Konfrontacja z kochanką męża - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Konfrontacja z kochanką męża

Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 234 ]

66

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
zalamana.zona1 napisał/a:

Lesny owoc - to druga kochanka.Bynajmniej o tylu wiem.Dostal szanse i zrobil to ponownie.Teraz to definitywny koniec.Zlozylam juz pozew o rozwod,mialam watpliwosci tylko co do winy.O tym bylo w moim drugim watku.

Plan zemsty zawieszony smile

Mylisz się, to nie koniec. A tym bardziej: nie definitywny koniec. Tak, jak nie każdy leśny owoc to zatruty owoc. To początek. Początek udręki. a ta udręka to droga nie do przebycia. Zniszczy Cię ta udręka, jak zniszczyła już wielu ludzi. Nie tylko mężczyzn. Duma kobiety to nie wszystko. Jest jeszcze rozum. Jeśli planujesz rozwód, przygotuj się do niego. Udowodnione zdrady męża to nie wszystko. To, co Cię czeka to krwawa bitwa. Tobie też ta bitwa odetnie rękę, nogę a może jeszcze coś ważniejszego w Twojej psychice. Raczej załóż własny ogród, który będzie rodzić pewne owoce przynajmniej nie powodujące halucynacji. Dbaj o ten ogród. I zapraszaj do niego na przechadzki tylko tych, którzy są tego godni. smile

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
zalamana.zona1 napisał/a:

Moze i nie jest moja wlasnoscia,ale chyba jakies zasady obowiazuja tak?

Prawidlowa kolejnosc - rozwod,a pozniej nowy zwiazek

To nie jest prawidłowa kolejność. Ślubując sobie nieopuszczanie aż do śmierci zamykamy sobie drogę do rozstania (ślub kościelny). Rozwód jest w tej sytuacji tym samym co zdrada, przy czym dotyczy obietnicy ważniejszej, niż sprawy seksu. Nie bolałoby Ciebie, gdyby mąż nie mając żadnej kochanki postanowił się z Tobą rozwieść, bo chce mieć inne plany na życie? Chyba by bolało.

Cokolwiek się dzieje w tej materii i różni się od zobowiązań, jest nieprawidłowe. Tyle tylko, że... każdy z nas czasem przechodzi na czerwonym albo popełnia inny grzech.

68 Ostatnio edytowany przez Czarna Kotka (2018-02-28 23:00:54)

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

"co prawda, nic złego mi nie zrobił, ale za to ja zrobiłem mu ohydne świństwo, a jak tylko zrobiłem, zaraz go za to właśnie znienawidziłem.” Dostojewski, Bracia Karamazow.
To robienie z Ciebie potwora to klasyczna reakcja obronna w takich przypadkach. Jaki facet odchodzi od dobrej, kochającej kobiety? Złamas a nie facet. No ale od zołzy to nawet święty by odszedł. Zatem żeby nie wyjść na złamasa, pan musi obrzydzić Ciebie w swoich własnych i cudzych oczach. Jak przekona sam siebie jaka to byłaś zła, wyolbrzymi każdą wadę, to będzie miał spokój od poczucia winy za odejście i za zdradę. Rozumiesz, miał podstawy, byłaś taką zołzą, że już biedak nie wytrzymał.
Ta reakcja dotyczy i kobiet i mężczyzn, którzy akurat potrzebują się trochę wybielić, nie jest do końca świadoma, ale człowiek dysponujący minimum autorefleksji powinien to zobaczyć i oszczędzić sobie żenady.

69

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

Ja zwrócę się do autorki wątku i bezpośrednio zadanego pytania o zemstę i kochankę. Jestem już trochę na tym forum i zauważyłam jak bardzo są tutaj krytykowane niektóre zachowania. Z takim nastawieniem sama weszłam. Zeby posłuchać opinii innych niż znajomi. Moja koleżanka niedawno mi zaproponowała żebym wysłała anonim w związku z moimi problemami i nikomu kto zna że znajomych moja sytuacje nie wydaje się to dziwne. Czy zrobię z siebie idiotkę? Jesli nawet to co z tego? To jest moja potrzeba by jakoś sobie wyrównać rachunki i moja odpowiedzialność. Czy jest to aprobowane społecznie? Nie. Ale to co aprobowane społecznie chociaż zawsze celowalam w takich zachowaniach i nigdy nikt mi nie mógł zarzucić niepoprawności nie daje efektów. Tak więc autorko, czujesz się podłe, oszukana, wykorzystana, zdradzona, masz żal, tracisz pewność siebie i poczucie własnej wartości , nie możesz sobie z tym wszystkim poradzić? Nie wiesz jak to ugryźć? Napisz list. Ja dopiero teraz się uczę że tak na prawdę tylko rzeczy robione z ukrycia i po cichu dają efekty. Przykre? Bardzo. Nauczyłam się płakać na zawołanie i dużo innych rzeczy żeby móc przetrwać. Kiedy widzę już nie kochankę a nową kobietę mojego exia która mi przyprowadzał na dom jako koleżankę kiedy już mieli romans a ja ją gościłam to krew mnie zalewa. Nikt mnie tak bezczelnie i nonszalancko nie traktuje jak ona. Czy zrobiłam już coś przeciwko niej? Oczywiście. Jak tylko zaczęłam coś podejrzewać to postarałam się tak z nią prowadzić rozmowy by naprawdę się dwa razy zastanowiła czy jest sens zaczynać związek z moim partnerem, bo ja jestem i będę w jego życiu. Walilam w nią jak w worek. Pokazywałam wszystkie wspólne rzeczy, sprawy, mówiłam o potomstwie, o tym co nas łączy i patrzyłam jak jej zaczyna się trzesc dolna warga i oczy nabrzmiewają od łez. Nie wiem czy ktoś miał przyjemność gościć kochankę męża pod płaszczykiem kolezenstwa we własnym domu? Czy mam prawo robić takie rzeczy? Nie wiem. Ale mam prawo bronić tego co mi się należy i swojej godności. Trafiłam na mocną sukę bo po każdej rozmowie zawijała się z podkulonym ogonem, niestety wracała jak bumerang. A ja naprawdę jestem dobra w tym co robię. Nie udalo się ale to jeszcze nie koniec. Najważniejsze jest zbierać odpowiednie informacje i być poza podejrzeniem ale to wie każda kobieta.

70 Ostatnio edytowany przez rampampam (2018-03-01 10:18:37)

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
mytewa napisał/a:

Ja zwrócę się do autorki wątku i bezpośrednio zadanego pytania o zemstę i kochankę. Jestem już trochę na tym forum i zauważyłam jak bardzo są tutaj krytykowane niektóre zachowania. Z takim nastawieniem sama weszłam. Zeby posłuchać opinii innych niż znajomi. Moja koleżanka niedawno mi zaproponowała żebym wysłała anonim w związku z moimi problemami i nikomu kto zna że znajomych moja sytuacje nie wydaje się to dziwne. Czy zrobię z siebie idiotkę? Jesli nawet to co z tego? To jest moja potrzeba by jakoś sobie wyrównać rachunki i moja odpowiedzialność. Czy jest to aprobowane społecznie? Nie. Ale to co aprobowane społecznie chociaż zawsze celowalam w takich zachowaniach i nigdy nikt mi nie mógł zarzucić niepoprawności nie daje efektów. Tak więc autorko, czujesz się podłe, oszukana, wykorzystana, zdradzona, masz żal, tracisz pewność siebie i poczucie własnej wartości , nie możesz sobie z tym wszystkim poradzić? Nie wiesz jak to ugryźć? Napisz list. Ja dopiero teraz się uczę że tak na prawdę tylko rzeczy robione z ukrycia i po cichu dają efekty. Przykre? Bardzo. Nauczyłam się płakać na zawołanie i dużo innych rzeczy żeby móc przetrwać. Kiedy widzę już nie kochankę a nową kobietę mojego exia która mi przyprowadzał na dom jako koleżankę kiedy już mieli romans a ja ją gościłam to krew mnie zalewa. Nikt mnie tak bezczelnie i nonszalancko nie traktuje jak ona. Czy zrobiłam już coś przeciwko niej? Oczywiście. Jak tylko zaczęłam coś podejrzewać to postarałam się tak z nią prowadzić rozmowy by naprawdę się dwa razy zastanowiła czy jest sens zaczynać związek z moim partnerem, bo ja jestem i będę w jego życiu. Walilam w nią jak w worek. Pokazywałam wszystkie wspólne rzeczy, sprawy, mówiłam o potomstwie, o tym co nas łączy i patrzyłam jak jej zaczyna się trzesc dolna warga i oczy nabrzmiewają od łez. Nie wiem czy ktoś miał przyjemność gościć kochankę męża pod płaszczykiem kolezenstwa we własnym domu? Czy mam prawo robić takie rzeczy? Nie wiem. Ale mam prawo bronić tego co mi się należy i swojej godności. Trafiłam na mocną sukę bo po każdej rozmowie zawijała się z podkulonym ogonem, niestety wracała jak bumerang. A ja naprawdę jestem dobra w tym co robię. Nie udalo się ale to jeszcze nie koniec. Najważniejsze jest zbierać odpowiednie informacje i być poza podejrzeniem ale to wie każda kobieta.

Nie. Nie każda kobieta. Bardzo to jest smutne, co piszesz. Bardzo...

71

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
rampampam napisał/a:
mytewa napisał/a:

Ja zwrócę się do autorki wątku i bezpośrednio zadanego pytania o zemstę i kochankę. Jestem już trochę na tym forum i zauważyłam jak bardzo są tutaj krytykowane niektóre zachowania. Z takim nastawieniem sama weszłam. Zeby posłuchać opinii innych niż znajomi. Moja koleżanka niedawno mi zaproponowała żebym wysłała anonim w związku z moimi problemami i nikomu kto zna że znajomych moja sytuacje nie wydaje się to dziwne. Czy zrobię z siebie idiotkę? Jesli nawet to co z tego? To jest moja potrzeba by jakoś sobie wyrównać rachunki i moja odpowiedzialność. Czy jest to aprobowane społecznie? Nie. Ale to co aprobowane społecznie chociaż zawsze celowalam w takich zachowaniach i nigdy nikt mi nie mógł zarzucić niepoprawności nie daje efektów. Tak więc autorko, czujesz się podłe, oszukana, wykorzystana, zdradzona, masz żal, tracisz pewność siebie i poczucie własnej wartości , nie możesz sobie z tym wszystkim poradzić? Nie wiesz jak to ugryźć? Napisz list. Ja dopiero teraz się uczę że tak na prawdę tylko rzeczy robione z ukrycia i po cichu dają efekty. Przykre? Bardzo. Nauczyłam się płakać na zawołanie i dużo innych rzeczy żeby móc przetrwać. Kiedy widzę już nie kochankę a nową kobietę mojego exia która mi przyprowadzał na dom jako koleżankę kiedy już mieli romans a ja ją gościłam to krew mnie zalewa. Nikt mnie tak bezczelnie i nonszalancko nie traktuje jak ona. Czy zrobiłam już coś przeciwko niej? Oczywiście. Jak tylko zaczęłam coś podejrzewać to postarałam się tak z nią prowadzić rozmowy by naprawdę się dwa razy zastanowiła czy jest sens zaczynać związek z moim partnerem, bo ja jestem i będę w jego życiu. Walilam w nią jak w worek. Pokazywałam wszystkie wspólne rzeczy, sprawy, mówiłam o potomstwie, o tym co nas łączy i patrzyłam jak jej zaczyna się trzesc dolna warga i oczy nabrzmiewają od łez. Nie wiem czy ktoś miał przyjemność gościć kochankę męża pod płaszczykiem kolezenstwa we własnym domu? Czy mam prawo robić takie rzeczy? Nie wiem. Ale mam prawo bronić tego co mi się należy i swojej godności. Trafiłam na mocną sukę bo po każdej rozmowie zawijała się z podkulonym ogonem, niestety wracała jak bumerang. A ja naprawdę jestem dobra w tym co robię. Nie udalo się ale to jeszcze nie koniec. Najważniejsze jest zbierać odpowiednie informacje i być poza podejrzeniem ale to wie każda kobieta.

