Ciekawe, jak to będzie wyglądać w niedzielę z zakazem handlu, gdy przypadnie na dzień 1 listopada. Już święto z racji wszystkim znanej, z ograniczeniami w handlu i komunikacji publicznej, a tu naraz jeszcze, niedziela dla spacerów i pogłębiania więzi rodzinnych.
Pytanie, ile z tych 300 mln szacowanych, na tacy się znajdzie? Nie znam treści ustawy. Pytam więc, jak to będzie?
Chyba trochę nietrafiony, bo ludzie wiedzą o zakazie handlu w niedzielę i chyba nikt nie jest zaskoczony. W sklepach zawsze jest przypomnienie.
Ja bym go, Summerko, nie traktowała aż tak dosłownie, a raczej skupiła się na samej reakcji, która wynika z faktu, że nauczyliśmy się, że wszystko możemy, a przede wszystkim chcemy mieć już, zaraz, natychmiast, teraz, a może nawet na samym wszechobecnym konsumpcjonizmie.
Przy okazji nawiążę do wzrostu sprzedaży artykułów spożywczych w dni poprzedzające wolną niedzielę - naprawdę dziwi mnie i tego zupełnie nie ogarniam, że ludzie aż tak bardzo boją się, że zabraknie im czegokolwiek, że kupują na wyrost. Czegokolwiek, bo w kuchni przecież można stosować zamienniki, a nawet jak zabraknie jakiegoś produktu, na który akurat przyjdzie nam ochota, to świat, przynajmniej mój świat, się od tego nie wali.
Smutne to. Iles tam zwierzat straci zycie, ktos kupi "na zapas" a potem wyrzuci...
Prawda? W ogóle ogromnie razi mnie marnowanie jedzenia. Po raz pierwszy spotkałam się z tym w Niemczech jakieś dwadzieścia lat temu i nie trzeba było długo czekać, żeby u nas zobaczyć to samo.
Jeśli chodzi o marnowanie jedzenia to przerzuciłabym na karb pogarszającej się jakości tegoż. Jeśli pieczywa nie przechowam w zamrażarce, pleśnieje. Kurczak, a szczególnie bardzo tanie podudzia, trzeba wykorzystać natychmiast. Nie każdy ma tak niewrażliwy układ pokarmowy, by pochłaniać stare jedzenie przyprawione konserwantami.
Żal surowców, które mogłyby być przekazane do schronisk dla zwierząt, a trafiają do marketów w gotowych półproduktach.
Wracając do filmu, w którym mowa jest o gotowych jogurtach, kto kiedyś je spożywał? Doskonale obywaliśmy się bez pewnych produktów. A prawda jest taka, że zakaz wyzwala instynkt łowcy:D.
Zresztą jaki zakaz, jeśli drobne sklepiki są czynne nawet podczas świąt państwowych. Odwracamy głowy od wielkich supermarketów i kierujemy się w stronę swojskiego handlu krajowego, nie tak wysublimowanego i opartego na gotowcach, ale zawsze. Papierosy i alkohol muszą być dostępne zawsze w przeciwieństwie, na przykład, do lekarstw:D.
w osiedlowych sklepikach ceny są o jakieś 50 do 100% wyższe za te same produkty
ja akurat licze każdy grosz jeśli chodzi o zakupy,bo po pierwsze lubię dobrze zjeść, a po drugie mam niewiele środków do wykorzystania. więc szukam promocji na moje ulubione produkty. markety są tu niezastąpione.
i zwykle mam czas na zakupy dopiero w niedzielę
330 2018-05-05 08:35:15 Ostatnio edytowany przez Summerka (2018-05-05 09:05:15)
w osiedlowych sklepikach ceny są o jakieś 50 do 100% wyższe za te same produkty
ja akurat licze każdy grosz jeśli chodzi o zakupy,bo po pierwsze lubię dobrze zjeść, a po drugie mam niewiele środków do wykorzystania. więc szukam promocji na moje ulubione produkty. markety są tu niezastąpione.i zwykle mam czas na zakupy dopiero w niedzielę
A to prawda, że droższe. Chcąc kupić produkty na obiad, trzeba pomyśleć wcześniej i przechować w zamrażarce, co się da. Nie ma już tej wygody kupowania niedrogich rzeczy w momencie, który mi najbardziej pasuje i gdzie pasuje.
Edytuję.
Ciekawe, jak to będzie wyglądać w niedzielę z zakazem handlu, gdy przypadnie na dzień 1 listopada. Już święto z racji wszystkim znanej, z ograniczeniami w handlu i komunikacji publicznej, a tu naraz jeszcze, niedziela dla spacerów i pogłębiania więzi rodzinnych.
Pytanie, ile z tych 300 mln szacowanych, na tacy się znajdzie? Nie znam treści ustawy. Pytam więc, jak to będzie?
E, myślę, że tak jak z pierwszym majem będzie czyli otwarte małe sklepiki od rana do wieczora.
Sprzedaż jedzenia też wzrosła, bo ludzie zaczęli "kupować więcej", zgodnie z reklamą jednej z sieci, na zapas/z rozpędu. Może się opanują jak zauważą, że na jeden dzień to nie trzeba robić takich zapasów. big_smile
Klienci więcej kupują? Nawet jeśli, to chyba chwilowe, dopóki się nie zorientują, że wydają więcej niż wcześniej. Czekają może na ustawę o ograniczeniu handlu w sobotę?;)
A to prawda, że droższe. Chcąc kupić produkty na obiad, trzeba pomyśleć wcześniej i przechować w zamrażarce, co się da. Nie ma już tej wygody kupowania niedrogich rzeczy w momencie, który mi najbardziej pasuje i gdzie pasuje.
I do tego jest potrzebna handlowa niedziela? To znaczy, że na niedzielny obiad robi się zakupy w niedzielę? A jak się w niedzielę zrobiło zakupy na cały tydzień, to nie trzeba było myśleć wcześniej i przechowywać w zamrażarce? Małe, osiedlowe sklepiki są droższe? No są, z różnych powodów, które oczywiście nie muszą obchodzić klienta. Rozumiem, że robiąc większe zakupy jeździ się do hipermarketów ale ciekawy jestem czy ktoś w imię nie przepłacania jeździ do nich z każdą pierdołą? Mam ochotę na mój ulubiony jogurcik za 2 zł, a u tego wstrętnego sklepikarza kosztuje 3 zł więc zbieram się w samochód jadę 10 km w jedną stronę, kupuję mój tani jogurcik i wracam 10 km. Mam swój tani jogurcik za 2 zł, ach no jeszcze plus 8-10 zł za paliwo... Zmarnowanego czasu nie liczę, bo przecież szczęśliwi ludzie czasu nie liczą...
95 % artykułów spożywczych niezbędnych do życia można kupić we wszelakich biedrach i pokrewnych marketach w cenach wcale nie odbiegających od hipermarketowych. Biorąc pod uwagę nasycenie miast tymi marketami robienie zakupów spożywczych codziennie albo raz na 2-3 dni, to żaden problem. Sam robię codziennie wracając z pracy. Zależnie od humoru i okoliczności mam do wyboru ze 4 biedry, 2 lidle, 3 stokrotki (te już droższe). Zakupy zajmują mi może kwadrans. Czasem pół godziny. Jak ktoś naprawdę nie ma możliwości wygospodarować tyle czasu w ciągu dnia na tak banalną czynność, to powinien czym prędzej zająć się poważnym przeglądem trybu swojego życia, bo coś z nim jest nie tak.
Summerka napisał/a:Chyba trochę nietrafiony, bo ludzie wiedzą o zakazie handlu w niedzielę i chyba nikt nie jest zaskoczony. W sklepach zawsze jest przypomnienie.
Ja bym go, Summerko, nie traktowała aż tak dosłownie, a raczej skupiła się na samej reakcji, która wynika z faktu, że nauczyliśmy się, że wszystko możemy, a przede wszystkim chcemy mieć już, zaraz, natychmiast, teraz, a może nawet na samym wszechobecnym konsumpcjonizmie.
Przy okazji nawiążę do wzrostu sprzedaży artykułów spożywczych w dni poprzedzające wolną niedzielę - naprawdę dziwi mnie i tego zupełnie nie ogarniam, że ludzie aż tak bardzo boją się, że zabraknie im czegokolwiek, że kupują na wyrost.
Pisalam o tym juz na pierwszej stronie tego watku, spotkalo sie to z argumentem, ze nikt nie lubi, by mu cos narzucac, miedzy innymi tego, kiedy kto robi zakupy. To jak to w koncu jest (Twoim zdaniem), dobrze, ze wprowadzili zakaz handlu w niedziele czy nie?
Pisalam o tym juz na pierwszej stronie tego watku, spotkalo sie to z argumentem, ze nikt nie lubi, by mu cos narzucac, miedzy innymi tego, kiedy kto robi zakupy. To jak to w koncu jest (Twoim zdaniem), dobrze, ze wprowadzili zakaz handlu w niedziele czy nie?
Benito,sceptycznie podchodziłam do zakazu niedzielnego handlu i co się okazało? Coraz więcej sklepów jest czynnych pomimo zakazu, natomiast z galeriami handlowymi jest dalej tak samo.
