Witam. Od jakiegoś czasu obserwuję forum i postanowiłem tutaj poszukac rady. Jesteśmy małżeństwem od 19 lat, mamy dwóch synów(17i18 lat)własne mieszkanie, auto, oboje pracujemy. Choć mamy różne charaktery staraliśmy sie żyć zgodnie. Finansowo nie zawsze było kolorowo, lecz od jakiś dwóch lat jest znacznie lepiej,stać nas na normalne życie. Ale do sedna...
Jakieś dwa miesiące temu po powrocie z pracy,żona oznajmiła mi,że nic do mnie nie czuje,że mnie nie kocha. Mówiła to z płaczem, przepraszała,że to jej wina,że nie wie co z nią się stało, że jestem dobrym człowiekiem i na pewno ułożę sobie życie. Dodała ,że nikogo niema, ale musi się wyprowadzić, bo dalej w kłamstwie nie może ze mną być.
Nie muszę opisywać co wtedy czułem. Nic na to nie wskazywało,choiaż przez ostatnie dwa miesiące nie mogłem do niej dotrzeć. Przy próbie rozmowy co jest, zawsze miała wytłumaczenie, a ja nie drążyłem tematu. Powiedziała ,że walczyła z tym ponad półtora roku,chodziła do psychologa,myślała,że to kryzys i jej przejdzie. Niestety pękła i przypłaciła to zdrowiem. Mówiła, że miała mysli samobójcze, bo tak by było prościej dla wszystkich.
Bolało strasznie,ale nie mogłem jej zostawić w takim stanie, kochałem ją przecież. Postanowiłem, że jak dojdzie do siebie to może się wyprowadzić jak tak bardzo tego chce. Umówiłem wizytę u psychologa, tam od razu skierowali do psychiatry. W ostatniej chwili, bo mogło dojść do tragedii
Po dwóch ciężkich tygodniach odeszła. Zabrała tylko swoje rzeczy, nic więcej nie chciała. Dzieciom powiedzieliśmy, że mama musi odpocząć i na razie nie będziemy mieszkać razem. Nic nie mogłem zrobić, choć bardzo chciałem ,aby została.
Miałem dość czasu,aby myśleć dlaczego tak się stało, nic nie dzieje się bez przyczyny i zawsze obie strony ponoszą winę. jedyne co wywnioskowałem, to,że chyba było zbyt normalnie, że wdarła się rutyna, ale czy to był powód?
Do dziś tego nie wiem. Przy próbach rozmowy nie otrzymuję odpowiedzi, co zrobiłem nie tak.
Powiedziałem,żeby nie stawiała wszystkiego na jedną kartę ,że jest szansa, aby odbudować to wszystko,że ja tego chcę. Dała do zrozumienia, ze ona nie chce.Ale...
szukam rady jak mam postępować teraz. Odkąd odeszła jest u nas co drugi dzień,nieraz codziennie. Wstawia pranie, gotuje, prasuje, nieraz posprząta, choć nie musi tego robić, bo sam daję sobie z tym radę. Gdy przychodzę z pracy rozmawiamy, nieraz się śmiejemy. Opowiada co w pracy, jak się dzisiaj czuje itp. Udaję ,że jest wszystko ok, choć nie jest,bo ona zawsze mówi pa i odchodzi. Mało to jest komfortowe dla mnie..cieszę się gdy jest,a za chwilę cierpię. Gdy nie może przyjechać dzwoni, tlumaczy się. Codziennie pisze sms lub dzwoni.Jak mam to wszystko odbierać?
Ostatnio powiedziałem,że takie życie nie jest na długo,że tak można żyć krótki okres, a co dalej? Odpowiedzi nie otrzymałem
Jak mam dalej postępować? Udawać,że jest dobrze, czy twardo dać ultimatum. Chętnie z nią rozmawiać,czy tylko krótko bez emocji.
A jak ona się czuje gdy tak do was przychodzi? Czemu to robi? Co jej to daje? Pytałeś ją o to?
Jak się czuje mentalnie,ciężko mi powiedzieć. Kiedy przychodzę z pracy, tak jak pisalem, trochę rozmawiamy,głównie o dzieciach, co w pracy itp. Raz jest wesoła,smieje się,ale bywają dni kiedy,jest zla, ale przez to, że jest niewyspana( dużo śpi,tabletki tak chyba działają).Ale mówi mi o tym i nie rozladowuje tej zlosci na mnie.
Nie, nie pytałem dlaczego tak robi. Zanim odeszła mówiła, że bedzie zaglądać dwa razy w tygodniu, ale nie bylo mowy o codziennych obowiazkach. Wie, że potrafię to sam wszystko zrobić.
Może czuje się winna,zobowiazana, nie wiem trudno mi to wyjaśnić.
Dobrze się czuję kiedy jest, ale niepewność co tak naprawdę się zdarzyło, ,że odeszła w glowie robi mi tsunami. W końcu każdy skutek ma swoją przyczynę, ktorej nie znam
Karol, jak tam u Ciebie sytuacja wygląda?
Przychodzi, bo jeszcze czuje przywiązanie do tego miejsca, co jest raczej normalne po 20 latach małżeństwa.
Tak samo normalne jest to, że z czasem będzie przychodzić coraz rzadziej, aż w końcu przestanie w ogóle.
Zamiast się truć i rozmyślać nad pierdołami, które żona ci opowiada, wysupłaj trochę gotówki na dobrego detektywa
i za dwa dni będziesz miał wszystko czarno na białym. Na 99,95% poznała innego i to jest rozwiązanie twojej zagadki.
Pozostałe 0,05% to jest mniej niż wynosi błąd statystyczny, więc można spokojnie pominąć.
Karol, jak tam u Ciebie sytuacja wygląda?
Wczoraj zapytałem znowu,dlaczego odeszła, czy poznam w końcu przyczynę? Powiedziała po prostu,że mnie "nie kocha", mówię,że to jest skutek,a jaka przyczyna? nic nie dzieje się ot tak sobie,usłyszałem po chwili milczenia,że ""może czułości""Może??
Gdy zapytałem,dlaczego nie chce spróbować ratować tego, bo ja jestem gotowy,mówiła,że próbowała przez półtora roku i nic z tego nie wyszło.
Ja pytam jak mogło wyjść skoro nic nie powiedziałaś, sama chciałaś wszystko naprawić?...Cisza
Pytam,dlaczego tak często tu jest, czy dobrze się z tym czuje,bo ja średnio, mówiła,że jak mi nie pasuje i nie chce jej oglądac to może się umawiać z dziećmi u siebie, a tak w ogóle wynajmie większe mieszkanie i zabierze je do siebie( wiem że na kawalerce jest jej ciężko, więc to raczej zagrywka niż realny fakt)
W każdej odpowiedzi była mega zimna, bez emocji, ale widziałem,że nie na wszystko miała racjonalną odpowiedz. Po prostu wiedziała,że na takie odpowiedzi nie jestem wstanie się stanowczo przeciwstawić. Ma rację, choć emocje już opadły i staram się myśleć racjonalnie, nie potrafię tego przypieczętować. Jestem dla niej za miękki,i tyle. Walczę z tym, ale z marnym skutkiem
Przychodzi, bo jeszcze czuje przywiązanie do tego miejsca, co jest raczej normalne po 20 latach małżeństwa.
Tak samo normalne jest to, że z czasem będzie przychodzić coraz rzadziej, aż w końcu przestanie w ogóle.
Zamiast się truć i rozmyślać nad pierdołami, które żona ci opowiada, wysupłaj trochę gotówki na dobrego detektywa
i za dwa dni będziesz miał wszystko czarno na białym. Na 99,95% poznała innego i to jest rozwiązanie twojej zagadki.
Pozostałe 0,05% to jest mniej niż wynosi błąd statystyczny, więc można spokojnie pominąć.
Uwierz mi, że skłaniam się w kierunku inwigilacji, ale do końca nie jestem przekonany, bo nie pasuje mi ktoś trzeci do wizerunku żony.
Chociaż jak ktoś ci taki numer wykręca po wielu latach, nie mówię że nie( bardziej po prostu nie chcę w to wierzyć) Może widzę tylko to co chcę?
Co do detektywa,trochę się wykosztowałem przez te dwa miesiące,(było kilka rzeczy na które razem mieliśmy wygospodarowane środki, bądź to żona miała za coś płacić) ale niestety jej funduszy zabrakło( najem kosztuje) i sam musiałem wszystko opłacić.
8 2017-08-19 22:16:38 Ostatnio edytowany przez bleumarine (2017-08-19 22:33:02)
Karo Twoja sytuacja jest trudna, bo nie wiesz co się dzieje, kochasz żonę, martwisz się o nią, chcesz jej pomóc, a nie wiesz jak. Doskonale Cię rozumiem, bo przeżywałam to samo. Mąż pewnego pięknego dnia powiedział mi, że od dwóch lat mnie nie kocha, wypalił się w związku, ma depresję i chce być sam, w związku z czym musi się wyprowadzić. Zaczął nawet chodzić po psychiatrach, psychologach, nawet u księdza był po poradę. Ja uwierzyłam w historyjkę o depresji, mąż miał trochę problemów w pracy więc stwierdziłam, że to przez nie załamał się i nie zachowuje się racjonalnie, jak również, że nie wie co mówi. Przesiadywałam na stronach o depresji, wypisywałam do lekarzy, szukałam mu suplementów, byłam bliska obłędu. W końcu stwierdziłam, że skoro wyprowadzka mu pomoże to niech się wyprowadzi na jakiś czas. Jak przypomnę sobie siebie z tego okresu, to mi siebie samej żal. Co ja przezywałam to tylko ja wiem. Koszmar. Do dzieci przychodził struty, zdołowany, załamany, a ja mu rosołki podawałam, robiłam kanapki i odchodziłam od zmysłów. Po miesiącu, za radą koleżanki poprosiłam dwóch kolegów żeby go trochę pośledzili. Odpowiedź co się dzieje z moim mężem miałam już po kilku godzinach. Jak się okazało u jego boku już była nowa milejdi. Do nas przychodził struty, z depresją, którą nawet ponoć kilka tygodni leczył, a na boku odzyskiwał humor i rżnął kochankę, mając pewnie niezły ubaw z mojej troski o niego.
