25 lat wspólnych do kosza ? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » 25 lat wspólnych do kosza ?

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 271 ]

66 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-07-27 11:02:49)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Pierwsze co Krystian ma do zrobienia to oddalić się własnie trochę emocjonalnie od niej. Nie ciagnąć jej na wakacje. Zabrać dzieci lub dziecko i pojechać tam, gdzie Ona by nie chciała. zadbać o siebie- to bedzie jego korzyść z tego kryzysu, jakkolwiek sie nie skończy. opadną emocje i spojrzy na nią jak na człowieka, który też cierpi- ale na to trzeba czasu i wyrzucenia wagi- ja dla Ciebie tyle a Ty mi to zrobiłeś i przyjdzie czas na analizę. Jak widzę z lektury forum wiele osób zapetla się albo w fazie walki, albo unikania za wszelką cenę, zmierzenia sie z trudna prawdą. Z myslą o rozejsciu się warto się oswajać- bo paradoksalnie to nie przesądzi o rozstaniu, a pozwoli nabrać dystansu.I niczego nie udawać z myslą że jakoś to będzie

edit. pisalismy jednoczesnie widzę że Krystian ma otwartą głowę i wie o co chodzi.:)

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Tylko widzisz Krystian Twoja żona zrobiła już swój krok i żadne inne na razie do szczęścia jej nie są potrzebne. Odsunęła Cię na bok. Wierna prawdopodobnemu kochankowi nie chce zdradzać go z Tobą. Wyprowadzka? Do niczego nie jest potrzebna jej, facet zapewne żonaty, niezdecydowany to i bezpieczna przystań się przyda. Wymogła Twoje ciche przyzwolenie na życie w trójkącie.
Znam 34 kroki, ten o szpiegowaniu również. Jest po to by nie dać się zwariować domysłom. Nie zwalnia jednak z uczciwości wobec samego siebie. Piszesz o batalii sądowej. Z czym tam niby pójdziesz? Dasz się wrypać w obopulną winę?

68 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-07-27 11:30:09)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
apologises napisał/a:

Tylko widzisz Krystian Twoja żona zrobiła już swój krok i żadne inne na razie do szczęścia jej nie są potrzebne. Odsunęła Cię na bok. Wierna prawdopodobnemu kochankowi nie chce zdradzać go z Tobą. Wyprowadzka? Do niczego nie jest potrzebna jej, facet zapewne żonaty, niezdecydowany to i bezpieczna przystań się przyda. Wymogła Twoje ciche przyzwolenie na życie w trójkącie.
Znam 34 kroki, ten o szpiegowaniu również. Jest po to by nie dać się zwariować domysłom. Nie zwalnia jednak z uczciwości wobec samego siebie. Piszesz o batalii sądowej. Z czym tam niby pójdziesz? Dasz się wrypać w obopulną winę?

Apologises, za bardzo projektujesz. Nie wiemy, czy jest inny facet. Możliwe, że są tylko wyobraźnia żony Krystiana. Może padło kilka miłych słów że strony kogoś obok i ruszyła lawina wyobrażeń, że gdyby nie "ten nudny mąż", to mogłoby być tak pięknie i ona odpłynęła w swoje wyobrażenia. Testuje Krystiana na ile moźe sobie pozwolić.
Ale to prawda, źe Krystian stał się dla żony "kulą u nogi", wyrzutem sumienia, poczuciem winy, konsekwencją dawnych wyborów, poczuciem obowiązku, obiektem litości.
On pisze o nadziei. Może samo się ułoży. Może żona nagle dojrzeje, przejrzy na oczy, jak wyimaginowany lub rzeczywisty kochanek zniknie z horyzontu. A moźe bierność to jest to, co go charakteryzuje od zawsze. Będę się przypatrywać.

69

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
apologises napisał/a:

Tylko widzisz Krystian Twoja żona zrobiła już swój krok i żadne inne na razie do szczęścia jej nie są potrzebne. Odsunęła Cię na bok. Wierna prawdopodobnemu kochankowi nie chce zdradzać go z Tobą. Wyprowadzka? Do niczego nie jest potrzebna jej, facet zapewne żonaty, niezdecydowany to i bezpieczna przystań się przyda. Wymogła Twoje ciche przyzwolenie na życie w trójkącie.
Znam 34 kroki, ten o szpiegowaniu również. Jest po to by nie dać się zwariować domysłom. Nie zwalnia jednak z uczciwości wobec samego siebie. Piszesz o batalii sądowej. Z czym tam niby pójdziesz? Dasz się wrypać w obopulną winę?

Jeśli odejdzie wina bezwzględnie będzie jej. Zostawienie rodziny bez wyraźnego powodu jest chyba przesłanką do orzeczenia jej winy.

70 Ostatnio edytowany przez apologises (2017-07-27 11:39:30)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

@summerka Za bardzo klasyczne. Mówisz to tylko wyobraźnia żony? Parę gestów i kobieta popłynęła? Jak sądzisz jak długo się tak płynie? Romantyczne zauroczenie bez większych konsekwencji i babka chce się wyprowadzić? Nie wierzę.
Człowiek to tak nierozumne bydlę, że będzie płynąć jeśli mu się nie przeszkodzi. Mało tego, wlezie niepilnowane w jeszcze większe bagno.  Wierzę, że każdy jest w stanie się obudzić z letargu, ale nie bez konkretnego łomotu. U Krystiana śmierdzi klasykiem z daleka. Nawet jeśli nie doszło do konsumpcji " niewinnej miłości" to raczej jest to kwestia czasu. Przyglądanie się z boku niewiele pomoże. Pozbawia władzy nad własnym życiem.
@Krystian
Jeśli odejdzie? Nie zrozumiałeś. Na wszystkie romansy, zdrady zaledwie ułamek kończy się samodzielnym odejściem niewiernej strony. Najczęściej romanse się kończą, a małżeństwa trwają dalej ze zdradzonymi w błogiej nieświadomości. I chyba na to liczysz. Nieuczciwe wobec samego siebie. Nieedukacyjne dla zdrajcy, aż prosi "spróbuj znów".

71

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Wina, wina.. dobre są reńskie, z Mołdawii też niezłe.
Ważniejsze jak dalej żyć będą.
2 osoby pracowały na to co jest, pozwalając na mniejsze lub większe dziadostwa dla swiętego spokoju

72 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-07-27 11:36:14)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
apologises napisał/a:

Za bardzo klasyczne. Mówisz to tylko wyobraźnia żony? Parę gestów i kobieta popłynęła? Jak sądzisz jak długo się tak płynie? Romantyczne zauroczenie bez większych konsekwencji i babka chce się wyprowadzić? Nie wierzę.
Człowiek to tak nierozumne bydlę, że będzie płynąć jeśli mu się nie przeszkodzi. Mało tego, wlezie niepilnowane w jeszcze większe bagno.  Wierzę, że każdy jest w stanie się obudzić z letargu, ale nie bez konkretnego łomotu. U Krystiana śmierdzi klasykiem z daleka. Nawet jeśli nie doszło do konsumpcji " niewinnej miłości" to raczej jest to kwestia czasu. Przyglądanie się z boku niewiele pomoże. Pozbawia władzy nad własnym życiem.

Jestem skłonna się zgodzić ze to już trochę trwa- może i platonicznie ale zaawansowanie.Obstawiam jakiegoś rozmemłanego romantyka, zapatrzonego w nią jak cielę w malowane wrota.. Kogoś zupełnie innego niż Krystian..

73

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:
apologises napisał/a:

Tylko widzisz Krystian Twoja żona zrobiła już swój krok i żadne inne na razie do szczęścia jej nie są potrzebne. Odsunęła Cię na bok. Wierna prawdopodobnemu kochankowi nie chce zdradzać go z Tobą. Wyprowadzka? Do niczego nie jest potrzebna jej, facet zapewne żonaty, niezdecydowany to i bezpieczna przystań się przyda. Wymogła Twoje ciche przyzwolenie na życie w trójkącie.
Znam 34 kroki, ten o szpiegowaniu również. Jest po to by nie dać się zwariować domysłom. Nie zwalnia jednak z uczciwości wobec samego siebie. Piszesz o batalii sądowej. Z czym tam niby pójdziesz? Dasz się wrypać w obopulną winę?

Jeśli odejdzie wina bezwzględnie będzie jej. Zostawienie rodziny bez wyraźnego powodu jest chyba przesłanką do orzeczenia jej winy.

Samo odejscie nie jest przesłanką do orzeczenia o winie.

74 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-07-27 11:44:22)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
apologises napisał/a:

Za bardzo klasyczne. Mówisz to tylko wyobraźnia żony? Parę gestów i kobieta popłynęła? Jak sądzisz jak długo się tak płynie? Romantyczne zauroczenie bez większych konsekwencji i babka chce się wyprowadzić? Nie wierzę.
Człowiek to tak nierozumne bydlę, że będzie płynąć jeśli mu się nie przeszkodzi. Mało tego, wlezie niepilnowane w jeszcze większe bagno.  Wierzę, że każdy jest w stanie się obudzić z letargu, ale nie bez konkretnego łomotu. U Krystiana śmierdzi klasykiem z daleka. Nawet jeśli nie doszło do konsumpcji " niewinnej miłości" to raczej jest to kwestia czasu. Przyglądanie się z boku niewiele pomoże. Pozbawia władzy nad własnym życiem.

Może tych dwoje nigdy tak naprawdę nie kierowało swoim życiem, tylko realizowali scenariusz narzucany przez rodzinę i społeczeństwo. Spotyka się kogoś, bierze ślub, pojawiają się dzieci, życie płynie z dnia na dzień. On harował na dom, rodzinę, aż zaczęły się problemy kardiologiczne, bo tak widział rolę ojca rodziny, bo tak został wychowany. Żona mogła być tylko tłem do tego scenariusza. Zapomniana, zaniedbana. Znalazł się ktoś, kto kilkoma miłymi słowami i komplementami przypomniał jej, że jest kobietą.

apologises napisał/a:

@Krystian
Jeśli odejdzie? Nie zrozumiałeś. Na wszystkie romansy, zdrady zaledwie ułamek kończy się samodzielnym odejściem niewiernej strony. Najczęściej romanse się kończą, a małżeństwa trwają dalej ze zdradzonymi w błogiej nieświadomości. I chyba na to liczysz. Nieuczciwe wobec samego siebie. Nieedukacyjne dla zdrajcy, aż prosi "spróbuj znów".

Znowu będzie MOŻE wink
Moźe Krystianowi wystarczy żona. Przecież wszystko uzależnia od jej wyprowadzki. Może potrzebuje mieć tylko rodzinę, bo właśnie tak trzeba wg tego, czego został nauczony. Wystarczy, że żona jest fizycznie, a emocjonalnie może go zdradzać na każdym kroku. Może mu to wisi.

75

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Summerka
" Może tych dwoje nigdy tak naprawdę nie kierowało swoim życiem, tylko realizowali scenariusz narzucany przez rodzinę i społeczeństwo. Spotyka się kogoś, bierze ślub, pojawiają się dzieci, życie płynie z dnia na dzień. On harował na dom, rodzinę, aż zaczęły się problemy kardiologiczne z sercem, bo tak widział rolę ojca rodziny, bo tak został wychowany."
A to już ewentualne przyczyny, również ważne, powód do wdrożenia zmian w sobie.

76 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-07-27 11:46:32)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
apologises napisał/a:

Summerka
" Może tych dwoje nigdy tak naprawdę nie kierowało swoim życiem, tylko realizowali scenariusz narzucany przez rodzinę i społeczeństwo. Spotyka się kogoś, bierze ślub, pojawiają się dzieci, życie płynie z dnia na dzień. On harował na dom, rodzinę, aż zaczęły się problemy kardiologiczne z sercem, bo tak widział rolę ojca rodziny, bo tak został wychowany."
A to już ewentualne przyczyny, również ważne, powód do wdrożenia zmian w sobie.

Tak, jak najbardziej.
Ale sam widzisz jego albo bierność, albo pomieszanie. Rozpada się właśnie ta jego wizja świata, którą ma wpojoną, a nowej jeszcze nie ma sad

77

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
apologises napisał/a:

Tylko widzisz Krystian Twoja żona zrobiła już swój krok i żadne inne na razie do szczęścia jej nie są potrzebne. Odsunęła Cię na bok. Wierna prawdopodobnemu kochankowi nie chce zdradzać go z Tobą. Wyprowadzka? Do niczego nie jest potrzebna jej, facet zapewne żonaty, niezdecydowany to i bezpieczna przystań się przyda. Wymogła Twoje ciche przyzwolenie na życie w trójkącie.
Znam 34 kroki, ten o szpiegowaniu również. Jest po to by nie dać się zwariować domysłom. Nie zwalnia jednak z uczciwości wobec samego siebie. Piszesz o batalii sądowej. Z czym tam niby pójdziesz? Dasz się wrypać w obopulną winę?

