25 lat wspólnych do kosza ? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » 25 lat wspólnych do kosza ?

Strony 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 271 ]

Temat: 25 lat wspólnych do kosza ?

Witam

Opiszę swoją historię, może w ramach oczyszczenia psychiki, może uzyskam jakąś pomoc a z tego co zauważyłem kobiety tu piszące są bardzo pomocne i znające życie.

Po kolei.
Jestem żonaty 22 lata, razem jesteśmy 25 czyli szmat czasu. Mamy 3 wspaniałych dzieci. Przez wiele lat pchaliśmy wspólnie nasz wózek zwany życiem bez większych problemów.
Raz było lepiej raz gorzej jak w każdym małżeństwie. Żona zawsze mogła na mnie liczyć w każdej sprawie. Towarzyszyłem jej na porodówce za każdym razem angażowałem się w wychowanie dzieci wspólne życie, domowe obnowiązki. Zapewniłem rodzinie dobre warunki egzystencji, zawsze byłem kochającym mężem i ojcem. Nie jestem ideałem, broń boże,ale nie pije alkoholu. Nie wszczynam awantur, w życiu nie podniosłem ręki na żonę czy broń boże dzieci.  Jestem uparty, ale dzięki temu mamy to co mamy a zaczynaliśmy od zera. Byłem pracoholikiem bardziej z musu niż z wyboru ale skończyło się to po incydencie kardiologicznym 2 lata temu.... Stan przed zawałowy w wieku 42 lat, podejrzenie choroby niedokrwiennej serca itd....

A teraz sedno sprawy w maju jechałem z żoną autem, tlił się miedzy nami jakiś drobny konflikt, który chciałem rozwiązać na pytanie czego tak naprawdę chce usłyszałem że sama nie wie czego. Na pytanie czy chce być ze mną usłyszałem że nie wie...(pierwszy szok)
Temat zaczął się rozwijać.

W trakcie jakieś próby rozmowy usłyszałem że ona chce się rozstać... Załamałem się, powiedziałem że się wyprowadzę i się w takim razie rozwiedziemy, powiedziałem to chyba będąc w szoku. Ona mi potem napisała że nie chce żebym to ja się wyprowadzał i że nie chce rozwodu ale się chce rozstać....ale nie rozwodzić się.

Daliśmy szansę na rozwiązanie problemy miesiąc potem ją uprosiłem żebyśmy dali czas do końca roku bo widziałem że nic nie zmienia się. Myślałem że czas coś zmieni, starałem się żyć normalnie kończąc się psychicznie. Próby rozmowy co jest nie tak kończyły się jej tekstami nudzisz czy coś w tym stylu. W końcu nie wytrzymałem i powiedziałem że jak nie chce być z nami to może wypier... Rozpłakała się i tak naprawdę miałem wrażenie że pierwszy raz coś się całą sytuacją przejęła. Ma dzień następny napisała mi że chce spróbować ratować to.  Ja ją przeprosiłem za moje słowa.

Starałem jak cholera ona zero zaangażowania. Próby rozmów zbywała, próby ustalenia co można zmienić żeby to uratować też, aż w końcu stwierdziła że tego nie da się uratować, że nie ma jak itd itp....Ja cały czas próbuję dialogu, rozmów co można naprawić itd, to słyszę jedynie o rozstaniu albo że nudzę.

Cała sytuacja zmieniła się w zeszłą niedziele, oświadczyła że ona się chce po dobroci rozstać. Że mnie nie kocha już i to nawet nie jest przyzwyczajenie. Ja totalnie odleciałem po tych słowach prosto w oczy wypowiedzianych. Zaproponowałem terapie, a ona że nie, ja że jak dojdzie do rozwodu tą sąd może nakazać, a ona że się nie zgodzi. A ja że wszystko straci jak się wyprowadzi i rozwód będzie z jej winy a ona co z tego.

Dzieci jeszcze nic nie wiedzą że ich życie się wali. Ja już nie wiem co mam robić, kończę się psychicznie. Cały czas staje na głowie, zapewniam o mojej miłości i że nie pozwolę rozwalić naszej rodziny.

Od jej znajomej dowiedziałem się że napisała jej że chce zmienić życie. Że chce się rozstać a ja nie chce. Na pytanie czy tak na zawsze to powiedziała jej ze raczej tak, ale nie na pewno.

Pierwszego czerwca było że mnie kocha teraz już nie.....czy to wogóle możliwe?

Zawsze mogłem do niej dotrzeć, teraz czuję się jak bym z obcą osobą rozmawiał, jak uda się porozmawiać. Tak cyniczną tak wredną że szok.

Będę walczył ile sił mi starczy, psycha nie siądzie lub R-ka mnie nie weźmie bo to wszystko odbija się na pompce. Wiem że jestem to winny dzieciom, żeby spróbowac uratować ich rodzinę, stabilizację i dobre życie.

I cholera kocham ją nadal, temu to tak boli jak cholera. Cały czas wierzę że będzie dobrze...Pytanie czy słusznie czy zacząć gotować się do ciężkiego rozwodu.

Jak ktoś ma dobrą radę jakiś pomysł czy dobre słowo będę wdzięczny.
W tym momencie brakuje pozytywnych myśli...i pomysłów jak to uratować.

Jak kogoś zanudziłem tkliwą historią to przepraszam.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Krystian,nie stawiaj wszystkiego na ostrzu noża,wyluzuj chociaż wiem że emocje biorą górę.W jakim wieku są dzieci?

Niczego sam nie naprawisz,nie zmusisz dorosłej kobiety do miłości,nie ustawisz jej w szeregu .Błędem raczej byłoby zmuszanie jej do pozostania z Tobą wyłącznie ze względu na dzieci.Jak miałoby wyglądać wasze życie,na czym miałoby polegać ich dobro?
Jeżeli będziecie darli koty to skrupi się to na dzieciach które będą między młotem a kowadłem.
Brałeś pod uwagę jej zauroczenie się jakimś zajętym panem,co tłumaczyłoby jej niezdecydowanie?Możesz to sprawdzić.
Może ją rola matki żony przerosła i po latach chce realizować jakieś marzenia?
Ona chce się wyprowadzić i nieoficjalnie rozstać jak rozumiem,Jeżeli w grę nie wchodziłby jakiś kochaś to lepiej bez awantur się rozstać i wspólnie zajmować dziećmi,podzielić obowiązkami.Masz możliwość to wyjedź na kilka dni odpocząć,zniknij z jej pola widzenia  bo nerwy cię wykończą.Stać cię to wynajmij na ten czas detektywa .

3

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Dzieci 19,17,12 lat.

Nie mam zamiaru o miłość żebrać, ale łudzę się że mnie kocha mimo słów które padły. Czasami mówi się coś żeby kogoś zranić.

Jeśli coś chciała robić to zawsze ją wspierałem. Zawsze jej pomagałem realizować marzenia.

Coraz poważniej zastanawiam się na drugim dnem czyli jakimś k...sem.

Będę próbował dokonać weryfikacji możliwego romansu ale może nie być to łatwe.

4

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

spróbuj zainstalować jej w telefonie szpiega,gps do auta,poproś kolegę by za nią pojeździł chyba że kasa na profesjonalistę się znajdzie.
Może być kimś zauroczona ,gdyby tak było a pan nie byłby do końca zainteresowany kobietą  z dziećmi ,ujawnienie jego intencji mogłoby pomóc.
Można wrócić do siebie po rozstaniu,nawet po rozwodzie.Ale jeżeli zniszczycie wszystko co was łączy niekończącymi się kłótniami nie będzie do czego wracać.
Byłeś pomocny,wspierałeś ale ona też pewnie była dobrą żoną.Dzieci już nie są małe z wyjątkiem najmłodszego,wszystkie na tyle duże by można z nimi rozmawiać o sytuacji jak przyjdzie czas  by im razem spróbować  to wyjaśnić.

5

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Mam nadzieję że ten czas do końca roku jest. Tak że dzieci jest w razie czego kiedy uświadomić, na razie niech mają wakacje beztroskie.

O metodach inwigilacji zaczynam na poważnie myśleć.

Ja rozumie jak byłyby kłótnie ale,  nie ma kłótni ani rozmów.

6

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

wysłałam wiadomość .Powodzenia

7

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:

Dzieci 19,17,12 lat.

