Facet się fochuje. Co robić? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Facet się fochuje. Co robić?

Strony 1 2 3 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 361 ]

1 Ostatnio edytowany przez Esthere (2017-09-15 14:48:59)

Temat: Facet się fochuje. Co robić?

Powracam na to forum, ponieważ kiedyś bardzo mi pomogliście. Obecnie spotkałam się z pewnym facetem. Nazwijmy go M.
Ponieważ na psychoterapii zdiagnozowano mój problem z bliskością, wzięłam się za siebie i postanowiłam, że teraz moim wyborem będzie facet, który jest dostępny. Przyjęłam kryteria, że musi być nastawiony na poważny związek, zaangażowany w relację, dostępny terytorialnie (aby mieszkał w rozsądnej odległości umożliwiającej częste spotkania). Znalazłam te cechy w M. Spotykaliśmy się często, to były świetne randki, spędzone w plenerze, czułam się z nim super, mamy podobne poczucie humoru, zwiedzaliśmy skanseny, łaziliśmy po lasach i rzekach, ruinach, łąkach ( lubimy oboje te klimaty ),niesamowicie zaiskrzyło też od strony fizycznej. Widziałam i cały czas widzę jego zaangażowanie. Dążył do tego, by poznały się nasze dzieci, szybko o mnie powiedział swojej rodzinie, czuję się z nim stabilnie w sensie takim, że nie muszę się zastanawiać czy i kiedy się spotkamy, nasze plany wyjazdowe sięgają aż do grudnia ( znamy się od maja ). Niewątpliwie jest to facet nastawiony na poważną relację a nie na przelotny romans. Spotykamy się 2-3 razy w tygodniu, zawsze wtedy, gdy możemy ( dzieli nas odległość kilkudziesięciu km, ale jeździmy do siebie i mamy też możliwość pobytu w połowie drogi, z czego korzystamy ).
Jednak kilka szczegółów mocno mnie zastanawia i nie wiem, co mam robić, jak to interpretować.

Pierwsza czerwona lampka pojawiła się gdy kiedyś sobie opisywaliśmy jakie wrażenie na sobie wywarliśmy na pierwszej randce. Zagadałam po krótkim przywitaniu słowami, że miło go poznać, ale nigdy jeszcze mi się nie zdarzyło umówić się z facetem, z którym nie miałam okazji rozmawiać przez telefon. Było to z mojej strony stwierdzenie faktu. Tak po prostu było w mojej historii. I zwyczajnie, informacyjnie to mu powiedziałam. Nie zareagował na to, chyba powiedział, że on ma inaczej niż ja, nie lubi rozmawiać przez tel z osobą, której nigdy nie widział. Gadaliśmy dalej, potem były super randki, otworzyliśmy się na siebie, w życiu się z kimś tak nie wyśmiałam jak z nim, było genialnie.

Ale po jakimś czasie wróciliśmy do tego i tu mnie zmroziło. Powiedział, że tamta uwaga wtedy była z mojej strony niegrzeczna, że poczuł się jak ktoś, kto nawet nie umie wykonać telefonu do kobiety (!). Przedstawił to tak,jakby to nie wiem jaką było obrazą czy afrontem ( był na mnie zły, tak go odbieram ). Odpowiedziałam łagodnie, że nic takiego nie miałam na myśli, że nie chciałam go urazić wtedy, że moje słowa to była tylko informacja o tym, co mi się do tej pory zdarzało w relacjach. Tylko suchy fakt. On przyjął to wyjaśnienie mam wrażenie z trudem, oporowo, cały czas powtarzając " Ale zgodzisz się, że to nie było najbardziej fortunne powitanie z twojej strony".
Powiem Wam, że poczułam się wtedy dziwnie. Facet próbował mi wmówić coś, co nie miało miejsca. Bo mój komunikat nie był moim zdaniem w najmniejszym stopniu mu urągający. Przecież to zwykła informacja! Jak mógł to wziąć do siebie?

Z czasem okazało się, że mój facet potrafi zareagować impulsywnie także na inne moje słowa. Schemat się powtarza. Ja coś mówię informacyjnie, on to bierze do siebie, bardzo się tym denerwuje i zwala winę na mnie. Kolejny przykład:

Poruszył temat ex. Skomentowałam to tak, że skoro odeszła tak nagle, to może w grę wchodziła trzecia osoba, może po prostu kogoś poznała czy romansowała już wcześniej (przez internet, itp ). To był tylko luźna hipoteza. A on niesamowicie emocjonalnie zareagował. Oburzył się i ze złością powiedział" No jak ty coś powiesz!!!". Zarzucił mi, że w ogóle nie znam się na ludziach, że co ja sobie myślę, jak ja mogę insynuować, że ona odeszła do kogoś innego, i cytuję " ja jestem  (tu padła nazwa jego prestiżowego zawodu, który wykonuje) - a nie jakimś śmieciem" i zadał pytanie, jak ja bym się czuła gdyby mi ktoś powiedział, że mąż mnie zostawił, bo mnie zdradzał.
Musiałam się tłumaczyć mu, że moje słowa nie były informacją o nim, że jest taki kiepski, tylko informacją o tej dziewczynie, że może była nieuczciwa. Do niego to nie trafia. Odwraca neutralne komunikaty, zarzuca mi złe intencje, męczy mnie to. Reaguje moim zdaniem nieadekwatnie. Dodam, że sytuacja miała miejsce w restauracji, w moje urodziny. Chciałam go uspokoić, powiedziałam, że ma nieprzepracowaną przeszłość ( na co on się usprawiedliwia, że emocje te biorą się tylko z faktu, że ex mu utrudnia kontakty z dzieckiem) i żeby mi już o tym nie gadał, żeby to omówił ze swoją psycholog ( chodził na jakieś wizyty ). Był tą uwagą mega wkurzony. I wiecie co? Powiedział, że on mnie przeprasza, ale musi wyjść. Że on tu nie będzie rozmawiał. Rzucił " smacznego" i wyszedł. Normalnie zdębiałam. Zostawił mnie w restauracji w moje urodziny. I się nie odzywał. Bo foch. Było mi strasznie przykro. Potem przepraszał, że nie umiał się zachować inaczej, że już mnie nigdy tak nie zostawi, że miał duże wyrzuty sumienia, że było mu źle beze mnie, że liczył, że ja za nim wyjdę czy zadzwonię itp. Była obietnica, że już się tak nie zachowa, ale jednoczesnie jakby trzymał się wersji, że to ja się źle odezwałam, a jego zachowanie to była tylko reakcja na to.

Inna dziwna sytuacja. Umówiliśmy się, ja dojeżdzałam, ale rozmawiał z kimś przez tel. Zadzwonił. Już kończyłam rozmowę, bo widze, ze dzwoni, a on kolejny raz. Troche mnie to zirytowało, przeciez po skonczonej rozmowie bym oddzwoniła. Poczułam się kontrolowana. W głosie moim było czuć lekką irytacje i to mu się oczywiście bardzo nie spodobało. Ja spokojnym głosem mówię" Jak dzwonisz i jest zajęte, to nie dzwon drugi raz po paru sekundach, bo to bez sensu, jak skończę gadać to oddzwonie". A on do mnie " No to przepraszam, że ci przerwałem jakąś bardzo ważną rozmowę" ( strasznie się uniósł ). Dla mnie to paranoja. O co mu chodzi? Wytłumaczy mi ktoś? Co ciekawe, nie zareagował źle od razu, normalnie po 5 minutach się spotkaliśmy, było namiętnie, a on już po wszystkim, widzę, zmienia mu się twarz, pochmurnieje i wybucha. Czuję się jak na polu minowym.

Tamta sytuacja o mało się nie skończyła rozstaniem. Dla mnie takie wybuchy irytacji, pretensji, zwalania na mnie są mega dziwne. Jego nadreakcja mnie niepokoi. Zepsuł mi wieczór. Po namiętnych chwilach taka jazda. Jestem skołowana. Zaczęłam się wtedy pakować, powiedziałam, że chyba się nie dobraliśmy i nic na siłę. To się ogarnął w parę minut i przeprosił, z tekstem, że ok, nie będziemy się kłócić o głupoty, szkoda życia. Mówię mu- " gdybym miała faktyczne problem, że jestem nieelegancka w słowach, że kogoś obrażam, inni partnerzy by mi to mówili." Tłumacze mu, że nikt się tak nigdy nie przypieprzał do moich słów, tylko on. Na co on ironicznie " to dlaczego ci dotąd nie wychodzi życie osobiste? "
Usłyszałam to i na chłodno zaczęłam się pakować do wyjścia. Wtedy przeprosił. Że słowa ostatnie wymazuje.

Takie sytuacje są coraz częściej. Stawiam mu jakieś granice, ale mam wrażenie, że on ze mną walczy, że chce sobie mnie podporządkować. Nie wiem, o co chodzi.
M jest partnerem, który się angażuje, pomaga, wspiera, można na niego liczyć, on chce wspólnej przyszłości. Ale jak żyć z takim charakterem? Na takim polu minowym? Dojdzie do kuriozalnej sytuacji, że będe musiała uważać na każde słowo. Chore.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Jak Ci to forum pomoglo to tez pisalas powiesci w wolnej chwili?


Jest ladna pogoda, piatek a Ty z problem, ze facet jest pizda i co teraz?
No nic teraz, idzcie na grzyby, na rower, nad jezioro jedzcie. Powiedz mu, ze pizdowato sie zachowuje i Cie juz to meczy.

3

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Zgadzam się z namazu, wjechałabym mu trochę na ambicję, niech przestanie księżniczkować, ależ jak nie znoszę takich fochmistrzów.

4 Ostatnio edytowany przez Pirx (2017-09-15 14:47:13)

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Tiaa....

Esthere : jego zachowania w takich sytuacjach nie są 'normalne' ani zdrowe.
Tym z tym nic nie zrobisz.Tylko pogorszysz swój stan po terapii.
Zdaża mu się samemu wręcz dopowiadać dialog? Np.Spokojnie zwrócisz mu na coś uwagę a on zanim zdązysz usta otworzyć już odpowiada sam na coś czego nawet nie miałaś zamiaru powiedzieć?

Sama widzisz że to Ciebie zamęcza.To jest faktycznie pole minowe.

5

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Pirx napisał/a:

Tiaa....

Esthere : jego zachowania w takich sytuacjach nie są 'normalne' ani zdrowe.
Tym z tym nic nie zrobisz.Tylko pogorszysz swój stan po terapii.
Zdaża mu się samemu wręcz dopowiadać dialog? Np.Spokojnie zwrócisz mu na coś uwagę a on zanim zdązysz usta otworzyć już odpowiada sam na coś czego nawet nie miałaś zamiaru powiedzieć?

Sama widzisz że to Ciebie zamęcza.To jest faktycznie pole minowe.

Ze mną to jest jeszcze taka historia, że prowadzę szkolenia z inteligencji emocjonalnej. Ja doskonale wiem, że te emocje powstają z nim w momencie, gdy on sobie dodaje do moich słów swój własny komentarz. To nie moje słowa mu robią emocje. To ich interpretacja. Mówiłam mu to, ale nie dociera.

Po terapii wiem, że szkoda energii na to, by kogoś zmienić, że to zadanie, rola, w którą często wchodziłam, ale jest to skazane na niepowodzenie. Bardziej myślę nad tym, jak zarządzać SOBĄ w momentach, gdy on ma takie jazdy. I czy to w ogóle wytrzymam.
Zdecydowaliśmy się na związek, oboje szukamy partnera na życie, nie na chwilę, więc póki co borykam się z tym, rozumiem, że nikt nie jest idealny. Jednocześnie muszę uważać, żeby się nie wpakować w jakąś toksyczną relację. Nie twierdze, że ta taka jest, ale jak facet zmienia ni stąd ni zowąd nastrój, to bardzo to źle znoszę. Także dlatego, że moja matka trochę piła i tak się nagle zmieniała, to mi się zakodowało. Jak on ma te jazdy, to mi źle, ja w ogóle mam też słabą tolerancję na konfliktowe sytuacje. Wiem, że to się zdarza w związkach, niby jest normalne, ale jakoś nie potrafię połączyć w swojej głowie obrazu jego- w jednej chwili czułego, a potem takiego zdenerwowanego raptownie. Ja wtedy jestem spokojna, ten spokój go trochę przywraca do pionu. Ja swoją postawą daję komunikat, że nie można mi wejść na głowę, i on póki co ma przed tym respekt...Ale chyba bardziej ze strachu, że odejdę niż z autentycznej refleksji nad sobą i to mnie smuci.

6

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
sosenek napisał/a:

Zgadzam się z namazu, wjechałabym mu trochę na ambicję, niech przestanie księżniczkować, ależ jak nie znoszę takich fochmistrzów.

Myślę o takim rozwiązaniu, dziś czytałam jakieś porady jak postępować z taką osobą. Mogłabym np przyznać się do swojego lęku gdy on tak nagle zmienia nastrój i zapytać: " Czy tego właśnie chcesz? Związku, w którym boję się ciebie? ".

7

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Pirx, założyłes taki temat raz, własnie o tym jak postępować z osobą, która nam coś wmawia. Albo mówi- " chcesz wywołac we mnie poczucie winy". Boże, jakie to wszystko cięzkie. On też tak trochę robi. Jak mnie zostawił w urodziny , to najpierw walczył o swoją rację, zrzucał winę na mnie ( w końcu sama zaczęłam mieć wątpliwości, czy moja uwaga o jego ex i jej potencjalnej zdradzie była ok czy nie ok ) , potem milczał ostentacyjnie, tzn odjechał i nic nie napisał, nie zadzwonił. Ciszę w końcu ja przerwałam, nie dla niego, ale dla siebie, bo się źle czuję w takiej sytuacji. Zapytałam : " Kiedy porozmawiamy o tym, co zaszło?". Uznałam, że to będzie dojrzałe posunięcie z mojej strony. I odpisała od razu, że porozmawiamy. Potem pisemnie próbował zrzucić winę na mnie ( jakie to nieładne z mojej strony takie aluzje robić, że ona go zdradzała ), następnie pomimo moich wyjaśnień co do transparentnych intencji, robił to samo. Ostatecznie w końcu, kolejnego dnia wreszcie napisał sam z siebie, że było mu przykro, czuł się winny zostawiając mnie tam. Podkreślił nawet, że BARDZO czuł się winny.

Jakie ja wyciągam wnioski?
Takie osoby mają problem tego rodzaju, że po prostu czują się winne. Próbują to uczucie od siebie odsunąć i projektują to na innych. Zamaiast wziąć odpowiedzialnośc za własne uczucia, obarczają nimi innych. To on od początku czuł, że się zachował źle. Ale to uczucie było mu tak niemiłe, tak przeszkadzało w obrazie siebie samego, że starał się je za wszelką cenę z siebie wyeksportować próbując wywołać je we mnie.

Gdyby od razu po tej sprzeczce umiał przyznać co czuje ( nawet przyznał, że chciało mu się płakać i że czuł straszną pustkę zostawiając mnie w tej restauracji ) to byłoby inaczej. Prawie dwa dni zajęło mu przyznanie się do uczuć i do poczucia winy.

Ja widzę, że mu zależy, widzę jego uczucia, zaangażowanie...ale ta nadwrażliwość, obrona przez atak...to mnie rozwala...

8

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Pamiętam jak kiedyś dyskutowałam z dziewczynami (malwusia?) o tym czym jest niedojrzałość emocjonalna, a czym nie. Miałyśmy i zapewne dalej mamy na ten temat sprzeczne opinie, ale moim zdaniem to właśnie jest tego przypadek.
Twój partner autorko mimo wieku jest niedojrzały bo jego zachowanie jest niekompatybilne z jego emocjami: czuje się winny ale nie pokaże tego, nie odezwie się, nie przeprosi tylko zastosuje focha lub szantaż emocjonalny.
Moim zdaniem takie reagowanie jest spowodowane brakiem odpowiednich wzorców, pominął w swoim życiu pewien etap na którym się kształtuje budowanie relacji z drugą osobą (akcje, reakcje).
Będziesz musiała albo go tego nauczyć i wykazać się ogromem cierpliwości albo to skończyć i darować sobie bycie mentorką.
Moim zdaniem taki typ jest niemalże niereformowalny.

9

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Esthere napisał/a:

Pirx, założyłes taki temat raz, własnie o tym jak postępować z osobą, która nam coś wmawia. Albo mówi- " chcesz wywołac we mnie poczucie winy". Boże, jakie to wszystko cięzkie. On też tak trochę robi. Jak mnie zostawił w urodziny , to najpierw walczył o swoją rację, zrzucał winę na mnie ( w końcu sama zaczęłam mieć wątpliwości, czy moja uwaga o jego ex i jej potencjalnej zdradzie była ok czy nie ok ) , potem milczał ostentacyjnie, tzn odjechał i nic nie napisał, nie zadzwonił. Ciszę w końcu ja przerwałam, nie dla niego, ale dla siebie, bo się źle czuję w takiej sytuacji. Zapytałam : " Kiedy porozmawiamy o tym, co zaszło?". Uznałam, że to będzie dojrzałe posunięcie z mojej strony. I odpisała od razu, że porozmawiamy. Potem pisemnie próbował zrzucić winę na mnie ( jakie to nieładne z mojej strony takie aluzje robić, że ona go zdradzała ), następnie pomimo moich wyjaśnień co do transparentnych intencji, robił to samo. Ostatecznie w końcu, kolejnego dnia wreszcie napisał sam z siebie, że było mu przykro, czuł się winny zostawiając mnie tam. Podkreślił nawet, że BARDZO czuł się winny.

Jakie ja wyciągam wnioski?
Takie osoby mają problem tego rodzaju, że po prostu czują się winne. Próbują to uczucie od siebie odsunąć i projektują to na innych. Zamaiast wziąć odpowiedzialnośc za własne uczucia, obarczają nimi innych. To on od początku czuł, że się zachował źle. Ale to uczucie było mu tak niemiłe, tak przeszkadzało w obrazie siebie samego, że starał się je za wszelką cenę z siebie wyeksportować próbując wywołać je we mnie.

Gdyby od razu po tej sprzeczce umiał przyznać co czuje ( nawet przyznał, że chciało mu się płakać i że czuł straszną pustkę zostawiając mnie w tej restauracji ) to byłoby inaczej. Prawie dwa dni zajęło mu przyznanie się do uczuć i do poczucia winy.

Ja widzę, że mu zależy, widzę jego uczucia, zaangażowanie...ale ta nadwrażliwość, obrona przez atak...to mnie rozwala...

Pamietam, ponieważ wtedy był to pierwszy raz (poza domem rodzinnym) kiedy spotkałem się z czymś takim. A sam byłem po rozwodzie, i kilku nieciekawych doświadczeniach.
Zaufałem swojej intuicji w końcu.Oparłem się na sobie i zadawałem pytania o konkrety.I w sytuacji w której ani moje zachowanie,ani słowa nie były zgodne z tym - nie brałem do siebie.