Dokładnie jestem takiego samego zdania.
Kristian jak 90% osób zdradzanych zaklina rzeczywistość, bo jest ona dla niego zbyt bolesna aby ją zaakceptować..
Dlatego odgraża się sądem, poczuciem winy wobec dzieci, porzuceniem rodziny bo wmówił sobie, że żona stchórzy i zostanie..
I nawet gdyby mieli żyć w trójkącie to dziś daje jej na to przyzwolenie..

To takie wymachiwanie szabelką przed czołgiem T-34
Chłopie, jedyne co może uratować Twój związek to konkretny łomot, tak aby małżonka doceniła co może stracić..

78

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
summerka88 napisał/a:

Żona mogła być tylko tłem do tego scenariusza. Zapomniana, zaniedbana. Znalazł się ktoś, kto kilkoma miłymi słowami i komplementami przypomniał jej, że jest kobietą.

Oj nie była zapomniana, zaniedbana... Oj to to nie.

79 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-07-27 11:56:34)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Żona mogła być tylko tłem do tego scenariusza. Zapomniana, zaniedbana. Znalazł się ktoś, kto kilkoma miłymi słowami i komplementami przypomniał jej, że jest kobietą.

Oj nie była zapomniana, zaniedbana... Oj to to nie.

Jak myślisz Krystian, czego szuka twoja żona? Dlaczego ciebie nie widzi, nie liczy się z twoimi emocjami?

EDIT
Krystian, słyszałeś kiedykolwiek o pułapce dobroczynności? Nie zauważamy "darów" od swojego partnera, traktujemy je jako coś normalnego i należnego. Co innego, gdy dar przychodzi od kogoś innego, nowego.

80

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
summerka88 napisał/a:
krystian75 napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Żona mogła być tylko tłem do tego scenariusza. Zapomniana, zaniedbana. Znalazł się ktoś, kto kilkoma miłymi słowami i komplementami przypomniał jej, że jest kobietą.

Oj nie była zapomniana, zaniedbana... Oj to to nie.

Jak myślisz Krystian, czego szuka twoja żona? Dlaczego ciebie nie widzi, nie liczy się z twoimi emocjami?

Wiele bym dał żeby to wiedzieć. Zastanawiam się czy po prostu nie miała za dużo.

81 Ostatnio edytowany przez lolek8080 (2017-07-27 11:56:01)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
summerka88 napisał/a:
krystian75 napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Żona mogła być tylko tłem do tego scenariusza. Zapomniana, zaniedbana. Znalazł się ktoś, kto kilkoma miłymi słowami i komplementami przypomniał jej, że jest kobietą.

Oj nie była zapomniana, zaniedbana... Oj to to nie.

Jak myślisz Krystian, czego szuka twoja żona? Dlaczego ciebie nie widzi, nie liczy się z twoimi emocjami?

Summerka a nie pomyślałaś, że może mamy na forum kolejnego, tak ostatnio popularnego, tzw., dobrego misia?

82

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:
summerka88 napisał/a:
krystian75 napisał/a:

Oj nie była zapomniana, zaniedbana... Oj to to nie.

Jak myślisz Krystian, czego szuka twoja żona? Dlaczego ciebie nie widzi, nie liczy się z twoimi emocjami?

Wiele bym dał żeby to wiedzieć. Zastanawiam się czy po prostu nie miała za dużo.

Czyli w d...e jej się poprzewracało?
Może jednak spróbuj z nią porozmawiać. Dowiedz się, czy i czego może jej brakować. Nie chodzi o to, źebyś spełniał jej zachcianki i kaprysy. Poznaj jej wnętrze, to nie będziesz musiał się zastanawiać.

83 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-07-27 12:04:15)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
lolek8080 napisał/a:

Summerka a nie pomyślałaś, że może mamy na forum kolejnego, tak ostatnio popularnego, tzw., dobrego misia?

Może być. Może być też kolejny najwspanialszy i najlepszy mąż na świecie.
Wwdzę mnóstwo reakcji obronnych Krystiana, gdy tylko pojawia się jakikolwiek argument, który mógłby kłaść na niego cień. Jeśli jest taki sam w życiu, to ciężko się dogadać z kimś takim, bo przy najwspanialszym i najlepszym zawsze się jest kimś gorszym.

84 Ostatnio edytowany przez lolek8080 (2017-07-27 12:03:45)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:
summerka88 napisał/a:
krystian75 napisał/a:

Oj nie była zapomniana, zaniedbana... Oj to to nie.

Jak myślisz Krystian, czego szuka twoja żona? Dlaczego ciebie nie widzi, nie liczy się z twoimi emocjami?

Wiele bym dał żeby to wiedzieć. Zastanawiam się czy po prostu nie miała za dużo.

Oj Krystian Krystian...., szukasz przyczyn zupełnie nie tam gdzie mogą być i mam wrażenie, że kompletnie nie zwracasz uwagi co się tu do Ciebie pisze i odrzucasz z góry rzeczy niewygodne dla Ciebie.... Odchodzi bo miała za dobrze... ja pier.....

85

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
summerka88 napisał/a:
lolek8080 napisał/a:

Summerka a nie pomyślałaś, że może mamy na forum kolejnego, tak ostatnio popularnego, tzw., dobrego misia?

Może być. Może być też kolejny najwspanialszy i najlepszy mąż na świecie.
Wwdzę mnóstwo reakcji obronnych Krystiana, gdy tylko pojawia się jakikolwiek argument, który mógłby kłaść na niego cień. Jeśli jest taki sam w życiu, to ciężko się dogadać z kimś takim, bo przy najwspanialszym i najlepszym zawsze się jest kimś gorszym.

Ideałem nie jestem i nie byłem. Zresztą na początku to napisałem.

86 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-07-27 12:21:43)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:
summerka88 napisał/a:
lolek8080 napisał/a:

Summerka a nie pomyślałaś, że może mamy na forum kolejnego, tak ostatnio popularnego, tzw., dobrego misia?

Może być. Może być też kolejny najwspanialszy i najlepszy mąż na świecie.
Wwdzę mnóstwo reakcji obronnych Krystiana, gdy tylko pojawia się jakikolwiek argument, który mógłby kłaść na niego cień. Jeśli jest taki sam w życiu, to ciężko się dogadać z kimś takim, bo przy najwspanialszym i najlepszym zawsze się jest kimś gorszym.

Ideałem nie jestem i nie byłem. Zresztą na początku to napisałem.

I dalej uważasz, że żona chce od ciebie odejść, bo miała z tobą za dobrze?

Dam ci radę. Spróbuj zakwestionować dotychczasową wersję widzenia świata i siebie. Postaw znak zapytania przy tym wszystkim, co uważałeś dotychczas za dobre i słuszne. Zacznij dopuszczać do siebie myśl, że twojej żonie mogło w waszym małżeństwie nie być tak dobrze, jak ci się wydawało.
A sam zastanów się po co ci potrzebna żona. Czy ona ciebie ciekawi? Czy chcesz dzielić i rozumieć jej świat myśli i emocji? Czy chcesz się o nią troszczyć, dbać o nią?
Czego od niej oczekujesz?
Jaki chcesz żeby był twój związek?
Czy ona chce takiego samego związku jak ty?

87

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Dotychczasowe zasady i wiara w związek powinny paść. Ostatnie wydarzenia są dobrym powodem. Tylko Krystian nie wpadnij w poczucie winy, zbyt łatwe chyba dla Ciebie. Przyczynki w małżeństwie to jedno, a postępowanie żony to drugie. I bardzo wyraźnie piszę tu o zdradzie, której się najwyraźniej boisz. Też się tak bałem. Latami. Ale to Twój wybór, wszystko już się dzieje obok ciebie czy tego chcesz czy nie.

88 Ostatnio edytowany przez krystian75 (2017-07-27 13:22:17)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
apologises napisał/a:

Dotychczasowe zasady i wiara w związek powinny paść. Ostatnie wydarzenia są dobrym powodem. Tylko Krystian nie wpadnij w poczucie winy, zbyt łatwe chyba dla Ciebie. Przyczynki w małżeństwie to jedno, a postępowanie żony to drugie. I bardzo wyraźnie piszę tu o zdradzie, której się najwyraźniej boisz. Też się tak bałem. Latami. Ale to Twój wybór, wszystko już się dzieje obok ciebie czy tego chcesz czy nie.

Każdy boi się zostać zdradzony. Wypiera to z umysłu ale wiem że muszę temu wszystkiemu stawić czoła. Jak pisałem przed radykalnymi działaniami z mojej strony,stawianiem wszystkiego na ostrzu noża itd. powstrzymuje mnie matura dziecka. Miesiąc jeszcze jakoś muszę to wytrzymać.

89

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
summerka88 napisał/a:

Daj jej opalić skrzydła - mocno, BO...?
Daj jej opalić skrzydła - mocno, W SPOSÓB...?

Random, lubię twoje wpisy. Są niedopowiedziane, a ja lubię, gdy nie zamyka się tematu w jednej tylko możliwej interpretacji. Ale tym razem ucieszę się jeśli zamkniesz myśl. Myślisz, źe bez "poświęcenia" autora nie dojdzie do opalenia sobie skrzydeł przez jego żonę? I co wyniesie z tego, że przy jego cichej aprobacie (może być także z uwagi na 12-latka) dojdzie do opalenia skrzydeł?

wink Dzięki.
Nie wiem czy potrafię przekazać sensownie co mam na myśli, może w ten sposób spróbuję wink

Niedopowiedziane , bo :
- trudno mi wyrokować jedynie na podstawie wpisów jednej osoby
- mogę się mylić bo żaden ze mnie ekspert
- raczej nie ma reguły, jak mi się wydaje, która sprawdzi się ogólnie,  a do tego przekonałam się że przeciwstawne rozwiązania mogą być równie dobre. 
Jakby to przybliżyć, hm…,  przybliżyć bo w sumie może doczekam się  w końcu słusznego zarzutu  o ustawiczny  relatywizm wink ?
Mam siostrę (starszą), dorastałyśmy w tym samy domu, te same przekazywane wartości, jak to się mówi : z jednego pnia, charaktery (te naturalne i nie skażone doświadczeniem) podobne mamy na pewno i, obie stanowimy (jak mi się wydaje) przykład na to jak :
- RÓŻNE można mieć podejście do rozwiązywania problemów życiowych (co na pewno wynika z doświadczeń i mierzenia się z nimi, w tym i sposobu  mierzenia się z problemami wyuczonego już na własny użytek)
- i jak RÓŻNĄ można mieć przyjmowaną postawę ‘życiową’ .
Te różnice niejako zmusiły mnie do starań o zrozumienie odmienności (to przecież MOJA siostra), o akceptację oczywiście trudniej wink, ale też w konsekwencji spowodowały narzucenie sobie ostrożności w ocenach , staram się też oceniać  na tyle elastycznie i szeroko na ile potrafię.

Autorze, przepraszam za off-topowe wstawki, nie chciałabym przytłumiać Twojego tematu, pomyślałam, że jeśli konkretnie wytłumaczę to przekaz kolejnych postów (tyle, że z czasem u mnie nie za bardzo – nie wiem czy dam radę) może być precyzyjniejszy i przez to łatwiejszy w odbiorze i, a nuż, Ci się przyda.

Poświęcenie, hm…, w ogóle nie lubię jakiejkolwiek martyrologicznej postawy w odniesieniu do dwojga ludzi w związku bo zaraz gdzieś mi się pojawia : ofiara, nierówny wkład w budowanie związku, niespełnione a stawiane wymagania – a w związku ma być : dobrze i hm…, swojsko, jak mi się wydaje, ma spasować i to powinno być jako tako proste bez ponoszenia ciągłego wysiłku utrzymywania związku. I wydaje mi się, że w związku koniecznie jest : być świadomym że CHCE się w TYM związku być i CHCE się ponosić odpowiedzialność za kształt i jakość  tego związku, bo jak się CHCE to gdzieś zanika to ‘poświęcenie’ (wiem, wiem – zaraz powstanie pytanie o granice ponoszonego kompromisu i tutaj bym powiedziała, że świadomość mocno kompromis obroni wink ).

