Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 425 ]

131

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

nie wiem czy można tak nagle zacząć się nudzić po 10, 20 latach związku..
Raczej coś w kimś uruchamia jakiś kryzys, niespełnione potrzeby, które mogą mieć coś wspólnego z małżonkiem lub nie.
Jedni żyją bardziej świadomie, inni coś ciągle zamiatają pod dywan i to w końcu wylezie, czasami z niszczycielską siłą.
Ważne by uświadamiać sobie, gdzie jest tego epicentrum. Jak mięędzy ludzmi jest od samego początku otwartość, to się nie zapętlą i małżonka nie wprowadzają w błąd, że wszystko super, jak wcale nie jest. kto by chciał hodować nieszczęśliwego męża latami? wink
Może jest taki nacisk społeczny na mężczyznę, że ma być ojcem i głową rodziny, a nie zawsze dobrze się z tym czuje.?

Czy Ciebie Bagienni nie dopada kryzys wieku średniego?

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Bagienni dla mnie to o czym piszesz to stan idealny w związku więc nie wiem czemu kryzys,poszukiwania:)dla mnie fajna jest stabilizacja,bezpieczeństwo. Myślę, że może to być kwestia osobowości ,brak spełnienia na jakiejś płaszczyźnie życia,poczucie upływu czasu i chęć złapania ostatniej fali:)

133

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Kryzys wieku średniego - raczej nie, zwyczajnie wzięło mnie na takie małe przemyślenie smile Obawiam się, że kryzys dopiero nadejdzie..

Czasami niestety ludziom się nudzi a przyczyną może być właśnie jakaś niespełniona ambicja, chęć szukania wrażeń czy tęsknota za tym co nieosiągalne. Jak się uda znaleźć to epicentrum, to może być łatwiej konflikt rozwiązać. Mam znajomego, który swego czasu naprawdę się nie oszczędzał i wyszumiał się więcej niż niejeden przeciętny Kowalski. Teraz będąc statecznym mężem i ojcem, mając dom i dobrą robotę po prestiżowym kierunku, ciężko mu wyskoczyć w sobotę na miasto. Sam mi przyznał ostatnio, że cieszy się, że tak to wtedy wyglądało. Czuje, jak to się wyraził, że "mu to wystarczy" i docenia jeszcze bardziej rodzinę i swoje życie.
Zamiatanie pod dywan to niestety częsta przypadłość w relacjach międzyludzkich, nie tylko w związkach, co zresztą też jest dla mnie irytujące. Jeśli każdy liczy, że problem się sam rozwiąże, to wiadomo, jak się to kończy.

134

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
Chio napisał/a:

Bagienni dla mnie to o czym piszesz to stan idealny w związku więc nie wiem czemu kryzys,poszukiwania:)dla mnie fajna jest stabilizacja,bezpieczeństwo. Myślę, że może to być kwestia osobowości ,brak spełnienia na jakiejś płaszczyźnie życia,poczucie upływu czasu i chęć złapania ostatniej fali:)

Dla mnie też. Najbardziej lubię kiedy nie ma żadnych gierek, pokazywania komu mniej zależy i etap robienia sobie drobnych przysług w związku ze znajomością drugiej osoby (np. kupienie komis piwa po ciężkim dniu, przykład) Lubiłam być w związku w momentach stabilizacji natomiast właśnie, nie każdy się w tym czuje. Mój były partner wieczny poszukiwacz wrażeń na tym polu, nie zgraliśmy chyba. Ot i cała filozofia...

135 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-07-16 19:40:36)

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
gracjana1992 napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Obserwujemy, albo ciągłe i uporczywe wracanie wspomnieniami do ex(pomimo z pozoru doskonałego obecnego związku, albo wyobrażenia o jakimś wyimaginowanym ideale, który gdzieś tam na horyzoncie czeka.

Uważam, że problemem nie jest to, że partner/ka idealizuje ex i dlatego nie może nas pokochać. Jeżeli spotka się właściwą osobę i poczujemy, że to jest "to" - obraz ex znika. Reasumując - nawet gdyby nie było idealnego obrazu ex w głowie partnera/ki, nawet gdyby był wolny, czysty umysłem to i tak problem leży gdzie indziej - po prostu ta osoba nas nie kocha, nie czuje, że to jest "to". Ex nie ma tu nic do rzeczy. Wiem z autopsji, bo byłam "po obu stronach". Paradoksalnie - osoba, która jest "w załobie po ex" i szuka plasterka prędzej zainteresuje się kimś kto "w normalnych warunkach" nie miałby nawet szans.

Odniosę się jeszcze tylko do tego posta, bo mi umknęło.

Wiele już chyba było tutaj na forum wątków, gdzie autor/ka skarżył/ła się, że coś się psuje, partner niezdecydowany, rozdarty między jednym a drugim. Albo z drugiej strony: osobie piszącej wydaje się, że wszystko jest w OK, czuje się w związku świetnie, ale ten ex siedzi gdzieś tam z tyłu głowy. Osoby będące plasterkami na rany, cierpią później jeszcze bardziej, niż ci, którzy od razu dostali kosza. Jeśli od razu , po paru spotkaniach ktoś nam nie pasuje, to sytuacja jest jasna i nie ma co się załamywać, trudno. Gorzej, jeśli człowiek znajdzie się w sytuacji kolegi Becketta czy innych użytkowników, którzy stają się opcją zapasową. Niby spełniają wszystkie kryteria do stworzenia idealnego związku, ale ten tajemniczy pierwiastek , który posiadał ex, ciągnię taką panią doktor od Becketta w kierunku byłego. Jak to wygląda, to już widzimy w jego wątku.
O wiele bardziej wolałbym dostać kosza, wiedząc, że OD RAZU do siebie nie pasujemy, niż wiedzieć, że byłem opcją zastępczą i z "braku laku"( lub raczej z braku ex'a) od biedy się nadaje...

136

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
bagienni_k napisał/a:
gracjana1992 napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Obserwujemy, albo ciągłe i uporczywe wracanie wspomnieniami do ex(pomimo z pozoru doskonałego obecnego związku, albo wyobrażenia o jakimś wyimaginowanym ideale, który gdzieś tam na horyzoncie czeka.

Uważam, że problemem nie jest to, że partner/ka idealizuje ex i dlatego nie może nas pokochać. Jeżeli spotka się właściwą osobę i poczujemy, że to jest "to" - obraz ex znika. Reasumując - nawet gdyby nie było idealnego obrazu ex w głowie partnera/ki, nawet gdyby był wolny, czysty umysłem to i tak problem leży gdzie indziej - po prostu ta osoba nas nie kocha, nie czuje, że to jest "to". Ex nie ma tu nic do rzeczy. Wiem z autopsji, bo byłam "po obu stronach". Paradoksalnie - osoba, która jest "w załobie po ex" i szuka plasterka prędzej zainteresuje się kimś kto "w normalnych warunkach" nie miałby nawet szans.

Odniosę się jeszcze tylko do tego posta, bo mi umknęło.

Wiele już chyba było tutaj na forum wątków, gdzie autor/ka skarżył/ła się, że coś się psuje, partner niezdecydowany, rozdarty między jednym a drugim. Albo z drugiej strony: osobie piszącej wydaje się, że wszystko jest w OK, czuje się w związku świetnie, ale ten ex siedzi gdzieś tam z tyłu głowy. Osoby będące plasterkami na rany, cierpią później jeszcze bardziej, niż ci, którzy od razu dostali kosza. Jeśli od razu , po paru spotkaniach ktoś nam nie pasuje, to sytuacja jest jasna i nie ma co się załamywać, trudno. Gorzej, jeśli człowiek znajdzie się w sytuacji kolegi Becketta czy innych użytkowników, którzy stają się opcją zapasową. Niby spełniają wszystkie kryteria do stworzenia idealnego związku, ale ten tajemniczy pierwiastek , który posiadał ex, ciągnię taką panią doktor od Becketta w kierunku byłego. Jak to wygląda, to już widzimy w jego wątku.

