Witajcie,
podzielę się z Wami moją historią. Rok temu przyłapałem żonę na niewierności - wysyłanie nagich zdjęć i fantazjowanie z innym mężczyzną. Wstrząsło to mną niemiłosiernie. Nie chciałem jednak zaprzepaścić wielu lat małżeństwa oraz w trosce o dzieci i rodzinę postanowiłem walczyć o małżeństwo. Niestety po kilku spotkaniach terapii małżeńkiej żona nie chciała na nią dalej uczęszczać - tłumaczyła to tym, że terapia była z parą psychologów, którzy byłi małżeństwiem i wg żony byli zbyt idealni. Ja nie oponowałem, gdyż na terapii żona nie była szczera , dodatkowo żona nie była zainteresowana zakończeniem znajomości z Internetu - nie widziałem sensu takiej terapii. Po miesiącu jej znajomość zakończyła się ze strony tego mężczyzny, jednak wiem jak żona była w nim zakochana (pisała listy miłosne do niego jak bardzo go kocha). Wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, ale w maju żona odświeżyła znajomość, że starym przyjacielem (kims innym), cały czas w Internecie, natomiast motyw podobny jak wcześniej czyli igraszki, flirtowanie, tylko tym razem ostrożniej, nauczona poprzednią wpadką. Ponownie gram w otwarte karty - mowię jej, że to jest już dla mnie za dużo i jestem na na drodze do załamania psychicznego. Pomogło, żona usuneła facebooka, messangera, oczywiście na miesiąc. W miedzyczasie wakacje, znow wydaje się, że wszystko idzie w dobrą stronę, niestety żona poznaje rozwodnika, który opowiada jej jak to jest szczęśliwi, jakim jest super tatą, bo widuje dzieci raz na dwa tygodnie w weekendy, ma dziewczynę i generalnie jest super. Zaczynam czuć, że żona się oddala ode mnie. Rozmawiam z nią, pytam o co chodzi. Ona stanowczo mówi mi, że mnie nie kocha i że musi myśleć o sobie, o swoich marzeniach, że zawsze myślała o innych ale to się musi zmienić. Powiedziała mi również, że nasze małżeństwo to był błąd, że pobraliśmy się za młodo (ona miała wtedy 23 lata). Chce rozwodu o nieorzekaniu o winie i oczywiście proponuje co dwutygodniowe, weekendowe spotkania z dziećmi. Ja przede wszystkim jestem za rodziną, dlatego cały rok o nią walczyłem, jednak dziś widzę, że żona to beton, ma klapki na oczach, cały czas nie zrezygnowała ze znajomości z "kolegą", ale mi wmawia, że tak jest. Ja już nie mam sił udawniać jej, że nie ma racji bo dwa razy to robiłem i tak na prawdę wnioski jakie wyciągła to to, że lepiej się kryje, kasuje konwersacje itp. itd. a nie to, że z jej tokiem myślenia jest coś nie tak. Przykłaowo w okresie kiedy wysyła wniosek o rozwód o nieorzekaniu o winie, nie przeszkadza jej flirtować z innym facetem. Nie wiem co robić, ponieważ z jednej strony chciałbym jak najszybciej zakończyć sprawę rozwodową, z drugiej mam mocne dowody na niewierność żony (całe konwersjacje, zdjęcia, listy miłosne). Nie chce być mściwy, natomiast z drugiej strony będę miał poczucie niesprawiedliwości, że jej to ujdzie płazem. Już i tak mam takie poczucie w temacie finansowym, ponieważ ze wspólnoty małżeńskiej każdy wyjdzie z połową, mimo mojego większego wkładu - tak, dziś mi to przeszkadza widząć jakim fałszywym osobnikiem jest żona. Nie wierzę już w odzyskanie żony, ale mam dwójkę cudownych dzieci (w wieku przedszkolnym) o które chce walczyć. Nie chcę być tatą z doskoku. Chce być z nimi na równi z matką. Wiem, że nie będzie łatwo natomiast w domu gotuje, piorę i sprzątam. Wiem, że pewnych rzeczy muszę się nauczyć, ale mam dla kogo. Jestem ciekawy co sądzicie i co Wy zrobilibyście na moim miejscu. Od razu zaznaczam, że nie jestem idealny. Zdaje sobie sprawę, że kryzys który nas spotkał jest winą zarówno moją jak i żony - w związku przed jej wybrykami pojawiła się monotonność, nuda, problemy życia codziennego. W małżeńśtwie czasami się kłócilismy, ale było też wiele dobrych momentów. Dziś żona twierdzi, że były tylko złe...