Myślałem tak jak Ty,o tym jakie te osoby są ,jak z nimi postępować.Rozumiałem je w pełni.Miałem resztki syndromu ratownika. I skończyłem z nim w momencie w którym postępowałem wbrew własnym odczuciom i samopoczuciu. Efekt : stwardniałem na to. Ściana,lustro,zdarta płyta, ignorowanie. Nie reagowałem na krótkotrwałą zmianę zachowania.Bo cykl się powtarzał.
Przestalem się przejmować tym 'ich poczuciem winy' -> ponieważ ignorowałem własne samopoczucie.

Esthere : wpędzasz się w pułapkę.Myślisz racjonalnie, reagujesz jednak jak Matka Teresa. Nie nauczysz go poprawnych zachowań.Może za jakiś czas, kiedy sama się zregenerujesz.Teraz to nie czas i nie ten człowiek.
Zauważyłaś zarzuty wobec Ciebie kiedy otwarcie powiedziałaś że czegoś nie zrobisz lub 'odrzucałaś' jego kontakt? Na przemian z przeprosinami i 'kajaniem'?
Zrobisz jak zechcesz : ale brniesz w ślepą uliczkę po której będziesz czuła się gorzej niż przed terapią.
Tak uważam.

10

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Pirx napisał/a:
Esthere napisał/a:

Pirx, założyłes taki temat raz, własnie o tym jak postępować z osobą, która nam coś wmawia. Albo mówi- " chcesz wywołac we mnie poczucie winy". Boże, jakie to wszystko cięzkie. On też tak trochę robi. Jak mnie zostawił w urodziny , to najpierw walczył o swoją rację, zrzucał winę na mnie ( w końcu sama zaczęłam mieć wątpliwości, czy moja uwaga o jego ex i jej potencjalnej zdradzie była ok czy nie ok ) , potem milczał ostentacyjnie, tzn odjechał i nic nie napisał, nie zadzwonił. Ciszę w końcu ja przerwałam, nie dla niego, ale dla siebie, bo się źle czuję w takiej sytuacji. Zapytałam : " Kiedy porozmawiamy o tym, co zaszło?". Uznałam, że to będzie dojrzałe posunięcie z mojej strony. I odpisała od razu, że porozmawiamy. Potem pisemnie próbował zrzucić winę na mnie ( jakie to nieładne z mojej strony takie aluzje robić, że ona go zdradzała ), następnie pomimo moich wyjaśnień co do transparentnych intencji, robił to samo. Ostatecznie w końcu, kolejnego dnia wreszcie napisał sam z siebie, że było mu przykro, czuł się winny zostawiając mnie tam. Podkreślił nawet, że BARDZO czuł się winny.

Jakie ja wyciągam wnioski?
Takie osoby mają problem tego rodzaju, że po prostu czują się winne. Próbują to uczucie od siebie odsunąć i projektują to na innych. Zamaiast wziąć odpowiedzialnośc za własne uczucia, obarczają nimi innych. To on od początku czuł, że się zachował źle. Ale to uczucie było mu tak niemiłe, tak przeszkadzało w obrazie siebie samego, że starał się je za wszelką cenę z siebie wyeksportować próbując wywołać je we mnie.

Gdyby od razu po tej sprzeczce umiał przyznać co czuje ( nawet przyznał, że chciało mu się płakać i że czuł straszną pustkę zostawiając mnie w tej restauracji ) to byłoby inaczej. Prawie dwa dni zajęło mu przyznanie się do uczuć i do poczucia winy.

Ja widzę, że mu zależy, widzę jego uczucia, zaangażowanie...ale ta nadwrażliwość, obrona przez atak...to mnie rozwala...

Pamietam, ponieważ wtedy był to pierwszy raz (poza domem rodzinnym) kiedy spotkałem się z czymś takim. A sam byłem po rozwodzie, i kilku nieciekawych doświadczeniach.
Zaufałem swojej intuicji w końcu.Oparłem się na sobie i zadawałem pytania o konkrety.I w sytuacji w której ani moje zachowanie,ani słowa nie były zgodne z tym - nie brałem do siebie.

Myślałem tak jak Ty,o tym jakie te osoby są ,jak z nimi postępować.Rozumiałem je w pełni.Miałem resztki syndromu ratownika. I skończyłem z nim w momencie w którym postępowałem wbrew własnym odczuciom i samopoczuciu. Efekt : stwardniałem na to. Ściana,lustro,zdarta płyta, ignorowanie. Nie reagowałem na krótkotrwałą zmianę zachowania.Bo cykl się powtarzał.
Przestalem się przejmować tym 'ich poczuciem winy' -> ponieważ ignorowałem własne samopoczucie.

Esthere : wpędzasz się w pułapkę.Myślisz racjonalnie, reagujesz jednak jak Matka Teresa. Nie nauczysz go poprawnych zachowań.Może za jakiś czas, kiedy sama się zregenerujesz.Teraz to nie czas i nie ten człowiek.
Zauważyłaś zarzuty wobec Ciebie kiedy otwarcie powiedziałaś że czegoś nie zrobisz lub 'odrzucałaś' jego kontakt? Na przemian z przeprosinami i 'kajaniem'?
Zrobisz jak zechcesz : ale brniesz w ślepą uliczkę po której będziesz czuła się gorzej niż przed terapią.
Tak uważam.

Pirx, wiem, o co Ci chodzi. Mam nadzieję, że nie jest ze mną tak źle. Nie kajałam się przed nim. Okazałam nawet irytację jego zachowaniem. Zmieniać go nie mam zamiaru, naprawdę koncentruję się na sobie i na moim samopoczuciu. Poczułam się niefajnie w paru sytuacjach z nim i to jest dla mnie informacja, że coś jest nie tak. Teraz kwestia co ja zrobię z tą informacją.

Znamy się krótko, facet jest u mnie na obserwacji. Ja sobie na głowę nie dam wejść. Nie ma we mnie desperacji. Nie mam przekonania, że to na pewno TEN. To jest początek związku, wszystko jeszcze może się zdarzyć.  Mam za sobą dwa lata terapii i studia coachingowe. Do tego masa szkoleń. Sama je prowadzę. Wątpię, że z wiedzą i doświadczeniem, które mam wmanewruję się w toksyczny związek w którym notorycznie będę czuła się źle. Aby mieć jaśniejszy obraz i dokonać bilansu chcę jeszcze się temu przypatrzeć. Jestem gotowa odejść jeśli będzie źle. Ostatni związek trwał 9 miesięcy i zakończyłam. Inne relacje, które od początku nie rokowały potrafiłam zamknąć w miesiąc czy dwa. Więc poradzę sobie i tutaj. :-)

11

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
sosenek napisał/a:

Pamiętam jak kiedyś dyskutowałam z dziewczynami (malwusia?) o tym czym jest niedojrzałość emocjonalna, a czym nie. Miałyśmy i zapewne dalej mamy na ten temat sprzeczne opinie, ale moim zdaniem to właśnie jest tego przypadek.
Twój partner autorko mimo wieku jest niedojrzały bo jego zachowanie jest niekompatybilne z jego emocjami: czuje się winny ale nie pokaże tego, nie odezwie się, nie przeprosi tylko zastosuje focha lub szantaż emocjonalny.
Moim zdaniem takie reagowanie jest spowodowane brakiem odpowiednich wzorców, pominął w swoim życiu pewien etap na którym się kształtuje budowanie relacji z drugą osobą (akcje, reakcje).
Będziesz musiała albo go tego nauczyć i wykazać się ogromem cierpliwości albo to skończyć i darować sobie bycie mentorką.
Moim zdaniem taki typ jest niemalże niereformowalny.

Co ciekawe, mój partner od początku gadał jak najęty o tym, że on szuka dojrzałej emocjonalnie partnerki. Przedstawiał swoje byłe jako właśnie niedojrzałe. Zawsze szukał też kobiety starszej od siebie w nadziei, że będzie dojrzała. Ja również jestem starsza od niego o 4 lata.  U niego nie widzę dojrzałości w takim sensie, że on nie rozpoznaje swoich emocji i nie zarządza nimi prawidłowo. Stosuje mechanizmy projekcji i przeniesienia. Projektuje na innych swoje emocje. Widzę to wszystko, bo po części zajmuję się zawodowo tym tematem. Wiem, że taka osoba nie jest gotowa na przyjęcie prawdy o sobie i ja mu nie pomogę dopóki sam nie zauważy problemu. Mogę tylko się starać oddzielać siebie od jego postawy, nie dawać się wkręcać w jego spiralę. Dla mnie dojrzałość to umiejętność identyfikacji źródła emocji, branie odpowiedzialności za nie, niestosowanie niedojrzałych mechanizmów obronnych. Mentorką mu nie będę, bo do tego jest potrzebna minimalna samoświadomość. To tak jakby rozmawiać z kimś po angielsku gdy ta osoba nawet nie zna podstaw. Naprawdę raz mu powiedziałam co mu robi emocje i że ja prowadzę z tego szkolenia. Ta wiedza zamknęła się w jednym zdaniu i nie produkowałam się więcej. M chodzi czasami do psychologa, odesłałam go tam ( oczywiście był afront o to ).

Piszesz: "Moim zdaniem takie reagowanie jest spowodowane brakiem odpowiednich wzorców, pominął w swoim życiu pewien etap na którym się kształtuje budowanie relacji z drugą osobą (akcje, reakcje). "

Bardzo się z Tobą zgadzam. On z racji wykonywania pewnego trudnego dość zawodu i bardzo odpowiedzialnego większośc życia spędził w książkach.Nawet będąc w małżeństwie podejrzewam, że umknęło mu wiele z tego, co naprawdę się działo w tamtej relacji. Był i jest skupiony na poszerzaniu wiedzy, bo musi to robić i podziwiam go za to ile umie i wie. Podejrzewam, że wykształcenie i zawód pochłonęły go i oderwały od analizy tego, co właściwie ma miejsce w jego relacjach. Bo to jest bystry facet. Tylko nie miał możliwości pewnych rzeczy w sobie przetworzyć. Nie miał czasu. Dla niego dopiero teraz zaczyna się życie. Dopiero uczy się tych akcji i reakcji. Ja jestem w całkiem innym miejscu i nie wykluczam, że nas to podzieli. Okaże się z czasem.
Jestem z nim bo ma inne zalety, które były dla mnie kluczowe. Czy da się żyć z jego nastrojami? Pewnie się da, zobaczymy jakim kosztem. Terapia mnie nauczyła, żeby koszt był niższy od zysków. Tego się będę trzymać.

12

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Esthere napisał/a:
Pirx napisał/a:
Esthere napisał/a:

Pirx, założyłes taki temat raz, własnie o tym jak postępować z osobą, która nam coś wmawia. Albo mówi- " chcesz wywołac we mnie poczucie winy". Boże, jakie to wszystko cięzkie. On też tak trochę robi. Jak mnie zostawił w urodziny , to najpierw walczył o swoją rację, zrzucał winę na mnie ( w końcu sama zaczęłam mieć wątpliwości, czy moja uwaga o jego ex i jej potencjalnej zdradzie była ok czy nie ok ) , potem milczał ostentacyjnie, tzn odjechał i nic nie napisał, nie zadzwonił. Ciszę w końcu ja przerwałam, nie dla niego, ale dla siebie, bo się źle czuję w takiej sytuacji. Zapytałam : " Kiedy porozmawiamy o tym, co zaszło?". Uznałam, że to będzie dojrzałe posunięcie z mojej strony. I odpisała od razu, że porozmawiamy. Potem pisemnie próbował zrzucić winę na mnie ( jakie to nieładne z mojej strony takie aluzje robić, że ona go zdradzała ), następnie pomimo moich wyjaśnień co do transparentnych intencji, robił to samo. Ostatecznie w końcu, kolejnego dnia wreszcie napisał sam z siebie, że było mu przykro, czuł się winny zostawiając mnie tam. Podkreślił nawet, że BARDZO czuł się winny.

Jakie ja wyciągam wnioski?
Takie osoby mają problem tego rodzaju, że po prostu czują się winne. Próbują to uczucie od siebie odsunąć i projektują to na innych. Zamaiast wziąć odpowiedzialnośc za własne uczucia, obarczają nimi innych. To on od początku czuł, że się zachował źle. Ale to uczucie było mu tak niemiłe, tak przeszkadzało w obrazie siebie samego, że starał się je za wszelką cenę z siebie wyeksportować próbując wywołać je we mnie.

Gdyby od razu po tej sprzeczce umiał przyznać co czuje ( nawet przyznał, że chciało mu się płakać i że czuł straszną pustkę zostawiając mnie w tej restauracji ) to byłoby inaczej. Prawie dwa dni zajęło mu przyznanie się do uczuć i do poczucia winy.

Ja widzę, że mu zależy, widzę jego uczucia, zaangażowanie...ale ta nadwrażliwość, obrona przez atak...to mnie rozwala...

Pamietam, ponieważ wtedy był to pierwszy raz (poza domem rodzinnym) kiedy spotkałem się z czymś takim. A sam byłem po rozwodzie, i kilku nieciekawych doświadczeniach.
Zaufałem swojej intuicji w końcu.Oparłem się na sobie i zadawałem pytania o konkrety.I w sytuacji w której ani moje zachowanie,ani słowa nie były zgodne z tym - nie brałem do siebie.

Myślałem tak jak Ty,o tym jakie te osoby są ,jak z nimi postępować.Rozumiałem je w pełni.Miałem resztki syndromu ratownika. I skończyłem z nim w momencie w którym postępowałem wbrew własnym odczuciom i samopoczuciu. Efekt : stwardniałem na to. Ściana,lustro,zdarta płyta, ignorowanie. Nie reagowałem na krótkotrwałą zmianę zachowania.Bo cykl się powtarzał.
Przestalem się przejmować tym 'ich poczuciem winy' -> ponieważ ignorowałem własne samopoczucie.

Esthere : wpędzasz się w pułapkę.Myślisz racjonalnie, reagujesz jednak jak Matka Teresa. Nie nauczysz go poprawnych zachowań.Może za jakiś czas, kiedy sama się zregenerujesz.Teraz to nie czas i nie ten człowiek.
Zauważyłaś zarzuty wobec Ciebie kiedy otwarcie powiedziałaś że czegoś nie zrobisz lub 'odrzucałaś' jego kontakt? Na przemian z przeprosinami i 'kajaniem'?
Zrobisz jak zechcesz : ale brniesz w ślepą uliczkę po której będziesz czuła się gorzej niż przed terapią.
Tak uważam.

Pirx, wiem, o co Ci chodzi. Mam nadzieję, że nie jest ze mną tak źle. Nie kajałam się przed nim. Okazałam nawet irytację jego zachowaniem. Zmieniać go nie mam zamiaru, naprawdę koncentruję się na sobie i na moim samopoczuciu. Poczułam się niefajnie w paru sytuacjach z nim i to jest dla mnie informacja, że coś jest nie tak. Teraz kwestia co ja zrobię z tą informacją.

Znamy się krótko, facet jest u mnie na obserwacji. Ja sobie na głowę nie dam wejść. Nie ma we mnie desperacji. Nie mam przekonania, że to na pewno TEN. To jest początek związku, wszystko jeszcze może się zdarzyć.  Mam za sobą dwa lata terapii i studia coachingowe. Do tego masa szkoleń. Sama je prowadzę. Wątpię, że z wiedzą i doświadczeniem, które mam wmanewruję się w toksyczny związek w którym notorycznie będę czuła się źle. Aby mieć jaśniejszy obraz i dokonać bilansu chcę jeszcze się temu przypatrzeć. Jestem gotowa odejść jeśli będzie źle. Ostatni związek trwał 9 miesięcy i zakończyłam. Inne relacje, które od początku nie rokowały potrafiłam zamknąć w miesiąc czy dwa. Więc poradzę sobie i tutaj. :-)

Jakbym słyszał siebie ,jakiś czas temu :-) Poczytaj wątek: No i skończyło się rumakowanie wink
Ufam w Twoją wiedzę, oraz doświadczenie,niewrażliwośc na manipulacje i toksyczność oraz gwałtowność matki zmieniąjącej się w 0,5 sekundy smile
Byłem na takim etapie smile Pierwsze dobre odruchy miałaś na początku,pakując rzeczy.
Zaufaj jednak dzwonkom ostrzegawczym.Są bezcenne smile
Esther - nie analizuj już jego.Skup się na swoich reakcjach a nie tym co zrobić z tymi informacjami.
Pamietam wywiad z panią od coachingu dla związków. Mówiła o konstruktywnej krytyce.W pewnym momencie powiedziała wprost że chociaż to wykłada, zna to na wylot  : ma po dziurki w nosie krytyki swojego partnera.Tak po ludzku. wink

13

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Esthere napisał/a:
sosenek napisał/a:

Pamiętam jak kiedyś dyskutowałam z dziewczynami (malwusia?) o tym czym jest niedojrzałość emocjonalna, a czym nie. Miałyśmy i zapewne dalej mamy na ten temat sprzeczne opinie, ale moim zdaniem to właśnie jest tego przypadek.
Twój partner autorko mimo wieku jest niedojrzały bo jego zachowanie jest niekompatybilne z jego emocjami: czuje się winny ale nie pokaże tego, nie odezwie się, nie przeprosi tylko zastosuje focha lub szantaż emocjonalny.
Moim zdaniem takie reagowanie jest spowodowane brakiem odpowiednich wzorców, pominął w swoim życiu pewien etap na którym się kształtuje budowanie relacji z drugą osobą (akcje, reakcje).
Będziesz musiała albo go tego nauczyć i wykazać się ogromem cierpliwości albo to skończyć i darować sobie bycie mentorką.
Moim zdaniem taki typ jest niemalże niereformowalny.

Co ciekawe, mój partner od początku gadał jak najęty o tym, że on szuka dojrzałej emocjonalnie partnerki. Przedstawiał swoje byłe jako właśnie niedojrzałe. Zawsze szukał też kobiety starszej od siebie w nadziei, że będzie dojrzała. Ja również jestem starsza od niego o 4 lata.  U niego nie widzę dojrzałości w takim sensie, że on nie rozpoznaje swoich emocji i nie zarządza nimi prawidłowo. Stosuje mechanizmy projekcji i przeniesienia. Projektuje na innych swoje emocje. Widzę to wszystko, bo po części zajmuję się zawodowo tym tematem. Wiem, że taka osoba nie jest gotowa na przyjęcie prawdy o sobie i ja mu nie pomogę dopóki sam nie zauważy problemu. Mogę tylko się starać oddzielać siebie od jego postawy, nie dawać się wkręcać w jego spiralę. Dla mnie dojrzałość to umiejętność identyfikacji źródła emocji, branie odpowiedzialności za nie, niestosowanie niedojrzałych mechanizmów obronnych. Mentorką mu nie będę, bo do tego jest potrzebna minimalna samoświadomość. To tak jakby rozmawiać z kimś po angielsku gdy ta osoba nawet nie zna podstaw. Naprawdę raz mu powiedziałam co mu robi emocje i że ja prowadzę z tego szkolenia. Ta wiedza zamknęła się w jednym zdaniu i nie produkowałam się więcej. M chodzi czasami do psychologa, odesłałam go tam ( oczywiście był afront o to ).