Nie mam zamiaru o miłość żebrać, ale łudzę się że mnie kocha mimo słów które padły. Czasami mówi się coś żeby kogoś zranić.

Jeśli coś chciała robić to zawsze ją wspierałem. Zawsze jej pomagałem realizować marzenia.

Coraz poważniej zastanawiam się na drugim dnem czyli jakimś k...sem.

Będę próbował dokonać weryfikacji możliwego romansu ale może nie być to łatwe.

Też opcjonowałbym za tym że kogoś ma. Moja też zachowywała się podobnie. Rumpel.

8

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Jeżeli to wszystko co opisane tutaj, to nie są grafomańskie brednie to rady mam dwie:
1. nie rób z siebie durnia;

krystian75 napisał/a:

Witam
(...)
Będę walczył ile sił mi starczy, psycha nie siądzie lub R-ka mnie nie weźmie bo to wszystko odbija się na pompce. Wiem że jestem to winny dzieciom, żeby spróbowac uratować ich rodzinę, stabilizację i dobre życie.
(...)
Jak ktoś ma dobrą radę jakiś pomysł czy dobre słowo będę wdzięczny.
W tym momencie brakuje pozytywnych myśli...i pomysłów jak to uratować.

Jak kogoś zanudziłem tkliwą historią to przepraszam.

2. i nie daj robić z siebie durnia.

krystian75 napisał/a:

(...)
Daliśmy szansę na rozwiązanie problemy miesiąc potem ją uprosiłem żebyśmy dali czas do końca roku bo widziałem że nic nie zmienia się. Myślałem że czas coś zmieni, starałem się żyć normalnie kończąc się psychicznie. Próby rozmowy co jest nie tak kończyły się jej tekstami nudzisz czy coś w tym stylu. W końcu nie wytrzymałem i powiedziałem że jak nie chce być z nami to może wypier... Rozpłakała się i tak naprawdę miałem wrażenie że pierwszy raz coś się całą sytuacją przejęła. Ma dzień następny napisała mi że chce spróbować ratować to.  Ja ją przeprosiłem za moje słowa.
(...)

Ale, tak jak wspominałem na początku, średnio wierzę w wiarygodność tej opowieści.

9 Ostatnio edytowany przez krystian75 (2017-07-23 19:18:18)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Ja też bym wolał myśleć że to tylko opowieść z marnej powieści a nie moje życie.

Czasem życie pisze takie scenariusze że nam sie nie śniło,  najgorzej jak on dotyka nas.

10

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:

Ja też bym wolał myśleć że to tylko opowieść z marnej powieści a nie moje życie.

Czasem życie pisze takie scenariusze że nam sie nie śniło,  najgorzej jak on dotyka nas.

Mam deja wu.. Jesteś tam gdzie ja przeszło rok temu. Życzę. CI zdrowia bo będzie potrzebne. Czeka Was audyt związku. Prawdopodobnie jakieś zauroczenie osobą trzecią jest ale to raczej objaw niż przyczyna. Po tylu latach. Żona jest. Ci winna wyjaśnienia.

11

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Jeśli dotąd wszystko między Wami względnie funkcjonowało, to nie wierzę w takie nagłe odkochanie, kobiety naprawdę nie odchodzą z dnia na dzień bez wyraźnej przyczyny. Twoja żona zachowuje się tak, jakby w jej życiu pojawił się ktoś trzeci, ale nie była do końca pewna co z tego wyniknie - stąd chęć wyprowadzki, która da jej swobodę, pomieszana z resztką instynktu samozachowawczego, który nakazuje wstrzymać się z rozwodem. Jeśli ten scenariusz jest prawdziwy (zaznaczam jednak, że nie musi), to niestety zauroczenie potrafi wyłączyć racjonalne myślenie i dopóki nie minie, w zasadzie niewiele możesz zrobić, bo żadne argumenty nie są wtedy wystarczająco mocne, a Ty, bez względu na postawę, wystarczająco dobry.

12

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Moim zdaniem jest to bardzo czytelne . Mój mąż prowadził taką grę ze mną przez kilka lat . Wyglądało to zupełnie podobnie . Tylko skrajności były większe . Po wyprowadzce bez uprzedzenia - trzeciej już - przez rok jeszcze słyszałam że nie ma nikogo . Okazało się, że ma kochankę , domyśliłem sie już po wyprowadce . Pomyśl dokładnie a fakty same Ci sie ułożą pewnych rzeczy będąc w związku nie widzimy . Wybacz ale moim zdaniem sprawa jest jednoznaczna i jeżeli ona nie zrozumie sam nic nie osiągniesz . Szkoda zdrowia . Choć będzie bardzo trudno ... trzymaj się.

13

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
Olinka napisał/a:

Jeśli dotąd wszystko między Wami względnie funkcjonowało, to nie wierzę w takie nagłe odkochanie, kobiety naprawdę nie odchodzą z dnia na dzień bez wyraźnej przyczyny. Twoja żona zachowuje się tak, jakby w jej życiu pojawił się ktoś trzeci, ale nie była do końca pewna co z tego wyniknie - stąd chęć wyprowadzki, która da jej swobodę, pomieszana z resztką instynktu samozachowawczego, który nakazuje wstrzymać się z rozwodem. Jeśli ten scenariusz jest prawdziwy (zaznaczam jednak, że nie musi), to niestety zauroczenie potrafi wyłączyć racjonalne myślenie i dopóki nie minie, w zasadzie niewiele możesz zrobić, bo żadne argumenty nie są wtedy wystarczająco mocne, a Ty, bez względu na postawę, wystarczająco dobry.

Tak między nami było w miarę ok. Jak w każdym związku wzloty i upadki ale drobne. Zawsze na mnie mogła liczyć.

14

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
Ela210 napisał/a:

Żona jest. Ci winna wyjaśnienia.

Jest winna ale ma to gdzieś....

Próbowałem przez dłuższy czas uzyskać jakieś konkrety to usłyszałem albo jakieś bzdury nie mogące rozpier... związku, albo że nudzę a jej nie chce się ze mną gadać czy coś w tym stylu.

W tym momencie odpuściłem i zastanawiam się co dalej.

15 Ostatnio edytowany przez Olinka (2017-07-24 12:26:24)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
Ela210 napisał/a:

Mam deja wu.. Jesteś tam gdzie ja przeszło rok temu....

A u ciebie jaki był finał?



--------------
Nie pisz, proszę, postów jeden pod drugim, jest to sprzeczne z naszym regulaminem. Jeśli chcesz coś dopisać, użyj funkcji "edytuj".
Z góry dziękuję i pozdrawiam, Olinka

16 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-07-24 10:36:18)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Żona jest. Ci winna wyjaśnienia.

Jest winna ale ma to gdzieś....

Próbowałem przez dłuższy czas uzyskać jakieś konkrety to usłyszałem albo jakieś bzdury nie mogące rozpier... związku, albo że nudzę a jej nie chce się ze mną gadać czy coś w tym stylu.

W tym momencie odpuściłem i zastanawiam się co dalej.

Krystian, bardzo Ci współczuję.
Twoja żona jest na etapie buntu przeciwko Tobie- nie umie z Tobą rozmawiać. Weszła w wiek "dojrzewania"- nastaw sie, że tak samo juz nie będzie, jakkolwiek nie potoczylyby sie sprawy.
Wiele osób na forum napisze Ci, abyś dla swojego zdrowia psychicznego zdystansował sie trochę- i to jest prawda. Jako faceta do fryzjera i kosmetyczki Cię nie wyslę ( a może) ale jakiś sport i oparcie w przyjacielu- wskazane.
Nie wciagaj w to rodziny blizszej i dalszej- podejdą do tego bardzo emocjonalnie i niezbyt obiektywnie- z miłości do Ciebie.
nie idealizuj Waszego małzeństwa- coś musiało być nie tak, skoro nie ma szczerosci- obstawiam- że żona boi się z Tobą rozmawiać i tatuśkujesz jej trochę- ale mogę sie mylić- za mało danych.
Jak Ci sie chce przeczytaj mój wątek i watek lifegosoon- który dla mnie był pierwszym przełomem w mysleniu o moim zwiazku..

