25 lat wspólnych do kosza ? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » 25 lat wspólnych do kosza ?

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 271 ]

131 Ostatnio edytowany przez Roxann (2017-07-28 18:55:07)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:
Roxann napisał/a:
krystian75 napisał/a:

Tak to był jakiś drobny konflikt, dosłownie jakaś pierdoła. Ale rozmowa się potoczyła tak że zadałem takie pytanie. A nie zadałem je z powodu konfliktu.

Czyżby? Skoro było tak poprawnie, to skąd w ogóle takie pytanie? Może to dla Ciebie była pierdoła, nie dla niej i w tym tkwi Wasz problem. Nie żadnym ew jej romansie.

PS. Edytowałam swój post wyżej.

Obydwoje uważaliśmy to za mały problem, ponieważ mieliśmy w życiu większe problemy związane z zdrowiem i wiemy że zdrowie jest najważniejsze. Moje problemy kardio chyba w tym wszystkim są najmniejszym rpoblemem.

A córka jak ma jakiś problem potrafi przyjść do mnie i porozmawiać i otrzymać wsparcie, zrozumienie i miłość.

Nie zdała jednego przedmiotu i ma poprawkę matury temu nic się nie stało.

A czy jak by przyszła i powiedziała że jest w ciąży to byłby dramat. Może nie chciałbym zostać dziadkiem tu i teraz ale na pewno nie wzbudzałbym w niej poczucia winy. Uświadomiłbym że trzeba ponieść konsekwencje ale świat się nie kończy, marzenia nadal można realizować, może nie jest to już takie proste,  a ja z z mamą będziemy ci pomagać i wspierać z całego serca.


Krystian, widzę na wszystko masz odpowiedź krótką zwięzłą i taką jaka teoretycznie być powinna. Nie mam powodu by Tobie nie wierzyć. Problem jednak gdzieś jest.  I nie sądzę, jak tu sugerowano, że to romans żony. Jakoś tak po tych dodanych przez Ciebie szczegółach, bagatelizowaniu „pierdół” to mi nie pasuje. Być może jest ktoś trzeci z kim żona rozmawia, ale to wcale nie musi być facet, tylko jakaś „życzliwa” przyjaciółka, która mąci jej w głowie, ew ktoś anonimowy z netu. Btw równie dobrze jakby Ci wmówiono romans żony i zacząłbyś być wobec niej bardziej podejrzliwy też by to wpłynęło na Waszą relację..
Po tym co napisałeś i po przeczytaniu wypowiedzi w Twoim wątku, skłaniam się do tego, że źródło problemów między wami tkwi w ostatnich przeżyciach, które być może w jakiś sposób Twoją żonę przerosły, zmieniły – śmierć ojca, Twoja choroba...itd.  Myślę, że dla większości osób utrata czy wizja utraty 2 najważniejszych osób w podobnym czasie byłaby mega traumą. Może dlatego nie chce o tym z Tobą rozmawiać, bo wie że to dla Ciebie ciężki temat (też dla niej), dlatego zbywa że niby smucisz. Nawet czytając Twoje wpisy nie da się nie odczuć, że Twoja choroba i Ciebie zmieniła, przewartościowała życie. Nic nie jest ważniejsze niż zdrowie. Co jest zresztą prawdą.

Wracając do opisanej wyżej historii… córka zdała maturę, dziecko zmarło tuż przed urodzeniem, już na porodówce normalnie w 9 miesiącu. To dopiero była dla nich trauma. W tym momencie ten spokój ojca okazał się zbawienny bo inaczej nie wiem jak by się skończyło… żona była wrakiem czekając aż córka urodzi martwe dziecko, tym bardziej że było zagrożenie życia córki, potem pogrzeb. To są bardzo trudne przeżycia. Ale dali radę przez to przejść RAZEM. Gdyby nie siła i opanowanie ojca a jej męża byłoby naprawdę źle. A tak? Życie toczy się dalej. Córka zaliczyła 1 rok studiów. Oni chyba są siebie bliżej niż kiedykolwiek.


Edit: wyłapałam Twoją wypowiedź zacytowaną w moim pierwszym poście bo ona z kolei przypomniała mi moją syt sprzed 2-3l. Byłam w związku z facetem który miał problemy z potencją. Jak się okazało na tle zdrowotnym. Niby "pierdoła" niby można jakoś leczyć itd. ale z czasem stawało się to nie do zniesienia. Ani ja już nie chciałam podejmować tematu bo to kończyło nieprzyjemnie, bo wiadomo, że podważało jego "ego" ale co on mógł? I też mnie zapytał "Czy Ty w ogóle chcesz ze mną być"? Jak się potem okazało to nie tylko była kwestia stresującej i odpowiedzialnej pracy itd. ale też wypadku jakiemu uległ zanim się poznaliśmy...
Oczywiście ta "pierdoła" mogła być u Ciebie inna ale z jakiegoś powodu nie chcesz o niej mówić... w sumie nie musisz..
Dlatego napisałam, byś nie szukał za daleko... tamta sytuacja powinna Ci dać jeśli nie gotową odpowiedź to kluczową wskazówkę. W poprawnym związku nie pojawiają się pytania "czy ty chcesz ze mną być?". No chyba że kokieteryjnie... Musiał być problem/powód i od niego na Twoim miejscu bym zaczęła.

Zobacz podobne tematy :

132 Ostatnio edytowany przez krystian75 (2017-07-28 20:08:34)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
Roxann napisał/a:

Po tym co napisałeś i po przeczytaniu wypowiedzi w Twoim wątku, skłaniam się do tego, że źródło problemów między wami tkwi w ostatnich przeżyciach, które być może w jakiś sposób Twoją żonę przerosły, zmieniły – śmierć ojca, Twoja choroba...itd.  Myślę, że dla większości osób utrata czy wizja utraty 2 najważniejszych osób w podobnym czasie byłaby mega traumą.

Ale ja nigdzie nie napisałem o śmierci ojca tylko bliskiej osoby, owszem jest nim ojciec ale tu ktoś trafił, do tego zmarł praktycznie mi na rękach, pomiędzy wydarzeniami jest znaczny odstęp czasowy. Tak kwestii wyjaśnień.

Co do pierdoły od jakiej się zaczeło, i dlaczego padło to pytanie, nie pamiętam. Reszta przyćmiła pierwotny problem. Jak napisałem pytanie było następstwem wywiązanej sie rozmowy. Spytałem chyba czego tak naprawdę chce. O co chodziło naprawdę nie pamietam. A ona odpowiedziała że chyba sama nie wie czego chce. Pytanie czy chce być ze mną było pierwotnie bardziej żartobliwie zadane ale odpowiedź mnie zmroziła, tym bardziej jak kilka razy mi to potwierdziła.

133 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-07-28 22:25:50)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Krystian,
Oczywiście moje wrażenia i obserwacje zostały zbudowane na podstawie tego, co tu napisałeś i tego, czego nie napisałeś. Zresztą jak nas wszystkich tutaj. To pewnik.
Rozwój emocjonalny NIE jest tożsamy z odczuwaniem emocji. Analfabeci emocjonalni odczuwają emocje, ale nie potrafią ich nazwać, opisać, wyrazić. Nikt ich nie nauczył, że to, co czują jest ważne, więc uważają, źe nie są ważne. Drugą stroną medalu jest to, że nie są wrażliwi na emocje innych osób, dlatego ty tak naprawdę nie wiesz, co czuje twoja żona, co ona przeżywa. Myślę, że tak naprawdę nigdy nie byliście emocjonalnie blisko. Ale ludzie się zmieniają, dojrzewają i mam nadzieję, że "dotkniesz" kruchości swojej żony i odkryjesz swoją kruchość przed nią. Tego wam życzę smile

Emocje są ważne, natomiast na tym forum raczej starałem sie przekazać konkrety.
Zawsze wiedziałem kiedy odczuwała emocje, rozczarowanie,strach, traumę itd...Zawsze wiedziałem co jej dolega, co odczuwa i jak na to zaradzić aż do teraz. Zawsze potrafiłem jej okazać swoje emocje pozytywne, natomiast przyznaje się że starałem się tłumić negatywne i odreagowywać je w jakiś inny sposób i być może z tąd problemy kardio....
Rozmawiałem z nią o naszych emocjach zawsze starałem się powiedzieć co czuje i ja wiele razy o to pytałem również. Jeśli jej było przykro to bardzo chętnie uchyliłbym nieba żeby poprawić jej nastrój.

Uwierz chciałbym żeby teraz okazała jakieś emocje, niech nawet wykrzyczy o co w tym wszystkim chodzi. Niestety w tym momencie emocji z jej strony totalnie brak.