Bycie plasterkiem jest totalnym podkopaniem swojej samooceny, ponieważ na każdym kroku czuje się podświadomie, że jest się ta gorsza od "tej najwspanialszej". Miałam nieprzejemnosc doświadczyć takiej relacji w bardzo młodym wieku - miałam 17 lat z tej racji do wszystkiego podchodziłam bardzo emocjonalnie i byłam totalnie zielona jeśli chodzi o relacje. Był pierwszym chlopakiem, któremu zaufałam, nasze rozmowy były bardzo głębokie, na początku nawet wysłuchiwałam o jego bylej, chcąc mu pomóc ( wink no, człowiek byl debilem) - a te wysłuchiwanie wiadomo jak mogło wpłynąć na moją samoocenę... Później próbowałam na każdym kroku udowodnić , że jestem lepsza (cały czas czujac, że to nie prawda, porównując się do niej itp.); gdy na koniec relacji on powiedział mi, ze przez czas gdy byliśmy razem nie było dnia by o niej nie myślał... Mnie, wtedy 17latce, zakręciło się w głowie..tak nabawiłam się nerwicy lękowej smile z którą zmagałam się kilka lat smile teraz już prawie jej nie odczuwam, ale tego typu "chorób" raczej nigdy nie uda się wyjść w 100%... Tamtej "idealnej" nienawidziłam wtedy...ona poznała nowego chłopaka, który do tej pory zdradza ja na prawo i lewo, więc jak widać dla niego chyba takim ideałem nie jest. Wszystko zależy kto jak do kogo podejdzie. Wtedy o tym wszystkim nie wiedziałam.
Bycie plasterkiem to jedna z gorszych rzeczy emocjonalnych jakie można sobie zrobić - dlatego beckettowi tak odradzalam ten związek jego.
Tak czy inaczej - uważam, że ten chłopak mój uwczesny zainteresował się mną właśnie dlatego, że szukał wypełniacza. W normalnych warunkach, wtedy, być może nawet nie miałabym u niego szans. Paradoksalnie taka osobę po burzliwym związku łatwo jest "poderwać" no ale, właśnie... Jakie są konsekwencje wie każdy kto w takiej relacji był

137

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Ja myślę że u Backetta jest więcej kwestii problemowych niż tylko kwestia bycia plastrem!!!

138

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
Chio napisał/a:

Ja myślę że u Backetta jest więcej kwestii problemowych niż tylko kwestia bycia plastrem!!!

Na pewno. Ale ta jest jedną z bardziej widocznych. Samo to, że Becketta tak wkurza pan tatuś , że chciałby aby on nie istniał. Nie wie, że problem nie jest w tatusiu tylko w pani doktor.

139 Ostatnio edytowany przez anderstud (2019-07-16 23:20:23)

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
gracjana1992 napisał/a:
Chio napisał/a:

Ja myślę że u Backetta jest więcej kwestii problemowych niż tylko kwestia bycia plastrem!!!

Na pewno. Ale ta jest jedną z bardziej widocznych. Samo to, że Becketta tak wkurza pan tatuś , że chciałby aby on nie istniał. Nie wie, że problem nie jest w tatusiu tylko w pani doktor.

Biedak cały czas naiwnie wierzy, że sypianie z Panią Doktor, spełnianie jej kaprysów i tulenie bombelka do snu
zapewni mu wieczne miejsce u boku myszki żabki, a tymczasem nic bardziej mylnego, tak jak ktoś napisał w tamtym wątku,
gdy tylko pojawi się dobry powód, zostanie rozgnieciony na miazgę bez żalu i cienia skrupułów z jej strony.

140 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-07-16 23:07:38)

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Kolega Beckett kreuje się na prawdziwą gwiazdę tego forum, skoro jego historia już zaczyna wykraczać poza jego własny wątek smile

Gracjana, przykra sytuacja, szczególnie w tak młodym wieku. Choć z drugiej strony można sobie to wtedy tłumaczyć brakiem doświadczenia. Jedna sprawa to wchodzenie w taką relację, gdzie można nie mieć żadnych sygnałów, świadczących o istniejącej sytuacji. Sami jesteśmy zauroczeni i mamy klapki na oczach a ta osoba to wykorzystuje, mniej lub bardziej śiadomie. Zastanawia mnie to, jak długo ludzie potrafią trwać w takich związkach, gdzie już dostajemy sygnały ostrzegawcze, ale nie potrafimy ich przyjąć do wiadomości. Wysłuchiwanie pochwał o ex nie może prowadzić do niczego dobrego. Człowiek wysiada emocjonalnie i już nie jest w stanie utrzymać tej relacji.

141 Ostatnio edytowany przez anderstud (2019-07-16 23:25:31)

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
bagienni_k napisał/a:

Kolega Beckett kreuje się na prawdziwą gwiazdę tego forum, skoro jego historia już zaczyna wykraczać poza jego własny wątek smile

No u mnie już na pewno nic się nie wydarzy, John gdzieś bokami robi i go na forum całymi dniami nie ma, po kimś trzeba jeździć jak po łysej kobyle smile

142

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Zaraz się pojawi jakaś nowa gwiazda bo życie nie zna próżni;)a Becettów jest więcej:)

143

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
bagienni_k napisał/a:

....
Zamiatanie pod dywan to niestety częsta przypadłość w relacjach międzyludzkich, nie tylko w związkach, co zresztą też jest dla mnie irytujące. Jeśli każdy liczy, że problem się sam rozwiąże, to wiadomo, jak się to kończy.

Tylko ten co nabałaganił "życzy sobie" aby było posprzątane, i oczywiście dokładnie tak jak On chce. Więc o jakie relacji międzyludzkiej tu mowa ??? .

Co do Twojego kryzysu to chyba raczej nie, to raczej próba znalezienia odpowiedzi dlaczego jest jak jest i co robić by było inaczej lepiej (oby nie tylko dla siebie wink).

Pięknie piszecie tu o "plasterkach", tak to bardzo kuszące, gdy strona "porzucona" chce znów się poczuć tą ważna i jedyna na dany moment. To wynika z niezaspokojonych potrzeb w poprzedniej relacji.... Tylko kiedy jest ten właściwy moment, na rozpoczęcie "nowego życia", by nikogo nie krzywdzić. Kazdy w pewnym wieku ma już "swoja historie" i trudno oczekiwać by nie przeplatała sie ona i nie pojawiała w rożnych momentach "nowego życia" zarówno po jednej jak i po drugiej stronie.

144

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
euao napisał/a:

Kazdy w pewnym wieku ma już "swoja historie" i trudno oczekiwać by nie przeplatała sie ona i nie pojawiała w rożnych momentach "nowego życia" zarówno po jednej jak i po drugiej stronie.

Właśnie osoba "w pewnym wieku" powinna już zdawać sobie sprawę z tych wszystkich mechanizmów i nie idealizować ex; wiedzieć, że skoro nie wyszło to znaczy, że idealnego to tam nie było nic. W pewnym wieku powinno się już doceniać realne czyny, a nie wizje w naszych głowach. Ja rozumiem nastolatek, pierwsza miłość, brak doświadczenia i myślenie, że "nasza relacja jest wyjątkowa"... No, ale... po iluś tam związkach.... chociaż... patrząc na becketta...

145 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-07-17 09:08:04)

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
euao napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

....
Zamiatanie pod dywan to niestety częsta przypadłość w relacjach międzyludzkich, nie tylko w związkach, co zresztą też jest dla mnie irytujące. Jeśli każdy liczy, że problem się sam rozwiąże, to wiadomo, jak się to kończy.

Tylko ten co nabałaganił "życzy sobie" aby było posprzątane, i oczywiście dokładnie tak jak On chce. Więc o jakie relacji międzyludzkiej tu mowa ??? .