Finał będzie u kresu zycia wink 
Teraz jestesmy razem i powiem Ci- Never better- ale to długa historia marszu przez burzę.

17 Ostatnio edytowany przez krystian75 (2017-07-24 13:18:18)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
Ela210 napisał/a:

Jak Ci sie chce przeczytaj mój wątek  ....

W ostatnich dniach sporo przeczytałem zanim napisałem i Twój wątek również. Cieszę się że finał był pozytywny. Szkoda tylko nerwów.

22 lata małżeństwa to jakaś magiczna liczba...

18

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

22 lata małżeństwa to jakaś magiczna liczba..wręcz fatalna.
Faktycznie fatalny czas.
Masz czas poczytaj
http://www.netkobiety.pl/t70840.html

19

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Krystian

Powiedziała Ci, ze chce sie rozstać? Powiedziała. Co tu deliberować? Było różnie, raz lepiej, raz gorzej, i sie skończyło małżeństwo. Trudno. Life goes on. Nie ona, to inna. Nie daj sobie wmówić, ze tylko ona, ze jedyna, ze połówki jabłka, ze tylko każdemu tylko jedna pisana itp. Jestem młodszy od Ciebie, a już trzecią połówkę poznałem.

Poboli, bo rozstanie boli zawsze, a im lepszy związek, tym bardziej, i potem przejdzie. Wstaniesz, otrzepiesz się, zaczniesz iść, z początku będziesz kuleć, ale sie wyprostujesz.

Dzieciakom wyklaruj, ze wciąż ona jest ich mamą, a ty ich tatą, ze to sie nie zmienia. Jak będzie trzeba, to psycholog - czy dla dzieci, czy dla Ciebie.

20

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Jeszcze jedno= pamietaj ze Ty masz tylko 50 % wpływu na rozwój sytuacji- 50 % Ona.
Nie ma zadnych cudownych rzeczy, które mozesz zrobić- są natomiast takie, których nie powinieneś robić.
Jak przeczytałeś kilka watków- to na pewno zauwazyłeś schemat..
Oddalenie pomaga zobaczyć szerszą perspektywę, ale czasem tez trzeba bedzie niektóre aspekty wziąć pod lupę.
Nerwów nie szkoda, jesli w słusznej sprawie. Dasz radę, jak wszyscy. I tak jak napisałam nie wszystko w Twoich rękach tylko.

Misiando, za wcześnie na takie wnioski u Krystiana- bez diagnozy chcesz amputować nogę..
ale jeden wniosek słuszny- w 2 połówki jabłka to ja już nie wierzę smile

21

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

A czy nie uważasz że odpuszczenie od razu jest pójściem na łatwiznę?

Wydaje mi się że jeśli widać szanse na wypracowanie kompromisu, mosty nie zostały spalone to jest jeszcze szansa.

Nie znam finału, chciałbym wierzyć że będzie pozytywny ale jasnowidzem nie jestem, ale na wstępie nie poddam się na pewno.

22

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:

Dzieci 19,17,12 lat.

Nie mam zamiaru o miłość żebrać, ale łudzę się że mnie kocha mimo słów które padły. Czasami mówi się coś żeby kogoś zranić.

Jeśli coś chciała robić to zawsze ją wspierałem. Zawsze jej pomagałem realizować marzenia.

Coraz poważniej zastanawiam się na drugim dnem czyli jakimś k...sem.

Będę próbował dokonać weryfikacji możliwego romansu ale może nie być to łatwe.


Romans 80%. Bo inaczej depresja. rozszyfruj.
Szkoda mi zony...:(
Pewnie nie jest jej lekko. Bo dzieci. Decyzja odejscia jest bardzo trudna dla odchodzacego.
Tobie tez ciezko.
...

23 Ostatnio edytowany przez misiando (2017-07-24 15:52:07)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Ela

Ciekawe, ze kiedyś użyłem metafory amputacji w kontekście podobnym.
I wiesz co? Nowa noga urosła, w pełni sprawna, żadna tam proteza, nogi starej nie żal ani trochę, żadnych bólów fantomowych. Ino skakać i biegać.

Krystian

Tu nie idzie o pójście na łatwiznę, bo to nie jest Twoja decyzja. Twoja eksia ja podjęła, a od Ciebie nie zależy już nic. Sam o tym pisałeś. Chciała iść na terapię? Nie. Bo nie widzi ani potrzeby, ani sensu.
Stary, let go. Im dłużej sie będziesz łudził, tym dłużej będziesz cierpiał.

24

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:

A czy nie uważasz że odpuszczenie od razu jest pójściem na łatwiznę?

Wydaje mi się że jeśli widać szanse na wypracowanie kompromisu, mosty nie zostały spalone to jest jeszcze szansa.

Nie znam finału, chciałbym wierzyć że będzie pozytywny ale jasnowidzem nie jestem, ale na wstępie nie poddam się na pewno.

Tak trzymaj !

25

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

No i Misiando cieszę sie z Tobą smile
tylko ze może u Krystiana "noga" ma znaczenie również i dla 3 innych osób i to ma znaczenie też i te 25 lat-m więc CAŁE dorosłe zycie..
Oczywiscie nie mozna na tym opierać zwiazku bez przyszłości, tym bardziej, ze moze go czekać i 30 kolejnych lat z kimś innym.
Ale znaczenie ma. I jak ktoś napisze, ze to duze dzieci i zrozumieją, to zagryzę...

26

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

RUMPEL i ELA

Wasze historie pokazały mi że nic nie jest przesądzone dopóki nie podwiniemy ogona i nie poddamy się.

O życie i nogę trzeba walczyć. Jeśli naprawdę miłość się wypaliła, znikła to jestem świadomy że się rozstaniemy pewnie.

Widząc co przeszliście, czuję że mnie rozumiecie bardzo dobrze. Że to nie jest kolejny podbój miłosny, który kończy się i zaraz coś nowego zacznie.

Jeszcze jesteśmy rodziną.

Jak ktoś tu napisał, może jej tatusiowałem. Nic podobnego zawsze wspierałem, byłem u boku, miała w mnie oparcie. O co jej tak naprawdę chodzi, jakie złe emocje wzięły górę na razie ciężko wyrokować...

Liczę że najbliższe dni tygodnie pokażą w czym jest problem.

misiando
To że coś zostało powiedziane nie przesądza nic. Czasem mówi się różne rzeczy z powodu emocji, złej wiary że tak trzeba...

Jeśli problem leży w kochanku też będzie trzeba go przewalczyć.

27

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Ja tylko niesmiało zauważę, że bycie oparciem z tatusiowaniem sie nie kłóci..;)
Miałam wrazenie z 1-go posta że Ty dominowałeś w zwiazku

28 Ostatnio edytowany przez krystian75 (2017-07-24 18:30:14)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Dominacja w związku .... Co to tak naprawdę jest. Zawsze byłem głową rodziny. Zawsze wspierałem pomagałem. Zachęcałem do rozwoju, nauki języka, starałem się być dobrym ojcem i mężem. Czy to dominacja? Czy robiłem coś źle? Ciężko mi się na ten temat na razie wypowiadać. Może poznam w najbliższej przyszłości co zrobiłem źle w czym byłem do bani...

Tatusiowanie...raczej nie ale może ja to inaczej odbieram.

29

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:

RUMPEL i ELA

Wasze historie pokazały mi że nic nie jest przesądzone dopóki nie podwiniemy ogona i nie poddamy się.

O życie i nogę trzeba walczyć. Jeśli naprawdę miłość się wypaliła, znikła to jestem świadomy że się rozstaniemy pewnie.

Widząc co przeszliście, czuję że mnie rozumiecie bardzo dobrze. Że to nie jest kolejny podbój miłosny, który kończy się i zaraz coś nowego zacznie.

Jeszcze jesteśmy rodziną.

Jak ktoś tu napisał, może jej tatusiowałem. Nic podobnego zawsze wspierałem, byłem u boku, miała w mnie oparcie. O co jej tak naprawdę chodzi, jakie złe emocje wzięły górę na razie ciężko wyrokować...

Liczę że najbliższe dni tygodnie pokażą w czym jest problem.

misiando
To że coś zostało powiedziane nie przesądza nic. Czasem mówi się różne rzeczy z powodu emocji, złej wiary że tak trzeba...

