Witam Was moi drodzy.
Pamiętajmy jedno, to że na zdjeciach pokazujemy usmiechy niekoniecznie musi oznaczac ze jestesmy szczęśliwi. Ja przez rok czasu idealnie nauczulam się udawac zadowolenie z zycia.
Co u mnie? W niedziele rozstalam sie z plastrem, na zasadzie "nie urywajmy kontaktu ale niczego sobie nie obiecujmy" i cała historia konczy się śmiercią naturalna i wycofaniem nas obu. Jestem pewna ze nie wyszlo by z tego nic poważnego gdyz przez te 2 miesiące odrobine poznałam go z kazdej strony i pomimo swietnych wspomnien i uroczego czasu nie jest to facet dla mnie.
I rowniez w niedzielę gdy wróciłam juz do domu , stanelam razem z dziećmi pod samymi drzwiami bo mialam duzo zakupów (szkolna wyprawka - zbankrutuje przez te moje kule u nogi) pierwsze na co trafilam po zgaszeniu auta był Ex. Ten ex. Nie widzialam go od maja. Oczywiście udalam ze go nie widzę choc jechał tym swoim sportowym autem bez dachu , wrecz slyszalam jak za plecami mi zwalnia by chyba mnie zaczepic ale jako ze otwueralam drzwi synowi to chyba zrezygnował i pojechał dalej. Dzięki Bogu .
Plaster idealnie wpasowal sie w moj czas wolny wiec nie bylo okazji sie spotkać a tylko skończyłam te relacje i juz ex ponownie zagoscil w mojej glowie.
Od tego czasu jest mi dziwnie. Przez to wydazenie nie potrafie nawet zatesknic za plastrem mimo ze myslalam ze tak bedzie , tylko tesknie za tym draniem okrutnym .
W pn. Również spotkalam sie z tata dzieci i uwaga zabijcie mnie ale również wieczorem na drinka bo chcial pogadać. Skończyło sie tak ze wypiliśmy dosc duzo, ja wyszłam po północy porozmawiac z plastrem (kontakt jako taki mamy lecz nie jest to już to) i Tata dzieci zasnął w moim pokoju. Ja wtulilam sie w mlodszego syna i rano starego go Pogonilam przed wstaniem dzieci.
Standardowo twierdzi ze mu nie wychodzi w zwiazku, że zaluje tego co stracil, ze widzi jacy jestesmy szczęśliwi. A ja kolejny raz przekonalam się ze gdyby kiedykolwiek przyszło mi do głowy wracac do niego to umarła bym z zalu i nudy (jego oczywiście).
Zaczynam się zastanawiac jak to jest ze przyciagam tak skonczonych durni albo ludzi kompletnie niedopasowanych do mnie.
Zaczynam również zakumplowywac się z Depresją jesienna. Zestaw nowych gier juz jest , nadmiar wolnego czasu, poryty lepek nadmiarem tłuszczu i grubości tez juz jest, a ze wlosy za krótkie się nie ukladaja, a ze faceta nie ma , typowe nikt mnie nie lubi, nikt mnie nie kocha, obowiazki szkolne razy dwa, i gotowe. Smutek i placz dopada mnie czesviej niz przez lato. Choc jeszcze calkiem w normie.
Przepraszam ze tak tylko o sobie , ale chcialam jakby powiedziec wszystko czym dzielę sie tylko z wami. Jakoś mi latwiej na sercu. Trochę lżej.