Nie chodziło mi o : poświęcenie Autora, lecz o, hm…, stworzenie przez Niego takiej sytuacji aby Żona uświadomiła sobie (wydaje mi się, że tego Jej brakuje) konsekwencje własnych poczynań. Znamy sprawę z jednej tylko strony i odniosłam wrażenie, że Żona ma poczucie wypalenia, szuka odmiany, ZBYT łatwo przekreśla ostatnie lata wspólnego życia i wspólnej Rodziny, której jest częścią.  Ona czegoś chce (innego niż jest teraz) ale czy ma plan na : siebie i pozostawianą Rodzinę – bo plan na dzieci bezwzględnie powinna mieć . Kobieta, czy jej to pasuje czy nie, przez dzieci postrzegana jest przede wszystkim jako matka zrozumienie, że jest PRZEDE WSZYSTKIM kobietą przyjdzie u dzieci później jak mi się wydaje,  u 12-latka to jeszcze czas długi wink ), przez Męża – no to trzeba ustalić jasno – jakie On i jakie Ona ma oczekiwania – bo w utrzymywaniu związku na siłę sensu nie widzę.
I dlatego wydaje mi się, że Żona wymaga aplikacji : otrzeźwienia i praktycznej oceny sytuacji, chodzi mi o Jej świadomość tego co traci, co niszczy (w tym zaufanie do siebie), co chce po sobie zostawić, jak to wpływa na dotychczasowych najbliższych, jak ma wyglądać Jej przyszłe życie. Odtrącenie dotychczas budowanej rodziny to zawsze porażka i ogromna zmiana, której należy sprostać – wymaga jasno określonych priorytetów aby była wiarygodna – i temu ma służyć opalenie skrzydeł czyli pozbawienie złudnych rojeń-marzeń odnośnie zmiany w życiu Żony, zmiany, której konsekwencje mogą Ją przerosnąć (albo i nie oczywiście, ale : czy Ona to rozumie ? I czy tłumaczyła swoje zachowanie Mężowi i dzieciom bez chowania głowy w piasek ?). I do tego zmiana ta MUSI uwzględniać dobro (szeroko rozumiane) jeszcze nie dorosłych dzieci.

MOCNO opalić skrzydła – aby jasno zobaczyć w jakiej sytuacji  Żona jest i w jakiej może za chwilę się znaleźć - aby szybko nastała świadomość KIM ona jest dla siebie i dla dotychczasowych najbliższych, czy to dobry czas stawiania siebie na pierwszym planie, czy w taki sposób należy siebie stawiać na pierwszym planie – scenariusze odejścia można różnie budować o ile w ogóle oboje będą taki scenariusz budować 

A SPOSÓB opalenia skrzydeł – odcięcia Jej od dotychczasowego trybu życia  (zaboli Żonę bo musi i dobrze, że zaboli, wiem, wiem, ale zmiany bolą nie tylko Ją przecież) i w ten sposób, no cóż, wymuszenie wyartykułowania  przez Żonę – jak to na przyszłość ma z Nimi wszystkimi być ? Czyli skoro chcesz odejść : odejdź (aby było widać, że to Żona odchodzi, niech się Żona spakuje, wytłumaczy wszystkim co, jak i po co robi i ‘odpocznie’ sobie od rodzinnego życia) i ustal w jaki sposób będą wyglądać nasze kontakty ale czy pozwolę Ci wrócić – nie wiem i nawet nie wiem czy będę chciał o tym rozmawiać z kimś, kto wydaje mi się nagle i drastycznie : obcy.

Takie ustawienie sytuacji (poprzez  przeprowadzoną zmianę istniejącego układu, która oboje odczują na swoich żywych organizmach wink ), jak mi się wydaje, obustronnie da możliwość  podjęcia decyzji co do :
- dla obojga ewentualnego ratowania związku na serio, lub
- dla obojga ewentualnego  wypracowania scenariusza rozejścia
Nie mam pojęcia czy ten związek warto ratować ale na pewno należy dookreślić wartość tego związku dla obojga i niechże sobie prosto w oczy to powiedzą, no i cóż, decydują – oboje decydują – o dalej.

90

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Bardzo przepraszam, ale nie czytałam wszystkiego, tylko kawałek pierwszej strony.

Czy ja dobrze zrozumiałam, że w tej chwili nie mieszkacie razem?

Dla mnie to oczywiste, że chodzi o innego faceta. Kobiety absolutnie nie rzucają całego swojego życia dla kaprysu, albo bo "przestały kochać". Uwierz mi.

Po drugie - totalnie odradzam Ci "walczyć do upadłego". To najgorszy ze wszystkich pomysłów. Jeszcze bardziej ją zrazisz do siebie. Ona ma Cię dość i każdy Twój krok w jej stronę zraża ją coraz bardziej. Oddal się od niej, daj jej odpocząć. Ona ma Cię zobaczyć jako samodzielnego, pociągającego mężczyznę, a nie jojczącego, pełzającego osobnika. Zresztą teraz prawdopodobnie jest zauroczona innym, więc się Tobą brzydzi. Jeśli tak, to tym bardziej musisz pokazać się jako lepszy samiec. Nie proś, nie błagaj, nie płacz, nie gadaj "dla dobra dzieci".

Jako kobieta mówię Ci szczerze co by na mnie zadziałało (a zapewne na cała masę kobiet) - zadbaj o siebie, może zmień trochę image, ciuchy, fryzjer, bądź pewny siebie, może wzbudź w niej trochę zazdrości, idź na randkę. Niech ona się zastanawia dlaczego o niej nie myślisz i przestałeś tęsknić. To jest właściwa droga, a nie jakieś tam jojczenie, próba poważnych rozmów i "walka do upadłego", podczas gdy kobieta Cię nie chce.
Płacz i rozpaczaj w domu, wiem że Cię to wszystko strasznie boli, ale przy niej zachowuj kamienną twarz, a rozmowy ograniczaj do minimum.

Oczywiście rada z randkami nie jest dobra jeśli nadal mieszkacie razem (jeśli źle zrozumiałam temat) - ale jak najbardziej gdzieś sobie wychodź wieczorami z kolegami, dobrze ubrany i pachnący.
Niech ona znów zobaczy w Tobie pociągającego mężczyznę. Nie obiecuję że to na pewno uratuje Wasz związek, ale spróbuj.

91 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-07-27 14:09:27)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Dzięki Random za odpowiedź smile


random.further napisał/a:

Nie chodziło mi o : poświęcenie Autora, lecz o, hm…, stworzenie przez Niego takiej sytuacji aby Żona uświadomiła sobie (wydaje mi się, że tego Jej brakuje) konsekwencje własnych poczynań.

Zauważyłaś, że wielu wpisom tutaj towarzyszą podobne intencje? Inne są jednak preferencje w zakresie doboru środków dotarcia do żony Krystiana, żeby ONA UŚWIADOMIŁA SOBIE, ONA ZROZUMIAŁA.
A na końcu okazuje się, że Krystian ma w żonie jeszcze jedno dziecko, które musi wychować. Z cierpliwością, ze spokojem, z wyrozumiałością.. I może nawet z poświęceniem wink Albo ze stanowczością, zdecydowanie i konkretnie.

92

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Krystian napisz cos wiecej o waszych relacjach- Ty jesteś ten mądrzejszy, błyszczysz na jej tle intelektem, mądroscią zyciową itd?
Dlaczego ona tak się boi konwersacji z Tobą o kluczowych przecież sprawach? tchórzy? Boi się wyjść na głupią?

93

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Skoro czujesz ze zrobiłeś juz praktycznie wszystko to może rzeczywiscie czas sie wycofac i zajac sie soba. Pokazać, że jesteś mężczyzną. Mężczyzną, którego ktoś inny może mieć. A wtedy może do niej dotrze co się dzieje, poczuje, że traci grunt pod nogami, może nawet ukłucie zazdrości. Zobaczy raz, drugi, trzeci i to moze zmusi ja do jakiejs rozmowy, reakcji, moze nawet wybuchu emocji. Bo kiedys te wszystkie gromadzone emocje w koncu znajda ujscie.

94 Ostatnio edytowany przez krystian75 (2017-07-27 14:28:41)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
Ela210 napisał/a:

Krystian napisz cos wiecej o waszych relacjach- Ty jesteś ten mądrzejszy, błyszczysz na jej tle intelektem, mądroscią zyciową itd?
Dlaczego ona tak się boi konwersacji z Tobą o kluczowych przecież sprawach? tchórzy? Boi się wyjść na głupią?

Może boi się że argumentami ją przekonam do bezsensowności jej działań. W tej chwili mi ciężko na to pytanie odpowiedzieć.

Relacje, zawsze były partnerskie, w miarę OK. Ja jestem uparty, konkretny, nie nanawidzę kłamstw. Problemy zawsze staraliśmy się rozwiązywać wspólnie. Dzieci nie były wpadką ale wspólną decyzją. Nie wiem co konkretnie o naszych stosunkach chciała byś wiedzieć.

A do przedmówczyni. Mieszkamy jak na razie razem.

Zastanawiam się jak by się wyprowadziła, to nawet z auta korzysta które jest własnością mojej firmy. Zostanie z marną pensją, bez środka transportu a jakoś do pracy trzeba dojechać.

95

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Krystian zrób coś dla siebie, myślę że pozwoli Ci to na połapanie wątków w kilku warstwach. Mianowicie jeśli ona poprosi Cię o cokolwiek, może zapyta o jakąś sprawę itp. to odmów jej, nie wyjaśniając powodów tego. Nie chodzi o ignorowanie - bo to by był błąd, ale o jasną stanowczą odpowiedź. Nie wdawaj się przy tym w dyskusje typu, ze ona odbiera to jako Twoją zemstę, złośliwość na jej zachowanie. Możesz powiedzieć, że po prostu nie masz na to ochoty, albo że nie czujesz potrzeby jej czegoś tłumaczyć, robić, załatwiać. Ona walczy z czymś w sobie dorpowadzając Cię do "obłędu". Dobrze by było zaczerpnąć takiego psychicznego, głębokiego oddechu. Pamiętaj że obojętnie jak to się będzie dalej toczyć i jak skończy, masz prawo do tego by obojętnie co jej łazi po głowie należy Ci się szacunek i masz prawo tego oczekiwać. Nawet gdy wszystko skończy się po Twojej myśli, jak silny się okażesz, jak długo wytrzymasz to czy po wszystkim będziesz umiał na siebie spojrzeć i na to przecz co przechodzisz i co to z Tb robi? Nawet gdy zwyciężysz, na początku poczujesz się wspaniale, ale jak dotrze do cb po emocjach - na co w tym okresie pozwoliłeś sobie, na jakie ustępstwa, obazanie, na jakie uczucia. Ty już czujesz - że kosztuje Cie to ponad miarę. W pierwszym poście napisałeś:
"Będę walczył ile sił mi starczy, psycha nie siądzie lub R-ka mnie nie weźmie bo to wszystko odbija się na pompce. Wiem że jestem to winny dzieciom, żeby spróbowac uratować ich rodzinę, stabilizację i dobre życie"
Obojętnie jak będzie Twpja psychicznie będziesz sponiewierany, trudno Ci będzie pogodzić się z tym ile poświęciłeś siebie dla tego, że ona nie umiała normalnie z Tb o tej sytaji porozmawiać, do czego się uciekałeś, czekając i dając szansę. Winny dzieciom jesteś opiekę, a nie utrzymanie przy nich matki. Nie poświęcaj siebie. Jej nie zmusisz do niczego, ale nie pozwól jej rozwlec swoje wnętrze. To że ona jest matką Twoich dzieci, nie znaczy, że ma Cb nie szanować. Wszystkim do okoła należa się jej wytłumaczenie. Koniec kropka. Po sobie wiem, że okres czekania na decyzje, niepewność, poczucie bezsilności zabija od środka. Jeśli nawet ona powie że wracacie do tego co było... to to się nie uda, tym co zrobiła już CIę zmieniła. To że przestaniesz czekać - albo dawać jej poczucie tego, że czekasz i tylko ona decyduje o wszystkim, sprawi że to będzie mogło się ciągnąc, dłużej niż to wytrzymasz, a może się okazać, że jeśli jej pozwolisz na to by to trwało do utraty Twoich sił, to jeśli wygra w niej chęć powrotu do tego co było - może się okazać, że poczujesz że to jest za późno i tak naprawdę, mimo, że powtarzasz z przyzwyczajenia, że Ty chcesz żeby znów się ułożyło, tak naprawdę nie będziesz miał na to ochoty ani siły. Nie daj się sponiewierać swoim myślom i jej gadaniem. Jak się zapyta czemu nie rozmawisz, czegoś odmawiasz, albo nie tłumaczysz, albo nie informujesz o czymś... powiedz jej że nie wiesz jak to się skończy, a Ty zaczynasz po prostu się przyzwyczajać, ze będziesz sobie musiał radzić bez niej --- to może podziałać na nią i przyspieszyć to ze się określi,może też zacznie sobie zdawać sprawę z tego co może stracić. A Ty? Tb to nie zaszkodzi, a w przyszłości może wyjść na zdrowie. Pzdr.

96

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Krystian napisz cos wiecej o waszych relacjach- Ty jesteś ten mądrzejszy, błyszczysz na jej tle intelektem, mądroscią zyciową itd?
Dlaczego ona tak się boi konwersacji z Tobą o kluczowych przecież sprawach? tchórzy? Boi się wyjść na głupią?

