Nie wiem jak można tak łatwo i po prostu od słów "jesteście dla mnie całym światem, skarbem" przejść do "odpierdol się, radz sobie sama"??
Prawem faceta jest odejść jak nie czuje się na siłach dalej tkwić w czymś co umarło (głównie przez zrzędzenie i awantury kobiety) ale ma też obowiązek łożyć dalej na swoje dzieci. Tak więc niech autorka złoży jak najszybciej wniosek o alimenty.
Piszesz tak, jakby facet wobec swoich dzieci miał jedynie obowiązki finansowe.
Znudziło mu się ot co, źle mu. Ma prawo się spakować i ewentualnie płacić (oczywiście po połowie z małżonką, bo to przecież i jej dzieci)...
Myślę, że nie masz pojęcia, ile czasu i energii zabiera zajęcie się jednym dzieckiem. Dwojgiem to praca razy dwa. A facet ma wobec dzieci, które są jego w 50% nie tylko obowiązki finansowe. Niech zajmie się dziećmi, skoro kobieta teraz musi iść do pracy, by siebie utrzymać.
Nie, nie zgadzam się. Jak ma na świat powołuje się dzieci, to nie można ot tak tych dzieci zostawić ograniczając się do kwestii finansowej.
Zresztą uważam, że sprawa to jak zwykle klasyk. To nie matka a jakaś kobieta za tym stoi. Gdyby chodziło tylko o to, że źle mu było, że czuł się wykorzystywany przemęczony, chciałby spróbować ratować związek, tym bardziej gdy partnerka dostrzega swoje błędy, chce nad nimi, nad sobą i nad związkiem pracować.
On-WuWuA-83 napisał/a:Prawem faceta jest odejść jak nie czuje się na siłach dalej tkwić w czymś co umarło (głównie przez zrzędzenie i awantury kobiety) ale ma też obowiązek łożyć dalej na swoje dzieci. Tak więc niech autorka złoży jak najszybciej wniosek o alimenty.
Piszesz tak, jakby facet wobec swoich dzieci miał jedynie obowiązki finansowe.
Znudziło mu się ot co, źle mu. Ma prawo się spakować i ewentualnie płacić (oczywiście po połowie z małżonką, bo to przecież i jej dzieci)...Myślę, że nie masz pojęcia, ile czasu i energii zabiera zajęcie się jednym dzieckiem. Dwojgiem to praca razy dwa. A facet ma wobec dzieci, które są jego w 50% nie tylko obowiązki finansowe. Niech zajmie się dziećmi, skoro kobieta teraz musi iść do pracy, by siebie utrzymać.
Nie, nie zgadzam się. Jak ma na świat powołuje się dzieci, to nie można ot tak tych dzieci zostawić ograniczając się do kwestii finansowej.
Zresztą uważam, że sprawa to jak zwykle klasyk. To nie matka a jakaś kobieta za tym stoi. Gdyby chodziło tylko o to, że źle mu było, że czuł się wykorzystywany przemęczony, chciałby spróbować ratować związek, tym bardziej gdy partnerka dostrzega swoje błędy, chce nad nimi, nad sobą i nad związkiem pracować.
Nie stoi za tym kobieta. On wyprowadził się bardzo blisko, wiem od jego szefa gdzie i ile pracuje, zresztą nie tylko od jego szefa bo jak chciałam żeby przyjechał do dzieci a on wiecznie nie miał czasu to musiałam się dowiedzieć.. No i pracował. Choć licho więź czy z kimś nie pisze, nie gada przez telefon.. Nie wiem. Ale za to (bywało nie raz) jeśli mamusia zadzwoniła i powiedziała tekst w stylu "strzykło mi w biodrze i nie mogę do kościoła" brał natychmiast 2,3 dni wolnego i fruuu 350km do mamusi
Myślę, że to całe zmęczenie, moje pretensje to tylko wymówka. Tak naprawdę od dawna planował wynieść się do mamusi bo ona tam biedna sama w domu jest jakby miała conajmniej 90 lat i nie mogła chodzić. A tu!?! Babka ma 55lat, jest w sile wieku!! Czyżby maminsynek?? Bo temat jego matki w domu był wiecznie gaszony jakby za wszelką cenę chciał ja bronić choć nigdy nie zrobiłam ani nie powiedziałam o niej ani jej nic złego, wręcz przeciwnie zawsze u niej na paluszkach, sprzątałam, pomagałam, byłam miła, chciałam być dobrą synową. No ale i tak się nie podobałam
Dlaczego w takich momentach zawsze mysli się o tych pięknych chwilach?? Dlaczego on p tym nie myśli? On myśli teraz tylko o sobie..
Wiesz co? A ja to bym sie cieszyla, ze w pore okazalo sie co z tego czlowieka za niedojrzaly egoista.
Panowie w tym watku tak pisza jakby kompletnie nie mieli pojecia na czym polega bycie ojcem i mezem (pewnie nie maja...). Nawet jak mezczyzna ciezko pracuje na rodzine, to o ile chwala mu za to, nie jest to wymowka do olewania swoich dzieci i zony by kazda wolna chwile spedzac na chlaniu z kolegami. Ja rozumiem, ze mozna byc zmeczonym, ale wtedy siada sie z druga polowka i proboje przynajmniej wygospodarowac jakis maly skrawek czasu na wspolne rozmowy i zabawe z dziecmi, a nie ucieka z chlopakami na browara albo za spodnice mamusi. A juz jego teksty dotyczace alimentow sa tak zenujace, ze chyba by mi sie milosc wylaczyla automatycznie po ich uslyszeniu
Facet po prostu jest ciagle mentalnym dzieciakiem i nie nadaje sie na ojca rodziny.
Dziewczyno, nad czym Ty rozpaczasz??? Facet początkujący alkoholik w fazie rozkwitu, mający wyjebutane na dzieci (piszę tutaj o tym co się dzieje już PO Waszym rozstaniu), pozwalający na to by jego matka traktowała swoje wnuki i jego partnerkę jak zło konieczne. Serio??? Facet się pakuje zabiera Wszystko to co jego, olewa Was, z dnia na dzień "przestaje Cię kochać"... słabe to wszystko. Do sądu po alimenty, i naucz się żyć od nowa, bez garba na plecach...
Wydaje mi się,, że chodzi mi o to, że jednak zawsze miałam takie zabezpieczenie, że jak coś się stanie to on jest. Ze wróci do domu i jeśli coś się stanie to mam kogoś kto jest. Bo było tak, że nie ważne czy zły czy nie to jednak jak dziecko chore czy ja to zawsze był żeby zawieźć do lekarza. W nocy, o każdej porze dnia. Nie wiem tak naprawdę czego mi brakuje.. To Chyba przyzwyczajenie. I zazdrość, że innej da to co dawał nam kiedyś.
On teraz za 2 dni wyjeżdża całkiem do matki. Nie będzie go i się boję
Vivian, przekręcasz rzeczywistość teraz. Za problemy w związku zawsze są winne dwie osoby i w tym przypadku też tak jest. Ty uwiesiłaś się na swoim mężu i to on stał się odskocznią dla Ciebie od dzieci i życia codziennego. A on inaczej, po pracy szukał w domu spokoju i oazy Ciepła, a otrzymywał wieczne roszczenia. Oczywiście opieka nad 2 małych dzieci to nie lada wyzwanie ale nie usprawiedliwia to wiecznych pretensji do męża. Moim zdaniem gdzieś zgubiliście siebie w natłoku codziennych spraw.
Szanse na Wasze pojednanie byłyby gdybyście trochę odpuścili. Ty przestań go inwigilować i zacznij rozmawiać spokojnie, bez tych wiecznych pretensji które aż bija z Twoich postów. Pierwsze co musisz zrobić to wystąpić do sądu o alimenty jeśli nie porozumieliście się co do wysokości ich płacenia. A potem przestań się z nim kontaktować, daj mu poczuć tej "wolności" a powoli Wasze relacje będą bardziej przyjazne. Nawet jeśli Ty sama stwierdzisz, że nie chcesz już z nim być, to poprawne relacje są Wam niezbędne ze względu, ze macie 2 dzieci.
75 2017-08-03 09:50:45 Ostatnio edytowany przez nataliabukwas (2017-08-03 09:55:33)
Dokładnie, alimenty to podstawa niech on nie mysli ze wywinie sie od odpowiedzialnosci. Chciał odejsc to teraz sa tego skutki. I nie kontaktuj sie z nim. Bedzie chciał to sam zadzwoni lub odwiedzi. Szukaj pracy, załatw zlobek, popros swoja rodzinę o pomoc. Wypłata, 500+, alimenty...dasz sobie radę. A z czasem spotkasz kogoś kto nie bedzie traktował ciebie jak kuli u nogi tylko jak samodzielną, piękną i dumną mamę i kobietę. Zdaję sobie sprawę że życie z kimś jest łatwiejsze, że on wraz ze swoim odejsciem zabrał ci te bezpieczenstwo, wsparcie. Ale wyjdziesz jeszcze z tego silniejsza.