W niedzielę mogę pójść do sklepu, ale jeśli w spożywczym chciałabym kupić środki czystości, to już trochę problem, natomiast zawsze mogłabym nabyć alkohol i papierosy, bo tego chyba nigdy u nas nie braknie.
Wracając do jogurtów, jak to zostało napomknięte, większą ilość jogurtów czy nie wiem jeszcze jakich artykułów spożywczych można nabyć w niższej cenie, w tym sklepiku, niekoniecznie, raczej mniej, bo się nie opłaca, no, i szerszy asortyment towarów. Może dana rzecz w podobnej cenie, ale częściej bywają super promocje i inne okazje. Jeśli kupuje mało, na jedno wyjdzie, a jeśli dla większej rodziny, to wiadomo, gdzie taniej. Obserwuję co będzie dalej. Może się to jeszcze zmieni?
Pisalam o tym juz na pierwszej stronie tego watku, spotkalo sie to z argumentem, ze nikt nie lubi, by mu cos narzucac, miedzy innymi tego, kiedy kto robi zakupy. To jak to w koncu jest (Twoim zdaniem), dobrze, ze wprowadzili zakaz handlu w niedziele czy nie?
Oczywiście, że nie. Gdzieś po drodze już to wyjaśniałam. W powyższym poście nawiązałam wyłącznie do tego prześmiewczego filmiku, usiłując naświetlić jak widzę jego przesłanie - bez odniesienia do własnych odczuć.
Konsumpcjonizm jest wszechobecny i to jakby jest dziś faktem oczywistym, ale pomimo że zakupów robić nie lubię i ograniczam je do minimum, to jednak sama chcę decydować, kiedy przeznaczę na nie czas, a kiedy spędzę go z rodziną. I po pierwsze buntuję się, kiedy ktoś dyktuje mi swoje warunki, traktując przy tym jak intelektualną amebę, której trzeba to narzucić z góry, bo przecież 'jak mi się tego nie pokaże, to sama nie wiem co jest dla mnie dobre', a po drugie naprawdę nie widzę żadnego sensownego uzasadnienia tej decyzji. No może poza polityczną, choć tu z określeniem 'sensowna' będę mocno polemizować, bo hasła 'dobro rodziny' i 'dobro pracownika handlu' należy między bajki włożyć.
335 2018-05-05 21:31:19 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2018-05-05 21:35:03)
Benita72 napisał/a:Pisalam o tym juz na pierwszej stronie tego watku, spotkalo sie to z argumentem, ze nikt nie lubi, by mu cos narzucac, miedzy innymi tego, kiedy kto robi zakupy. To jak to w koncu jest (Twoim zdaniem), dobrze, ze wprowadzili zakaz handlu w niedziele czy nie?
Oczywiście, że nie. Gdzieś po drodze już to wyjaśniałam. W powyższym poście nawiązałam wyłącznie do tego prześmiewczego filmiku, usiłując naświetlić jak widzę jego przesłanie - bez odniesienia do własnych odczuć.
Konsumpcjonizm jest wszechobecny i to jakby jest dziś faktem oczywistym, ale pomimo że zakupów robić nie lubię i ograniczam je do minimum, to jednak sama chcę decydować, kiedy przeznaczę na nie czas, a kiedy spędzę go z rodziną. I po pierwsze buntuję się, kiedy ktoś dyktuje mi swoje warunki, traktując przy tym jak intelektualną amebę, której trzeba to narzucić z góry, bo przecież 'jak mi się tego nie pokaże, to sama nie wiem co jest dla mnie dobre', a po drugie naprawdę nie widzę żadnego sensownego uzasadnienia tej decyzji. No może poza polityczną, choć tu z określeniem 'sensowna' będę mocno polemizować, bo hasła 'dobro rodziny' i 'dobro pracownika handlu' należy między bajki włożyć.
Czyli dla Ciebie powinni otworzyć sklepy 24h/7dni w tygodniu i sama będziesz podejmowała decyzję kiedy? Nikt Ci tutaj też prawa o decydowaniu o sobie nie zabrał. Ludzie, przecież to są 2 dni z 30 :] Zaczyna to być niepoważne.
Na przykład w kwietniu mieliśmy aż cztery niehandlowe niedziele, a za czas jakiś standardem będą wszystkie - to raz. Dwa - w nocy zakupów nie robię, więc sklepy nie są mi potrzebne , a trzy - kręcimy się w kółko i zwyczajnie nie chce mi się od nowa pisać tego samego.
337 2018-05-05 22:30:49 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2018-05-05 23:12:44)
Na przykład w kwietniu mieliśmy aż cztery niehandlowe niedziele, a za czas jakiś standardem będą wszystkie - to raz. Dwa - w nocy zakupów nie robię, więc sklepy nie są mi potrzebne
, a trzy - kręcimy się w kółko i zwyczajnie nie chce mi się od nowa pisać tego samego.
No nie są w nocy Ci potrzebne, ale to nie ograniczenie praw i wolności? W końcu ktoś może mieć ochotę iść o 4h w nocy? 4 niedziele z kwietnia, nie wynikają wyłącznie z zakazu handlu w niedzielę, a z powodów, które znasz. Poza tym 4 to dalej tylko 4 wobec +/- 30 dni w miesiącu
Czy w takim wypadku przymusowy urlop w ciągu roku to nie nadużycie,? Czy sam kodeks i przepisy, które ograniczają pracę do 8 czy 12h to nie ingerencja w wolności pracowników,a większe stawki za nadgodziny w wolność pracodawców?
I najważniejsze. Czy ludzie nie powariowali?
Ciekawe co by ludzie zrobili jakby wprowadzić rozwiązanie ze Szwajcarii i np. zakaz brania prysznica po 22h?
Ten post to tylko próba wskazania tego szaleństwa. Ludziom już odwala.
Tesco u nas jest czynne 24h i o dziwo ludzie zakupy o 4 nad ranem robią.
Miłycham, odejmij z tego czas, który spędzasz w pracy. Tak naprawdę masz jakieś 9/30 dni na robienie zakupów. Takich normalnych, prawdziwych, gdzie możesz i 2h po sklepach łazić i wybierać. Takich zakupów się nie robi po pracy, bo nikomu się na to nie chce. Zwłaszcza, jak ktoś pracuje np. do 20.
W tym momencie masz już ten czas obcięty. Obetną bardziej. Zostanie Ci tak 4/30.
Mam znajomą, która pracuje codziennie + pół dnia w sobotę. Serio myślisz, że jej się jeszcze chce o 15 jak wróci z pracy jechać na zakupy? plus, że za sobotę ma jeden dzień wolny w tygodniu, z czego się cieszy, bo dzieciom obiad ugotuje. Dokładnie tak samo działały pracujące niedziele - był za nie dzień wolny w tygodniu. I to było dobre rozwiązanie.
Ostatnio zaczęłam zamawiać ubrania przez internet, bo nie mam kiedy iść do sklepu. W soboty ogarniamy spożywkę i sprzątamy. Gdybym przerzuciła sprzątanie na niedzielę to ludzie by mnie zjedli, bo jak to można odkurzacz włączyć w niedzielę!
Więc w sumie po prostu do sklepów nie chodzę. Nie mam kiedy.
Swoją drogą tydzień temu siedziałam w niedzielę w innym mieście w ramach majówki i mega byłam wdzięczna, że trafiliśmy akurat na weekend z niedzielą handlową, bo upał był niemiłosierny, a przynajmniej można było sobie wodę kupić.
339 2018-05-05 23:59:35 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-05-05 23:59:53)
Ciekawe co by ludzie zrobili jakby wprowadzić rozwiązanie ze Szwajcarii i np. zakaz brania prysznica po 22h?
Ten post to tylko próba wskazania tego szaleństwa. Ludziom już odwala.
A to nie trzeba daleko szukać, bo swego czasu na moją mamę sąsiad doniósł, że wodę w ubikacji spuszcza o 4 rano i on się budzi przez to. Niby daleko do ustawy, ale pismo uprzejme ze spółdzielni dostała, czy nie mogłaby się wstrzymać?
To takie tam, skojarzyło mi się, że komuś odwala
A co do handlowych i niehandlowych niedziel - mnie np. w kwietniu strasznie szarpnęły po kieszeni. Bo nie miałam czasu zrobić porządnych zakupów i w niedzielę albo musiałam gdzieś w terenie zjeść obiad, albo zamówić do domu, to drugie rozwiązanie niestety przeważyło, ze względu na totalny brak czasu. Jakbym była sama, to zjadłabym kanapkę. Ale mam dzieci i one zjeść obiad muszą.
340 2018-05-06 00:52:17 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2018-05-06 00:55:23)
Miłycham, odejmij z tego czas, który spędzasz w pracy. Tak naprawdę masz jakieś 9/30 dni na robienie zakupów. Takich normalnych, prawdziwych, gdzie możesz i 2h po sklepach łazić i wybierać. Takich zakupów się nie robi po pracy, bo nikomu się na to nie chce. Zwłaszcza, jak ktoś pracuje np. do 20.W tym momencie masz już ten czas obcięty. Obetną bardziej. Zostanie Ci tak 4/30.
