Roxann napisał/a:krystian75 napisał/a:Tak to był jakiś drobny konflikt, dosłownie jakaś pierdoła. Ale rozmowa się potoczyła tak że zadałem takie pytanie. A nie zadałem je z powodu konfliktu.
Czyżby? Skoro było tak poprawnie, to skąd w ogóle takie pytanie? Może to dla Ciebie była pierdoła, nie dla niej i w tym tkwi Wasz problem. Nie żadnym ew jej romansie.
PS. Edytowałam swój post wyżej.
Obydwoje uważaliśmy to za mały problem, ponieważ mieliśmy w życiu większe problemy związane z zdrowiem i wiemy że zdrowie jest najważniejsze. Moje problemy kardio chyba w tym wszystkim są najmniejszym rpoblemem.
A córka jak ma jakiś problem potrafi przyjść do mnie i porozmawiać i otrzymać wsparcie, zrozumienie i miłość.
Nie zdała jednego przedmiotu i ma poprawkę matury temu nic się nie stało.
A czy jak by przyszła i powiedziała że jest w ciąży to byłby dramat. Może nie chciałbym zostać dziadkiem tu i teraz ale na pewno nie wzbudzałbym w niej poczucia winy. Uświadomiłbym że trzeba ponieść konsekwencje ale świat się nie kończy, marzenia nadal można realizować, może nie jest to już takie proste, a ja z z mamą będziemy ci pomagać i wspierać z całego serca.
Krystian, widzę na wszystko masz odpowiedź krótką zwięzłą i taką jaka teoretycznie być powinna. Nie mam powodu by Tobie nie wierzyć. Problem jednak gdzieś jest. I nie sądzę, jak tu sugerowano, że to romans żony. Jakoś tak po tych dodanych przez Ciebie szczegółach, bagatelizowaniu „pierdół” to mi nie pasuje. Być może jest ktoś trzeci z kim żona rozmawia, ale to wcale nie musi być facet, tylko jakaś „życzliwa” przyjaciółka, która mąci jej w głowie, ew ktoś anonimowy z netu. Btw równie dobrze jakby Ci wmówiono romans żony i zacząłbyś być wobec niej bardziej podejrzliwy też by to wpłynęło na Waszą relację..
Po tym co napisałeś i po przeczytaniu wypowiedzi w Twoim wątku, skłaniam się do tego, że źródło problemów między wami tkwi w ostatnich przeżyciach, które być może w jakiś sposób Twoją żonę przerosły, zmieniły – śmierć ojca, Twoja choroba...itd. Myślę, że dla większości osób utrata czy wizja utraty 2 najważniejszych osób w podobnym czasie byłaby mega traumą. Może dlatego nie chce o tym z Tobą rozmawiać, bo wie że to dla Ciebie ciężki temat (też dla niej), dlatego zbywa że niby smucisz. Nawet czytając Twoje wpisy nie da się nie odczuć, że Twoja choroba i Ciebie zmieniła, przewartościowała życie. Nic nie jest ważniejsze niż zdrowie. Co jest zresztą prawdą.
Wracając do opisanej wyżej historii… córka zdała maturę, dziecko zmarło tuż przed urodzeniem, już na porodówce normalnie w 9 miesiącu. To dopiero była dla nich trauma. W tym momencie ten spokój ojca okazał się zbawienny bo inaczej nie wiem jak by się skończyło… żona była wrakiem czekając aż córka urodzi martwe dziecko, tym bardziej że było zagrożenie życia córki, potem pogrzeb. To są bardzo trudne przeżycia. Ale dali radę przez to przejść RAZEM. Gdyby nie siła i opanowanie ojca a jej męża byłoby naprawdę źle. A tak? Życie toczy się dalej. Córka zaliczyła 1 rok studiów. Oni chyba są siebie bliżej niż kiedykolwiek.
Edit: wyłapałam Twoją wypowiedź zacytowaną w moim pierwszym poście bo ona z kolei przypomniała mi moją syt sprzed 2-3l. Byłam w związku z facetem który miał problemy z potencją. Jak się okazało na tle zdrowotnym. Niby "pierdoła" niby można jakoś leczyć itd. ale z czasem stawało się to nie do zniesienia. Ani ja już nie chciałam podejmować tematu bo to kończyło nieprzyjemnie, bo wiadomo, że podważało jego "ego" ale co on mógł? I też mnie zapytał "Czy Ty w ogóle chcesz ze mną być"? Jak się potem okazało to nie tylko była kwestia stresującej i odpowiedzialnej pracy itd. ale też wypadku jakiemu uległ zanim się poznaliśmy...
Oczywiście ta "pierdoła" mogła być u Ciebie inna ale z jakiegoś powodu nie chcesz o niej mówić... w sumie nie musisz..
Dlatego napisałam, byś nie szukał za daleko... tamta sytuacja powinna Ci dać jeśli nie gotową odpowiedź to kluczową wskazówkę. W poprawnym związku nie pojawiają się pytania "czy ty chcesz ze mną być?". No chyba że kokieteryjnie... Musiał być problem/powód i od niego na Twoim miejscu bym zaczęła.