Zastanawiam się dlaczego nieuczciwe zachowania facetów usprawiedliwiasz (lękiem, nieporadnością), a nie dostrzegasz, że bierność kobiet również może mieć wiele przyczyn? Np. tradycyjne wychowanie, którego są ofiarami, wpajające, że kobietom wiele zachowań po prostu nie przystoi, również strach przed odrzuceniem (a jeśli zainicjuję kontakt, a on mnie wyśmieje, oleje, uzna, że jestem zdesperowana, nachalna?). Obstawiam, że kobieta prędzej powie, że nie wykaże inicjatywy, bo chciałabym być zdobyta niż przyzna szczerze, że zwyczajnie boi się odrzucenia i obśmiania.
Alberto Salazar napisał/a:80-90% ma problem z brakiem pewności siebie i strachem przed odrzuceniem, ewentualnie z bycie ciapowatym ( albo jak kto woli za miłym).
Ale te 90% to jaka część społeczeństwa? Ja z kolei mam inne doświadczenia - owszem, poznałam w swoim życiu kilku naprawdę nieśmiałych, zakompleksionych facetów, ale to był margines. Dużo więcej poznałam zakompleksionych dziewczyn.
Co do Twojego pytania o moje inicjowanie znajomości... różnie to było, w zależności od tego, czy sytuacja miała miejsce na wiecu politycznym, koncercie, uczelni, panelu dyskusyjnym. Zawsze ja inicjowałam znajomość, no może raz w moim życiu była to druga strona. Po prostu jeśli ktoś mnie zainteresował i zorientowałam się, że potencjalnie mielibyśmy o czym porozmawiać to rozpoczynałam w jakiś sposób rozmowę, tak zwyczajnie, naturalnie, po ludzku. I to jest właśnie dziwne, bo wiele razy miałam wrażenie, że rozmawia się świetnie, widziałam zainteresowanie tej drugiej osoby, czułam, że się komuś spodobałam, ale nic z tego nie wynikało, bo facet nie robił kolejnego kroku i wszystko kończyło się na tej jednej rozmowie. Więc albo kompletnie nie umiem odczytywać sygnałów (ale wiele moich intuicji i przypuszczeń też się jednak w życiu potwierdziło), albo oni tak świetnie udają. Niestety coraz częściej mam wrażenie, że mężczyźni odbierają mnie jako osobę nachalną.
A wracając jeszcze do kontrowersyjnego twierdzenia o okolicznościach i klimacie. Chodziło mi po prostu o to, że nie wszystko zależy od nas, nawet jeśli przeczytamy i przyswoimy wszystkie poradniki o uwodzeniu i będziemy wyglądać olśniewająco. Jako przykład mogę podać chociażby moment w życiu danej osoby (ale też nasz), w którym ją poznajemy, albo miejsce, są miejsce bardziej przyjazne, sprzyjające poznawaniu ludzi, inne - mniej lub w ogóle.
Ostatnio miałam taką sytuację: spotkałam się z pewnym panem (znowu - to ja zainicjowałam kontakt, ale on wyszedł z propozycją spotkania), miał się odezwać (ale nie dlatego, że wyszłam z założenia, że musi, bo jest przecież facetem! po prostu tak się umówiliśmy - miał się odezwać kiedy będzie trochę wolniejszy /bo praca, jakieś wyjazdy). Było naprawdę fajnie, tematów nie brakowało, okazało się, że mamy takie same poglądy na wiele spraw, podobną wrażliwość, gust muzyczny i literacki itd., przegadaliśmy 4 godziny. Ale nie odezwał się. Wiele czasu spędziłam na zastanawianiu się, co zrobiłam nie tak, czym go mogłam zniechęcić, co powinnam zrobić inaczej? Ale doszłam do wniosku, że takie myślenie nie ma sensu, i tak nie dowiem się, co mogłam zrobić inaczej, lepiej, więc dla własnej psychicznej higieny lepiej uznać, że nie miałam wpływu na to, że się już nie odezwał, że to była jego w pełni autonomiczna decyzja, na którą nie miałam żadnego wpływu.Alberto Salazar napisał/a:jeśli masz do czynienia z dojrzałym gościem to od początku do końca wiesz na czym stoisz... z chłoptasiem zawsze jest kalejdoskop i niedopowiedzenia.
Ale ludzi poznaje się stopniowo i czasem niedojrzałym okazuje się taki facet, którego byśmy o to w ogóle nie podejrzewali... Mówię na podstawie własnych doświadczeń.
@Nya - podpisuję się pod każdym zdaniem Twojej wypowiedzi. Cieszę się, że jest ktoś, kto myśli podobnie do mnie!