Każda sytuacja jest inna, ale Twoja bliźniaczo przypomina mi własną. Podejrzewam, że Twoja żona przychodzi, bo pewnie w tym nowym życiu odrobinę brakuje jej tego do czego była przez lata przyzwyczajona. Mój mąż też się gryzł, bo nagle opuszcza swój dom, zostawia dzieci, które od pierwszych dni nosił na rękach, kąpał, przytulał. To chyba też dla odchodzącej osoby nie jest taka decyzja, której jest pewna na 100% stąd te depresje, smutek itp.
Ja za mojego męża dałabym się pokroić, odciąć sobie rękę, że nikogo nie ma, a okazał się rasowym zdradzaczem.
Tak jak pisze anderstud weź detektywa, a jeśli w tym momencie Cię na to nie stać, to poproś zaufanego kolegę niech się przyjrzy jak żona spędza popołudnia. Jeśli nikogo nie ma to będziesz się dalej głowił jak jej pomóc, a jak jest to zaoszczędzisz masę zdrowia... Powodzenia!
Kurde, czy wszystkie takie historie z tego forum mają ten podobny schemat i w tle zdrada? Jest kilka wątków, śladów, które naprowadzały by mnie na tą ścieżkę,ale cały czas jakby coś w środku mi mówiło ""to nie może być tak , nie ona"" Z jednej strony żal i doszukiwanie się własnej winy, z drugiej ""sam nic nie zdołasz, nie dasz rady bez odrobiny woli drugiej strony"".Po za tym muszę mieć "twardy" dowód na to,że to co mówi to kłamstwo. Wiem przecież, że mnie okłamywała tyle czasu.Może faktycznie znajdę środki na profesjonaliste, tak dla świętego spokoju. Jedno wiem na pewno, jeśli jest ktoś trzeci, nie daruję Jej kolejnego kłamstwa, braku szacunku dla mojej osoby.
Za tydzień idziemy na uroczystość weselną Jej kuzyna.Zgodziłem się tylko ze wzgledu na ojca Pana Młodego którego szanuję. Zapytałem jak to widzi, jako kto tam mam iść, osoba towarzysząca, przyjaciel rodziny, czy "papierowy" mąż? Stwierdziła ,że przecież jeszcze jesteśmy małżeństwem> Brak słów, zero jakiegokolwiek poszanowania dla słowa "małżeństwo.
Jak tam będzie ogólnie sam jestem ciekawy, bo cała Jej rodzina wie,że musieliśmy się rozejść(obiecałem Ją wspierać,dlatego wiedzą,że musieliśmy się rozejść i to nasza decyzja( nie Jej jak to miało miejsce). Sama jest bojowo nastawiona, bo wie ,że to głównie na Jej osobie skupia się wszystko.
Jeśli chodzi o mnie zamierzam przyjąć pozycję neutralną,dam Jej jeszcze margines zaufania, choć bacznie będę obserwował.
P.S Bluemarine
Jak zakończyła się twoja smutna historia? Czy nadal tęsknisz Za nim? Czy się"nawrócił", a ty mu dałaś szansę?
Czy jak w utworze"Facet to świnia",Ale czy kobieta też ?
10 2017-08-20 00:48:50 Ostatnio edytowany przez bleumarine (2017-08-20 00:50:15)
Kurde, czy wszystkie takie historie z tego forum mają ten podobny schemat i w tle zdrada? Jest kilka wątków, śladów, które naprowadzały by mnie na tą ścieżkę,ale cały czas jakby coś w środku mi mówiło ""to nie może być tak , nie ona"" Z jednej strony żal i doszukiwanie się własnej winy, z drugiej ""sam nic nie zdołasz, nie dasz rady bez odrobiny woli drugiej strony"".Po za tym muszę mieć "twardy" dowód na to,że to co mówi to kłamstwo. Wiem przecież, że mnie okłamywała tyle czasu.Może faktycznie znajdę środki na profesjonaliste, tak dla świętego spokoju. Jedno wiem na pewno, jeśli jest ktoś trzeci, nie daruję Jej kolejnego kłamstwa, braku szacunku dla mojej osoby.
Za tydzień idziemy na uroczystość weselną Jej kuzyna.Zgodziłem się tylko ze wzgledu na ojca Pana Młodego którego szanuję. Zapytałem jak to widzi, jako kto tam mam iść, osoba towarzysząca, przyjaciel rodziny, czy "papierowy" mąż? Stwierdziła ,że przecież jeszcze jesteśmy małżeństwem> Brak słów, zero jakiegokolwiek poszanowania dla słowa "małżeństwo.
Jak tam będzie ogólnie sam jestem ciekawy, bo cała Jej rodzina wie,że musieliśmy się rozejść(obiecałem Ją wspierać,dlatego wiedzą,że musieliśmy się rozejść i to nasza decyzja( nie Jej jak to miało miejsce). Sama jest bojowo nastawiona, bo wie ,że to głównie na Jej osobie skupia się wszystko.
Jeśli chodzi o mnie zamierzam przyjąć pozycję neutralną,dam Jej jeszcze margines zaufania, choć bacznie będę obserwował.
P.S Bluemarine
Jak zakończyła się twoja smutna historia? Czy nadal tęsknisz Za nim? Czy się"nawrócił", a ty mu dałaś szansę?
Czy jak w utworze"Facet to świnia",Ale czy kobieta też ?
Karo happy endu nie ma, niestety. Mąż po trzech miesiącach od wyprowadzki chciał wrócić, prosił o szansę, po czym jak ją dostał po wielu rozmowach i obietnicy zmian i pójścia na terapię, nastąpił odwrót. Stwierdził, że żyć bez niej nie może i wraca do niej. W tym roku wyrzuciła go, a on żeby ją przekonać o swojej ogromnej miłości złożył pozew rozwodowy. Czekamy na termin sprawy rozwodowej.
Masz rację, schemat wszędzie podobny, ludzie zdradzają i oszukują na potęgę. Co za czasy. W dodatku uważam za zwykłą podłość oszukiwanie współmałżonka, granie depresji, smutku itp. Po co ten cyrk? Nie lepiej byłoby usiąść, porozmawiać po ludzku, zamiast bezczelnie grać, udawać załamanego wariata, a za plecami mieć raj z kochanką, podczas gdy żona/mąż odchodzi od zmysłów.
Podobno jest tak, że jeśli kobieta ma jakiekolwiek podejrzenia że mężczyzna ją zdradza, to najczęściej okazuje się, że ma rację. Czy to działa w drugą stronę nie wiem, ale warto to sprawdzić, żeby oszczędzić sobie nerwów i strachu o żonę.
U mnie troszkę inaczej to wygląda. Nie przychodzi zalamana,wrecz przeciwnie. Tylko na początku,byla mega znerwicowana. Sam to widziałem, ręce się trzesly, nerwowo przebierala palcami, brala wszystkie tabletki,które miała zapisane przez psychiatre. Sam tego pilnowalem. Tylko nasuwa się pytanie, czym to było spowodowane? Tym jak zareaguje Jej matka( cholernie się o to bała) czy to był skutek zmęczenia psychicznego ukrywania braku uczucia do mnie. Hmmm...Sam widziałem,wiem jak ciężko Jej bylo. Po raz pierwszy tak mocno mnie przrpraszala. Ale teraz mam wątpliwości. Podniosła się i caly czas realizuje swój wcześniej nakreslony plan. Będę czyjny,bo przestałem Jej ufać. Nie okazala odrobiny chęci,aby zaufac
U mnie troszkę inaczej to wygląda.
Wcale nie. U każdego to wygląda dokładnie tak samo, tylko każdy próbuje to sobie tłumaczyć na swój własny sposób
i to jemu się wydaje, że u niego wygląda inaczej, ale stojąc z boku na neutralnym gruncie i pomijając nieistotne detale,
to te wszystkie historie są pisane jak spod jednej kalki, tylko niektóre okoliczności oraz imiona bohaterów się zmieniają.
Nie ty pierwszy dałbyś sobie rękę obciąć, że twoja żona nigdy to czy nigdy tamto i nie ty pierwszy nie miałbyś ręki.
Życie.
Takie "nie kocham" albo jeszcze lepsze "kocham Cię jak brata" zawsze ma przyczyny i prawie zawsze jak od kalki chodzi o osobę trzecią. Pełno tu historii kobiet stojących w rozkroku. Gdzieś w tle ideał, często niedostępny, nudny ale stabilny mąż w domu. Przeczytaj karo parę takich historii. Jesteś dla żony ważny jako podpora, bankomat. To i dzieci trzymają ją blisko was. Przestań sponsorować żonkę, chce osobnego życia to ze wszystkimi konsekwencjami. Stosuj 34 kroki. Zero deklaracji i starań z Twojej strony, to duża dziewczynka. Chce czegoś? Nie kosztem Twoim i rodziny. Nie kosztem waszych emocji i przede wszystkim uczciwie. To ona testuje ile i co wytrzymacie, a jak widać dużo wytrzymujesz. Tylko po co? Dziecko nie chce słuchać by nie dotykać wrzątku? Ochronisz takie? Czy pozwolisz by się oparzyło i było mądrzejsze o doświadczenie?
Nie ty pierwszy dałbyś sobie rękę obciąć, że twoja żona nigdy to czy nigdy tamto i nie ty pierwszy nie miałbyś ręki.
Życie.
Masz rację, nigdy bym się nie spodziewał,że to Ona może odejść i to na swoje. Postaram się "stanąć obok" i patrzeć na to jak Ty
Takie "nie kocham" albo jeszcze lepsze "kocham Cię jak brata" zawsze ma przyczyny i prawie zawsze jak od kalki chodzi o osobę trzecią.
Czytałem wiele Twoich postów w tematach podobnych do mojego i wnosisz wiele do każdego tematu, pokazujesz "poszkodowanym"obraz z innej strony,jak to wygląda po drugiej stronie lustra. Cenie sobie Twoje uwagi i tak jak pisałem, będę czujny i bacznie będę obserwował zachowania żony. W cytacie postawię jednak na akcent"prawie zawsze" bo przecież co mi szkodzi jeszcze poczekać zobaczyć jak się rozwinie sytuacja. Pisałem,że emocje opadły, dlatego jestem w stanie trochę trzeźwiej oceniać sytuację. Masz też rację co do wykładania kasy, przestanę to robić, bo sam już czuję,że to nie fair. To juz nie nasze pieniądze, lecz moje.
Metoda 34 kroków jest extrenalna i mogę ją zastosować za jakiś czas, kiedy moje emocje będą tak samo chłodne jak Jej. Są już jakieś elementy które stosuje z tej metody(od 1 do 14,16 19-25, 30-31) reszta na razie ponad moje siły
Jeszcze nie jestem w stanie być obojętny co do Jej osoby. Doskonały przykład z dzisiaj:"napisała czy będę potrzebował auto, bo jak tak to mi zostawi(oboje je użytkujemy) , odpisałem,że jak będę potrzebował to dam znać,""ok""... za godzinę i tak przyjechała, a ja z Nią rozmawiałem jak zawsze.