A jesli chodzi o ewentualnie inna kobietę...pomysl, ze nawet gdyby ja miał to jaka z niego partia? Facet mieszkajacy u mamusi, nieodpowiedzialny, z alimentami...moze na chwile kogos sobie znajdzie. A jak zrobi jeszcze jakiejs dziecko to w ogole sie pograzy. A jeszcze jak jest pijacy to w ogole masakra. Dbaj o siebie i dzieci a nim sie nie przejmuj, jest dorosły i powinien wiedziec co nalezy robic.
Wydaje mi się,, że chodzi mi o to, że jednak zawsze miałam takie zabezpieczenie, że jak coś się stanie to on jest. Ze wróci do domu i jeśli coś się stanie to mam kogoś kto jest. Bo było tak, że nie ważne czy zły czy nie to jednak jak dziecko chore czy ja to zawsze był żeby zawieźć do lekarza. W nocy, o każdej porze dnia. Nie wiem tak naprawdę czego mi brakuje.. To Chyba przyzwyczajenie. I zazdrość, że innej da to co dawał nam kiedyś.
On teraz za 2 dni wyjeżdża całkiem do matki. Nie będzie go i się boję
Ale jak mogłaś na niego liczyć? Wiecznie nieobecny, zmęczony, nie potrafiący położyć dziecka spać. Jednocześnie będący na każde skinienie toksycznej tesciowej. Jak dla mnie to nie ma nic wspolnego z pomoca i wsparciem...
77 2017-08-03 10:31:57 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2017-08-03 10:33:48)
Vivian, przekręcasz rzeczywistość teraz. Za problemy w związku zawsze są winne dwie osoby i w tym przypadku też tak jest. Ty uwiesiłaś się na swoim mężu i to on stał się odskocznią dla Ciebie od dzieci i życia codziennego. A on inaczej, po pracy szukał w domu spokoju i oazy Ciepła, a otrzymywał wieczne roszczenia. Oczywiście opieka nad 2 małych dzieci to nie lada wyzwanie ale nie usprawiedliwia to wiecznych pretensji do męża. Moim zdaniem gdzieś zgubiliście siebie w natłoku codziennych spraw.
Szanse na Wasze pojednanie byłyby gdybyście trochę odpuścili. Ty przestań go inwigilować i zacznij rozmawiać spokojnie, bez tych wiecznych pretensji które aż bija z Twoich postów. Pierwsze co musisz zrobić to wystąpić do sądu o alimenty jeśli nie porozumieliście się co do wysokości ich płacenia. A potem przestań się z nim kontaktować, daj mu poczuć tej "wolności" a powoli Wasze relacje będą bardziej przyjazne. Nawet jeśli Ty sama stwierdzisz, że nie chcesz już z nim być, to poprawne relacje są Wam niezbędne ze względu, ze macie 2 dzieci.
A Ty chyba dokladnie nie przeczytalas postow Autorki w watku.
Ona nie robi z siebie swietej i pisze wyraznie, ze moze przegiela z ciaglym dopominaniem sie o uwage. Ale zwaz rowniez, ze jej maz, zamiast usilowac problem rozwiazac, po prostu uciekal z domu do kolegow i kieliszka. Ze nawet jak ona zaoferowala sie pojsc do pracy na pol etatu, to mezulek zaraz zaczal krecic nosem, bo wymagaloby to od niego zajeciem sie dziecmi wieczorem- takie wielkie poswiecenie! A w koncu, wziaz dope w troki i dal noge do mamusi, grozac zonie, ze nie bedzie placil zadnych alimentow na wlasne potomstwo. Fantastyczny z niego ojciec rodziny.
Przepraszam, ze nie odnajduje ani cienia powodu, by starac sie odzyskac tego "diamenta".
takata napisał/a:Vivian, przekręcasz rzeczywistość teraz. Za problemy w związku zawsze są winne dwie osoby i w tym przypadku też tak jest. Ty uwiesiłaś się na swoim mężu i to on stał się odskocznią dla Ciebie od dzieci i życia codziennego. A on inaczej, po pracy szukał w domu spokoju i oazy Ciepła, a otrzymywał wieczne roszczenia. Oczywiście opieka nad 2 małych dzieci to nie lada wyzwanie ale nie usprawiedliwia to wiecznych pretensji do męża. Moim zdaniem gdzieś zgubiliście siebie w natłoku codziennych spraw.
Szanse na Wasze pojednanie byłyby gdybyście trochę odpuścili. Ty przestań go inwigilować i zacznij rozmawiać spokojnie, bez tych wiecznych pretensji które aż bija z Twoich postów. Pierwsze co musisz zrobić to wystąpić do sądu o alimenty jeśli nie porozumieliście się co do wysokości ich płacenia. A potem przestań się z nim kontaktować, daj mu poczuć tej "wolności" a powoli Wasze relacje będą bardziej przyjazne. Nawet jeśli Ty sama stwierdzisz, że nie chcesz już z nim być, to poprawne relacje są Wam niezbędne ze względu, ze macie 2 dzieci.A Ty chyba dokladnie nie przeczytalas postow Autorki w watku.
Ona nie robi z siebie swietej i pisze wyraznie, ze moze przegiela z ciaglym dopominaniem sie o uwage. Ale zwaz rowniez, ze jej maz, zamiast usilowac problem rozwiazac, po prostu uciekal z domu do kolegow i kieliszka. Ze nawet jak ona zaoferowala sie pojsc do pracy na pol etatu, to mezulek zaraz zaczal krecic nosem, bo wymagaloby to od niego zajeciem sie dziecmi wieczorem- takie wielkie poswiecenie!
A w koncu, wziaz dope w troki i dal noge do mamusi, grozac zonie, ze nie bedzie placil zadnych alimentow na wlasne potomstwo. Fantastyczny z niego ojciec rodziny.
Przepraszam, ze nie odnajduje ani cienia powodu, by starac sie odzyskac tego "diamenta".
Ty nie odnajdujesz powodu ale Vivian tak :-)
Nie chodzi tu o to żeby powiedzieć jej, - Twój maż to patałach rozwiedź się z nim, bo jeśli chciałaby to zrobić to nie pisałaby tu o tym, tylko podała sprawę o rozwód.
Z tego co zrozumiałam Vivian chce ratować to małżeństwo, wiec rada jest jedna - musi odpuścić i dać sobie i jemu czas.
Widocznie chłop ma cos w sobie, że autorka darzy go miłością i na pewno nie jest to tylko 2 dzieci..
Takata, lek przed przyszloscia i wspoluzaleznienie to nie jest milosc, chociaz Vivian sie moze tak wydawac. Oczywiscie ona zrobi, co bedzie uwazala za stosowne, ale po to jest forum by mogla tez poczytac co na ten temat mysla osoby postronne.
Mnie sie wydaje, ze ten jej maz zachowuje sie jak niedojrzaly fragles, ktory w dodatku jest niesamowitym egoista. Wcale bym sie nie zdziwila jezeli za tym kryje sie tez jakas boczniara (podobno sie wypiera, ale ja bym tam mu guzik wierzyla).
Takata, lek przed przyszloscia i wspoluzaleznienie to nie jest milosc, chociaz Vivian sie moze tak wydawac. Oczywiscie ona zrobi, co bedzie uwazala za stosowne, ale po to jest forum by mogla tez poczytac co na ten temat mysla osoby postronne.
Mnie sie wydaje, ze ten jej maz zachowuje sie jak niedojrzaly fragles, ktory w dodatku jest niesamowitym egoista. Wcale bym sie nie zdziwila jezeli za tym kryje sie tez jakas boczniara (podobno sie wypiera, ale ja bym tam mu guzik wierzyla).
Beyon, jesteś naprawdę odważna, że po paru postach autorki suponujesz iż jej uczucie do męża to zwykły strach przed przyszłością i współuzależnienie.
Jak dla mnie to ona wyraźnie napisała na początku, ze go kocha i ze dała dupy ciągłymi pretensjami do niego.
Nie wiemy co tak naprawdę jest przyczyną jego odejścia, bo jego zachowanie obecnie wskazuje na boczniarę, choć Vivian temu zaprzecza.
Co by nie było i jakkolwiek nie miałoby się to skończyć, to separacja na tym etapie jest wskazana i trochę dystansu do siebie i innych..
Vivian, przekręcasz rzeczywistość teraz. Za problemy w związku zawsze są winne dwie osoby i w tym przypadku też tak jest. Ty uwiesiłaś się na swoim mężu i to on stał się odskocznią dla Ciebie od dzieci i życia codziennego. A on inaczej, po pracy szukał w domu spokoju i oazy Ciepła, a otrzymywał wieczne roszczenia. Oczywiście opieka nad 2 małych dzieci to nie lada wyzwanie ale nie usprawiedliwia to wiecznych pretensji do męża. Moim zdaniem gdzieś zgubiliście siebie w natłoku codziennych spraw.
Szanse na Wasze pojednanie byłyby gdybyście trochę odpuścili. Ty przestań go inwigilować i zacznij rozmawiać spokojnie, bez tych wiecznych pretensji które aż bija z Twoich postów. Pierwsze co musisz zrobić to wystąpić do sądu o alimenty jeśli nie porozumieliście się co do wysokości ich płacenia. A potem przestań się z nim kontaktować, daj mu poczuć tej "wolności" a powoli Wasze relacje będą bardziej przyjazne. Nawet jeśli Ty sama stwierdzisz, że nie chcesz już z nim być, to poprawne relacje są Wam niezbędne ze względu, ze macie 2 dzieci.
