Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Strony Poprzednia 1 5 6 7

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 391 do 425 z 425 ]

391

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
Burzowy napisał/a:

A skąd wiesz Roxann, że to nie Ty jesteś ta zła? Bo żadnych nadziei na stabilność nie dajesz jak czytam Twoje wypowiedzi. Jestem ciekaw co o tym sądzisz.

Ja zdaję sobie z tego sprawę że nie mam fundamentów, wzorca, że wplątuję się w dziwne relacje, że wciąż mi związki nie wychodzą itd. Ja jestem świadoma swoich wad ale też, chyba jak każdy, chciałabym w końcu stworzyć normalny, zdrowy związek. Po to pracuje nad sobą. I myślę, że bym potrafiła, ale muszę trafić na odpowiednią osobę, taką która będzie dla mnie tym filarem. Ja już wiem z kim na pewno to się nie uda. Pytanie czy z kimś się uda? Może właśnie z tym sporo starszym też po przejściach ale stabilnym, ułożonym, ciepłym człowiekiem. Najwyżej nie będę miała dzieci, ale ja nie wiem czy bym się sprawdziła w roli matki. Na pewno nie samotnej. Musiałabym mieć duże oparcie w mężczyźnie, taki solidny filar, którego nikt nie złamie, przy którym będę czuła się bezpiecznie i komfortowo, inaczej jak ja mam stworzyć dobry dom dziecku kiedy sama wychowywałam się w patologii?

Zobacz podobne tematy :

392

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

No ok, ale to znowu związek na zasadzie ojciec - dziecko, gdzie facet ma umieć lawirowac i uzupełniać czyjeś braki. Tak się nie da na dłuższą metę, bo to prostu branie sobie problemu na głowę.

393 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-08-04 12:31:38)

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
Burzowy napisał/a:

No ok, ale to znowu związek na zasadzie ojciec - dziecko, gdzie facet ma umieć lawirowac i uzupełniać czyjeś braki. Tak się nie da na dłuższą metę, bo to prostu branie sobie problemu na głowę.

Może dla kogoś byłabym problemem tak jak i ktoś dla mnie, ale myślę, że jestem w stanie dużo z siebie i od siebie dać w związku, bo tak jak i wad jestem też świadoma swoich zalet. Na pewno jestem "podwyższonego ryzyka" ale kto w obecnych czasach nie jest? Czy ojciec i dziecko? Chyba nie, za stara już na to jestem wink O inny filar mi chodziło - tą stabilność emocjonalną, poczucie bezpieczeństwa, zasady itd. Czyli to czego nie doświadczyłam w domu, gdzie był alkohol i przemoc.
Osoby dysfunkcyjne automatycznie przyciągają te podobne do siebie, dda wiążą się z alkoholikami itd. Dziwnym sposobem niemal wszyscy faceci, których wcześniej poznawałam, byli z rozbitych rodzin, przypadek? Chyba nie. Ja chciałabym się wyrwać z tego schematu, jestem wręcz przeczulona na to kiedy ktoś pije (nadużywa), w ogóle ma jakieś nałogi, już nie wspominając o agresji (też ostentacyjnych fochach i graniu na emocjach), jak tylko coś takiego obserwuję, od razu się ewakuuję. Wierzę, że jestem w stanie stworzyć zdrowy związek, tylko muszę trafić na odpowiednią osobę.

394

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Nie przejmuj się Roxann dla Burzowego wszystkiego kobiety są be , zła wcielone tongue
Nie znam Cię na tyle, aby oceniać w kim był problem, ale zdaje sobie sprawę, że mając tak trudne dzieciństwo - dobrze sobie radzisz. Bo te dysfunkcje mają wpływ nie tylko na życie uczuciowe, ale ogólnie społeczne. Nie wydaje mi się żebyś miała z tym problem. Myślę też, że takie osoby często są aż nadto samokrytyczne i próbują za wiele, także w związku, brać na siebie. Czują się winne.

395

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
gracjana1992 napisał/a:

Nie przejmuj się Roxann dla Burzowego wszystkiego kobiety są be , zła wcielone tongue
Nie znam Cię na tyle, aby oceniać w kim był problem, ale zdaje sobie sprawę, że mając tak trudne dzieciństwo - dobrze sobie radzisz. Bo te dysfunkcje mają wpływ nie tylko na życie uczuciowe, ale ogólnie społeczne. Nie wydaje mi się żebyś miała z tym problem. Myślę też, że takie osoby często są aż nadto samokrytyczne i próbują za wiele, także w związku, brać na siebie. Czują się winne.

