie wiem jak mam jej powiedzieć, bo ona cały czas mi dziękuję, ze z nią jestem, że niby je też cięzko, że musimy zacząć zarabiać, tylko czy to ja mam sama zrobić?

O jejku, Owieczko, nie masz pojęcia jak bardzo znajoma jest mi taka sytuacja sad
Naprawdę ogromnie Ci współczuję, bo wiem, że to się nie zmieni.
Po pierwsze - jeśli nie jest to dla Ciebie przynudzaniem - to opowiem Ci, jak w analogicznej sytuacji wyglądała moja praca.
Kiedy mnie przyjęli, w moim dziale były 4 osoby. My w czwórkę obsługiwaliśmy flotę 70 samochodów ciężarowych, o różnych parametrach. Koordynowaliśmy pracę warsztatu też, i wszystkich kierowców.
Po 2 latach zostałam w tym dziale ... sama! I wszystkiego innego było dokładnie tyle samo. Też warsztat, też ciągle 70 samochodów, a do tego doszły mi problemy z kierowcami, którzy rotowali na potęgę, bo im szef również nie płacił na czas wynagrodzeń. Nierzadko bywało tak, że miałam załadowane auto na bazie, terminowy rozładunek, a ani pół człowieka, który mógłby z tym wyjechać. Roboty było tyle, że nierzadko musiałam przyjeżdżać w soboty, a nawet w niedziele - z dziećmi - do biura, żeby nadgonić papiery, czy wystawianie faktur.
Długo to trwało, zanim do mnie dotarło, że przecież robię za czterech!
Cały czas słyszałam utyskiwania, jakie to my mamy ogromne koszty z taką flotą. I z tymi wszystkimi ludźmi. I te wszystkie obciążenia. I to paliwo olaboga. Że jeszcze troszkę musimy tylko wytrzymać, bo szef prowadzi działania naprawcze, że już ino, zarozki - a będzie lepiej.
I wiesz co Ci powiem? Dupatam.

Dotarło do mnie, że on jako jedyny w tym całym biznesie, nie cierpi niedostatku, czy stresu finansowego.

Zupełnie na luzie rozkręcał sobie równoległą działalność z produkcją kosmetyków z pereł. Jeszcze mnie obciążał tym, bo musiałam mu w Niemczech wyszukiwać linie technologiczne do produkcji tychże, które skupywał za gotówkę.
Po moim odejściu transport został zupełnie bez nikogo i to on musiał się wszystkim zajmować. Mnie pozwał do sądu, zarzucając mi porzucenie stanowiska pracy i narażenie firmy na straty, które wyliczył i które chciał ode mnie egzekwować.
Jeszcze jakieś 3 do 4 miesięcy dawał sobie radę, a potem wszystko rozpadło się z wielkim hukiem.
On gładko przeszedł sobie do tego drugiego biznesu, a wszyscy ludzie poszli na bruk, z wielomiesięcznymi zaległościami nie do odzyskania. Zrozumiałam, że on nigdy nie miał w planie restrukturyzacji, czy ratowania tej działalności transportowej. NIGDY. Chciał korzystać z niej i z darmowej pracy ludzi tak długo, jak to tylko było możliwe, a potem przejść do drugiego biznesu. Czekałabym i męczyła się na darmo.
On jak postanowił, tak zrobił i kład w ten sposób każdy swój następny interes. Do dzisiaj jest znanym w rejonie kombinatorem, który doczekał się nawet kilku artykułów w lokalnej prasie ze względu na swoje szwindle. I co? I pstro. Nadal mieszka w pałacu pod miastem, nadal bardzo dobrze sobie żyje. A dla mnie nie miał 1500 zł na wypłatę co miesiąc. No ludzie, gdzie ja miałam rozum.
Także może czasem bywają ludzie niezastąpieni. I uważam, że właśnie takim człowiekiem jesteś dla swojej szefowej/przyjaciółki Ty Owieczko.

I po drugie. Skoro biznes Twojej szefowej jest tak niedochodowy, że nie wystarcza jej na pokrycie podstawowych kosztów, to po kiego licha ona go ciągnie, narażając się na jeszcze większe straty. Dodatkowo - ją stać na normalne życie, a nawet na kupno mieszkania, czy remont.
Nie dawaj się dłużej oszukiwać. To mieszkanie i ten remont dzieje się Twoimi rękami i na Twoich plecach. Jak to możliwe, że jej starcza na wszystko i spokojnie sobie żyje, a Ty cierpisz niedostatek? Czyżby miała aż tak wysokie alimenty i zero dochodów z własnego biznesu? Ale gdyby tak było, to nie dostałaby kredytu na mieszkanie.
Jeśli jesteś pracownikiem, który u niej musi zarobić na wszystkie - podkreślam wszystkie koszty, nie tylko te związane z Twoim zatrudnieniem - to jaki jest Twój interes w pracy dla niej?
Toż zakładając swoją działalność o podobnym profilu wyjdziesz na swoje i zarobisz na siebie spokojnie, bo będziesz miała niższe koszty.
To jest do zrozumienia wyłącznie w jednej sytuacji - jeśli brak regularnej i pełnej pensji dla Ciebie, wynika z tego, że któryś z Waszych kontrahentów nie reguluje, albo nie uregulował swoich zobowiązań względem Was. Jeśli jednak spływ należności jest w miarę płynny i nie macie zatorów, to uwierz mi na słowo, że to Ty swoimi pieniędzmi kupiłaś i remontujesz jej mieszkanie. Serio.
Gdyby jej było ciężko, to byłaby w takiej sytuacji jak i Ty. Wiecznie pod kreską, zadłużona, kompletnie bez kasy i martwiąca się o każde jutro. Tymczasem ona - z tego co napisałaś - żyje sobie całkiem spoko i nie brakuje jej pieniędzy.

To jest bardzo miłe, że Cię docenia, że Ci dziękuje, ale tym nie nakarmisz swojego dziecka, ani nie opłacisz dachu nad Waszymi głowami.
Jeśli dla niej robisz za trzech, to dla siebie, albo dla kogoś innego - też będziesz potrafiła. Warto to zaangażowanie i wkład pracy przekuć na regularną, terminową i kompletną pensję na koncie.