Niby skąd wiadomo, że za problemy odpowiadają dwie strony? To taki stereotyp powielany i upraszczający każdy rodzinny problem. A to nie może być jedna osoba skrajnie nieodpowiedzialna i niedojrzała, która sama w sobie generuje problemy? Że co niby druga strona ma robić? I czemu ma na równi odpowiadać?
To tak jak ze zdradzającymi. Tłumaczy się ich, że widocznie w domu nie mieli czegoś tam. Jak nie mieli, mogli rozmawiać, mogli też zakończyć związek, jeśli tego nie zrobili, znaczy że są słabi, bez honoru i sami odpowiadają za rozpad związku.
Ja bardziej myślę, że Vivian trochę na siłę próbuje dostrzec swoje błędy. W gruncie rzeczy tak jest łatwiej, jeśli chce się nadal być z tą drugą osobą. A ja również uważam, że jeśli pan ograniczał się tylko do zarabiania, w domu olewał dzieci i żonę, nigdy jej nie pomagał, nie wysłuchał, nie wspierał, to jednak mogła ona się czuć tym faktem słusznie sfrustrowana.
Że nieodpowiedzialny z niego człowiek i kompletnie niedojrzały świadczą jego kolejne czyny. Jak można zostawić na pastwę losu matkę swoich dzieci i co ważniejsze własne dzieci, nie martwić się, czy mają co jeść itp. Zabrał zabawki i poszedł na swoje podwórko. Zwyczajnie nie dorósł do posiadania rodziny i odpowiedzialności za nią.
Ja również nie pojmuję, jak można kogoś takiego bronić i szukać dla niego usprawiedliwienia.
Nawet jak chce sie rozstac to wydaje mi się, ze nalezałoby zrobic to tak zeby zona z dziecmi miała ten bezpieczny kat, upewnic sie ze sobie poradza bez niego i odejsc. Jak meżczyzna z klasą a nie burak. A on zachowuje sie jakby sie mscil nie wiadomo za co. Co z tego ze ona miała jakies pretensje. Jest jego zona i ma tez cos do powiedzenia. A nie stłamszona bedzie siedziała w domu bo Pan przyszedl z pracy. A podział obowiazkow domowych owszem jesli kobieta siedzi w domu zajmuje sie domem, ale jak poprosi o pomoc czy wspolne spedzenie czasu (poprosi! jakby laske robił) to juz urazony Pan nie moze na to sie zgodzic bo zmeczony? Po co w takim razie rodzine zakładał. Teraz wielce zdziwiony obowiazkami, organizacja czasu. A na co ona ma teraz czekac, az Pan sie obudzi z letargu? Dzieci rosna, potrzebuja uwagi, rozwijaja sie a co miesiac wydatki. On teraz sam za siebie odpowiada a ona za 3 osoby. I to Vivian jest tu osoba porzucona i teraz jak jeszcze bedzie go przepraszała i prosiła zeby wrocil to on jeszcze bardziej bedzie chciał jej wejsc na glowe. On sam musi zrozumiec, że matka nie da mu tego co dawała żona, dzieci, wspolne z nimi mieszkanie. I sam niech sie przyczłapie na jakis nowych warunkach i zasadach. Vivian-jedyne na co mu pozwalaj to na kontakty z dziecmi, niech je odwiedza jak juz "odpocznie". A całą reszte ułóż sobie sama. Z czasem zdecydujesz czy chcesz z nim byc.
83 2017-08-03 14:38:40 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-03 14:41:06)
Co z tego ze ona miała jakies pretensje. Jest jego zona i ma tez cos do powiedzenia. A nie stłamszona bedzie siedziała w domu bo Pan przyszedl z pracy.
Twoje pytanie można zadać także w druga stronę. Czy on nie mógł już mieć dosyć sytuacji, w której po całodniowej pracy w domu czekały na niego tylko wymówki, pretensje, żale i dodatkowe obowiązki? Myślisz, że on nie potrzebował odpoczynku, zrozumienia i docenienia tak samo jak jego żona. Oni oboje sobie tego nie dawali. Oboje nie potrafili okazywać sobie wdzięczność za to, co każde z nich robiło na rzecz ich rodziny. Zapomnieli, że inwestowanie w partnera, to inwestowanie w siebie.
Taki układ był skazany na rozpad. Mąż Vivian wybrał ucieczkę, najpierw w alkohol i spotkania z kolegami, później już całkowicie ewakuował się ze związku, który stał się udręką dla nich dwojga. Może były i fajne momenty, ale przeważały żale, frustracja, pretensje, brak zrozumienia. On to uciął, a cała złość i furia, którą Vivian skierowała po rozstaniu na niego tylko utwierdziła go w przekonaniu, że dobrze postąpił. Gdyby Vivian zaczęła od spokojnych rozmów, jak on sobie wyobraża po odejściu ich relacje, ich wspólne wychowywanie dzieci, to może byłoby mu trudniej odejść. Może wówczas zobaczyłby w niej osobę, z którą związał się przed kilkoma latami. Teraz widzi w niej tylko zołzę i heterę, która zamieniła jego życie w pasmo smutków, frustracji i przygnębienia.
Nie bronię go, bo postąpił nie fair, ale kij ma dwa końce.
Dziękuję bardo wszystkim za opinie. Potrzebuję każdej, żeby móc otworzyć oczy.
Nie, to nie jest tylko chęć posiadania go, żeby po prostu był. Nie.
Kocham go, będę kochać nadal bo ja nie potrafię tak po prostu mimo tego co zrobił usunąć go z serca. Co nie znaczy, że jestem naiwna i nie mam w sobie do niego nienawiści i żalu za to co zrobił i mówił, jak ostatnio mnie potraktował. Wieczorami siedzę i myślę o tym co ja do niego czuje. Zastanawiam się jak to się stało, że tak wspaniały człowiek (wcześniej kiedy poświęcał się tylko nam, kiedy żył jego ojciec) zmienił się w diabła,którego nie obchodzi nic oprócz własnej wygody i szczęścia. Wierzcie lub nie, robił dla nas wszystko, był po prostu tatą i gdybyście zobaczyly jak traktował starsze dziecko (bo młodszego jeszcze nie było) to serce by wam miękło. To on był ten śmieszny, towarzysz zabaw, obrońca kiedy mama powie "nie" albo nakrzyczy. Zasypiali razem, kapal go karmi, no mowie Wam bylo jak w bajce. Później zmarł jego tata, ja zaszlam w ciążę i zaczęło się coś psuć. Nie było to jakieś straszne ale już był bardziej oschły. Zauważyłam że mama jego dzwoni do niego tylko kiedy on był w pracy.
Nie chcę zrzucać też na nią ale ewidentnie widziałam zmianę po kontakcie z nią..
Znam go, wiem że ten człowiek to nie jest on.. Nie wierzę, że jest dla nas taki bo sam doszedł do wniosku, że na to zasluzylismy. Od początku był rozdarty na początku bardziej a później już do końca.. Z chwili na chwilę, agresja, spokój, chamstwo, ciepło, problem, zgoda, i tak w kółko. Jednego dnia "nie bój się pomogę Ci ze wszystkim" na drugi dzień "nic nie muszę Ci pomagać". Dlatego ciężko mi to zrozumieć, jakoś po 3tygodniach napisal mi, że nie wie czy dobrze robi I że ma wszystkiego dosyć chociaż z nim nie rozmawiałam wtedy od 2 dni. Widziałam, że był w okropnym amoku parę razy. Mówił ale nie wiedział co mówi, bo za chwilę zmieniał zdanie jak pobył chwilę że mną. Od wejścia wkurzony, i zaraz zmiana. Jestem wykończona psychicznie bo nie wiem na co się nastawić, jaki będzie tym razem i co usłyszę?
nataliabukwas napisał/a:Co z tego ze ona miała jakies pretensje. Jest jego zona i ma tez cos do powiedzenia. A nie stłamszona bedzie siedziała w domu bo Pan przyszedl z pracy.
Twoje pytanie można zadać także w druga stronę. Czy on nie mógł już mieć dosyć sytuacji, w której po całodniowej pracy w domu czekały na niego tylko wymówki, pretensje, żale i dodatkowe obowiązki? Myślisz, że on nie potrzebował odpoczynku, zrozumienia i docenienia tak samo jak jego żona. Oni oboje sobie tego nie dawali. Oboje nie potrafili okazywać sobie wdzięczność za to, co każde z nich robiło na rzecz ich rodziny. Zapomnieli, że inwestowanie w partnera, to inwestowanie w siebie.