Ja się nie przejmuję tym co pisze Burzowy wink
Myślę, że takie osoby jak ja mają bardzo daleko przesunięta granicę zauważania problemów czy powodów do przejmowania się. Tzn nie mówię, że ich nie mam ale żeby coś nim nazwać, to musi być to naprawdę coś bardzo poważnego. Pod tym względem życie mnie bardzo zaharowało.
Moim głównym celem w życiu było wyrwanie się z domu i osiągnięcie niezależności. Nie przywiązywałam większej (u)wagi do związków. Myślałam, że jak już osiągnę to co zamierzam, to "miłość" sama przyjdzie. wink Dopiero jak któryś z kolei mój związek się rozpadł, zaczęłam szukać przyczyn też w sobie... i im bardziej analizowałam swoje wcześniejsze relacje tym więcej schematów zaczęło mi się rozjaśniać, w końcu wystarczyło dodać 1+1.
Ja się wcześniej w ogóle nie zastanawiał nad tym czy i w jaki sposób relacje rodzinne będą miały wpływ na moje dorosłe życie, wybory. Kiedy jakieś 10l temu kolega, który się akurat rozwodził powiedział mi, że jego żona jest DDA, ale nie chciała iść na terapię, tylko znalazła innego bo "było za dobrze", patrzyłam na niego jak na kosmitę. Z drugiej strony słyszałam wciąż od bliskich mi osób: "znajdź ty w końcu jakiegoś porządnego faceta a nie każdy po jakichś przejściach, z dziwną przeszłością itd." Aż w końcu znalazłam kogoś z dobrej rodziny, ułożonego itd. Tyle, że wtedy chyba jeszcze na taki tradycyjny, stabilny związek nie byłam gotowa. Ta cała jego rodzina wydawała mi się wręcz zbyt idealna, że aż w tym nieszczera. No bo jak tak można żyć w zgodzie, miłości, szacunku i to w tak dużym gronie? Zaczęłam się tam dusić, czuć nieswojo... ale też dlatego, że wydawało mi się, że ja zwyczajnie do tego idealnego obrazka nie pasuję bo nie da się z mojej rodziny i jego skleić pięknego obrazka. hmm Mimo, że jestem oddzielnym bytem, ta przeszłość wciąż się za mną ciągnie, bo w pewnym sensie jest wciąż teraźniejszością, tyle, że już na odległość sad

396

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Ale się klepiecie po pleckach wzajemnie. Tak Roxann, próbujesz związkiem nadrobić to czego nie miałaś w domu. Układ ojciec - dziecko... No i trzeba być ze sobą szczerym i swoją przeszłością. Przerobiłaś już pewnie z 20+ facetów, nie wiem czy możliwe będzie nagłe zaprzestanie zmian. Jeden gość pewnie Ci się znudzi i będziesz szukała emocji gdzie indziej. No, ale oby udało Ci się jednak dojrzeć do zmian.

397

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
Burzowy napisał/a:

Ale się klepiecie po pleckach wzajemnie. Tak Roxann, próbujesz związkiem nadrobić to czego nie miałaś w domu. Układ ojciec - dziecko... No i trzeba być ze sobą szczerym i swoją przeszłością. Przerobiłaś już pewnie z 20+ facetów, nie wiem czy możliwe będzie nagłe zaprzestanie zmian. Jeden gość pewnie Ci się znudzi i będziesz szukała emocji gdzie indziej. No, ale oby udało Ci się jednak dojrzeć do zmian.

Coś Ty się mnie tak uczepił? Ja Ci ilości partnerek nie liczę. Poza tym moje znajomości nie rozpadały się w większości dlatego, że poturbuję zmian, tylko z innych powodów, jak np. ten kiedy mi facet strzelił focha o bzdurę, albo ostatni - kiedy facetowi po alkoholu włączyła agresja. Ja po prostu pewnych zachowań nie toleruję i tyle. Co mam siedzieć jak na szpilkach i dzielnie takie zachowania znosić, może jeszcze winiąc siebie o to, tylko dlatego by być długo w jednym stałym związku? Albo lepiej - czekać z seksem do ślubu? Którego może nigdy nie będę miała? Bez sensu.