Nie. Nie każda kobieta. Bardzo to jest smutne, co piszesz. Bardzo...

smutne rzeczywiście
mocno smutne...

a można przecież odejść i cieszyć się życiem
to zawsze jest decyzja, a nie przymus

72

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

Jeżeli nie nauczysz się wybaczać ,
nie będziesz umiała żyć,
nie będziesz wstanie pójść do przodu,
bo to co jest w Twojej głowie ,
wpływa na Twoje życie
spowalnia Cie, nie pozwala zapomnieć
i będziesz ciągle cierpieć. Musisz zrozumieć, że to co jest przed Tobą jest znacznie lepsze niż to co zostawiasz za sobą.
Powodzenia !

73

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

Pewnie że można. Wszystko można i niczego nie można. Można umoralniac i pouczać. Zgadzam się z autorką wątku że są jakieś zasady. Złożenie obietnicy zobowiązuje. Trzeba wiedzieć co się mówi. Jak się ma żonę i dzieci a dzieci nie biorą się z nikąd to nie odchodzi się dla wygody do kochanki bo nie starcza sił by dbać o potrzeby rodziny. Wygodnictwo na każdym kroku. Wystarczy że się ktoś zakręci w odpowiednim czasie a już trzeba się liczyć z tym że mąż może odejść? A co to jest, związek czy pchli targ? Jeszcze jak nie ma dzieci to może trochę inaczej to wygląda ale co dzieciom powiedzieć żeby ich nie skrzywdzić? Że jakaś pani jest lepsza dla tatusia niż mamusia i dlatego tatuś teraz już z Tobą nie mieszka tylko z tą panią? Ale tatuś Cię kocha i dlatego będzie Cię odwiedzał co jakiś czas. A dziecko tęskni i cierpi. Mydlenie oczu dla sztucznych zasad zamiast od razu przyznać że tatuś nie dał rady mieć romansu na boku skoro już musiał i zostawił rodzinę by odejść do kochanki która już zadba o to by ustawić mu życie a dzieci nich się poniewierają z matką w depresji. Nie jego interes już co się dzieje z dziećmi bo co on może? Takie życie. Mężczyzna wybiera inna kobietę a na cierpienie dzieci nie zwraca uwagi. I tak bez kary? Uginać karku zawsze i niech po nas skaczą. No chyba nie tak to powinno wyglądać.

74

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

każdy zawsze może odejść i trzeba mieć tego świadomość

75

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

To przykre...

76

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

Dodam jeszcze, że najłatwiej jest się powoływać na to że " jesteś zła żona", "jesteś nie taka, nie owaka" i na każdym kroku mieć pretensje. Jak się ludzie poznają to widzą kto jaki jest. Więc widziały gały co brały. Jak już nawet zaczyna się coś więcej dziać a nic się nie zmienia to nie potrzeba na to roku by odejsc. Trzeba być chorym psychicznie albo zupełnie egoistycznym człowiekiem jesli kilka lat się kogoś akceptuje i mimo kłótni ciągle utrzymuje że jednak jest dobrze i że się ciągle kocha i nagle po kolejnej kłótni zrywa. To w takim razie kiedy skończyła się miłość?
Jeśli ktoś mnie kochał i utrzymywał że kocha jeden rok życia i były kłótnie i sprzeczki ale nadal utrzymywał że kocha, kolejny rok to samo, kolejny i kolejny i ciągle zapewniał jaka jego miłość nie jest wielka,, jaka jestem piękna i jak mu zależy i niespodziewanie po kolejnej kłótni nagle zerwał chociaż niczym się ta kłótnia nie różniła od poprzedniej to jaki jest schemat? Nadal kocha, bo kochał jeszcze wczoraj tak samo mnie traktując jak wtedy kiedy zaczęliśmy ze sobą być? Czy już od dawna nie kochał i tylko udawał czekając kiedy nadejdzie moment by się z tej odpowiedzialności uwolnić? Jeśli ktos przestaje kochać  to powinno być widać po zachowaniu a nie od początku bycia razem do końca zachowywać  się w taki sam sposob. pewnie wiec nigdy nie kochal a ja bylam zabawka w jego rekach bo akurat mu sie zachcialo sprobowac ze mna. Tylko ze to tak nie będzie  wyglądało bo nikt sie mna bawil nie
będzie ani mnie wykorzystywal. Jesli widzi sie zbyt duże wątpliwości w zachowaniu partnera to się  nie wchodzi w związek jeśli się nie jest w stanie udźwignąć ciężaru tych zachowań. Matka widać nie wychowała i nie nauczyła że trzeba brać odpowiedzialność za swoje decyzje. Może nie wychowała bo sama była zlodziejka cudzych mężów. Skądś się biorą tacy mężczyźni którzy myślą że mogą odciąć sznur więzi bez żadnych problemów. Smutno będzie jak się okaże że jednak u szyi wisi kamień w postaci dawnych zobowiązań. Nie popływa.

77

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

wszędzie moralizatorstwo. Ja uważam, ze każdy powinien żyć, jak chce, byle nie krzywdził innych. Problem jest taki, że osoby, które zostały skrzywdzone chcą krzywdzić. Jest to normalny odruch, normalny, ZDROWY- ale powtórzę ODRUCH.
Po analizie całej sytuacji jedni dochodzą do wniosku, że taki ODRUCH to głupota i nie będą się wplątywać w kolejne bardzo emocjonalne i bolące sytuacje, a inni dojdą do wniosku, że taka "zemsta" dopiero ich oczyści. Każdy sposób jest dobry tylko nie kaxdy jest odpowiedni dla każdego. Ważne żeby pomogło.
W tym temacie sie wypowiadałam, jako przeciwnik owej konfrontacji, owej "zemsty", ale tylko dlatego, że w moim, powtarzam MOIM odczuciu zawsze winny jest zdradzający, a kochanek/ kochanka to przedmiot, narzedzie do zdrady.
Zbrodniarzem jest zdradzacz, kochanek jest tylko narzedziem zbrodni, a ofiarą zbrodni osoba zdradzona.

Nie pamiętam, w którym wątku i kto, ale zapisano bardzo mądre słowa odnośnie zdrady i zemsty- chociaż w moim odczuciu (MOIM powtarzam to, ponieważ nie chcę, zeby ktokolwiek mi zarzucił, ze namawiam do moich racji, ja jedynie przedstawiam swoje) zdrada partnera,mktóry zdradził wcześniej to nie zemsta, to wymierzenie adekwatnej kary.  I teraz te mądre słowa, oczywiście sparafrazowane. Jeżeli zdradzony czuje sie gorszy bo został zdradzony, ma problemy z samooceną, a chce się przespać z inną osobą to robi to, zeby udowodnić sobie, ze nie jest beznadziejny i ową zdradę zachowa dla siebie, natomiast jeżeli chce ukarać swojego partnera za zdradę, po przespaniu sie z kimś mu o tym powie. I ja wlaśnie wyznaje taką zasadę, jak karać to adekwatnie do winy- seks z innym, za seks z innym/ romans emocjonalny, za romans. A po wszystkim powiedzie o tym uprzedniemu zdradzaczowi- oczywiście to ma sens tylko wtedy gdy nadal pozostaje się z związku z  tą osobą.

Może to pokręcone i uznane przez wielu za niemoralne, ale jeżeli pomoże komuś się podnieść po zdradzie to warto. Inni beda mieli wyrzuty sumienia, a inni odżyją. Człowiek nie jest zero-jedynkowy, a my radząc tutaj innym, często o tym zapominamy, a do tego umoralniamy.

78

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
mytewa napisał/a:

Ja zwrócę się do autorki wątku i bezpośrednio zadanego pytania o zemstę i kochankę. Jestem już trochę na tym forum i zauważyłam jak bardzo są tutaj krytykowane niektóre zachowania. Z takim nastawieniem sama weszłam. Zeby posłuchać opinii innych niż znajomi. Moja koleżanka niedawno mi zaproponowała żebym wysłała anonim w związku z moimi problemami i nikomu kto zna że znajomych moja sytuacje nie wydaje się to dziwne. Czy zrobię z siebie idiotkę? Jesli nawet to co z tego? To jest moja potrzeba by jakoś sobie wyrównać rachunki i moja odpowiedzialność. Czy jest to aprobowane społecznie? Nie. Ale to co aprobowane społecznie chociaż zawsze celowalam w takich zachowaniach i nigdy nikt mi nie mógł zarzucić niepoprawności nie daje efektów. Tak więc autorko, czujesz się podłe, oszukana, wykorzystana, zdradzona, masz żal, tracisz pewność siebie i poczucie własnej wartości , nie możesz sobie z tym wszystkim poradzić? Nie wiesz jak to ugryźć? Napisz list. Ja dopiero teraz się uczę że tak na prawdę tylko rzeczy robione z ukrycia i po cichu dają efekty. Przykre? Bardzo. Nauczyłam się płakać na zawołanie i dużo innych rzeczy żeby móc przetrwać. Kiedy widzę już nie kochankę a nową kobietę mojego exia która mi przyprowadzał na dom jako koleżankę kiedy już mieli romans a ja ją gościłam to krew mnie zalewa. Nikt mnie tak bezczelnie i nonszalancko nie traktuje jak ona. Czy zrobiłam już coś przeciwko niej? Oczywiście. Jak tylko zaczęłam coś podejrzewać to postarałam się tak z nią prowadzić rozmowy by naprawdę się dwa razy zastanowiła czy jest sens zaczynać związek z moim partnerem, bo ja jestem i będę w jego życiu. Walilam w nią jak w worek. Pokazywałam wszystkie wspólne rzeczy, sprawy, mówiłam o potomstwie, o tym co nas łączy i patrzyłam jak jej zaczyna się trzesc dolna warga i oczy nabrzmiewają od łez. Nie wiem czy ktoś miał przyjemność gościć kochankę męża pod płaszczykiem kolezenstwa we własnym domu? Czy mam prawo robić takie rzeczy? Nie wiem. Ale mam prawo bronić tego co mi się należy i swojej godności. Trafiłam na mocną sukę bo po każdej rozmowie zawijała się z podkulonym ogonem, niestety wracała jak bumerang. A ja naprawdę jestem dobra w tym co robię. Nie udalo się ale to jeszcze nie koniec. Najważniejsze jest zbierać odpowiednie informacje i być poza podejrzeniem ale to wie każda kobieta.

Bardzo Ci współczuję marnowania czasu. Ale to Twój wybór. Mnie by się nie chciało.

79 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-03-01 11:58:44)

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
mytewa napisał/a:

Dodam jeszcze, że najłatwiej jest się powoływać na to że " jesteś zła żona", "jesteś nie taka, nie owaka" i na każdym kroku mieć pretensje. Jak się ludzie poznają to widzą kto jaki jest. Więc widziały gały co brały. Jak już nawet zaczyna się coś więcej dziać a nic się nie zmienia to nie potrzeba na to roku by odejsc. Trzeba być chorym psychicznie albo zupełnie egoistycznym człowiekiem jesli kilka lat się kogoś akceptuje i mimo kłótni ciągle utrzymuje że jednak jest dobrze i że się ciągle kocha i nagle po kolejnej kłótni zrywa. To w takim razie kiedy skończyła się miłość?
Jeśli ktoś mnie kochał i utrzymywał że kocha jeden rok życia i były kłótnie i sprzeczki ale nadal utrzymywał że kocha, kolejny rok to samo, kolejny i kolejny i ciągle zapewniał jaka jego miłość nie jest wielka,, jaka jestem piękna i jak mu zależy i niespodziewanie po kolejnej kłótni nagle zerwał chociaż niczym się ta kłótnia nie różniła od poprzedniej to jaki jest schemat? Nadal kocha, bo kochał jeszcze wczoraj tak samo mnie traktując jak wtedy kiedy zaczęliśmy ze sobą być? Czy już od dawna nie kochał i tylko udawał czekając kiedy nadejdzie moment by się z tej odpowiedzialności uwolnić? Jeśli ktos przestaje kochać  to powinno być widać po zachowaniu a nie od początku bycia razem do końca zachowywać  się w taki sam sposob. pewnie wiec nigdy nie kochal a ja bylam zabawka w jego rekach bo akurat mu sie zachcialo sprobowac ze mna. Tylko ze to tak nie będzie  wyglądało bo nikt sie mna bawil nie
będzie ani mnie wykorzystywal. Jesli widzi sie zbyt duże wątpliwości w zachowaniu partnera to się  nie wchodzi w związek jeśli się nie jest w stanie udźwignąć ciężaru tych zachowań. Matka widać nie wychowała i nie nauczyła że trzeba brać odpowiedzialność za swoje decyzje. Może nie wychowała bo sama była zlodziejka cudzych mężów. Skądś się biorą tacy mężczyźni którzy myślą że mogą odciąć sznur więzi bez żadnych problemów. Smutno będzie jak się okaże że jednak u szyi wisi kamień w postaci dawnych zobowiązań. Nie popływa.