Rzeczywiście, jeśli podejmiesz pracę u kogoś innego, być może nie będziesz mogła wychodzić w ciągu dnia na spotkanie z prawnikiem, do psychologa, czy do córki do szkoły. Przynajmniej na samym początku z całą pewnością nie będziesz mogła tego robić.
ALE.
Zupełnie możliwe, że uda Ci się z czasem. Zupełnie możliwe, że będziesz mogła, w zamian za zostanie dłużej, czy odpracowanie tego.
Zupełnie możliwe, że uda Ci się poukładać i zorganizować życie tak, że będziesz mogła i pracować i odbywać niezbędne wizyty.
Zupełnie również bardzo możliwe, że zejdzie z Ciebie tyle stresu i napięcia, że zmieni się jakość Twojego codziennego życia, a swoje siły i energię będziesz mogła przekierować na inne płaszczyzny. Czego Ci naprawdę gorąco życzę.

6,994

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Dziękuję :*

Wszystkie te problemy, powodują obniżenie mojego nastroju, co powoduje konieczność częstszych wizyt u psychologa. Wiem, że rozwiązując te problemy, pozbędę się stresu, w którym żyję od dłuższego czasu. Do tego dochodzą problemy zdrowotne, więc siada wszystko.
Krok po kroku zacznę wprowadzać zmiany, bo przecież nikt za mnie tego nie zrobi. Najgorsze, że nie wiem jak mam rozpocząć z szefową rozmowę. TO jest naprawdę trudne, bo ona się tego nie spodziewa. Dzieli nas odległość, którą będę chyba musiała pokonać, bo nie chcę przeprowadzić tej rozmowy przez telefon.
Wiem też, że robię podle szukając pracy za jej plecami, ale nie mogę sobie pozwolić na bycie bezrobotną samotną matką. Czuję się parszywie.
Najgorsze jest to, że nie mam motywacji do pracy, w sensie w tej pracy. Robię jak osioł i nic z tego nie ma, więc odechciewa sie wszystkiego. Żyję problemami firmy, które powinny mnie nie interesować, ale wpajanie mi co miesiąc, że na siebie nie zarabiam, odbiera ochotę. Czasem mam wrażenie, że to tylko ja pracuję. Szefowa była  w zeszłym tygodniu na urlopie, poprosiła bym zaglądała na jej skrzynkę i gasiła pożary. Przez tydzień czasu nie było żadnego maila. Jak wróciła, skarżyła się, że nie wie w co ręce włożyć, bo ma tyle zaległości i pracy....nie wiem o co kaman. I tak jest od dawna, tylko brakuje mi odwagi by z tym skończyć. sad
Sytuacja domowa nie pomaga, aczkolwiek powoduje właśnie te przemyślenia. Przecież muszę sobie poradzić jak zostanę sama i będę mieć wszystkie zobowiązania na swojej głowie. Nie licząc alimentów i 500+, same rachunki i koszt wynajmu są wyższe niż moja pensja...ciemność widzę.

6,995 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-11-08 16:00:37)

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Przepraszam drogie Panie, że wtrącam się do dyskusji, co nie zmienia faktu,że szczerze współczuję trudnej sytuacji każdej z Was. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz. Często, kiedy dochodzi do rozpadu związku podaje się taką oficjalną przyczynę, jak właśnie: "związek stoi w miejscu" "nie rozwija się". Brzmi to mimo wszystko dość enigmatycznie i w trakcie rozmów z partnerem chyba nie stosujecie takich argumentów. smile Bo tutaj może się kryć jednak sporo powodów...

6,996

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
bagienni_k napisał/a:

Przepraszam drogie Panie, że wtrącam się do dyskusji, co nie zmienia faktu,że szczerze współczuję trudnej sytuacji każdej z Was. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz. Często, kiedy dochodzi do rozpadu związku podaje się taką oficjalną przyczynę, jak właśnie: "związek stoi w miejscu" "nie rozwija się". Brzmi to mimo wszystko dość enigmatycznie i w trakcie rozmów z partnerem chyba nie stosujecie takich argumentów. smile Bo tutaj może się kryć jednak sporo powodów...

Myślę, że jest to bardzo wygodna odpowiedź na zadawane przez innych pytanie "dlaczego?"
Ludzie, którzy przechodzą kryzysy, rozmawiają i wiedzą co jest powodem, jednak często związek, który się nie rozwija, umiera. Pytanie, co oznacza to owe rozwijanie. Wg mnie, żaden papier czy przysięga, nie mają czarodziejskiej mocy i nie zmienią, nie uratują czegoś, czego jest coraz mniej. Związek trzeba pielęgnować, dbać o niego, ale jakiś cel trzeba mieć. Miłość to nie wszystko. Wiele czynników zewnętrznych ma wpływ na nasz relacje. Czasem są inne priorytety, czasem trzeba dokonać wyboru i coś poświęcić. Trzeba zawczasu reagować, jak dzieje się źle, zamiast zamiatać pod dywan, bo prędzej czy później ten brud wyjdzie. Ja, nie tyle co przegapiłam, co właśnie schowałam na później. Zajęłam się w pewnej chwili czymś ważniejszym, a pracę nad związkiem odłożyłam. Mój Partner nie wykazał inicjatywy, rozumiał że mam problemy, postanowił przeczekać, odsuwając się. I nagle wszystko wybuchło.
Nie wiem co będzie z nami, podjęcie decyzji o rozstaniu pozostawiłam jemu. Przestałam mieć oczekiwania.

6,997

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Problem w tym, że często dostrzegamy błędy czy właściwe rozwiązanie już po fakcie. W sumie nie dotyczy to przecież tylko związków, ale ogólnie życia. Choć nie wiadomo, jakby się potoczyła sytuacja, gdyby Twój partner zamiast się oddalać, pomógł Ci jakoś w przezwyciężeniu problemów. Tego cennego wsparcia potrzebujemy nadzwyczaj często.

6,998

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
bagienni_k napisał/a:

Przepraszam drogie Panie, że wtrącam się do dyskusji, co nie zmienia faktu,że szczerze współczuję trudnej sytuacji każdej z Was. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz. Często, kiedy dochodzi do rozpadu związku podaje się taką oficjalną przyczynę, jak właśnie: "związek stoi w miejscu" "nie rozwija się". Brzmi to mimo wszystko dość enigmatycznie i w trakcie rozmów z partnerem chyba nie stosujecie takich argumentów. smile Bo tutaj może się kryć jednak sporo powodów...