Coś cały czas nie pozwala mi być stanowczym..jeszcze mam jakąś blokadę,ale pracuję nad tym
16 2017-08-20 19:05:02 Ostatnio edytowany przez apologises (2017-08-20 19:09:07)
Karo, zwrot "prawie zawsze" jest dość prosty do sprawdzenia. Jakie zdarzenia mogą zmienić bliską nam osobę? Poważna choroba, otwarcie perspektyw na bogactwo, śmierć w rodzinie, wychodzenie z patologii w związku. Ostatnie można wykluczyć? Piłeś, biłeś, ćpałeś, znęcałeś się psychicznie lub fizycznie? Nie?
Doczytałem o terapii i psychologu. Wiesz co było powodem tej terapii?
Dziwnym zrządzeniem losu ludzie opuszczani przez bliskich chcą ratować, określają swoje związki i swoje uczucia jako te wyjątkowe, odrzucają zdradę - wszędzie tylko u nas, nie mnie. Z czasem stanięcie obok, zostawienie emocji z boku, przyjrzenie się z boku pomaga dojrzeć schemat. Jest schemat małpy trzymającej dwie gałęzie na raz.
Jak mój mąż się wyprowadził, żeby odpocząć, przemyśleć itp. też wiele osób patrzących na to wszystko z boku, mówiło mi, że na bank jest ktoś trzeci. Ja ślepo wierzyłam w jego historyjkę o depresji, przez miesiąc zapierałam się rękami i nogami żeby to sprawdzić. Jak to on miałby kogos mieć??? Każdy, ale nie on!
bleumarine, apologises, anderstud wasze posty są dla mnie bardzo cenne i cieszę się,że ktoś oderwał Moją rzeczywistość od tego co naprawdę może być faktyczną przyczyną kryzysu, który nas dopadł. Przykro mi także, że to Wy właśnie w taki sposób musieliście przechodzić podobną sytuację,aby dojść do prawdy.
Pisałem w moim temacie o "rutynie" która gdzieś się tam między Nas wdarła. Dotarłem do tematu/ 25 lat wspólnych do kosza?/ .
Widziałem ten temat wcześniej i czytałem"po łebkach",jednak dziś "przestudiowałem" go w miarę dokładnie i natrafiłem na posty, które mówią o emocjach i relacjach w związku...i co ? zacząłem analizować jak to było, jak między Nami przebiegały relacje mąż/żona, kto z Nas był asertywna, a kto wycofany, czy umieliśmy oceniać emocje lub nie, czy umieliśmy wyrażać je ,czy tłumiliśmy w sobie. I zdałem sobie sprawę, że jeśli rutyna coś znaczy to nie pasuje tu pod żadnym pozorem
Bo co jeśli ktoś do nas coś mówi,a a My tego słuchamy "płytko" i słyszymy co tylko chcemy(a tak bywało)?
Bo co jeśli Ona chce gdzieś iść ,to mnie się nie chce,bo mam swoje powody( i odwrotnie)?
Bo co jeśli Ona podejmuje jakieś decyzje ( nawet te trzeciorzędne) a mnie stawia przed czynnością dokonaną de facto?
Bo co jeśli nie ma między nami równowagi, a emocje trzymaliśmy w sobie, żeby nie było sporów, kłótni?
Pisalem, że to rutyna, ale może to złe słowo,może " recydywa", bo gdzieś tam w małych sprawach ciągle się to powtarzało? Owszem, sporów i kłótni nie było od dawna, co nie znaczy,że każde z nas się zgadzało z opinią partnera. Po prostu było tak łatwiej. Może w tym leży przyczyna, dzieci wyrosły miały własne sprawy, coraz mniej mieliśmy wpływ na ich rozwój, problemy, bo same radziły sobie doskonale, a My nie znaleźliśmy sposobu na "tylko Ja i Ty"?
Może ta przyczyna leży w Jej głowie,a nie umie jej przekazać, boi się wyrazić co czuje? Kiedyś nie było z tym problemu, teraz myślę,że to może być klucz.
Doczytałem o terapii i psychologu. Wiesz co było powodem tej terapii?/
Co było powodem terapii niestety nie wiem,ale wiem,że po wizycie po raz drugi u psychologa o której już wiedziałem( kryzys psychiczny) powiedziała,że więcej nie pójdzie,bo psycholog po wywiadzie z dzieciństwa podjęła trop ,że nie ma" dobrych "relacji z mężczyznami.
Cały czas mówi,że to Jej wina, może dawała sygnały zamiast powiedzieć w prost, których nie byłem w stanie odczytać?
Nie ma dobrych relacji z mężczyznami znaczy to co znaczy. Podejmowanie decyzji i stawianie przed faktem dokonanym. Pozbawia partnera przysłowiowych jaj. Takim sposobem jesteś wspaniałym ojcem, pewnym dla niej , jak to się za komuny mówiło, żywicielem rodziny. A tymczasem gro kobiet potrzebuje facetów ,którzy dostarczają emocji, dzięki którym kobieta czuje haj zauroczenia non stop. Motylki są góra do dwóch lat w związku, jesteście dłużej. Jedną z niewielu rzeczy jakie usłyszałeś od niej to tekst o bliskości, przytuleniu. Klasyka przy zdradzie, klasyka u kobiet np z dda. Nie będzie rozumiała dlaczego, będzie jednak gonić za tym i wracać do bezpiecznej przystani jaką jesteś. Taka huśtawka emocjonalna. Jeśli szukasz winy w sobie - nawet gdybyś dawał jej te emocje, zapewne byłoby mało. Taki urok.
Karo, małżeństwo to jest takie coś na dobre i złe. Wielu ludzi dzisiaj sądzi, że to taka kolorowa zabawa, a kiedy robi się niefajnie, to szykują się do wyjścia. Jeśli więc kochasz ją szczerze, to po prostu nie udawaj niczego i nie pozuj. Po prostu bądź przy niej i przyjmuj wszystko jak test na cierpliwość. Mów o tym, co czujesz. A jeśli drażni cię to wszystko i jest tak nieznośne, to chyba pora powiedzieć sobie prawdę: ty też przestałeś kochać. Inna sprawa, że -mam wrażenie - żona nigdy nie kochała cię naprawdę i zrozumiała to zbyt późno. Zapewne tłamsiła to w sobie od pewnego czasu i stąd ta jej marna kondycja psychiczna. Powstaje zatem pytanie: chcecie być razem, czy nie. Czas jest nieodnawialny. Wylane mleko jest wylane. Twoja kobieta ma ciężkiego doła. A jaki ty masz plan na starość?
Karo, małżeństwo to jest takie coś na dobre i złe. Wielu ludzi dzisiaj sądzi, że to taka kolorowa zabawa, a kiedy robi się niefajnie, to szykują się do wyjścia. Jeśli więc kochasz ją szczerze, to po prostu nie udawaj niczego i nie pozuj. Po prostu bądź przy niej i przyjmuj wszystko jak test na cierpliwość. Mów o tym, co czujesz. A jeśli drażni cię to wszystko i jest tak nieznośne, to chyba pora powiedzieć sobie prawdę: ty też przestałeś kochać. Inna sprawa, że -mam wrażenie - żona nigdy nie kochała cię naprawdę i zrozumiała to zbyt późno. Zapewne tłamsiła to w sobie od pewnego czasu i stąd ta jej marna kondycja psychiczna. Powstaje zatem pytanie: chcecie być razem, czy nie. Czas jest nieodnawialny. Wylane mleko jest wylane. Twoja kobieta ma ciężkiego doła. A jaki ty masz plan na starość?
Javox tak właśnie robię, niczego nie udaję. Kocham ją nadal, tylko co z tego skoro Ona nie. Nie mogę bezczynnie czekać i nic nie robić w tej sprawie. Mógłbym codziennie Jej mówić, co czuję, czego chcę, a Ona i tak będzie odpowiadać,że nie wróci bo nie kocha i że to nie moja wina, tylko Jej. Tak jest przy każdej rozmowie.
Trudno jest trwać w takim stanie wieczność skoro jest u mnie prawie codziennie(nawet gdy niema dzieci) śmieje się ,opowiada co w pracy,gdzie teraz pojedzie itp. a ja wiem ,że jestem na straconej pozycji, bo nie wróci,tak mówi.
To jest dla mnie znęcanie emocjonalne. Jeszcze daję rade, jeszcze przyjmuje ciosy, ale mam świadomość,że to wiecznie trwać nie będzie,bo tak nie można długo, bo nie można być w połowie żoną i Ona też to wie.
Na razie wygląda to tak,że ja cały czas chcę,Ona nie.
A jej kondycja psychiczna jest już w dobrym stanie,uwierz mi. Właśnie mi powiedziała,że przestała brać tabletki zapisane od psychiatry na pół roku,bo jak stwierdziła ciągle jej się chciało spać.
Planu na starość bez Niej jeszcze niestety nie mam.
Z czasem stanięcie obok, zostawienie emocji z boku, przyjrzenie się z boku pomaga dojrzeć schemat. Jest schemat małpy trzymającej dwie gałęzie na raz.
Weryfikacje trwają i nie wykluczam tu osoby trzeciej.Nawet był moment,gdzie tylko o tym myślałem. Jest wiele faktów, które znam, które sobie powoli układam jak puzle. Są tez takie, które w ogóle nie pasują do tej układanki. Po za tym absolutnie nie mam jeszcze dowodów i muszę mieć plan zaskoczenia, bo bez tego ani rusz.
Rozmawiałem też z dobrą naszą znajomą, która nie może tego zrozumieć i też stawia na kogoś trzeciego, lub na poważny bład z Jej strony( zdrada)z którą nie mogła sobie poradzić i wybrała opcję taką ,a nie inną. Wszystko to jednak jakoś do końca mi nie pasuje.
Do jednego doszliśmy jednak wniosku,że się zmieniła po awansie w pracy, to było właśnie jakieś dwa lata wstecz. Miała na początku wyjazdy delegacyjne, potem spotkania z koleżankami, imprezy ze znajomymi z pracy, wyższą pensję. Teraz nawet jeżdżą na wypady dwu, trzy dniowe które sami we własnym zakresie organizują, wszyscy jadą bez swojej drugiej połowy.
