Facet się fochuje. Co robić? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Facet się fochuje. Co robić?

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 361 ]

66

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
feniks35 napisał/a:

Esthere jestes przykladem powiedzenia ze "szewc bez butow chodzi". Co z tego ze Ty masz wiedze, studia, zaplecze skoro nie umiesz we wlasnym przypadku podjac rozsadnych decyzji. Poczytaj sama siebie. To brzmi mniejwiecej tak....."w jednym gufnie siedzialam latami, w kolejnym gufnie 11 miesiecy wiec jestem spokojna ze w tym obecnym nie posiedze za dlugo". Przeciez to nie o to chodzi zebys Ty siedziala dluzej czy krocej tylko o to bys nie siedziala w nim wcale! Dostajac pierwszy, no maksymalnie drugi sygnal ze facet jest grubo niehalo powinnas od razu go wyslac w kosmos. A Ty sie cieszysz jak dziecko ze Ci coraz lepiej idzie. Ja tego nie widzę kompletnie. Dla mnie Ty jestes uzalezniona od chorych emocji jakie daja Ci chore relacje z facetami. Tu niby wybralas "lepszy model" bo zaangazowany czasowo ale nie widzisz oczywistej oczywistosci ze ten facet MUSI sie tak zachowywac jesli chce dluzej miec Ciebie za swoja ofiare. Kazdy psychol i kazdy narcyz ma w sobie cos co ma "wynagradzac" jego poje....charakter inaczej nigdy dluzej na nikim by nie pozerowal. Raz to bedzie charyzma, intelekt albo nieziemski seks innym razem jak tu pozorne zaangazowanie w relacje. Zobacz sama, bylo jak mowilam. On sie  w zyciu nie wycoafa teraz z tej znajomosci. Sprzedal Ci cos na kszalt rozejmu poprzez komunikat ktorego przeslanie jest tak naprawde takie " znowu zachowalas sie nieodpowiednio a moglo byc tak pieknie, wystarczy tylko ze dostosujesz sie pod moje nastroje i bedzie ok - dla mnie bo Ty i Twoje uczucia mnie nie obchodza". Czy uwazasz Esthere ze pomijajac jego agresywne zachowania i nastroje gdyby mu na Tobie naprawde zalezalo to wywlekalby sprawy dla Ciebie bolesne by Cie nimi wbijac w ziemie? Bo tak robi tylko psychol ktory dba o to zeby ofiara nie podniosla za bardzo łba od ziemi i niedaj boze znalazla sile by sie bronic lub odejsc. Dlatego to Ty jestes ta "popier...na" ktora sie czepia i nie ma za grosz taktu a on robi Ci wrecz łaske ze mimo to jeszcze Cię toleruje w swym zyciu. I zobacz jak pieknie udalo mu sie juz zasczepic takie myslenie w Tobie. Stad Twoje pytanie jak to mozliwe ze oni nie odchodza mimo ze maja do Ciebie tyle uwag. Ano dlatego ze im tak naprawde jes dobrze w relacji z Toba. Maja dziewczynke do "bicia" i tresowania a ona jeszcze przeprasza ze nie dosiegnela poprzeczki.
Wez no sie ocknij Kobito bo zal Cie czytac.

najpierw czytałam pobieżnie ten wątek, bo w koncu kazdy, nawet facet moze czasem strzelić focha

ale to, co czytam teraz to juz nie jest foch, to jest czystej wody psychopata, niemal kropka w kropkę podobny do mojego
mój też mi mówił, ze gdybym się bardziej postarała, to by było nam tak dobrze

niczego z nim nie osiągniesz, ani nijak mu nie pomozesz
pomóz sobie

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

v, mnie tam nic do tego, i wiecej Twoich postow nie bede komentowac, jesli sobie nie zyczysz, ale napotykajac tu i ow Twoje wpisy zauwazylam, ze masz uraz jakis związany ze "swoim" psycholem - cos nie przerobionego z przeszlosci. szkoda tylko, ze swoje doswiadczenia bardzo projektujesz na innych, nawet nie zaglebiajac sie w watek, nie pierwszy raz zreszta, jak zauwazylam

Sorki za OT.

68 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2017-09-20 14:16:21)

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Byly maz mi sie jawi przed oczami.

Potrafil godzinami gadac: o swojej zarabistosci i o tym jak wszyscy inni to debile. Nawet, jego podobno, najlepsi przyjaciele, mieli tylki regularnie obrabiane. I oczywiscie, ja zawsze sie za malo staralam by Pan i Wladca mogl docenic moje wysilki. Dlatego zawsze, o wszystko byly fochy, traktowanie milczeniem, wybuchy. Nie daj Boze, cos ktos milego do mnie powiedzial w towarzystwie, albo cos osiagnelam, to wtedy foch byl fenomenalny. Nie musze dodawac, ze maz nigdy ode mnie nie chcial odejsc, pomimo tego, ze w jego oczach bylam kompletna kretynka. A po rozwodzie, to dopiero sie dowiedzialam ciekawych rzeczy od zupelnie obcych mi ludzi, ktorzy z okazji jakiejs imprezy na uniwersytecie, nie wiedzac kim jestem, opowiedzieli mi o bylej zonie pana docenta. Z wytrzeszczonymi oczami sluchalam, ze byla to psychicznie niezrownowazona alkoholiczka i nimfomanka, co go notorycznie zdradzala. Jako wisienka na torcie, dowiedzialam sie tez, ze ozenil sie z nia tylko, bo wrobila go w dziecko, klamiac o ciazy big_smile

Co chce przekazac, to to, ze tak zaburzeni ludzie musza zerowac na innych by czuc sie dobrze. Zapamietaj, jakkolwiek Pancio zle sie poczuje, z jakiegokolwiek powodu, to ZAWSZE bedzie Twoja wina. Jezeli sie postawisz, to bedzie Ci udowadnial jaka jestes niewdzieczna i egoistyczna. Bo Pancio ma racje. Zawsze.

69

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Benita72 napisał/a:

v, mnie tam nic do tego, i wiecej Twoich postow nie bede komentowac, jesli sobie nie zyczysz, ale napotykajac tu i ow Twoje wpisy zauwazylam, ze masz uraz jakis związany ze "swoim" psycholem - cos nie przerobionego z przeszlosci. szkoda tylko, ze swoje doswiadczenia bardzo projektujesz na innych, nawet nie zaglebiajac sie w watek, nie pierwszy raz zreszta, jak zauwazylam

Sorki za OT.

no qrde, mam uraz
każdy, kto kiedykolwiek trafił na psychopate ma uraz juz do konca życia

dzięki temu urazowi natomiast jestem w stanie od razu wyłapać ludzi, którzy zachowują się podobnie
każdy psychofag jest zrobiony z tej samej gliny - więc poznając mechanizmy działania jednego można zauważyć podobne mechanizmy u niektórych ludzi
a u autorki wątku zauważam dokładnie te same teksty od jej chłopaka, jakie mówił mi mój psychol

więc jak dla mnie to juz nie jest zwykły fochający się chłopaczek, tylko psychofag, który świetnie manipuluje dziewczyną, która ma problemy ze sobą

PS. u mnie było podobnie jak u Beyondblackie opisała to w poprzednim poście

70

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
_v_ napisał/a:

każdy, kto kiedykolwiek trafił na psychopate ma uraz juz do konca życia

dzięki temu urazowi natomiast jestem w stanie od razu wyłapać ludzi, którzy zachowują się podobnie
każdy psychofag jest zrobiony z tej samej gliny - więc poznając mechanizmy działania jednego można zauważyć podobne mechanizmy u niektórych ludzi
a u autorki wątku zauważam dokładnie te same teksty od jej chłopaka, jakie mówił mi mój psychol

więc jak dla mnie to juz nie jest zwykły fochający się chłopaczek, tylko psychofag, który świetnie manipuluje dziewczyną, która ma problemy ze sobą

PS. u mnie było podobnie jak u Beyondblackie opisała to w poprzednim poście

Ja się też mogę pod tym podpisać. Już się pod Beyondblackie miałam podpisać, ale mi telefon zadzwonił big_smile

71

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Esthere napisał/a:

On mi dziś coś tam popisał.  Zadzwonił.  Obiecał popracować nad sobą.  Mnie też prosi. I się zasłania egzaminem.  Ja wiem ze to taki shit.  Ze on jest gościem który ma jak ma. Egzamin czy nie egzamin.
No i czuje w środku ze jeszcze to chcę pociągnąć.  To mnie zaskakuje. Mam wiedzę.  Znam wynik. Wam tutaj przyznaje medal za wszystkie trafne opinie. Nawet nie polemizuje z Wami bo nie ma z czym. Wszystko jest jasne.  Czarno na białym jest to co jest.

Dlaczego nie mam ochoty skończyć tego juz? Po co to przeciągam?  O co mi chodzi?

Na to możesz odpowiedzieć tylko sama, przy czym odpowiedź będzie również zależała od tego na ile potrafisz być szczera sama ze sobą. Na ile potrafisz rozpoznawać swoje motywacje i te, które uważasz za oczywiste i te które najczęściej się kryją za tymi oczywistymi...
To, że jesteś w związku z osobą z zaburzeniem narcystycznym i masz ochotę ciągnąć ten związek nie wynika jedynie z chęci narcyza. Do tanga trzeba dwojga. Jest w Tobie coś co powoduje, że spełnienie znajdujesz w związkach z osobami narcystycznymi. I mówię tu o osobach zaburzonych pod tym kątem, bo narcyzami w jakimś stopniu są wszyscy. Pomiędzy zdrowym narcyzmem, a zaburzeniem na tym tle jest jednak przepaść.
Spróbuj sobie odpowiedzieć co Cię popycha do tego. Czy wrażenie siły, charyzma narcyza, sprawiają, że czujesz się bezpieczniej niż ze „zwykłym śmiertelnikiem”? Czy to właśnie potrzeba bezpieczeństwa Tobą kieruje? Czy może nosisz w sobie masochizm, który pcha Cie do związków, w których cierpienie jest murowane? Czy może masz problem z własnym ja, jesteś zagubiona i wyraźne ja znajdujesz właśnie w narcyzie? Czy też masz potrzebę sukcesu, ale sukces ten boisz się sama realizować, stąd podłączenie pod kogoś z rozbuchanym ego i manią wielkości? Czy też masz pojęcie o byciu kobietą jak z XIX w. w którym kobieta jest dodatkiem do mężczyzny i jego tłem? Czy też pociąga Cię elegancja, miła powierzchowność itp, które ten człowiek jest w stanie Ci zapewnić? Czy imponują Ci oznaki władzy, wyjątkowości itp?
Wyczuwam w Tobie po trosze wszystkiego, ale właściwej odpowiedzi i takiej, która będzie w stanie coś zmienić w Tobie, tak aby i świat wokół Ciebie mógł się zmienić, jesteś w stanie udzielić tylko Ty.

O ile spotkanie narcyza jest ślepym trafem często, o tyle wejście z nim w relację, a następnie trwanie w niej pomimo wyraźnych znaków kto zacz to już wybór. Zastanów się co kryje się za Twoim wyborem. Nad jego motywami się nie zastanawiaj, bo są nieistotne dla Ciebie i tylko zaciemnią obraz własnego sprawstwa.

72

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Klio napisał/a:

O ile spotkanie narcyza jest ślepym trafem często, o tyle wejście z nim w relację, a następnie trwanie w niej pomimo wyraźnych znaków kto zacz to już wybór. Zastanów się co kryje się za Twoim wyborem. Nad jego motywami się nie zastanawiaj, bo są nieistotne dla Ciebie i tylko zaciemnią obraz własnego sprawstwa.

Mniej więcej to samo miałam napisać.
Uważam też że to akurat dobry objaw ze potrafisz odejść od człowieka, który cię rani. Nie ważne ile to zajmuje ale decyzję podejmujesz ty a nie on.

I najważniejsze: zawsze zawsze zawsze bądź po swojej stronie, tzn nie zaprzeczaj przed sobą, ze nie masz prawa czuć się źle z tym czy tamtym zachowaniem partnera. Nie daj sobie wmówić ze to szczegół a reszta jest ok i jakoś wam sie  ułoży. Jeżeli czujesz się traktowana niesprawiedliwie, źle, twoje odczucia dokładnie wskazują co jest nie na miejscu i masz prawo przez ich pryzmat oceniać całość. Twoja intuicja jest ważniejsza niż wszystko inne, te lampki w głowie są nie na darmo - dobrze wiesz, ze jest tak jak mówią.

Nie masz ochoty kończyć, bo liczysz ze z czasem go zmienisz, mimo ze rozum mówi ze to niemożliwe i sama głośno to przyznajesz.

73 Ostatnio edytowany przez Benita72 (2017-09-20 15:42:51)

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
_v_ napisał/a:

no qrde, mam uraz
każdy, kto kiedykolwiek trafił na psychopate ma uraz juz do konca życia

Wlasnie chodzi o to, ze nie musi miec. Wiem, bo tez cos podobnego przezylam, i wiem, jak trudno tej traumy sie pozbyc, tych wszystkich zlych emocji do takiego czlowieka.

Sęk w tym, zeby potem w kazdym fochu czy niekorzystnym, nie po naszej mysli zachowaniu innego czlowieka nie widziec w nim psychopaty.

74

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Benita72 napisał/a:
_v_ napisał/a:

no qrde, mam uraz
każdy, kto kiedykolwiek trafił na psychopate ma uraz juz do konca życia

Wlasnie chodzi o to, ze nie musi miec. Wiem, bo tez cos podobnego przezylam, i wiem, jak trudno tej traumy sie pozbyc, tych wszystkich zlych emocji do takiego czlowieka.

ten uraz byl w przenośni
chodzi o to, że jak przerobisz sobie taka lekcję, to dostaniesz szczepionke, która Cie ochroni przed wejsciem w zwiazek z kolejnym takim typem

to jest ten "uraz", który ja osobiście sobie cenie bardzo
bo, uwierz mi,naprawdę poswiecilam sporo czasu, zeby sobie przerobic to i owo.

75

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Benita72 napisał/a:
_v_ napisał/a:

no qrde, mam uraz
każdy, kto kiedykolwiek trafił na psychopate ma uraz juz do konca życia

Wlasnie chodzi o to, ze nie musi miec. Wiem, bo tez cos podobnego przezylam, i wiem, jak trudno tej traumy sie pozbyc, tych wszystkich zlych emocji do takiego czlowieka.

V  ,wiesz że ja też trafiłem na 'psychopatkę' .
Natomiast zdałem sobie tez sprawę że 70% mechanizmów które stosują są wzięte z życia,od zdrowych ludzi.
Zamiast żyć 'w traumie' zrobiłem coś innego: zająłem się tym na czym się 'zaczepiają' ,przynajmniej u mnie.Nie będę żył w psychozie.

@Esterka:
Masz rasowego 'narcyza'.Osobę której nie zmienisz, będzie Ci coraz gorzej.
Patrząc na historię Twoich związków - idzie Ci coraz lepiej.Ten potraktuj jak kolejną naukę.Ewakuuj się wcześniej niż ostatnio smile

76

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Pirx napisał/a:
Benita72 napisał/a:
_v_ napisał/a:

no qrde, mam uraz
każdy, kto kiedykolwiek trafił na psychopate ma uraz juz do konca życia

Wlasnie chodzi o to, ze nie musi miec. Wiem, bo tez cos podobnego przezylam, i wiem, jak trudno tej traumy sie pozbyc, tych wszystkich zlych emocji do takiego czlowieka.

V  ,wiesz że ja też trafiłem na 'psychopatkę' .
Natomiast zdałem sobie tez sprawę że 70% mechanizmów które stosują są wzięte z życia,od zdrowych ludzi.
Zamiast żyć 'w traumie' zrobiłem coś innego: zająłem się tym na czym się 'zaczepiają' ,przynajmniej u mnie.Nie będę żył w psychozie.

@Esterka:
Masz rasowego 'narcyza'.Osobę której nie zmienisz, będzie Ci coraz gorzej.
Patrząc na historię Twoich związków - idzie Ci coraz lepiej.Ten potraktuj jak kolejną naukę.Ewakuuj się wcześniej niż ostatnio smile

patrz wyżej wink

77

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Esthere, podczytuję sobie twój wątek od paru dni. Nie mam bogatych doświadczeń z kontaktów z narcyzami, chcociaż jeszcze kilka lat temu wciąż takich typów do siebie przyciągałam. Stało się to zresztą bezpośrednią przyczyną mojego zainteresowania zaburzeniami narcystycznymi w pewnym okresie. Nieważne.

Do wzięcia udziału w tym wątku skłoniło mnie to zdanie:

Esthere napisał/a:

Dlaczego nie mam ochoty skończyć tego juz? Po co to przeciągam?  O co mi chodzi?

Odpowiedź może być tutaj:

Esthere napisał/a:

Terapeuta mi to wyjaśnił.  Takie zadanie z dzieciństwa. Niewykonalne i frustrujące.

Idąc dalej, zastanowiłam się, dlaczego ja zawsze, w przeciwieństwie do ciebie, uciekałam z relacji z narcyzem. I wymyśliłam sobie, że w tobie wciąż jest NADZIEJA. Może wciąż wierzych, chcesz i pragniesz, żeby ktoś dał wyraz troski o ciebie zmieniając coś w sobie, zauważając ciebie i twoje potrzeby. To właśnie takie zadanie z dzieciństwa. Mi chyba pomogło to, że ja w dzieciństwie straciłam nadzieję, że ktoś coś zrobi dla mnie, z uwagi na mnie itd. I wydaje mi się, że ty w każdej z tych relacji, którą opisywałaś, łącznie z tą, w której jesteś obecnie, może musisz STRACIĆ NADZIEJĘ, żeby wreszcie zająć się sobą.
Powodzenia.

78

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
summerka88 napisał/a:

Esthere, podczytuję sobie twój wątek od paru dni. Nie mam bogatych doświadczeń z kontaktów z narcyzami, chcociaż jeszcze kilka lat temu wciąż takich typów do siebie przyciągałam. Stało się to zresztą bezpośrednią przyczyną mojego zainteresowania zaburzeniami narcystycznymi w pewnym okresie. Nieważne.

Do wzięcia udziału w tym wątku skłoniło mnie to zdanie:

Esthere napisał/a:

Dlaczego nie mam ochoty skończyć tego juz? Po co to przeciągam?  O co mi chodzi?

Odpowiedź może być tutaj:

Esthere napisał/a:

Terapeuta mi to wyjaśnił.  Takie zadanie z dzieciństwa. Niewykonalne i frustrujące.

Idąc dalej, zastanowiłam się, dlaczego ja zawsze, w przeciwieństwie do ciebie, uciekałam z relacji z narcyzem. I wymyśliłam sobie, że w tobie wciąż jest NADZIEJA. Może wciąż wierzych, chcesz i pragniesz, żeby ktoś dał wyraz troski o ciebie zmieniając coś w sobie, zauważając ciebie i twoje potrzeby. To właśnie takie zadanie z dzieciństwa. Mi chyba pomogło to, że ja w dzieciństwie straciłam nadzieję, że ktoś coś zrobi dla mnie, z uwagi na mnie itd. I wydaje mi się, że ty w każdej z tych relacji, którą opisywałaś, łącznie z tą, w której jesteś obecnie, może musisz STRACIĆ NADZIEJĘ, żeby wreszcie zająć się sobą.
Powodzenia.

hmm, a u mnie to nie ma nic wspólnego z nadzieją
po prostu nie mam ochoty na kolejny chory związek, gdzie będę lżona, wyzywana i bita oraz zdradzana

79

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
_v_ napisał/a:

hmm, a u mnie to nie ma nic wspólnego z nadzieją
po prostu nie mam ochoty na kolejny chory związek, gdzie będę lżona, wyzywana i bita oraz zdradzana

V, jak ciebie czasami czytam, to myślę, że ty całkowicie straciłaś nadzieję na związek dwojga ludzi, w którym byłabyś dla kogoś pępkiem wszechświata. Bez urazy, to tylko moje wrażenie smile

80

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
_v_ napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Esthere, podczytuję sobie twój wątek od paru dni. Nie mam bogatych doświadczeń z kontaktów z narcyzami, chcociaż jeszcze kilka lat temu wciąż takich typów do siebie przyciągałam. Stało się to zresztą bezpośrednią przyczyną mojego zainteresowania zaburzeniami narcystycznymi w pewnym okresie. Nieważne.

Do wzięcia udziału w tym wątku skłoniło mnie to zdanie:

Esthere napisał/a:

Dlaczego nie mam ochoty skończyć tego juz? Po co to przeciągam?  O co mi chodzi?

Odpowiedź może być tutaj:

Esthere napisał/a:

Terapeuta mi to wyjaśnił.  Takie zadanie z dzieciństwa. Niewykonalne i frustrujące.

Idąc dalej, zastanowiłam się, dlaczego ja zawsze, w przeciwieństwie do ciebie, uciekałam z relacji z narcyzem. I wymyśliłam sobie, że w tobie wciąż jest NADZIEJA. Może wciąż wierzych, chcesz i pragniesz, żeby ktoś dał wyraz troski o ciebie zmieniając coś w sobie, zauważając ciebie i twoje potrzeby. To właśnie takie zadanie z dzieciństwa. Mi chyba pomogło to, że ja w dzieciństwie straciłam nadzieję, że ktoś coś zrobi dla mnie, z uwagi na mnie itd. I wydaje mi się, że ty w każdej z tych relacji, którą opisywałaś, łącznie z tą, w której jesteś obecnie, może musisz STRACIĆ NADZIEJĘ, żeby wreszcie zająć się sobą.
Powodzenia.

hmm, a u mnie to nie ma nic wspólnego z nadzieją
po prostu nie mam ochoty na kolejny chory związek, gdzie będę lżona, wyzywana i bita oraz zdradzana

"V" wiesz ze lubie Twoje wypowiedzi i bardzo czesto szczegolnie na poczatku Twej bytnosci na forum podpisywalam. się praktycznie pod kazda. Zadzialo sie jednak cos niedobrego po drodze moim zdaniem. Stracilas balans pomiedzy biernym poddawaniem sie psycholowi a jakims panicznym lekiem przed pierwaistkiem psychola w kazdym poznawanym facecie. Nie zauwazylas tego? Odpowiedz sama sobie czy obecny styl zycia o ktorym piszesz czyli czeste zmiany facetow, umawianie sie naraz z kilkoma itp to faktycznie Twoj swiadomy wybor w ktorym sie czujesz szczesliwa? Czy moze taka metoda na zycie ktora "uchroni" Cie przed zblizeniem sie do kogos na tyle mocno by mogl Cię zranic. Bo rani kazdy V..nawet Ci  niezaburzeni. Taka ludzka natura. Nie mam tu oczywiscie na mysli przypadku Esthere bo ten pan rowniez dla mnie kwalifikuje sie do odstrzalu.