Mam znajomą, która pracuje codziennie + pół dnia w sobotę. Serio myślisz, że jej się jeszcze chce o 15 jak wróci z pracy jechać na zakupy?
plus, że za sobotę ma jeden dzień wolny w tygodniu, z czego się cieszy, bo dzieciom obiad ugotuje. Dokładnie tak samo działały pracujące niedziele - był za nie dzień wolny w tygodniu. I to było dobre rozwiązanie.
Znajoma zapewne trzaska ósemki? Osobiście pracuję praktycznie w każdym miesiącu od 24 do 28 dni. W miesiącach, gdzie najwięcej mam dni przepracowanych ok. 2 dni stanowią dni wolne i jest to albo sobota, albo niedziela Wszystko jest kwestią organizacji w życiu i sposobów realizacji różnych rzeczy. To wszystko, ten cały problem to widły z igły.
No nie są w nocy Ci potrzebne, ale to nie ograniczenie praw i wolności? W końcu ktoś może mieć ochotę iść o 4h w nocy?
4 niedziele z kwietnia, nie wynikają wyłącznie z zakazu handlu w niedzielę, a z powodów, które znasz. Poza tym 4 to dalej tylko 4 wobec +/- 30 dni w miesiącu
Miłychamie, można tak odbijać piłeczkę bez końca, tylko po co? Napisałam już, że nie jestem fanką zakupów, dla mnie dramatu nie ma, choć gdybym mogła wybierać, to oczywiście, że wolałabym móc robić je dokładnie wtedy, kiedy mam na to ochotę, bo czasem ta niemożliwość jest zwyczajnie uciążliwa. Tym niemniej dużą dziewczynką jestem, może jeszcze ze dwa razy (no dobra, z dziesięć ) sobie zaklnę pod nosem, ale w końcu przyzwyczaję się. To co mnie rusza najbardziej w całej tej zaistniałej, a nowej dla nas sytuacji, to nie jest fakt, że w dwie czy cztery niedziele w miesiącu nie będę mogła niespiesznie kupić tego czy owego, ale że ktoś narzuca mi ograniczenia w imię własnych celów i - jakby było mało - usiłuje wmówić, że to dla naszego czy też pracowników handlu dobra. Ja się w tym miejscu pytam: jakie to niby dobro jest???
Swoją drogą za komuny też wszystko odbywało się dla dobra narodu .
------------
Żeby nie być gołosłowną, wklejam tylko trzy wypowiedzi z dyskusji, którą kilka dni temu czytałam na pewnym forum (nieregulaminowe fragmenty z szacunku dla czytających pominę):
1. Na wstępie - jestem pracownikiem marketu z asortymentem "budowlanym" w okolicy R.
Jak tam [treść obraźliwa]? Zadowoleni jesteście z waszej idiotycznej ustawy? Dla waszej wiadomości: zwykły, podrzędny pracownik handlu przed wprowadzeniem waszych ustaleń miał średnio połowę weekendów w m-cu wolne np. na 4sb+5nd 2 wolne = pełne weekendy wolne. A teraz co? Każdy możliwy dzień weekendu masz zaiwaniać bo te darmozjady ustanowiły wolną 1 i ostatnią nd? I po co? Więcej na tacy będzie? Wątpię. Pożycie rodzinne rozkwitnie? Nie bardzo. Teraz będziemy zaiwaniać każdą możliwą sobotę i niedzielę bo co? Było dobrze, każdy sobie robił zakupy jak potrzebował, każdy pracownik handlu miał jakiś wpływ na to czy pracuje 1 czy 3 niedzielę w miesiącu a teraz? (...)
2. Nie znam ani jednego pracownika handlu który byłby zadowolony z ustawy o handlu w niedzielę. Która to ustawa przeforsowana został przez pewien związek zawodowy który twierdzi że na tę ustawę czekało 1 200 000 pracowników handlu. Który to związek przedłożył projekt ustawy, podobno obywatelski, który miał zakazywać handu w internecie w trakcie niedzieli, karać więzieniem za złamanie zakazu i formułował przepis tak że klient mógł być również karany za zrobienie zakupów...
3. Jako, że faktycznie w markecie pracuję i to już ładnych parę lat mogę powiedzieć jedno - jest nas około 90 w porywach 100, nie znam żadnego kto by się pod tą ustawą podpisał. Co więcej jak rozmawiam z ludźmi z mojej sieci (z racji na stanowisko zdarza się dość często, że mam taką możliwość) to samo. Nawet u konkurencji się sytuacja powtarza. Tak lekko licząc masz grupę ok 500-600 osób z których nikt z tej zmiany nie jest zadowolony albo się nie przyznaje w co wątpię. Jak to się ma do tych bredni o naszej presji na zakaz handlu w niedziele? Nam było dobrze. Związkowcy jakieś pierdoły nawymyślali (o tych 350 tys prac. handlu z podpisem pod projektem ustawy też pierwsze słyszę) a wy to łykacie jak pelikany. Zejdźcie ludzie na ziemię...
Dodam, że sama mam kilku znajomych, którzy pracują w tej branży i ani jedna z tych osób (powtarzam: ani jedna) nie jest zadowolona z tego 'uszczęśliwienia na siłę'.
342 2018-05-06 00:59:04 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2018-05-06 01:15:10)
Miłycham napisał/a:Ciekawe co by ludzie zrobili jakby wprowadzić rozwiązanie ze Szwajcarii i np. zakaz brania prysznica po 22h?
Ten post to tylko próba wskazania tego szaleństwa. Ludziom już odwala.A to nie trzeba daleko szukać, bo swego czasu na moją mamę sąsiad doniósł, że wodę w ubikacji spuszcza o 4 rano i on się budzi przez to. Niby daleko do ustawy, ale pismo uprzejme ze spółdzielni dostała, czy nie mogłaby się wstrzymać?
![]()
To takie tam, skojarzyło mi się, że komuś odwala
Masakra.
A co do handlowych i niehandlowych niedziel - mnie np. w kwietniu strasznie szarpnęły po kieszeni. Bo nie miałam czasu zrobić porządnych zakupów i w niedzielę albo musiałam gdzieś w terenie zjeść obiad, albo zamówić do domu, to drugie rozwiązanie niestety przeważyło, ze względu na totalny brak czasu. Jakbym była sama, to zjadłabym kanapkę. Ale mam dzieci i one zjeść obiad muszą.
Ano życie. Jak się zapomni zapasów to już lipa. Albo więcej się wyda, albo trzeba coś wymyślić, albo bieda totalna
Miłycham napisał/a:No nie są w nocy Ci potrzebne, ale to nie ograniczenie praw i wolności? W końcu ktoś może mieć ochotę iść o 4h w nocy?
4 niedziele z kwietnia, nie wynikają wyłącznie z zakazu handlu w niedzielę, a z powodów, które znasz. Poza tym 4 to dalej tylko 4 wobec +/- 30 dni w miesiącu
Miłychamie, można tak odbijać piłeczkę bez końca, tylko po co?
Przykłady, które podałem to zwykłe idiotyzmy na szybko wymyślone. To nie jest kwestia odbijania piłeczki tylko zaznaczenia głupot w jakie to zmierza. Powoływanie się na wolności i ograniczenia swobód. Poważnie? Już prędzej zrozumiem kogoś jak napiszę, że nie jest to dla niego wygodne, ma w dupie czy ktoś chce mieć wolne i po prostu tak lubi. Ale te wyszukane ideologiczne posty w tym temacie to UNBELIEVABLE!
Napisałam już, że nie jestem fanką zakupów, dla mnie dramatu nie ma, choć gdybym mogła wybierać, to oczywiście, że wolałabym móc robić je dokładnie wtedy, kiedy mam na to ochotę, bo czasem ta niemożliwość jest zwyczajnie uciążliwa. Tym niemniej dużą dziewczynką jestem, może jeszcze ze dwa razy (no dobra, z dziesięć
) sobie zaklnę pod nosem, ale w końcu przyzwyczaję się. To co mnie rusza najbardziej w całej tej zaistniałej, a nowej dla nas sytuacji, to nie jest fakt, że w dwie czy cztery niedziele w miesiącu nie będę mogła niespiesznie kupić tego czy owego, ale że ktoś narzuca mi ograniczenia w imię własnych celów i - jakby było mało - usiłuje wmówić, że to dla naszego czy też pracowników handlu dobra. Ja się w tym miejscu pytam: jakie to niby dobro jest???
Swoją drogą za komuny też wszystko odbywało się dla dobra narodu.
Wiem, że nie jesteś. Raczej nie kieruje moich postów personalnie w ponad 90%. Osobiście też rzadko, bo temat ogólnie mi zwisa. Poradzę sobie bez problemu, może więcej zarobię. Może ktoś dzięki temu odpocznie, może się sfrustruje, a może nieco schudnie. Ludziom już po prostu doszczętnie odpierniczyło i tyle A co do pozytywnych konsekwencji. Widzę ich wiele. Niektóre już się dzieją. Z tych mniej pozytywnych to trzeba myśleć z wyprzedzeniem, ale nie wiem czy to mniej pozytywne?