398

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Roxann
Twoim głównym celem było osiągnięcie niezależności, bo wiedziałaś, że gdybyś nadal była zależna od rodziców to Twoje życie byłoby katastrofa. To był naturalny odruch obronny. Później, poznając faceta, miałaś w głowie gdzieś strach "a co jeśli on okaże się tak samo toksyczny jak rodzina?" dlatego musiala być ta furtka ewakuacyjna "w razie co" otwarta. A wiadomo mając wspólne zobowiązania czy dziecko o taką ewakuacje już trudniej. Dlatego, gdy robiło się zbyt poważnie mogłaś uciekac, bo za nic w świecie nie chciałabyś być znów od kogoś zależna, nie chciałbyś czuć, że znów ktoś może zniszczyć Ci życie. A wiadomo, że małżeństwo, rodzina plus jakieś inne zawirowania życiowe mogłyby postawić w takiej sytuacji.
Pieniądze,praca gwarantują dużo niezależność, więc to stało się Twoim celem zyciowym, bo człowiek musi mieć jakiś cel. Poza tym myślałaś, że "będąc ustawiona" prędzej czy później poznasz kogoś wartościowego. Jednak ten strach przed utrata kontroli wciąż w Tobie tkwi/l ? To moje dywagacje na ten temat, jak to mogło wyglądać... Zgadza się?

399

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
gracjana1992 napisał/a:

Jednak ten strach przed utrata kontroli wciąż w Tobie tkwi/l ? To moje dywagacje na ten temat, jak to mogło wyglądać... Zgadza się?

Idealnie to ujęłaś.

400

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
Burzowy napisał/a:

Ale się klepiecie po pleckach wzajemnie. Tak Roxann, próbujesz związkiem nadrobić to czego nie miałaś w domu. Układ ojciec - dziecko... No i trzeba być ze sobą szczerym i swoją przeszłością. Przerobiłaś już pewnie z 20+ facetów, nie wiem czy możliwe będzie nagłe zaprzestanie zmian. Jeden gość pewnie Ci się znudzi i będziesz szukała emocji gdzie indziej. No, ale oby udało Ci się jednak dojrzeć do zmian.

Spójrz lepiej na siebie. Gdzie Ty masz problem.

401 Ostatnio edytowany przez gracjana1992 (2019-08-04 21:30:19)

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
Roxann napisał/a:
gracjana1992 napisał/a:

Jednak ten strach przed utrata kontroli wciąż w Tobie tkwi/l ? To moje dywagacje na ten temat, jak to mogło wyglądać... Zgadza się?

Idealnie to ujęłaś.

Myślę, że z tego wzgledu, bo widzę u siebie coś podobnego... U mnie mama była ok (wręcz miałam ją za anioła), jednak ojciec...despota i taka przemoc psychiczna stosowal. To wystraczylo, aby wykształciły się we mnie te odruchy obronne.
Gdzies w głębi ducha sobie myślałam "kurcze, wolę zrobić to sama, bo co jak mu się odwidzi albo okaże się taki jak mój ojciec? Co ja wtedy zrobię? Umiesz liczyć licz na siebie." Chętnie "angzowalam się" za to w relacje na odległość, bądź bez przyszłości... Jakby wiedząc ,że tu ryzyko jest małe.

402

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
gracjana1992 napisał/a:

Myślę, że z tego wzgledu, bo widzę u siebie coś podobnego... U mnie mama była ok (wręcz miałam ją za anioła), jednak ojciec...despota i taka przemoc psychiczna stosowal. To wystraczylo, aby wykształciły się we mnie te odruchy obronne.
Gdzies w głębi ducha sobie myślałam "kurcze, wolę zrobić to sama, bo co jak mu się odwidzi albo okaże się taki jak mój ojciec? Co ja wtedy zrobię? Umiesz liczyć licz na siebie." Chętnie "angzowalam się" za to w relacje na odległość, bądź bez przyszłości... Jakby wiedząc ,że tu ryzyko jest małe.

Dokładnie tak. Ja też całe życie mogłam liczyć tylko na siebie, ale to dawało mi poczucie właśnie tej kontroli, niezależności. Ja sobie w 100% ufam, ale nie wiem na kogo trafię. I bardzo boję się tego, że ktoś mi ten spokój zburzy i zrobi z mego życia koszmar. Mało brakowało a straciłabym to wszystko przez Pana Z. Ile się z tej relacji leczyłam? A przecież weszłam w tą relacje z czystymi intencjami, otwartym sercem itd., a okazało się że wchodzę w bagno. Dlatego ja teraz jak tylko widzę jakieś niepokojące sygnały, od razu się wycofuję. Tylko ile tak można? Wcześniej pewnie bym próbowała Pana obrażalskiego udobruchać, albo dałabym sąsiadowi kolejną szansę wierząc, że nie będzie pił... ale to jak proszenie się o problemy.