Piszesz: "Moim zdaniem takie reagowanie jest spowodowane brakiem odpowiednich wzorców, pominął w swoim życiu pewien etap na którym się kształtuje budowanie relacji z drugą osobą (akcje, reakcje). "

Bardzo się z Tobą zgadzam. On z racji wykonywania pewnego trudnego dość zawodu i bardzo odpowiedzialnego większośc życia spędził w książkach.Nawet będąc w małżeństwie podejrzewam, że umknęło mu wiele z tego, co naprawdę się działo w tamtej relacji. Był i jest skupiony na poszerzaniu wiedzy, bo musi to robić i podziwiam go za to ile umie i wie. Podejrzewam, że wykształcenie i zawód pochłonęły go i oderwały od analizy tego, co właściwie ma miejsce w jego relacjach. Bo to jest bystry facet. Tylko nie miał możliwości pewnych rzeczy w sobie przetworzyć. Nie miał czasu. Dla niego dopiero teraz zaczyna się życie. Dopiero uczy się tych akcji i reakcji. Ja jestem w całkiem innym miejscu i nie wykluczam, że nas to podzieli. Okaże się z czasem.
Jestem z nim bo ma inne zalety, które były dla mnie kluczowe. Czy da się żyć z jego nastrojami? Pewnie się da, zobaczymy jakim kosztem. Terapia mnie nauczyła, żeby koszt był niższy od zysków. Tego się będę trzymać.

To samo usłyszałem od swojej Ex,tak samo opisywała swoich partnerów.I to samo wyszło w trakcie związku.Toćka w toćkę.

14

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Pirx napisał/a:
Esthere napisał/a:
Pirx napisał/a:

Pamietam, ponieważ wtedy był to pierwszy raz (poza domem rodzinnym) kiedy spotkałem się z czymś takim. A sam byłem po rozwodzie, i kilku nieciekawych doświadczeniach.
Zaufałem swojej intuicji w końcu.Oparłem się na sobie i zadawałem pytania o konkrety.I w sytuacji w której ani moje zachowanie,ani słowa nie były zgodne z tym - nie brałem do siebie.

Myślałem tak jak Ty,o tym jakie te osoby są ,jak z nimi postępować.Rozumiałem je w pełni.Miałem resztki syndromu ratownika. I skończyłem z nim w momencie w którym postępowałem wbrew własnym odczuciom i samopoczuciu. Efekt : stwardniałem na to. Ściana,lustro,zdarta płyta, ignorowanie. Nie reagowałem na krótkotrwałą zmianę zachowania.Bo cykl się powtarzał.
Przestalem się przejmować tym 'ich poczuciem winy' -> ponieważ ignorowałem własne samopoczucie.

Esthere : wpędzasz się w pułapkę.Myślisz racjonalnie, reagujesz jednak jak Matka Teresa. Nie nauczysz go poprawnych zachowań.Może za jakiś czas, kiedy sama się zregenerujesz.Teraz to nie czas i nie ten człowiek.
Zauważyłaś zarzuty wobec Ciebie kiedy otwarcie powiedziałaś że czegoś nie zrobisz lub 'odrzucałaś' jego kontakt? Na przemian z przeprosinami i 'kajaniem'?
Zrobisz jak zechcesz : ale brniesz w ślepą uliczkę po której będziesz czuła się gorzej niż przed terapią.
Tak uważam.

Pirx, wiem, o co Ci chodzi. Mam nadzieję, że nie jest ze mną tak źle. Nie kajałam się przed nim. Okazałam nawet irytację jego zachowaniem. Zmieniać go nie mam zamiaru, naprawdę koncentruję się na sobie i na moim samopoczuciu. Poczułam się niefajnie w paru sytuacjach z nim i to jest dla mnie informacja, że coś jest nie tak. Teraz kwestia co ja zrobię z tą informacją.

Znamy się krótko, facet jest u mnie na obserwacji. Ja sobie na głowę nie dam wejść. Nie ma we mnie desperacji. Nie mam przekonania, że to na pewno TEN. To jest początek związku, wszystko jeszcze może się zdarzyć.  Mam za sobą dwa lata terapii i studia coachingowe. Do tego masa szkoleń. Sama je prowadzę. Wątpię, że z wiedzą i doświadczeniem, które mam wmanewruję się w toksyczny związek w którym notorycznie będę czuła się źle. Aby mieć jaśniejszy obraz i dokonać bilansu chcę jeszcze się temu przypatrzeć. Jestem gotowa odejść jeśli będzie źle. Ostatni związek trwał 9 miesięcy i zakończyłam. Inne relacje, które od początku nie rokowały potrafiłam zamknąć w miesiąc czy dwa. Więc poradzę sobie i tutaj. :-)

Jakbym słyszał siebie ,jakiś czas temu :-) Poczytaj wątek: No i skończyło się rumakowanie wink
Ufam w Twoją wiedzę, oraz doświadczenie,niewrażliwośc na manipulacje i toksyczność oraz gwałtowność matki zmieniąjącej się w 0,5 sekundy smile
Byłem na takim etapie smile Pierwsze dobre odruchy miałaś na początku,pakując rzeczy.
Zaufaj jednak dzwonkom ostrzegawczym.Są bezcenne smile
Esther - nie analizuj już jego.Skup się na swoich reakcjach a nie tym co zrobić z tymi informacjami.
Pamietam wywiad z panią od coachingu dla związków. Mówiła o konstruktywnej krytyce.W pewnym momencie powiedziała wprost że chociaż to wykłada, zna to na wylot  : ma po dziurki w nosie krytyki swojego partnera.Tak po ludzku. wink

Podoba mi się to. :-)

Masz rację z tą intuicją. Czuję, że jest coś nie tak. Mówią mi o tym moje emocje, reakcje. Mam niestety tak, że muszę dobrnąć do punktu, w którym stwierdzę, że doszłam do ściany. Jako, że jeszcze tam nie jestem, związek trwa. Ale wiem też, że mam swoje granice i powiem Ci, że czuję się z tym bezpiecznie. Wiem, że jak zostaną przekroczone to zrobię odwrót i nic mnie nie ubłaga. Tak było i tak jest. To jest moja dżwignia bezpieczeństwa. Użycie jej mnie chroni. Partner to widzi, gwarantuję Ci.

Tak sobie myślę, że nawet jeśli się skupię na sobie, nie na nim, to stawianie mu granic i tak jest nieekonomiczne pod względem energetycznym. Czuje, że to pochłania zasoby. I najprawdopodobniej nie będzie mi się uśmiechało na tego typu sytuacje wydatkować swoje siły psychiczne. No ale ja mam tak, że muszę doświadczyć bardziej empirycznie. :-).

Myślę póki co, dlaczego w tym jestem. Pewnie dlatego, że ostatnio byłam w pokręconym, związku, gdzie facet nie chciał się zaangażować, wynajdywał jakieś sztuczne bariery. A mój M jest dostępny i zaangażowany i to jest takie właśnie inne, nowe dla mnie, kuszące. Potrzebuję tego podoświadczać. Jednak nie za wszelką cenę.

Zauważam z radością nieskrywaną, że moi kolejni partnerzy są coraz lepsi. Jak mi nie wyjdzie z M...to jestem pewna, że następnym razem będzie lepiej. Tak jest cały czas, bo ja sama staję się lepsza.

Jestem zdania, że nic się nie dzieje przypadkowo. Może to taka droga życia. Mam jeszcze, dzięki relacji z M, czegoś się o sobie dowiedzieć, coś przerobić, może to jest po prostu potrzebne...Ogromnie dużo nauczyłam się z poprzedniej relacji....Tak więc patrzę w kategoriach zysku i rozwoju. Z czasem zrozumiem po co to musiało się wydarzyć.

15

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Pirx, czytam ten Twój wątek. No coś takiego ma miejsce u mnie!

16

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Każdy ma swoje metody.
Mnie także ostatnia 'relacja' sporo nauczyła.Granice nie są już dla 'energochłonne'.Po prostu są.Mówie o nich raz.Raz potem ostrzegam. Potem już mnie nie ma w tym smile
Przestałem się skupiać na ich doglądaniu.Maczuga i w głowę.

A tak bardzo poważnie: Ta czujność Cię wykończy. Sugestia : podejdź do tego 'związku' tak jakby miało go nie być smile Bo teraz z tego co widzę skupiasz się na związku, lub na M. I to Cię gubi.
To nie jest facet dla Ciebie .Moim zdaniem.Dłuuuugo nie będzie dla nikogo.

17

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Pirx napisał/a:

Każdy ma swoje metody.
Mnie także ostatnia 'relacja' sporo nauczyła.Granice nie są już dla 'energochłonne'.Po prostu są.Mówie o nich raz.Raz potem ostrzegam. Potem już mnie nie ma w tym smile
Przestałem się skupiać na ich doglądaniu.Maczuga i w głowę.

A tak bardzo poważnie: Ta czujność Cię wykończy. Sugestia : podejdź do tego 'związku' tak jakby miało go nie być smile Bo teraz z tego co widzę skupiasz się na związku, lub na M. I to Cię gubi.
To nie jest facet dla Ciebie .Moim zdaniem.Dłuuuugo nie będzie dla nikogo.

Czujność już mnie wykańcza. :-)
Z tymi granicami to nieźle wykombinowałeś, muszę do tego dojrzeć.
Czekam na kolejny jego foch, scysję, bo że będzie taka, nie mam wątpliwości.
Postaram się postąpić bardziej radykalnie. Uczę się tego. Kiedyś naprawdę nawet nie umiałam mówić o swoich emocjach,
i tak zrobiłam postęp. :-)

Czytam Twój wątek, mega ciekawy. Odnoszę do swojej sytuacji. Mam takie wrażenie, że to jakaś też walka o władzę. Ja jestem kobietą niezależną, ale naprawdę nie chcę dominować ( przerobione na terapii ). A on jest z domu gdzie ojciec był tłamszony dominacją matki. On się jej boi, projektuje tę dominację na mnie ( sam ją ma w sobie jako obronę przed stłamszeniem ). Chce kobiety uległej, ale jest problem, bo taka mu nie imponuje.
Mam wrażenie, że w ogóle postrzega związek na kontinuum dominacja-uległość. Jakby nie było innych odcieni. A ja szukam tak po ludzku, partnerstwa. Tylko że dla niego powiedzieć przepraszam, przyznać się do uczuć, to uległość. I to jest właśnie niedojrzałe. Ja tak nie mam. No ale jak ktoś mnie spycha przemocowo w stronę uległości to też nie chcę tam być. Szukam środka w tym wszystkim i tam na tej skali chcę być. Dogadywać się po partnersku.
Ja mu imponuję ale jednocześnie on ze mną walczy.

Mam jeszcze takie resztki nadziei, że to taki etap, że wkrótce to się jakoś usankcjonuje, że odzyskamy spokój. Ale intuicja tez mi mówi, że on taki jest i mniej czy bardziej, trzeba będzie się ciągle z tym borykać....

18

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Pirx, a możesz rozwinąc co miałes na myśli pisząc, aby potraktować ten związek tak jakby go nie było?
Za bardzo się na tym skupiam, tak?
No ale co w takim razie zamiast tego, zamiast postawy skupienia na relacji, na nim?

19 Ostatnio edytowany przez Marisa (2017-09-15 17:53:59)

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Esthere,
on manipuluje Toba za pomocą tych fochów. To jest bardzo toksyczne zachowanie, ja jestem sceptyczna, co do tego, ze tacy ludzie są w stanie się zmienić. To jest cecha charakteru.
Tu parę zdań znalezionych w sieci na temat sfochowanych ludzi:

"Fochy strzelają osoby manipulujące.
Brak komunikacji z osoba stosująca fochy jest wyczerpujący i nadwyręża psychikę. To jest bardzo meczące.
Foch to szantaż. Forma kary za to, ze - NIE JEST TAK, JAK JA CHCE.
W momencie, gdy trzeba przegadać jakiś problem, manipulator wycofuje się i wywyższa".

20

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Marisa napisał/a:

Esthere,
on manipuluje Toba za pomocą tych fochów. To jest bardzo toksyczne zachowanie, ja jestem sceptyczna, co do tego, ze tacy ludzie są w stanie się zmienić. To jest cecha charakteru.
Tu parę zdań znalezionych w sieci na temat sfochowanych ludzi:

"Fochy strzelają osoby manipulujące.
Brak komunikacji z osoba stosująca fochy jest wyczerpujący i nadwyręża psychikę. To jest bardzo meczące.
Foch to szantaż. Forma kary za to, ze - NIE JEST TAK, JAK JA CHCE.
W momencie, gdy trzeba przegadać jakiś problem, manipulator wycofuje się i wywyższa".

Dokładnie tak jest.
Samo sedno. :-)

21 Ostatnio edytowany przez Pirx (2017-09-15 18:22:06)

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Esthere napisał/a:

Pirx, a możesz rozwinąc co miałes na myśli pisząc, aby potraktować ten związek tak jakby go nie było?
Za bardzo się na tym skupiam, tak?
No ale co w takim razie zamiast tego, zamiast postawy skupienia na relacji, na nim?

Na niczym smile
Na sobie .Swojej pracy, swoim samopoczuciu, itp! smile  Czyli opcja trzecia-twoja niezależność.Taka jak przed związkiem.:D
Skupiasz się albo na związku,albo na nim.Ty jesteś na drugim miejscu cały czas.

Z granicami nie kombinowałem.Po prostu bliska osoba 'przypomniała ' mi jaki byłem.A resztę sam sobie przypomniałem.Jak ,dlaczego itd.Taki byłem od małego.Ale gdzieś w okresie 'załamania" się pogubiłem.

Szuka dominacji ale się gubi.Funkcjonował w ten sposób od małego i to jest dla niego nowa sytuacja,więc chwyta się starych sposobów.
Nie skupiajmy się na NIM! smile
Skup się na sobie.Nie walcz,Twoja niezalezność to Twoja odporność na jego manipulacje smile
Sam jestem zwolennikiem partnerstwa i w tym dobrze funkcjonuję, natomiast mam dominujący typ osobowości (bez przegięć - bezpieczny) i tak też dobrze funkcjonuję smile
Ambiwalencja - czyli szarość w tym zakresie.

Te jego fochy, ataki to nic innego jak próba wymuszenia,karania itp. On nie robi tego świadomie natomiast to się długo nie zmieni i absolutnie go nie usprawiedliwia.
Ty sama osiagniesz taki stan z czasem że zaczniesz się chwiać emocjonalnie.Już powoli to się prawdopodobnie dzieje.A wtedy on spuści CI manto mentalne.Że jesteś taka,owaka etc.Czyli przeprojektuje na CIebie swoje cechy.
Tego chcesz?
Nie brnij głebiej w tą znajomość.Żyj tak jak wtedy zanim go poznałaś.;)

22

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Pirx napisał/a:
Esthere napisał/a:

Pirx, a możesz rozwinąc co miałes na myśli pisząc, aby potraktować ten związek tak jakby go nie było?
Za bardzo się na tym skupiam, tak?
No ale co w takim razie zamiast tego, zamiast postawy skupienia na relacji, na nim?

Na niczym smile
Na sobie .Swojej pracy, swoim samopoczuciu, itp! smile  Czyli opcja trzecia-twoja niezależność.Taka jak przed związkiem.:D
Skupiasz się albo na związku,albo na nim.Ty jesteś na drugim miejscu cały czas.

Z granicami nie kombinowałem.Po prostu bliska osoba 'przypomniała ' mi jaki byłem.A resztę sam sobie przypomniałem.Jak ,dlaczego itd.Taki byłem od małego.Ale gdzieś w okresie 'załamania" się pogubiłem.

Szuka dominacji ale się gubi.Funkcjonował w ten sposób od małego i to jest dla niego nowa sytuacja,więc chwyta się starych sposobów.
Nie skupiajmy się na NIM! smile
Skup się na sobie.Nie walcz,Twoja niezalezność to Twoja odporność na jego manipulacje smile
Sam jestem zwolennikiem partnerstwa i w tym dobrze funkcjonuję, natomiast mam dominujący typ osobowości (bez przegięć - bezpieczny) i tak też dobrze funkcjonuję smile
Ambiwalencja - czyli szarość w tym zakresie.

Te jego fochy, ataki to nic innego jak próba wymuszenia,karania itp. On nie robi tego świadomie natomiast to się długo nie zmieni i absolutnie go nie usprawiedliwia.
Ty sama osiagniesz taki stan z czasem że zaczniesz się chwiać emocjonalnie.Już powoli to się prawdopodobnie dzieje.A wtedy on spuści CI manto mentalne.Że jesteś taka,owaka etc.Czyli przeprojektuje na CIebie swoje cechy.
Tego chcesz?
Nie brnij głebiej w tą znajomość.Żyj tak jak wtedy zanim go poznałaś.;)

Pirx, obserwuje to jak on projektuje na mnie swoje cechy.  To się już dzieje.

Jeśli chodzi o robienie czegoś dla siebie to pojechałam dziś z córką na warsztaty i  konferencje dla kobiet.  Byłam tez umówiona z nim ale powiedziałam ze chce tam jechać i jak wrócę to się spotkamy. Niby ok ale sugestia żebym przemyślała czy na pewno musze tu być -  padła.  Zignorowałam.
Postanowiłam faktycznie konsekwentnie żyć po swojemu. Nie odpuszczać nawet w takich drobiazgach bo facet mnie naprawdę " wchłonie " zanim się obejrzę.  Wiele takich subtelności złoży się na to ze za jakiś czas okaże się że wszystko jest według niego. Juz padło takie zdanie ze kiedyś oddzwanialam natychmiast a teraz już inaczej ( po tej ostatniej akcji ). A dziś gdy ja zadzwoniłam do niego pierwszy raz tez nie odebrał i oddzwonil po dobrych kilkunastu minutach co się nie zdarzało.  Może to przypadek a może jakaś manifestacja.

Czytałam Pirx dalej Twój wątek i prawie go kończę.  U mnie jest podobnie bo myślę że punktem krytycznym byłaby sytuacja gdyby on pokazywał swoje nerwy i frustrację i czepiał by się o pierdoly przy moim dziecku. Jeśli tak się stanie to ja robie odwrót natychmiast.  Dziś pierwszy raz zostaje u niego z córką i będzie też jego mała.  Będę go obserwować. Z drugiej strony to ta czujność właśnie o której pisałeś.  A z trzeciej i z doświadczenia to wiem ze jak na początku są takie czerwone lampki to temat się ciągnie juz cały czas.
Napisze Pirx po tym pobycie i czy mam jakieś refleksje. 
Pozdrawiam ciepło.  Bądźmy w kontakcie. Czuje ze mi to pomoże.

23 Ostatnio edytowany przez Monoceros (2017-09-16 14:12:28)

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

A pokazujesz mu, że cię jego zachowanie wkurza? Wtedy, kiedy się dzieje? Taka autentyczna złość, bez agresji, ale z trzewi, że cię po prostu trzęsie jak ci wkłada w usta słowa, wie lepiej, co miałaś na myśli, i ma czelność wmawiać ci, co TY myślisz i jakie masz intencje?

