Zastanawiałam się po przeczytaniu poprzedniego posta, kto jest autorem tej "perełki", że zdradzający jest przyzwoity. Te dwa pojęcia totalnie się wykluczają.
<Facepalm >.
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » przestała kochać po 19 latach
Strony Poprzednia 1 2
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Zastanawiałam się po przeczytaniu poprzedniego posta, kto jest autorem tej "perełki", że zdradzający jest przyzwoity. Te dwa pojęcia totalnie się wykluczają.
<Facepalm >.
Piotr74 napisał/a:Szkoda mi Ciebie, bo rok ktos Cie zwodzil i dawal nadzieje. A jeszcze ten ktos jest stawiany za wzor w innym watku. Trzymam kciuki, zebys wyszedl z tego jak najmniej pokiereszowany.
Piotrze, nie chodzi o stawianie za wzór, jednak zachowanie żony autora, w obliczu zdrady, porównując inne wątku, w tym Twój, jest dość przyzwoity. I ile w ogóle takiego słowa można użyć, ale po pierwsze, żona nie grała na dwa fronty, nie przychodziła od kochanka do domu jakby nigdy nic udając kochającą żonę, nie sypiała raz jednym raz z drugim. Nie sprowadzała też kochanka do domu pod nieobecność męża i nie robiła z nim tego w ich sypialni. Myślę, że takie zachowania są znacznie bardziej perfidne i podłe. Ona się wyprowadziła mówiąc wprost, że nie kocha. Więc o jakim dawaniu nadziei mówisz? Nie powiedziała, że odchodzi przez/do kochanka, bo sama nie wiedziała, co z tym zrobić, jednak uznała, że nie potrafi być z Autorem pod jednym dachem i udawać, że go kocha, a to wydaje mi się dość fair.
A, że wplątała w to dzieci? Myślę, że po prostu chciała by się poznały i ewentualnie zaakceptowały w niby neutralnych okolicznościach, zanim podejmie decyzję. Nie działała na oślep, mężowi zakomunikowała, że nie kocha i odchodzi, sama przeszła terapię, brała leki, dzieci też oswoiła z tą sytuacją, a nawet poznała z kochankiem, z tymże przedstawiając go jako kolegę z pracy.
Owszem Autor może czuć się oszukany, szczególnie, że nie wierzył w jej romans, a ona realizowała swój pan od miesięcy... ale większość przypadków, jest znacznie gorszych. W tym Twój, choć Ty masz inne zdanie.
Roxan co Ty piszesz? przecież to zimna wyrachowana s..a!!! Z tego co pisze autor był oszukiwany od 3 lat w tedy ona się zakochała w innym facecie to że odeszła z domu oświadczając że nie kocha męża tego nie zmieni bo już od 2 lat była zaangażowana w inny związek a to że inne zdrady są gorsze to marna pociecha dla zdradzonego.
Oczywiście że żona grała na dwa fronty i to przez dwa lat, była z kochankiem a potem wracała do domu. Romans trwał 2 przed odejściem jej z domu skąd wiesz czy i z kim sypiała? sadzisz że to była tylko platoniczna miłość?
Odeszła z domu dla kochanka to że tego nie powiedziała mężowi tylko jeszcze przez rok go zwodziła tylko źle o niej świadczy.
A to że wplątała dzieci w tą jej big love to zwykła podłość, mam o tej kobiecie bardzo złe zdanie.
Roxan nie bron jej to zwykła szuja co zresztą sama uwydatniłaś.
Roxan co Ty piszesz? przecież to zimna wyrachowana s..a!!! Z tego co pisze autor był oszukiwany od 3 lat w tedy ona się zakochała w innym facecie to że odeszła z domu oświadczając że nie kocha męża tego nie zmieni bo już od 2 lat była zaangażowana w inny związek a to że inne zdrady są gorsze to marna pociecha dla zdradzonego.
Oczywiście że żona grała na dwa fronty i to przez dwa lat, była z kochankiem a potem wracała do domu. Romans trwał 2 przed odejściem jej z domu skąd wiesz czy i z kim sypiała? sadzisz że to była tylko platoniczna miłość?
Odeszła z domu dla kochanka to że tego nie powiedziała mężowi tylko jeszcze przez rok go zwodziła tylko źle o niej świadczy.
A to że wplątała dzieci w tą jej big love to zwykła podłość, mam o tej kobiecie bardzo złe zdanie.
Roxan nie bron jej to zwykła szuja co zresztą sama uwydatniłaś.