No i może mniejsza wygoda
A tak poza tym to lubię czytać Twoje posty i nie jest to objaw słodzenia, bo wole gorzkie
------------
Żeby nie być gołosłowną, wklejam tylko trzy wypowiedzi z dyskusji, którą kilka dni temu czytałam na pewnym forum (nieregulaminowe fragmenty z szacunku dla czytających pominę):
1. Na wstępie - jestem pracownikiem marketu z asortymentem "budowlanym" w okolicy R.
Jak tam [treść obraźliwa]? Zadowoleni jesteście z waszej idiotycznej ustawy? Dla waszej wiadomości: zwykły, podrzędny pracownik handlu przed wprowadzeniem waszych ustaleń miał średnio połowę weekendów w m-cu wolne np. na 4sb+5nd 2 wolne = pełne weekendy wolne. A teraz co? Każdy możliwy dzień weekendu masz zaiwaniać bo te darmozjady ustanowiły wolną 1 i ostatnią nd? I po co? Więcej na tacy będzie? Wątpię. Pożycie rodzinne rozkwitnie? Nie bardzo. Teraz będziemy zaiwaniać każdą możliwą sobotę i niedzielę bo co? Było dobrze, każdy sobie robił zakupy jak potrzebował, każdy pracownik handlu miał jakiś wpływ na to czy pracuje 1 czy 3 niedzielę w miesiącu a teraz? (...)2. Nie znam ani jednego pracownika handlu który byłby zadowolony z ustawy o handlu w niedzielę. Która to ustawa przeforsowana został przez pewien związek zawodowy który twierdzi że na tę ustawę czekało 1 200 000 pracowników handlu. Który to związek przedłożył projekt ustawy, podobno obywatelski, który miał zakazywać handu w internecie w trakcie niedzieli, karać więzieniem za złamanie zakazu i formułował przepis tak że klient mógł być również karany za zrobienie zakupów...
3. Jako, że faktycznie w markecie pracuję i to już ładnych parę lat mogę powiedzieć jedno - jest nas około 90 w porywach 100, nie znam żadnego kto by się pod tą ustawą podpisał. Co więcej jak rozmawiam z ludźmi z mojej sieci (z racji na stanowisko zdarza się dość często, że mam taką możliwość) to samo. Nawet u konkurencji się sytuacja powtarza. Tak lekko licząc masz grupę ok 500-600 osób z których nikt z tej zmiany nie jest zadowolony albo się nie przyznaje w co wątpię. Jak to się ma do tych bredni o naszej presji na zakaz handlu w niedziele? Nam było dobrze. Związkowcy jakieś pierdoły nawymyślali (o tych 350 tys prac. handlu z podpisem pod projektem ustawy też pierwsze słyszę) a wy to łykacie jak pelikany. Zejdźcie ludzie na ziemię...
A to skąd? FB, jakieś forum, z tym, które rządowi nie sprzyja? Pytam poważnie, bo ciekawość. Pracuję z osobą z handlu o dużym doświadczeniu (już nie związanym) i szponami zmian trzyma, a tylko oburzona zmianami od strony pracodawców w reakcji na przepisy.
343 2018-05-06 00:59:26 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-05-06 01:05:44)
2. Nie znam ani jednego pracownika handlu który byłby zadowolony z ustawy o handlu w niedzielę.
Ja też nie
Pomijając właścicieli więcej niż 1 sklepu... ale z tego, co obserwuję, to i oni jakoś ogarnęli temat, jako że mieszkam w miejscowości w miarę turystycznej, wystarczy zacząć sprzedawać widokówki i już jest, że sprzedaje się pamiątki
Więc właściwie nie wiem, komu ten zakaz handlu przynosi pożytek? Bo na pewno nie pracownikom hipermarketów, którzy zarobią mniej... no, ale za to wypoczną na rozkaz... chociaż wcale nie mają ochoty akurat wypoczywać...
Czyli wychodzi na to, że pracownicy handlu zadowoleni nie są, klienci także, to w takim razie kto jest?
Przyznam, że mi się taka biznesowa inicjatywa baaaardzo podoba .
Edit:
Edytowałaś i trochę się zdublowałyśmy .
Czyli wychodzi na to, że pracownicy handlu zadowoleni nie są, klienci także, to w takim razie kto jest?
A nie wiem? Ustawodawca, że coś uchwalił?
346 2018-05-06 11:17:03 Ostatnio edytowany przez Benita72 (2018-05-06 11:28:49)
Benita72 napisał/a:Pisalam o tym juz na pierwszej stronie tego watku, spotkalo sie to z argumentem, ze nikt nie lubi, by mu cos narzucac, miedzy innymi tego, kiedy kto robi zakupy. To jak to w koncu jest (Twoim zdaniem), dobrze, ze wprowadzili zakaz handlu w niedziele czy nie?
Oczywiście, że nie. Gdzieś po drodze już to wyjaśniałam. W powyższym poście nawiązałam wyłącznie do tego prześmiewczego filmiku, usiłując naświetlić jak widzę jego przesłanie - bez odniesienia do własnych odczuć.
Konsumpcjonizm jest wszechobecny i to jakby jest dziś faktem oczywistym, ale pomimo że zakupów robić nie lubię i ograniczam je do minimum, to jednak sama chcę decydować, kiedy przeznaczę na nie czas, a kiedy spędzę go z rodziną. I po pierwsze buntuję się, kiedy ktoś dyktuje mi swoje warunki, traktując przy tym jak intelektualną amebę, której trzeba to narzucić z góry, bo przecież 'jak mi się tego nie pokaże, to sama nie wiem co jest dla mnie dobre', a po drugie naprawdę nie widzę żadnego sensownego uzasadnienia tej decyzji. No może poza polityczną, choć tu z określeniem 'sensowna' będę mocno polemizować, bo hasła 'dobro rodziny' i 'dobro pracownika handlu' należy między bajki włożyć.
No coz, Ty uwazasz tak, a ktos inny inaczej - mowie o haslach "dobro rodziny" i "dobro pracownikow handlu' Zacytowalam Twoja poprzednia wypowiedz, bo wydawalo mi sie niespojne to, ze jestes przeciwko zakazowi, a jednoczesne podajesz argumenty przemawiajace za tym (na korzysc tej ustawy), - no chyba, ze czegos nie zrozumialam. Przeciez ten filmik jest przesmiewczy wlasnie wobec ludzi, ktorzy bez sklepow obejsc sie nie moga. Ale ok, mnie sie tez juz nie chce przerzucac argumentami, ja "swoje" z tej dyskusji wyciagnelam.
Poczucie humoru w narodzie nie zaginęło. I to jest pozytywne.
Czyli wychodzi na to, że pracownicy handlu zadowoleni nie są, klienci także, to w takim razie kto jest?
Sprytni przedsiębiorcy, którzy zakaz ominęli, i teraz rozwijają skrzydła. Zawsze tak jest: gdzie dwóch się bije...
No coz, Ty uwazasz tak, a ktos inny inaczej - mowie o haslach "dobro rodziny" i "dobro pracownikow handlu' Zacytowalam Twoja poprzednia wypowiedz, bo wydawalo mi sie niespojne to, ze jestes przeciwko zakazowi, a jednoczesne podajesz argumenty przemawiajace za tym (na korzysc tej ustawy), - no chyba, ze czegos nie zrozumialam. Przeciez ten filmik jest przesmiewczy wlasnie wobec ludzi, ktorzy bez sklepow obejsc sie nie moga. Ale ok, mnie sie tez juz nie chce przerzucac argumentami, ja "swoje" z tej dyskusji wyciagnelam.
Tam gdzie była mowa o konsumpcjonizmie czy dokonywaniu zakupów na wyrost - było to obiektywnym stwierdzeniem faktów, a nie moją osobistą opinią . Dlatego też nie widzę w tym żadnej niespójności. To że czegoś nie popieram, przecież nie przesłania mi umiejętności dostrzeżenia tych zjawisk ani obrazu całości tego, co dzieje się w społeczeństwie, a filmik, owszem, jest prześmiewczy, ale mnie (tu też uogólniam) nie tyle razi postawa tych ludzi, co traktowanie nas w sposób, z którego wynika, że sami nie potrafimy o sobie decydować - dlatego 'trzeba nam to z góry pokazać i narzucić".
Ok, Olinka, rozumiem
Olinka napisał/a:Czyli wychodzi na to, że pracownicy handlu zadowoleni nie są, klienci także, to w takim razie kto jest?
Sprytni przedsiębiorcy, którzy zakaz ominęli, i teraz rozwijają skrzydła. Zawsze tak jest: gdzie dwóch się bije...
A może właśnie inaczej - zadowoleni są nasi lokalni drobni przedsiębiorcy, których zakaz nie dotyczy, i dzięki zamknięciu marketow i nadal jeszcze wszechobecnemu "zaskoczeniu" konsumentów niehandlową niedzielą tę szansę na zwiększenie obrotów mają.