Krystian,
Ręce mi opadają, jak czytam twoje posty.
Wierzę, że chciałeś dobrze. Nie mam wątpliwości, że starałeś się najlepiej jak umiałeś i źe różnie ci to wychodziło. Ty inaczej nie umiałeś. To twoje emocjonalne braki (Ela, niech ci będzie - rezygnuję z emocjonalnej ameby wink ) cały czas ciebie ograniczały i nadal ograniczają. Gdy tylko zrezygnujesz z bronienia swojego wizerunku też to zobaczysz. Chodzi o to, że z bliską osobą dzielisz się emocjami. Wszystkimi, a nie tylko wybranymi emocjami. Jeśli selekcjonujesz, wybierasz emocje to stajesz się sztuczny, nieprawdziwy, powierzchowny i obcy. Ja tak właśnie ciebie odczytuję. Jeśli nie potrafisz nawet z najbliższą osobą być szczery (bez względu na powody, preteksty, wymówki i racjonalizacje, jakie sobie wymyślisz), to po prostu jesteś nieszczery i nieprawdziwy. Stajesz się fasadowym, powierzchownym człowiekiem. Jeśli nie potrafisz dzielić się swoimi wewnętrznymi przeżyciami, tym, co czujesz, co ci w duszy gra, to twoja miłosna oferta jest bardzo uboga a druga osoba prędzej czy później doświadcza pustki, bo żyje z chodzącą sztucznością.
Myślę, że twoja żona wybrała ciebie nieprzypadkowo. Twoja powściągliwość, wycofanie, brak kontaktu emocjonalnego były jej zwyczajnie bliskie i znajome. Dla mnie pewne jest, że dojrzała emocjonalnie osoba nie zwiąże się z kimś, kto ma takie braki widoczne gołym okiem.


EDIT: już nic nowego tutaj ci nie napiszę. Dzieje się źle w twoim małżeństwie. Twoja żona jest dorosłą kobietą, matką trójki dzieci, która jest odpowiedzialna za swoje wybory. Moźesz ją prosić o zmianę decyzji, moźesz ją brać na litość, możesz jej tłumaczyć i persfadować. Możesz robić z siebie męczennika lub ofiarę. Moźesz jej grozić, ubliżać. Możesz być pokorny lub agresywny. Ale to wszystko tylko zwiększy twój ból. Twoja żona sama musi podjąć decyzję, co jest dla niej najważniejsze. Ty odpowiadasz za swoje wybory. Postaw na siebie. Wzrastaj. Rozwijaj się. Dojrzewaj.

134

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
I_see_beyond napisał/a:
mallwusia napisał/a:

Kiedy czytam "bylem pracoholikiem",to mi sie czerwona lampka zapala.
W takich domach pozornie jest wszystko (tak sie przynajmniej wydaje pracoholikowi), jednak jest to nieprawda, bo tak naprawde brakuje najwazniejszego.
Skupiajac sie na pracy, a potem przejety swoim zdrowiem nie zauwazales ( i pewno nie sluchales) potrzeb swojej zony.

To ja troszkę wezmę autora w obronę, wink o ile rzeczywiście mówimy o pracoholizmie, który jest, jak każdy -izm, zaburzeniem.
Owszem, łatwo tę granicę przekroczyć. Nie samą pracą człowiek żyje i idealnie jest, jeśli nie zatraci się poprzez nią najważniejszego, a więc bliskości emocjonalnej. Oczywistą oczywistością jest mówienie o złotym środku, równowadze. Wszyscy to wiemy. Jeśli chodzi o realizację tego założenia w praktyce bywa różnie. Tego tłumaczyć nie muszę.

Jednak...na wychowaniu jest trójka dzieci. Nie mamy informacji, jakimi funduszami realnie na co dzień dysponuje ta rodzina. A bez konkretnych pieniążków bardzo trudno się żyje. Nie mam na myśli luksusów. smile

Żona miała marzenia, które bez pieniędzy nie zostałyby zrealizowane. Część jej potrzeb zatem została zaspokojona.

Troskę o własne zdrowie jako ZARZUT w kontekście  niezaspokojenia potrzeb żony potraktuję jako niezręczne sformułowanie. wink

To nie byly zarzuty, ale moje obserwacje z zycia, niestety takze wlasnego.

I nie wierze, ze kobieta chce odejsc, bo sie jej w d**** poprzewracalo od nadmiaru szczescia.

135

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:

Co do pierdoły od jakiej się zaczeło, i dlaczego padło to pytanie, nie pamiętam. Reszta przyćmiła pierwotny problem. Jak napisałem pytanie było następstwem wywiązanej sie rozmowy. Spytałem chyba czego tak naprawdę chce. O co chodziło naprawdę nie pamietam. A ona odpowiedziała że chyba sama nie wie czego chce. Pytanie czy chce być ze mną było pierwotnie bardziej żartobliwie zadane ale odpowiedź mnie zmroziła, tym bardziej jak kilka razy mi to potwierdziła.

"Reszta przyćmiła pierwotny problem". I wszystko jasne. Skupiłeś się na reakcji żony, "zapominając" o problemie, o co tak naprawdę poszło. W takiej sytuacji wcale nie dziwi, że żona nie ma ochoty z Tobą rozmawiać, skoro ten "problem" zignorowałeś, ba nawet o nim zapomniałeś!
I też nie dziwi, że niby nie masz pojęcia o co żonie chodzi. Miałbyś gdybyś zwracał na to uwagę, pamiętał. Tu nikt Ci nie pomoże... jak Ci pamięć nie wróci. I nie pisze tego złośliwie.

136

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

I nie wierze, ze kobieta chce odejsc, bo sie jej w d**** poprzewracalo od nadmiaru szczescia
.




Tez nie wierze. Bronie zony.
Wiem jak to jest z autopsjii...
Biedni mezowie orientuja sie, gdy uczucie juz odleci sad

137

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Osobiście znam dwa takie przypadki. W jednym z nich małżeństwo się skończyło i żona nie wróciła, w drugim żona poszalała kilka lat a potem wróciła z powinienem ogonem, dzieci dorosły, żadnych obowiązków wiec wróciła. Na początku euforia, bo mąż wciąż ja kochał,  teraz kłócą się, wypominania sobie swoje grzechy,  on nie może przeboleć tej zdrady i albo tak będą do końca życia drzeć koty, albo któreś odejdzie, gorzej jeśli to słabsze zwariuje albo umrze, czego nikomu oczywiście nie życzę. Takim kobietom, które mają w życiu za dobrze w głowach się przewraca, jeśli mają trochę ambicji, to nie wracają,  inne wracają, tylko czy warto. Dzieci nie są już takie małe. Lepiej żyć samemu z dziećmi w spokoju, niż się szarpać. Zaufa pan jej jeszcze, przemyślał pan to, jak to będzie później? Teraz myśli pan tylko o ratowaniu rodziny, a co będzie jeśli pana zdradziła, poradzi pan sobie z tym, aż tak ją pan kocha? Życzę pomyślnego rozwiązania tej sprawy.

138

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
ZielonaKama napisał/a:

I nie wierze, ze kobieta chce odejsc, bo sie jej w d**** poprzewracalo od nadmiaru szczescia
.
Tez nie wierze. Bronie zony.
Wiem jak to jest z autopsjii...
Biedni mezowie orientuja sie, gdy uczucie juz odleci sad

Nadmiaru szczęścia to w związkach ze stażem nigdzie nie ma. Jest normalne życie, małe i duże problemy, które ludzie potrafią rozwiązać lub nie.

Natomiast zamiast obszernej i dogłębnej psychoanalizy napiszę krótko: za takimi sytuacjami może również stać zwykłe najzwyklejsze ZNUDZENIE stałym partnerem i własnym życiem.

I jeśli "uczucie" się skończyło, co oczywiście i naturalnie się zdarza, to fajnie by było siąść i porozmawiać z mężem, a nie czekać, aż "się biedny zorientuje". Autor próbuje się zorientować, ale żona zbywa go półsłówkami lub twierdzi, że ten "przynudza".

Jakieś doświadczenia z autopsji, żeby mu pomóc? smile

139 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-01 16:53:40)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
I_see_beyond napisał/a:

Autor próbuje się zorientować, ale żona zbywa go półsłówkami lub twierdzi, że ten "przynudza".