Co do Twojego kryzysu to chyba raczej nie, to raczej próba znalezienia odpowiedzi dlaczego jest jak jest i co robić by było inaczej lepiej (oby nie tylko dla siebie wink).

Pięknie piszecie tu o "plasterkach", tak to bardzo kuszące, gdy strona "porzucona" chce znów się poczuć tą ważna i jedyna na dany moment. To wynika z niezaspokojonych potrzeb w poprzedniej relacji.... Tylko kiedy jest ten właściwy moment, na rozpoczęcie "nowego życia", by nikogo nie krzywdzić. Kazdy w pewnym wieku ma już "swoja historie" i trudno oczekiwać by nie przeplatała sie ona i nie pojawiała w rożnych momentach "nowego życia" zarówno po jednej jak i po drugiej stronie.

Każdy się chce czuć ważny, doceniany czy kochany przez drugą osobę. Tylko nie czyimś kosztem! Jeśli świadomie wchodzimy w relację z drugą osobą, dusząc w sobie jeszcze uczucia do byłego, wiadomo, jak to się skończy. Wmawiamy sobie, że to przejdzie, że to chwilowe, że obceny związek wszystko naprawi i od razu zapomnimy o poprzednim partnerze. Jak bardzo może to być błędne mniemanie, pokazuje historia Becketta a właściwie wyłaniający się opis jego wybranki. Wątpliwości mogą się pojawić znacznie później, choćby kiedy przypadkiem natkniemy się na ex-partnera i wszystko wróci.
Często zjawiskiem dla mnie niezrozumiałym jest coś takiego: związek się rozpada z przeważającej winy jednego z partnerów, kiedy strona porzucająca wywinęła naprawdę grubą akcję a porzucana nawet nie chce słyszeć ani widzieć winowajcy. Na drodze skrzywdzonej pojawia się po pewnym czasie ktoś, kto stopniowo sprawia, że żałobnik zaczyna żyć na nowo. Dostaje w związku to wszystko, czego pragnął i oczekiwał, dając w zamian to samo. Jest po prostu cudownie, gdyż to wszytko co tworzy podwaliny szczęśliwego związku jest w tej relacji obecne. Skrzywdzona strona mogła dawno zapomnieć o swom ex, albo co gorsza, on jednak gdzieś tam siedzii grzmi, jak drzemiący wulkan, nie wiadomo własciwie dlaczego. Nagle po paru latach porzucony i porzucający wpadają na siebie. Skrzydzona strona, wiedząc jak bardzo ją rozstanie i porzucenie wtedy zabolało, nagle doznaje olśnienia: coś jednak w nim jest takiego magicznego, cudownego wręcz sentymentalnego. Nierzadko w błyskawicznym tempie, obecny związek zaczyna wydawać się jakiś nijaki a perspektywa powrotu do byłego, wręcz kusząca, bo odnawia się stara znajomość, wracają wspomnienia miłych chwil. Tylko, nie wiedzieć dlaczego natychmiast znikają dwane żale i frustracje, ciągnąc stronę porzuconą z powrotem do porzucającego. O ile powrót się uda, to i tak z tyłu pozostają zgliszcza własnie zniszczonego, wydawałoby się doskonałego związku i urażony niedosżły partner, z którym już snuło się plany ślubu czy dzieci.

Takie rozdarcie uczuciowe nie powinno dziwić, kiedy ma się te naście lat, ale ludzie koło 30-stki, zachowujący się w taki sposób dają do myślenia. Powinni, mając pewne doświadczenie, wystrzegać się takich relacji, umieć podjąć właściwą i racjonalną decyzję.

146

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Euao nie musisz sprzątać za kogoś.Ty za to decydujesz czy posprzątasz za siebie i u siebie zrobisz porządek w życiu.Jeśli będziesz czekać aż druga strona to zrobi to możesz się nie doczekać!Odpowiadasz za siebie i dzieci a nie za decyzje zachowanie drugiego człowieka.Ty możesz postawić granicę i się ich trzymać. Mi pomogło właśnie ich stawianie,musiałam się nauczyć bo łatwo mi nie przychodziło,nie umiałam wręcz,obawiałam się! To co różni według mnie Backetta Anderstuda i Johna to świadomość tych granic.Andestud bardzo świadomie ma je określone i nawet jeśli zboczy to ma je tak silnie zakorzenione,że wróci na swoją drogę:)John trochę mniej,niby wie ale lawiruje jakby tu nagiąć:)Backett jest w czarnej D. z granicami:)

147 Ostatnio edytowany przez john.doe80 (2019-07-17 09:35:23)

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
anderstud napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Kolega Beckett kreuje się na prawdziwą gwiazdę tego forum, skoro jego historia już zaczyna wykraczać poza jego własny wątek smile

No u mnie już na pewno nic się nie wydarzy, John gdzieś bokami robi i go na forum całymi dniami nie ma, po kimś trzeba jeździć jak po łysej kobyle smile

Chodzę wqrwiony,drugi tydzień ścinki, zero alko, redukcja kalorii, ścisła dieta... do tego przy tej pogodzie napierdziela mnie połowa stawów... (quźwa chyba mam ich za dużo). Do tego wqrwiają mnie ludzie ze swoją małostkowością...  poza tym w kontekście forumowym nuda... za fundowałem sobie plaże ... dzięki diecie mam wymówkę żeby nie chodzić na grille i balować, jak jakaś pani się do mnie uśmiecha to zmieniam przedział i oddaję się radości słuchania muzy.

A co do forum i twojego tematu... życie postawiło mnie w takich konfiguracjach, że powinienem zacząć wierzyć w jednorożce..., a byłem świadkiem takich akcji że się filozofom nie śniło... wypływa z tego jednak jeden morał że niezależnie od tego co robimy i jak się staramy i nawet jeśli w danej chwili się nam coś uda uratować to i tak w którymś momencie pier**lnie... za rok dwa pięć ... nierychwliwy ale sprawiedliwy... Dlatego w mojej historii zamiast odstawiać wczesnego anderstuda lub późnego becketta poszedłem w kierunku Antoine de Saint-Exupéry (z książki Mały Książę) Jeśli coś kochasz, puść to wolno. Kiedy do Ciebie wróci, jest Twoje. Jeśli nie, nigdy Twoje nie było... i to polecam wszystkim.

148

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

A jakby John wróciło???Hmm ja wolę jednak sama decydować a nie zostawiać w rękach losu:)

149

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
john.doe80 napisał/a:

Dlatego w mojej historii zamiast odstawiać wczesnego anderstuda lub późnego becketta poszedłem w kierunku Antoine de Saint-Exupéry (z książki Mały Książę) Jeśli coś kochasz, puść to wolno. Kiedy do Ciebie wróci, jest Twoje. Jeśli nie, nigdy Twoje nie było... i to polecam wszystkim.

big_smile ... zapłać, nareszcie dało się przeczytać big_smile
Może na dobrej drodze jesteś big_smile

150

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
john.doe80 napisał/a:

....w danej chwili się nam coś uda uratować to i tak w którymś momencie pier**lnie... za rok dwa pięć ...  Dlatego w mojej historii zamiast odstawiać wczesnego anderstuda lub późnego becketta poszedłem w kierunku Antoine de Saint-Exupéry (z książki Mały Książę) Jeśli coś kochasz, puść to wolno. Kiedy do Ciebie wróci, jest Twoje. Jeśli nie, nigdy Twoje nie było... i to polecam wszystkim.