Może boi się że argumentami ją przekonam do bezsensowności jej działań. W tej chwili mi ciężko na to pytanie odpowiedzieć.

Relacje, zawsze były partnerskie, w miarę OK. Ja jestem uparty, konkretny, nie nanawidzę kłamstw. Problemy zawsze staraliśmy się rozwiązywać wspólnie

Czasami nie trzeba szukać jakiś dziwnych powodów braku chęci do rozmowy. Jeśli ma możliwość pogadać z kimś innym to z Tobą najzwyczajniej nie chce sie jej gadać i mówi Ci, że nudzisz.
Krystian dlaczego nie odnosisz się w ogóle do tego, że ona po prostu może kogoś mieć??? Tutaj najpawdę wiele na to wskazuje.

97

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Wiesz... chciałbym pocieszać, ale... Jak kobieta mówi, że nie wie czy kocha, czy chce być razem.. to jest pewne, że jest "ten trzeci". Przerabiałem to, i znam ludzi, u których "objawy" są zawsze takie same.

98

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
lolek8080 napisał/a:
krystian75 napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Krystian napisz cos wiecej o waszych relacjach- Ty jesteś ten mądrzejszy, błyszczysz na jej tle intelektem, mądroscią zyciową itd?
Dlaczego ona tak się boi konwersacji z Tobą o kluczowych przecież sprawach? tchórzy? Boi się wyjść na głupią?

Może boi się że argumentami ją przekonam do bezsensowności jej działań. W tej chwili mi ciężko na to pytanie odpowiedzieć.

Relacje, zawsze były partnerskie, w miarę OK. Ja jestem uparty, konkretny, nie nanawidzę kłamstw. Problemy zawsze staraliśmy się rozwiązywać wspólnie

Czasami nie trzeba szukać jakiś dziwnych powodów braku chęci do rozmowy. Jeśli ma możliwość pogadać z kimś innym to z Tobą najzwyczajniej nie chce sie jej gadać i mówi Ci, że nudzisz.
Krystian dlaczego nie odnosisz się w ogóle do tego, że ona po prostu może kogoś mieć??? Tutaj najpawdę wiele na to wskazuje.

Ale napisałem że coraz poważniej dopuszczam taką ewentualność. Czasami najgorszych scenariuszy nie chce się dopuścić do świadomości.

Tak jestem świadom że może być ktoś trzeci. Co prawda w tej chwili ciężko wskazać mi na kogoś. Pracuje z samymi kobietami. A jedyny rodzynek raczej nie jest w jej typie. Jestem w stanie rozliczyć jej cały czas poza domem. Nie znika nigdzie... Jak jedzie to z naszą córką...

Bardziej bym podejrzewał zdradę emocjonalną poprzez neta... Ale jak na razie nie mam dowodów.

99

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
summerka88 napisał/a:

Zauważyłaś, że wielu wpisom tutaj towarzyszą podobne intencje? Inne są jednak preferencje w zakresie doboru środków dotarcia do żony Krystiana, żeby ONA UŚWIADOMIŁA SOBIE, ONA ZROZUMIAŁA.
A na końcu okazuje się, że Krystian ma w żonie jeszcze jedno dziecko, które musi wychować. Z cierpliwością, ze spokojem, z wyrozumiałością.. I może nawet z poświęceniem wink Albo ze stanowczością, zdecydowanie i konkretnie.

Nie, nie, chciałam inczej, coś innego było moja intencją.

Tego, które z nich, hm…, dominuje w związku nie wiem – wrażenie odnoszę, że Autor co bynajmniej nie przesądza o jego racjach wink.

Przede wszystkim chodziło mi o uświadomienie jak mocne i długofalowe mogą być konsekwencje rozbicia Rodziny, które mogą wywoływać u Niej i pozostałych emocje latami. Dlatego chodziło mi o stworzenie takiej sytuacji, która nakaże OBOJGU określać konsekwencje takiej decyzji, możliwe, że decyzja pozostanie ostatecznie TYLKO Jej decyzją ale sposób przeprowadzenia może być ICH.

Chodziło mi o zrozumienie i świadomość ciężaru tej konkretnej decyzji o odejściu . Bo akurat jeśli Żona uzyskała świadomość, że związek się nie sprawdza i podejmuje decyzje o rozwiązaniu związku to Ona teraz nadaje kierunek – zaczęła tą drogę i możliwe, że ma na to siłę (albo i nie) ale dobrze byłoby dla Niej aby ktoś kto przeszedł taką ścieżką uzmysłowił Jej co może Ją po drodze spotkać. Uzmysłowił nie dlatego, że jest głupiutka, stłamszona i wymaga kierownictwa (które przejmuje po raz pierwszy), tylko dlatego, że to dla Niej (jak i Męża) nowy impas i ma prawo nie wiedzieć, i ma prawo nie przewidzieć, i ma prawo popełniać błędy i : lepiej żeby tak nie było.

Nie oceniam Jej jako dziecka, w żadnym razie i na razie (bo nie wiem tego po prostu a infantylności u kobiet nie znoszę co by jasnym było wink ), urodziła troje dzieci, obstawiałabym, że mnóstwo z Jej życia to czas poświęcony ich wychowaniu i co za tym idzie pewnie to niezła : organizatorka, logistyk, gospodyni, nauczycielka przekazująca wiedzę… itd… itp….
Wydaje mi się, że istnieje jakiś deficyt, który Ona chce wypełnić, nie bardzo wiem jaki to może być deficyt i jaki powinien być sposób jego zniwelowania aby jego zaspokojenie wymagało AŻ wywrócenia życia rodziny i dlaczego Ona :
- robi to teraz
- co Jej stało na przeszkodzie wcześniej
- co jej stoi na przeszkodzie teraz
- dlaczego w taki sposób
Czy chodzi o :
- nie kocham Męża i Go już nie pokocham
- mam kogoś innego
- ta rodzina to nie rodzina tylko substytut na zabicie samotności i pomyłka młodości
- zmęczyło mnie to wszystko choć kiedyś miało sens
- … - można tak kombinować dalej ale bez wiedzy przekazanej przez Autora daleko nie zajedziemy – Ela, dobrze, że pytasz…

Co do Autora to jeśli ma zacięcie i sposoby na wychowywanie Żony odpowiadającej Jego potrzebom to niech energię kierunkuje inaczej a samoświadomość ku sobie wink.
Ale Autor przyszedł TUTAJ (czyta też inne wątki), no i cóż, byłoby dobrze aby coś więcej może o Żonie napisał – może kolejne odsłony pozwolą lepiej wyważyć wink.
Krystian – piłeczka po Twojej stronie, obszerniej pisz – jeśli można Cię o to prosić, a proszę tylko dlatego że może być pomocne i byłabym w stanie zrozumieć, że może być niełatwe w dochowaniu szczerości, bez której pewnie nie doczekasz się prawidłowej diagnozy.

100

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
random.further napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Zauważyłaś, że wielu wpisom tutaj towarzyszą podobne intencje? Inne są jednak preferencje w zakresie doboru środków dotarcia do żony Krystiana, żeby ONA UŚWIADOMIŁA SOBIE, ONA ZROZUMIAŁA.
A na końcu okazuje się, że Krystian ma w żonie jeszcze jedno dziecko, które musi wychować. Z cierpliwością, ze spokojem, z wyrozumiałością.. I może nawet z poświęceniem wink Albo ze stanowczością, zdecydowanie i konkretnie.

Nie, nie, chciałam inczej, coś innego było moja intencją.

Tego, które z nich, hm…, dominuje w związku nie wiem – wrażenie odnoszę, że Autor co bynajmniej nie przesądza o jego racjach wink.

Przede wszystkim chodziło mi o uświadomienie jak mocne i długofalowe mogą być konsekwencje rozbicia Rodziny, które mogą wywoływać u Niej i pozostałych emocje latami. Dlatego chodziło mi o stworzenie takiej sytuacji, która nakaże OBOJGU określać konsekwencje takiej decyzji, możliwe, że decyzja pozostanie ostatecznie TYLKO Jej decyzją ale sposób przeprowadzenia może być ICH.

Chodziło mi o zrozumienie i świadomość ciężaru tej konkretnej decyzji o odejściu . Bo akurat jeśli Żona uzyskała świadomość, że związek się nie sprawdza i podejmuje decyzje o rozwiązaniu związku to Ona teraz nadaje kierunek – zaczęła tą drogę i możliwe, że ma na to siłę (albo i nie) ale dobrze byłoby dla Niej aby ktoś kto przeszedł taką ścieżką uzmysłowił Jej co może Ją po drodze spotkać. Uzmysłowił nie dlatego, że jest głupiutka, stłamszona i wymaga kierownictwa (które przejmuje po raz pierwszy), tylko dlatego, że to dla Niej (jak i Męża) nowy impas i ma prawo nie wiedzieć, i ma prawo nie przewidzieć, i ma prawo popełniać błędy i : lepiej żeby tak nie było.

Nie oceniam Jej jako dziecka, w żadnym razie i na razie (bo nie wiem tego po prostu a infantylności u kobiet nie znoszę co by jasnym było wink ), urodziła troje dzieci, obstawiałabym, że mnóstwo z Jej życia to czas poświęcony ich wychowaniu i co za tym idzie pewnie to niezła : organizatorka, logistyk, gospodyni, nauczycielka przekazująca wiedzę… itd… itp….
Wydaje mi się, że istnieje jakiś deficyt, który Ona chce wypełnić, nie bardzo wiem jaki to może być deficyt i jaki powinien być sposób jego zniwelowania aby jego zaspokojenie wymagało AŻ wywrócenia życia rodziny i dlaczego Ona :
- robi to teraz
- co Jej stało na przeszkodzie wcześniej
- co jej stoi na przeszkodzie teraz
- dlaczego w taki sposób
Czy chodzi o :
- nie kocham Męża i Go już nie pokocham
- mam kogoś innego
- ta rodzina to nie rodzina tylko substytut na zabicie samotności i pomyłka młodości
- zmęczyło mnie to wszystko choć kiedyś miało sens
- … - można tak kombinować dalej ale bez wiedzy przekazanej przez Autora daleko nie zajedziemy – Ela, dobrze, że pytasz…

Co do Autora to jeśli ma zacięcie i sposoby na wychowywanie Żony odpowiadającej Jego potrzebom to niech energię kierunkuje inaczej a samoświadomość ku sobie wink.
Ale Autor przyszedł TUTAJ (czyta też inne wątki), no i cóż, byłoby dobrze aby coś więcej może o Żonie napisał – może kolejne odsłony pozwolą lepiej wyważyć wink.
Krystian – piłeczka po Twojej stronie, obszerniej pisz – jeśli można Cię o to prosić, a proszę tylko dlatego że może być pomocne i byłabym w stanie zrozumieć, że może być niełatwe w dochowaniu szczerości, bez której pewnie nie doczekasz się prawidłowej diagnozy.

Owszem, żona wychowywała dzieci, natomiast logistykiem organizatorem musiałem być ja.  Co mam o niej więcej napisać, mogę wszystko ale nie wiem co by Was tak naprawdę interesowało. Na pewno zawsze była kochającą matką tego nie mogę zaprzeczyć, jaką żoną była ... dobre pytanie. Normalnie nie było problemu z dogadywaniem się. Czy wyjściem gdzieś razem. Co nas dzieliło ona woli wypoczynek bierny ( plaża itd...) ja czynny ( zwiedzanie itd) ale zawsze był jakiś kompromis a i wspomnienia niezapomniane są a najlepszy seks jest pod włoskim niebem....

Jedno co na pewno zawsze miała swoje humorki ale jakoś potrafiliśmy z tym dojść do ładu. Wiadomo każdy jest inwidualnością i może mieć swój charakter.

Zawsze jej ciężko przychodziło słowo przepraszam, ale potrafiła przeprosić natomiast przyznanie się do błedu przychodziło jej nisamowicie ciężko, gorzej jak ktoś jej wytykał błędy....

Co chcecie wiedzieć to pytajcie o konkrety

101

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
random.further napisał/a:

...

Random, poprzednio tylko przytoczyłam fragment twojej wypowiedzi, żeby nie tworzyć zbyt długiego posta, ale zrozumiałam całość smile Teraz w sumie sens się nie zmienił, bo dalej chodzi o to, żeby żona zrozumiała i uświadomiła sobie. Ale zostało doprecyzowane, co ma sobie uświadomić i co zrozumieć.
Zakładamy, że mimo urodzenia i wychowywania trójki dzieci, co wymagało sporo umiejętności przez ciebie wymienionych oraz mimo słabych perspektyw, jakie ma po rozstaniu a które opisał chwilę wcześniej Krystian, (ż)ona nie potrafi konsekwencji rozstania oszacować, przeanalizować. Jednak traktujemy ją trochę jak dziecko, które błądzi, popełnia błędy, bo ma prawo, bo może, a tatuś niech cierpliwie i spokojnie czeka aż dziecko dorośnie.