81

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Cleopatra napisał/a:
Esthere napisał/a:

Wcześniej mnie słuchał,   zwierzylam się z paru kłopotów , są one związane z truda sytuacja - niepewność w pracy oraz sprzedaż domu rodzinnego - faktycznie źle znoszę taką utratę poczucia bezpieczeństwa.  Mówiłam mu to oraz z czego to wynika. Parę razy się rozkleiłam.  Miałam jeden naprawdę tragiczny dzień gdzie nawet ciężko było mi wstać z łóżka. Wtedy mnie pocieszal.  Mówił ze tez tak miał kiedyś przez moment w życiu.  Zaproponował że rozpiszemy moje problemy na kartce. Żebym się nie martwiła.

Esthere napisał/a:

   Moja uwaga była komentarzem. Mówił o opinii psycholog do rozwodu kościelnego.  Ze opinia jest dobra dla niego a niekorzystna dla ex z wyjątkiem uwagi o jego agresywnych zachowaniach. Mówił ze tego nie rozumie i ze będzie się chciał od tego odwoływać.  Ze poprosi o uzasadnienie na piśmie bo to mu się nie spodobało. 
Akurat tego dnia od rana myślałam o jego impulsywnych reakcjach.  I myślałam z jednej strony o tym jak on musi się źle czuć jak to w nim tak buzuje. ...a z drugiej strony o tym jak to na mnie źle działa.  I kiedy zadzwonił mówiąc o tej agresji to ... pociagnelam delikatnie temat. Powiedziałam dokładnie zeby to tam wyjaśnił bo ja się do tego nie odniosę.  To były ich sprawy.   

Nie byłabym taka pewna, że wszystko co złe jest po jego stronie. Sama dałaś przykład jak on Cię wspierał, gdy miałaś dołek, a jak Ty go wspierałaś gdy tego potrzebował. Mam wrażenie, że nie odczytałaś kompletnie jego intencji w tamtym momencie i wyskoczyłaś z diagnozą i pretensjami, gdy on się tego najmniej spodziewał, bo akurat oczekiwał czegoś innego.

Dlatego niewykluczone, że i w innych momentach było podobnie ...

Wygląda, że obydwoje macie nieprzerobione jakieś sprawy, problem z komunikacją i granicami, co nie znaczy, że nie możecie nad tym pracować wspólnie, tym bardziej jeśli jest motywacja, u niego i u Ciebie, a na to wygląda. :-)

Po namyśle stwierdziłam, że wybrałam zły moment na to, by rozmawiać o jego emocjach. Wtedy chodziło mu o wysłuchanie, wsparcie, podzielenie się wątpliwościami. A ja coś tam mu dołożyłam. Jednak w innych okolicznościach i tak by zareagował podobnie. Kontekst nie jest tak ważny. Byłby, u zdrowej jednostki. Tutaj to nie ma znaczenia.
Przyznałam mu dziś rano, jeszcze zanim Twoja uwaga tu się pojawiła, że moment na tego typu zastrzeżenia nie był fortunny, gdzieś tam rozumiem jak to odebrał. Rzecz w tym, jak napisała Klio, że myślenie o dawce krytyki pod jego adresem jest z góry podchwytliwe, bo nie ma takiej dawki. Ani takich okoliczności.
W każdym razie biorę ten błąd na siebie. Choć to taki błąd- nie błąd w tej sytuacji. Zrobiłam źle, ale nigdy nie byłoby dobrze.

82

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

oj dziewczyny smile
nie kazda kobieta od razu musi miec parcie na zwiazek i bycie pepkiem wszechswiata wink

a ja juz w ogole -
jak mysle o byciu pepkiem wszechswiata w zwiazku z jedną osobą to mi sie słabo robi wink

i tak, bzykanie sie z kim chce to moj swiadomy wybor i bardzo jestem z tego zadowolona
zawsze bylam bardzo seksualna, a przez tyle lat tlumilam to i zylam w celibacie
potem był psychol i zachlysniecie sie seksem

a teraz jest w koncu tak jak mam ochote, zeby bylo.
ba, powiem Wam nawet, ze w jednym z panow sie zakochalam wink aaaaaleee... nie mam wzgledem niego żadnych oczekiwan i wymagań

ciesze sie tym, co sam chce mi dac i jednoczesnie korzystam z tych milych motylkow w brzuchu wink nic wiecej mi nie jest potrzebne
nie musi byc ciagu dalszego
nawet bym nie chciala monogamicznego zwiazku, bo jednocześnie lubie sie bzykac z innymi i nie chce z tego rezygnowac smile
jestem zas otwarta na zwiazki otawrte i poliamoryczne, przy czym raczej bez mieszkania razem, bo wolę mieszkac i spac sama.

wystarczy taka odpowiedz? wink

nie patrzcie na innych z wlasnego punktu widzenia i z punktu widzenia wlasnych pragnień i oczekiwan. ja mam zupełnie inne pragnienia, marzenia i priorytety.
a zwiazek monogamiczny nie jest jednym z nich wink

otworzylo sie przede mna zycie, o ktorym kiedys marzylam, a teraz konsekwentnie wprowadzam te marzenia w zycie. bardzo tez swiadomie jestem w stanie powiedziec nie tylko, czego nie chce, ale przede wszystkim czego chcę - uwazam to za duzy krok w moim samorozwoju wink
wybaczcie tą przydluga wypowiedz, ale mam strasznie dobry humor od dluzszego czasu i dzis trochę czasu na pisanie wink

przepraszam autorkę wątku - juz bede siedziec cicho smile

83

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
summerka88 napisał/a:

Esthere, podczytuję sobie twój wątek od paru dni. Nie mam bogatych doświadczeń z kontaktów z narcyzami, chcociaż jeszcze kilka lat temu wciąż takich typów do siebie przyciągałam. Stało się to zresztą bezpośrednią przyczyną mojego zainteresowania zaburzeniami narcystycznymi w pewnym okresie. Nieważne.

Do wzięcia udziału w tym wątku skłoniło mnie to zdanie:

Esthere napisał/a:

Dlaczego nie mam ochoty skończyć tego juz? Po co to przeciągam?  O co mi chodzi?

Odpowiedź może być tutaj:

Esthere napisał/a:

Terapeuta mi to wyjaśnił.  Takie zadanie z dzieciństwa. Niewykonalne i frustrujące.

Idąc dalej, zastanowiłam się, dlaczego ja zawsze, w przeciwieństwie do ciebie, uciekałam z relacji z narcyzem. I wymyśliłam sobie, że w tobie wciąż jest NADZIEJA. Może wciąż wierzych, chcesz i pragniesz, żeby ktoś dał wyraz troski o ciebie zmieniając coś w sobie, zauważając ciebie i twoje potrzeby. To właśnie takie zadanie z dzieciństwa. Mi chyba pomogło to, że ja w dzieciństwie straciłam nadzieję, że ktoś coś zrobi dla mnie, z uwagi na mnie itd. I wydaje mi się, że ty w każdej z tych relacji, którą opisywałaś, łącznie z tą, w której jesteś obecnie, może musisz STRACIĆ NADZIEJĘ, żeby wreszcie zająć się sobą.
Powodzenia.

Z tą nadzieją jest tak, że jej autentycznie nie mam. Na poziomie logicznym, w głowie, intelektualnie. Być może mam jeszcze emocjonalnie tylko jest to silnie zracjonalizowane. U mnie emocje vs wiedza bywają w pewnym rozstrzale od siebie. Coś wiem, zdaję sobie sprawę, a emocje nie dobiegają do tych faktów, są w innym miejscu.
Nie czuję jednak, żebym miała nadzieję. Możliwe jednak, że zadanie z dzieciństwa, to niewykonalne, jest jeszcze na tyle atrakcyjne, że z automatu w to wchodzę. Czy rozumiem/czuję/nie czuję, że się uda, czy mam/nie mam nadziei. Po prostu takie stare koleiny, w które się wpasowuję naturalnie. Ale to tylko hipoteza.

Patrząc na poprzednie związki, to kończyłam je wtedy gdy poczułam ból nie do zniesienia. I on był informacją, że tak dłużej już nie można, i też takim sygnałem, że nic się nie zmieni. Po prostu przychodzi moment przelania czary goryczy. Wtedy zabieram zabawki z tej piaskownicy i błyskawicznie mnie nie ma. Potrafię się ogarnąć natychmiast. Ale czemu musze czekać aż do takiego punktu? Pewnie dlatego, że choć wiem racjonalnie, że nic się nie zmieni, ta informacja mi nie wystarcza. To emocje są odpowiedzialne za działanie ( z łaciny - movere- poruszać - a poruszenie to zmiana, ruch, działanie ) - i dlatego bez emocji nie ma takiego pełnego u mnie przekonania, że coś warto zmienić, że nalezy wykonać jakies radykalne kroki.
Myślę, że u zdrowych całkowicie ludzi ten system działa inaczej- oni i wiedzą i od razu czują, dlatego zrywają od razu toksyczną relację. Ja mam ten problem, że wiem, ale na początkowym etapie jeszcze nie ma we mnie tych emocji, dlatego nie podejmuję żadnych kroków. Działanie jest zablokowane, bo nie ma emocjonalnego przepływu, który wsparłby moją motywację do tego działania.
Dopiero gdy na skutek pewnych sytuacji, gdzie czuję wyraźnie, że relacja mi szkodzi, potrafię się z niej wycofać. Mówiąc kolokwialnie, nie psychologizując- muszę dostać bardziej po D żeby się otrząsnąć. Bo małe pstryczki są za słabą informacją dla mojego systemu bezpieczeństwa. Gdzieś to mam ustawione ekstremalnie wysoko. Po prostu dużo mogę znieść, dopiero powyżej pewnego poziomu zaczyna się alarm.

Jest tak, bo mój dom rodzinny był taki ekstremalny. Matka piła. To nie była jakaś wielka patologia. Ot, takie sobie spotkanie z koleżankami, gdzie jakoś tak przypadkiem musiało być też winko. I jak widziałam, że pije to tylko czekałam w napięciu kiedy ten alkohol zacznie w niej działać. A można to było łatwo rozpoznać. Zaczynała się robić drażliwa. Zaczynało się czepianie mnie. Ja pokazywałam wprost, że ją potępiam za to, co robi, protestowałam przeciwko temu piciu, jakąś tam swoją też okazywaną niechęcią, złością, a to wzmagało jej złość. Kiedy ona była zła na mnie, brałam to do siebie. Że to ze mną musi być coś nie tak. Teraz wiem, że ona była zła na samą siebie, a tę złość przenosiła na mnie. Była niesamowicie drażliwa w momentach picia a ja cała spięta, w oczekiwaniu na jej złość. Tej złości było naprawdę dużo. Nerwów. Obrażania mnie. Tylko dlatego, że wprost okazywałam, jak nie lubię jej w stanie pod wpływem.

Ojciec nie pił, ale matka go dominowała, więc on próbował odzyskiwać resztki męskości własną dominacją. Był z jednej strony czuły, czego w ogóle nie dawała matka, a z drugiej strony nieobliczalny. Kiedyś dostałam manto za słuchanie w nocy radia przez słuchawki. Raz za to, że szczoteczka do zębów była sucha, a powinna być mokra ( bo nie umyłam zębów ). Ojciec miał fochy, zmiany nastrojów. Czułośc poplątana z takim " nie wiadomo, co się zdarzy". No i ta matka....

Kiedy M pierwszy raz tak nagle się zmienił, zrobił się zły na mnie, od razu poczułam się jak przy matce. Mam z nim podobne emocje. Dużo czułości ( naprawdę mnóstwo, on jest bardzo czułym, przytulaśnym gościem ) okraszonej takimi jazdami od czasu do czasu, gdzie nie wiadomo do czego akurat się przypieprzy.
Więc dla osoby zdrowej jest oczywiste, że z takiej relacji należy zwiewać. A dla mnie to jest coś, co znam. Ja to znoszę całkiem nieźle. Ostatecznie- on nie pije, to raz, nie ma przemocy. I raczej to nie ten typ. Ale są zmiany nastrojów, mój lęk, który to rodzi, złość, jakaś niepewność, co wywoła jego reakcję taką czy inną.

Pisze to Wam, aby wyjaśnić, dlaczego osoba taka jak ja nie zwiewa z tego układu. Dla mnie to jest oczywiście pewien dyskomfort, ale ja od dzieciństwa żyłam nawet z czymś bardziej ekstremalnym. z natury nauczyłam się z tym żyć, radzić sobie. To są moje pierwotnie rozwinięte naturalnie cechy.

Zdaję sobie sprawę, że to nie jest dobry związek. Ale moje radary są tak ustawione, że ja to wiem, a jeszcze tego nie poczułam. Poczują to zdrowe osoby. Ja po swoim dzieciństwie radar mam w innym miejscu. Syreny zawyją, ale jeszcze to się nie dzieje. To dlatego częśc z Was pisze, że dawno by z tego uciekła. Po pierwszych sygnałach. Ja jeszcze nie potrafię, bo moje emocje tego nie dotknęły. Jakkolwiek to brzmi- naprawdę nie umiem wyjśc z tego na rozum, muszę to poczuć.

Kiedy ktoś ma poparzoną rękę, blizny, nie czuje gorąca. Naturalny odruch wycofania jest zahamowany. Potrzebny jest większy bodziec by działac. Tak jest ze mną.

Chciałabym to zmienić. Zmieniłam o tyle, że kończenie złych relacji to już nie jest zadanie na lata, potrafię to zrobić, gdy poczuję swoją krzywdę.
Ktoś pisał powyżej, że to nie brzmi dobrze, żebym poczytała siebie....Ale ja widzę, że to ogromny postęp. Potrzebuję jeszcze czasu, może paru doświadczeń zanim będe potrafiła odejśc od kogoś po pierwszej, góra dwóch dziwnych akcjach. Naprawdę jeszcze nie jestem gotowa. Ale ten czas się skraca i to daje nadzieję, że kiedyś będzie już dobrze, że mój system bezpieczeństwa zadziała od razu, że wiedza i emocje będą w jedności i współpracy.

To wszystko jest do zrobienia...ale nie da się przejśc z II klasy do V.
Chcę mieć lepsze życie. Chcę być zdrowym człowiekiem.
Potrzebuję czasu...Ale to się uda. I będę miec zdrowy związek. Nie mam wątpliwości.
Nie z M. Z kimś po nim. Kiedyś. Niedługo.

84

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Klio napisał/a:
Esthere napisał/a:

On mi dziś coś tam popisał.  Zadzwonił.  Obiecał popracować nad sobą.  Mnie też prosi. I się zasłania egzaminem.  Ja wiem ze to taki shit.  Ze on jest gościem który ma jak ma. Egzamin czy nie egzamin.
No i czuje w środku ze jeszcze to chcę pociągnąć.  To mnie zaskakuje. Mam wiedzę.  Znam wynik. Wam tutaj przyznaje medal za wszystkie trafne opinie. Nawet nie polemizuje z Wami bo nie ma z czym. Wszystko jest jasne.  Czarno na białym jest to co jest.

Dlaczego nie mam ochoty skończyć tego juz? Po co to przeciągam?  O co mi chodzi?

Na to możesz odpowiedzieć tylko sama, przy czym odpowiedź będzie również zależała od tego na ile potrafisz być szczera sama ze sobą. Na ile potrafisz rozpoznawać swoje motywacje i te, które uważasz za oczywiste i te które najczęściej się kryją za tymi oczywistymi...
To, że jesteś w związku z osobą z zaburzeniem narcystycznym i masz ochotę ciągnąć ten związek nie wynika jedynie z chęci narcyza. Do tanga trzeba dwojga. Jest w Tobie coś co powoduje, że spełnienie znajdujesz w związkach z osobami narcystycznymi. I mówię tu o osobach zaburzonych pod tym kątem, bo narcyzami w jakimś stopniu są wszyscy. Pomiędzy zdrowym narcyzmem, a zaburzeniem na tym tle jest jednak przepaść.
Spróbuj sobie odpowiedzieć co Cię popycha do tego. Czy wrażenie siły, charyzma narcyza, sprawiają, że czujesz się bezpieczniej niż ze „zwykłym śmiertelnikiem”? Czy to właśnie potrzeba bezpieczeństwa Tobą kieruje? Czy może nosisz w sobie masochizm, który pcha Cie do związków, w których cierpienie jest murowane? Czy może masz problem z własnym ja, jesteś zagubiona i wyraźne ja znajdujesz właśnie w narcyzie? Czy też masz potrzebę sukcesu, ale sukces ten boisz się sama realizować, stąd podłączenie pod kogoś z rozbuchanym ego i manią wielkości? Czy też masz pojęcie o byciu kobietą jak z XIX w. w którym kobieta jest dodatkiem do mężczyzny i jego tłem? Czy też pociąga Cię elegancja, miła powierzchowność itp, które ten człowiek jest w stanie Ci zapewnić? Czy imponują Ci oznaki władzy, wyjątkowości itp?
Wyczuwam w Tobie po trosze wszystkiego, ale właściwej odpowiedzi i takiej, która będzie w stanie coś zmienić w Tobie, tak aby i świat wokół Ciebie mógł się zmienić, jesteś w stanie udzielić tylko Ty.

O ile spotkanie narcyza jest ślepym trafem często, o tyle wejście z nim w relację, a następnie trwanie w niej pomimo wyraźnych znaków kto zacz to już wybór. Zastanów się co kryje się za Twoim wyborem. Nad jego motywami się nie zastanawiaj, bo są nieistotne dla Ciebie i tylko zaciemnią obraz własnego sprawstwa.

Klio, dziękuję za wypowiedź, liczyłam, że w tej sprawie coś mi podpowiesz, bardzo cenię Twoje wnikliwe analizy.

Zanim odpowiedziałaś, że widzisz u mnie to wszystko po trosze, sama czytając Ciebie odpowiedziałam sobie tak samo. |Może poza opcją bycia tłem dla faceta.

Wrażenie siły i charyzmy zawsze mnie pociągało. Tak, ze względu na poczucie bezpieczeństwa.
Masochizm- tak. Potrzeba odtwarzania schematu z dzieciństwa, doświadczania określonych emocji ( w poprzednim poście rozwinęłam temat ).
Elegancja, miła powierzchownośc- bardzo na to zwracam uwagę. Sama taka jestem. Szukam spójnego ze swoim wizerunku.
Zagubione własne ja- trochę tak. Podziwiam ludzi o konkretnej ścieżce kariery. Są dla mnie tacy poukładani. Są jakimś wzorem. Ja zawodowo mam to rozbiegnięte. Działalnośc jest inna niż wykształcenie. Zmienia się rynek, ja nie wiem, jak się dostosować. Czuję wielki chaos. Dlatego podziwiałam partnerów, którzy szli od początku jedną drogą. Był raz dziennikarz, redaktor naczelny. Był dwukrotnie wojskowy, facet z ministerstwa, obecny M ma bardzo konkretną ścieżkę zawodową i jedne z najbardziej prestiżowych zawodów. Ja ich po prostu podziwiam. Bo dla mnie to są osoby, które mają coś, co mi się nie udało, a co kojarzy mi się z takim bezpieczeństwem, samookreśleniem, byciem konkretnym.
Oznaki wyjątkowości, władzy- też mi się podobają. Sama dążyłam do tego, żeby być szkoleniowcem, żeby miec własną działalnośc, zaczęłam pisać książkę. Szukam niszowych tematów, rzeczy, zainteresowań. I to mnie też pociąga w innych. Może władza niekoniecznie. Ale szacunek społeczny tak. M ma bardzo szanowany zawód. Jestem z niego dumna. Byłam także dumna z innych partnerów. A oni są dumni ze mnie. Poprzedni bardzo się moją profesją zachwycał. Tak szczerze. Interesował się tym. Dopingował mi. M już mniej, z jego prestiżem trudno się równać. On jest w górnej warstwie. Raz jedne pokazał z tego tytułu postawę wyższościową, co mi się bardzo nie spodobało. Ale też szczerze podziwiam jego wiedzę i ważność/przydatnośc jego zawodu. Raz nawet zabrał mnie do pracy i widziałam, że pracuje z pasją, z dobrym kontaktem z ludźmi, że ludzie go cenią, że nie jest zmanierowany. Sodówa mu chyba jeszcze nie odbiła. Choć na pewno w jakiejś mierze czuje się lepszy od reszty społeczeństwa.

Myślę o tym, co mnie pociąga w mężczyznach. i tak wydaje mi się, że to chyba nic złego. Problem jest taki, że z grupy, która byłaby docelowa, jako obiekt zaionteresowania, trafiam na takich narcyzów. Myślę, że własnie wśród tych podziwianych przeze mnie, w określonych zawodach, może być ich naturalnie więcej niż w innych grupach zawodowych, i stąd ten traf.

Czy naprawdę nie ma już facetów normalnych, którzy nie używają kariery dla budowania ego? Czy jedno wyklucza drugie?

Jakieś pół roku temu napisałam sobie na kartce cechy mojego wymarzonego partnera. Pisałam, że będzie robił w życiu coś dobrego dla ludzi. Będzie chciał im pomagać. Będzie w nim radość, zdrowe poczucie wartości. Będzie kochał swoją pracę, a jego motywacją będzie chęć czynienia ich życia lepszym.
Taki zawód ma M...i on naprawdę pomaga ludziom. Ale uzywa trochę tego zawodu dla wspierania poczucia wartości. I to mi się nie podoba. Myślę, że to nie on. Nie facet moich marzeń...choć pozornie wydawało się być blisko.