A dla mnie brak ślubu i dążenia do ślubu jest tu kluczową kwestią w tym braku rozwoju.
Bo jeżeli zatrzymujemy się na etapie wspólnego mieszkania i nic więcej, to tak naprawdę w pewnym momencie się odpuszcza starania. Przychodzi codzienność, pranie, sprzątanie, praca i powoli powoli ludzie się od siebie oddalają. Taki związek nie zakłada bycia ze sobą przez całe życia, bo wątpię, żeby ktoś tak myślał na etapie właśnie wspólnego mieszkania. Zakłada to odrębne majątki osobiste, odrębne zakupy, nawet posiadanie wspólnego konta i wspólnej kasy nie zmienia tego, że jak za tą wspólną kasę kupię coś ja, to jest to moje.

Ślub jest mysleniem bardzo długoterminowym. Domyślnie powinien to być wybór na całe życie. I często jest tak, że się razem jest, a tego wyboru się nie podejmuje. Dlaczego? Bo się nie chce z tą osobą być całe życie. Często to jest podświadome, a wszystkim dookoła mówi się, że przecież papierek niepotrzebny. Ale często jest tak, że osoba, która mówi, że papierek jest niepotrzebny zrywa związek z długoletnim partnerem, bo spotyka kogoś nowego i po roku już bierze ślub. Więc co z tym podejściem, że papierek nie jest potrzebny? Dla mnie to właśnie podświadomosć mówiąca, że to nie ta osoba.
Poza tym bez ślubu łatwo jest odkładać w czasie wszystkie poważniejsze decyzje typu kupno wspólnego mieszkania, wspólnego samochodu, ciąża, wychowanie dziecka itd.
I to są czynniki, które sprawiają, że związek nie jest z czasem silniejszy tylko słabszy. Przychodzi większa kłótnia, zauroczenie kimś innym i nie ma nic, co by trzymało człowieka przed wyprowadzką. A jednak ślub i papierek znaczą trochę więcej i często pomagają się opamiętać.

Przechodzone związki, mieszkanie razem przez ileś lat bez żadnej decyzji odnośnie tego, czy chce się razem iść przez resztę życia to też swojego rodzaju decyzja. Decyzja o braku decyzji.

6,999 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-11-08 19:44:24)

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Wcale nie jest z Tobą tak źle Owieczko - wydaje mi się że terapia jednak działa na Ciebie  a jak sama już wiesz i masz doświadczenie nie jest to równoznaczne z radykalną natychmiastową poprawą samozadowolenia znaczy samopoczucia. Na jej początku  jakby znacznie bardziej  boli wk..wia wszystko i wszyscy no prawie wszyscy a najbardziej sam pacjent siebie straszy denerwuje surowo ocenia  .Człowiek jest jak ślimak bez skorupki i jeszcze te stresy taki worek w którym jest wszystko pomieszane i poplątane.
Zaczyna się dostrzegać bałagan w sobie i to co inni wyczyniają i co nam robią,za naszym pozwoleniem ,cichym,nieświadomym ale też głośnym sprzeciwem bezskutecznym .
Apelacja - do trzech razy sztuka - nie ma co się dołować i nakręcać dasz radę wyćwiczona jesteś nie przeginaj z tą delikatnością swą.
Kontakty z ex terapeuta ma 100% racji  potrzebny czas i nabranie wprawy w odcinaniu się i nabieraniu dystansu o swoich traumach wiesz już bardzo dużo więcej niż nie jedna osoba na tym forum czas wyrobić w sobie inne reakcje na działania ex żeby jego wpływ na Ciebie nie był istotny i znaczący - reagujesz emocjami jak pies Pavlova nic dziwnego i niezwykłego to też wiesz sama, jak dobry terapeuta wyprowadzi Ciebie z tego tylko pamiętaj że terapeuta to nie morfina.
Związek hmm Ty poszłaś wyraźnie do przodu chociaż wydaje Ci się że jest gorzej nieprawda więcej widzisz i mniej unikasz,nie uciekasz.
M .teraz sprawia wrażenie że się wycofuje unika i chowa ucieka rożnie może z nim być.
Praca przyjął bym Ciebie w ciemno ,ale nie jesteś elektromonterką niestety - pech smile
Ty jesteś najważniejsza ,nie sprzedajesz siebie tylko swoją pracę możesz czuć się jak czujesz,ale ta "nielojalność" to jej poczucie jest irracjonalne raczej związane obawami przed zmianą trzyma Ciebie w pułapce w miejscu tłumaczysz się tym żeby tam tkwić  nie zmieniać niczego na zasadzie "jest jak jest(źle) ale jest " w pewnym sensie, nie zadowolisz wszystkich w koło, nie wszystko zależy od Ciebie,nie przysięgałaś że do końca życia i warunki chyba teraz inne niż te na które się godziłaś zawierając umowę.Iza  rozwinęła tę kwestię nie będę się powtarzać.Przyjaźń to nie jest zgoda na wykorzystywanie i nadużycia  a te jej ckliwe gadki - mówić to se można.
Miałem podobnie kiedyś z kumplem prowadziliśmy wtedy razem wspólne usługi co innego uzgodniliśmy a co innego potem kupel próbował przeforsować na siłę za moimi plecami swój interes korzystny bardziej dla niego itp też miałem dylemat z lojalnością on nie miał chyba wcale bo zaczął wredne akcje i zaczął szaleć imprezować lekceważyć pracę dodatkowo.
Rozstaliśmy się złość znacząco pomogła mi w podjęciu decyzji.Nie mamy kontaktu śmiertelnie się podobno wtedy obraził - trudno jego problem nagrabił to miał ostrzegałem sygnalizowałem itp bez echa.
Także może nie jest tak jak sobie wyobrażasz ale coś się dzieje nie siedzisz na 4 literach użalanie się nad sobą na Twoim etapie słabo będzie działać.Niektóre rzeczy poruszone na psychoterapii działają powoli jakby z opóźnieniem cholera wie dlaczego smile
Oczywiście trzymam kciuki ja i mój kot smile

7,000

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
Pokręcona Owieczka napisał/a:

Dziękuję :*

Wszystkie te problemy, powodują obniżenie mojego nastroju, co powoduje konieczność częstszych wizyt u psychologa. Wiem, że rozwiązując te problemy, pozbędę się stresu, w którym żyję od dłuższego czasu. Do tego dochodzą problemy zdrowotne, więc siada wszystko.
Krok po kroku zacznę wprowadzać zmiany, bo przecież nikt za mnie tego nie zrobi. Najgorsze, że nie wiem jak mam rozpocząć z szefową rozmowę. TO jest naprawdę trudne, bo ona się tego nie spodziewa. Dzieli nas odległość, którą będę chyba musiała pokonać, bo nie chcę przeprowadzić tej rozmowy przez telefon.