102 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-07-27 16:05:28)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:

Owszem, żona wychowywała dzieci, natomiast logistykiem organizatorem musiałem być ja.  Co mam o niej więcej napisać, mogę wszystko ale nie wiem co by Was tak naprawdę interesowało. Na pewno zawsze była kochającą matką tego nie mogę zaprzeczyć, jaką żoną była ... dobre pytanie. Normalnie nie było problemu z dogadywaniem się. Czy wyjściem gdzieś razem. Co nas dzieliło ona woli wypoczynek bierny ( plaża itd...) ja czynny ( zwiedzanie itd) ale zawsze był jakiś kompromis a i wspomnienia niezapomniane są a najlepszy seks jest pod włoskim niebem....

Jedno co na pewno zawsze miała swoje humorki ale jakoś potrafiliśmy z tym dojść do ładu. Wiadomo każdy jest inwidualnością i może mieć swój charakter.

Zawsze jej ciężko przychodziło słowo przepraszam, ale potrafiła przeprosić natomiast przyznanie się do błedu przychodziło jej nisamowicie ciężko, gorzej jak ktoś jej wytykał błędy....

Co chcecie wiedzieć to pytajcie o konkrety

Krystian, opisz jakąś trudną sytuację w waszej rodzinie, np. Jakie były wasze (twoja i źony) reakcje, gdy się okazało, że wasze dziecko oblało egzamin maturalny.

103

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:

Co chcecie wiedzieć to pytajcie o konkrety


Owszem, żona wychowywała dzieci,
Włączałeś się w wychowanie czy Ona podejmowała decyzje wychowawcze ? Kto ogłasza kary ?


natomiast logistykiem organizatorem musiałem być ja. 
Przeszkadzało Ci to ? bo piszesz : musiałem


Normalnie nie było problemu z dogadywaniem się
Były jakieś dłuższe konflikty ?


Jedno co na pewno zawsze miała swoje humorki
A Ty ? No bo piszesz, że ideałem nie byłeś. Jej humorki + Twoje humorki i może ZA CZĘSTO było niezbyt zgodnie ? Jak to rozwiązywaliście : na głośno ? otwarcie ? dzieci orientowały się w konfliktach ?


Zawsze jej ciężko przychodziło słowo przepraszam
A Tobie ? Przepraszałeś ?


przyznanie się do błedu przychodziło jej nisamowicie ciężko
Czy Ty uświadamiałeś Jej popełniane błędy ? Czy ktoś inny ? Czy czuła się niepewnie bo obawiała się sytuacji, że ktoś może jej coś wytknąć ?


gorzej jak ktoś jej wytykał błędy....
Kto ? I czy często ?

wink
Przeczytałam całość od początku

Czasami mówi się coś żeby kogoś zranić.
Czy robiłeś tak ?


nie ma kłótni ani rozmów.
Czy próbujesz rozmawiać i Ona nie odpowiada czy odpowiada półsłówkami i nie podtrzymuje komunikacji ?


Zawsze na mnie mogła liczyć.
Czy Ty mogłeś w równym stopniu na Nią liczyć ? Mieliście jasno określone – to robię ja a to robisz Ty – podzieliło się czy robiliście coś wspólnie i czy podzieliły się obszary decyzji czy wspólnie decydowaliście ?


A czy nie uważasz że odpuszczenie od razu jest pójściem na łatwiznę?
O co Ty walczysz – o ustalony do tej pory porządek czy o Nią, bo jakoś mało o Niej wiesz i nie wiesz chyba jak o Nią walczyć, prawda ?


Zawsze jej pomagałem realizować marzenia
Jakie to były marzenia ?


Jeśli problem leży w kochanku też będzie trzeba go przewalczyć.
Czy wtedy też chciałbyś utrzymania związku po przewalczeniu problemu ?


Jak widzisz po tym wszystkim jest gorzej a nie lepiej. Czuje jak by do niej nic nie docierało.
Z wyjątkiem jednej rozmowy wszystkie w miarę na spokojnie były.

O co chodziło w tej emocjonalnej rozmowie ?


Ona chce się wyprowadzić ale nie rozwodzić.
Czy potrafisz takie coś przełknąć w imię ratowania związku ?


Na pewno mimo głosów że powinienem jej pozwolić odejść itd nie poddam się, nie trzymał ja będę na sił oczywiście, otrzymałem kilka pomocnych rad czy tutaj czy na PRIV-a, które mi się przydadzą i wprowadzam je w życie.
Jakim byłbym mężem i ojcem jeśli w momencie jak druga strona się pogubiła( mam nadzieje że tylko to ) od razu powiedział cześć spadaj, układam sobie życie na nowo.
Chodzi też o to żeby kiedyś popatrzeć do lustra i móc sobie powiedzieć, próbowałeś ale nie wyszło, a może wyjdzie. Jestem pełen nadziei ale mam też świadomość że może być koniec i z tą ewentualnością też będę musiał się pogodzić.

Jak Ty to realizujesz skoro nie rozmawiasz i stosujesz te 34 kroki ?


Oj nie była zapomniana, zaniedbana... Oj to to nie.
Wg Ciebie – jaki jest deficyt ?


Czy rozpoznałeś swoją sytuację w przypadku rozwodu ?
Czy Ona też tak zrobiła ?
Jak wygląda codzienność ?
Czy dzieci pytają o sytuację ?

104

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Są osoby bardziej podatne do zdrady. Do takiej grupy ryzyka można wliczyć ludzi wychowywanych w domach z problemami - alkohol, przemoc, brak opieki lub nadopiekuńczość itd. Może jej dom rodzinny stanowi pierwotną przyczynę wycofania się w związku, bierności, humorków zamiast rozmowy i określania problemu?

105 Ostatnio edytowany przez krystian75 (2017-07-27 23:31:13)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
summerka88 napisał/a:

Krystian, opisz jakąś trudną sytuację w waszej rodzinie, np. Jakie były wasze (twoja i źony) reakcje, gdy się okazało, że wasze dziecko oblało egzamin maturalny.

Akurat coś takiego jak nie zdanie matury, jest czymś nie najprzyjemniejszym ale do przebolenia. Trzeba się pouczyć ale da się to naprawić. Tak że tego raczej w kategorii ciężkiej sytuacji nie traktuję.

Ciężka sytuacja była na przykład gdy czułem się gorzej nagle, nie dałem rady prowadzić nawet, i poprosiłem ją żeby mnie zwiozła do lekarza, finalnie pojechała ale w sumie prowadziła córka. Gdy się okazało że jestem w stanie zagrażającym życiu, była przestraszona i miałem wrażenie że się o mnie boi. Wiem że jak od lekarza trafiłem prosto na SOR próbowała się coś dowiedzieć, od córki wiem że jak słyszała jeszcze jak wzywają karetkę żeby pilnie przewieść kogoś do specjalistycznego szpitala była przerażona.... Czy to jest wystarczająco trudna sytuacja.

random.further napisał/a:

Włączałeś się w wychowanie czy Ona podejmowała decyzje wychowawcze ? Kto ogłasza kary ?

Tak aktywnie włączyłem się w wychowanie dzieci, od przecięcia (dosłownie ) pęmpowiny, po kąpanie niemowalaka, wiek przedszkolny, szkolny aż do dorosłości.
Zawsze uczestniczyłem w wychowaniu. Ja jestem ten który ogłaszał kary lub rozliczał za złe uczynki.

random.further napisał/a:

natomiast logistykiem organizatorem musiałem być ja. 
Przeszkadzało Ci to ? bo piszesz : musiałem

Nie przeszkadzało, zawsze uważałem że jestem żeby pomagać dziecku, dodatkowy czas spędzony w aucie też był czasem razem. Oczywiście zdarzyło się że mnie  zastąpiła, ale naprawdę musiał być nóż na gardle a ja poza domem.

random.further napisał/a:

Normalnie nie było problemu z dogadywaniem się
Były jakieś dłuższe konflikty ?

Wiele lat temu pokłóciliśmy się i to ona musiała się starać żeby to naprawić, ale nie powiedziałem jej że nie kocham itd, ale że mam dość jej humorków... Dotarło przeprosiła było super. Normalnie przez ostatnie wiele lat nie było jakiś większych konfilktów, sprzeczek... może jakiś foch ale nic wielkiego.

random.further napisał/a:

Jedno co na pewno zawsze miała swoje humorki
A Ty ? No bo piszesz, że ideałem nie byłeś. Jej humorki + Twoje humorki i może ZA CZĘSTO było niezbyt zgodnie ? Jak to rozwiązywaliście : na głośno ? otwarcie ? dzieci orientowały się w konfliktach ?

No ja jestem przede wszystkim uparty. Raczej nie było żebyśmy mieli humorki ja i ona i było totalnie do dupy. Nie było zbyt często konfilktów (przynajmniej jak do tej pory). Dzieci raczej nie orientowały się w naszych konfilktach. Nie było na głośno, staraliśmy się rozmawiać w końcu zawsze jakiś kompromis był.

random.further napisał/a:

Zawsze jej ciężko przychodziło słowo przepraszam
A Tobie ? Przepraszałeś ?

Tak, mam zasadę jeśli coś zrobię źle potrafię się do tego przyznać ( co staram się wpajać dziecią że trzeba umięć odpowiadać za swoje czyny), przepraszanie z mojej strony nie stanowiło nigdy problemu. Tak przepraszałem.

random.further napisał/a:

przyznanie się do błedu przychodziło jej nisamowicie ciężko
Czy Ty uświadamiałeś Jej popełniane błędy ? Czy ktoś inny ? Czy czuła się niepewnie bo obawiała się sytuacji, że ktoś może jej coś wytknąć ?

Zdarzało się że je zwracałem na coś uwagę, i mimo że zrobiłem to delikatni i miałem rację słyszałem że zaś sie czepiam. Wiem że córka czasem jej na coś zwraca uwagę. Raczej nie miała okazji czuć się nie pewna, nikt jej nic nie wytykał.

random.further napisał/a:

gorzej jak ktoś jej wytykał błędy....
Kto ? I czy często ?

Ja rzadko, czasem córka, szef w pracy. Niezbyt często.

random.further napisał/a:

Czasami mówi się coś żeby kogoś zranić.
Czy robiłeś tak ?

Nie, nigdy tak nie robiłem, nie mówiłem czegoś żeby kogoś zranić. Zawsze staram się uczciwie jasno mówić prawdę.


random.further napisał/a:

nie ma kłótni ani rozmów.
Czy próbujesz rozmawiać i Ona nie odpowiada czy odpowiada półsłówkami i nie podtrzymuje komunikacji ?

Na normalne tematy związane z życiem codziennym uzyskuje krótkie odpowiedzi, nie podtrzymuje komunikacji. Tematy rodziny odpuściłem, życia, przyszłości odpuściłem (34 kroki)


random.further napisał/a:

Zawsze na mnie mogła liczyć.
Czy Ty mogłeś w równym stopniu na Nią liczyć ? Mieliście jasno określone – to robię ja a to robisz Ty – podzieliło się czy robiliście coś wspólnie i czy podzieliły się obszary decyzji czy wspólnie decydowaliście ?

Analizując na szybko wydaje mi się że nie do końca na nią zawsze mogłem liczyć w równym stopniu jak ona na mnie. Nie było jasno określone co wchodzi w zakres kogo kompetencji. W kluczowych sprawach decydowaliśmy razem. Robilliśmy wiele rzeczy wspólnie, od wspólnego malowania domu po wspólne babranie się w błocie uprawiając off road.

random.further napisał/a:

A czy nie uważasz że odpuszczenie od razu jest pójściem na łatwiznę?
O co Ty walczysz – o ustalony do tej pory porządek czy o Nią, bo jakoś mało o Niej wiesz i nie wiesz chyba jak o Nią walczyć, prawda ?

Wydaje mi się że walczę o nią, porządek można zmienić. Tak masz rację nie wiem już jak o nią walczyć a odpowiadając na niektóre pytania zastanawiam się czy jest sens prowadzenia tej walki.

random.further napisał/a:

Zawsze jej pomagałem realizować marzenia
Jakie to były marzenia ?

Jeśli marzyła o czymś pomagałem jej osiągnąć to. Ma przykład kurs języka. Zawsze zachęcałem ją do rozwoju. Pomogłem zrelizować marzenie o off-road....i uczestniczyłem w tym, pokazałem wenecję którą chciała zobaczyć...

random.further napisał/a:

Jeśli problem leży w kochanku też będzie trzeba go przewalczyć.
Czy wtedy też chciałbyś utrzymania związku po przewalczeniu problemu ?