403

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
Roxann napisał/a:
gracjana1992 napisał/a:

Myślę, że z tego wzgledu, bo widzę u siebie coś podobnego... U mnie mama była ok (wręcz miałam ją za anioła), jednak ojciec...despota i taka przemoc psychiczna stosowal. To wystraczylo, aby wykształciły się we mnie te odruchy obronne.
Gdzies w głębi ducha sobie myślałam "kurcze, wolę zrobić to sama, bo co jak mu się odwidzi albo okaże się taki jak mój ojciec? Co ja wtedy zrobię? Umiesz liczyć licz na siebie." Chętnie "angzowalam się" za to w relacje na odległość, bądź bez przyszłości... Jakby wiedząc ,że tu ryzyko jest małe.

Dokładnie tak. Ja też całe życie mogłam liczyć tylko na siebie, ale to dawało mi poczucie właśnie tej kontroli, niezależności. Ja sobie w 100% ufam, ale nie wiem na kogo trafię. I bardzo boję się tego, że ktoś mi ten spokój zburzy i zrobi z mego życia koszmar. Mało brakowało a straciłabym to wszystko przez Pana Z. Ile się z tej relacji leczyłam? A przecież weszłam w tą relacje z czystymi intencjami, otwartym sercem itd., a okazało się że wchodzę w bagno. Dlatego ja teraz jak tylko widzę jakieś niepokojące sygnały, od razu się wycofuję. Tylko ile tak można? Wcześniej pewnie bym próbowała Pana obrażalskiego udobruchać, albo dałabym sąsiadowi kolejną szansę wierząc, że nie będzie pił... ale to jak proszenie się o problemy.

No właśnie i gdzie jest ten złoty środek?
Ja przypomniałam sobie też jedną rzecz... Do dziś mam problem z proszeniem o cos kogoś, ponieważ zawsze jak prosiłam ojca to on był w skowronkach (bo uwielbiał być Panem i Władca), ponieważ w końcu ma nad kimś wladze i musiał to wykorzystać - najpierw jakąś głupią pogadanka przy okazji dowalajac mi albo ządając głupie pytania. Taka litania trwała jakiś czas i później z łaską mi to dawał albo mówił Nie. Ja wtedy już w emocjach, robiłam focha albo płakałam i wtedy on mi to dawał. Ale zasada była taka, że najpierw musilam się wydenerwowac. Przez to do tej pory mam problem z proszeniem a już w szczególności o cos na czym mi zależy. Zdaje sobie sprawę z tego problemu, więc wypracowałam jakiś schemat działania, ale nie zmienia to faktu, że do tej pory nie lubię tego robić. Widzę np.z jaka lekkości przychodzi to mojej koleżance, wręcz jakby to lubiła. A ja mam taki charakter, że proszę w ostateczności. Ogólnie wiele takich niuansów widzę. Ciężko jest się tego wyzbyć, więc jak dokonać tej zmiany w związkach? Gdzie to jest o wiele bardziej skomplikowane, bo dochodzi jeszcze druga, nieprzewidywalna osoba?

404 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-08-04 22:10:52)

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
gracjana1992 napisał/a:

No właśnie i gdzie jest ten złoty środek?
Ja przypomniałam sobie też jedną rzecz... Do dziś mam problem z proszeniem o cos kogoś, ponieważ zawsze jak prosiłam ojca to on był w skowronkach (bo uwielbiał być Panem i Władca), ponieważ w końcu ma nad kimś wladze i musiał to wykorzystać - najpierw jakąś głupią pogadanka przy okazji dowalajac mi albo ządając głupie pytania. Taka litania trwała jakiś czas i później z łaską mi to dawał albo mówił Nie. Ja wtedy już w emocjach, robiłam focha albo płakałam i wtedy on mi to dawał. Ale zasada była taka, że najpierw musilam się wydenerwowac. Przez to do tej pory mam problem z proszeniem a już w szczególności o cos na czym mi zależy. Zdaje sobie sprawę z tego problemu, więc wypracowałam jakiś schemat działania, ale nie zmienia to faktu, że do tej pory nie lubię tego robić. Widzę np.z jaka lekkości przychodzi to mojej koleżance, wręcz jakby to lubiła. A ja mam taki charakter, że proszę w ostateczności. Ogólnie wiele takich niuansów widzę. Ciężko jest się tego wyzbyć, więc jak dokonać tej zmiany w związkach? Gdzie to jest o wiele bardziej skomplikowane, bo dochodzi jeszcze druga, nieprzewidywalna osoba?