Od kilkunastu lat pracuję w tzw.świątek-piątek, w tym dwa w handlu i jestem za ustawą. W niedzielę odpoczywa się inaczej, pełniej. W tygodniu, owszem, przydaje sie wolne i takie wolne przecież nadal większość będzie miała, za przepracowana sobotę. Ale dzieci w tygodniu są w szkole i chcąc spędzić z nimi dzień tylko na przyjemnosciach i leniwie trzeba bylo mieć wolną niedzielę. I można to sobie ciekawie zorganizowac bez shoppingu. Większość moich znajomych pracujących w handlu jest za ustawą. Ciekawe na ile prawdziwe sa te odwrotne dane.
A może właśnie inaczej - zadowoleni są nasi lokalni drobni przedsiębiorcy, których zakaz nie dotyczy, i dzięki zamknięciu marketow i nadal jeszcze wszechobecnemu "zaskoczeniu" konsumentów niehandlową niedzielą tę szansę na zwiększenie obrotów mają.
No, właśnie, u nas jedna galeria handlowa będzie czynna w zakazane niedziele.
No, właśnie, u nas jedna galeria handlowa będzie czynna w zakazane niedziele.
W jaki sposób cała galeria chce obejść zakaz? Przecież narażają się na kosmiczne kary.
Swoją drogą potrzebny mi dziś dobrze zaopatrzony sklep spożywczy. Bardzo .
354 2018-05-20 14:04:12 Ostatnio edytowany przez Summerka (2018-05-20 17:24:47)
Summerka napisał/a:No, właśnie, u nas jedna galeria handlowa będzie czynna w zakazane niedziele.
W jaki sposób cała galeria chce obejść zakaz? Przecież narażają się na kosmiczne kary.
Swoją drogą potrzebny mi dziś dobrze zaopatrzony sklep spożywczy. Bardzo
.
Olinko, w bardzo prosty sposób, bo ściągną właścicieli prywatnych sklepów, a także i franczyzowych, którzy mają tam pracować. Niestety, i na to muszą mieć pozwolenie, więc czekam:)
Edytuję. Sklep spożywczy? Trzeba się zorientować gdzie pracują właściciele i w którym sklepie sprzedaje się alkohole. Kiedy wyjeżdżam do rodziny, tam prawie zawsze czynny jest osiedlowy sklep spożywczy, nawet w niedziele, a oczywiście nikt nie zapowiada wcześniej, że będzie czynny. Od siódmej rano koczują przed nim amatorzy taniego wina i jak nawet rano jest zamknięty, tak po południu i do późnego wieczora drzwi otwarte.
Miałam mieszane uczucia, obecnie jestem za zakazem handlu. Ludzie rzeczywiście więcej czasu spędzają na powietrzu, z bliskimi, w weekend łatwiej jest "dograć" wolny czas dla wszystkich członkow rodziny. Sama miałam pracę, w której trzeba było przychodzić i w weekendy, i w święta - co prawda nie w handlu bezpośrednim, ale blisko - i było to koszmarne. Łatwo jest powiedzieć, że można zmienić pracę, ale niekiedy okoliczności są takie, że trzeba zacisnąć zęby.
Naprawdę niewiele jest osób, które nie mogą zaplanować z wyprzedzeniem zakupów i muszą koniecznie w niedzielę iść do sklepu.
Niestety nie każdego można zadowolić i nie wszystkie zawody mogą wziąć "wolne" w niedzielę, ale nawet mały krok w tym kierunku to moim zdaniem krok w dobrą stronę.
a ja dzis dymalam po mieście w poszukiwaniu masła...
myslalam, ze mam jeszcze kostke w zamrażarce, a sie okazalo, ze niet i nie mam jak zrobic ciasta...
jeszcze trochę, a zaciskanie wiezow "rodzinnych" z moim panem od lania by nie wyszlo, bo on moje ciasto czekoladowe uwielbia...
na szczęście cos bylo otwarte, ale qrde... 8 zl za maslo to przesada
a ja dzis dymalam po mieście w poszukiwaniu masła...
myslalam, ze mam jeszcze kostke w zamrażarce, a sie okazalo, ze niet i nie mam jak zrobic ciasta...jeszcze trochę, a zaciskanie wiezow "rodzinnych" z moim panem od lania by nie wyszlo, bo on moje ciasto czekoladowe uwielbia...
na szczęście cos bylo otwarte, ale qrde... 8 zl za maslo to przesada
Kto nie ma w głowie, ten ma w nogach, albo i gdzie indziej
a ja dzis dymalam po mieście w poszukiwaniu masła...
myslalam, ze mam jeszcze kostke w zamrażarce, a sie okazalo, ze niet i nie mam jak zrobic ciasta...jeszcze trochę, a zaciskanie wiezow "rodzinnych" z moim panem od lania by nie wyszlo, bo on moje ciasto czekoladowe uwielbia...
na szczęście cos bylo otwarte, ale qrde... 8 zl za maslo to przesada
Ja z kolei miałam niespodziewanych gości, to znaczy jeszcze wczoraj niespodziewanych, bo zapowiedzieli się dziś rano. Może nie wprosili się, ale wiedząc, że będą w moim mieście, było mi zwyczajnie niezręcznie nie zaprosić ich do siebie. I tak oto trochę na własne życzenie zostałam postawiona pod ścianą nie wiedząc co, a przede wszystkim z czego, ugotować na obiad dla dodatkowych pięciu osób, czyli w sumie było nas ośmioro.
Chyba w końcu przestanę dziwić się tym, którzy w soboty przed niehandlową niedzielą robią zapasy, jakby zbliżał się armagedon . Ja nie mam w zwyczaju robić takich zapasów.
Jak to ciasto takie sprawdzone, wyjątkowe i w ogóle 'wow', to... podzielisz się przepisem? Prooooszę... Może być na maila, żebyśmy tutaj nie robiły off topu.
teraz juz sprawdzone,bo robilam po raz drugi i wyszlo super! to przepis z Internetu, ze strony Wedla (podesle Ci mailem). tylko tym razem zamiast do jednej formy, przelalam do kilku kokilek i pieklam 25-30 minut. wyszlo cudownie wilgotne i wyrosniete! polecam
zeby nie bylo off topu to powiem, ze znalazłam sklep przystanek dalej - zapamietam na przyszlosc, ze sa otwarci.
gdybym ja miała robić obiad dla dodatkowych pięciu osob to bym zbankrutowala kupujac w sklepie osiedlowym
a z drugiej strony kupowanie na zapas psujacych sie skladnikow mija sie z celem
Już mam, jesteś jak błyskawica . Bardzo dziękuję
.
To był na szczęście późny obiad, bo goście generalnie byli w moim mieście w nieco innym celu, więc miałam trochę czasu na ogarnięcie tematu, ale ogólnie wyszło na to, że zjedli, wypili kawę i tyle ich widziałam . W każdym razie nie muszę chyba mówić jaka wiązanka poleciała, że akurat dziś trafiła się jedna z 'tych' niedziel
.
dziś to jeszcze zielone świątki więc combo )
V, jakbyś była tak dobra, to ja też chętnie zobaczę przepis
Mnie w sumie przestało to ruszać jakoś bardziej. Tydzień temu skończył się nam olej w niedzielę i nie było na czym usmażyć obiadu. W tym tygodniu mieliśmy komunijny catering, więc luz. Ale mam obok sklepik, który zamknięty jest a niedziele handlowe, a otwarty w te, w które reszta jest zamknięta. To się nazywa biznes.
Ludzie zakaz poobchodzili jeżeli chodzi o spożywkę, pracownik tak czy tak pracuje.
Tylko teraz babci nie wyciągnę po ciuchy, a czasami to była jedyna opcja na spacer dla niej.
V, jakbyś była tak dobra, to ja też chętnie zobaczę przepis
![]()
Mnie w sumie przestało to ruszać jakoś bardziej. Tydzień temu skończył się nam olej w niedzielę i nie było na czym usmażyć obiadu. W tym tygodniu mieliśmy komunijny catering, więc luz. Ale mam obok sklepik, który zamknięty jest a niedziele handlowe, a otwarty w te, w które reszta jest zamknięta. To się nazywa biznes.
A ja myślałam, że takie rzeczy to tylko w kabarecie.
Związkowcy mają szereg pomysłów na poprawę obowiązującej Ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele. Chcą przede wszystkim usunąć możliwości obejścia przepisów. Decyzja ta miała związek m.in. z praktyką wymyśloną przez sieć Żabka - sklepy zostały przemianowane na "placówki pocztowe", które ze względu na świadczenie określonych usług mogą być otwarte w niedzielę.