Mają tam po prostu zgraną ekipę, i sobie balują. Jeśli w grę wchodzi "ktoś" trzeci, to tylko z jej firmy, tylko po co zabierała by naszego syna(bo jedzie już trzeci raz) w ciągu wakacji? Żeby przeszkadzał?
Może po prostu znudziło Jej się " bycie żoną" i pozazdrościła koleżankom/kolegom swobodnego życia( jest tam kilka osób bez związku lub rozwodników)
Tylko kto może się zdecydować na taki krok? Sam juz nie wiem co dalej robić. Na razie tak jak pisałem, przyglądam się i pomału coś działam
23 2017-09-07 03:50:04 Ostatnio edytowany przez rumpel (2017-09-07 04:01:27)
Przeczytałem dopiero teraz ten temat i stawiam na trzecią osobę. Zachowanie twej żony bardzo przypomina zachowanie mojej. Po za tym właśnie po tylu latach naprawdę w małżeństwie króluje rutyna i znudzenie. Dzieci już prawie odchowane, do
tego zabieganie za materialistycznymi dobrami powoduje że że pomimo wszechobecnej stabilizacji partner oczekuje od nas czegoś więcej, staje się bardzo podatny na zauroczenie innym. Ciebie przecież zna na wylot, niczym już jej nie zaskakujesz za to ten drugi ... !!! Moja propozycja to upewnij się czy na pewno nie ma jakiegoś dupcyngla i pamiętaj z każdej sytuacji jest wyjście. Jakie? Zależy od was.Pozdrawiam Rumpel
Przeczytałem dopiero teraz ten temat i stawiam na trzecią osobę. Zachowanie twej żony bardzo przypomina zachowanie mojej. Po za tym właśnie po tylu latach naprawdę w małżeństwie króluje rutyna i znudzenie. Dzieci już prawie odchowane, do
tego zabieganie za materialistycznymi dobrami powoduje że że pomimo wszechobecnej stabilizacji partner oczekuje od nas czegoś więcej, staje się bardzo podatny na zauroczenie innym. Ciebie przecież zna na wylot, niczym już jej nie zaskakujesz za to ten drugi ... !!! Moja propozycja to upewnij się czy na pewno nie ma jakiegoś dupcyngla i pamiętaj z każdej sytuacji jest wyjście. Jakie? Zależy od was.Pozdrawiam Rumpel
Witam Rumpel. Czytałem twoją historię i mam wrażenie, że miałeś "farta" znajdując owe tabletki.Mogłeś działać z zaskoczenia. Ja mam trochę ograniczone pole manewru. Nie mieszkamy już razem. Nie zajrzę do telefonu( ma czytnik linii ), detektywa też nie wynajmę (za duży koszt) zaufany kolega< odpada> zna ich.
Co mi pozostaje? Zagrać va bank . Wiem,że ma najem próbny do końca września. Ponowię próbę konstruktywnej rozmowy, jeśli będzie bez rezultatu, powiem ,aby oddała klucze do mojego mieszkania( jest moje, dostałem je przed ślubem) Ja potrzebuję dystansu, nie daję rady w takim układzie, albo będzie wstrząs, albo pozamiatane i tego drugiego się boję.
Jednak nie mam chyba wyjścia...minęło tyle czasu, a wszystkie wskazówki kierują ku zdradzie.
P.S
Jak wcześniej pisałem byliśmy na uroczystości weselnej. Od samego rana miała mega stresa, tam też. Cała Jej rodzina była po mojej stronie, co było wyraźnie widać . Nikt nie nawiązywał jakiejkolwiek rozmowy z Nią tylko ze mną. I wszyscy dawali mi znać ,jest ktoś trzeci( oprócz Jej matki którą w małzeństwie nie jest szczęsliwa od lat i pokazuje to wszystkim( żal mi teścia, spoko chłop)a teraz przyssała się jak pijawka do córki próbując udowodnić,że jest najlepszą matką na świeci i popiera Jej decyzję, chociaż wątpię żeby znała prawdę( dwu licowa s**a)
Nie była już taka bojowa jak zapowiadała,skuliła ogonek i prosiła,żebym nie zostawiał Jej na długo, bo nie chce zostać sama.
25 2017-09-09 03:15:55 Ostatnio edytowany przez rumpel (2017-09-09 04:27:39)
"Farta" ..... powiadasz, patrząc dziś z perspektywy czasu... masz rację. Pozwoliło mi to na bardzo zdecydowane kroki przy całkowitym braku sprzeciwu i pełnym podporządkowaniu się przez ( zszokowaną wydaniem się zdrady i nie mającą czasu na zastanowienie) żoną. Wracając jednak do twojej sprawy to mam pewną teorię. 90 % ZDRADA.... ale to już czas przeszły, dokonany a twoja żona w poczuciu winy wobec Ciebie i dzieci zachowuje się tak a nie inaczej.(za poczuciem winy przemawiają jej wizyty, pranie, sprzątanie itp.). Najlepszym i chyba jedynym rozwiązaniem była by szczera do bólu rozmowa. Domniemam że twoja żona sama nie potrafi sobie poradzić z tym poczuciem winy i że jesteś jej teraz bardziej potrzebny niż kiedykolwiek ( zaraz za me stwierdzenia spadną gromy na mą głowę). Nie mam pojęcia jak ją masz skłonić do rozmowy. Jednak w twoich rękach jest wasza przyszłość bo zachowanie żony jest trochę iracjonalne i tak wygląda że sama to ona nie zrobi nic sensownego. Pozdrawiam i życzę powodzenia Rumpel.
PS. Moja rada... Nie stawiaj jej pod ścianą. Sprawdź pocztę.
Witam wszystkich ,którzy chcieli mi pomóc po długiej nieobecności. Mimo tych wszystkich postów, które pisaliście ja cały czas głupi naiwny nie chciałem w to wierzyć. Niestety, prawda jest bolesna, zdobyła sie na odwagę i mi powiedziała ,że jest ktoś kogo kocha i to od dawna, trzy lata może więcej. Teraz pluję sobie w brodę , bo zdaję sobie sprawę ,że w odpowiednim momencie mogłem to przerwać tym bardziej, że były sygnały ,a je je ignorowałem, nie reagowałem w sposób skuteczny. Teraz znam prawdę ,ale czuję złość, nienawiść za to ,że tyle czasu oszukiwała mnie, dzieci, bliskich. Jak to powiedziała" nie byłam pewna do końca swojej decyzji, ale teraz już wiem jak i z kim chcę żyć"
Piszę to aby inni którzy mają podobny problem słuchali co mówią, piszą inni, bo na pewno mają sporo racji. Reagujcie szybko i zdecydowanie bo może być za póżno.
Wiem kim on jest, bo go znam, Miał to być tylko kolega z pracy. Może tak i było na początku. Fakt okazał się bolesny.
Teraz czeka mnie pewnie rozwód, bo ona tak chce nawet z orzeczeniem o winie bo jej nie zależy. Smutne , ale prawdziwe.
Kiedy nie jesteście pewni, kierujcie się tym cytatem
"Gdy odrzucisz to co nie możliwe, wszystko pozostałe choćby najbardziej nieprawdopodobne, musi być prawdą"
Wielu nie chce widzieć symptomów, zaprzecza faktom, no bo przecież JA taki dobry, przecież to niemożliwe (tyczy się to obu płci) i oczywiście JA wiem lepiej co z tego że radzą mi to ludzie którzy to przerabiali JA wiem lepiej.
Zawsze na przeszkodzie staje nasze ego to z nim najpierw musimy się uporać. Ale żeby to zrobić musimy siebie znać i nie bać się dojść do wniosku że nie jest tak pięknie jak myślimy.
I jeszcze jedno nikt nigdy nie jest nam dany do końca życia.
a temu przyjacielowi postarałbym się umilić życie - tak, jestem czasem mściwy.
A co to da ze umili mu życie? Nic beda tylko gadali ze ma nie po kolei w glowie.
Wielu nie chce widzieć symptomów, zaprzecza faktom, no bo przecież JA taki dobry, przecież to niemożliwe (tyczy się to obu płci) i oczywiście JA wiem lepiej co z tego że radzą mi to ludzie którzy to przerabiali JA wiem lepiej.
Zawsze na przeszkodzie staje nasze ego to z nim najpierw musimy się uporać. Ale żeby to zrobić musimy siebie znać i nie bać się dojść do wniosku że nie jest tak pięknie jak myślimy.
I jeszcze jedno nikt nigdy nie jest nam dany do końca życia.
a temu przyjacielowi postarałbym się umilić życie - tak, jestem czasem mściwy.
Autor juz prawie umilil mu zycie. Autor juz wie, na czym stoi. Za chwile bedzie wolnym czlowiekiem i bedzie wszystko mogl, a nic nie bedzie musial. A przyjaciel teraz bedzie zapewne mial dylematy co tez robi jego partnerka, kiedy spotyka sie ze swoim ex mezem, lub czy szkolenie firmowe bylo tylko szkoleniem. . Moim zdaniem nic wiecej nie musi robic
A co to da ze umili mu życie? Nic beda tylko gadali ze ma nie po kolei w glowie.
Jak już napisałem, jestem czasem mściwy, tak nie jestem idealny.
maku2 napisał/a:Wielu nie chce widzieć symptomów, zaprzecza faktom, no bo przecież JA taki dobry, przecież to niemożliwe (tyczy się to obu płci) i oczywiście JA wiem lepiej co z tego że radzą mi to ludzie którzy to przerabiali JA wiem lepiej.
Zawsze na przeszkodzie staje nasze ego to z nim najpierw musimy się uporać. Ale żeby to zrobić musimy siebie znać i nie bać się dojść do wniosku że nie jest tak pięknie jak myślimy.
I jeszcze jedno nikt nigdy nie jest nam dany do końca życia.
a temu przyjacielowi postarałbym się umilić życie - tak, jestem czasem mściwy.Autor juz prawie umilil mu zycie. Autor juz wie, na czym stoi. Za chwile bedzie wolnym czlowiekiem i bedzie wszystko mogl, a nic nie bedzie musial. A przyjaciel teraz bedzie zapewne mial dylematy co tez robi jego partnerka, kiedy spotyka sie ze swoim ex mezem, lub czy szkolenie firmowe bylo tylko szkoleniem.
. Moim zdaniem nic wiecej nie musi robic
No nie chodzi o to żeby robić coś głupiego, plota tu, plota tam i potem obserwować. A dlaczego? bo przez prawie 3 lata to oni darli z niego łacha, trzeba to wyrównać a czemu nie?