Po poście widzę ze masz dość "bab" smile no... ja puściłam właśnie zgodnie z ta książka iiiiii......................... co teraz muszę sprzątać ;( Bo przecież panisko "rzyga tęcza nowej miłości" i żadne logiczne argumenty nie docierają.
Ale wiesz zanim puściłam próbowałam ratować fakt.... masz racje i tak p...ło za dwa lata. Ale wiesz tak sobie myślę ze chociaż żyje w zgodzie ze sobą, ze próbowałam (dla nasz, dla rodziny, dla dzieci)

A ze stawami to jakieś kisielki nie pomagają? Teraz to już chyba wszyscy na to narzekają. Ewentualnie trochę przejść na sporty mało obciążające stawy typu rowerek smile

151

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Bo nie ma czegoś takiego jak recepta na związek. Każdy szuka i potrzebuje czegoś innego.
Ja juz dawno zrozumiałem, że nie ma nic "na zawsze", jest tylko "odpowiednia osoba" na dany moment życia.
Przecież im starsi jesteśmy, tym bardziej wiemy czego chcemy, wybieramy i odrzucamy bardziej świadomie a na koniec i tak zostajemy sami ze sobą.
Aktualnie dąże do osiągnięcia stanu spokoju i błogości sam ze sobą - takie osobiste katharsis.
Na nic się nie nastawiam, nie zamartwiam jutrem. Chce być jak mały książe któremu dobrze na swojej własnej planecie smile.
@John - te anegdoty o powrotach prawdziwej miłości i puszczaniu wolno to straszne bzdury; Jak coś puścisz z biegiem rzeki to popłynie, wpadnie do morza i już więcej tego nie zobaczysz.
Życie płynie zbyt szybko, po co oddawać komuś kto Cię nie chce cząstke siebie kiedy możesz sam zrobić z nią coś fajnego. Szkoda czasu smile

152 Ostatnio edytowany przez john.doe80 (2019-07-17 10:19:03)

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
Chio napisał/a:

A jakby John wróciło???Hmm ja wolę jednak sama decydować a nie zostawiać w rękach losu:)

Ale że co niby jak u becketta? zrobić Ci tornado w gaciach i kisiel w mózgu? Z własnego doświadczenia, każdy kto w du*ie był i g*wno widział... nie pomyli tego z niczym innym. Ten wątek udowadnia tylko, że historie są takie same tylko gracze inni... a głupich nie sieją, sami się rodzą.

euao napisał/a:
john.doe80 napisał/a:

....w danej chwili się nam coś uda uratować to i tak w którymś momencie pier**lnie... za rok dwa pięć ...  Dlatego w mojej historii zamiast odstawiać wczesnego anderstuda lub późnego becketta poszedłem w kierunku Antoine de Saint-Exupéry (z książki Mały Książę) Jeśli coś kochasz, puść to wolno. Kiedy do Ciebie wróci, jest Twoje. Jeśli nie, nigdy Twoje nie było... i to polecam wszystkim.

Po poście widzę ze masz dość "bab" smile no... ja puściłam właśnie zgodnie z ta książka iiiiii......................... co teraz muszę sprzątać ;( Bo przecież panisko "rzyga tęcza nowej miłości" i żadne logiczne argumenty nie docierają.
Ale wiesz zanim puściłam próbowałam ratować fakt.... masz racje i tak p...ło za dwa lata. Ale wiesz tak sobie myślę ze chociaż żyje w zgodzie ze sobą, ze próbowałam (dla nasz, dla rodziny, dla dzieci)

A ze stawami to jakieś kisielki nie pomagają? Teraz to już chyba wszyscy na to narzekają. Ewentualnie trochę przejść na sporty mało obciążające stawy typu rowerek smile

No to masz babo placek... odstawiłaś wczesnego anderstuda i maszefekty jak On.

Co do stawów- zawodowe uprawianie sportu.

153

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
fuorviatos napisał/a:

@John - te anegdoty o powrotach prawdziwej miłości i puszczaniu wolno to straszne bzdury; Jak coś puścisz z biegiem rzeki to popłynie, wpadnie do morza i już więcej tego nie zobaczysz.

Zgadzam się, tym bardziej, że ex prawie zawsze wracają big_smile I to wcale nie oznacza, że "są nasi na zawsze", bardziej... że przeszukują ławkę rezerwową smile
Ach, kiedyś chciałam, aby mój pierwszy był moim ostatnim i odwrotnie... Życie byłoby prostsze tongue niestety....

154

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
fuorviatos napisał/a:

Bo nie ma czegoś takiego jak recepta na związek. Każdy szuka i potrzebuje czegoś innego.
Ja juz dawno zrozumiałem, że nie ma nic "na zawsze", jest tylko "odpowiednia osoba" na dany moment życia.
Przecież im starsi jesteśmy, tym bardziej wiemy czego chcemy, wybieramy i odrzucamy bardziej świadomie a na koniec i tak zostajemy sami ze sobą.

@John - te anegdoty o powrotach prawdziwej miłości i puszczaniu wolno to straszne bzdury; Jak coś puścisz z biegiem rzeki to popłynie, wpadnie do morza i już więcej tego nie zobaczysz.
Życie płynie zbyt szybko, po co oddawać komuś kto Cię nie chce cząstke siebie kiedy możesz sam zrobić z nią coś fajnego. Szkoda czasu smile

No tak, zgoda, ale chyba każdy z nas do pewnego momentu swojego życia wierzy lub przynajmniej mocno chce wierzyć w te bzdury smile
Zanim już się nauczy, że te wszystkie nawroty i powroty, to w rzeczywistości nic innego jak brak perspektyw na lepszą opcję w danym momencie,
no bo powiedzmy sobie szczerze, że pojawienie się osoby trzeciej w układzie, automatycznie i nieodwołalnie kończy wszystko w jednej chwili,
niezależnie z której strony nadejdzie. Metafora z rzeką i morzem idealnie obrazuje całą brutalną prawdę o powrotach wielkich prawdziwych miłości...

155

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
anderstud napisał/a:

Metafora z rzeką i morzem idealnie obrazuje całą brutalną prawdę o powrotach wielkich prawdziwych miłości...

O rany, u licha, nie należy dawać się wkręcać w powroty i tyle smile Faktycznie należy puszczać wolno...

156

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

John puszczając wolno i czekając aż wróci, nie jesteś wolny,zostawiasz drugiej stronie decyzję a ona może trwać latami.Też wiem z doświadczenia:) dlatego po dwóch latach od podjęcia decyzji, chociaż postępowałam podobnie jak Euao,myślę że nie było warto.Oczywiście mam komfort że zrobiłam wszystko, ale dziś nie ma to znaczenia i żałuję każdej straconej godziny.Hehe dziś zrobiłbym wczesnego Anderstuda:P

157

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

fuorviatos Czyli co, twoim zdaniem kobietę należy trzymać krótko - co nie znaczy długo?

Różne są metody puszczania wolno np taka:

Czy on wróci ?

Z doświadczenia wiem, że były relacje które udałby się gdybym był dojrzalszy. Znam związki gdzie ludzie się rozstawali, mieli inne związki i schodzili dojrzalsi i są szczęśliwi... W puszczaniu miałem na myśli uwolnienie się z relacji.



P.S.
A ja zostanę okopany po stronie, tych co wierzą w prawdziwą miłość.

158

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Będę czepialska John:)puść wolno czyli uwolnij się z relacji i jak było Twoje to wróci.Hmmm czyli jednak nadzieja:).Tylko nawet przy dizgonnej romantycznej miłości ta kobieta będzie tą samą kobietą, jak u Backetta:)

159 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-07-17 11:50:58)

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
anderstud napisał/a:

Metafora z rzeką i morzem idealnie obrazuje całą brutalną prawdę o powrotach wielkich prawdziwych miłości...

A ja myślę, że czasami do miłości po prostu trzeba dojrzeć.
Po prostu nie warto generalizować, bo bywa różnie. Jak Frankowi i Kaście się powroty nie sprawdziły, to nie znaczy, że Jurek i Jola są na straconej pozycji.



bagienni_k, dzięki za wyjaśnienie. Pewnie czegoś nie zrozumiałam lub nie doczytałam :-)

160

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
Chio napisał/a:

Będę czepialska John:)puść wolno czyli uwolnij się z relacji i jak było Twoje to wróci.Hmmm czyli jednak nadzieja:).Tylko nawet przy dizgonnej romantycznej miłości ta kobieta będzie tą samą kobietą, jak u Backetta:)

Pani Doktor do Pana Taty napewno...