Do innych pomysłów związkowców można zaliczyć:
zmianę godzin obowiązywania zakazu handlu. Solidarność chce, żeby sklepy były zamknięte od 22 w sobotę do 5 rano w poniedziałek. Tym sposobem uda się wyeliminować konieczność stawiania się pracowników w punktach sprzedaży tuż po północy.
ograniczenie prawa do sprzedaży w niedzielę przez członków rodziny właściciela sklepów. Według Solidarności przepis ten prowadzi do nadużyć.
ograniczenie sprzedaży na dworcach - placówki handlowe będą mogły być otwarte tylko wtedy, jeśli w niedzielę faktycznie obsługuje się pasażerów.Jak podaje Gazeta Prawna związkowcy postulują też objęcie ograniczeniem sprzedaż w internecie. Handlowa Solidarność chce wnioskować o wystąpienie do Komisji Europejskiej w sprawie przeprowadzania notyfikacji sprzedaży internetowej. Jeśli Bruksela się zgodzi, możliwe będzie ograniczenie robienia zakupów w sieci w niedzielę. Od decyzji KE zależy, czy nowelizacja krajowej ustawy dojdzie do skutku.
Związkowcy utrzymują, że nie podoba im się zobowiązywanie pracowników do niedzielnej pracy przy realizacji zamówień internetowych.
Solidarność chyba straciła kontakt z rzeczywistością.
Szczególnie jeżeli chodzi o sklepy internetowe, które i tak zamówienia złożone w weekend realizują w poniedziałek.
Solidarność chyba straciła kontakt z rzeczywistością.
Szczególnie jeżeli chodzi o sklepy internetowe, które i tak zamówienia złożone w weekend realizują w poniedziałek.
Pamiętam, że kiedy po raz pierwszy usłyszałam o pomyśle zakazu handlu internetowego, to uznałam, że pomysł jest totalnie absurdalny. Dziś zastanawiam się dokąd w tym absurdzie zajdziemy, bo ostatnio dzieją się takie rzeczy, że rzeczywistość zaczyna przerastać nawet kabaret.
P.S. Mam ogromną prośbę o podawanie źródła wklejanego cytatu, oczywiście bez linków .
Jak odkopię to zedytuję
Teraz po tym czasie pracując obecnie w sklepie (nie spożywczym, ale mimo wszystkim) oceniam to średnio. Oczywiście nie zawsze jest to złe, bo czasem przydaje się ta niedziela wolna i nie trzeba prosić o wolne tego dnia, tylko każdy ma wolne, ale tak bardzo mi na tym nie zależało, bo to prawda, że często przydaje się inny dzień wolny, można załatwić sprawy itp. Do tego przez to wydłużyli czas pracy w piątki i soboty, co jest dla mnie przesadą. Lepiej gdyby niedziele były pracujące, ale np nie każdy sklep i żeby pracownicy mieli więcej do powiedzenia lub sklepy byłyby czynne krócej, nawet nie do 20, a jeszcze krócej. Myślę jednak, że większość osób i tak zrobiłoby zakupy, a każdy zrozumiałby, że są takie dni, gdzie przyda się pracownikom więcej odpoczynku zwłaszcza, że są już często po całym tygodniu pracy, a w weekendy do sklepów przychodzi najwięcej ludzi, więc człowiek jest bardziej zmęczony.
368 2018-06-03 23:23:32 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2018-06-03 23:28:50)
Mnie osobiście brakuje możliwości robienia zakupów w niedzielę, ale to tylko i wyłącznie przez to, że w ciągu tygodnia po prostu nie mam na to czasu, a niedziela, o ile nie pracowałam w domu, bo akurat była taka potrzeba (niestety terminy nie są z gumy ) była tym dniem, w którym na spokojnie mogłam przejść się po sklepach dłużej niż w pośpiechu i nie tylko po produkty najbardziej do zycia potrzebne, chociaż i czasem z tym był problem, bo kupuję różne rzeczy w różnych miejscach, więc czasem jest to runda po sklepach.
Z zakazu handlu w niedzielę z pewnością zacierają ręce stacje paliw. Takich kolejek jak w niedzielę nie-handlową dawno tam nie widziałam, a większość osób stojąca w ogonku nie była kierowcami płacącymi za paliwo, tylko mieszkańcami pobliskiego osiedla - zakupy typu wody mineralne, soki, słodycze, alkohol, gazety. I jak to w życiu bywa, jeden traci, drugi w tym samym wymiarze korzysta.
Piwo można kupić przecież na każdej stacji, więc o co larum zakazu handlu w niedziele?
Serwis polskatimes.pl kilka dni temu podał, że:
Firma Tesco Polska potwierdziła plan zamknięcia 13 sklepów w całej Polsce. Jako jeden z powodów wskazuje wprowadzony w tym roku zakaz handlu w niedziele. W wyniku ogłoszonych zmian pracę może stracić ok. 2200 osób. Tesco o swoich planach wobec polskiego rynku poinformowała w wydanym w czwartek komunikacie. - Polska jest dużym i bardzo ważnym dla Tesco rynkiem. Mamy wobec naszych wszystkich interesariuszy - pracowników, klientów, dostawców i akcjonariuszy - obowiązek zapewnienia biznesowi stabilności i równowagi, które dają rynkową konkurencyjność. Polski rynek detaliczny dynamicznie się zmienia, między innymi przez ograniczenie handlu w niedziele, a to oznacza, że musimy przyspieszyć nasze plany upraszczania biznesu i skupienia się na tym, co najważniejsze dla klientów – powiedział Matt Simister, prezes Tesco na Europę Środkową.
Na czym będą polegały zmiany? Plan przewiduje likwidację 13 przynoszących straty sklepów oraz uproszczenie działań w sklepach, w tym ograniczenie zadań niezwiązanych bezpośrednio z obsługą klienta.
Przy okazji warto wspomnieć, że po kilku miesiącach obowiązywania wiadomej ustawy okazuje się, że małe sklepiki, których interesów miała bronić (przynajmniej oficjalnie, bo nieoficjalnie wygląda to trochę inaczej), wcale nie są w lepszej sytuacji niż były wcześniej. Okazuje się bowiem, że klienci nadal zaopatrują się głównie w marketach z tą różnicą, że kosztem pośpiechu i wynikającego z niego stresu, wybierają inny dzień tygodnia. Zakaz handlu uderzył również w tych drobnych przedsiębiorców, którzy powierzchnie na swoją działalność wynajmowali w pasażach hipermarketów, marketów i galerii, dzięki czemu to właśnie weekendowy utarg solidnie podnosił ich zyski.
Mało tego, po początkowym zachłyśnięciu się presją, a raczej brakiem wyboru, by niedziele spędzać z rodziną inaczej niż w galeriach, Polacy nie silą się już na szukanie alternatywnego, ale w założeniu równie atrakcyjnego dla nich sposobu spędzania tego czasu, a po prostu siedzą w domach. Warto przy okazji wspomnieć, że wpływy z tacy, mam na myśli oczywiście KK, podobno też się wcale nie zwiększyły.
Jednym słowem przed wprowadzeniem ustawy nikt jej konsekwencji należycie nie przeanalizował, a pojawiające się sygnały ostrzegawcze zostały z całą mocą zbagatelizowane. Dziś efekt jest, jaki jest, czyli raczej kiepski.
371 2018-08-29 10:58:07 Ostatnio edytowany przez authority (2018-08-29 11:05:27)
Piwo można kupić przecież na każdej stacji, więc o co larum zakazu handlu w niedziele?
Nie każdy jest pijakiem jak ty. Co poza tym kupić chyba najgorszej jakości jedzenie ja nie kupuję chleba codziennego tylko pieczywo razowe swojej ulubionej piekarni. Poza tym na stacji nie chciano mi sprzedać Newsweeka oraz wyborczej którą jednak dała spod lady żenada. Zanim rządził pis w ramach patriotyzmu gospodarczego tankowałem jak się tylko dało na polskich stacjach ale kiedy doszedł do władzy PIS i tylko się dowiedziałem na co idą pieniądze z państwowych spółek papa a nie mało tankuję co lepsze razem ze mną moja rodzina moi i ich znajomi.
Nie tankuję na "narodowych" stacjach od lat. Nie ze względów ideologicznych ale po drugiej wymianie wtrysku za 6-7 stówek. Tesco to raczej zrzuca winą, przynajmniej częściowo na wygodny pretekst. Już od jakiegoś czasu prowadzą redukcje sklepów w Polsce. Prawdopodobnie przeinwestowali z ekspansją. Jeden ze sklepów na obecnej liście znam. Postawili sklep obok czterech innych sklepów konkurencji. Od początku było wiadomo, że ktoś z tej lokalizacji musi wypaść, bo nie było szans żeby przetrwało tam tyle sklepów o takim samym profilu. A sklep całkiem nowy. Osobiście jakoś za nimi nie przepadam. Zawsze miałem tam problem zobaczyć pracownika innego niż z agencji pośrednictwa. Czyli zwykły, chamski wyzysk pracownika jak w jakimś Bantustanie. Tylko, że to się już kończy, bo ludzie już nie chcą i co ważniejsze często nie muszą pracować na takich warunkach i za takie pieniądze. Jak ktoś zbudował zyskowność interesu na takich założeniach, to pewnie, że interes przestaje się kręcić...
373 2018-08-29 20:27:45 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2018-08-29 20:29:50)
Tankuję na BP. To narodowe, czy nie? PiS w to jest wmieszany? Bo nie jestem w temacie. Trochę drogo mi się wydaje, ale w porównaniu z tym co tankowałam przedtem, to jednak lepiej pcham do przodu mój miastowy wózek. Chociaż, ja tam baba jestem, to się być może i nie znam...