Ja z proszeniem miałam ten sam problem tylko u mnie wynikało to z innej kwestii - mnie po prostu i tak nikt nie słuchał a moje potrzeby nie były ważne. Dlatego jak coś chciałam to wiedziałam, że muszę sama o to zadbać, a i tak były wciąż rzucane kłody pod nogi, tak jakby celowo, jakby memu ojcu sprawiało satysfakcję to, że mi coś utrudnił, że przez niego coś mi się nie udało. A potem jeszcze dostawałam op..ol za nic. U mnie w domu nie można było być szczęśliwym, czy robić coś dla przyjemności bo to było źle widziane. W ogóle wszystko co robiłam było źle, nie tak. Nigdy nie zostałam za nic pochwalona, tylko wiecznie coś nie pasowało. Nie no koszmar... hmm

405

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Te sytuacje są tak przykre, że po prostu na codzien się o nich nie myśli tylko żyje. Ale , jak widać, to nie do końca jest rozwiązanie skoro do tej pory zbiera się tego żniwo. Myślę, że ta praca nad sobą zaczyna sie, gdy jest się samemu, ale - będąc już w związku - ciągle trwa. Nie ma tej magicznej granicy po przekroczeniu ktorej te problemy znikną. Magiczna granicą nie jest też idealny partner którego w końcu się spotka. Dlatego ważny jest dialog. A nie z każdą osoba można normalnie rozmawiać. Myślę, że opisanie swoich zachowan, z czego wynikają, ułatwiają drugiej osobie zrozumienie nas a co za tym idzie większą tolerancję i pomoc w tych kwestiach. Oczywiście działa to w dwie strony.

406 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-08-05 19:49:58)

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
gracjana1992 napisał/a:

Te sytuacje są tak przykre, że po prostu na codzien się o nich nie myśli tylko żyje. Ale , jak widać, to nie do końca jest rozwiązanie skoro do tej pory zbiera się tego żniwo. Myślę, że ta praca nad sobą zaczyna sie, gdy jest się samemu, ale - będąc już w związku - ciągle trwa. Nie ma tej magicznej granicy po przekroczeniu ktorej te problemy znikną. Magiczna granicą nie jest też idealny partner którego w końcu się spotka. Dlatego ważny jest dialog. A nie z każdą osoba można normalnie rozmawiać. Myślę, że opisanie swoich zachowan, z czego wynikają, ułatwiają drugiej osobie zrozumienie nas a co za tym idzie większą tolerancję i pomoc w tych kwestiach. Oczywiście działa to w dwie strony.

Ja już nabrałam do tego dystansu mimo, że kiedy o tym pomyśle, to czuję wielki żal... ale moi Rodzice to już są ludzie w podeszłym wieku - ja urodziłam się bardzo późno, kiedy mój tata był już po 50-tce, mam kilkoro starszego rodzeństwa i myślę, że po prostu wiek, obowiązki i odpowiedzialność go już frustrowały i chyba tylko "dzięki" swojej apodyktyczności mógł mieć nad wszystkimi kontrolę. Moja mama też była jak anioł, ale niestety nie wytrzymała psychicznie tej presji sad Nie miała jednak dokąd odejść bo całe życie poświęciła wychowywaniu dzieci.
Za żadne skarby nie chciała(by)m powtórzyć tego schematu.
Co do naszych związków... to, że tą niezależność, która byłam moim celem mam już od kilku dobrych lat myślę, że stawia mnie w zupełnie innej pozycji - ja już nie potrzebuję faceta by mnie stamtąd wyrwał, wystarczy, że nie będzie mnie ciągnął w dół. Zrozumienie pewnych zachować na pewno "ułatwiają" podobne przeżycia, ale kiedy ma się je takie a nie inne to wiadomo... ryzyko też duże, że ktoś automatycznie będzie powielał schemat. Ja np. wiem, że charakterem zdecydowanie bliżej mi do mamy, ale też nie jestem tak spolegliwa i wrażliwa jak ona, bo musiałam się uzbroić w ochronny "pancerz" by przetwać, ale też wiem, że potrzebuję silniejszego faceta, a tu automatycznie pojawia się ryzyko, że będzie chciał mnie zdominować na co przynajmniej świadomie nigdy się nie zgodzę.
No zobaczymy jak to z tą moją nową znanością będzie, za tydzień wyjeżdżamy na pierwsze wspólne 2-tygodniowe wakacje. Tu już opcji zawrócenia nie ma bo lecimy samolotem big_smile No ale na tyle na ile go poznałam wydaje się być w porządku - on już nie musi nikomu niczego udowadniać, wie co sobą reprezentuje i ma chyba stabilne poczucie własnej wartości do tego podobne poczucie humoru - dystans. Ja mu też już opowiedziałam o sobie i jakoś go to nie zraziło - życie.  W ogóle wydaje mi się, że nawet mu tym zaimponowałam, że pomimo trudnego startu sama doszłam do punktu w którym jestem... no ale zobaczymy... nie chcę zapeszać.