Taki układ był skazany na rozpad. Mąż Vivian wybrał ucieczkę, najpierw w alkohol i spotkania z kolegami, później już całkowicie ewakuował się ze związku, który stał się udręką dla nich dwojga. Może były i fajne momenty, ale przeważały żale, frustracja, pretensje, brak zrozumienia. On to uciął, a cała złość i furia, którą Vivian skierowała po rozstaniu na niego tylko utwierdziła go w przekonaniu, że dobrze postąpił. Gdyby Vivian zaczęła od spokojnych rozmów, jak on sobie wyobraża po odejściu ich relacje, ich wspólne wychowywanie dzieci, to może byłoby mu trudniej odejść. Może wówczas zobaczyłby w niej osobę, z którą związał się przed kilkoma latami. Teraz widzi w niej tylko zołzę i heterę, która zamieniła jego życie w pasmo smutków, frustracji i przygnębienia.
Nie bronię go, bo postąpił nie fair, ale kij ma dwa końce.
Nie.. To nie tak ze od progu miał pretensje. Pisałam wcześniej, że prosiłam go o coś, czekałam tydzień, dwa, w tym czasie mil spokój na który zasługiwal a ja jeśli nie widziałam. Nawet próby polepszenia relacji z jego strony to mu mówiłam, co myślałam. Owszem mogło go to z jednej strony wkurzać ale czy mnie nie mogło też wkurzać to, że prosiłam kogoś kogo kocham o chwilę uwagi, relaxu przed tv, nie wycieczki kilometrowe czy nie wiem sprzątanie, prasowanie czy coś wymagającego wysiłku. Powtarzam, relax przed tv przy piwie i filmie. Lub kolacja kiedy dzieci idą spać.. Brakowało mi go po prostu.
Brakowało mi go po prostu.
To zrozumiałe. Gdy dzieci są małe, to obowiązków jest po kokardy. To katorżnicza praca. Twój mąż tak samo nie doceniał, nie rozumiał i nie wspierał ciebie jak ty jego. Wy po prostu mieliście sposób komunikowania się do luftu. Zamiast mu mówić, co on powinien robić, czuć, jak się zachowywać, to lepiej abyś mu mówiła, że ci go brakuje, że tęskinisz. Nie, że dzieci go potrzebują, albo, że potrzebujesz jego pomocy i obecności, ale to, co ty czujesz. Rozumiesz różnicę?
nataliabukwas napisał/a:Co z tego ze ona miała jakies pretensje. Jest jego zona i ma tez cos do powiedzenia. A nie stłamszona bedzie siedziała w domu bo Pan przyszedl z pracy.
Twoje pytanie można zadać także w druga stronę. Czy on nie mógł już mieć dosyć sytuacji, w której po całodniowej pracy w domu czekały na niego tylko wymówki, pretensje, żale i dodatkowe obowiązki? Myślisz, że on nie potrzebował odpoczynku, zrozumienia i docenienia tak samo jak jego żona. Oni oboje sobie tego nie dawali. Oboje nie potrafili okazywać sobie wdzięczność za to, co każde z nich robiło na rzecz ich rodziny. Zapomnieli, że inwestowanie w partnera, to inwestowanie w siebie.
Taki układ był skazany na rozpad. Mąż Vivian wybrał ucieczkę, najpierw w alkohol i spotkania z kolegami, później już całkowicie ewakuował się ze związku, który stał się udręką dla nich dwojga. Może były i fajne momenty, ale przeważały żale, frustracja, pretensje, brak zrozumienia. On to uciął, a cała złość i furia, którą Vivian skierowała po rozstaniu na niego tylko utwierdziła go w przekonaniu, że dobrze postąpił. Gdyby Vivian zaczęła od spokojnych rozmów, jak on sobie wyobraża po odejściu ich relacje, ich wspólne wychowywanie dzieci, to może byłoby mu trudniej odejść. Może wówczas zobaczyłby w niej osobę, z którą związał się przed kilkoma latami. Teraz widzi w niej tylko zołzę i heterę, która zamieniła jego życie w pasmo smutków, frustracji i przygnębienia.
Nie bronię go, bo postąpił nie fair, ale kij ma dwa końce.
Dlaczego zołzę I heterę? Z całym szacunkiem, nigdy nie mówiłam do niego w sposób w jaki on do mnie się odzywał ostatnio. Każdy kij ma dwa konce owszem.. Jeśli on się zmienia w stosunku do nas na gorsze to ja nie jestem z kamienia niestety.. Do winy się przyznaję oczywiście bo może powinnam się uciszyć i dać mu spokój ale ja też coś robiłam, też cały dzień miałam zajęty, miał wyprane, ugotowane, posprzątane, dzieci uspane. Związek to uczucie i ciepło, bliskość a ja tego nie dostałam pod pretekstem zmęczenia i tego, że on już nie ma potrzeby okazywać uczucia. Było mi przykro
vivian27 napisał/a:Brakowało mi go po prostu.
To zrozumiałe. Gdy dzieci są małe, to obowiązków jest po kokardy. To katorżnicza praca. Twój mąż tak samo nie doceniał, nie rozumiał i nie wspierał ciebie jak ty jego. Wy po prostu mieliście sposób komunikowania się do luftu. Zamiast mu mówić, co on powinien robić, czuć, jak się zachowywać, to lepiej abyś mu mówiła, że ci go brakuje, że tęskinisz. Nie, że dzieci go potrzebują, albo, że potrzebujesz jego pomocy i obecności, ale to, co ty czujesz. Rozumiesz różnicę?
Mówiłam mu, że czuję się niekochana i że brakuje mi jego ciepła. Jeśli już była mowa o reszcie, mówiłam że brakuje mi naszej rodziny w komplecie. Razem
powtarzał mi, że wymyślam. Ze ludzie mają gorsze problemy i żyją...
nataliabukwas napisał/a:Co z tego ze ona miała jakies pretensje. Jest jego zona i ma tez cos do powiedzenia. A nie stłamszona bedzie siedziała w domu bo Pan przyszedl z pracy.
Twoje pytanie można zadać także w druga stronę. Czy on nie mógł już mieć dosyć sytuacji, w której po całodniowej pracy w domu czekały na niego tylko wymówki, pretensje, żale i dodatkowe obowiązki? Myślisz, że on nie potrzebował odpoczynku, zrozumienia i docenienia tak samo jak jego żona. Oni oboje sobie tego nie dawali. Oboje nie potrafili okazywać sobie wdzięczność za to, co każde z nich robiło na rzecz ich rodziny. Zapomnieli, że inwestowanie w partnera, to inwestowanie w siebie.
Taki układ był skazany na rozpad. Mąż Vivian wybrał ucieczkę, najpierw w alkohol i spotkania z kolegami, później już całkowicie ewakuował się ze związku, który stał się udręką dla nich dwojga. Może były i fajne momenty, ale przeważały żale, frustracja, pretensje, brak zrozumienia. On to uciął, a cała złość i furia, którą Vivian skierowała po rozstaniu na niego tylko utwierdziła go w przekonaniu, że dobrze postąpił. Gdyby Vivian zaczęła od spokojnych rozmów, jak on sobie wyobraża po odejściu ich relacje, ich wspólne wychowywanie dzieci, to może byłoby mu trudniej odejść. Może wówczas zobaczyłby w niej osobę, z którą związał się przed kilkoma latami. Teraz widzi w niej tylko zołzę i heterę, która zamieniła jego życie w pasmo smutków, frustracji i przygnębienia.
Nie bronię go, bo postąpił nie fair, ale kij ma dwa końce.
Choć może masz rację.. Sama nie wiem co myśleć. To w zasadzie nie ma już znaczenia bo on podjął decyzję ostatecznie i nie widzę szans na powrót choć bym chciała odbudować cos..
Vivian,
Jeszcze jedno pytanie z innej strony. Czy tobie ktoś oprócz męża nie mógł pomóc w opiece nad dziećmi? Rodzice, rodzeństwo, koleżanki, zaprzyjaźniona sąsiadka, z którą mogłybyście wymiennie sobie pomagać?
A mnie sie wydaje, ze pokazal swoj prawdziwy charakter. Rozumiem, ze smierc ojca moze byc traumatyczna, rozumiem, ze mozna miec matke pijawke, ale to DOROSLY FACET. Jezeli mial problemy emocjonalne, to powinien byl o nich rozmawiac z Toba, albo z odpowiednim profesjonalista, a nie uciekac do kolegow i mamusi jak zaczelo byc ciezko.
A mnie sie wydaje, ze pokazal swoj prawdziwy charakter. Rozumiem, ze smierc ojca moze byc traumatyczna, rozumiem, ze mozna miec matke pijawke, ale to DOROSLY FACET. Jezeli mial problemy emocjonalne, to powinien byl o nich rozmawiac z Toba, albo z odpowiednim profesjonalista, a nie uciekac do kolegow i mamusi jak zaczelo byc ciezko.
Blackie, a nie wydaje ci się, że on to samo teraz myśli o Vivian? Że jak się dzieci urodziły, to wyszło, jaka ona jest naprawdę? Że tylko narzekała, wymagała i jęczała?
Summerka nie wiem czy dość uważnie czytasz moje posty..
95 2017-08-03 15:52:07 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-03 15:52:29)
Summerka nie wiem czy dość uważnie czytasz moje posty..
Mogłam przeoczyć, zapomnieć pewne informacje. Ostatecznie to nie udzielam się tylko w twoim wątku.