Mam bardzo tę osobę dla siebie jasno określoną. W M jest sporo tych cech i to mnie przyciągnęło. Brakuje mi jednak tego, by miał zdrowe podejście do siebie, do swojej wartości, do wartości innych ludzi. Ma to zaburzone. Ja wiem, że to nie TEN. Ale pewnie on się zjawił, żebym coś przerobiła w tej relacji, coś z nim, i coś sama ze sobą.

85 Ostatnio edytowany przez Esthere (2017-09-20 18:20:10)

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
_v_ napisał/a:

oj dziewczyny smile
nie kazda kobieta od razu musi miec parcie na zwiazek i bycie pepkiem wszechswiata wink

a ja juz w ogole -
jak mysle o byciu pepkiem wszechswiata w zwiazku z jedną osobą to mi sie słabo robi wink

i tak, bzykanie sie z kim chce to moj swiadomy wybor i bardzo jestem z tego zadowolona
zawsze bylam bardzo seksualna, a przez tyle lat tlumilam to i zylam w celibacie
potem był psychol i zachlysniecie sie seksem

a teraz jest w koncu tak jak mam ochote, zeby bylo.
ba, powiem Wam nawet, ze w jednym z panow sie zakochalam wink aaaaaleee... nie mam wzgledem niego żadnych oczekiwan i wymagań

ciesze sie tym, co sam chce mi dac i jednoczesnie korzystam z tych milych motylkow w brzuchu wink nic wiecej mi nie jest potrzebne
nie musi byc ciagu dalszego
nawet bym nie chciala monogamicznego zwiazku, bo jednocześnie lubie sie bzykac z innymi i nie chce z tego rezygnowac smile
jestem zas otwarta na zwiazki otawrte i poliamoryczne, przy czym raczej bez mieszkania razem, bo wolę mieszkac i spac sama.

wystarczy taka odpowiedz? wink

nie patrzcie na innych z wlasnego punktu widzenia i z punktu widzenia wlasnych pragnień i oczekiwan. ja mam zupełnie inne pragnienia, marzenia i priorytety.
a zwiazek monogamiczny nie jest jednym z nich wink

otworzylo sie przede mna zycie, o ktorym kiedys marzylam, a teraz konsekwentnie wprowadzam te marzenia w zycie. bardzo tez swiadomie jestem w stanie powiedziec nie tylko, czego nie chce, ale przede wszystkim czego chcę - uwazam to za duzy krok w moim samorozwoju wink
wybaczcie tą przydluga wypowiedz, ale mam strasznie dobry humor od dluzszego czasu i dzis trochę czasu na pisanie wink

przepraszam autorkę wątku - juz bede siedziec cicho smile

Ja też poniekąd nie umiem czasem się wycofac z relacji przez, że tak to ujmę, wątek erotyczny. Z męzem się kiepściło, ale strasznie mnie pociągał, po latach zawsze był ten ogień, i cięzko było z tego rezygnować.
Ten drugi, pan opisany w innym wątku, no to był ogień nieziemski. Chemia taka, że przekraczało to wszelkie normy. To mnie też trzymało.
Obecny - robi mi się słabo na sam jego zapach/dotyk. I ostatnio się tak idealnie zgraliśmy, że ja tego nie pojmuję w ogóle, to hit mojego życia.
Namiętnośc po prostu się wylewa, gotuje i płonie, i wszystko naraz. No i to zgranie. Bardzo niechętnie myślę o tym, żeby znów musieć próbować z innym jeśli to by nie wyszło. Normalnie mi się nie chce. Działa to w dwie strony. Ja mam, można powiedzieć takiego pecha, oni wszyscy mnie straszliwie pociągali, a ja seks lubię, i jestem też dla nich mega atrakcyjna pod względem tego dopasowania i preferencji. Naprawdę myśl o tym, że miałabym skończyć znajomośc, a wraz z nią pożegnać ten ogień, to dodatkowy czynnik, który mnie hamuje. Może to brzmi głupio. Ale mam parę doświadczeń - cięzko się zgrać w łóżku. Tu mam wysokie wymagania. Oni je idealnie spełniali. Z niekrywaną i bezwstydną wzajemnością. :-)

86

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Przeczytaj sobie "Mężczyźni są z Marsa,Kobiety z Wenus" - ja przeczytałam i nauczyłam się pewnych rzeczy .
Polecam Ci książkę dzięki której zrozumiesz jacy są faceci podczas kłótni i jak z nimi rozmawiać

87 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2017-09-20 19:08:30)

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

No wiec na co czekasz?

Przeciez widac juz teraz, ze wdepnelas w guano. Chcesz sie meczyc nastepne pol roku by nie wyszlo na to, ze sie "nie staralas"? Wiem, ze jako dziecko, poniewaz kochamy rodzicow, wszystko im wybaczamy i nawet jak matka zalewa sie w trupa, a ojciec tyranizuje, to dziecieca potrzeba milosci pcha nas do trwania i czekania na to, ze cos sie zmieni. Ale. Esthere, Ty nie jestes dzieckiem. Jestes dorosla kobieta. Wez wreszcie za siebie odpowiedzialnosc.

Marna, jak dla mnie, wymowka, jest pisac, ze facet tak jest swietny w lozku, ze wszystko inne przebolejesz. Dobry seks nie jest w stanie zastapic poczucia wlasnej wartosci ani zdrowia psychicznego.

88 Ostatnio edytowany przez _v_ (2017-09-20 19:24:51)

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Esthere napisał/a:
_v_ napisał/a:

oj dziewczyny smile
nie kazda kobieta od razu musi miec parcie na zwiazek i bycie pepkiem wszechswiata wink

a ja juz w ogole -
jak mysle o byciu pepkiem wszechswiata w zwiazku z jedną osobą to mi sie słabo robi wink

i tak, bzykanie sie z kim chce to moj swiadomy wybor i bardzo jestem z tego zadowolona
zawsze bylam bardzo seksualna, a przez tyle lat tlumilam to i zylam w celibacie
potem był psychol i zachlysniecie sie seksem

a teraz jest w koncu tak jak mam ochote, zeby bylo.
ba, powiem Wam nawet, ze w jednym z panow sie zakochalam wink aaaaaleee... nie mam wzgledem niego żadnych oczekiwan i wymagań

ciesze sie tym, co sam chce mi dac i jednoczesnie korzystam z tych milych motylkow w brzuchu wink nic wiecej mi nie jest potrzebne
nie musi byc ciagu dalszego
nawet bym nie chciala monogamicznego zwiazku, bo jednocześnie lubie sie bzykac z innymi i nie chce z tego rezygnowac smile
jestem zas otwarta na zwiazki otawrte i poliamoryczne, przy czym raczej bez mieszkania razem, bo wolę mieszkac i spac sama.

wystarczy taka odpowiedz? wink

nie patrzcie na innych z wlasnego punktu widzenia i z punktu widzenia wlasnych pragnień i oczekiwan. ja mam zupełnie inne pragnienia, marzenia i priorytety.
a zwiazek monogamiczny nie jest jednym z nich wink

otworzylo sie przede mna zycie, o ktorym kiedys marzylam, a teraz konsekwentnie wprowadzam te marzenia w zycie. bardzo tez swiadomie jestem w stanie powiedziec nie tylko, czego nie chce, ale przede wszystkim czego chcę - uwazam to za duzy krok w moim samorozwoju wink
wybaczcie tą przydluga wypowiedz, ale mam strasznie dobry humor od dluzszego czasu i dzis trochę czasu na pisanie wink

przepraszam autorkę wątku - juz bede siedziec cicho smile

Ja też poniekąd nie umiem czasem się wycofac z relacji przez, że tak to ujmę, wątek erotyczny. Z męzem się kiepściło, ale strasznie mnie pociągał, po latach zawsze był ten ogień, i cięzko było z tego rezygnować.
Ten drugi, pan opisany w innym wątku, no to był ogień nieziemski. Chemia taka, że przekraczało to wszelkie normy. To mnie też trzymało.
Obecny - robi mi się słabo na sam jego zapach/dotyk. I ostatnio się tak idealnie zgraliśmy, że ja tego nie pojmuję w ogóle, to hit mojego życia.
Namiętnośc po prostu się wylewa, gotuje i płonie, i wszystko naraz. No i to zgranie. Bardzo niechętnie myślę o tym, żeby znów musieć próbować z innym jeśli to by nie wyszło. Normalnie mi się nie chce. Działa to w dwie strony. Ja mam, można powiedzieć takiego pecha, oni wszyscy mnie straszliwie pociągali, a ja seks lubię, i jestem też dla nich mega atrakcyjna pod względem tego dopasowania i preferencji. Naprawdę myśl o tym, że miałabym skończyć znajomośc, a wraz z nią pożegnać ten ogień, to dodatkowy czynnik, który mnie hamuje. Może to brzmi głupio. Ale mam parę doświadczeń - cięzko się zgrać w łóżku. Tu mam wysokie wymagania. Oni je idealnie spełniali. Z niekrywaną i bezwstydną wzajemnością. :-)

Esthere, akurat w tej kwestii rozumiem Cie doskonale
jakbym slyszala wlasne mysli...
po pierwszym powaznym rozstaniu (to byly juz jakieśdwa miesiace) mialam ochote na seks, wiec poszlam do lozka z pewnym chłopakiem.wydawal sie fajny. ale ten seksbyl tak tragiczny, makabrycznyi nieprzyjemny, ze w domu ryczalam za seksem z psycholem...
za tym dopasowaniem,bo z nim bylo bosko

i wrocilam do niego hmm
myslalam dokladnie to samo: ze sie zaplacze, jesli znow bede musiala szukac kogos dopasowanego w seksie hmm
i jeśli kazdy seks bedzie tak okropny jak tamten

trzeba mieć świadomość, ze psychopaci daja taki właśnie seks. nie boja sie niczego,nie maja granic, zrobia dosłownie wszystko.
ale seks z nimi wcale nie jest taki fajny w gruncie rzeczy. mnie non stop meczyly infekcje, a jak pozniej poznalam pewne mechanizmy dzialania psycholi, to ten seks nagle przestal byc taki boski.

przeszlo mi wszystko
teraz, gdyby on mnie dotknął, to bym sie chyba porzygala z obrzydzenia

a seks... roznie bywa, z jednym panem jest gorzej, z innym lepiej, z jeszcze innym super - kojtynuuuje to, co jest super smile poznaje fajnych ludzi i zdobywam nowe doświadczenia. szczegolnie z tym jednym panem seks jest totalnie świetny (choć... bez orgazmow przewaznie) - odkrywam po prostu nowe lady i bardzo mi sie to podoba smile
i już wiem, ze nie ma sytuacji bez wyjscia
wiem tez,ze nic sie nie powtórzy - ale to dobrze,bo na tym polega zycie smile i z każdym zawsze bedzie inaczej - i wcale nie mam tu na myśli tylko seksu wink

qrde, ale wlasnie to jest najciekawsze w tym wszystkim - ze mozna kolekcjonowac tyle roznych przeżyć, wspomnień smile ze każde jest inne i na swoj sposób fajne.jakie przez to zycie jest ciekawe smile

edit: nie czytaj żadnych mezczyzn z marsa ani kobiet-zolz bo to taka sama manipulacja
raczej ucz sie normalnej komunikacji miedzyludzkiej bez podzialu na płeć.

89

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Beyondblackie napisał/a:

No wiec na co czekasz?

Przeciez widac juz teraz, ze wdepnelas w guano. Chcesz sie meczyc nastepne pol roku by nie wyszlo na to, ze sie "nie staralas"? Wiem, ze jako dziecko, poniewaz kochamy rodzicow, wszystko im wybaczamy i nawet jak matka zalewa sie w trupa, a ojciec tyranizuje, to dziecieca potrzeba milosci pcha nas do trwania i czekania na to, ze cos sie zmieni. Ale. Esthere, Ty nie jestes dzieckiem. Jestes dorosla kobieta. Wez wreszcie za siebie odpowiedzialnosc.

Marna, jak dla mnie, wymowka, jest pisac, ze facet tak jest swietny w lozku, ze wszystko inne przebolejesz. Dobry seks nie jest w stanie zastapic poczucia wlasnej wartosci ani zdrowia psychicznego.

Nie miałam absolutnie na myśli ze mogę to przeboleć i ze związek może istnieć tylko w oparciu o dobry seks.  To tylko jeden z czynników który mnie trzyma. Dla mnie ważny.  Ale jest wiele innych. Od poprzednich partnerów odeszlam pomimo tego i nie ma takiej możliwości aby tu było inaczej.

Co do dorosłości - tak, nie jestem dzieckiem.  Należy oddzielić tamte emocje od aktualnych.  Pisałam o sobie aby nakreślić jakieś tło.  Pewnie cześć piętna przeszłości jeszcze we mnie siedzi. Pewnie odczuwam jeszcze nie do końca jak zdrowa osoba. Ale robie tyle ile mogę.  Ile potrafię.  Tego nauczyła mnie terapia. Nie czuć złości do siebie dlatego ze na dany moment jeszcze czegoś nie umiem. Akceptowania różnych uczuć.  Nawet własnych błędów. 
Z czasem będę funkcjonować lepiej i wiem ze jestem na coraz lepszej ścieżce. Widzę cel przed sobą.  I sens. 
Ta znajomość się skończy. I przyjdzie nowe.  Lepsze.

90 Ostatnio edytowany przez Esthere (2017-09-20 19:55:41)

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
_v_ napisał/a:
Esthere napisał/a:
_v_ napisał/a:

oj dziewczyny :)
nie kazda kobieta od razu musi miec parcie na zwiazek i bycie pepkiem wszechswiata ;)

a ja juz w ogole -
jak mysle o byciu pepkiem wszechswiata w zwiazku z jedną osobą to mi sie słabo robi ;)

i tak, bzykanie sie z kim chce to moj swiadomy wybor i bardzo jestem z tego zadowolona
zawsze bylam bardzo seksualna, a przez tyle lat tlumilam to i zylam w celibacie
potem był psychol i zachlysniecie sie seksem

a teraz jest w koncu tak jak mam ochote, zeby bylo.
ba, powiem Wam nawet, ze w jednym z panow sie zakochalam ;) aaaaaleee... nie mam wzgledem niego żadnych oczekiwan i wymagań

ciesze sie tym, co sam chce mi dac i jednoczesnie korzystam z tych milych motylkow w brzuchu ;) nic wiecej mi nie jest potrzebne
nie musi byc ciagu dalszego
nawet bym nie chciala monogamicznego zwiazku, bo jednocześnie lubie sie bzykac z innymi i nie chce z tego rezygnowac :)
jestem zas otwarta na zwiazki otawrte i poliamoryczne, przy czym raczej bez mieszkania razem, bo wolę mieszkac i spac sama.

wystarczy taka odpowiedz? ;)

nie patrzcie na innych z wlasnego punktu widzenia i z punktu widzenia wlasnych pragnień i oczekiwan. ja mam zupełnie inne pragnienia, marzenia i priorytety.
a zwiazek monogamiczny nie jest jednym z nich ;)

otworzylo sie przede mna zycie, o ktorym kiedys marzylam, a teraz konsekwentnie wprowadzam te marzenia w zycie. bardzo tez swiadomie jestem w stanie powiedziec nie tylko, czego nie chce, ale przede wszystkim czego chcę - uwazam to za duzy krok w moim samorozwoju ;)
wybaczcie tą przydluga wypowiedz, ale mam strasznie dobry humor od dluzszego czasu i dzis trochę czasu na pisanie ;)

przepraszam autorkę wątku - juz bede siedziec cicho :)

Ja też poniekąd nie umiem czasem się wycofac z relacji przez, że tak to ujmę, wątek erotyczny. Z męzem się kiepściło, ale strasznie mnie pociągał, po latach zawsze był ten ogień, i cięzko było z tego rezygnować.
Ten drugi, pan opisany w innym wątku, no to był ogień nieziemski. Chemia taka, że przekraczało to wszelkie normy. To mnie też trzymało.
Obecny - robi mi się słabo na sam jego zapach/dotyk. I ostatnio się tak idealnie zgraliśmy, że ja tego nie pojmuję w ogóle, to hit mojego życia.
Namiętnośc po prostu się wylewa, gotuje i płonie, i wszystko naraz. No i to zgranie. Bardzo niechętnie myślę o tym, żeby znów musieć próbować z innym jeśli to by nie wyszło. Normalnie mi się nie chce. Działa to w dwie strony. Ja mam, można powiedzieć takiego pecha, oni wszyscy mnie straszliwie pociągali, a ja seks lubię, i jestem też dla nich mega atrakcyjna pod względem tego dopasowania i preferencji. Naprawdę myśl o tym, że miałabym skończyć znajomośc, a wraz z nią pożegnać ten ogień, to dodatkowy czynnik, który mnie hamuje. Może to brzmi głupio. Ale mam parę doświadczeń - cięzko się zgrać w łóżku. Tu mam wysokie wymagania. Oni je idealnie spełniali. Z niekrywaną i bezwstydną wzajemnością. :-)

Esthere, akurat w tej kwestii rozumiem Cie doskonale
jakbym slyszala wlasne mysli...
po pierwszym powaznym rozstaniu (to byly juz jakieśdwa miesiace) mialam ochote na seks, wiec poszlam do lozka z pewnym chłopakiem.wydawal sie fajny. ale ten seksbyl tak tragiczny, makabrycznyi nieprzyjemny, ze w domu ryczalam za seksem z psycholem...
za tym dopasowaniem,bo z nim bylo bosko

i wrocilam do niego :/
myslalam dokladnie to samo: ze sie zaplacze, jesli znow bede musiala szukac kogos dopasowanego w seksie :/
i jeśli kazdy seks bedzie tak okropny jak tamten

trzeba mieć świadomość, ze psychopaci daja taki właśnie seks. nie boja sie niczego,nie maja granic, zrobia dosłownie wszystko.
ale seks z nimi wcale nie jest taki fajny w gruncie rzeczy. mnie non stop meczyly infekcje, a jak pozniej poznalam pewne mechanizmy dzialania psycholi, to ten seks nagle przestal byc taki boski.

przeszlo mi wszystko
teraz, gdyby on mnie dotknął, to bym sie chyba porzygala z obrzydzenia

a seks... roznie bywa, z jednym panem jest gorzej, z innym lepiej, z jeszcze innym super - kojtynuuuje to, co jest super :) poznaje fajnych ludzi i zdobywam nowe doświadczenia. szczegolnie z tym jednym panem seks jest totalnie świetny (choć... bez orgazmow przewaznie) - odkrywam po prostu nowe lady i bardzo mi sie to podoba :)
i już wiem, ze nie ma sytuacji bez wyjscia
wiem tez,ze nic sie nie powtórzy - ale to dobrze,bo na tym polega zycie :) i z każdym zawsze bedzie inaczej - i wcale nie mam tu na myśli tylko seksu ;)

qrde, ale wlasnie to jest najciekawsze w tym wszystkim - ze mozna kolekcjonowac tyle roznych przeżyć, wspomnień :) ze każde jest inne i na swoj sposób fajne.jakie przez to zycie jest ciekawe :)

edit: nie czytaj żadnych mezczyzn z marsa ani kobiet-zolz bo to taka sama manipulacja
raczej ucz sie normalnej komunikacji miedzyludzkiej bez podzialu na płeć.

To są różne odczucia i wiem co to znaczy. Nic się nie powtórzy w seksie - bo to są unikalne reakcje, zachowania. A ponieważ paleta dobrych doświadczeń i wspomnień juz jest - stąd duża obawa ze za kolejnym razem może nie być aż tak dobrze. 
W przypadku M to ja go w dużej mierze wprowadzilam na pewne lądy i zobaczyłam jak się otworzył i zmienił pod wpływem tego. Jeśli mamy jakieś fantazje, potrzeby - to jest naprawdę zgrane w jednym czasie. On też dba bardzo o moją przyjemność.  Idealnie się uzupełniamy.  W seksie jest taki kochany. Taki jak trzeba. Bardzo czuć z nim więź.  Przepadamy za sobą. Dajemy sobie mnóstwo czułości i ostrzejszych akcentów tez. W takiej dozie jaka nam odpowiada.  I to jest takie naturalne.  Samo się układa.  Jestem idealnie spełniona z nim. Daliśmy sobie wszystko co najlepsze w tej dziedzinie. To mój najczulszy i najbardziej zgrany partner ever. I ja dla niego też jestem taka osoba bo to czuje i widzę. 

Ja po rozstaniu z poprzednim miałam trochę przerwy.  Nawet sobie wmowilam ze ten seks nie taki ważny,  przeżyje.  I teraz, przy M, znów odzyly wszystkie dzikie instynkty,  pragnienia. Byłoby mi bardzo trudno teraz przestawić się na tryb zamrożenia swoich potrzeb. Strasznie mnie rozbudził. Ciężko mi sobie wyobrazić choćby 3 dni bez seksu.  A co dopiero pół roku czy Bóg wie ile , zanim znalazłby się ktoś odpowiedni. Przeżywamy ze sobą trzęsienie ziemi. I chyba właśnie na pożegnanie tego nie jestem jeszcze gotowa. Wiem. Głupie...Rozbudził mnie i rozsmakowalam się w tym. Za każdym razem jest coraz lepiej i boję się jak dobrze może być za jakiś czas. :). To nie ułatwia sprawy. Nie determinuje mnie...ale jest cholernie ważne.