Mytewa, współczuję tobie. Widać wiele żalu, smutku i chyba przede wszystkim BÓLU w twoich postach. Przykro mi, że masz takie życiowe doświadczenia.
Nie wierzę w to, że z dnia na dzień coś się w jednym z małżonków odmienia i przestaje kochać drugiego. To raczej proces. Najpierw powolnego odsuwania się od partnera, potem poszukiwania doznań poza związkiem. I świadczy to tylko albo o wyrachowaniu, albo o znikomej świadomości własnych emocji osoby, która tak postępuje. Kochanka to tylko przypadkowy wybór, była w pobliżu i była chętna, to trafiło na nią. Jakby nie ta to byłaby inna. Nie zmienia to faktu, że to twój ex ma braki. Na świecie jest tylu fajnych, interesujących mężczyzn, puść tamtego niech zniknie ci z oczu a może zobaczysz, jak w sumie niewiele utraciłaś. Przeceniasz wartość tego faceta.

80

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

Nirvanko, czy tak samo pałałabyś żądzą zemsty za pozew rozwodowy (na przykład w ramach tzw. prawidłowej kolejności: najpierw rozwód a później szukanie innej miłości)? Czy może zbrodnia zdrady jest zupełnie inna, niż się ją na ogół przedstawia i wcale w niej nie chodzi o jakieś "durne" złamane obietnice i przysięgi a o coś innego?

P.s. Ja chyba zaliczany jestem do tych "umoralniających". Jeśli nie chcesz... albo gdybym miał Cię nudzić czy denerwować, to uznaj pytanie za niebyłe.

81

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

Czasem mam wrażenie, że niektóre kobiety nie boli zdrada sama w sobie, tylko bardziej fakt, że partner znalazł inną kobietę. Stąd chęć zemszczenia się.

82

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
Cyngli napisał/a:

Czasem mam wrażenie, że niektóre kobiety nie boli zdrada sama w sobie, tylko bardziej fakt, że partner znalazł inną kobietę. Stąd chęć zemszczenia się.

Oczywiście, że tak. Ale cóż z tego?
To mechanizm obronny, stosowany w celu... obrony, gdy mój obraz siebie jako osoby wartej miłości i tego, aby zatroszczyć się o mnie, moje emocje, zostaje poważnie naruszony. To rozżalenie, że powierzyło się siebie, swoje życie komuś, kto to oddanie podeptał.
Ludzie to istoty emocjonalne i reagują emocjonalnie.

83

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
summerka88 napisał/a:
Cyngli napisał/a:

Czasem mam wrażenie, że niektóre kobiety nie boli zdrada sama w sobie, tylko bardziej fakt, że partner znalazł inną kobietę. Stąd chęć zemszczenia się.

Oczywiście, że tak. Ale cóż z tego?
To mechanizm obronny, stosowany w celu... obrony, gdy mój obraz siebie jako osoby wartej miłości i tego, aby zatroszczyć się o mnie, moje emocje, zostaje poważnie naruszony. To rozżalenie, że powierzyło się siebie, swoje życie komuś, kto to oddanie podeptał.
Ludzie to istoty emocjonalne i reagują emocjonalnie.

Summerko, te emocje o wiele bardziej pasują właśnie do rozstania, do sytuacji gdy partner uznaje dotychczasową żonę (jak to brzmi) za zbędną w jego życiu. Paradoksalnie zdradzacz skaczący w bok wcale nie musi uważać dotychczasowej partnerki za zbędną. Ba! nawet może wciąż ją kochać. Dlatego dziwię się, że tak łatwo rozwód traktuje się jako coś uczciwego w porównaniu z przelotnym seksem.

84

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
dżdżownick napisał/a:

Nirvanko, czy tak samo pałałabyś żądzą zemsty za pozew rozwodowy (na przykład w ramach tzw. prawidłowej kolejności: najpierw rozwód a później szukanie innej miłości)? Czy może zbrodnia zdrady jest zupełnie inna, niż się ją na ogół przedstawia i wcale w niej nie chodzi o jakieś "durne" złamane obietnice i przysięgi a o coś innego?

P.s. Ja chyba zaliczany jestem do tych "umoralniających". Jeśli nie chcesz... albo gdybym miał Cię nudzić czy denerwować, to uznaj pytanie za niebyłe.

Ja się nie denerwuję smile lubię rozmawiać i poznawać poglądy innych osób, ba nie jestem też zafiksowana na punkcie swoich i uważam, ze jeżeli na drodze normalnej, spokojnej, rozmowy, gdzie ludzie przedstawiają swoje racje, przekonam się do czyichś poglądów, to tylko korzyść dla mnie. W ciągu życia i doświadczeń poglądy mogą ulegać zmianie i nie jest to nic złego. Ba, ja nawet nie mam problemu z przyznaniem się do błędu, jezeli takowy popełniam.
A teraz przejde do odpowiedzi:
Przede wszystkim ja nie jestem zwolenniczką zemsty, tylko kary i to adekwatnej do czynu, między innymi dlatego też jestem za przywróceniem kary śmierci- śmierć za śmierć. I innych dla wielu dziwnych pomysłów, kontrowersyjnych pomysłów. Po prostu wyznaję zasadę oko za oko ząb, za ząb. Jednocześnie cenię szczerość i rozmowę uważam, że są w związku i w relacjach między ludzkich najważniejsze.
Ludziom w wielu przypadkach sie nie układa, rozstają się i jest to naturalna kolej rzeczy, nikt nie musi byc ze sobą do śmierci. Dla mnie kolejność odpowiednia to: coś dzieje się w związku, trzeba o tym porozmawiać i albo starać naprawić, albo odpuścić i się rozstać (zależne od ludzi, których dana sytuacja dotyczy). Na początku związku ustala sie w rozmowach jakies zasady, mówi sie o tym co tolerujemy, a czego nie, naruszenie tych zasad jest w moim odczuciu okazaniem braku szacunku do drugiej osoby. Oczywiście są różne rangi przewinień, nie można tych stereotypowych rzucanych gdzie bądź skarpetek, porównywać do zdrady, czy zatajenia faktu, że ma sie dziecko na boku, albo że jest sie chorym.

Ludzie mają to do siebie, ze są różni i różne rzeczy ich bolą.
Mnie boli oszustwo, krzywdzenie innych, zdrady wszelakie: czyli zdradzenie naruszenie ustalonych wspólnie zasad. Jednocześnie nie jestem bluszczem, wręcz przeciwnie uważam, ze każdy ma prawo do własnego życia, do wyjść ze znajomymi bez partnera itp. Ja na prawdę byłam w porządku wobec partnerów, zawsze o wszystkim mówiłam, ale niestety nie otrzymywałam tego samego w zamian.

Dla mnie w zdradzie chodzi własnie o złamanie owej przysięgi, dla mnie jest to zdeptanie tego co wspólnie sie wypracowało, ale też okazanie braku szacunku i braku zaufania, ja zawsze partnerom mówiłam, jak ktoś ci sie spodoba, jak będzie cię korcić, żeby z kimś sie spotkać, to zanim to zrobisz przyjdź pogadamy, dla mnie to nie będzie zdrada. to normalne, ze ludzie mogą się zafascynować kimś innym będąc w związku, ale dopóki nie przekroczą granicy (każdy w związku powinien ustalić co to za granica) to ja tego nie będę traktowała jako zdradę. Jesteśmy razem i o wszystkim możemy pogadać. No cóż teraz już wiem, ze ładnie się mówi, a jak ktoś chce nas oszukac to i tak to zrobi. A co samego wymierzania kary, czasami pomaga samo fantazjowanie o tym, myślenie, on mnie zdradził? a to ja z tym i z tym to będe robiła to i to. Nie musi wcale dojść do zdrady, ważna jest świadomość, że mogę, że mam wyjście, że nie będę się z tym czuła gorzej, za to mogę się czuć lepiej. Ale tak jak pisałam nie każdy sposób działa na każdą jednostkę


Analogicznie, jak np. kobiety piszą- łola boga ja w domu wszystko robię, piorę sprzątam, gotuję, a ten nic tylko usiądzie w fotelu i tv ogląda. Jak czesto radzą inni? To nie sprzątaj, nie gotuj mu, nie pierz, wtedy sam zacznie. to jest adekwatna kara do przewinienia. W moim odczuciu najpierw trzeba porozmawiać i wyjaśnić sytuację, ale jak prośba nie pomoże to terapia szokowa moim zdaniem jest wskazana

85

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

kary i nagrody to chyba nie jest poziom dojrzałych ludzi smile

86

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
Nirvanka87 napisał/a:

Przede wszystkim ja nie jestem zwolenniczką zemsty, tylko kary i to adekwatnej do czynu, między innymi dlatego też jestem za przywróceniem kary śmierci- śmierć za śmierć. I innych dla wielu dziwnych pomysłów, kontrowersyjnych pomysłów. Po prostu wyznaję zasadę oko za oko ząb, za ząb.

Nirvanko, jaka kara byłaby adekwatna za złamanie przysięgi w części dotyczącej "nieopuszczania aż do śmierci"? Na pozew rozwodowy odpowiedziałabyś własnym pozwem? Czy wystarczyłaby zgoda na rozwód?

87

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

Zdrady i brak zdrady to chyba też nie poziom dorosłych ludzi tak jak kłamstwa i brak kłamstwa. Wybaczenia i nie wybaczenia to poziom bardzo kosciołowy a ja byłam żona a nie zakonnica . Dzięki Nirvanka za próbę obiektywizmu. To jest forum a nie lekcja katechezy.

88

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

Nirvanko, jaka kara byłaby adekwatna za złamanie przysięgi w części dotyczącej "nieopuszczania aż do śmierci"? Na pozew rozwodowy odpowiedziałabyś własnym pozwem? Czy wystarczyłaby zgoda na rozwód?

Może taka która da satysfakcję osobie będącej ofiarą a szukającej zadośćuczynienia? Każdemu według jego potrzeb. Tego też mnie nauczył mój ex partner. Jego potrzeby są priorytetem więc mam porzucić swoje bo będę wtedy zła żona. Jeśli nie to on znajdzie sobie inna która mu to da mimo składanych mi obietnic za mniejsza cenę. Ale on jej nie da nic. Bo ja mu nic nie oddam.

89

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
dżdżownick napisał/a:
Nirvanka87 napisał/a:

Przede wszystkim ja nie jestem zwolenniczką zemsty, tylko kary i to adekwatnej do czynu, między innymi dlatego też jestem za przywróceniem kary śmierci- śmierć za śmierć. I innych dla wielu dziwnych pomysłów, kontrowersyjnych pomysłów. Po prostu wyznaję zasadę oko za oko ząb, za ząb.

Nirvanko, jaka kara byłaby adekwatna za złamanie przysięgi w części dotyczącej "nieopuszczania aż do śmierci"? Na pozew rozwodowy odpowiedziałabyś własnym pozwem? Czy wystarczyłaby zgoda na rozwód?

wiesz, że to sie przysiega w kościele? Ja osobiście nie  będę miała ślubu kościelnego, dlatego bo nie jestem wierząca, jestem zastanawiająca się. Osoby wierzące wierzą w dogmaty i to dobrze. Ja szanuję zarówno to w co wierzą, jak i ich samych, uważam jedynie, ze jako osoba która w pełni nie wierzy nie mam prawa do ślubu kościelnego bo to by było oszustwo. Nie mogę iść sie wyspowiadać z rzeczy, których nie uważam w moim odczuciu za coś złego- np seks przedmałzeński. Wiem, ze to jest grzech wg KK i szanuję te poglądy, natomiast dla mnie to nie jest złe więc szczerze nie mogę iść do konfesjonału i powiedzieć, ze żałuję. Rozumiesz? Religia to nie szwedzki  stół, z którego się wybiera to co nam  pasuje, a resztę wyrzuca do kosza.