Ja to mam zerową tolerancję na takie zachowania. Zero absolutne. Albo przyjmujesz, że wiem co mówię i nie zarzucasz mi tu kłamstwa, albo do widzenia. Albo stajesz tu jak dorosły i mówisz o co ci chodzi, zamiast mnie karać ciszą, albo do widzenia. Nie do pomyślenia jest dla  mnie, żeby ktoś w związku w ten sposób rozdawał karty. To jest dopiero dominacja - decydowanie, kiedy wiesz, co mówisz, a kiedy nie wiesz, decydowanie, kiedy rozmawiacie, a kiedy nie.

24

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Monoceros napisał/a:

A pokazujesz mu, że cię jego zachowanie wkurza? Wtedy, kiedy się dzieje? Taka autentyczna złość, bez agresji, ale z trzewi, że cię po prostu trzęsie jak ci wkłada w usta słowa, wie lepiej, co miałaś na myśli, i ma czelność wmawiać ci, co TY myślisz i jakie masz intencje?

Ja to mam zerową tolerancję na takie zachowania. Zero absolutne. Albo przyjmujesz, że wiem co mówię i nie zarzucasz mi tu kłamstwa, albo do widzenia. Albo stajesz tu jak dorosły i mówisz o co ci chodzi, zamiast mnie karać ciszą, albo do widzenia. Nie do pomyślenia jest dla  mnie, żeby ktoś w związku
w ten sposób rozdawał karty. To jest dopiero dominacja - decydowanie, kiedy wiesz, co mówisz, a kiedy nie wiesz, decydowanie, kiedy rozmawiacie, a kiedy nie.

Monoceros, masz absolutna racje. Podoba mi się ten Twoje spojrzenie. Jeśli dojdzie do kolejnej takiej sytuacji, użyje Twoich argumentów. Granice muszą być postawione wyraźniej. Teraz to widzę.  Ja chyba jestem z natury za miękka.  Zbyt empatyczna.  Mówię do niego komunikatem "ja" żeby go nie urazić, przepraszam ze poczuł się urażony,  wysilam się żeby poznał moje intencje.  On zdenerowowany,  a ja trzymam go za rękę,  patrzę w oczy, mówię delikatnie jak do dziecka. Tak mi się zawsze wydawało ze tak trzeba. Z szacunkiem do kogoś, z uwzględnieniem co czuje. Za dużo skupiam się na nim. Na jego samopoczuciu. Za mało dbam o własne. ..

25

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Ale to JEST komunikat "ja". Nie lubię, kiedy mówisz za mnie. Czuję się źle, kiedy mnie ignorujesz. Nie zgadzam się na to, żebyś... Nie życzę sobie, ja nie mam na to zgody; czuję złość, wkurza mnie. Urażony się poczuje, bo niedojrzali ludzie często czują się urażeni, gdy ktoś im stawia granice. Zarzucają samolubstwo, egoizm, że ich nie szanujesz, że masz gdzieś ich potrzeby.

Ale jak zatroszczysz się o dziecko, jeśli najpierw nie zadbasz o siebie? Głodna matka nie nakarmi. Jak zatroszczysz się o kogoś, jak sama sobą się nie opiekujesz? Jak nauczysz kogoś kochać ciebie, jeśli ciągle poświęcasz siebie i idziesz na "kompromis", albo udajesz, że ciebie to nie rani? Nie podajesz wtedy prawdziwej i całej siebie do relacji, tylko okrojoną wersję. Trochę jak rodzice, co nigdy dziecku nie odmawiają, bo to trudne, znieść czyjeś niezadowolenie. Albo nigdy nie pokazują przy dziecku złości, bo się przestraszy, czy coś. Stąd się biorą problemy - bo w końcu ciało o swoje się upomni, i jak nie zadbasz o to, żebyś była w dobrym stanie, to się to odbije na relacji w jedną stronę albo w drugą. Potem partner może słusznie mieć pretensje "no przez rok ci odpowiadało, i nagle ci przestało i nagle odchodzisz? przecież wcześniej nic nie mówiłeś/aś".

Szacunek, owszem, dla wszystkich tak samo. Do siebie TEŻ.

26

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Monoceros napisał/a:

Ale to JEST komunikat "ja". Nie lubię, kiedy mówisz za mnie. Czuję się źle, kiedy mnie ignorujesz. Nie zgadzam się na to, żebyś... Nie życzę sobie, ja nie mam na to zgody; czuję złość, wkurza mnie. Urażony się poczuje, bo niedojrzali ludzie często czują się urażeni, gdy ktoś im stawia granice. Zarzucają samolubstwo, egoizm, że ich nie szanujesz, że masz gdzieś ich potrzeby.

Ale jak zatroszczysz się o dziecko, jeśli najpierw nie zadbasz o siebie? Głodna matka nie nakarmi. Jak zatroszczysz się o kogoś, jak sama sobą się nie opiekujesz? Jak nauczysz kogoś kochać ciebie, jeśli ciągle poświęcasz siebie i idziesz na "kompromis", albo udajesz, że ciebie to nie rani? Nie podajesz wtedy prawdziwej i całej siebie do relacji, tylko okrojoną wersję. Trochę jak rodzice, co nigdy dziecku nie odmawiają, bo to trudne, znieść czyjeś niezadowolenie. Albo nigdy nie pokazują przy dziecku złości, bo się przestraszy, czy coś. Stąd się biorą problemy - bo w końcu ciało o swoje się upomni, i jak nie zadbasz o to, żebyś była w dobrym stanie, to się to odbije na relacji w jedną stronę albo w drugą. Potem partner może słusznie mieć pretensje "no przez rok ci odpowiadało, i nagle ci przestało i nagle odchodzisz? przecież wcześniej nic nie mówiłeś/aś".

Szacunek, owszem, dla wszystkich tak samo. Do siebie TEŻ.

Tak właśnie było w moim małżeństwie.  Mąż do końca i jeszcze w pozwie pisał że byliśmy dobrym małżeństwem.  Za dużo w sobie tłumiłam i to się kiedyś wylało. Potem przeszłam 2 letnia psychoterapie i naprawdę stawiam granice. Zaczynam.  Może to jeszcze nieporadne.  Ale tak - mowie ze coś mnie boli, mówię jak się z tym czuje,  co mi to robi i ze czegoś nie chce. Mówię to zawsze z takim jednak lekkim lękiem jak ktoś to przyjmie. Bo to takie niefajne jak pokażę ze jestem z czegoś niezadowolona.  Bo to takie twarde jak kamień stawiać granice. Bo mi się wydaje ze to dla kogoś jest nieprzyjemne. I grozi rozstaniem. 

Widzę jednak po sobie ze gdy on mi stawia granice ( tez się tego uczy, próbuje ) to momentalnie wzrasta mój respekt do niego i jego wartość w moich oczach. Podejrzewam że to działa w dwie strony. Na pewno.

Z moim partnerem to tylko taka sprawa ze tu może nic nie pomoc. Będzie miał te swoje wybuchy. To wymaga przepracowania na terapii a tego on do wiadomości nie przyjmuje. Uważa że to moja wina. Ze on reaguje tak w odpowiedzi na moje zachowanie. Jak stawiam mocno granice - to on przeprasza wtedy i padają słowa " przyznaje ze za ostro reaguję ". Ale czy to szczere? Czy on to widzi czy to taki tekst w desperacji żeby mnie nie stracić?  Tego nie wiem...znam go krótko. ...2 miesiace...

27

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

U mnie coraz gorzej. Znowu mieliśmy spięcie.  Powiedziałam mu, naprawdę delikatnie, że widzę ze on czasami się łatwo denerwuje a te emocje potem długo w nim siedzą.  Na to on odbija piłeczkę - ze ja mam swoje " dołki ". I żebym poszła to z kimś przegadać - " dam ci kasę,  " - dodał złośliwie.  I że jak ja mogę mu zwracać uwagę sama mając problem.

Strasznie mnie to boli.  Wcześniej mnie słuchał,   zwierzylam się z paru kłopotów , są one związane z truda sytuacja - niepewność w pracy oraz sprzedaż domu rodzinnego - faktycznie źle znoszę taką utratę poczucia bezpieczeństwa.  Mówiłam mu to oraz z czego to wynika. Parę razy się rozkleiłam.  Miałam jeden naprawdę tragiczny dzień gdzie nawet ciężko było mi wstać z łóżka.  Wtedy mnie pocieszal.  Mówił ze tez tak miał kiedyś przez moment w życiu.  Zaproponował ze rozpiszemy moje problemy na kartce. Żebym się nie martwila.
A teraz na drobna uwagę o nim - dowalił mi ze to przecież ze mną jest nie tak.
Czuje się paskudnie. Wykorzystał informacje o mnie przeciwko mnie jako odbicie piłeczki.  Rozmowa była bardziej nieprzyjemna.  Dziś on milczy. Ja milcze.  Nie kontaktujemy się.

Proszę kogokolwiek o opinie...O pomoc...

28 Ostatnio edytowany przez Klio (2017-09-19 16:02:20)

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Esthere po co się bawisz w terapię w ramach związku. To co wygląda na ewidentne czerwone lampki potraktowałaś chyba jako wyzwanie dla siebie, żeby i Pana naprawić i nauczyć się postępować z kimś takim jak ten Pan. Tylko, że ta nauka do szczęśliwego życia jest Ci niepotrzebna. Potrzebna jest umiejętność odcięcia, a nie tresowanie siebie i jego. Z Twoich postów o nim i jego zachowaniu rysuje mi się obraz narcyza przewrażliwionego na swoim punkcie, skoncentrowanego na sobie, który ma przymus bycia najlepszym i bez skazy w każdej dziedzinie. W pracy daje sobie radę, a dotychczasowe porażki w związkach to oczywiście nie jego wina wink Skazy nie pozwoli również dostrzec na ex bo przecież był z nią, więc nie mógł to być ktoś kto jego zdradził. Przeżywa krytykę na takim poziomie, którego nawet nie będziesz w stanie pojąć, a co dopiero znaleźć odpowiednią dawkę takiej żeby go nie urazić. Choć to podchwytliwe zajęcie znalezienia takiej dawki, bo jej nie ma. Nie zniesie żadnej. Zauroczyłaś się więc był w stanie wykrzesać z siebie jakiś tam romantyzm czy sentymentalizm, ale pod tym wszystkim kryje się pustka emocjonalna, która daje o sobie znać w opisanych sytuacjach. Nosi w sobie dużo agresji i jednocześnie nie ma kontaktu ze swoimi emocjami. To jest koktajl wybuchowy i zdążyłaś już to poczuć, choć to dopiero początki...  Ten Pan nie to zwykły narcyz i ja bym takiego omijała, czego i Tobie życzę, bo wdepnęłaś z nim w niezłe...

29

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Esthere napisał/a:

U mnie coraz gorzej. Znowu mieliśmy spięcie.  Powiedziałam mu, naprawdę delikatnie, że widzę ze on czasami się łatwo denerwuje a te emocje potem długo w nim siedzą.  Na to on odbija piłeczkę - ze ja mam swoje " dołki ". I żebym poszła to z kimś przegadać - " dam ci kasę,  " - dodał złośliwie.  I że jak ja mogę mu zwracać uwagę sama mając problem.

Strasznie mnie to boli.  Wcześniej mnie słuchał,   zwierzylam się z paru kłopotów , są one związane z truda sytuacja - niepewność w pracy oraz sprzedaż domu rodzinnego - faktycznie źle znoszę taką utratę poczucia bezpieczeństwa.  Mówiłam mu to oraz z czego to wynika. Parę razy się rozkleiłam.  Miałam jeden naprawdę tragiczny dzień gdzie nawet ciężko było mi wstać z łóżka.  Wtedy mnie pocieszal.  Mówił ze tez tak miał kiedyś przez moment w życiu.  Zaproponował ze rozpiszemy moje problemy na kartce. Żebym się nie martwila.
A teraz na drobna uwagę o nim - dowalił mi ze to przecież ze mną jest nie tak.
Czuje się paskudnie. Wykorzystał informacje o mnie przeciwko mnie jako odbicie piłeczki.  Rozmowa była bardziej nieprzyjemna.  Dziś on milczy. Ja milcze.  Nie kontaktujemy się.

Proszę kogokolwiek o opinie...O pomoc...

Ale... to co napisałaś to przeciwieństwo komunikatu "ja".

widzę ze on czasami się łatwo denerwuje a te emocje potem długo w nim siedzą

to jest diagnoza, a nie informacja. Zresztą, nawet informacji zwrotnych udziela się tylko wtedy, kiedy ktoś o to prosi, a nie dlatego, że ty uważasz, że powinnaś jej udzielić. W zależności od tego, w jakim byłabym nastroju, odpowiedziałabym, że może tak jest, że no tak, długo siedzą we mnie emocje, albo odpowiedziała tak ja on, atakiem na atak. Zapytam tak serio - co chciałaś osiągnąć, podając mu tę informację? Na jaką reakcję liczyłaś, jaki efekt chciałaś uzyskać?

30

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Monoceros napisał/a:
Esthere napisał/a:

U mnie coraz gorzej. Znowu mieliśmy spięcie.  Powiedziałam mu, naprawdę delikatnie, że widzę ze on czasami się łatwo denerwuje a te emocje potem długo w nim siedzą.  Na to on odbija piłeczkę - ze ja mam swoje " dołki ". I żebym poszła to z kimś przegadać - " dam ci kasę,  " - dodał złośliwie.  I że jak ja mogę mu zwracać uwagę sama mając problem.

Strasznie mnie to boli.  Wcześniej mnie słuchał,   zwierzylam się z paru kłopotów , są one związane z truda sytuacja - niepewność w pracy oraz sprzedaż domu rodzinnego - faktycznie źle znoszę taką utratę poczucia bezpieczeństwa.  Mówiłam mu to oraz z czego to wynika. Parę razy się rozkleiłam.  Miałam jeden naprawdę tragiczny dzień gdzie nawet ciężko było mi wstać z łóżka.  Wtedy mnie pocieszal.  Mówił ze tez tak miał kiedyś przez moment w życiu.  Zaproponował ze rozpiszemy moje problemy na kartce. Żebym się nie martwila.
A teraz na drobna uwagę o nim - dowalił mi ze to przecież ze mną jest nie tak.
Czuje się paskudnie. Wykorzystał informacje o mnie przeciwko mnie jako odbicie piłeczki.  Rozmowa była bardziej nieprzyjemna.  Dziś on milczy. Ja milcze.  Nie kontaktujemy się.

Proszę kogokolwiek o opinie...O pomoc...

Ale... to co napisałaś to przeciwieństwo komunikatu "ja".

widzę ze on czasami się łatwo denerwuje a te emocje potem długo w nim siedzą

to jest diagnoza, a nie informacja. Zresztą, nawet informacji zwrotnych udziela się tylko wtedy, kiedy ktoś o to prosi, a nie dlatego, że ty uważasz, że powinnaś jej udzielić. W zależności od tego, w jakim byłabym nastroju, odpowiedziałabym, że może tak jest, że no tak, długo siedzą we mnie emocje, albo odpowiedziała tak ja on, atakiem na atak. Zapytam tak serio - co chciałaś osiągnąć, podając mu tę informację? Na jaką reakcję liczyłaś, jaki efekt chciałaś uzyskać?

Wydaje mi się ze mu trudno z tymi emocjami. To raz. Jest ciągle spięty.  Po drugie jego spięcie i drażliwość wciąż odbijają się na naszej relacji. Chodzi o to jak ja się też czuje. Jak na bombie zegarowej. Myślę że tak trochę chciałam powiedzieć ze się go obawiam.  Moja uwaga była komentarzem. Mówił o opinii psycholog do rozwodu kościelnego.  Ze opinia jest dobra dla niego a niekorzystna dla ex z wyjątkiem uwagi o jego agresywnych zachowaniach. Mówił ze tego nie rozumie i ze będzie się chciał od tego odwoływać.  Ze poprosi o uzasadnienie na piśmie bo to mu się nie spodobało. 
Akurat tego dnia od rana myślałam o jego impulsywnych reakcjach.  I myślałam z jednej strony o tym jak on musi się źle czuć jak to w nim tak buzuje. ...a z drugiej strony o tym jak to na mnie źle działa.  I kiedy zadzwonił mówiąc o tej agresji to ... pociagnelam delikatnie temat. Powiedziałam dokładnie zeby to tam wyjaśnił bo ja się do tego nie odniosę.  To były ich sprawy. Ale że zauważyłam że czasem się łatwo denerwuje a irytacja długo go trzyma.  No i wtedy się zaczęło.  Odbijanie piłeczki.  Ze ja mu wytykam a sama mam problem. Był bardzo złośliwy przy tym. Ironiczny. Ta rozmowa to była masakra. On w kolko gadał jak zacięta płyta ze on nie chce psychologa tylko partnerki. Żebym sama poszła a nie pouczala jego. Normalnie taki werbalny szał go ogarnął.  I dokopywanie mi.
Tymczasem moja uwaga była zrobiona naprawdę tonem przepraszajacym.  Prawie się obawiałam mu to powiedzieć.  No ale tak czułam.  To mnie meczylo od paru dni. Uwazam ze on reaguje zbyt emocjonalnie. Ze ta złość powinna mija szybciej. Mnie to przeraza. Źle wpływa.  Nastrój mu się zmienia w momencie.  I obawiam się o to co będzie później skoro tak jest na początku. Moje słowa to była zwerbalizowana obawa o stabilność naszej relacji. Jego i moje samopoczucie.

31

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Klio napisał/a:

Esthere po co się bawisz w terapię w ramach związku. To co wygląda na ewidentne czerwone lampki potraktowałaś chyba jako wyzwanie dla siebie, żeby i Pana naprawić i nauczyć się postępować z kimś takim jak ten Pan. Tylko, że ta nauka do szczęśliwego życia jest Ci niepotrzebna. Potrzebna jest umiejętność odcięcia, a nie tresowanie siebie i jego. Z Twoich postów o nim i jego zachowaniu rysuje mi się obraz narcyza przewrażliwionego na swoim punkcie, skoncentrowanego na sobie, który ma przymus bycia najlepszym i bez skazy w każdej dziedzinie. W pracy daje sobie radę, a dotychczasowe porażki w związkach to oczywiście nie jego wina wink Skazy nie pozwoli również dostrzec na ex bo przecież był z nią, więc nie mógł to być ktoś kto jego zdradził. Przeżywa krytykę na takim poziomie, którego nawet nie będziesz w stanie pojąć, a co dopiero znaleźć odpowiednią dawkę takiej żeby go nie urazić. Choć to podchwytliwe zajęcie znalezienia takiej dawki, bo jej nie ma. Nie zniesie żadnej. Zauroczyłaś się więc był w stanie wykrzesać z siebie jakiś tam romantyzm czy sentymentalizm, ale pod tym wszystkim kryje się pustka emocjonalna, która daje o sobie znać w opisanych sytuacjach. Nosi w sobie dużo agresji i jednocześnie nie ma kontaktu ze swoimi emocjami. To jest koktajl wybuchowy i zdążyłaś już to poczuć, choć to dopiero początki...  Ten Pan nie to zwykły narcyz i ja bym takiego omijała, czego i Tobie życzę, bo wdepnęłaś z nim w niezłe...

