dżdżownick napisał/a:Nirvanko, czy tak samo pałałabyś żądzą zemsty za pozew rozwodowy (na przykład w ramach tzw. prawidłowej kolejności: najpierw rozwód a później szukanie innej miłości)? Czy może zbrodnia zdrady jest zupełnie inna, niż się ją na ogół przedstawia i wcale w niej nie chodzi o jakieś "durne" złamane obietnice i przysięgi a o coś innego?
P.s. Ja chyba zaliczany jestem do tych "umoralniających". Jeśli nie chcesz... albo gdybym miał Cię nudzić czy denerwować, to uznaj pytanie za niebyłe.
Ja się nie denerwuję
lubię rozmawiać i poznawać poglądy innych osób, ba nie jestem też zafiksowana na punkcie swoich i uważam, ze jeżeli na drodze normalnej, spokojnej, rozmowy, gdzie ludzie przedstawiają swoje racje, przekonam się do czyichś poglądów, to tylko korzyść dla mnie. W ciągu życia i doświadczeń poglądy mogą ulegać zmianie i nie jest to nic złego. Ba, ja nawet nie mam problemu z przyznaniem się do błędu, jezeli takowy popełniam.
A teraz przejde do odpowiedzi:
Przede wszystkim ja nie jestem zwolenniczką zemsty, tylko kary i to adekwatnej do czynu, między innymi dlatego też jestem za przywróceniem kary śmierci- śmierć za śmierć. I innych dla wielu dziwnych pomysłów, kontrowersyjnych pomysłów. Po prostu wyznaję zasadę oko za oko ząb, za ząb. Jednocześnie cenię szczerość i rozmowę uważam, że są w związku i w relacjach między ludzkich najważniejsze.
Ludziom w wielu przypadkach sie nie układa, rozstają się i jest to naturalna kolej rzeczy, nikt nie musi byc ze sobą do śmierci. Dla mnie kolejność odpowiednia to: coś dzieje się w związku, trzeba o tym porozmawiać i albo starać naprawić, albo odpuścić i się rozstać (zależne od ludzi, których dana sytuacja dotyczy). Na początku związku ustala sie w rozmowach jakies zasady, mówi sie o tym co tolerujemy, a czego nie, naruszenie tych zasad jest w moim odczuciu okazaniem braku szacunku do drugiej osoby. Oczywiście są różne rangi przewinień, nie można tych stereotypowych rzucanych gdzie bądź skarpetek, porównywać do zdrady, czy zatajenia faktu, że ma sie dziecko na boku, albo że jest sie chorym.
Ludzie mają to do siebie, ze są różni i różne rzeczy ich bolą.
Mnie boli oszustwo, krzywdzenie innych, zdrady wszelakie: czyli zdradzenie naruszenie ustalonych wspólnie zasad. Jednocześnie nie jestem bluszczem, wręcz przeciwnie uważam, ze każdy ma prawo do własnego życia, do wyjść ze znajomymi bez partnera itp. Ja na prawdę byłam w porządku wobec partnerów, zawsze o wszystkim mówiłam, ale niestety nie otrzymywałam tego samego w zamian.
Dla mnie w zdradzie chodzi własnie o złamanie owej przysięgi, dla mnie jest to zdeptanie tego co wspólnie sie wypracowało, ale też okazanie braku szacunku i braku zaufania, ja zawsze partnerom mówiłam, jak ktoś ci sie spodoba, jak będzie cię korcić, żeby z kimś sie spotkać, to zanim to zrobisz przyjdź pogadamy, dla mnie to nie będzie zdrada. to normalne, ze ludzie mogą się zafascynować kimś innym będąc w związku, ale dopóki nie przekroczą granicy (każdy w związku powinien ustalić co to za granica) to ja tego nie będę traktowała jako zdradę. Jesteśmy razem i o wszystkim możemy pogadać. No cóż teraz już wiem, ze ładnie się mówi, a jak ktoś chce nas oszukac to i tak to zrobi. A co samego wymierzania kary, czasami pomaga samo fantazjowanie o tym, myślenie, on mnie zdradził? a to ja z tym i z tym to będe robiła to i to. Nie musi wcale dojść do zdrady, ważna jest świadomość, że mogę, że mam wyjście, że nie będę się z tym czuła gorzej, za to mogę się czuć lepiej. Ale tak jak pisałam nie każdy sposób działa na każdą jednostkę
Analogicznie, jak np. kobiety piszą- łola boga ja w domu wszystko robię, piorę sprzątam, gotuję, a ten nic tylko usiądzie w fotelu i tv ogląda. Jak czesto radzą inni? To nie sprzątaj, nie gotuj mu, nie pierz, wtedy sam zacznie. to jest adekwatna kara do przewinienia. W moim odczuciu najpierw trzeba porozmawiać i wyjaśnić sytuację, ale jak prośba nie pomoże to terapia szokowa moim zdaniem jest wskazana