Pomyliłaś wątek wink
W tym wątku żona autora zrobiła krok dalej. Wyartykułowała chęć odejścia i szuka sposobu, aby "rozstać się bez rozstania" wink
W tym związku musiało wiać tzw. "nudą" od dłuższego czasu. Może wcześniej ona mówiła a on nie słyszał, a może było faktycznie tak jak pisał autor, że było tak dobrze, że aż ona postanowiła to zmienić wink

140

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Ołł. wink

Tak to jest jak się przegląda tematy jednym okiem. wink

141 Ostatnio edytowany przez krystian75 (2017-08-02 09:00:07)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
Roxann napisał/a:
krystian75 napisał/a:

Co do pierdoły od jakiej się zaczeło, i dlaczego padło to pytanie, nie pamiętam. Reszta przyćmiła pierwotny problem. Jak napisałem pytanie było następstwem wywiązanej sie rozmowy. Spytałem chyba czego tak naprawdę chce. O co chodziło naprawdę nie pamietam. A ona odpowiedziała że chyba sama nie wie czego chce. Pytanie czy chce być ze mną było pierwotnie bardziej żartobliwie zadane ale odpowiedź mnie zmroziła, tym bardziej jak kilka razy mi to potwierdziła.

"Reszta przyćmiła pierwotny problem". I wszystko jasne. Skupiłeś się na reakcji żony, "zapominając" o problemie, o co tak naprawdę poszło. W takiej sytuacji wcale nie dziwi, że żona nie ma ochoty z Tobą rozmawiać, skoro ten "problem" zignorowałeś, ba nawet o nim zapomniałeś!
I też nie dziwi, że niby nie masz pojęcia o co żonie chodzi. Miałbyś gdybyś zwracał na to uwagę, pamiętał. Tu nikt Ci nie pomoże... jak Ci pamięć nie wróci. I nie pisze tego złośliwie.

Żadnego problemu nie ignorowałem w życiu. Jeśli istnieje zawsze próbowałem go rozwiązać.

Od jej znajomej wiem że chce ode mnie odejść ale jak ona to określiła nic konkretnego nie potrafiła w rozmowie między nimi podać... Żadnego argumentu przeciw mnie....Tak że tamta nie dość że była w szoku to stwierdziła że wygląda jak by nie chodziło o mnie i ze mną  miała problem ale że zakochała się w kimś innym.... Sama poszła do niej się wygadać...

142 Ostatnio edytowany przez krystian75 (2017-08-02 09:03:07)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
Roxann napisał/a:
krystian75 napisał/a:

Co do pierdoły od jakiej się zaczeło, i dlaczego padło to pytanie, nie pamiętam. Reszta przyćmiła pierwotny problem. Jak napisałem pytanie było następstwem wywiązanej sie rozmowy. Spytałem chyba czego tak naprawdę chce. O co chodziło naprawdę nie pamietam. A ona odpowiedziała że chyba sama nie wie czego chce. Pytanie czy chce być ze mną było pierwotnie bardziej żartobliwie zadane ale odpowiedź mnie zmroziła, tym bardziej jak kilka razy mi to potwierdziła.

"Reszta przyćmiła pierwotny problem". I wszystko jasne. Skupiłeś się na reakcji żony, "zapominając" o problemie, o co tak naprawdę poszło. W takiej sytuacji wcale nie dziwi, że żona nie ma ochoty z Tobą rozmawiać, skoro ten "problem" zignorowałeś, ba nawet o nim zapomniałeś!
I też nie dziwi, że niby nie masz pojęcia o co żonie chodzi. Miałbyś gdybyś zwracał na to uwagę, pamiętał. Tu nikt Ci nie pomoże... jak Ci pamięć nie wróci. I nie pisze tego złośliwie.

Pierwotny problem to było chyba że obiecała jechać z nami gdzieś na weekend a kolejny raz chciała się wycofać z tego. Ja chciałem odciągnąć dzieci od komputerów itd. i mieliśmy gdzieś wyskoczyć, od dłuższego czasu były takie plany a ona magle się zaczeła wycofywac z tego i to był ten konflikt.

Dla wszystkich zainteresowanych, na razie wszystko bez zmian. Staram sie realizować 34 kroki ( no 35 kroków). Weekend poświeciłem dziecią i wyszaleliśmy się trochę.

143

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Krystian- z ciekawosci- pojechaliscie na ten weekend wtedy?
Wybacz, ale nie zachowujesz się przypadkiem jak partia wiekszościowa w parlamencie?- Twoje uchwały przechodzą zawsze mimo sprzeciwów?
Nawet Veto lekcewazysz... Uchwały z nazwy  niby słuszne w interesie ogółu, ale poprawki też pewnie Twoje?
Wybacz jesli Cie to razi, ale ja mam takie wrazenie.
34 kroki-pewnie sa słuszne- tylko bardziej sie chyba sprawdzą u tych, którzy w zwiazku byli zdominowani przez partnera.
Niekoniecznie u Ciebie.ale to moje zdanie.

144

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
Ela210 napisał/a:

Krystian- z ciekawosci- pojechaliscie na ten weekend wtedy?
Wybacz, ale nie zachowujesz się przypadkiem jak partia wiekszościowa w parlamencie?- Twoje uchwały przechodzą zawsze mimo sprzeciwów?
Nawet Veto lekcewazysz... Uchwały z nazwy  niby słuszne w interesie ogółu, ale poprawki też pewnie Twoje?
Wybacz jesli Cie to razi, ale ja mam takie wrazenie.
34 kroki-pewnie sa słuszne- tylko bardziej sie chyba sprawdzą u tych, którzy w zwiazku byli zdominowani przez partnera.
Niekoniecznie u Ciebie.ale to moje zdanie.

Nie wyjazd nie doszedł do skutku.

A był dużo wcześniej ustalony temu ten konflikt.

W tym momencie nie wiem co się sprawdzi. Warto wszystkiego spróbować. PO głębszym przemyśleniu te 34+1 kroków ma większy sens.

145

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

To ja Ci proponuję taki jeden mały eksperymentalny kroczek. Codziennie znajdziesz 1 drobną wspólną sprawę- życzliwie zapytasz żonę o zdanie- wysłuchasz co Ona sądzi i pozwolisz jej zadecydować.

146

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
Ela210 napisał/a:

To ja Ci proponuję taki jeden mały eksperymentalny kroczek. Codziennie znajdziesz 1 drobną wspólną sprawę- życzliwie zapytasz żonę o zdanie- wysłuchasz co Ona sądzi i pozwolisz jej zadecydować.

Warto spróbować...

147

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:
Ela210 napisał/a:

To ja Ci proponuję taki jeden mały eksperymentalny kroczek. Codziennie znajdziesz 1 drobną wspólną sprawę- życzliwie zapytasz żonę o zdanie- wysłuchasz co Ona sądzi i pozwolisz jej zadecydować.

Warto spróbować...

A po co? Nagroda za brak lojalności ? Im więcej bezpodstawnych starań dla zdrajcy tym więcej odzierania się z własnej godności. To jak dać złodziejowi premię.

148

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
apologises napisał/a:
krystian75 napisał/a:
Ela210 napisał/a:

To ja Ci proponuję taki jeden mały eksperymentalny kroczek. Codziennie znajdziesz 1 drobną wspólną sprawę- życzliwie zapytasz żonę o zdanie- wysłuchasz co Ona sądzi i pozwolisz jej zadecydować.

Warto spróbować...

A po co? Nagroda za brak lojalności ? Im więcej bezpodstawnych starań dla zdrajcy tym więcej odzierania się z własnej godności. To jak dać złodziejowi premię.

To normalny, komunikatywny dialog jest odzieraniem się z godnosci?
Mam nadzieję, ze Krystiana poczucie własnej godnosci jest na tyle silne, by mógł sobie na to pozwolić wink

149 Ostatnio edytowany przez apologises (2017-08-02 11:58:05)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Przepraszam, jaki dialog? Jakie komunikaty wysyła szanowna małżonka? Jak rozwiązuje, nazwijmy to"kryzys" ?
Oczywiście w kryzys tożsamości nie wierzę.
Ładnie drogie panie przyjęłyście tezę o "zagubieniu" tej kobiety. Jeszcze ładniej robi się temat o burzy w głowie tej pani, problemach w związku autora itp. Ta pani nie rozmawia, ona kluczy, oznajmia swoje decyzje lub ukrywa cel. Jakaś szczerość z jej strony? Zrozumienie dla autora? Gdzie?
A teraz w kwestii tak zwanego równouprawnienia. Odwróćcie proszę sytuację, niech będzie autorka i jej partner z tekstem typu" chcę się wyprowadzić, ale bez kończenia związku" . Rady dla takiej autorki też będą - pomyśl, zrozum, zaufaj, szukaj przyczyn i błędów w sobie? W tle oczywiście dzieci. Każecie zagłaskać i przytulić zagubionego muminka z syndromem wędrujących plemników?
Tam gdzie nie ważny jest jeden z partnerów tam i nie ma już związku, tam też nie ma podstaw do jednostronnego starania się. A godność pada na pysk, gdy tylko wyłażą rzeczywiste przyczyny "zagubienia" . 25 lat związku bez komunikatu, że coś jej nie pasuje i oświecenie?