Karo dzieci zostają z Tobą?.
Piotr74 napisał/a:maku2 napisał/a:Wielu nie chce widzieć symptomów, zaprzecza faktom, no bo przecież JA taki dobry, przecież to niemożliwe (tyczy się to obu płci) i oczywiście JA wiem lepiej co z tego że radzą mi to ludzie którzy to przerabiali JA wiem lepiej.
Zawsze na przeszkodzie staje nasze ego to z nim najpierw musimy się uporać. Ale żeby to zrobić musimy siebie znać i nie bać się dojść do wniosku że nie jest tak pięknie jak myślimy.
I jeszcze jedno nikt nigdy nie jest nam dany do końca życia.
a temu przyjacielowi postarałbym się umilić życie - tak, jestem czasem mściwy.Autor juz prawie umilil mu zycie. Autor juz wie, na czym stoi. Za chwile bedzie wolnym czlowiekiem i bedzie wszystko mogl, a nic nie bedzie musial. A przyjaciel teraz bedzie zapewne mial dylematy co tez robi jego partnerka, kiedy spotyka sie ze swoim ex mezem, lub czy szkolenie firmowe bylo tylko szkoleniem.
. Moim zdaniem nic wiecej nie musi robic
No nie chodzi o to żeby robić coś głupiego, plota tu, plota tam i potem obserwować. A dlaczego? bo przez prawie 3 lata to oni darli z niego łacha, trzeba to wyrównać a czemu nie?
Karo dzieci zostają z Tobą?.
Bo to jest dziecinne zachowanie. Plota tu, plota tam. Co to mialoby jemu dac?
Po pierwsze powinien zadbac o orzeczenie winy rozpadu malzenstwa przez jego zone i rownoczesnie zadbac o to, aby dzieci jak najmniej ucierpialy na tym rozwodzie.
Znajomi i rodzina jak beda pytali co sie stalo, niech uslysza prawde. A jak nie beda wierzyli to zawsze autor bedzie mial wyrok sadu dla poparcia swojej wersji.
Czasem najlepsza zemsta jest obojetnosc
Maku2 - to ja chyba muszę się do Ciebie na szkolenie wybrać " jak się zemścić efektownie"
Ale tu nie chodzi o zemstę chyba...
Karo, żona chce rozwodu nawet z jej winy.
Zapomniała ze jej chciejstwo zależy od Twojej zgody.
Jeżeli udowodnisz rozpad małżeństwa z jej winy - jeden dowod masz - jej opuszczenie rodziny, wyprowadzka a drugi - zdrada powininies postarać się o dowody.
Zreszta możesz powołać jej kochanka na swojego świadka .
Wtedy, uzyska upragniony rozwód tylko kiedy Ty się zgodzisz.
A Twoja zgoda może ja drogo kosztować .
O ile wogole chcesz dać jej ten rozwód .
Teraz to Ty rozdajesz karty.
Karo, żona chce rozwodu nawet z jej winy.
Zapomniała ze jej chciejstwo zależy od Twojej zgody.Jeżeli udowodnisz rozpad małżeństwa z jej winy - jeden dowod masz - jej opuszczenie rodziny, wyprowadzka a drugi - zdrada powininies postarać się o dowody.
Zreszta możesz powołać jej kochanka na swojego świadka .Wtedy, uzyska upragniony rozwód tylko kiedy Ty się zgodzisz.
A Twoja zgoda może ja drogo kosztować .
O ile wogole chcesz dać jej ten rozwód .Teraz to Ty rozdajesz karty.
Nigdy nie zrozumie tego typu myślenia. Dalszego ma nie dać jej rozwodu ? Kobieta nie chce z nim być. Nie kocha go. Ma innego. Po co autor wątku ma ja na siłę trzymać przy sobie ?
37 2018-05-28 00:16:28 Ostatnio edytowany przez Secondo1 (2018-05-28 00:17:17)
Secondo1 napisał/a:Karo, żona chce rozwodu nawet z jej winy.
Zapomniała ze jej chciejstwo zależy od Twojej zgody.Jeżeli udowodnisz rozpad małżeństwa z jej winy - jeden dowod masz - jej opuszczenie rodziny, wyprowadzka a drugi - zdrada powininies postarać się o dowody.
Zreszta możesz powołać jej kochanka na swojego świadka .Wtedy, uzyska upragniony rozwód tylko kiedy Ty się zgodzisz.
A Twoja zgoda może ja drogo kosztować .
O ile wogole chcesz dać jej ten rozwód .Teraz to Ty rozdajesz karty.
Nigdy nie zrozumie tego typu myślenia. Dalszego ma nie dać jej rozwodu ? Kobieta nie chce z nim być. Nie kocha go. Ma innego. Po co autor wątku ma ja na siłę trzymać przy sobie ?
Hrefi, zgadza się. Ty nigdy nie zrozumiesz różnicy pomiędzy małżeństwem , rodzina , zobowiązaniem a lataniem z kwiatka na kwiatek.
Zreszta doszedłeś do doskonałości w dorabianiu faktów do teorii. Życie to dla Ciebie wieczny harlequin.
Ciekawe dlaczego ustawodawca, w większości krajów Europy jest odmiennego zdania niż Ty ....:(
Hrefi napisał/a:Secondo1 napisał/a:Karo, żona chce rozwodu nawet z jej winy.
Zapomniała ze jej chciejstwo zależy od Twojej zgody.Jeżeli udowodnisz rozpad małżeństwa z jej winy - jeden dowod masz - jej opuszczenie rodziny, wyprowadzka a drugi - zdrada powininies postarać się o dowody.
Zreszta możesz powołać jej kochanka na swojego świadka .Wtedy, uzyska upragniony rozwód tylko kiedy Ty się zgodzisz.
A Twoja zgoda może ja drogo kosztować .
O ile wogole chcesz dać jej ten rozwód .Teraz to Ty rozdajesz karty.
Nigdy nie zrozumie tego typu myślenia. Dalszego ma nie dać jej rozwodu ? Kobieta nie chce z nim być. Nie kocha go. Ma innego. Po co autor wątku ma ja na siłę trzymać przy sobie ?
Hrefi, zgadza się. Ty nigdy nie zrozumiesz różnicy pomiędzy małżeństwem , rodzina , zobowiązaniem a lataniem z kwiatka na kwiatek.
Zreszta doszedłeś do doskonałości w dorabianiu faktów do teorii. Życie to dla Ciebie wieczny harlequin.Ciekawe dlaczego ustawodawca, w większości krajów Europy jest odmiennego zdania niż Ty ....:(
Ja rozumiem to bardzo dobrze. Dlatego sam miotam się od prawie roku. Gdyby nie zależało mi na rodzinie to bym żonę z dzieckiem zostawil po 1 miesiącu romansu.
Co do ustawodawcy - Europa ma wspólne korzenie rzymsko-chrzescijanskie to i podobnie to wygląda wszędzie. Inna sprawa, że ustawodawca to Państwo. Dla Państwa małżeństwo to stabilna struktura służącą do budowania całego spoleczenstwa. Dlatego tak to chroni.
Ale nadal nie rozumiem dlaczego brak zgody dla zony na rozwód w sytuacji gdy ona żyje już z kimś innym jest lepszy niż puszczenie jej wolno.
Bo to robienie po złości za to co mu zrobiła... mała zemsta
Maku2 - to ja chyba muszę się do Ciebie na szkolenie wybrać " jak się zemścić efektownie"
Z tym będzie problem, dla każdego z nas jest to coś innego.
Ja rozumiem to bardzo dobrze. Dlatego sam miotam się od prawie roku. Gdyby nie zależało mi na rodzinie to bym żonę z dzieckiem zostawil po 1 miesiącu romansu.
Gdybyś bardzo dobrze, albo choćby dobrze to rozumiał, to zerwał byś romans na miesiąc przed jego rozpoczęciem.
Z uporem mamiaka będę powtarzała slowa zasłyszane u pewnego mnicha :
- " zabij węża na progu swojej celi. Kiedy do niej wpełźnie, bardzo trudno bedzie go z niej wypędzić. "
Zostawiłeś otwarte drzwi, wpełzo to to do środka, a teraz jęczysz, że Ci ciężko i "nie wiesz co zrobić"
Trzeba było pilnować czy drzwi zamkniete.
Ale nadal nie rozumiem dlaczego brak zgody dla zony na rozwód w sytuacji gdy ona żyje już z kimś innym jest lepszy niż puszczenie jej wolno.
częściowo już sobie odpowiedziałeś :
Dla Państwa małżeństwo to stabilna struktura służącą do budowania całego spoleczenstwa. Dlatego tak to chroni.
A teraz przykład z życia :
staż małżeński podobny do autora, a dzieci o jedno więcej, przedział wiekowy podobny z tym że trzecie trochę młodsze od dziecka autora.
- żona przez 5 lat mieszkała z innym. Mąż nie chciał dac jej rozwodu. Po 5 latach jej związek z kochankiem rozpadł się jak domek z kart i wróciła.
Dlaczego ?
bo miała gdzie wrócić.
bo wiekszość znajomych nawet nie zorientowała się, że jest z kochankiem.
bo mąż nie chciał się mścic nie dając rozwodu, ale konsekwentnie uzasadniał to swoją miłością i oczekiwaniami dzieci.
Teraz od 3 lat budują od nowa, nawet coraz lepiej.
Małżeństwo to między innymi instytucja , a nie tylko "miłości małe, duże, ani pluszowe misie".
Kiedy wspólnik w interesach chce Ciebie wykiwać, masz caly arsenał zabezpieczeń prawnych którymi możesz go blokować.
A Ty jako wspólnik w małżestwie chcesz mieć prawo nie tylko oszukiwać żonę,
ale traktować to jako powód który daje Ci prawo zostawić ją na lodzie.
Sprzeczność z zasadami współżycia społecznego się kłania.
Nie mozna być nagradzanym za wyrządzanie krzywdy.
Taka decyzja należy do strony pokrzydzonej, nie krzywdzącej.
Nie może wynikać z zemsty, ale z przekonania ze jest szansa na powrót.
Ma prawo, może skorzystać, a zdradzaczom pozostaje tylko narzekać na swój los
Karo dzieci zostają z Tobą?.