Natomiast, może dlatego, ze staram sie logicznie myśleć, nie uważam, ze w takim małżeństwie (po ślubie kościelnym) trzeba tkwić, gdy  partner nas krzywdzi, no ale ja nie zmienię zasad KK i nie  mogę dopuścić, tych poobijanych byłych żon, czy skrzywdzonych byłych mężów do sakramentu eucharystii, chociaż uważam, ze mieli prawo się rozstać z oprawcą.

Rozumiem Twoje pytanie i postaram się na nie odpowiedzieć bez tej ccałej religijno-prawnej otoczki.
Ludzie deklarując, że chca być razem, nie ważne czy to deklaracja przed Bogiem, przed Urzędnikiem Państwowym, czy sami sobie przysięgają, powinni robić wszystko, żeby być razem szczęśliwymi. Powinni dbać o siebie, kochać, wspierać, być szczerymi i uczciwymi. Wiążąc się z kimś chcemy byc z tym kimś do końca życia ( no przynajmniej tak powinno być, ale wiemy, ze wielu ludzi wiąże sie z wyrachowania, rozsądku i innych nieuczciwych pobudek- o tych nie pisze, bo to inna bajka ), po prostu czasami dzieje się tak, że nie da się wypełnić wszystkich obietnic, że coś w związku sie psuje, ale nie oznacza to, ze ludzie powinni od razu rezygnować, najpierw powinni sie starać o to by naprawić związek, a jeżeli się to nie udaje, albo jedna osoba nie chce to nie pozostaje nic innego jak rozstanie. to jest uczciwe rozwiązanie.

90

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
_v_ napisał/a:

kary i nagrody to chyba nie jest poziom dojrzałych ludzi smile

w takim razie zlikwidujmy sądownictwo i dzieci też uczmy, że moga robić złe rzeczy, bo nie poniosa konsekwencji

91

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

Niestety, ale człowiek odchodzący do kochanki nie widzi niczego poza jej ..... Zauroczenie skutecznie wyłącza wszelkie zdrowe rozumowanie i przejmowanie się losem pozostawionej osoby.
Kochanka również nie widzi wad delikwenta, ponieważ różowe okulary skutecznie wszystko zasłaniają. Idealizuje się daną osobę i nic innego się nie liczy.
Osoba walcząca, lub próbująca coś uświadomić o kochanku, jest odbierana jako wróg który próbuje ingerować w najcudowniejszy związek na świecie (tak się wydaje kochankom na początku), zniszczyć go i szczęście z nim związane.
Jaka jest reakcja kochanki? Chyba nie trudno się domyślić.
Oczywiście ta cała sytuacja tyczy się również kobiet zauroczonych innymi facetami - działa to dokładnie tak samo w obie strony.
Z zauroczeniem nie wygra stary, nieciekawy i nudny partner. Każda inna osoba będzie lepsza od niego, lepsza bo nowa.
Kochanka to nowa otwarta książka, ciekawe co jest dalej, zapowiada się cudownie ...
Obecny partner to przeczytana, nieciekawa historia z powyrywanymi kartkami. Którą książkę wybierze kochanek? Nawet jak ta stara założy nową okładkę, to i tak będzie stara .....
Autorko posta, miej godność i odpuść sobie kontakt z jego "miłością". Dlaczego? Patrz wyżej ...

92

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
Nirvanka87 napisał/a:
_v_ napisał/a:

kary i nagrody to chyba nie jest poziom dojrzałych ludzi smile

w takim razie zlikwidujmy sądownictwo i dzieci też uczmy, że moga robić złe rzeczy, bo nie poniosa konsekwencji

konsekwencje a kary i nagrody to troche rozne rzeczy

93

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
_v_ napisał/a:
Nirvanka87 napisał/a:
_v_ napisał/a:

kary i nagrody to chyba nie jest poziom dojrzałych ludzi smile

w takim razie zlikwidujmy sądownictwo i dzieci też uczmy, że moga robić złe rzeczy, bo nie poniosa konsekwencji

konsekwencje a kary i nagrody to troche rozne rzeczy

ok to wytłumacz, bo może sie mylę, ale jeżeli dziecko było niegrzeczne i dostało klapa na dupę (wiem teraz to jest złe i nielegalne i be- ale to przykład) to to jest dla niego kara, idąc dalej bardziej humanitarnie, pamiętacie karnego jeżyka? jeżeli dziecko było niegrzeczne, było wysyłane przez super nianię na karnego jeżyka- to jest dla dziecka kara. Ba nastolatek dostaje szlaban, co jest konsekwencją jego czynów np, wrócenia nie o 21, a o 24 do domu. dla niego to kara. Kara jest konsekwencją czynów- przewinien

94 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-03-01 13:20:45)

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
Nirvanka87 napisał/a:
_v_ napisał/a:

kary i nagrody to chyba nie jest poziom dojrzałych ludzi smile

w takim razie zlikwidujmy sądownictwo i dzieci też uczmy, że moga robić złe rzeczy, bo nie poniosa konsekwencji

Nagradzanie i karanie można stosować właśnie podczas wychowywania dzieci. Ale dorosłego partnera się nie wychowuje... jednym słowem karanie i nagradzanie jest nie na miejscu, jeśli mowa o dorosłych jednostkach.

95

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
Cyngli napisał/a:
Nirvanka87 napisał/a:
_v_ napisał/a:

kary i nagrody to chyba nie jest poziom dojrzałych ludzi smile

w takim razie zlikwidujmy sądownictwo i dzieci też uczmy, że moga robić złe rzeczy, bo nie poniosa konsekwencji

Nagradzanie i karanie można stosować właśnie podczas wychowywania dzieci. Ale dorosłego partnera się nie wychowuje...

dorosłego człowieka sie nie wychowuje, ale dorośli ludzie też ponoszą odpowiedzialność zza swoje czyny, też sa im  wymierzane kary, które sa konsekwencjami ich czynów- chociażby po to są rozprawy.
Wiem o co Wam chodzi, że w związku, nie powinno się karać partnera, nawet jak zrobi coś złego. W moim odczuciu jeżeli ktoś mnie skrzywdził to powinien poczuć się tak jak ja, może to by go nauczyło, jak to naprawdę boli i by nie popełnił znowu tego błędu. Jeżeli ma mnie gdzieś to i tak nic nie pomoże. Tak jak pisałam wcześniej, różnym ludziom  pomagają różne rzeczy i różne rozwiązania. Jeżeli ktoś cierpi w wyniku chociażby zdrady- skoro jesteśmy w takim wątku, to ma prawo (moim zdaniem) ukoić swój ból, nawet jeżeli by to miało krzywdzić osobą, kóra ją skrzywdziła, co Nie znaczy że można leczyć ból krzywdząc tych, kórzy nas nie skrzywdzili

96 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-03-01 14:35:22)

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

Owszem, za złamanie prawa otrzymuje się karę od Sądu. Ale zdrada czy odejście od partnera nie jest wykroczeniem ani przestępstwem. Zraniony partner nie ma więc prawa nikogo karać... Przykre, ale tak to wygląda.

97

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
Cyngli napisał/a:

Owszem, za złamanie prawa otrzymuje się karę od Sądu. Ale zdrada czy odejście od partnera nie jest wykroczeniem ani przestępstwem. Zraniony partner nie ma więc prawa nikogo karać... Przykre, ale tak to wygląda.

Rozumiem Twoje podejście, po prostu mam inne. Uważam, ze jak jest się w związku to nie ma prawa się zdradzać.  Jak człowiek zostanie skrzywdzony ma prawo do tego by czuć potrzebę wyrównania rachunków. Nie musi tego robić, ale ważne, ze może czuć taką potrzebę.
Po prostu jest mi jakoś niefajnie ze świadomością, że ludzie uważają, że jak ktoś zdradzi to moze to nie jest ok, no ale stało się i już., zdradzony pocierpi, ale no trudno jego problem do przepracowania.  a jak zdradzony chce, żeby ta druga osoba tez cierpiała to nagle zły i okropny. Mamy chyba taką mentalność, żeby dokopywać tym cierpiącym jeszcze bardziej, no skrzywdził/a Cię zdradził/a, no ale jak sprawisz, ze on/a będzie cierpieć, to będziesz jeszcze gorszy/ gorsza.
A niby dlaczego? co najwyżej będzie taki sam/a. A w moim odczuciu lepszy i tak, bo  jest to w imię sprawiedliwości. To tak samo, jakby ktoś zabił  np. kogoś z naszej rodziny, gdybym ja zabiła mordercę byłabym gorsza? w moim odczuciu byłabym lepsza bo bym zabiła nie z niskich pobudek- jak tamten morderca, tylko po to by uwolnić społeczeństwo od zagrożenia i pokazanie mordercy co znaczy cierpienie, dostanie cierpienie za cierpienie, które wyrzadził.  to nie znaczy, ze spodoba mi się zabijanie i będę zabijać niewinnych ludzi

98 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-03-01 15:00:17)

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

Oczywiście, że ms prawo czuć potrzebę wyrównania rachunków. Ale prawa nie ma, by karać drugiego człowieka. Od wydawania wyroków jest sąd, pod warunkiem, że oskarżony łamie prawo.

99 Ostatnio edytowany przez Iceni (2018-03-01 15:06:20)

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

Pomylka tongue

100

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
Cyngli napisał/a:

Oczywiście, że ms prawo czuć potrzebę wyrównania rachunków. Ale prawa nie ma, by karać drugiego człowieka. Od wydawania wyroków jest sąd, pod warunkiem, że oskarżony łamie prawo.

w takim razie doprecyzujmy co rozumiemy pod słowem prawo. Ja nie mówię o prawie w sensie kodeksie karnym, cywilnym. Mówię o prawie moralnym.
Wiadomo, nie mam prawa formalnie, przyzwolenia prawnego zabić drugiego człowieka, bo bez względu na pobudki pójdę siedzieć. Ale moralnie czułabym, że spełniłam swój obowiązek wobec społeczeństwa, gdybym zabiła szumowinę, która do tej pory mordowała innych.

101 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-03-01 15:18:53)

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
Nirvanka87 napisał/a:
Cyngli napisał/a:

Oczywiście, że ms prawo czuć potrzebę wyrównania rachunków. Ale prawa nie ma, by karać drugiego człowieka. Od wydawania wyroków jest sąd, pod warunkiem, że oskarżony łamie prawo.

w takim razie doprecyzujmy co rozumiemy pod słowem prawo. Ja nie mówię o prawie w sensie kodeksie karnym, cywilnym. Mówię o prawie moralnym.
Wiadomo, nie mam prawa formalnie, przyzwolenia prawnego zabić drugiego człowieka, bo bez względu na pobudki pójdę siedzieć. Ale moralnie czułabym, że spełniłam swój obowiązek wobec społeczeństwa, gdybym zabiła szumowinę, która do tej pory mordowała innych.

Ja rozumiem potrzebę karania człowieka, który łamie Prawo sensu stricte. Od tego jest sąd.

Widzisz, z moralnością jest tak, że każdy ma swoją. Dla mnie morderstwo jest nieakceptowalne. Bez względu na punkt widzenia, prawny czy moralny. Nikt nie zasługuje na śmierć w moim rozumowaniu. Nawet najgorszy bandyta.

Ile ludzi, tyle opini. Czy jeśli w moim rozumowaniu Ty beznadziejnie gotujesz zupę pomidorową, to mam prawo Cię ukarać, czyli np. nie wiem, jeśli nie pracujesz, to nie dać Ci kasy na życie, albo nie wiem, dać Ci do zjedzenia coś ohydnego? No nie mam prawa. I tu jest podobnie. Zdradziłaś mnie, albo odeszłaś do kogoś innego, bo już mnie nie kochasz. Bywa. Czy mam Cię za to karać, stalkować, napuszczac policję, plotkować znajomym..? I w jakim celu miałabym to robić? To mi Ciebie nie wróci, a.do tego wszyscy uznają mnie za wariatkę,  bez szacunku do samej siebie.

Nie lepiej energię poświęcić na samorozwój? Ja właśnie w ten sposób rozumuję.

102 Ostatnio edytowany przez Iceni (2018-03-01 15:20:19)

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

Cóż, już jest na swiecie wielu takich, ktorzy czują, że  mają "moralne pbowiazek" oczyścić swiat z innowierców, homoseksualistów, zwolennikow aborcji itp. itd...