150 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-02 12:11:08)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
apologises napisał/a:

Przepraszam, jaki dialog? Jakie komunikaty wysyła szanowna małżonka? Jak rozwiązuje, nazwijmy to"kryzys" ?
Oczywiście w kryzys tożsamości nie wierzę.
Ładnie drogie panie przyjęłyście tezę o "zagubieniu" tej kobiety. Jeszcze ładniej robi się temat o burzy w głowie tej pani, problemach w związku autora itp. Ta pani nie rozmawia, ona kluczy, oznajmia swoje decyzje lub ukrywa cel. Jakaś szczerość z jej strony? Zrozumienie dla autora? Gdzie?
A teraz w kwestii tak zwanego równouprawnienia. Odwróćcie proszę sytuację, niech będzie autorka i jej partner z tekstem typu" chcę się wyprowadzić, ale bez kończenia związku" . Rady dla takiej autorki też będą - pomyśl, zrozum, zaufaj, szukaj przyczyn i błędów w sobie? W tle oczywiście dzieci. Każecie zagłaskać i przytulić zagubionego muminka z syndromem wędrujących plemników?
Tam gdzie nie ważny jest jeden z partnerów tam i nie ma już związku, tam też nie ma podstaw do jednostronnego starania się. A godność pada na pysk, gdy tylko wyłażą rzeczywiste przyczyny "zagubienia" . 25 lat związku bez komunikatu, że coś jej nie pasuje i oświecenie?

Apologises, mógłbyś na chwilę oderwać się od swoich doświadczeń i od klimatów zdrady, w których dużo przebywasz? Mógłybyś tak zupełnie hipotetycznie sobie wyobrazić, że w małżeństwie Krystiana nie ma zdrady, nie ma osoby trzeciej?
Poczytaj posty Krystiana, który nie widzi w swoim małżeństwie żadnych niedociągnięć, czegoś, co mogłoby nie grać. Uważa, że żona miała za dobrze i obecne jej zachowanie wynika z tego, że jej się w 4 literach poprzewracało. Spójrz, jak on reaguje na każde zdanie, które mogłoby go i jego zachowania stawiać w mniej korzystnym świetle. Zwróć uwagę na problemy z sercem, których przyczynę on widzi w stresującej pracy a które są powiązane bardzo często z osobowością typu A.
Jest wiele przesłanek ku temu, że ten facet żyje w swojej odrealnione rzeczywistości, dąży do perfekcji, nie uznaje półśrodków a wobec bliskich ma tylko wymagania. Nawet o naprawianiu małżeństwa pisze jak o zadaniu i wkurza się, że żona sabotuje jego działania. Mam wrażenie, że wcześniej w jego domu było nie do pomyślenia, że żona mu się nie tyle sprzeciwia, co ma odmienne zdanie.
Możesz sobie Apologises wyobrazić, że w żonie Krystiana coś pękło? Może dzieci podrosły na tyle, że ona chce się wreszcie uwolnić z małżeństwa, w którym był mąż-słońce i krążące wokół niego planety i satelity w postaci żony i dzieci. Nie mówię, że tak jest, ale tak może być. Tak samo jak MOŻE być zdrada.

151

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
summerka88 napisał/a:

...Spójrz, jak on reaguje na każde zdanie, które mogłoby go i jego zachowania stawiać w mniej korzystnym świetle. Zwróć uwagę na problemy z sercem, których przyczynę on widzi w stresującej pracy a które są powiązane bardzo często z osobowością typu A.
Jest wiele przesłanek ku temu, że ten facet żyje w swojej odrealnione rzeczywistości, dąży do perfekcji, nie uznaje półśrodków a wobec bliskich ma tylko wymagania. Nawet o naprawianiu małżeństwa pisze jak o zadaniu i wkurza się, że żona sabotuje jego działania. Mam wrażenie, że wcześniej w jego domu było nie do pomyślenia, że żona mu się nie tyle sprzeciwia, co ma odmienne zdanie.
Możesz sobie Apologises wyobrazić, że w żonie Krystiana coś pękło? Może dzieci podrosły na tyle, że ona chce się wreszcie uwolnić z małżeństwa, w którym był mąż-słońce i krążące wokół niego planety i satelity w postaci żony i dzieci. Nie mówię, że tak jest, ale tak może być. Tak samo jak MOŻE być zdrada.

Według mnie w opinii o mnie jesteś w wielkim błędzie...ale rozumię że wyrobiłaś sobie takie zdanie na podstawie kilkunastu postów na tym forum.

Ale jak pisałem krytyka wskazana, tym bardziej jak będzie konstruktywna... Niestety w tym momencie wszystko zaczyna wskazywać że ktoś 3 gra pierwsze skrzypce w tym wszystkim. Co i jak wtajemniczę was, ale chyba za kilka dni...A może wycofam się z tego. Zobaczymy.

152 Ostatnio edytowany przez lolek8080 (2017-08-02 12:22:09)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Summerko a może być też jedno i drugie o czym piszesz i jedno w połączeniu z drugim mogło pomóc w podjęciu tej decyzji. Jesli chodzi o kolejność zdarzeń..., zdrada jako druga i nie koniecznie jako główna przyczyna a potwierdzenie głównej przyczyny... troche namieszałem big_smile

153 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-02 12:31:05)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
lolek8080 napisał/a:

Summerko a może być też jedno i drugie o czym piszesz i jedno w połączeniu z drugim mogło pomóc w podjęciu tej decyzji. Jesli chodzi o kolejność zdarzeń..., zdrada jako druga i nie koniecznie jako główna przyczyna a potwierdzenie głównej przyczyny... troche namieszałem big_smile

Bardzo możliwe, że masz rację smile. Właściwie możliwości są nieograniczone big_smile
Ostatecznie fakty mówią też o tym, że zdrada jest zjawiskiem POWSZECHNYM.


krystian75 napisał/a:

Niestety w tym momencie wszystko zaczyna wskazywać że ktoś 3 gra pierwsze skrzypce w tym wszystkim. Co i jak wtajemniczę was, ale chyba za kilka dni...A może wycofam się z tego. Zobaczymy.

Czekamy zatem na nowe okoliczności.

154

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:

Niestety w tym momencie wszystko zaczyna wskazywać że ktoś 3 gra pierwsze skrzypce w tym wszystkim. Co i jak wtajemniczę was, ale chyba za kilka dni...A może wycofam się z tego. Zobaczymy.

Jeśli okaże się, że jest tak jak część osob od początku pisała, że jest jeszcze ktoś trzeci to tak naprawdę Twoja rola w tym wszystkim się skończy.

155

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Nie neguję Summerko Twojego opisu osobowości autora, ani tego, że jego żona ma serdecznie dość. To nawet jako ich wspólny przyczynek do rozpadu małżeństwa będzie się zgadzało. On pierwsze skrzypce, bardzo zadaniowy, ona wycofana, brak komunikatów wcześniej i teraz.
Każda bomba ma swój zapalnik. Niewielu ludzi decyduje się na tak radykalne zmiany bez swojego zapalnika. Bez tego bomba nie wybuchnie. Tajemniczość i stawianie przed faktem dokonanym ogranicza przyczyny co lub kto jest tym zapalnikiem. W takiej sytuacji dogadać się i dojść do sedna "po prośbie" to szaleństwo. Klasyczne "teraz będę szczęśliwa" z kimś kto tę opinię podsyca.
Owszem zrozumienie przyczyn rozpadu przyda się autorowi. Łatwiej pogodzi się z łańcuszkiem zdarzeń. Tylko w żaden sposób nie usprawiedliwiają obecności tego zapalnika. Głęboko nie fair. To nie tylko niedojrzałe, ale i świadome kłamstwo i oszustwo.

156 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-02 13:08:41)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
apologises napisał/a:

Nie neguję Summerko Twojego opisu osobowości autora, ani tego, że jego żona ma serdecznie dość. To nawet jako ich wspólny przyczynek do rozpadu małżeństwa będzie się zgadzało. On pierwsze skrzypce, bardzo zadaniowy, ona wycofana, brak komunikatów wcześniej i teraz.
Każda bomba ma swój zapalnik. Niewielu ludzi decyduje się na tak radykalne zmiany bez swojego zapalnika. Bez tego bomba nie wybuchnie. Tajemniczość i stawianie przed faktem dokonanym ogranicza przyczyny co lub kto jest tym zapalnikiem. W takiej sytuacji dogadać się i dojść do sedna "po prośbie" to szaleństwo. Klasyczne "teraz będę szczęśliwa" z kimś kto tę opinię podsyca.
Owszem zrozumienie przyczyn rozpadu przyda się autorowi. Łatwiej pogodzi się z łańcuszkiem zdarzeń. Tylko w żaden sposób nie usprawiedliwiają obecności tego zapalnika. Głęboko nie fair. To nie tylko niedojrzałe, ale i świadome kłamstwo i oszustwo.