Tak , chłopaki są ze mną. Młodszy już wie dlaczego naprawdę przestała z nami mieszkać. Z nim jest taki trochę trudny temat, ponieważ nie wiedzieć czemu wciągneli go w tą gierkę, tzn. młodszy syn jest z córką tego gościa. A kiedy się poznali? Zabrali swoje dzieci na jeden z wyjazdów. Powiedziała mu tylko ,że jest z właśnie z nim, ale jak powiedziałem jak długo to trwa był lekko zszokowany. Czyli cały czas nie ma odwagi nawet dzieciom wytłumaczyć co i jak
Karo, żona chce rozwodu nawet z jej winy.
Zapomniała ze jej chciejstwo zależy od Twojej zgody.Jeżeli udowodnisz rozpad małżeństwa z jej winy - jeden dowod masz - jej opuszczenie rodziny, wyprowadzka a drugi - zdrada powininies postarać się o dowody.
Zreszta możesz powołać jej kochanka na swojego świadka .Wtedy, uzyska upragniony rozwód tylko kiedy Ty się zgodzisz.
A Twoja zgoda może ja drogo kosztować .
O ile wogole chcesz dać jej ten rozwód .Teraz to Ty rozdajesz karty.
Raczej nie będzie problemu z dowodem, ponieważ nagrałem całą rozmowę w której mówi jak długo i z kim jest
A co do rozwodu to chyba nie chcę dłużej cierpieć , bo nie mam na to siły. Jestem na tyle dobry, że mogłem coś wybaczyć, jeśli okazała by żal, skruchę, ale robienie wała z własnego męża tyle czasu, ciągłe kłamstwa to zdecydowanie za dużo. Gdyby nawet chciała kiedyś wrócić to jak bym na nią patrzył? Cały czas bym monitorował, sprawdzał, inwigilował. Zresztą sposób w jaki mi to powiedziała, bez słowa przykro mi, przepraszam, lub coś co by pokazało, że choć trochę mnie szanuje. Absolutnie nic. Powiedziała to jakby to było dla mnie całkiem oczywiste. Ona już wybrała, miała sporo czasu na przemyślenia. Nie chcę jej przekonywać dłużej , ze popełnia błąd. Nic to mi nie da
Ale mogę faktycznie trochę ją przetrzymać, mogę się choć trochę odgryźć
Jeszcze raz potwierdziła się zasada, że 99% kobiet zostawia męża gdy ma nowego kandydata na partnera. Ta zasada nie dotyczy przypadków gdy mąż jest przemocowcem, alkoholikiem. Przez rok jż czekała, aż kochanek się zadeklaruje. Zrobił to, więc męża można kopnąć w d..., nie jest potrzebne wyjście awaryjne.
Zacznę od gratulacji, wreszcie po roku wiesz na czym stoisz. Co dalej - daj sobie czas na podjęcie właściwej decyzji. Właściwej, to takiej która będzie dla |Ciebie najbardziej korzystna. Ale już teraz złożyłbym wniosek o alimenty, także te zaległe z poprzedniego roku. Bo znając życie to Ty utrzymywałeś synów., utrzymywanie mieszkania do schadzek i wyjazdy z kochankiem kosztują.
Nie ukrywaj sytuacji przed rodziną i znajomymi, będziesz mógł liczyć na ich pomoc.
O jeju... Kobieta się miota. Fakt. Nie kocha... fakt. Dlaczego? Bo poznała innego.... Proste.
Tyczy to obu płci w każdym razie uczuciowo. Związek po zdradzie nie ma większego sensu.
Ona już wybrała, miała sporo czasu na przemyślenia. Nie chcę jej przekonywać dłużej , ze popełnia błąd. Nic to mi nie da
Ale mogę faktycznie trochę ją przetrzymać, mogę się choć trochę odgryźć
Hm..., chyba również problem w tym, że nie wiadomo czy to błąd. Na pewno nie powinna Cię oszukiwać ale czy Jej decyzja jest błędna to się okaże dopiero. Hm..., z tym odgryzaniem... może przemyśl czy warto... poprzez dzieci i dla dzieci - jesteście skazani na siebie na dłużej...
A po co masz ją przetrzymywać i przeciągać rozwód? zadbaj w sądzie o korzystny wyrok dla siebie i niech płynie.
A Twoja zgoda może ja drogo kosztować .
Co przez to rozumiesz? Chodzi o koszty?
karo1189 napisał/a:
Ona już wybrała, miała sporo czasu na przemyślenia. Nie chcę jej przekonywać dłużej , ze popełnia błąd. Nic to mi nie da
Ale mogę faktycznie trochę ją przetrzymać, mogę się choć trochę odgryźć
Hm..., chyba również problem w tym, że nie wiadomo czy to błąd. Na pewno nie powinna Cię oszukiwać ale czy Jej decyzja jest błędna to się okaże dopiero. Hm..., z tym odgryzaniem... może przemyśl czy warto... poprzez dzieci i dla dzieci - jesteście skazani na siebie na dłużej...
Tak, pisałem jeszcze w emocjach, które teraz znowu się pojawiły. Prawda, wiem na czym stoję po roku tutłania , ale gdy sobie wyobrażę to wszystko co mogło się dziać wcześniej za moimi plecami tętno mi skacze i złe emocje górują. Nie tylko mnie oszukiwała i bliskich, ale pokazała jak zależy jej na rodzinie. Wiem, że była targana przez emocje i nie wiedziała co z tym zrobić, ale mam ją poklepać po plecach i jeszcze może przeprosić,że nie było jej tak dobrze ze mną jak z nim?Eh, znowu emocje
Nie mozna być nagradzanym za wyrządzanie krzywdy
To chyba jest trafiony cytat
50 2018-05-29 20:13:40 Ostatnio edytowany przez Roxann (2018-05-29 20:23:10)
Patrząc na różne wątki o zdradach, aż tak źle nie trafiłeś...Przynajmniej miała na tyle przyzwoitości by się wyprowadzić, powiedzieć, że nie kocha itd.
Że nie powiedziała od razu? Też się miotała... ale oszczędziła Ci wyprowadzką patrzenie w oczy po zdradzie i udawanie, że wszystko ok.
Tak, pisałem jeszcze w emocjach, które teraz znowu się pojawiły. Prawda, wiem na czym stoję po roku tutłania , ale gdy sobie wyobrażę to wszystko co mogło się dziać wcześniej za moimi plecami tętno mi skacze i złe emocje górują. Nie tylko mnie oszukiwała i bliskich, ale pokazała jak zależy jej na rodzinie. Wiem, że była targana przez emocje i nie wiedziała co z tym zrobić, ale mam ją poklepać po plecach i jeszcze może przeprosić,że nie było jej tak dobrze ze mną jak z nim?Eh, znowu emocje
Czasem po prostu nie wychodzi. Bardzo możliwe, że Jej zależy na każdym z rodziny - na dzieciach zależy na pewno, no cóż - Wam obojgu się pokrzyżowało. Rodziny w aktualnym kształcie - nie będzie. To chyba nie była dla Niej łatwa decyzja, to była też Jej rodzina przecież. Wiem, że całość jest dla Ciebie krzywdząca. Ale czy można zbudować związek na tym co było a czego teraz nie ma ? No nie bardzo.
Uspokoi się z czasem, złagodnieje, pamięć pozostanie oczywiście, jak już odnajdziesz siły - pomyśl o sobie przede wszystkim, a teraz może staraj się jednak myśleć aby przyszłość dla każdego z Was miała szansę się jako-tako ułożyć. Teraz pewnie tak nie umiesz myśleć przy takich emocjach ale kiedyś prawdopodobnie nie chciałbyś żałować nie przemyślanych decyzji.
52 2018-05-29 21:52:50 Ostatnio edytowany przez Secondo1 (2018-05-29 21:53:45)
Patrząc na różne wątki o zdradach, aż tak źle nie trafiłeś...Przynajmniej miała na tyle przyzwoitości by się wyprowadzić, powiedzieć, że nie kocha itd.
Że nie powiedziała od razu? Też się miotała... ale oszczędziła Ci wyprowadzką patrzenie w oczy po zdradzie i udawanie, że wszystko ok.
Nooo, rzeczywiście .
A mogła od razu dosypać do obiadu trutkę na szczury.
Na dodatek wybrała sobie tatusia dziewczyny jej syna.
Można powiedzieć ze zadbała o łagodne lądowanie zarówno dla syna jak i jego dziewczyny.
Baaaardzo ludzki zdradzacz.
Mogła przecież wybrać kogoś zupełnie obcego ...a ona - nie.
Wszystko musi zostać w "rodzinie".
Ciekawe czy syn I jego dziewczyna pójdą za ich przykładem ...
53 2018-05-29 22:20:36 Ostatnio edytowany przez Piotr74 (2018-05-29 22:22:13)
Roxann napisał/a:Patrząc na różne wątki o zdradach, aż tak źle nie trafiłeś...Przynajmniej miała na tyle przyzwoitości by się wyprowadzić, powiedzieć, że nie kocha itd.
Że nie powiedziała od razu? Też się miotała... ale oszczędziła Ci wyprowadzką patrzenie w oczy po zdradzie i udawanie, że wszystko ok.Nooo, rzeczywiście .
A mogła od razu dosypać do obiadu trutkę na szczury.Na dodatek wybrała sobie tatusia dziewczyny jej syna.
Można powiedzieć ze zadbała o łagodne lądowanie zarówno dla syna jak i jego dziewczyny.
Baaaardzo ludzki zdradzacz.Mogła przecież wybrać kogoś zupełnie obcego ...a ona - nie.
Wszystko musi zostać w "rodzinie".Ciekawe czy syn I jego dziewczyna pójdą za ich przykładem ...
Jak to przeczytalem to od razu mi sie skojarzylo z tym jak to moja zona probowala zapoznac naszego starszego syna z mlodsza corka kochanka. Taka moda chyba teraz nastala
Patrząc na różne wątki o zdradach, aż tak źle nie trafiłeś...Przynajmniej miała na tyle przyzwoitości by się wyprowadzić, powiedzieć, że nie kocha itd.
Że nie powiedziała od razu? Też się miotała... ale oszczędziła Ci wyprowadzką patrzenie w oczy po zdradzie i udawanie, że wszystko ok.
No tak nie do końca. To,że miała problem co zrobić to fakt. Mówiła,że wiele osób ją ratowało ,bo chciała ze sobą skończyć. Wydaje mi się teraz ,że wdała się w romans, później nie mogła tego skończyć i miała dylemat , a wyprowadzka pomogła jej podjąć decyzję. Złapała równowagę. Ale dlaczego naszym kosztem?