407

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Czytam Was i już rozumiem dlaczego nigdy nie chciałam ślubu, dlaczego jestem Zosią-Samosią , dlaczego tak trudno mi poprosić o pomoc.
Jakbym o sobie czytała.

408 Ostatnio edytowany przez Burzowy (2019-08-06 10:46:18)

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Hmm, ale tak chętnie piszecie, że facet nie może mieć żadnych słabości czy widocznych wad, bo nie będziecie mu matkowac, nadrabiać itd... Ale jednak same otwarcie szukacie kogoś, kto za Was "ogarnie". A facet bez pogmatwanej przeszłości ucieknie od kobiet z tak bogatym zyciorysem.

409

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Mnie to raczej psycholog ogarnia . Facet już nie musi , byle nie spodobał mi się znowu jakiś toksyczny.

410

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
Burzowy napisał/a:

Hmm, ale tak chętnie piszecie, że facet nie może mieć żadnych słabości czy widocznych wad, bo nie będziecie mu matkowac, nadrabiać itd... Ale jednak same otwarcie szukacie kogoś, kto za Was "ogarnie". A facet bez pogmatwanej przeszłości ucieknie od kobiet z tak bogatym zyciorysem.

Ja nie potrzebuję faceta by mnie "ogarnął", sama potrafię to zrobić, ale takiego który by mnie nie ciągnął w dół. Widzisz różnicę? Mi nie przeszkadza pogmatwana przeszłość potencjalnego partnera, ważne by był ogarnięty i dojrzały emocjonalnie - myślisz, że to zbyt wiele?
Nie każdy z bogatym życiorysem jest osobą toskyczną.

411

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
Burzowy napisał/a:

Hmm, ale tak chętnie piszecie, że facet nie może mieć żadnych słabości czy widocznych wad, bo nie będziecie mu matkowac, nadrabiać itd... Ale jednak same otwarcie szukacie kogoś, kto za Was "ogarnie". A facet bez pogmatwanej przeszłości ucieknie od kobiet z tak bogatym zyciorysem.

Nikt nic takiego nie napisal. Nie wiem skąd sobie to wytworzyles.

412

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Pod kątem stałego związku ktoś ze zbyt bogatym cv jest zwyczajnie nie najlepszym kandydatem. Oczywiście to co teraz piszesz Roxann ma sens, ale nie klei mi się to z Twoimi pozostałymi postami. Masz dużo z nastolatki w sobie. Oczywiście nie piszę tego by Ci dopiec jak wydaje się małej Roxann, czyli Gracjanie, ale staram się to zbadać na swój sposób i wyciągnąć wnioski. Widzę żeście trzy w podobnej sytuacji i wszystkie trzy macie sporo wspólnych cech.

413

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
Roxann napisał/a:
gracjana1992 napisał/a:

Te sytuacje są tak przykre, że po prostu na codzien się o nich nie myśli tylko żyje. Ale , jak widać, to nie do końca jest rozwiązanie skoro do tej pory zbiera się tego żniwo. Myślę, że ta praca nad sobą zaczyna sie, gdy jest się samemu, ale - będąc już w związku - ciągle trwa. Nie ma tej magicznej granicy po przekroczeniu ktorej te problemy znikną. Magiczna granicą nie jest też idealny partner którego w końcu się spotka. Dlatego ważny jest dialog. A nie z każdą osoba można normalnie rozmawiać. Myślę, że opisanie swoich zachowan, z czego wynikają, ułatwiają drugiej osobie zrozumienie nas a co za tym idzie większą tolerancję i pomoc w tych kwestiach. Oczywiście działa to w dwie strony.