103

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

Postrzegam świat podobnie do Nirvanki. Po to są prawa i obowiązki by z nich korzystać. Jeśli ktoś nie chce korzystać z praw nie musi. Nie zwalnia go to jednak z obowiązków. Jeśli ktoś jest tchórzem i nie stać go na konfrontację tylko robi coś po kryjomu niech się liczy że oddane mu będzie w taki sam sposób. Nie ma kary za zdradę żony, nie ma też kary za zadośćuczynienie na zdradzającym czy kochance. Chyba, że zrobi się coś co podlega pod kodeks karny. Nie trzeba jednak robić takich rzeczy by oddać z nawiązką ani by domagać się swoich praw. Wszystko co nowe jest bardziej atrakcyjne od starego. Więc ludzi się odstawia na boczny tor kiedy są już niepotrzebni bo znalazło się zastępstwo za niższą cenę? Bycie ze starą żoną okazuje się bardziej kosztowne niż bycie z kandydatką na nową? Za plecami przy utrzymywaniu dobrych stosunków można odstawić kogoś od jego praw i rzucić ochlapami z nadzieją że ktoś się zadowoli? Nisko wyceniają ex partnera ci którzy są w stanie zostawić mimo składanych obietnic i deklaracji. Bardzo nisko. Znowu zapytam o dzieci? Co z dziećmi? Żona w odstawkę a dzieci też? Dlaczego dzieci mają cierpieć za błędy dorosłych? Dziecku przede wszystkim trzeba wynagrodzić brak obecności. Wyjaśnić. Czy to obowiązek matki tłumaczyć dziecku czemu nie ma w domu ojca? Czemu już tata nie odrabia z dzieckiem lekcji i gdzie on w ogóle jest? Dlaczego jest u innej pani? Skoro miał być z nami i nam obiecał że będzie nas kochał i o nas dbał? Dlaczego tata mieszka teraz z dziećmi innej pani? Czy tata teraz kupuje zabawki dzieciom innej pani? Czy tata woli te dzieci ode mnie? Jak tata już cię nie chce mamo to dlaczego nie chce też mnie. Przecież ja tęsknię za tata? Jak wyjaśnić zazdrość dziecka o dzieci kochanki? Dlaczego tak nagle się wszystko zmieniło. Kim jest to nowe dziecko które zajelo moje miejsce. Ja też chcę mieć miejsce przy swoim tacie.

104

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
Cyngli napisał/a:

Nikt nie zasługuje na śmierć w moim rozumowaniu. Nawet najgorszy bandyta.

Rozumiem, ale sie nie zgadzam smile
Iceni, na litość Boską rozróżnijmy  co jest dobre, a co złe wg ogólnie przyjętych zasad. homoseksualism kogoś krzywdzi? nie. Osoby innego wyznania tylko dlatego, ze sa innego wyznania- nie. Osoby poddające się aborcji- tu juz różnie można na to patrzeć. Ale morderstwo- nie w wyniku obrony, albo  długotrawałego znęcania się nad ofiarą, jest czynem haniebnym podlegającym w moim odczuciu karze definitywnej.

105

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

Przepraszam bardzo, ale nieobecność ojca w zyciu dziecka to z reguly jest wina matki. Naprawdę jest niewielu mężczyzn, ktorzy po rozwodzie porzucają dzieci. Znam za to z życia niemało historii kiedy to wlasnie k o b i e t a z zemsty na mezu ograniczała kontakty z dzieckiem do bezwzględnego minimum, a nawet poniżej.

I to jest wlasnie kolejna forma zemsty na bylym mezu - robienie z niego potwora na kazdym polu - nawet krzywdząc wlasne dzieci.

106 Ostatnio edytowany przez Iceni (2018-03-01 15:34:40)

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
Nirvanka87 napisał/a:
Cyngli napisał/a:

Nikt nie zasługuje na śmierć w moim rozumowaniu. Nawet najgorszy bandyta.

Rozumiem, ale sie nie zgadzam smile
Iceni, na litość Boską rozróżnijmy  co jest dobre, a co złe wg ogólnie przyjętych zasad. homoseksualism kogoś krzywdzi? nie. Osoby innego wyznania tylko dlatego, ze sa innego wyznania- nie. Osoby poddające się aborcji- tu juz różnie można na to patrzeć. Ale morderstwo- nie w wyniku obrony, albo  długotrawałego znęcania się nad ofiarą, jest czynem haniebnym podlegającym w moim odczuciu karze definitywnej.


A jezeli sie pomylisz, to co wtedy? Jaką karę wymierzysz SOBIE kiedy wydasz i wykonasz na kims wyrok smierci, po czym okaże się, że ta osoba byla niewinna?

Jaka kara za zabicie niewinnej osoby  bylaby adekwatna? Zabicie ciebie? I jaki by to mialo wplyw na osobe juz martwa?



Podobnie jest z uczuciami autorki - pod wplywem emocji chce ukarac tamtą kobietę.  Ale kierujac sie emocjami dziala z nieodpowiednich pobudek. W takim stanie latwo przekroczyc granice dobrego smaku i po prostu zrobic z siebie idiotkę.

Chwilowa satysfakcja spowodowana zemstą nie jest warta wstydu, a czasem i klopotow, jaki przyjdą kiedy te emocje opadną.

107 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-03-01 15:38:56)

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

Wybacz, mytewa, ale dobrym ojcem można być również po rozwodzie.

W niczym to nie przeszkadza. Rozwód oznacza koniec małżeństwa, a nie koniec bycia ojcem. Znam wiele przypadków, gdzie kobiety po rozwodach utrudniają mężom kontakty z dziećmi. Dlaczego to robią? Nie ze smutku, tylko ze złości. Zapominają jedynie, że dosrywając mężom, krzywdzą równocześnie dzieci.

Jeśli ojciec zapomina o dziecku, to już inna sprawa, ale to dalej nie usprawiedliwia mówienia dziecku np. że tata jest świnią,  porzucił nas, już nas nie kocha, etc, a z takimi tekstami już się spotkałam. Takie słowa nie zmienią nagle faceta w idealnego ojca, a dziecko dogłębnie skrzywdzą.

Moja matka nigdy nie mówiła źle o ojcu, choć był alkoholikiem i agresorem, nawet po rozwodzie. Zawsze powtarzała, że tata mnie kocha, ale jest chory i dlatego czasem nie panuje nad sobą. Jestem jej bardzo wdzięczna, że mówiła mi te słowa, zwłaszcza, że dziś, jako osoba dorosła, wiem, że taka właśnie była prawda.


Nirwanka, nie popieram w tej sprawie Twojej opinii, ale rozumiem na swój sposób Twój punkt widzenia. Masz do niego prawo i w pełni to akceptuję.

108

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
Cyngli napisał/a:

Ile ludzi, tyle opini. Czy jeśli w moim rozumowaniu Ty beznadziejnie gotujesz zupę pomidorową, to mam prawo Cię ukarać, czyli np. nie wiem, jeśli nie pracujesz, to nie dać Ci kasy na życie, albo nie wiem, dać Ci do zjedzenia coś ohydnego? No nie mam prawa. I tu jest podobnie. Zdradziłaś mnie, albo odeszłaś do kogoś innego, bo już mnie nie kochasz. Bywa. Czy mam Cię za to karać, stalkować, napuszczac policję, plotkować znajomym..? I w jakim celu miałabym to robić? To mi Ciebie nie wróci, a.do tego wszyscy uznają mnie za wariatkę,  bez szacunku do samej siebie.

Nie lepiej energię poświęcić na samorozwój? Ja właśnie w ten sposób rozumuję.

Jeżeli mamy podział, że Ty pracujesz, a ja gotuję zupę pomidorową, to mam obowiązek nauczenia gotowania się tej zupy. Jeżeli mi nie wychodzi to rozmawiam i mówię, ze nie umiem, że staram się, może jednak ugotuję coś innego i czekam na informacje zwrotną, ale sorry, jezeli mam Cie  w odwłoku i mam gdzieś, czy ta zupa Ci smakuje czy nie, a ja gotuję tak wręcz na złość Tobie, to tak, masz prawo do tego, żeby mi nie dawać kasy, ewentualnie w ramach pokazania jak to jest okropne kazać mi zjeść cały garnek. Pewnie bym cię wyśmiała i poszła w cholerę, ale tak czy siak problem  by sie rozwiązał. a winna tak czy siak byłabym ja, bo ja naruszyłam zasady.

O zdradzie już pisałam. Najpierw sie próbuje naprawić związek, jak sie nie udaje to się odchodzi, a potem śpi z kimś innym. Kara nie polega na tym, żeby nakłonić w ten sposób byłego partnera do powrotu, tylko, zeby go ukarać. i nie, stalkowanie, czy obgadywanie do przyjaciół to nie jest w moim odczuciu adekwatna kara. I rzeczywiście w kwestii odejścia i odpuszczenia w takiej sytuacji popieram Was. Ja się zafiksowałam na innym punkcie postrzegania problemu. o czym niżej-

jeszcze nie pisaliśmy o tym i moze z tego tytułu  do końca niewiecie o co mi chodzi.
Kara ma sens, jest zasadna w sytuacji, gdy jest związek, para jest razem, ktoś zdradza, ale nie chce odchodzić, chce nadal tworzyć związek. Zdradzony czuje się pokrzywdzony, ale decyduje się na pozostanie w związku, jednakze czuje, ze będzie mógł być ze zdradzaczem tylko wtedy kiedy odda mu to samo, czyli prześpi się z kimś innym. Tylko, że tutaj, jak pisałam wcześniej jest istotne to czy zdradzamy, zeby podnieść swoją ocenę- wtedy to nie jest kara i taki związek w ogóle nie ma dla mnie sensu, czy po to by właśnie zdradzający- który chce być znami czyli możliwe że nas kocha, a tamto było nie znaczące, tak samo się poczuł jak my. no i kara jest wtedy kiedy karany o niej wie, czyli, nie, ze o prześpię sie z kimś, ale nie powiem o tym.

Wiem mam pogmatwane dla większości osób poczucie moralności, ale przynajmniej nikogo nie krzywdzę.

109

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
Iceni napisał/a:

Przepraszam bardzo, ale nieobecność ojca w zyciu dziecka to z reguly jest wina matki. Naprawdę jest niewielu mężczyzn, ktorzy po rozwodzie porzucają dzieci. Znam za to z życia niemało historii kiedy to wlasnie k o b i e t a z zemsty na mezu ograniczała kontakty z dzieckiem do bezwzględnego minimum, a nawet poniżej.

I to jest wlasnie kolejna forma zemsty na bylym mezu - robienie z niego potwora na kazdym polu - nawet krzywdząc wlasne dzieci.

wiele racji, chociaż są wyjątki- ale wczesniej też ojcowie byli z nich niedzielni..

110

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
Iceni napisał/a:

A jezeli sie pomylisz, to co wtedy? Jaką karę wymierzysz SOBIE kiedy wydasz i wykonasz na kims wyrok smierci, po czym okaże się, że ta osoba byla niewinna?

Jaka kara za zabicie niewinnej osoby  bylaby adekwatna? Zabicie ciebie? I jaki by to mialo wplyw na osobe juz martwa?

No i to jest własnie to, że ja nie zrobiłabym nigdy niczego, gdyby nie było 100% pewności, wolałabym puścić wolno najgorszego przestępcę, jeżeli byłby cień świadczący o jego niewinności, niż dla swoich racji zabić/ skrzywdzić kogoś niewinnego.
Ten prawdziwie winny prędzej czy później i tak wpadnie i tak będą przeciwko niemu dowody.

111

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
Nirvanka87 napisał/a:
Iceni napisał/a:

A jezeli sie pomylisz, to co wtedy? Jaką karę wymierzysz SOBIE kiedy wydasz i wykonasz na kims wyrok smierci, po czym okaże się, że ta osoba byla niewinna?

Jaka kara za zabicie niewinnej osoby  bylaby adekwatna? Zabicie ciebie? I jaki by to mialo wplyw na osobe juz martwa?

No i to jest własnie to, że ja nie zrobiłabym nigdy niczego, gdyby nie było 100% pewności, wolałabym puścić wolno najgorszego przestępcę, jeżeli byłby cień świadczący o jego niewinności, niż dla swoich racji zabić/ skrzywdzić kogoś niewinnego.
Ten prawdziwie winny prędzej czy później i tak wpadnie i tak będą przeciwko niemu dowody.