Całkowicie się z tobą zgadzam. Nie za bardzo wierzę w nagłe olśnienia po 25 latach. Tym bardziej w przypadku osoby, która z pewnością nie jest dojrzała emocjonalnie, na co wskazuje wybór partnera do związku i trwanie w nim przez ćwierć wieku. Coś lub ktoś może mieć swój znaczny udział w zachowaniu żony Krystiana. Jeśli nie było terapii, samoedukacji (nawet na forum), to może być i ktoś trzeci.
Autor póki co uparcie trwa przy swoim obrazie siebie i związku. Jak sam pisze nie do końca był idealny, ale przykładów na brak perfekcji nie podał i raczej wygląda to na figurę stylistyczną, także obliczoną na efekt perfekcyjnego pana wink niż szczere wyznanie. Jedni znajdują w sobie siłę, żeby się zmierzyć z prawdą o sobie i swoim związku (gorąco pozdrawiam Elę smile ), a inni chronią się za mechanizmami obronnymi, tracąc swoją szansę.

157 Ostatnio edytowany przez krystian75 (2017-08-02 14:42:37)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Nie wiem co wam mam napisać, że nie traktuję siebie jako idealika... W tej chwili co mi przychodzi... Jestem zazdrosny, nie fanatycznie ale chyba jak każdy facet o ukochaną kobietę, jestem bałaganiarzem, ale nie teak że musiała po mnie sprzątać bo po sobie zawsze sam sprzątam, sprzeczaliaśmy sie czasami bo się wkurzałem jak pochowała mi moje jakieś papiery, które zostawiłem na wierzchu i potem szukałem ich na przykład 2 godziny w nocy bo rano potrzebowałem je do skarbówki...Czasem niektóre rzeczy przeciągam żeby skończyć bo mi po prostu się nie chce...Jako zarzut usłyszałem kiedyś że nie potrafię tak naprawdę do końca się wyluzować (upić), żeby zapomnieć o całym świecie i niczym się nie przejmować co w tym wieku majac rodzinę wydaje mi się niedpowiedzialne...Zdarzyło mi się nie do końca dbać o siebie w sensie że prze tydzień nie goliłem się .... Wkurzałem ją tym że jak był jakiś problem zawsze chciałem go wyjaśnić a nie zostawić żeby sam się wyjaśnił... Jako wadę moją co chyba pisałem podała że jestem uparty.... Oj nie jestem idealny, nie byłem i nie będe....

Uwierzcie szukam, analizuje w przeszłości wszystkiego co mogło doprowadzić do miejsca gdzie jesteśmy...

Czy to co napisałęm może być przyczynkiem aktualnych problemów ?

158 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-02 15:10:48)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:

Nie wiem co wam mam napisać, że nie traktuję siebie jako idealika... W tej chwili co mi przychodzi... Jestem zazdrosny, nie fanatycznie ale chyba jak każdy facet o ukochaną kobietę, jestem bałaganiarzem, ale nie teak że musiała po mnie sprzątać bo po sobie zawsze sam sprzątam, sprzeczaliaśmy sie czasami bo się wkurzałem jak pochowała mi moje jakieś papiery, które zostawiłem na wierzchu i potem szukałem ich na przykład 2 godziny w nocy bo rano potrzebowałem je do skarbówki...Czasem niektóre rzeczy przeciągam żeby skończyć bo mi po prostu się nie chce...Jako zarzut usłyszałem kiedyś że nie potrafię tak naprawdę do końca się wyluzować (upić), żeby zapomnieć o całym świecie i niczym się nie przejmować co w tym wieku majac rodzinę wydaje mi się niedpowiedzialne...Zdarzyło mi się nie do końca dbać o siebie w sensie że prze tydzień nie goliłem się .... Wkurzałem ją tym że jak był jakiś problem zawsze chciałem go wyjaśnić a nie zostawić żeby sam się wyjaśnił... Jako wadę moją co chyba pisałem podała że jestem uparty.... Oj nie jestem idealny, nie byłem i nie będe....

Uwierzcie szukam, analizuje w przeszłości wszystkiego co mogło doprowadzić do miejsca gdzie jesteśmy...

Czy to co napisałęm może być przyczynkiem aktualnych problemów ?

To może jak już trochę odpuściłeś wink, to spróbujmy przejść dalej. Czy uda ci się dostrzec taką możliwość, że twojej żonie w waszym związku nie jest tak dobrze jak tobie się wydaje? Owszem, ona nic na ten temat nie mówi(ła), a ty nie jesteś telepatą, więc nie mogłeś się domyśleć. Ale możesz przyjąć, że mimo twoich wszelkich starań czegoś jej jednak brakuje, czegoś szuka. Może nawet już znalazła albo myśli, że znalazła. To nie przytyk do ciebie, bo ty nie jesteś od tego, żeby czytać jej w myślach i wypełniać jej życie sensem. Pytam, czy jesteś w stanie przyjąć, że twoja żona nie czuje się z tobą szczęśliwa?

159 Ostatnio edytowany przez krystian75 (2017-08-02 15:40:08)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
summerka88 napisał/a:

Pytam, czy jesteś w stanie przyjąć, że twoja żona nie czuje się z tobą szczęśliwa?

Tak nie tylko jestem w stanie ale już przyjąłem taką ewentualność... I bardzo bym chciał to zmienić :-(

160 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-03 14:26:59)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Pytam, czy jesteś w stanie przyjąć, że twoja żona nie czuje się z tobą szczęśliwa?

Tak nie tylko jestem w stanie ale już przyjąłem taką ewentualność... I bardzo bym chciał to zmienić :-(

A co jeśli twoje chęci i starania nie wystarczą? Bo np.nie jesteś w stanie dać jej szczęścia i nie masz wpływu na jej poziom satysfakcji z życia, jej poczucie zadowolenia nie zależy od ciebie. Będziesz się uginał, zmieniał, wywrócisz się na lewą stronę?
Spójrz na swoją sytuację z pewnego dystansu.
Po pierwsze, nie wiesz, czego twoja żona pragnie, oczekuje, co ją uszczęśliwia a ona z tobą o tym nie potrafi rozmawiać, a ty nie jesteś tepatą i się nie domyślasz.
Po drugie, może być tak, że w ogóle nie możesz, nie jesteś w stanie jej uszczęśliwić.

Wiesz Krystian, małżeństwo to jest wóżek, który pchają dwie osoby. Twoja żona nie chce go pchać. Może jej się znudziło, może zmęczyło, może... Fakty są takie, że ona nie współpracuje z tobą na rzecz waszego związku. A ty koniecznie chcesz, żeby dalej pracowała na rzecz was dwojga, jak ona nie jest tym zainteresowana.

Zastanów się, dlaczego chcesz być właśnie z tą kobietą? Czy z uwagi na jej wyjątkowość i indywidualność? Kochasz ją taką, jaka jest, w pełni akceptujesz, nic byś w niej nie zmienił, chociaż bywa irytująca, bo jak każdy ma swoje wady? A może chcesz ją dlatego, że kiedyś ją wybrałeś i teraz ma ona "obowiązek" trwać przy tobie, bez względu na jej prawdziwe pragnienia, gwarantując tobie ciągłość i przewidywalność?
W pierwszym przypadku traktujesz ją PODMIOTOWO, szanujesz jej odrębność, wolność i wybory. Pozwalasz jej żyć tak, jak chce. W drugim przypadku jest to traktowanie drugiego człowieka PRZEDMIOTOWO i ma ona stać się przedłużeniem ciebie, twoich oczekiwań i pragnień, nawet jeśli są one rozbieżne z jej potrzebami.

161

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Znając prawdziwą przyczynę byłbym w stanie stwierdzić czy jestem w stanie coś z tym zrobić. W tym problem że nie znam prawdziwej przyczyny, jedynie mogę się jej domyśleć...

Niestety wybieram wariant pierwszy, jeśli przestała pchać zemną ten wózek zwany życiem i mnie nie kocha nie będe jej trzymał na siłę. Głęboko wierzę że jednak te 25 lat nie były do bani dla niej ...

162

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:

Znając prawdziwą przyczynę byłbym w stanie stwierdzić czy jestem w stanie coś z tym zrobić. W tym problem że nie znam prawdziwej przyczyny, jedynie mogę się jej domyśleć...

Niestety wybieram wariant pierwszy, jeśli przestała pchać zemną ten wózek zwany życiem i mnie nie kocha nie będe jej trzymał na siłę. Głęboko wierzę że jednak te 25 lat nie były do bani dla niej ...