Klio, dziękuję Ci ze wypowiedzialas się w moim temacie. Bardzo mi na tym zależało. 

Masz rację ze on nie ma kontaktu z emocjami. Z rozpoznawaniem cudzych tez tak sobie. Uwaga o tym ze on był z nią wiec ona nie mogła go zdradzić - tak, to idealny przykład jego myślenia. Za tym się kryje mania wielkości.  Ewidentnie.

Ale ci ciekawe.  Gdy poczynilam taka aluzje ze ona odeszła bo kogoś poznała... był w szoku. Jak ja mogę tak mówić.  Jak mogło to przyjść do glowy! W życiu nie widziałam tak emocjonalnej reakcji.  " No przecież ja jestem - nazwa zawodu - a nie byle kim "- grzmiał złowieszczo. W pewnym momencie aż poczułam się winna.

Ale parę dni temu przyznał się ze robił testy na ojcostwo! Wiec jednak to podejrzewał!  Sam miał wątpliwość i zrobił badanie. (Wynik: to jest jego dziecko ). Wiec ja zachode w głowę czemu tak zareagował.  Przecież ta opcja ze ona go zdradza była możliwa bo jemu też to przyszło do głowy.  Dlaczego więc za to oberwalam?  No nie pojmuje....

Podoba mi się tez to Twoje zdanie o dawce krytyki.  Ze to podchwytliwe bo nie ma takiej dawki.
Oraz bardzo trafna uwaga ze to kolejny facet który jest dla mnie wyzwaniem.  Teraz jest nim może nie tyle zmiana go - co zarządzanie sobą w czasie jego odpałów. Chociaż, po komentarzu Monoceros zaczynam rozkminiac czy aby dobrze uczyniłam ze mu zwróciłam uwagę.  Może to była faktycznie diagnoza a nie informacja. Może za dużo psychologizuje. Może to faktycznie taka moja postawa wyzszosciowa i słusznie się wkurzył?

32

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Nie wmawiaj sobie winy, bo on to robi cały czas, więc jak obydwoje się postaracie, to w końcu wyjdzie, że Twoja wina wink A prawda jest taka, że jakich byś nie użyła słów, w jaki sposób byś nie spróbowała zwrócić uwagę na coś, to i tak byłoby źle i Twoja wina. To jest zwykły, najzwyklejszy narcyz i żadna krytyka w stos. do takiego nie zda egzaminu. On jest bez skazy, a jeśli znajdujesz skazę to wychodzi, że z Tobą coś nie tak i powinnaś się leczyć wink
Co do testów to wiadomo, że je zrobił bo podejrzenia mógł mieć. To, że on mógł mieć podejrzenia nie znaczy jednak, że Ty mogłaś mieć, bo niebezpośrednio podejrzenie to rzutuje na Jaśnie Pana big_smile Stąd reakcja, która Tobie wydaje się nieadekwatna, a dla niego jest adekwatna to poziomu mniemania jakie ma o sobie...
Nie wytłumaczysz mu nic odwołując się do uczuć, starając się by empatyzował z Tobą. "Empatyzuje" tylko z sobą, on jest ofiarą, on jest krzywdzony, on jest niesprawiedliwie oceniany i traktowany... Jednocześnie ostatnią rzeczą jaką o sobie by powiedział to ofiara. W narcyzach są właśnie takie dwie strony medalu: kompleksy i mania wielkości, poniżenie i maksymalne wywyższenie. Długo by pisać, ale wszystko to w skrócie można zawrzeć w: wiej i nie oglądaj się za siebie. Cokolwiek zrobisz i tak niczego nie zmieni... no może oprócz Ciebie i to nie w dobrym kierunku.

33

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Esthere napisał/a:

Wydaje mi się ze mu trudno z tymi emocjami. To raz. Jest ciągle spięty.  Po drugie jego spięcie i drażliwość wciąż odbijają się na naszej relacji. Chodzi o to jak ja się też czuje. Jak na bombie zegarowej. Myślę że tak trochę chciałam powiedzieć ze się go obawiam.  Moja uwaga była komentarzem. Mówił o opinii psycholog do rozwodu kościelnego.  Ze opinia jest dobra dla niego a niekorzystna dla ex z wyjątkiem uwagi o jego agresywnych zachowaniach. Mówił ze tego nie rozumie i ze będzie się chciał od tego odwoływać.  Ze poprosi o uzasadnienie na piśmie bo to mu się nie spodobało. 
Akurat tego dnia od rana myślałam o jego impulsywnych reakcjach.  I myślałam z jednej strony o tym jak on musi się źle czuć jak to w nim tak buzuje. ...a z drugiej strony o tym jak to na mnie źle działa.  I kiedy zadzwonił mówiąc o tej agresji to ... pociagnelam delikatnie temat. Powiedziałam dokładnie zeby to tam wyjaśnił bo ja się do tego nie odniosę.  To były ich sprawy. Ale że zauważyłam że czasem się łatwo denerwuje a irytacja długo go trzyma.  No i wtedy się zaczęło.  Odbijanie piłeczki.  Ze ja mu wytykam a sama mam problem. Był bardzo złośliwy przy tym. Ironiczny. Ta rozmowa to była masakra. On w kolko gadał jak zacięta płyta ze on nie chce psychologa tylko partnerki. Żebym sama poszła a nie pouczala jego. Normalnie taki werbalny szał go ogarnął.  I dokopywanie mi.
Tymczasem moja uwaga była zrobiona naprawdę tonem przepraszajacym.  Prawie się obawiałam mu to powiedzieć.  No ale tak czułam.  To mnie meczylo od paru dni. Uwazam ze on reaguje zbyt emocjonalnie. Ze ta złość powinna mija szybciej. Mnie to przeraza. Źle wpływa.  Nastrój mu się zmienia w momencie.  I obawiam się o to co będzie później skoro tak jest na początku. Moje słowa to była zwerbalizowana obawa o stabilność naszej relacji. Jego i moje samopoczucie.

Rację ma Klio, że bawisz się w terapeutkę i myślę, że jego uwaga o tym, że nie chce psychologa tylko partnerki może być trafna. Zamiast mu prosto z mostu "boję się, jak się tak zachowujesz; nie lubię kiedy mówisz do mnie tym tonem" to ty mu wyjaśniasz "ty się łatwo denerwujesz i irytacja długo cię trzyma". Jak on ma się do tego odnieść? Tego nie rozumiem, co chciałaś osiągnąć. Co miał zrobić według Ciebie, co powiedzieć?

34

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Tylko, że czy użyłaby pierwszego komunikatu, czy drugiego, to reakcja byłaby podobna. Może innych użyłby słów, ale skończyłoby się to uniesieniem z jego strony i kontrą, która najlepiej pasowałaby do danej sytuacji i która najbardziej zabolałaby. On specjalnie powiedział, że nie szuka psychologa, tylko partnerki, żeby ją zabolało, a nie dlatego, że Esthere rzeczywiście zanadto mu psychologizuje. On się dowiedział już o przeszłości Esthere, o tym jaki wpływ miała na nią terapia, jak stara się zgłębiać zagadnienia związane z psychologią. Teraz próbuje tą wiedzę obrócić przeciw niej. Każdy komunikat z jej strony, każda uwaga zostaną teraz obrócone przeciw niej jako próba robienia mu terapii, jako jej psychologizowanie, jako jej „skrzywienie zawodowe” wink Wszystko ma prowadzić do tego, żeby zamilkła, bo co nie powie i jak nie powie, to będzie źle. Czasem natychmiast  da jej znać co jemu się wydaje jest źle, z czasem bomba wybuchnie z opóźnionym, zapłonem.
W tym przypadku nie brałabym do serca jego uwagi o psychologu zamiast partnerki, bo użyte zostały przez osobę zbyt mało świadomą siebie, żeby rzeczywiście wypływała z jakichś wewnętrznych rozterek pod wpływem relacji z Esthere. To było uderzenie w czuły punkt, obliczone na sprawienie bólu jej, a nie poprawę relacji. W ustach kogoś innego można by to inaczej odebrać. Tu nie.
Tak przynajmniej to widzę.

35 Ostatnio edytowany przez Esthere (2017-09-19 20:03:25)

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Klio napisał/a:

Tylko, że czy użyłaby pierwszego komunikatu, czy drugiego, to reakcja byłaby podobna. Może innych użyłby słów, ale skończyłoby się to uniesieniem z jego strony i kontrą, która najlepiej pasowałaby do danej sytuacji i która najbardziej zabolałaby. On specjalnie powiedział, że nie szuka psychologa, tylko partnerki, żeby ją zabolało, a nie dlatego, że Esthere rzeczywiście zanadto mu psychologizuje. On się dowiedział już o przeszłości Esthere, o tym jaki wpływ miała na nią terapia, jak stara się zgłębiać zagadnienia związane z psychologią. Teraz próbuje tą wiedzę obrócić przeciw niej. Każdy komunikat z jej strony, każda uwaga zostaną teraz obrócone przeciw niej jako próba robienia mu terapii, jako jej psychologizowanie, jako jej „skrzywienie zawodowe” wink Wszystko ma prowadzić do tego, żeby zamilkła, bo co nie powie i jak nie powie, to będzie źle. Czasem natychmiast  da jej znać co jemu się wydaje jest źle, z czasem bomba wybuchnie z opóźnionym, zapłonem.
W tym przypadku nie brałabym do serca jego uwagi o psychologu zamiast partnerki, bo użyte zostały przez osobę zbyt mało świadomą siebie, żeby rzeczywiście wypływała z jakichś wewnętrznych rozterek pod wpływem relacji z Esthere. To było uderzenie w czuły punkt, obliczone na sprawienie bólu jej, a nie poprawę relacji. W ustach kogoś innego można by to inaczej odebrać. Tu nie.
Tak przynajmniej to widzę.

Ja mogę wyjaśnić o co chodziło słowami samego zainteresowanego. Według niego mam przestać być " guru psychologicznym" bo to jest postawa wyzszosciowa.  Komunikat " jestem taka wszechwiedzaca, nieomylna. ". To go zabolało. 

Co do formy zwracania się - zgadzam się z Tobą Klio- empirycznie doświadczyłam- ze nawet perfekcyjnie skonstruowany komunikat " czuje się X gdy Ty Y" nie zmienia jego reakcji. Raz mi odpowiedział bezczelnie : " to sobie czuj!". Innym razem i tak wypowiedziane słowa odebrał jako atak. Gdyby usłyszał " boje sie gdy  tak nagle zmienia się twój nastrój " to by mi odpalił " Aaa, czyli jestem według Ciebie takim terrorystà, taaak? ". Raz powiedziałam " chciałabym zachować prawo do odmowy spotkania  " to zripostował " o, jak to brzmi, jak bym był jakimś bandyta który czegoś Ci nie pozwala, ogranicza. ( dodam że moje słowa były czasie rozmowy w której on kompletnie nie rozumiał ze owszem, spotykamy się zawsze kiedy możemy, ale żeby bral pod uwagę ze czasem np mogę się źle czuc,  czy po prostu mieć ochotę zaszyć się w domu. Był niezadowolony, jakby nie rozumiał co mnie zaskoczyło,  stad powyższe zdanie o prawie do odmowy; chodziło mi o to żeby się nie fochowal jeśli kiedyś odmowie ).

Generalnie próbowałam juz różnych rzeczy. Takie zarządzanie sobą w jego odpałach,  takie myślenie jak skonstruować wypowiedź,  żeby się nie przypieprzyl.I stwierdziłam ze jest tylko jeden sposób : nic nie mówić.  Być obok. Podziwiać krajobraz. smile Potakiwac. smile Ale najbezpieczniej się zamknąć.  Po prostu.

36

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

I widzisz Esthere, jak Cię ładnie wychował wink Teraz tylko wsłuchuj sie w słowa Jaśnie Pana big_smile I o to chodziło. Żadnych uwag, potakiwanie, ciągły zachwyt. Jeśli zachwyt nie jest zwerbalizowany to on się po minie domyśli, że się nim zachwycasz, bo inaczej byś nie mogła... w końcu on jest Jaśnie Pan big_smile
I przestań się mądrze wypowiadać, bo sprawiasz wrażenie mądrej, a mądry jest tylko on. Pamiętaj.
Nie pokazuj się w towarzystwie jako głupia gąska też, bo Twoja pozycja, Twoje wykształcenie świadczą o nim. Także bąknij od czasu do czasu coś mądrego, ale broń Boże nie przyćmij mądrością Jaśnie Pana... W razie czego urządzi Ci burę, ale później, gdy nikt nie będzie słyszał i nie będzie świadkiem. Takiego to masz Jaśnie Pana.

37

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Esthere przeczytalam Twoj nowy watek i mam ciarki. Jak mozesz wogole rozpatrywac bycie z tym czlowiekiem. Przeciez to narcyz manipulant i czlowiek stosujacy bierna agresje wzgledem Ciebie. Ty natomiast zamiast powiedziec stop nie bede z kims kogo sie czasem wrecz BOJĘ probujesz ....nauczyc się zarzadzania sobą w momentach jego agresji i fochow. Masakra jakas! Na czym to zarzadzanie soba ma polegac? Na nauczeniu się spychania swoich uczuc i potrzeb w kąt, na nauce chodzenia po polu minowym bez detonacji ładunku? Naprawdę chcesz tak zyc? W imię czego? I jakim cudem chcesz biorac pod uwagę ze mialas juz nauczki z wczesniejszych relacji?

38

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
feniks35 napisał/a:

Esthere przeczytalam Twoj nowy watek i mam ciarki. Jak mozesz wogole rozpatrywac bycie z tym czlowiekiem. Przeciez to narcyz manipulant i czlowiek stosujacy bierna agresje wzgledem Ciebie. Ty natomiast zamiast powiedziec stop nie bede z kims kogo sie czasem wrecz BOJĘ probujesz ....nauczyc się zarzadzania sobą w momentach jego agresji i fochow. Masakra jakas! Na czym to zarzadzanie soba ma polegac? Na nauczeniu się spychania swoich uczuc i potrzeb w kąt, na nauce chodzenia po polu minowym bez detonacji ładunku? Naprawdę chcesz tak zyc? W imię czego? I jakim cudem chcesz biorac pod uwagę ze mialas juz nauczki z wczesniejszych relacji?

Dziękuję Ci za tę otrzezwiającà wypowiedź.  Tak to właśnie wygląda.   Jak wspomniała Klio - " facet mnie wytresował ". Zauważyłam że żadne uwagi negatywne nie mają racji bytu. Zaczęłam się zachowywać nienaturalnie - nie odzywać się albo kombinować jak coś ująć. I ten stan czujności jak na polu minowym. 

Znam go krótko i nie będzie chyba trudno się z tego wycofać.  Zresztą on może mi to ułatwić. Nie odzywa się od wczoraj. Karanie ciszą.  smile Próba sił, manifestacja focha albo już mnie odstawił na boczny tor i nie ma zamiaru o tym, urażony Wielki Pan, informować.

39

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Klio napisał/a:

I widzisz Esthere, jak Cię ładnie wychował wink Teraz tylko wsłuchuj sie w słowa Jaśnie Pana big_smile I o to chodziło. Żadnych uwag, potakiwanie, ciągły zachwyt. Jeśli zachwyt nie jest zwerbalizowany to on się po minie domyśli, że się nim zachwycasz, bo inaczej byś nie mogła... w końcu on jest Jaśnie Pan big_smile
I przestań się mądrze wypowiadać, bo sprawiasz wrażenie mądrej, a mądry jest tylko on. Pamiętaj.
Nie pokazuj się w towarzystwie jako głupia gąska też, bo Twoja pozycja, Twoje wykształcenie świadczą o nim. Także bąknij od czasu do czasu coś mądrego, ale broń Boże nie przyćmij mądrością Jaśnie Pana... W razie czego urządzi Ci burę, ale później, gdy nikt nie będzie słyszał i nie będzie świadkiem. Takiego to masz Jaśnie Pana.

On wybiera raczej nie takie szare gąski. Jednocześnie gada non stop o tym ze jak szukam uległego faceta to nie on. Ja ripostuje ze uległa tez nie jestem. Fakt jest taki ze on chciałby uległą ale imponuje mu silna.  On w życiu nie wybierze kobiety uległej bo taka mu nie imponuje. Nie jest wyzwaniem i nie podbija ego.

40

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Esthere napisał/a:
feniks35 napisał/a:

Esthere przeczytalam Twoj nowy watek i mam ciarki. Jak mozesz wogole rozpatrywac bycie z tym czlowiekiem. Przeciez to narcyz manipulant i czlowiek stosujacy bierna agresje wzgledem Ciebie. Ty natomiast zamiast powiedziec stop nie bede z kims kogo sie czasem wrecz BOJĘ probujesz ....nauczyc się zarzadzania sobą w momentach jego agresji i fochow. Masakra jakas! Na czym to zarzadzanie soba ma polegac? Na nauczeniu się spychania swoich uczuc i potrzeb w kąt, na nauce chodzenia po polu minowym bez detonacji ładunku? Naprawdę chcesz tak zyc? W imię czego? I jakim cudem chcesz biorac pod uwagę ze mialas juz nauczki z wczesniejszych relacji?

Dziękuję Ci za tę otrzezwiającà wypowiedź.  Tak to właśnie wygląda.   Jak wspomniała Klio - " facet mnie wytresował ". Zauważyłam że żadne uwagi negatywne nie mają racji bytu. Zaczęłam się zachowywać nienaturalnie - nie odzywać się albo kombinować jak coś ująć. I ten stan czujności jak na polu minowym. 

Znam go krótko i nie będzie chyba trudno się z tego wycofać.  Zresztą on może mi to ułatwić. Nie odzywa się od wczoraj. Karanie ciszą.  smile Próba sił, manifestacja focha albo już mnie odstawił na boczny tor i nie ma zamiaru o tym, urażony Wielki Pan, informować.

Nie Esthere to zla motywacja.Nie powinnas godzic sie z koncem tej relacji z racji tego ze byc moze to on sie z niej wycofa (a nie zrobi tego na pewno, jeszcze za wczesnie na to i sporo tresury do wykonania). To powinna byc Twoja i tylko Twoja decyzja ze nie chcesz poprostu znac tego...typka bo na miano mezczyzny to on nie zasluguje. Tymczasem ja czuje nute smutku i rozczarowania w Twoim poscie ze on sie nie odzywa. Naprawde wierzysz ze dasz rade zyc pod jego dyktando? Bo chyba co do tego ze go zmienisz nie masz zludzen. Nie urodzila sie jeszcze taka ktorej by sie to udalo. On to wie, dlatego albo sie dostosujesz pod niego albo pozegna Cie gdy juz wyssie z Ciebie cala energie. Na koniec wykorzysta jeszcze wszystko czego sie o Tobie dowiedzial przeciw Tobie.  Badz tego swiadoma jesli chcesz dalej dawac mu szanse poprzez "obserwacje". Ja tam bym wiala w podskokach.