Wiesz Owieczko, nie jestem pewna, że ona się tego nie spodziewa. Nie można być chyba aż taką ignorantką, żeby wierzyć, iż pracownik któremu nie wypłacamy wynagrodzenia, jest zadowolony i zostanie z nami i będzie dla nas pracował za darmo do końca swojego życia.
Myślę, że najprostszym sposobem będzie wyjście z założenia, że ona musi wiedzieć w jakie wpędza Cię kłopoty, nie rozliczając się z Tobą terminowo. Możesz na spokojnie i wprost powiedzieć, że bardzo cenisz sobie jej zaufanie, współpracę z nią, ale nie stać Cię dłużej na to, żeby współpracować z nią w dotychczasowym systemie, ponieważ ciągły brak środków, wpędza Cię w ogromne kłopoty. Nie ma nic złego w tym, abyś wprost powiedziała o swoim zaangażowaniu i wkładzie pracy i o tym, że musisz terminowo i w całości otrzymywać swoje wynagrodzenie. Że nie widzisz możliwości kontynuowania Waszej współpracy w obecnym schemacie.

Pokręcona Owieczka napisał/a:

Wiem też, że robię podle szukając pracy za jej plecami, ale nie mogę sobie pozwolić na bycie bezrobotną samotną matką. Czuję się parszywie.

Nie Owieczko, absolutnie nie robisz nic parszywego, szukając innego zajęcia dla siebie. Parszywy jest sposób, w jaki ona Ciebie traktuje. To jest jedyna parszywa rzecz w tym układzie. Jak już wcześniej wspominałam - jej sympatią, podziękowaniami i przyjaźnią - nie nakarmisz dziecka i nie zapewnisz mu dachu nad głową.

Pokręcona Owieczka napisał/a:

Najgorsze jest to, że nie mam motywacji do pracy, w sensie w tej pracy. Robię jak osioł i nic z tego nie ma, więc odechciewa sie wszystkiego. Żyję problemami firmy, które powinny mnie nie interesować, ale wpajanie mi co miesiąc, że na siebie nie zarabiam, odbiera ochotę.

Oczywiście, że nie masz motywacji do pracy, ponieważ ani nie dostajesz za nią wynagrodzenia, ani nie czujesz, żeby Twoja ciężka praca była w jakikolwiek sposób doceniana. Szczerze mówiąc - taki sposób manipulacji jest dość charakterystyczny dla przełożonych, którzy robią swoich pracowników w konia. Ona doskonale wie, że postępuje paskudnie. Dlatego tłumaczy się z tego przed Tobą i też przed sobą w taki sposób. Czuje potrzebę usprawiedliwiania się.
Tymczasem ta sprawa jest bardzo prosta. Pracujesz, więc należy Ci się terminowe wynagrodzenie w całości. A jeśli szefowa nie jest zadowolona z Twojej pracy - niech Ci o tym powie, albo rozwiąże Waszą współpracę. Jeśli masz zarabiać sama na siebie, to możesz robić to wyłącznie dla siebie samej, na swojej działalności. Szefowa, która skwapliwie korzysta z owoców Twojej pracy, nie jest Ci w takim przypadku potrzebna.

Pokręcona Owieczka napisał/a:

Czasem mam wrażenie, że to tylko ja pracuję. Szefowa była  w zeszłym tygodniu na urlopie, poprosiła bym zaglądała na jej skrzynkę i gasiła pożary. Przez tydzień czasu nie było żadnego maila. Jak wróciła, skarżyła się, że nie wie w co ręce włożyć, bo ma tyle zaległości i pracy....nie wiem o co kaman. I tak jest od dawna, tylko brakuje mi odwagi by z tym skończyć. sad

Jeśli przez ten tydzień narobiła sobie zaległości, to normalna sprawa, że wracając do pracy musi je nadrobić. No halo smile przecież to nie odkrycie Ameryki. Wygląda na to, że ona nieźle Tobą manipuluje, wpędzając Cię (jej zdaniem) subtelnie w poczucie winy, i starając się wywołać w Tobie współczucie.
Bo przecież kto chciałby szarpać o kasę swoją biedną szefową, która ma tyyyle kłopotów, zmartwień i pracy. Taka manipulacja wywołuje w Tobie poczucie niepewności, wzbudza współczucie dla biedulki. I tak sama zapędzasz się w kozi róg, że ani nie przemknie Ci przez głowę upominanie się o pieniądze.
Takie postępowanie, to wyłącznie nakładanie Tobie kagańca. Chodzi o to, żebyś nie śmiała upominać się o swoje. Cały ten cyrk z wypominaniem ma na celu zakłopotanie Ciebie.

Pokręcona Owieczka napisał/a:

Sytuacja domowa nie pomaga, aczkolwiek powoduje właśnie te przemyślenia. Przecież muszę sobie poradzić jak zostanę sama i będę mieć wszystkie zobowiązania na swojej głowie. Nie licząc alimentów i 500+, same rachunki i koszt wynajmu są wyższe niż moja pensja...ciemność widzę.

Nic nie ciemność kochanie. Niezależnie od tego, jak będzie się Wam układało z partnerem w związku. Czy się rozstaniecie, czy też nie - powiadam Ci - za swoją ciężką pracę masz prawo oczekiwać godziwego, pełnego i terminowego wynagrodzenia.
I nie ma to nic wspólnego z tym, że przyjaciółka udaje, iż jej firma nie przynosi zysku. Nie daj się nabierać, żaden szef nie trzyma pracownika, który generuje mu wyłącznie straty. Ona nie zatrudnia Ciebie ze współczucia, czy z czystej sympatii, tylko dlatego, że się to jej opłaca.
Mocno trzymam za Ciebie kciuki Owieczko.