Znowu wyrzucasz 25 lat do piachu tylko dlatego, że ona może nie chceć kontynuować waszego związku. Tamto, co było już minęło. O wartościowości tego, co było nie świadczy to, jak jest teraz. Było dobrze, źle lub tak sobie. Teraz jest tak lub siak, a jak będzie to jeszcze inna historia.

Na siłę jej nie zatrzymasz przy sobie, ona sama musi wybrać to, co jest dla niej najważniejsze. Ty zabezpiecz się na ewntualność jej nielojalności i oszustw i tak jak ci radzi Apologises zbieraj dowody jej świństw.

163 Ostatnio edytowany przez krystian75 (2017-08-03 14:56:03)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
summerka88 napisał/a:

Znowu wyrzucasz 25 lat do piachu tylko dlatego, że ona może nie chceć kontynuować waszego związku. Tamto, co było już minęło. O wartościowości tego, co było nie świadczy to, jak jest teraz. Było dobrze, źle lub tak sobie. Teraz jest tak lub siak, a jak będzie to jeszcze inna historia.

Na siłę jej nie zatrzymasz przy sobie, ona sama musi wybrać to, co jest dla niej najważniejsze. Ty zabezpiecz się na ewntualność jej nielojalności i oszustw i tak jak ci radzi Apologises zbieraj dowody jej świństw.

Nie wyrzucam tych 25 lat, mam 3 wspaniałych dzieci masę wspaniałych wspomnień, wspaniałych jak i dramatycznych wspólnych przeżyć....

Wszystko byłoby właśnie łatwiejsze jak by te 25 lat było do bani...

Bardzo dobrze rozumię  Apologises-a, niestety wiem że muszę postępować zgodnie z maksymą: Chcesz pokoju gotuj się do wojny....

164 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-03 15:00:46)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Znowu wyrzucasz 25 lat do piachu tylko dlatego, że ona może nie chceć kontynuować waszego związku. Tamto, co było już minęło. O wartościowości tego, co było nie świadczy to, jak jest teraz. Było dobrze, źle lub tak sobie. Teraz jest tak lub siak, a jak będzie to jeszcze inna historia.

Na siłę jej nie zatrzymasz przy sobie, ona sama musi wybrać to, co jest dla niej najważniejsze. Ty zabezpiecz się na ewntualność jej nielojalności i oszustw i tak jak ci radzi Apologises zbieraj dowody jej świństw.

Nie wyrzucam tych 25 lat, mam 3 wspaniałych dzieci masę wspaniałych wspomnień, wspaniałych jak i dramatycznych wspólnych przeżyć....

Wszystko byłoby właśnie łatwiejsze jak by te 25 lat było do bani...

Bardzo dobrze rozumię  Apologises-a, niestety wiem że muszę postępować zgodnie z maksymą: Chcesz pokoju gotuj się do wojny....

I to się nigdy nie zmieni. Zawsze już będą was łączyły wspólna historia, dzieci, wspomnienia.
Teraz pracujesz na TERAZ I PRZYSZŁOŚĆ.
Zastanów się jaka ma być druga połowa twojego życia i z kim, w sensie z jaką osobą, chcesz ją spędzić. Sam chcesz pchać wspólny wózek, czy ta druga osoba ma być zaangażowana w ciebie i was?

165 Ostatnio edytowany przez krystian75 (2017-08-03 15:31:17)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
summerka88 napisał/a:


Zastanów się jaka ma być druga połowa twojego życia i z kim, w sensie z jaką osobą, chcesz ją spędzić. Sam chcesz pchać wspólny wózek, czy ta druga osoba ma być zaangażowana w ciebie i was?

Uwierz co dzień myślę o przyszłości. Po etapie wyparcia rzeczywistości zaczynam coraz chłodniej ( nie znaczy że emocje znikły, tylko trochę odpuściły...dzięki pewnej
przypadkowej pomocy, to forum też ma zasługę  ), myślę co dalej, co będzie, jak ma wyglądać moja przyszłość, przyszłość dzieci. Jeśli się rozstaniemy co bym chciał zrobić z swoim życiem. Wiem że jak trauma rozstania minie będe musiał zmierzyć sie z przysżłością... A może nie będzie rozstania....wtedy też czeka nas długa i kręta droga...

Tak naprawdę nie wiem co będzie, życie pokaże. Świadomość że kibicuje mi cała masa ludzi dodaje mi energii.

166

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:
summerka88 napisał/a:


Zastanów się jaka ma być druga połowa twojego życia i z kim, w sensie z jaką osobą, chcesz ją spędzić. Sam chcesz pchać wspólny wózek, czy ta druga osoba ma być zaangażowana w ciebie i was?

Uwierz co dzień myślę o przyszłości. Po etapie wyparcia rzeczywistości zaczynam coraz chłodniej ( nie znaczy że emocje znikły, tylko trochę odpuściły...dzięki pewnej
przypadkowej pomocy, to forum też ma zasługę  ), myślę co dalej, co będzie, jak ma wyglądać moja przyszłość, przyszłość dzieci. Jeśli się rozstaniemy co bym chciał zrobić z swoim życiem. Wiem że jak trauma rozstania minie będe musiał zmierzyć sie z przysżłością... A może nie będzie rozstania....wtedy też czeka nas długa i kręta droga...

Tak naprawdę nie wiem co będzie, życie pokaże. Świadomość że kibicuje mi cała masa ludzi dodaje mi energii.

Rozumiem, że koło ciebie jest ktoś, kto cię wspiera w problemach. Oprócz forum, oczywiście wink
To dobrze.

167

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Tak, mam wsparcie oprócz forum kilku bliskich osób.

I jednej całkiem nieoczekiwanej.

168 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-03 16:12:38)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:

Tak, mam wsparcie oprócz forum kilku bliskich osób.

I jednej całkiem nieoczekiwanej.

Tylko nie mów, że ta sama, która Piotra74 urabialności, teraz wzięła się za ciebie.
Mamy tu na forum taką, która "czatuje" na zdradzanych facetów, co by ich pocieszyć w chwili, gdy potrzebują wsparcia big_smile
To tak tylko jako przestroga smile

169

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Naszczescie nie. Dzięki za ostrzeżenie.

170 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-03 16:33:41)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:

Naszczescie nie. Dzięki za ostrzeżenie.

smile
Ludzie w stanie emocjonalnego uwrażliwienia są czasami bardziej podatni na zewnętrzne manipulacje. Potrzebują dowartościowania, czyjeś uwagi. Łatwo narobić sobie wtedy problemów lub paść "ofiarą" kogoś, kto sam ma poważne problemy z nawiązaniem zdrowej relacji, w normalnych warunkach, z człowiekiem, który ma ustabilizowaną sytuację szczególnie emocjonalną.

171

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:

Po etapie wyparcia rzeczywistości zaczynam coraz chłodniej ( nie znaczy że emocje znikły, tylko trochę odpuściły...dzięki pewnej
przypadkowej pomocy

No to mamy powtórkę... z tymże żona doszła do tego momentu kilka msc wcześniej...

172

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:

Tak, mam wsparcie oprócz forum kilku bliskich osób.

I jednej całkiem nieoczekiwanej.

Ktoś z pracy?

173

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
summerka88 napisał/a:
krystian75 napisał/a:

Tak, mam wsparcie oprócz forum kilku bliskich osób.

I jednej całkiem nieoczekiwanej.

Tylko nie mów, że ta sama, która Piotra74 urabialności, teraz wzięła się za ciebie.
Mamy tu na forum taką, która "czatuje" na zdradzanych facetów, co by ich pocieszyć w chwili, gdy potrzebują wsparcia big_smile
To tak tylko jako przestroga smile

Poważnie ta od Piotra74 to z forum kobitka? big_smile

174

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
summerka88 napisał/a:
krystian75 napisał/a:

Tak, mam wsparcie oprócz forum kilku bliskich osób.

I jednej całkiem nieoczekiwanej.

Tylko nie mów, że ta sama, która Piotra74 urabialności, teraz wzięła się za ciebie.
Mamy tu na forum taką, która "czatuje" na zdradzanych facetów, co by ich pocieszyć w chwili, gdy potrzebują wsparcia big_smile
To tak tylko jako przestroga smile

kto? kto?
ja to się zawsze ostatnia dowiaduje o wszystkim big_smile

175

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

_v_, wspomniany wątek jest dość długi, pewnie nie będziesz mieć czasu na zapoznanie się z nim w całości, ale dla znawców tematu pewne rzeczy aż biją po oczach. wink

To tak jak z romansami w pracy- głównym aktorom WYDAJE się, że nikt nic nie widzi i nie wie. wink

Sorry za off-top, Krystian 75. Takowe dygresje na wątkach się zdarzają. Wróćmy do tematu - widzę, że od jakiegoś czasu jesteś tu bardzo dobrze prowadzony. smile WSŁUCHAJ się w ten dialog, skorzystasz.