Naprawdę ciężko mi ma to pytanie odpowiedzieć, pytanie jak to wyglądało by, co innego bym chyba czuł jeśli by się okazało że byłem fizycznie zdradzany a co innego emocjonlanie, co innego jeśli trwało by to kilka lat a co innego kilka miesięcy...

random.further napisał/a:

Jak widzisz po tym wszystkim jest gorzej a nie lepiej. Czuje jak by do niej nic nie docierało.
Z wyjątkiem jednej rozmowy wszystkie w miarę na spokojnie były.
O co chodziło w tej emocjonalnej rozmowie ?

Opisałem to. W dużym skrócie nie wytrzymałem i powiedziałem że albo chce być z nami albo niech wypier.... Płacz łzy, niedowierzanie w moje słowa ale pierwszy raz uwidziałem emocje jej w tym wszystkim

random.further napisał/a:

Ona chce się wyprowadzić ale nie rozwodzić.
Czy potrafisz takie coś przełknąć w imię ratowania związku ?

Nie, wyprowadzka jest ostatnią granicą. Jej przekroczenie przez nią kończy wszystko raz na zawsze.

random.further napisał/a:

Jak Ty to realizujesz skoro nie rozmawiasz i stosujesz te 34 kroki ?

34 kroki stosuje od 2 dni...

random.further napisał/a:

Oj nie była zapomniana, zaniedbana... Oj to to nie.
Wg Ciebie – jaki jest deficyt ?

Jak bym wiedział pewnie nie pisałbym na tym forum i nie stał w tym miejscu co stoję.

random.further napisał/a:

Czy rozpoznałeś swoją sytuację w przypadku rozwodu ?

Tak.

random.further napisał/a:

Czy Ona też tak zrobiła ?

Raczej nie, przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Na stwierdzenie że rozwód będzie z twojej winy usłyszałem i co z tego. Przypominam że ona rozwodu nie chce.

random.further napisał/a:

Jak wygląda codzienność ?

Codzienność wygląda jak do tej pory z wyjątkiem braku seksu, kontaktu fizycznego, mówię o jakimś dotknięciu i być może braku rozmów między nami.

random.further napisał/a:

Czy dzieci pytają o sytuację ?

Dzieci nie pytają, na razie udaje się ukryć wszystko przed nimi. Chce dotrzymać do matury córki. jedyne co rozmawialiśmy z córką jak jechaliśmy to stwierdziała że mama wszystkich się czepia....

106

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Trochę za dużo apologisesa, dałeś Krystian mój nick pod nie moje pytania.

107

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

wink No i dałeś mi do myślenia…

Hm…, dajesz szybkie i jasne odpowiedzi na konkretne pytania… o co może chodzić Żonie – nie potrafisz wskazać… Hm…, brak komunikacji, odsunięcie się Żony, Twoja zachowana postawa ciągłego działania – cokolwiek się dzieje – nie tracisz chyba panowania nad sytuacją (nad podstawowymi sprawami zapewniającymi poczucie bezpieczeństwa), rozwód przemyślałeś już, prawda ? Jesteś wyraźnie i prosto osadzony w życie i szybko odnajdujesz alternatywy, wszystkie klocki miałeś poukładane i nie wymagały zbytniej refleksji .
No i bęc – o co Jej chodzi ? No i bęc – ile Ty wytrzymasz i w imię czego ? Hm…
Terapia – nie
Rozmowa głębsza o związku – nie
Zachowanie status quo – tak
Funkcjonowanie na co dzień – zachowane

W niepewności raczej długo nie wytrzymasz. Sam małżeństwa nie scalisz. Hm… No nie ma zmiłuj chyba powinieneś zdecydować się na działanie, które zmusi Żonę do wyjaśnienia o co Jej chodzi u licha. Czy możesz włączyć kogoś z rodziny : siostrę, brata, kuzynostwo i zacząć upubliczniać sytuację – może to otworzy Żonę na rozmowę ? Jeśli ciągle nie będzie komunikacji, hm…, zacznij konstruować pozew rozwodowy, może w międzyczasie coś się wydarzy a Ty nie będziesz marnował czasu. Jeśli konieczne stanie się zdecydowane działanie i ciągle nie będzie wystarczającej komunikacji – bądź stanowczy i przeprowadź separację, może od razu zabieraj się za rozwód. Po tym co napisałeś nie widzę innego pola manewru, jeśli cokolwiek po drodze spowoduje, że uzyskasz wyjaśnienie – reaguj na nową sytuację z dystansem i wyciągaj wnioski i może wycofaj się ze stanowczych kroków a może idź za ciosem, chyba nie zrobisz błędu jeśli pójdziesz do poradni – sam pójdziesz – po poradę, no i napisz tutaj jeśli cokolwiek sie rozjaśni.

108

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
random.further napisał/a:

wink No i dałeś mi do myślenia…

Hm…, dajesz szybkie i jasne odpowiedzi na konkretne pytania… o co może chodzić Żonie – nie potrafisz wskazać… Hm…, brak komunikacji, odsunięcie się Żony, Twoja zachowana postawa ciągłego działania – cokolwiek się dzieje – nie tracisz chyba panowania nad sytuacją (nad podstawowymi sprawami zapewniającymi poczucie bezpieczeństwa), .

Sporą część życia musiałem szybko podejmować decyzje w sytuacjach kryzysowych w związku z wykonywaną kiedyś pracą, wiec tak staram się nie tracić kontroli nad sytuacją.

random.further napisał/a:

rozwód przemyślałeś już, prawda ?
.

Rozpoznana sytuacja a przemyślane to co innego. Dwoje moich znajomych niedawno przechodziło to więc temu sytuacja jest mi znana....I dość dobrze się orientuje w tych sprawach, lub przynajmniej mi sie tak wydaje.

random.further napisał/a:

W niepewności raczej długo nie wytrzymasz. Sam małżeństwa nie scalisz. Hm… No nie ma zmiłuj chyba powinieneś zdecydować się na działanie, które zmusi Żonę do wyjaśnienia o co Jej chodzi u licha. Czy możesz włączyć kogoś z rodziny : siostrę, brata, kuzynostwo i zacząć upubliczniać sytuację – może to otworzy Żonę na rozmowę ? Jeśli ciągle nie będzie komunikacji, hm…, zacznij konstruować pozew rozwodowy, może w międzyczasie coś się wydarzy a Ty nie będziesz marnował czasu. Jeśli konieczne stanie się zdecydowane działanie i ciągle nie będzie wystarczającej komunikacji – bądź stanowczy i przeprowadź separację, może od razu zabieraj się za rozwód. Po tym co napisałeś nie widzę innego pola manewru, jeśli cokolwiek po drodze spowoduje, że uzyskasz wyjaśnienie – reaguj na nową sytuację z dystansem i wyciągaj wnioski i może wycofaj się ze stanowczych kroków a może idź za ciosem, chyba nie zrobisz błędu jeśli pójdziesz do poradni – sam pójdziesz – po poradę, no i napisz tutaj jeśli cokolwiek sie rozjaśni.

Wiem że sam niewiele zdziałam. Oj zdaje sobei z tego sprawę.

109

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Krystian jesli mozesz to prosze o priv

110

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
didlos napisał/a:

Krystian jesli mozesz to prosze o priv

Ok... Zapraszam na priv-a

111

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Krystian, opisz jakąś trudną sytuację w waszej rodzinie, np. Jakie były wasze (twoja i źony) reakcje, gdy się okazało, że wasze dziecko oblało egzamin maturalny.

Akurat coś takiego jak nie zdanie matury, jest czymś nie najprzyjemniejszym ale do przebolenia. Trzeba się pouczyć ale da się to naprawić. Tak że tego raczej w kategorii ciężkiej sytuacji nie traktuję.

Byłabym wdzięczna, gdybyś jednak napisał, jak zareagowało każde z was na informację o oblanej maturze córki.

112

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
summerka88 napisał/a:
krystian75 napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Krystian, opisz jakąś trudną sytuację w waszej rodzinie, np. Jakie były wasze (twoja i źony) reakcje, gdy się okazało, że wasze dziecko oblało egzamin maturalny.

Akurat coś takiego jak nie zdanie matury, jest czymś nie najprzyjemniejszym ale do przebolenia. Trzeba się pouczyć ale da się to naprawić. Tak że tego raczej w kategorii ciężkiej sytuacji nie traktuję.

Byłabym wdzięczna, gdybyś jednak napisał, jak zareagowało każde z was na informację o oblanej maturze córki.

Reakcji jej nie znam, bo dowiedziała się od córki bez mnie ale chyba jakoś specjalnie nie miała do niej pretensji.

Ja się dowiedziałem chyba przez telefon, i powiedziałem jak dobrze pamiętaj nie przejmuj się są większe problemy w życiu. Jak możesz poprawić to się pouczysz i będzie dobrze.

Jak przyjechałem do domu obydwoje córce mówiliśmy żeby się nie przejmowała że świat się nie kończy....że będzie dobrze. itd.

113

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Kiedy czytam "bylem pracoholikiem",to mi sie czerwona lampka zapala.
W takich domach pozornie jest wszystko (tak sie przynajmniej wydaje pracoholikowi), jednak jest to nieprawda, bo tak naprawde brakuje najwazniejszego.
Skupiajac sie na pracy, a potem przejety swoim zdrowiem nie zauwazales ( i pewno nie sluchales) potrzeb swojej zony.
No i w koncu peklo.
A ze peklo wlasnie tak, to musialo sie na to dlugo zbierac.
Wydajesz mi sie zadaniowcem, konkretnym facetem, a tacy czesto nie rozumieja i wypieraja emocje.
Nie wiem, co u zony moglo byc tym czyms, co przelalo te czare goryczy.
Moze to ktos trzeci..

114

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
mallwusia napisał/a:

Kiedy czytam "bylem pracoholikiem",to mi sie czerwona lampka zapala.
W takich domach pozornie jest wszystko (tak sie przynajmniej wydaje pracoholikowi), jednak jest to nieprawda, bo tak naprawde brakuje najwazniejszego.
Skupiajac sie na pracy, a potem przejety swoim zdrowiem nie zauwazales ( i pewno nie sluchales) potrzeb swojej zony.

To ja troszkę wezmę autora w obronę, wink o ile rzeczywiście mówimy o pracoholizmie, który jest, jak każdy -izm, zaburzeniem.
Owszem, łatwo tę granicę przekroczyć. Nie samą pracą człowiek żyje i idealnie jest, jeśli nie zatraci się poprzez nią najważniejszego, a więc bliskości emocjonalnej. Oczywistą oczywistością jest mówienie o złotym środku, równowadze. Wszyscy to wiemy. Jeśli chodzi o realizację tego założenia w praktyce bywa różnie. Tego tłumaczyć nie muszę.

Jednak...na wychowaniu jest trójka dzieci. Nie mamy informacji, jakimi funduszami realnie na co dzień dysponuje ta rodzina. A bez konkretnych pieniążków bardzo trudno się żyje. Nie mam na myśli luksusów. smile

Żona miała marzenia, które bez pieniędzy nie zostałyby zrealizowane. Część jej potrzeb zatem została zaspokojona.

Troskę o własne zdrowie jako ZARZUT w kontekście  niezaspokojenia potrzeb żony potraktuję jako niezręczne sformułowanie. wink

115

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Krystian, dziękuję za odpowiedzi.
Napiszę tobie o moich wrażeniach po twoich opisach. Wrażenia są moje i nie muszą mieć nic wspólnego z tym, jak ty postrzegasz swoją rzeczywistość. Nie oczekuję, że się będziesz w jakikolwiek sposób do moich wrażeń odnosił.