41

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Może był bardzo krytykowany przez swoją ex? Poznałam kilku facetów, którzy tak mieli i właśnie krytykowanie przez eks było tym powodem... byli strasznie przewrażliwieni.

42

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Esthere napisał/a:
Klio napisał/a:

I widzisz Esthere, jak Cię ładnie wychował wink Teraz tylko wsłuchuj sie w słowa Jaśnie Pana big_smile I o to chodziło. Żadnych uwag, potakiwanie, ciągły zachwyt. Jeśli zachwyt nie jest zwerbalizowany to on się po minie domyśli, że się nim zachwycasz, bo inaczej byś nie mogła... w końcu on jest Jaśnie Pan big_smile
I przestań się mądrze wypowiadać, bo sprawiasz wrażenie mądrej, a mądry jest tylko on. Pamiętaj.
Nie pokazuj się w towarzystwie jako głupia gąska też, bo Twoja pozycja, Twoje wykształcenie świadczą o nim. Także bąknij od czasu do czasu coś mądrego, ale broń Boże nie przyćmij mądrością Jaśnie Pana... W razie czego urządzi Ci burę, ale później, gdy nikt nie będzie słyszał i nie będzie świadkiem. Takiego to masz Jaśnie Pana.

On wybiera raczej nie takie szare gąski. Jednocześnie gada non stop o tym ze jak szukam uległego faceta to nie on. Ja ripostuje ze uległa tez nie jestem. Fakt jest taki ze on chciałby uległą ale imponuje mu silna.  On w życiu nie wybierze kobiety uległej bo taka mu nie imponuje. Nie jest wyzwaniem i nie podbija ego.

Wybacz, ale to nieprawda. Siła osoby, która jest  w związku z narcyzem jest pozorna. Pozorność tę jest w stanie wychwycić narcyz i tak naprawdę zawsze ląduje on w związkach z osobami uległymi. W związku liczy się tylko narcyz i jego potrzeby. Jest on, on i on, żadnego my. Potrzebna mu osoba, która jest w stanie zepchnąć swoje ja i swoje potrzeby na daleki tor i wpisać się w wyznaczony przez narcyza kierunek jego potrzeb. Nic co napisałaś w swoim wątku nie wskazuje, aby było inaczej.
Podejrzewam, że pozornie możesz się jawić jako kobieta sukcesu i stąd te pozory siły. Jako kobieta, która na zewnątrz daje pozór siły mogłaś też idealnie odgrywać rolę jego eksponatu, bo tym jesteś w związku z nim.
Uczysz się doceniać siebie i swoje potrzeby, ale jeszcze się nie nauczyłaś. Stąd relacja z narcyzem...

43

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

I Ty Esther mówisz, że jesteś coachem? yikes

Lekarzu, ulecz samego siebie...

44

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Klio napisał/a:
Esthere napisał/a:
Klio napisał/a:

I widzisz Esthere, jak Cię ładnie wychował wink Teraz tylko wsłuchuj sie w słowa Jaśnie Pana big_smile I o to chodziło. Żadnych uwag, potakiwanie, ciągły zachwyt. Jeśli zachwyt nie jest zwerbalizowany to on się po minie domyśli, że się nim zachwycasz, bo inaczej byś nie mogła... w końcu on jest Jaśnie Pan big_smile
I przestań się mądrze wypowiadać, bo sprawiasz wrażenie mądrej, a mądry jest tylko on. Pamiętaj.
Nie pokazuj się w towarzystwie jako głupia gąska też, bo Twoja pozycja, Twoje wykształcenie świadczą o nim. Także bąknij od czasu do czasu coś mądrego, ale broń Boże nie przyćmij mądrością Jaśnie Pana... W razie czego urządzi Ci burę, ale później, gdy nikt nie będzie słyszał i nie będzie świadkiem. Takiego to masz Jaśnie Pana.

On wybiera raczej nie takie szare gąski. Jednocześnie gada non stop o tym ze jak szukam uległego faceta to nie on. Ja ripostuje ze uległa tez nie jestem. Fakt jest taki ze on chciałby uległą ale imponuje mu silna.  On w życiu nie wybierze kobiety uległej bo taka mu nie imponuje. Nie jest wyzwaniem i nie podbija ego.

Wybacz, ale to nieprawda. Siła osoby, która jest  w związku z narcyzem jest pozorna. Pozorność tę jest w stanie wychwycić narcyz i tak naprawdę zawsze ląduje on w związkach z osobami uległymi. W związku liczy się tylko narcyz i jego potrzeby. Jest on, on i on, żadnego my. Potrzebna mu osoba, która jest w stanie zepchnąć swoje ja i swoje potrzeby na daleki tor i wpisać się w wyznaczony przez narcyza kierunek jego potrzeb. Nic co napisałaś w swoim wątku nie wskazuje, aby było inaczej.
Podejrzewam, że pozornie możesz się jawić jako kobieta sukcesu i stąd te pozory siły. Jako kobieta, która na zewnątrz daje pozór siły mogłaś też idealnie odgrywać rolę jego eksponatu, bo tym jesteś w związku z nim.
Uczysz się doceniać siebie i swoje potrzeby, ale jeszcze się nie nauczyłaś. Stąd relacja z narcyzem...

Klio, trafne. Czytałam w życiu artykuły o narcyzach  ( ex miał tzw ranę narcystyczną - tylko pewne cechy ) - ale Ty ujęłas to chyba najlepiej.  Właśnie to wychwytywanie przez nich pozorów siły sprawia że możliwy jest do odegrania toksyczny taniec takiej pary.  Rola eksponatu również jest perfekcyjnie spełniona przy rownoczesnym osiaganiu emocjonalnym profitów płynących z uległości. 

Co do przyczyn relacji z narcyzem. Zastanawiam się jak w to wdepnęłam.  Jestem po 2 letniej solidnej terapii. Naprawdę zostałam na niej przeczołgana. Miałam w sobie narcystyczną ranę. Moja omnipotencja runęła jak domek z kart na tej terapii. Tego się nie da opisać.
W trakcie miałam związek z panem którego opisałam w innym wątku.  Zakończyłam to. Potem pół roku spokoju. Kolejne znajomości często kończyłam jeszcze zanim się zaczęły - moje radary były czujne. I wreszcie on. Szukałam teraz jak mi się wydawało,  według innego klucza. Facet miał być dostępny.  Zaangażowany.  Miał chcieć w czytelny sposób związku.  Wszystko to znalazłam w nim. I sądziłam ze wybór takiej osoby to symptom mojego zdrowienia. 
Dlaczego ja przyciągam takich facetow? Nawet jeśli wybieram według innych kryteriów?  On napisał w swoim profilu ze szuka kogoś ze stabilnym poczuciem wartości i ze ważna jest dla niego inteligencja emocjonalna. Ze nie potrzebuje wsparcia ale ze sam może je dać.  To brzmiało dobrze...Był też i jest zaangażowany czasowo w te znajomość.  Pomimo cholernie ważnego egzaminu. Widziałam jak bardzo zależało mu by polubiły się nasze dzieci. Mieliśmy plany długoterminowe. Czułam ze to związek na poważnie a nie romans na chwile. I właśnie na tym mi zależało. 

Zastanawiam się ... bo świat czasem potrafi byc naszym lustrem. Terapeuta mi kiedyś powiedział " świat zewnętrzny nie zmieni się tak długo aż nie zajdzie zmiana w pani wnętrzu ". Wiec czy trafianie na takich partnerów to symptom tego ze czegoś jeszcze nie przerobilam?  Czy to chodzi o kwestie dominacji - uległości?  Czy sama trochę wciąż jestem narcystyczna? Czy emanuje czymś takim co jest atrakcyjne dla tego typu ludzi?  Ciągle myślę co jest we mnie ...co nie pozwala mi wejść w zdrowa relacje. Pomimo wiedzy. Terapii. Chęci.  Gotowości. 

Moim marzeniem jest osoba o adekwatnym poczuciu wartości.  Świadoma. Dojrzała.

Dlaczego to wciąż nie wychodzi?Terapeuta mówił,  że dokonuje złych wyborów. ..No ale jak inaczej wybierac?  Przecież właśnie inaczej wybrałam.  I mam to samo. sad

45

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
CatLady napisał/a:

I Ty Esther mówisz, że jesteś coachem? yikes

Lekarzu, ulecz samego siebie...

  Próbuje . Szczerze. Jestem po terapii. Studia zrobiłam dla siebie wyłącznie . To był przełom.
. Ale coś wciąż nie trybi z tymi związkami.
Relacja która opisuje trwa 2 miesiące,  znajomość 4. Dlatego wrzucam to na forum - bo nie chce popełniać błędów.  Pewne rzeczy widzę i mnie niepokoją. To są sprawy które wyłonił się bardzo na świeżo - w ciągu 2 tygodni. Nie mam zamiaru brać w patologicznych związek.  Ale co zrobię ze takie osoby stają na mojej drodze? To nie ma nic wspólnego z tym jakie studia skończyłam.  To mnie automatycznie nie chroni przed stycznością z zaburzonymi jednostkami.

46

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Esthere napisał/a:
CatLady napisał/a:

I Ty Esther mówisz, że jesteś coachem? yikes

Lekarzu, ulecz samego siebie...

  Próbuje . Szczerze. Jestem po terapii. Studia zrobiłam dla siebie wyłącznie . To był przełom.
. Ale coś wciąż nie trybi z tymi związkami.
Relacja która opisuje trwa 2 miesiące,  znajomość 4. Dlatego wrzucam to na forum - bo nie chce popełniać błędów.  Pewne rzeczy widzę i mnie niepokoją. To są sprawy które wyłonił się bardzo na świeżo - w ciągu 2 tygodni. Nie mam zamiaru brać w patologicznych związek.  Ale co zrobię ze takie osoby stają na mojej drodze? To nie ma nic wspólnego z tym jakie studia skończyłam.  To mnie automatycznie nie chroni przed stycznością z zaburzonymi jednostkami.

Czy Ty czasem nie traktujesz tego faceta jak swój projekt? Wiesz, jesteś coachem, chcesz go naprawić, uleczyć, by sobie udowodnić, jakim jesteś super coachem?

Wiele tu już było kobiet, które chciały naprawiać faceta, bo wiele jest tego typu kobiet, które chcą być męczennicami.

Czytam ten wątek i zastanawiam się czy Ty nie jesteś tym zmeczona? Ja bym była? Tym ciągłym zgadywaniem, planowaniem, co powiedzieć, zgadywaniem jego nastroju, chodzeniem na paluszkach wokół niego... I to jeszcze w tak krótkiej relacji, którą łatwiej jest zerwać niż naprawiać...

47

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Esthere napisał/a:

Klio, trafne. Czytałam w życiu artykuły o narcyzach  ( ex miał tzw ranę narcystyczną - tylko pewne cechy ) - ale Ty ujęłas to chyba najlepiej.  Właśnie to wychwytywanie przez nich pozorów siły sprawia że możliwy jest do odegrania toksyczny taniec takiej pary.  Rola eksponatu również jest perfekcyjnie spełniona przy rownoczesnym osiaganiu emocjonalnym profitów płynących z uległości. 

Co do przyczyn relacji z narcyzem. Zastanawiam się jak w to wdepnęłam.  Jestem po 2 letniej solidnej terapii. Naprawdę zostałam na niej przeczołgana. Miałam w sobie narcystyczną ranę. Moja omnipotencja runęła jak domek z kart na tej terapii. Tego się nie da opisać.
W trakcie miałam związek z panem którego opisałam w innym wątku.  Zakończyłam to. Potem pół roku spokoju. Kolejne znajomości często kończyłam jeszcze zanim się zaczęły - moje radary były czujne. I wreszcie on. Szukałam teraz jak mi się wydawało,  według innego klucza. Facet miał być dostępny.  Zaangażowany.  Miał chcieć w czytelny sposób związku.  Wszystko to znalazłam w nim. I sądziłam ze wybór takiej osoby to symptom mojego zdrowienia. 
Dlaczego ja przyciągam takich facetow? Nawet jeśli wybieram według innych kryteriów?  On napisał w swoim profilu ze szuka kogoś ze stabilnym poczuciem wartości i ze ważna jest dla niego inteligencja emocjonalna. Ze nie potrzebuje wsparcia ale ze sam może je dać.  To brzmiało dobrze...Był też i jest zaangażowany czasowo w te znajomość.  Pomimo cholernie ważnego egzaminu. Widziałam jak bardzo zależało mu by polubiły się nasze dzieci. Mieliśmy plany długoterminowe. Czułam ze to związek na poważnie a nie romans na chwile. I właśnie na tym mi zależało. 

Zastanawiam się ... bo świat czasem potrafi byc naszym lustrem. Terapeuta mi kiedyś powiedział " świat zewnętrzny nie zmieni się tak długo aż nie zajdzie zmiana w pani wnętrzu ". Wiec czy trafianie na takich partnerów to symptom tego ze czegoś jeszcze nie przerobilam?  Czy to chodzi o kwestie dominacji - uległości?  Czy sama trochę wciąż jestem narcystyczna? Czy emanuje czymś takim co jest atrakcyjne dla tego typu ludzi?  Ciągle myślę co jest we mnie ...co nie pozwala mi wejść w zdrowa relacje. Pomimo wiedzy. Terapii. Chęci.  Gotowości. 

Moim marzeniem jest osoba o adekwatnym poczuciu wartości.  Świadoma. Dojrzała.

Dlaczego to wciąż nie wychodzi?Terapeuta mówił,  że dokonuje złych wyborów. ..No ale jak inaczej wybierac?  Przecież właśnie inaczej wybrałam.  I mam to samo. sad

A wiesz, że miałam Ci pisać o narcyzmie komplementarnym, bo ponownie wybacz, ale już dawno miałam wrażenie, że masz coś w sobie z narcyza. Dawno, a dokładnie, od pierwszego Twojego wątku na forum. Pamiętam mniej więcej Twoje reakcje na wpisy w tamtym wątku, które nie spodobały Ci się i reakcje te wykraczały poza standardowe „nie chce spojrzeć prawdzie w oczy”. Była w Tobie jednak również ta plastyczność, którą wykorzystywał Twój były i nie do końca składałaś mi się w całość narcyza. Teraz jest już trochę jaśniej. 
Wydaje mi się, że jeszcze trochę pracy przed sobą masz pomimo terapii. Dalej spychasz się i swoje potrzeby na bok, tylko, że tym razem usprawiedliwiasz to posługując się językiem psychologicznym wink Masz wiedzę na temat budowania zdrowej relacji, ale tę wiedzę stosujesz tylko w stos. do siebie, tj. wymagasz nadal tylko od siebie. Dalej jesteś plastyczna i trafiasz w ręce ludzi, którzy lubią taką plastyczność...
Co do kryteriów to zgadza się. Na pierwszy rzut oka wyglądają one na zgodne z Twoimi potrzebami, czyli właściwe, ale tkwi w nich również niebezpieczeństwo trafiania na osoby lubiące bombardować miłością już na wstępie relacji, dążących do maksymalnego zacieśnienia więzi już od pierwszych chwil, niepoczuwających się do przestrzegania jakichkolwiek Twoich granic itd... czyli w skrócie socjopatów i narcyzów. Rozwiązaniem jest dążenie nadal do osiągnięcia związku o jakim marzysz, ale Twoje radary muszą ulec wyostrzeniu, bo posługujesz się ślepakami wink
Wydaje mi się również, że pozory, sznyt, elegancja, kindersztuba, przesłaniają Ci charakter człowieka. Tych, którym brak ogłady w stopniu, który satysfakcjonowałby Cię wydaje mi się, że na starcie skreślasz. Ci z kolei, którzy tę ogładę mają mogą daleko zajechać tylko na niej żeby zrobić na Tobie wrażenie i przesłonić osobowość. Łapiesz się na wyuczone, tanie chwyty, a głębia Ci umyka.
Być może wyciągam zbyt dalekosiężne wnioski, sama oceń.
Tak czy siak popracuj nad swoją plastycznością.

48

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Klio napisał/a:
Esthere napisał/a:

Klio, trafne. Czytałam w życiu artykuły o narcyzach  ( ex miał tzw ranę narcystyczną - tylko pewne cechy ) - ale Ty ujęłas to chyba najlepiej.  Właśnie to wychwytywanie przez nich pozorów siły sprawia że możliwy jest do odegrania toksyczny taniec takiej pary.  Rola eksponatu również jest perfekcyjnie spełniona przy rownoczesnym osiaganiu emocjonalnym profitów płynących z uległości. 

Co do przyczyn relacji z narcyzem. Zastanawiam się jak w to wdepnęłam.  Jestem po 2 letniej solidnej terapii. Naprawdę zostałam na niej przeczołgana. Miałam w sobie narcystyczną ranę. Moja omnipotencja runęła jak domek z kart na tej terapii. Tego się nie da opisać.
W trakcie miałam związek z panem którego opisałam w innym wątku.  Zakończyłam to. Potem pół roku spokoju. Kolejne znajomości często kończyłam jeszcze zanim się zaczęły - moje radary były czujne. I wreszcie on. Szukałam teraz jak mi się wydawało,  według innego klucza. Facet miał być dostępny.  Zaangażowany.  Miał chcieć w czytelny sposób związku.  Wszystko to znalazłam w nim. I sądziłam ze wybór takiej osoby to symptom mojego zdrowienia. 
Dlaczego ja przyciągam takich facetow? Nawet jeśli wybieram według innych kryteriów?  On napisał w swoim profilu ze szuka kogoś ze stabilnym poczuciem wartości i ze ważna jest dla niego inteligencja emocjonalna. Ze nie potrzebuje wsparcia ale ze sam może je dać.  To brzmiało dobrze...Był też i jest zaangażowany czasowo w te znajomość.  Pomimo cholernie ważnego egzaminu. Widziałam jak bardzo zależało mu by polubiły się nasze dzieci. Mieliśmy plany długoterminowe. Czułam ze to związek na poważnie a nie romans na chwile. I właśnie na tym mi zależało. 

Zastanawiam się ... bo świat czasem potrafi byc naszym lustrem. Terapeuta mi kiedyś powiedział " świat zewnętrzny nie zmieni się tak długo aż nie zajdzie zmiana w pani wnętrzu ". Wiec czy trafianie na takich partnerów to symptom tego ze czegoś jeszcze nie przerobilam?  Czy to chodzi o kwestie dominacji - uległości?  Czy sama trochę wciąż jestem narcystyczna? Czy emanuje czymś takim co jest atrakcyjne dla tego typu ludzi?  Ciągle myślę co jest we mnie ...co nie pozwala mi wejść w zdrowa relacje. Pomimo wiedzy. Terapii. Chęci.  Gotowości. 

Moim marzeniem jest osoba o adekwatnym poczuciu wartości.  Świadoma. Dojrzała.