91

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

powiem tak: wybór jest Twój

dobry seks, świetny seks można znaleźć jeszcze raz

zdrowia psychicznego już tak latwo nie odzyskasz

dla mnie to sie stało jasne w pewnym momencie i teraz jak sobie policzylam to juz ponad 15 miesięcy nie kontaktuje sie z eks,nie tesknie,nawet nie mysle za bardzo,no chyba ze na potrzeby takich wątków jak Twój.

od prawie poltora roku nie pomyślałam ani razu,ze jest mi zle czy jestem smutna,bo... nie bylam smile spelniam sie w pracy, pracuję na awans, spelniam swoje fantazje seksualne,doksztalcam sie, zawieram przyjaznie,za miesiąc ide na piercing, bo marzę o tym juz od dwoch lat big_smile

po prostu zycie jest piekne,nawet jeśli nadal rzuca mi pod nogi klody w postaci roznych,stresujacych sytuacji wink

92 Ostatnio edytowany przez Esthere (2017-09-20 20:25:47)

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
_v_ napisał/a:

powiem tak: wybór jest Twój

dobry seks, świetny seks można znaleźć jeszcze raz

zdrowia psychicznego już tak latwo nie odzyskasz

dla mnie to sie stało jasne w pewnym momencie i teraz jak sobie policzylam to juz ponad 15 miesięcy nie kontaktuje sie z eks,nie tesknie,nawet nie mysle za bardzo,no chyba ze na potrzeby takich wątków jak Twój.

od prawie poltora roku nie pomyślałam ani razu,ze jest mi zle czy jestem smutna,bo... nie bylam smile spelniam sie w pracy, pracuję na awans, spelniam swoje fantazje seksualne,doksztalcam sie, zawieram przyjaznie,za miesiąc ide na piercing, bo marzę o tym juz od dwoch lat big_smile

po prostu zycie jest piekne,nawet jeśli nadal rzuca mi pod nogi klody w postaci roznych,stresujacych sytuacji wink

Wiem ze jeszcze może być dobrze. Tylko mam taki moment zachłysniecia tym seksem. smile
Jeszcze się troszkę pobawić tym, poeksperymentować. smile. O tak! smile
O ile mnie nie wykonczy psychicznie.

W ogóle przez te jego zachowania bardzo obniżyła się jego ranga w moich oczach. Ostatnio tak leżę naga przy nim i myślę : jesteś super w te klocki, idealny do tego, do życia nie.

Boże.  Gdyby słyszał te myśli.  smile Ale byłby dym. :-D
On mi i tak parę razy wyraził wątpliwość czy aby nie spotykamy się tylko dla seksu.  No wtedy tak nie było.  Ale zaczynam go umieszczać w tej szufladce bo juz k....nie mam siły prowadzić potyczki o pierdoly. 

Wiec może tak : spotkanko o 20 w dzień w który on ma kolejnego dnia na 7 do pracy i odpuścić sobie resztę.  Zając się sobą.  Tak jak Ty. Rozwijać się. Kwitnąc i po prostu żyć.  Na serio to rozważam.

93

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Esthere napisał/a:
_v_ napisał/a:

powiem tak: wybór jest Twój

dobry seks, świetny seks można znaleźć jeszcze raz

zdrowia psychicznego już tak latwo nie odzyskasz

dla mnie to sie stało jasne w pewnym momencie i teraz jak sobie policzylam to juz ponad 15 miesięcy nie kontaktuje sie z eks,nie tesknie,nawet nie mysle za bardzo,no chyba ze na potrzeby takich wątków jak Twój.

od prawie poltora roku nie pomyślałam ani razu,ze jest mi zle czy jestem smutna,bo... nie bylam smile spelniam sie w pracy, pracuję na awans, spelniam swoje fantazje seksualne,doksztalcam sie, zawieram przyjaznie,za miesiąc ide na piercing, bo marzę o tym juz od dwoch lat big_smile

po prostu zycie jest piekne,nawet jeśli nadal rzuca mi pod nogi klody w postaci roznych,stresujacych sytuacji wink

Wiem ze jeszcze może być dobrze. Tylko mam taki moment zachłysniecia tym seksem. smile
Jeszcze się troszkę pobawić tym, poeksperymentować. smile. O tak! smile
O ile mnie nie wykonczy psychicznie.

W ogóle przez te jego zachowania bardzo obniżyła się jego ranga w moich oczach. Ostatnio tak leżę naga przy nim i myślę : jesteś super w te klocki, idealny do tego, do życia nie.

Boże.  Gdyby słyszał te myśli.  smile Ale byłby dym. :-D
On mi i tak parę razy wyraził wątpliwość czy aby nie spotykamy się tylko dla seksu.  No wtedy tak nie było.  Ale zaczynam go umieszczać w tej szufladce bo juz k....nie mam siły prowadzić potyczki o pierdoly. 

Wiec może tak : spotkanko o 20 w dzień w który on ma kolejnego dnia na 7 do pracy i odpuścić sobie resztę.  Zając się sobą.  Tak jak Ty. Rozwijać się. Kwitnąc i po prostu żyć.  Na serio to rozważam.

nie chcę być brutalna (qrde, kogo ja oszukuje - zawsze jestem brutalna wink ), ale na etapie,na którym jesteś, to jeszcze Cię czeka daleka droga wink

ale będę trzymać kciuki smile

94

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Esthere, rozumiem, ze emocje, ze seks ale to ma naprawde krotkie nogi hmm Spotykalam sie kiedys z takim panem, ktory w lozku powalal totalnie, byl przystojny jak model i do tego jeszcze swietnie "wyposazony". Ale tylko wystarczylo, ze pan otworzyl usta i ujawnil plycizny swojego umyslu i brzydkosc charakteru by po ktoryms tam razie jego wirtuozeria seksualna kompletnie przestala na mnie dzialac. Zamiast widziec super seksownego mezczyzne, widzialam zalosliwego chlopaczka, ktory wszystkim zawiscil i nie maial nic ciekawego do powiedzenia.

95

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Beyondblackie napisał/a:

Esthere, rozumiem, ze emocje, ze seks ale to ma naprawde krotkie nogi hmm Spotykalam sie kiedys z takim panem, ktory w lozku powalal totalnie, byl przystojny jak model i do tego jeszcze swietnie "wyposazony". Ale tylko wystarczylo, ze pan otworzyl usta i ujawnil plycizny swojego umyslu i brzydkosc charakteru by po ktoryms tam razie jego wirtuozeria seksualna kompletnie przestala na mnie dzialac. Zamiast widziec super seksownego mezczyzne, widzialam zalosliwego chlopaczka, ktory wszystkim zawiscil i nie maial nic ciekawego do powiedzenia.

Pewnie ze sam seks to nie wszystko. Z nim łączy mnie więcej. Sposób spędzania czasu. Lubimy te same miejsca. Rozrywki. Spedzalismy czas razem z naszymi dziećmi.  Jest inteligentny.  Tak więc nie tylko seks nas łączy.  Jednocześnie z powodu walki o pierdoły odpuszczam go sobie jako partnera na życie.  Wiem ze to nie wypali za jakiś czas.
Korzystam z tego co mogę.  I dopóki jest to możliwe.  Zobaczę jak to wyjdzie.

Bardzo głębokie zaangazowanie emocjonalne tu nie wchodzi w grę z mojej strony bo do tego potrzebuje uczucia zrozumienia i podobienstwa w reagowaniu emocjonalnym. Myślę że mogę go lubić czy być przywiazana do pewnego stopnia...I że jak mi zajdzie mocniej za skórę to się wycofam. 
Jestem ciekawa co przniesie najbliższy czas. Dam znać.

96

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Esthere, ale to, ze jest inteligentny i Ci imponuje nie czyni go dobrym materialem na partnera sad Rozmawiamy przeciez ciagle o tym samym czlowieku, ktory Cie psychologicznie terroryzuje, manipuluje Toba i traktuje Cie jak mentalny worek treningowy by uzupelniac swoje braki.

To jest moment kiedy normalnie myslaca osoba UCIEKA, a nie czeka na to ile moze tego wytrzymac.

97

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Beyondblackie napisał/a:

Esthere, ale to, ze jest inteligentny i Ci imponuje nie czyni go dobrym materialem na partnera sad Rozmawiamy przeciez ciagle o tym samym czlowieku, ktory Cie psychologicznie terroryzuje, manipuluje Toba i traktuje Cie jak mentalny worek treningowy by uzupelniac swoje braki.

To jest moment kiedy normalnie myslaca osoba UCIEKA, a nie czeka na to ile moze tego wytrzymac.

Przeciez juz parokrotnie wyrazilam taką myśl,  że to nie jest materiał na partnera na życie.  Odpowiadając na post V nawiazywalam do tego,  że to nie jest znajomosc,  która opiera się tylko na seksie, bo sam seks,  bez poczucia atrakcyjności w innych sferach,  jest mało podniecający. 
To nie zmienia faktu, że byłoby bardzo trudno żyć z takim człowiekiem na codzień.  Ja tego nigdzie nie neguje.  Zgadzam się z Wami w całej rozciągłości.
Pisałam powyżej,  że jest to znajomość,  która zapewne się zakończy i to z mojej inicjatywy.
Facet ma swoje jazdy,  ale od czasu do czasu. Ja się temu przyglądam i czekam aż powstanie we mnie na tyle klarowne odczucie na temat tego, co mi to robi, aż skłoni mnie to do konkretnej decyzji.

Piszesz ze normalna osoba ucieka. Ja wcześniej wspomniałam ze mam inny próg tolerancji niż zdrowa osoba. Ale zapewniam że go mam.
Dla mnie to jeszcze nie jest moment ucieczki. Jak to poczuje to tak będzie. 
Decyzje podejmujemy sami i nigdy dlatego ze " ktoś tak powiedział ". Sami musimy to czuć.  To emocje są sygnałem do działania.  Taka gotowość na wycofanie musi przyjść ze środka.  Wtedy jest z pełnego przekonania.

M jest dość nieprzyjemny w sytuacjach konfliktowych bo ma metodę odbijania piłeczki.  Krytyka go rani i nie zna innej metody jak próba zranienia kogoś.  Rozmawialiśmy o tym.
Facet nie zarządza dobrze emocjami. Nie radzi sobie. To się nie zmieni. Pytanie jak ja się z tym czuje.  Ano sprawdzam.  Poznaje to. Mam prawo.
Granice tez mam. Do jakiegoś tam pułapu. To wiem. Jak je poważnie przekroczy to się wycofam bo potrafię to zrobić. Ja się nie obawiam krzywdy z jego strony. Może mnie trochę wkurzyc ale nie zrobi mi krzywdy. Nie będę rozpaczac po nim i płakać ze facet mnie nie kocha. Zwyczajnie zobaczę dalej jak się to toczy. Juz emocjonalnie się z tego oddalam. Przyjdzie moment ze sama uznam ze tego nie chce. Ale to jeszcze nie ta chwila.

98

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Esthere napisał/a:

Z tą nadzieją jest tak, że jej autentycznie nie mam. Na poziomie logicznym, w głowie, intelektualnie.

Bo i ja nie miałam na myśli poziomu racjonalnego, logicznego i świadomego. Chodziło bardziej o poziom nieświadomości, pewnych emocjonalnych braków, tęsknot i pragnień, które mają swoje korzenie w dalekiej przeszłości i uaktywniają się w bliskiej relacji. Pisałaś, że byłaś na terapii, sięgnęłaś swoich bolesnych doświadczeń z przeszłości, więc liczyłam na to, że to będzie dla ciebie jasne.

99 Ostatnio edytowany przez Esthere (2017-09-21 10:24:30)

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
summerka88 napisał/a:
Esthere napisał/a:

Z tą nadzieją jest tak, że jej autentycznie nie mam. Na poziomie logicznym, w głowie, intelektualnie.

Bo i ja nie miałam na myśli poziomu racjonalnego, logicznego i świadomego. Chodziło bardziej o poziom nieświadomości, pewnych emocjonalnych braków, tęsknot i pragnień, które mają swoje korzenie w dalekiej przeszłości i uaktywniają się w bliskiej relacji. Pisałaś, że byłaś na terapii, sięgnęłaś swoich bolesnych doświadczeń z przeszłości, więc liczyłam na to, że to będzie dla ciebie jasne.

Oczywiście może być tak jak piszesz. Możliwe ze tak jest.
Może trudny przypadek jest dla mnie wciąż atrakcyjny.
Najtrafniej ujęła to Klio - zmieniłam wyzwanie naprawiania faceta na wyzwanie zarządzania sobą. Bo to jest ambitne zadanie. Myślę jak wpływać na siebie żeby z nim wytrzymać.  Po części oczywiście.  Bo mocno się staram stawiać tez granice. Otwarcie mówić o tym co jest niedopuszczalne.
Tylko tak jak wspomniał Pirx - takie wieczne stawianie granic i ich pilnowanie tez jest energochłonne. 

Mam teraz tak ze trochę nie wiem co czuje. Ta znajomość nie budzi na tyle jednoznacznych odczuć żebym świadomie wybrała czy tu jeszcze zostać czy odejść.  Żadnej opcji nie czuje tak do końca. 

Nie ma tak dużego ładunku negatywnego by podjąć kroki o zerwaniu. I nie ma na tyle fajnie by czuć ze to związek na życie. 

A ja tak mam ze musze coś poczuć.  Inaczej nie rusze z miejsca.

100

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Dla mnie dalsze udzielanie sie w tym watku nie ma sensu. Autorka wszystko wie, jest swiadoma z kim ma do czynienia ale podjela juz dawno decyzje ze mimo to nie zamierza na razie rezygnowac z tej znajomosci. Kolejne  argumenty, psychoanalizy jej i tego goscia nie maja wiec raczej prawa bytu gdyz ..patrz wyzej decyzja zostala podjeta. Poza tym mam wrazenie ze ten watek ma jej rekompensowac jakies deficyty, np zaiteresowania nia i jej uczuciami, ktorego to zainteresowania brak ze strony pseudopartnera. Ja nie zamierzam dawac jej tej atencji. Podjela decyzje wiec powodzenia. Oby okazala sie to wlasciwa decyzja.

101

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
feniks35 napisał/a:

Dla mnie dalsze udzielanie sie w tym watku nie ma sensu. Autorka wszystko wie, jest swiadoma z kim ma do czynienia ale podjela juz dawno decyzje ze mimo to nie zamierza na razie rezygnowac z tej znajomosci. Kolejne  argumenty, psychoanalizy jej i tego goscia nie maja wiec raczej prawa bytu gdyz ..patrz wyzej decyzja zostala podjeta. Poza tym mam wrazenie ze ten watek ma jej rekompensowac jakies deficyty, np zaiteresowania nia i jej uczuciami, ktorego to zainteresowania brak ze strony pseudopartnera. Ja nie zamierzam dawac jej tej atencji. Podjela decyzje wiec powodzenia. Oby okazala sie to wlasciwa decyzja.

Fenix, pisałam powyżej ze ja nie mam klarowności.
Ten wątek mi pomaga nie w sensie atencji,  ale w sensie próby poukladania sobie co czuję. 

Atencja partnera nie jest też najważniejsza.  Otaczają mnie przyjaciele.  Kilkuosobowe grono osób które mnie rozumieją.  Potrzebowałam forum aby jednak dołożyć do tego opinie całkowicie bezstronne.

Klio zwróciła uwagę na jego narcystyczne rysy co mi umknęło.  Bardziej rozpatrywalam gościa w sensie dominacji - uległości wyniesionej z domu - ale to dzięki forum doczytałam więcej na ten temat. Jego cecha  ( czucie się dominującym lub zdominowanym - bez stanów pośrednich ) - jest cechą narcystycznà.  Powoli mi się to układa w całość. Ja mam tylko problem z tym żeby w sobie poczuć taki wyraźny impuls, głos , emocję - ze to relacja nie dla mnie. Co z tego ze wiem. Jak nie czuje.

Pewnie ze forum tego nie rozwiąże za mnie.

Nie mam problemu z nieprzyjmowaniem wiedzy i świadomością.  Jestem otwarta na to co moze we mnie siedzieć.  Mam problem żeby poczuć coś na tyle klarownie by zadziałać.

Dziś się z nim widze. Będę się starała wczuć w siebie. Co mi ta relacja robi. Czy jest sens. Co ja właściwie czuje.

W tej chwili jakiś smutek.
I to ze musze się bardziej skupić na sobie. Nie na nim. Na życiu.  Na rozwoju.
Gdzieś się zapętliłam w tym wszystkim.

102

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
feniks35 napisał/a:

Dla mnie dalsze udzielanie sie w tym watku nie ma sensu. Autorka wszystko wie, jest swiadoma z kim ma do czynienia ale podjela juz dawno decyzje ze mimo to nie zamierza na razie rezygnowac z tej znajomosci. Kolejne  argumenty, psychoanalizy jej i tego goscia nie maja wiec raczej prawa bytu gdyz ..patrz wyzej decyzja zostala podjeta. Poza tym mam wrazenie ze ten watek ma jej rekompensowac jakies deficyty, np zaiteresowania nia i jej uczuciami, ktorego to zainteresowania brak ze strony pseudopartnera. Ja nie zamierzam dawac jej tej atencji. Podjela decyzje wiec powodzenia. Oby okazala sie to wlasciwa decyzja.

Coś jest w tym, co piszesz. Autorka straciła kontrolę na tym, co się dzieje w jej życiu, bo po raz kolejny widzi rychły koniec swojego związku i szukała czegokolwiek, co odsunie od niej poczucie bycia czyimś przedłużeniem i znalazła:

Esthere napisał/a:

zmieniłam wyzwanie naprawiania faceta na wyzwanie zarządzania sobą

Na razie to wystarcza. Już ma poczucie kontroli i tego, że to ona zarządza sytuacją. Na razie wystarczy.

103

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Zycze powodzenia, ale tak naprawde mam wrazenie, ze ciagle zajmujesz sie "naprawianiem" faceta, a nie praca nad soba. Duzo tu rozkmin na temat jego uczuc, motywacji, pseudoanaliz, a brak takiego zdrowego instynktu samozachowawczego, ktory jak mlotem wali, ze ten facet to TOKSYK.

Jestes dorosla kobieta, a nie chcesz za siebie brac odpowiedzialnosci. Smutne to.

104

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
summerka88 napisał/a:
feniks35 napisał/a:

Dla mnie dalsze udzielanie sie w tym watku nie ma sensu. Autorka wszystko wie, jest swiadoma z kim ma do czynienia ale podjela juz dawno decyzje ze mimo to nie zamierza na razie rezygnowac z tej znajomosci. Kolejne  argumenty, psychoanalizy jej i tego goscia nie maja wiec raczej prawa bytu gdyz ..patrz wyzej decyzja zostala podjeta. Poza tym mam wrazenie ze ten watek ma jej rekompensowac jakies deficyty, np zaiteresowania nia i jej uczuciami, ktorego to zainteresowania brak ze strony pseudopartnera. Ja nie zamierzam dawac jej tej atencji. Podjela decyzje wiec powodzenia. Oby okazala sie to wlasciwa decyzja.

Coś jest w tym, co piszesz. Autorka straciła kontrolę na tym, co się dzieje w jej życiu, bo po raz kolejny widzi rychły koniec swojego związku i szukała czegokolwiek, co odsunie od niej poczucie bycia czyimś przedłużeniem i znalazła:

Esthere napisał/a:

zmieniłam wyzwanie naprawiania faceta na wyzwanie zarządzania sobą

Na razie to wystarcza. Już ma poczucie kontroli i tego, że to ona zarządza sytuacją. Na razie wystarczy.

To prawda. Poczucie kontroli...

105 Ostatnio edytowany przez Pirx (2017-09-21 12:36:22)

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Esthere

Przeczytałem to jeszcze raz. I widzę to w ten sposób:
Jako dziecko miałaś misję 'naprawiania' i trzymania wszystkiego do kupy.Rozumiem.Też tak miałem.
Zostałem 'bialym rycerzem'.Na długo.Też mam daleko przesunięty próg wytrzymałosci,ale zachowam go na 'gorsze' czasy.

Teraz nadal jesteś w tym. Znasz już mechanizm.Czas go okielznać albo się pozbyć.Wybrać pomiędzy dwoma naturami. Esthere która o wszystko dba,tłumaczy,uczy.naprawia  a Esthere  której coś przeszkadza, nie zgadza się, mówi co myśli ,wali pięścią  i wychodzi zatrzaskując za sobą drzwi.I żyje własnym życiem.
Teraz, tak jak napisała summerka ,nie miałaś kontroli nad własnym życiem. Bo założyłaś sobie kajdany 'dobrej' Esthere .Konflikt.Między tym co trzeba zrobić,a próbą naprawienia.
Zamęczysz się

Tego związku już nie uratujesz, a tak jak V napisała : seks znajdziesz wszędzie.
V wybrała 'swobodę' i opartą na tym strefę komfortu. Ja wybrałem 'agresywniejszą' stronę mojej natury.Nie interesuje mnie czy ktoś jest 'psycholem' czy po prostu nie rozumie że coś mi się nie podoba.Taką samą 'maczugą' oberwie.Albo się dogadujemy - albo cześć.Bez żalu z mojej strony.
Dominujące? Może.Ale dynda mi to kalafiorem. Nie zawsze jestem 'dobrym' człowiekiem.

Odzyskujesz teraz kontrolę.Porzuć sentymenty, nic nie tracisz -jedynie piekło.Zawieszasz decyzję o swoim życiu w oparciu o czyjeś zachowanie.Po co?
A kontrola otoczenia to iluzja.Kontrolować możesz tylko siebie i swoje życie.

106

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Beyondblackie napisał/a:

Zycze powodzenia, ale tak naprawde mam wrazenie, ze ciagle zajmujesz sie "naprawianiem" faceta, a nie praca nad soba. Duzo tu rozkmin na temat jego uczuc, motywacji, pseudoanaliz, a brak takiego zdrowego instynktu samozachowawczego, ktory jak mlotem wali, ze ten facet to TOKSYK.

Jestes dorosla kobieta, a nie chcesz za siebie brac odpowiedzialnosci. Smutne to.

Co jest w nim najbardziej toksyczne? Przykład?   

Chce pracować nad sobą. 
Co powinnam zrobić w ramach tej pracy?
Była terapia. Studia. Skończyłam złe małżeństwo.  Zły jeden związek. 

Byłam sama ostanie 7 mcy. A tak naprawdę sama przez juz 3 ostatnie lata. Bo ex to był związek na odległość.  Bez jego zaangażowania. No to co to za związek?  Jakieś spotkanie raz na miesiąc.  Czy max 2 razy.
Jestem mega zmęczona byciem sama.  Jest mi po ludzku ciezko.