Życie nas zmienia, nie jestem nawet w połowie sobą z przed 20 lat... więc...

161

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
john.doe80 napisał/a:
Chio napisał/a:

Będę czepialska John:)puść wolno czyli uwolnij się z relacji i jak było Twoje to wróci.Hmmm czyli jednak nadzieja:).Tylko nawet przy dizgonnej romantycznej miłości ta kobieta będzie tą samą kobietą, jak u Backetta:)

Pani Doktor do Pana Taty napewno...

Życie nas zmienia, nie jestem nawet w połowie sobą z przed 20 lat... więc...

To co Ty chcesz na nią 20 lat czekać?:D

162

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
gracjana1992 napisał/a:
john.doe80 napisał/a:
Chio napisał/a:

Będę czepialska John:)puść wolno czyli uwolnij się z relacji i jak było Twoje to wróci.Hmmm czyli jednak nadzieja:).Tylko nawet przy dizgonnej romantycznej miłości ta kobieta będzie tą samą kobietą, jak u Backetta:)

Pani Doktor do Pana Taty napewno...

Życie nas zmienia, nie jestem nawet w połowie sobą z przed 20 lat... więc...

To co Ty chcesz na nią 20 lat czekać?:D

Jak Arni na Sallyego wink

163

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
john.doe80 napisał/a:
gracjana1992 napisał/a:
john.doe80 napisał/a:

Pani Doktor do Pana Taty napewno...

Życie nas zmienia, nie jestem nawet w połowie sobą z przed 20 lat... więc...

To co Ty chcesz na nią 20 lat czekać?:D

Jak Arni na Sallyego wink

Dzwonię po karetkę big_smile

164 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-07-17 12:14:24)

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Nieważne.

165

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
Chio napisał/a:

John puszczając wolno i czekając aż wróci, nie jesteś wolny,zostawiasz drugiej stronie decyzję a ona może trwać latami.Też wiem z doświadczenia:) dlatego po dwóch latach od podjęcia decyzji, chociaż postępowałam podobnie jak Euao,myślę że nie było warto.Oczywiście mam komfort że zrobiłam wszystko, ale dziś nie ma to znaczenia i żałuję każdej straconej godziny.Hehe dziś zrobiłbym wczesnego Anderstuda:P

Dziękuję @Chio za sprowadzenie na ziemie, czyli najpewniej w przyszłości będę żałować moich dwóch ostatnich lat.
Wolna teraz jestem o tyle ze niczego nie oczekuje od tej drugiej strony, a ze tez nie szukam "plasterka" na rany (mając na uwadze Wasz posty), ale czy czekam... chyba nie bo nie z takiego człowieka wybrałam.
Tylko jeszcze w zasadzie formalnie nie ma tego komu zakończyć..... Nikomu się nie chce sprzątać hmm

Miło @Chio ze potrafisz ze spokojem dzielić Twoim doświadczeniem. Cieszy mnie Twój spokój i optymizm.  To daje nadzieje naprawdę..

166

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
MagdaLena1111 napisał/a:

Co Wy tak ciągle o tym beckecie? Przyszło kilka nowych osób i wciąż o nim. Mam wrażenie, źe to JUŻ są jego nowe wcielenia :-P

Może "jestem z żonatym mężczyzną, chcę się uwolnić" tak dla niepoznaki? big_smile Trochę się pozmienia, ważne, że SENS ich miłości jest zachowany big_smile

167

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Euao nie znałam tego forum rad ludzi.Pierwszym moim krokiem intuicyjnym było przestanie mieć oczekiwań bo to one raniły, powodowały frustracje.Potem zobojętniałam się,nie oczekiwałam, zdusiłam nadzieję na to że druga strona ocknie się,zrozumie itd.W międzyczasie odcinałam niteczkę po niteczce,zapełniałam życie,poprawiałam jego jakość aż przyszedł dzień ,potem tygodnie z uśmiechem na ustach jak dawniej:) jedynie,co jeszcze wałkuję w głowie to kwestia przebaczenia! Nie mam go w sobie i wkurza mnie presją związana z tym.

168

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
Chio napisał/a:

Euao nie znałam tego forum rad ludzi.Pierwszym moim krokiem intuicyjnym było przestanie mieć oczekiwań bo to one raniły, powodowały frustracje.Potem zobojętniałam się,nie oczekiwałam, zdusiłam nadzieję na to że druga strona ocknie się,zrozumie itd.W międzyczasie odcinałam niteczkę po niteczce,zapełniałam życie,poprawiałam jego jakość aż przyszedł dzień ,potem tygodnie z uśmiechem na ustach jak dawniej:) jedynie,co jeszcze wałkuję w głowie to kwestia przebaczenia! Nie mam go w sobie i wkurza mnie presją związana z tym.

No to jestem na etapie odcinania niteczek... A tak bardzo przeszkadza Ci to przebaczenie w głowie, a może wystarczy nie myśleć.
A czy jakikolwiek kontakt ze sobą macie, bo wtedy faktycznie nie da się nie myśleć (a i wspomnienia wtedy  wracają).
Ja własnie trafiłam tu przypadkiem i nawet wątku nie muszę zakładać, bo co druga historia taka sama. Tylko aktorzy się zmieniają.

Mam nadzieje sie nie uzależnię, bo tu widzę sporo stałych bywalców jest.

169

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

No cóż były próby manipulowania tym przebaczeniem m.in.że obce mi jest miłosierdzie itd.Ktoś mi ostatnio jak Ty powiedział żebym się nie skupiała nad tym jeśli mnie to krzywdzi.

170 Ostatnio edytowany przez fuorviatos (2019-07-17 13:52:27)

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
MagdaLena1111 napisał/a:

A ja myślę, że czasami do miłości po prostu trzeba dojrzeć.
Po prostu nie warto generalizować, bo bywa różnie. Jak Frankowi i Kaście się powroty nie sprawdziły, to nie znaczy, że Jurek i Jola są na straconej pozycji.

Żeby do czegokolwiek dojrzeć, trzeba chcieć. Z gówna bata nie ukręcisz. Bez ciężkiej pracy nad własnymi deficytami, można tak dojrzewać latami smile.
Miłość to szerokie pojęcie. Dla każdego znaczy co innego, ale jedno jest pewne, miłość ewoluuje razem z nami.
Dlatego, nie ma miłości na całe życie, jest tylko ta najbardziej na dany moment odpowiednia smile.
I coś mi podpowiada, że Jurek i Jola muszą poważnie zakasać rękawy żeby nie skończyć jak Franek i Kaśka.
Czy im się chce? Raczej nie...


@John - Szacun za niezachwiany romantyzm. Obyś nie skończył jak Werter wink

171

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
fuorviatos napisał/a:

@John - Szacun za niezachwiany romantyzm. Obyś nie skończył jak Werter wink

Nie skończy bo polskie go wydało plemię (tak tak ile można walczyć z cieniem ) i odstawił chyba cukry .

172

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
fuorviatos napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

A ja myślę, że czasami do miłości po prostu trzeba dojrzeć.
Po prostu nie warto generalizować, bo bywa różnie. Jak Frankowi i Kaście się powroty nie sprawdziły, to nie znaczy, że Jurek i Jola są na straconej pozycji.

Żeby do czegokolwiek dojrzeć, trzeba chcieć. Z gówna bata nie ukręcisz. Bez ciężkiej pracy nad własnymi deficytami, można tak dojrzewać latami smile.
Miłość to szerokie pojęcie. Dla każdego znaczy co innego, ale jedno jest pewne, miłość ewoluuje razem z nami.
Dlatego, nie ma miłości na całe życie, jest tylko ta najbardziej na dany moment odpowiednia smile.
I coś mi podpowiada, że Jurek i Jola muszą poważnie zakasać rękawy żeby nie skończyć jak Franek i Kaśka.
Czy im się chce? Raczej nie...