176

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Nie z pracy, choć jeden przyjaciel z pracy stara się mnie wspierać jak może.

Najbardziej nieoczekiwanym wsparciem okazała się starsza siostra żony. Ale to historia zupełnie nie związana z tym wątkiem.

177

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:

Najbardziej nieoczekiwanym wsparciem okazała się starsza siostra żony. Ale to historia zupełnie nie związana z tym wątkiem.

Siostra żony wsparciem dla Ciebie? Pamiętaj, że to jednak jej siostra, Ty jesteś tylko szwagier..., a wiesz kim jest (nie jest) szwagier...

178 Ostatnio edytowany przez krystian75 (2017-08-04 07:55:55)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
lolek8080 napisał/a:
krystian75 napisał/a:

Najbardziej nieoczekiwanym wsparciem okazała się starsza siostra żony. Ale to historia zupełnie nie związana z tym wątkiem.

Siostra żony wsparciem dla Ciebie? Pamiętaj, że to jednak jej siostra, Ty jesteś tylko szwagier..., a wiesz kim jest (nie jest) szwagier...

I to ona zaoferowała wsparcie jak się dowiedziała co ona chce zrobić...od niej.

Dlaczego?

Bo ich matka zostawiła kiedyś ich ... i odeszła z jakimś fagasem. I chyba jak nikt zdaje sobie sprawę z traumy jaką taka sytuacja funduje dziecią...

179

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

A ja Ci powtórzę, że mimo wszystko nadal jest to jej siostra. Pogadają sobie kiedyś, żonka ponarzeka na Ciebie trochę, że jesteś/byłeś taki czy owaki i może przestać trzymać Twoją stronę. Chodzi mi tylko o to, żebyś ważył słowa jak bedziesz rozmawiał z jej siostrą.

180

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
lolek8080 napisał/a:

A ja Ci powtórzę, że mimo wszystko nadal jest to jej siostra. Pogadają sobie kiedyś, żonka ponarzeka na Ciebie trochę, że jesteś/byłeś taki czy owaki i może przestać trzymać Twoją stronę. Chodzi mi tylko o to, żebyś ważył słowa jak bedziesz rozmawiał z jej siostrą.

Tak zdaje sobie sprawę że pomiędzy nimi są więzy krwi silniejsze z lojalnością z obcym facetem. Ale wydaje się aktualnie bardziej rozsądna niż moją żona i stwierdziła że mimo że mi nie uwierzyła jak za pierwszym razem powiedziałem że może być ktoś trzeci teraz też się przychyla ku temu....

181

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:

Bo ich matka zostawiła kiedyś ich ... i odeszła z jakimś fagasem. I chyba jak nikt zdaje sobie sprawę z traumy jaką taka sytuacja funduje dziecią...

Jak zawsze w takich sytuacjach największe koszty ponoszą najsłabsi. Rodzic fundujący takie przeżycia dziecku w momencie, kiedy "te" rzeczy się dzieją jakąś obawę i świadomość z pewnością ma. Natomiast NAOCZNIE może się przekonać za jakiś czas, jakie ŻNIWO zbierze  dziecko.

Moja koleżanka ujęła to kiedyś tak: "Szczęście buduje się pokoleniami". To mądre, co powiedziała moim zdaniem.

182 Ostatnio edytowany przez krystian75 (2017-08-04 08:53:48)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
I_see_beyond napisał/a:
krystian75 napisał/a:

Bo ich matka zostawiła kiedyś ich ... i odeszła z jakimś fagasem. I chyba jak nikt zdaje sobie sprawę z traumy jaką taka sytuacja funduje dziecią...

Jak zawsze w takich sytuacjach największe koszty ponoszą najsłabsi. Rodzic fundujący takie przeżycia dziecku w momencie, kiedy "te" rzeczy się dzieją jakąś obawę i świadomość z pewnością ma. Natomiast NAOCZNIE może się przekonać za jakiś czas, jakie ŻNIWO zbierze  dziecko.

Moja koleżanka ujęła to kiedyś tak: "Szczęście buduje się pokoleniami". To mądre, co powiedziała moim zdaniem.

W tym problem że z jej strony nie ma żadnej obawy, jak stwierdziła nie umieram przecież ... Jest aktualnie tak wyprutą z uczuć osobą że szok. Naprawdę jej nie poznaje, nie tylko ja jej nie poznaje. Córka stwierdziała, a bo mama wszystkiego się czepia... Jej siostra że odniosła wrażenie rozmawiając z nią że to jakaś obca osoba, tak zafiksowana za rozstanie że żadne argumenty logiczne do niej nie docierają...Sugestia terapii, wyjaśnienia problemów czy przyczyn... nic. Ona chce się rozstać i koniec. Jak jakieś dziecko tupające nóżkami że ono chce loda...

Robię audyt mojego życia z nią. Przeczytałem całą historię skeypa dostępną ( będąc w pracy często tak się kontaktowaliśmy) do kwietnia jest wszystko jak powinno być, normalnie wręcz super. W kwietniu miała operację usunięcia tarczycy z powodu gózka. W tym okresie wszystkim się ja zajmowałem, wiadomo po operacji była. Ale z historii kontaktów wynika że jej złe traktowanie mnie i podążanie do rozstania następuje jeszcze wtedy nie do końca wyraźnie ale od tamtego momentu....

Teraz pytanie czy to wszystko, rozpad mojego i dzieci życia może mieć podtekst endokrynologiczny związany z zakłóceniami hormonalnymi w organizmie jej czy tylko szukam w złą stronę i było miło bo chciała mieć jescze opiekę pooperacyjną w mojej postaci a teraz już przeszkadzam jej w realizacji planów na swoje szczęście?

Nie pisałem tego wcześniej bo dopiero po spojrzeniu z pewnej perspektywy wszystko się układa w jakąś całość sensowną....( albo też nie)

183

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Krystian zachowanie Twojej żony wskazuje, że jest zakochana/zauroczona. Osoby w takim stanie psychicznym nie przyjmują do siebie żadnych racjonalnych argumentów. Nawet rozmowa córki czy siostry z nią niewiele da.
Nie sugeruj się też rozmowami do kwietnia i ze bylo dobrze, po prostu wtedy mogło cos juz byc w jej głowie, ale dobrze sie maskowała i nic niepokojącego nie zauwazyleś.

184

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

W tym wszystkim i tak najwaqzniejsze sa dzieci. Zona ma chyba swoj swiat w tym momencie, moze jakis lovelas obiecuje jej "zlote gory". Tobie pozostaje myslec o sobie i dzieciach zeby Wam było dobrze i zebyscie dalej mieli dobre relacje.

185

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
lolek8080 napisał/a:

Krystian zachowanie Twojej żony wskazuje, że jest zakochana/zauroczona. Osoby w takim stanie psychicznym nie przyjmują do siebie żadnych racjonalnych argumentów. Nawet rozmowa córki czy siostry z nią niewiele da.
Nie sugeruj się też rozmowami do kwietnia i ze bylo dobrze, po prostu wtedy mogło cos juz byc w jej głowie, ale dobrze sie maskowała i nic niepokojącego nie zauwazyleś.

Niestety ja mam właśnie wrażenie, że jest zakochana....Że z uteśknieniem czeka na jakąs wiadomość od niego.

To co jest zależne od mnie to na pewno zrobię żeby dzieci jak najmniej ucierpiały. Wiem że to będzie równie trudne dla nich jak dla mnie, nawet jeśli nie bardziej. Nie wszystko zależy od mnie ale co jestem w stanie zrobić zrobię.

186

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Czego chcesz się Krystian doszukać? Co za różnica czy jest podtekst endokrynologiczny, czy dokopiesz się schizofrenii? Ważne są objawy tu i teraz. Sposób traktowania Ciebie, wylewanie frustracji na dzieci, dziwne teksty do jej rodziny. Aż dziw, że nie padło o zbyt częstym/rzadkim wyrzucaniu śmieci i zostawianiu skarpet byle gdzie.
Ona chce wyprowadzki, Ty czekasz na jej ruch. Nie czujesz jak niewygodna jest sytuacja? Chce wolności, więc niech wybiera - wolność z wszelkimi konsekwencjami lub zostaje. Ale jak ma zostać to niech będzie żoną i matką pełną gębą. Nie fasadą. A niezależnie rób swoje.

187

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
apologises napisał/a:

Czego chcesz się Krystian doszukać? Co za różnica czy jest podtekst endokrynologiczny, czy dokopiesz się schizofrenii? Ważne są objawy tu i teraz. Sposób traktowania Ciebie, wylewanie frustracji na dzieci, dziwne teksty do jej rodziny. Aż dziw, że nie padło o zbyt częstym/rzadkim wyrzucaniu śmieci i zostawianiu skarpet byle gdzie.
Ona chce wyprowadzki, Ty czekasz na jej ruch. Nie czujesz jak niewygodna jest sytuacja? Chce wolności, więc niech wybiera - wolność z wszelkimi konsekwencjami lub zostaje. Ale jak ma zostać to niech będzie żoną i matką pełną gębą. Nie fasadą. A niezależnie rób swoje.