Kiedyś zgrywalam Zosie Samosie.  Teraz częściej przyznaje ze z czymś nie daje rady. Jest mi tak za trudno. Po prostu.

Szukałam osoby dla siebie. Kogos kto się zaangazuje. On to mi daje. Ma wadę.  Przewrazliwienie na swoim punkcie. Odbijanie piłki w dyskusjach. Może każdy coś ma. Jest cholernie trudno znaleźć kogoś pasujacego gdy się ma 35 lat. Przestaje mi się chcieć szukać.  Nie mam siły znów próbować.  Sądziłam ze skoro wiele parametrów z M zatrybilo to będzie dobrze.

Mogę to rzucić w cholerę. Ale to znów dalsze szukanie /zmaganie. Może szukam kogoś kogo nie ma? Z każdym coś będzie nie tak. Dlatego próbuje żyć z jego wadą.  Licząc ze się może podocieramy. 
A może to ja go się czepiam? Mam też tendencje wyszukiwania w kimś wad.

Wasi partnerzy Was czasem nie wkurzają?  Nie mówią przykrych rzeczy? Nie jest Wam ciężko żyć z ich jakąś cechą? 

Wiem że on jest przewrazliwiony na swoim punkcie. Taki jest. To prosty rachunek. Albo będę z tym umiała żyć albo nie będę umiała.  Jak poczuje ze nie mogę to odejdę.

107

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Esthere napisał/a:
Beyondblackie napisał/a:

Zycze powodzenia, ale tak naprawde mam wrazenie, ze ciagle zajmujesz sie "naprawianiem" faceta, a nie praca nad soba. Duzo tu rozkmin na temat jego uczuc, motywacji, pseudoanaliz, a brak takiego zdrowego instynktu samozachowawczego, ktory jak mlotem wali, ze ten facet to TOKSYK.

Jestes dorosla kobieta, a nie chcesz za siebie brac odpowiedzialnosci. Smutne to.

Co jest w nim najbardziej toksyczne? Przykład?   

Chce pracować nad sobą. 
Co powinnam zrobić w ramach tej pracy?
Była terapia. Studia. Skończyłam złe małżeństwo.  Zły jeden związek. 

Byłam sama ostanie 7 mcy. A tak naprawdę sama przez juz 3 ostatnie lata. Bo ex to był związek na odległość.  Bez jego zaangażowania. No to co to za związek?  Jakieś spotkanie raz na miesiąc.  Czy max 2 razy.
Jestem mega zmęczona byciem sama.  Jest mi po ludzku ciezko.

Kiedyś zgrywalam Zosie Samosie.  Teraz częściej przyznaje ze z czymś nie daje rady. Jest mi tak za trudno. Po prostu.

Szukałam osoby dla siebie. Kogos kto się zaangazuje. On to mi daje. Ma wadę.  Przewrazliwienie na swoim punkcie. Odbijanie piłki w dyskusjach. Może każdy coś ma. Jest cholernie trudno znaleźć kogoś pasujacego gdy się ma 35 lat. Przestaje mi się chcieć szukać.  Nie mam siły znów próbować.  Sądziłam ze skoro wiele parametrów z M zatrybilo to będzie dobrze.

Mogę to rzucić w cholerę. Ale to znów dalsze szukanie /zmaganie. Może szukam kogoś kogo nie ma? Z każdym coś będzie nie tak. Dlatego próbuje żyć z jego wadą.  Licząc ze się może podocieramy. 
A może to ja go się czepiam? Mam też tendencje wyszukiwania w kimś wad.

Wasi partnerzy Was czasem nie wkurzają?  Nie mówią przykrych rzeczy? Nie jest Wam ciężko żyć z ich jakąś cechą? 

Wiem że on jest przewrazliwiony na swoim punkcie. Taki jest. To prosty rachunek. Albo będę z tym umiała żyć albo nie będę umiała.  Jak poczuje ze nie mogę to odejdę.

ON,ON ON...
A  Ty?

108 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-09-21 14:06:58)

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Esthere napisał/a:
Beyondblackie napisał/a:

Zycze powodzenia, ale tak naprawde mam wrazenie, ze ciagle zajmujesz sie "naprawianiem" faceta, a nie praca nad soba. Duzo tu rozkmin na temat jego uczuc, motywacji, pseudoanaliz, a brak takiego zdrowego instynktu samozachowawczego, ktory jak mlotem wali, ze ten facet to TOKSYK.

Jestes dorosla kobieta, a nie chcesz za siebie brac odpowiedzialnosci. Smutne to.

Co jest w nim najbardziej toksyczne? Przykład?   

Chce pracować nad sobą. 
Co powinnam zrobić w ramach tej pracy?
Była terapia. Studia. Skończyłam złe małżeństwo.  Zły jeden związek. 

Byłam sama ostanie 7 mcy. A tak naprawdę sama przez juz 3 ostatnie lata. Bo ex to był związek na odległość.  Bez jego zaangażowania. No to co to za związek?  Jakieś spotkanie raz na miesiąc.  Czy max 2 razy.
Jestem mega zmęczona byciem sama.  Jest mi po ludzku ciezko.

Kiedyś zgrywalam Zosie Samosie.  Teraz częściej przyznaje ze z czymś nie daje rady. Jest mi tak za trudno. Po prostu.

Szukałam osoby dla siebie. Kogos kto się zaangazuje. On to mi daje. Ma wadę.  Przewrazliwienie na swoim punkcie. Odbijanie piłki w dyskusjach. Może każdy coś ma. Jest cholernie trudno znaleźć kogoś pasujacego gdy się ma 35 lat. Przestaje mi się chcieć szukać.  Nie mam siły znów próbować.  Sądziłam ze skoro wiele parametrów z M zatrybilo to będzie dobrze.

Mogę to rzucić w cholerę. Ale to znów dalsze szukanie /zmaganie. Może szukam kogoś kogo nie ma? Z każdym coś będzie nie tak. Dlatego próbuje żyć z jego wadą.  Licząc ze się może podocieramy. 
A może to ja go się czepiam? Mam też tendencje wyszukiwania w kimś wad.

Wasi partnerzy Was czasem nie wkurzają?  Nie mówią przykrych rzeczy? Nie jest Wam ciężko żyć z ich jakąś cechą? 

Wiem że on jest przewrazliwiony na swoim punkcie. Taki jest. To prosty rachunek. Albo będę z tym umiała żyć albo nie będę umiała.  Jak poczuje ze nie mogę to odejdę.

Esthere, zgadzam się z całym szeregiem argumentów, przytoczonych powyżej przez ciebie. Nie ma ideałów, trudno o totalne dopasowanie, zawsze coś będzie mi lub jemu nie pasowało.
Z tym, że z tego, co wcześniej pisałaś wynika, że ten facet ma syndrom "wszystkie reflektory na mnie" a jak jest się tak doświetlonym to trudno dostrzec kogokolwiek innego. Byłaś kiedyś na scenie, na którą pada mnóstwo światła z reflektorów? Jeśli nie, to uwierz mi, że nie widzisz wówczas nikogo na widowni smile Chcesz być dla faceta przeźroczysta?

109

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Pirx napisał/a:

Esthere

Przeczytałem to jeszcze raz. I widzę to w ten sposób:
Jako dziecko miałaś misję 'naprawiania' i trzymania wszystkiego do kupy.Rozumiem.Też tak miałem.
Zostałem 'bialym rycerzem'.Na długo.Też mam daleko przesunięty próg wytrzymałosci,ale zachowam go na 'gorsze' czasy.

Teraz nadal jesteś w tym. Znasz już mechanizm.Czas go okielznać albo się pozbyć.Wybrać pomiędzy dwoma naturami. Esthere która o wszystko dba,tłumaczy,uczy.naprawia  a Esthere  której coś przeszkadza, nie zgadza się, mówi co myśli ,wali pięścią  i wychodzi zatrzaskując za sobą drzwi.I żyje własnym życiem.
Teraz, tak jak napisała summerka ,nie miałaś kontroli nad własnym życiem. Bo założyłaś sobie kajdany 'dobrej' Esthere .Konflikt.Między tym co trzeba zrobić,a próbą naprawienia.
Zamęczysz się

Tego związku już nie uratujesz, a tak jak V napisała : seks znajdziesz wszędzie.
V wybrała 'swobodę' i opartą na tym strefę komfortu. Ja wybrałem 'agresywniejszą' stronę mojej natury.Nie interesuje mnie czy ktoś jest 'psycholem' czy po prostu nie rozumie że coś mi się nie podoba.Taką samą 'maczugą' oberwie.Albo się dogadujemy - albo cześć.Bez żalu z mojej strony.
Dominujące? Może.Ale dynda mi to kalafiorem. Nie zawsze jestem 'dobrym' człowiekiem.

Odzyskujesz teraz kontrolę.Porzuć sentymenty, nic nie tracisz -jedynie piekło.Zawieszasz decyzję o swoim życiu w oparciu o czyjeś zachowanie.Po co?
A kontrola otoczenia to iluzja.Kontrolować możesz tylko siebie i swoje życie.

To brzmi tak kategorycznie Pirx." Nie interesuje mnie czy ktoś jest psycholem czy po prostu mi się nie podoba. Albo się dogadujemy albo czesc". 
Rozumiem to podejście.  Tylko czy ono nie prowadzi do samotności?  Czy w koncu znalazłeś osobę na tych warunkach? Czy jesteś sam?
Ja faktycznie całe życie miałam misję trzymania wszystkiego do kupy. Rozumiem ze tak się nie da gdy robi to tylko jedna osoba. Tylko akurat ten facet robi dla mnie więcej niż inni dotąd.  Chyba tego się tak uchwycilam.  Ze ktoś w koncu nie mówi tylko robi. I że to jest wartość.
Kuleje tylko komunikacja. On coś opacznie zrozumie. To ta nadwrażliwość, nadreaktywnosc.  Tak. To jest męczące.  Spory o słowa.  To że on bierze dużo do siebie.  Ze jedyny sposób rozwiązywania sporu dla niego to odbijanie pilki. 
Na innych polach się zaangażował i dba o mnie. O zdrowie. O sprawy bieżące.  Pomimo egzaminu i dziecka - on ma dla mnie czas. Niekiedy w grę wchodzi skomplikowana logistyka ale on daje rade ogarnąć nas wszystkich. Mnie z córką.  Siebie ze swoją.  Nasza całą czwórkę. 
Patrzę na całość i jego wada w oderwaniu od całości jest mega ciężka ....ale w połączeniu z reszta chyba do przeżycia.  Bo zawsze z kimś jest coś nie tak. Tego się obawiam.

110

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Esthere napisał/a:

Co jest w nim najbardziej toksyczne? Przykład?

Sama sobie odpowiedz. Czy ma mocno zawyżoną samoocenę? Czy jest przewrażliwiony na swoim punkcie? Czy na wszelkie uwagi krytyczne reaguje agresją i czuje się jak najbardziej skrzywdzona jednostka pod słońcem? Czy realnie podchodzi do swoich osiągnięć czy też wyolbrzymia je? Czy dał Ci do zrozumienia, że jest wybitną jednostką, którą tylko inni wybitni są w stanie zrozumieć? Czy pochłaniają go „sny o potędze”, sukcesach, własnej bystrości i nieomylności? Czy dał Ci znać, że jego tyczą się specjalne prawa i zasady obowiązujące zwykłych śmiertelników jego nie dotyczą? Czy oczekuje nadzwyczajnego traktowania? Czy rozumie uczucia innych ludzi? Czy jest zdolny do empatii? Czy od innych wymaga ciągłej uwagi? Czy jest zdolny zrozumieć, że ktoś nie jest w stanie w danym momencie poświęcić mu uwagę? Czy spodziewa się bezwzględnego podziwu otoczenia?
Kilka  przykładów tego co napisałaś o tym jak odnosi sie do Ciebie i do innych; jakiej kobiety szukał dając tym samym znać, że reprezentuje podobne cechy, podczas gdy rzeczywistość okazała się nieco inna... dały mi już jasną odpowiedź. To jest Jaśnie Pan.
Zastanów się jaka byłaby jego reakcja, gdyby dowiedział się, że podlega on ocenie z Twojej strony i ocena ta nie jest we wszystkim od A do Z pochlebna... Spodziewam się czegoś w rodzaju: Jak śmiesz! Jestem tym i tym! Osiągnąłem to i to, a Ty takie zero śmiesz mnie tak oceniać!
I nie oszukuj się co to powyższego zera... Raz powie Ci, że jesteś wybitna i wyrastająca ponad gmin bo on tylko taką chce i tylko taka jest w stanie go zrozumieć. Gdy pokażesz się z nieco bardziej hardej, niepodziwiającej go strony staniesz się zerem i też Ci to powie. Dwie strony medalu narcyza od snów o potędze do pogardy wobec siebie projektowane są stale na zewnątrz. Doświadczasz obydwu, choć ze względu na początki znajomości tę drugą stronę medalu stara się mocno ukrywać, ale i tak nie udaje mu się całkowicie jej zasłonić. Natura daje o sobie znać wyraźnie.
To, że nie zawsze jest źle o niczym nie świadczy, bo tacy ludzie dla osiągnięcia swoich celów potrafią pokazać miłą twarz. Jego cele i Twoje cele w tworzeniu relacji są zasadniczo różne jednak.
Jak już pisałam dostałaś wszystkie dane do ręki i co z nimi zrobisz to Twoja sprawa, bo Ty będziesz żyła, bądź nie żyła z narcyzem. Twoje wybory i Twoje życie.

111 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2017-09-21 14:28:14)

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Esthere, problem polega na tym, ze PO RAZ KOLEJNY wchodzisz w zwiazek z osoba ewidentnie toksyczna i zaburzona, i starasz sie go "terapeutyzowac". Tak, jak Pirx pisze, nie masz zadnej kontroli nad innymi. Masz tylko kontrole nad soba. Nie zmienisz tego mezczyzny, nie dotrzecie sie razem, bo jest to NIEMOZLIWE. Przepraszam, jakby on pil nalogowo, to tez tlumaczylabys to sobie jako niewinna wade, do ktorej mozna sie przyzwyczaic?

Widzisz, ja mam za soba malzenstwo z takim popapranym fraglesem. Rok mi zajelo pozbieranie sie po nim, tak mnie przejechal. Tylko wiesz co, ja juz nie weszlam nigdy w taki uklad. Jak widzialam pierwsze oznaki toksyki, to dziekowalam za znajomosc. I guzik mnie obchodzilo, co ci panowie sobie o mnie pomysleli. Dzis, od ponad szesciu lat jestem w dobrym, kochajacym zwiazku z normalnym czlowiekiem. Czy nie ma on wogole wad? Pewnie, ze ma, podobnie jak ja. Ale my nie tworzymy toksycznego tygla, w ktorym jedna osoba lata z wywalonym ozorem pod dyktando drugiej. Chociaz oboje jestesmy niecierpliwi i szybko sie denerwujemy, to nigdy ani ja ani on nie fochamy sie, nie obrazamy, nie stosujemy emocjonalnych szantazy, ani soba nie manipulujemy- rzeczy, ktore u Ciebie wychodza po zaledwie kilku miesiacach- bo jestesmy dorosli i umiemy brac za siebie odpowiedzialnosc.

Przez Ciebie przemawia lek przed samotnoscia i chec zaskarbienia sobie milosci za wszelka cene. Wiem, to sie wynosi z DDA- ze jak bardziej sie postaram, to mama/ tata przestanie pic i wreszcie zasluze na milosc. Niestety, w zyciu to tak nie dziala. Jak ktos ma w swojej sygnaturce na forum (przepraszam jezeli przekrece): O milosc sie nie walczy. O prawdziwa nie trzeba, a o falszywa nie warto.

112

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
summerka88 napisał/a:
Esthere napisał/a:
Beyondblackie napisał/a:

Zycze powodzenia, ale tak naprawde mam wrazenie, ze ciagle zajmujesz sie "naprawianiem" faceta, a nie praca nad soba. Duzo tu rozkmin na temat jego uczuc, motywacji, pseudoanaliz, a brak takiego zdrowego instynktu samozachowawczego, ktory jak mlotem wali, ze ten facet to TOKSYK.

Jestes dorosla kobieta, a nie chcesz za siebie brac odpowiedzialnosci. Smutne to.

Co jest w nim najbardziej toksyczne? Przykład?   

Chce pracować nad sobą. 
Co powinnam zrobić w ramach tej pracy?
Była terapia. Studia. Skończyłam złe małżeństwo.  Zły jeden związek. 

Byłam sama ostanie 7 mcy. A tak naprawdę sama przez juz 3 ostatnie lata. Bo ex to był związek na odległość.  Bez jego zaangażowania. No to co to za związek?  Jakieś spotkanie raz na miesiąc.  Czy max 2 razy.
Jestem mega zmęczona byciem sama.  Jest mi po ludzku ciezko.

Kiedyś zgrywalam Zosie Samosie.  Teraz częściej przyznaje ze z czymś nie daje rady. Jest mi tak za trudno. Po prostu.

Szukałam osoby dla siebie. Kogos kto się zaangazuje. On to mi daje. Ma wadę.  Przewrazliwienie na swoim punkcie. Odbijanie piłki w dyskusjach. Może każdy coś ma. Jest cholernie trudno znaleźć kogoś pasujacego gdy się ma 35 lat. Przestaje mi się chcieć szukać.  Nie mam siły znów próbować.  Sądziłam ze skoro wiele parametrów z M zatrybilo to będzie dobrze.

Mogę to rzucić w cholerę. Ale to znów dalsze szukanie /zmaganie. Może szukam kogoś kogo nie ma? Z każdym coś będzie nie tak. Dlatego próbuje żyć z jego wadą.  Licząc ze się może podocieramy. 
A może to ja go się czepiam? Mam też tendencje wyszukiwania w kimś wad.

Wasi partnerzy Was czasem nie wkurzają?  Nie mówią przykrych rzeczy? Nie jest Wam ciężko żyć z ich jakąś cechą? 

Wiem że on jest przewrazliwiony na swoim punkcie. Taki jest. To prosty rachunek. Albo będę z tym umiała żyć albo nie będę umiała.  Jak poczuje ze nie mogę to odejdę.

Esthere, zgadzam się z całym szeregiem argumentów, przytoczonych powyżej przez ciebie. Nie ma ideałów, trudno o totalne dopasowanie, zawsze coś będzie mi lub jemu nie pasowało.
Z tym, że z tego, co wcześniej pisałaś wynika, że ten facet ma syndrom "wszystkie reflektory na mnie" a jak jest się tak doświetlonym to trudno dostrzec kogokolwiek innego. Byłaś kiedyś na scenie, na którą pada mnóstwo światła z reflektorów? Jeśli nie, to uwierz mi, że nie widzisz wówczas nikogo na widowni smile Chcesz być dla faceta przeźroczysta?

Gdyby było bardzo oczywiste że liczy się tylko on, byłoby to prostsze do oszacowania i podjęcia decyzji.
Parę rzeczy ważnych dla niego odpuścił żeby się ze mną spotkać.  Zauważył ze się źle czuje - dał mi lekarstwa,  upewnial się ze je biorę.  Pyta mnie zawsze o samopoczucie. O nastrój.  Nie robi sam jakiś planów - pyta mnie zawsze na co mam ochotę. 
Miałam dola - pocieszal,  mówił ze rozpiszemy to na kartkach. 
Cos mi się popsuje - proponuje pomoc.
Pyta zawsze o córkę.  Jej zdrowie. Coś tam radzi. Pamięta o niej na równi ze swoją.  Kupił swojej klocki to mojej parę dni później też. 
Zaprasza nas obie do domu. Wymyśla atrakcje dla dzieci. Mam wrażenie ze jego największą troska jest wtedy żeby dziewczynom było jak najlepiej.
Ma też normalny stosunek do pieniędzy.  Bez skapstwa ale i bez szpanu. 
I chce tworzyć rodzinę. Rozmawia o uczuciach mojej córki.  Bawi się z nią.  Dba o nasz komfort.


TO NIE JEST TAKIE PROSTE.

113

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Esthere napisał/a:
summerka88 napisał/a:
Esthere napisał/a:

Co jest w nim najbardziej toksyczne? Przykład?   

Chce pracować nad sobą. 
Co powinnam zrobić w ramach tej pracy?
Była terapia. Studia. Skończyłam złe małżeństwo.  Zły jeden związek. 

Byłam sama ostanie 7 mcy. A tak naprawdę sama przez juz 3 ostatnie lata. Bo ex to był związek na odległość.  Bez jego zaangażowania. No to co to za związek?  Jakieś spotkanie raz na miesiąc.  Czy max 2 razy.
Jestem mega zmęczona byciem sama.  Jest mi po ludzku ciezko.

Kiedyś zgrywalam Zosie Samosie.  Teraz częściej przyznaje ze z czymś nie daje rady. Jest mi tak za trudno. Po prostu.

Szukałam osoby dla siebie. Kogos kto się zaangazuje. On to mi daje. Ma wadę.  Przewrazliwienie na swoim punkcie. Odbijanie piłki w dyskusjach. Może każdy coś ma. Jest cholernie trudno znaleźć kogoś pasujacego gdy się ma 35 lat. Przestaje mi się chcieć szukać.  Nie mam siły znów próbować.  Sądziłam ze skoro wiele parametrów z M zatrybilo to będzie dobrze.

Mogę to rzucić w cholerę. Ale to znów dalsze szukanie /zmaganie. Może szukam kogoś kogo nie ma? Z każdym coś będzie nie tak. Dlatego próbuje żyć z jego wadą.  Licząc ze się może podocieramy. 
A może to ja go się czepiam? Mam też tendencje wyszukiwania w kimś wad.

Wasi partnerzy Was czasem nie wkurzają?  Nie mówią przykrych rzeczy? Nie jest Wam ciężko żyć z ich jakąś cechą? 

Wiem że on jest przewrazliwiony na swoim punkcie. Taki jest. To prosty rachunek. Albo będę z tym umiała żyć albo nie będę umiała.  Jak poczuje ze nie mogę to odejdę.