@John - Szacun za niezachwiany romantyzm. Obyś nie skończył jak Werter wink

Pozwolę sobie dołączyć do dyskusji i tu się nie zgodzę. Znam z otoczenia i wśród rodziny kilka naprawdę fajnych, udanych związków. Takich na całe życie, niestety są to związki ludzi już raczej z poprzednich pokoleń. Więc takie na pewno się zdarzają. Miło było patrzeć i trochę ukłucia zazdrości w sercu było. Myślę, że w obecnych konsumpcyjnych czasach takich związków jest o wiele mniej. Mnie już to niestety nie spotka...Kolejne związki, (te po poprzednim bardzo poważnym długim związku) moim zdaniem, są już pozbawione tej nutki wiary i naiwności.

173

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

To po tych wszystkich wnioskach i stwierdzeniach, słusznych zresztą bo wszystkie osoby są po przejściach, pozostaje jedynie inwestycja w psa. Albo w homara. Kto oglądał The Lobster to wie czemu. Hm, swoją drogą ...

174

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Tak jak już kiedyś pisałem fascynują mnie relacje w zwykle wielodzietnych, biednych, prostych domach gdzie zwykle jest taki emocjonalny "syf" że przy tym relacja Becketta z Panią Doktor to higlife. Cóż nie wyobrażam sobie że którakolwiek z kobiet z którymi byłem byłaby ze mną jakbym pił, bił ją i poniżał przy innych...
Często widzę młode ładne kobiety, nie jednokrotnie po studiach, użerające się ze swoimi "Dżentelmenami" dobrze jak z maturą... i co i nic... kłócą się, zdradzają piją godzą i są ... "trwają przy sobie". A mnie głupio przekląć do "żabci".

175 Ostatnio edytowany przez Tonia80 (2019-07-17 15:45:23)

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

John ja akurat z takiego zwiazku z "dzentemenem" ucieklam. Trwalam ale juz nie trwam wink i tak mi dobrze:
P.S. to się nazywa współuzależnienie, nie ma im czego zazdrościć

176 Ostatnio edytowany przez john.doe80 (2019-07-17 15:53:10)

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
Tonia80 napisał/a:

John ja akurat z takiego zwiazku z "dzentemenem" ucieklam. Trwalam ale juz nie trwam wink i tak mi dobrze:
P.S. to się nazywa współuzależnienie, nie ma im czego zazdrościć


Długo z nim byłaś? i moje pytanie dlaczego?
Czasem myślę, że mógłbym zrozumieć bycie z kimś dla pięknego umysłu, wrażliwości ... ale raczej nie są to ludzie mający pojęcie co to jest stała Diraca...

177

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

John mam swój wątek  "rozwód z psychopatą". Poczytaj, nie chce mi się wszystkiego znowu opisywać.
Dlaczego? Bo kiedyś był inny? Ja mniej świadoma? Bo potrafił mnie zmanipulować? Bo się lepiej kamuflowal jak to psychopata któremu na czymś zależy ? Coś w tym stylu...
Poświęciłam mu jakieś 17 lat mojego życia.

178

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Ciężko to opisać,  to trwało latami. Musiałbyś też poczytać trochę o psychopatii, jak to działa.  Jak oni działają żeby zwabic ofiarę. I na czym bazują. Dał mi to czego mi wtedy brakowało. Ale to było wszystko po coś, nie bezinteresownie. Zapłaciłam za to dużo

179

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Nie będzie odkryciem jeśli powiem,że jeśli ktoś trwa w takim związku jest zaburzony, bo nie wie ,że można inaczej, bo podświadomie z tym mu się miłość kojarzy i takie ma schematy z dzieciństwa i wiele, naprawdę wiele niezdrowych innych.

180

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
WendyW napisał/a:

Nie będzie odkryciem jeśli powiem,że jeśli ktoś trwa w takim związku jest zaburzony, bo nie wie ,że można inaczej, bo podświadomie z tym mu się miłość kojarzy i takie ma schematy z dzieciństwa i wiele, naprawdę wiele niezdrowych innych.

Troszkę przecholowałaś z tym zaburzeniem. Schematy z dzieciństwa jak najbardziej, ale zaburzenie to już poważna sprawa natury psychicznej. I tylko psychiatra może to stwierdzić. I raczej w większości to sprawcy są zaburzeni a nie ofiary. I tu właśnie wkradł się mit, że jak kobieta daje się źle traktować to albo tak chce albo to jej wina. I nie ma się co dziwić, że jak w społeczeństwie są takie przekonania to ofiary nie szukają pomocy i wparcia bo jak próbują to właśnie jak u Wendy są jeszcze dodatkowo obrażane.

181

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
Tonia80 napisał/a:
WendyW napisał/a:

Nie będzie odkryciem jeśli powiem,że jeśli ktoś trwa w takim związku jest zaburzony, bo nie wie ,że można inaczej, bo podświadomie z tym mu się miłość kojarzy i takie ma schematy z dzieciństwa i wiele, naprawdę wiele niezdrowych innych.

Troszkę przecholowałaś z tym zaburzeniem. Schematy z dzieciństwa jak najbardziej, ale zaburzenie to już poważna sprawa natury psychicznej. I tylko psychiatra może to stwierdzić. I raczej w większości to sprawcy są zaburzeni a nie ofiary. I tu właśnie wkradł się mit, że jak kobieta daje się źle traktować to albo tak chce albo to jej wina. I nie ma się co dziwić, że jak w społeczeństwie są takie przekonania to ofiary nie szukają pomocy i wparcia bo jak próbują to właśnie jak u Wendy są jeszcze dodatkowo obrażane.


Oh, Tonia...nikogo nie obraziłam. Stwierdziłam na podstawie tego co widziałam wśród najbliższych mi osób które żyły w takim związku, a zaburzenia o których mówię nie są rodzaju o jakim piszesz a raczej pewnych deifycach, zaburzenia właśniej wartości, dlatego się na to godzą, percepcji tego jak powinno być w związku a nie jest...
Jesteś bardzo agresywna. Ostatnia rzeczą jaką chciałabym zrobić i faktycznie myśleć, to źle o ofiarach przemocy. A Twoje oskarżenia są conjamniej poniżej krytyki.

182 Ostatnio edytowany przez Tonia80 (2019-07-17 17:10:55)

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Widocznie odebralysmy swoje posty odwrotnie. Trudno, nie to było moja intencją.
P.s. Ale przyznam szczerze że poczułam się urażona określeniem, że jako ofiara przemocy jestem zaburzona. Takie coś podcina skrzydła...Jest mi po prostu, po ludzku przykro.

183

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

No dobra ... normalnie bym się napił, ale że nie mogę to zajmę ręce klawiaturą... 

Mój przyjaciel zwrócił mi uwagę, że w przypadku mojego nagłego odejścia całość dziedziczy grupa osób z którą nie mam za wiele wspólnego... i co i nic tylko wqrwia mnie to że ludzie którzy nic nie znaczą w moim życiu mieli by ... więc pomyślcie o tym...  a tak poważnie... nigdy nie zadzwoniłem do Ex nigdy nie prosiłem o powrót, koniec to koniec.

Uważam że szybko da się zweryfikować czy Ex chce po prostu zabawić się naszym kosztem czy coś przemyślał... i jest o co walczyć. Ja jestem ciągle tym samym złamasem więc nie było powodu żeby dzwonić do Ex i udawać zmianę... ale pewnie szybko by mnie zweryfikowały znając mnie ...

Ciekawe jest też to, że gdybym był dla poprzedniej Ex taki jak byłem dla ostatniej to by mnie na rękach nosiła i po stopach lizała... ale cóż na starość mięknę.... jeszcze parę lat a będę wersję becketta dla staruszków...