Jeśli problem leży w kochanku też będzie trzeba go przewalczyć.

A sugerowałem Ci delikatnie, żebyś nie robił z siebie durnia.

Poszukaj 34 kroki i zastosuj zanim Ci do reszty odbije.

30

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:

Dominacja w związku .... Co to tak naprawdę jest.

Posiadanie pomysłu na prowadzenie wspólnoty małżeńskiej i konsekwentna realizacja, ze współpracą z członkami rodziny.Trafne podejmowanie wszystkich decyzji dotyczących rodziny. Posiadanie zawsze kontrargumentu, na dodatek opartego, na dogłębnym przemyśleniu problemu i przytoczeniu go jako ostatnie zdanie w sporze.

krystian75 napisał/a:

Zawsze byłem głową rodziny. Zawsze wspierałem pomagałem. Zachęcałem do rozwoju, nauki języka, starałem się być dobrym ojcem i mężem. Czy to dominacja? Czy robiłem coś źle? Ciężko mi się na ten temat na razie wypowiadać.

Poczucie bycia głową rodziny jest szlachetne, ale często się takie posiada będąc członkiem rodziny o największych dochodach. Jednak największe dochody nie są wyznacznikiem, czy się jest, czy nie głową rodziny. Głowa rodziny podejmuje decyzje na co te dochody zostają przeznaczone.

krystian75 napisał/a:

Może poznam w najbliższej przyszłości co zrobiłem źle w czym byłem do bani...

Może poznasz... Tyle, że w Twojej sytuacji, już samo pytanie o to, stawia Ciebie na pozycji petenta i nikt nie da Ci gwarancji, że odpowiedź będzie prawdziwa. Jeżeli Twoja żona zaczęła odklejanie się od małżeństwa, to przestała widzieć w Tobie partnera do poważnych rozmów. Możliwe, że będzie potrzebna terapia szokowa. Ale zanim ją zastosujesz, najpierw poobserwuj jak traktuje swój telefon.

krystian75 napisał/a:

Tatusiowanie...raczej nie ale może ja to inaczej odbieram.

Czy żona jest dla Ciebie całym światem? Masz jakąś przestrzeń tylko dla siebie?

Przepraszam krystian75, ale nie mogłem się powstrzymać...

Ela210 napisał/a:

/.../ Jako faceta do fryzjera i kosmetyczki Cię nie wyslę ( a może) ale jakiś sport i oparcie w przyjacielu- wskazane.
/.../

[OT]To jest właśnie ten przypadek, że można zaproponować wizytę u seksuologa i nie spotka się ona z pytaniem: po co?[/OT]

31 Ostatnio edytowany przez krystian75 (2017-07-24 23:16:34)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
assassin napisał/a:

Poszukaj 34 kroki i zastosuj zanim Ci do reszty odbije.

Odnalazłem i staram się do nich zastosować. Wiadomo że nie nastąpi to w jeden dzień.

starr napisał/a:

Czy żona jest dla Ciebie całym światem? Masz jakąś przestrzeń tylko dla siebie?

Tak jest jeszcze dla mnie całym światem. Mam przestrzeń, mam swoje pasje które realizuje.

32

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Witajcie tez mysle ze Twoja zona sie zauroczyla obserwuj ja sprobuj nie naciskac nawet na rozmowy a raczej obserwuj moze zmienila wyglad przyzwyczajenia. Sam zajmnij sie soba i miej oczy szeroko otwarte.Zycze powodzenia

33

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Obserwuj, nie naciskaj. Pokaż jakim jesteś dobrym mężem i ojcem tak jak do tej pory. Może sprobujcie wiecej czasu spedzac razem?  Moze zrob cos dla zony specjalnie, jakas romantyczna kolacje i zaproponuj rozmowe o was, o naprawie waszego małżenstwa. Tak na spokojnie. Powiedz ze ja kochasz. Bedzie miała nad czym sie zastanawiac. Pomału sprobuj sciagnac ja na ziemię z tych obłoków smile

34 Ostatnio edytowany przez krystian75 (2017-07-26 11:33:51)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
nataliabukwas napisał/a:

Obserwuj, nie naciskaj. Pokaż jakim jesteś dobrym mężem i ojcem tak jak do tej pory. Może sprobujcie wiecej czasu spedzac razem?  Moze zrob cos dla zony specjalnie, jakas romantyczna kolacje i zaproponuj rozmowe o was, o naprawie waszego małżenstwa. Tak na spokojnie. Powiedz ze ja kochasz. Bedzie miała nad czym sie zastanawiac. Pomału sprobuj sciagnac ja na ziemię z tych obłoków smile

Bardzo bym chciał więcej czasu spędzać razem, ale do tego potrzebna druga strona jest.

Aktualnie odpuściłem rozmowy o nas bo zawsze się kończyło, zaś będziesz nudził lub czymś w tym stylu. Niestety na propozycje wcześniejsze naprawy związku też otrzymywałem odmowne odpowiedzi. Mówiłem powtarzałem że ją kocham, aktualnie przestałem.

Kolację romantyczną też zaproponowałem ( ponad miesiąc temu) z okazji 22 rocznicy, nawet doszła do skutku, ale zero zaangażowania z jej strony pretensje o lokal itd, itp. Ogólnie kiepsko.

Jak widzisz po tym wszystkim jest gorzej a nie lepiej. Czuje jak by do niej nic nie docierało.

Z wyjątkiem jednej rozmowy wszystkie w miarę na spokojnie były.

35 Ostatnio edytowany przez nataliabukwas (2017-07-26 12:13:17)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Ja wierzę, że jeszcze da się coś naprawić. Próbować można zawsze. A moze jakis wspolny urlop? Z dala od miasta, problemów, dzieci? Moze to by cos dało? Zorganizowac taka niespodziankę tylko dla Was. Sprobuj. Poki nie wniosła sprawy o rozwód, nie wyprowadziła się to warto sie starac. A nawet i z dziecmi jakbyscie pojechali. Zaproponuj jej to. I powiedz ze to nie jest nudzenie tylko to jest wazne dla ciebie. Jestescie rodziną. A jesli i to nic nie da, to zrob cos dla siebie i zacznij np. cwiczyc na silowni. Facet dobrze zbudowany, elegancki, ktory tez moze miec powodzenie przeciez dzieci odchowane, a noz poczuje małą zazdrość smile

36 Ostatnio edytowany przez krystian75 (2017-07-26 12:01:42)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
nataliabukwas napisał/a:

Ja wierzę, że jeszcze da się coś naprawić. Próbować można zawsze. A moze jakis wspolny urlop? Z dala od miasta, problemów, dzieci? Moze to by cos dało? Zorganizowac taka niespodziankę tylko dla Was. Sprobuj. Poki nie wniosła sprawy o rozwód, nie wyprowadziła się to warto sie starac. A nawet i z dziecmi jakbyscie pojechali. Zaproponuj jej to. I powiedz ze to nie jest nudzenie tylko to jest wazne dla ciebie. Jestescie rodziną.

Wiem że do jeśli się nie wyprowadziła jakaś szansa jest na ratowanie tego, tylko musi zmienić swoje podejście a tego jednego za cholerę nie jestem jak na razie w stanie zmienić.

Jak na razie wierzę w pozytywny finał. Wiem że nie będzie tak jak było. Ale w końcu co nas nie zabije ...

Wiele razy próbowałem zaproponować wspólny weekend, gdzieś z dala od codzienności. Aktualnie przestałem.

W sierpniu mieliśmy na kilka dni wyjechać z dziećmi to też się wycofała z tego mimo wcześniejszych obietnic.

Jeśli się wyprowadzi to ja wniosę pozew o rozwód z orzeczeniem jej winy, bo jej wyprowadzka jeśli do tego dojdzie jest granicą której przekroczenie oznacza jednak koniec. Ona chce się wyprowadzić ale nie rozwodzić.

Wiele razy podkreślałem że jesteśmy rodziną i to są ważne sprawy a nie nudzenie, ale zero zrozumienia.  Aktualnie przestałem.


W tym wszystkim kluczowa jest jedna sprawa, ile jeszcze ja to wytrzymam. W pewnym momencie następuje zawsze zmęczenie materiału, nie wiem kiedy to nastąpi. Jeśli mi tez przestanie zależeć na tym związku a przy takim jej podejściu kiedyś to nastąpi.

