Pojawiła się w jego życiu smutna, zagubiona, zmęczona i z wielką paczką pod pachą. Dzień dobry, paczka, podpis, dziękuję, do widzenia.
Drugi raz zobaczył ją gdy kłóciła się, że zbyt długo musi czekać na gotówkę za paczkę. Stała z naburmuszoną miną jak mała dziewczynka, która nie może poradzić sobie ze sznurowadłami.
Trzecie spotkanie nastąpiło gdy on wyszedł do klienta na podwórko sklepu, ona przemoczona czekała w busie na wyjazd ze smutną miną i głową opartą na szybie... Podszedł do busa, otworzył drzwi, zapytał co się stało. Odpowiedziała mu, że nic... On powiedział "pani G. głowa do góry, będzie dobrze... zaraz zrobimy porządek i pani wyjedzie"
Trzecie spotkanie to uśmiechnięta pani G. kłócąca się z powietrzem o czas i pieniądze... ale mówiąca jakby do niego. Hmm takie kto się czubi ten się lubi???
... no i podjął rękawicę
Równie stanowczo powiedział, że nie zawsze pracownicy są winni organizacji pracy, podał kartkę z numerem telefonu i powiedział "Pani pisze sms z kwotą pobrania, ja ogarniam kasę... chyba, że woli pani dalej się kłócić..."
Później była paczka... i uczeń Pani G. Pani G. napisała smsa, że odbiera paczuchę i czy jest gotowa. Przyszedł uczeń i... nie dostał paczki bo... "paczki dla pani G. nikomu nie oddamy"
Napisał wtedy smsa, odpisała, że młody się uczy, on odpisał, że wolałby widzieć panią G. a ona odpisała, że już zawsze będzie przynosiła paczuchy...
Odpisał, że będzie zaszczycony i dostał za to dwie garście cukierków...
Haha... dopiero po 2 tygodniach dowiedział się, że to wynikało z tego, że młody skończył nauki 
Po cukierkach zaproponował przejście na "Ty" iii ... spacer 
Był spacer, kawa, rozmowy, fajna atmosfera... zapewnienie, że oboje nie szukają związków i jej pytanie "zobaczymy się jeszcze?"
Od spotkania codziennie odwiedzała go w pracy, miała przy tym promienny uśmiech i radość w oczach 
Drugie spotkanie było takie bardziej domowe choć proza życia sprawiła, że była troszkę smutna... On już teraz wie, że prozą życia był D.
Chciał ją pocieszyć, wziął za rękę... paluszki same się splotły i zrobiło się... tak troszkę romantycznie 
Pożegnanie było przytulaśne i nie do końca przyjacielskie... Było klejąco i romantycznie
... i było coś jeszcze... nie, nie sex
Udowadnianie sobie, że mogą się zbliżyć do siebie na odległość nosków i się nie pocałują...
Ehh... dała mu całusa 4 dni później... on go sobie odebrał po kolejnych 4 dniach...
Przekroczyli wtedy granicę...
tak, wtedy gdy stali w objęciach wiedział, że nic już nie będzie jak wcześniej... a żegnając się oboje wiedzieli, że poszli w stronę, w którą oboje dalej iść nie chcą...
Gdy dawali sobie całusy wiedzieli, że koniec jest kwestią dni
Brali z relacji tyle czułości, dotyku i namiętności ile się dało, kradli dla siebie każdą sekundę.
Zniknęła nagle... gdy zetknęli się służbowo a on zapytał co się dzieje odpowiedziała, że nie ma czasu, ale obiecuje, że zadzwoni...
On czuł, że to koniec, ale dał jej czas... ona dawała sobie czas i opcję gdyby nie wyszło z D... lub hmm faktycznie nie potrafiła mu powiedzieć, że odchodzi.
Czekał 4 tygodnie, a ona milczała... Przez ten czas widzieli się służbowo 3 razy, po dwóch tygodniach raz jeszcze poprosił żeby zadzwoniła bo jej czas się kiedyś skończy...
Po czterech tygodniach zadzwonił zamknąć znajomość na swoich zasadach....
Powiedział, ze o nic już nie pyta, że od początku wiedział, że to koniec... jest mu tylko przykro, że ona trzymała go w zawieszeniu budując w tym czasie swoje szczęście...
Powiedziała mu, że nie wiedziała jak ma to powiedzieć, że nie chciała go urazić.
Powiedział, jej, że kiedyś rozmawiali o relacjach, że wtedy oboje ustalili, że najważniejsza jest rozmowa, że zawsze trzeba rozmawiać... tak po ludzku.
Przyznała rację, przeprosiła... i powiedziała, że nie chce by byli teraz wrogami...
....tylko dla niego mówiąc, że nie ma czasu na rozmowę kłamała lub nie miała czasu bo był jej obojętny i szkoda jej było czasu.
... tylko dla niego odwlekając zakończenie wiedząc, że koniec jest nieunikniony nie szanowała jego czasu
... tylko dla niego każąc mu czekać jak psu na kość upokorzyła go
... tylko, że odwlekając koniec być może robiła sobie opcję powrotu gdyby nie wyszło z D.
W ten oto sposób stała się jego wrogiem...
Od tego momentu ona znów będzie dla niego panią G. a on dla niej panem Ł
Nie... to nie jest z jego strony złośliwość...
On teraz dba o własną dupę... nie chce być jej kolegą na wypadek gdyby ona "upadła"
Nie chce, bo wie, że znów by podszedł, podał rękę i historia zatoczy koło...
Nie zrobi tego bo ona już na to nie zasługuje, a jemu nie pozwala na to szacunek do samego siebie
THE END
P.S.
Jutro aniołek, który miał go strzec odlatuje tam skąd przyleciał...
Rozdział "Pani G" został zakończony...