184 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-07-17 17:04:19)

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
fuorviatos napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

A ja myślę, że czasami do miłości po prostu trzeba dojrzeć.
Po prostu nie warto generalizować, bo bywa różnie. Jak Frankowi i Kaście się powroty nie sprawdziły, to nie znaczy, że Jurek i Jola są na straconej pozycji.

Żeby do czegokolwiek dojrzeć, trzeba chcieć. Z gówna bata nie ukręcisz. Bez ciężkiej pracy nad własnymi deficytami, można tak dojrzewać latami smile.
Miłość to szerokie pojęcie. Dla każdego znaczy co innego, ale jedno jest pewne, miłość ewoluuje razem z nami.
Dlatego, nie ma miłości na całe życie, jest tylko ta najbardziej na dany moment odpowiednia smile.
I coś mi podpowiada, że Jurek i Jola muszą poważnie zakasać rękawy żeby nie skończyć jak Franek i Kaśka.
Czy im się chce? Raczej nie...

Dlaczego uważasz, że nie będzie im się chciało?
Jeśli związek, czyli ich wspólnota będzie dla nich wartością, to nawet jeśli z biegiem czasu będą zmieniały się potrzeby każdego z nich, które są dla nich kwintesencją szczęścia i miłosnego spełnienia, to mogą wspólnie poszukiwać sposobów zaspokajania ich w taki sposób, żeby nie tracić tej wspólnotowej wartości.
W ogóle maksymalizacja własnego dobrostanu, czyli chyba to, co, jak mnie się wydaje, jest obecnie Twoim punktem odniesienia, wydaje mi się kruchą podstawą do budowania związku. Właśnie dlatego, że potrzeby, powodujące dobrostan zmieniają się z czasem.
Wierzę w to, że da się zbudować związek na całe życie, że dwoje ludzi może się w takim związku rozwijać, zmieniać, dojrzewać do nowych życiowych ról. Zrobię wiele, żeby mi się to udało :-)

185

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
john.doe80 napisał/a:

Z doświadczenia wiem, że były relacje które udałby się gdybym był dojrzalszy. Znam związki gdzie ludzie się rozstawali, mieli inne związki i schodzili dojrzalsi i są szczęśliwi... W puszczaniu miałem na myśli uwolnienie się z relacji.

Hm..., tego wiedzieć nie możesz, mam na myśli to, że Twoja dojrzałość pewnie by pomogła a jakby wyszło... to by wyszło.
Owszem są takie związki - zwykle ludzie już wiedzą czego chcą i oczekują, w możliwych dla siebie ramkach funkcjonowania, i dodatkowo nie mają siły na zabieranie się od początku za budowanie od podstaw z kimś nowym.
W puszczaniu miałam na myśli pozwolenie partnerowi na odejście i nie zawracanie mu ... czegokolwiek związanego z moją osobą big_smile. Ale trzeba się wyraźnie rozstać a nie byle-jak się rozstać. Przerabiałeś juz chyba różne rozstania, o ile Cię dobrze zrozumiałam, najprościej : puść wolno, i już smile. A jeśli to Ci nie wyszło - wykombinuj powód, dla którego Ci nie wyszło. Piłeczka jest po Twojej stronie, obstawiałabym że w przypadku Anderstuda też po stronie Anderstuda smile.

186

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Miałem na myśli, tą nowszą, dzisiejszą formę relacji która zaprzecza hasłu, że "jak się zepsuje to się naprawia".
Patrząc wokół mnie, w dzisiejszych pokoleniach mało widzę chęci takiej naprawy. Może gdzieś są ludzie którzy są w stanie poddać się takiej harówie, jednak ja ich nie znam.
Łatwiej poklikać od nowa na tinderze albo poznać kogoś przez portal niż wspólnie popracować żeby było lepiej.Piszę to z niekłamaną przykrością.
Zgadzam się, że to nie "dobrostan" jest podstawą do budowania związku; napewno nie w pojęciu materialnym a raczej poczuciu harmonii i spełnienia ze sobą samym.
Takiego "Dobrostanu" poszukuje bo to potrzeba uniwersalna. Reszta, zmienia się z czasem. Przecież jak pomyślę z kim byłem szczęśliwy 10 lat temu to łapie się za głowę, mimo tego że wiem że byłem wtedy inny więc moje potrzeby też.
Dlatego, nie wierzę w miłość uniwersalną bo taka to może istnieć do pasji, przyrody. To taka bardziej duchowa miłość.

187

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Cóż gdzieś obok jednorożców i siedemnastoletnich dziewic jest gdzieś miejsce dla kobiet które naprawdę kochają i bardziej im zależy na pełnym sercu niż ...

188 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-07-17 18:13:32)

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
fuorviatos napisał/a:

Miałem na myśli, tą nowszą, dzisiejszą formę relacji która zaprzecza hasłu, że "jak się zepsuje to się naprawia".
Patrząc wokół mnie, w dzisiejszych pokoleniach mało widzę chęci takiej naprawy. Może gdzieś są ludzie którzy są w stanie poddać się takiej harówie, jednak ja ich nie znam.
Łatwiej poklikać od nowa na tinderze albo poznać kogoś przez portal niż wspólnie popracować żeby było lepiej.Piszę to z niekłamaną przykrością.
Zgadzam się, że to nie "dobrostan" jest podstawą do budowania związku; napewno nie w pojęciu materialnym a raczej poczuciu harmonii i spełnienia ze sobą samym.
Takiego "Dobrostanu" poszukuje bo to potrzeba uniwersalna. Reszta, zmienia się z czasem. Przecież jak pomyślę z kim byłem szczęśliwy 10 lat temu to łapie się za głowę, mimo tego że wiem że byłem wtedy inny więc moje potrzeby też.
Dlatego, nie wierzę w miłość uniwersalną bo taka to może istnieć do pasji, przyrody. To taka bardziej duchowa miłość.

Ale czy te 10 lat temu, Ty sam nie byłeś inną osobą? Zakładam, że zaszły w Tobie zmiany. Jeśli Ty się zmieniłeś, to dlaczego Twoja partnerka sprzed dekady miałaby być wciąż tą samą osobą?
Wszyscy się zmieniamy, ale jak związek jest wartością, to przecież rozwój może przebiegać w związku. W ten sposób rozwija się w nim dwoje ludzi, ale i sam związek się rozwija. Rozwija się także uczucie, które ich łączy, bo występuje wzajemność, wymiana emocjonalna, troska i dbałość o drugiego, więc ewoluujące czy też zmieniające się  potrzeby są przedmiotem zainteresowania partnera, dla którego Ty jesteś ważny i na odwrót. W ten sposób tworzony jest dobrostan.
Chodzi o to, żeby podążać w tym samym kierunku.

Jakoś mi dzisiaj nie idzie układanie w słowa, to, co mi chodzi po głowie, ale jeszcze się nad tym zastanowię.



john.doe80 napisał/a:

Cóż gdzieś obok jednorożców i siedemnastoletnich dziewic jest gdzieś miejsce dla kobiet które naprawdę kochają i bardziej im zależy na pełnym sercu niż ...

Który john jest prawdziwy? Ten romantyczny, czy ten cyniczny? ;-)

189

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
john.doe80 napisał/a:

Mój przyjaciel zwrócił mi uwagę, że w przypadku mojego nagłego odejścia całość dziedziczy grupa osób z którą nie mam za wiele wspólnego... i co i nic tylko wqrwia mnie to że ludzie którzy nic nie znaczą w moim życiu mieli by ... więc pomyślcie o tym...  a tak poważnie... nigdy nie zadzwoniłem do Ex nigdy nie prosiłem o powrót, koniec to koniec.