100% pewność moze sie opierać na fałszywych dowodach.

Żadne, absolutnie ŻADNE prawo ani zaden system nie jest w 100% nieomylny.

Ale dość juz odftopa tongue

112 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-03-01 16:30:49)

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
Nirvanka87 napisał/a:
Cyngli napisał/a:

Ile ludzi, tyle opini. Czy jeśli w moim rozumowaniu Ty beznadziejnie gotujesz zupę pomidorową, to mam prawo Cię ukarać, czyli np. nie wiem, jeśli nie pracujesz, to nie dać Ci kasy na życie, albo nie wiem, dać Ci do zjedzenia coś ohydnego? No nie mam prawa. I tu jest podobnie. Zdradziłaś mnie, albo odeszłaś do kogoś innego, bo już mnie nie kochasz. Bywa. Czy mam Cię za to karać, stalkować, napuszczac policję, plotkować znajomym..? I w jakim celu miałabym to robić? To mi Ciebie nie wróci, a.do tego wszyscy uznają mnie za wariatkę,  bez szacunku do samej siebie.

Nie lepiej energię poświęcić na samorozwój? Ja właśnie w ten sposób rozumuję.

Jeżeli mamy podział, że Ty pracujesz, a ja gotuję zupę pomidorową, to mam obowiązek nauczenia gotowania się tej zupy. Jeżeli mi nie wychodzi to rozmawiam i mówię, ze nie umiem, że staram się, może jednak ugotuję coś innego i czekam na informacje zwrotną, ale sorry, jezeli mam Cie  w odwłoku i mam gdzieś, czy ta zupa Ci smakuje czy nie, a ja gotuję tak wręcz na złość Tobie, to tak, masz prawo do tego, żeby mi nie dawać kasy, ewentualnie w ramach pokazania jak to jest okropne kazać mi zjeść cały garnek. Pewnie bym cię wyśmiała i poszła w cholerę, ale tak czy siak problem  by sie rozwiązał. a winna tak czy siak byłabym ja, bo ja naruszyłam zasady.

O zdradzie już pisałam. Najpierw sie próbuje naprawić związek, jak sie nie udaje to się odchodzi, a potem śpi z kimś innym. Kara nie polega na tym, żeby nakłonić w ten sposób byłego partnera do powrotu, tylko, zeby go ukarać. i nie, stalkowanie, czy obgadywanie do przyjaciół to nie jest w moim odczuciu adekwatna kara. I rzeczywiście w kwestii odejścia i odpuszczenia w takiej sytuacji popieram Was. Ja się zafiksowałam na innym punkcie postrzegania problemu. o czym niżej-

jeszcze nie pisaliśmy o tym i moze z tego tytułu  do końca niewiecie o co mi chodzi.
Kara ma sens, jest zasadna w sytuacji, gdy jest związek, para jest razem, ktoś zdradza, ale nie chce odchodzić, chce nadal tworzyć związek. Zdradzony czuje się pokrzywdzony, ale decyduje się na pozostanie w związku, jednakze czuje, ze będzie mógł być ze zdradzaczem tylko wtedy kiedy odda mu to samo, czyli prześpi się z kimś innym. Tylko, że tutaj, jak pisałam wcześniej jest istotne to czy zdradzamy, zeby podnieść swoją ocenę- wtedy to nie jest kara i taki związek w ogóle nie ma dla mnie sensu, czy po to by właśnie zdradzający- który chce być znami czyli możliwe że nas kocha, a tamto było nie znaczące, tak samo się poczuł jak my. no i kara jest wtedy kiedy karany o niej wie, czyli, nie, ze o prześpię sie z kimś, ale nie powiem o tym.

Wiem mam pogmatwane dla większości osób poczucie moralności, ale przynajmniej nikogo nie krzywdzę.

Jeśli obie strony po zdradzie decydują się na pozostanie razem, to tym bardziej nie rozumiem sensu w karaniu zdradzacza. Przecież chodzi o naprawienie małżeństwa...

Nikogo nie krzywdzisz? Moim zdaniem kierując się w życiu prawem Hammurabiego właśnie to robisz - krzywdzisz. Bez złośliwości, tak to widzę.

Co w sytuacji, gdy ktoś coś Ci zrobi niechcący? Też się będziesz rewanżować?

113

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

Podzielam opinie Nirvanki o karze w zdradzaniu. Jeśli chcesz kogoś ukarać zdrada to mu o tym mówisz a nie ukrywasz to przed nim. On powinien mieć świadomość że jest karany i za co jest kara inaczej to nie jest kara tylko zdrada z innych powodów. I oczywiście można być w związku ze zdradzaczem i wyrównać sobie rachunki na dwoje. Ale jeśli ktoś ukrywa kochankę i do ostatniej chwili zachowuje się jakby to była kolezanka i ciągle zachowuje się niezależnie od wszystkiego tak jakby nadal cię kochał to chyba jasne jest że zrozumiał swoje winy i naprawia sytuacje a nie wyczekuje na moment by zadać cios w plecy i opuścić rodzinę. To jest też nie fair w stosunku do tej kochanki. Chyba że ona wie jakie on .a stosunki że swoją partnerką ale wątpię by wiedziała bo czy wzięłaby tak bez mrugnięcia okiem krzywdę dzieci na siebie ? Może trzeba kochanki uświadamiać że zabieranie ojcom dzieci jest krzywda bo one tego nie wiedzą? Może to jest sposób na konfrontację. Powiedzieć takiej ze osiągnęła cel ale krzywdy mojego dziecka niczym nie odkupi i musi z tym żyć.

114 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-03-01 16:36:00)

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

To ja wsadzę kij w mrowisko - dlaczego kochanka ma się przejmować losem obcej kobiety i obcych dzieci?

Jestem ciekawa Twojej opinii, mytewa.


Osobiście uważam, że jeśli facet idzie do kochanki, to z własnej woli. Ona go nikomu nie zabiera, bo nie posiadamy ludzi na własność.
Nie zabiera więc męża żonie, a już tym bardziej ojca dzieciom. On dalej będzie ich ojcem. Zawsze.

115

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

Marko Boska! Kochanka nikomu niczego NIE ZABIERA! Mąż to nie fotel, że można przyjść i sobie go zabrać wbrew woli właściciela. Chęć  skoku w bok zawsze  wychodzi od zdradzajacego wiec na dobrą sprawę pokrzywdzone moga byc dwie osoby.

O ile nad konfrontacją z kochanką w sytuacji kiedy ona nie ma pojecia o istnieniu żony moglabym sie zastanowic, to zemsta zawsze bedzie smieszna po czasie, a kara za zdrde nie istnieje.

Bo niby jaka? Teraz ja sie puszcze w odwecie? Zaplacisz mi 50 tys odszkodwania? Nie obejrzysz otatniego sezonu GoT?

Nie ma kary, wszystko po zdradzie jest tylko zemstą...

116

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

Cyngli- co do kary w postaci zdrady za zdradę będąc nadal w związku. Mam takie podejście, bo uważam, że osoba zdradzająca, albo wyjawiając prawdę, albo gdy prawda sama wychodzi na jaw, w tym momencie się oczyszcza. Trzymał to w tajemnicy, miał "na sumieniu", jak zdradzony sie dowiaduje, to zauważ, że na jego barki jest położona odpowiedzialność za to co będzie dalej ze związkiem. Tzn. Jeżeli zdradzacz chce nadal tworzyć związek, to zdradzony musi włożyć w to o wiele więcej pracy i wyrzeczeń emocjonalnych. To teraz zdradzony musi przepracować sam ze sobą (przy pomocy terapeuty, jezeli sam nie potrafi), a dopiero potem budować związek.
Uwierz związku sie nie odbuduje, jego trzeba tworzyć na nowo, bo najważniejsze fundamenty zostały zniszczone. Dlatego uważam- może błędnie, ale ja mam takie podejście, że żeby było uczciwiej, ta druga osoba, czyli zdradacz powinien poczuć to co zdradzony, powinno mu się śnić po nocach, że żona z kimś uprawia seks, powinien czuć strach, że ona nie jest na zakupach tylko u kochanka. A wiesz dlaczego? Bo osoba zdradzona (ta pierwsza zdradzona) bez względu na to jak by się nie starała zaufac na nowo, jakby nie odbudowała miłości do partnera zawsze będzie się bała. Nie da się tego wyzbyć, na jakiś czas można o tym zapominać, można się świetnie bawić z partnerem, może być tak jak dotychczas, ale za miesiąc, dwa, rok, albo pięc lat, to znowu łupnie znowu się poczuje zagrożona, znowu poczuje się oszukiwana, jezeli on nie odbierze telefonu, albo jak spóźni się 30 minut.
Serio, byłoby fajnie wyzbyc się tych obaw, zaufać ot tak, ale się tak nie da. Dlatego jeżeli tworzyć związek na równych zasadach, na tym samym poziomie to także w kwestii obaw. Nie musi dojść do zdrady, wystarczy że dotychczasowy zdradzający w końcu będzie miał świadomość, że może do niej dojść ze strony partnera.


I Zgadzam się z Wami: Iceni, Cyngli, że człowiek to nie przedmiot. wielokrtonie podnosiłam to w tematach zdradowych, zarówno przed moją zdradą, jak i przed zdradzeniem mnie, jak i teraz. Za zdradę zawsze odpowiedzialny jest tylko zdradzający. Są pokusy  i wymówki, ale sam fakt zdrady jako czyn jest przynależny tylko do zdradzającego:
Zdradzający jest wykonawcą, kochanek/ kochanka narzędziem, a zdradzony ofiarą.. Nie ma innego podziału. Ja wiem, żona może być wredna i gotować złą pomidorówkę wink, mąż może mnie nie przytulać i olewać moje potrzeby, ale nie mam prawa zdradzić. Powinnam porozmawiać, a jak to nie przynosi rezultatu to się rozstać. I nie ważne ilu facetów będzie na mnie leciało, będąc w związku nie mam prawa ich dotknąć- oczywiście mojego moralnego prawa wink Niestety są ludzie bez zasad moralnych i mają w nosie czy skrzywdzą człowieka go zdradzając.

117

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
Iceni napisał/a:

Przepraszam bardzo, ale nieobecność ojca w zyciu dziecka to z reguly jest wina matki. Naprawdę jest niewielu mężczyzn, ktorzy po rozwodzie porzucają dzieci. Znam za to z życia niemało historii kiedy to wlasnie k o b i e t a z zemsty na mezu ograniczała kontakty z dzieckiem do bezwzględnego minimum, a nawet poniżej.

I to jest wlasnie kolejna forma zemsty na bylym mezu - robienie z niego potwora na kazdym polu - nawet krzywdząc wlasne dzieci.

Iceni mam nadzieje,ze Twoje slowa nie tyczyly sie mnie!Wierz mi,ze sa kobiety,ktore mimo wszystko walcza o kontakty ojca z dzieckiem,a ojciec ma dziecko w d....Moj szanowny maz zapomnial o dziecku.Nawet nie odbiera telefonu.Mielismy dzis przyjemnosc spotkac sie w sadzie.Zapytalam,kiedy zamierza odwiedzic dziecko,a on na to "kiedy mi sie zachce".Moja chec zemsty byla skierowana wylacznie na relacje maz-kochanica,a nie ojciec-dziecko.

Tak na marginesie: "maz" przed sprawa o alimenty prosi swoja zone o pozyczke,bo nie ma za co zyc z kochanica.Jest milutki i taki jak dawniej.Zona odmawia - maz staje sie znow swinia.Jak skompentujecie taka sytuacje?

118

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
Nirvanka87 napisał/a:
dżdżownick napisał/a:
Nirvanka87 napisał/a:

Przede wszystkim ja nie jestem zwolenniczką zemsty, tylko kary i to adekwatnej do czynu, między innymi dlatego też jestem za przywróceniem kary śmierci- śmierć za śmierć. I innych dla wielu dziwnych pomysłów, kontrowersyjnych pomysłów. Po prostu wyznaję zasadę oko za oko ząb, za ząb.