37 Ostatnio edytowany przez takata (2017-07-26 12:18:50)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Krystian

Daj jej odejść. Swoją postawą i tym ciągłym jęczeniem tylko pogarszasz sytuację..
Zachowujesz się jak mięczak, który żebrze o litość i wzbudza w niej poczucie winy.

Kobiety pragną facetów konkretnych, zdecydowanych i takich, którzy mają jaja, a Ty swoja postawą przeczysz temu wszystkiemu.

Daj jej zatęsknić za sobą, ale nie za tym rozmemłanym facetem jakim teraz jesteś, tylko za mężczyzną, który potrafi zachować godność i podjąć trudne decyzje w sytuacjach, które tego wymagają..
A ta wymaga..

38

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Ewentualnie jedz gdzies z dziecmi (w miejsce gdzie ona chcialaby pojechac) i zaproponuj zeby się przyłączyła. I tam pokaz jej smile Tak zeby nie miała czasu myslec o nikim innym smile

39

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Zagłaskiwanie kotka nie ma sensu- raczej porządna awantura i kubeł zimnej wody na głowę, żadne tam romantyczne kolacyjki

40

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
Ela210 napisał/a:

Zagłaskiwanie kotka nie ma sensu- raczej porządna awantura i kubeł zimnej wody na głowę, żadne tam romantyczne kolacyjki

Wydaje mi się że masz niestety rację. Nie mówię że propozycje koleżanek są nietrafione, ale wydaje mi się że już nie ten etap.

41 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-07-26 15:04:45)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Podczytuję sobie ten wątek od kilku dni. Mam mieszane uczucia.
Po pierwsze już sam tytuł jest dla mnie rażący. Po co wyrzucać do kosza całe wspólne życie? Rozumiem, że związek miał być na całe życie i obecna sytuacja uzmysławia, że tak może nie być. Ale po co zaraz prezkreślać całe wspólne ćwierćwiecze. Czy to, że prawdopodobny finał małżeństwa nie jest chciany i oczekiwany, oznacza, że wszystko było do bani i nadaje się tylko do wyrzucenia?
Po drugie, po kiego zatrzymywać przy sobie osobę, która nie chce ze mną już być. Przecież jak się odłoży na chwilę MOJE zawiedzione nadzieje, MOJE poczucie straty, MOJE upokorzenie i poniżenie, MÓJ strach przed odrzuceniem i samotnością, którym pragnie się przeciwdziałać, to jest jeszcze ta druga osoba ze swoimi pragnieniami i marzeniami, w których mnie nie ma i chociaż to przykre, to jednak wg mnie największym wyrazem i miłości do tej osoby, i miłości do siebie, jest puszczenie tej osoby wolno. Trzymanie kogoś na siłę, szantażowanie go dawno złożoną przysięgą, która najwidoczniej dla drugiej osoby straciła wartość, obwinianie za własne emocje, straszenie krzywdą własnych dzieci jest może zrozumiałe z punktu widzenia emocji, które dominują u porzuconego. Ale niewiele mają one wspólnego z miłością do tego drugiego. Dlaczego więc nie pozwala się mu lub jej być odrębną osobą?

42

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
summerka88 napisał/a:

Podczytuję sobie ten wątek od kilku dni. Mam mieszane uczucia.
Po pierwsze już sam tytuł jest dla mnie rażący. Po co wyrzucać do kosza całe wspólne życie? Rozumiem, że związek miał być na całe życie i obecna sytuacja uzmysławia, że tak może nie być. Ale po co zaraz prezkreślać całe wspólne ćwierćwiecze. Czy to, że prawdopodobny finał małżeństwa nie jest chciany i oczekiwany, oznacza, że wszystko było do bani i nadaje się tylko do wyrzucenia?
Po drugie, po kiego zatrzymywać przy sobie osobę, która nie chce ze mną już być. Przecież jak się odłoży na chwilę MOJE zawiedzione nadzieje, MOJE poczucie straty, MOJE upokorzenie i poniżenie, MÓJ strach przed odrzuceniem i samotnością, którym pragnie się przeciwdziałać, to jest jeszcze ta druga osoba ze swoimi pragnieniami i marzeniami, w których mnie nie ma i chociaż to przykre, to jednak wg mnie największym wyrazem i miłości do tej osoby, i miłości do siebie, jest puszczenie tej osoby wolno. Trzymanie kogoś na siłę, szantażowanie go dawno złożoną przysięgą, która najwidoczniej dla drugiej osoby straciła wartość, obwinianie za własne emocje, straszenie krzywdą własnych dzieci jest może zrozumiałe z punktu widzenia emocji, które dominują u porzuconego. Ale niewiele mają one wspólnego z miłością do tego drugiego. Dlaczego więc nie pozwala się mu lub jej być odrębną osobą?

Tytuł być może na wyrost ale na inny nie miałem pomysłu.

Jeśli uzyskam pewność że to koniec miłości, koniec wszystkiego co wspólne to ok niech odchodzi, nie będę jej trzymał na siłę. Ale mam wrażenie że część słów padła na złość mi, i jednak nie ma 100% pewności że tego chce. Życie pokaże co będzie.

43

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Podczytuję sobie ten wątek od kilku dni. Mam mieszane uczucia.
Po pierwsze już sam tytuł jest dla mnie rażący. Po co wyrzucać do kosza całe wspólne życie? Rozumiem, że związek miał być na całe życie i obecna sytuacja uzmysławia, że tak może nie być. Ale po co zaraz prezkreślać całe wspólne ćwierćwiecze. Czy to, że prawdopodobny finał małżeństwa nie jest chciany i oczekiwany, oznacza, że wszystko było do bani i nadaje się tylko do wyrzucenia?
Po drugie, po kiego zatrzymywać przy sobie osobę, która nie chce ze mną już być. Przecież jak się odłoży na chwilę MOJE zawiedzione nadzieje, MOJE poczucie straty, MOJE upokorzenie i poniżenie, MÓJ strach przed odrzuceniem i samotnością, którym pragnie się przeciwdziałać, to jest jeszcze ta druga osoba ze swoimi pragnieniami i marzeniami, w których mnie nie ma i chociaż to przykre, to jednak wg mnie największym wyrazem i miłości do tej osoby, i miłości do siebie, jest puszczenie tej osoby wolno. Trzymanie kogoś na siłę, szantażowanie go dawno złożoną przysięgą, która najwidoczniej dla drugiej osoby straciła wartość, obwinianie za własne emocje, straszenie krzywdą własnych dzieci jest może zrozumiałe z punktu widzenia emocji, które dominują u porzuconego. Ale niewiele mają one wspólnego z miłością do tego drugiego. Dlaczego więc nie pozwala się mu lub jej być odrębną osobą?

Tytuł być może na wyrost ale na inny nie miałem pomysłu.

Jeśli uzyskam pewność że to koniec miłości, koniec wszystkiego co wspólne to ok niech odchodzi, nie będę jej trzymał na siłę. Ale mam wrażenie że część słów padła na złość mi, i jednak nie ma 100% pewności że tego chce. Życie pokaże co będzie.

Gdzie jest twoja granica?
Co musi się stać, jakie słowa muszą jeszcze paść, źebyś uwierzył, że nie ma WAS, jest tylko ONA i TY, dwa odrębne światy?

44

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
summerka88 napisał/a:

Podczytuję sobie ten wątek od kilku dni. Mam mieszane uczucia.
Po pierwsze już sam tytuł jest dla mnie rażący. Po co wyrzucać do kosza całe wspólne życie? Rozumiem, że związek miał być na całe życie i obecna sytuacja uzmysławia, że tak może nie być. Ale po co zaraz prezkreślać całe wspólne ćwierćwiecze. Czy to, że prawdopodobny finał małżeństwa nie jest chciany i oczekiwany, oznacza, że wszystko było do bani i nadaje się tylko do wyrzucenia?
Po drugie, po kiego zatrzymywać przy sobie osobę, która nie chce ze mną już być. Przecież jak się odłoży na chwilę MOJE zawiedzione nadzieje, MOJE poczucie straty, MOJE upokorzenie i poniżenie, MÓJ strach przed odrzuceniem i samotnością, którym pragnie się przeciwdziałać, to jest jeszcze ta druga osoba ze swoimi pragnieniami i marzeniami, w których mnie nie ma i chociaż to przykre, to jednak wg mnie największym wyrazem i miłości do tej osoby, i miłości do siebie, jest puszczenie tej osoby wolno. Trzymanie kogoś na siłę, szantażowanie go dawno złożoną przysięgą, która najwidoczniej dla drugiej osoby straciła wartość, obwinianie za własne emocje, straszenie krzywdą własnych dzieci jest może zrozumiałe z punktu widzenia emocji, które dominują u porzuconego. Ale niewiele mają one wspólnego z miłością do tego drugiego. Dlaczego więc nie pozwala się mu lub jej być odrębną osobą?