Ja już nabrałam do tego dystansu mimo, że kiedy o tym pomyśle, to czuję wielki żal... ale moi Rodzice to już są ludzie w podeszłym wieku - ja urodziłam się bardzo późno, kiedy mój tata był już po 50-tce, mam kilkoro starszego rodzeństwa i myślę, że po prostu wiek, obowiązki i odpowiedzialność go już frustrowały i chyba tylko "dzięki" swojej apodyktyczności mógł mieć nad wszystkimi kontrolę. Moja mama też była jak anioł, ale niestety nie wytrzymała psychicznie tej presji sad Nie miała jednak dokąd odejść bo całe życie poświęciła wychowywaniu dzieci.
Za żadne skarby nie chciała(by)m powtórzyć tego schematu.
Co do naszych związków... to, że tą niezależność, która byłam moim celem mam już od kilku dobrych lat myślę, że stawia mnie w zupełnie innej pozycji - ja już nie potrzebuję faceta by mnie stamtąd wyrwał, wystarczy, że nie będzie mnie ciągnął w dół. Zrozumienie pewnych zachować na pewno "ułatwiają" podobne przeżycia, ale kiedy ma się je takie a nie inne to wiadomo... ryzyko też duże, że ktoś automatycznie będzie powielał schemat. Ja np. wiem, że charakterem zdecydowanie bliżej mi do mamy, ale też nie jestem tak spolegliwa i wrażliwa jak ona, bo musiałam się uzbroić w ochronny "pancerz" by przetwać, ale też wiem, że potrzebuję silniejszego faceta, a tu automatycznie pojawia się ryzyko, że będzie chciał mnie zdominować na co przynajmniej świadomie nigdy się nie zgodzę.
No zobaczymy jak to z tą moją nową znanością będzie, za tydzień wyjeżdżamy na pierwsze wspólne 2-tygodniowe wakacje. Tu już opcji zawrócenia nie ma bo lecimy samolotem big_smile No ale na tyle na ile go poznałam wydaje się być w porządku - on już nie musi nikomu niczego udowadniać, wie co sobą reprezentuje i ma chyba stabilne poczucie własnej wartości do tego podobne poczucie humoru - dystans. Ja mu też już opowiedziałam o sobie i jakoś go to nie zraziło - życie.  W ogóle wydaje mi się, że nawet mu tym zaimponowałam, że pomimo trudnego startu sama doszłam do punktu w którym jestem... no ale zobaczymy... nie chcę zapeszać.

Nie pozostaje nic innego jak życzyc udanych wakacji smile On już swoje przeżył, więc nie tak łatwo go "wystraszyć" smile Tak samo (wydaje mi się) jak i Ciebie. Tym bardziej rzeczami na które nie miało się wplywu.

414

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
Burzowy napisał/a:

Pod kątem stałego związku ktoś ze zbyt bogatym cv jest zwyczajnie nie najlepszym kandydatem. Oczywiście to co teraz piszesz Roxann ma sens, ale nie klei mi się to z Twoimi pozostałymi postami.

Na przykład z czym? Bo to, że lecę na kasę i myślę tylko o seksie, to już sam sobie dopowiedziałeś.

Burzowy napisał/a:

Masz dużo z nastolatki w sobie.

To akurat uważam za komplement tongue Choć nie wiem po czym to wnioskujesz wink

gracjana1992 napisał/a:

Nie pozostaje nic innego jak życzyc udanych wakacji smile On już swoje przeżył, więc nie tak łatwo go "wystraszyć" smile Tak samo (wydaje mi się) jak i Ciebie. Tym bardziej rzeczami na które nie miało się wplywu.

A dziękuję smile
Myślę, że na tym etapie wystraszyłabym go chyba tylko jedną rzeczą - naleganiem na dziecko. wink A on mnie? Chyba tym co zwykle - "jazdami", agresją czy nadużywaniem alkoholu... ewentualnie skłonnością do innych pań. Póki co nic niepokojącego nie zauważyłam.

415

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

anderstud - twoje myszki dały Ci już spokój ?

416 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-11-18 21:31:02)

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

anderstud swoją drogą, ale co tam u Ciebie john? Zamknąłeś tamten etap już na dobre? smile

417

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
john.doe80 napisał/a:

anderstud - twoje myszki dały Ci już spokój ?

No proszę, a co to w lesie umarło i kogo me kaprawe ślepia widzo big_smile

418

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

A zabiegany ostatnio jestem, wiecie jak to jest ruch w interesie interes w ruchu. Co do "tematu" to utrzymujemy relację "kalendarzową" tzn. z regularnością godną przypomnienia w telefonie, odzywa się pytając co u mnie smile, ja mówię, że jestem zajęty i proponuję jakiś dzień spotkania po czym Ona już się nie odzywa i... za półtora miesiąca wszystko się powtarza.