Nirvanko, jaka kara byłaby adekwatna za złamanie przysięgi w części dotyczącej "nieopuszczania aż do śmierci"? Na pozew rozwodowy odpowiedziałabyś własnym pozwem? Czy wystarczyłaby zgoda na rozwód?

wiesz, że to sie przysiega w kościele? Ja osobiście nie  będę miała ślubu kościelnego, dlatego bo nie jestem wierząca, jestem zastanawiająca się. Osoby wierzące wierzą w dogmaty i to dobrze. Ja szanuję zarówno to w co wierzą, jak i ich samych, uważam jedynie, ze jako osoba która w pełni nie wierzy nie mam prawa do ślubu kościelnego bo to by było oszustwo. Nie mogę iść sie wyspowiadać z rzeczy, których nie uważam w moim odczuciu za coś złego- np seks przedmałzeński. Wiem, ze to jest grzech wg KK i szanuję te poglądy, natomiast dla mnie to nie jest złe więc szczerze nie mogę iść do konfesjonału i powiedzieć, ze żałuję. Rozumiesz? Religia to nie szwedzki  stół, z którego się wybiera to co nam  pasuje, a resztę wyrzuca do kosza.

Natomiast, może dlatego, ze staram sie logicznie myśleć, nie uważam, ze w takim małżeństwie (po ślubie kościelnym) trzeba tkwić, gdy  partner nas krzywdzi, no ale ja nie zmienię zasad KK i nie  mogę dopuścić, tych poobijanych byłych żon, czy skrzywdzonych byłych mężów do sakramentu eucharystii, chociaż uważam, ze mieli prawo się rozstać z oprawcą.

Rozumiem Twoje pytanie i postaram się na nie odpowiedzieć bez tej ccałej religijno-prawnej otoczki.
Ludzie deklarując, że chca być razem, nie ważne czy to deklaracja przed Bogiem, przed Urzędnikiem Państwowym, czy sami sobie przysięgają, powinni robić wszystko, żeby być razem szczęśliwymi. Powinni dbać o siebie, kochać, wspierać, być szczerymi i uczciwymi. Wiążąc się z kimś chcemy byc z tym kimś do końca życia ( no przynajmniej tak powinno być, ale wiemy, ze wielu ludzi wiąże sie z wyrachowania, rozsądku i innych nieuczciwych pobudek- o tych nie pisze, bo to inna bajka ), po prostu czasami dzieje się tak, że nie da się wypełnić wszystkich obietnic, że coś w związku sie psuje, ale nie oznacza to, ze ludzie powinni od razu rezygnować, najpierw powinni sie starać o to by naprawić związek, a jeżeli się to nie udaje, albo jedna osoba nie chce to nie pozostaje nic innego jak rozstanie. to jest uczciwe rozwiązanie.

Napisałaś jednak, że zdradę traktujesz jako złamanie przysięgi. W przypadku ślubu w USC nie ślubuje się ani "nieopuszczania aż do śmierci" ani też... wierności. Więc jeśli tak na to patrzeć, to i zdrady nie ma, bo nie ma przysięgi. Przed urzędnikiem jedynie deklarujemy, że wchodzimy związek małżeński z konkretną osobą.
Paradoksalnie tzw skok w bok jest podstawą do rozwodu przed urzędnikiem, chociaż przysięgi nie było i nie jest taką podstawą w kościele.

119

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
Nirvanka87 napisał/a:

I Zgadzam się z Wami: Iceni, Cyngli, że człowiek to nie przedmiot. wielokrtonie podnosiłam to w tematach zdradowych, zarówno przed moją zdradą, jak i przed zdradzeniem mnie, jak i teraz. Za zdradę zawsze odpowiedzialny jest tylko zdradzający. Są pokusy  i wymówki, ale sam fakt zdrady jako czyn jest przynależny tylko do zdradzającego:
Zdradzający jest wykonawcą, kochanek/ kochanka narzędziem, a zdradzony ofiarą.. Nie ma innego podziału.

Niby tak, ale myślę, żeMytewa bardziej boli to, że oboje robili z niej idiotkę pod jej dachem udając,  że to kolezanka a ona ją jeszcze gościła, niż sam fakt zdrady. Mimo wszystko większość zdrad odbywa się w ukryciu, z dala od małżonków a nie na takiego bezczela. Także ta kochanka już na samym początku pokazała niezły tupet i brak szacunku dla Mytewa. Oczywiście razem z małżonkiem, ale jednak brała czynny w tym udział dokładając cegiełke do jej upokorzenia. Myślę, że taka sytuacja powoduje dwukrotnie większy ból i wściekłość. Mimo szystko w większości przypadków kochankowie trzymają z dala i czekają na rozwiązanie sytuacji między małżonkami.

mytewa napisał/a:

Kiedy widzę już nie kochankę a nową kobietę mojego exia która mi przyprowadzał na dom jako koleżankę kiedy już mieli romans a ja ją gościłam to krew mnie zalewa. Nikt mnie tak bezczelnie i nonszalancko nie traktuje jak ona.

Niemniej jednak o ile w tym kontekście zrozumiała (dla mnie) jest wściekłość na kochankę... to jednak zachowanie Mytewa też jest słabe:

mytewa napisał/a:

  Czy zrobiłam już coś przeciwko niej? Oczywiście. Jak tylko zaczęłam coś podejrzewać to postarałam się tak z nią prowadzić rozmowy by naprawdę się dwa razy zastanowiła czy jest sens zaczynać związek z moim partnerem, bo ja jestem i będę w jego życiu. Walilam w nią jak w worek. Pokazywałam wszystkie wspólne rzeczy, sprawy, mówiłam o potomstwie, o tym co nas łączy i patrzyłam jak jej zaczyna się trzesc dolna warga i oczy nabrzmiewają od łez.

Podejrzewam, że przy takim tupecie tej kobiety, słowa czy też ostrzeżenia czy rzeczywiscie chce wejść związek z jej mężem, niewielkie zrobiły na niej wrażenie, pomimo tych niby drżacych warg. Szybciej to był odruch zdenerwowania i chęci „przywalenia”, co zresztą jakby potwierdza Mytewa w dalszej wypowiedzi:

mytewa napisał/a:

  Nie wiem czy ktoś miał przyjemność gościć kochankę męża pod płaszczykiem koleżeństwa we własnym domu? Czy mam prawo robić takie rzeczy? Nie wiem. Ale mam prawo bronić tego co mi się należy i swojej godności. Trafiłam na mocną sukę bo po każdej rozmowie zawijała się z podkulonym ogonem, niestety wracała jak bumerang. A ja naprawdę jestem dobra w tym co robię. Nie udało się ale to jeszcze nie koniec. Najważniejsze jest zbierać odpowiednie informacje i być poza podejrzeniem ale to wie każda kobieta.

Owszem, trafiła się jej wyjątkowa suka, ale o ile prawie każda żona winę za zdradę męża chce zwalić na kochankę, to tu zaczyna to przybierać wręcz niezdrowe, obsesyjne odruchy. A przecież o ile dobrze zrozumiałam, to mąż ją przyprowadzał i przedstawiał jako koleżankę. To najbliższa osoba ją okłamywała i robiła z niej idiotkę. Także wracamy do punktu wyjścia – to małżonek zdecydował ją do domu przyprowadzać i pozwalał by żona ją gościła. Ona okazała się mocną suką ale on jeszcze większym sk...lem. W sumie siebie warci. A to w jaki sposób i że tylko na niej mści się Matewa też jest chore. W końcu sama pozwalała na to, by mąż z kochanką, tzn. koleżanką przychodził. No chyba, że to była jej koleżanka i ona sama ją zapraszała. Ale to też nie powód by zwalać wszystko na nią. Rozumiem wściekłość i chęć odegrania się, ale nie kiedy to nabiera takiego kształtu i staje się siłą napędową. To chore.

120

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
dżdżownick napisał/a:

Napisałaś jednak, że zdradę traktujesz jako złamanie przysięgi. W przypadku ślubu w USC nie ślubuje się ani "nieopuszczania aż do śmierci" ani też... wierności. Więc jeśli tak na to patrzeć, to i zdrady nie ma, bo nie ma przysięgi. Przed urzędnikiem jedynie deklarujemy, że wchodzimy związek małżeński z konkretną osobą.
Paradoksalnie tzw skok w bok jest podstawą do rozwodu przed urzędnikiem, chociaż przysięgi nie było i nie jest taką podstawą w kościele.

i tutaj sie mylisz, jak i ja sie myliłam, Biały mnie uświadomił w innym wątku:

Biały napisał/a:
Nirvanka87 napisał/a:
Averyl napisał/a:

... i ślubuję ci miłość, niewierność i takie tam

big_smile

na slubie cywilny się nie ślubuje wierności
"Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z (imię Panny Młodej) i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe."

Właśnie, że ślubuje! "Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny" znaczy tyle co: znam Kodeks rodzinny i opiekuńczy. A w nim mamy:

Art. 23. Małżonkowie mają równe prawa i obowiązki w małżeństwie. Są obowiązani do wspólnego pożycia, do wzajemnej pomocy i wierności oraz do współdziałania dla dobra rodziny, którą przez swój związek założyli.

Jeszcze raz napiszę, ślubowanie że sie nie opuści kogoś aż do śmierci wynika z praw kościelnych, religijnych. W prawie ustawowym każdy ma prawo do wolności, kazdy może odejść kiedy chce, byleby to było zrobione godnie, z jak najmniejsza traumą dla drugiej osoby. Nikt nie powinien się męczyć w jakiejkowlwiek relacji interpersonalnej.
Ludzie łącząc się w pary wierze, że chcą być ze sobą do końca życia, po prostu czasami coś po drodze sie nie udaje i albo trzeba to przepracować, a jak sie nie da to odejść, bo inaczej oboje będą nieszczęśliwi.

Poza tym co sie ślubuje przed Bogiem/ Urzędnikiem to jedno, oczywiście bardzo ważne i dla katolika powinno być święte. Nie bede się wypowiadać na tematy religijne, bo nie potrafię się nawet wczuć tak uczciwie w osobe wierzącą w dogmaty.
Drugie i ważniejsze w kontekście szczęśliwego związku to to, co sobie ślubujemy to to co ustalamy z biegiem związku, zasady i reguły. Np. nie powinno sie zdradzać- ok, ale jezeli para chce prowadzić otwarty związek to co? już nie mają prawa, sa gorsi inni? Nie, po prostu tak ustalili, takie coś im odpowiada i tak będą szczęśliwi i to jest najważniejsze w związku.

121

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
Nirvanka87 napisał/a:
dżdżownick napisał/a:

Napisałaś jednak, że zdradę traktujesz jako złamanie przysięgi. W przypadku ślubu w USC nie ślubuje się ani "nieopuszczania aż do śmierci" ani też... wierności. Więc jeśli tak na to patrzeć, to i zdrady nie ma, bo nie ma przysięgi. Przed urzędnikiem jedynie deklarujemy, że wchodzimy związek małżeński z konkretną osobą.
Paradoksalnie tzw skok w bok jest podstawą do rozwodu przed urzędnikiem, chociaż przysięgi nie było i nie jest taką podstawą w kościele.

i tutaj sie mylisz, jak i ja sie myliłam, Biały mnie uświadomił w innym wątku:

Biały napisał/a:
Nirvanka87 napisał/a:

na slubie cywilny się nie ślubuje wierności
"Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z (imię Panny Młodej) i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe."

Właśnie, że ślubuje! "Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny" znaczy tyle co: znam Kodeks rodzinny i opiekuńczy. A w nim mamy:

Art. 23. Małżonkowie mają równe prawa i obowiązki w małżeństwie. Są obowiązani do wspólnego pożycia, do wzajemnej pomocy i wierności oraz do współdziałania dla dobra rodziny, którą przez swój związek założyli.

Jeszcze raz napiszę, ślubowanie że sie nie opuści kogoś aż do śmierci wynika z praw kościelnych, religijnych. W prawie ustawowym każdy ma prawo do wolności, kazdy może odejść kiedy chce, byleby to było zrobione godnie, z jak najmniejsza traumą dla drugiej osoby. Nikt nie powinien się męczyć w jakiejkowlwiek relacji interpersonalnej.
Ludzie łącząc się w pary wierze, że chcą być ze sobą do końca życia, po prostu czasami coś po drodze sie nie udaje i albo trzeba to przepracować, a jak sie nie da to odejść, bo inaczej oboje będą nieszczęśliwi.