7,001

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

IsaBella, jestem pełna wdzięczności i podziwu, jesteś bardzo mądrą Kobietą i bardzo dziękuję za każde słowo. Znasz skrawek mojej historii a Twoje wnioski są tak trafne, jakbyś była obok. Po latach, bo to już 7 rok, jak tu pracuję, uwierzyłam, że muszę sama zarobić na swoją pensję. Że jak nie zrobię obrotu i firma ma problemy z płatnościami, to jest mój błąd. Czas zmienić myślenie.

bagienni_k Nie jestem bez winy. Często stawałam okoniem. Po traumatycznych doświadczeniach z pierwszego małżeństwa, bardzo zaczęłam bronić swojego "ja". Tylko zawsze był mały problem. Idąc za Witkiewiczem "[...]Mnie trzeba strasznie, bez pamięci kochać i trzymać z całej siły. Inaczej nie ma mnie. Ginę czasem nawet sama dla siebie. Sama siebie nie znam w takich chwilach. [...]". Czasem nie czułam tej miłości, mimo że ona była i na pewno jest. Ale moje deficyty przerzuciłam na kogoś innego, kto nie jest ich winien. Terapia trwa.

Loka Twoje podejście jest popularne pośród młodych, którzy nie mają na plecach ciężaru nieudanych związków. Taka ułuda. Ja też, będąc dwudziestoletnią dziewczyną, wierzyłam w miłość aż po grób, idee związane z małżeństwem, jeden facet do końca życia, dzieci, dom, sielanka. I prawie mi się udało. Życie.
Po swoich przeżyciach, wiem że wszystko się może zdarzyć i żadna obietnica nic nie da. Mogę kochać drugiego człowieka tak, jak nigdy nikogo nie kochałam, chcę z nim być, ale nie daje sobie prawa do decydowania jak długo to będzie trwać. Ludzie się zmieniają, życie i różne sytuacje nas weryfikują. W małżeństwie też przychodzi codzienność, pranie, sprzątanie gotowanie. Wiele małżeństw nie ma wspólnoty finansowej, mają osobne konta.
Nie jest tak, że uważam, że ten facet to nie jest to. Z każdym innym byłoby tak samo. Ja po prostu nie wierzę w instytucję małżeństwa. Ale też nie potrafię w próżni trwać. Nie wiem jak to rozwiązać. Po prostu nie wiem co robić, w którym iść kierunku.

Paslawek Szybko się uczę, a coś czuję, że elektromnonterka to mój konik wink
M. zrobił to samo co ja - schował się do siebie. Walczy o siebie, o swoją niepodległość. Niby wiele rozumie, ale tylko niby. Ma wiele racji, ale jakby nie przyjmuje moich.
Wiem jedno:
"[...]Jeśli zwątpisz choć raz
To choćbyś z pistoletem zaszedł mi drogę
Powrotów nie będzie ."

Jeśli dojdzie do rozstania, to będzie definitywne.

7,002

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Owieczko, ja odpowiadałam Bagiennikowi z perspektywy osoby przed pierwszym małżeństwem smile nie było moim celem w żadnym momencie jakieś komentowanie Twoich wyborów, zresztą uważam, że nie mam prawa się wypowiadać odnośnie powtórnych małżeństw, bo nie mam pojęcia jak człowiek się czuje jak pierwsze się rozlatuje wink

Tak jestem wychowana, że małżeństwo jest potencjalnie na całe życie. I wiadomo, że różne rzeczy mogą się po drodze wydarzyć, to jednak wybierając potencjalnego małżonka mam w perspektywie spędzenie z nim całego życia. Gdyby to była perspektywa 5-10 lat to zapewne za któregoś z dotychczasowych partnerów bym za mąż wyszła, ale w perspektywie całego życia żaden nie jest tym wyjątkowym i jednym, z którym widzę się na emeryturze.

7,003

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Wiem Loka, przepraszam.
Życzę Ci, żebyś znalazła tego jednego, wymarzonego smile Warto marzyć, bo marzenia się spełniają smile

7,004

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

A ja się zawsze zastanawiam, kiedy poruszany jest temat braku rozwoju w związku, co po ślubie? Tzn mniej więcej rozumiem o co wam chodzi, sam byłem w związku 7 letnim, gdzie od 5 lat mieszkaliśmy razem i faktycznie z czasem dochodzi do takiej stagnacji i codzienności. Ale załóżmy, że jesteśmy razem i dążymy do ślubu, związek się rozwija i ewoluuje. Bierzemy ślub i co dalej? Przecież nadal będzie ta sama codzienność i te same problemy. Kilka lat po ślubie nadal ktoś może uznać, że tkwi w miejscu i związek się nie rozwija, bo przecież drugiego ślubu się nie weźmie. Więc jakie może być rozwinięcie związku po ślubie, zakładając, że oboje nie chcemy dzieci? Choć nigdy ślubu nie miałem i może się mylę, może ślub odmienia tak człowieka, że już nie odczuwa tego stania w miejscu?

7,005

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
niktinny napisał/a:

A ja się zawsze zastanawiam, kiedy poruszany jest temat braku rozwoju w związku, co po ślubie? Tzn mniej więcej rozumiem o co wam chodzi, sam byłem w związku 7 letnim, gdzie od 5 lat mieszkaliśmy razem i faktycznie z czasem dochodzi do takiej stagnacji i codzienności. Ale załóżmy, że jesteśmy razem i dążymy do ślubu, związek się rozwija i ewoluuje. Bierzemy ślub i co dalej? Przecież nadal będzie ta sama codzienność i te same problemy. Kilka lat po ślubie nadal ktoś może uznać, że tkwi w miejscu i związek się nie rozwija, bo przecież drugiego ślubu się nie weźmie. Więc jakie może być rozwinięcie związku po ślubie, zakładając, że oboje nie chcemy dzieci? Choć nigdy ślubu nie miałem i może się mylę, może ślub odmienia tak człowieka, że już nie odczuwa tego stania w miejscu?

No ale też nie doszedłeś do etapu ślubu tongue więc ciężko powiedzieć, co jest potem. Ale jest coś więcej, co Was ze sobą wiąże. I to o to chodzi. Ślub zmienia, bo zmienia nas decyzja, że to z tą osobą chcesz iść przez życie. Może jestem idealistką, ale katolickie wychowanie tutaj naprawdę dużo daje. Ślub jest decyzją, z której trudniej się wymiksować niż ze wspólnego mieszkania. Jest codzienność, ale jest też świadomość, że ta decyzja została podjęta i że jak jest problem, to się nad nim pracuje.
Wiadomo, że po ślubie też pojawia się jakaś codzienność i stagnacja i to jest naturalne. Tyle, że to jest już po ślubie. Kiedy wiesz, że to jest dla Ciebie osoba, z którą chcesz się zestarzeć. A nie w momencie, kiedy się razem mieszka i masz dość.