Oj już przestań się użalać nad sobą, bo naprawdę nie masz powodu. Gdybym Ciebie nie znała (z poprzednich wątków oczywiście wink), to wzięłabym Cię za desperata. To, że chciałbyś mieć potomka to oczywiste, ale chęć zrealizowania swoich marzeń z 20-stoletnimi pannami, które zwykle chcą się jeszcze wyszumieć czy stawiają na karierę, jest dość karkołomne, nie uważasz? O ile taka 20-latka może i szczerze chce mieć rodzinę, dzieci itd. ale zwykle w dalszej perspektywie, a Ty chyba nie chcesz czekać aż Ci 50-tka wybije a ona jeszcze nie będzie gotowa.
Zresztą taka 20-stoparolatka, chcąc mieć dziecko też kieruje się (choćby podświadomie) instynktem, a to oznacza, że na ojca swego dziecka wybierze raczej młodszego, w domyśle "zdrowszego" partnera.
Widzisz Ty masz ten problem jako facet, ja jako kobieta i uwierz, że już wkurza mnie to, że faceci od razu myślą, że skoro mam 30+ to oznacza, że od razu chcę mieć/złapać na dziecko. To bardzo krzywdzące.

190

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

A może powodem tego, że te związki "poprzednich" pokoleń są trwalsze, bo to są ludzie wychowani zupełnie inaczej? Zobaczcie, że teraz nie jest problemem odejść, tak jak napisaliście są tindery,sympatie etc. Do tego pełno mieszkań na wynajem, ludzie już zaczynają jakoś zarabiać więc jakoś wyżyją, a za chwile pewnie złapią kolejnego partnera. Albo w nas jest problem? My powinniśmy robić tak samo? wink

191

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
MagdaLena1111 napisał/a:
misiando napisał/a:

Można mieć multiplę, można S-Klasę. To i to auto, to i to ma cztery koła, ale jednak o ile jedno wymaga więcej wysiłku i poświęceń, a drugie można miec niemal za darmo, to co lepiej smakuje?
To samo z kobietami w oczach mężczyzn i mężczyznami w oczach kobiet smile

;-)

https://m.youtube.com/watch?v=C4DY78FIAhQ

Poluję samodzielnie, nie w stadzie smile

192 Ostatnio edytowany przez fuorviatos (2019-07-17 19:26:41)

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
Magdalena1111 napisał/a:

Ale czy te 10 lat temu, Ty sam nie byłeś inną osobą? Zakładam, że zaszły w Tobie zmiany. Jeśli Ty się zmieniłeś, to dlaczego Twoja partnerka sprzed dekady miałaby być wciąż tą samą osobą?
Wszyscy się zmieniamy, ale jak związek jest wartością, to przecież rozwój może przebiegać w związku. W ten sposób rozwija się w nim dwoje ludzi, ale i sam związek się rozwija. Rozwija się także uczucie, które ich łączy, bo występuje wzajemność, wymiana emocjonalna, troska i dbałość o drugiego, więc ewoluujące czy też zmieniające się  potrzeby są przedmiotem zainteresowania partnera, dla którego Ty jesteś ważny i na odwrót. W ten sposób tworzony jest dobrostan.
Chodzi o to, żeby podążać w tym samym kierunku. .

Bardzo przyjemnie czyta się takie wartościowe wpisy Magda, naprawdę.
Jednak te 10 lat temu byłem fircykiem nie mającym pojęcia o pewnych rzeczach. Ba - nawet wierzyłem w "pierdolamento" o romantycznej miłości.
A doświadczenie pokazało mi, że ludzie w większości nie traktują związków jako sposobu na rozwój, tylko raczej okazji do przebywania z kimś żeby nie czuć samotności.
A tej w życiu dorosłym jest coraz więcej bo każdy jest zagoniony własnymi sprawami co wpływa na jakość relacji.
Wizja która przedstawiasz wymaga wielu poświęceń, spojrzenia wgłąb siebie z tego co nazywasz "metapoziomem".
Niestety mało kto ma siłę i odwagę by się tego podjąć, lepiej jest kupić nowe buty.
Z drugiej strony, czy powrót musi zawsze być dobrym rozwiązaniem? Nie wiem. Jeśli coś pękło na dobre to już się raczej nie poskleja, chyba, że (patrz wyżej).

193

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
MagdaLena1111 napisał/a:
john.doe80 napisał/a:

Cóż gdzieś obok jednorożców i siedemnastoletnich dziewic jest gdzieś miejsce dla kobiet które naprawdę kochają i bardziej im zależy na pełnym sercu niż ...

Który john jest prawdziwy? Ten romantyczny, czy ten cyniczny? ;-)

No właśnie... jaki?

194

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
john.doe80 napisał/a:

No właśnie... jaki?

big_smile Maruda.

195

Odp: Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.
random.further napisał/a:
john.doe80 napisał/a:

Z doświadczenia wiem, że były relacje które udałby się gdybym był dojrzalszy. Znam związki gdzie ludzie się rozstawali, mieli inne związki i schodzili dojrzalsi i są szczęśliwi... W puszczaniu miałem na myśli uwolnienie się z relacji.

Hm..., tego wiedzieć nie możesz, mam na myśli to, że Twoja dojrzałość pewnie by pomogła a jakby wyszło... to by wyszło.
Owszem są takie związki - zwykle ludzie już wiedzą czego chcą i oczekują, w możliwych dla siebie ramkach funkcjonowania, i dodatkowo nie mają siły na zabieranie się od początku za budowanie od podstaw z kimś nowym.
W puszczaniu miałam na myśli pozwolenie partnerowi na odejście i nie zawracanie mu ... czegokolwiek związanego z moją osobą big_smile. Ale trzeba się wyraźnie rozstać a nie byle-jak się rozstać. Przerabiałeś juz chyba różne rozstania, o ile Cię dobrze zrozumiałam, najprościej : puść wolno, i już smile. A jeśli to Ci nie wyszło - wykombinuj powód, dla którego Ci nie wyszło. Piłeczka jest po Twojej stronie, obstawiałabym że w przypadku Anderstuda też po stronie Anderstuda smile.

Nie było mnie cały dzień i czyżby znowu coś mnie ominęło?

Roxann napisał/a:
john.doe80 napisał/a:

Mój przyjaciel zwrócił mi uwagę, że w przypadku mojego nagłego odejścia całość dziedziczy grupa osób z którą nie mam za wiele wspólnego... i co i nic tylko wqrwia mnie to że ludzie którzy nic nie znaczą w moim życiu mieli by ... więc pomyślcie o tym...  a tak poważnie... nigdy nie zadzwoniłem do Ex nigdy nie prosiłem o powrót, koniec to koniec.

Oj już przestań się użalać nad sobą, bo naprawdę nie masz powodu. Gdybym Ciebie nie znała (z poprzednich wątków oczywiście wink), to wzięłabym Cię za desperata. To, że chciałbyś mieć potomka to oczywiste, ale chęć zrealizowania swoich marzeń z 20-stoletnimi pannami, które zwykle chcą się jeszcze wyszumieć czy stawiają na karierę, jest dość karkołomne, nie uważasz? O ile taka 20-latka może i szczerze chce mieć rodzinę, dzieci itd. ale zwykle w dalszej perspektywie, a Ty chyba nie chcesz czekać aż Ci 50-tka wybije a ona jeszcze nie będzie gotowa.
Zresztą taka 20-stoparolatka, chcąc mieć dziecko też kieruje się (choćby podświadomie) instynktem, a to oznacza, że na ojca swego dziecka wybierze raczej młodszego, w domyśle "zdrowszego" partnera.
Widzisz Ty masz ten problem jako facet, ja jako kobieta i uwierz, że już wkurza mnie to, że faceci od razu myślą, że skoro mam 30+ to oznacza, że od razu chcę mieć/złapać na dziecko. To bardzo krzywdzące.

Dobra, to weźcie teraz jeszcze wy dwoje się spiknijcie i będzie git smile

Posty [ 131 do 195 z 425 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Gdy nadchodzi koniec - czyli co warto wiedzieć przed.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024