Sorry, musiałam przeoczyć, że romans trwał od 3 lat, nie od roku. Zresztą to wiedzą tylko zainteresowani. Jeżeli to 3-letnia historia, to mój poprzedni post jest jakby nieaktualny.
Napisałam go w taki sposób, bo wydaje mi się, że gdybym została zdradzona, to wolałabym by mój partner odszedł, niż kłamał mi w oczy... ja zapewne zrobiłabym to tak samo.
Witam, zerejestrowalem sie tutaj zeby wspolczuc Karolowi i opisac swoja jakze podobna sytuacje... po 15 latach malzenstwa a po 18 latach zwiazku chyba w koncu dotarlo do mnie ze bylem zdradzany...zaczne od poczatku. Slub w 2000 roku po 3 latach znajomosci, w tym samym roku narodziny corki...Wielka milosc, nie moglismy bez siebie zyc, tyle lat, finansowo ja dobrze zarabialem placilem za zagraniczne wakacje 2 razy w roku, nowe samochody, zona nawet zakupow nie robila, z dzieckiem ja lub moja mama...Bylem samcem alfa, zona mi podporzadkowana, klocilismy sie ale o pierdoly, nie bylo zdrady ani rekoczynow...wydawalo mi sie ze bylem dobrym mezem...moze przesadzalem bo moja zona nie za bardzo zajmowala sie dzieckiem, nie zrobila przez ten caly czas nawet lekcji z corka i caly czas telefoniczne rozmowy z kolezankami dodam wszystkimi po rozwodach z nowymi partnerami lub bez...Ale do sedna...listopad 2015 wrocila z imprezy z kolezankami i stwierdzila ze cos w niej peklo, wyprowadzila sie do mamy corka miala isc z nia ale zostala ze mna, miala ze mna lepszy kontakt a ja z samca alfa stalem sie miekka faja...plakalem,blagalem,prosilem,obsypywalem prezentami pozniej obrazalem sie ze nie wraca i tak od nowa...Caly czas zapewniala mnie ze nikogo nie ma pomimo iz kiedy ja w swieta grudniowe 2015 plakalem i chcialem sie nawet zabic ona bawila sie w 1 swieto w klubie z jakims towarzystwem( dostalem zdjecia od kolezanki).Stan trwal przez 20 misiecy. Co gorsza jak juz chcialem zerwac kontakt to ona po tygodniu go inicjowala...byla zazdrosna a dziecko wciaz pytala czy gdzies wychodze...na prosby o wyjasnienie sytuacji odpowiadala ze nie chce mowic czy mnie jeszcze
kocha i nie powie ze mnie nie kocha...Po 20 mcach zlozylem pozew o rozwod. Na sali powiedzialem ze nie moge stwierdzic ze zony nie kocham a pozew zlozylem zeby wiedziec na czym stoje...zona wstala i powiedzial ze mnie nie kocha i chce rozwodu...Wiec sie rozwiedlismy...po wyjscu z sali jeszcze slowa od niej ze rozwod rozwoem ale ludzie pozniej tez sie schodza...Po rozwodzie wydzwaniala do mnie po kilkanascie razy dziennie i az do wczoraj super kontakt...w miedzyczasie zabawilem sie na imprezie z maloata ktos zrobil mi zdjecia i wyslal bylej...nagle sceny zazdrosci i znow kontakt nonstop...caly czas zapewniany bylem ze nikogo nie ma i oczywiscie w to wierzylem nie chcac angazowac sie w zwiazki z innymi kobietami...Co okazlo sie wczoraj jej " kolega" jezdzi jej autem ( gdzie dziecku swojemu nie chciala pozyczyc roweru) i jest to gosc ktory byl na zdjeciu gdzy moja zona bawila sie w Swieta a ja zalamany nie wiedzialem co robic...Trafilem na klamczuche ktora przez 2,5 roku zwodzila mnie, dajac nadzieje na uratowanie malzenstwa i obarczala mnie wina za rozpad malzenstwa.
Do czego zmierzam..."Nie wierz nigdy kobiecie, dobra rade Ci dam...bo przepadniesz z kretesem nim zrozumiesz swoj blad" Dodam ze bylismy dla siebie pierwszymi kochankami, milosc wielka...nigdy bym nie uwierzyl ze mozemy sie rozstac...Co teraz? Mam 40 lat corka 18 zostalem sam i przezyeam to tak jak po 1 dniu wyprowadzki zony...jedyny plus po wyprowadzce zaczalem trenowac na silowni i chyba tylko to trzyma mnie w pionie...dodam byla zona nadal nie przyznaje sie ze ma faceta...