Poza tym co sie ślubuje przed Bogiem/ Urzędnikiem to jedno, oczywiście bardzo ważne i dla katolika powinno być święte. Nie bede się wypowiadać na tematy religijne, bo nie potrafię się nawet wczuć tak uczciwie w osobe wierzącą w dogmaty.
Drugie i ważniejsze w kontekście szczęśliwego związku to to, co sobie ślubujemy to to co ustalamy z biegiem związku, zasady i reguły. Np. nie powinno sie zdradzać- ok, ale jezeli para chce prowadzić otwarty związek to co? już nie mają prawa, sa gorsi inni? Nie, po prostu tak ustalili, takie coś im odpowiada i tak będą szczęśliwi i to jest najważniejsze w związku.

Odniosłem się do wypowiedzi Białego w tym innym wątku. Generalnie sprawa wygląda tak, że państwo nakłada na małżonków obowiązki i nadaje prawa. Jednak małżonkowie nie ślubują sobie przestrzegania prawa państwowego. Prosty przykład: w prawie państwowym jak twierdzisz każdy może odejść kiedy chce, ma wolność. Tymczasem w tekście oświadczenia w USC małżonkowie przyrzekają m.in. trwałość związku. Oznacza to, że przyrzeczenie nie odnosi się do kodeksu, bo kodeks nic o trwałości nie wspomina. Przyrzeczenie jest jakby niezależną od kodeksu deklaracją. A świadomość obowiązków nie jest równoznaczna z przysięgą ich przestrzegania. Już raczej jest poddaniem się jurysdykcji prawa i respektowaniem jego wyroków. Na przykład wyroku unieważniającego małżeństwo z winy jednego z małżonków.

122 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-03-01 20:48:39)

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
dżdżownick napisał/a:

Summerko, te emocje o wiele bardziej pasują właśnie do rozstania, do sytuacji gdy partner uznaje dotychczasową żonę (jak to brzmi) za zbędną w jego życiu.

Cy ja wiem, czy emocje gdzieś komuś mniej bardziej PASUJĄ? Tak samo jak nie zastanawiam się, czy są adekwatne. Po prostu są i zapewne są z jakiegoś powodu i po coś wink

dżdżownick napisał/a:

Paradoksalnie zdradzacz skaczący w bok wcale nie musi uważać dotychczasowej partnerki za zbędną. Ba! nawet może wciąż ją kochać. Dlatego dziwię się, że tak łatwo rozwód traktuje się jako coś uczciwego w porównaniu z przelotnym seksem.

Pewnie ludzie kochają różnie i na różne sposoby. Nie będę w to wnikać, mimo, że obsewuję twoje wpisy na forum i zauważam jak przypisując zdradzie motywację "seksualną" zamiast "emocjonalnej" starasz się zdradę uczynić mniej destruktywną dla uczucia między małżonkami.
Jednak tu nie o miłość chodzi. Ale o SZACUNEK. Szacunek dla człowieka, jego uczuć, jego poglądów, planów, marzeń, całej jego wyjątkowości, którą zdrajca depcze, lekceważy i niszczy.

123

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
summerka88 napisał/a:

Pewnie ludzie kochają różnie i na różne sposoby. Nie będę w to wnikać, mimo, że obsewuję twoje wpisy na forum i zauważam jak przypisując zdradzie motywację "seksualną" zamiast "emocjonalnej" starasz się zdradę uczynić mniej destruktywną dla uczucia między małżonkami.
Jednak tu nie o miłość chodzi. Ale o SZACUNEK. Szacunek dla człowieka, jego uczuć, jego poglądów, planów, marzeń, całej jego wyjątkowości, którą zdrajca depcze, lekceważy i niszczy.

Ja też jestem w stanie bardziej "przełknąć" zdradę fizyczną, niż emocjonalna, długotrwały romans. Już chyba "lepszych" kilka podrywek niż zaangazowanie sie w jedną. co nie zmienia faktu, że zdrada to świństwo i tyle.

Co do drugiej części wypowiedzi, teraz już na spokojnie, jako osoba zdradzona moge powiedzieć co mnie w zdradzie zabolało. Nie to, że się z kimś przespał, czy nawet jakb y sie spotykał. Gwiżdżę na to. Między nami nic się nie zmieniało, cały czas był taki sam, czuły, kochający, idealny dla mnie, a ja też sie nie zmieniałam zawsze szczera, otwarta, taka jak zawsze, czyli ja nawet nie miałabym co naprawiać w swoim zachowaniu.Najgorsze w  zdradzie było to, że uświadomiłam sobie, że jak ON zdradził- ten dla mnie idealny facet- to każdy zdradzi. Zatem najgorsze jest to, ze zdradzającc mnie zabił we mnie wiarę w innych ludzi, zabił we mnie możliwość obdarzenia kogoś innego zaufaniem. Wiem, że nie stworzę już nigdy takiego związku jak tamten "sprzed" zdrady. Pal licho z facetem, mam go gdzieś, mam gdzieś czy sypiał raz czy wiele z innymi, pal licho z tym co czuł do mnie, żal mi tylko tego, że nie będę już nigdy tak szczęśliwa, jak mogłabym być gdyby tak perfidnie nie zdradził przede wszystkim  mojego zaufania.

Teraz już nawet nie myślę o tym, żeby być szczęśliwą, na chwilę obecną wystarczy mi jak nie będę nieszczęśliwa, a potem popracuję nad resztą.

124

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

Dla mnie umowa ślubna czy ustna daje takie samo prawo do wyciągania konsekwencji. Obietnica to obietnica. Nie można się samemu z niej zwolnić i pozbawić partnerkę czegoś na rzecz nowej partnerki. Jak się ma nową partnerkę to trzeba ją od nowa zabezpieczyć a nie kosztem dawnej partnerki. Od nowa wszystko budować. I naprawdę nic tak nie boli jak brak możliwości zrobienia czegokolwiek co by się chciało i robienia ze mnie idiotki.

125 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-03-02 09:06:41)

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
mytewa napisał/a:

ak się ma nową partnerkę to trzeba ją od nowa zabezpieczyć a nie kosztem dawnej partnerki.

Chodzi Ci o zaplecze finansowe? Wybacz, ale rączki chyba Bozia dała, chyba nikt nie oczekuje, że były już mąż będzie dalej ex partnerkę utrzymywał po rozwodzie... Bez przesady.
Kobieta tak samo może zarabiać na siebie jak facet, a jak przyzwyczajona do siedzenia w domu, to pora się odzwyczaić.

Gdy się należą alimenty, to się należą, a gdy się należą, to trzeba rękawy zakasać i do roboty. Trudno. Nikt nikomu w przysiędze małżeńskiej nie obiecuje, że będzie całe życie na niego zarabiał.

--------

Osobiście brzydzę się zdradą, jest to takie... płytkie i małe, oszukiwać drugą osobę i mieć za nic jej uczucia.
Ale mimo to uważam, że człowiek ma prawo się zakochać w kimś innym, ma prawo mieć inne pragnienia i upodobania.  Jeśli czuje potrzebę bycia z kimś innym, to po co mam mu tego zabraniać? Puściłabym wolno, bo żebraczej pseudo-miłości nie potrzebuję, zabiłaby mnie. Nikt nie jest nam dany na zawsze i na własność, ludzie to nie przedmioty, składają się z odczuć, emocji, potrzeb.
Mścić się, bo mąż przestał mnie kochać? Nie. Przecież to nie jego wina, ani moja. Po prostu miłość się skończyła. Trudno, bywa.

126

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
zalamana.zona1 napisał/a:

Moja chec zemsty byla skierowana wylacznie na relacje maz-kochanica,a nie ojciec-dziecko.
Tak na marginesie: "maz" przed sprawa o alimenty prosi swoja zone o pozyczke,bo nie ma za co zyc z kochanica.Jest milutki i taki jak dawniej.Zona odmawia - maz staje sie znow swinia.Jak skompentujecie taka sytuacje?

Odnośnie zemsty, napisałem na poprzedniej stronie jak to działa. Miej godność i odpuść sobie. Nie jest, nie są, tego warci.
Odnośnie pożyczki, to testowanie czy jeszcze ma jakieś szanse. Jeśli żona jest aż tak głupio zakochana i potrafiąca wybaczać różne skoki w boki, to i będzie sponsorem sielanki z kochanką. Nie wiadomo czy dług byłby kiedykolwiek oddany. Przecież już nie ma żadnych zobowiązań ...

127

Odp: Konfrontacja z kochanką męża
Nirvanka87 napisał/a:

Teraz już nawet nie myślę o tym, żeby być szczęśliwą, na chwilę obecną wystarczy mi jak nie będę nieszczęśliwa, a potem popracuję nad resztą.

Czym dla ciebie, Nirvanko jest szczęście? Drogą czy stacją docelową? Subiektywnym odczuciem czy listą z odhaczonymi punktami?
Ciekawe co znajduje się pomiędzy szczęściem a brakiem szczęścia? wink

128

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

To ja opłacam rachunki i dbam o dom. Chodzi o pieniądze na dziecko które ono traci na rzecz czyjegoś dziecka bo nieobecność w domu powoduje że dziecko nie ma na bieżąco tego kiedy ojciec jest w domu. Ja pracuję i to dużo ciężej niż wcześniej jeśli ktoś ma wątpliwości i nigdy nie siedzialam w domu i nie pachnialam jeśli o to chodzi. A że teraz nie mam prawie na nic czasu a więcej pracy bo wszystko jest na mojej głowie to dodatkowe obciążenie.  Ma tu ktoś dzieci poza autorka wątku? Bo odpowiedzi jakby same panny bez zobowiązań pisały.

129

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

Między szczęściem, a nieszczęściem jest stan-- jak ja to nazywam wydrylowania emocjonalnego. Nie czujesz nic,  w takim sensie, że nie przezywasz już, n ie powracasz do tych złych momentów, bardzo złych, nie robisz tego codziennie, czy kilka razy dziennie, ale też jeszcze to nie jest stan, w którym ma się nadzieję na coś nowego, na budowanie przyszłości. Pomiędzy jest po prostu zawieszenie. Które nie daje ani radości, ale też nie daje cierpienia.
Przykładowo zdrada (skoro jestesmy w tym temacie) będzie nas bolała całe życie- oczywiście, jezeli zostaniemy ze zdradzaczzem, ale ten ból z czasem złagodnieje, ale tez w kazdej chwili, nawet po kilku latach może powrócić. tak samo jest z zapominaniem, zdrady się nigdy nie zapomni, można o niej nie myśleć codziennie, z biegiem czasu nastają dni w których się nie będzie o tym myślec, przypominać.

Życie to droga, na ktorej są przystanki szczęścia i nieszczęścia, natomiast od nas, naszej psychiki, naszej siły i umiejętności radzenia sobie z danymi sytuacjami zależy jak długo zabalujemy na tych przystankach i kiedy pójdziemy dalej. Hmmm może jeszcze inaczej, Życie składa się z wielu dróg, np, kazdy związek ma swoją drogę, na kórej przeżyliśmy wiele szczęśliwych momentów, ale gdy pojawia się zdrada pojawią się ten przystanek nieszczęścia, dla mnie ten czas pomiędzy, to moment, kiedy b ym ruszyła z przystanku "nieszczęście", ale jeszcze nie osiągnęła przystanku "szczęście". Co nie przeszkadza mi b yć  szczęśliwą np na drodze macierzyństwa.
I w moim odczuciu wiadomo co czujemy będąc szczęśliwymi i nieszczęśliwymi subiektywne są natomiast powody dla których jesteśmy w danym stanie np. prozaiczny jakiś przykład: wycieczka w góry inni uwielbiają i dla nich to będzie powód dla szczęścia, a inni nie cierpią chodzić po górach, ale np na koloniach muszą i dla nich jest to powód do nieszczęścia.

Mam nadzieję, że wyjaśniłam chociaż mniej więcej jak to u mnie jest

130

Odp: Konfrontacja z kochanką męża

czy coś jest szczęściem czy nieszczęściem to tylko kwestia naszego stosunku do tego.

coś, co wydaje się nieszczęściem w pierwszej chwili, może po dłuższym czasie okazać się szczęściem. i odwrotnie.

i od nas tylko zależy czy te tak zwane nieszczęścia będziemy tak postrzegać, czy np. jako szase do zmian.

Posty [ 66 do 130 z 234 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Konfrontacja z kochanką męża

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024