Swietne.

45

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
summerka88 napisał/a:

Trzymanie kogoś na siłę, szantażowanie go dawno złożoną przysięgą, która najwidoczniej dla drugiej osoby straciła wartość, obwinianie za własne emocje, straszenie krzywdą własnych dzieci jest może zrozumiałe z punktu widzenia emocji, które dominują u porzuconego. Ale niewiele mają one wspólnego z miłością do tego drugiego. Dlaczego więc nie pozwala się mu lub jej być odrębną osobą?

Ja też podczytuję i pozwolę sobie wyrazić swoją opinię.
Summerka, to wszystko co piszesz jest bardzo mądre i dojrzałe, ale...
Żona autora wcale nie chce być wolna. Ona chciałaby się tylko wyprowadzić i żyć jak chce i z kim chce, będąc stale żoną. Nie można być "troche zamężną" tak jak nie da się byc "trochę w ciąży". Każdy ma prawo decydować o swoim życiu i dowolnie je zmieniać, ale musi ponosić pełne konsekwencje swoich decyzji. Bycie tą, która odchodzi od męża, rozwodzi się bo się zakochała w innym lub po prostu odkochała w mężu, już nie jest takie fajne jak udawanie żony dla opinii otoczenia i rodziny, i robienie dobrze tylko sobie.

46 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-07-26 15:34:33)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
Facet_z_wąsem napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Trzymanie kogoś na siłę, szantażowanie go dawno złożoną przysięgą, która najwidoczniej dla drugiej osoby straciła wartość, obwinianie za własne emocje, straszenie krzywdą własnych dzieci jest może zrozumiałe z punktu widzenia emocji, które dominują u porzuconego. Ale niewiele mają one wspólnego z miłością do tego drugiego. Dlaczego więc nie pozwala się mu lub jej być odrębną osobą?

Ja też podczytuję i pozwolę sobie wyrazić swoją opinię.
Summerka, to wszystko co piszesz jest bardzo mądre i dojrzałe, ale...
Żona autora wcale nie chce być wolna. Ona chciałaby się tylko wyprowadzić i żyć jak chce i z kim chce, będąc stale żoną. Nie można być "troche zamężną" tak jak nie da się byc "trochę w ciąży". Każdy ma prawo decydować o swoim życiu i dowolnie je zmieniać, ale musi ponosić pełne konsekwencje swoich decyzji. Bycie tą, która odchodzi od męża, rozwodzi się bo się zakochała w innym lub po prostu odkochała w mężu, już nie jest takie fajne jak udawanie żony dla opinii otoczenia i rodziny, i robienie dobrze tylko sobie.

Ale to już kwestia tego, gdzie autor postawi granice swojej żonie. Może użyć twoich argumentów i postawić sprawę jasno "wóz albo przewóz". Tyle chyba mógłby zrobić. Niech ona podejmie decyzji, jeśli on nie ma na to siły, odwagi. W zakresie małżeństwa żona zrobi tyle, na ile pozwoli jej mąż. On pozwala na wiele i ona to wykorzystuje. Gdyby autor jasno powiedział, że albo jesteśmy małżeństwem, dbamy i troszczymy się o siebie wzajemnie, dzielimy się swoimi emocjami, radościami i smutkami, wspólnie podejmujemy ważne decyzje, albo kończymy związek, bo to, co ona proponuje jest dla niego nie do przyjęcia, to wybór byłby jasny. Niestety, autor tego nie potrafi zrobić, przesuwa granice, a jego żona to wykorzystuje.

47 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-07-26 15:42:27)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Krystian napisał to wyżej- wyprowadzka żony- ona wiele mówi, ale chyba niewiele robi..
Zupełna zgoda z tym, by przestać juz teraz mysleć w kategoriach MY- wyjdzie to na dobre i Tobie i żonie. nie planuj wspolnych wakacji- beda koszmarem- zaplanuj coś dla siebie i dzieci. Chcesz ciagnąć żonę ze sobą jak rozkapryszoną nastolatkę?nie traktuj tych wakacji jako  ostatniej szansy czy czegoś w tym rodzaju. Jeśli macie być razem i gdzieś głęboko są ku temu podstawy- zbiegną się Wasze scieżki ( to od Random)
I jeszcze raz- tylko w połowie jesteś odpowiedzialny za to małżeństwo!

48

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
Facet_z_wąsem napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Trzymanie kogoś na siłę, szantażowanie go dawno złożoną przysięgą, która najwidoczniej dla drugiej osoby straciła wartość, obwinianie za własne emocje, straszenie krzywdą własnych dzieci jest może zrozumiałe z punktu widzenia emocji, które dominują u porzuconego. Ale niewiele mają one wspólnego z miłością do tego drugiego. Dlaczego więc nie pozwala się mu lub jej być odrębną osobą?

Ja też podczytuję i pozwolę sobie wyrazić swoją opinię.
Summerka, to wszystko co piszesz jest bardzo mądre i dojrzałe, ale...
Żona autora wcale nie chce być wolna. Ona chciałaby się tylko wyprowadzić i żyć jak chce i z kim chce, będąc stale żoną. Nie można być "troche zamężną" tak jak nie da się byc "trochę w ciąży". Każdy ma prawo decydować o swoim życiu i dowolnie je zmieniać, ale musi ponosić pełne konsekwencje swoich decyzji. Bycie tą, która odchodzi od męża, rozwodzi się bo się zakochała w innym lub po prostu odkochała w mężu, już nie jest takie fajne jak udawanie żony dla opinii otoczenia i rodziny, i robienie dobrze tylko sobie.

Żona autora jeszcze nie wie czy chce być wolna, bo nie ma pewności co do jutra. Na wszelki wypadek przygotowuje go do rozstania jednocześnie czekając na to jak się sprawy rozwiną u niej..
Rozumiem dylematy autora, ale swoją postawą nie poprawia sytuacji, a wręcz ją pogarsza..

49 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-07-26 15:36:43)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
takata napisał/a:

Żona autora jeszcze nie wie czy chce być wolna, bo nie ma pewności co do jutra. Na wszelki wypadek przygotowuje go do rozstania jednocześnie czekając na to jak się sprawy rozwiną u niej..
Rozumiem dylematy autora, ale swoją postawą nie poprawia sytuacji, a wręcz ją pogarsza..

Dokładnie tak samo to widzę. Autor ma to, co przyjmuje, toleruje, na co się zgadza,...

50

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Ładne jaja,  dużo płonnych nadziei.
Na moje jest trzecia osoba, a pani żona zakochana chce być wierna właśnie temu komuś. Stąd wyprowadzki i "zdecydowane" jej opinie. Feler, że gościa nie jest pewna. Skąd z kolei zachowanie, o którym dość nieobcesowo pisze się- małpa trzyma dwie gałęzie. Za dużo na razie do stracenia.
Wniosek. Nie ma co bawić się delikatne ratowanie małżeństwa. Padło " jesteśmy nadal rodziną" . No cóż, byłeś mężem, jesteś jedną z opcji, ale mężem już nie jesteś. Pozwól jej się potrzaskać, tak skutecznie jak to tylko możliwe. I nie wybiegaj z deklaracjami, poznasz całą prawdę, przetrawisz ją to możesz coś tam pomyśleć. Nie każdy potrafi wybaczyć, choć wielu tak na wyrost sądzi.

51

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
summerka88 napisał/a:

Gdzie jest twoja granica?
Co musi się stać, jakie słowa muszą jeszcze paść, źebyś uwierzył, że nie ma WAS, jest tylko ONA i TY, dwa odrębne światy?