Co moge doradzic w takiej sytuacji i co mi radzono( nie posluchalem). Kobieta sie wyprowadza, koniec kontaktow i bron Boze prosb i blagan o powrot...Mnie to zgubilo...Nawet teraz kiedy to pisze i wiem ze musze zerwac kontakt i rozpoczac nowe zycie nie wiem czy dam rade...chyba nadal cos czuje do niej...ale napisalem to tez po to zeby w chilach slabosci zobaczyc jaki bylem zenujacy...Trzymajcie sie Panowie, dla mnie te 30 mcy to koszmar nie zycze tego nikomu.. nie moge tylko zrozumiec jak mozna tak klamac osobe z ktora spedzilo sie cale dorosla zycie, jak mozna byc tak wyrafinowana kobieta...dodam ze gdzybym nie zlozyl pozwu nadal bylibysmy malzenstwem na papierze....
Witam, zerejestrowalem sie tutaj zeby wspolczuc Karolowi i opisac swoja jakze podobna sytuacje... po 15 latach malzenstwa a po 18 latach zwiazku chyba w koncu dotarlo do mnie ze bylem zdradzany...zaczne od poczatku. Slub w 2000 roku po 3 latach znajomosci, w tym samym roku narodziny corki...Wielka milosc, nie moglismy bez siebie zyc, tyle lat, finansowo ja dobrze zarabialem placilem za zagraniczne wakacje 2 razy w roku, nowe samochody, zona nawet zakupow nie robila, z dzieckiem ja lub moja mama...Bylem samcem alfa, zona mi podporzadkowana, klocilismy sie ale o pierdoly, nie bylo zdrady ani rekoczynow...wydawalo mi sie ze bylem dobrym mezem...moze przesadzalem bo moja zona nie za bardzo zajmowala sie dzieckiem, nie zrobila przez ten caly czas nawet lekcji z corka i caly czas telefoniczne rozmowy z kolezankami dodam wszystkimi po rozwodach z nowymi partnerami lub bez...Ale do sedna...listopad 2015 wrocila z imprezy z kolezankami i stwierdzila ze cos w niej peklo, wyprowadzila sie do mamy corka miala isc z nia ale zostala ze mna, miala ze mna lepszy kontakt a ja z samca alfa stalem sie miekka faja...plakalem,blagalem,prosilem,obsypywalem prezentami pozniej obrazalem sie ze nie wraca i tak od nowa...Caly czas zapewniala mnie ze nikogo nie ma pomimo iz kiedy ja w swieta grudniowe 2015 plakalem i chcialem sie nawet zabic ona bawila sie w 1 swieto w klubie z jakims towarzystwem( dostalem zdjecia od kolezanki).Stan trwal przez 20 misiecy. Co gorsza jak juz chcialem zerwac kontakt to ona po tygodniu go inicjowala...byla zazdrosna a dziecko wciaz pytala czy gdzies wychodze...na prosby o wyjasnienie sytuacji odpowiadala ze nie chce mowic czy mnie jeszcze
kocha i nie powie ze mnie nie kocha...Po 20 mcach zlozylem pozew o rozwod. Na sali powiedzialem ze nie moge stwierdzic ze zony nie kocham a pozew zlozylem zeby wiedziec na czym stoje...zona wstala i powiedzial ze mnie nie kocha i chce rozwodu...Wiec sie rozwiedlismy...po wyjscu z sali jeszcze slowa od niej ze rozwod rozwoem ale ludzie pozniej tez sie schodza...Po rozwodzie wydzwaniala do mnie po kilkanascie razy dziennie i az do wczoraj super kontakt...w miedzyczasie zabawilem sie na imprezie z maloata ktos zrobil mi zdjecia i wyslal bylej...nagle sceny zazdrosci i znow kontakt nonstop...caly czas zapewniany bylem ze nikogo nie ma i oczywiscie w to wierzylem nie chcac angazowac sie w zwiazki z innymi kobietami...Co okazlo sie wczoraj jej " kolega" jezdzi jej autem ( gdzie dziecku swojemu nie chciala pozyczyc roweru) i jest to gosc ktory byl na zdjeciu gdzy moja zona bawila sie w Swieta a ja zalamany nie wiedzialem co robic...Trafilem na klamczuche ktora przez 2,5 roku zwodzila mnie, dajac nadzieje na uratowanie malzenstwa i obarczala mnie wina za rozpad malzenstwa.