Otóż, to, co opisujesz a jeszcze bardziej w jaki sposób opisujesz, w moim odbiorze jest tworem mężczyzny, który NIE jest czułym, wrażliwym i ciepłym człowiekim. Wręcz przeciwnie wydajesz mi się osobą zimną, skoncentrowaną na sobie, nieczułą wobec bliskich osób. W żadnym z twoich opisów nie było o emocjach, co każe mi przypuszczać, że jeśli chodzi o rozwój emocjonalny osiągnąłeś poziom ameby.
Poprosiłam cię o opisanie trudnej rodzinnej sytuacji, a ty opisałeś trudne dla ciebie przeżycia. Stawiając przy tym żonę w negatywnym świetle. W ogóle mam wrażenie, że w twoim domu to ty jesteś w centrum uwagi i źle znosisz, gdy ktoś kradnie ci show. To było także kilkukrotnie widoczne podczas rozmów z różnymi internautami na forum.
Trochę cię popunktowałam. Ale nie po to, żeby cię tylko skrytykować, ale żeby przejść dalej. Niedojrzałe emocjonalnie osoby zmagają się z wewnętrznym oporem przed przyjęciem tego, jaki świat jest. Tym, co nadaje im poczucie znaczenia, jest przekonanie, że jego jest ważne, czyli jego myśli, jego przekonania, jego dążenia. Dlatego nawet nie spytałeś córki jak ona się czuje po oblanej maturze, co dokładnie przeżywa, ale ograniczyłęś się do pocieszania jej, bo "wiadomo, że to niefajna sytuacja". Dla ciebie niezdarny egzamin maturalny może nie być czymś trudnym i ciężkim do przeżycia, ale dla niej to mogło być straszne przeżycie. Gdy ludziom podobnym tobie przychodzi zrezygnować z tego, co odbierają jako "moje", czują się strasznie i okropnie. I ja jestem przekonana, że chęć odejścia twojej żony jest dla ciebie druzgocąca i prawdziwie cierpisz. Ale jeśli przejrzysz swoje posty i zobaczysz jak negatywnie piszesz o swojej żonie i jeśli uda ci się spojrzeć na swój dzisiejszy stan z dystansu, to możesz zobaczyć swoje poprawne małżeństwo i siebie w nim w zupełnie innym świetle niż dotychczas.
Inna sprawa to twoja żona. W sumie mało o niej wiadomo i jest to tylko twój opis jednostronny. Jednak z mężczyzną na poziomie emocjonalnym ameby nie wiążą się kobiety, które są emocjonalnie dojrzałe. Twoja żona ma z pewnością deficyty, które dopóki ona była twoim satelitą nie specjalnie zwracały twoją uwagę, ale to te deficyty pchają ją w stronę "destrukcyjnych" sytuacji.
Żeby nie było tak źle, to napiszę, że obecny kryzys w waszym związku, może być dla ciebie i twojej żony wygraną. Stanie się tak, gdy będziecie w stanie porozmawiać o swoim małżeństwie i wsłuchacie się w to, co mówi druga strona, zamiast trwać uparcie przy tym, jak każde z was widzi wasz związek jako prawdzie objawionej. Jeśli nauczycie się mówić o tym, co czujecie i zaczniecie drążyć dlaczego się tak czujecie, to macie ogromną szansę na wyjście z obecnej sytuacji wzmocnieni, rozumiejący siebie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

116

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
summerka88 napisał/a:

Krystian, dziękuję za odpowiedzi.
Napiszę tobie o moich wrażeniach po twoich opisach. Wrażenia są moje i nie muszą mieć nic wspólnego z tym, jak ty postrzegasz swoją rzeczywistość. Nie oczekuję, że się będziesz w jakikolwiek sposób do moich wrażeń odnosił.

Otóż, to, co opisujesz a jeszcze bardziej w jaki sposób opisujesz, w moim odbiorze jest tworem mężczyzny, który NIE jest czułym, wrażliwym i ciepłym człowiekim. Wręcz przeciwnie wydajesz mi się osobą zimną, skoncentrowaną na sobie, nieczułą wobec bliskich osób. W żadnym z twoich opisów nie było o emocjach, co każe mi przypuszczać, że jeśli chodzi o rozwój emocjonalny osiągnąłeś poziom ameby.
Poprosiłam cię o opisanie trudnej rodzinnej sytuacji, a ty opisałeś trudne dla ciebie przeżycia. Stawiając przy tym żonę w negatywnym świetle. W ogóle mam wrażenie, że w twoim domu to ty jesteś w centrum uwagi i źle znosisz, gdy ktoś kradnie ci show. To było także kilkukrotnie widoczne podczas rozmów z różnymi internautami na forum.
Trochę cię popunktowałam. Ale nie po to, żeby cię tylko skrytykować, ale żeby przejść dalej. Niedojrzałe emocjonalnie osoby zmagają się z wewnętrznym oporem przed przyjęciem tego, jaki świat jest. Tym, co nadaje im poczucie znaczenia, jest przekonanie, że jego jest ważne, czyli jego myśli, jego przekonania, jego dążenia. Dlatego nawet nie spytałeś córki jak ona się czuje po oblanej maturze, co dokładnie przeżywa, ale ograniczyłęś się do pocieszania jej, bo "wiadomo, że to niefajna sytuacja". Dla ciebie niezdarny egzamin maturalny może nie być czymś trudnym i ciężkim do przeżycia, ale dla niej to mogło być straszne przeżycie. Gdy ludziom podobnym tobie przychodzi zrezygnować z tego, co odbierają jako "moje", czują się strasznie i okropnie. I ja jestem przekonana, że chęć odejścia twojej żony jest dla ciebie druzgocąca i prawdziwie cierpisz. Ale jeśli przejrzysz swoje posty i zobaczysz jak negatywnie piszesz o swojej żonie i jeśli uda ci się spojrzeć na swój dzisiejszy stan z dystansu, to możesz zobaczyć swoje poprawne małżeństwo i siebie w nim w zupełnie innym świetle niż dotychczas.
Inna sprawa to twoja żona. W sumie mało o niej wiadomo i jest to tylko twój opis jednostronny. Jednak z mężczyzną na poziomie emocjonalnym ameby nie wiążą się kobiety, które są emocjonalnie dojrzałe. Twoja żona ma z pewnością deficyty, które dopóki ona była twoim satelitą nie specjalnie zwracały twoją uwagę, ale to te deficyty pchają ją w stronę "destrukcyjnych" sytuacji.
Żeby nie było tak źle, to napiszę, że obecny kryzys w waszym związku, może być dla ciebie i twojej żony wygraną. Stanie się tak, gdy będziecie w stanie porozmawiać o swoim małżeństwie i wsłuchacie się w to, co mówi druga strona, zamiast trwać uparcie przy tym, jak każde z was widzi wasz związek jako prawdzie objawionej. Jeśli nauczycie się mówić o tym, co czujecie i zaczniecie drążyć dlaczego się tak czujecie, to macie ogromną szansę na wyjście z obecnej sytuacji wzmocnieni, rozumiejący siebie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.


Dzięki. Poważnie i nie ma sarkazmu w tym wszystkim. Rozumie że zbudowałaś sobie taki obraz mnie na podstawie kilku postów na tym forum. Opisałem sytuację, którą opisałem ponieważ niektóre sytuacje są jeszcze zbyt bolesne ( śmierć bliskiej osoby żony ) , znam moje dziecko i w tej sytuacji akurat jej głos mi powiedział w jakim stanie jest i że bardziej bała się naszej reakcji niż tego że nie zdała. Czasami niestety musisz być twardy a uczucia możesz pokazać jak emocje opadną. Czy chciała byś żeby ratownik ratując człowieka pokazywał emocje, czy żeby odreagował po wszystkim.

Córka miała kolizję drogową, nie z jej winy. Pierwszą osobą do któej zadzwoniła to byłem ja, wiedziała że jestem w pracy kilkadziesiąt kilometrów dalej, ale usłyszała słowa wsparcia, gotowy byłem wszystko rzucić żeby jej pomódz (oczywiście to usłyszała) usłyszała również sporo miłych słów pocieszenia, jak się czuje itd... to kwestii jednak dokładniejszego opisu...

Podobnie jak ty uważam że na tym kryzysie możemy wygrać.

Nigdy ja nie byłem gwiazdą tej rodziny a ona. Może przedstawiam ją w negatywnym świetle ale emocje ( podobno których mi brak) biorą górę... Ale staram się uczciwie wszystko opisywać. A może po prostu wszystko układa się w całość i idelizowany przez mnie małżonek ukazuje mi się powoli w sposób w jaki tego nie dostrzegałem.

Konstruktywna krytyka jak najbardziej wskazana.

Mimo że jestem facetem nawet zdarzyło mi się że łza mi popłynęła z oczu.

Czasem jest tak że przy kimś musisz okazywać kamienną twarz ale idziesz za drzwi i łzy same ci lecą.... To kwestii emocji.

117 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-07-28 15:31:27)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

Krystian,
Oczywiście moje wrażenia i obserwacje zostały zbudowane na podstawie tego, co tu napisałeś i tego, czego nie napisałeś. Zresztą jak nas wszystkich tutaj. To pewnik.
Rozwój emocjonalny NIE jest tożsamy z odczuwaniem emocji. Analfabeci emocjonalni odczuwają emocje, ale nie potrafią ich nazwać, opisać, wyrazić. Nikt ich nie nauczył, że to, co czują jest ważne, więc uważają, źe nie są ważne. Drugą stroną medalu jest to, że nie są wrażliwi na emocje innych osób, dlatego ty tak naprawdę nie wiesz, co czuje twoja żona, co ona przeżywa. Myślę, że tak naprawdę nigdy nie byliście emocjonalnie blisko. Ale ludzie się zmieniają, dojrzewają i mam nadzieję, że "dotkniesz" kruchości swojej żony i odkryjesz swoją kruchość przed nią. Tego wam życzę smile

118 Ostatnio edytowany przez krystian75 (2017-07-28 15:48:39)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
summerka88 napisał/a:

Krystian,
Oczywiście moje wrażenia i obserwacje zostały zbudowane na podstawie tego, co tu napisałeś i tego, czego nie napisałeś. Zresztą jak nas wszystkich tutaj. To pewnik.
Rozwój emocjonalny NIE jest tożsamy z odczuwaniem emocji. Analfabeci emocjonalni odczuwają emocje, ale nie potrafią ich nazwać, opisać, wyrazić. Nikt ich nie nauczył, że to, co czują jest ważne, więc uważają, źe nie są ważne. Drugą stroną medalu jest to, że nie są wrażliwi na emocje innych osób, dlatego ty tak naprawdę nie wiesz, co czuje twoja żona, co ona przeżywa. Myślę, że tak naprawdę nigdy nie byliście emocjonalnie blisko. Ale ludzie się zmieniają, dojrzewają i mam nadzieję, że "dotkniesz" kruchości swojej żony i odkryjesz swoją kruchość przed nią. Tego wam życzę smile

Emocje są ważne, natomiast na tym forum raczej starałem sie przekazać konkrety.
Zawsze wiedziałem kiedy odczuwała emocje, rozczarowanie,strach, traumę itd...Zawsze wiedziałem co jej dolega, co odczuwa i jak na to zaradzić aż do teraz. Zawsze potrafiłem jej okazać swoje emocje pozytywne, natomiast przyznaje się że starałem się tłumić negatywne i odreagowywać je w jakiś inny sposób i być może z tąd problemy kardio....
Rozmawiałem z nią o naszych emocjach zawsze starałem się powiedzieć co czuje i ja wiele razy o to pytałem również. Jeśli jej było przykro to bardzo chętnie uchyliłbym nieba żeby poprawić jej nastrój.

Uwierz chciałbym żeby teraz okazała jakieś emocje, niech nawet wykrzyczy o co w tym wszystkim chodzi. Niestety w tym momencie emocji z jej strony totalnie brak.

119

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

wink Krystian, opinie różnorakie będą i dobrze to chyba, ku nauce i przestrodze wink z przymrużeniem oka to napisałam wink przyda Ci się jak mi się wydaje wink

Nie chciałabym  Cię wypunktować wink choć ciut to już zrobiłam. Mnie zdziwiło, że : przepraszasz,  nie dlatego, że nie należy ale hm…, jakoś tak obserwowałam, że mężczyźni raczej wyrównują zachowaniem okazję do przepraszania niż są skłonni wykrztusić to słowo (nie zawsze wink jak mamy i tutaj wink ). Na pewno przebija przez Ciebie zadaniowość i wywiązywanie się z niej. Gdzieś po drodze napisałeś, że Żona bardzo dobrze wie na ile może sobie pozwolić w stosunku do Ciebie i akurat to wydało mi się niepokojące bo wzbudza obawy o manipulację. Odnoszę wrażenie, że nie znasz Jej zbyt dobrze, nie wnikałeś w niuanse (nie masz tego w naturze zapewne) i  stworzyłeś poprawne i przewidywalne ramki, w których się poruszałeś w kontaktach z Nią i nie stwarzało to problemów a dawało wypracować kompromis.
Ale :
- możliwe, że nie znasz Jej zbyt dobrze (jesteś zaskoczony brakiem emocji teraz, prawda ?)  i chyba wydaje Ci się momentami nieprzewidywalna – co daje poczucie zagrożenia
- bardzo zaskakujący jest ten brak komunikacji – jesteście dojrzałymi ludźmi – jak emocje opadają raczej powinno dać się pogadać czegokolwiek by rozmowa miała dotyczyć
- ja bym się obawiała Twoich emocji, wydaje mi się ze jak osiągniesz stan zniechęcenia i zobojętnienia poprzez tak stworzoną sytuację to będzie on trwały i sklejenie tego związku stanie się niemożliwe

120

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
random.further napisał/a:

wink
- możliwe, że nie znasz Jej zbyt dobrze (jesteś zaskoczony brakiem emocji teraz, prawda ?)  i chyba wydaje Ci się momentami nieprzewidywalna – co daje poczucie zagrożenia

Dokładnie, mam wrażenie że to jest całkiem obcy mi człowiek odmienny od tej osoby z którą na dobre i złe byłem prze tyle lat.

