Ja w handlu nie pracuję, ale to właśnie na opinii handlowców, osób pracujących na kasach w marketach, czy zatrudnionych w małych sklepikach powinno sie wysłuchać, między nimi zrobić ankietę, czy chcą pracować, czy nie. Widziałam i słyszałam wiele wypowiedzi w/w osób, które w 90% były przeciwne zakazowi. Te osoby twierdzą, ze
-nigdy nie pracowały 7 dni w tygodniu, po prostu zamiast wolnej niedzieli mieli inny dzień tygodnia.
-woleli powyższe rozwiązanie, bo wtedy mogli pozałatwiac różne sprawy urzędowe, nie biorąc dnia wolnego
- zamknięcie sklepów spowodowało zwolnienia
-studentom i osobom dorabiającym sobie do normalnej pensji będzie trudno dorobić, bo nie będzie już tylu miejsc do dorabiania
-zmiany wcale nie powodują wiekszej ilości czasu spędzanych z rodziną, ponieważ jedna osoba może pracować w markecie, a druga np na produkcji, szpitalu, w służbach, w gastronomii i już genialny plan łączmy rodziny upada.
-pracownicy niektórych sklepów np biedronek, będą pracować w jakichś idiotycznych godzinach w soboty:
"Wyjście z pracy w sobotę ok. 23:45 i początek zmiany w poniedziałek ok. 00:15 - tak może się zmienić grafik pracowników sklepów Biedronka, po tym jak wejdą w życie przepisy o zakazie handlu w niedziele. Przedstawiciel Jeronimo Martins Polska S.A. przekazał polsatnews . pl, że trwają analizy wewnętrzne, które mają "sprostać oczekiwaniom zakupowym klientów". Ostateczne decyzje jeszcze nie zapadły."
Jeżeli chodzi o mnie, zwykłego konsumenta, to mi to wszystko jedno, mogę zrobić zakupy w sobotę, aczkolwiek wiadomo, wolałabym mieć alternatywę. Poza tym u siebie na osiedlu nie mam żadnego sklepiku pracującego w niedzielę, wczoraj np miałam ochotę na frytki, może mało zdrowe, ale robione z piekarnika, czy mikrofali nie są tak tłuste, zatem zazwyczaj kupujemy mrożone i przyrządzamy je w powyższy sposób, takie domowe kiepsko wychodzą jeżeli nie sa robione na oleju. No i bach frytki się skończyły, my od piątku zasmarkani, w nocy w sobotę wysmarkane wszystkie chusteczki. Zatem w niedziele smarkałam w papier toaletowy, a co do jedzenia mieliśmy coś zamówić, ale mój mąż stwierdził, że nie będzie państwu nabijać kabzy (vat od posiłku zakupionego w knajpie) i zrobił frytki z resztki już praktycznie kwitnących ziemniaków.
Ja rozumiem, ze państwo chce niby dobrze, ale tak na serio zastanówmy się kto realnie korzysta na tych zakazach? paradoksalnie najwięcej korzystają właśnie hipermarkety, a co za tym idzie budżet państwa. Bo zobaczcie, po pierwsze w niedzielę sklepy nie działają, bedą mniejsze opłaty za prąd, wodę, oszczędzi się na pensjach dla pracowników- a to nie są tylko ludzie, którzy siedzą na kasie, czy rozkładają towar, ale też ochrona, osoby sprzątające, konserwatorzy, osoby siedzące na monitoringu itp. poza tym ludzie będą się zachowywać tak, jak przed majówkami, czy innymi świętami i po prostu będą kupować więcej na zapas. Czyli markety jeszcze więcej zarobią niż normalnie. A na tym zarobi państwo bo vat.
Każdy kij ma dwa końce, ale możecie być pewni, że koniec naszego kija (zarówno ośób pracujących w handlu, jak i konsumentów) jest gorszy od końca kija od strony rządu.
**************************8
Edit: i jeszcze jedno w niedzielę, zarabia się więcej, czyli wiadomo, że i ludzie wolą pracować w niedzielę, bo więcej kasy wpadnie, a markety wolą, żeby nie pracowali w niedzielę, bo tych większych pensji nie będą musieli wypłacać.