ssszron napisał/a:bagienni_k napisał/a:Jakoś mnie tak wychowano, że dzieci muszą odczuwać bezwględny szacunek i respekt w stosunku do dorosłych. Szacunek do starszych powinien być jednym z filarów wychowania. Oczywiście, na ile się da, pokojowymi metodami.
A przepraszam dorośli to już nie muszą odczuwać bezwzględnego szacunku do dziecka?? A mnie udało się wychować syna na grzecznego bezproblemowego chłopaka bez ani jednego klapsa czy uderzenia. Klapsy to jest tylko wyraz słabości dorosłego w danej chwili, oznaka braku zapanowania nad własnymi chwilowymi nerwami, to nie ma nic wspólnego z metodami wychowawczymi, przyznajmy się dorośli sami przed sobą.
Oczywiście, że tak, w połączeniu z wpojeniem im od pewnego okresu określonych zasad i norm. Niezmiernie szanuję Cię, że dałaś radę tak syna wychować. Moja mama też starała się, jak mogła, ale widocznie czasami nie było wyjścia
Tak samo, jak stosowanie kar może wymknąć się spod kontroli, tak samo może i poziom zuchwałości na którą się pozwala dzieciom. Jak obserwuję się ludzi dookoła, to każdy mógłby powiedzieć, że jego metody wychowacze są właściwe i nie ma sobie nic do zarzucenia. NIe pochwalam powszechnego i ciągłego stosowania kar cielesnych, tylko zwróciłem uwagę na pojedynczy incedent, trochę z perspektywy swojego dzieciństwa. Odczuwałęm to w ten sposób: jeśli dostałęm klapsa, to wiedziałem za co a nie zastanawiałęm się dlaczego mama śmiała mi tego klapsa zaserwować ( bo uderzenie jest tutaj zbyt wygórowanym słowem). Tego co było, nie zmienię. Dużo ludzi powtarza, że jak coś się zdarzy raz, to MUSI się później powtórzyć. Bardzo często tak, ale nie generalizowałbym. Dlaczego zatem w moim przypadku nie doszło do ANI jednego przypadku, kiedy zostałbym uderzony( ok, niech będzie to słowo) inaczej, niż klaps w pośladek? Być może matka nie była w stanie pozwolić sobie na więcej i widziała tą granicę, być może problem nie był na tyle poważny jej zdaniem, żeby nie posunąć się dalej. Tego już się nie dowiem. Mowa tutaj o przedziale wiekowym, mniej więcej między 5 a 10 rokiem życia. Także chyba jednak 17 latek to za dużo na klapsa, mogłem z początku źle zrozumieć, bo wcześniej Anderstud przy tym tekście o "kałuży krwi" wspominał, że chłopak był znacznie młodszy. Zatem akcja musiała być grubsza.
Tak jeszcze w kontekśćie nauczycieli. Gdyby te parę klapsów, które dostałęm swego czasu od skądinąd wtedy już starszej nauczycielki zdarzyło się dzisiaj to by pewnie wyleciała od razu z hukiem ze szkoły, prawda? A sprawa skończyłaby się w kuratorium. W każdym razie te zachowania dzieci czy młodzieży w szkołach, w stosunku do nauczycieli, obserwwowane teraz to dla mnie jakieś nieporozumienie. Akurat kuzynka jest nauczycielką i jak mi opowiada, co tam się wyrabia, to się włosy na głowie jeżą. Wygląda to tak, że kiedyś jak uczeń ewidentnie coś w szkole nawalił, to miał w domu przerąbane. Teraz kiedy coś nawali, to prędzej rodzic idzie do nauczyciela ze skargą: "Jak to możliwe, to dziecko jest takie dobre,"" Co Pan/Pani mi tu insynuuje?" Dodatkowo te odzywki do nauczycieli: przez głowę wtedy nikomu nie perzeszło, żeby walnąć jakikolwiek chamski tekst, bo nauczyciel był, może nie świętością, ale autorytetem.
Niezmiernie szanuję zdanie innych użytkowników, nie zamierzam tutaj nikomu nic narzucać, bo nie o to przecież chodzi. Przyjąłem Wasze argumenty i zapewniam, że gruntownie je przemyślę 
Miłego dnia! 