W ostatnim roku zbankrutowało 148 hurtowni, a to o 6 proc. więcej niż przed rokiem. Zdaniem Warsaw Enterprise Institute, to pokłosie wprowadzonego w marcu 2018 r. ograniczenia handlu w niedziele. Cierpią też sklepy małoformatowe. Instytut szacuje, że w ostatnim roku zniknęło ok. 11 tys. małych sklepów. - Tych upadłości byłoby zresztą znacznie więcej, gdyby nie dobra koniunktura i programy społeczne, jak 500+ - zaznaczają eksperci WEI.
- Przybywa natomiast supermarketów oraz supermarketów - zauważa Warsaw Enterprise Institue. - Skutki zakazu są odwrotne niż te, które były prognozowane przez autorów zakazu. Miał on chronić małych przedsiębiorców, a tak naprawdę najbardziej w nich uderzył. Duże, międzynarodowe sieci sobie z nim poradziły- wynika z raportu think tanku.
Eksperci wskazują, że duże sieci dyskontów były w stanie się przygotować na zamknięcie sklepów w niedziele, chociażby poprzez zintensyfikowane działania promocyjne. - Ale przedsiębiorcy, prowadzący małe sklepy w niedużych miastach, już takich możliwości nie mieli. Reasumując, skutki zeszłorocznej ustawy są po prostu opłakane - mówią eksperci WEI.
(źródło: money.pl, informacje pochodzą z dnia 14.02.2019)
A jak Wy sami oceniacie ten kontrowersyjny zakaz? Czy po około roku jego funkcjonowania przyzwyczailiście się, że zakupów w większość niedziel nie uda się zrobić?
375 2019-02-17 01:09:12 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-02-17 09:40:28)
W ostatnim roku zbankrutowało 148 hurtowni, a to o 6 proc. więcej niż przed rokiem. Zdaniem Warsaw Enterprise Institute, to pokłosie wp Czy po około roku jego funkcjonowania przyzwyczailiście się, że zakupów w większość niedziel nie uda się zrobić?
Nie. mój młody chodzi w potarganych butach, bo nie mamy kiedy kupić
Do wszechwiedzących - młody ma autyzm, niedziela była jedynym dniem, kiedy dało się z nim zrobić zakupy, był wyspany i wypoczęty, i bez tłumów w sklepach. Teraz w soboty nie pójdę, bo za dużo ludzi, w tygodniu nie mamy kiedy, bo zmęczony po południu, a przed to ja pracuję, a on chodzi do przedszkola. Pozdrawiam serdecznie wszystkich dobrotliwych, tak, wiem, że kiedyś za komuny się dało, ale wtedy można było pewnie wziąć urlop na stanie w kolejce
Młody buty dostanie, jakby ktoś miał ochotę pisać do odpowiednich służb. Tylko ile mnie to będzie kosztować, to nie wiem.
Z mojego subiektywnego spojrzenia zakaz handlu w niedziele jest super. Po jego wprowadzeniu ruch samochodowy na mojej ulicy w niedziele praktycznie zamarł. Cześciej mozna zobaczyc rozerzyste niż samochów. 2 lata temu tak nie było. Zastanawiałem sie gdzie ci ludzie tak w niedziele jezdza samochodami . Do koscioła? Do rodziny? Do kina? Na zakupy. Okazało sie że to ostatnie. Nie ma handlu - nie ma ruchu. Jest spokój. Dzieci mogą rysować kredą po asfalcie, jezdzic na rolkach. Co do tego ze w niedziele ciezko kupic buty, skarpetki czy kurtke - nie bede sie wypowiadac. My zwykle nie kupujemy nowych ubrań, raczej wiekszość wymieniamy w pracy (żona dostaje od koleżaki A po innych dzieciach, my to co dostalismy + to co incydentalnie kupilismy przekazujemy kolezance B).
W temacie zakupów spożywczych tez nie bede obiektywny. Zakupy weekendowe robimy w piatek (zarowno przed jak i po wprowadzeniu ustawy) wiec na nas to w żadane sposob nie wpłyneło.
Co do miejsc pracy, cóż Polski handel jest rozdrobniony, wiele firm działa na małej marży i niskim zysku co przyczynia sie do powstawania patologii na linii własciciel-pracownik. Ludzie są zatrudniani w małych sklepikach na smieciowych umowach i bez skladek ZUS. Konsolidacja handlu nie jest zła. Jesli w danej miejscowosci zamiast 4 marketow i 20 sklepików osiedlowych bedzie 7 marketów i 10 sklepików osiedlowych to wiekszosc pracowników przejdzie ze smieciwej umowy z wypłatą w kopercie na umowe o prace z opłacanym skladkami ZUS. Pewnie dla wielu to jest minus bo obowiazuje narracja, że ZUS padnie i zadnej emerytury nie bedzie, jednak, jesli ZUS wywinie taki numer i emerytury dalej bedą to lepiej miec te lata składkowe niz ich nie miec.
W dalszym ciągu jest jedna handlowa niedziela w miesiącu, także jeśli ktoś desperacko potrzebuje zrobić zakupy akurat tego dnia, to ma okazje. Osobiście mam sporo znajomych pracujących w handlu i wszyscy się cieszą z wolnych niedziel. Sama zawsze starałam się robić zakupy w sobotę, niedzielę wolę spędzać z rodziną lub przyjaciółmi.
W dalszym ciągu jest jedna handlowa niedziela w miesiącu, także jeśli ktoś desperacko potrzebuje zrobić zakupy akurat tego dnia, to ma okazje.
Jeszcze jest, ale zgodnie z pierwotnym założeniem od przyszłego roku wszystkie niedziele mają być wolne od handlu. Na szczęście słyszałam już pogłoski, że od tego pomysłu rząd chce odstąpić, bo skutki okazały się odmienne od założeń. I nie powiem, żeby mnie ta rozbieżność zaskoczyła.
Tak jak pisałam pracuje w handlu (sklep obuwniczy) i nadal oceniam ten pomysł średnio. Jak były otwarte 2 niedziele w miesiącu, to jeszcze nie było najgorzej, ale teraz jak jedna to kiepsko. Dla mnie samej mimo że pracuję w sklepie nie jest to dobre rozwiązanie, oczywiście zakupy można rozplanować, ale czasem wyjdzie, że jednak trzeba coś jeszcze kupić albo pracując w piątek i w sobotę większość zakupów muszę zrobić w czwartek, bo pracuję częściej po 11-12 godzin, ale za to np mam więcej dni wolnych, więc jak pracuję w piątek i w sobotę, to zazwyczaj od rana do wieczora i wtedy nie chce się już robić zakupów i nie ma za bardzo czasu. Nie jest to tragedia, ale trzeba kupić wtedy najlepiej i zakupy na piątek i na sobotę i na niedzielę. Ja wolę jednak robić częściej, a małe zakupy. Do tego jak wszystkie niedziele były otwarte to mam wrażenie, że inaczej to się rozkładało, ludzie przychodzili, ale dawało się radę, a teraz jest jeszcze gorzej, bo wszystkie osoby, które by przyszły do sklepu w inne niedziele przychodzą w jedną, bo nie mają raczej kiedy indziej i pracy jest jeszcze więcej. Gdy wszystkie niedziele były otwarte, to i tak z 2 weekendy były wolne, tak ogólnie pracodawca się stara robić. No i od utargu sklepu zależą nasze premie, zawsze w weekendy jest większy ruch i to jest normalne, bo ludzie mają czas, a jak nie ma już 3 niedziel, to od razu utarg jest trochę mniejszy i trudniej wyrobić premię a tę większą premię też.
W dalszym ciągu jest jedna handlowa niedziela w miesiącu, także jeśli ktoś desperacko potrzebuje zrobić zakupy akurat tego dnia, to ma okazje. Osobiście mam sporo znajomych pracujących w handlu i wszyscy się cieszą z wolnych niedziel. Sama zawsze starałam się robić zakupy w sobotę, niedzielę wolę spędzać z rodziną lub przyjaciółmi.
Właśnie - wolisz. Masz wybór i wybierasz - nie jest od tego rola państwa, żeby mówić przedsiębiorcy kiedy ma handlować, a kiedy nie.
Małe i średnie sklepy straciły właśnie na rzecz dużych galerii, które w sobotę pochłaniają klientów, którzy są zmuszeni robić zakupy w sobotę. Każdemu się obrywa.
Innych efektów do chorych socjalistów się nie można spodziewać z resztą, a nasi rodzimi komuniści już kolejne regulacje do handlu planują.
Małe i średnie sklepy straciły właśnie na rzecz dużych galerii, które w sobotę pochłaniają klientów, którzy są zmuszeni robić zakupy w sobotę. Każdemu się obrywa.