Hm..., najmłodsze dziecko ma 12 lat...
Może jeszcze są : ONI razem jeszcze.
Źle się dzieje - to jasne - ale chyba to nie etap ostatecznego przekreślenia, Autorze, daj Jej opalić skrzydła - mocno.
I szukaj siły w sobie aby przetrwać, może tylko przeczekać. Spokojnie...

52

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
random.further napisał/a:

Źle się dzieje - to jasne - ale chyba to nie etap ostatecznego przekreślenia, Autorze, daj Jej opalić skrzydła - mocno.
I szukaj siły w sobie aby przetrwać, może tylko przeczekać. Spokojnie...

Trafna rada, random. Od siebie dodam - nie tylko w sobie, wśród innych też, choćby i tu.


Drugie dno nie jest nieprawdopodobne.

53 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-07-27 07:41:40)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
random.further napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Gdzie jest twoja granica?
Co musi się stać, jakie słowa muszą jeszcze paść, źebyś uwierzył, że nie ma WAS, jest tylko ONA i TY, dwa odrębne światy?

Hm..., najmłodsze dziecko ma 12 lat...
Może jeszcze są : ONI razem jeszcze.
Źle się dzieje - to jasne - ale chyba to nie etap ostatecznego przekreślenia, Autorze, daj Jej opalić skrzydła - mocno.
I szukaj siły w sobie aby przetrwać, może tylko przeczekać. Spokojnie...

Daj jej opalić skrzydła - mocno, BO...?
Daj jej opalić skrzydła - mocno, W SPOSÓB...?

Random, lubię twoje wpisy. Są niedopowiedziane, a ja lubię, gdy nie zamyka się tematu w jednej tylko możliwej interpretacji. Ale tym razem ucieszę się jeśli zamkniesz myśl. Myślisz, źe bez "poświęcenia" autora nie dojdzie do opalenia sobie skrzydeł przez jego żonę? I co wyniesie z tego, że przy jego cichej aprobacie (może być także z uwagi na 12-latka) dojdzie do opalenia skrzydeł?

54

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
random.further napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Gdzie jest twoja granica?
Co musi się stać, jakie słowa muszą jeszcze paść, źebyś uwierzył, że nie ma WAS, jest tylko ONA i TY, dwa odrębne światy?

Hm..., najmłodsze dziecko ma 12 lat...
Może jeszcze są : ONI razem jeszcze.
Źle się dzieje - to jasne - ale chyba to nie etap ostatecznego przekreślenia, Autorze, daj Jej opalić skrzydła - mocno.
I szukaj siły w sobie aby przetrwać, może tylko przeczekać. Spokojnie...

Gdzie moja granica jest, jasno określiłem. Podejmie zdecydowany krok czyli się wyprowadzi, oznacza że coś się skończyło definitywnie. Dalsze konsekwencje są jasne.

Dokąd są to słowa nie poparte jakimś konkretnym działaniem, to tylko słowa, bolą uświadamiają że coś być może się skończy ale to są słowa jedynie. Wiem że nie będzie tak jak było, ale znam przypadki gdzie kryzysy wzmacniały związek zamiast go rozwalać.

Wszystko zależy nie od tego co mówimy, ale od tego co mamy głęboko w sercu. Niech o nas świadczą nasze czyny a nie słowa...

Na pewno mimo głosów że powinienem jej pozwolić odejść itd nie poddam się, nie trzymał ja będę na sił oczywiście, otrzymałem kilka pomocnych rad czy tutaj czy na PRIV-a, które mi się przydadzą i wprowadzam je w życie.

Jakim byłbym mężem i ojcem jeśli w momencie jak druga strona się pogubiła( mam nadzieje że tylko to ) od razu powiedział cześć spadaj, układam sobie życie na nowo.

Chodzi też o to żeby kiedyś popatrzeć do lustra i móc sobie powiedzieć, próbowałeś ale nie wyszło, a może wyjdzie. Jestem pełen nadziei ale mam też świadomość że może być koniec i z tą ewentualnością też będę musiał się pogodzić.

55 Ostatnio edytowany przez lolek8080 (2017-07-27 09:04:06)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:
random.further napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Gdzie jest twoja granica?
Co musi się stać, jakie słowa muszą jeszcze paść, źebyś uwierzył, że nie ma WAS, jest tylko ONA i TY, dwa odrębne światy?

Hm..., najmłodsze dziecko ma 12 lat...
Może jeszcze są : ONI razem jeszcze.
Źle się dzieje - to jasne - ale chyba to nie etap ostatecznego przekreślenia, Autorze, daj Jej opalić skrzydła - mocno.
I szukaj siły w sobie aby przetrwać, może tylko przeczekać. Spokojnie...

Gdzie moja granica jest, jasno określiłem. Podejmie zdecydowany krok czyli się wyprowadzi, oznacza że coś się skończyło definitywnie. Dalsze konsekwencje są jasne.

Oceniając Twoje dotychczasowe zachowanie, mogę się założyć o każde pieniądze, że nawet jak sie wyprowadzi to nic takiego nie zrobisz. Powiem więcej..., gdyby chciała wrócić po jakimś czasie to przyjmiesz ją z otwartymi rękami. Ktoś juz Ci napisał, że zachowujesz sie jak rozmemłany facet a nie mężczyzna z jajami.
Ja jestem przekonany, że tutaj jest romans i jeśli ona jest zauroczona nim to nie masz żadnych szans na ratowanie tego. To, że siedzi jeszcze z Tobą to pewnie tylko wina tego, że tamtego faceta nie jest w 100% pewna.

56 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-07-27 09:06:50)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Krystian,
Kazdy człowiek wobec drugiego człowieka ma do podjęcia podstawową decyzję: albo o EMOCJONALNYM ZBLIŻENIU do niego, albo o ODDALENIU.
Twoja żona podjęła decyzję o emocjonalnym oddaleniu od ciebie, nie chce i nie robi nic żeby w jakikolwiek sposób zbliżyć się emocjonalnie do ciebie. Dlatego w tej chwili na poziomie emocjonalnym WAS nie ma, WY tylko dzielicie wspólną przestrzeń fizyczną. Rozumiem, źe jeśli ta fizycznie łącząca was przestrzeń przestanie być wspólna, to będzie dla ciebie definitywny koniec.
Nadzieja umiera ostatnia.

57

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
lolek8080 napisał/a:

Oceniając Twoje dotychczasowe zachowanie, mogę się założyć o każde pieniądze, że nawet jak sie wyprowadzi to nic takiego nie zrobisz.

Przyjmuje zakład. Może właśnie chodzi o to że ma świadomość że jestem na tyle twardy ( mimo innych opinii ) że wyprowadzka oznacza ewidentny koniec, którego ja nie odpuszczę.

Może zdaje sobie sprawę że zniosę wiele ale są pewne granice, których przekroczenie oznacza że ja już nie odpuszczam. Ona dobrze to wie.

58 Ostatnio edytowany przez endriu1500 (2017-07-27 09:35:43)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Witaj krystian75

Pozwolę sobie wtrącić 3 grosze

Zastanawiam się czemu żona nie chce rozwodu ale chce sie rozstać. To trochę wygląda jak by miała kobiecy kryzys wieku średniego. Poświęciła swoje życie Tobie, dzieciom, ognisku domowego i może zwyczajnie czuje, że nie zrobiła nic dla siebie, może nie że go zmarnowała ale czuje czegoś brak, a życie się kończy, skończy w każdym razie połowa życia już za nią. Nie wiem jak w młodości u niej było, czy sobie poszalała. Może nie.

Ja osobiście i to jest wyłącznie moje zdanie nie zmuszał bym do niczego, nie szpiegował, nie robił nic. Jedyne co bym zrobił to pozwolił bym jej odejść. Jeśli kogoś poznała pozwolił bym by mnie zdradziła ale nie chciał bym o tym nic wiedzieć. Niech zrobi to na co ma ochotę. Niech zrobi z sobą porządek. Odnajdzie siebie. Kobiety chcą się czuć jak kobiety. Podobnie jak mężczyźni czują potrzebę bycia mężczyznami. W tym czasie starał bym się rozmawiać o jej potrzebach ale bez spinki. Pozwolił bym wyrazić jej samą siebie i sam próbował się odnaleźć w jej świecie. Zmienić coś w sobie. Przez tyle lat małżeństwa człowiek przestaje być kobietą, mężczyzną, a staje się ojcem, mężem, żoną, kura domową. Ja swojej żonie pozwolił bym odszukać swoją kobiecość, siebie.