Dzięki Owieczko smile

7,006

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
niktinny napisał/a:

A ja się zawsze zastanawiam, kiedy poruszany jest temat braku rozwoju w związku, co po ślubie? Tzn mniej więcej rozumiem o co wam chodzi, sam byłem w związku 7 letnim, gdzie od 5 lat mieszkaliśmy razem i faktycznie z czasem dochodzi do takiej stagnacji i codzienności. Ale załóżmy, że jesteśmy razem i dążymy do ślubu, związek się rozwija i ewoluuje. Bierzemy ślub i co dalej? Przecież nadal będzie ta sama codzienność i te same problemy. Kilka lat po ślubie nadal ktoś może uznać, że tkwi w miejscu i związek się nie rozwija, bo przecież drugiego ślubu się nie weźmie. Więc jakie może być rozwinięcie związku po ślubie, zakładając, że oboje nie chcemy dzieci? Choć nigdy ślubu nie miałem i może się mylę, może ślub odmienia tak człowieka, że już nie odczuwa tego stania w miejscu?

Nie da się tego tak ogólnie jakoś ująć i odpowiedzieć  to są osobnicze szczegółowe zjawiska i stany .
Nie ma  zawsze i nigdy.
Na razie nie przejmuj się tym wszystkim na zapas i tak się nie da przygotować idealnie na związek i małżeństwo .
Duchowość i codzienność to jedno i to samo jak zadbasz o siebie i swój rozwój  to znajdziesz odpowiedź dla siebie ,niema gotowców w formie papki dobrej dla wszystkich

7,007

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
Lady Loka napisał/a:

Ślub jest mysleniem bardzo długoterminowym. Domyślnie powinien to być wybór na całe życie. I często jest tak, że się razem jest, a tego wyboru się nie podejmuje. Dlaczego? Bo się nie chce z tą osobą być całe życie. Często to jest podświadome, a wszystkim dookoła mówi się, że przecież papierek niepotrzebny. Ale często jest tak, że osoba, która mówi, że papierek jest niepotrzebny zrywa związek z długoletnim partnerem, bo spotyka kogoś nowego i po roku już bierze ślub. Więc co z tym podejściem, że papierek nie jest potrzebny? Dla mnie to właśnie podświadomosć mówiąca, że to nie ta osoba.
Poza tym bez ślubu łatwo jest odkładać w czasie wszystkie poważniejsze decyzje typu kupno wspólnego mieszkania, wspólnego samochodu, ciąża, wychowanie dziecka itd.
I to są czynniki, które sprawiają, że związek nie jest z czasem silniejszy tylko słabszy. Przychodzi większa kłótnia, zauroczenie kimś innym i nie ma nic, co by trzymało człowieka przed wyprowadzką. A jednak ślub i papierek znaczą trochę więcej i często pomagają się opamiętać.

Przechodzone związki, mieszkanie razem przez ileś lat bez żadnej decyzji odnośnie tego, czy chce się razem iść przez resztę życia to też swojego rodzaju decyzja. Decyzja o braku decyzji.

Myślę, że i tak i nie. Na pewno sformalizowany związek utrudnia odejście. Tyle, że słowo utrudnia można rozumieć dwojako. Niektórym utrudnia własnie z powodu tego wszystkiego co wspólne w rozumieniu materialnym/wspólnotowym i dlatego trwają w takim małżeństwie bo (tutaj wpisać/wypisać masę różnych uzasadnień, gdzie ostatnim jest miłość). Oczywiście są też przypadki, kiedy ten papier pozwala się opamiętać, utrzymać w ryzach, zawalczyć, pracować. Życie. Różnie bywa.
Osobiście uważam, że obecnie ślub, żadna deklaracja pisemna czy w formie przysięgi przed setką gości nie spowoduje, że to będzie wieczne, szczęśliwe i do końca życia. Bycie z kimś całe życie to wybór. I może być tak, że ja wybrałam na całe życie, a druga strona  może ten wybór z różnych przyczyn chcieć za jakiś czas zmieni (mimo że x czasu wcześniej uważał, że jest on na całe życie). Nikt chyba nie wychodzi za mąż z założeniem, że to tylko na chwilę, 5,10,15 lat, a jednak małżeństwa się rozpadają (i fizycznie i emocjonalnie).... Często ten papierek USC czy namaszczenia sakramentem nie powstrzymuje ludzi przed krzywdzeniem siebie. W małżeństwie można tak samo się oddalić i wypalić  i codzienność może przerosnąć jak w związku niesformalizowanym. I w obu można tak samo o siebie walczyć i pracować nad tym. Jak się chce, jak się widzi sens.
Ps. Ale żeby nie było, sama nie jestem przeciwniczką ślubów, ale nie dyskredytuje też związków i ich jakości bez tego. I mimo ze dla mnie przysięga ma wartość, sakrament ma wartość i małżeństwo też jest czymś co w założeniu ma być na całe życie, to jednak obserwując ludzi dookoła i dzisiejsze egoistyczne czasy to nie mogę mieć niestety absolutnej pewności, że trafię na kogoś z takim samym poglądem i że się on w czasie nie zmieni. Mogę odpowiadać za siebie, za swój wybór, ale za cudzy chyba już nie.

Owieczko, uszy do góry! Jesteś silna, dzielna babka. Walcz o swoje, rób to co najlepsze dla Ciebie. Nie musisz być zawsze superhero. Wszystko się ułoży :*

7,008

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Zawsze powtarzałam, że mając papier, trudniej jest trzasnąć drzwiami. I dalej tak uważam. Będąc w małżeństwie, nie można się po prostu spakować i wyjść, tak jak w przypadku związku bez obrączek.