Esthere, zgadzam się z całym szeregiem argumentów, przytoczonych powyżej przez ciebie. Nie ma ideałów, trudno o totalne dopasowanie, zawsze coś będzie mi lub jemu nie pasowało.
Z tym, że z tego, co wcześniej pisałaś wynika, że ten facet ma syndrom "wszystkie reflektory na mnie" a jak jest się tak doświetlonym to trudno dostrzec kogokolwiek innego. Byłaś kiedyś na scenie, na którą pada mnóstwo światła z reflektorów? Jeśli nie, to uwierz mi, że nie widzisz wówczas nikogo na widowni smile Chcesz być dla faceta przeźroczysta?

Gdyby było bardzo oczywiste że liczy się tylko on, byłoby to prostsze do oszacowania i podjęcia decyzji.
Parę rzeczy ważnych dla niego odpuścił żeby się ze mną spotkać.  Zauważył ze się źle czuje - dał mi lekarstwa,  upewnial się ze je biorę.  Pyta mnie zawsze o samopoczucie. O nastrój.  Nie robi sam jakiś planów - pyta mnie zawsze na co mam ochotę. 
Miałam dola - pocieszal,  mówił ze rozpiszemy to na kartkach. 
Cos mi się popsuje - proponuje pomoc.
Pyta zawsze o córkę.  Jej zdrowie. Coś tam radzi. Pamięta o niej na równi ze swoją.  Kupił swojej klocki to mojej parę dni później też. 
Zaprasza nas obie do domu. Wymyśla atrakcje dla dzieci. Mam wrażenie ze jego największą troska jest wtedy żeby dziewczynom było jak najlepiej.
Ma też normalny stosunek do pieniędzy.  Bez skapstwa ale i bez szpanu. 
I chce tworzyć rodzinę. Rozmawia o uczuciach mojej córki.  Bawi się z nią.  Dba o nasz komfort.


TO NIE JEST TAKIE PROSTE.

To są te braki które masz.I on na nich 'jedzie' w tym toksycznym autobusie.
To jest proste.Też kiedyś to komplikowałem.Będąc z narcyzką.
Tak, to kategoryczne podejście dało mi wiele.Poznałem kilka fajnych osob,poznałem kobietę podobną do mnie, a 'toksyczne' i ' psycholki','narcyzki' omijają mnie z daleka.Albo podchodzą, 'błyszczą' ,nie mają się na czym zaczepić i dają sobie spokój. A dopiero kilka miesięcy temu 'narcyzka' zniknęła z mojego życia.

To Twoje życie i Ty decydujesz.

114

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Esthere napisał/a:
summerka88 napisał/a:
Esthere napisał/a:

Chce pracować nad sobą. 
Co powinnam zrobić w ramach tej pracy?
Była terapia. Studia. Skończyłam złe małżeństwo.  Zły jeden związek. 

Byłam sama ostanie 7 mcy. A tak naprawdę sama przez juz 3 ostatnie lata. Bo ex to był związek na odległość.  Bez jego zaangażowania. No to co to za związek?  Jakieś spotkanie raz na miesiąc.  Czy max 2 razy.
Jestem mega zmęczona byciem sama.  Jest mi po ludzku ciezko.

Kiedyś zgrywalam Zosie Samosie.  Teraz częściej przyznaje ze z czymś nie daje rady. Jest mi tak za trudno. Po prostu.

Szukałam osoby dla siebie. Kogos kto się zaangazuje. On to mi daje. Ma wadę.  Przewrazliwienie na swoim punkcie. Odbijanie piłki w dyskusjach. Może każdy coś ma. Jest cholernie trudno znaleźć kogoś pasujacego gdy się ma 35 lat. Przestaje mi się chcieć szukać.  Nie mam siły znów próbować.  Sądziłam ze skoro wiele parametrów z M zatrybilo to będzie dobrze.

Mogę to rzucić w cholerę. Ale to znów dalsze szukanie /zmaganie. Może szukam kogoś kogo nie ma? Z każdym coś będzie nie tak. Dlatego próbuje żyć z jego wadą.  Licząc ze się może podocieramy. 
A może to ja go się czepiam? Mam też tendencje wyszukiwania w kimś wad.

Wasi partnerzy Was czasem nie wkurzają?  Nie mówią przykrych rzeczy? Nie jest Wam ciężko żyć z ich jakąś cechą? 

Wiem że on jest przewrazliwiony na swoim punkcie. Taki jest. To prosty rachunek. Albo będę z tym umiała żyć albo nie będę umiała.  Jak poczuje ze nie mogę to odejdę.

Esthere, zgadzam się z całym szeregiem argumentów, przytoczonych powyżej przez ciebie. Nie ma ideałów, trudno o totalne dopasowanie, zawsze coś będzie mi lub jemu nie pasowało.
Z tym, że z tego, co wcześniej pisałaś wynika, że ten facet ma syndrom "wszystkie reflektory na mnie" a jak jest się tak doświetlonym to trudno dostrzec kogokolwiek innego. Byłaś kiedyś na scenie, na którą pada mnóstwo światła z reflektorów? Jeśli nie, to uwierz mi, że nie widzisz wówczas nikogo na widowni smile Chcesz być dla faceta przeźroczysta?

Gdyby było bardzo oczywiste że liczy się tylko on, byłoby to prostsze do oszacowania i podjęcia decyzji.
Parę rzeczy ważnych dla niego odpuścił żeby się ze mną spotkać.  Zauważył ze się źle czuje - dał mi lekarstwa,  upewnial się ze je biorę.  Pyta mnie zawsze o samopoczucie. O nastrój.  Nie robi sam jakiś planów - pyta mnie zawsze na co mam ochotę. 
Miałam dola - pocieszal,  mówił ze rozpiszemy to na kartkach. 
Cos mi się popsuje - proponuje pomoc.
Pyta zawsze o córkę.  Jej zdrowie. Coś tam radzi. Pamięta o niej na równi ze swoją.  Kupił swojej klocki to mojej parę dni później też. 
Zaprasza nas obie do domu. Wymyśla atrakcje dla dzieci. Mam wrażenie ze jego największą troska jest wtedy żeby dziewczynom było jak najlepiej.
Ma też normalny stosunek do pieniędzy.  Bez skapstwa ale i bez szpanu. 
I chce tworzyć rodzinę. Rozmawia o uczuciach mojej córki.  Bawi się z nią.  Dba o nasz komfort.


TO NIE JEST TAKIE PROSTE.

Esthere, po tej wypowiedzi wracam do swojego pierwszego posta w twoim wątku.
W mojej opinii, ty widzisz w tym facecie potencjał do zmiany, czyli MASZ NADZIEJĘ na zmianę w nim tych aspektów, które tobie nie odpowiadają, bo są jednocześnie oznaki tego, że czasami widzi innych ludzi oprócz siebie. Myślę, że te jego "dobre" strony uwidaczniają się wówczas kiedy jemu jest dobrze, czuje się gwiazdą, która może coś że swojego blasku dać innym, żeby się ogrzali. Jego prawdziwe oblicze będzie się wyraźnie uwydatniał w sytuacjach trudnych i nie daj Boże - kryzysowych, kiedy nie tyle on będzie chciał i mógł pokazać lub "zagrać" swoją troskę i dobroć, ale zaistnieje konieczność, w której on będzie musiał zrezygnować z czegoś na rzecz ciebie, twojego dziecka lub waszego związku.
Wychodzę z założenia, że każdy człowiek może nad sobą pracować, zmieniać się i dojrzewać. Nie wiem, czy jesteś w tym założeniu do mnie podobna, ale życzę ci, abyś dobrze inwestowała swój czas, emocje itd.

115

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Klio napisał/a:
Esthere napisał/a:

Co jest w nim najbardziej toksyczne? Przykład?

Sama sobie odpowiedz. Czy ma mocno zawyżoną samoocenę? Czy jest przewrażliwiony na swoim punkcie? Czy na wszelkie uwagi krytyczne reaguje agresją i czuje się jak najbardziej skrzywdzona jednostka pod słońcem? Czy realnie podchodzi do swoich osiągnięć czy też wyolbrzymia je? Czy dał Ci do zrozumienia, że jest wybitną jednostką, którą tylko inni wybitni są w stanie zrozumieć? Czy pochłaniają go „sny o potędze”, sukcesach, własnej bystrości i nieomylności? Czy dał Ci znać, że jego tyczą się specjalne prawa i zasady obowiązujące zwykłych śmiertelników jego nie dotyczą? Czy oczekuje nadzwyczajnego traktowania? Czy rozumie uczucia innych ludzi? Czy jest zdolny do empatii? Czy od innych wymaga ciągłej uwagi? Czy jest zdolny zrozumieć, że ktoś nie jest w stanie w danym momencie poświęcić mu uwagę? Czy spodziewa się bezwzględnego podziwu otoczenia?
Kilka  przykładów tego co napisałaś o tym jak odnosi sie do Ciebie i do innych; jakiej kobiety szukał dając tym samym znać, że reprezentuje podobne cechy, podczas gdy rzeczywistość okazała się nieco inna... dały mi już jasną odpowiedź. To jest Jaśnie Pan.
Zastanów się jaka byłaby jego reakcja, gdyby dowiedział się, że podlega on ocenie z Twojej strony i ocena ta nie jest we wszystkim od A do Z pochlebna... Spodziewam się czegoś w rodzaju: Jak śmiesz! Jestem tym i tym! Osiągnąłem to i to, a Ty takie zero śmiesz mnie tak oceniać!
I nie oszukuj się co to powyższego zera... Raz powie Ci, że jesteś wybitna i wyrastająca ponad gmin bo on tylko taką chce i tylko taka jest w stanie go zrozumieć. Gdy pokażesz się z nieco bardziej hardej, niepodziwiającej go strony staniesz się zerem i też Ci to powie. Dwie strony medalu narcyza od snów o potędze do pogardy wobec siebie projektowane są stale na zewnątrz. Doświadczasz obydwu, choć ze względu na początki znajomości tę drugą stronę medalu stara się mocno ukrywać, ale i tak nie udaje mu się całkowicie jej zasłonić. Natura daje o sobie znać wyraźnie.
To, że nie zawsze jest źle o niczym nie świadczy, bo tacy ludzie dla osiągnięcia swoich celów potrafią pokazać miłą twarz. Jego cele i Twoje cele w tworzeniu relacji są zasadniczo różne jednak.
Jak już pisałam dostałaś wszystkie dane do ręki i co z nimi zrobisz to Twoja sprawa, bo Ty będziesz żyła, bądź nie żyła z narcyzem. Twoje wybory i Twoje życie.

Klio,  analizuje uważnie te pytania o nim. On nie ma snów o potędze.  Jego ocena tego co potrafi nie jest zawyzona - bo ma naprawdę solidna wiedzę w swoim zawodzie.  Ostatnio mówił ze ktoś bardziej doświadczony się z nim konsultowal ale ze on nie znał odpowiedzi. Potrafi przyznać ze ktoś jest bardziej doświadczony.  Ze czegoś nie wiedział.  No ale ma taki zawód ze idzie za tym szacunek społeczny.  Może się czuje wyróżniony bo tak go ludzie traktują.  Ale tak traktują wszystkich w tej branży.  A on jest w tym dobry i się rozwija i lubi to.
Byłam z nim w pracy i bardzo życzliwie odnosił się do innych.
Czy ma empatie?  Przeżywał bardzo ze kolega z pracy stracił dziecko na koloniach.  Mówi czasem o ludzkich tragediach.  Rozpoznaje emocje swojego dziecka - ze widzi smutek i przeżywa to. Jest mu źle z tym.

Czy wymaga ciągłej uwagi?  Nie cały czas. Nie wisimy cały dzień na telefonie.  Często sam pyta : co u Ciebie? Jak tam? Takie krótkie chociaż zajawki gdy jesteśmy w pracy.

Źle reaguje na krytykę ale było czasem i tak ze coś palnal choć ja tego nie komentowalam.  A potem sam za to przeprosił. 

Jest drażliwy na punkcie swoich wad choć mówi ze ma wady i nikt nie jest nieomylny. Matka faworyzowala rodzeństwo i tu po tym została rana. Ewidentnie. Chciał wiec być kimś ważnym zawodowo. I został.  Pomaga ludziom. Dużo z nimi rozmawia. Tłumaczy. Od tej strony ok.
Zdarzało mu się wspominać w jakiś kontekstach ze jest tym KIMŚ o szanowanym zawodzie - ale to nawet ma w orzeczeniach sądowych i opiniach. Przylgnal do tożsamości jaka to tworzy. Ale nie znam osoby z tej branży która nie czulaby się trochę ponad innymi. Tam tak jest. Po prostu.
Coś jest na rzeczy z pogardą bo się jej doszukuje tam gdzie jej nie ma. To jest niepokojące.  Bierze neutralne wypowiedzi do siebie jakby to był personalny atak. To jest najbardziej w nim odjechane.  Uwaga ze może żona kogoś poznała wprawila go w rozdrażnienie. Ze to niby o nim źle świadczy.  Ze ja mu chciałam dopiec taka uwaga. Ciekawe ze tak zareagował i ze to aż tak bolało.
Tyle o nim.
Ma pewne cechy ale nie w bardzo znaczącym nasileniu. Jakaś rysa narcystyczna jest. Czy kliniczne zaburzenie - trudno sądzić. Od tego są testy i psychiatrzy.

116

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
summerka88 napisał/a:
Esthere napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Esthere, zgadzam się z całym szeregiem argumentów, przytoczonych powyżej przez ciebie. Nie ma ideałów, trudno o totalne dopasowanie, zawsze coś będzie mi lub jemu nie pasowało.
Z tym, że z tego, co wcześniej pisałaś wynika, że ten facet ma syndrom "wszystkie reflektory na mnie" a jak jest się tak doświetlonym to trudno dostrzec kogokolwiek innego. Byłaś kiedyś na scenie, na którą pada mnóstwo światła z reflektorów? Jeśli nie, to uwierz mi, że nie widzisz wówczas nikogo na widowni smile Chcesz być dla faceta przeźroczysta?

Gdyby było bardzo oczywiste że liczy się tylko on, byłoby to prostsze do oszacowania i podjęcia decyzji.
Parę rzeczy ważnych dla niego odpuścił żeby się ze mną spotkać.  Zauważył ze się źle czuje - dał mi lekarstwa,  upewnial się ze je biorę.  Pyta mnie zawsze o samopoczucie. O nastrój.  Nie robi sam jakiś planów - pyta mnie zawsze na co mam ochotę. 
Miałam dola - pocieszal,  mówił ze rozpiszemy to na kartkach. 
Cos mi się popsuje - proponuje pomoc.
Pyta zawsze o córkę.  Jej zdrowie. Coś tam radzi. Pamięta o niej na równi ze swoją.  Kupił swojej klocki to mojej parę dni później też. 
Zaprasza nas obie do domu. Wymyśla atrakcje dla dzieci. Mam wrażenie ze jego największą troska jest wtedy żeby dziewczynom było jak najlepiej.
Ma też normalny stosunek do pieniędzy.  Bez skapstwa ale i bez szpanu. 
I chce tworzyć rodzinę. Rozmawia o uczuciach mojej córki.  Bawi się z nią.  Dba o nasz komfort.


TO NIE JEST TAKIE PROSTE.

Esthere, po tej wypowiedzi wracam do swojego pierwszego posta w twoim wątku.
W mojej opinii, ty widzisz w tym facecie potencjał do zmiany, czyli MASZ NADZIEJĘ na zmianę w nim tych aspektów, które tobie nie odpowiadają, bo są jednocześnie oznaki tego, że czasami widzi innych ludzi oprócz siebie. Myślę, że te jego "dobre" strony uwidaczniają się wówczas kiedy jemu jest dobrze, czuje się gwiazdą, która może coś że swojego blasku dać innym, żeby się ogrzali. Jego prawdziwe oblicze będzie się wyraźnie uwydatniał w sytuacjach trudnych i nie daj Boże - kryzysowych, kiedy nie tyle on będzie chciał i mógł pokazać lub "zagrać" swoją troskę i dobroć, ale zaistnieje konieczność, w której on będzie musiał zrezygnować z czegoś na rzecz ciebie, twojego dziecka lub waszego związku.
Wychodzę z założenia, że każdy człowiek może nad sobą pracować, zmieniać się i dojrzewać. Nie wiem, czy jesteś w tym założeniu do mnie podobna, ale życzę ci, abyś dobrze inwestowała swój czas, emocje itd.

Trudno mi się odnieść skoro znam go krótko. Czy to gra czy nie gra z jego strony i co wybrałby w realnym konflikcie jego potrzeb i moich potrzeb.
To co mi w nim przeszkadza to nadwrażliwość na swoim punkcie i styl dyskusji.  To się nie zmieni. Ma jakąś ranę z dzieciństwa. Deficyt.

Nie. Ja go nie chce zmienić.  Ja tylko mam nadzieje ze jego troska nie jest udawana i ze w świetle zalet ta jego wadą nie będzie nie do przeżycia.

Tego naprawdę nie wiem i stawiamy tylko hipotezy.  Wyjdzie w praniu.

117

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

to ja tylko powiem, że mój potrafil tak rzewnie płakać, ze az sie serce sciskalo smile

rzucał sie na podloge, do stop, rozpaczal, przepraszal, przynosil kwiaty smile
az do momentu,gdy mu powiedziałam, ze nie wierzę w to - przestal w sekunde wink
albo jak powiedzialam, ze nie chce kwiatow, wolalabym, zeby mnie juz nie wyzywal, to dostalan tymi kwiatami w twarz wink

w sumie dobrze, że to nie byly róże,tylko tulipany wink
i jeszcze mu mowilam nieraz, ze tulipany sa trujace dla kotow, wiec jesli już maja byc kwiaty w domu, to inne

w pewnym momencie przestalam postrzegac te jego odruchy jako ludzkie,bo nic ludzkiego w nich nie bylo

on po prostu wyczytał w ksiazce dla psycholi,co robic w jakiej sytuacji,ale ze nie mial zadnych uczuc, empatii, to popelnial bledy

118

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
_v_ napisał/a:

to ja tylko powiem, że mój potrafil tak rzewnie płakać, ze az sie serce sciskalo smile

rzucał sie na podloge, do stop, rozpaczal, przepraszal, przynosil kwiaty smile
az do momentu,gdy mu powiedziałam, ze nie wierzę w to - przestal w sekunde wink
albo jak powiedzialam, ze nie chce kwiatow, wolalabym, zeby mnie juz nie wyzywal, to dostalan tymi kwiatami w twarz wink

w sumie dobrze, że to nie byly róże,tylko tulipany wink
i jeszcze mu mowilam nieraz, ze tulipany sa trujace dla kotow, wiec jesli już maja byc kwiaty w domu, to inne

w pewnym momencie przestalam postrzegac te jego odruchy jako ludzkie,bo nic ludzkiego w nich nie bylo

on po prostu wyczytał w ksiazce dla psycholi,co robic w jakiej sytuacji,ale ze nie mial zadnych uczuc, empatii, to popelnial bledy

Ciekawe. smile Uśmiałam się czytając to. smile
Oczywiście pewne emocje można udawać. 
Ale teraz nie wiem tego na pewno. Okaże się co i jak. Biorę poprawkę na to ze to możliwe i ze się zdarza.

119

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Esthere napisał/a:
Beyondblackie napisał/a:

Zycze powodzenia, ale tak naprawde mam wrazenie, ze ciagle zajmujesz sie "naprawianiem" faceta, a nie praca nad soba. Duzo tu rozkmin na temat jego uczuc, motywacji, pseudoanaliz, a brak takiego zdrowego instynktu samozachowawczego, ktory jak mlotem wali, ze ten facet to TOKSYK.

Jestes dorosla kobieta, a nie chcesz za siebie brac odpowiedzialnosci. Smutne to.

Co jest w nim najbardziej toksyczne? Przykład?   

Chce pracować nad sobą. 
Co powinnam zrobić w ramach tej pracy?
Była terapia. Studia. Skończyłam złe małżeństwo.  Zły jeden związek. 

Byłam sama ostanie 7 mcy. A tak naprawdę sama przez juz 3 ostatnie lata. Bo ex to był związek na odległość.  Bez jego zaangażowania. No to co to za związek?  Jakieś spotkanie raz na miesiąc.  Czy max 2 razy.
Jestem mega zmęczona byciem sama.  Jest mi po ludzku ciezko.

Kiedyś zgrywalam Zosie Samosie.  Teraz częściej przyznaje ze z czymś nie daje rady. Jest mi tak za trudno. Po prostu.

Szukałam osoby dla siebie. Kogos kto się zaangazuje. On to mi daje. Ma wadę.  Przewrazliwienie na swoim punkcie. Odbijanie piłki w dyskusjach. Może każdy coś ma. Jest cholernie trudno znaleźć kogoś pasujacego gdy się ma 35 lat. Przestaje mi się chcieć szukać.  Nie mam siły znów próbować.  Sądziłam ze skoro wiele parametrów z M zatrybilo to będzie dobrze.

Mogę to rzucić w cholerę. Ale to znów dalsze szukanie /zmaganie. Może szukam kogoś kogo nie ma? Z każdym coś będzie nie tak. Dlatego próbuje żyć z jego wadą.  Licząc ze się może podocieramy. 
A może to ja go się czepiam? Mam też tendencje wyszukiwania w kimś wad.



Wasi partnerzy Was czasem nie wkurzają?  Nie mówią przykrych rzeczy? Nie jest Wam ciężko żyć z ich jakąś cechą? 

Wiem że on jest przewrazliwiony na swoim punkcie. Taki jest. To prosty rachunek. Albo będę z tym umiała żyć albo nie będę umiała.  Jak poczuje ze nie mogę to odejdę.


Esthere

Znalezienie kogoś wolnego, na jego poziomie, ze świetnym charakterem będzie równie prawdopodobne, co wygrana w totka.

Z drugiej strony, gdyby to mnie facet zostawił w dzień moich urodzin samą podczas kolacji w restauracji, to byłoby to nasze ostatnie spotkanie.... Takie akcje w pierwszych tygodniach znajomości są absolutnie niedopuszczalne. Ty wybaczyłaś.


