Cześć wszystkim, jestem tu nowa. Mam pewien problem...
Zawsze byłam wstydliwa i nieśmiała, jednak z wiekiem mam wrażenie, że jestem taka coraz bardziej. A przecież powinno być chyba na odwrót...
Ta nieśmiałość zawsze niszczy mi wszystkie fajnie związki. Mam 28 lat, byłam w 3 fajnych i dłuższych związkach i zawsze to ja zostałam porzucona.
Teraz jestem z chłopakiem ponad rok. On cały czas mi powtarza, że chce bym poznała jego rodziców, przyjaciół, chodziła z nim na wesela/chrzciny/komunie, a ja... ja nie chce. Zawsze szukam wymówki, że nie mogę, bo muszę być wtedy w pracy, bo jestem chora i inne tego typu rzeczy.
U mnie w domu nigdy nie było rodzinnej atmosfery, nigdy nie miałam dobrego kontaktu z rodzeństwem, czy z dalszą rodziną. Mam garstkę znajomych i jego, gdzie czuję się swobodnie, ale gdy pomyślę, że mam iść z nim np. na wesele i poznać całą jego rodzinę to mnie łapie jakiś lęk. Ostatni raz na weselu byłam jako dziecko... miałam wtedy może z 10 lat. Nawet nie wiem jak się zachowywać na takiej imprezie...
Dodam jeszcze, że w pracy czy wśród swoich znajomych zawsze jestem otwarta, nie mam problemu by do kogoś zagadać obcego, by kogoś poderwać... jestem nieśmiała tylko w relacjach związkowych, kiedy muszę poznać bliskich mojego chłopaka. Mam z tyłu głowy, że muszę wtedy dobrze wypaść, bo inaczej mnie nie polubią i to mnie przeraża. Gdy się mega stresuje to zaczynam niewyraźnie mówić (mówię wtedy bardzo szybko i nerwowo) i boje się, że tak będzie w kontaktach z nimi i uznają mnie za wariatkę...
Raz się zgodziłam pójść z nim na urodziny kumpla. Dowiedziałam się kto tam mniej więcej będzie. W wolnej chwili, z nudów zaczęłam obczajać tych ludzi na fb i co? I zobaczyłam same ładne koleżanki.... poczułam się źle, że będę wyglądać najgorzej ze wszystkich i jeszcze nikt mnie tam nie zna i znalazłam kolejną wymówkę, że mnie boli brzuch i nie dam rady pójść.
To trwa już ponad rok. Ponad rok nie potrafię zrobić kroku do przodu by się przełamać i kogoś poznać z jego znajomych i bliskich.
Wiem, że jak tak dalej pójdzie to kolejny fajny facet mnie porzuci, ale naprawdę to jest silniejsze ode mnie.
Miał ktoś tak? jak pokonać nieśmiałość i kompleksy?