Do czego zmierzam..."Nie wierz nigdy kobiecie, dobra rade Ci dam...bo przepadniesz z kretesem nim zrozumiesz swoj blad" Dodam ze bylismy dla siebie pierwszymi kochankami, milosc wielka...nigdy bym nie uwierzyl ze mozemy sie rozstac...Co teraz? Mam 40 lat corka 18 zostalem sam i przezyeam to tak jak po 1 dniu wyprowadzki zony...jedyny plus po wyprowadzce zaczalem trenowac na silowni i chyba tylko to trzyma mnie w pionie...dodam byla zona nadal nie przyznaje sie ze ma faceta...Co moge doradzic w takiej sytuacji i co mi radzono( nie posluchalem). Kobieta sie wyprowadza, koniec kontaktow i bron Boze prosb i blagan o powrot...Mnie to zgubilo...Nawet teraz kiedy to pisze i wiem ze musze zerwac kontakt i rozpoczac nowe zycie nie wiem czy dam rade...chyba nadal cos czuje do niej...ale napisalem to tez po to zeby w chilach slabosci zobaczyc jaki bylem zenujacy...Trzymajcie sie Panowie, dla mnie te 30 mcy to koszmar nie zycze tego nikomu.. nie moge tylko zrozumiec jak mozna tak klamac osobe z ktora spedzilo sie cale dorosla zycie, jak mozna byc tak wyrafinowana kobieta...dodam ze gdzybym nie zlozyl pozwu nadal bylibysmy malzenstwem na papierze....
Współczuje sytuacji ale musisz to przetrwać . Nie pytaj i nie zastanawiaj się jak to możliwe ze ona była taka czy owaka i ze jak to możliwe ze tyle czasu Cię oszukiwała . Takie teraz czasy ze jeden drugiego ma w dupie i ucieka tam gdzie mu lepiej dla własnej potrzeby . Możesz być z kimś rok , dwa czy 20 to nie ma różnicy . Większość teraz ma w tyłku czyjeś uczucia bo liczą się tylko Oni . Nie myśl o tym i pracuj nad sobą . Bądź sobą i się nie zmieniaj . Jak się komuś nie podoba to dowodzenia . Głowa do góry i wytrwałości życzę no i zdrowia .
Witam. Po moim ostatnim wpisie minęło półtora miesiąca. Po tym co mi powiedziała unikała kontaktu, ja też.Byłem wściekły. Jednak po dwóch tygodniach rano przywiozła psa( zawsze go zostawiała, jej cały świat) a ja gdy ją zobaczyłem coś we mnie wstąpiło. Zapytałem ostro co tu robi? ona,że zostawi psa a chłopaki z nim wyjdą. Nie wytrzymałem. Kazałem zostawić klucze od mieszkania i wyjść. Wzięła psa pod pachę i wyszła z płaczem. Zbliżała się 18-stka syna. Nadal zero kontakku. Powiedziałem ,żeby zaprosił gości. Wszyscy się zgodzili( takie małe przyjęcie dla najbliższej rodziny)Po tygodniu odmówiłi wszyscy z jej strony. Mówię ok, mama nabroiła to teraz tak reaguje reszta. Przyjęcie się odbyło, dostaję sms po , od niej czy może przyjechać nastepnego dnia. piszę ,że ok. No to była. Przywiozła synowi prezent, ale mnie interesowało czego chce. No i się zaczęło, początek to rozmowa o rozwodzie. Twardo przedstawiłem czego oczekuję. Zgodziła się bez problemu. Jednak widziałem,że nie mówi już tak pewnie. Broda się trzęsła z każdym moim słowem.Pytam czy na pewno chce całkowitego rozkładu rodziny? Odparła że nie chce rozwodu, nie chce być dłużej sama. ja na to ,że jeśli coś czuje do mnie można wszystko poukładać przy chęci z jej strony. Powiedziała ,że chce. Buziak, przytulas, następnego dnia była z u mnie. Pomyślałem, że każdy zasługuje na drugą szansę. Pomyliłem się. Byłem ostrożny i czujny.Jednak wizyta po roku ją przerosła . Była,ale zero starania ,brak czułości, przytulenia. Znowu brała psychotropy a z każdym dniem było gorzej. Po tygodniu nawet spaliśmy już osobno, bo czułem,że się żle czuje. Postanowiłem, że ma wolną drogę bo tak dalej nie można. Nie chciałem, żeby znowu była w fatalnym stanie psychicznym. Czar prysnął. Byłem dobrej nadziei, nawet wstrzymałem pisanie pozwu rozwodowego, który był w toku przez mojego prawnika.Pytałem też o tego gościa. Na początku mówiła,że to nie tak, że zdrada była, ale z nim nie jest