Uzupełnienie
Postaraj się przypomniec sobie jaką była dziewczyną, kobietą dawno, dawno temu. Potem popatrz na nią i odpowiedz sobie na pytanie: czy teraz jest nią? Tą dziewczyną sprzed lat. Jeśli nie widzisz w niej tej kobiety którą pokochałeś to jest duża szansa, że ona sama jej w sobie nie widzi. Ona przestała nią być, Ty zaś przestałeś ja traktowac jak kiedyś. To niczyja wina. Tak po prostu jest w związkach. Zapewnianie, że jest kobietą, obiecywanie że to się zmieni, zmuszanie kogokolwiek do podjęcia decyzji czy deklaracji  mija się z celem w takim stanie. Na to trzeba czasu, cierpliwości, poszukiwań. Zmiany w swoim własnym postępowaniu, rozmów i... wolności, oderwania się od codzienności.

Pozdrawiam.

59

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Chcesz odejść z własnego domu, od własnych dzieci, bo kobieta szaleje? Podstawowy błąd. W sądzie Ty będziesz winny rozkładowi małżeństwa, a żonka z czystymi papierami zacznie nowe życie. To ona dąży do rozkładu, więc zmuś ją do decyzji. Tolerując jej zachowanie ułatwiasz jej. Albo tworzycie rodzinę i parę albo nie.

60

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
apologises napisał/a:

Chcesz odejść z własnego domu, od własnych dzieci, bo kobieta szaleje? Podstawowy błąd. W sądzie Ty będziesz winny rozkładowi małżeństwa, a żonka z czystymi papierami zacznie nowe życie. To ona dąży do rozkładu, więc zmuś ją do decyzji. Tolerując jej zachowanie ułatwiasz jej. Albo tworzycie rodzinę i parę albo nie.

Apologises, jeśli dobrze zrozumiałam, to Krystian nie chce się wyprowadzić, ale od ewentualnej wyprowadzki żony uzależnia trwanie w małżeństwie, tj. to, że ona z nim mieszka on bierze za dobrą monetę a gdy się wyprowadzi będzie oznaczało, że jest po małżeństwie. Krótko mówiąc przerzucił na nią wszelką odpowiedzialność za związek.

61

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Krystian dam Ci radę... Dla swojego lepszego samopoczucia zacznij robić coś koło siebie i dla siebie. Idz na siłownie, kup sobie coś co Cie bedzie Cię cieszyło, nowy zegarek, większe felgi do auta. Pierwsza sprawa to, że sobie poprawisz nastrój a druga to taka, że kobiety zawsze dostrzegają takie zmiany...

62

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Też ładnie summerko.
No po prostu super. Trochę z sarkazmem, ale również wolałem nie wiedzieć. Dawałem czas i takie tam, bo ona ma jakieś problemy. Fajnie się jej wracało do domu po kolejnych fazach motylków, orgazmów. Tak bezpiecznie. Przecież baran uwierzył. Nie będzie konsekwencji.
Nie było przemocy, większych problemów w związku, nie ma jakiejś choroby to przyczyna oddalenia będzie jedna. Zagubienie to niewłaściwe słowo, ostatnie którego bym użył .

63

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
summerka88 napisał/a:
apologises napisał/a:

Chcesz odejść z własnego domu, od własnych dzieci, bo kobieta szaleje? Podstawowy błąd. W sądzie Ty będziesz winny rozkładowi małżeństwa, a żonka z czystymi papierami zacznie nowe życie. To ona dąży do rozkładu, więc zmuś ją do decyzji. Tolerując jej zachowanie ułatwiasz jej. Albo tworzycie rodzinę i parę albo nie.

Apologises, jeśli dobrze zrozumiałam, to Krystian nie chce się wyprowadzić, ale od ewentualnej wyprowadzki żony uzależnia trwanie w małżeństwie, tj. to, że ona z nim mieszka on bierze za dobrą monetę a gdy się wyprowadzi będzie oznaczało, że jest po małżeństwie. Krótko mówiąc przerzucił na nią wszelką odpowiedzialność za związek.

Tu sie nie zgodzę, to nie jest przerzucanie odpowiedzialnosci- na tym etapie- kiedy Krystian chce sie zorientować w zamiarach żony- a sam nie dowierza w to, co sie dzieje.- to jest powiedzenie "sprawdzam" partnerce. Jej tylko gadanie a nic nie robienie jest właśnie próbą przerzucenia odpowiedzialnosci na niego- czyli Pani jest w rozterce- to moze Pan maż pomoze i podejmie decyzję? dolary przeciwko orzechom- że tak było dotychczas w ich zwiazku- decyzje przerzucała na niego.

64 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-07-27 10:12:26)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
apologises napisał/a:

Też ładnie summerko.
No po prostu super. Trochę z sarkazmem, ale również wolałem nie wiedzieć. Dawałem czas i takie tam, bo ona ma jakieś problemy. Fajnie się jej wracało do domu po kolejnych fazach motylków, orgazmów. Tak bezpiecznie. Przecież baran uwierzył. Nie będzie konsekwencji.
Nie było przemocy, większych problemów w związku, nie ma jakiejś choroby to przyczyna oddalenia będzie jedna. Zagubienie to niewłaściwe słowo, ostatnie którego bym użył .

Apologises, widocznie w tamtym momencie swojego życia, nie potrafiłeś inaczej. Krystian pewnie też nie potrafi, ale tak ciężko czytać, jak "zapomina" o sobie, swoich emocjach, swoich potrzebach, marzeniach.
Została tylko nadzieja.

Jak ty wyszedłeś z tego błędnego koła? Co zrobiłeś, źeby twoja żona zaczęła liczyć się z tobą?




Ela210 napisał/a:

Tu sie nie zgodzę, to nie jest przerzucanie odpowiedzialnosci- na tym etapie- kiedy Krystian chce sie zorientować w zamiarach żony- a sam nie dowierza w to, co sie dzieje.- to jest powiedzenie "sprawdzam" partnerce. Jej tylko gadanie a nic nie robienie jest właśnie próbą przerzucenia odpowiedzialnosci na niego- czyli Pani jest w rozterce- to moze Pan maż pomoze i podejmie decyzję? dolary przeciwko orzechom- że tak było dotychczas w ich zwiazku- decyzje przerzucała na niego.

Ela, nie przeczę, że żona Krystiana przerzuca odpowiedzialność za związek na męża. Widzę dokładnie, że ona traktuje go jak tatusia albo bezpieczną bazę, do której zawsze można wrócić. Tak dziecko traktuje rodzica, a nie partner partnera. W każdym bądź razie nie w dojrzałym związku.
Ale autor nie robi nic, żeby być traktowanym jak człowiek, który TEŻ ma swoje emocje, potrzeby, pragnienia. Jest bierny. Czeka. Zostawia sprawy w rękach żony.
Nikt nie chce przerwać tego ping ponga, każde przerzuca piłeczkę na stronę drugiego.

65 Ostatnio edytowany przez krystian75 (2017-07-27 10:56:32)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Kwestii wyjaśnienia:

Tak czekam aż zrobi jakiś, krok w jedną albo drugą stronę, na zdecydowane kroki z mojej strony przyjdzie czas. Najstarsze dziecko ma poprawkę matury z matematyki i nie chce żeby żyło problemami rodziców zamiast przygotowywać się do tego.

Ja nie planuje się wyprowadzać z domu który wybudowałem dla rodziny. Jeśli odejdzie to wiem że w sądzie to działa na jej niekorzyść.

Podejmuje różne działania w swoim życiu o których nie pisze tutaj nie związane z nią.

Najprawdopodobniej sam wyjadę na wycieczkę życia. Realizuje pasje swojego życia.

Zewnętrznie się sporo zmieniłem na plus , na siłownię z dzieckiem zacznę chodzić po konsultacji z kardiologiem....


Mam jeszcze nadzieję, ale powoli gotuje się do batali sądowej.

Posty [ 1 do 65 z 271 ]

Strony 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » 25 lat wspólnych do kosza ?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024