Czego? Chyba wszystkiego innego niż kochanka....

Sorki ale wszystko jest bardzo trudne dla mnie, jeśli błądze według Was, motam się, szukam odpowiedzi na bezsensowne pytania, czy po prostu pieprze głupoty to sorki.

Jestem tylko człowiekiem bardzo skołowanym w tym momencie, ale zbierającym sie powoli do kupy.

188 Ostatnio edytowany przez nataliabukwas (2017-08-04 10:01:41)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Dokladnie. Nalezy skierowac predzej czy pozniej do niej pytanie: czego chcesz? Wybieraj. Bo ty chcesz naprawy malzenstwa, nie chcesz rozwodu. Moze czeka na jakas wiadomosc od faceta, tez jakas decyzje. I denerwuje sie bo cos tam nie idzie po jej mysli.A jak dlugo to "zawieszenie" potrwa ma decydowac jakis tam fagas ? Ciekawe kto to jest. Moze nalezaloby przegonic intruza, uzmyslowic mu ze kobieta ma dzieci i meza-moze tego mu nie powiedziała nawet? Pozyczyc na chwile jej telefon bo twoj sie rozładował i zamknac sie w lazience, sprobowac przetrzepac jej kontakty. Nie wiem...sprobowac jakos to skonfrontowac, bo te domysły Cie wykończą.

189 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2017-08-04 10:06:39)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:

Sorki ale wszystko jest bardzo trudne dla mnie, jeśli błądze według Was, motam się, szukam odpowiedzi na bezsensowne pytania, czy po prostu pieprze głupoty to sorki.

Jestem tylko człowiekiem bardzo skołowanym w tym momencie, ale zbierającym sie powoli do kupy.

Krystian, ale tu trafiają sami tacy "pacjenci". wink Nie przepraszaj.

Nie zazdroszczę Ci stanu emocjonalnego, dobrze go znam. (Na szczęście to już przeszłość).


Może być tak, że rzeczywiście jesteś przeszkodą na drodze do szczęścia żony i kogoś trzeciego. Może, dlatego wcześniej zasugerowałam wykluczenie tej przyczyny. Objawy, owszem, zauroczeniowe, ale wiemy jak jest z autodiagnozami wujka Google.

Może być tak, że żona nikogo nie ma, ale po prostu NIE CHCE już z Tobą być, przeżywa swojego rodzaju "bunt", "kryzys wieku średniego" wcale nie zarezerwowany tylko dla mężczyzn.

Czytam tu o tym, jak ona jasno komunikuje to, czego CHCE. CHCE odejść.

Jedną z cenniejszych rzeczy, które wyniosłam z tego forum, to wniosek, że jeśli ktoś coś do mnie mówi o sobie, o tym, czego chce, to...tak właśnie JEST.

190 Ostatnio edytowany przez lolek8080 (2017-08-04 10:34:23)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
I_see_beyond napisał/a:

Może być tak, że żona nikogo nie ma, ale po prostu NIE CHCE już z Tobą być, przeżywa swojego rodzaju "bunt", "kryzys wieku średniego" wcale nie zarezerwowany tylko dla mężczyzn.

.

Naprawde bierzesz takie cos pod uwagę? Kobieta w srednim wieku odchodzi od męża i dzieci bo ma bunt? Odchodzi, wynajmuje mieszkanie, sama w nim sobie mieszka spokojnie i odpoczywa od męża i dzieci? Takie odejścia bez osoby trzeciej są jak w domu jest patologia a mąż napier.... żone bo się źle popatrzyła.
Tutaj mamy normalną rodzinę w której zabrakło, nie wiem, komunikacji, rozmowy, czułości itd(?). W takich przypadkach odchodzi się jak w/w braki w malżenstwie dostaje się na boku. Ona w ogóle nie chce z Krystianem gadać bo stał się dla niej upierdliwy i męczący..., po ch..j ma z nim gadać o problemach jak pewnie rozmawia z kimś innych o miłych rzeczach, bez stresu i czepiania się. Kobieta jest zakochana, ma klapki na oczach i nie ma co tu szukać innych powodów.

191

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
lolek8080 napisał/a:

Kobieta w srednim wieku odchodzi od męża i dzieci bo ma bunt? Odchodzi, wynajmuje mieszkanie, sama w nim sobie mieszka spokojnie i odpoczywa od męża i dzieci?

Uważasz, że to się nie zdarza?

Generalnie racja, że zazwyczaj odejście powoduje jakaś iskra w postaci osoby trzeciej... ale i taka możliwość istnieje.

192

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
lolek8080 napisał/a:
I_see_beyond napisał/a:

Może być tak, że żona nikogo nie ma, ale po prostu NIE CHCE już z Tobą być, przeżywa swojego rodzaju "bunt", "kryzys wieku średniego" wcale nie zarezerwowany tylko dla mężczyzn.

.

Naprawde bierzesz takie cos pod uwagę?.

big_smile big_smile big_smile

Naprawdę.

BTW, Lolek, o czym i o kim ty teraz napisałeś? Zapoznałam się z pierwszym postem twojego tematu.

193 Ostatnio edytowany przez lolek8080 (2017-08-04 10:47:39)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
santapietruszka napisał/a:
lolek8080 napisał/a:

Kobieta w srednim wieku odchodzi od męża i dzieci bo ma bunt? Odchodzi, wynajmuje mieszkanie, sama w nim sobie mieszka spokojnie i odpoczywa od męża i dzieci?

Uważasz, że to się nie zdarza?

Generalnie racja, że zazwyczaj odejście powoduje jakaś iskra w postaci osoby trzeciej... ale i taka możliwość istnieje.

Wycięłas tylko kawałek tego co napisałem i to zmienia kontekst calosci..., miałem na myśli, że nie zdarza się to raczej tak bez powodu..., 99% takich odejść jest dla osoby trzeciej wlasnie wink


Napisałbym Wam jak to wszystko funkcjonuje z tymi "osobami trzecimi"..., trochę osób mnie juz tu pewnie kojarzy i wie co mam na mysli... Nie wiem tylko czy ja chce do tego wracać...

194

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
lolek8080 napisał/a:


Tutaj mamy normalną rodzinę w której zabrakło, nie wiem, komunikacji, rozmowy, czułości itd(?). W takich przypadkach odchodzi się jak w/w braki w malżenstwie dostaje się na boku. Ona w ogóle nie chce z Krystianem gadać bo stał się dla niej upierdliwy i męczący..., po ch..j ma z nim gadać o problemach jak pewnie rozmawia z kimś innych o miłych rzeczach, bez stresu i czepiania się. Kobieta jest zakochana, ma klapki na oczach i nie ma co tu szukać innych powodów.

Niestety możesz mieć rację.... A nie brakowało czułości....

195

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Krystian, swojego czasu opisałem i swoją historię w podobnym miejscu. Rzucałem i szamotałem się niezgorzej od Ciebie, skąd znam ten stan. Naturalny. Skłaniam się do wypowiedzi I_see_beyond. Słuchaj co mówi żona, zapewne ona ma swoje rozdwojenie decyzyjne, ale któż inny może to wyłapać od ciebie? Tylko Ty. Chroniąc siebie, dzieci i wasze ogólnie pojęte dobro i prawa. Złudzenia i nadzieje niestety trochę zaburzają reakcje. Minie trochę czasu zanim ochłoniesz.
Dla mnie osobiście najbardziej bolesna nie była w późniejszych etapach sama zdrada, co bycie opcją. Dlatego wspomniałem o roli Twojej żony i Twojej. Bycie opcją. Cóż z tego, że w moim przypadku nie byłem już zdradzany, skoro nie dało się wytrzymać w związku. Jak walczyć to tylko by było lepiej.
Z kochankami tak bywa, że póki motylki latają, są number one. My przeszkodą na drodze do szczęścia. Motylki pięknie zdychają w zderzeniu z rzeczywistością, stajemy się opcją. Niewierni wracają. Gdzie będą mieli wygodniej? I wszystko ładnie, pięknie, ale podstawą jest szacunek. Do nas, naszych uczuć i emocji. Ja swoje małżeństwo odratowałem. Nie zawaham się ani chwili, jeśli znajdę choć cień, rysę. Jeśli poczuję, że jestem opcją. Póki rzucamy się resztką nadziei, zostawiamy szacunek do nas głęboko zakopany.

Posty [ 131 do 195 z 271 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » 25 lat wspólnych do kosza ?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024