Czy do męża też odpowiadałaś pytaniami na pytania i oczekiwałaś, źe spamięta każde twoje słowo, czy jemu trochę odpuszczałaś?
96 2017-08-03 15:59:13 Ostatnio edytowany przez vivian27 (2017-08-03 16:01:04)
vivian27 napisał/a:Summerka nie wiem czy dość uważnie czytasz moje posty..
Mogłam przeoczyć, zapomnieć pewne informacje. Ostatecznie to nie udzielam się tylko w twoim wątku.
Czy do męża też odpowiadałaś pytaniami na pytania i oczekiwałaś, źe spamięta każde twoje słowo, czy jemu trochę odpuszczałaś?
Nie zauważyłam, żebym odpowiedziała pytaniem na pytanie. Czy Ty przyszłas tu wylać swoje frustracje czy wyrazić zdanie w danym temacie? Myślę, że jeśli mnie tak surowo oceniasz stając niejako w obronie mojego partnera to powinnaś znać dokładnie całą sytuację a nie wystawiać oceny na podstawie domysłów. Odpowiadam dość systematycznie na Twoje posty i myśle, że to nic trudnego doczytać o co chodzi. Widząc jednak jak mnie atakujesz, wydaje mi się, że bez względu na to co napisze, uznasz mnie za winną jędzę bo byłam tak strasznie niedobra, jakbym conajmniej kazała mu po pracy chodzić na kolanach do Częstochowy.
97 2017-08-03 16:05:11 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-03 16:08:35)
summerka88 napisał/a:vivian27 napisał/a:Summerka nie wiem czy dość uważnie czytasz moje posty..
Mogłam przeoczyć, zapomnieć pewne informacje. Ostatecznie to nie udzielam się tylko w twoim wątku.
Czy do męża też odpowiadałaś pytaniami na pytania i oczekiwałaś, źe spamięta każde twoje słowo, czy jemu trochę odpuszczałaś?Nie zauważyłam, żebym odpowiedziała pytaniem na pytanie. Czy Ty przyszłas tu wylać swoje frustracje czy wyrazić zdanie w danym temacie? Myślę, że jeśli mnie tak surowo oceniasz stając niejako w obronie mojego partnera to powinnaś znać dokładnie całą sytuację a nie wystawiać oceny na podstawie domysłów. Odpowiadam dość systematycznie na Twoje posty i myśle, że to nic trudnego doczytać o co chodzi. Widząc jednak jak mnie atakujesz, wydaje mi się, że bez względu na to co napisze, uznasz mnie za winną jędzę bo byłam tak strasznie niedobra, jakbym conajmniej kazała mu po pracy chodzić na kolanach do Częstochowy.
Vivian, chyba niezbyt uważnie czytasz moje posty.
Nie uważam cię za jędzę, ale sądzę, że za taką może uważać cię teraz twój mąż. To jednak jest zasadnicza różnica.
W mojej ocenie, wy OBOJE się po prostu NIE DOCENIALIŚCIE, NIE ROZUMIELIŚCIE, NIE SŁUCHALIŚCIE.
Nie rozumiem dlaczego tak cię zbulwersowało moje pytanie dotyczące pomocy że strony rodziny lub zaprzyjaźnionych osób. Opanuj trochę emocje i może po prostu spróbuj na nie odpowiedzieć, zamiast zarzucać mi złe intencje czy coś w tym stylu.
vivian27 napisał/a:summerka88 napisał/a:Mogłam przeoczyć, zapomnieć pewne informacje. Ostatecznie to nie udzielam się tylko w twoim wątku.
Czy do męża też odpowiadałaś pytaniami na pytania i oczekiwałaś, źe spamięta każde twoje słowo, czy jemu trochę odpuszczałaś?Nie zauważyłam, żebym odpowiedziała pytaniem na pytanie. Czy Ty przyszłas tu wylać swoje frustracje czy wyrazić zdanie w danym temacie? Myślę, że jeśli mnie tak surowo oceniasz stając niejako w obronie mojego partnera to powinnaś znać dokładnie całą sytuację a nie wystawiać oceny na podstawie domysłów. Odpowiadam dość systematycznie na Twoje posty i myśle, że to nic trudnego doczytać o co chodzi. Widząc jednak jak mnie atakujesz, wydaje mi się, że bez względu na to co napisze, uznasz mnie za winną jędzę bo byłam tak strasznie niedobra, jakbym conajmniej kazała mu po pracy chodzić na kolanach do Częstochowy.
Vivian, chyba niezbyt uważnie czytasz moje posty.
Nie uważam cię za jędzę, ale sądzę, że za taką może uważać cię teraz twój mąż. To jednak jest zasadnicza różnica.
W mojej ocenie, wy OBOJE się po prostu NIE DOCENIALIŚCIE, NIE ROZUMIELIŚCIE, NIE SŁUCHALIŚCIE.Nie rozumiem dlaczego tak cię zbulwersowało moje pytanie dotyczące pomocy że strony rodziny lub zaprzyjaźnionych osób. Opanuj trochę emocje i może po prostu spróbuj na nie odpowiedzieć, zamiast zarzucać mi złe intencje czy coś w tm stylu.
Nie chodziło mi o Twój post o rodzinie tylko o ten, w którym twierdzisz że kierowałam się złością I furią i mój facet miał prawo odejść. Wina leży po obu stronach i cały czas to powtarzam. To co pisze jest też kierowane emocjami bo sytuacja zmienia się ciągle.
Vivian,
Jeszcze jedno pytanie z innej strony. Czy tobie ktoś oprócz męża nie mógł pomóc w opiece nad dziećmi? Rodzice, rodzeństwo, koleżanki, zaprzyjaźniona sąsiadka, z którą mogłybyście wymiennie sobie pomagać?
Niestety ale mama i tata pracują całymi dniami, rodzeństwo mieszka daleko. Bez problemu Ci odpowiem bo nie do tego postu był mój komentarz i się pomieszało
100 2017-08-03 16:17:57 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-03 16:18:47)
summerka88 napisał/a:vivian27 napisał/a:Nie zauważyłam, żebym odpowiedziała pytaniem na pytanie. Czy Ty przyszłas tu wylać swoje frustracje czy wyrazić zdanie w danym temacie? Myślę, że jeśli mnie tak surowo oceniasz stając niejako w obronie mojego partnera to powinnaś znać dokładnie całą sytuację a nie wystawiać oceny na podstawie domysłów. Odpowiadam dość systematycznie na Twoje posty i myśle, że to nic trudnego doczytać o co chodzi. Widząc jednak jak mnie atakujesz, wydaje mi się, że bez względu na to co napisze, uznasz mnie za winną jędzę bo byłam tak strasznie niedobra, jakbym conajmniej kazała mu po pracy chodzić na kolanach do Częstochowy.
Vivian, chyba niezbyt uważnie czytasz moje posty.
Nie uważam cię za jędzę, ale sądzę, że za taką może uważać cię teraz twój mąż. To jednak jest zasadnicza różnica.
W mojej ocenie, wy OBOJE się po prostu NIE DOCENIALIŚCIE, NIE ROZUMIELIŚCIE, NIE SŁUCHALIŚCIE.Nie rozumiem dlaczego tak cię zbulwersowało moje pytanie dotyczące pomocy że strony rodziny lub zaprzyjaźnionych osób. Opanuj trochę emocje i może po prostu spróbuj na nie odpowiedzieć, zamiast zarzucać mi złe intencje czy coś w tm stylu.
Nie chodziło mi o Twój post o rodzinie tylko o ten, w którym twierdzisz że kierowałam się złością I furią i mój facet miał prawo odejść. Wina leży po obu stronach i cały czas to powtarzam. To co pisze jest też kierowane emocjami bo sytuacja zmienia się ciągle.
Tak zrozumiałam twoje wcześniejsze posty, w których pisałaś, że teraz już za późno, że za dużo padło przykrych słów z obu stron. Wystarczy zaprzeczyć, nie musisz od razu przypisywać mi złych intencji. Zresztą nieważne
101 2017-08-03 16:24:14 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-03 16:25:50)
summerka88 napisał/a:Vivian,
Jeszcze jedno pytanie z innej strony. Czy tobie ktoś oprócz męża nie mógł pomóc w opiece nad dziećmi? Rodzice, rodzeństwo, koleżanki, zaprzyjaźniona sąsiadka, z którą mogłybyście wymiennie sobie pomagać?Niestety ale mama i tata pracują całymi dniami, rodzeństwo mieszka daleko. Bez problemu Ci odpowiem bo nie do tego postu był mój komentarz i się pomieszało
A jakieś koleżanki, znajome?
Kobiety od zawsze potrafiły sobie tworzyć grupy wsparcia. Myślę, że jednym z problemów, który odbija się teraz tobie czkawką jest to, że zawiesiłaś całą swoją potrzebę kontaktu z dorosłymi ludźmi na mężu. Gdyby w twoim otoczeniu były osoby, które mogłyby cię wspierać i słowem, i czynem byłoby ci łatwiej i nie oczekiwalabyś od męża, że wszystkie wolne chwile będzie spędzał z tobą i dziećmi. Podobnie zresztą jak ty byłaś gotowa poświęcać mu cały swój czas wolny od dzieci.
vivian27 napisał/a:summerka88 napisał/a:Vivian,
Jeszcze jedno pytanie z innej strony. Czy tobie ktoś oprócz męża nie mógł pomóc w opiece nad dziećmi? Rodzice, rodzeństwo, koleżanki, zaprzyjaźniona sąsiadka, z którą mogłybyście wymiennie sobie pomagać?Niestety ale mama i tata pracują całymi dniami, rodzeństwo mieszka daleko. Bez problemu Ci odpowiem bo nie do tego postu był mój komentarz i się pomieszało
A jakieś koleżanki, znajome?