Druga sprawa to,że kiedy się wyprowadziła i tak dzień w dzień była, patrzyła mi w oczy i mówiła,że nikogo niema kiedy pytałem. Dlatego tak byłem zkołowany. Tak ona cały rok przychodziła, jakby nigdy nic. I tak by było dalej, tylko porozmawiałem z teściową(przełamałem się)powiedziałem,że podejrzewam osobę trzecią i się okazało, że nic nie wie co się z nami stało, a potem to już poszło.
Roxann napisał/a:Patrząc na różne wątki o zdradach, aż tak źle nie trafiłeś...Przynajmniej miała na tyle przyzwoitości by się wyprowadzić, powiedzieć, że nie kocha itd.
Że nie powiedziała od razu? Też się miotała... ale oszczędziła Ci wyprowadzką patrzenie w oczy po zdradzie i udawanie, że wszystko ok.Nooo, rzeczywiście .
A mogła od razu dosypać do obiadu trutkę na szczury.Na dodatek wybrała sobie tatusia dziewczyny jej syna.
Można powiedzieć ze zadbała o łagodne lądowanie zarówno dla syna jak i jego dziewczyny.
Baaaardzo ludzki zdradzacz.Mogła przecież wybrać kogoś zupełnie obcego ...a ona - nie.
Wszystko musi zostać w "rodzinie".Ciekawe czy syn I jego dziewczyna pójdą za ich przykładem ...
Małe sprostowanie.Mój błąd . Poznali się po odejściu żony jakieś cztery miesiące, ale zostaje fakt, że zostali w to wplątani. Tylko po co? Chyba tylko że jedzie syn i nic się nie dzieje, nikogo nie mam, bo to takie alibi. Pytałem syna czy coś wiedział, odparł ,że dopiero niedawno zaczął coś podejrzewać, czyli jak dojrzała do decyzji.
Ale mogę faktycznie trochę ją przetrzymać, mogę się choć trochę odgryźć
W takiej sytuacji ja bym na to spojrzał z innej strony: wszystko ma swoja cenę - rozwód z jej winą niższą, bez ustalania winy wyższą. Jak się dziubaski kochają, to zapłacą
A co do rozwodu to chyba nie chcę dłużej cierpieć , bo nie mam na to siły.
To zrozumiałe. Cała ta sytuacja sytuacja trwa już bardzo długo.
Jestem na tyle dobry, że mogłem coś wybaczyć, jeśli okazała by żal, skruchę, ale robienie wała z własnego męża tyle czasu, ciągłe kłamstwa to zdecydowanie za dużo. Gdyby nawet chciała kiedyś wrócić to jak bym na nią patrzył? Cały czas bym monitorował, sprawdzał, inwigilował. Zresztą sposób w jaki mi to powiedziała, bez słowa przykro mi, przepraszam, lub coś co by pokazało, że choć trochę mnie szanuje. Absolutnie nic.
Kojarzę z forum kilka historii, gdzie odbudowano związki po zdradzie, a sytuacja wydawała się beznadziejna. Podejrzewam, że jakoś to wszystko w większości funkcjonuje, ale jak, to nie będę się domyślać. Dużo zależy od postawy osoby zdradzającej - tu ewidentnie z kobietą w takim stanie zbudować nic się nie da.
Część osób pisało w ten sam sposób jak Ty - że najtrudniej w tym wszystkim o ponowne zaufanie. Decyzję podejmiesz sam.
karo1189 , rozwód jest traumatyczny, ale dasz radę jakby co. Czas robi swoje.
karo1189 napisał/a:A co do rozwodu to chyba nie chcę dłużej cierpieć , bo nie mam na to siły.
To zrozumiałe. Cała ta sytuacja sytuacja trwa już bardzo długo.karo1189 napisał/a:Jestem na tyle dobry, że mogłem coś wybaczyć, jeśli okazała by żal, skruchę, ale robienie wała z własnego męża tyle czasu, ciągłe kłamstwa to zdecydowanie za dużo. Gdyby nawet chciała kiedyś wrócić to jak bym na nią patrzył? Cały czas bym monitorował, sprawdzał, inwigilował. Zresztą sposób w jaki mi to powiedziała, bez słowa przykro mi, przepraszam, lub coś co by pokazało, że choć trochę mnie szanuje. Absolutnie nic.
Kojarzę z forum kilka historii, gdzie odbudowano związki po zdradzie, a sytuacja wydawała się beznadziejna. Podejrzewam, że jakoś to wszystko w większości funkcjonuje, ale jak, to nie będę się domyślać. Dużo zależy od postawy osoby zdradzającej - tu ewidentnie z kobietą w takim stanie zbudować nic się nie da.
Część osób pisało w ten sam sposób jak Ty - że najtrudniej w tym wszystkim o ponowne zaufanie. Decyzję podejmiesz sam.
karo1189 , rozwód jest traumatyczny, ale dasz radę jakby co. Czas robi swoje.
Tak, masz rację . Z tą osobą nie da się już nic ułożyć. Nie wiem, czy na 100% jest pewna decyzji jaką podjęła, ale mnie to już chyba nie obchodzi. Próbuję jakoś nie myśleć, zająć się czymś, ale wciąż dochodzą mnie nowe fakty o całym zdarzeniu. Wczoraj był u mnie nasz wspólny znajomy. Zaprosiłem go, ponieważ jakiś czas temu chciał mnie przekonać, że ona jest z nim i układa sobie życie na nowo za moimi plecami, a ja go nie słuchałem i spławiłem w mało delikatny sposób. Tak , to znowu naiwność , która cały czas mi towarzyszyła. Znowu pojawiły się te złe emocje i do dziś mnie trzymają. Teraz sobie myślę, że chcę umilić im życie, że jak nasze drogi się skrzyżują( piszę o nim) to naprawdę nie wiem co może się zdarzyć. Myślałem,że nie jestem mściwy, ale ...Staram się jak mogę , jednak jest we mnie coś , co mi mówi "nie spuszczaj głowy pokaż na co cię stać) Tylko dlaczego w ten zły sposób? Czy to już jest nienawiść?
karo1189, trzeba będzie się zdystansować od "doniesień" na temat j. ż. One będą Cię stresować, wiadomo, i raczej utwierdzą w przekonaniu, z kim mieszkasz pod jednym dachem. Olej jej 100%-ową pewność co do Waszego rozstania - wahała się przez rok, może się powahać kolejne lata, a to Ciebie wykończy psychicznie. Koniec to koniec, bierzemy to na klatę.
Zanim się psychicznie wyplątasz, to minie jeszcze trochę czasu. Emocje są tutaj naturalne. Pozwól sobie je odczuć, szczególnie gniew.
Teoretycznie to każdemu, kto zabiera się za cudzą żonę i rozwala rodzinę, wypadałoby gębę obić. W praktyce różnie to bywa. Przez jakiś czas towarzyszy takie poczucie, że trzeba by było się jakoś "zemścić" za niewątpliwą krzywdę. To, co kto zrobi ostatecznie, to już kwestia psychiki danego człowieka. Jedni tego potrzebują, inni nie. Ale daj sobie czas na ujście pary, bo inaczej proces zdrowienia po traumatycznym doświadczeniu się nie zakończy.
Bez względu na to, czy mu gębę obijesz, a jej dopieczesz w sądzie miej na uwadze, że ona zaangażowała się w relację z innym facetem, WAS NIE MA w tej chwili. Im to zwisa tak naprawdę, co Ty zrobisz. Mają swój świat, a Ty jesteś w tej chwili zaledwie niewygodny.
Ja bym zadbała o swoje finanse i dzieci, a jż zostawiła daleko za sobą. Nie warto takim ludziom jak jż poświęcać zdrowia i uwagi. Piszę z doświadczenia.
Tak, masz rację . Z tą osobą nie da się już nic ułożyć. Nie wiem, czy na 100% jest pewna decyzji jaką podjęła, ale mnie to już chyba nie obchodzi. Próbuję jakoś nie myśleć, zająć się czymś, ale wciąż dochodzą mnie nowe fakty o całym zdarzeniu. Wczoraj był u mnie nasz wspólny znajomy. Zaprosiłem go, ponieważ jakiś czas temu chciał mnie przekonać, że ona jest z nim i układa sobie życie na nowo za moimi plecami, a ja go nie słuchałem i spławiłem w mało delikatny sposób. Tak , to znowu naiwność , która cały czas mi towarzyszyła. Znowu pojawiły się te złe emocje i do dziś mnie trzymają. Teraz sobie myślę, że chcę umilić im życie, że jak nasze drogi się skrzyżują( piszę o nim) to naprawdę nie wiem co może się zdarzyć. Myślałem,że nie jestem mściwy, ale ...Staram się jak mogę , jednak jest we mnie coś , co mi mówi "nie spuszczaj głowy pokaż na co cię stać) Tylko dlaczego w ten zły sposób? Czy to już jest nienawiść?
To już jest bardzo wiele jeśli zyskujesz przekonanie, że należy się ostatecznie rozstać. Wydaje się, że najgorzej przedłużać niepewność – więc chyba wychodzisz malutkimi kroczkami na prawidłowy kierunek.
Z reguły aktywność fizyczna pomaga – zjada czas, który poszedłby na niekonstruktywne myślenie i poprawia ‘ogólny’ stan – spróbuj.
Nie dawaj się ‘zjadać’ złym emocjom, przede wszystkim TOBIE na zdrowie nie wyjdą. Właśnie dobrze jest złapać dystans bo sam zauważyłeś, że znajomego nie za fajnie potraktowałeś będąc pewnie pod wpływem emocji i teraz odkręcasz. Nie wiem jak to wykonać ale staraj się myśleć, hm…, przyszłościowo – bo za jakiś czas pewnie będzie tak (wiele przykładów z forum chociażby) że zaczniecie prowadzić osobne życia i pewnie będą to normalne-typowe życia, jasne, że bogatsze (sic!) o przeżyte doświadczenie. Im dłużej siedzi w Tobie złość tym później wrócisz do normalności, no i jeszcze jedno : synowie bacznie obserwują zapewne, Twoja sensowna postawa będzie miała na nich wpływ prawdopodobnie – szkoda byłoby to zaniedbać.
karo1189, trzeba będzie się zdystansować od "doniesień" na temat j. ż. One będą Cię stresować, wiadomo, i raczej utwierdzą w przekonaniu, z kim mieszkasz pod jednym dachem. Olej jej 100%-ową pewność co do Waszego rozstania - wahała się przez rok, może się powahać kolejne lata, a to Ciebie wykończy psychicznie. Koniec to koniec, bierzemy to na klatę.