Jednak znów nie wytrzymałam i w sobotę odezwałam się pierwsza. Nie było okazji porozmawiać dogłębnie, tylko powierzchownie, więc nie ma jakiegoś hurra optymizmu. W ostatnim czasie wydarzyło się kilka bolesnych kłótni, kilka przekroczonych granic, więc powiedzenie teraz, że wszystko będzie ok, byłoby naiwne.
Czeka na nas dużo pracy, ciężkiej pracy, bo obojgu nam zależy. Ale...bierzemy pod uwagę, że się nie uda.
Ja ze swojej strony wiem gdzie popełniałam błędy i postaram się więcej ich nie popełniać, spróbuję nie zapalać się i nie wybuchać od razu itp.
Mimo wszystko, wyczuwam z jego strony dystans. No nic, zobaczymy.
Miłego dnia!

7,009

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Trzymam kciuki, Owieczko:**

Mi zostało niewiele czasu w „starej pracy” i płynnie przechodzę do „nowej”. W pewnym momencie będę ciągnęła 2 etaty, żeby to wszystko jakoś zgrać, wiec w najbliższym okresie nie będę miała praktycznie w ogóle wolnego. No... jeden dzień, który spędzę prawie cały w podróży na szkolenie, podpisanie dokumentów itp. Zaczynam się coraz bardziej stresować i wahać, czy podjęłam dobra decyzje. Odchodzę z pracy, w której miałam już jakaś pozycje, pracowałam ponad 4 lata i wszystko było mi znane do miejsca, w którym wszystko będę zaczynała od początku. Czułam wypalenie i bardzo tej zmiany chciałam, a teraz zaczynam się martwić, czy sobie poradzę. Dużo nauki, wdrażania się, rzucam się na głęboka wodę, bo trafie tam w naprawdę gorącym okresie. Brrr!!! Trzymajcie za mnie kciuki tez <3

7,010

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Jaz, trzymam kciuki i wiem, że będzie dobrze! Zmiany są potrzebne, zmiany są dobre, tym bardziej, że piszesz, że to będzie coś nowego, więc się rozwijasz smile
Gratuluję i powodzenia smile

7,011

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
Pokręcona Owieczka napisał/a:

Jaz, trzymam kciuki i wiem, że będzie dobrze! Zmiany są potrzebne, zmiany są dobre, tym bardziej, że piszesz, że to będzie coś nowego, więc się rozwijasz smile
Gratuluję i powodzenia smile

Jazz zgadzam się z owieczka zmiany są czasami potrzebne zresztą wiem że dasz sobie radę trzymam kciuki . Mnie też czekają ciężkie dni trzymajcie za mnie kciuki żebym przeżyła to spotkanie z ex .
Miłego dnia wam życzę

7,012

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Pyłku, głowa do góry! Będzie dobrze, wiem że się denerwujesz, bo to jest normalne, ale wiem, że jesteś silna smile
Trzymam kciuki i daj znać jak poszło smile

7,013

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Jazz przecież to Ty rządzisz w swoim mieście a nie ktoś inny - dasz radę .
W nowej dziedzinie wcale nie jesteś taka nowa masz doświadczenie w kontakcie z ludźmi a wiedzę o nowej branży też już jakąś masz
nie sadzę żebyś zaczynała od zupełnego zera w tej dziedzinie przecież to w pewnym sensie było Twoje coś jak hobby dobrowolne
teraz będą Ci za to płacić i jeszcze umożliwią Ci szkolenie i rozwój.
Lęki i obawy - normalka i to że miną też
Trzymanie kciuków i pazurów masz jak zwykle zapewnione przez nas.
Pyłku to tylko facet i obrazy z przeszłości chwila emocji w gruncie rzeczy to dobrze bo nie uciekniesz nigdzie przed konfrontacją
też dasz radę .
Owieczko mały przełom ale przełom nie odpuszczaj teraz i dbaj o siebie bardziej niż bardziej.
"Sprzeczne sygnały" to nie jest Twoje życie choć trochę podobne Ty jesteś dużo dużo dalej.
Trzymajcie się

7,014

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
paslawek napisał/a:

Owieczko mały przełom ale przełom nie odpuszczaj teraz i dbaj o siebie bardziej niż bardziej.

Boję się, że wpadnę w pułapkę robienia wszystkiego za dwoje, dla dobra związku. Że to tylko ja będę się starać, by pokazać, że mi zależy, że zrozumiałam swoje błędy i chce je naprawić. Tylko, kurczę, jakoś też mi się to nie uśmiecha. Tak, biorę na klatę wszystkie złe rzeczy, które robiłam, ale praca powinna być po obu stronach.
Nie wiem na czym stoję, nie mogę niczego planować, on też wychodzi z takiego założenia. Jest mi przykro, że np. sam chodzi do kina, że na kolejny koncert idzie z kolegą, bo ja mówiłam, że nie stać mnie na bilet. Mamy z kolei 3 bilety na pewien grudniowy koncert, na który idziemy z moją córką, przynajmniej taki jest plan, a jak wyjdzie? nie wiem.
Nie wiem co robić. Boję się, że ja będę się starać, a to wszystko nie długo się rozsypie.

7,015 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-11-13 18:04:49)

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
Pokręcona Owieczka napisał/a:
paslawek napisał/a:

Owieczko mały przełom ale przełom nie odpuszczaj teraz i dbaj o siebie bardziej niż bardziej.

Boję się, że wpadnę w pułapkę robienia wszystkiego za dwoje, dla dobra związku. Że to tylko ja będę się starać, by pokazać, że mi zależy, że zrozumiałam swoje błędy i chce je naprawić. Tylko, kurczę, jakoś też mi się to nie uśmiecha. Tak, biorę na klatę wszystkie złe rzeczy, które robiłam, ale praca powinna być po obu stronach.
Nie wiem na czym stoję, nie mogę niczego planować, on też wychodzi z takiego założenia. Jest mi przykro, że np. sam chodzi do kina, że na kolejny koncert idzie z kolegą, bo ja mówiłam, że nie stać mnie na bilet. Mamy z kolei 3 bilety na pewien grudniowy koncert, na który idziemy z moją córką, przynajmniej taki jest plan, a jak wyjdzie? nie wiem.
Nie wiem co robić. Boję się, że ja będę się starać, a to wszystko nie długo się rozsypie.