i nie wie dlaczgo tak mi wcześniej powiedziała. Potem jak trochę wypiła, że żebym dał jaj w końcu spokój( bez sensu), że nie potrafi mi dać szczęścia, że może musi być sama, bo tak lepiej, że jestem za dobry dla niej, a koleś to tylko kolega i nie jest z nim bo z nim nie mieszka(!!!!!!!!!!!!)Dzisiaj kolejna rozmowa już dwa dni po tym jak znowu mieszka u siebie. Mówię ,że jest tyle faktów które dowodzą ,że emocjonalnie jest z nim od bardzo dawna, że mnie z nim zdradziła i układa sobie życie właśnie z kolesiem , który zabiegał od dawna o jej względy, mówi,że coś między nimi jest, że to przyjaciel, który jej bardzo pomaga, ale nie jest do końca pewna, co, Ręce opadają, kocham żonę i , ale mnie z nim zdradziła, nie może być ze mną co pokazała ostatnio i w dodatku chce rozwodu co mi dziś powiedziała. Już nie mam nadziei że się wydarzy cud. Jednak teraz mam dylemat czy dać prawnikowi działać dalej,( rozwód z orzeczeniem i alimenty na chłopców na które się zgadza) czy jak chce tak koniecznie rozwód to niech sama o niego wystąpi( szczerze to mam gdzieś jej pieniądze i orzeczenie winy)Sama będzie miała na sumieniu rozpad rodziny i niech na swoje barki weżmie odpowiedzialność
Jednak teraz mam dylemat czy dać prawnikowi działać dalej czy jak chce tak koniecznie rozwód to niech sama o niego wystąpi. Sama będzie miała na sumieniu rozpad rodziny i niech na swoje barki weżmie odpowiedzialność
Ona o rozwód sama nie wystąpi.
Wątpię czy ona się przejmie rozpadem rodziny i odpowiedzialnością za to - to raczej twoje pobożne życzenie. Chyba że jej z którymś tam wspomnianym przez ciebie kolesiem nie wyjdzie, wtedy MOŻE będzie żałować dawnego życia, które straciła. Jak znów chwyci wiatr w żagle, to nawet o tobie nie wspomni.
Zdarza się, że ludzie jakoś tam sklejają te swoje związki - powody są różne (najczęściej dzieci, strach przed nieznanym, nowym, samotnością, przyzwyczajenie), ale czy ostatecznie okazuje się, że warto było?... Dużo zależy od postawy tej drugiej osoby. Postawa twojej żony jest mało obiecująca (delikatnie rzecz ujmując).
karo, czy rozważałeś wniosek o orzeczenie sądowej separacji z jej winy ?
Jeżeli nie chcesz brać na siebie decyzji o rozwodzie i nie jest Ci on niezbędny , to droga pośrednia jest separacja.
Nie zamyka drogi do powrotu, a jednocześnie daje Ci pewien komfort prawny i psychiczny.
Komfort prawny, bo możesz uzyskać orzeczenie jej winy - unikasz teoretycznych alimentów na nią w przypadku jej niedostatku - a przy jej stanie psychicznym może w taki popaść , daje możliwość późniejszego orzeczenia rozwodu, wprowadza rozdzielność majątkowa - masz pewność że nie zapuka do Ciebie komornik ściągający długi które może zaciągnąć , daje możliwość dochodzenia alimentów na dzieci - w Twoim przypadku , kiedy dzieci są już pełnoletnie - to one musza wystąpić o alimenty na siebie.
Lepiej uporządkować sprawy tak by na przyszłość nie było problemów ani dla Ciebie ani dla dzieci.
Takich powrotów i odejsc może być jeszcze wiele, tak wiele jak zwrotów w jej romansidle.
Prawne uporządkowanie poprzez separacje da Ci komfort psychiczny - poczucie że potrafisz uporządkować swoje życie nie dając się wykorzystywać , potrafisz zachować swoje poczucie wartości niezależnie od uczuć którymi darzysz żonę .
Znasz powiedzenie - " To, że Cię kocham nie daje Ci prawa by mnie krzywdzić " ?
Szkoda że to się tak skończyło. Życzę jej żeby się jak najszybciej rozeszli.
Ten facet co wziął twoją żonę to świnia. Takich rzeczy się nie robi. Żona to świętość.
Strony Poprzednia 1 2
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » przestała kochać po 19 latach
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024