419

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Interes w ruchu - jak najbardziej rozumiem smile

Czyli spoko generalnie - zbywasz ją zwyczajnie, w sposób dośc mechaniczny i oziębły, ze schematycznością godną pruskiego oficera smile I trzymaj tak dalej! smile

420

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
john.doe80 napisał/a:

A zabiegany ostatnio jestem, wiecie jak to jest ruch w interesie interes w ruchu. Co do "tematu" to utrzymujemy relację "kalendarzową" tzn. z regularnością godną przypomnienia w telefonie, odzywa się pytając co u mnie smile, ja mówię, że jestem zajęty i proponuję jakiś dzień spotkania po czym Ona już się nie odzywa i... za półtora miesiąca wszystko się powtarza.

He he, no wytrwałości to nie można jej odmówić na pewno, tylko zastanawia mnie jedno - po ch*j?
Przecież to już się ciągnie ile, rok czasu?

421

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
anderstud napisał/a:
john.doe80 napisał/a:

A zabiegany ostatnio jestem, wiecie jak to jest ruch w interesie interes w ruchu. Co do "tematu" to utrzymujemy relację "kalendarzową" tzn. z regularnością godną przypomnienia w telefonie, odzywa się pytając co u mnie smile, ja mówię, że jestem zajęty i proponuję jakiś dzień spotkania po czym Ona już się nie odzywa i... za półtora miesiąca wszystko się powtarza.

He he, no wytrwałości to nie można jej odmówić na pewno, tylko zastanawia mnie jedno - po ch*j?
Przecież to już się ciągnie ile, rok czasu?

No właśnie po ch*j? Myślę że z kobiecej przekory i wścibskości smile. Chyba sobie ustawiła automatyczną wiadomość wysyłaną co półtora miesiąca bo szokująca jest dokładność w czasie, potem ja piszę "przepraszam, ale jestem zarobiony, chętnie pogadam ... może wspólny posiłek/spacer - Ona no to super, ja to odezwij się jak stoisz z czasem, ona OK. I mija półtora miesiąca I powtórka z rozrywki :Deja vu - lub rozmowa z automatem.

Tak czy inaczej po co? Nie rozumiem tego, ale jest wiele innych tematów których nie rozumiem i nie muszę zrozumieć żeby żyć szczęśliwy.

422 Ostatnio edytowany przez anderstud (2019-11-24 22:10:05)

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
john.doe80 napisał/a:

No właśnie po ch*j? Myślę że z kobiecej przekory i wścibskości smile. Chyba sobie ustawiła automatyczną wiadomość wysyłaną co półtora miesiąca bo szokująca jest dokładność w czasie, potem ja piszę "przepraszam, ale jestem zarobiony, chętnie pogadam ... może wspólny posiłek/spacer - Ona no to super, ja to odezwij się jak stoisz z czasem, ona OK. I mija półtora miesiąca I powtórka z rozrywki

A kiedy już mówiłem - poblokuj wszędzie i miej wylane, odpieprzy się w końcu i będziesz miał spokój - to nie wiem na co czekasz,
chyba to kurna lubisz, co? Przyznaj się big_smile

423

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
anderstud napisał/a:
john.doe80 napisał/a:

No właśnie po ch*j? Myślę że z kobiecej przekory i wścibskości smile. Chyba sobie ustawiła automatyczną wiadomość wysyłaną co półtora miesiąca bo szokująca jest dokładność w czasie, potem ja piszę "przepraszam, ale jestem zarobiony, chętnie pogadam ... może wspólny posiłek/spacer - Ona no to super, ja to odezwij się jak stoisz z czasem, ona OK. I mija półtora miesiąca I powtórka z rozrywki

A kiedy już mówiłem - poblokuj wszędzie i miej wylane, odpieprzy się w końcu i będziesz miał spokój - to nie wiem na co czekasz,
chyba to kurna lubisz, co? Przyznaj się big_smile

Traktuję to jak relacje z wiejskiej, jednym uchem wpada drugim wypada. Jak bym ją blokował to jeszcze by mnie odwiedziła, a tak spokój.

424

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

anderstud - fotka powala ! normalnie jak w tym dowcipie:
... W przedszkolu:
- Tomku... kim chciałbyś być jak dorośniesz?
- Kiedy dorosnę, chciałbym się ożenić, kupować żonie brylanty i drogie futra, zaprowadzać do drogich restauracji, i kupić jej najnowszy model Ferrari...
-zuch Tomek siadaj! A ty Brajanku?
- wcześniej chciałem zostać astronautą, ale teraz to chciałbym być żoną Tomka... "

425

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

anderstud szkoda że nie wpadłam na Twój wątek 2 lata temu. Zaoszczedziłoby mi to sporo czasu... Wszystko w punkt!

Posty [ 391 do 425 z 425 ]

Strony Poprzednia 1 5 6 7

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024