Dlaczego to wciąż nie wychodzi?Terapeuta mówił,  że dokonuje złych wyborów. ..No ale jak inaczej wybierac?  Przecież właśnie inaczej wybrałam.  I mam to samo. sad

A wiesz, że miałam Ci pisać o narcyzmie komplementarnym, bo ponownie wybacz, ale już dawno miałam wrażenie, że masz coś w sobie z narcyza. Dawno, a dokładnie, od pierwszego Twojego wątku na forum. Pamiętam mniej więcej Twoje reakcje na wpisy w tamtym wątku, które nie spodobały Ci się i reakcje te wykraczały poza standardowe „nie chce spojrzeć prawdzie w oczy”. Była w Tobie jednak również ta plastyczność, którą wykorzystywał Twój były i nie do końca składałaś mi się w całość narcyza. Teraz jest już trochę jaśniej. 
Wydaje mi się, że jeszcze trochę pracy przed sobą masz pomimo terapii. Dalej spychasz się i swoje potrzeby na bok, tylko, że tym razem usprawiedliwiasz to posługując się językiem psychologicznym wink Masz wiedzę na temat budowania zdrowej relacji, ale tę wiedzę stosujesz tylko w stos. do siebie, tj. wymagasz nadal tylko od siebie. Dalej jesteś plastyczna i trafiasz w ręce ludzi, którzy lubią taką plastyczność...
Co do kryteriów to zgadza się. Na pierwszy rzut oka wyglądają one na zgodne z Twoimi potrzebami, czyli właściwe, ale tkwi w nich również niebezpieczeństwo trafiania na osoby lubiące bombardować miłością już na wstępie relacji, dążących do maksymalnego zacieśnienia więzi już od pierwszych chwil, niepoczuwających się do przestrzegania jakichkolwiek Twoich granic itd... czyli w skrócie socjopatów i narcyzów. Rozwiązaniem jest dążenie nadal do osiągnięcia związku o jakim marzysz, ale Twoje radary muszą ulec wyostrzeniu, bo posługujesz się ślepakami wink
Wydaje mi się również, że pozory, sznyt, elegancja, kindersztuba, przesłaniają Ci charakter człowieka. Tych, którym brak ogłady w stopniu, który satysfakcjonowałby Cię wydaje mi się, że na starcie skreślasz. Ci z kolei, którzy tę ogładę mają mogą daleko zajechać tylko na niej żeby zrobić na Tobie wrażenie i przesłonić osobowość. Łapiesz się na wyuczone, tanie chwyty, a głębia Ci umyka.
Być może wyciągam zbyt dalekosiężne wnioski, sama oceń.
Tak czy siak popracuj nad swoją plastycznością.

Klio, co masz na myśli pisząc o tej mojej plastyczności?  Ze dopasowuje się do kogoś?  Daję urobic? Spełniam czyjeś potrzeby, nie własne? 
Jeśli chodzi o osoby bombardujace miłością to jest to pierwszy taki przypadek.  Tzn nie było z jego strony żadnych wyznan.  Ale dużo czasowego zaangażowania. Regularne spotkania które inicjowal.  Plany na kolejne miesiące. Uznałam ze to dobrze. Ze dzięki temu czuje się bezpiecznie.  To całkiem inaczej niż z ex.  Tam on znikał. Uciekał.  Bal się zaangażowania.  Nie wiedziałam na czym stoję.  Przy M wiem kiedy się spotkamy i ze to oczywistość. M mnie nie ukrywa przed nikim. Nie lawiruje jak tamten.

49

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
CatLady napisał/a:
Esthere napisał/a:
CatLady napisał/a:

I Ty Esther mówisz, że jesteś coachem? yikes

Lekarzu, ulecz samego siebie...

  Próbuje . Szczerze. Jestem po terapii. Studia zrobiłam dla siebie wyłącznie . To był przełom.
. Ale coś wciąż nie trybi z tymi związkami.
Relacja która opisuje trwa 2 miesiące,  znajomość 4. Dlatego wrzucam to na forum - bo nie chce popełniać błędów.  Pewne rzeczy widzę i mnie niepokoją. To są sprawy które wyłonił się bardzo na świeżo - w ciągu 2 tygodni. Nie mam zamiaru brać w patologicznych związek.  Ale co zrobię ze takie osoby stają na mojej drodze? To nie ma nic wspólnego z tym jakie studia skończyłam.  To mnie automatycznie nie chroni przed stycznością z zaburzonymi jednostkami.

Czy Ty czasem nie traktujesz tego faceta jak swój projekt? Wiesz, jesteś coachem, chcesz go naprawić, uleczyć, by sobie udowodnić, jakim jesteś super coachem?

Wiele tu już było kobiet, które chciały naprawiać faceta, bo wiele jest tego typu kobiet, które chcą być męczennicami.

Czytam ten wątek i zastanawiam się czy Ty nie jesteś tym zmeczona? Ja bym była? Tym ciągłym zgadywaniem, planowaniem, co powiedzieć, zgadywaniem jego nastroju, chodzeniem na paluszkach wokół niego... I to jeszcze w tak krótkiej relacji, którą łatwiej jest zerwać niż naprawiać...

Nie naprawiam go bo jestem tym zmęczona.  Powiedziałam mu jedno zdanie o emocjach. I na tym poprzestałam. Skupiłam się na sobie - jak ja mam sobie radzić gdy on ma swoje fazy.  Ja nie udawania sobie ze jestem super coachem.  Nawet jednego pytania coachingowego mu nie zadałam.  Po prostu wiem ze to bez sensu. I jego poziom samoświadomości byłby tu potrzebny choć minimalny a tego nie widzę.  Wiec naprawdę go nie przerabiam i nie naprawiam.

Ma pewne zalety na których mi zależało ale i wady w postaci przewrazliwienia. Szybko się irytuje. Wiem ze on się nie zmieni. Pytanie czy ja to wytrzymam.  I jaki jest bilans wad i zalet. I co mi jego zachowanie robi?
Myślę o sobie. O tym jak ja się z tym czuje. Nie co on ma zmienić.  I nie zdołam go naprawić - on jest wybitnie mało podatny na wpływy których nie chce. Dominant.  Nawet gdyby mi się zamarzylo go naprawiać  - jestem bez szans. smile. To nie wchodzi w grę . Ale rozmawiamy o relacji.  O swoich reakcjach. Właśnie to z nim przegaduje.  Ale to chyba robi się we wszystkich związkach?  Ludzie się próbują zrozumieć i dogadać.  Po prostu.

50 Ostatnio edytowany przez Klio (2017-09-19 22:55:38)

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Esthere napisał/a:

Klio, co masz na myśli pisząc o tej mojej plastyczności?  Ze dopasowuje się do kogoś?  Daję urobic? Spełniam czyjeś potrzeby, nie własne? 
Jeśli chodzi o osoby bombardujace miłością to jest to pierwszy taki przypadek.  Tzn nie było z jego strony żadnych wyznan.  Ale dużo czasowego zaangażowania. Regularne spotkania które inicjowal.  Plany na kolejne miesiące. Uznałam ze to dobrze. Ze dzięki temu czuje się bezpiecznie.  To całkiem inaczej niż z ex.  Tam on znikał. Uciekał.  Bal się zaangażowania.  Nie wiedziałam na czym stoję.  Przy M wiem kiedy się spotkamy i ze to oczywistość. M mnie nie ukrywa przed nikim. Nie lawiruje jak tamten.

Tak, plastyczność to umiejętność wpasowania się, wypierania siebie i swoich potrzeb na rzecz drugiej osoby. Przy czym ta plastyczność w Twoim przypadku nie jest bezinteresowna i nie działa w jedną stronę, bo plastyczności wymagasz od partnera również. Chcesz aby on błyszczał, ale w tym błysku chcesz mieć swój udział, choćby zakulisowy. Chcesz być również doceniona za to, a narcyz już Cię doceni big_smile Sama pisałaś o tańcu narcystycznym więc powinnaś wiedzieć jak wygląda mechanizm progresywnego i regresywnego partnera w takim układzie.

Co do pierwszego przypadku to nie dziwne skoro zmieniłaś kryteria wyboru partnera. Były nauczył Cię wymagania realnego zaangażowania i dostępności. Z tego jednak mogą wyniknąć nieoczekiwane i niestety niedobre dla Ciebie konsekwencje. Tak jak dla tych kobiet karmionych od dziecka wizją romantycznej szaleńczej miłości, które kiedy spotykają człowieka, który spełnia kryteria takiej miłości myślą, że chwyciły Pana Boga za nogi, a tu psikus... okazuje się, że psychopata, bo tylko taki spełni te kryteria.
Nie było z jego strony wyznań, bo te powinny wypłynąć z Twojej. wink Jest tu tylko jeden bezkonkurencyjny obiekt zachwytu, a Ty powinnaś się zachwycać. Bombardowanie miłością to bardziej w przypadku psycholi, a niekoniecznie narcyzów. W waszym przypadku minęły zaledwie dwa miesiące odkąd jesteście razem, a Ty jesteś „wchłonięta” przez niego, jego potrzeby, jego plany. Z jednej strony może to dobrze wyglądać, jak zdrowy związek na zdrowych podstawach. Kiedy jednak się przyjrzeć kto zacz, kto ma te potrzeby i jak je wyraża, kto planuje itd  to już tak kolorowo nie jest.

To moja perspektywa na to co tu opisywałaś. Decyzja co z tym robić już jest Twoja, tak jak konsekwencje decyzji, jakąkolwiek byś podjęła.

51

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

przepraszam, dziewczyny,ale o czym wy tu w ogole dyskutujecie?
pan jest "do odstrzalu", a nie dyskutowania go na wszelkie sposoby

52

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Klio napisał/a:
Esthere napisał/a:

Klio, co masz na myśli pisząc o tej mojej plastyczności?  Ze dopasowuje się do kogoś?  Daję urobic? Spełniam czyjeś potrzeby, nie własne? 
Jeśli chodzi o osoby bombardujace miłością to jest to pierwszy taki przypadek.  Tzn nie było z jego strony żadnych wyznan.  Ale dużo czasowego zaangażowania. Regularne spotkania które inicjowal.  Plany na kolejne miesiące. Uznałam ze to dobrze. Ze dzięki temu czuje się bezpiecznie.  To całkiem inaczej niż z ex.  Tam on znikał. Uciekał.  Bal się zaangażowania.  Nie wiedziałam na czym stoję.  Przy M wiem kiedy się spotkamy i ze to oczywistość. M mnie nie ukrywa przed nikim. Nie lawiruje jak tamten.

Tak, plastyczność to umiejętność wpasowania się, wypierania siebie i swoich potrzeb na rzecz drugiej osoby. Przy czym ta plastyczność w Twoim przypadku nie jest bezinteresowna i nie działa w jedną stronę, bo plastyczności wymagasz od partnera również. Chcesz aby on błyszczał, ale w tym błysku chcesz mieć swój udział, choćby zakulisowy. Chcesz być również doceniona za to, a narcyz już Cię doceni big_smile Sama pisałaś o tańcu narcystycznym więc powinnaś wiedzieć jak wygląda mechanizm progresywnego i regresywnego partnera w takim układzie.

Co do pierwszego przypadku to nie dziwne skoro zmieniłaś kryteria wyboru partnera. Były nauczył Cię wymagania realnego zaangażowania i dostępności. Z tego jednak mogą wyniknąć nieoczekiwane i niestety niedobre dla Ciebie konsekwencje. Tak jak dla tych kobiet karmionych od dziecka wizją romantycznej szaleńczej miłości, które kiedy spotykają człowieka, który spełnia kryteria takiej miłości myślą, że chwyciły Pana Boga za nogi, a tu psikus... okazuje się, że psychopata, bo tylko taki spełni te kryteria.
Nie było z jego strony wyznań, bo te powinny wypłynąć z Twojej. wink Jest tu tylko jeden bezkonkurencyjny obiekt zachwytu, a Ty powinnaś się zachwycać. Bombardowanie miłością to bardziej w przypadku psycholi, a niekoniecznie narcyzów. W waszym przypadku minęły zaledwie dwa miesiące odkąd jesteście razem, a Ty jesteś „wchłonięta” przez niego, jego potrzeby, jego plany. Z jednej strony może to dobrze wyglądać, jak zdrowy związek na zdrowych podstawach. Kiedy jednak się przyjrzeć kto zacz, kto ma te potrzeby i jak je wyraża, kto planuje itd  to już tak kolorowo nie jest.

To moja perspektywa na to co tu opisywałaś. Decyzja co z tym robić już jest Twoja, tak jak konsekwencje decyzji, jakąkolwiek byś podjęła.

Racja we wszytkim Klio...Ja jestem plastyczna i , słuszna uwaga, wymagam tego od kogoś i chce za to być doceniona.

Fakt, wiele się kręci teraz wokół niego, ale on się zarzeka ze to przez ten egzamin.  A egzamin jest mega wazny,  w innym kraju. Uczy się dzień i noc. Trochę pracuje  Tzn porezygnowal z paru miejsc by się więcej uczyć.  Ale w tym wszystkim spotykał się ze mną 3 razy w tyg. I jeszcze jeździł po córkę 300 km w jedna stronę.  Czasem myślę naprawdę ze jest przeciazony.  A to mi się naprawdę podoba ze spotkania są dla niego jakimś priorytetem.  Widze ze rezygnuje z innych rzeczy. Widzę że robi różne rzeczy sporym kosztem.
Plany układa on ale mi to pasuje. Pyta mnie też o nie. Czy pojedziemy tu czy tam. Czy chce z nim łowić ryby. Czy pojadę na jego kurs i egzamin. Itd  . Wiec jeśli jestem wchloneta to dlatego że świadomie chciałam.  Podobało mi się jego zaangażowanie i czucie się z tym bezpiecznie .

53

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
feniks35 napisał/a:
Esthere napisał/a:
feniks35 napisał/a:

Esthere przeczytalam Twoj nowy watek i mam ciarki. Jak mozesz wogole rozpatrywac bycie z tym czlowiekiem. Przeciez to narcyz manipulant i czlowiek stosujacy bierna agresje wzgledem Ciebie. Ty natomiast zamiast powiedziec stop nie bede z kims kogo sie czasem wrecz BOJĘ probujesz ....nauczyc się zarzadzania sobą w momentach jego agresji i fochow. Masakra jakas! Na czym to zarzadzanie soba ma polegac? Na nauczeniu się spychania swoich uczuc i potrzeb w kąt, na nauce chodzenia po polu minowym bez detonacji ładunku? Naprawdę chcesz tak zyc? W imię czego? I jakim cudem chcesz biorac pod uwagę ze mialas juz nauczki z wczesniejszych relacji?

Dziękuję Ci za tę otrzezwiającà wypowiedź.  Tak to właśnie wygląda.   Jak wspomniała Klio - " facet mnie wytresował ". Zauważyłam że żadne uwagi negatywne nie mają racji bytu. Zaczęłam się zachowywać nienaturalnie - nie odzywać się albo kombinować jak coś ująć. I ten stan czujności jak na polu minowym. 

Znam go krótko i nie będzie chyba trudno się z tego wycofać.  Zresztą on może mi to ułatwić. Nie odzywa się od wczoraj. Karanie ciszą.  smile Próba sił, manifestacja focha albo już mnie odstawił na boczny tor i nie ma zamiaru o tym, urażony Wielki Pan, informować.

Nie Esthere to zla motywacja.Nie powinnas godzic sie z koncem tej relacji z racji tego ze byc moze to on sie z niej wycofa (a nie zrobi tego na pewno, jeszcze za wczesnie na to i sporo tresury do wykonania). To powinna byc Twoja i tylko Twoja decyzja ze nie chcesz poprostu znac tego...typka bo na miano mezczyzny to on nie zasluguje. Tymczasem ja czuje nute smutku i rozczarowania w Twoim poscie ze on sie nie odzywa. Naprawde wierzysz ze dasz rade zyc pod jego dyktando? Bo chyba co do tego ze go zmienisz nie masz zludzen. Nie urodzila sie jeszcze taka ktorej by sie to udalo. On to wie, dlatego albo sie dostosujesz pod niego albo pozegna Cie gdy juz wyssie z Ciebie cala energie. Na koniec wykorzysta jeszcze wszystko czego sie o Tobie dowiedzial przeciw Tobie.  Badz tego swiadoma jesli chcesz dalej dawac mu szanse poprzez "obserwacje". Ja tam bym wiala w podskokach.

Feniks, ,on napisał. " wiesz, wystarczy odrobina dobrej woli żeby się nie kłócić i nie niszczyć dobrych chwil. tak niewiele potrzeba do zgody i spokoju."
Odpisałam " Tak. Ale to nie wychodzi ".

Myślę realnie o tej relacji.  Na życie to nie dałabym z nim rady. Wiem. Ale z drugiej strony ufam w jego monogamie,  to nie jest facet grający na ileś tam frontów.  I się angażuje.  Czasowo.  Finansowo. Planowo.  Dobry ojciec.  Chce też tworzyć dobra relacje z moja córka.  Mogę liczyć na jego pomoc. Pociąga mnie bardzo fizycznie i tu jesteśmy zgrani IDEALNIE.

On dziś pisze i przekonuje ze relacje się buduje. Ze nie ma budowania bez potknięc.  Ze to budowanie to jest dojrzałe podejście.  Ze należy podchodzić konstruktywnie.

54

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Co Ty wogole rozwazasz w kwestii tego typa? Przeciez to kasiazkowy przyklad narcystycznego manipulanta. Jestescie ze soba kilka miesiecy, a Ty juz chodzisz wkolo niego na paluszkach i kazda chwile poswiecasz na zastanawianie sie, co wobec Jasniewielmoznego zrobilas nie tak. No i co z tego, ze nie bedzie Cie zdradzal? Marna to pociecha w obliczu bycia wrobiona w role wycieraczki.

Ja bym z tym panem rozstala sie po pierwszej akcji jaka urzadzil.

55

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
_v_ napisał/a:

przepraszam, dziewczyny,ale o czym wy tu w ogole dyskutujecie?
pan jest "do odstrzalu", a nie dyskutowania go na wszelkie sposoby

Zgadzam się.
To rokuje BARDZO żle. I Ty autorko dobrze to wiesz.
Po kilku-nastu tygodniach takie problemy i Twoje lawiracje i rozkminy jak to zrobić żeby  "wytrzymac"-boże, dziewczyno daj sobei spokój z nim. Moze była go dlatego zostawiła?

56

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Beyondblackie napisał/a:

Co Ty wogole rozwazasz w kwestii tego typa? Przeciez to kasiazkowy przyklad narcystycznego manipulanta. Jestescie ze soba kilka miesiecy, a Ty juz chodzisz wkolo niego na paluszkach i kazda chwile poswiecasz na zastanawianie sie, co wobec Jasniewielmoznego zrobilas nie tak. No i co z tego, ze nie bedzie Cie zdradzal? Marna to pociecha w obliczu bycia wrobiona w role wycieraczki.

Ja bym z tym panem rozstala sie po pierwszej akcji jaka urzadzil.

To prawda że od początku są spiny. To prawda że się zastanawiam co zrobiłam nie tak. Ale i jemu mowe co robi nie tak. Choć mi trudno stawiać granice to robie to. Mówię wszystko. Walczę z tym ze mam ochotę nie powiedzieć i pokonuje to - mówiąc.  Ja ogólnie miałam z tym problem zawsze. Z mówieniem komuś ze to co robi jest nie ok.
Zgadzam się ze za bardzo się na nim koncentruje. Koniec z tym od dzisiaj. Natychmiast przechodzę w tryb pracy i zajęcia się sobą. 