Kobiety od zawsze potrafiły sobie tworzyć grupy wsparcia. Myślę, że jednym z problemów, który odbija się teraz tobie czkawką jest to, że zawiesiłaś całą swoją potrzebę kontaktu z dorosłymi ludźmi na mężu. Gdyby w twoim otoczeniu były osoby, które mogłyby cię wspierać i słowem, i czynem byłoby ci łatwiej i nie oczekiwalabyś od męża, że wszystkie wolne chwile będzie spędzał z tobą i dziećmi. Podobnie zresztą jak ty byłaś gotowa poświęcać mu cały swój czas wolny od dzieci.
Poniekąd masz rację. Ale przeprowadziliśmy się do nowego miejsca i nie mam tu znajomych, po urodzeniu drugiego dziecka zamknęłam się w sobie, nie dawałam sobie rady ze zmęczeniem i własnymi emocjami. Nie chciałam nigdzie wychodzić
Kto zawinił bardziej to chyba już nie ważne. Nie ma go i nie będzie. Choć chce po prostu zrozumiec co się stało i dlatego liczę na różne obektywne opinie, które choć trochę mnie pomogą nakierować..
summerka88 napisał/a:vivian27 napisał/a:Niestety ale mama i tata pracują całymi dniami, rodzeństwo mieszka daleko. Bez problemu Ci odpowiem bo nie do tego postu był mój komentarz i się pomieszało
A jakieś koleżanki, znajome?
Kobiety od zawsze potrafiły sobie tworzyć grupy wsparcia. Myślę, że jednym z problemów, który odbija się teraz tobie czkawką jest to, że zawiesiłaś całą swoją potrzebę kontaktu z dorosłymi ludźmi na mężu. Gdyby w twoim otoczeniu były osoby, które mogłyby cię wspierać i słowem, i czynem byłoby ci łatwiej i nie oczekiwalabyś od męża, że wszystkie wolne chwile będzie spędzał z tobą i dziećmi. Podobnie zresztą jak ty byłaś gotowa poświęcać mu cały swój czas wolny od dzieci.Poniekąd masz rację. Ale przeprowadziliśmy się do nowego miejsca i nie mam tu znajomych, po urodzeniu drugiego dziecka zamknęłam się w sobie, nie dawałam sobie rady ze zmęczeniem i własnymi emocjami. Nie chciałam nigdzie wychodzić
Vivian, przeszłości już nie zmienimy, ale warto wyciągać wnioski na przyszłość. Dlatego część rzeczy, o których ci tutaj piszę.
To, co bym ci teraz doradzała, to potraktować swojego partnera jak człowieka. Spróbuj spotkać się z nim bez dzieci i porozmawiaj, jak mają teraz wyglądać wasze relacje. Przecież możesz mu powiedzieć to wszystko, co sama już przemyślałaś i zrozumiałaś, źe pogubiliście się gdzieś w gąszczu życiowych problemów, swoich własnych oczekiwań i pragnień. Ale przecież macie dzieci i musicie "współpracować" dla ich dobra. Na spokojnie i bez nerwów spróbuj poznać jego zapatrywania na opiekę nad dziećmi, ich utrzymanie.
Zrozumiałe, że może być ci trudno wyciągnąć do niego dłoń, ale ktoś musi być pierwszy.
vivian27 napisał/a:summerka88 napisał/a:A jakieś koleżanki, znajome?
Kobiety od zawsze potrafiły sobie tworzyć grupy wsparcia. Myślę, że jednym z problemów, który odbija się teraz tobie czkawką jest to, że zawiesiłaś całą swoją potrzebę kontaktu z dorosłymi ludźmi na mężu. Gdyby w twoim otoczeniu były osoby, które mogłyby cię wspierać i słowem, i czynem byłoby ci łatwiej i nie oczekiwalabyś od męża, że wszystkie wolne chwile będzie spędzał z tobą i dziećmi. Podobnie zresztą jak ty byłaś gotowa poświęcać mu cały swój czas wolny od dzieci.Poniekąd masz rację. Ale przeprowadziliśmy się do nowego miejsca i nie mam tu znajomych, po urodzeniu drugiego dziecka zamknęłam się w sobie, nie dawałam sobie rady ze zmęczeniem i własnymi emocjami. Nie chciałam nigdzie wychodzić
Vivian, przeszłości już nie zmienimy, ale warto wyciągać wnioski na przyszłość. Dlatego część rzeczy, o których ci tutaj piszę.
To, co bym ci teraz doradzała, to potraktować swojego partnera jak człowieka. Spróbuj spotkać się z nim bez dzieci i porozmawiaj, jak mają teraz wyglądać wasze relacje. Przecież możesz mu powiedzieć to wszystko, co sama już przemyślałaś i zrozumiałaś, źe pogubiliście się gdzieś w gąszczu życiowych problemów, swoich własnych oczekiwań i pragnień. Ale przecież macie dzieci i musicie "współpracować" dla ich dobra. Na spokojnie i bez nerwów spróbuj poznać jego zapatrywania na opiekę nad dziećmi, ich utrzymanie.
Zrozumiałe, że może być ci trudno wyciągnąć do niego dłoń, ale ktoś musi być pierwszy.
Spotkałam się z nim poza domem, bez dzieci. Jak tylko poruszałam temat naszych relacji to wywracał oczami i wzdychał patrząc na mnie ze wściekłością, że nie będzie gadał o tym tylko ile ma płacić i do kiedy musi w ogóle płacić robi mi jakieś pretensje, że widzę tylko pieniądze a do dzieci to on może raz w miesiącu przyjeżdżać przy dobrych wiatrach bo jak nie to raz na 3 miesiące. I on uważa, że to jest ok i on chce uczestniczyc w życiu dziecka przyjeżdżając 4 razy do roku. Dziś pracuje krócej, nie w głowie mu przyjście do dzieci. Jest z kumplem na zakupach
Spotkałam się z nim poza domem, bez dzieci. Jak tylko poruszałam temat naszych relacji to wywracał oczami i wzdychał patrząc na mnie ze wściekłością, że nie będzie gadał o tym tylko ile ma płacić i do kiedy musi w ogóle płacić
robi mi jakieś pretensje, że widzę tylko pieniądze a do dzieci to on może raz w miesiącu przyjeżdżać przy dobrych wiatrach bo jak nie to raz na 3 miesiące. I on uważa, że to jest ok i on chce uczestniczyc w życiu dziecka przyjeżdżając 4 razy do roku. Dziś pracuje krócej, nie w głowie mu przyjście do dzieci. Jest z kumplem na zakupach
To, co robisz, jest w takim razie bardzo odpowiedzialne. Nie masz wpływu na to, jakim on chce być ojcem. Nie zmusisz go, żeby dbał o relacje z własnymi dziećmi. To smutne i niesprawiedliwe, że one ucierpią na waszym rozstaniu, ale to wybór twojego partnera i jego odpowiedzialność.
vivian27 napisał/a:Spotkałam się z nim poza domem, bez dzieci. Jak tylko poruszałam temat naszych relacji to wywracał oczami i wzdychał patrząc na mnie ze wściekłością, że nie będzie gadał o tym tylko ile ma płacić i do kiedy musi w ogóle płacić
robi mi jakieś pretensje, że widzę tylko pieniądze a do dzieci to on może raz w miesiącu przyjeżdżać przy dobrych wiatrach bo jak nie to raz na 3 miesiące. I on uważa, że to jest ok i on chce uczestniczyc w życiu dziecka przyjeżdżając 4 razy do roku. Dziś pracuje krócej, nie w głowie mu przyjście do dzieci. Jest z kumplem na zakupach
To, co robisz, jest w takim razie bardzo odpowiedzialne. Nie masz wpływu na to, jakim on chce być ojcem. Nie zmusisz go, żeby dbał o relacje z własnymi dziećmi. To smutne i niesprawiedliwe, że one ucierpią na waszym rozstaniu, ale to wybór twojego partnera i jego odpowiedzialność.
Tak, to mnie boli najbardziej. Starsze dziecko nie rozumie dlaczego tatusia nie ma. On nie kwapil sie żeby wytłumaczyć że go kocha i tęskni ale nie może z nami byc czy coś w tym stylu. To ja mu powtarzam, że tatuś kocha o tęskni ale musi dużo pracować więc nie będzie go z nami. On ciągle pyta czy tata go kocha..