121

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:

Uwierz chciałbym żeby teraz okazała jakieś emocje, niech nawet wykrzyczy o co w tym wszystkim chodzi. Niestety w tym momencie emocji z jej strony totalnie brak.

Chłód emocjonalnym i tzw.ignor to jedna z gorszych rzeczy, jakie mogą nas dotknąć w związku. A domysły o co w tym wszystkim chodzi potrafią wykończyć.

Nie wczytuję się w każde słowo na tym wątku i nie analizuję Twojej sytuacji, Krystian. Natomiast jak część piszących tutaj mam "sensacyjne" podejrzenie, że za zachowaniem Twojej żony jednak stoi konkretna przyczyna. Może to moja projekcja, wink , ale ... Mam wrażenie, że na razie nie dopuszczasz do siebie tej myśli... Poszłabym w tym kierunku, aby jednak zweryfikować tę forumową diagnozę. To jest HARDCORE, uprzedzam, ale wiele rozjaśnia.

122

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
I_see_beyond napisał/a:

Mam wrażenie, że na razie nie dopuszczasz do siebie tej myśli... Poszłabym w tym kierunku, aby jednak zweryfikować tę forumową diagnozę. To jest HARDCORE, uprzedzam, ale wiele rozjaśnia.


Próby weryfikacji trwają.

123

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:
I_see_beyond napisał/a:

Mam wrażenie, że na razie nie dopuszczasz do siebie tej myśli... Poszłabym w tym kierunku, aby jednak zweryfikować tę forumową diagnozę. To jest HARDCORE, uprzedzam, ale wiele rozjaśnia.


Próby weryfikacji trwają.

http://3.bp.blogspot.com/-qUH2sD4GWB0/UUn5xBphLjI/AAAAAAAAA2o/MMYWv7n8sNw/s1600/thumb-up-terminator+pablo+M+R.jpg

wink Powodzenia!

124 Ostatnio edytowany przez Roxann (2017-07-28 16:54:52)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:

A teraz sedno sprawy w maju jechałem z żoną autem, tlił się miedzy nami jakiś drobny konflikt, który chciałem rozwiązać na pytanie czego tak naprawdę chce usłyszałem że sama nie wie czego. Na pytanie czy chce być ze mną usłyszałem że nie wie...(pierwszy szok)
Temat zaczął się rozwijać.

W trakcie jakieś próby rozmowy usłyszałem że ona chce się rozstać... Załamałem się, powiedziałem że się wyprowadzę i się w takim razie rozwiedziemy, powiedziałem to chyba będąc w szoku. Ona mi potem napisała że nie chce żebym to ja się wyprowadzał i że nie chce rozwodu ale się chce rozstać....ale nie rozwodzić się.

Krystian może szukasz za daleko nie zauważając czy nie chcąc zauważyć sedna. Dla Ciebie to był "jakiś drobny konflikt" a mimo to padło pytanie "czy chcesz być ze mną". Po drobnym konflikcie raczej takich pytań się nie zadaje. Czyż nie? Może to tylko dla Ciebie była błahostka? Ale jednak z tego co piszesz to stanowiło punkt przełomowy w Waszej wydawałoby się poprawnej relacji.


Edit: z ciekawością czytałam Twój temat, nie dlatego, że sama mam podobne doświadczenia ale moi bliscy przyjaciele - małżeństwo z 4 dzieci, też w podobnym wieku. W tamtym roku ich najstarsza córka zdawała maturę. Wiadomo, że to przeżycie dla rodziców. Z tymże bardziej przeżywała to matka, nie ojciec. Zaraz po maturze okazało się, że córka jest w ciąży. Dla matki to był szok. Płakała, przeżywała... ojciec ostoja spokoju, że w sumie nic się nie stało, że są gorsze rzeczy. Podobnie jak Ty z tego co piszesz. I ogólnie dla niego nie problem, ale przecież córka choć pełnoletnia to jeszcze dziecko, oni są normalną rodziną bez patologii alkoholu itd. Skąd ciąża? Kto popełnił błąd? To było jeszcze zanim  były znane wyniki z matury. Już pomijam to co się działo z tą dziewczyną... matka już nie wiedziała jak z nią rozmawiać, jak rozwiązać problem bo ani ona ani mąż nie byli partnerami w rozmowie. No właśnie o emocjach o tym co dalej, co z ciążą, maturą, studiami, przyszłością?? Oczywiście zdrowy rozsądek i opanowanie jak najbardziej wskazane, ale w tym momencie taka postawa męża doprowadzała ją do szału. Uważała, że (wbrew pozorom) nie ma w nim wsparcia bo to jego przecież "tragedii nie ma" to dla niej było objawem ignorowania jej i dziecka, troski o jej przyszłość. Wiem, że to nieco inna sytuacja, ale tak jak ktoś wcześniej napisał, czy się zainteresowałeś jak córka się z tym czuje, co ew mogło być powodem oblania, może ma jakieś inne problemy nie związane stricte z nauką? Mnie np. poraził twój spokój i bagatelizowanie tego faktu. Ok, życzę by wszystko się ułożyło i córka zdała, ale co jeśli nie zda? Czy zastanawiałeś się nad tym, czy rozmawiałeś o tym z żoną, córką? Czy dalej to dla Ciebie nie koniec świata? Żaden problem tylko niefajna sytuacja Czy wiesz w ogóle jakie plany miała córka, jakie studia jej się marzyły? Czy pomyślałeś, że z oblaniem matury jej świat się zawalił?

125

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
Roxann napisał/a:
krystian75 napisał/a:

A teraz sedno sprawy w maju jechałem z żoną autem, tlił się miedzy nami jakiś drobny konflikt, który chciałem rozwiązać na pytanie czego tak naprawdę chce usłyszałem że sama nie wie czego. Na pytanie czy chce być ze mną usłyszałem że nie wie...(pierwszy szok)
Temat zaczął się rozwijać.

W trakcie jakieś próby rozmowy usłyszałem że ona chce się rozstać... Załamałem się, powiedziałem że się wyprowadzę i się w takim razie rozwiedziemy, powiedziałem to chyba będąc w szoku. Ona mi potem napisała że nie chce żebym to ja się wyprowadzał i że nie chce rozwodu ale się chce rozstać....ale nie rozwodzić się.

Krystian może szukasz za daleko nie zauważając czy nie chcąc zauważyć sedna. Dla Ciebie to był "jakiś drobny konflikt" a mimo to padło pytanie "czy chcesz być ze mną". Po drobnym konflikcie raczej takich pytań się nie zadaje. Czyż nie? Może to tylko dla Ciebie była błahostka? Ale jednak z tego co piszesz to stanowiło punkt przełomowy w Waszej wydawałoby się poprawnej relacji.

Tak to był jakiś drobny konflikt, dosłownie jakaś pierdoła. Ale rozmowa się potoczyła tak że zadałem takie pytanie. A nie zadałem je z powodu konfliktu.

126 Ostatnio edytowany przez Roxann (2017-07-28 16:57:39)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:

Tak to był jakiś drobny konflikt, dosłownie jakaś pierdoła. Ale rozmowa się potoczyła tak że zadałem takie pytanie. A nie zadałem je z powodu konfliktu.

Czyżby? Skoro było tak poprawnie, to skąd w ogóle takie pytanie? Może to dla Ciebie była pierdoła, nie dla niej i w tym tkwi Wasz problem. Nie żadnym ew jej romansie.

PS. Edytowałam swój post wyżej.

127

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:

Dokładnie, mam wrażenie że to jest całkiem obcy mi człowiek odmienny od tej osoby z którą na dobre i złe byłem prze tyle lat.

Hm..., spokojnie.
To ciągle ta sama osoba, z którą trzy razy wylądowałeś na porodówce.

128 Ostatnio edytowany przez krystian75 (2017-07-28 17:17:53)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
Roxann napisał/a:
krystian75 napisał/a:

Tak to był jakiś drobny konflikt, dosłownie jakaś pierdoła. Ale rozmowa się potoczyła tak że zadałem takie pytanie. A nie zadałem je z powodu konfliktu.

Czyżby? Skoro było tak poprawnie, to skąd w ogóle takie pytanie? Może to dla Ciebie była pierdoła, nie dla niej i w tym tkwi Wasz problem. Nie żadnym ew jej romansie.

PS. Edytowałam swój post wyżej.

Obydwoje uważaliśmy to za mały problem, ponieważ mieliśmy w życiu większe problemy związane z zdrowiem i wiemy że zdrowie jest najważniejsze. Moje problemy kardio chyba w tym wszystkim są najmniejszym rpoblemem.

A córka jak ma jakiś problem potrafi przyjść do mnie i porozmawiać i otrzymać wsparcie, zrozumienie i miłość.

Nie zdała jednego przedmiotu i ma poprawkę matury temu nic się nie stało.

A czy jak by przyszła i powiedziała że jest w ciąży to byłby dramat. Może nie chciałbym zostać dziadkiem tu i teraz ale na pewno nie wzbudzałbym w niej poczucia winy. Uświadomiłbym że trzeba ponieść konsekwencje ale świat się nie kończy, marzenia nadal można realizować, może nie jest to już takie proste,  a ja z z mamą będziemy ci pomagać i wspierać z całego serca.

random.further napisał/a:
krystian75 napisał/a:

Dokładnie, mam wrażenie że to jest całkiem obcy mi człowiek odmienny od tej osoby z którą na dobre i złe byłem prze tyle lat.

Hm..., spokojnie.
To ciągle ta sama osoba, z którą trzy razy wylądowałeś na porodówce.

Wiem i temu to wszystko takie ciężkie jest :-(

129

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?
krystian75 napisał/a:

Wiem i temu to wszystko takie ciężkie jest :-(

Spokojnie, nie zapomina się łatwo, że jest się matką, te 25 lat to też Jej kawał zycia, a decyzja o rozpadzie rodziny nie może być łatwa - dla Niej też stanie sie to jasne jeśli jeszcze nie jest.
Niestety nie umiem Ci zapodać rady na przełamanie sytuacji, która doprowadziłaby do konstruktywnej rozmowy.

130 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-07-28 17:52:42)

Odp: 25 lat wspólnych do kosza ?

zanim napiszę gdzie widze pułapkę w którą wpadł Krystian:
Summerko - ogólnie zgadzam sie z oceną z emocji Krystiana ale jesli on jest amebą- to skali Ci zabraknie w dół dla innych bo sa gorsze przypadki..
Ale do rzeczy- myslę, że byłam tu gdzie Ty- tak mi sie potoczyło życie, że byłam od zawsze ta od rozwiazywania kryzysów nagłych, tą, która nie rozpada sie na kawałki gdy trzeba działać. Jak Ty. Gdzie pułapka? - Płytka interpretacja- ocenianie emocji innych według swoich- w dłuższych relacjach toksyczne- zwłaszcza jesli jestes silna osobowoscią.
Mój mąż miał bardzo trudne przeżycia w dziecinstwie- rzutowały na jego zachowanie- nie rozumiałam ich, ale interpretowałam, oceniałam jego reakcje.
Gdybym odważyła sie nad nimi zatrzymać kiedyś- nie bać się, ze zobaczę coś, co mi się nie spodoba- nie stało by sie to co sie stało.
Mój mąż pozornie przyjmował moja interpretacje za "naszą" aż znalazła się kobieta- zresztą o podobnych doświadczeniach- która go doskonale rozumiała- jego reakcje nie były już wyolbrzymione i niezrozumiałe, niewłasciwe- Ona patrzyła na nie tak samo. zmarł jego ojciec- tak jak w przypadku Twojej żony i coś pękło..
Pamietam wieczór, gdy to zrozumiałam, kłóciliśmy sie wczesniej zaciekle o tą jego relację- i zrozumiałam, w jakim piekle żył- i wiesz chciało mi sie wtedy płakać nad nim, w jakim zakłamaniu żylismy, że tego nie dostrzegałam. a przeciez chciałam dobrze, zawsze gotowa do pomocy- do interpretacji, wygenerowania rozwiazania a nawet wzięcia cieżaru na swoje barki- niepotrzebnie.
To był przełom- dostrzegłam człowieka przede wszystkim a nie zdradzieckiego męża.Zrozumiałam "dlaczego".
Krystian- cierpisz- wiem. Ale Ona nie mniej. Kazdy musi swoja drogę przejść sam.Mój mąż miał wsparcie w terapii by swoje emocje zrozumieć i przejść dalej.
pierwsze - szacunek
drugie cierpliwość
trzecie uważność
Trzymam kciuki

PS napisałeś., że zawsze wiedziałeś, co jej dolega- nie wiedziałeś Krystian..
Wszystko tu piszemy czasem ostro do Ciebie- bo to twoja ścieżka- tu nas zawołałeś. Nie odbieraj to jako Twoja winę- czy coś takiego. Ktos by sie na sciezce Twojej żony przydał- mądry..

Posty [ 66 do 130 z 271 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » 25 lat wspólnych do kosza ?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024