Szkoda tylko, że według oficjalnej wersji (nieoficjalnej możemy się tylko domyślać), to właśnie małe i średnie podmioty miały być w ten sposób chronione. Prawdę mówiąc do dziś zachodzę w głowę jak to miało działać? Bo nawet biorąc to na prostą logikę i zdrowy rozsądek: jeśli małe sklepy z reguły czynne są do 17.00-18.00, w soboty do 13.00-14.00, a niedziele z założenia i od zawsze wszystkie miały wolne, to siłą rzeczy nie mogły przejąć tych klientów, którzy do tej pory byli do tego zmuszeni lub świadomie wybierali robienie zakupów w późniejszych godzinach lub, co tutaj istotne, w niedziele. Pomijam przy tym kwestię komfortu, bo nawet ja sama jeśli mogę wszystko kupić w jednym miejscu, to wybiorę hipermarket albo galerię zamiast rajdu po całym mieście, zwłaszcza zimą czy w deszczową pogodę.
Ba, przecież jeszcze przed wprowadzeniem ustawy w życie, niezależni ekonomiści już bili na alarm, że to nie ma prawa się sprawdzić, ale kto by tam ich słuchał, kiedy na Nowogrodzkiej sami 'specjaliści'.
Olinko - nie ma sensu szukać logiki w poczynaniach socjalistów. Ta nieuleczalna choroba będzie długo toczyć ten kraj i naród, a co niektórzy z nas będą się zastanawiać, co poszło nie tak.
Ten zakaz nie miał prawa działać, ale planiści wiedzieli swoje.
Pytanie kiedy się wycofają z tego bezsensownego rozwiązania?
Bo, że to jest rozwiązanie z góry skazane na porażkę wiedziano już przy jego wprowadzaniu, gdyż na to wskazywały doświadczenia innych krajów, które przed nami rzucili się na pomysł „sklepowej gospodarki centralnie sterowanej”. Mogli skorzystać z doświadczeń węgierskiego bratanka. Zawsze gdy rząd próbuje ingerować w mechanizmy rynkowe, to odbija się to czkawką.
Lucyfer666 napisał/a:Małe i średnie sklepy straciły właśnie na rzecz dużych galerii, które w sobotę pochłaniają klientów, którzy są zmuszeni robić zakupy w sobotę. Każdemu się obrywa.
Szkoda tylko, że według oficjalnej wersji (nieoficjalnej możemy się tylko domyślać), to właśnie małe i średnie podmioty miały być w ten sposób chronione. Prawdę mówiąc do dziś zachodzę w głowę jak to miało działać? Bo nawet biorąc to na prostą logikę i zdrowy rozsądek: jeśli małe sklepy z reguły czynne są do 17.00-18.00, w soboty do 13.00-14.00, a niedziele z założenia i od zawsze wszystkie miały wolne, to siłą rzeczy nie mogły przejąć tych klientów, którzy do tej pory byli do tego zmuszeni lub świadomie wybierali robienie zakupów w późniejszych godzinach lub, co tutaj istotne, w niedziele. Pomijam przy tym kwestię komfortu, bo nawet ja sama jeśli mogę wszystko kupić w jednym miejscu, to wybiorę hipermarket albo galerię zamiast rajdu po całym mieście, zwłaszcza zimą czy w deszczową pogodę.
Ba, przecież jeszcze przed wprowadzeniem ustawy w życie, niezależni ekonomiści już bili na alarm, że to nie ma prawa się sprawdzić, ale kto by tam ich słuchał, kiedy na Nowogrodzkiej sami 'specjaliści'.
Nie.
Małe sklepiki mogą działać nawet w niedzielę, pod warunkiem, że sam właściciel w nim pracuje. Na moim osiedlu tak właśnie jest. Odnośnie godzin otwarcia sklepiku, to codziennie do 21.00, a w niedzielę do ok.14.00.
Ale o logistyce nikt nie pomyślał wprowadzajac takie zmiany. Tak jakby świeży towar pojawiał się w sklepach każdego dnia sam z siebie.
Ale o logistyce nikt nie pomyślał wprowadzajac takie zmiany. Tak jakby świeży towar pojawiał się w sklepach każdego dnia sam z siebie.
Nie, No pomyśleli. Dlatego pracownicy sklepów wielkopowierzchniowych i dyskontów niedzielę mają wolną, ale w sobotę pracują niemal do północy a pracę zaczynają w poniedziałek niemal od północy.
Nom, mega! Aczkolwiek mi chodziło bardziej o te małe sklepy. Są produkty, którym nawet ten dzień obsuwy może zaszkodzić. Do tego cały łańcuch dostaw może się od tego wykoleić, bo w którymś momencie infrastruktury logistycznej komuś przestanie się coś opłacać. Ja na przykład dlatego wolę zrobić większe zakupy na zapas w dużym sklepie, bo nie mam zaufania do tego, że mały sklep utrzyma odpowiednią jakość przy utrudnionej logistyce. W ogóle nie ma to jak niedziela wolna. Wracasz o północy, wstajesz późno i zaraz spać, bo w nocy do roboty.
388 2019-03-16 09:59:19 Ostatnio edytowany przez Lucyfer666 (2019-03-16 09:59:48)
Olinka napisał/a:Lucyfer666 napisał/a:Małe i średnie sklepy straciły właśnie na rzecz dużych galerii, które w sobotę pochłaniają klientów, którzy są zmuszeni robić zakupy w sobotę. Każdemu się obrywa.
Szkoda tylko, że według oficjalnej wersji (nieoficjalnej możemy się tylko domyślać), to właśnie małe i średnie podmioty miały być w ten sposób chronione. Prawdę mówiąc do dziś zachodzę w głowę jak to miało działać? Bo nawet biorąc to na prostą logikę i zdrowy rozsądek: jeśli małe sklepy z reguły czynne są do 17.00-18.00, w soboty do 13.00-14.00, a niedziele z założenia i od zawsze wszystkie miały wolne, to siłą rzeczy nie mogły przejąć tych klientów, którzy do tej pory byli do tego zmuszeni lub świadomie wybierali robienie zakupów w późniejszych godzinach lub, co tutaj istotne, w niedziele. Pomijam przy tym kwestię komfortu, bo nawet ja sama jeśli mogę wszystko kupić w jednym miejscu, to wybiorę hipermarket albo galerię zamiast rajdu po całym mieście, zwłaszcza zimą czy w deszczową pogodę.
Ba, przecież jeszcze przed wprowadzeniem ustawy w życie, niezależni ekonomiści już bili na alarm, że to nie ma prawa się sprawdzić, ale kto by tam ich słuchał, kiedy na Nowogrodzkiej sami 'specjaliści'.Nie.
Małe sklepiki mogą działać nawet w niedzielę, pod warunkiem, że sam właściciel w nim pracuje. Na moim osiedlu tak właśnie jest. Odnośnie godzin otwarcia sklepiku, to codziennie do 21.00, a w niedzielę do ok.14.00.
I tu jest idiotyzm, bo i tak nie mają takiej oferty, jak duże sklepy, które mają ruch w sobotę. Do tego powtórzę - nie od tego jest kapitan państwo, żeby mówić, jak kto ma handlować. To może w ramach rewelacji niech wszyscy mają wolne w niedziele... Przecież policjant i robotnik fabryki również chce mieć czas na spędzanie z rodziną
Duże sklepy w galeriach również tracą, bo umowy uwzględniają wszystkie dni, a tak to nagle z powodu widzimisię urzędnika państwowego ma te 4-5 dni straty.
Nie.
Małe sklepiki mogą działać nawet w niedzielę, pod warunkiem, że sam właściciel w nim pracuje. Na moim osiedlu tak właśnie jest. Odnośnie godzin otwarcia sklepiku, to codziennie do 21.00, a w niedzielę do ok.14.00.
Tak, zgadza się. U mnie też są takie sklepiki, czynne nawet do 22.00 lub 23.00, ale tu jakby nie o to chodzi, bo pomijając kwestię, że trudno zrobić w nich jakieś sensowne zakupy, to po pierwsze one na tej zasadzie przeważnie funkcjonowały również przed wprowadzeniem zakazu niedzielnego handlu, a po drugie - nie o wyjątki rzecz się rozbija, a ogólne założenie. Szukam po prostu logiki w tym, co sobie rząd założył, a co mu się nie sprawdziło, bo sprawdzić zwyczajnie nie mogło.
Nom, mega! Aczkolwiek mi chodziło bardziej o te małe sklepy. Są produkty, którym nawet ten dzień obsuwy może zaszkodzić. Do tego cały łańcuch dostaw może się od tego wykoleić, bo w którymś momencie infrastruktury logistycznej komuś przestanie się coś opłacać. Ja na przykład dlatego wolę zrobić większe zakupy na zapas w dużym sklepie, bo nie mam zaufania do tego, że mały sklep utrzyma odpowiednią jakość przy utrudnionej logistyce. W ogóle nie ma to jak niedziela wolna. Wracasz o północy, wstajesz późno i zaraz spać, bo w nocy do roboty.
Jakie? - bo lody i mięso sklepy potrafią trzymać miesiącami.
A z jakościa w małym sklepie to było róznie także gdy niedziele były handlowe. Siec hipermarketów żywność zepsutą odsyła do producenta lub wrzuca w swoje koszty, gdy małemu sklepikarzowi coś sie zepsuje to jest to jego strata wiec stara sie taką żywność sprzedać mniej lub bardziej uczciwie.