Grube słowa tu padają - toksyk, psychol itd. Ja tego tak nie widzę. Zresztą Ty także tonujesz swoje wypowiedzi o nim, przedstawiając go w coraz bardziej pozytywnym świetle.
Ciekawa jestem, jak się wam potoczy smile  Pamiętaj, że córka się do niego przywiązuje.

120 Ostatnio edytowany przez Klio (2017-09-21 15:59:36)

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Esthere napisał/a:

Klio,  analizuje uważnie te pytania o nim. On nie ma snów o potędze.  Jego ocena tego co potrafi nie jest zawyzona - bo ma naprawdę solidna wiedzę w swoim zawodzie.  Ostatnio mówił ze ktoś bardziej doświadczony się z nim konsultowal ale ze on nie znał odpowiedzi. Potrafi przyznać ze ktoś jest bardziej doświadczony.  Ze czegoś nie wiedział.  No ale ma taki zawód ze idzie za tym szacunek społeczny.  Może się czuje wyróżniony bo tak go ludzie traktują.  Ale tak traktują wszystkich w tej branży.  A on jest w tym dobry i się rozwija i lubi to.
Byłam z nim w pracy i bardzo życzliwie odnosił się do innych.
Czy ma empatie?  Przeżywał bardzo ze kolega z pracy stracił dziecko na koloniach.  Mówi czasem o ludzkich tragediach.  Rozpoznaje emocje swojego dziecka - ze widzi smutek i przeżywa to. Jest mu źle z tym.

Czy wymaga ciągłej uwagi?  Nie cały czas. Nie wisimy cały dzień na telefonie.  Często sam pyta : co u Ciebie? Jak tam? Takie krótkie chociaż zajawki gdy jesteśmy w pracy.

Źle reaguje na krytykę ale było czasem i tak ze coś palnal choć ja tego nie komentowalam.  A potem sam za to przeprosił. 

Jest drażliwy na punkcie swoich wad choć mówi ze ma wady i nikt nie jest nieomylny. Matka faworyzowala rodzeństwo i tu po tym została rana. Ewidentnie. Chciał wiec być kimś ważnym zawodowo. I został.  Pomaga ludziom. Dużo z nimi rozmawia. Tłumaczy. Od tej strony ok.
Zdarzało mu się wspominać w jakiś kontekstach ze jest tym KIMŚ o szanowanym zawodzie - ale to nawet ma w orzeczeniach sądowych i opiniach. Przylgnal do tożsamości jaka to tworzy. Ale nie znam osoby z tej branży która nie czulaby się trochę ponad innymi. Tam tak jest. Po prostu.
Coś jest na rzeczy z pogardą bo się jej doszukuje tam gdzie jej nie ma. To jest niepokojące.  Bierze neutralne wypowiedzi do siebie jakby to był personalny atak. To jest najbardziej w nim odjechane.  Uwaga ze może żona kogoś poznała wprawila go w rozdrażnienie. Ze to niby o nim źle świadczy.  Ze ja mu chciałam dopiec taka uwaga. Ciekawe ze tak zareagował i ze to aż tak bolało.
Tyle o nim.
Ma pewne cechy ale nie w bardzo znaczącym nasileniu. Jakaś rysa narcystyczna jest. Czy kliniczne zaburzenie - trudno sądzić. Od tego są testy i psychiatrzy.

Spokojnie w tym wypadku mógł przyznać się do niewiedzy, bo co innego głaskało jego wrażliwe ego: „ktoś bardziej doświadczony się z nim konsultował”.
Oczywiście, że czuje się wyróżniony bo ludzie traktują go tak. W końcu nie bez przyczyny wybrał akurat ten zawód, w którym będzie mógł kąpać się w blasku podziwu, szacunku. Żaden inny nie daje takiej władzy nad życiem innych ludzi, a to też nie jest mu obojętne z zupełnie innych przyczyn niż empatia... Za fakt bycia tym kim jest dał sobie wolną kartę w każdej innej dziedzinie wykraczającej poza zawód. Jego nie mogła zdradzić była, bo on jest... ! Jego nie tyczą się sytuacje, z którymi zmagają się zwykli śmiertelnicy. wink Choć późniejszy test niby temu przeczy, ale logiki u osoby, która waha się od totalnej pogardy wobec siebie do samouwielbienia nie znajdziesz.

Rozpoznaje emocje? Nie wątpię, że potrafi nazwać, część właściwie przyporządkować do danego stanu ducha w danym momencie, ale wczuć się? Rzeczywiście, tak prawdziwie, po ludzku wczuć się? Wątpię.

On wymaga ciągłej uwagi i stąd te reakcje:

Esthere napisał/a:

Inna dziwna sytuacja. Umówiliśmy się, ja dojeżdzałam, ale rozmawiał z kimś przez tel. Zadzwonił. Już kończyłam rozmowę, bo widze, ze dzwoni, a on kolejny raz. Troche mnie to zirytowało, przeciez po skonczonej rozmowie bym oddzwoniła. Poczułam się kontrolowana. W głosie moim było czuć lekką irytacje i to mu się oczywiście bardzo nie spodobało. Ja spokojnym głosem mówię" Jak dzwonisz i jest zajęte, to nie dzwon drugi raz po paru sekundach, bo to bez sensu, jak skończę gadać to oddzwonie". A on do mnie " No to przepraszam, że ci przerwałem jakąś bardzo ważną rozmowę" ( strasznie się uniósł ). Dla mnie to paranoja. O co mu chodzi? Wytłumaczy mi ktoś? Co ciekawe, nie zareagował źle od razu, normalnie po 5 minutach się spotkaliśmy, było namiętnie, a on już po wszystkim, widzę, zmienia mu się twarz, pochmurnieje i wybucha. Czuję się jak na polu minowym.
[...]
Raz powiedziałam " chciałabym zachować prawo do odmowy spotkania  " to zripostował " o, jak to brzmi, jak bym był jakimś bandyta który czegoś Ci nie pozwala, ogranicza. ( dodam że moje słowa były czasie rozmowy w której on kompletnie nie rozumiał ze owszem, spotykamy się zawsze kiedy możemy, ale żeby bral pod uwagę ze czasem np mogę się źle czuc,  czy po prostu mieć ochotę zaszyć się w domu. Był niezadowolony, jakby nie rozumiał co mnie zaskoczyło,  stad powyższe zdanie o prawie do odmowy; chodziło mi o to żeby się nie fochowal jeśli kiedyś odmowie ).

Jak wdać tresował, ale nie wytresował do końca. Jeszcze trochę i zrozumiesz, że trzeba odbierać tel natychmiast choćby nie wiem co i  umawiać się zawsze kiedy jemu pasuje. On wtedy nie zrozumiał, że Ty możesz nie móc bądź nie chcieć się z nim umówić. No jak to? Z nim?! Nie rzucać wszystkiego? Uważać, że jest coś ważniejszego w danym momencie niż on?
On tego nigdy nie zrozumie, tak jak Ty widzę nie rozumiesz, że on tego nie rozumie i nie zrozumie nigdy.
Tu jest tylko jeden Jaśnie Pan i on ustala zasady. Wymaga i oczekuje spełnienia wymagań. Ty kąpiesz się nieco w blasku Jaśnie Pana i głaszcze Twoje ego fakt, że Jaśnie Pan zwrócił na Ciebie uwagę. Przecież nie mógł zwrócić uwagi na byle kogo wink Sama pisałaś o waszym przekomarzaniu, kto jest uległy, kto sie nie daje itp dochodząc do wniosku, że jesteś dla niego wyzwaniem i inne takie wink Imponuje Ci to, że on wybrał Ciebie, a z kolei jemu bardzo pasuje to jak bardzo on Ci imponuje wink Rączka rączkę myje...
Na rzecz prestiżu jaki na zasadzie odblasku spływa również na Ciebie jesteś w stanie wiele wybaczyć i w razie potrzeby wytłumaczyć sobie i wybielić. Każdy ma w swoim życiu własne priorytety i swoje bilanse zysków i strat. Spójrz na swój szczerze i bez zamydlania oczu.

121 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2017-09-21 16:30:44)

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Esthere, zrobisz jak zdecydujesz sama. To Twoje zycie.

Ale pamietaj, strach przed samotnoscia i oszukiwanie samej siebie to bardzo zle narzedzia w poszukiwaniu dobrego partnera zyciowego.

EDIT. Przeczytalam takze Twoj wczesniejszy watek i utwierdza mnie to w przekonaniu, ze nic a nic sie nie zmienilo. Masz dokladnie taki sam schemat dzialania: wybierasz narcystycznego fraglesa, ktory juz od poczatku nawet malo sie ukrywa jakim jest dupkiem, a Ty go tlumaczysz, chcesz "naprawiac", chcesz by przewartosciowal swoje zycie i generalnie podajesz sie na tacy w imie zasady "Byle ino byl". Facet o ktorym jest ten watek to praktycznie KOPIA pana R. z watku poprzedniego- napompowany swoja wlasna zarabistoscia egoista i manipulant. Jezeli nie wiesz jak skonczy sie ta znajomosc, to radze odswiezyc sobie pamiec do zeszlego roku, bo skonczy sie IDENTYCZNIE.

122

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Esthere napisał/a:

Trudno mi się odnieść skoro znam go krótko. Czy to gra czy nie gra z jego strony i co wybrałby w realnym konflikcie jego potrzeb i moich potrzeb.
To co mi w nim przeszkadza to nadwrażliwość na swoim punkcie i styl dyskusji.  To się nie zmieni. Ma jakąś ranę z dzieciństwa. Deficyt.

Nie. Ja go nie chce zmienić.  Ja tylko mam nadzieje ze jego troska nie jest udawana i ze w świetle zalet ta jego wadą nie będzie nie do przeżycia.

Tego naprawdę nie wiem i stawiamy tylko hipotezy.  Wyjdzie w praniu.

Jeśli jest narcyzem, a wiele na to wskazuje, to on gra. Musi cię w jakiś sposób do siebie zachęcić i przywiązać. Jak widać świetnie mu idzie. Mówisz, że jesteście razem krótko, ale on już zdążył pokazać wiele typowo narcystycznych zachowań, które działają na ciebie "studząco".
Pewnie, że on ma jakąś ranę z dzieciństwa. Jakiś deficyt. Mało kto z nas nie ma. Ale zadaniem dorosłego człowieka i oznaką dojrzałości jest praca nad sobą po to, aby inni nie musieli odczuwać naszych deficytów z dzieciństwa.

123

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Beyondblackie napisał/a:

Esthere, zrobisz jak zdecydujesz sama. To Twoje zycie.

Ale pamietaj, strach przed samotnoscia i oszukiwanie samej siebie to bardzo zle narzedzia w poszukiwaniu dobrego partnera zyciowego.

EDIT. Przeczytalam takze Twoj wczesniejszy watek i utwierdza mnie to w przekonaniu, ze nic a nic sie nie zmienilo. Masz dokladnie taki sam schemat dzialania: wybierasz narcystycznego fraglesa, ktory juz od poczatku nawet malo sie ukrywa jakim jest dupkiem, a Ty go tlumaczysz, chcesz "naprawiac", chcesz by przewartosciowal swoje zycie i generalnie podajesz sie na tacy w imie zasady "Byle ino byl". Facet o ktorym jest ten watek to praktycznie KOPIA pana R. z watku poprzedniego- napompowany swoja wlasna zarabistoscia egoista i manipulant. Jezeli nie wiesz jak skonczy sie ta znajomosc, to radze odswiezyc sobie pamiec do zeszlego roku, bo skonczy sie IDENTYCZNIE.

Szukałam faceta według takiego klucza, żeby się chciał zaangażować. Więc nie ma co porównywać do tamtego faceta z poprzedniego związku, bo tamten dla mnie nie zrobił nic przez rok. Dosłownie. M zrobił więcej w miesiąc niż tamten przez rok.
Może jest trochę napompowany, ale nie robi mnie na lewo jak tamten od początku. I jednak wybór tego faceta w porównaniu do tamtego to progres. :-)
Wolałabym nienapompowanego, ale takiego nie ma. Mieszkam w małym mieście i kryterium wyboru była też lokalizacja. M jest dość blisko. Spełnia inne kryteria też. A wszystkie moje kryteria zebrać w jednej osobie jest mega ciężko.

Zapytałam przyjaciółkę - zna wszystkie szczegóły obu relacji- czy M to taki sam typ jak tamten? Zaprzeczyła od razu.
Nie moi drodzy, to jest inny facet, nie mam wątpliwości co do jego uczciwości moralnej i nie jest pozerem-materialistą. A to były najgorsze cechy R.
R się nie angażował ani odrobinę i miał lęk przed bliskością - mega zaawansowany. Znikał z kontaktu totalnie na wiele dni, unikał mojej rodziny jak ognia. M nie ma ani jednego z tych zachowań, które w sposób kluczowy definiowały tamtego Pana, zachowań, które mnie najbardziej bolały.

Jakieś cechy narcystyczne są - OK.
Wszyscy coś tam mamy.

Możliwe, że to będzie wpływało na naszą relację w stopniu, który będzie wiele utrudniał, ale za wcześnie o tym mówić. Mieliśmy problem z komunikacją, ale mamy nad tym popracować ( on to sam zadeklarował ).

Za akcję urodzinową mnie przeprosił. Bardzo szczerze, mówiąc o swoich emocjach, wyrzutach sumienia itd.
I to nie była kolacja, to był McD - byliśmy na lodach. Zresztą nie ważne co to było. Zrozumiał, że to było nie w porządku. Sam.

124

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
summerka88 napisał/a:
Esthere napisał/a:

Trudno mi się odnieść skoro znam go krótko. Czy to gra czy nie gra z jego strony i co wybrałby w realnym konflikcie jego potrzeb i moich potrzeb.
To co mi w nim przeszkadza to nadwrażliwość na swoim punkcie i styl dyskusji.  To się nie zmieni. Ma jakąś ranę z dzieciństwa. Deficyt.

Nie. Ja go nie chce zmienić.  Ja tylko mam nadzieje ze jego troska nie jest udawana i ze w świetle zalet ta jego wadą nie będzie nie do przeżycia.

Tego naprawdę nie wiem i stawiamy tylko hipotezy.  Wyjdzie w praniu.

Jeśli jest narcyzem, a wiele na to wskazuje, to on gra. Musi cię w jakiś sposób do siebie zachęcić i przywiązać. Jak widać świetnie mu idzie. Mówisz, że jesteście razem krótko, ale on już zdążył pokazać wiele typowo narcystycznych zachowań, które działają na ciebie "studząco".
Pewnie, że on ma jakąś ranę z dzieciństwa. Jakiś deficyt. Mało kto z nas nie ma. Ale zadaniem dorosłego człowieka i oznaką dojrzałości jest praca nad sobą po to, aby inni nie musieli odczuwać naszych deficytów z dzieciństwa.

Zgadzam się. świadomych ludzi jest jednak mało.
Przed M było parę znajomości. Oni wszyscy są tacy dojrzali itp w gadce. Przed M był krótko facet, tak wrażliwy na każde słowo, że zmyłam się od razu. Chciał związku poważnego ale komunikacja to była masakra - i to był dużo gorszy kaliber niż w tym wypadku.

Inny negocjował ze mną pierwsze spotkanie - wręcz sugerował, żebym to ja do niego pojechała. Negocjować 30 kilometrów nie lubię. On twierdził, że to takie równouprawnienie spotkać się w połowie drogi. A potem forsował, żebym to ja pojechała do niego. Zapachniało mi wygodnictwem i skąpstwem gościa z poprzedniego mojego tematu i podziękowałam.

Z M czułam się wyjatkowo dobrze, bo mamy poczucie humoru jednakowe i wszystkie pierwsze 5 randek pękaliśmy ze śmiechu. Do tego zatrybiła chemia- a u mnie z tym cięzko. No i tak to się potoczyło. A potem jeszcze dołączyły nasze dzieci do tego obrazka. Spędzamy czas jak jedna rodzina. Więc decyzja o tym co dalej to nie może być o tak w pięc minut, bo ktoś mu tu postawił diagnozę ( nie widząc go nigdy na oczy ).

Ok. Ma jakieś cechy, które już widać - ale nie znam NIKOGO, kto czegoś nie ma. Niektórzy jednak nad sobą pracują, inni nie. Z nim może być cięzko, ale jednocześnie chodzi do psychologa - nie wiem jak regularnie. Może to coś da. Jego sprawa.

Mamy już wyjazdy poplanowane za miesiąc i dwa. Pobędę z nim w różnych sytuacjach to się okaże.

125

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Klio napisał/a:
Esthere napisał/a:

Klio,  analizuje uważnie te pytania o nim. On nie ma snów o potędze.  Jego ocena tego co potrafi nie jest zawyzona - bo ma naprawdę solidna wiedzę w swoim zawodzie.  Ostatnio mówił ze ktoś bardziej doświadczony się z nim konsultowal ale ze on nie znał odpowiedzi. Potrafi przyznać ze ktoś jest bardziej doświadczony.  Ze czegoś nie wiedział.  No ale ma taki zawód ze idzie za tym szacunek społeczny.  Może się czuje wyróżniony bo tak go ludzie traktują.  Ale tak traktują wszystkich w tej branży.  A on jest w tym dobry i się rozwija i lubi to.
Byłam z nim w pracy i bardzo życzliwie odnosił się do innych.
Czy ma empatie?  Przeżywał bardzo ze kolega z pracy stracił dziecko na koloniach.  Mówi czasem o ludzkich tragediach.  Rozpoznaje emocje swojego dziecka - ze widzi smutek i przeżywa to. Jest mu źle z tym.

Czy wymaga ciągłej uwagi?  Nie cały czas. Nie wisimy cały dzień na telefonie.  Często sam pyta : co u Ciebie? Jak tam? Takie krótkie chociaż zajawki gdy jesteśmy w pracy.

Źle reaguje na krytykę ale było czasem i tak ze coś palnal choć ja tego nie komentowalam.  A potem sam za to przeprosił. 

Jest drażliwy na punkcie swoich wad choć mówi ze ma wady i nikt nie jest nieomylny. Matka faworyzowala rodzeństwo i tu po tym została rana. Ewidentnie. Chciał wiec być kimś ważnym zawodowo. I został.  Pomaga ludziom. Dużo z nimi rozmawia. Tłumaczy. Od tej strony ok.
Zdarzało mu się wspominać w jakiś kontekstach ze jest tym KIMŚ o szanowanym zawodzie - ale to nawet ma w orzeczeniach sądowych i opiniach. Przylgnal do tożsamości jaka to tworzy. Ale nie znam osoby z tej branży która nie czulaby się trochę ponad innymi. Tam tak jest. Po prostu.
Coś jest na rzeczy z pogardą bo się jej doszukuje tam gdzie jej nie ma. To jest niepokojące.  Bierze neutralne wypowiedzi do siebie jakby to był personalny atak. To jest najbardziej w nim odjechane.  Uwaga ze może żona kogoś poznała wprawila go w rozdrażnienie. Ze to niby o nim źle świadczy.  Ze ja mu chciałam dopiec taka uwaga. Ciekawe ze tak zareagował i ze to aż tak bolało.
Tyle o nim.
Ma pewne cechy ale nie w bardzo znaczącym nasileniu. Jakaś rysa narcystyczna jest. Czy kliniczne zaburzenie - trudno sądzić. Od tego są testy i psychiatrzy.

Spokojnie w tym wypadku mógł przyznać się do niewiedzy, bo co innego głaskało jego wrażliwe ego: „ktoś bardziej doświadczony się z nim konsultował”.
Oczywiście, że czuje się wyróżniony bo ludzie traktują go tak. W końcu nie bez przyczyny wybrał akurat ten zawód, w którym będzie mógł kąpać się w blasku podziwu, szacunku. Żaden inny nie daje takiej władzy nad życiem innych ludzi, a to też nie jest mu obojętne z zupełnie innych przyczyn niż empatia... Za fakt bycia tym kim jest dał sobie wolną kartę w każdej innej dziedzinie wykraczającej poza zawód. Jego nie mogła zdradzić była, bo on jest... ! Jego nie tyczą się sytuacje, z którymi zmagają się zwykli śmiertelnicy. wink Choć późniejszy test niby temu przeczy, ale logiki u osoby, która waha się od totalnej pogardy wobec siebie do samouwielbienia nie znajdziesz.

Rozpoznaje emocje? Nie wątpię, że potrafi nazwać, część właściwie przyporządkować do danego stanu ducha w danym momencie, ale wczuć się? Rzeczywiście, tak prawdziwie, po ludzku wczuć się? Wątpię.

On wymaga ciągłej uwagi i stąd te reakcje:

Esthere napisał/a:

Inna dziwna sytuacja. Umówiliśmy się, ja dojeżdzałam, ale rozmawiał z kimś przez tel. Zadzwonił. Już kończyłam rozmowę, bo widze, ze dzwoni, a on kolejny raz. Troche mnie to zirytowało, przeciez po skonczonej rozmowie bym oddzwoniła. Poczułam się kontrolowana. W głosie moim było czuć lekką irytacje i to mu się oczywiście bardzo nie spodobało. Ja spokojnym głosem mówię" Jak dzwonisz i jest zajęte, to nie dzwon drugi raz po paru sekundach, bo to bez sensu, jak skończę gadać to oddzwonie". A on do mnie " No to przepraszam, że ci przerwałem jakąś bardzo ważną rozmowę" ( strasznie się uniósł ). Dla mnie to paranoja. O co mu chodzi? Wytłumaczy mi ktoś? Co ciekawe, nie zareagował źle od razu, normalnie po 5 minutach się spotkaliśmy, było namiętnie, a on już po wszystkim, widzę, zmienia mu się twarz, pochmurnieje i wybucha. Czuję się jak na polu minowym.
[...]
Raz powiedziałam " chciałabym zachować prawo do odmowy spotkania  " to zripostował " o, jak to brzmi, jak bym był jakimś bandyta który czegoś Ci nie pozwala, ogranicza. ( dodam że moje słowa były czasie rozmowy w której on kompletnie nie rozumiał ze owszem, spotykamy się zawsze kiedy możemy, ale żeby bral pod uwagę ze czasem np mogę się źle czuc,  czy po prostu mieć ochotę zaszyć się w domu. Był niezadowolony, jakby nie rozumiał co mnie zaskoczyło,  stad powyższe zdanie o prawie do odmowy; chodziło mi o to żeby się nie fochowal jeśli kiedyś odmowie ).