Zanim się psychicznie wyplątasz, to minie jeszcze trochę czasu. Emocje są tutaj naturalne. Pozwól sobie je odczuć, szczególnie gniew.
Teoretycznie to każdemu, kto zabiera się za cudzą żonę i rozwala rodzinę, wypadałoby gębę obić. W praktyce różnie to bywa. Przez jakiś czas towarzyszy takie poczucie, że trzeba by było się jakoś "zemścić" za niewątpliwą krzywdę. To, co kto zrobi ostatecznie, to już kwestia psychiki danego człowieka. Jedni tego potrzebują, inni nie. Ale daj sobie czas na ujście pary, bo inaczej proces zdrowienia po traumatycznym doświadczeniu się nie zakończy.
Bez względu na to, czy mu gębę obijesz, a jej dopieczesz w sądzie miej na uwadze, że ona zaangażowała się w relację z innym facetem, WAS NIE MA w tej chwili. Im to zwisa tak naprawdę, co Ty zrobisz. Mają swój świat, a Ty jesteś w tej chwili zaledwie niewygodny.
Ja bym zadbała o swoje finanse i dzieci, a jż zostawiła daleko za sobą. Nie warto takim ludziom jak jż poświęcać zdrowia i uwagi. Piszę z doświadczenia.
Dzięki, potrzebne mi są takie osoby, które moje zapędy będą choć trochę tonować. Wczoraj zadzwoniłem do kilku osób z najbliższego otoczenia i wiem ,że to one na mnie tak podziałały , bo powiedziałem to co wydawało by się nieprawdopodobne. Tak, chciałem , żeby wiedziały. Co do gościa, nie wiem co może się zdarzyć. Wiem gdzie mieszka , pracuje, czym jeździ ,nr. telefonu itp. Nie szukałem tego, bo ja go znałem. Jednak chcę pewnego dnia spojrzeć mu w oczy i zobaczyć co myśli. Dlaczego? Bo on wie jak smakuje zdrada. Jego żonka kilka lat temu zdradzała go ponoć z jego przyjacielem, z którym ma dziecko( wiem to od żony, ale głowy sobie nie dam uciąć czy mówiła prawdę) Wie co facet czuje w takim momencie< jednak to zrobił.
Jeśli chodzi o finanse. To myślisz o wniosku o alimenty jak pisał Andrzej61. ?
karo1189 napisał/a:Tak, masz rację . Z tą osobą nie da się już nic ułożyć. Nie wiem, czy na 100% jest pewna decyzji jaką podjęła, ale mnie to już chyba nie obchodzi. Próbuję jakoś nie myśleć, zająć się czymś, ale wciąż dochodzą mnie nowe fakty o całym zdarzeniu. Wczoraj był u mnie nasz wspólny znajomy. Zaprosiłem go, ponieważ jakiś czas temu chciał mnie przekonać, że ona jest z nim i układa sobie życie na nowo za moimi plecami, a ja go nie słuchałem i spławiłem w mało delikatny sposób. Tak , to znowu naiwność , która cały czas mi towarzyszyła. Znowu pojawiły się te złe emocje i do dziś mnie trzymają. Teraz sobie myślę, że chcę umilić im życie, że jak nasze drogi się skrzyżują( piszę o nim) to naprawdę nie wiem co może się zdarzyć. Myślałem,że nie jestem mściwy, ale ...Staram się jak mogę , jednak jest we mnie coś , co mi mówi "nie spuszczaj głowy pokaż na co cię stać) Tylko dlaczego w ten zły sposób? Czy to już jest nienawiść?
To już jest bardzo wiele jeśli zyskujesz przekonanie, że należy się ostatecznie rozstać. Wydaje się, że najgorzej przedłużać niepewność – więc chyba wychodzisz malutkimi kroczkami na prawidłowy kierunek.
Z reguły aktywność fizyczna pomaga – zjada czas, który poszedłby na niekonstruktywne myślenie i poprawia ‘ogólny’ stan – spróbuj.
Nie dawaj się ‘zjadać’ złym emocjom, przede wszystkim TOBIE na zdrowie nie wyjdą. Właśnie dobrze jest złapać dystans bo sam zauważyłeś, że znajomego nie za fajnie potraktowałeś będąc pewnie pod wpływem emocji i teraz odkręcasz. Nie wiem jak to wykonać ale staraj się myśleć, hm…, przyszłościowo – bo za jakiś czas pewnie będzie tak (wiele przykładów z forum chociażby) że zaczniecie prowadzić osobne życia i pewnie będą to normalne-typowe życia, jasne, że bogatsze (sic!) o przeżyte doświadczenie. Im dłużej siedzi w Tobie złość tym później wrócisz do normalności, no i jeszcze jedno : synowie bacznie obserwują zapewne, Twoja sensowna postawa będzie miała na nich wpływ prawdopodobnie – szkoda byłoby to zaniedbać.
Tak, masz rację , próbuję zająć się czymkolwiek sport, trochę rozmów ze znajomymi, prowadzeniem domu( czeka mnie teraz mała rewolucja, przeorganizowanie) jest kilka spraw, które pozwalają mi choć na chwilę nie myśleć, które łagodzą złość. Wiem, że oni mają to całkowicie gdzieś, bo mają teraz siebie. Ja to wszystko rozumiem, jednak gdy mam chwilę wolną od wszystkiego, to....
Co do chłopców. Nie dałem im żadnego powodu, aby myśleli,że to może moja wina, że to ja nie chciałem,że chcę oddać pięknym za nadobne. Staram się jak najbardziej o to właśnie, żeby tak myśleli. Jednak są w takim wieku który pozwala na to, aby wiedzieli co i jak się stało. Oczywiście delikatnie, bo ona nigdy nie przestanie być matką. A jak ją osądzą w przyszłości to się okaże.
Dzięki, potrzebne mi są takie osoby, które moje zapędy będą choć trochę tonować. Wczoraj zadzwoniłem do kilku osób z najbliższego otoczenia i wiem ,że to one na mnie tak podziałały , bo powiedziałem to co wydawało by się nieprawdopodobne. Tak, chciałem , żeby wiedziały. Co do gościa, nie wiem co może się zdarzyć. Wiem gdzie mieszka , pracuje, czym jeździ ,nr. telefonu itp. Nie szukałem tego, bo ja go znałem. Jednak chcę pewnego dnia spojrzeć mu w oczy i zobaczyć co myśli. Dlaczego? Bo on wie jak smakuje zdrada. Jego żonka kilka lat temu zdradzała go ponoć z jego przyjacielem, z którym ma dziecko( wiem to od żony, ale głowy sobie nie dam uciąć czy mówiła prawdę) Wie co facet czuje w takim momencie< jednak to zrobił.
Jeśli chodzi o finanse. To myślisz o wniosku o alimenty jak pisał Andrzej61. ?
Znajomi to czasem bardziej się wciągają w takie historie niż my sami. Wygadaj się, to Ci pomoże, ale decyzje podejmuj zawsze sam - to Twoje życie.
Moja rada jest taka: rozwodzić się trzeba z głową, nie w emocjach. W kwestiach finansowych najlepiej zasięgnąć porady prawnej w realu. To nie jest wielki koszt. Ludzie na forum mają swoje doświadczenia lub, co gorsza, wyobrażenia jak to wygląda czy w ich mniemaniu powinno wyglądać, ale nie wszystko da się przełożyć na każdą sytuację. Dlatego pogadaj z prawnikiem.
To, że tego fagasa żona kiedyś zdradzała, to nic nie znaczy. Uwierz mi. Gdyby miał jakiś kompas moralny czy empatię wobec drugiego człowieka - nie wszedłby w relację z cudzą żoną, matką dzieciom. W sytuacji spotkania z nim, najprawdopodobniej czeka Cię jego wzruszenie ramionami. Może kilkusekundowa refleksja. Nie mierz go swoją miarą, karo1189.
Wiem jak sie czujesz teraz i wiem, ze masz o tyle wiecej madrosci w sobie, co napisali Ci moi przedmowcy. Przezylem cos podobnego, ale zanim sie tu znalazlem minal jakis czas. Pierwsze nakrycie zony z kochankiem - za fraki i wypad ze sklepu, corka go uratowala okladajac mnie po twarzy, a ja nie wiedzialem kto to jest.
Kolejne, po paru miesiacach. Podanie mu reki i pogratulowanie wyboru partnerki.
Tak to dziala. Czas robi swoje. Nie ma sensu robienie na przekor komus, kto i tak ma to w powazaniu. Szkoda mi Ciebie, bo rok ktos Cie zwodzil i dawal nadzieje. A jeszcze ten ktos jest stawiany za wzor w innym watku. Trzymam kciuki, zebys wyszedl z tego jak najmniej pokiereszowany.
Szkoda mi Ciebie, bo rok ktos Cie zwodzil i dawal nadzieje. A jeszcze ten ktos jest stawiany za wzor w innym watku. Trzymam kciuki, zebys wyszedl z tego jak najmniej pokiereszowany.
Piotrze, nie chodzi o stawianie za wzór, jednak zachowanie żony autora, w obliczu zdrady, porównując inne wątku, w tym Twój, jest dość przyzwoity. I ile w ogóle takiego słowa można użyć, ale po pierwsze, żona nie grała na dwa fronty, nie przychodziła od kochanka do domu jakby nigdy nic udając kochającą żonę, nie sypiała raz jednym raz z drugim. Nie sprowadzała też kochanka do domu pod nieobecność męża i nie robiła z nim tego w ich sypialni. Myślę, że takie zachowania są znacznie bardziej perfidne i podłe. Ona się wyprowadziła mówiąc wprost, że nie kocha. Więc o jakim dawaniu nadziei mówisz? Nie powiedziała, że odchodzi przez/do kochanka, bo sama nie wiedziała, co z tym zrobić, jednak uznała, że nie potrafi być z Autorem pod jednym dachem i udawać, że go kocha, a to wydaje mi się dość fair.
A, że wplątała w to dzieci? Myślę, że po prostu chciała by się poznały i ewentualnie zaakceptowały w niby neutralnych okolicznościach, zanim podejmie decyzję. Nie działała na oślep, mężowi zakomunikowała, że nie kocha i odchodzi, sama przeszła terapię, brała leki, dzieci też oswoiła z tą sytuacją, a nawet poznała z kochankiem, z tymże przedstawiając go jako kolegę z pracy.
Owszem Autor może czuć się oszukany, szczególnie, że nie wierzył w jej romans, a ona realizowała swój pan od miesięcy... ale większość przypadków, jest znacznie gorszych. W tym Twój, choć Ty masz inne zdanie.