On mnie chyba trochę urobil...On ma ten egzamin międzynarodowy,  nauka wszystkiego z 5 lat, widzę ze jest zestresowany tym. Mówi ze jego reakcje są spowodowane stresem. Ze on normalnie całkiem inaczej funkcjonuje. Ze za 2 miesiące będzie inaczej. Zafiksowal się na  tym egzaminie.
I tak trochę myślę. ..ze może to faktycznie wpływa na niego? Ze jest cień szansy ze coś się poprawi jak juz ten cholerny egzamin dojdzie do skutku?

Wiem co mi powiecie... Ale myślę czy nie jest tak trochę.  Przejściowe sytuacje w życiu gdzie mamy podwyższony poziom stresu - i wszystkie dziedziny życia się na tym odbijają.

57

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
anitrax napisał/a:
_v_ napisał/a:

przepraszam, dziewczyny,ale o czym wy tu w ogole dyskutujecie?
pan jest "do odstrzalu", a nie dyskutowania go na wszelkie sposoby

Zgadzam się.
To rokuje BARDZO żle. I Ty autorko dobrze to wiesz.
Po kilku-nastu tygodniach takie problemy i Twoje lawiracje i rozkminy jak to zrobić żeby  "wytrzymac"-boże, dziewczyno daj sobei spokój z nim. Moze była go dlatego zostawiła?

Tak. Trochę to tak wygada.  On się nie zmieni. Wszystko się sprowadza do tego jedynie ze albo ja to akceptuje albo z tego zrezygnuję.  Co ciekawe. Moze ktoś mi to wytłumaczy?  Dlaczego tak jest w moim życiu ze wszyscy faceci, choć układało się różnie,  choć zgłaszam fakt bycia nieszczęśliwa,  nie chcieli sami nigdy odejść?  Ani mąż po 13 latach małżeństwa. ...ani poprzedni partner po roku...ani ten widać też.  Zawsze oni ze mną chcą być.  I to ja musze podejmować decyzje o zakończeniu.  Czasami czytam wątki tutaj o związkach w których układało się źle, kobieta się źle czuła,  w końcu on odszedł.  Przecież to wybawienie. A ja się tak borykam.  Nawet mówiłam M - ze przecież jak mu się nie podoba, to go siła nie trzymam.  Miałam nadzieję że może się uniósł honorem i się nie odezwie juz. A on pisze. Chce być ze mną.  No chce. I chce na poważnie.  Mąż też chciał byśmy byli rodzina. Oni wszyscy chcieli. A jednocześnie nie respektowali moich potrzeb. To mnie dolowalo. Były kłótnie itd. Ale nie odchodzili.  I tak by to trwało i trwało.  Gdybym w końcu nie powiedziała stop. I tutaj jest ta sama sytuacja.  Znów ja musze zamiatac.  Męczy mnie to.

58

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Esthere, normalny czlowiek, nawet jak jest zestresowany, nie traktuje drugiej polowki jako celu atakow, co ten pan robi nagminnie juz od poczatku.

Zauwaz, ze wszystko co sie zlego dookola niego dzieje, to zawsze wina innych ludzi, ze podkresla na kazdym kroku swoj status i jest paranoicznie wrecz zafiksowany na tym, ze ktos go niby umniejsza, ze wszystko musi byc zawsze pod niego i po jego mysli, ze Twoje uczucia go wogole nie interesuja. To jest czlowiek gleboko zaburzony i TOKSYCZNY. Zamiast zastanawiac sie, jak stawac na rzesach by panu sie podobalo, jak go, co jest jeszcze chyba gorszym pomyslem, naprawic, Ty kobito BIERZ NOGI ZA PAS. To jest jedyna rada jaka z czystym sercem moge dac.

59

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

bo wiążesz się z psycholami, a żaden psychol z własnej woli nie opuści ofiary, która jeszcze sama mu się pcha w ręce
oni nie są głupi
dlatego trzymają się kobiet jak rzepy psiego ogona

mój też się mnie tak trzymał
choć miał do mnie tyle zastrzeżeń, tyle rozstań było, nawet próbowałam się umawiać z innymi, żeby dał mi spokój
a on nic

jak sama nie wezmiesz zycia w swoje ręce to nic się nie zmieni i następny też taki będzie (następny, bo ten Cię zostawi tylko wtedym gdy wydrenuje Cię ze wszelkich życiowych sił)

idź na porządną terapię, zacznij zmieniać swoje życie
męczy Cię to?
to po co w ogóle żyjesz?
bo na tym życie polega, ze kazdy sam podejmuje za siebie decyzje i działania
SAM
nie czeka na nikogo, nie czeka, az inni zaczną podejmowac decyzje za niego
dopóki tego nie zrozumiesz, to nic się nie zmieni

60

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Esthere napisał/a:
anitrax napisał/a:
_v_ napisał/a:

przepraszam, dziewczyny,ale o czym wy tu w ogole dyskutujecie?
pan jest "do odstrzalu", a nie dyskutowania go na wszelkie sposoby

Zgadzam się.
To rokuje BARDZO żle. I Ty autorko dobrze to wiesz.
Po kilku-nastu tygodniach takie problemy i Twoje lawiracje i rozkminy jak to zrobić żeby  "wytrzymac"-boże, dziewczyno daj sobei spokój z nim. Moze była go dlatego zostawiła?

Tak. Trochę to tak wygada.  On się nie zmieni. Wszystko się sprowadza do tego jedynie ze albo ja to akceptuje albo z tego zrezygnuję.  Co ciekawe. Moze ktoś mi to wytłumaczy?  Dlaczego tak jest w moim życiu ze wszyscy faceci, choć układało się różnie,  choć zgłaszam fakt bycia nieszczęśliwa,  nie chcieli sami nigdy odejść?  Ani mąż po 13 latach małżeństwa. ...ani poprzedni partner po roku...ani ten widać też.  Zawsze oni ze mną chcą być.  I to ja musze podejmować decyzje o zakończeniu.  Czasami czytam wątki tutaj o związkach w których układało się źle, kobieta się źle czuła,  w końcu on odszedł.  Przecież to wybawienie. A ja się tak borykam.  Nawet mówiłam M - ze przecież jak mu się nie podoba, to go siła nie trzymam.  Miałam nadzieję że może się uniósł honorem i się nie odezwie juz. A on pisze. Chce być ze mną.  No chce. I chce na poważnie.  Mąż też chciał byśmy byli rodzina. Oni wszyscy chcieli. A jednocześnie nie respektowali moich potrzeb. To mnie dolowalo. Były kłótnie itd. Ale nie odchodzili.  I tak by to trwało i trwało.  Gdybym w końcu nie powiedziała stop. I tutaj jest ta sama sytuacja.  Znów ja musze zamiatac.  Męczy mnie to.

Jezeli Ty zglaszasz fakt bycia nieszczesliwą, to dlaczego oczekujesz, ze to facet odejdzie? Moze dla niego relacja jest ok. Co to wogole znaczy - zglaszam fakt - bycia nieszczesliwą? A co on/oni mialby zrobic, bys sie poczula szczesliwa? Jesli jest to jakas regula w Twoim zyciu, zachowaniu, to moze jednak jakas pustka (deficyt) jest - w Tobie? Nie pisze tego, by Ci dokopac, ale nic mnie tak nie "rusza" jak dobre rady, by zostawic, zrywac, "do odstrzalu", i dawaj, zadnej refleksji nad sobą, tylko nowy związek, i znow to samo..

61

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
_v_ napisał/a:

bo wiążesz się z psycholami, a żaden psychol z własnej woli nie opuści ofiary, która jeszcze sama mu się pcha w ręce
oni nie są głupi
dlatego trzymają się kobiet jak rzepy psiego ogona

mój też się mnie tak trzymał
choć miał do mnie tyle zastrzeżeń, tyle rozstań było, nawet próbowałam się umawiać z innymi, żeby dał mi spokój
a on nic

jak sama nie wezmiesz zycia w swoje ręce to nic się nie zmieni i następny też taki będzie (następny, bo ten Cię zostawi tylko wtedym gdy wydrenuje Cię ze wszelkich życiowych sił)

idź na porządną terapię, zacznij zmieniać swoje życie
męczy Cię to?
to po co w ogóle żyjesz?
bo na tym życie polega, ze kazdy sam podejmuje za siebie decyzje i działania
SAM
nie czeka na nikogo, nie czeka, az inni zaczną podejmowac decyzje za niego
dopóki tego nie zrozumiesz, to nic się nie zmieni

Ja wiem ze podejmuje decyzję sama. Choć to znaczące ze zawsze się tak sklada ze to nie oni chcą ode mnie odejść tylko w końcu ja musze podjąć taką decyzję. 

Swoje małżeństwo konczylam bardzo bardzo długo.  Kilka lat. Ostatni związek - powiedziałam facetowi ze nie dam mu roku swojego życia jeśli tak będzie i dotrzymalam słowa odchodząc w listopadzie po 11 mcach.  Choć szczerze - juz w lipcu powinnam i były ku temu poważne przesłanki. 

Myślę że to kończenie tego co mi nie służy wychodzi mi coraz lepiej. Ale jednocześnie jest tak jak piszecie. Tylko ja tego nie mogę zrozumieć.  Mianowicie: są lampki ostrzegawcze.  Ja je widzę.  Są juz na wstępie powody by coś zakończyć.  I potem na koniec zawsze się okazuje ze to te same powody ( tylko czas sobie minął ).
W przypadku męża rozumiem to. Cały czas to była nadzieja na zmianę sytuacji. Terapeuta mi to wyjaśnił.  Takie zadanie z dzieciństwa. Niewykonalne i frustrujące.  Odpuscilam i dzięki terapii zrobiłam co trzeba.
Pan nr 2...byłam już mądrzejsza. ..Postawiłam granice czasowa i dotrzymalam słowa.  Trochę próbowałam na niego wpływać.  Tlumaczyc i prosić.  Może to było takie atrakcyjne. No ale ostatecznie udało się z tego wyjść i to była moja decyzja. A mogłam ugrzeznac w tym na lata.
Pan obecny nr 3 - jestem spokojna o to ze nie wkrece się na bardzo długi czas. Poprzedni facet bardziej mnie fascynował psychicznie, emocjonalnie - i skończyłam to. Wiec tu tym bardziej dam rade. Tylko do czego zmierzam -

Wiem i widzę lampki ostrzegawcze. Mogłabym to skończyć juz. Ktoś napisał ze przecież na tym etapie łatwo to skończyć.  Fakt. Wiem to. Ja się z tym gościem rozstane i to z tego samego powodu który aktualnie stanowi kwestię.  To też już wiem. I on się nie zmieni a ja nie będę naprawdę go uświadamiać juz - ewentualnie mówić na co się nie zgadzam.  Wiem i to.
Na początku drogi znam wynik końcowy.  Ale jakaś siła do tego pcha. Taka potrzeba by być w tym jeszcze. Całkowicie i absolutnie wiem ze to się nie zmieni i ze ja tego na dłuższą metę nie zniose.  Ale też czuje ze chce jeszcze tego kontaktu z nim. Iluś tam spotkań.  Jak bym potrzebowała tego.

To taki związek gdzie ja juz sama dobrze widzę z czym to się je i ze koniec jest murowany.  I że ja to sama zakończę.  No to po co mi w tym być?  To jak oglądanie kryminału gdy od początku wiesz kto zabił.  Przecież to bez sensu. Czasu szkoda. Wiem to wszystko a mam mimo to ochotę sobie pobyć w tym. Nielogiczne,  co?

On mi dziś coś tam popisał.  Zadzwonił.  Obiecał popracować nad sobą.  Mnie też prosi. I się zasłania egzaminem.  Ja wiem ze to taki shit.  Ze on jest gościem który ma jak ma. Egzamin czy nie egzamin.
No i czuje w środku ze jeszcze to chcę pociągnąć.  To mnie zaskakuje. Mam wiedzę.  Znam wynik. Wam tutaj przyznaje medal za wszystkie trafne opinie. Nawet nie polemizuje z Wami bo nie ma z czym. Wszystko jest jasne.  Czarno na białym jest to co jest.

Dlaczego nie mam ochoty skończyć tego juz? Po co to przeciągam?  O co mi chodzi?

62

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Esthere, a na co wiedza o Twoim nieszczesciu komus, kto ma Twoje uczucia w doopie? Rownie dobrze moglabys poinformowac rekina, ze sie go boisz. Osoby z zaburzeniem narcystycznym nie maja empatii i wiedza o Twoim bolu, nieszczesciu i czym tam jeszcze, jest jedynie przydatna dla nich jako amunicja na przyszlosc.

I zgadzam sie z _V_, on Cie sam z siebie nie zostawi, bo na Tobie emocjonalnie zeruje. Zobacz jak latwo sobie Ciebie wytrenowal w zaledwie kilka miesiecy.

63

Odp: Facet się fochuje. Co robić?
Esthere napisał/a:

Wcześniej mnie słuchał,   zwierzylam się z paru kłopotów , są one związane z truda sytuacja - niepewność w pracy oraz sprzedaż domu rodzinnego - faktycznie źle znoszę taką utratę poczucia bezpieczeństwa.  Mówiłam mu to oraz z czego to wynika. Parę razy się rozkleiłam.  Miałam jeden naprawdę tragiczny dzień gdzie nawet ciężko było mi wstać z łóżka. Wtedy mnie pocieszal.  Mówił ze tez tak miał kiedyś przez moment w życiu.  Zaproponował że rozpiszemy moje problemy na kartce. Żebym się nie martwiła.

Esthere napisał/a:

   Moja uwaga była komentarzem. Mówił o opinii psycholog do rozwodu kościelnego.  Ze opinia jest dobra dla niego a niekorzystna dla ex z wyjątkiem uwagi o jego agresywnych zachowaniach. Mówił ze tego nie rozumie i ze będzie się chciał od tego odwoływać.  Ze poprosi o uzasadnienie na piśmie bo to mu się nie spodobało. 
Akurat tego dnia od rana myślałam o jego impulsywnych reakcjach.  I myślałam z jednej strony o tym jak on musi się źle czuć jak to w nim tak buzuje. ...a z drugiej strony o tym jak to na mnie źle działa.  I kiedy zadzwonił mówiąc o tej agresji to ... pociagnelam delikatnie temat. Powiedziałam dokładnie zeby to tam wyjaśnił bo ja się do tego nie odniosę.  To były ich sprawy.   

Nie byłabym taka pewna, że wszystko co złe jest po jego stronie. Sama dałaś przykład jak on Cię wspierał, gdy miałaś dołek, a jak Ty go wspierałaś gdy tego potrzebował. Mam wrażenie, że nie odczytałaś kompletnie jego intencji w tamtym momencie i wyskoczyłaś z diagnozą i pretensjami, gdy on się tego najmniej spodziewał, bo akurat oczekiwał czegoś innego.

Dlatego niewykluczone, że i w innych momentach było podobnie ...

Wygląda, że obydwoje macie nieprzerobione jakieś sprawy, problem z komunikacją i granicami, co nie znaczy, że nie możecie nad tym pracować wspólnie, tym bardziej jeśli jest motywacja, u niego i u Ciebie, a na to wygląda. :-)

64

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Cleopatra, oczywiscie, ze oboje maja deficyty, bo inaczej nie stworzyliby tego chorego zwiazku. Narcyzi, ktorzy potrzebuja byc ciagle w centrum zainteresowania, miec pelna kontrole, byc adorowani, wybieraja sobie na partnerki malo asertywne kobiety, ktore nie potrafia stawiac granic i maja tendencje do "ratowania" innych. To jest wlasnie taki popaprany taniec.

Co nie zmienia faktu, ze ten facet jest normalnie niebezpieczny dla psychicznego zdrowia Esther.

65

Odp: Facet się fochuje. Co robić?

Esthere jestes przykladem powiedzenia ze "szewc bez butow chodzi". Co z tego ze Ty masz wiedze, studia, zaplecze skoro nie umiesz we wlasnym przypadku podjac rozsadnych decyzji. Poczytaj sama siebie. To brzmi mniejwiecej tak....."w jednym gufnie siedzialam latami, w kolejnym gufnie 11 miesiecy wiec jestem spokojna ze w tym obecnym nie posiedze za dlugo". Przeciez to nie o to chodzi zebys Ty siedziala dluzej czy krocej tylko o to bys nie siedziala w nim wcale! Dostajac pierwszy, no maksymalnie drugi sygnal ze facet jest grubo niehalo powinnas od razu go wyslac w kosmos. A Ty sie cieszysz jak dziecko ze Ci coraz lepiej idzie. Ja tego nie widzę kompletnie. Dla mnie Ty jestes uzalezniona od chorych emocji jakie daja Ci chore relacje z facetami. Tu niby wybralas "lepszy model" bo zaangazowany czasowo ale nie widzisz oczywistej oczywistosci ze ten facet MUSI sie tak zachowywac jesli chce dluzej miec Ciebie za swoja ofiare. Kazdy psychol i kazdy narcyz ma w sobie cos co ma "wynagradzac" jego poje....charakter inaczej nigdy dluzej na nikim by nie pozerowal. Raz to bedzie charyzma, intelekt albo nieziemski seks innym razem jak tu pozorne zaangazowanie w relacje. Zobacz sama, bylo jak mowilam. On sie  w zyciu nie wycoafa teraz z tej znajomosci. Sprzedal Ci cos na kszalt rozejmu poprzez komunikat ktorego przeslanie jest tak naprawde takie " znowu zachowalas sie nieodpowiednio a moglo byc tak pieknie, wystarczy tylko ze dostosujesz sie pod moje nastroje i bedzie ok - dla mnie bo Ty i Twoje uczucia mnie nie obchodza". Czy uwazasz Esthere ze pomijajac jego agresywne zachowania i nastroje gdyby mu na Tobie naprawde zalezalo to wywlekalby sprawy dla Ciebie bolesne by Cie nimi wbijac w ziemie? Bo tak robi tylko psychol ktory dba o to zeby ofiara nie podniosla za bardzo łba od ziemi i niedaj boze znalazla sile by sie bronic lub odejsc. Dlatego to Ty jestes ta "popier...na" ktora sie czepia i nie ma za grosz taktu a on robi Ci wrecz łaske ze mimo to jeszcze Cię toleruje w swym zyciu. I zobacz jak pieknie udalo mu sie juz zasczepic takie myslenie w Tobie. Stad Twoje pytanie jak to mozliwe ze oni nie odchodza mimo ze maja do Ciebie tyle uwag. Ano dlatego ze im tak naprawde jes dobrze w relacji z Toba. Maja dziewczynke do "bicia" i tresowania a ona jeszcze przeprasza ze nie dosiegnela poprzeczki.
Wez no sie ocknij Kobito bo zal Cie czytac.

Posty [ 1 do 65 z 361 ]

Strony 1 2 3 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Facet się fochuje. Co robić?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024