Pisząc Owieczko żebyś nie odpuszczała nie miałem na myśli tego żebyś przejęła nad kontrolę w związku wręcz przeciwnie.
Wiesz dobrze jak kończą się starania i próby wchodzenia komuś do głowy domyślania się rozkminiania co M ma na myśli jak się czuje i czego oczekuje od Ciebie itp itd.
Jesteś dość długo na forum to nie ma co Ci sprzedawać ogólników i innych rad w postaci nie przejmuj się,ponieważ w praktyce jak się nie chciałem czymś przejmować to było odwrotnie.
Upierdliwy wkurzający irytujący mechanizm w dodatku natrętny - często po prostu odruchowy.
Wyjściem z tego jest uczenie się czegoś nowego wprowadzanie małych stopniowych zmian w myśleniu rewolucje wykańczają czasem.
Lubisz czytać i gotować jednak zwiększanie ilości czasu na te sprawy może być ucieczką zagłuszaniem pewnych myśli.
Namawianie Ciebie do wyczynowego sportu może być też bez sensu jeżeli Twój opór jest zbyt silny.
Dochodzą jeszcze możliwości czasowe i finansowe z czasem to pół biedy jeszcze.
Spacer dłuższy i częstszy z córką i psami,prościutkie ćwiczenia oddechowe i fizyczne to takie przykłady tylko pod Twoją rozwagę jest mnóstwo prostych rzeczy i mnóstwo inspiracji można znaleźć dla nowych rzeczy..
W tym wszystkim ważne jest żeby opór nie był zbyt silny ale niechęć było możliwa do przełamania,to samo jeżeli chodzi o zmieniania myślenia na inne ,sposób obserwowania siebie,oceniania siebie jest ważny podobnie jak to co sobie często powtarzasz na swój temat.
Namawianie Ciebie na jogę czy medytacje transcendentalne w sytuacji dużego stresu jest też nie bardzo bo do tych spraw dobrze jest się przygotować i wstępnie wyciszyć porozwiązywać istotne problemy inaczej można popaść w jeszcze większą "nerwicę.

7,016

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Paslawku masz rację to tylko facet i wspomnienia ale boje się żebym nie zemdlała albo czegoś głupiego nie Zrobiła czy powiedziała . Zauważyłam u siebie że jak panicznie się boję czy coś mnie wystraszy dostaje duszności i nie słyszę nic ale co tam dam radę.
Owieczko dziękuję :-). Swoją drogą podziwiam cię jesteś mega silna kobieta i wiem że dasz sobie radę . I moim zdaniem nie warto się starać dla kogoś kto sam się nie stara , a to że nie jedziesz bo kasy nie masz to jemu to nie przeszkadza nie może on zapłacić ? Jesteście jakiś czas ze sobą mógłby ci kupić . Trzymajcie się

7,017

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
GwiezdnyPył napisał/a:

Paslawku masz rację to tylko facet i wspomnienia ale boje się żebym nie zemdlała albo czegoś głupiego nie Zrobiła czy powiedziała . Zauważyłam u siebie że jak panicznie się boję czy coś mnie wystraszy dostaje duszności i nie słyszę nic ale co tam dam radę.
Owieczko dziękuję :-). Swoją drogą podziwiam cię jesteś mega silna kobieta i wiem że dasz sobie radę . I moim zdaniem nie warto się starać dla kogoś kto sam się nie stara , a to że nie jedziesz bo kasy nie masz to jemu to nie przeszkadza nie może on zapłacić ? Jesteście jakiś czas ze sobą mógłby ci kupić . Trzymajcie się

Wszystko Ci wolno Aniu w takiej sytuacji masz wiele praw w tym prawo do gafy,do omdlenia,bycia poddenerwowaną to są prawa nie są to jednak święte obowiązki bo w przeszłości coś Ci się podobnego zdarzyło.
Zadbaj też o siebie (i nie o wygląd tu chodzi jak wiesz smile ) jedz spij odpoczywaj nie siedź po nocy wychodź do ludzi więcej.
Wyjdź do kina zrób sobie nagrodę za nic po prostu dlatego że żyjesz i sobie jesteś.

7,018

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.
paslawek napisał/a:
GwiezdnyPył napisał/a:

Paslawku masz rację to tylko facet i wspomnienia ale boje się żebym nie zemdlała albo czegoś głupiego nie Zrobiła czy powiedziała . Zauważyłam u siebie że jak panicznie się boję czy coś mnie wystraszy dostaje duszności i nie słyszę nic ale co tam dam radę.
Owieczko dziękuję :-). Swoją drogą podziwiam cię jesteś mega silna kobieta i wiem że dasz sobie radę . I moim zdaniem nie warto się starać dla kogoś kto sam się nie stara , a to że nie jedziesz bo kasy nie masz to jemu to nie przeszkadza nie może on zapłacić ? Jesteście jakiś czas ze sobą mógłby ci kupić . Trzymajcie się

Wszystko Ci wolno Aniu w takiej sytuacji masz wiele praw w tym prawo do gafy,do omdlenia,bycia poddenerwowaną to są prawa nie są to jednak święte obowiązki bo w przeszłości coś Ci się podobnego zdarzyło.
Zadbaj też o siebie (i nie o wygląd tu chodzi jak wiesz smile ) jedz spij odpoczywaj nie siedź po nocy wychodź do ludzi więcej.
Wyjdź do kina zrób sobie nagrodę za nic po prostu dlatego że żyjesz i sobie jesteś.

Chyba o wygląd też powinnam bo ostatnio każdy pyta się mnie co się dzieje bo jestem blada znowu schudłam nie jem prawie nic zmuszam się do wszystkiego ale za to mam jakis dobry humor swoja samoocenę też podniosłam z ziemi . Boję się że to też wszystko jakaś reakcja na stres póki co się nie boję bardziej boję się swojej reakcji bo tego nieprzrwidze . Otwieram się na ludzi poznaje nowe osoby . Mam w planach wyszaleć się i wybawić jak będzie zobaczymy . Zmieniam się strasznie i nie wiem czy to dobrze czas pokaże . Póki co ego w górę :-P

7,019

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

No i dobrze, ego na odpowiednim poziomie to podstawa smile Potem reszta sama przychodzi smile

7,020

Odp: dziwne rozstanie, sprzeczności.

Łowco, a on Ci nie fundnie biletu do kina tylko woli isc z kumplem? To nie jest nie wiadomo jak wielki wydatek...

Posty [ 6,956 do 7,020 z 7,946 ]

Strony Poprzednia 1 106 107 108 109 110 123 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » dziwne rozstanie, sprzeczności.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024