Może już długi po zamknięciu wątku. Ale może komuś pomogę. Otóż zdrady dopuścił się mój ojciec po 35 latach małżeństwa, bez rozmów, po prostu nagle wszedł i powiedział do mamy kocham inna, i tak codziennie dawkował szpilę w plecy. Pomoglo napisanie listu do kochanki, którego nie wysłaliśmy, ale psychicznie pomogło. Z racji ze mama jest niewidoma i średnio idzie jej z pisaniem, połączyłam wątki znalezione w internecie w list. Może akurat konus pomoze , zainspiruje.
Koleżanko mojego męża, nie mam ochoty nikogo obwiniać, nie jestem też osobą skłonną do nienawiści. Nie obchodzi mnie znajdowanie "winnych". Wierzę, że to przytrafiło się nam z jakiegoś powodu i że wszyscy powinniśmy wyciągnąć z tego jakieś wnioski.
Ale czy jeśli wchodzisz w nasz związek (jednak wciąż związek) nie czujesz, że naruszasz cudzy świat? Jak bardzo on by nie mówił, że jest nieszczęśliwy, smutny, niespełniony. Dlaczego nie powiesz mu po prostu: „Odejdź”. A przecież gdybyśmy wszystkie, my kobiety, były wobec siebie lojalne nie byłoby romansów. Byłyby ewentualnie rozstania. I ich, mężczyzn – odpowiedzialne – decyzje.
Jednak Ty zamiast nakierunkować mojego męża jak powinno wyglądać rozstanie po 35 latach, tak by było właściwe, z szacunkiem oraz podpowiedzieć jak najdelikatniej przekazać swojej żonie informacje, o tym, chce odejść. W końcu tez jesteś kobieta, wiesz tez co to strata, choć inna to wciąż strata. Wolałaś jednak okłamywać wszystkich dookoła, udawać ze nic sie nie dzieje, dawać nadzieje, i jedynie rzec ,,w małżeństwa sie nie wtrącam” (zabawne teraz to trochę, prawda?)
Ale jeśli by to zrobił – nie miałabyś uczucia, że tak samo postąpi kiedyś z tobą? Ale to byłaby miara jego miłości do ciebie, prawda? Rzucił dla ciebie mnie, zrezygnował z rodziny, z domu, i pewnie w chwile by sie nawet spakował. Wiec, jeśli zaczęłaś już swoja gierkę , to graj all in, śmiało może sie do Ciebie wyprowadzić, ale przecież nikt z Was nie jest w stanie powiedzieć, a nawet określić tej Waszej chorej ,,relacji”.
Życie, to jest w końcu wybór. Nie powiem Ci, jak powiedziałaby moja mama do "lafiryndy, która uwiodła mi męża", że na cudzym szczęściu własnego nie zbudujesz. Po pierwsze: jak bardzo nie starałabyś się go uwieść, on miał swój rozum. Wiedział, że przysięgał mi miłość i wierność. Ty jesteś po prostu nową dziewczyną, którą za kolejne 10 lat z nim, może spotkać to samo co mnie. Wcale Ci tego nie życzę. Nie będę go prosiła, żeby do mnie wrócił i chcę, żebyś pamiętała: sama nigdy tego nie rób. Facet może Cię upokorzyć, ale nie rób tego samej sobie. Pamietaj tez, ze to mnie skrzywdził bardziej niż Ciebie. W końcu to mi obiecał wierność, nie wiem, co mówił Tobie. Że będziecie razem, a może chciałaś tylko seksu? To ja byłam przy nim gdy tracił pracę, gdy był młodzieńcem, gdy nie mieliśmy na nasze pierwsze mieszkanie. Miałam prawo się wkur…., że przyszłaś i świadomie wywróciłaś świat naszej rodziny do góry nogami. Rodziłam mu dzieci i wychowywałam je, przecież nie tylko dla siebie. To miało być coś naszego. Rodzina. Ale on na to wyrzygał. Może ze słabości, może z szału dla ciebie, bo byłam bardziej niż przeciętna prosząc, by kupił mleko, zapłacił rachunki i coś tam posprzątał. Jeśli znajdziesz receptę jak żyć z kimś iks lat i wciąż nie być przeciętną – zapłacę ci każde pieniądze.
Jesteś świadoma kobieta, wiesz, ze jestem chora i wiedząc ze właśnie ktoś na Twoje życzenie, prośbę czy insynuacje zostawia taka osobę, wciąż nie uważasz ze zasługuje na szczerość? Ze nie należy mi się prawda po 35 latach? Czy szczerość, gdy największy cios zadał już mąż mówiąc o miłości do innej, to jest tak wiele? Okłamałaś mnie, ale przyszło Ci to z lekkością bo przecież to miał być sekret, i jestem dla Ciebie tylko żona (jeszcze) Jacusia. Pamiętaj jednak ze karma wraca, a jak zdobyłaś tak stracisz. Ja potrafie przyznać się do błędu, przeprosić i wiele wybaczyć. Niezwykle cierpliwy ze mnie człowiek i myślę, że moje granice tolerancji dla ludzkich zachowań sięgają bardzo daleko. Taki już ze mnie typ. Ugodowy.
Czasami jednak zdarzy się - chociaż niezwykle rzadko - że ktoś uprze się na tyle, że te granice przekroczy...
Wtedy już nikogo nie przepraszam, jedynie samą siebie, że wcześniej byłam tak grzeczna, nazbyt wyrozumiała w stosunku do innych. Na koniec zapamiętaj sobie ze NIE robi się nikomu bałaganu w głowie. Jeśli czegoś chcesz, to zdecyduj się czego. Niepewność potrafi niszczyć i bardzo boleć. Nigdy nie baw się uczuciami innych osób. Coś co dla Ciebie jest zabawą, może dla drugiej osoby być czymś bardzo ważnym.
Robienie ludziom emocjonalnego rollercoastera to zwykłe kurewstwo. Zabawa uczuciami drugiego człowieka jest podła i obrzydliwa. Emocjonalne huśtawki tworzą tchórze, którzy nieustannie mijają się z prawdą, pomysl następnym razem jak postanowisz pobawić się czyimś życiem i uczuciami.