108 2017-08-03 17:18:31 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-03 17:18:56)
summerka88 napisał/a:vivian27 napisał/a:Spotkałam się z nim poza domem, bez dzieci. Jak tylko poruszałam temat naszych relacji to wywracał oczami i wzdychał patrząc na mnie ze wściekłością, że nie będzie gadał o tym tylko ile ma płacić i do kiedy musi w ogóle płacić
robi mi jakieś pretensje, że widzę tylko pieniądze a do dzieci to on może raz w miesiącu przyjeżdżać przy dobrych wiatrach bo jak nie to raz na 3 miesiące. I on uważa, że to jest ok i on chce uczestniczyc w życiu dziecka przyjeżdżając 4 razy do roku. Dziś pracuje krócej, nie w głowie mu przyjście do dzieci. Jest z kumplem na zakupach
To, co robisz, jest w takim razie bardzo odpowiedzialne. Nie masz wpływu na to, jakim on chce być ojcem. Nie zmusisz go, żeby dbał o relacje z własnymi dziećmi. To smutne i niesprawiedliwe, że one ucierpią na waszym rozstaniu, ale to wybór twojego partnera i jego odpowiedzialność.
Tak, to mnie boli najbardziej. Starsze dziecko nie rozumie dlaczego tatusia nie ma. On nie kwapil sie żeby wytłumaczyć że go kocha i tęskni ale nie może z nami byc czy coś w tym stylu. To ja mu powtarzam, że tatuś kocha o tęskni ale musi dużo pracować więc nie będzie go z nami. On ciągle pyta czy tata go kocha..
Tak, to musi być dla ciebie bolesne jako matki. Szkoda, że twój partner nie czuje, jak wielki ma sens dla dziecka i dla niego stworzenie więzi między nimi. Tak mi przykro. Musisz być silna, przetrwać ten trudny okres. Nie okłamuj dzieci, nie obiecuj, że tata przyjdzie, wróci. Bądź szczera i mów, że tata i mama nie mieszkają już razem, ale ich nadal kochacie i nigdy nie przestaniecie.
Nie wiem. Może sens ma poproszenie męża, żeby zadzwonił codziennie do dziecka i powiedział, że je kocha. Gdzieś czytałam wpis dorosłej już dzisiaj osoby, której rodzice rozstali się, żeby mówili dzieciom jak najczęściej oboje, że dziecko kochają i to, że rodzice nie są już razem nie ma z dzieckiem nic wspólnego.
109 2017-08-03 17:23:34 Ostatnio edytowany przez Emperror Rick (2017-08-03 17:25:14)
I prawidłowo że czujesz się jak kretynka i jest ci źle. Miałaś normalnego faceta i było ci mało. Zaszczułaś go swoją toksycznoscią więc nie dziwię mu się i w 100% rozumiem.
Sam kiedyś byłem w podobnej sytuacji. Sporo pracowałem nad rozwojem własnej działalności. Złapałem fajny kontakt, który zapewniłby nam spokój nawet na kilka lat, a moi pracownicy praktycznie sami by go obsługiwali pod moim nadzorem. No ale moja myszka ciągle robiła mi afery i wyrzuty z tego powodu.
Skończyło się tym, że wysłałem ją na 2-dniowe spa a w tym czasie spakowałem jej wszystkie rzeczy i zmieniłem zamki
vivian27 napisał/a:summerka88 napisał/a:To, co robisz, jest w takim razie bardzo odpowiedzialne. Nie masz wpływu na to, jakim on chce być ojcem. Nie zmusisz go, żeby dbał o relacje z własnymi dziećmi. To smutne i niesprawiedliwe, że one ucierpią na waszym rozstaniu, ale to wybór twojego partnera i jego odpowiedzialność.
Tak, to mnie boli najbardziej. Starsze dziecko nie rozumie dlaczego tatusia nie ma. On nie kwapil sie żeby wytłumaczyć że go kocha i tęskni ale nie może z nami byc czy coś w tym stylu. To ja mu powtarzam, że tatuś kocha o tęskni ale musi dużo pracować więc nie będzie go z nami. On ciągle pyta czy tata go kocha..
Tak, to musi być dla ciebie bolesne jako matki. Szkoda, że twój partner nie czuje, jak wielki ma sens dla dziecka i dla niego stworzenie więzi między nimi. Tak mi przykro. Musisz być silna, przetrwać ten trudny okres. Nie okłamuj dzieci, nie obiecuj, że tata przyjdzie, wróci. Bądź szczera i mów, że tata i mama nie mieszkają już razem, ale ich nadal kochacie i nigdy nie przestaniecie.
Nie wiem. Może sens ma poproszenie męża, żeby zadzwonił codziennie do dziecka i powiedział, że je kocha. Gdzieś czytałam wpis dorosłej już dzisiaj osoby, której rodzice rozstali się, żeby mówili dzieciom jak najczęściej oboje, że dziecko kochają i to, że rodzice nie są już razem nie ma z dzieckiem nic wspólnego.
Mówiłam mu, że to nie jego wina, że taty nie ma. Ze tata go kocha ale czasem tak jest ze mamusia z tatusiem razem nie mogą mieszkać. Ze tatusia już nie ma z nami, że będzie fajnie nam razem we trójkę i tak, że go kocham, że nadal oboje bardzo kochamy. Jest bardzo dzielny ale boli go to
I prawidłowo że czujesz się jak kretynka i jest ci źle. Miałaś normalnego faceta i było ci mało. Zaszczułaś go swoją toksycznoscią więc nie dziwię mu się i w 100% rozumiem.
Sam kiedyś byłem w podobnej sytuacji. Sporo pracowałem nad rozwojem własnej działalności. Złapałem fajny kontakt, który zapewniłby nam spokój nawet na kilka lat, a moi pracownicy praktycznie sami by go obsługiwali pod moim nadzorem. No ale moja myszka ciągle robiła mi afery i wyrzuty z tego powodu.
Skończyło się tym, że wysłałem ją na 2-dniowe spa a w tym czasie spakowałem jej wszystkie rzeczy i zmieniłem zamki
Oczekujesz owacji na stojąco? Co to ma wnieść tutaj? Czy ja w którymkolwiek poście napisałam, że jestem bez winy?
I prawidłowo że czujesz się jak kretynka i jest ci źle. Miałaś normalnego faceta i było ci mało. Zaszczułaś go swoją toksycznoscią więc nie dziwię mu się i w 100% rozumiem.
Sam kiedyś byłem w podobnej sytuacji. Sporo pracowałem nad rozwojem własnej działalności. Złapałem fajny kontakt, który zapewniłby nam spokój nawet na kilka lat, a moi pracownicy praktycznie sami by go obsługiwali pod moim nadzorem. No ale moja myszka ciągle robiła mi afery i wyrzuty z tego powodu.
Skończyło się tym, że wysłałem ją na 2-dniowe spa a w tym czasie spakowałem jej wszystkie rzeczy i zmieniłem zamki
Rozumiem, że już masz ten kontakt, a pracownicy nad nim pracują, skoro masz czas na czytanie babskiego forum i nawet rejestrowanie się na nim, żeby trochę popluć jadem? To może teraz pora, żebyś sobie kobiety poszukał? Czy żadna nie chce?
Autorko - na pewno Ci jest ciężko. Ale przypomnę i nadal będę przypominać, że musisz zadbać o finansowe sprawy dzieci... żeby się np. nie okazało za parę miesięcy, że sąd nie przyjmie wniosku, bo nie znasz aktualnego adresu...
Emperror Rick napisał/a:I prawidłowo że czujesz się jak kretynka i jest ci źle. Miałaś normalnego faceta i było ci mało. Zaszczułaś go swoją toksycznoscią więc nie dziwię mu się i w 100% rozumiem.
Sam kiedyś byłem w podobnej sytuacji. Sporo pracowałem nad rozwojem własnej działalności. Złapałem fajny kontakt, który zapewniłby nam spokój nawet na kilka lat, a moi pracownicy praktycznie sami by go obsługiwali pod moim nadzorem. No ale moja myszka ciągle robiła mi afery i wyrzuty z tego powodu.
Skończyło się tym, że wysłałem ją na 2-dniowe spa a w tym czasie spakowałem jej wszystkie rzeczy i zmieniłem zamki
Rozumiem, że już masz ten kontakt, a pracownicy nad nim pracują, skoro masz czas na czytanie babskiego forum i nawet rejestrowanie się na nim, żeby trochę popluć jadem? To może teraz pora, żebyś sobie kobiety poszukał? Czy żadna nie chce?
Autorko - na pewno Ci jest ciężko. Ale przypomnę i nadal będę przypominać, że musisz zadbać o finansowe sprawy dzieci... żeby się np. nie okazało za parę miesięcy, że sąd nie przyjmie wniosku, bo nie znasz aktualnego adresu...
Oczywiście, że zadbam jak najszybciej. Jutro składam pozew o alimenty. Znam adres jego matki więc pozew przyjdzie tam.