Jak wdać tresował, ale nie wytresował do końca. Jeszcze trochę i zrozumiesz, że trzeba odbierać tel natychmiast choćby nie wiem co i  umawiać się zawsze kiedy jemu pasuje. On wtedy nie zrozumiał, że Ty możesz nie móc bądź nie chcieć się z nim umówić. No jak to? Z nim?! Nie rzucać wszystkiego? Uważać, że jest coś ważniejszego w danym momencie niż on?
On tego nigdy nie zrozumie, tak jak Ty widzę nie rozumiesz, że on tego nie rozumie i nie zrozumie nigdy.
Tu jest tylko jeden Jaśnie Pan i on ustala zasady. Wymaga i oczekuje spełnienia wymagań. Ty kąpiesz się nieco w blasku Jaśnie Pana i głaszcze Twoje ego fakt, że Jaśnie Pan zwrócił na Ciebie uwagę. Przecież nie mógł zwrócić uwagi na byle kogo wink Sama pisałaś o waszym przekomarzaniu, kto jest uległy, kto sie nie daje itp dochodząc do wniosku, że jesteś dla niego wyzwaniem i inne takie wink Imponuje Ci to, że on wybrał Ciebie, a z kolei jemu bardzo pasuje to jak bardzo on Ci imponuje wink Rączka rączkę myje...
Na rzecz prestiżu jaki na zasadzie odblasku spływa również na Ciebie jesteś w stanie wiele wybaczyć i w razie potrzeby wytłumaczyć sobie i wybielić. Każdy ma w swoim życiu własne priorytety i swoje bilanse zysków i strat. Spójrz na swój szczerze i bez zamydlania oczu.

Klio, historia mojego życia jest taka, że na początku popełniłam błąd- wybrałam sobie na męza kogoś z niższą pozycją, wykształceniem, z innego środowiska. Kochałam go. Ale z czasem to, że ja się rozwijam, a on nie, że robię studia, a on nie ma matury, że więcej zarabiam- stało się mega toksyczne. Miał kompleks niższości i próbował mnie dewaluować na każdym kroku.
Nie chcę już takiego błędu więc staram się szukac partnera na zbliżonym pułapie. Co w tym złego? M ma szanowany zawód, a ja mam firmę  i prowadzę szkolenia. Oboje w jakiś sposób jesteśmy na świeczniku.
Mnóstwo facetów ma z tym problem w ogóle, że ja mam jakąś działalnośc własną czy takie a takie studia. Jemu to nie przeszkadzało. Blask jest w obie strony, bo musi być - inaczej ktoś będzie w cieniu, a w cieniu był kiedyś mój maz i to się bardzo źle skończyło. Był w cieniu bo chciał tam być i wielokrotnie podkreślał swój niższy status. Zamęczył mnie tym.

Zresztą, szczerze podziwiam facetów, którzy szli określoną ściezką rozwojową - więc był programista, dziennikarz, wojskowy i pracownik ministerstwa. Im się podobała moja profesja, ja ich też podziwiałam za wykształcenie i wiedzę.

To z kim mam się związać? Po prostu lubię jak facet jest ogarnięty.

126 Ostatnio edytowany przez Monoceros (2017-09-21 18:58:44)

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Zupełnie pogubiłam się w tym wątku. Zaczęłaś od tego, że przeszkadza Ci, to że on ma fochy, karze cię ciszą, zostawia samą, wkłada słowa w usta, wie lepiej niż ty, co miałaś na myśli, nie przyjmuje żadnej krytyki, odpowiada atakiem na sugestie, bierze do siebie niewinne słowa, jest przewrażliwiony na swoim punkcie, ma problemy z komunikacją, dusi w  sobie emocje, łatwo się złości, zacina się w sobie, nie komunikuje, ma w nosie twoje emocje, sprawia, że czujesz się jak na polu minowym, masz wrażenie, że on chce cię sobie podporządkować, że jest walka o władzę, czujesz, że będziesz musiała uważać na każde słowo przy nim, zrzuca na ciebie winę, twoje emocje i intuicja mówią ci, że coś jest nie tak, zapaliły ci się czerwone lampki, że męczy cię ciągłe stawianie mu granic, że czujność cię wykańcza, przyznałaś innym rację, że on tobą manipuluje, napisałaś, że to, że jego złość tyle trwa, cię przeraża, i że boisz się, że potem będzie gorzej, w rozmowie był złośliwy, ironiczny, ogarnął go szał i dokopywał ci, przyznałaś, że za dużo skupiasz się na nim i na jego samopoczuciu, przyznałaś, że przy nim to najbezpieczniej to się zamknąć i potakiwać..., przyznałaś sama "facet mnie wytresował".

To wszystko są cytaty TWOICH wypowiedzi. Nie naszych, twoich.

Potem rzekłaś jeszcze, że nie masz w sobie desperacji, poczucia, że to jest TEN. "Myślę realnie o tej relacji.  Na życie to nie dałabym z nim rady."


A następnie przystąpiłaś do bardzo zaciekłej obrony, próbując wmówić nam (sobie?), że nie jest aż tak źle, jak pisałaś wcześniej. Wyjaśniasz, że to przez egzamin, że on przeciążony, wymieniasz jego kilka zalet, "o nie jest facet grający na ileś tam frontów.  I się angażuje.  Czasowo.  Finansowo. Planowo.  Dobry ojciec.  Chce też tworzyć dobra relacje z moja córka.  Mogę liczyć na jego pomoc. Pociąga mnie bardzo fizycznie i tu jesteśmy zgrani IDEALNIE. "

Potem przyznałaś, że sama nie rozumiesz, czemu to ciągniesz, po co zostajesz w tym związku.

Potem kwitujesz, że w sumie to jesteś z nim dla seksu...

Ale nadal go bronisz, usprawiedliwiasz, wyjaśniasz, przyjmujesz winę na siebie, wyliczasz jego zalety, piszesz o nadziei, ostatnie posty - zastanawiasz się, czy on "jest do przeżycia". I jeszcze stwierdzasz, że MACIE popracować (nie że on ma, tylko wy macie...).


Serio, już nic nie czaję. Liczysz, że on się zmieni, wiążesz się z nim z nadzieją, że on będzie innym człowiekiem, niż jest teraz. Wiążesz się z kimś, kto ci nie odpowiada, licząc, że pod twoim wpływem zmieni się w kogoś, kto będzie ci pasował. Tak to widzę.

127

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Loj, alez Ty chcesz byc slepa na wlasne zyczenie hmm

Jeden byl sknera, a drugi nie jest- duza mi roznica. Inna witryna, ten sam sklep sprzedajacy napompowane ego, zycie pod pantoflem Pancia, brak empatii, nieumiejetnosc tworzenia relacji i generalny wyzysk. Oni sa spod tej samej sztancy. A Ty sie zachowujesz dokladnie tak samo jak w tej poprzedniej relacji: wyja syreny alarmowe, ogien bucha oknami, a Ty zaczepiasz ludzi na ulicy by Cie utwierdzili w przekonaniu, ze nic sie nie dzieje. Otoz ja i duzo osob w watku, jak wielu w poprzednim, piszemy Ci, ze jest masywny pozar i jedyne co mozna zrobic to sie ewakuuowac.

128

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Esthere napisał/a:

Klio, historia mojego życia jest taka, że na początku popełniłam błąd- wybrałam sobie na męza kogoś z niższą pozycją, wykształceniem, z innego środowiska. Kochałam go. Ale z czasem to, że ja się rozwijam, a on nie, że robię studia, a on nie ma matury, że więcej zarabiam- stało się mega toksyczne. Miał kompleks niższości i próbował mnie dewaluować na każdym kroku.
Nie chcę już takiego błędu więc staram się szukac partnera na zbliżonym pułapie. Co w tym złego? M ma szanowany zawód, a ja mam firmę  i prowadzę szkolenia. Oboje w jakiś sposób jesteśmy na świeczniku.
Mnóstwo facetów ma z tym problem w ogóle, że ja mam jakąś działalnośc własną czy takie a takie studia. Jemu to nie przeszkadzało. Blask jest w obie strony, bo musi być - inaczej ktoś będzie w cieniu, a w cieniu był kiedyś mój maz i to się bardzo źle skończyło. Był w cieniu bo chciał tam być i wielokrotnie podkreślał swój niższy status. Zamęczył mnie tym.

Zresztą, szczerze podziwiam facetów, którzy szli określoną ściezką rozwojową - więc był programista, dziennikarz, wojskowy i pracownik ministerstwa. Im się podobała moja profesja, ja ich też podziwiałam za wykształcenie i wiedzę.

To z kim mam się związać? Po prostu lubię jak facet jest ogarnięty.

Byłaś z kimś, kto miał kompleks na punkcie Twojej wiedzy, rozwoju, zawodu. Ok. Myślisz, że obecnie jesteś z kimś diametralnie innym? On może i ma znacząco wyższe wykształcenie i pozycję zawodową niż ex, ale i tak ma kompleks, o którym daje Ci znać gdy za bardzo próbujesz wychylać głowę. Już dostałaś sygnał, że przy nim nie powinnaś się wymądrzać i inne takie. Myślisz, że przypadkiem jako koronny argument przeciw zdradzie padło kim to on nie jest? Nie chce mi się już tego wszystkiego przytaczać i cytować. On ma również kompleks niższości, dlatego zadba by nikt w jego bliskim otoczeniu nie wyrósł ponad niego. Gwiazda jest tylko jedna.
Masz wszelkie sygnały z jego strony kto zacz, tylko nie chcesz ich odbierać. Próbujesz teraz zaczarować swoją rzeczywistość. Czaruj dalej.

129

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Monoceros napisał/a:

Zupełnie pogubiłam się w tym wątku. Zaczęłaś od tego, że przeszkadza Ci, to że on ma fochy, karze cię ciszą, zostawia samą, wkłada słowa w usta, wie lepiej niż ty, co miałaś na myśli, nie przyjmuje żadnej krytyki, odpowiada atakiem na sugestie, bierze do siebie niewinne słowa, jest przewrażliwiony na swoim punkcie, ma problemy z komunikacją, dusi w  sobie emocje, łatwo się złości, zacina się w sobie, nie komunikuje, ma w nosie twoje emocje, sprawia, że czujesz się jak na polu minowym, masz wrażenie, że on chce cię sobie podporządkować, że jest walka o władzę, czujesz, że będziesz musiała uważać na każde słowo przy nim, zrzuca na ciebie winę, twoje emocje i intuicja mówią ci, że coś jest nie tak, zapaliły ci się czerwone lampki, że męczy cię ciągłe stawianie mu granic, że czujność cię wykańcza, przyznałaś innym rację, że on tobą manipuluje, napisałaś, że to, że jego złość tyle trwa, cię przeraża, i że boisz się, że potem będzie gorzej, w rozmowie był złośliwy, ironiczny, ogarnął go szał i dokopywał ci, przyznałaś, że za dużo skupiasz się na nim i na jego samopoczuciu, przyznałaś, że przy nim to najbezpieczniej to się zamknąć i potakiwać..., przyznałaś sama "facet mnie wytresował".

To wszystko są cytaty TWOICH wypowiedzi. Nie naszych, twoich.

Potem rzekłaś jeszcze, że nie masz w sobie desperacji, poczucia, że to jest TEN. "Myślę realnie o tej relacji.  Na życie to nie dałabym z nim rady."


A następnie przystąpiłaś do bardzo zaciekłej obrony, próbując wmówić nam (sobie?), że nie jest aż tak źle, jak pisałaś wcześniej. Wyjaśniasz, że to przez egzamin, że on przeciążony, wymieniasz jego kilka zalet, "o nie jest facet grający na ileś tam frontów.  I się angażuje.  Czasowo.  Finansowo. Planowo.  Dobry ojciec.  Chce też tworzyć dobra relacje z moja córka.  Mogę liczyć na jego pomoc. Pociąga mnie bardzo fizycznie i tu jesteśmy zgrani IDEALNIE. "

Potem przyznałaś, że sama nie rozumiesz, czemu to ciągniesz, po co zostajesz w tym związku.

Potem kwitujesz, że w sumie to jesteś z nim dla seksu...

Ale nadal go bronisz, usprawiedliwiasz, wyjaśniasz, przyjmujesz winę na siebie, wyliczasz jego zalety, piszesz o nadziei, ostatnie posty - zastanawiasz się, czy on "jest do przeżycia". I jeszcze stwierdzasz, że MACIE popracować (nie że on ma, tylko wy macie...).


Serio, już nic nie czaję. Liczysz, że on się zmieni, wiążesz się z nim z nadzieją, że on będzie innym człowiekiem, niż jest teraz. Wiążesz się z kimś, kto ci nie odpowiada, licząc, że pod twoim wpływem zmieni się w kogoś, kto będzie ci pasował. Tak to widzę.

Dobre podsumowanie, sama to zauważam.
Niespójnośc bierze się stąd, że w tej relacji są różne wątki, elementy.
Jak poświecimy reflektorem na to, co mi przeszkadza, to mamy tylko to.
Jak poświecimy na jego zalety - to mamy też inny obraz. Lepszy.

Podoba mi się jego zaangażowanie, seks, czułość, sposób ubierania, ogarnięcie, bycie pomocnym, dążenie do tworzenia rodziny. Przejrzystośc relacji, poukładane plany na bliższe i dalsze terminy, stosunek do dzieci, stosunek do pieniędzy.
Nie podoba: to, jak się zachowuje w sytuacjach konfliktowych. Pisałam, że on wybucha. No nie jest tak, że na mnie krzyczy, czy padają niecenzuralne słowa. Po prostu jest w emocjach i to widzę. Ja się boję konfliktu i boję się zmiany nastroju - to mam z dzieciństwa. takie uwrażliwienie na to ( pamięć po matce, która robiła się zła gdy alkohol zaczął działać). Dla mnie te jego reakcje są niewspółmierne do bodźca. Mnie takie słowa jakie na nim robią wrażenie - nie robią nic. Dla mnie to nowość. A w nim to buzuje. i jeszcze jest tak, że właśnie stawia mi ostre granice, jakby sprawdzał, czy ja się ugnę czy nie ugnę. I ja się nie uginam. W tej chwili już zmienił podejście, już wie, że żadne telefony, które ja wykonuję, mają go nie interesować, że oddzwaniam kiedy uznam itd. Trochę mnie próbował tresować, ale ja mam na to wywalone i się nie daję. Aczkolwiek samo stawianie oporu ( który ostatecznie jest skuteczny ) trochę mnie męczy, bo pochłania jakąś tam energię.

Myślę, że jeśli będzie nadal reagował silnie na pewne pierdoły to faktycznie nie będzie możliwe z nim bycie w związku. Na razie były dwie takie sytuacje. Ja mu nie pozostaję dłużna - spieram się z nim i bronię swojego, więc to są naprawdę cięte rozmowy. On mi stawia granice, ja jemu- szarpiemy się momentami. Nie wiem, czy to taka początkowa walka o władzę, czy o co chodzi. On mówi, że się docieramy i że jest drażliwy z powodu egzaminu. To może mieć jakiś wpływ, choć sądzę, że on jednak taki jest po prostu. A że ja też dyskutuję z nim odważnie, mocno i wprost - padło zdanie, że popracujemy nad tym. Dokładnie pierwsze zdanie było takie- że on popracuje, a drugie, że to, co ja mówię też go rani, i ja też mogłabym się zastanowić, co mówię.
Badamy po prostu swoje wrażliwe punkty. On ma ten próg nisko, ja wyżej. Uważam, że jest przewrażliwiony, i z takim człowiekiem jest cięzko generalnie. Do tego w sporach odbija mi piłeczkę, co mnie wkurza maksymalnie.

Gdyby facet miał tylko te złe cechy, dawno bym sobie już poszła, ale ma inne, ważne dla mnie, z czego najważniejszą jest rodzinność. To był mój priorytet. Dlatego sama jestem skołowana. Stąd niespójne odpowiedzi. Facet ma rózne strony, [pewne potrzeby zaspakaja w 100 %, a gdzie indziej jest deficyt. Rozmowa z nim w konflikcie to masakra. Jakby nikt nikogo nie rozumiał, a emocje sięgają zenitu. A to on wychodzi w trakcie dyskusji, a to ja. Ostatnio to ja zaczęłam się zbierać do wyjścia - na co się oburzył pożniej, że ja potrafię zakończyć coś w 5 minut.
No takie włoskie małżeństwo. I to jest męczące. Wolałabym więcej dobrej, spokojnej komunikacji. Bo się wykończymy. Wydaje mi się, że my się w rozmowie spornej w ogóle nie rozumiemy, jakby każde mówiło o czymś innym, nie ma w ogóle punktu stycznego. To jest najgorsze. I że czasem nie od razu go coś zaboli, tylko po przemyśleniu, po czasie ( i wtedy nagle zmienia mu się nastrój ). No to jest takie kiepskie, nie ogarniam.

130 Ostatnio edytowany przez Esthere (2017-09-21 19:43:17)

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Klio napisał/a:
Esthere napisał/a:

Klio, historia mojego życia jest taka, że na początku popełniłam błąd- wybrałam sobie na męza kogoś z niższą pozycją, wykształceniem, z innego środowiska. Kochałam go. Ale z czasem to, że ja się rozwijam, a on nie, że robię studia, a on nie ma matury, że więcej zarabiam- stało się mega toksyczne. Miał kompleks niższości i próbował mnie dewaluować na każdym kroku.
Nie chcę już takiego błędu więc staram się szukac partnera na zbliżonym pułapie. Co w tym złego? M ma szanowany zawód, a ja mam firmę  i prowadzę szkolenia. Oboje w jakiś sposób jesteśmy na świeczniku.
Mnóstwo facetów ma z tym problem w ogóle, że ja mam jakąś działalnośc własną czy takie a takie studia. Jemu to nie przeszkadzało. Blask jest w obie strony, bo musi być - inaczej ktoś będzie w cieniu, a w cieniu był kiedyś mój maz i to się bardzo źle skończyło. Był w cieniu bo chciał tam być i wielokrotnie podkreślał swój niższy status. Zamęczył mnie tym.

Zresztą, szczerze podziwiam facetów, którzy szli określoną ściezką rozwojową - więc był programista, dziennikarz, wojskowy i pracownik ministerstwa. Im się podobała moja profesja, ja ich też podziwiałam za wykształcenie i wiedzę.

To z kim mam się związać? Po prostu lubię jak facet jest ogarnięty.

Byłaś z kimś, kto miał kompleks na punkcie Twojej wiedzy, rozwoju, zawodu. Ok. Myślisz, że obecnie jesteś z kimś diametralnie innym? On może i ma znacząco wyższe wykształcenie i pozycję zawodową niż ex, ale i tak ma kompleks, o którym daje Ci znać gdy za bardzo próbujesz wychylać głowę. Już dostałaś sygnał, że przy nim nie powinnaś się wymądrzać i inne takie. Myślisz, że przypadkiem jako koronny argument przeciw zdradzie padło kim to on nie jest? Nie chce mi się już tego wszystkiego przytaczać i cytować. On ma również kompleks niższości, dlatego zadba by nikt w jego bliskim otoczeniu nie wyrósł ponad niego. Gwiazda jest tylko jedna.
Masz wszelkie sygnały z jego strony kto zacz, tylko nie chcesz ich odbierać. Próbujesz teraz zaczarować swoją rzeczywistość. Czaruj dalej.

Tak Klio, to mi się nie spodobało. Ale ta grupa zawodowo ogólnie, uwierz mi, ma takie wyższościowe podejście. Mają wiedzę i mają prestiż/szacunek.
Kompleksy może mieć. Z dzieciństwa jeszcze, matka go ganiała do nauki, faworyzowała rodzeństwo. Z ojcem miał dobre relacje.
Jego wypowiedź o tym, kim jest była słaba. Dostrzegam w tym problem. Nie bagatelizuje tego. Nie sądzę, aby w naszej relacji wchodziła w grę rywalizacja, on jest i będzie na wyższej pozycji. A czy będzie to akcentował? On mówi czasami, że to co robi, jest odpowiedzialne ( bo jest ) - widzisz, ja z tym nie polemizuję. Czy jego praca jest ważniejsza od mojej? Tak Klio. jest. Nie liczę, że on będzie wyjątkowym uznaniem darzył moją profesję, z ważnością jego mało co się równa. Ale gdyby czesto próbował to podkreślać, umniejszać mi, drwić ze mnie- to byłby mega problem, i czułabym się tak, jak z męzem. A tego nie chcę. I do tego nie dopuszczę.

Czas pokaże, co będzie.

Ja jego pracę szanuje, świat potrzebuje takich ludzi, wspieram go w egzaminie, i chcę, żeby był w swojej dziedzinie tak dobry, jak to tylko możliwe.

Ps. Jest przyzwyczajony do bycia najlepszym, więc źle zniósł moją diagnoze psychologiczną, powiedział, że jak mam robić z siebie guru psychologiczne to on tak nie chce - wiadomo, że w tym pobrzmiewa taka niechęć do tego, że ktoś w ogóle miałby miec nad nim jakąs przewagę. Rozumiem to. I to niefajnie.
Inne wyjaśnienie- może to ja próbuję nieświadomie go zdominować, pokazać, że w czymś jest słabszy niż ja? Bo mi cięzko znieść, że on góruje? Może też mam kompleks? Może wykorzystuję psychologizowanie jako narzędzie dominacji?
Kiedys terapeuta mi mówił., że ja na terapii przejmuję rolę, że staję się swoim własnym terapeutą. Czy z nim rywalizowałam? Naprawdę meandry ludzkiej psychiki są skomplikowane. Sama nie wiem. Możemy snuć hipotezy.

Posty [ 66 do 130 z 361 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Facet się fochuje. Co robić?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024