I bardzo dobrze. Ten tam wyzej chyba z choinki sie urwal. Nie ma nawet co komentowac jego wypowiedzi. Czas leczy rany, ty zrobilas wszystko zeby naprawic sytuacje wiecej sie nje da. Mozna tylko isc dalej. Mysle Vivian, ze ta sytuacja wyjdzie ci jeszcze na dobre. Badz silna, rozmawiaj z przyjaciolmi, rodzina. A dla farfocla pokaz ze jestes zajebista i ze stracil cos cenniejszego niz myslal. Ustalcie widzenia yak zebys i ty mogla miec weekend dla siebie. Powodzenia
I bardzo dobrze. Ten tam wyzej chyba z choinki sie urwal. Nie ma nawet co komentowac jego wypowiedzi. Czas leczy rany, ty zrobilas wszystko zeby naprawic sytuacje wiecej sie nje da. Mozna tylko isc dalej. Mysle Vivian, ze ta sytuacja wyjdzie ci jeszcze na dobre. Badz silna, rozmawiaj z przyjaciolmi, rodzina. A dla farfocla pokaz ze jestes zajebista i ze stracil cos cenniejszego niz myslal. Ustalcie widzenia yak zebys i ty mogla miec weekend dla siebie. Powodzenia
Dziękuję, myślę że znajdę swoją ukrytą siłę i pokaże mu, że będzie płacił czy tego chce czy nie chce. Poza tym dzisiaj mam przypływ sił, widze wszystko w jasnych barwach mimo, że i tak boli i będzie boleć ale z czasem coraz mniej. To była prawdziwa, szczera miłość z mojej strony i mimo wszystko cieszę się, że moglam jej doświadczyć. Wiem, że jeśli się kocha to się walczy bez względu na honor czy dumę.. Mi nie wyszło ale myślę, że to jego strata ja mam 2 skarby przy sobie.. On nie ma nic
116 2017-08-04 06:42:20 Ostatnio edytowany przez vivian27 (2017-08-04 06:43:26)
Martwię się tylko jak zrekompensować brak taty starszemu dziecku.. Serce mi pęka bo wiem, że jemu jest z tym źle. Młodsze jeszcze za bardzo nie rozumie co się dzieje.
Po prostu badz przy swoich dzieciach, wytlumacz ze przez jakis czas taty nie bedzie, ale ze je kocha najmocniej na swiecie. Najwazniejsze ze ty bedziesz. Nic im nie obiecuj, bo to roznie moze byc.
Nie odważyłabym sie im obiecywać.. W tej chwili jestem tylko pewna tego, że zawsze z nimi będę i będę je uszczęśliwać a reszta to jeden wielki znak zapytania.
119 2017-08-04 09:02:36 Ostatnio edytowany przez vivian27 (2017-08-04 09:04:41)
Dziś wiem już, że sobie poradzimy, że to co było było momentami piękne, będe za tym tęsknić ale to nie wróci. Muszę zająć sie życiem wziąć wszystko w swoje ręce i nie rozpaczać bo nie ma po co.. On nie rozpacza. I nie piszę o mnie, tylko on nie tęskni już nawet za dziecmi, nie interesuje go czy mają w co się ubrać czy co jeść. Nie jest wart zeby płakać za nim..
120 2017-08-04 09:14:14 Ostatnio edytowany przez nataliabukwas (2017-08-04 09:30:20)
A kiedy on ma ten wypad z kolegami ?
A kiedy on ma ten wypad z kolegami ?
Tego niestety nie wiem dokładnie.. Napewno w tym miesiącu
Powtorze, nie ma co plakac po takim, Boze pozal sie, mezu, ktory zostawia zone z dziecmi bez srodkow do zycia. To jest cham i egoista. Ciesz sie, ze nie zmarnowalas wiecej lat z takim burakiem.
Na pewno dacie sobie rade Trzymam kciuki za Ciebie i dzieciaki
Powtorze, nie ma co plakac po takim, Boze pozal sie, mezu, ktory zostawia zone z dziecmi bez srodkow do zycia. To jest cham i egoista. Ciesz sie, ze nie zmarnowalas wiecej lat z takim burakiem.
Na pewno dacie sobie rade
Trzymam kciuki za Ciebie i dzieciaki
Dziękuję bardzo
124 2017-08-04 10:10:38 Ostatnio edytowany przez nataliabukwas (2017-08-04 10:15:03)
Hm, a gdybys Ty ktoregos razu zostawiła mu pod opieką dzieci, ladnie sie ubrała i gdzies wyszła z kolezankami ? Jak myslisz co by zrobił ?
125 2017-08-04 11:34:01 Ostatnio edytowany przez vivian27 (2017-08-04 11:35:13)
Hm, a gdybys Ty ktoregos razu zostawiła mu pod opieką dzieci, ladnie sie ubrała i gdzies wyszła z kolezankami ? Jak myslisz co by zrobił ?
Nie zostałby z dziećmi a jeśli by został to miałabym co 20min telefon, że mam wracać no on nie umie dziecka uspokoić. Raz wyszłam, jeszcze tu mieszkał. Jak wróciłam po 2 godzinach, bo dzwonił to powiedział, że taka ze mnie matka, że dziecko zostawiam I nie interesuje się czy płacze czy nie
Tak teraz się zastanawiam. Bo albo to alkohol albo używki zabrały jego miłość do mnie a z drugiej strony to może jakaś inna kobieta, z którą już wcześniej sobie planował życie w mieście jego matki.. No i z dnia na dzień przeszło mu kochanie rodziny. I zastanawiam się tylko, na ile los jest sprawiedliwy..
To jest nie pojęte, że facet może tak powiedzieć. Kobieta też ma prawo wyjść, np. z koleżankami lub te kolezanki zaprosic do siebie. Tak samo on. Ale jak juz wyjdziesz to niech nie wydzwania tylko zajmie sie dziecmi. Typowy zaściankowy facet...tak obroci kota ogonem ze jeszcze ty wyjdziesz na najgorszą. Wydaje mi się, że po prostu ograniczaliscie sie nawzajem strasznie, nie mieliscie do sibie zaufania, ale i szacunku, nie potrafiliscie przekazac sobie emocji i uczuc w rozmowie i to skutkuje tym ze ani jedno ani drugie nie potrafi ze soba rozmawiac. Najgorsze ze on odszedl, robi teraz co chce, zero odpowiedzialnosci. Musicie podjac jakas decyzje albo schodzicie sie i naprawiacie zwiazek wspolna terapią (tylko to musza chciec obie strony), albo skoro on odszedl rozejdzcie sie definitywnie. Musicie sie spotkac i to ustalic. Czy jak juz troche emocje opadły, usiadłas z nim i spokojnie zapytałas jak to dalej bedzie? Złozylas o te alimenty?
To jest nie pojęte, że facet może tak powiedzieć. Kobieta też ma prawo wyjść, np. z koleżankami lub te kolezanki zaprosic do siebie. Tak samo on. Ale jak juz wyjdziesz to niech nie wydzwania tylko zajmie sie dziecmi. Typowy zaściankowy facet...tak obroci kota ogonem ze jeszcze ty wyjdziesz na najgorszą. Wydaje mi się, że po prostu ograniczaliscie sie nawzajem strasznie, nie mieliscie do sibie zaufania, ale i szacunku, nie potrafiliscie przekazac sobie emocji i uczuc w rozmowie i to skutkuje tym ze ani jedno ani drugie nie potrafi ze soba rozmawiac. Najgorsze ze on odszedl, robi teraz co chce, zero odpowiedzialnosci. Musicie podjac jakas decyzje albo schodzicie sie i naprawiacie zwiazek wspolna terapią (tylko to musza chciec obie strony), albo skoro on odszedl rozejdzcie sie definitywnie. Musicie sie spotkac i to ustalic. Czy jak juz troche emocje opadły, usiadłas z nim i spokojnie zapytałas jak to dalej bedzie? Złozylas o te alimenty?
Złożyłam dziś
Spotkałam się z nim. Pomijając fakt, że w ogóle robił wielką łaskę, że w ogóle przyszedł to wywracał oczami na każde moje pytanie i patrzył na mnie jak jakiś obcy człowiek powiedział, że będziemy rozmawiać tylko o pieniądzach bo dla niego "my" to już skończona sprawa. Zdziwił się, że przez najbliższe minimum 18lat będzie płacić alimenty. To jest niepojęte co z tym człowiekiem się stało...
Wszystko się ułoży. Na razie nic nie planuj, pogodz sie z całą tą sytuacją. Ustalcie jego kontakty z dziecmi i sie tego trzymajcie. Jak znajdziesz pracę, bedziesz miała alimenty to wszystko sobie ułozysz. Moze troche skromniej ale na wlasnych warunkach. A on niech sie buja z kolezkami. Karma wraca
Co do widzeń z dziećmi to on może przyjeżdżać raz na kilka miesięcy bo nie ma czasu... Mam dość tego idioty. W co on gra? Będzie dobrze, ciężko ale z czasem będzie tylko lepiej
Przez tyle czasu był tata na co dzień, a teraz chce raz na kilka miesiecy odwiedzac. Ot tatuś To tez lepiej by było ustalic przez sad, wtedy juz nie byłby taki zmeczony. Jeden weekend w miesiacu masz prawo miec dla siebie zeby i on sie zajal dziecmi a ty odpoczeła. Ale chyba nie mozna oczekiwac zbyt wiele. Zrobi dzieci jakiejs innej kobiecie i tez ucieknie-taki mam obraz jego osoby po tym wszystkim.:D Kazda kobieta potrzebuje uwagi, czasu...